Wentworth Sally - Orzeł czy reszka.pdf

150 Pages • 35,647 Words • PDF • 567.4 KB
Uploaded at 2021-09-24 17:52

This document was submitted by our user and they confirm that they have the consent to share it. Assuming that you are writer or own the copyright of this document, report to us by using this DMCA report button.


SALLY WENTWORTH

Orzeł czy reszka?

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Ginny dziwnie się czuła podróżując samotnie. Popchnęła wózek z bagażami w kierunku odprawy paszportowej na lotnisku Heathrow. Próbowała przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek wcześniej wyjeż­ dżała gdzieś bez Venetii. No tak, zdarzały się czasem krótkie wypady ze znajomymi. Ale prawdziwa podróż zaczynała się dopiero teraz, gdy dostała kontrakt i leciała na zdjęcia do Paryża. Ciągle męczyło ją uczucie, że o czymś zapomniała. Sporo ludzi stało w kolejce do okienka klasy turystycznej, ale na szczęście agencja wykupiła dla Ginny miejsce w pierwszej klasie. W tej kolejce stało tylko kilka osób. Zaczęła zdejmować bagaże z wózka, gdy nagle usłyszała: „Pani pozwoli" i stojący za nią mężczyzna przełożył na wagę jej walizki. Uśmiechnęła się z wdzięcznością, ale zaraz odwróciła się i podała bilet. - Miejsce dla palących? - zapytała dziewczyna w granatowym stroju British Airways. - Proszę dla niepalących. Dziewczyna podała jej bilet i kartę pokładową. - Miejsce jedenaste. Życzę przyjemnego lotu. Ginny wzięła bilet, skinęła lekko głową stojącemu za nią mężczyźnie i ruszyła przez poczekalnię. Miała dwadzieścia jeden lat, była wysoka, szczupła i poruszała się z naturalnym wdziękiem, popartym latami ćwiczeń, gdy zajmowała się tańcem i później, gdy została modelką. Długi, luźny, wełniany płaszcz okrywał jej niemal chłopięcą figurę, a spod szerokiego kapelusza

6

ORZEŁ CZY RESZKA?

aż na plecy spływały gęste kasztanowe włosy. Kilka osób popatrzyło na nią z zainteresowaniem - uśmiech­ nęła się lekko, gdy to zauważyła. Przyszło jej do głowy, że gdyby była tu razem z Venetią, to zamiast przelotnych spojrzeń, ludzie zatrzymywaliby się i wpat­ rywali w nie z niedowierzaniem. Odprawa była tak szybka, że zostało jej sporo czasu. Ginny weszła do sklepu wolnocłowego, wy­ próbowała różne perfumy i kupiła dwie butelki Obsession Calvina Kleina, jedną dla siebie i drugą dla Venetii. Nigdy nawet nie przyszło jej do głowy, że mogłyby używać różnych perfum - zawsze miały takie same. Kupiła magazyn kobiecy, usiadła w po­ czekalni i przerzucała strony, czekając na zapowiedź lotu. Po kilku minutach odłożyła pismo. Czuła się nieswojo. Nie miała nawet z kim porozmawiać o oglądanych strojach. Była podekscytowana i trochę zdenerwowana tym, że jedzie na zdjęcia sama. To też było pierwszy raz. Zamknęła magazyn i rozejrzała się po sali. Wydało jej się, że poznała mężczyznę, który pomógł jej z bagażami. Siedział kilka rzędów dalej, zwrócony w jej stronę. Na stoliku przed nim leżała teczka z dokumentami. Był wyraźnie zajęty czytaniem jakichś materiałów. Biznesmen, który tak ceni swój czas, że nie może stracić ani minuty - pomyślała Z ironią. Był przystojnym brunetem o delikatnych rysach. Pomyślała, że musi być koło trzydziestki. Przez chwilę przyglądała mu się badawczo. Zauważyła, że miał dobrze skrojony garnitur i dłonie o długich palcach. Obie z Venetią wierzyły, że po kształcie ręki wiele da się powiedzieć o charakterze mężczyzny, a po paznokciach o kobiecie. Mężczyzna podniósł wzrok, jakby poczuł, że ktoś go obserwuje. Ginny ponownie otworzyła pismo, nie chcąc, by dostrzegł, że patrzy na niego.

ORZEŁ CZY RESZKA?

7

Zapowiedziano lot i stewardesa poprowadziła pasażerów do ich miejsc. - Pozwoli pani, że wezmę płaszcz i kapelusz - zaproponowała i Ginny podała jej swoje rzeczy. Cieszyło ją zainteresowanie okazywane pasażerom, ale z mieszanymi uczuciami przyjęła fakt, że mężczyzna z kolejki zajął miejsce obok niej. - Znów się spotykamy - uśmiechnął się. Kiwnęła głową i zapięła pas bezpieczeństwa. Właś­ ciwie mogła się spodziewać, że dostaną miejsca obok siebie, skoro stali razem w kolejce. To tylko krótki lot - pomyślała. Jakoś wytrzymam tę godzinę, może mnie nie zanudzi opowieściami o swojej pracy. Samolot kołował już na pas startowy. Włączono silniki. Pomyślała, że po raz pierwszy leci sama, i zacisnęła dłonie na oparciach fotela. - Przepraszam panią. Z niechęcią popatrzyła na siedzącego obok męż­ czyznę. - Przepraszam, że przeszkadzam - powiedział przepraszającym tonem - panicznie boję się latać. Czy wzięłaby mi pani za złe, gdybym potrzymał panią za rękę? - Słucham? Spojrzała zaskoczona, nie wiedząc, czy żartuje, ale w tym momencie samolot ruszył po pasie startowym nabierając prędkości. Szybko chwyciła dłoń męż­ czyzny. - Oczywiście, proszę. Może pan trzymać tak mocno, jak pan chce. Musiał się bardzo bać, bo nie wypuścił jej dłoni, aż do chwili, gdy samolot przestał się wznosić. - Już teraz może się pan uspokoić - powiedziała Ginny, gdy nadal trzymał jej rękę. - Słucham? Ach tak, oczywiście. Dziękuję. Mam nadzieję, że nie ścisnąłem pani zbyt mocno.

8

ORZEŁ CZY RESZKA?

Odwrócił jej dłoń i przyjrzał się badawczo. Ginny dostrzegła ślady paznokci na jego ręce. - Jakoś przeżyłam. Stanowczym ruchem uwolniła dłoń. W jego oczach zobaczyła przebłysk rozbawienia. - Czy naprawdę boi się pan latać? - zapytała podejrzliwie. - Strach mnie paraliżuje - zapewnił ją, choć jego wygląd wcale o tym nie świadczył. Uśmiechnęła się i odwróciła do stewardesy roz­ noszącej napoje. Oboje wybrali dżin z tonikiem. Mężczyzna znów zwrócił się do niej. - Założę się, że wybiera się pani do Paryża w interesach? - A może na urlop? Zaprzeczył ruchem głowy. - Nie, na pewno nie. Nikt nie jedzie sam na wakacje do Paryża. Proszę sobie wyobrazić samotny spacer po lasku albo nad Sekwaną - nie ma nic bardziej skłaniającego do melancholii. - Może chciałabym popaść w melancholię - zau­ ważyła z lekkim błyskiem zainteresowania w kasz­ tanowych oczach. Zmrużył oczy w uśmiechu. - Pani jest na to za młoda i za dorosła. - Jak to możliwe jednocześnie? - zapytała ze zdziwieniem. - Na melancholię jest czas we wczesnej młodości i u schyłku życia - a przez całą resztę bywają tylko dobre i złe chwile. - Ale z pana filozof. - Pani się z tym nie zgadza? Tak już jest, że kobiety nie lubią, kiedy się je analizuje. To stwierdzenie było dość prowokujące. Chyba czekał, że podejmie dyskusję. Może jego taktyka polegała na tym, że wciągał dziewczynę w rozmowę,

ORZEŁ CZY RESZKA?

9

żeby ją lepiej poznać i ocenić. Ciekawe, czy wolał intelektualistki czy słodkie idiotki. Spojrzała na niego. Poczuła świeży zapach wody toaletowej. - A czy mężczyźni to lubią? - zaskoczyła go. I zanim zdążył odpowiedzieć, dodała: - Oczywiście, że tak. Przecież niczego nie lubią bardziej niż mówienia o sobie. Uśmiechnął się szerzej. - Z pani też niezły filozof. Znała takie spojrzenia. Był nią wyraźnie zaintere­ sowany. Ale ku jej zaskoczeniu oparł się tylko wygodnie w fotelu. - Więc nie pomyliłem się -jedzie pani w interesach. Kiwnęła głową. - Tak, pan chyba też. - Zgodnie z zasadą, że tylko w interesach podróżuje się samemu - roześmiał się. - Zgadła pani w połowie. Jadę służbowo, ale nie do Paryża. Przesiadam się na samolot do Sztokholmu. - Czy tam się jeździ na urlop? Uśmiechnął się. - Nigdy, szczególnie nie w zimie, jeśli tylko da się tego uniknąć. Za zimno. Podeszła stewardesa, proponując posiłek. Mężczyzna zamówił lunch. Ginny po podliczeniu kalorii rogalika, omletu i frytek poprosiła tylko o kawę. - Jadła pani przed wyjazdem? Zaprzeczyła ruchem głowy. - Mam zaplanowany obiad w Paryżu. Szybkim spojrzeniem obrzucił jej szczupłą figurę, zauważył, że jest modnie ubrana. - Czy ma pani coś wspólnego z modą? - zapytał domyślnie. - Można tak powiedzieć. Jestem modelką, a przynaj­ mniej mam nadzieję, że będę. - Jedzie pani na coś w rodzaju eliminacji? Czy w taki sposób dostaje się angaż?

10

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Czasami tak się zdarza, ale zwykle wybierają modelki na podstawie zdjęć. Akurat mi się udało, że dostałam tę pracę. Cała ekipa już była w Paryżu, kiedy niespodziewanie jedna z modelek dostała ataku wyrostka i musiała wrócić do domu. Więc szukali zastępstwa, kogoś o podobnej figurze i kolorze włosów. - 1 wybrali panią. - Mieli do wyboru mnie i jeszcze jedną dziewczynę. - Ale pani zwyciężyła. Uśmiechnęła się lekko i potrząsnęła głową. - Nie, rzucałyśmy monetą. Obie z Venetią zawsze w ten sposób dokonywały wyboru. Ojciec nauczył je tego w dzieciństwie i za­ chowały ten zwyczaj do dziś, uważając, że tak jest najbardziej sprawiedliwie. - Jest pani skromna. Dokończył jedzenie i odsunął talerz. - Mówi pan tak, jakby to pana dziwiło. Roześniał się, słysząc ten ton. - Pani jest wyjątkowa. Ten komplement był czymś nowym i przypadł jej do gustu. Poza tym nie była próżna na punkcie swojego wyglądu - odkąd pamiętała, zawsze miała przed oczami identyczną siostrę. - Chyba zna pan sporo kobiet bardzo pewnych siebie. - Możliwe. Jego uśmiech niczego nie mówił. Zaintrygował ją. Zerknęła ukradkiem na jego rękę, ale nie miał na palcu obrączki. Spostrzegła, że to zauważył, i zaru­ mieniła się lekko. Po jego uśmiechu wywnioskowała, że domyślił się, o co chodzi. - Więc jedzie pan do Sztokholmu w interesach? - próbowała odwrócić jego uwagę. - Tak. Jadę na konferencję naukową. - Naprawdę? Czego będzie dotyczyć?

ORZEŁ CZY RESZKA?

11

- Laserów. Jestem fizykiem. - To musi być ciekawe. - Nie miała o tym najmniejszego pojęcia. Szybko zmieniła zdanie o nim. Nie jest biznesmenem, tylko naukowcem. To nawet lepiej. Znała wielu biznesmenów i nie miała o nich najlepszego zdania. Nie spotkała dotąd żadnego naukowca. - Proszę mi o tym opowiedzieć - poprosiła z cie­ kawością. - To będzie międzynarodowe sympozjum dotyczące zastosowania laserów w przemyśle. - Będzie pan brał udział w dyskusji? - Mam wygłosić referat. Popatrzyła na niego i westchnęła. - Czym zajmuje się fizyk? Wybuchnął śmiechem, aż inni pasażerowie popatrzyli na nich. - Znów coś niesamowitego - większość ludzi zwykle udaje, że świetnie się w tym orientuje, a potem sprawdza wszystko w słowniku. - Więc proszę mi powiedzieć - przysunęła się bliżej. Popatrzył na nią przez chwilę. - Fizycy badają właściwości materii i energii -. takie zjawiska jak ciepło, światło, dźwięk i elektryczność. Poza tym jest astrofizyka, która zajmuje się na przykład promieniowaniem kosmicznym, fizyka jądrowa i ato­ mowa. Wyprostowała się i utkwiła w nim wzrok. - Chyba nie produkuje pan bomb? - Nie, moja praca jest bardziej prozaiczna - jestem wykładowcą fizyki na uniwersytecie. Od czasu do czasu jeżdżę na takie sympozja. - Może jeszcze kawy? Stewardesa napełniła ich filiżanki. Ginny oparła się wygodnie. Popatrzyła przez okno. Nie było niczego widać, tylko chmury.

12

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Chyba często pan lata na takie konferencje? - Dosyć. - Pewnie odbywają się w różnych miejscach i zo­ baczył pan kawałek świata. - Tak. Udało mi się. Często są w Ameryce albo nawet w Australii. W jej oczach pojawiło się rozbawienie. - I pan mówił, że boi się latać! Roześmiał się zadowolony. - Przecież musiałem coś zrobić, żeby przełamać pierwsze lody. Ginny też się roześmiała. Oczy jej błysnęły. Znów dostrzegła zainteresowanie z jego strony, tym razem jakby głębsze. - Pani mi niczego nie powiedziała o sobie. Mieszka pani w Londynie? - Tak, w East Finchley. Śmiało ujął jej dłoń. - Mieszka pani sama? - Nie. - Ach tak. Uśmiechnęła się, słysząc rozczarowanie w jego gło­ sie. - Mieszkam - z inną dziewczyną. - Naprawdę? - Twarz mu się rozjaśniła. - Proszę zapiąć pasy. Podchodzimy do lądowania. Stewardesa zabrała filiżanki i złożyła stoliki. Męż­ czyzna znów odwrócił się do Ginny. - Ten lot jest stanowczo za krótki. Mam dwie i pół godziny przerwy do następnego lotu. Czy ktoś na panią czeka, czy może dałaby się pani zaprosić na drinka? Zawahała się. - Moglibyśmy się lepiej poznać i wtedy mógłbym umówić się z panią na randkę. Ginny miała natychmiast po wylądowaniu dołączyć

ORZEŁ CZY RESZKA?

13

do ekipy, ale gdy popatrzyła na niego, pomyślała, że przecież jej nie wyrzucą z powodu spóźnienia. - No dobrze - zgodziła się. - Ale tylko na chwilę. Zaczynam pracę po południu. - To świetnie. - Uśmiechnął się. Poczuła bicie serca. Sięgnęła po chusteczkę. W dol­ nym rogu torebki błysnęły złote literki V.B., jej inicjały. W tym momencie samolot zniżył się do lądowania. Upuściła torebkę i posłała niespokojne spojrzenie w stronę sąsiada. Uśmiechnął się i ścisnął jej rękę. Po wylądowaniu podał jej płaszcz i kapelusz. Razem wyszli z samolotu. Okazało się, że muszą się rozdzielić - pasażerowie przesiadający się byli kierowani do innego wyjścia. - Jak się odnajdziemy? - Będę czekał po drugiej stronie odprawy paszpor­ towej. - Dobrze - uśmiechnęła się czarująco - to do zobaczenia. Uścisnął jej dłoń i ruszył w swoją stronę. Popatrzyła za nim przez chwilę. Czuła dziwne podniecenie, jakby przeczucie, że zaczyna się coś zupełnie wyjątkowego. Już sam przyjazd do Paryża obiecywał odmianę dotychczasowego życia, a to spotkanie było nieśmiałą i radosną zapowiedzią innych zmian. Nagle uświado­ miła sobie, że nawet nie zna jego imienia. Podróż była tak krótka, że nie zdążyli się sobie przedstawić. Roześmiała się głośno, aż stojąca za nią kobieta popatrzyła badawczo. - Czy wszystko w porządku? - Tak, dziękuję. Uśmiechała się nadal. Urzędnik popatrzył na nią i o nic nie pytając, oddał paszport. Odnalazła bagaże i ruszyła do wyjścia. Popchnęła wózek w spokojne miejsce i czekała, rozglądając się wokół. Nie wiedziała, z której strony nadejdzie jej nowy znajomy. Za-

14

ORZEŁ CZY RESZKA?

stanowiła się, jak może mieć na imię. Na pewno nie Wayne czy Scott, raczej imię wskazujące na siłę i solidność, może Bruce. Była przekonana, że ludzie zajmujący się nauką muszą mieć wszystkie tradycyjne zalety. Spojrzała na zegarek. Minęło prawie dziesięć minut. Pomyślała, że zatrzymali go przy odprawie albo że jest roztargniony jak typowy naukowiec. Minęło kolejne dziesięć minut i Ginny zaczęła się niepokoić. Nie przywykła do czekania na mężczyzn. Poczuła wzrastające rozczarowanie. Zrobił na niej takie wrażenie, że zgodziła się poświęcić swój cenny czas, a on nie przychodzi. Znów spojrzała na zegarek. Prawie pół godziny. Ze złością pchnęła wózek w kierun­ ku wyjścia, celowo nie oglądając się za siebie. Wyszła na zewnątrz, o moment za wcześnie, by zauważyć, że ktoś z obsługi lotniska szuka jej w tłumie oczekujących. Pojechała taksówką do hotelu. Zostawiono dla niej kopertę z instrukcją, gdzie znaleźć ekipę. Zostawiła bagaże i złapała taksówkę. Dzień był piękny, choć chłodny. Wkrótce była na Place du Tertre na Montmartre. Z powodu wiatru parasole w kawiarnianych ogródkach były złożone, ale i tak wokół stolików siedziało sporo turystów i przyglądało się zdjęciom. Ginny poczekała, aż skończyli ujęcie, i podeszła bliżej. - Dzień dobry, jestem Virginia Barclay. Starsza pani odwróciła się w jej stronę. - Och, jesteś jedną z bliźniaczek? Ginny spodziewała się tego - zawsze starały się pracować razem i były tak znane. Ginny wolałaby, żeby przynajmniej teraz potraktowano ją inaczej. - Tak. Nazywają mnie Ginny. - Potrzebujemy właśnie kogoś takiego jak ty - powiedziała kobieta z aprobatą. - Jesteś gotowa do pracy? Co z twoją fryzurą? Ginny zdjęła kapelusz.

ORZEŁ CZY RESZKA?

15

- Świetnie, masz świeżo umyte włosy. Nie wyob­ rażasz sobie, ile dziewcząt o tym zapomina. Wskazała pobliską restaurację. - Wynajęliśmy tam pokój na piętrze. Obsługa już czeka. Powiedz, żeby dali ci liliowy kostium. Od tej chwili zaczęła się ciężka praca, ale Ginny była zachwycona. Początkowe zdenerwowanie szybko minęło. Wszyscy byli bardzo mili, nawet fotograf, Simon Blake, wyglądał na zadowolonego z niej. Pracowali aż do zmroku, potem już w normalnych strojach zeszli na dół coś zjeść. Poza fotografem i oświetleniowcem cała ekipa składała się z kobiet. Ginny nikogo wcześniej nie znała. Zwykle odnosiła się do ludzi z lekką rezerwą - była tak zżyta z siostrą, że nie odczuwała potrzeby bliskich kontaktów z innymi. Ale tego wieczoru, może z powodu rozczarowania po nieudanym spotkaniu, nagle zapragnęła przyjaźni i zrozumienia. Wesoła i ożywiona, szybko została zaakceptowana. - To musi być niesamowite - mieć siostrę-bliżniaczkę. Jesteście takie same? - zapytała jedna z dziewcząt. Ginny kiwnęła głową. Tysiące razy odpowiadała na podobne pytania. - Tak, zupełnie identyczne. Nikt nas nie odróżnia. - Nikt? Nawet wasi rodzice? - Kiedyś tak, ale rozwiedli się parę lat temu i zostałyśmy z matką. Ojca widujemy rzadko i teraz nas nie odróżnia. - No, ale mama na pewno... Ginny zmrużyła oczy w uśmiechu. - Moja siostra miała małe znamię na szyi i po tym matka nas odróżniała, ale Venetia usunęła je. Teraz niczym się nie różnimy. Mama twierdzi, że mamy trochę inny tembr głosu, ale już kilka razy udowod­ niłyśmy jej, że się myli. - A jak jest z chłopakami?

