Sloane Roxy - The Invitation PL.pdf

45 Pages • 11,911 Words • PDF • 284.9 KB
Uploaded at 2021-09-24 17:08

This document was submitted by our user and they confirm that they have the consent to share it. Assuming that you are writer or own the copyright of this document, report to us by using this DMCA report button.


The Invitation (Prequel serii The Invitation) Roxy Sloane

Tłumaczenie nieoficjalne: sylwiaz97

Nie zgadzam się na umieszczanie moich tłumaczeń na innych chomikch, forach ani na przesyłanie ich na e-maile!!

Spis treści

1 ........................................................ str. 5 2 ........................................................ str. 9 3 ........................................................ str. 14 4 ........................................................ str. 18 5 ........................................................ str. 21 6 ........................................................ str. 26 7 ........................................................ str. 31 8 ........................................................ str. 36 9 ........................................................ str. 39

Większość facetów nie zdaje sobie sprawy z tego, że potrzeba czegoś więcej niż dużego kutasa i mocnego, głębokiego pieprzenia by doprowadzić kobietę do orgazmu. Ona dochodzi zarówno umysłowo jak i cieleśnie. My faceci, jesteśmy łatwi. Nie ma znaczenia czy to mocny uchwyt, czy mokre, puste usta, czy ciasne ślizganie się mokrej i chętnej cipki. Dajcie nam tarcie i szybkość i za każdym razem zrzucicie nas z krawędzi. Ale kobiecy orgazm to sztuka. Potrzeba finezji. A ja jestem mistrzem światowej klasy w doprowadzaniu kobiet do orgazmu. Ile razy byłaś tam, tak blisko krawędzi, niezdolna do odpuszczenia i poddania się rozkoszy? Jak wiele nocy marzyłaś o tym, by wyłączyć mózg i zatracić się w sunięciu mokrej skóry i wymaganiach jego twardego, wbijającego się kutasa? Sekret tkwi w tym, że nie powinnaś go wyłączać. Twoja wyobraźnia jest najpotężniejszą strefą erogenną ze wszystkich. Bardziej wrażliwa niż te napięte, obolałe sutki. Pełna większej przyjemności niż te rytmiczne pocieranie, powolne na twojej pulsującej łechtaczce. Fantazja. Uwodzenie. Twoje najgłębsze, najmroczniejsze pragnienia. To wszystko jest zamknięte, czekając na wybudzenie. Czekające by drażnieniem wróciło do życia, urzeczywistnione twardym ciałem i krwią walącą w uszach i wyszeptanymi niegrzecznymi słowami, które sprawiają że zaciskasz uda, żołądek skręca ci się w supły, a twoja śliska, potrzebująca cipka pragnie być wypełniona. Co byś zrobiła gdyby nikt nie patrzył? Jak byś tego chciała, jeśli jakakolwiek twoja fantazja mogłaby być spełniona? Obiecuję ci teraz, że cię tam zabiorę. Znajdę twoją ukrytą rozkosz. Urzeczywistnię te twoje grzeszne marzenia. I kiedy będziesz o mnie błagała, twoje ciało będzie obolałe z pożądania, tak blisko krawędzi że nie będziesz w stanie mówić, czy myśleć, czy nawet oddychać bo tak bardzo potrzebujesz mojego kutasa wbijającego się w ciebie głęboko... Wtedy zrozumiesz co tak naprawdę znaczy być na łasce. Cieleśnie i umysłowo. Najbardziej porywcza, zmysłowa jazda twojego życia. Gotowa by zagrać?

Jeden Justine To ostatnia noc szkoły prawniczej i jedno wiem na pewno: nie wyjadę dopóki nie uwiodę Ashtona Pierce'a. Po kryjomu rzucam na niego okiem ponad stołem. Cała nasza grupa wyszła na kolację by świętować: przyszli prawnicy, jak ja i grupa facetów z jego programu MBA, ale ja tak jak zawsze, zauważam tylko jego. Cholera, jest seksowny. To żadna tajemnica, że Ash jest najgorętszym facetem w kampusie. Serca kołaczą a majteczki spadają od jedynie spojrzenia tych intensywnych niebieskich oczu... a cała reszta jego jest równie apetyczna. Ciemne włosy. Kwadratowa wyrzeźbiona szczęka. Szczupłe, muskularne ciało, które wygląda tak dobrze w jasnych koszulkach i ciemnych dżinsach jak i bez nich. I czy wspominałam już, że jest Brytyjczykiem? Przysięgam, mogłabym dojść tylko od słuchania jak mówi, i nie jestem jedyna. Jego reputacja jest legendarna, przeleciał prawie każdą laskę w kampusie i wszystkie przysięgają, że jest najlepszą przygodą na jedną noc, jaką kiedykolwiek miały. W prawdzie mówiąc, istnieje tylko jedna osoba, która dorównuje mu reputacją. Ja. To dlatego jesteśmy tak dobrymi przyjaciółmi. Uwielbia to, jak daję tyle ile biorę. Żadnego pierdolenia, jedynie normalna rozmowa. Pierwszej nocy, kiedy spotkaliśmy się w lokalnym barze, oboje byliśmy ze swoimi randkami, ale do czasu gdy noc się skończyła, zostaliśmy tylko my dwoje w narożnej loży, wymieniając się historiami życiowymi i pijąc do upadłego, aż barman nas wyrzucił. Zawarliśmy wtedy pakt, że będziemy tylko przyjaciółmi, bez żadnych niezręcznych sytuacji, które by wszystko spieprzyły. Wtedy to miało sens. Byłam zbyt zajęta kopaniem tyłków w szkole prawniczej by użerać ze związkiem, a on cieszył się swoją wolnością z dala od obowiązków domowych w Anglii. Okazyjne schadzki są na pęczki codziennością w szkole prawniczej, ale prawdziwy przyjaciel? To było coś warte trzymania się. I tak robiłam, przez całe dwa lata. Teraz Ash jest, można powiedzieć, najbliższą mi osobą w życiu... a ja dostaję białej gorączki od pożądania go. – – –

Chyba już pójdę. - Scott, koleś siedzący obok mnie wstaje. - Rano mam wczesną rozmowę kwalifikacyjną. No weź! - krzyczę. - Pożyj trochę. Mamy tu dżunglę, - potrząsa głową. - Nowi chętni wspólnicy są wszystkim. Ten błyszczący nowy stopień nie będzie nic znaczył jeśli nie znajdę roboty.

– –

Albo nie zdasz końcowego egzaminu. - Wzdycha inny kolega z klasy, wyglądając na zestresowanego. Oj dajcie spokój, - wiwatuję, próbując ich rozweselić. - Prawdziwy świat może poczekać. Dzisiaj świętujemy przejście przez najcięższe, najbardziej pozbawione snu, hardcorowe trzy lata naszego życia!

Inny wiwatują i wznoszą toasty i czuję przypływ dumy. Nadal nie mogę uwierzyć, że zaszłam tak daleko. Dawałam z siebie wszystko w liceum, pracowałam w noce i weekendy, by dostać się na studia i teraz jestem o krok od ukończenia jednej z najlepszych szkół prawniczych w kraju. Nie tak źle jak na dzieciaka z Chino. Scott przystaje, pochylając się by szepnąć mi do ucha. – –

Chcesz mnie odprowadzić? - pyta. Myślałam, że wcześnie wstajesz, - drażnię się. Szczerzy się.



Nie tak wcześnie. Co ty na to?

Ręką sunie po moim ramieniu. Zastanawiam się. Kilka razy się spiknęliśmy w tym roku i było fajnie, ale dziś, myślę tylko o jednym facecie. O tym, o którym zawsze myślę, nawet jeśli sama się do tego nie przyznam. –

Chyba zostanę, napiję się jeszcze kilku drinków, - mówię mu. - Powodzenia. Scott szczerzy się.



Tobie też.

Odchodzi wyluzowanym krokiem... i zostaje zatrzymany przy drzwiach przez dziewczynę z naszych wykładów z Con Law. Taa, Scott nie będzie dziś płakał w poduszkę. Przynajmniej nie, jeśli dziewczyna jest o wiele bardziej zboczona niż się wydaje. Odwracam się z powrotem do stolika. Jest późno i tylko nasza mała grupka została w pizzerii. Ash łapie mój wzrok. Unosi brew, kiwając głową na Scotta. Wzruszam ramieniem i posyłam mu tajemniczy uśmiech. Biorę kolejny łyk piwa, wyglądając zwyczajnie, ale w środku, serce wali mi jak młot. Cholera, na serio to zrobię. Planowałam to w głowie cały tydzień, odkąd tylko w końcu dotarło do mnie, że dziś mam ostatnią szansę by z nim być. Bo jutro, Ash wraca do Anglii na lato, a ja będę pracować 24/7 starając się wykazać w nowej firmie. Nigdy więcej sesji naukowych późną nocą w bibliotece, czy wczesno-rannych tłustych naleśników w jadalni na końcu ulicy. Nigdy więcej nas.

Wszystkie powody przeciw zrobieniu tego, nagle rozpłynęły się w powietrzu i nie mogę tego dłużej ignorować. Chcę go tak bardzo, że mogłabym krzyczeć. Spoglądam na niego. Ash posyła mi jeden ze swoich moczących-majteczki uśmieszków i czuję wybuch żądzy między nogami. Kręcę się na siedzeniu, już teraz mokra w moich przynoszących szczęście czarnych, koronkowych majteczkach. Jeszcze nie wie co dla niego zaplanowałam. Po chwili Ash wstaje i wsuwa się na siedzenie obok mnie. – – – –

– – –

Wiesz, JJ, na stole nadal stoi Cabernet 1996, - wytyka, witając mnie moim przezwiskiem, którego używa tylko on. Zostanę przy swoim Bud, dzięki. Amatorka, - drażni się, jego niebieskie oczy płoną. Bogaty snob, - odbijam piłeczkę z szerokim uśmiechem. To nasza rzecz. Próbował zwerbować mnie do wytrawnych win pierwszej nocy, której się poznaliśmy, ale ja jestem zadowolona z piwa lub whiskey. Dawno temu zdecydowałam, że nie będę marnować czasu udając kogoś, kim nie jestem. Więc jakie to uczucie, Panno Wielka przyszła Prawniczko? - pyta Ash, odchylając się w siedzeniu. Zajebiście fantastyczne, - szczerzę się. - Moja mama jest taka dumna, że udało jej się zerwać z pracy, by przyjechać na moje ukończenie szkoły. To świetnie. - Odpowiada Ash. - Mój tata nagrał mi się tylko na pocztę. „Mam nadzieję, że teraz kiedy twoje bezmyślne wakacje się skończyły, wrócisz zająć się swoimi obowiązkami,” - naśladuje wywyższonym głosem. Ściskam jego ramię we współczuciu... i próbuję nie rozproszyć się uczuciem jego bicepsa.

– –

Jakby MBA było wakacjami, - prycham. Dla mojej rodziny, to tak jakbym uciekł, żeby dołączyć do cyrku. - Wzdycha Ash, patrząc w dół.

Pochodzi z bogatej, arystokratycznej rodziny w Anglii, z rodzaju tych które mają posiadłości i firmy i stoi w kolejce do odziedziczenia tronu. Oczywiście dopiero wtedy, gdy dziwny wypadek wybija pół rodziny królewskiej. Inni kolesie woziliby się po kampusie z takim pochodzeniem, ale Ash trzyma to dla siebie. Jest pod wpływem wielkiej presji aby podążył w ślady ojca, kiedy on tak naprawdę chce się wybić i żyć na swoim. Ja dorastałam w dwu pokojowym mieszkaniu nad chińską restauracją, nie w zamku, ale wiem co czuje, chcąc uwolnić się od przeszłości. To jeden z powodów dla których tak dobrze się rozumiemy. –

Dość tego nadymania się... nie żeby twoja wydęta warga nie była najsłodszą rzeczą jaką widziałam, - dodaję, zaciskając jego usta, jakbym pieściła małego bobasa. Śmieje się, odpychając moją rękę.