16

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Oczywiście nie mogą nas odróżnić. Prawdę mówiąc, czasem zamieniamy się na randki, a oni nic o tym nie wiedzą. - I to się wam udaje? - Pewnie. - Ale chyba musicie uważać. No i nie możecie zakochać się w tym samym mężczyźnie. Co by było, gdyby twoja siostra posunęła się dalej niż ty - ale by się zdziwił, gdyby po upojnej nocy na następnej randce spotkał się z zimną obojętnością! - Nie zrobiłybyśmy tego z kimś, kto naprawdę podobałby się jednej z nas. Zwykle są to chłopcy, których dopiero poznałyśmy i którzy nas też dobrze nie znają. - A gdyby któryś się zorientował? - To się nie zdarzyło. Zresztą, zwykle nawet nie wiedzą, że jesteśmy bliźniaczkami. Chociaż większość ludzi i tak się w końcu o tym dowiaduje, bo mieszkamy i pracujemy razem, a poza tym mamy podobne zainteresowania. - Aż trudno w to wszystko uwierzyć! - Odkąd pamiętam, zawsze jesteśmy razem. Ginny zaczęła opowiadać o szkolnych czasach, kiedy postanowiły zamieniać się i chodzić tylko na te przedmioty, które lubiły. - Ale szybko się domyślili i polecili nam nosić bluzki w różnych kolorach. - I co? Udało się? Roześmiała się. - Nie. Zamieniałyśmy bluzki. W końcu musiałyśmy obie chodzić na wszystkie lekcje. To była dla nas niezła kara. - To cudowne. Chciałabym mieć siostrę-bliźniaczkę - westchnęła jedna z dziewcząt. - To musi być wspaniałe. - Tak, masz rację.

OKZEŁ CZY RESZKA?

17

Zgodziła się, ale oczy jej lekko pociemniały. Bywały chwile - szczególnie ostatnio - kiedy wo­ lałaby, żeby były normalnymi siostrami. Zawsze wszystko robiły razem, nawet stroje nosiły takie same. Były tak zżyte, że porozumiewały się bez słów. Wróciła do hotelu i bez zastanowienia zadzwoniła do ich londyńskiego mieszkania. Venetia już czekała. Zawsze wiedziały, kiedy ta druga ma zamiar się skontaktować. - Cześć, jak leci? - Świetnie, naprawdę wspaniali ludzie. - Znam kogoś? Ginny dokładnie opisała całą ekipę i przebieg zdjęć. - Chyba naprawdę jest fajnie. Szkoda, że mnie tam nie ma. - Ja też żałuję. Tylko jedno mi się nie udało. - Co takiego? Ginny nawet się nie zawahała - zawsze dzieliły się wszystkim, szczególnie sukcesami i porażkami. - Poznałam kogoś w samolocie. Bardzo miły i przystojny. Spodobał mi się. - Próbował cię poderwać? - Nie. Musiał czekać kilka godzin na samolot i zaprosił mnie na drinka, ale musieliśmy się rozdzielić przy odprawie i więcej go nie zobaczyłam. - Może miał jakiś powód. Kim on jest? - Naukowiec. Wykłada fizykę na uniwersytecie. - To nieźle brzmi. Ale jak się nazywa? - Nie wiem. Nie przedstawiliśmy się sobie. - I zgodziłaś się iść z nim na drinka? - zapytała Venetia z rozbawieniem. - Myślałam, że go lepiej poznam. Przecież nie przedstawiam się każdemu, kto usiądzie obok. To byłoby głupie. - Ale jeszcze głupsze jest to, że straciłaś go z oczu,

18

ORZEŁ CZY RESZKA?

jeśli naprawdę jest taki super. A na jakim uniwersytecie pracuje? - Nie powiedział - przyznała. - To był bardzo krótki lot. Wszystko co wiem, to tylko to, że jechał z referatem na konferencję naukową do Sztokholmu. Venetia chwilę milczała. - Jesteś pewna, że to wszystko ci się nie przywi­ działo? Może z powodu niedotlenienia. Z tego, co mówisz, wygląda, że jest raczej nudny. - Nie widziałaś go. On jest - przypomniała sobie, co o niej powiedział, i uśmiechnęła się - zupełnie wyjątkowy. - Chyba nie zawrócił ci w głowie? - Nie, oczywiście, że nie - powiedziała stanowczo, starając się odegnać wspomnienie tego dziwnego radosnego podniecenia, które w niej wywołał. - Zapomnij o nim. Gdzie jutro macie zdjęcia? - Nad Sekwaną - odrzekła, udając ożywienie. W nocy długo nie mogła zasnąć. Brakowało jej Venetii, wszystko wokół było obce. Leżąc w łóżku znów wróciła myślą do poznanego w samolocie mężczyzny. Nie mogła zrozumieć, dlaczego nie przy­ szedł na spotkanie. Miał w sobie coś, co się jej podobało i mogła przysiąc, że i ona zrobiła na nim wrażenie. Może jest żonaty i po namyśle zdecydował, że nie powinien się z nią umawiać. Jeśli to był powód, to dobrze, że nie przyszedł, bo nie chciała wplątywać się w takie związki. Kiedyś chodziła z kimś i dopiero po prawie trzech miesiącach okazało się, że jest żonaty. Odeszła od niego natychmiast, wściekła, że ją oszukał i zła na siebie, że tak łatwo wierzyła w jego kłamstwa. Od tej pory obie z Venetią unikały takich sytuacji. W końcu zasnęła. Przez cały tydzień starała się nie myśleć o mężczyźnie z samolotu. Ale serce biło jej gwałtownie, gdy nagle w tłumie dostrzegała wysoką

ORZEŁ CZY RESZKA?

19

sylwetkę. Niestety, za każdym razem był to ktoś inny. Mówiła sobie, że nie powinna się łudzić, że go spotka, w końcu nie będzie szukać po ulicach dziewczyny, z którą rozmawiał przez godzinę lotu. Jednak nie traciła nadziei, aż do chwili, gdy skończyli zdjęcia w Paryżu i na następny tydzień przenieśli się do Wenecji. Ginny miała ochotę pogadać z Venetią, ale telefony były drogie i ustaliły, że będzie dzwonić raz na tydzień albo w razie konieczności. Gdy pełna obaw wyjeżdżała z Londynu, Venetia pocieszała ją: - Nie przejmuj się, po kilku dniach nowi ludzie i praca tak cię wciągną, że zapomnisz o mnie. To mnie będzie ciebie brakowało, nawet nie będę miała do kogo się odezwać w pustym mieszkaniu. Jednak było inaczej - to jej brakowało Venetii, z którą mogła podzielić się wrażeniami, opowiedzieć o poznanych ludziach i miejscach. Cała ekipa była życzliwa i bezpośrednia, ale Ginny często czuła się samotna. To czasem zdarza się zżytym małżeństwom - kiedy jedna osoba wyjeżdża, obie tęsknią za sobą tak bardzo, że nie mogą doczekać się powrotu do domu. Ale każdy przed ślubem miał swoje własne życie - ona i Venetia nigdy tego nie doświadczyły, od urodzenia zawsze były razem. Fotograf i kierownik zdjęć byli zadowoleni z jej pracy i to było pewną pociechą. - Jesteś naturalna - stwierdził Simon Blake. - Podaj mi adres swojej agencji. Polecę ciebie do następnych zdjęć. - Wspaniale, dziękuję - rozjaśniła się i nagle poczuła się winna. - Mam siostrę, bliźniaczkę, też jest modelką. Popatrzył na nią dziwnie. - Słuchaj, po pierwsze nie wiem, jak się z nią pracuje. Może jest tak dobra, jak ty. Ale w tym zawodzie jest trudno o pracę dla jednej, a co dopiero

20

ORZEŁ CZY RESZKA?

dla dwóch i to takich samych. Jeszcze trochę, a sama się przekonasz, że jeśli któraś z was chce odnieść sukces, to musi pójść własną drogą. Uśmiechnęła się niepewnie, czując się jeszcze bardziej winna. Nie powiedziała Venetii o tej rozmowie. Z wahaniem oznajmiła jej tylko, że dziewczyna, którą zastępuje, jeszcze nie doszła do siebie i zaproponowano jej dziesięć dni pracy we Florencji i Mediolanie. Jej obawy okazały się bezpodstawne. - To świetna wiadomość! Musisz korzystać z szansy. - Przykro mi, że ciebie tu nie ma. - Nie mów głupstw. Przecież wygrałaś. - No tak. A co u ciebie? Dużo o tobie myślałam. - Naprawdę? - Venetia roześmiała się. - Dostałam pracę na kilka dni. Będę prezentować stroje dla kobiet w ciąży. Musiałam sztucznie pogrubić się w talii. Pomyśl, a my tak się głodzimy, żeby wyglądać szczupło! Ginny wy buchnęła śmiechem. - Nie mogę sobie wyobrazić ciebie w ciąży. A co poza tym? Nadal spotykasz się z Dave'm? Wprawnym uchem usłyszała nutę wahania w głosie Venetii. - Nie, już mi się znudził. - Pojawił się ktoś nowy? - Właściwie nie. W głosie siostry było coś, co znów ją uderzyło, ale Venetia nie dała jej dojść do głosu i szybko zmieniła temat. - Przyszedł list do ciebie. Otworzyć? - Jesteś pewna, że do mnie? - Tak, jest twoje imię, nie tylko inicjał. - Dobrze, otwórz, tylko pośpiesz się, bo zapłacę majątek za rozmowę. Ginny poczuła, że serce jej mocno bije. Przyszło jej do głowy, że może mężczyzna z samolotu ją odnalazł.

ORZEŁ CZY RESZKA?

21

Niestety, okazało się, że to pismo z klubu sportowego, do którego chciała się zapisać. Rozmawiały ponownie dopiero w następny weekend, gdy Ginny już znała termin powrotu. - Będę czekać na ciebie na lotnisku - obiecała Venetia. - Przepraszam cię, ale muszę kończyć. Już jestem spóźniona. - Masz randkę? - zapytała Ginny ze śmiechem. - Słuchaj, muszę lecieć. Do zobaczenia. Uważaj na siebie. Położyła słuchawkę. Ginny była zaskoczona, ale szybko o wszystkim zapomniała. Wspólna kolacja całej ekipy była jednym z najprzyjemniejszych wieczorów. Florencja zachwyciła Ginny. Cały wolny czas spędziła na podziwianiu miasta. Ostatnie zdjęcia zaplanowano w Mediolanie, ale zła pogoda po­ krzyżowała plany i przyśpieszono wyjazd. Ginny wysłała depeszę do Londynu - przez ostatnie dni Venetia była nieuchwytna. Spotkały się na lotnisku. Wpadły sobie w objęcia. - Ale się za tobą stęskniłam! Wykrzyknęły jednocześnie i wybuchnęły śmiechem. - Masz chyba więcej bagażu - zauważyła Venetia. - Kupiłam dla nas kilka rzeczy we Włoszech, a poza tym mogłam zatrzymać prezentowane stroje. - Nie mogę się doczekać, kiedy je obejrzę. Chodźmy, samochód jest przed wejściem. Miały starego forda, któremu już nic nie mogło zaszkodzić. Zresztą, na nic lepszego nie mogły sobie pozwolić. Samochód był źle zaparkowany, Venetia nie była dobrym kierowcą. Ginny prowadziła i przez całą drogę opowiadała. Dopiero pod domem przyszło jej do głowy, że Venetia może jej zazdrości. - Przepraszam, trzeba mi było powiedzieć, żebym się zamknęła.

22

ORZEŁ CZY KESZKA?

- Bardzo mi się podobało. - Ale ty nudziłaś się w domu, a ja... Venetia wzięła głęboki oddech. - W gruncie rzeczy wcale się nie nudziłam. Poznałam kogoś. - To dlatego nigdy cię nie było w domu! Wspaniale, cieszę się. Naprawdę czułam się winna. Venetia milczała. - No już, mów. Kto to jest? poznałaś go, gdy wyjechałam? - Tak. - Więc nie znam go. Jak ma na imię? Venetia zawahała się. - Nazywa się Alex Warwick - powiedziała powoli. - Prawdę mówiąc, znasz go - to mężczyzna, którego poznałaś w samolocie do Paryża.

ROZDZIAŁ DRUGI

W pierwszym momencie Ginny nie zrozumiała. - Co powiedziałaś? - Roześmiała się. - Nie opo­ wiadaj głupstw. Kto to w końcu jest? Venetia nadal milczała. - Ty chyba naprawdę nie żartujesz - stwierdziła z niedowierzaniem. - Ale jak mogłaś go poznać? - Po powrocie ze Sztokholmu Alex pisał do wszystkich agencji modelek w Londynie. Opisał twój wygląd i wszystko, co wiedział o tobie, o tym, że mieszkasz w East Finchley. Poza tym znał twoje inicjały - zobaczył je na torebce - i to mu pomogło. Ginny nie wierzyła własnym uszom. - Naprawdę zrobił to wszystko, żeby mnie od­ szukać? - Nagle przypomniała sobie, co usłyszała wcześniej od siostry. - I co, zamiast mnie, znalazł ciebie? - dokończyła, marszcząc brwi. - Tak. Venetia spojrzała na Ginny i odwróciła wzrok. - W agencji myśleli, że chodzi o mnie - ciebie znają przecież jako Ginny, a nie Virginię. Zadzwonili do mnie, zapytali, czy wiem coś o tym naukowcu, a ja przypomniałam sobie, co mi o nim opowiadałaś, więc przekazali mi jego list. - A ty go otworzyłaś! - Tak. Przecież zawsze tak robiłyśmy, jeśli list był adresowany do V. Barclay. - Popatrzyła na siostrę przepraszająco. - Ten list mógł być do każdej z nas. - Ale gdy zorientowałaś się, że to do mnie, nie odłożyłaś go, tylko przeczytałaś.

24

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Wiem, że nie powinnam tego robić, ale nie mogłam się powstrzymać - przyznała Venetia. - Jak już przeczytałam, byłam jeszcze bardziej ciekawa. Alex pisał, że przez kilka dni będzie w Londynie i chciałby się spotkać. Wiedziałam, że ty nie możesz tego zrobić, więc powstanowiłam go zobaczyć. - Nawet mi o tym nie wspomniałaś! - Chciałam go najpierw zobaczyć. - Westchnęła. - Ciekawość wzięła górę. - I co dalej? Venetia nalała dżin do szklaneczek i podała jedną Ginny. - Oczywiście, wziął mnie za ciebie. Ginny popatrzyła jej prosto w oczy. - A ty nie uznałaś za stosowne wyjaśnić mu wszystkiego. Venetia wzruszyła ramionami. - Miałam zamiar, ale potem domyśliłam się, że nic mu o mnie nie powiedziałaś. Ginny usłyszała wyrzut w jej głosie. - Poznałam go w samolocie. Nie miałam kiedy opowiedzieć mu całego życiorysu. - No tak, wiem. Ale nawet gdybym mu wszystko wyjaśniła, to i tak by nie uwierzył. Pomyślałby tylko, że chcę go zniechęcić. - Mogłaś pokazać mu zdjęcia. - Mogłam, ale kiedy w końcu o tym pomyślałam, okazało się, że sama się nim zainteresowałam. - Dziękuję ci, przecież wiedziałaś, że on mi się podoba. - Wcale nie wiedziałam. Powiedziałaś tylko, że jest zupełnie wyjątkowy, nic więcej. Nagle Ginny uświadomiła sobie, że tak rzeczywiście było. Te dziwne nowe uczucia były czymś tak niezwykłym, że nie chciała mówić o tym nawet z siostrą. Przygryzła usta.

ORZEŁ CZY RESZKA?

25

- A co on na to wszystko? Chyba musiałam zrobić na nim wrażenie, skoro szukał mnie po wszystkich agencjach? Ile ich tu może być? Chyba setki. Venetia zrobiła nieszczęśliwą minę. - Właśnie to mnie tak pociągało. Po prostu musiałam go zobaczyć. Chyba mnie rozumiesz? Ginny, tak mi przykro, naprawdę. Ginny przez chwilę milczała, wreszcie wypiła łyk dżinu i wzruszyła ramionami. - Chyba nie mogłaś się oprzeć. Już dobrze, wyba­ czam ci. Odstawiła szklankę i podeszła do telefonu. - Masz jego - Alexa - telefon? Zadzwonię do niego i powiem, że wróciłam. Podobało jej się to imię, pasowało do niego. - Ale on o niczym nie wie, niczego nie zrozumie. - Nie wie o niczym? Chyba mu powiedziałaś prawdę? - Jeszcze nie - przyznała ze wstydem i dodała szybko: - Ginny, on mi się naprawdę podoba. Coś takiego zdarzyło mi się po raz pierwszy w życiu. - Ale przecież wcale go nie znasz - urwała i spojrzała na nią przenikliwie. - Ile razy się z nim spotkałaś? - Parę razy. W gruncie rzeczy zaczęliśmy się spotykać. - A co on na to? - Chyba też mu się podobam, chociaż może jeszcze za wcześnie... Ginny przerwała jej. - Ale nadal uważa, że to ty jesteś dziewczyną, którą poznał w samolocie? - Tak. - Niechętnie kiwnęła głową. - Jak myślisz, co będzie, gdy dowie się prawdy? - Wcale nie chcę, żeby się dowiedział. - Co? - Ginny nie mogła powstrzymać zdumienia. - Nie masz zamiaru powiedzieć mu o mnie? - O tobie tak. Tylko chciałabym, żeby nadal myślał, że to mnie poznał w samolocie.

26

ORZEŁ CZY RESZKA?

- No tak, o to ci chodzi. - Poczuła wzrastającą złość. - Ale dlaczego ja mam tracić? Przecież to ja go poznałam i to mnie szukał po całym mieście! - Wiem, ale... - Nie ma żadnego ale - ucięła stanowczo - zamie­ rzam powiedzieć mu prawdę. Venetia pobladła. - Ginny, rozumiem, że jesteś wściekła, ale posłuchaj, to jest dla mnie naprawdę ważne. Tak mi na nim zależy. A co ty sobie myślisz, że mnie nie? Było mi tak przykro, gdy nie przyszedł. Ciągle o nim myślałam i miałam nadzieję, że jakoś mnie odnajdzie. I gdy to mu się udało, ty zajęłaś moje miejsce. Venetia nie ukrywała zaskoczenia. - Nie miałam pojęcia, że tak ci na nim zależy. Nic nie mówiłaś. Widziałaś go tylko godzinę, a ja spotkałam się z nim kilkanaście razy i coś się zaczęło. Ginny powiedziała żarliwie: - Od pierwszego spojrzenia poczułam jakąś więź między nami. Venetia popatrzyła na nią bez słowa. - Ze mną było tak samo. Ginny, nie mów, że zakochałyśmy się w tym samym mężczyźnie. Ginny ścisnęła dłonie, próbując opanować drżenie. Poraziło ją stwierdzenie Venetii. - Czy Alex mówił ci, dlaczego nie spotkał się ze mną na lotnisku? Odpowiedziała niepewnie. - Tak, bardzo przepraszał. Zatrzymali go w sali tranzytowej. Próbował coś wskórać, ale go nie puścili. Zgodzili się jedynie przekazać wiadomość, jednak ty już zdążyłaś odejść. Chyba nie czekałaś długo. Jeśli rzeczywiście wywarł na tobie takie wrażenie, to raczej powinnaś czekać do skutku. - On wiedział, że się śpieszę - ucięła. Musiałam

ORZEŁ CZY RESZKA?

27

odszukać ekipę i zaraz zacząć zdjęcia. Zresztą, skąd miałam wiedzieć, czy się nie rozmyślił? Mógł na przykład zmienić zdanie, gdyby był żonaty. Przez chwilę obie się nie odzywały. Wreszcie Ginny zapytała ze skrywaną niechęcią. - Czy on jest żonaty? - Nie, jest kawalerem. - Na jakim uniwersytecie wykłada? - W Essex. Dlatego Alex tak często bywa w Lon­ dynie. Słysząc tę poufałość, Ginny poczuła ukłucie za­ zdrości. Nigdy wcześniej to się nie zdarzało. Były tak zżyte, że nic nie mogło naruszyć ich bliskości. Drobne kłótnie kończyły się zwykle śmiechem. Miały do siebie bezgraniczne zaufanie, które teraz Venetia zawiodła. - Specjalnie nie wspomniałaś mi ani słowem o Alexie. Chciałaś, żeby coś się wyklarowało. - Może masz rację - przyznała Venetia. - Zaczęło się tak, jak ci mówiłam, ze zwykłej ciekawości. A potem... no cóż, przyznaję, chciałam mu się spodobać. - W jakich teraz jesteście stosunkach? - Dosyć bliskich - odpowiedziała niechętnie. - Tylko dosyć bliskich? Tracisz czas - w głosie Ginny zabrzmiała ironia. - Myślałam, że już go usidliłaś. - Ginny, proszę cię, przestań. - A czego się po mnie spodziewasz? - Czy powiesz mu? - Dlaczego mam nie powiedzieć? Zresztą, chyba ma prawo znać prawdę? - Wolałabym, żebyś mu nie mówiła. - A ja wolałabym, żebyś się z nim nie spotkała - odparowała. Patrzyły na siebie: po raz pierwszy znalazły się

28

ORZEŁ CZY RESZKA?

w takiej sytuacji. Dusiła je ta atmosfera i starały się rozładować napięcie. - Muszę się rozpakować - powiedziała Ginny. - Chcesz zobaczyć, co przywiozłam? - Jasne. Poszły do sypialni Ginny, starannie unikając rozmowy o Alexie. Zagłębiły się w oglądanie strojów. Ginny opowiadała o zdjęciach. - Ginny, naprawdę cieszę się, że ci tak dobrze poszło. W innej sytuacji poczułaby się winna, ale teraz wszystko się zmieniło. Jeśli ona zacznie robić karierę jako modelka, to Venetia będzie miała wolną rękę z Alexem. Chyba naprawdę jej na nim zależy. Może w takim razie Ginny powinna się wycofać. Ale jeśli ten układ się rozpadnie i Alex nie dowie się prawdy, obie go utracą. - Idę wziąć kąpiel. To był ich sposób na chwilę samotności. - Dobrze, kąp się. - Venetia sięgnęła po kłamkę. Wychodziła już, gdy usłyszała pytanie. - Kiedy masz się z nim spotkać? - Dziś wieczorem. - Przyjedzie po ciebie? - Nie, umówiliśmy się na mieście. Zaprosił mnie na kolację. - Chcę go zobaczyć. - Ginny! - Jeszcze nie wiem, czy mu powiem. Chcę się przekonać, co będę czuła, gdy go znów spotkam. Niczego nie obiecuję. - Myślę, że masz do tego prawo. - Venetia wyglądała na nieszczęśliwą. - Nie obawiaj się - Ginny powiedziała z goryczą - wypijemy drinka i zostawię was samych.

ORZEŁ CZY RESZKA.?

29

- Nie wygłupiaj się i zostań na kolacji. Alex z pewnością będzie nalegać. - Zobaczymy. Venetia wyszła, zostawiając siostrę zatopioną w myś­ lach. Ubierały się oddzielnie. Ginny wybrała przywiezioną z Włoch czarno-białą sukienkę. Zebrała pasma włosów z boków głowy i upięła je z tyłu. Rzadko się tak czesała, ale gdy spotkały się w salonie, okazało się, że miały takie same fryzury, a Venetia założyła czarną sukienkę. Nie były tym zaskoczone, ciągle tak się zdarzało. Venetia roześmiała się. - Alex nie uwierzy, że nie ubrałyśmy się tak celowo. - Co on o mnie wie? - Tylko to, że jesteś bliźniaczką. - Mówiłaś mu, że pracujemy jako modelki i wy­ stępujemy w klubie? Występowały razem, ubrane tak samo i równocześnie wykonując te same ruchy, jakby były lustrzanym odbiciem. - Wspominałam, ale bez wdawania się w szczegóły. - Nie powiedziałaś mu, że jesteśmy takie same - domyśliła się Ginny i powiedziała z urazą w głosie. - Chyba najbardziej byś chciała, żeby mnie w ogóle nie było. - Przestań - Venetia położyła rękę na ramieniu siostry. - Nigdy tak nie mów. Przecież wiesz, że tak nie jest. Oddałabym życie za ciebie. - Życie tak, ale nie Alexa. - Przestań, ty dzieciaku, chodźmy już. Pojechały taksówką, żeby uniknąć problemów z par­ kowaniem, ale i tak stanęli w korku. Wysiadły i ruszyły na piechotę. Były nieco spóźnione. Alex czekał w barze. Ginny poznała go natychmiast. Weszła pierwsza i zatrzymała się na progu. Utkwiła w nim wzrok.

30

ORZEŁ CZY RESZKA?

Na jej widok Alex poderwał się, ujął jej rękę. - Cześć! - Uśmiechnął się. - Wyglądasz wspaniale, zresztą jak zawsze. Pochylił się, żeby ją pocałować. Był to zwykły powitalny pocałunek, ale Ginny zadrżała pod dotykiem jego ust. Poczuła, że brak jej tchu. Nagle dosłyszała dochodzący gdzieś z oddali głos Venetii. - Cześć! Poznajesz mnie? Alex odwrócił się i zamarł. Przesuwał wzrok z jednej na drugą. - O Boże! Chyba mam halucynacje? - Widzisz podwójnie - roześmiała się Venetia, rzucając siostrze ostrzegawcze spojrzenie. - Mówiłam ci, że mam bliźniaczkę. To właśnie ona. Poznaj ją, to Ginny. Głos jej lekko drżał, jakby obawiała się reakcji siostry. - To niemożliwe - patrzył na nie z niedowierza­ niem - jesteście takie same - urwał, nie mogąc znaleźć słów. - Identyczne. Wiemy - powiedziała sucho Ginny. - Nie mogę w to uwierzyć. Przepraszam, pewnie nie jestem wyjątkiem... Nagle uświadomił sobie pomyłkę i zrobił żałosną minę. - Nigdy nie zaczepiam w ten sposób nieznajomych kobiet - zauważył uśmiech w oczach Ginny i roześmiał się - przypuszczam, że nie pierwszy raz zrobiłyście tę sztuczkę. Ale mnie nabrałyście! Ginny ironicznie popatrzyła na siostrę. - Zgadłeś, czasem tak robimy. Venetia zarumieniła się lekko, podeszła do Alexa, zarzuciła mu ręce na szyję i mocno pocałowała. W ten sposób dała jej do zrozumienia, żeby trzymała się od niego z daleka.

ORZEŁ CZY RESZKA?

31

Alex, zadowolony, choć nieco zaskoczony, znów popatrzył na Ginny. - Chodźmy razem na drinka. W barze zasypał je pytaniami. Cały czas przyglądał się im badawczo, próbując znaleźć jakieś różnice. Były inaczej ubrane, a Venetia stale powtarzała imię Ginny, jakby akcentując odrębność własnej osoby. Alex wyraźnie był poruszony. Musiał czuć się nieswojo, widząc sobowtóra dziewczyny, w której się zakochał. Zwracali ogólną uwagę. Barman, który wprost nie mógł oderwać od nich oczu, głośno zazdrościł Alexowi. Venetia zwróciła się do Alexa. - Powiedziałam Ginny, żeby została z nami na kolacji. - Oczywiście, nie puścimy cię. - Uśmiechnął się do niej ciepło. - Musisz mi o sobie opowiedzieć, chociaż mam dziwne uczucie, jakbyśmy już się znali. Mrużył oczy w uśmiechu, pamiętała to z samolotu. Serce zabiło jej mocniej i chciała coś powiedzieć, ale Venetia ją uprzedziła. - Jest kelner z kartą. Umieram z głodu, a wy? Co zamawiamy? Ginny poczuła na sobie wzrok siostry. Odwróciła się od Alexa i wzięła kartę. Venetia niepotrzebnie zatrzymywała ją na kolacji. Popatrzyła na nią, Venetia zrozumiała to spojrzenie i odetchnęła z ulgą. Ginny czuła się dziwnie - była podniecona i jed­ nocześnie trochę zdenerwowana. Wiele dowiedziała się o Alexie - mieszkał w Colchester, niedaleko uniwersytetu w Essex, gdzie od dwóch lat pracował. Wynajmował dom z dwoma innymi wykładowcami. Przed doktoratem w Cambridge pracował w prze­ myśle. Ginny słuchała tego z zadowoleniem. Był naprawdę kimś. Uśmiechnęła się do niego.

32

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Jak udała się podróż do Sztokholmu? Czy referat się podobał? Dotyczył chyba zastosowania laserów w przemyśle? Uniósł brwi, a Ginny poczuła kopnięcie pod stołem. - Tak, rzeczywiście. Widzę, że Venetia opowiadała o mnie. - Uśmiechnął się w jej stronę. - Nie przypuszczałem, że będziesz o tym pamiętać, chyba mówiłem ci o tym w samolocie. Venetia uśmiechnęła się blado. - Pewnie powiedziałam jej o tym przez telefon. - Naprawdę? - Wyciągnął do niej rękę i przykrył jej dłoń. - Nie wiedziałem, że zrobiłem na tobie takie wrażenie. Venetia zarumieniła się i odwróciła wzrok. - Nie nadawaj temu specjalnego znaczenia - po­ wiedziała lekko. - Zawsze sobie o wszystkim opowia­ damy. - O wszystkim? - Wyglądał na nieco poruszonego. - No, niezupełnie - wyjaśniła Ginny - a przynajm­ niej nie ostatnio, prawda Venetia? - Trochę mi ulżyło. - Roześmiał się. Popatrzył na nie, jakby zdając sobie sprawę z na­ pięcia między nimi. - Weźmy jeszcze jedną butelkę. Wieczór upłynął bardzo przyjemnie. Roześmiane i ożywione prześcigały się w zabawianiu go. Spog­ lądał na nie z uśmiechem, ciesząc się z niezwykłego towarzystwa. O wpół do dwunastej w restauracji zrobiło się pusto i Alex z żalem popatrzył na zegarek. - Chyba musimy się zbierać. Mam rano wykłady. Czekały przy wejściu, nie odzywając się do siebie. Obie wiedziały, że jeśli Ginny będzie mogła, to odbije Ąlexa. Gdy podjechał, Venetia bez słowa usiadła Obok niego, zostawiając siostrze miejsce z tyłu. Ginny poczuła nagłą złość.

ORZEŁ CZY RESZKA?

33

Alex był świetnym kierowcą. Wygląda na to, że dobrze zna drogę do ich mieszkania - pomyś­ lała Ginny, czując kolejne ukłucie w sercu. Wyje­ chali na przedmieście. Alex odwrócił się do Venetii. - Kiedy się zobaczymy? Może w weekend? - Niestety, w sobotę mamy wystąpić w kabarecie - odrzekła z żalem. - Ale może w niedzielę? - Może przyjdziesz zobaczyć nasz występ - za­ proponowała nagle Ginny - ma uświetnić firmową kolację w Hemel Hempstead, potem będą tańce. To niedaleko. Uniosła się w fotelu, zbliżając do niego, a Alex popatrzył na nią z uśmiechem. - Bardzo chętnie. Taki występ nie zdarza się często. - Och nie - Venetia włączyła się znienacka - to nic specjalnego. Od dziecka robiłyśmy takie rzeczy. Nasza mama miała ambicje. - Właściwie każdy może śpiewać i tańczyć, więc postanowiłyśmy wykorzystać nasze podobieństwo i wymyśliłyśmy to lustrzane odbicie. - A który zawód byście wybrały - modelki czy aktorki? - Modelki - stanowczo stwierdziła Ginny. - A ty? - Odwrócił się do Venetii. - Chyba też. - Wzruszyła ramionami. - Dlaczego mówisz chyba - obruszyła się Ginny. - Dopiero co wariowałaś na tym punkcie. - No i podobała ci się praca w Paryżu - dodał Alex. W pierwszej chwili Ginny pomyślała, że mówi do niej, ale zaraz domyśliła się, że Venetia i o tym niu nie powiedziała. - Naprawdę ci się podobało? - zapytała słodkim głosem. - Tak jak tobie wyjazd do Włoch. Zaparkowali przed domem i Alex odprowadził je

34

ORZEŁ CZY RESZKA?

do wejścia. Venetia otworzyła drzwi i znacząco popatrzyła na Ginny. Ginny wyciągnęła rękę do Alexa. - Dobranoc, dziękuję za miły wieczór. - Pochyliła się i lekko pocałowała go w policzek. - Nie zatrzymuj jej długo, musi się wyspać. Venetia weszła do mieszkania po kilku minutach. - Nie mogłaś sobie darować tej ostatniej uwagi - powiedziała ze złością. - Cały wieczór się mnie czepiałaś! - Biorąc pod uwagę okoliczności, myślę, że wprost przeciwnie. Ile kłamstw mu naopowiadałaś? - To nie było zupełnie tak, sam dochodził do błędnych wniosków. - Ach tak! - wykrzyknęła z niesmakiem. Venetia cisnęła płaszcz na krzesło. - On ci się podoba, prawda? - Podobał mi się od pierwszej chwili. - No tak - westchnęła Venetia. - Moje nadzieje okazały się płonne. Usiadły, zrzucając pantofle. Venetia popatrzyła na siostrę, jakby coś rozważając. - Chyba zauważyłaś, że ja mu się podobam? - Mogłam jedynie dostrzec, że podoba mu się dziewczyna poznana w samolocie, czyli ja. Venetia nie mogła opanować złości. - Ale jesteś zawzięta i małostkowa. - A ty kłamliwa i podstępna. - Czy wycofasz się? - Czy powiesz mu prawdę i dasz mi szansę? - Nie, nigdy. Venetia odpowiedziała tak stanowczo, że Ginny popatrzyła na nią ze zdumieniem. - Chyba przesadzasz. - Możliwe. - Przez dłuższą chwilę wpatrywała się we własne dłonie, w końcu bezradnie popatrzyła na

ORZEŁ CZY RESZKA?

35

siostrę. - Do tej pory coś takiego nigdy mi się nie zdarzyło z żadnym mężczyzną. Patrzyły na siebie, zdając sobie sprawę, że obie czują to samo. Westchnęły jednocześnie. - To chyba sytuacja bez wyjścia. - Chyba tak. Poszły do swoich sypialni. Spotkały się w kuchni, gdy wróciły wziąć sobie coś do picia. - Niepotrzebnie zaprosiłaś Alexa na nasz występ. - Dlaczego, przecież nie jest zły. - Nie o to chodzi. Ginny wiedziała, do czego zmierza Venetia, ale udała niedomyślną. - Więc o co? - Występujemy w takich samych strojach. - Jak zwykle. - Nie drażnij mnie. Przecież Alex upewni się, że jesteśmy identyczne i może przyjdzie mu do głowy.... - Że to mnie spotkał w samolocie - dokończyła Ginny. - Też o tym myślałam. - Ginny, proszę cię, zachowaj to w tajemnicy. - Ujęła rękę siostry. - Rzadko cię o coś proszę, ale teraz błagam. Zostaw nas w spokoju. Ginny popatrzyła jej prosto w oczy i odepchnęła rękę. - Jeszcze nie wiem. Jestem wściekła. Alex - tylko on się dla mnie liczy. Czy nie rozumiesz, że czuję to samo, co ty? To zdarzyło się nam pierwszy raz, ale dlaczego któraś z nas ma się wycofać? A jeśli już, to dlaczego ja, w dodatku po tym, jak go oszukałaś. Venetia przygryzła usta i popatrzyła w dal. - Przepraszam, przykro mi. Nie mogłam przewi­ dzieć, że to się tak potoczy. Ginny nie mogła się opanować. - Gdy go dziś zobaczyłam, wszystko na nowo ożyło. On mi się tak podoba. Sama nie wiem, co

36

ORZEŁ CZY RESZKA?

robić, dlatego jestem taka wściekła. I to wszystko przez ciebie! Zostawmy to i chodźmy lepiej spać. Rano będziemy fatalnie wyglądać, a mamy iść do agencji. - Nie musimy iść obie, wystarczy jak ja pójdę - Venetia popatrzyła na nią ze współczuciem. - Pewnie jesteś zmęczona po podróży - i po tym wszystkim. Ginny prawie się zgodziła, gdy nagle przypomniała sobie obietnicę Simona Blake'a, że zarekomenduje ją do następnych zdjęć. Powinna czuć się winna, bo to nie dotyczyło Venetii. Zastanowiła się, czy powiedzieć jej o tym, ale po krótkim namyśle zrezygnowała. Może była to obietnica bez pokrycia, a Venetia mogłaby z góry jej zazdrościć. Choć może nie - może nawet byłaby zadowolona, bo to ułatwiłoby jej sprawę z Alexem. - Dziękuję, ale raczej pójdę. Może będą chcieli dowiedzieć się, jak było na zdjęciach. - Ziewnęła. - Masz rację, jestem strasznie zmęczona. Dobranoc, do jutra. Leżąc w łóżku, Ginny patrzyła w sufit, pogrążona w niewesołych myślach. Jeszcze tak niedawno nie przyszloby jej do głowy, że może coś ukryć przed siostrą. Były sobie tak bliskie, nigdy nawet nie próbowały konkurować ze sobą, a teraz ktoś stanął między nimi i wszystko się zmieniło. Cokolwiek wyniknie z Alexem, już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Może przyszła chwila, kiedy powinny się rozdzielić i pójść każda własną drogą. Ale byłoby łatwiej, gdyby miały więcej czasu. Jak pogodzić się z faktem, że najbliższa osoba nagle stała się rywalką, prawie wrogiem? Rano poszła do agencji. Okazało się, że Simon nie rzucał słów na wiatr. Czekał na nią kontrakt, co prawda krótki, tylko na dwa dni, ale Ginny od razu poczuła się lepiej.

ORZEŁ CZY RESZKA?

37

- Pan Blake zostawił wiadomość - powiedziała dziewczyna w agencji. - Prosi o telefon. Ginny wykręciła numer, chcąc od razu podziękować za przysługę. - Mówi Ginny Barclay. Miałam zadzwonić do pana Blake'a. - Proszę chwilę poczekać. - Cześć, Ginny. Słuchaj, jestem teraz zajęty. Czy mogłabyś wpaść do mojej pracowni koło wpół do pierwszej? Pójdziemy na lunch. - Oczywiście, chciałabym... - Dobrze - przerwał jej - znasz adres? - Nie. Jeszcze pisała, gdy odłożył słuchawkę. Jego za­ chowanie jej nie zdziwiło - kiedy pracował, zawsze był taki, rozluźniał się dopiero w wolnych chwilach. Studio Blake'a znajdowało się w Chelsea. Ginny dojechała metrem do stacji Kensington i resztę drogi przeszła piechotą. Pracownia mieściła się nad sklepem z artykułami biurowymi. Przy wejściu była dyskretna tabliczka z nazwą. Ginny weszła na górę. Właśnie kończono poranną sesję. Czekała chwilę, przyglądając się pracy. Zapewne były to zdjęcia do magazynu czy katalogu z modą dziecięcą, bo po studiu kręciło się mnóstwo dzieci w modnych ubran­ kach. Zauważyła, że jako tło Simon wykorzystał fotografie ogromnych mebli, przez co uzyskał wrażenie, że zdjęcia były zrobione z perspektywy dziecka. O Blake'u mówiono, że ma twórcze pomysły. Simon zrobił ostatnie ujęcia. Jego asystent zaczął składać sprzęt, a matki zabrały dzieci. Założył marynarkę i ujął Ginny za ramię. Był przed czter­ dziestką, zrównoważony, budził zaufanie. - Nareszcie, cieszę się, że to się już skończyło - westchnął z ulgą. - To koszmar, jeśli jest więcej niż jeden dzieciak. Chodźmy, tu obok jest niezły bar.

38

ORZEŁ CZY RESZKA?

Ginny roześmiała się. - A jak ci się pracuje ze zwierzętami? - Jeszcze gorzej. Taki zwierzak nigdy nie chce stać spokojnie. Simon musiał tu być stałym gościem. Stolik już na nich czekał i bez pytania podano butelkę białego wina. Rozlał je do kieliszków i szybko upił spory łyk. - Tego mi było trzeba. Uśmiechnęła się, ale z niepokojem popatrzyła na butelkę. Jeśli codziennie tyle pije, to jest bliski alkoholizmu. Zauważyła zmarszczki wokół oczu i siwe pasemka we włosach. Chyba za dużo pracuje i za ostro żyje. - Na co masz ochotę? Polecam lasagne. - Dziękuję, wystarczy sałatka. Zaśmiał się. - Wiem, co robię, gdy zapraszam modelkę. To nigdy nie kosztuje zbyt wiele, bo każda dba o figurę. - Dziękuję, że pochwaliłeś mnie w agencji, i za ten nowy kontrakt. Lekko wzruszył ramionami. - To nic takiego. Mam wolną rękę przy wyborze modelek. Ale będąc w agencji, widziałem twój por­ tret. Musisz go zmienić, jeśli zależy ci na pracy. - Spojrzał jej prosto w oczy. - Chyba wiesz dlaczego? Powoli kiwnęła głową. - Prawie na wszystkich zdjęciach jestem z siostrą. - Właśnie. Powinnaś być sama. Mówiłem ci, że jesteś dobra, ale nie zajdziesz daleko, jeśli będziesz mieć sobowtóra. Popatrzyła na czerwoną świecę, stojącą na stoliku w butelce po winie, oblanej kolorową stearyną z dziesią­ tek świec, które się w niej dopaliły. Ile podobnych rozmów toczyło się przy tym stole oświetlonym mięk­ kim światłem świecy - pomyślała. Nie mogła ukryć rozterki.

ORZEŁ CZY RESZKA?