Uważaj sobie, kobieto.



Zmuś mnie. - Śmieję się.

Łapie mój nadgarstek. Nasze oczy się spotykają. Cholera. Gorąco mnie zalewa na jego stanowczy uchwyt i przysięgam, że widzę błysk pożądania w jego oczach. A może to tylko pobożne myślenie, bo Ash brzmi na kompletnie zwyczajnego, gdy mnie uwalnia i wstaje. – –

Co powiesz na olanie tej knajpki? Noc jest młoda. Wchodzę w to, - mówię, sięgając po swoją torebkę. Tak bardzo go pożądam.

Tłumaczenie nieoficjalne: sylwiaz97

Dwa Ash Kurwa, dobrze dziś wygląda. Nie to, że JJ nie wygląda dobrze zawsze, ale dziś przeszła z cholernie gorącej do diabelsko seksownej. Jej blond włosy są potargane, brązowe oczy wypełnione grzechem i ma na sobie tą małą, czarną sukienkę, przez którą chcę zjeść ją żywcem – zaczynając między tymi kremowymi udami. Trzymam dla niej otwarte drzwi w drodze do baru. Po raz milionowy, chciałbym móc umieć cofnąć się w przeszłość do nocy, której poznaliśmy się po raz pierwszy. Powinienem był rzucić głupią randkę z którą byłem, wziąć JJ do domu i spędzić następne siedemdziesiąt dwie godziny w łóżku, popychając te kuszące ciało do granic, aż błagałaby o litość. Zamiast tego, wybrałem idiotyczne wyjście z sytuacji. Zawarłem pakt, którego żałowałem przez ostatnie dwa lata. Tylko przyjaciel? Co ja do diabła myślałem? Ostatniej rzeczy jakiej chciałeś, była dziewczyna. No dobra. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że JJ była inna niż reszta dziewczyn. W dupie ma to, że mam kasę czy nazwisko, czy angielski akcent który sprawia, że laski rozkładają nogi szybciej niż mogę powiedzieć „Jak się masz?” Ona jest wyjątkowa. Śmiała. Podniecająca. Seksowna jak cholera. I kompletnie nieosiągalna. Patrzę jak idzie przede mną przez tłum, jej biodra kołyszą się z każdym krokiem. To chodzenie powinno być nielegalne. Już jestem twardy, a dopiero co przyszliśmy. Jak do diabła poradzę sobie ze spędzeniem z nią reszty nocy sam na sam, kiedy wszystko czego chcę, to pieprzyć ją do nieprzytomności, aż będzie krzyczała moje imię? „W ten sam sposób w jaki pieprzy się jeżozwierz.” Stary żart wpada mi do głowy i śmieję się pod nosem. „Bardzo, bardzo ostrożnie.” JJ odwraca się na mój śmiech. – – –

Co cię tak śmieszy? Nic. Tylko myśl, że dadzą ci dyplom, - mówię z uśmieszkiem. Hej! - JJ uderza mnie lekko w brzuch. Napinam się. - No popatrzcie, - zwilża usta. - Ktoś tu



ćwiczył. Całkiem rekreacyjnie, przysięgam. - Szczerzę się. - Co noc wyciskam czterdzieści pięć kilo... w łóżku. Śmieje się.



Wiesz, cała ta gadka o twojej wytrzymałości zmusza mnie do myślenia, że za bardzo protestujesz. To nic jeżeli masz problemy z utrzymaniem tempa, - gruchocze z udawanym współczuciem. - Nikomu nie powiem.

Zaciskam zęby. Pokażę jej jak dobre mam tempo: kiedy przygwożdżę ją do łóżka z rozłożonymi nogami i moim kutasem wbijającym się głęboko w nią. Ale JJ już się odwróciła. Pochyla się nad barem, strzelając widokiem tego niesamowitego dekoltu. Barman aż przybiega. – –

Dwie whiskey, - zamawia. Niech będą podwójne, - dodaję. Muszę to przepić. JJ prycha.



Lubię mężczyzn z ambicją.

Barman podaje drinki. Płacę i kieruję się do cichej loży w rogu. Głowy odwracają się, gdy przechodzimy, ale tyle, ile jest dziewczyn które mnie obczajają, to nawet więcej jest kolesi śliniących się do JJ. Nie winię ich, ale jestem zazdrosny jak cholera. Jasno postawiła sprawę od Pierwszego Dnia, że nie jest mną zainteresowana w taki sposób. Jak tam ironia? Mogę wypieprzyć każdą dziewczynę w kampusie z wyjątkiem jednej kobiety, która doprowadza mnie do szaleństwa przez jedynie przejście przez pokój. Wsuwamy się do loży. Zauważam, że JJ ucichła. – –

Co jest? Hmm? Och, nic. Ciemno tu, ale mogę przysiąc, że widzę jak się czerwieni.



Myślałam tylko o tym, co powiedział Scott.

Spinam się. Ten frajer. Jasne, jest miłym gościem, ale zacząłem go nienawidzić w minucie, gdy JJ powiedziała mi, że się ze sobą przespali. Dała mu sześć na dziesięć na skali i stwierdziła, że niezbyt wiele działo się pod jego paskiem, ale to nie sprawia, że czuję się lepiej. Jeśli dziewczyna jak JJ daje ci szansę, to lepiej strzel w dziesiątkę: mikroskopijny-fiut, czy nie mikroskopijny-fiut. – –

Myślisz, że jest tak okrutnie jak mówi? - kontynuuje JJ. - Byłam tak skupiona na ukończeniu szkoły, że starałam się nie myśleć o polityce firm. Myślałem, że powiedziałaś, że dziś chodzi o świętowanie, - przypominam jej, nienawidząc zmartwienia na jej twarzy. Wiem jak bardzo stresuje się tą sprawą.

JJ znowu wzdycha. – –

Wiem, ale... Żadnych ale. - Przerywam jej. - Jutro będziemy radzić sobie z przyszłością. Dziś urządzimy takie zakończenie, jakiego nigdy nie zapomnimy. JJ napotyka mój wzrok. Jej usta wykrzywiają się w seksowny uśmieszek.



Och, właśnie to planuję.

Nie odwraca wzroku, pełna wyzwania. Zastanawiam się czy to więcej jej drażnienia się... czy może tym razem ma to na myśli. Przesuwam stopę pod stołem, trącając nią jej. Ona robi to samo. Mój puls przyspiesza. JJ puszcza mi oczko, następnie bierze łyka whiskey. Jej czerwone usta otwierają się by przełknąć. Oblizuje je delikatnie. Cholera. Nagle, chcę tylko tych ust owiniętych wokół mojego kutasa. Wiem, że JJ uwielbia ssać... publicznie też. Powiedziała mi podczas jednej z naszych późnych bez-wstrzymywania-się rozmów. Uwielbia władzę, podekscytowanie przez prawie bycie złapaną. Teraz, wyobrażam sobie jak zsuwa się na kolana pod stół i odpina mój pasek. Liżąc wzdłuż mojej twardej pały i przesuwając językiem po główce... –

Profesor Hadlow! Głos JJ wyrywa mnie z mojej fantazji. Macha do starszego gościa, może po trzydziestce.

– – –

Justine, - uśmiecha się, jego oczy natychmiast kierują się na jej piersi. - Mówiłem ci, żebyś mówiła mi Nathan. Zwłaszcza teraz, kiedy nie jesteś już studentką. To prawda, nie jestem... Nathan. - Promienieje. Jestem Ashton, - wcinam się. Profesor mnie ignoruje.

– –

Wiesz, cieszę się że cię złapałem, - mówi, pochylając się do JJ po lepszy widok. - Prowadzę sesje douczające dla kilku wybranych studentów. Powinnaś do mnie przedzwonić. Może zrobię właśnie to, - JJ odpowiada flirtem jakby nawet mnie tu nie było.

Czuję przypływ zazdrości i zaborczości. Odchylam się na siedzeniu, zarzucając rękę na ramiona JJ. Posyłam Napalonemu Profesorowi ostrzegające spojrzenie. Odpierdol się. Łapie o co mi chodzi.



Lepiej pójdę, - mówi. JJ uśmiecha się.



Pozdrów żonę! Uśmiech profesora znika. Mamrocze „Y, jasne” i szybko wraca do dziewczyny, którą ma w

rogu. – –

Jest żonaty? - marszczę brwi. - Co za dupek. Myślałem, że się potknie i upadnie tuż przed twoimi nogami. A co cię to obchodzi? - JJ posyła mi ostrożne spojrzenie. - Czy mała Becca nie czeka na ciebie po tym jak tu skończymy? Kręcę się.



Nie. Unosi brew.

– – –

Może, - przyznaję. - Ale nie powiedziałem, że się pokażę. A i tak będzie czekała na ciebie całą noc, - JJ przewraca oczami. - Poważnie, jesteś aż tak dobry? Kiedy tylko będziesz chciała przekonać się osobiście, powiedz tyko słowo.

Nasze oczy się spotykają. JJ łapie oddech. Jej klatka piersiowa unosi się i opada, naciskając na ten niebezpieczny dekolt. Czuję całą krew z mózgu kierującą się szybko w dół, prosto do mojego obolałego fiuta. Cholera, doprowadza mnie to do szaleństwa. Nagle, JJ łapie telefon z mojej kieszeni i wciska listę ostatnich kontaktów. – –

Co robisz? - wyrywam się, ale ona tylko mnie ucisza i pisze wiadomość. Becca, kochanie, tak bardzo mi przykro że będę musiał cię dziś wystawić, - mówi JJ na głos, gdy pisze. Sięgam po telefon, ale ona odsuwa go poza mój zasięg. - Jestem chamem i prostakiem i zasługujesz na o wiele więcej. I... wyślij! Oddaje mi telefon z uśmieszkiem.

– – – – – –

Nie mogę uwierzyć, że właśnie to zrobiłaś, - mówię jej, ale się śmieję. Oszczędzam dziewczynie złamanego serca, - wzrusza ramionami. - Do diabła, może wyjdzie gdzieś i znajdzie sobie trochę frajdy. A co z tobą? - domagam się. Co ze mną? Twój profesor? Scott? - odbijam piłeczkę. - Każdy koleś w tym miejscu, który robi się twardy teraz patrząc na ciebie? A co, zazdrosny? - JJ gruchocze. Tak.

– –

Mówię tylko, że mogłabyś pójść do domu z którymkolwiek z nich i zostawić mnie na pastwę losu. Masz rację. - Uśmiecha się JJ. - Ale tego nie zrobię. To nasza ostatnia noc, - dodaje i czuję ukłucie żalu.

Ma rację. To koniec czasu... dla nas, i mojego krótkiego smaku wolności. Jutro wsiadam do samolotu i wracam do masakrycznej rodziny, którą zostawiłem w Anglii i niech mnie cholera jeśli wiem ile zajmie mi ustawienie ich na prostej. To dla mnie koniec. Dla mnie i Justine. Pierdolić to. Wypijam resztę drinka. – – –

Chodź. Dopiero co przyszliśmy. - Justine wygląda na zdezorientowaną. A teraz wychodzimy. - Łapię ją za rękę i pociągam w górę. Podekscytowanie iskrzy w jej oczach. Interesujące. Lubi kiedy tak jej rozkazuję? Zapamiętam to, bo pewne jak cholera wykorzystam to później. Ale najpierw...



Przyjechałem tu by doświadczyć Amerykańskiego Ukończenia Szkoły, - mówię jej z uśmieszkiem. - I ktoś powiedział mi, że to nie koniec jeżeli ktoś z ostatniego roku nie zrobi jakiegoś kawału. JJ śmieje się.



Mówisz poważnie? Jak mój twardy kutas.



Coś nie tak? - wyzywam ją. - Tchórzysz?

JJ marszczy brwi, jak wiedziałem że się stanie. Ta dziewczyna nigdy nie wycofuje się od wyzwania, bez względu na to, jak pokręcone by było. – –

Nie ma mowy, - odpowiada. - Ale lepiej żeby był dobry. Będzie.

Najlepszy żart... i najlepszy seks jej życia. Bo teraz, kiedy widziałem ten przypływ żądzy w jej oczach, nie ma mowy, że opuszczę kraj bez ostatecznego pożegnania. Ciała JJ, nagiego, błagającego. Jej mokre cipki zaciskającej się wokół mnie, jej głosu krzyczącego moje imię. Pieprzyć pakt, czekałem wystarczająco długo. Ta dziewczyna jest moja.

Trzy Justine On mnie pragnie. Moje serce wali jak szalone od nerwów i wyczekiwania gdy wychodzimy, idąc z powrotem przez kampus do Północnego Placu. Na dworze jest ciemno, ścieżki oświetlone są przez uliczne lampy i zatłoczone imprezowiczami i studentami wracającymi z barów. Ukradkiem rzucam okiem na Asha i czuję jak puls znowu mi przyspiesza. Zdecydowanie mnie pragnie. Flirtowanie nic nie oznacza. Zawsze flirtujemy, to coś co robimy. A te trącanie stopą w barze mogło być przypadkowe. Ale sposób w jaki wyglądał, gdy profesor Hadlow do nas podszedł i zaczął do mnie uderzać? To była zazdrość, czysta i prosta. Ash był zazdrosny. Ta wiedza sprawia, że zaciskam uda z żądzy. Jeśli jakikolwiek inny koleś odwalił by te zaborcze gówno z „rękę na ramieniu”, powiedziałbym mu by spieprzał, ale kiedy Ash przyciągnął mnie bliżej, było to cholernie gorące. Wszystko co robi ten facet jest gorące. – – – –

Więc gdzie idziemy? - pytam, spiesząc by nadążyć za jego długimi krokami. Cierpliwości. I co będziemy robić? Nie możemy dać się złapać, - dodaję, zmartwiona. - Jestem zbyt blisko ukończenia szkoły, żeby mnie wywalili za głupi żart. Uspokój się. - Ash posyła mi uśmiech który moczy mi majtki. - To tradycja. Popytałem tu i tam i nigdy nie wywalają za takie rzeczy. Rozluźniam się.



No dobra. Więc o czym dokładnie myślisz? Ash staje nagle na dalekim końcu placu.

– –

Poznaj Oskara, - mówi, łapiąc mnie za ramiona i odwracając, bym stanęła twarzą do posągu na brzegu trawnika. Hej Oskar, - macham ręką by zamaskować dreszcz. Boże, tak dobrze jest czuć jego ręce na mnie. Stanowcze. Rozkazujące. Przez Asha zawsze przebiegała stalowa groźba, jego nastawienie bez-pierdolenia do biznesu i społecznych wydarzeń. Teraz mam nadzieję, że tyczy się to też sypialni.

Co ten mężczyzna mógłby zrobić z parą kajdanek... –

Biedny Oskar jest wygłodniały kobiecego dotyku, - kontynuuje Ash ze śmiechem w głosie.

Gapię się na posąg srogo wyglądającego starszego mężczyzny, jak mi się wydaje, jednego z założycieli collegu. Ma książkę w jednej ręce i rulon w drugiej. – –

Nie jestem zaskoczona. Facet wygląda jakby wolał prędzej przeczytać książkę niż zaliczyć laskę. I właśnie dlatego oddamy mu przysługę, - dodaje Ash. - I pokażemy jak pyszne mogą być damskie majteczki. Wybucham śmiechem.

– –

Poważnie? Nigdy nie żartuję o majteczkach, - odpowiada Ash, szczerząc się. Jego akcent wysyła dreszcz w dół mojego kręgosłupa. Patrzę na niego przez minutę i wyszczerzam się.



Dobra.

Zanim może powiedzieć słowo, sięgam w dół, podsuwam sukienkę w górę i z kręceniem bioder wychodzę z majteczek. Zahaczam je na jednej stopie i unoszę, zgarniając w ręce. Czarna koronka zwisa z mojego palca. – –

Orientuj się. Co? - Ash wygląda na otumanionego. Szczerzę się.



Posąg ma trzy metry. Będę musiała wspiąć się na drzewo jeśli Oskar chce tego posmakować.

Ruszam biegiem przez trawnik zanim Ash może odpowiedzieć. Wiem, że obserwuje, więcej jestem pewna by dodać trochę kołysania w krokach, czując zimny wietrzyk między moimi gorącymi udami. To doznanie jest dziwnie erotyczne. Już i tak jestem podniecona byciem w pobliżu Asha, a teraz kiedy nie mam na sobie żadnych majteczek, to tylko dokłada kompletnie nowy ogień do mojego pożądania. Statua ustawiona jest na krawędzi trawnika, w cieniu grubych drzew. Na szczęście stoi z dala od ścieżek. Rozglądam się dookoła, ale boczny plac jest pusty. Nikt mnie nie zobaczy. Sięgam do najbliższego drzewa i znajduję punkt zaczepienia. Podnoszę się z ziemi. – –

Lepiej bądź tu, żeby mnie złapać, - wołam, nie patrząc w dół. Wspinam się wyżej. Jestem tutaj. Jego głos brzmi na zdławiony. Szczerzę się. Stoi tuż pode mną, co oznacza, że ma teraz

niezły widok. Sięgam grubej gałęzi, prawie równej ze statuą i czołgam się na brzuchu. Gałązka zaplątuje się w mojej sukience, ściągając ją niżej. –

Powinnam po prostu zdjąć tą cholerną rzecz, - mamroczę, uwalniając się. Myślę, że słyszę jęk z dołu.

Sięgam wystarczająco blisko do posągu, biorę majteczki i artystycznie nakładam je na głowę Oskara: z jego nosem zakopanym w moim kroczu. –

Idealnie! Wracam się w dół gałęzi i zaczynam schodzić w dół drzewa.



Czy to wszystko? - pytam, czując się trochę zawiedziona. - Bo, bez obrazy, ale to było dość proste na tyle na ile żarty...

Tracę grunt i ześlizguję się, spadając w dół z krzykiem. To tylko kilka stóp, ale wydaje się jak wieczność... aż silne ręce mnie łapią, szarpiąc do swojego ciała. Ash. Sapię łapiąc powietrze, przywierając do niego. Jego niebieskie oczy są zacienione w mroku, ale rozbierają mnie do naga. Moje sutki naprężają się. Moje ciało jest obolałe. Kurwa. –

Dzięki, - mówię, gdy stawia mnie na solidnym podłożu. Nogi mam jak z waty ale nie ma to nic wspólnego z upadkiem. - Wychodzi na to, że nie patrzyłam...

Zanim mogę dokończyć, Ash łapię mnie w talii i popycha na drzewo. Jego ciało przykrywa moje, twarda ściana pchająca mnie do tyłu. Jego oczy krzyżują się z moimi, pełne żądzy. Gorąco ogarnia moje ciało, ale i tak, przełykam z nerwów. To jest to. Moment na który czekałam. Chwila w której wszystko się zmienia. – –

Co robisz? - mamroczę, rozradowana i przerażona. Coś, co powinienem był zrobić już dawno temu. - Ash pochyla się bliżej. Czuję jego oddech na moich ustach. Drżę, przygotowując się na pocałunek. Ale ten nie nadchodzi. Zamiast tego, Asha opada na kolana.



Ani piśnij, - rozkazuje, patrząc na mnie w górę. Jego usta wykrzywiają się w zaborczym uśmieszku. - Będziesz chciała krzyczeć. Nie waż się.

Podsuwa moją sukienkę w górę, rozsuwa mi uda i liże po mojej gołej cipce jednym gorącym, rozpieprzającym umysł liźnięciem.

O. Mój. Boże!

Tłumaczenie nieoficjalne: sylwiaz97

Cztery Ash Czuję jak jej ciało napina się w szoku w chwili, gdy mój język odnajduje jej łechtaczkę. Mocniej chwytam jej biodra i znowu liżę, okrążając wrażliwy guziczek i zamykając wokół niego usta by zassać głęboko. JJ sapie, opadając na drzewo z jękiem. Właśnie tak, kochanie. Nigdy wcześniej się tak nie czułaś. A ja dopiero się rozkręcam. Zahaczam jej uda o moje ramiona tak, że wspieram jej wagę, rozszerzając jej nogi jeszcze bardziej bym miał pełny dostęp do tej pysznej cipki. Kurwa, tak dobrze smakuje. Słodko i dojrzale, morka od żądzy. Setki razy fantazjowałem o posiąściu jej ciała, ale to jest gorętsze niż kiedykolwiek sobie wyobrażałem. Wsuwam język do jej ociekającej dziurki i spijam jej soczki. JJ drży, szarpiąc się przy mnie. Sięgam w górę i pcham ją z powrotem na drzewo, wędrując by dotknąć i ścisnąć jej piersi. Jezu. Są pełne i ciężkie, jej sutki naprężone przez materiał sukienki. Ściskam jeden mocno i czuję jak zaciska się na moim języku w odpowiedzi. Podobało ci się, co? Liżę z powrotem w górę jej łechtaczki, pożerając ją teraz z głodem, który kursuje w moich żyłach. Kurwa, czekałem na to całe życie, by poczuć jak się przy mnie wygina, by usłyszeć te jęki rozkoszy wychodzące z jej ust. Sunę ręką w górę jej uda by dołączyć ją do języka, śledząc wokół jej ust aż podskakuje dziko przy moich ustach. –

Czego chcesz, skarbie? - odsuwam się, patrząc w górę gdy mówię. Okrążam jej cipkę. JJ jęczy. - Chcesz mnie w sobie? Wsuwam w nią jeden palec. JJ sapie.



Czy tego ode mnie chcesz, skarbie? - poruszam palcem, tak płytko że w ogóle ledwo w niej jestem. Wysuwam język i liżę jej łechtaczkę. JJ drży.



Proszę, - sapie.

Potrzeba w jej głosie kieruje się prosto do mojego kutasa. Kurwa. Mógłbym słuchać jak błaga całą wieczność. – – – – –

Proszę co? - drażnię się, wsuwając palec odrobinę głębiej. JJ próbuje się na mnie nadziać, ale trzymam ją przypartą drugą ręką, ustami szepcząc przy jej cipce. Więcej, - jęczy. Więcej... - dodaję kolejny palec, tylko koniuszek. Wsuwam je w nią i wysuwam. - W ten sposób? Głębiej, - błaga JJ, znowu wyginając się do moich ust. Liżę jej łechtaczkę kilka razy i wsuwam palce do samego końca. Tak, - krzyczy, jej rozkosz odbija się echem. Ale tu w kącie lasu jest ciemno i nie ma tu nikogo, kto by ją usłyszał, gdy wbijam w nią palce głębiej znowu i znowu, pieprząc ją aż łapie tył mojej głowy i szarpie moje usta z powrotem do swojej cipki.

Nie narzekam. Kurwa, mógłbym ucztować na tej słodkiej cipce całą noc. Ale teraz jest blisko, mogę usłyszeć to w jej jękach. Wygina się i używam tego ruchu by wsunąć mały palec przez jej soczki i do jej tylnej dziurki. Trącam jej ciasną dziurkę. JJ sztywnieje w moich ramionach zaskoczona, ale mam ją przypartą i jeszcze nie przestaję. Spodoba ci się to, kochanie. Tylko poczekaj. Wsuwam się głębiej, przeciskając się przez ciasny pierścień nerwów. JJ sapie – co szybko zmienia się w jęk, gdy znowu atakuję jej łechtaczkę, liżąc i okrążając językiem, aż szarpie się w moich ramionach jak szalona. Wpycham palce szybciej w rytmie z każdym liźnięciem, zanurzając się w bezlitosnym tempie aż czuję, że stoi na krawędzi. Zamykam usta wokół jej łechtaczki i ssę mocno, penetrując te boskie ciało końcowym pchnięciem palców. JJ rozpada się na kawałki z krzykiem. Zaciska się dziko wokół mnie, tak ciasna, że mój fiut robi się cholernie twardy z oczekiwania. Do diabła. Następnym razem, gdy dojdzie, przysięgam, że będę zakopany w jej przepysznej cipce, czując każde pulsowanie od środka. Ujeżdżam jej konwulsje, pompując palcami aż nie może więcej znieść. Odsuwa moją głowę i staje na nogach. –

O mój Boże, - sapie. Wygładzam jej sukienkę i unoszę środkowy palec do ust.