39

- To nie takie proste. Zawsze wszystko robiłyśmy razem. Nie wiem, czy potrafię jej to powiedzieć. Nie rozumiał i nawet nie próbował udawać. - Zrobisz, co zechcesz. Ale powinnaś się zdecydować i to im szybciej, tym lepiej. - Ale wtedy tylko jedna z nas ma szansę na karierę. - Tak, więc pośpiesz się. Nie powinnaś mieć skrupułów, jeśli to cię gnębi. Jesteś dobra i zasługujesz na to. - Sama nie wiem. - Zrobiła nieszczęśliwą minę. - Jeśli się zdecydujesz, musisz sobie zrobić nowy portret. Tak czy inaczej jest ci potrzebny. - Już na te zdjęcia wydałyśmy majątek. - Jeśli zechcesz, to ja ci zrobię. Popatrzyła na niego. Wiedziała, że robi świetne zdjęcia, również portrety i na pewno żąda więcej za swoje prace niż była w stanie zapłacić. Pomyślała, że może dlatego zaprosił ją na lunch. - Dziękuję, ale obawiam się, że to dla mnie za drogo - odrzekła sztywno. - Nie myślałem o pieniądzach. Powiedziałem, że zrobię to dla ciebie. Podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. - Dlaczego? Na jego twarzy dostrzegła rozbawienie, ale właśnie przyniesiono zamówione potrawy. Simon poczekał, aż kelner odszedł. - Dlatego, że jesteś naturalna. Wierzę, że przed tobą jest przyszłość i przyjdzie dzień, kiedy ty będziesz wybierać sobie fotografa - i mam nadzieję, że jeśli ci pomogę, to wybierzesz mnie. Popatrzyła na niego z niedowierzaniem, zapominając o jedzeniu. - Przecież jest mnóstwo dziewcząt ładniejszych od nas - ode mnie. - Możliwe, ale ty jesteś fotogeniczna, bez wskazówek

40

ORZEŁ CZY RESZKA?

wiesz, co robić, jak się poruszać. Masz dobrą budowę i piękne włosy. - Dziękuję. - To nie komplementy, to fakty. Wygląd nie jest twoją zasługą, ale jest twoją szansą - stwierdził, ściągając ją na ziemię - a ty jej nie wykorzystujesz. Dobry portret może ci wiele pomóc. - Z pewnością. Dziękuję. - To znaczy, że przyjmujesz moją propozycję? Milczała, mając w zanadrzu pytanie, które obawiała się zadać. - Czy - czy nasza umowa będzie dotyczyć tylko spraw ściśle zawodowych? - Masz na myśli - bez zobowiązań? - Roześmiał się. Kiwnęła głową, nie spuszczając z niego wzroku. Przypomniała sobie plotki, które słyszała o nim we Włoszech - że jest w trakcie drugiego rozwodu. - A zgodziłabyś się? - Przykro mi, ale nie - odpowiedziała stanowczo, wysoko unosząc głowę. - Więc bez zobowiązań - odrzekł spokojnie i dodał: - Chyba nie zamierzasz wycofać się niedługo i wyjść za mąż czy coś takiego? Potrząsnęła głową. - Nie jestem związana, jeśli o to ci chodzi. Jeśli przyjmę twoją propozycję, to postaram się odpłacić ci jak najszybciej. - Jak sobie życzysz. - Wzruszył ramionami. Zdała sobie sprawę z niezręczności i uśmiechnęła się do niego czarująco. - Przepraszam, nie przywykłam do takiej wielko­ duszności. To naprawdę bardzo miłe z twojej strony i doceniam to. Udobruchany, pokiwał głową. - Jak się zdecydujesz, daj mi znać, to umówimy się na zdjęcia.

ORZEŁ CZY RESZKA?

41

Przez resztę posiłku nie wracali do tego tematu. Simon poszedł do studia, a Ginny skierowała się w stronę domu. Wiedziała, że jest przed nią jeszcze jedna decyzja, która może odmienić życie jej i Venetii.

ROZDZIAŁ TRZECI

Część artystyczna składała się z trzech numerów. Na początku miał wystąpić piosenkarz o sławie już nieco przebrzmiałej, potem bliźniaczki, a na końcu komik-parodysta, o którym mówiono, że jest wscho­ dzącą gwiazdą i wkrótce będzie miał swój program w telewizji. Ogromną salę obiegał balkon, a stoliki z trzech stron otaczały scenę. Talerze już pozbierano, zakończono przemowy i toasty. Goście hałaśliwie czekali na chwilę rozrywki przed tańcami. Siostry, ubrane w identyczne kostiumy i ze scenicz­ nym makijażem, oczekiwały w garderobie na swoją Kolej. Obie były lekko zdenerwowane, jak zwykle przed występem. Nagle ktoś zapukał do drzwi i wnie­ siono dwa kosze kwiatów. - Ach, jakie piękne! - Venetia szybko przebiegła wzrokiem dołączoną kartę. - To od Alexa. - Moje też! - Chyba nie wypadało, żeby posłał kwiaty tylko jednej z nas - stwierdziła Venetia chłodnym tonem. - Ciekawa jestem, gdzie on będzie siedział. - Chodź, może go zobaczymy. Poszły za kulisy i ostrożnie wyjrzały zza kurtyny. Cała scena była zastawiona instrumentami i wy­ stępujący piosenkarz zszedł na parkiet. - Widzisz Alexa? - zapytała Venetia. - Nie. - Delikatnie przytrzymała kurtynę. - Czy to nie on siedzi tam na balkonie, na wprost nas? Jest z nim jakiś mężczyzna. - Ach, więc jest.

ORZEŁ CZY RESZKA?

43

W głosie Venetii było coś dziwnego i Ginny spojrzała na nią pytająco, ale ta udała, że tego nie widzi. Zapytała tylko: - Sądzisz, że powiedzie się nam występ na parkiecie, a nie na scenie? - Oczywiście, musi się udać. Nie raz występowałyś­ my w takich warunkach. - Sala jest taka szeroka i ludzie siedzą po bokach. - Nic na to nie poradzimy, więc przestań o tym myśleć. - Ginny znów spojrzała na balkon. - Ciekawe, z kim Alex przyszedł. Może to ktoś z obsługi. Venetia jakby nie słyszała. - Uważasz, że się uda? - Na pewno, nie denerwuj się. Przed każdym występem Venetia była bardziej spięta niż siostra i Ginny zawsze musiała ją uspokajać. Dziś wieczorem wydawała się bardziej niespokojna niż zwykle. Ginny popatrzyła na nią ze zdziwieniem, ale nie odezwała się więcej. Jeszcze raz przyjrzały się sobie badawczo, sprawdzając, czy wyglądają zupełnie tak samo. Miały różowe szlafroczki wykończone boa i czarną, koronkową bieliznę. Piosenkarz skończył ostatni utwór i obsługa przy­ gotowała scenografię do ich występu. Na środku ustawiono dużą złoconą ramę z zasłonami po bokach, toaletkę i stołeczek z ubraniem. Rekwizyty tworzyły wrażenie, jakby widzowie mieli przed sobą sypialnię. Konferansjer zapowiedział występ. Venetia w rytm muzyki wybiegła tanecznym krokiem na parkiet i usiadła na stołeczku niby przed lustrem. Ginny zrobiła to samo z drugiej strony. Zaczęły wykonywać takie same ruchy, zaczynając od prostych - po­ prawiania fryzury, pudrowania, perfumowania - robiły to już wcześniej wiele razy. Nagle Venetia odsunęła taboret i zrzuciła peniuar. Zaczęła się ubierać - wciągała pończochy, zakładała buty, biżuterię i na końcu

44

ORZEŁ CZY RESZKA?

dopasowaną wieczorową suknię z czerwonego ak­ samitu. Ginny robiła dokładnie to samo. Było to dosyć łatwe, bo przez cały czas widziały się obie, ale po chwili Venetia zaczęła tańczyć, oddalając się i znów przybliżając do lustra. Tańczyły obie, a muzyka stawała się coraz szybsza. Niespodziewanie Venetia z roz­ rzuconymi ramionami zatrzymała się przed lustrem, zamarła i po chwili gwałtownie się odwróciła, a Ginny szybko przeskoczyła przez ramę i stanęła obok niej. Publiczność wstrzymała oddech. Wybuchły oklaski. Wiele osób wierzyło, że naprawdę widziało odbicie w lustrze. Wywoływano je jeszcze dwukrotnie, aby upewnić się, że to nie było złudzenie. Szczęśliwe pobiegły za kulisy, śmiejąc się z ulgą, że już po wszystkim i że występ spotkał się z tak dobrym przyjęciem. - To się naprawdę podobało! - A co, myślałaś, że tak nie będzie? - roześmiała się Ginny. - Byłyśmy bardzo dobre! Uścisnęły się radośnie. Mijał je śpieszący na scenę komik. - Połamania nóg! - wykrzyknęły razem. Uśmiechnął się, ale widać było, jak bardzo jest spięty. Przez następne pół godziny miał skupić na sobie uwagę całej widowni. Pobiegły do garderoby, otworzyły butelki z wodą mineralną i wypiły do dna. - Poczekamy z pakowaniem rekwizytów, czy zro­ bimy to, zanim zaczną się tańce? Venetia nie odpowiedziała. Z uwagą przyglądała się czarnej pończosze, opinającej jej zgrabną nogę. - Oczko mi poleciało. Chyba nawet to czułam przy zakładaniu. - Nie przejmuj się, kupimy nowe. Z pieniędzmi za mój kontrakt i za ten występ spokojnie przeżyjemy parę miesięcy. Venetia coś wymamrotała i dalej oglądała poń-

ORZEŁ CZY RESZKA?

45

czochy. Ginny zrozumiała, że siostra na coś czeka. Nietrudno było zgadnąć na co. Prawie zaraz rozległo się stukanie do drzwi. Ginny chciała podejść i otworzyć, ale Venetia zawołała „proszę". Na progu stanął Alex. Zdążył zauważyć wyeksponowane jakby celowo nogi Venetii. - Dziewczyny, byłyście fantastyczne! - zawołał z uznaniem. Nagle zatrzymał się zdezorientowany i bezradnie podniósł ręce do góry. - Dobrze, poddaję się. Przyznajcie się, która z was jest która? Venetia roześmiała się, podbiegła do niego i położyła mu ręce na ramionach. - Teraz łatwiej zgadnąć? Pocałowała go gwałtownie. - O tak - uśmiechnął się do niej i objął wpół. - Gratulacje, byłaś wspaniała. - Wyciągnął rękę do Ginny. - Ty oczywiście również. Ginny powoli podała mu rękę. - Dziękuję za kwiaty. - Cała przyjemność po mojej stronie. - Są piękne - dodała Venetia. - Ale nie powinieneś mnie - nas - tak rozpuszczać. - Nie opowiadaj głupstw. Naprawdę mnie za­ chwyciłyście i sam prawie uwierzyłem, że to tylko odbicie w lustrze. Dziewczyny promieniały. Alex oswobodził dłoń i położył rękę na ramieniu Venetii. - Nie tylko mnie nabrałyście. Przyprowadziłem ze sobą znajomego, z którym razem mieszkam. Też pracuje na uniwersytecie. - Spojrzał na Ginny, jakby oczekiwał jej aprobaty. - Mogę go przyprowadzić? Ginny zachmurzyła się, szybko spojrzała na Yenetię, ale siostra odwróciła wzrok. - Oczywiście, przyprowadź go - odrzekła Venetia. - Chyba nie zostawiłeś go na korytarzu? Alex otworzył drzwi.

46

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Jeff, chodź tutaj. Wszedł wysoki, szczupły mężczyzna. Ciemnoblond Włosy spadały mu na czoło. Nerwowym gestem poprawił okulary. - To Jeff Fergusson - przedstawił go Alex. - Jeff, to Venetia, a to Ginny. - Skrót od Virginii - wyjaśniła Ginny, mając nadzieję, że to da Alexowi do myślenia. Nie mogła opanować złości. Nie musiała nawet patrzeć na siostrę, żeby wiedzieć, że to jej sprawka. Już dawno postanowiły, że nie będą spotykać się Z nieznajomymi. Gdy miały po kilkanaście lat, Umawiano je czasem w ciemno i nigdy nie były z tego zadowolone. Musiały silić się na uprzejmość tylko dlatego, że ktoś wydawał pieniądze. Teraz Venetia złamała umowę, tylko po to, żeby ułatwić sobie sprawę z Alexem. Jeff uścisnął jej dłoń. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że przyszedłem. Bez powodzenia starała się ukryć wściekłość. - Oczywiście, że nie. Czy podobał ci się występ? - Był naprawdę wspaniały, obie jesteście niesamo­ wite. Wcale się nie dziwię, że Alex nie może was odróżnić. - Dali nam stolik na balkonie - wtrącił Alex, nie Chcąc, by rozmowa rozwinęła się w tym kierunku. - Może spróbujemy zobaczyć chociaż koniec popisu komika? Ginny nie spuszczała oczu z Venetii. Chciała choć ha chwilę zostać z nią sam na sam, żeby się rozmówić. - Musimy się najpierw przebrać i zmyć ten makijaż. Venetia stchórzyła. - Chyba jednak pójdę zobaczyć ten występ. To na razie. Uśmiechnęła się do Alexa i Jeffa i razem wyszli

ORZEŁ CZY RESZKA?

47

z garderoby. Ginny aż jęknęła, gdy drzwi już się za nimi zamknęły. Kostiumy, w których występowały, były tak drogie, że zdejmowały je natychmiast, gdy tylko schodziły ze sceny. Jeśli by się poplamiły, to samo czyszczenie kosztowałoby majątek, dlatego specjalnie zabrały ze sobą inne stroje do przebrania. Usiadła przed lustrem i zaczęła zmywać makijaż. Pomyślała, że od przyjazdu z Włoch nie może poznać Venetii. Właściwie zmieniła się jeszcze wcześniej, już wtedy, gdy rozmawiały przez telefon i nawet jej nie wspomniała o Alexie. Okłamała ją, a teraz próbuje popchnąć ją w stronę tego Jeffa. Czuła się oszukana. Zrobiła lekki makijaż i zaczęła się przebierać. Nagle zawahała się. Venetia na to właśnie liczyła - będą wyglądać inaczej i łatwo je będzie odróżnić. Zacisnęła zęby. Zostanie w tej czerwonej sukni i nie zmieni fryzury. Czy Venetia naprawdę myślała, że wystarczy przyprowadzić kogoś, a ona natychmiast zapomni o Alexie? Gdyby chciała, sama mogłaby przyprowadzić sobie z pół tuzina kolegów. Przebiegła wzrokiem karteczki dołączona do kwia­ tów. „Dla Venetii. Powodzenia. Całuję. Alex". „Dla Ginny. Powodzenia. Alex". Czy to możliwe, że był zakochany w Venetii, a ona w nim? Znali się dopiero kilka tygodni, przecież nie mogli się tak szybko zakochać! Może to było tylko oczarowanie. Przyjrzała się sobie w dużym lustrze. Po raz pierwszy zapragnęła różnić się czymś od siostry. Niestety, były takie same. Z westchnieniem opuściła pokój. Po drodze na balkon minęło ją kilka osób. Gratu­ lowano jej udanego występu. Uśmiechnięta, skierowała się w stronę stolika. Nie wierzyła własnym oczom - Alex siedział sam. Wstał, gdy podeszła. - Venetia i Jeff poszli zatańczyć. Czego się napijesz? - Dżinu z tonikiem. - Zatrzymała go ruchem ręki. - Może najpierw zatańczymy?

48

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Świetny pomysł. Zaczęli schodzić na dół. Alex objął ją wpół, nagle zorientował się i cofnął rękę. - Przepraszam, pomyliłem cię z Venetią - powiedział z uśmiechem. - Ciągle mam wrażenie, że znam cię równie dobrze jak ją, a przecież widzimy się dopiero drugi raz. Grali wolny utwór. Tańczyli objęci. Popatrzyła na niego. Był tylko trochę od niej wyższy. Pomyślała, że ma zmysłowe usta - wąską i prostą dolną wargę, górną pełniejszą. Ciekawa była, jaki ma temperament, czy jest namiętny. - Widzisz jakąś różnicę między nami? Czy na nasz widok odczuwasz to samo? Roześmiał się. - Tak naprawdę to cały czas jestem zestresowany - a zwłaszcza dzisiaj, kiedy jesteście tak samo ubrane. Ale jestem pewien, że kiedy was lepiej poznam, to łatwiej będę mógł was odróżnić. - Wątpię - ucięła. - Nawet naszej matce nie zawsze to się udaje. - Nie myślę o wyglądzie, raczej o różnicach charakteru. Zerknęła na niego. Na parkiecie było coraz ciaśniej i jakaś para prawie na nich wpadła. Skorzystała z sytuacji i przytuliła się mocniej. Poczuła zapach jego wody toaletowej. Nie mogła oprzeć się pragnieniu, by znów ją pocałował. - Może charakterem też się nie różnimy. - To niemożliwe - potrząsnął głową. - Nie ma dwóch osób zupełnie takich samych. - Nawet jeśli były tak samo wychowane? - Zajrzała mu w oczy. - Mamy bardzo podobny gust - nawet lubimy te same osoby. - Naprawdę? - Spojrzał na nią i przez chwilę nie odrywał od niej wzroku. - Chociaż właściwie nic

ORZEŁ CZY RESZKA?

49

w tym dziwnego. Większość z nas woli ludzi podobnych do siebie, a wy jesteście takie same, więc możecie mieć takie same upodobania. - Przecież sam przed chwilą powiedziałeś, że nie ma dwóch osób zupełnie identycznych. Roześmiał się. - Ale mnie złapałaś! Chociaż to tylko potwierdza to, co mówiłem - pod względem dowcipu masz przewagę nad Venetią. - Tak myślisz? - To stwierdzenie niezbyt się jej spodobało. - Chyba znasz Venetię bardzo dobrze, skoro możesz to tak ocenić. - Masz coś przeciwko temu, żebym ją dobrze poznał? Odwróciła wzrok, nie wiedząc co odpowiedzieć. Oczywiście wolałaby, żeby to ją dobrze poznał, ale przecież nie mogła mu tego powiedzieć. Nie chciałaby też, aby się domyślił, że jest zazdrosna. - Dlaczego tak myślisz? - Sama mówiłaś, że wychowałyście się razem i jesteście bardzo zżyte. - Venetia już wcześniej miała wielu chłopaków. - Myślę, że obie miałyście. Usłyszała jakby wyrzut w jego głosie, ale gdy tylko spojrzała na niego, cała złość gdzieś się rozpłynęła. Znów wypełniła ją tęsknota. Czy naprawdę nie widzisz, że to mnie poznałeś w samolocie? To mnie szukałeś po całym mieście. Serce jej zabiło. Właściwie dlaczego nie powiedzieć mu prawdy? Ma prawo ją poznać, a ona niczego Venetii nie obiecała. Zwilżyła językiem nagle wyschnięte wargi. Już otworzyła usta, gdy nagłe ktoś ujął ją za ramię. - Ach, tu jesteście! Oczywiście to była Venetia. Po jej oczach Ginny domyśliła się, że nawet z oddali siostra dostrzegła niebezpieczeństwo. Jeff stał obok - Venetia z pewnością

50

ORZEŁ CZY RESZKA?

zupełnie o nim zapomniała, gdy tylko Alex zaczął tańczyć z Ginny. - Zgadnij, co się stało - zaszczebiotała Venetia. - Spotkałam trzy osoby, które się nami zainteresowały. Czy wzięłyśmy ze sobą wizytówki? Bardzo by się teraz przydały. - Mam kilka w torebce. Ginny odwróciła się, chcąc dalej tańczyć, ale znów ktoś zaczął gratulować im występu. Po chwili muzyka ucichła. Alex uśmiechnął się do niej. - Dziękuję za taniec, Ginny. Odwrócił się, czekając na Venetię i Jeffa. W trójkę zeszli z parkietu. Ginny poczuła się zupełnie opusz­ czona. Taniec był tak krótki, tak szybko minęła chwila, gdy była w jego ramionach. Ale nawet ta chwila wystarczyła, by zrozumieć, że to nie było tylko zauroczenie. Jeff odwrócił się w stronę Ginny. Zaskoczył go wyraz jej bezbronnych oczu utkwionych w Alexa. Zmarczył brwi. Podszedł do niej i ujął za rękę. - Chodź, mały kieliszek dobrze ci zrobi. - Dziękuję - odwróciła się - ale... Odgadł jej myśli. - Na dole jest barek. Dźwięki muzyki ledwie tu dochodziły. Kilku męż­ czyzn w wieczorowych garniturach stało przy barze, śmiejąc się i rozmawiając. Usiedli przy stoliku w kącie, odgrodzeni od sali kilkoma okazałymi roślinami. - Czego się napijesz? Uśmiechnęła się słabo. - Najchętniej dżinu, ale będę prowadzić, więc może lepiej coś, co ma mniej alkoholu. - Dobrze, zaraz coś przyniosę. Sama nie wiedziała, czy ma się śmiać czy płakać.

ORZEŁ CZY RESZKA?

51

To powinna być jedna z najszczęśliwszych chwil w życiu - uświadomić sobie, że się kogoś kocha. Ale jej siostra czuła to samo i skradła jej tego, kogo pragnęła najbardziej na świecie. Jeff przyniósł drinki i usiadł obok niej. Wypiła łyk zimnego napoju. - Co to jest? - To koktail. Nie powinien ci zaszkodzić. - Dziękuję. Myślami była na górze, z Alexem i Venetią. - Chcesz o tym pomówić? W jego oczach zobaczyła zrozumienie. - Chyba nie ma o czym. - Chyba nie. No cóż, tak się ułożyło. - Tak, można to tak nazwać. - Przepraszam - poprawił okulary. - Chyba nie jestem zbyt pomocny. - Dlaczego miałbyś być? Przecież nawet mnie nie znasz. - Ale czujesz się nieszczęśliwa i chciałbym ci jakoś pomóc. - Jak mógłbyś mi pomóc? - zapytała z goryczą. - Zresztą nie potrzebuję pomocy, czuję się całkiem dobrze. - Wypiła łyk i zmieniła temat. - Ty też wykładasz fizykę? - Nie, historię średniowieczną i archeologię. - To musi być ciekawe. Roześmiał się. - Być może, ale nie dla ciebie w tej chwili. Dokończ drinka i chodźmy zatańczyć. Zdziwiła ją jego stanowczość. Poszli na górę. Orkiestra grała szybki utwór. Jeff tańczył nieźle i Ginny poddała się muzyce, jakby chcąc odgonić od siebie męczące myśli. Nie przeszkadzał jej nawet widok Alexa i Venetii tańczących obok. Obie świetnie tańczyły - uczyły się tego od dziecka. Ludzie zatrzymywali się

52

ORZEŁ CZY RESZKA?

i z zachwytem patrzyli na obie pary. Gdy muzyka wreszcie ucichła, wybuchła burza oklasków. Alex zarumienił się i głośno roześmiał. - O Boże, to mój pierwszy taki występ! Venetia nie puszczała jego ramienia. Oczy jej błyszczały. - Przyłącz się do nas, to dopiero zobaczysz! Ginny popatrzyła na siostrę i poczuła, jak zazdrość i złość miesza się z gorącą siostrzaną miłością. Odwróci­ ła się, nie chcąc, by dostrzegli wypełniające ją uczucia. - Przepraszam na chwilę. Pobiegła do toalety i zamknęła się w kabinie. Oparła głowę o ścianę. Chłodne kafelki przyniosły jej chwilową ulgę. Wiedziała, że musi się opanować. Ręce jej drżały, nie mogła myśleć. Muszę pozwolić mu odejść, muszę zapomnieć o nim. Przecież kocham Venetię i nie mogę zrobić czegoś przeciwko niej. Wyjadę. Pojadę do Francji i zacznę pracować. Albo nawet do Ameryki - w Nowym Jorku zawsze są potrzebne modelki. Wyprostowała się, ale gdy tylko przypomniała sobie oczy Alexa, uśmiechającego się do niej, zachwiała się w swoim postanowieniu. Zrozumiała, że jest zbyt słaba. Nie może po prostu odejść. Jeszcze nie teraz. Musi spróbować. Przecież ma do tego prawo. Może się jej powiedzie. Gdy wyszła z kabiny, Venetia już na nią czekała. Przyjrzała się jej badawczo. - Dobrze się czujesz? - Tak. - Udało się jej uśmiechnąć. - Jeff kupił mi drinka i chyba wypiłam go za szybko. Po tym tańcu trochę mi się zakręciło w głowie. Venetia była gotowa uwierzyć we wszystko. Roz­ jaśniła się w uśmiechu. - Oni świetnie tańczą, prawda? Ten Jeff jest niesamowity. Podoba ci się? - Nie jest zły - jak na taką randkę w ciemno.

ORZEŁ CZY RESZKA?

53

- Dodała ostrzejszym tonem: - Wydawało mi się, że już dawno z tym skończyłyśmy. Dlaczego mi nie powiedziałaś, że Alex ma kogoś przyprowadzić? - Nie byłam w stu procentach pewna, że z nim przyjdzie - a zresztą z góry wiedziałam, że nie będziesz zadowolona. Poza tym to był pomysł Alexa. - Czyżby? - Ginny nie ukrywała niedowierzania. Venetia zarumieniła się. - Chciałam tylko, żebyś też była szczęśliwa. - Naprawdę? W takim razie chyba wiesz, co mogłabyś zrobić. - Jeśli myślisz, że zrezygnuję z Alexa, to się mylisz. - To ja go pierwsza poznałam. - Ginny podniosła głos. Zapowiadała się niezła kłótnia. Nagle drzwi ot­ worzyły się i kilka kobiet jednocześnie weszło do środka. Na widok bliźniaczek zaczęły rozpływać się w zachwytach i gratulacjach. Nie obyło się bez pytań. - Czy macie też zdolności telepatyczne? - W niektórych sytuacjach. Nie patrząc na siostrę, Ginny zaczęła się wycofywać. Wiedziała, że Venetia zrobi to samo. Na korytarzu odetchnęły z ulgą. Ginny nie chciała wracać na parkiet. - Powinnyśmy pójść zapakować nasze rekwizyty. Venetia kiwnęła głową. - Dobrze, pójdę po Alexa i Jeffa, to nam pomogą. Wszystkie rzeczy zapakowali do samochodu. Ginny przypuszczała, że na tym wieczór się skończy, ale Venetia zaskoczyła ją. - Właściwie dlaczego macie wracać do Colchester? Pojedźmy do nas na kolację. Możecie nawet przeno­ cować - mamy rozkładaną kanapę. Mielibyśmy cały jutrzejszy dzień przed sobą. Ginny aż zaniemówiła - jeszcze nigdy Venetia nie zaprosiła kogoś bez jej wcześniejszego uprzedzenia.

54

ORZEŁ CZY RESZKA?

Owszem, zdarzało się, że ktoś nocował, ale zawsze najpierw to ustalały między sobą. - To świetny pomysł. - Alex uśmiechnął się do Venetii. Jeff popatrzył na Ginny. - To bardzo miłe z twojej strony, ale może Ginny ma inne plany. Wszyscy spojrzeli na nią - Jeff ze współczuciem, Venetia z rozdrażnieniem, Alex z lekką niecierpliwością. To przeważyło - nie chciała, żeby Alex źle o niej pomyślał. Uśmiechnęła się z trudem. - Oczywiście, jedźmy na kolację. Specjalnie nie wspomniała nic o nocowaniu - wma­ wiała sobie, że może Jeff nie zgodzi się na to. Usiadła za kierownicą i wychyliła się przez okno. - Jedźcie za nami, dobrze? Venetia szybko wykorzystała sytuację. - Niech Jeff jedzie z tobą, a ja pojadę z Alexem i pokażę mu drogę. Jeff usiadł obok niej. - Czy to ci odpowiada? - Oczywiście. - Spojrzała w lusterko, czekając na samochód Alexa. - Mam nadzieję, że nas nie zgubi, bo Venetia nie ma pojęcia, którędy jechać. Jeff roześmiał się. - Alex opowiadał mi, że raz pozwolił Venetii prowadzić i że to był ostatni raz. Prawie wpadła na drzewo. - Venetia nie jest dobrym kierowcą. - Ginny nadal patrzyła w lusterko. - Ty jesteś silniejsza od niej. Spojrzała na niego z zainteresowaniem. - Skąd możesz to wiedzieć, przecież widzisz nas pierwszy raz. - Po prostu widzę. Po drobiazgach. Po tym, jak doglądałaś pakowania rzeczy, po sposobie prowadzenia

ORZEŁ CZY RESZKA?

55

samochodu - popatrzył na nią - i po tym, jak próbujesz ukryć swoje uczucia w stosunku do Alexa. Odwróciła się bez słowa. W głosie Jeffa usłyszała zdziwienie. - Sądziłem, że widziałaś go wcześniej tylko raz. Było zupełnie inaczej - pomyślała. Poznałam go w samolocie i gdybym wtedy na lotnisku poczekała na niego dłużej, wszystko potoczyłoby się inaczej. Gdybym tylko poczekała. Nigdy sobie tego nie wybaczę. - Ginny? - Tak? - Dotarło do niej, że Jeff czeka na od­ powiedź. - Przepraszam, zamyśliłam się. Zgadza się, widziałam go wcześniej tylko raz. - Zobaczyła światła samochodu w lusterku. - Już są - powiedziała z ulgą - możemy jechać. Gdy ruszyli, zaczęło padać. Deszcz przybierał na sile i Ginny skoncentrowała się na prowadzeniu. Od czasu do czasu zerkała w tylne lusterko, upewniając się, że Alex jedzie za nią. Po reflektorach samochodu trudno było poznać, czy to właśnie oni. Zatrzymały ją światła. Nagle silnik zaczął gasnąć. Jeszcze przez chwilę pracował i znów zaczął się dławić. Jeff popatrzył na nią. - Mam nadzieję, że nie skończyła się benzyna. - Przestań - ucięła. - To typowy męski komentarz. Jest wystarczająco dużo benzyny - specjalnie zatan­ kowałam wcześniej, bo wiedziałam, że będziemy późno wracać. - Przepraszam. W takim razie to może być gaźnik. Silnik zakrztusił się po raz ostatni i zamilkł. - Do diabła - wykrzyknęła Ginny ze złością. - Muszę iść i poszukać telefonu, żeby wezwać pomoc drogową. - Nie denerwuj się, Alex na pewno coś poradzi, jest świetnym mechanikiem. - Jeśli jeszcze nas nie wyprzedził.

56

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Zobaczę. Postawił kołnierz i wysiadł z auta. Stanął przy krawężniku i obserwował przejeżdżające samochody. Po chwili Alex zaparkował obok. - Ginny, otwórz maskę. Obaj nachylili się nad silnikiem. Po kilku minutach Jeff podszedł do okienka. - Alex mówi, żebyś pojechała razem z Venetią, a my spróbujemy go naprawić i zaraz przyjedziemy. Pokręciła głową. - Lepiej zostanę. Może wam się nie uda i trzeba będzie wezwać pomoc. - Chyba masz rację. To ja pojadę z Venetią. Powiedz mi jak jechać. Wysłuchał wskazówek, starając się zapamiętać trasę. Potem podszedł do Alexa i po chwili wsiadł do jego samochodu. Przez kilka minut nie ruszał. Zapewne musiał przekonywać Venetię, że nie warto dłużej czekać - pomyślała Ginny. Uśmiechnęła się w duchu - znalazła w Jeffie bratnią duszę. Wysiadła i wyjęła z bagażnika dużą parasolkę, którą woziły ze sobą na takie okazje. Otworzyła ją i osłoniła Alexa przed deszczem. - Zmokniesz. - Popatrzył na nią. - Nie martw się. - Dziękuję, tak jest dużo lepiej. Majstrował przy silniku oświetlonym jedynie świat­ łem ulicznej latarni. Krople deszczu rozpryskiwały się o parasol, spadały jej na twarz i stopy. Nie zauważała tego - czuła się niewiarygodnie szczęśliwa, stojąc razem z Alexem i nieważne było, że jest zajęty nie nią, a samochodem. Wyprostował się i wziął od niej parasol. - Spróbuj teraz zapalić. Za którymś razem silnik zaskoczył. Alex zamknął maskę i usiadł obok niej.

ORZEŁ CZV RESZKA?

57

- Czy często tak gaśnie? - Zdarza się. - Przydałby się wam nowy samochód. - Na razie nas nie stać. Staramy się odłożyć trochę pieniędzy, ale ciągle mamy jakieś nie przewidziane wydatki. Ostatnio musiałyśmy kupić nową lodówkę - tuż przed moim wyjazdem do Paryża. Powiedziała to zupełnie nieświadomie. - Do Paryża? - Spojrzał badawczo. - Myślałem, że byłaś we Włoszech. - Słucham? - Uświadomiła sobie, że nadarza się świetna okazja, by powiedzieć mu prawdę. Wstrzymała oddech. Wyobraziła sobie, do czego to by doprowa­ dziło. Wtem przed oczami stanęła jej Venetia. Ona nigdy nie uwierzy, że to było dziełem przypadku. - Tak, rzeczywiście - powiedziała powoli - ale w Paryża też byłem. Zeszłej jesieni. - Naprawdę jeździcie po świecie. - Przyjrzał się jej z boku. - Nie gazuj tak, już możemy jechać. - Dobrze. Wrzuciła jedynkę i włączyła się do ruchu. Po raz pierwszy była z Alexem naprawdę sama. Powinna zrobić na nim dobre wrażenie, ale jakoś nie mogła znaleźć odpowiednich słów. Chciała tylko, aby ta wspólna jazda trwała jak najdłużej. Alex uśmiechnął się do niej. - Nie zmienisz biegu? - Och, oczywiście. - Wrzuciła dwójkę i spojrzała na niego. - Denerwuję się przy tobie. - Niemożliwe - nie ukrywał zdziwienia - myślałem, że nikt nie jest w stanie zrobić na was wrażenia. - Nie mówię o Venetii, tylko o sobie. Przez chwilę milczał. - Venetia napomknęła mi, że możesz być zazdrosna. - Naprawdę? - Nie mogła w to uwierzyć. Czyżby Yenetia nie bała się ryzyka, gdy Alex dowie się, że

58

ORZEŁ CZY RESZKA?

obie się nim interesują? Pożałowała, że nie powiedziała mu prawdy. - W gruncie rzeczy chyba masz rację. Alex zaskoczył ją. - Myślę, że to zupełnie zrozumiałe. - Zrozumiałe? Popatrzyła na niego, nie kryjąc zdumienia. Nigdy Wcześniej nie przyszło jej do głowy, że jest tak zadufany w sobie. - Jeśli zawsze byłyście tak zżyte, to jest ci przykro, gdy Venetia nagle interesuje się kimś innym. Najwyraźniej mówili o różnych rzeczach. - Venetia powiedziała ci, że jej na tobie zależy? Zawahał się. - Tak - powiedział stanowczo i dodał, jakby celowo: - Mnie też na niej zależy - bardzo. - Jesteś tego pewien? - zapytała zjadliwie, nie mogąc się powstrzymać. Żałowała, że nie powiedziała mu, jak było naprawdę. - Przypuszczam, że zakochałeś się w niej od pierwszego spotkania w samolocie? - Oczarowała mnie - przyznał, nie zdając sobie sprawy, jak to wyznanie ją poruszyło. - Byłem załamany, gdy straciłem ją z oczu, i bałem się, że nie zdołam jej odnaleźć. Ale w ciągu tych kilku tygodni, kiedy zaczęliśmy się spotykać, zrozumiałem, że naprawdę mi na niej zależy. - Ach tak. Czy to przestroga, żebym trzymała się z daleka? - Ginny, nie możesz wiązać swojej przyszłości z Venetią - powiedział łagodnie. - Musicie pójść każda własną drogą, dla waszego dobra. Zaśmiała się gorzko. - Tak sądzisz? Powinieneś mieć doktorat z filozofii, nie tylko z fizyki. - Słuchaj, nie dopuszczę do tego, żebyś nas roz­ dzieliła - powiedział z rozdrażnieniem. - Musisz zrozumieć, że jesteś samodzielną osobą, a nie połową

ORZEŁ CZY RESZKA?

59

pary. Myślę, że teraz ja zajmę ważne miejsce w życiu twojej siostry. W ostatniej chwili zahamowała ostro na światłach, silnik prawie zgasł. Odwróciła się do niego. - Nic nie widzisz. Znasz Venetię dopiero kilka tygodni. To za krótki okres, żeby można było coś powiedzieć. Zabrzmiało to przekonująco, ale w tej samej chwili uświadomiła sobie, że przecież ona jest pewna swoich uczuć, więc i on może taką pewność posiadać. - Nawet nie umiałbyś nas odróżnić. Gdyby nie było Venetii, to takie same uczucia miałbyś w stosunku do mnie. Wydało mu się, że chce, aby zwątpił w prawdziwość swoich uczuć. - Mylisz się. Venetia podobała mi się od pierwszego spojrzenia, ale teraz poznałem ją lepiej i najbardziej cenię jej osobowość. Wasze podobieństwo mogłoby mnie zwieść tylko w pierwszej chwili. Ogarnęła ją desperacja. - Nie, to ty się mylisz. Venetia nie jest... To nie dziewczyna, o jakiej myślisz. Spojrzał na nią zimnym wzrokiem. - Wygląda na to, że ty również - stwierdził z niesmakiem. - Jak możesz w ten sposób mówić o własnej siostrze? - Nie zrozumiałeś mnie. Nie myślałam... - Mamy zielone. - Odwrócił wzrok. Przez chwilę patrzyła na jego odwrócony profil, potem zwolna ruszyła. Byli już prawie pod domem. Wszystko popsuła. Straciła cenne pół godziny sam na sam z Alexem, mogła mu wszystko powiedzieć - a zamiast tego pokłócili się i oddalili od siebie. Zatrzymała się przed domem. Odwróciła się do niego, jakby sprawdzając, czy jeszcze mogłaby powiedzieć mu prawdę.

60

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Alex. Twarz miał zimną i nieprzystępną. Spojrzała na niego i serce jej zamarło. - Już nic - wyszeptała i odwróciła głowę, nie chcąc, by zobaczył jej pełne rozpaczy oczy.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Wysiedli nie patrząc na siebie. Samochód Alexa już stał przed domem, a w mieszkaniu paliło się światło. Zazwyczaj, w obawie przed kradzieżą, zaraz po występie wypakowywały rekwizyty, ale dzisiaj Ginny nawet o tym nie pomyślała. Otworzyła drzwi wejściowe i weszła na górę. Venetia podbiegła do drzwi, jak tylko usłyszała dźwięk kluczy. Popatrzyła na nich z niepokojem. Nie mogła ukryć lęku i nagłej ulgi, gdy po wyrazie ich twarzy zgadła, że się pokłócili. Uśmiechnęła się i rzekła z troską w głosie: - Jesteś zupełnie przemoczona. Leć szybko się wysuszyć. A ty, Alex, daj mi swoją marynarkę. Zrobiła mnóstwo zamieszania - Alexa wysłała do łazienki, a siostrę do sypialni, żeby się przebrała w suche rzeczy. Ginny była nawet zadowolona, mogłaby pozostać w swoim pokoju przez cały wieczór. Wysuszyła włosy i zdjęła aksamitną suknię - niestety, nie obędzie się bez czyszczenia. Wciągnęła obcisłe dżinsy i założyła niebieski sweter. Końce rozpusz­ czonych włosów zakręciły się od wilgoci i spadały jej luźno na plecy. Ginny wcale nie miała ochoty przyłączyć się do reszty, ale nie było wyjścia. Poszła do kuchni. Venetia już tu była. Ubrana w dżinsy i niebieski sweter szykowała kolację. Alex stał obok, zajmując nieomal całą powierzchnię ich małej kuchenki. Popatrzył ironicznie na Ginny i dalej sączył piwo. - W czym ci pomóc? - Jak chcesz, to nakryj do stołu.

62

ORZEŁ CZY RESZKA?

Venetia aż promieniała ze szczęścia. O nic nie pytała, ale była pewna, że Ginny już nie może jej zagrozić. Ginny zaniosła sztućce i serwetki do salonu. Jeff siedział w fotelu i czytał gazetę. Zagradzał jej drogę, wiec przeszła nad jego wyciągniętymi nogami. - Och, Venetia, przepraszam cię. - Ja jestem Ginny. - Tak? - Popatrzył na nią badawczo. - Jak się czujesz? - Dziękuję, świetnie. Słysząc jej ton, odłożył gazetę i wstał. - Mógłbym ci w czymś pomóc? - Nie, dziękuję. - Podeszła do kredensu wyjąć kieliszki. Zagradzał jej drogę. - Przepraszam, przepuść mnie. - Ginny. - Słucham? - Nie chcesz porozmawiać? Po jej zachowaniu mógł domyślić się, że nie powinien się wtrącać. Odwróciła się do niego. - Nie, nie chcę z tobą o niczym rozmawiać. Do diabła, dlaczego miałabym to robić? - powiedziała ze złością i urwała gwałtownie na widok wchodzącego do pokoju Alexa. Zatrzymał się na progu i popatrzył na nich badaw­ czo. Słysząc jej ton, nie mógł opanować złości. - Czy zawsze w ten sposób traktujesz swoich gości? - zapytał zimno. - Właściwie, powinienem był się tego po tobie spodziewać. Przygryzła wargi i odwróciła głowę, starając się powstrzymać łzy. Nagle usłyszała stanowczy głos Jeffa. - Zostaw ją w spokoju. Odwróciła się powoli. Obaj mężczyźni patrzyli na siebie, Jeff z uniesioną głową, Alex wyraźnie za-

ORZEŁ CZY RESZKA?

63

skoczony. Po chwili Alex wzruszył ramionami. Pod­ szedł do stołu i postawił butelkę wina. - Venetia powiedziała, że korkociąg jest tutaj. To była dziwna kolacja. Wszyscy próbowali robić dobrą minę, ale rozmowa się nie kleiła. Ginny widziała dezaprobatę w oczach Alexa. W stosunku do Jeffa też zachowywał dystans, zajmował się jedynie Venetią, która aż promieniała. Jeff starał się jak mógł pod­ trzymywać rozmowę, ale Ginny nie pomagała mu. Ze wzrokiem utkwionym w talerz, powoli i bez apetytu dziobała widelcem jedzenie. Tylko Venetia niczego nie zauważała i bawiła się tak dobrze, że Ginny aż miała ochotę ją uderzyć. Gdy skończyli jedzenie, posprzątali ze stołu i roz­ łożyli kanapę. - Jeff może się przespać tutaj - oznajmiła Venetia - a Alex niech śpi w mojej sypialni. Ja pójdę do Ginny. Jeff popatrzył na nich. - Może jeszcze wrócimy do domu? Ale Venetii tak zależało, żeby zostali, a przynajmniej, żeby Alex został, że nie było dyskusji. Ginny nie odezwała się ani słowem, poszła do kuchni i wzięła się za zmywanie. Po chwili Jeff przyłączył się do niej. Wziął ścierkę i zaczął wycierać talerze. - Nie musisz tego robić, jesteś naszym gościem. - Ale chcę. Przez kilka minut pracowali w milczeniu, wreszcie Ginny westchnęła. - Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam, - Mogę mieć pretensję tylko do siebie, nie powi­ nienem się wtrącać w nie swoje sprawy. Jeśli wolisz, żebym pojechał do domu, to jeszcze jest czas, żeby to zrobić. - Ależ nie, zostań - zawahała się i wyznała szczerze: - Wolę jak jesteś, nie czuję się wtedy jak przyzwaitka.