Myślałem, że powiedziałem ci żebyś nie krzyczała, - uśmiecham się, powoli zlizując jej słodkie soczki.

Oczy JJ płoną z żądzy. Kurwa, wygląda goręcej niż kiedykolwiek. Jej włosy są potargane, twarz zarumieniona. Wszystko to aż krzyczy „pieprz mnie teraz”. To zaproszenie, któremu nie odmówię.



Idziemy, - warczę, łapiąc jej rękę. Robię szybkie kalkulacje: czyj pokój jest bliżej, jej czy mój? - Do ciebie, - decyduję. Eksploduję jeżeli nie znajdę się w niej w przeciągu pięciu minut. - Tak bardzo jak ta przygoda powrotu-do-natury była zabawna, to rzeczy które mam dla ciebie zaplanowane sprawiłby, że by mnie deportowali. JJ zwilża wargi.



Nie tak szybko. - Szarpie mnie do tyłu. - Twoja kolej.

Gapię się. Ja pierdolę. Już mogę sobie ją wyobrazić na kolanach, biorącą każdy cal mnie w swoje gorące, mokre usta... –

Nie na to, - JJ prycha. - Twoje wyzwanie. Ja dałam Oskarowi jego uciechę, a teraz twoja kolej. No chyba, że tchórzysz, - dodaje z uśmieszkiem.

Jestem rozdarty. Chcę tej dziewczyny nagiej i rozłożonej dla mnie tak szybko jak to kurwa możliwe, ale coś mówi mi, że jej wyzwanie może być tak samo zabawne. I nigdy nie wycofuję się z wyzwania. –

Co to za wyzwanie?

Tłumaczenie nieoficjalne: sylwiaz97

Pięć Justine Próbuję myśleć jasno. Serce mi wali, a nogi są jak z waty. Chcę sprawić, by ta noc trwała wiecznie, ale jak do diabła mam funkcjonować po najbardziej intensywnym orgazmie mojego całego życia? –

Biuro dziekana, - udaje mi się powiedzieć. Jestem pięć sekund od padnięcia na ziemię, rozłożenia nóg i błagania „Bierz mnie teraz!”, ale walczę by się ogarnąć. Im dłużej trwa ta przepyszna gra, tym dłużej mam go całego dla siebie. Ash unosi brew, ale nie kłóci się.



Prowadź najdroższa.

Zaciska mi się żołądek. Cholera. Skupiam się na stawianiu jednej stopy przed drugą, a ciało nadal zbiera się po napaści jego cudownego języka. Ash śmieje się pod nosem i ujmuje mnie za ramiona, odwracając wkoło. –

W drugą stronę, - mówi, jego gorący oddech przy moim uchu. - Po namyśle, może ja poprowadzę.

Prowadzi mi przez mroczny kampus, jego dłoń stanowczo nisko na moich plecach. Jest późno, ale każdy nerw w moim ciele jestem rozbudzony i krzyczy po więcej. Wiedziałam, że Ash ma reputację, ale do cholery, to było niesamowite. Część mnie czuje ukłucie żalu na to, że nie robiliśmy tego 24/7 przez ostatnie dwa lata. Wydaje się to tragiczną stratą czasu – i jego grzesznego języka. Ale czy byłoby aż tak dobrze gdybyś nie zaczekała? Przypomina mi mały głosik. Robiłabyś to w ogóle gdybyś nie wiedziała, że to tylko na dzisiejszą noc? – –

Jak się masz JJ? - nadchodzi głos Asha, niski i rozbawiony. Wprost świetnie, - przeciągam. - Nic jak dojście tak mocno, że ledwo widzę nie napędza dziewczyny. A przy okazji dzięki za to, - dodaję słodko. Śmieje się.

– –

Przyjemność po mojej stronie. Zawsze. Daj mi pięć minut, - odbijam piłeczkę. - Później nie krępuj się przed powtórką z rozrywki.

Ash zatrzymuje się i przyciąga mnie do siebie. Jego oczy są pełne psot, ale jest tam też błysk czystej żądzy.



Słodziutka. Następnym razem, gdy dojdziesz, obiecuję, że to mój kutas będzie doprowadzał cię na krawędź. Tak. Przełykam z trudem, próbując nie dać mu zobaczyć jak bardzo go pragnę.



Okej chwila, - krzywię się, zachowując się normalnie. - Co to mówią o założeniach? Ash marszczy brwi, zdezorientowany.



Robią z nas dupków, - prycham.

Odwracam się, ale Ash łapie mnie w talii. Pochyla się do mnie od tyłu, zsuwając drugą rękę w dół po moim boku, po talii i biodrach. –

A skoro mowa o tyłkach... - mamrocze, owijając rękę wokół szczęki by ścisnąć mój policzek. - Powinnaś wiedzieć, że mam plany dla twojego. O cholera.

Pożądanie uderza we mnie, zbierając się między moimi udami. Nadal nie mogę uwierzyć, że zrobił to wcześniej... ani że było to kurewsko dobre. Zawsze zastanawiałam się jakie byłoby to uczucie, ale żaden koleś nigdy nie miał odwagi by spróbować. Aż do czasu jego. Teraz zastanawiam się, co jeszcze planuje. I czy główny akt będzie mi się podobał tak bardzo, jak ostatni. Kogo ty oszukujesz? Wszystko co zrobi ten face twojemu ciału będzie niesamowite. Otrząsam się. Ash już kieruje się do budynku adminów, więc spieszę by go dogonić. W biurach na piętrach świeci się kilka świateł a drzwi wejściowe są otwarte. Ash przytrzymuje je dla mnie. –

Panie przodem, - szczerzy się. Szarmancki jak zawsze – nawet ze swoim językiem nadal mokrym od jedzenia mojej cipki.

Wchodzę do środka i rozglądam się wokół. Nie wychodziłam myślami poza utrzymywanie tej gry w toku, ale teraz moje myśli wariują by wykombinować jakieś wyzwanie. Coś seksownego i zabawnego, jak jego wyzwanie było dla mnie. –

Wyzywam cię do zrobienia fotek swojemu peniskowi, - mówię mu, szczerząc się. - A następnie do wytapetowania nimi biura Dziekana. Ash się śmieje.

– –

Nie możesz się doczekać żeby na niego spojrzeć, co? Och proszę cię. - Przewracam oczami, maskując sposób w jaki moja cipka zaciska się na

myśl o jego kutasie. - Widziałaś jednego, więc widziałaś już wszystkie. A teraz zabieraj się do roboty, biegusiem! Ash potrząsa głową, nadal się śmiejąc, ale wchodzi głębiej do budynku. Sprawdza każde drzwi po kolei aż znajduje magazynek z kserokopiarką w środku. Wchodzimy do pomieszczenia. Ciasno tu, prawie kwarta miejsca. Ash napotyka mój wzrok. –

Wiedziałem, że chciałaś mnie tylko dla mojego ciała, - żartuje, odpinając pasek. Mój puls przyspiesza.





Dla tego i twojego akcentu, - żartuję, próbując utrzymać lekki nastrój. Chcę jedynie szarpnąć te spodnie w dół i ujeżdżać go, aż oboje będziemy krzyczeć, ale odwracam się do ksera i unoszę pokrywę, programując ją by zrobiła sto kopii. - Zaczynaj duży chłopczyku. Tak, prze pani, - odpowiada Ash w swoim okropnym Amerykańskim akcencie. Śmieję się... aż ściąga spodnie i bieliznę i wyciąga najbardziej boskiego, twardego, grubego kutasa jakiego kiedykolwiek widziałam. Jasna cholera!

Ash przesuwa się by położyć go na ekranie i wciska przycisk skanowania. Światła rozbłyskują, gdy kopiarka zaczyna działać, skanując całą jego długość. Pierwsza kopia pojawia się na tacce do papieru. Trzymam ją w górze. –

Całkiem nieźle, - mamroczę, jakbym nie była już mokra od prostego wyobrażania sobie jak wbija tego bestialskiego kutasa głęboko we mnie. - Chyba jednak nie wyolbrzymiałeś sprawy. Ash posyła mi spojrzenie, które mogłoby postawić moje majteczki w płomieniach.



Co z tym zrobisz? - pyta niskim i gardłowym głosem.

Oblewa mnie władza. Tak długo go pragnęłam. Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. Podchodzę do niego o krok, sięgając ręką i zamykając ją wokół jego twardej, gorącej długości. Ash warczy. –

Tak jak powiedziałam, - uśmiecham się. - Twoja kolej.

Ściskam go mocniej i pompuję w górę i w dół, uwielbiając uczucie go, tak grubego i muskularnego w mojej ręce. Ledwie co mogę zamknąć wokół niego pięść, a ta myśl sprawia, że czuję dreszcz w samym rdzeniu. Boże, tak dobrze będzie go czuć we mnie. Ale teraz, nadszedł czas na sprawienie by to on jęczał. A po niesamowitym orgazmie jaki mi dał na placu, muszę sprawić żeby było dobrze.

Jakby nie było dziewczyna ma reputację do utrzymania. Padam na kolana i dołączam usta do ręki, liżąc jego długość jak lizaka, podczas gdy dłonią pompuję stanowczo przy dole. Ash jęczy. –

Cholera... Okręcam językiem jego masywną główkę, używając ust jako ssaka by wciągnąć go do buzi.

Ash przeklina i wtedy jego ręce są na tyle mojej głowy. Łapie mnie za włosy, zmuszając bym wzięła go głębiej, domagając się więcej. Jeszcze nie. Nie, najpierw doprowadzę go do szaleństwa, aż będzie wiedział jak to jest pragnąć kogoś tak, jak ja chciałam jego. Odsuwam się i wracam do moich powolnych, długich liźnięć po całości jego fiuta. Sunę ręką w górę jego uda i odnajduję jego jaja, delikatnie je pocierając i ściskając aż Ash wydaje kolejny surowy jęk przyjemności. Jego kutas nabrzmiewa jeszcze bardziej w moich ustach. Twardy i wymagający. Jezu. Jestem taka podniecona, że nie mogę jasno myśleć. Moja cipka jest przemoczona i pulsująca, więc nie mogę się oprzeć wsunięciu jednej ręki między uda by potrzeć łechtaczkę, gdy biorę go całego do buzi. Tak. Kurwa, to takie dobre uczucie. Zsuwam usta w dół jego długości, czując jak jego kutas podskakuje i smakuję słoność jego preejakulatu. Jest taki duży. Nie mogę go zmieścić całego w buzi, więcej używam ręki by obciągać tam, gdzie moje usta nie sięgają. –

JJ, - Ash jęczy głęboko w gardle. - Kurwa, jesteś najlepsza.