64

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Skrzywiła lekko usta. - Poza tym, tak naprawdę, to nawet nie mieliśmy czasu, żeby porozmawiać. Zaśmiał się. - No tak, chyba przeskoczyliśmy len etap. Zazwyczaj jeśli ktoś nocował, rozmowy toczyły się do późnej nocy, ale tego wieczora Ginny prawie zaraz po kolacji stwierdziła, że jest zmęczona i idzie spać. Venetia przyniosła swoje rzeczy do jej pokoju. Rozbierały się w milczeniu. Położyły się i zgasiły światło. Napięcie między nimi nie słabło. Łóżko nie było szerokie i obie starały się leżeć na bokach i nie dotykać się. Wreszcie Venetia westchnęła i ujęła Ginny za rękę. - Przecież to głupie. Przez moment Ginny wahała się, w końcu od­ wzajemniła uścisk. - Co chciałabyś robić jutro? - zapytała Venetia. - Jak nie będzie padać, to możemy iść na spacer do Hampstead Heath, a po południu jest koncert w Albert Hall. - Wszystko jedno, co chcesz. - Ginny nie wykazała zainteresowania. - Jeff jest bardzo sympatyczny, nie uważasz? Ma w sobie coś. - Jeff jest w porządku. - Przez chwilę obie milczały, ale nie zadane pytanie wisiało w powietrzu. - Nie, nic mu nie powiedziałam. - Ginny nie mogła opanować rozdrażnienia. Venetia westchnęła. - Tak myślałam, ale przez całą drogę powrotną jednak się tego obawiałam. Dlaczego mu nie powie­ działaś? - Prawie to zrobiłam - przyznała - akurat nadarzyła się dobra sposobność. - Ale nie skorzystałaś z niej. Ginny milczała. Przypomniała sobie rozmowę

ORZEŁ CZY RESZKA?

65

z Alexem, starając się zrozumieć, dlaczego to tak się skończyło. Instynktownie czuła, że Venetia próbuje odczytać jej myśli. - Pokłóciliście się z mojego powodu - stwierdziła Venetia - ale dlaczego mu nie powiedziałaś? - Ginny nie odzywała się, nie chciała, by siostra domyśliła się przyczyny. Venetia zastanawiała się głośno. - Alex był wściekły na ciebie, a jedyny powód, jaki mógł mieć, to ten, że domyślił się, że chcesz stanąć między nim a mną. Może sądzi, że nie chcesz dopuścić, by rozdzielił nas obie. - Zaśmiała się. - Tak, to musiało tak być. - Odetchnęła z ulgą. - Więc teraz już więcej nie muszę się ciebie obawiać. - Nadal mogę mu powiedzieć, jak było naprawdę. - Ale nie zrobisz tego - odrzekła stanowczo Venetia. - Miałaś okazję i nie wykorzystałaś jej. Nawet jeśli teraz mu powiesz, to i tak ci nie uwierzy - pomyśli, że chcesz nas rozdzielić. - Mogę mu udowodnić, że mówię prawdę. - Jak? - Przypominając mu kilka rzeczy, o których roz­ mawialiśmy w samolocie, a o których ty nie wiesz. - Do tej pory z pewnością o tym zapomniał. - Nie, nigdy tego nie zapomni. Venetii zrzedła mina. Milczały. Ich myśli krążyły wokół Alexa. Czy leżąc w łóżku Venetii nie może zasnąć, bo myśli o niej i pragnie, by była razem z nim? - zastanawiała się Ginny. Czy odczuwa tę głęboką, dojmującą tęsknotę, taką samą, jaką czuła ona, i jaką z pewnością czuła Venetia? Siostra czytała w jej myślach. - Jeszcze ze sobą nie spaliśmy. - Wiem. - Nie możesz tego wiedzieć. - Mogę. I będę wiedziała, kiedy to zrobisz. Venetia odwróciła się od niej.

66

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Wolałabym, żebyśmy nie były ze sobą tak zżyte. Teraz przekona go, że to ja stoję między nimi - pomyślała Ginny. W ten sposób wygra, jeszcze zanim zaczniemy o niego walczyć. Odwróciła się tyłem i szczelnie okryła kołdrą. Będę walczyć i wygram - pomyślała. W miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone, Venetia też na pewno tak uważa. Ta myśl ją zaniepokoiła. Czy miłość może być oparta na oszustwie? Czy może być wzajemne zaufanie, jeśli na zawsze coś pozostanie tajemnicą? Czy takie myśli przyszły Venetii do głowy, czy może tak zwariowała na punkcie Alexa, że sposób, w jaki go zdobyła, nie był ważny? Chyba tak, znała swoją siostrę i wiedziała, że nie wybiegała myślą poza zaręczynowy pierścionek i dzwony weselne. Ginny zacisnęła zęby. Do diabła - pomyślała - za nic nie będę jej druhną i nie będę świadkiem jej ślubu z mężczyzną, którego kocham. I zrobię wszystko, co w mojej mocy, by zdobyć go dla siebie. Zasnęła z takimi myślami i nadal, nawet rano po przebudzeniu, nie mogła się z nich otrząsnąć. Było jeszcze wcześnie. Venetia spała. W mieszkaniu pano­ wała cisza. Ginny wyślizgnęła się z łóżka, wyjęła dres i poszła do łazienki. Aby wydostać się z domu, musiała przejść przez salon. Jeff jeszcze spał. Kanapa była dla niego za krótka i gołe stopy wystawały poza nią. Długie rzęsy rzucały cień na policzki i nadawały mu młodzieńczy i bezbronny wygląd. Mijała go, gdy drzwi od pokoju Venetii otworzyły się i na progu stanął Alex. Chciał coś powiedzieć, ale położyła palec na ustach i wzrokiem wskazała na Jeffa. Uśmiechnął się i wyszeptał. - Idziesz pobiegać? Ginny kiwnęła głową. Zaczęła tłumaczyć mu, kim ona jest, ale wyciągnął dłoń z rozpostartymi palcami. - Pięć minut.

ORZEŁ CZY RESZKA?

67

Zniknął w sypialni. Zawahała się. Gdyby wiedział, że nie jest Venetią, na pewno nie chciałby z nią wyjść. Poszła do kuchni i nalała sobie szklankę wody. Czekała. Już wczoraj zauważyła, że Alex i Jeff mieli ze sobą małe torby podróżne. Najwyraźniej Venetia już wcześniej za­ planowała ich nocleg i tylko przed nią udawała, że to wynikło spontanicznie. Po chwili Alex przyłączył się do niej. Był w granatowym dresie, sportowych butach, a na przegubach rąk miał opaski. - Idziemy? - Wskazał oczami na drzwi. - To już. - Odwrócił się, zanim zdążyła się odezwać. Przeszli przez salon. Alex pierwszy zbiegł do drzwi frontowych. - W którą stronę? - Do parku tędy. Ulicą, a potem alejką - pokazała kierunek. - Ale Alex... - złapała go za ramię, gdy już zaczynał biec. Popatrzyła mu w oczy. - Ja jestem Ginny, nie Venetia. Gwałtownie odrzucił głowę. - Venetia ma taki sam dres! - Wiem. Dostałyśmy je po jakimś pokazie strojów sportowych. Spodziewała się, że odwróci się i pójdzie do domu, ale tylko zmarszczył brwi. - Ruszajmy. Kilka osób już biegało, niektóre z nich znała z widzenia. Machali do siebie na powitanie. Alex biegł szybko, ale Ginny z łatwością za nim nadążała. Nie odzywał się, dopiero gdy ktoś znów zawołał "Cześć, Ginny!", zapytał: - Skąd wiedzą, że to ty? - Venetia nigdy nie biega o tej porze. - Dlaczego? - To dla niej za wcześnie. Dobiegli do stawu i Ginny zatrzymała się, by

68

ORZEŁ CZY RESZKA?

rzucić chleb dzikim kaczkom. Alex stanął z boku i przyglądał się, gdy Ginny delikatnie głaskała jedno z kacząt. - To dziwne, że się ciebie nie boją. - Z początku szczypały, ale teraz już mnie znają. To już druga kacza rodzina, pierwszą zabili jacyś chłopcy. Popatrzył na nią, gdy rzucała ostatnie okruszki. Ptaki z hałasem popłynęły za nimi na środek stawu. Ginny chciała biec, ale zatrzymał ją. - Myślę, że powinniśmy porozmawiać. Poczuła nagłe zdenerwowanie. - Tak sądzisz? - Przepraszam, że tak się wczoraj zachowałem. Szkoda, że nie powiedziałaś mi wcześniej, że jesteś zazdrosna o moją znajomość z Venetią, zrozumiałbym to. - Odwrócił się i popatrzył na kaczki. - Ale widzisz, wcale nie jest łatwo, gdy ma się do czynienia z siostrami, które są tak zżyte jak wy. - To prawda, jesteśmy zżyte. Zastanawiała się, jak dać mu do zrozumienia, że myli się myśląc, że to o niego jest zazdrosna. Popatrzył na nią. - Wiem, że znamy się bardzo krótko, ale jestem Venetią oczarowany. Nigdy wcześniej nie doświad­ czyłem czegoś takiego. Pytanie przyszło jej z trudnością. - Powiedziałeś jej o tym? Zmarszczył brwi, po chwili skinął głową. - Oczywiście. Serce się jej ścisnęło. Odwróciła wzrok, znów spojrzała na niego. Alex zamyślił się. - Myślę, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Nie spuszczała z niego oczu. - Czy chcesz powiedzieć, że od pierwszego spotkania w samolocie?

ORZEŁ CZY RESZKA?

69

Uśmiechnął się, nadal zamyślony. - Tak, chyba tak. Właściwie to dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. - Popatrzył na nią. - Nie chcę być twoim wrogiem. Zależy mi na Venetii, ale ty zawsze będziesz jej siostrą. Być może nigdy nie uda mi się dojść z Venetią do takiej bliskości, jaka was łączy. Przynajmniej do chwili, kiedy ty kogoś spotkasz. Starała się uciszyć bicie serca. Odetchnęła głęboko. Nie mogła pojąć, dlaczego jej to wszystko mówi. Nagle zrozumiała. - Boisz się, że ją utracisz, jeśli ja będę przeciwko tobie? - Chciałbym uniknąć sytuacji, w której musiałaby wybierać między tobą a mną. Gdybyś tylko wiedział - pomyślała z ironią. Venetia już wybrała, w chwili, gdy tylko cię poznała. Oczywiście nie mogła mu tego powiedzieć. - Mylisz się co do mnie. Mimo obaw, nie mogła się powstrzymać, by tego nie powiedzieć. Tak bardzo chciała, by poznał prawdę, szczególnie po tym wyznaniu, że zakochał się od pierwszej chwili. - Też mam taką nadzieję - odparł szczerze. - Nie chcę dopuścić do siebie myśli, że celowo starasz się nas rozdzielić. Zdaję sobie sprawę, że pracujecie razem i wykorzystujecie wasze podobieństwo w celach zarobkowych, ale... Przerwała mu gwałtownie. - Ani przez moment nie myślałam o stronie finansowej. - Czyżby? - Przyjął to sceptycznie. - Nie. Jeśli będę musiała, potrafię sama o siebie zadbać. Możesz w to nie wierzyć, ale w naszej pracy podobieństwo nie zawsze jest atutem. Prawdę mówiąc, ostatnio coraz bardziej skłaniam się do tego, że powinnyśmy zacząć żyć na własny rachunek.

70

ORZEŁ CZY RESZKA?

Uniósł brwi mile zaskoczony. - Więc w czym problem? Popatrzył jej w oczy, czekając na odpowiedź. Nie przyszło jej to łatwo. - Mam prawo do własnego szczęścia. - Oczywiście, że masz. Ale to nie znaczy, że powinnaś zabronić tego komuś innemu. Jak sama mówisz, nadszedł czas, byście się rozdzieliły, zarówno w pracy jak w życiu prywatnym. - Możliwe - zgodziła się ostrożnie - ale muszą być właściwe powody. - Czy to zły powód, że jest we mnie zakochana? - Obruszył się. - Nie. Tylko czy ty jesteś pewien, że kochasz właśnie ją? Starała się to tak zaakcentować, by sam wszystko zrozumiał. Ale Alex tylko zmarszczył brwi. - Już ci mówiłem, że tak. Do niczego jej nie zmuszam, jeśli o to ci chodzi. Rzeczywiście znamy się krótko, więc daję jej czas, żeby się upewniła w swoich uczuciach. - Ty też musisz nabrać pewności. Przecież też jej nie znasz. Popatrzył na nią chłodnym wzrokiem. - Mam nadzieję, że nie chcesz powtarzać tego, co słyszałem od ciebie wczoraj wieczorem. Chyba, że chcesz, abyśmy zostali wrogami. Zrozumiała, że wali głową w mur. Westchnęła. - Nie. - Popatrzyła mu prosto w oczy. - Ale pamiętaj o tym, że obie wyglądamy identycznie. Czasem zamieniamy się rolami. I ... - urwała, nie wiedząc, czy powinna posunąć się dalej. Zwilżyła wyschnięte usta. - I często się zdarza, że nasze uczucia są prawie takie same. - Możliwe, że tak jest, ale... - przerwał, jakby jakaś myśl przyszła mu do głowy. Zerknął na nią

ORZEŁ CZY RESZKA?

71

i szybko odwrócił oczy. Stanowczo potrząsnął głową, jakby odrzucając przypuszczenie, że jej na nim zależy. Popatrzył na zegarek. - Ruszajmy. Biegli obok siebie, nie odzywając się. Po chwili Ginny przerwała milczenie. - Czyj to był pomysł, żeby przyprowadzić Jeffa? - Pomyśleliśmy z Venetią, że będzie lepiej, gdy spotkamy się w czwórkę. - Ale kto na to wpadł? - Czy to ma jakieś znaczenie? - Dla mnie ma, bo to z mojego powodu został zaproszony. - On ci się nie podoba? - Nie o to chodzi. Jeśli Venetia to wymyśliła, to nie powinna tego robić, nie pytając mnie o zgodę. - A jeśli ja? Wybiegli z parku i czekali na przejściu na zmianę świateł. Spojrzała na niego. Miał wilgotne włosy i ślady zarostu na policzkach. Wyglądał cudownie. Serce jej zadrżało i przez chwilę nie mogła wykrztusić słowa. - Więc co? - Niecierpliwił się. Odpowiedziała z wysiłkiem. - Nie powinieneś sprowadzać kogoś obcego tylko po to, żeby sobie ułatwić życie. Tak się nie robi. - Czy nie przesadzasz? - Nie. Venetia wie, że nigdy tego nie robimy, i mogła ci o tym powiedzieć. - Chodziło jej tylko o ciebie, ale dobrze, obiecuję, że na przyszłość będę o tym pamiętać. Jednak Jeff tak chętnie na to przystał, że proszę cię, zrób mi grzeczność i nie odgrywaj się na nim. Światła się zmieniły, przeszli na drugą stronę. - Jeff jest w porządku. Po prostu nie znoszę, gdy ktoś troszczy się o męskie towarzystwo dla mnie. Sama potrafię je sobie zapewnić. - Przeszyła go wzrokiem. - Chyba powinieneś o tym wiedzieć.

72

ORZEŁ CZY RESZKA?

Nie zrozumiał. - Dlatego, że mi się podoba Venetia? - Nie, miałam na myśli co innego. Doszli do domu, Ginny wyjęła klucze. Popatrzyła mu w oczy. - Przemyśl to. I nie zapomnij, co ci powiedziałam. Venetia i Jeff właśnie kończyli śniadanie. Smakowity zapach smażonego bekonu wypełniał całe mieszkanie. Venetia poderwała się i ucałowała Alexa. - Ile ty masz w sobie energii! - wykrzyknęła. - Powinieneś nas obudzić, poszlibyśmy pobiegać razem. - Ty może tak, ale ja na pewno nie - wtrącił Jeff. - Muszę przytyć, a nie schudnąć. Dlatego należy mi się jeszcze jedna porcja. Ginny poszła wziąć prysznic i przebrać się. Alex zrobił to samo. Dołączył po chwili i usiadł naprzeciw Ginny. Spojrzała na niego, ale unikał jej wzroku i chyba celowo objął wpół Venetię, gdy ta przyniosła mu talerz jajecznicy z bekonem i pieczarkami. - Wiem, że to lubisz. - Rozpieszczasz mnie. - Przyciągnął ją i pocało­ wał, potem uśmiechnął się do niej. - Dzień dobry, kochanie. - Dzień dobry. Z błyszczącymi oczami objęła go za szyję i usiadła mu na kolanach. Jeff popatrzył na Ginny. - Całe szczęście, że zdążyłem coś zjeść, inaczej nic by dla mnie nie zostało. Alex roześmiał się. - Nie martw się. To co dzisiaj robimy? Venetia namawiała na spacer do Hampstead Heath, Jeff zachęcał do obejrzenia nowej wystawy, a Alex proponował żaglowce w Catherine Dock. Ginny nie brała udziału w dyskusji. Czuła, że Alex specjalnie tak otwarcie okazywał swoje uczucia względem Venetii.

ORZEŁ CZY RESZKA?

73

Jednak wytrąciła go z równowagi. Poszli do portu. Venetia, chcąc zrobić Alexowi przyjemność stwierdziła, że na spacer mogą iść innym razem, a żaglowce odpłyną. Po południu poszli do muzeum. W ciągu dnia Ginny kilka razy zauważyła, że Alex przygląda się jej badawczo. Nie odwracał wzroku, gdy ich spojrzenia się spotykały, nie miał zwyczaju ukrywać swoich uczuć. Jednak daleko mu było do odkrycia prawdy - Ginny stwierdziła to z żalem. Być może nie mógł uwierzyć, albo nie był w stanie wyobrazić sobie, co się naprawdę zdarzyło. Venetia czuła, że między nimi coś zaszło. Zza pleców Alexa z niepokojem spoglądała na siostrę i ze zdwojonym wysiłkiem zajmowała się Alexem. Zresztą, nie musiała się szczególnie starać - Alex był nią pochłonięty. Ginny musiała zdać się na towarzystwo Jeffa, na szczęście okazał się świetnym kompanem. Z ogromną wiedzą i tak ciekawie opowiadał jej o zgromadzonych eksponatach, że grupa turystów, przekonana, że jest przewodnikiem, podążyła za nimi. Ginny ledwie hamowała śmiech, gdy Jeff bez zmrużenia oka wymyślał nieprawdopodobne historie i mącił im w głowach. Gdy wreszcie wyszli z muzeum, Ginny wybuchnęła śmiechem. Alex i Venetia już na nich czekali. Popatrzyli na nich z zaskoczeniem. Venetia nie wytrzymała. - Z czego się tak śmiejesz? - Jeff udawał zawodowego przewodnika. Biedni turyści, tak ich nabrał! Nawet ja wiem, że zegary z rzymskimi cyframi nie były produkowane wyłącznie przez potomków rzymskich legionistów, którzy osiedlili się w Anglii. I miał taką poważną minę! Jeff, jak ci nie wstyd! Nadal nie mogła powstrzymać śmiechu, reszta jej wtórowała. Ale jej uwagi nie uszły znaczące spojrzenia, jakie Venetia wymieniła z Alexem. Czyżby naprawdę

74

ORZEŁ CZY RESZKA?

przypuszczali, że wystarczyło, by Jeff ją rozśmieszył, a ona natychmiast się w nim zakocha? Zjedli obiad w restauracji obok muzeum i zaczęli się zbierać do domu. W mieszkaniu Alex i Jeff spakowali swoje rzeczy. Ginny zeszła na dół, popatrzeć, jak wyjeżdżają. Alex i Venetia zatrzymali się w przed­ pokoju, chcąc pożegnać się na osobności. - Obawiam się, że ten weekend nie był dla ciebie zbyt przyjemny - zauważył Jeff, pakując rzeczy do bagażnika. - Naprawdę mi przykro. - Proszę, przestań. To moja wina. Ja... - wzruszyła ramionami, nie znajdując słów. - Czasami tak po prostu bywa. - Miałem na myśli, że żałuję tego, że nie bawiłaś się dobrze, bo chciałbym cię jeszcze zobaczyć. Zarumieniła się i popatrzyła na niego niepewnie. - To bardzo miłe z twojej strony, ale... Roześmiał się. - Lubię cię, Ginny. Masz charakter. Jeśli mógłbym ci pomóc, gdybyś nawet chciała mnie jakoś wykorzys­ tać, to możesz to śmiało zrobić. - Zasługujesz na coś lepszego. - Potrząsnęła głową. Poprawił okulary. - Moglibyśmy zostać przyjaciółmi. - Mówisz poważnie? Potwierdził ruchem głowy. - Przyjaźń bez zobowiązań i na dystans - uśmiech­ nął się. - Co o tym myślisz? - Zbyt piękne, by mogło być prawdziwe - pomyś­ lała. Popatrzyła na niego zamyślona. Chyba nie chciał jej zwieść, nie był takim typem mężczyzny. Może właśnie zerwał jakiś romans i teraz potrzebował przyjaźni. Kiwnęła głową z uśmiechem. - Dobrze, spróbujmy. Wyciągnęła do niego rękę. Jeszcze trzymał jej dłoń, gdy nadeszła druga para. Venetia patrzyła niewidzącym

ORZEŁ CZY RESZKA?

75

wzrokiem, oszołomiona po pożegnalnym pocałunku, ale Alex zauważył ich uścisk i uśmiechnął się z apro­ batą. Wyciągnął rękę do Ginny. - Cześć, Ginny. Do zobaczenia. Na chwilę ich spojrzenia się spotkały, ale oczy Alexa były chłodne i bez wyrazu. Na próżno tak się starała. Stanęły obok siebie i odprowadziły ich wzrokiem. Venetia machała, dopóki samochód nie zniknął za rogiem. - Skończyło się. - Ginny podsumowała weekend. - Niestety, zobaczę go dopiero za tydzień - wes­ tchnęła Venetia i z niechęcią odwróciła się w stronę domu. Zatrzymała się na stopniu i popatrzyła siostrze prosto w oczy. - I następnym razem nie życzę sobie twojego towarzystwa - pamiętaj, trzymaj się z daleka. Weszła do środka. Ginny powoli podążyła za nią. Obawia się mnie - olśniło ją. Wie, że ciągle jeszcze mogłabym ich rozdzielić. Ale Alex tak demonstracyjnie okazywał Venetii swoje uczucia. Może właśnie dlatego tak się boi - zrobił to tylko z mojego powodu. Wszystko, co osiągnęłam, to to, że zbliżyli się jeszcze bardziej - pomyślała z goryczą. Alex definitywnie stanął między nimi dwiema. Napięcie w ich wzajemnych stosunkach nie zniknęło od razu, jednak następny tydzień był wypełniony pracą i musiały iść na ustępstwa. We wtorek występowały na otwarciu nowego sklepu z włóczkami nazwanego „Bliźniak", w czwartek w Birmingham brały udział w telewizyjnym turnieju z dwójką braci-bliźniaków. Program szedł po południu, więc honorarium nie było duże, ale wygrały dwieście pięćdziesiąt funtów i zyskały na popularności. Opłacono im również wszystkie wydatki, czyli dzień był wyjątkowo owocny. Jedynym mankamentem była podróż pociągiem - nie miały innego wyjścia, bo samochód nie chciał zapalić.

76

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Musimy pomyśleć o nowym aucie - stwierdziła Ginny w drodze powrotnej. - Nie możemy ryzykować, zwłaszcza gdyby miała na tym ucierpieć nasza praca. - Wydawało mi się, że dlatego zapisałyśmy się do klubu motorowego. W razie potrzeby przyjadą i zreperują. - Tak, ale musisz na nich czekać godzinami, a poza tym sama płacisz za części zamienne, opony i akumu­ lator. Myślę, że najlepiej będzie sprzedać forda, dodać nasze oszczędności i wpłacić wszystko jako zaliczkę na możliwie nowe auto. Cały problem w tym, że potrzebny nam samochód, w którym zmieszczą się nasze rekwizyty. Chyba, że kupimy furgonetkę. Czasem trafiają się po okazyjnej cenie i to by rozwiązało nasze problemy. - Furgonetkę? Nie, w żadnym wypadku - za­ protestowała Venetia. - Jak to będzie wyglądać! - Tak czy inaczej jutro musimy kupić nowy akumulator. Nie zapominaj, że mamy występ w piątek i w sobotę. - Może poprosimy w agencji, żeby nie umawiali nas na soboty? Chciałabym spędzać weekendy z Alexem. Ginny popatrzyła na nią. - Przecież wiesz, że te występy są głównym źródłem naszych dochodów? - Może zadzwonię do Alexa i poproszę go o radę w sprawie samochodu - Venetia wolała zmienić temat. - On się świetnie orientuje. - Same wiemy, co robić - ucięła Ginny. - Mamy tylko za mało pieniędzy. Jednak gdy Alex jak zwykle zatelefonował wieczo­ rem, Ginny usłyszała, że siostra rozmawia z nim o samochodzie. - Alex też uważa, że powinnyśmy kupić nowy samochód - powiedziała, odkładając słuchawkę.

ORZEŁ CZY RESZKA?

77

- Mówi, że w okolicach Colchester używane samo­ chody są dużo tańsze niż w Londynie. Ma się rozejrzeć za czymś dla nas. - Powiedziałaś mu, że nie mamy zbyt dużo pienię­ dzy? - Oczywiście, nie martw się, on wie, co robi. Wyglądało na to, że tak rzeczywiście było, bo w niedzielę przyjechał prawie nowym srebrnym kombi. Samochód był w doskonałym stanie. Za chwilę nadjechał Jeff samochodem Alexa. - Jest cudowny! Właśnie taki jest nam potrzebny! - Venetia objęła Alexa za szyję i uścisnęła. - Ty wszystko potrafisz! Ginny usiadła za kierownicą i spojrzała na licznik. - Ma dopiero dziewięć tysięcy mil! - wykrzyknęła. - I jest prawie nowy. - Wyskoczyła z samochodu i podeszła do Alexa. - Ile za niego dałeś? Nie mogła ukryć niepokoju - to ona zawsze zajmowała się finansami i zdawała sobie sprawę, że raczej nie stać ich na takie auto. - Cztery tysiące - odrzekł. - Zapłaciłem całą sumę, żebyście mogły od razu go używać, więc teraz możecie mi dać to, co dostaniecie za forda, a resztę zwrócicie później, kiedy będziecie mogły. Odwrócił się, ale schwyciła go za ramię. - Alex, przecież ja się orientuję w cenach. Taki wóz kosztuje koło dziesięciu tysięcy. - Kosztował cztery. Kupiłem go od amerykańskiego wykładowcy, który musiał nagle wracać do domu i chciał się go szybko pozbyć. - Nie wierzę ci - powiedziała kategorycznie, przyglą­ dając mu się badawczo. - Nie potrzebujemy jałmużny. Podniosła nieco głos. Alex uśmiechnął się i odciągnął ją na bok. - W porządku, nie można cię zwieść, ale nie zapominaj, że tydzień temu wasz samochód się popsuł

78

ORZEŁ CZY RESZKA?

i gdyby mnie nie było, to po nocy musiałabyś szukać telefonu. Wszystko mogłoby się wydarzyć. Nie chcę ryzykować, żeby coś przytrafiło się Venetii - albo tobie. Teraz już wiesz? - Tak. - Zesztywniała. - Jaki chcesz procent? - Nie ma o tym mowy. - Popatrzył jej prosto w oczy. - Słuchaj, jak mógłbym o tym myśleć, Venetia jest moją dziewczyną. I proszę cię, nie mów jej o tym. Nie chciałbym, żeby czuła się wdzięczna, chyba to rozumiesz? Jestem szczęśliwy, że mogę coś dla niej zrobić. Tym razem nie dodał „i dla ciebie". Kiwnęła głową. - Dobrze. Nie dziękowała mu. Nie miała powodu do wdzięcz­ ności. Zrobił to dla Venetii, w dodatku wymógł na niej dyskrecję. W ten sposób doszła jeszcze jedna tajemnica. Spędzili popołudnie w czwórkę na koncercie w Al­ bert Hall. Pojechali nowym samochodem, dzięki czemu Ginny mogła się z nim oswoić. Alex usiadł obok niej, co ją nieco spłoszyło, ale była urodzonym kierowcą i jedynie kilka razy korzystała z jego wskazówek. Zarumieniła się, słysząc jego pochwały, gdy już dojechali na miejsce. Alex poszedł po bilety, niestety udało mu się dostać po dwa bilety w różnych rzędach. Ginny zastanawiała się, czy zrobił tak celowo, ale bez Wahania dołączyła do Jeffa i w czasie przerwy nie próbowała odszukać siostry. W następnych tygodniach Alex kilka razy przyjeżdżał do Londynu i zabierał Venetię na weekend, bo akurat nie występowały. Venetia nie zwierzała się jej ze swoich planów, umawiała się z nim na mieście. Ginny czuła, że siostra rozmyślnie zapobiega jej spotkaniom z Alexem. Nadszedł chyba czas, kiedy powinna pomyśleć o swojej przyszłości, ale ociągała się z tym. Nie mogła

ORZEŁ CZY RESZKA?

79

znieść myśli, że Alex w najlepszym razie może zostać jej szwagrem. Jednak gdy Venetia promieniała ze szczęścia po spotkaniach z nim, wydawało się, że już nic się nie zmieni. W ciągu tych dwóch tygodni Ginny była na kilku randkach, spotkała się też kilka razy z Jeffem, ale mimo starań, nie mogła przestać porównywać wszys­ tkich mężczyzn z Alexem. Widok uszczęśliwionej Venetii sprawiał jej fizyczny ból. Nie mogła tego znieść i w końcu zaczęła kłaść się spać przed jej powrotem do domu. Nigdy wcześniej to się nie zdarzało, ale od pewnego czasu obie robiły rzeczy, które wcześniej nie miały miejsca. Zbliżał się termin kontraktu, uzyskanego dzięki Simonowi Blake'owi. Zdjęcia strojów na nadchodzącą jesień miały trwać dwa dni. Dzień przed wyjazdem Venetia zapytała od niechcenia: - Czy zarezerwowali ci przyzwoity hotel? Ginny spojrzała na nią zdziwiona. - Po co? Zdjęcia będą tuż pod Londynem, mogę wracać do domu bez problemu. - Aha. - Po jej głosie trudno było odgadnąć, co czuje. - Myślałam, że musisz nocować. Wtedy mogłaby zaprosić Alexa - Ginny natychmiast skojarzyła. Po raz pierwszy mogliby pójść razem do łóżka. Venetii musi na nim strasznie zależeć, skoro chce go tu przyprowadzić - ich mieszkanie trudno uznać za romantyczną scenerię, przynajmniej ona wybrałaby inne miejsce na tę cudowną noc. Może Venetia chciała w ten sposób pogłębić ich związek. Jednak, ku jej zaskoczeniu, siostra nie wyglądała na szczególnie zawiedzioną. - Przepraszam, jeśli cię rozczarowałam - odrzekła Ginny - ale będę wracać na noc. Pogoda była doskonała, wiosenne słońce przeświet­ lało nagie gałęzie starych dębów w długiej alei

80

ORZEŁ CZY RESZKA?

prowadzącej do zabytkowej rezydencji. Jak przyjemnie było wrócić do prawie zapomnianej pracy modelki. Ginny znów była jedną z zespołu i z naturalnym wdziękiem poruszała się przed obiektywem. Dopiero wieczorem miała okazję porozmawiać z Simonem na osobności. - Czy już się zdecydowałaś? Właściwie do tej pory sama nie wiedziała, co postanowi, ale teraz bez namysłu skinęła głową. - Tak. Chciałabym skorzystać z twojej propozycji. - Świetnie. W przyszłym tygodniu będę za granicą, ale daj mi swój telefon. Zadzwonię, kiedy moglibyśmy zacząć. Pomyśl tylko, jaki rodzaj zdjęć jest ci potrzebny. - Dobrze. Po tej rozmowie poczuła się lepiej. Ani ona, ani Simon nie wracali do tego więcej. Po powrocie nie wspomniała siostrze o niczym. Poza tym ta decyzja pociągnęła za sobą dalsze konsekwencje - Simon polecił ją wydawcom i dostała kolejne zlecenia. Obawiała się, że Venetia może być o to zazdrosna, zwykle w razie kontraktów dla jednej rzucały monetą, ale tym razem zleceniodawcy znali sytuację i prosili konkretnie o Ginny. Venetia przyjęła to z kwaśną miną. - Wygląda na to, że ta praca w Paryżu daje efekty. - Ty też możesz na tym skorzystać. Jeśli chcesz, to możesz wziąć któryś z tych kontraktów. - Nie, to byłoby nieuczciwe. - Pokręciła głową. Ginny nie kryła ironii. - To chyba nic nowego? Venetia wyszła z pokoju, a w głowie Ginny zaświtał pewien pomysł. Niestety, nie można go było wprowa­ dzić w życie prostą drogą. Ale z drugiej strony, Venetia też nie grała czystymi kartami. W zeszycie, w którym obie zapisywały otrzymane zlecenia, wpisała datę, lecz zmieniła miejsce kolejnej

ORZEŁ CZY RESZKA?

81

pracy. Czuła się okropnie, ale pocieszała się myślą, że zawsze może się wytłumaczyć, że zmieniono plany. Zdjęcia miały być za parę dni. W tym tygodniu, chcąc spotkać się z Alexem, Venetia zrezygnowała z pracy, którą Ginny znalazła dla nich obu. Poza tym nie wzięła żadnego zlecenia dla siebie, żeby nie pozostawić siostry samej w domu, czego skwapliwie unikała. To wszystko coraz bar­ dziej denerwowało Ginny. Używając pretekstu zaaranżowała telefon z agencji. Venetia podniosła słuchawkę i podała siostrze. - To z agencji. Chyba mają jakąś pracę. Po kilku zdaniach Ginny przykryła słuchawkę dłonią. - Proponują mi niespodziewaną pracę, ale jestem już umówiona na zdjęcia z Simonem Blake'm. To chyba niezły kontrakt - stroje do katalogu Panache. Może ty to weźmiesz? - Masz zdjęcia w tym samym czasie? Ginny kiwnęła głową. - Dobrze, biorę to. Wiedziała, że Venetia nie oprze się tej propozycji, sama jej żałowała. Miała tylko nadzieję, że warto było z niej zrezygnować. Odwiozła Venetię na dworzec. Odczekała, aż pociąg zniknął jej z oczu. Serce biło jej mocno, czuła się okropnie, jeszcze nigdy nie oszukała siostry. W drodze na stację kilka razy otwierała usta, by wyznać prawdę, ale na myśl, jak nieuczciwie Venetia się nią posłużyła, zacisnęła zęby. Uczucie winy opuściło ją zupełnie, gdy tylko wyszła z dworca. Szła, przyśpieszając kroku, nieomal biegła. Policjantowi, który już zaczął wypisywać mandat za parkowanie, posłała tak czarujący uśmiech, że tylko machnął ręką. Czas do lunchu dłużył się nieskończenie. Gdy tylko

82

ORZEŁ CZY RESZKA?

uznała, że Alex już powinien być wolny, rzuciła się do telefonu. Podniósł słuchawkę prawie natychmiast. - Cześć! - Rozpaczliwie próbowała powstrzymać drżenie głosu. - Zgadnij, kto dzwoni. - Myślałem, że jesteś na zdjęciach. - Odwołali je w ostatniej chwili. Fotograf się rozchorował. - To będziesz w domu. A Ginny wyjechała? Nie chciała kłamać. - Mógłbyś wpaść wieczorem? - Nic nie mogłoby mnie powstrzymać. Do zoba­ czenia, kochanie. Odłożył słuchawkę.

ROZDZIAŁ PIĄTY

Jeszcze nigdy nie szykowała się na randkę tak długo. Serce biło jej niespokojnie. Wypełniało ją radosne oczekiwanie i nerwowe podniecenie, jednocześnie nie mogła pozbyć się wątpliwości, czy będzie zdolna zrobić coś takiego. Jednak z drugiej strony, dlaczego miałaby nie spróbować. Miała do tego prawo, szczególnie po tym, jak Venetia wykorzystała sytuację na swoją korzyść. Wmawiała sobie, że w ten sposób przekona się, czy jej uczucie do Alexa jest prawdziwe, czy może jest jedynie wyrazem frustracji. Poza tym upewni się co do uczuć Alexa -jeśli nie dostrzeże żadnej różnicy, jeśli w stosunku do niej będzie odczuwał to samo, co do Venetii... Aż bała się wybiegać myślą dalej. Usiadła na chwilę, aby uspokoić bicie serca. W głosie Alexa było tyle nadziei, z takim naciskiem pytał, czy będą sami. Czy czekał na taki właśnie moment, żeby wziąć Venetię do łóżka? Czy zechce to zrobić dzisiaj? Przełknęła ślinę. Wiedziała, że Venetia nigdy by jej nie wybaczyła, gdyby do czegoś doszło. Chociaż i tak jej nie przebaczy tego, co już zrobiła. Jednak musiała spróbować. Inaczej do końca życia nie pozbędzie się urazy do siostry. A sama i tak zapłaci wysoką cenę, gdy wyzna Alexowi prawdę - później. Robiła makijaż, gdy zadzwonił telefon. Już podnosiła słuchawkę. W ostatniej chwili zatrzymała rękę. Przy­ pomniała sobie, że nie powinno jej być w domu. To mogła telefonować Venetia albo któraś z jej przyja­ ciółek. Choć równie dobrze mógł to być Alex. Cholera - zatrzymała się niezdecydowanie, ale telefon umilkł.

84

OHZEŁ CZY RESZKA?

Musimy kupić automatyczną sekretarkę - pomyślała. Moje nerwy są na to zbyt słabe. Uważnie przejrzała ubrania swoje i Venetii. Długo nie mogła się zdecydować, co założyć, w końcu wybrała czerwoną, obcisłą suknię z dużym dekoltem na plecach. Od czasu do czasu pożyczały sobie ciuchy, było więc prawdopodobne, że Alex już ją widział. Ułożyła włosy w wypracowaną fryzurę, założyła czarny aksamitny żakiet i czarne sandałki na wysokich obcasach. Zostało jej jeszcze pół godziny. Nie mogła opanować zdenerwowania. Zrobiła sobie dżin z tom­ kiem. Z niepokojem zauważyła, że ręce jej drżą -- Alex może się domyślić, że coś jest nie tak. Próbowała uciszyć nerwy, sączyła drinka powoli. Aż podskoczyła, gdy kwadrans przed czasem rozległ się dźwięk dzwonka. Nacisnęła guzik domofonu i wyszła na klatkę schodową. Alex biegł, skacząc po dwa stopnie. Na jej widok uśmiechnął się, oczy zajaśniały mu szczęściem. Wiedząc, że to wszystko nie było przeznaczone dla niej, pomyślała, że plan przerósł jej siły. Uśmiech znikł z jej twarzy. Wyciągnęła do niego ręce na przywitanie, gotowa wyznać prawdę. Nie dał jej nic powiedzieć. Pochwycił ją w ramiona i zaczął całować z gwałtowną namiętnością. Za­ kręciło się jej w głowie i poczuła się jak Alicja w Krainie Czarów - wirując spadała coraz niżej i niżej, zbliżając się do nieznanego, pięknego świata. Ale nawet wtedy, gdy wreszcie Alex rozluźnił nieco uścisk, wyszeptała: - Nie, nie rób tego. Roześmiał się i objął ją wpół, jakby chcąc ją podtrzymać, bo Ginny zachwiała się lekko. - Przecież nikt nas tu nie widzi. Oczy płonęły mu z pożądania, usta miał rozchylone. Ginny poczuła narastającą w niej gwałtowną falę pragnienia i przymknęła na chwilę oczy, by ją uciszyć.

ORZEŁ CZY RESZKA?

85

Sądząc, że czeka na pocałunek, Alex znów wziął ją w objęcia. - Wariuję na twoim punkcie - wyszeptał urywanym głosem, obsypując pocałunkami jej szyję. - Jak długo jeszcze każesz mi czekać? Czekać na co? - zastanowiła się Ginny. Otworzyła oczy i popatrzyła na niego. Nic nie wie - pomyślała. Nie zorientował się, że nie jestem Venetią. Wypros­ towała się, ujęła jego dłoń i uśmiechnęła się. - Chyba muszę poprawić makijaż przed wyjściem. Wszedł za nią do mieszkania. Znów wziął ją w ramiona. - Po co mamy wychodzić? Ginny oddałaby wszystko, żeby tylko z nim tu zostać i poddać się biegowi wydarzeń. Jednak tak naprawdę Alex był dla niej obcy i gdy między nimi doszło do takiej poufałości, nie mogła opanować rumieńca i zdenerwowania. Tak jest niedobrze - po­ myślała. Odepchnęła go z uśmiechem. - Poczekaj, mamy mnóstwo czasu. - Cały czas należy do nas - zgodził się. Znów ją pocałował. - Jesteś taka czarująca. - Delikatnymi pocałunkami pokrywał jej policzki. - Czy zdajesz sobie sprawę, co to dla mnie znaczy, gdy mam cię tak blisko? Moja ukochana, moja dziewczynko! Zarzuciła mu ręce na szyję i zamknęła oczy. Odrzuciła głowę w tył, gdy zaczął całować jej szyję. To była cudowna chwila. Z niewysłowioną radością przyjmowała jego pieszczoty. Jednak w głębi serca wiedziała, że to wszystko nie dla niej było przeznaczone i nie mogła tego zmienić. Zamarła w jego ramionach. Alex spojrzał na nią ze zdziwieniem. - Czy wszystko w porządku? Uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Tak. Tylko jestem głodna. Roześmiał się z zadowoleniem.

86

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Powinienem był się domyślić. Przygotuj się i pójdziemy coś zjeść. Odwróciła się w stronę sypialni. Gdy przechodziła, Alex dał jej lekkiego klapsa. Spojrzała zaskoczona, on roześmiał się widząc jej minę. W ostatniej chwili przypomniała sobie, że powinna pójść do pokoju Venetii. Zawołała do Alexa. - A jak tam Jeff? - Dobrze, chociaż ciągle martwi się Ginny. Na moment znieruchomiała. Starała się, by pytanie zabrzmiało zwyczajnie. - Dlaczego? - Przecież wiesz, jak bardzo mu się podoba. - Alex wszedł do pokoju i oparł się o framugę. - Jeff jest przekonany, że od początku źle zaczął. Ginny chce się z nim przyjaźnić, ale on nie jest pewien, czy w ogóle chce go widywać. - Przecież powiedziałaby mu, gdyby tak było - stwierdziła ostrożnie. - Jeśli nie przeszkadza mu, że mieliby się tylko przyjaźnić... - Ale czy tak jest? - przerwał. - Wygląda na to, że ta rola została mu narzucona. - Myślałam, że właśnie skończył jakiś romans. Popatrzył na nią zaskoczony. - Dlaczego tak myślisz? - Jeff chyba powiedział coś takiego, wspominał coś... Alex potrząsnął głową. - Niemożliwe. Jeff oczywiście umawia się na randki, ale odkąd jest tutaj, czyli prawie od trzech lat, nie wiązał się z nikim na dłużej. - Może coś źle zrozumiałam. Starannie umalowała usta. Widziała odbicie Alexa w lusterku. - Chciałbym, żeby Ginny zakochała się w Jeffie - dodał. - Myślę, że pasowaliby do siebie.