Czuję przypływ dumy. Cholerna racja, że jestem. Znajduję rytm, powoli podskakując głową i utrzymując te ssanie w ustach, wracając na górę by owinąć językiem te wrażliwe miejsce tuż przy czubku jego główki. I podczas tego, mam jedną dłoń uwięzioną między moimi zaciśniętymi udami, okrążając wrażliwą łechtaczkę w rytmie przez który jęczę w jego ciało. Moje sutki naprężają się. Serce mi wali. To tak kurewsko gorące, ja na kolanach w mrocznym pokoju. Jedyne światło dochodzi z korytarza przez odrobinę uchylone drzwi, a cisza przerwana jest przez ciężkie oddychanie Asha. Zdesperowane i urywane. Ale bardziej niż miejsce, czas, gorący jest on. Jego kutas wbijający się głęboko w moje chętne usta. Jego głos jęczący moje imię. Ash. Mój Ash. Mężczyzna, którego znam lepiej niż kogokolwiek, który zna mnie lepiej niż reszta. Tak długo czekałam by pokazać mu jak bardzo go chcę, i teraz, delektuję się każdą sekundą. –

JJ... - znowu sapie. Zaraz dojdzie, czuję to w każdym oddechu. Wbija się we mnie, teraz mocniej. Trzymając mnie ciasno za włosy i ustawiając tempo, kompletnie przejmując kontrolę.

Uwielbiam to. Uwielbiam czuć jego ręce na mnie, jego ciało zbliżające się do krawędzi. Kocham wiedzieć, że to ja sprawiam że czuje się tak dobrze, zatracając się w tym dreszczyku.

Ruszając głową w rytmie, odchylam głowę, biorąc go jeszcze głębiej. Ash przeklina i wtedy wbija się dziko, pieprząc moje usta, doprowadzając mnie do szaleństwa z żądzy, gdy dopasowuję się do jego tempa z moim własnym szybkim pocieraniem. Jestem tak blisko, tak blisko, ale jeszcze bardziej chcę go tam zabrać. Sięgam w górę by go ująć, używając moich własnych soczków by zmoczyć jego długość, obciągając mu obydwiema rękami, gdy biorę go aż do tylnej ściany gardła. Spoglądam w górę by zobaczyć wyraz czystej ekstazy na jego twarzy. Nasze oczy się spotykają. Czuję jak się rumienię. Robiłam dziesiątki obciągań, ale nagle żadne z nich nie wydaje się tak intymne jak to. Nie spuszczam z niego oczu i ssę mocniej. Ash wydaje z siebie zduszony krzyk i wtedy czuję jak eksploduje, wybuch gorącej, słonej cieczy spływającej w dół mojego gardła. Przełykam wszystko wygłodniale do ostatniej kropli. Mój.

Tłumaczenie nieoficjalne: sylwiaz97

Sześć Ash Jasna. Pierdolona. Cholera. Opadam do tyłu, czując jak mój orgazm rozdziera każdą część mnie. JJ nadal mnie obserwuje, na kolanach. Powoli wyciera kącik ust kciukiem, następnie zasysa go, nie przerywając kontaktu wzrokowego. To takie gorące, że mógłbym dość znowu jeśli nie wystrzeliłbym właśnie ładunku w te słodkie cudowne usta. Do diabła, ta dziewczyna jest dobra. Podciągam spodnie i szarpię JJ na nogi. Jej oczy są rozszerzone jakby była blisko orgazmu, więc kiedy zsuwam rękę niżej, odnajduję ją już mokrą i gotową, drżącą na mój dotyk. –

A cóż to? - przesuwam palcem po jej łechtaczce i czuję jak podskakuje.

Kurwa tak. Kocham to, że ona też jest podniecona. Że jej jęki nie były udawane, że podnieciło ją ssanie mnie prawie tak bardzo, jak ja kochałem uczucie jej mokrych, chciwych ust ucztujących na moim fiucie. – –

Wydaje się, że czegoś potrzebujesz... - mruczę, znowu ją pocierając. Oczy JJ płoną. Sapie. Masz rację, - szepcze. - Bardzo niegrzeczne byłoby zostawienie pani nieusatysfakcjonowanej.

Jednym płynnym ruchem podnoszę ją na kopiarkę i wpycham dwa palce głęboko w jej ciasną cipkę. Przyciskam kciuka mocno do jej łechtaczki, gdy moje palce wbijając się głęboko. Dochodzi z krzykiem przez który od nowa robię się twardy. Cholera. A nawet nie zacząłem jej jeszcze pieprzyć. JJ trzyma się kurczowo moich ramion, sapiąc po powietrze, gdy jej cipka zaciska się wokół mnie. Przychodzi mi do głowy pomysł i wciskam przycisk kopiowania. Maszyna ponownie wraca do życia. –

Co...? - JJ zaczyna, patrząc w dół. Wyjmuję kolejne ksero z tacki. Idealny nagi tyłek JJ i zarys mojej dłoni znikającej w jej

cipce. Cholera, to jest gorące. –

Tą zatrzymam dla siebie. - Chowam ją do kieszeni w koszuli. Wtedy biorę garść kserokopii

mojego fiuta. - Którędy do biura dziekana? JJ łapie oddech. –

Koniec korytarza, na prawo, - odpowiada, wygładzając sukienkę. Ale i tak tego nie ukryje; promieniuje seksem, tak kurewsko gorąca, że chcę ją przechylić i pieprzyć przy tej maszynie aż silnik padnie. Ale najpierw, muszę dokończyć nasz zakład.



Nigdy nie mów, że nie dokańczam zadania. Łapię spinacz z tacki przy drzwiach i wypadam przez drzwi, w dół korytarza z krzykiem.



Zaczekaj! - śmieje się JJ, biegnąc za mną. Zapełniam korytarz kserówkami, przypinając je do każdej tablicy i ulotki aż do biura dziekana prowadzi cały szlak kutasów. Próbuję otworzyć drzwi.

– – – –

Zamknięte. Moglibyśmy je otworzyć, - sugeruje JJ, wyglądając na podekscytowaną. Czym? Moją spinką? Widziałam to raz w telewizji... Przerywa nam nagły hałas na końcu korytarza. Ktoś schodzi ze schodów. JJ panikuje.



Cholera jasna! Łapię ją.



Chodź, - szepczę, szarpiąc ją za sobą. Biegniemy z powrotem, nie zatrzymując się ani na sekundę nawet kiedy włączają się światła i głos krzyczy za nami „Hej!”.

Wypadamy przez główne drzwi i spieszymy przez plac aż docieramy do ulicy. Mija nas korek, a z dookoła dochodzi nas śmiech i hałas świętowania w barach. JJ ciągnie mnie za rękę. –

Czekaj, - sapie. - Nie mogę... Zatrzymuję się. Pochyla się w pół, sapiąc po powietrze. Cholera jasna.

– –

Nic ci nie jest? - pytam, zmartwiony ale wtedy prostuje się i widzę, że się śmieje. O mój Boże, - JJ sapie ze śmiechu. - Nie mogę uwierzyć, że właśnie to zrobiliśmy! Wyobraź sobie jeśliby nas złapali albo wcześniej gdy... Gdy była na kolanach, biorąc każdy cal mojego kutasa do ust.



Myślałem, że lubisz ryzyko, - szczerzę się. - Czyż nie powiedziałaś mi kiedyś, że masz

odkrywcze fantazje? Jej oczy rozszerzają się. Rumieni się. – –

O mój Boże, byliśmy tacy nawaleni. Nie mogę uwierzyć, że to pamiętasz! Pamiętam wszystko.

Każdą późno nocną, wypełnioną whiskey rozmowę. Wszystkie brudne sekrety którymi się dzieliliśmy... rzeczy które nigdy byśmy nikomu innemu nie zdradzili. I wiem, że JJ też pamięta, bo jej uśmiech zmienia się w wyzywający. –

A co z panem, Panie Dominatorze ? - gruchocze, sięgając ręką poprawić mój kołnierzyk. Unosi brew. - Spotkałeś już dziewczynę do związania i dawania klapsów?

Ja pierdole. Mój kutas twardnieje na samo słowo „klapsy” z kuszącym ciałem JJ przyciśniętym do mnie. –

Czy to zaproszenie? - warczę. Podekscytowanie iskrzy w jej oczach.

– –



To zależy... - szepcze. Od czego? - przysięgam że nie obchodzi mnie to, że stoimy na środku chodnika z mijającymi nas ludźmi. Jestem tak blisko popchnięcia jej w ciemną alejkę i wzięcia w posiadanie tej soczystej cipki. Od tego, jak szybko możemy dostać się do twojego mieszkania.

Odwracam się i przywołuję najbliższą taksówkę nie zatrzymując się nawet na chwilę. Wpycham JJ do środka i gramolę się za nią. –

California Avenue, - żądam już po nią sięgając. - I lepiej się pospiesz. Jej oddech łaskocze moje ucho.



Nawet się nie waż, - szepcze, gdy taksówka odjeżdża z piskiem. Szarpię ją na swoje kolana.



Nie martw się, kochanie, - wsuwam rękę by ująć jej pierś. Jest pełna i nabrzmiała, ciężka w mojej ręce. Do diabła, ściskam jej sutek, mocno przez materiał jedwabnej sukienki. Czekałem na to zbyt długo, by to pospieszać.

W chwili, w której słowa zostały wypowiedziane, uświadamiam sobie co właśnie powiedziałem. Cholera. JJ marszczy brwi. –

Czekałeś na to? - nie mogę stwierdzić o czym myśli.

Myślę szybko. –

Nie mów mi, że o tym nie myślałaś, - mówię, utrzymując lekki głos. - Dwoje oszałamiająco atrakcyjnych ludzi jak my... Nieuniknione było, że pewnego dnia to zrobimy. Śmieje się.

– – –

Trochę arogancki czyż nie? Wydaje mi się, że właśnie złożyłem ci komplement. - Ponownie przekręcam jej sutek a ona sapie, ocierając się swoim tyłkiem o moje kolana. Mój błąd. - Głowa JJ opada na moje ramię, zostawiając swoje ciało na wystawie. Powoli pocieram jej piersi, sunąc drugą ręką po jej brzuchu i w dół między gorące uda. Tłumi jęk, gdy pocieram ją przez sukienkę. Moje oczy napotykają oczy taksówkarza we wstecznym lusterku. Puszcza mi oko. Pochylam się by szepnąć JJ do ucha.



Mamy widownię, - mamroczę, nadal pocierając okrężnym ruchem jej łechtaczkę. - Chcesz żebym przestał? Nie otwiera oczu.



Czy to miało znaczyć nie? - szczerzę się, sięgając by skubnąć jej sutek. JJ sapie przy mnie.

– –

Czy to było tak? - pocieram szybciej. Skomli. Wiesz, on widzi wszystko, - nadal szepczę. Moje słowa ją nakręcają, dobrze to wiem. Kręci ją to, jak sprośna jest ta sytuacja, ona z rozszerzonymi nogami na moich kolanach na tylnym siedzeniu taksówki z kierowcą jedynie kilka cali od nas, słyszącym każdy jęk.

Jezu, kocham to jaka jest dzika. Inne dziewczyny teraz by się rumieniły, odsuwając moje ręce, udając dobre i poprawne. Ale JJ wygina się, przyciskając do mojej dłoni, następnie nadziewając się na mojego kutasa. Ma zamknięte oczy, ale wiem z ciepła w jej ciele, że kocha każdą minutę tego co się dzieje w mroku z jedynie moimi rękami i brudnymi słowami zachęcającymi ją do działania. –

Założę się, że chciałby być teraz mną, - mruczę, wsuwając rękę pod jej spódniczkę. Jest pod nią naga, soczysta i ociekająca dla mnie. Zakrzywiam w niej dwa palce i jej ciało zaciska się wokół mnie, chcąc więcej. Niedługo. Tak kurewsko niedługo.



Słyszy te seksowne jęki i marzy by być zakopany po jaja w twojej ciasnej, mokrej cipce, szepczę jej do ucha. – Założę się, że nigdy nie pieprzył takiej dziewczyny jak ty. Do diabła, założę się, że gdy tylko wysiądziemy, będzie walił konia, wyobrażając sobie twoje usta ślizgające się po jego pale i biorące go głęboko, krztusząc się jego spermą. JJ unosi głowę i odwraca się do mnie. Jej oczy są szeroko otwarte i pełne pożądania, jej

oddech przyspieszony. –

Szkoda, - mówi mi, sapiąc gdy wpycham palce jeszcze głębiej w jej zaciskający się tunel. Bo twój kutas jest jedynym, którego chcę mieć w sobie, każdego cala, Ash, chcę każdego pierdolonego cala. Jezus Maria. Zmagam się by utrzymać kontrolę, ale JJ zaciska się na moich palcach.



Czujesz to? - domaga się. Jęczę. Kurwa, to za dużo.



Właśnie to dla ciebie mam, - obiecuje, jej oczy są jasne. - Chcę poczuć jak mnie szeroko rozciągasz. Chcę, żebyś wbijaj mnie w materac, gdy będziesz mnie pieprzył. Przytrzymywał mnie, związał, zrobił cokolwiek chcesz, ale obiecaj, że weźmiesz mnie mocno.

Taksówka zatrzymuje się z piskiem opon. Przez sekundę, myślę że taksówkarz właśnie doszedł, ale wtedy wyglądam przez okno i uświadamiam sobie, że jesteśmy przed moim mieszkaniem. Dzięki kurwa Bogu. Wypycham JJ z taksówki i wrzucam dwudziestkę do przodu. –

Zachowaj resztę. Kierowca prycha.



Jesteś jednym szczęśliwym draniem, - woła, gdy z trzaskiem zamykam drzwi. Jakbym nie wiedział.

Zaciągam JJ po schodach i otwieram drzwi. Szarpię ją do domu. Drzwi zamykają się za nami. Cisza. W końcu, jesteśmy sami.

Tłumaczenie nieoficjalne: sylwiaz97

Siedem Justine Stoję w korytarzu z walącym sercem. Jest ciemno, jedynie latarnie na zewnątrz oświetlają okna i hałas dociera do nas z nocnych imprez na ulicy. Ash rzuca klucze i portfel na stolik i odwraca się, stając metr ode mnie. Wpatrujemy się w siebie. W przyciemnionym świetle jego twarz jest zacieniona, ale jestem w stanie dojrzeć pożądanie wypisane na całym jego obliczu. Przez to żołądek skręca mi się w supły, a cipka jest obolała. Nagle wszystko do mnie dociera. To jest to. Chwila na którą czekałam cały ten czas. Przytłoczona łapię powietrze haustami. Moje nogi nadal są jak z waty, a oddech przyspieszony od sceny w taksówce. Ja pierdole, to było gorące. Nie mogę uwierzyć, że właśnie to zrobiliśmy. To było takie sprośne i przyprawiające o dreszcze... i nie chciałam żeby się skończyło. On naciska na każdą z moich barier i urzeczywistnia moje fantazje. Teraz mam go całego dla siebie. Żadnych przeszkód. Nikogo, kto by podglądał. Żadnego miejsca na ukrycie. On zna mnie lepiej niż ktokolwiek, i teraz, nic między nas nie wejdzie. Wpatruję się w Asha, czekając na jakąś wskazówkę. W końcu sięga w górę i powoli luzuje krawat. Rozwiązuje go i rzuca na podłogę. Unosi brew: wyzwanie. Twoja kolej. Moje nerwy znikają. To nadal tylko gra, mówię sobie, żal miesza się z podekscytowanie w moich żyłach. Zdejmuję jeden but, następnie drugi. Ash uśmiecha się i odpina koszulę. Rzuca ją na podłogę, a ja pochłaniam widok jego nagiego torsu: smukłego ciała pływaka, z mięśni i napiętej opalonej skóry. Mniam. Rozsuwam suwak na mojej sukience i pozwalam jej opaść na ziemię. Moje majteczki nadal dekorują posąg Oscara, więc zostaję w moim czarnym, koronkowym staniku... i w niczym oprócz tego. Ash zaciska szczękę. Odpina pasek i zdejmuje spodnie. Mogę dojrzeć zarys jego kutasa napierającego na bokserki: twardego i grubego.

Przechodzi mnie dreszcz. Boże, tak bardzo go pragnę. Odpinam stanik i powoli ściągam go z ramion. Nocne powietrze uderza w moje nagie piersi i moje sutki twardnieją. Ash ściąga bokserki. Jego kutas podskakuje uwolniony, stojąc twardy i masywny, gdy odsuwa ostatni kawałek ubrania. Zaciskam uda. Teraz oboje jesteśmy nadzy, i Jezu, napięcie trzaskające między nami mogłoby postawić w ogniu cały blok. Mój puls przyspiesza i umieram by go dotknąć, ale coś trzyma mnie w miejscu, czekając na jego ruch. Jego oczy wędrują powoli po mnie od stóp do głów. Mogę poczuć palącą ścieżkę jego wzroku na mojej skórze. Każdy nerw w moim ciele szumi z podekscytowania, aż w końcu znowu dociera do mojej twarzy. –

Odwróć się. - Głos Asha jest niski i ochrypły z żądzy. - Połóż ręce na ścianie i rozszerz nogi. Jasna cholera.

Moja cipka pulsuje. Robię jak każe. Odwracam się i opieram ręce o drzwi. Rozszerzam nogi i wyginam się, wypinając tyłek w powietrze. Ash podchodzi bliżej. –

Pamiętam co powiedziałaś mi o tych facetach, z którymi się spiknęłaś którzy za cholerę nie mogli sprawić, że dojdziesz.

Jego głos wywołuje dreszcze, ten seksowny akcent, ochrypły i dominujący. Głaszcze delikatnie moje ramiona i odsuwa włosy z szyi. –

Mówiłaś jak chciałaś żeby po prostu przejęli kontrolę. Nie czekając na pozwolenie na każdą małą rzecz. Po prostu wzięli się w garść i pieprzyli cię jak prawdziwi mężczyźni. Owija sobie moje włosy wokół pięści i ciągnie.

Jezu. Zalewa mnie gorąco. Moje nogi są tak słabe z pożądania, ale nie zmieniam pozycji: ręce na drzwiach, nogi rozszerzone. –

Czy tego właśnie chcesz, JJ? - szepcze mi do ucha, każdy oddech sprawia, że jestem jeszcze bardziej mokra. Ash ciągnie jeszcze raz: nie na tyle by zabolało, ale na tyle by pokazać że się nie pierdoli. To on teraz rządzi, i kurwa, uwielbiam to.

– –

Czy to sobie wyobrażałaś? - domaga się. - Wszystkie te noce kiedy wykopywałaś ich za drzwi i sama dokańczałaś, bo byli zbyt dużymi cipami by cię tam zabrać? Tak, - sapię, zataczając się od podniecenia. Fantazjowałam o mężczyźnie, który mógłby

mnie tak zdominować: prawdziwego faceta, nie chłopczyków ze szkoły prawniczej i studiów. Lubili rozmawiać, ale kiedy przychodziło co do czego, wiercili się i i byli potulni, albo wprost bez wyobraźni. Ale Ash? Cholera. Jest gorętszy niż sobie kiedykolwiek wyobrażałam. Sprośniejszy, twardszy i pełen przekomarzania w jednym nie do oparcia się seksownym opakowaniu. Zna mnie. Wie dokładnie czego chcę. Teraz ciągnie mnie lekko za włosy; głaszcze delikatnie moje nagie plecy, przez co drżę i jęczę. –

Wyobrażałaś sobie, że ktoś cię tak przytrzymuje, - warczy. - Sprawiając że jesteś mokra, dając temu tyłeczkowi lanie na jak zasługuje?

Zanim mogę zrozumieć te słowa, jego wolna ręka uderza w mój goły tyłek w przepysznym klapsie. Piszczę zaskoczona. Ash znowu daje mi klapsa, tym razem w drugi pośladek. Ogarnia mnie szok, cudowny nacisk miesza się z podniecającym i nieznajomym szumem. O Boże, tak. Wyginam się, kręcąc tyłkiem, chcąc więcej. Ash śmieje się gardłowo. –

Do diabła, JJ. Jak możesz być taka dobra?

Jego ręka dostarcza kolejnego klapsa, ciągnąc mnie za włosy w tym samym czasie tak, że moje ciało jest dla niego wygięte. To doznanie ogarnia mnie całą. Teraz jestem już oszołomiona z pożądania, kurwa, to prawie jak sen. Ciemność, jego rozkazujący głos. Jestem podniecona bardziej niż kiedykolwiek w życiu. To niesamowite. Znowu mnie uderza, przez co jęczę, następnie głaszcze ręką po szczypiącej skórze. Zagłębia rękę między moje uda, by potrzeć wargi. – – –

Soczysta i ciasna, - mówi, wsuwając we mnie jednego palca. - Jesteś na mnie gotowa, kochanie? Tak, - sapię, i Boże, nigdy nie byłam bardziej gotowa. Gotowa na jego kutasa rozsuwającego mnie szeroko, gotowa na jego ręce zaciśnięte na moim ciele. Jesteś tego pewna? - głos Asha zmienia się w przekomarzający. Wysuwa palec i pociera nim moje obolałe sutki, pokrywając je moimi soczkami i przekręcając je ostro i cudownie. Drżę z podekscytowania, całe moje ciało się trzęsie.

– –

Teraz, Ash, potrzebuję cię! Magiczne słówko? - warczy mi do ucha. Nie odpowiadam. Nigdy nie błagałam, nikogo. To zawsze była granice której nie

przekraczałam, sposób dzięki któremu byłam przy władzy. Mogłabym wziąć to, co dostałam i wyjść w każdej chwili. Ale oboje wiemy, że z Ashem przekroczyłam tą granicę już dawno temu. Tak bardzo go pragnę, że nie obchodzi mnie, że złamię własne zasady. –

No dalej, JJ, - żąda Ash. Zsuwa rękę niżej, pociera zaborczo moją łechtaczkę kiedy mówi. Potrzebujesz tego, prawda? Chcesz mojego kutasa mocno wbijającego się w ciebie. Aż się ślinisz, mogę poczuć jak twoja cipka robi się jeszcze bardziej mokra. Ponownie pociera mocno i łamię się.



Proszę, - sapię, czując się taka pusta, tak bliska krawędzi. - Pieprz mnie, Ash. Potrzebuję cię. Teraz.

Bez słowa, Ash łapie mnie za biodra, szarpie do tyłu i nadziewa na swojego twardego, żądnego kutasa. O. Mój. Boże. Krzyczę z rozkoszy na uczucie jego rozsuwającego mnie szeroko, rozrywającego na kawałeczki. Ash wycofuje się i znowu się we mnie wbija, tak mocno że uderzam w ścianę przede mną. Jasna cholera, czuję go wszędzie. Każdy cal, pocierający mnie głęboko w środku, gruby i pełen jak nic innego. Uderzający we właściwe miejsce, przez co aż się gotuję. Przyciąga mnie do siebie, gdy mnie pieprzy, całując w dół karku, kiedy wbija się głębiej. Już jestem blisko. Kurwa. Sapię nadziewając się na jego pchnięcia by wziąć go jeszcze głębiej. Ash jęczy. –

JJ.

Słyszenie mojego imienia na jego ustach jeszcze bardziej mnie podnieca. Dochodzę szybko, mocno i słodko. Rozkosz ogarnia moje ciało, ale on dopiero się rozkręca. Ash ciągnie mnie za włosy, przygryzając moje ramię. Teraz nadziewam się na niego zgodnie z jego pchnięciami, ujeżdżając orgazm, aż gubię się w rytmie. Nieustępliwie. Brudno. Głęboko. Tak kurewsko głęboko. Ash nagle ze mnie wychodzi i odwraca twarzą do siebie. Unosi moje biodra i owija mojego nogi wokół swojej talii, wbijając się we mnie jednym mocnym, głębokim pchnięciem. Jasna cholera! Tym razem, ociera się o moją łechtaczkę z każdym ruchem, wchodząc głęboko, sprawiając że jęczę jak szalona. Nie posiadam już samokontroli, to zbyt kurewsko cudowne. Nie mogę uwierzyć, że znowu jestem na krawędzi, gdy trzymam się kurczowo jego szerokich ramion, używając ich jako dźwigni by nadziać się na każde pchnięcie.

Tam. Ja pierdole. Właśnie tam. –

Zapominasz o czymś skarbie, - Ash warczy. Nieruchomieje, obserwując mnie z mrocznym uśmieszkiem, gdy moje ciało skręca się po więcej. - Tym razem to nie ty masz władzę.

Tłumaczenie nieoficjalne: sylwiaz97

Osiem Ash JJ znowu jest blisko, mogę to poczuć. Sapie po więcej, jej cipska zaciska się wygłodniale na moim fiucie. Jest taka cudowna, że mógłbym eksplodować już teraz, uwolnić w niej ten gorący potok spermy, ale chcę żeby to trwało. Kurwa, chcę doprowadzić ją do szaleństwa. Chcę, żeby pragnęła mnie tak rozpaczliwie, że nie będzie pamiętać własnego imienia. Sięgam w górę i przygważdżam jej nadgarstki nad głową. Trzymam je w miejscu jedną ręką, drugą ściskając ten tyłeczek jak brzoskwinka, wspierając jej wagę z nogami owiniętymi ciasno wokół mnie. Nadziewa się ochoczo, ale ja przytrzymuję ją nieruchomo, wbijając się w nią powolnymi, głębokimi pchnięciami aż jestem zakopany po pierdolone jaja. Właśnie tak, kochanie. Dokładnie tak. JJ skomli w moich ramionach. Kręci się, próbując zwiększyć prędkość, ale ja się wstrzymuję. Powoli. Stanowczo. Mogę poczuć jak jej ciało się trzęsie, czuję każdy cal wsuwający się głęboko w jej ciasno, mokrą cipkę. Jasna cholera. JJ nie może tego znieść. Szapie się, ale ja jestem silniejszy. Nie ma tu żadnych zawodów. Trzymam ją w miejscu, kochając dzikie spojrzenie w jej oczach i to, jak bardzo potrzebuje mojego kutasa. Znowu zwalniam, ledwie zanurzając się na kilka cali, gdy płacze po więcej. –

Proszę, - JJ błaga. Walczy ze mną, próbując uwolnić nadgarstki. - Ash, proszę!

Uderza we mnie władza. Nigdy nie czułem się bardziej żywy, kontrolując jej rozkosz, zmuszając żeby czekała. To narkotyk jak żaden inny. Wbijam się w nią, obserwując każdy jęk , gdy ta niesamowita kobieta rozpada się w moich ramionach. Jezu, nie wiem ile jeszcze mogę się wstrzymywać. Jęczy z każdym pchnięciem, tak blisko krawędzi, że widzę jej zdesperowaną potrzebę. Wtedy czuję, jak jej cipka się zaciska, ciasno wokół mnie. Kurwa mać. Jęczę. JJ napotyka mój wzrok z grzesznym uśmieszkiem. Znowu się zaciska, masując mojego kutasa swoimi wewnętrznymi ścianami. To bitwa woli, poszarpanej samokontroli i jebać to, nie mogę się dłużej wstrzymywać. Wbijam się mocno i głęboko w jej ciasną i mokrą cipkę z rykiem. Kurwa mać!

JJ krzyczy, rysując mi plecy gdy dochodzi. Znowu się w nią wbijam, zakopując się w jej cipce. Gryzie mnie w ramię i teraz pieprzymy się jak zwierzęta, poza kontrolą. Niosę ją ciemnym korytarzem, wpadając na coś solidnego. Stół. Kogo to kurwa obchodzi? Coś rozbija się na ziemi, ale jestem zbyt zatracony by się przejmować. Jedyne co się liczy na świecie to mocne uderzanie naszych ciał i głębokie tarcie mojego kutasa wbijającego się w nią. Docieramy do salonu i padamy na podłogę. JJ przekręca się na mnie, jej boskie ciało ociera się o mnie, jej piersi wyskakują na wolność. Kurwa, jest taka seksowna. Nadziewa się na mnie, biorąc mnie głęboko, a ja wybijam biodra w górę przeszywając ją każdym calem. Krzyczy głośno, a to muzyka dla moich uszu. –

O mój Boże! - jęczy, kołysząc się szybciej. Wbijam się w nią, ściskając jej pełne piersi, przekręcając sutki. - Tak! - sapie, nadziewając się na mojego fiuta. - Mocniej!

To milionowy widok niej tutaj z dołu, ale muszę być w niej zakopany po jaja zanim stracę rozum. Przekręcam nas, następnie kładę ją na brzuchu. Jej tyłek unosi się w górę do mnie i dostarczam kolejnego ostrego klapsa na jej pośladek. –

Jesteś moja, - warczę, zaborczość oblewa cały mój system. - Nigdy tego nie zapomnij, JJ. Zawsze byłaś moja.

Szarpię jej biodra w górę i wbijam się w jej ciasne wnętrze od tyłu. Chcę wypieprzyć każde wspomnienie innych facetów. Chcę ją naznaczyć swoim fiutem od środka. – –

Do kogo należysz? - domagam się, uderzając jej tyłek kolejny raz, gdy wbijam się głęboko, aż do samego końca. Do ciebie! - JJ krzyczy. - Boże, do ciebie Ash!

Pieprzę ją mocniej. Cholera, nigdy nie popuściłem tak sobie z dziewczyną, nie straciłem całej samokontroli. Ale JJ to uwielbia, błaga o więcej, bierze wszystko co jej daję. Jest na rękach i kolanach, nadziewając się na mnie, każde pchnięcie wciąga mojego wygłodniałego kutasa głębiej. Wyginam się, uderzając w jej punkt G i sprawiając, że płacze z rozkoszy. –

Ta cipka należy do mnie, - sapię, wchodząc głęboko. - I będę ją pieprzył jak tylko będę chciał. Bo ty też tego chcesz, prawda kochanie? Chcesz być zdominowana. Potrzebujesz żebym trzymał cię w miejscu, doprowadzał do krzyku.

Skomli z przyjemności. Jest zbyt zatracona by znaleźć słowa, ale jej ciasna cipka odwala całą robotę za nią: zaciskając się wokół mnie, śliska i mokra. Jezusie. Jak ona może być taka doba? Wypieprzyłem setki dziewczyn i nigdy wcześniej się tak nie czułem. Taki potężny. Taki surowy i dziki. To wszystko przez nią, przez sposób w jaki skomli i nadziewa się na mnie, domagając się wszystkiego co mam i więcej. Wiem dokładnie czego chce, czego potrzebuje. Czegoś twardego, szybkiego i brudnego. Nie mogę upoić się wystarczająco. I opuszczam kraj za kilka godzin. Kurwa. Rzeczywistość we mnie uderza, gdy JJ sapie po więcej. Jedna noc z tą dziewczyną nigdy nie mogła wystarczyć. Ale czeka na mnie życie w Anglii: rodzinny dramat i obowiązki,

których nie życzyłbym najgorszemu wrogowi, a co dopiero najlepszej przyjaciółce na świecie. Nie mogę wciągnąć JJ w to gówno. W ciągu sekundy, podejmuję decyzję. To będzie musiało być pożegnanie... ale tylko na teraz. Za kilka miesięcy wrócę. Uczynię z tego coś prawdziwego, dam jej wszystko na co zasługuje. I cholernie się upewnię, że nie zapomni mnie podczas gdy mnie tu nie będzie. Znowu wchodzę w nią mocno. Mój kutas jest teraz poza kontrolą, nieugięty. Wbijam palce mocno w jej biodra, wbijam się w nią, posiadając ją, rozszerzając i dominując każdy cal. Właśnie tego potrzebowałem cały ten czas. Boskiej cipki JJ. Kuszącego ciała JJ. Brudnego, cieszącego umysłu JJ, doprowadzającego mnie na krawędź swoim drażnieniem, swoim niepowstrzymanym naciskaniem. Potrzebowałem jej. Uderzam w nią, głębiej niż kiedykolwiek, pocierając mocno jej punkt G. Czuję rozpoczynające się konwulsje, całe jej ciało pulsuje, gdy jej cipka zaciska się w żelazny uchwyt. Krzyczy i napiera na mnie a ja odpuszczam, eksplodując w niej w gorącym potoku, gdy orgazm rozrywa mnie i tracę pierdolony rozum.

Tłumaczenie nieoficjalne: sylwiaz97

Dziewięć Justine Kiedy się budzę, nie mogę sobie przypomnieć gdzie jestem. Wtedy odczuwam ból w kończynach i słodką obolałość między udami. Wszystko do mnie wraca. Ash. Jasna cholera. Wczoraj przespałam się z Ashem. I było niesamo-kurwa-wicie. Przekręcam się by na niego spojrzeć w bladym porannym świetle. W jakiś sposób wczoraj dotarliśmy do łóżka i teraz jest rozłożony obok mnie z ramieniem przerzuconym przez moje ramię. Nadal nie mogę uwierzyć, że po całym tym czasie naprawdę jestem tu z nim w łóżku. Czuję dreszcz, gdy wędruję z podziwem w oczach w dół jego ciała. Jego brzuch jest wyrzeźbionymi napiętymi mięśniami, a dróżka włosów prowadzi w dół, do jego podbrzusza i pod kołdrę. Zaglądam pod pościel i szczerzę się. Yhym. Nadal zdumiewający. Straciłam rachubę ile razy wczoraj doszłam od tego grubego kutasa, ale Boże, wiem, że to był rekord świata. Byliśmy tak zsynchronizowani, że nigdy nie miałam tylu orgazmów. Wyobrażałam sobie, że będzie niesamowity, ale to przeszło moje najśmielsze marzenia. Wiedział dokładnie jak daleko mnie popchnąć: kiedy zmusić mnie do błagania i kiedy wbijać się we mnie mocno aż staliśmy na ostrej krawędzi między przyjemnością, a bólem. Nigdy w życiu nie byłam tak wypieprzona, i Boże, znowu go pragnę. Unoszę oczy do jego twarzy. Wygląda tak spokojnie podczas snu. Wyciągam rękę i delikatnie sunę palcem po jego szczęce i ustach. Wtedy zdaję sobie z czegoś sprawę. Nadal się nie całowaliśmy. Serce mi się ściska. Emocje nagle mnie przytłaczają. To taka mała rzecz, ale znaczy tak wiele. Miałam jego język w sobie, czułam jego kutasa pocierającego mnie od środka; do diabła, jego palce penetrowały nawet moje najbardziej prywatne miejsce, ale teraz jedyne czego chcę od niego to jeden mały, prosty pocałunek. Łapię oddech. Serce mi wali. Powoli zbliżam się do jego twarzy i przyciskam swoje usta do jego warg. Słodkie. Miękkie. Zatapiam się w tym, jego usta są zimne przy moich. Rozsuwa je, nadal śpiąc, a ja trącam język w jego usta by go spróbować i czuję mokrą, ciepłą głębię jego ust. Uderza we mnie tęsknota. Nie żądza, chociaż to też czuję. Nie, to coś głębszego, tęsknota

którą czuję w piersi. Cholera. Odsuwam się szybko, nagle panikując. Wypadam z łóżka i stoję tam, zamrożona w miejscu. Nie przemyślałam tego. Cały ten czas gdy go chciałam, skupiałam się na seksie. Teraz gapię się na jego śpiące ciało i uświadamiam sobie przerażona, że to coś o wiele więcej. To jest prawdziwe. Serce ściska mi się ze strachu. Nie mogę tego zrobić. Mam plan: zdać egzaminy, zostać zajebistą prawniczką. Zostawić swoje gówniane stare osiedle w piachu i upewnić się, że moja mama i siostra będą miały przyszłość, która nie zawiera pracy za minimalną stawkę i górę kredytów. Nigdy nie planowałam prawdziwego związku, nie teraz. Szkoła prawnicza się skończyła, do diabła, Ash wyjeżdża za kilka godzin. Wsiądzie w samolot i wyleci do Anglii, z powrotem do swojego dziarskiego życia pełnego dziewczyn pełnych klasy i bogatych, które nie piją piwa i jedzą zimną pizze prosto z pudełka. To była jego wersja pożegnania. Prawda mrozi mi krew w żyłach. Czuję ukłucie bólu, ale zaciskam zęby i zwalczam go. Tak będzie najlepiej. Tego właśnie chciałam, prawda? Jednej ostatniej szansy z wielkim mężczyzną w kampusie. Cóż, jasne jak cholera że dałam mu taką pożegnalną imprezę jakiej nie zapomni. Ash porusza się. Ziewa i przekręca się. Wypadam z pokoju zanim może się obudzić. Luzuj, JJ. Znajduję swoje buty i torebkę w korytarzu i opadam na ścianę z jękiem. W pomieszczeniu przeszedł huragan: stłuczona lampa, przewrócony stolik. To wszystko przypomina mi jak elektryzujący był wczorajszy seks. Jak doszłaś krzycząc... znowu i znowu. Cholera! Część mnie żałuje, że seks nie był do dupy. Przynajmniej wtedy łatwo byłoby wyjść przez drzwi. Ale to jest Ash: najlepszy facet jakiego znam. Przez chwilę, pozwalam sobie wyobrazić z nim przyszłość, jeśli faktycznie próbowalibyśmy coś z tego zrobić. Przechytrzanie jeden drugiego. Uprawianie rozpieprzającego seksu każdej nocy... i pół dnia. Ta myśl jest cudowna. Niesamowita. I przerażająca jak diabli. Bo on jest jedynym facetem, który zna mnie lepiej niż ktokolwiek... co oznacza, że mógłby też skrzywdzić mnie bardziej niż ktokolwiek. Nigdy nie dałam nikomu swojego serca. To byłaby najgłupsza rzecz jaką mogłabym zrobić, zaoferować je facetowi który już odchodzi. Zdecydowanie sprawia, że hardzieję. Oboje odchodzimy w innym kierunku. Nie ma sensu marzyć, że moglibyśmy być czymś więcej. I nie jest tak, że nigdy więcej go już nie zobaczę.

Powiedział, że jego biznes w Anglii zajmie tylko kilka miesięcy i że zadzwoni, gdy wróci. Otwieram drzwi i zamykam je cicho za sobą z gorzko-słodkim uśmiechem. Przynajmniej pożegnaliśmy się z hukiem.

Tłumaczenie nieoficjalne: sylwiaz97

Trzy lata później Justine 1



Proszę ustawić swoje siedzenia do pozycji pionowej. Zaczynamy teraz ostatnią przesiadkę do Nowego Jorku.

Odkładam papiery do mojej teczki i pocieram oczy. Jest prawie północ, a ja czytałam prawne dokumenty małym druczkiem odkąd wylecieliśmy z Los Angeles, ale kiedy wyglądam przez okno i widzę światła miasta błyszczące w ciemności, czuję przypływ podekscytowania. Nowy Jork, suczki! Byłam tu już kilka razy z pracy, ale zawsze czuję dreszczyk podekscytowania. Jasne światła, duże miasto. I tym razem, stawka jest większa niż kiedykolwiek. W ostatniej minucie zostałam wrzucona do dużej sprawy, takiej która mogłaby uczynić całą moją karierę prawniczki. –

Jesteś tu dla przyjemności czy interesów? - facet siedzący obok mnie posyła mi flitujący uśmiech. Próbował do mnie uderzać od ostatnich pięciu godzin. Jest słodki i każda inna dziewczyna chciałaby wypróbować Mile High Club, ale ma jedną wielką wadę: obrączkę. Nie ma opcji.



– –

Interesy. - Odpowiadam zimno i wkładam słuchawki do uszu, aż lądujemy i docieramy do bramy. Wtedy łapię telefon i przeglądam dziesiątki spanikowanych nagrań głosowych, które się nazbierały gdy ja byłam w powietrzu. Spokojnie, wszystko będzie dobrze, - mówię mojemu klientowi, gdy idę odebrać walizkę. Ale nie jesteśmy umówieni na spotkania aż do przyszłego miesiąca. Jak myślisz, co to oznacza? Mogę usłyszeć zmartwienie w jego głosie, więc bardzo łagodzę swój ton.



Oznacza to, że się boją. Wiedzą, że nie mają sprawy. Poważnie, uspokój się i prześpij trochę. Zobaczymy się jutro.

Rozłączam się i biorę torby. Nie mam pojęcia jak długo zajmie ta podróż służbowa, więc spakowałam praktycznie wszystko. Nie ma niczego jak para ośmiocentymetrowych, skórzanych szpilek bym poczuła się niezwyciężona wchodząc na salę narad. I będę potrzebowała całego szczęścia jakie dostanę. Jestem jedynie trzyletnią wspólniczką, nie powinnam prowadzić sprawy, ale mój kutasowaty szef wpakował się do więzienia. To ja 1 Jak to 3 lata później??!

dokonałam większości poszukiwań i wykształciłam więź z klientem, więc moja firma wysłała mnie pierwszym samolotem do pracy. Toń albo płyń. To moja szansa by udowodnić, że jestem dobra by zostać partnerem w firmie i planuję zwalić ich wszystkich z nóg. Przechodzę przez strefę przybyć kiedy zauważam tabliczkę ze swoim imieniem. Kierowca czeka. –

Uprzejmość pani Fawes, - uśmiecha się, biorąc moje wypchane walizki.

Dzwonię do mojej najlepszej przyjaciółki, Keely. Przeprowadziła się tu kilka miesięcy temu i sprawiła, że ta podróż na ostatnią godzinę jest o wiele łatwiejsza. – – – –

Nie mogę uwierzyć, że wysłałaś po mnie samochód! Tak bardzo ci dziękuję, - mówię, wdzięczna za ominięcie pięćdziesięciometrowej kolejki taksówek. - Jestem padnięta. Domyśliłam się, że tak będzie, - śmieje się Keely. - Jestem podekscytowana tym, że znowu cię zobaczę. Nadal jesteśmy umówione na jutrzejszy brunch? Oczywiście! Mam czas przed spotkaniem. Nie mogę się doczekać żeby cię zobaczyć. Wszystko w apartamencie jest gotowe, musisz jedynie tam wejść, - dodaje, zanim się żegna.

Opadam na tylne siedzenie samochodu i dziękuję wszechświatowi za zajebistą przyjaciółkę. Zajebistą przyjaciółkę, która przypadkiem jest dziedziczką fortuny i ma luksusowe apartamenty, które stoją puste i czekają na wynajem. Mój telefon brzęczy od nowych e-maili, więc przewijam je zanim mój mózg się wyłączy. Jest kilka od moich kolegów ze szkoły prawniczej, chcących się spotkać podczas gdy jestem w mieście. Pewnie chcą tylko poplotkować o wysokości swoich pensji, ale piszę krótką wiadomość że spotkam się z nimi na drinka. Szkoła prawnicza... Minęły tylko trzy lata, ale wydaje się raczej jak wieczność. Wtedy nosiłam jeansy na zajęcia i pożerałam tanie żarcie na wynos. Teraz jestem na torze partnerskim w wielkiej firmie z wielkim kontem i z gustem do firmowych butów. W dniu w którym dostałam pierwszą dużą wypłatę, wyprowadziłam mamę z jej beznadziejnego mieszkania do małego domku w dobrej części miasta. Ma ogródek w którym uwielbia majsterkować, a moja siostra radzi sobie świetnie na studiach, dzięki wysoko płatnemu korepetytorowi, którego zatrudniłam. Sprawy mają się dobrze. Świetnie nawet. Wszystko idzie tak jak sobie zamarzyłam... i pracowałam jak diabli żeby tak się stało. Ciekawe jak radzi sobie teraz Ash... Czuję znajome ukłucie odtrącenia, ale z czasem złagodniało. Nie widziałam go ani nie usłyszałam od tej nocy spędzonej razem. Nigdy nie zadzwonił z Anglii i po wysłaniu kilku e-maili i otrzymaniu ciszy radiowej, odpuściłam sobie nadzieję na to, że jeszcze go zobaczę. Czasami przypomnę sobie czasy spędzone razem; żart, czy rozmowę i wszystko od nowa we mnie uderza. Ale to było lata temu, a ja ruszyłam naprzód. Jedynie ciekawość sprawia, że od czasu do czasu szukam czegoś o nim w sieci, ale nigdy niczego nie znajduję. –

Jesteśmy na miejscu.

Patrzę w górę. Dotarliśmy pod wypasiony budynek po Wschodniej Stronie. Kierowca bierze moje walizki, a sprzed budynku wita mnie odźwierny. – –

Witam, pani Jenkins. Tutaj są pani klucze i karta ochroniarska. - Podaje mi je. - Dostała pani również paczkę, - dodaje. - Położyłem ją na stoliku. Dziękuję. - Idę do wind. Tutaj jest bosko, błyszczący marmur i świeżo wycięte kwiaty. Na górze, mieszkanie jest na swoim własnym piętrze z wejściowym korytarzem i ogromnym otwartym salonem. Mówię kierowcy by zostawił torby i daje mi duży napiwek. Dziękuję, Keely.

Jestem zbyt zmęczona żeby ogarnąć całe mieszkanie, ale jest ono jasne i przestrzenne i niesamowicie udekorowane. Przy drzwiach stoi mały stoliczek, a na nim paczka. Na początku myślę, że może to być paczka z większą ilością dokumentów o sprawie, ale kiedy przyglądam się z bliska, uświadamiam sobie, że nie ma w niej niczego związanego z pracą. Pudełko jest małe, owinięte jedwabiem, wielkości papierowej książki. Przewiązane jest piękną, złotą wstążką a pod nią znajduje się karteczka z moim imieniem napisanym kursywą. Justine. Rozwiązuję wstążkę zaciekawiona. W środku znajduję klucz osadzony w puszystej satynie. Ale nie jest to zwykły klucz. Elegancki i staroświecki, ozdobiony dziesiątkami małych kryształków, z idealnym złotym łańcuszkiem przewleczonym przez dziurkę. Pod nim jest kolejna kartka. Ciężki papier, pochyły napis.

Witaj w swoich najskrytszych fantazjach. Gotowa by zagrać? Rozglądam się wokół, ale apartament jest pusty. Żadnego adresu zwrotnego czy imienia na kartce. Łapię oddech. W prezencie jest coś takiego pięknego i uwodzącego, ale nie mam pojęcia skąd się wzięło. Kto to przysłał? Co to oznacza? Czuje dreszcz podekscytowania. Uwielbiam gierki i już mogę stwierdzić, że ta będzie niezłą zabawą.

****

Gra dopiero się rozpoczyna. Seksowna przygoda Justine będzie kontynuowana w The Invitation: Surrender.

Tłumaczenie nieoficjalne: sylwiaz97 Nie

zgadzam się na umieszczanie tłumaczeń na innych chomikch, forach na przesyłanie ich na e-maile!!

moich ani
Sloane Roxy - The Invitation PL.pdf

Related documents

110 Pages • 14,157 Words • PDF • 743.3 KB

45 Pages • 11,911 Words • PDF • 284.9 KB

77 Pages • 20,753 Words • PDF • 1.2 MB

76 Pages • 20,789 Words • PDF • 926.2 KB

68 Pages • 22,521 Words • PDF • 344.9 KB

60 Pages • 18,492 Words • PDF • 773.1 KB

172 Pages • 81,297 Words • PDF • 839.1 KB

329 Pages • 102,529 Words • PDF • 2.2 MB

271 Pages • 46,994 Words • PDF • 2 MB

148 Pages • PDF • 45.9 MB