ORZEŁ CZY RF.SZKA?

87

Zmarszczył brwi. Serce jej zadrżało na myśl, że tym razem naprawdę myśli o niej. Z pewnością zdaje sobie sprawę, jak jej na nim zależy. Alex zamyślił się. - Gdybym był na jego miejscu, nie chciałbym pozostać tylko przyjacielem. Można to było różnie rozumieć. Pożałowała, że w ogóle wspomniała o Jeffie. Uśmiechnęła się do niego spod rzęs. - Wydaje mi się, że jesteś stronniczy. Zmrużył oczy w uśmiechu. - Bardzo. - Podszedł do niej i objął ją wpół. - Wiesz, nigdy nie zapomnę dnia, w którym cię poznałem. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. - Odwróciła się i spojrzała na jego odbicie w lustrze. Oczy jej błyszczały - tym razem naprawdę mówił o niej. - Tak niewiele brakowało, żebyśmy się już nigdy nie odnaleźli. Już myślałam, że mnie oszukałeś, że może jesteś żonaty i rozmyśliłeś się albo że mnie zwodzisz. - Nigdy mi o tym nie mówiłaś. - Chyba nie. Uśmiechnął się. - Czy nie wyglądam jak chodząca uczciwość? - Za takiego chciałeś uchodzić? Myślałam, że próbujesz poderwać dziewczynę. - I tak pokpiłem sprawę. - Zrobił żałosną minę. - Nawet nie zapytałem, jak masz na imię. Chociaż to była całkowicie twoja wina - tak mi zamąciłaś w głowie, że zapomniałem o Bożym świecie. Myślałem, że oszaleję, kiedy mnie zatrzymali na lotnisku. - Naprawdę? - Objęła go za szyję, nie kryjąc szczęścia. - Oczywiście - uśmiechnął się. - Ale przecież już o tym słyszałaś. - Powiedz mi jeszcze raz.

88

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Dobrze - roześmiał się. - Więc próbowałem ich przekonać, nawet przemówić do ich francuskiego romantyzmu - tłumaczyłem, że spotkałem kobietę, która może zostanie kobietą mego życia i nie mogę jej stracić. Ale to ich nie wzruszyło. Mówił lekko, ale z taką czułością w oczach, że serce jej zadrżało. - I co dalej? - W końcu ich ubłagałem, żeby chociaż przekazali ci wiadomość, ale już zdążyłaś odejść. - Musiałam - odrzekła szybko. - Wiedziałeś, że muszę jechać na zdjęcia. I naprawdę myślałam, że mnie zwodzisz. Ale, jeśli to cię pocieszy, jeszcze nigdy tak długo na nikogo nie czekałam. - Naprawdę? To mi pochlebia. Tego też mi nie mówiłaś. Zarumieniła się lekko. - I co zrobiłeś później? - Myślałem, żeby darować sobie tę konferencję i szukać ciebie w Paryżu, ale tam mógłbym cię nigdy nie odnaleźć. Poza tym, nie wiedziałem, jak długo tam będziesz. Wyzywałem siebie od głupców. Nawet nie wiedziałem, jak się nazywasz. Poleciałem do Sztokholmu, fatalnie wygłosiłem referat i nie mogłem się doczekać powrotu do Anglii. Postanowiłem napisać do wszystkich agencji modelek w Londynie. Na szczęście znałem twoje inicjały, to w dużej mierze pomogło. Nawet kupiłem całą stertę magazynów mody i wertowałem je po kolei w nadziei, że może natrafię na twoje zdjęcie. Zaśmiała się zachwycona. - Naprawdę? To czyste szaleństwo! Spojrzał na nią zaskoczony. - Przecież już ci o tym opowiadałem. - Tak - pośpiesznie starała się pokryć zmieszanie - ale ciągle mnie bawi, gdy o tym słyszę.

ORZEŁ CZY RESZKA?

89

Uśmiechnął się ciepło. Z czułością oparł twarz o jej szyję. - Czy będziesz o tym opowiadać wnukom? Nie odpowiedziała i nie nalegała, by opowiadał, co wydarzyło się później. Jej udział w tej historii na tym się zakończył. Od tego momentu Venetia zajęła jej miejsce. Wyprostowała się. - To co, idziemy? Zabrał ją do restauracji w St. John's Wood. Nigdy wcześniej tu nie była, ale najwyraźniej Alex bywał tu z Venetią, bo powitano ich jak stałych bywalców. Kelner wziął od niej żakiet. Wskazano im niewielki stolik z boku. Siedzieli na wyciągnięcie ręki i Alex od razu ujął jej dłoń. Uśmiechnął się i ścisnął jej palce. - W tej sukience wyglądasz zachwycająco. Odpowiedziała mu lekkim uśmiechem, wiedząc, że w tym momencie myśli wyłącznie o niej. - Ja też zwariowałam na twoim punkcie. Nadszedł kelner i zaczęli zamawiać potrawy. - Napijmy się szampana - spontanicznie zapropo­ nował Alex. - Dzisiejszy wieczór jest zupełnie wyjąt­ kowy. Serce jej zamarło. Nie chciała, by to zauważył. - Czy pensja wykładowcy pozwala na szampana? - Dziś wieczorem tak. Do tej pory nie zastanawiała się nad jego sytuacją finansową, ale wyglądało na to, że nie musi się martwić o pieniądze. Zawsze pokrywał wszystkie wydatki, gdy zapraszał Venetię, sporo dołożył do ich nowego samochodu, więc chyba miał solidne dochody. Nie chciała dłużej myśleć o samochodzie, który został kupiony wyłącznie dla Venetii. Spróbowała zmienić temat. - Już niedługo Wielkanoc. Będziesz mieć jakąś przerwę?

90

ORZEŁ CZY RESZKA?

Popatrzył na nią dziwnie. - Przecież rozmawialiśmy o tym w zeszłym tygodniu, nie pamiętasz? - Musiało mi to wypaść z głowy. Dałaby wiele, żeby poznać jego plany na święta, ale bała się, że mówił o nich wcześniej Venetii. Chyba rzeczywiście tak było, bo pochylił się ku niej. - Dlaczego nie wybierzesz się ze mną na Wielkanoc? Pojedziemy gdzie tylko zechcesz. Muszę tylko wziąć udział w tym seminarium w Manchesterze, ale poza tym jestem wolny. Utkwiła w nim wzrok, zastanawiając się, czy i o to już wcześniej pytał Venetię. Jeśli tak, dlaczego natychmiast się nie zgodziła? Czyżby, na miłość boską, udawała nie zdobytą? Przecież do tej pory zdążyła go poznać. Nie mogła tego pojąć. Spojrzała mu prosto w oczy i nagle ją olśniło. Instynktownie zrozumiała - Venetii chodziło o ślub i dopóki Alex nie wystąpi z propozycją, na nic się nie zgodzi. Poczuła wściekłość. Jak mogła tak postępować, jeśli naprawdę go kocha? Małżeństwo z Alexem byłoby czymś cudownym, ale doprowadzanie go do szaleństwa, zanim dojrzał do tej decyzji, było nieuczciwe. Może to moja wina - pomyślała. To ja mu wmawiałam, że zbyt krótko zna Venetię i dlatego jest cierpliwy. Ale może Venetia chciałaby być ponaglona? - Obudź się! - Alex wyrwał ją z zamyślenia, trącając leciutko po nosie. - Byłaś daleko stąd. Uśmiechnęła się. - Przepraszam. Szczerze mówiąc, jeszcze sama nie wiem, jak będzie ze świętami. Zwykle wyjeżdżamy na kilka dni do matki. - A gdybyś mogła ze mną pojechać - wyjechałabyś? Popatrzyła na niego z miłością i powiedziała tylko w swoim imieniu: - Tak. Wszędzie i na jak długo tylko zechcesz.

ORZEŁ CZY RESZKA?

91

- Moja kochana. - Twarz mu się rozjaśniła. Uniósł jej dłoń do ust i ucałował. - Nie zasługuję na to. Poczuła, że najwyższa pora wrócić na ziemię. - Oczywiście, że nie zasługujesz - zgodziła się ze śmiechem. - Och, już jest jedzenie. Umieram z głodu. To był najwspanialszy, najcudowniejszy wieczór w jej życiu. Musiała tylko uważać, by przypadkiem nie powiedzieć czegoś niepotrzebnego. Gdyby teraz domyślił się, kim jest naprawdę, byłaby to katastrofa. Jakoś udało jej się uniknąć większych błędów. Alex promieniał szczęściem, śmiał się bez przerwy, był nią zupełnie pochłonięty. Skłoniła go, by opowiedział jej o swoim życiu, pracy, rodzinie i przeszłości. - Przecież już o tym wszystkim ci mówiłem! - Powiedz jeszcze raz, chcę wiedzieć o tobie wszystko. Który mężczyzna byłby w stanie oprzeć się takim pochlebstwom ze strony ukochanej kobiety? Opowie­ dział jej o mieszkających w Lancashire rodzicach, gdzie ojciec był dyrektorem szkoły. - Przypomniało mi się - napisałem do nich o tobie. Pytają, kiedy cię do nich zabiorę, żeby mogli cię poznać. Może koło Wielkanocy? Ginny tylko się uśmiechnęła. Opowiadał o swoich braciach. Starszy był doktorem medycyny i pracował w Lancashire jako chirurg. - James, mój młodszy brat, jest najzdolniejszy z całej rodziny. Też jest naukowcem i pracuje w dziale badawczym rządowej kompanii w USA. - Chyba dobrze jest mieć brata - zauważyła. - Nie raz tak myślałam. - Tak, nieźle. Ale jak się ma identycznego bliźniaka, to już nie zawsze tak jest. Postawiła kieliszek i opuściła dłoń, by nie dostrzegł jej drżenia. Zapytała od niechcenia: - Dlaczego?

92

ORZEŁ CZY RESZKA;

- Sama świetnie wiesz. - Głos mu złagodniał, gdy zobaczył wyraz jej twarzy. - Kochanie, musisz spróbować zerwać z Ginny. Bez przerwy jesteście razem, a to nie jest dobre ani dla ciebie, ani dla niej. - Ani dla ciebie, jak można przypuścić. - Nie mogła się powstrzymać. - To też. - Popatrzył na nią stanowczo. - Ginny sama nie wie, czego chce. Zrobiłaby wszystko, żeby nas rozdzielić. Na pewno ma mi za złe, że stanąłem między wami. Chociaż kiedyś mi powiedziała, że tak nie jest. Zmarszczył brwi na to wspomnienie. - Może też się jej podobasz - powiedziała prowo­ kująco, zaciskając pod stołem ręce. - Może to dlatego sama nie wie, czego chce. Twarz mu się zachmurzyła, ale odrzucił tę możliwość. - To mało prawdopodobne. Myślę, że ona po prostu jest zazdrosna o to, że ty się mną interesujesz. Boi się, że może ciebie utracić i być pozostawiona sama sobie. A ponieważ nieomal nigdy nie spędziłyście dnia z dala od siebie, jest to, niestety, całkowicie zrozumiałe. - Wcale nie uważam, że to źle - ucięła Ginny. - Więź, która nas łączy jest czymś, czego niewiele osób może kiedykolwiek doświadczyć. Trudno wyob­ razić sobie taki rodzaj bliskości, nawet małżeństwo tego nie daje. Nigdy w życiu nie czułam się samotna, bo Ve... moja siostra zawsze była przy mnie. I tak naprawdę, to nigdy nie potrzebowałam przyjaciół. - Przerwała, szukając słów, oddających jej uczucia. - Czasami mam wrażenie, że jesteśmy jedną osobą. I gdyby kiedyś coś się stało... mojej siostrze, to jedna moja połowa też by umarła. Zrobił gwałtowny gest. - Sama widzisz, co mi się w tym nie podoba. Kochanie, naprawdę musisz spróbować z tym skoń-

ORZEŁ CZY RESZKA?

93

czyć. Wiem, że Ginny cię błaga, żebyś mnie opuściła i że ci wszystko utrudnia, nalega, że musicie razem pracować i tak dalej. - To już chyba była przesada. - Nie proszę cię, żebyś rozstała się z nią na zawsze. Nadal będziesz mogła... - Przestańmy już o tym mówić - przerwała stanow­ czo. - Nie dzisiaj. Natychmiast poczuł skruchę. - Masz rację. Dzisiejszy wieczór jest wyjątkowy i nie będziemy tego psuć. Psuć mówieniem o mnie - pomyślała ze wzbierającą złością. Teraz zrozumiała, że Venetia posługuje się nią w swojej grze z Alexem, przeinacza fakty i wymawia się nią, by odmówić mu tego, czego on tak bardzo pragnie. W tym momencie podjęła decyzję - przykra niespodzianka spotka Venetię po powrocie do domu. - Wznieśmy toast - zaproponował Alex. Napełnił kieliszki szampanem i uniósł swój w górę. Szkło zalśniło refleksami światła. - Za nas, moja ukochana. Lekko dotknęła jego kieliszka. Patrzyła na niego spojrzeniem pełnym miłości. Odpowiedziała miękkim głosem: - Za dzisiejszy wieczór. Alex odetchnął głęboko i spojrzał na nią badawczo, jakby niedowierzając i szukając potwierdzenia. - Naprawdę? Kiwnęła głową i nie spuszczając z niego oczu, wypiła łyk szampana. Jeszcze raz delikatnie trąciła jego kieliszek i uśmiechnęła się. - Za wszystkie nasze noce. - Venetio - wyciągnął rękę i ujął jej dłoń. - Nie wiesz, jak bardzo tego pragnę. - Wiem. Zarumieniła się pod jego wzrokiem i odgarnęła na bok pasmo włosów. - Jesteś dzisiaj jakaś inna - zauważył, wpatrując

94

ORZEŁ CZY RESZKA?

się w nią. - Chociaż nie potrafię powiedzieć dlacze­ goPoczuła nagły lęk. Starała się nadać głosowi normalne brzmienie. - Może trochę się denerwuję. - Kochanie! Uniósł jej dłoń do ust i po kolei całował palce. Z trudem hamował niecierpliwość, ale Ginny się nie śpieszyła. Zamówiła kolejną kawę i sączyła ją powoli. Chciała utrwalić w pamięci każdą chwilę tego wieczoru. Być może, będzie to jej jedyna noc, wszystkie pozostałe będą należeć do Venetii. Nagle uświadomiła sobie, że jest jeszcze coś, co musi rozwiązać przed opuszczeniem restauracji. - Alex, wolałabym nie wracać do domu. Nie krył zdziwienia. - Przecież Ginny wyjechała. - Tak, ale nie chcę tam wracać. - Powtórzyła z uporem. Przyjrzał się jej uważnie, starając się zrozumieć powody. Nie mógł wiedzieć, że nie mogłaby iść z nim do pokoju siostry i kochać się z nim w łóżku Venetii. Alex najwyraźniej doszedł do jakichś swoich wniosków. - Dobrze, zarezerwuję hotel. Poczekaj chwilę. Poszedł do telefonu i wrócił po dziesięciu minutach. - Mamy hotel niedaleko stąd. Powiedziałem, że nie możemy wrócić do miasta, więc nie będą się dziwić, że nie mamy bagażu. Kiwnęła głową i roześmiała się nieco skrępowana. - Robimy zakazane rzeczy! Ujął jej rękę. - Będzie cudownie - zapewnił ją. - Chcesz jeszcze kawy? - Zaprzeczyła ruchem głowy. - Więc chodźmy! - powiedział ochrypłym, pełnym oczekiwania głosem. Noc była piękna. Gwiazdy lśniły na ciemnym niebie, wydawało się, że są tak blisko, że wystarczy sięgnąć

ORZEŁ CZY RESZKA?

95

ręką. Ginny zatrzymała się na chwilę, wpatrując się w niebo. Alex popatrzył na nią. - W takich chwilach człowiek czuje się maleńką cząstką natury. - Tak - potwierdziła. - Bardzo małą. I zupełnie nieistotną. A nasze problemy stają się zupełnie nieważne. Coś w jej głosie sprawiło, że objął ją ramieniem. - Zostaw mnie swoje problemy. O niczym więcej nie mogłaby marzyć, niestety, to było niemożliwe. Zabrnęła zbyt daleko, by teraz wyznać mu prawdę. Spróbowała potraktować całą sprawę lekko i roześmiała się. - To ty jesteś problemem. To stwierdzenie dało odwrotny efekt. Ujął ją za ramiona i obrócił do siebie. - Nie, nie ja - powiedział poważnie. - To mogłoby się zdarzyć z każdym, kogo byś spotkała. I równie dobrze to byłby problem Ginny, gdyby ona pierwsza kogoś pokochała. Kochanie, masz tylko jedno życie. I nadszedł czas, kiedy musisz zacząć myśleć o sobie, o tym, czego ty chcesz. - Ależ ja to robię - zapewniła go. - Dlatego tu jestem. Oczywiście nie mógł się domyślić, co miała na myśli. Odczytał to na swój sposób, jako całkowite opowiedzenie się po jego stronie. - Moja kochana. - Chciał wziąć ją w ramiona i ucałować, ale na ulicy było sporo ludzi, więc tylko mocniej ścisnął jej rękę. - Samochód tam stoi. - Może pójdziemy piechotą? Taka piękna dziś noc. - Dobrze. Zgodziłby się teraz na wszystko, o co by poprosiła. Była to zupełnie wyjątkowa chwila, jedyna, jaka może zaistnieć w związku między mężczyzną a kobietą. I ta chwila należała do Ginny. Cokolwiek wydarzy

96

ORZEŁ CZY RESZKA?

się w przyszłości, Venetia jej tego nigdy nie odbierze i sama tego nie doświadczy. I choć Alex zapewne nie zdawał sobie z tego sprawy, tej nocy należał do Ginny, do dziewczyny, w której zakochał się od pierwszego spojrzenia. Szli powoli, nie śpiesząc się. Nie rozmawiali wiele - wystarczała im świadomość, że są razem i że już niedługo będą należeć tylko do siebie. Ulica była obsadzona wysokimi platanami. Pierwsze nabrzmiałe pąki oczekiwały na wiosenne ciepło. To była dobra dzielnica, oświetlone witryny sklepów wabiły luksusowymi rzeczami. Ginny rozglądała się wokół, starając się zapamiętać każdy szczegół, utrwalić na zawsze ten wieczór, by mogła go od­ twarzać w pamięci przez następne lata. Wszystko dochodziło do niej z wyjątkową intensywnością - widziane obrazy, zapachy, dźwięki miasta, ciepło i siła ściskającej jej rękę dłoni Alexa. Czuła we­ wnętrzne napięcie, rosnące podniecenie i pulsowanie własnego serca. Zbliżyli się do hotelu. Przebiegł ją gwałtowny dreszcz. Alex zatrzymał się, popatrzył na nią i przeciągnął palcami po jej zimnym policzku. - Kochanie, czy jesteś pewna? Kiwnęła głową i jeszcze mocniej ścisnęła jego dłoń. - Tak - powiedziała zdecydowanym głosem. - Jes­ tem pewna. Tylko trochę zmarzłam, to wszystko. Próbował wyczytać coś z jej twarzy, ale światło było zbyt przyćmione, więc odwrócił się i poprowadził ją do środka. Hotel był duży i nowoczesny - Ginny przyjęła to z zadowoleniem, nie chciałaby spędzić tej nocy w jakimś odrapanym miejscu na bocznej ulicy. Alex wiedział, co wybrać. Hotel był ciepły, dyskretnie elegancki, meble w dobrym guście. Obsługa przywitała ich serdecznie, pozostawiając bez komentarza brak bagażu. Dostali klucz do pokoju 225 na pierwszym

ORZEŁ CZY RESZKA?

97

piętrze. Ginny rozejrzała się po holu, starając się zapamiętać jak najwięcej i utrwalić ten obraz w pamięci. Alex nie widział niczego poza nią. Mocno objął ją wpół i poprowadził do windy. Ginny czuła napięcie jego ciała, wiedziała, że dla niego to też będzie jeden z najważniejszych momentów w życiu. Pokój był większy od przeciętnych pokojów hote­ lowych. Cały środek zajmowało szerokie podwójne łóżko. Ginny zobaczyła je, gdy tylko przestąpili próg, odwróciła się do Alexa. Zamknął drzwi, odgradzając ich od reszty świata i otworzył ramiona. Ginny odrzuciła na bok torbę i pobiegła do niego. Zaskoczyła go, oddając mu pocałunek tak żarliwie, że z trudnością złapał oddech. Westchnął głęboko i przywarł do niej ustami. Zatracili się w dzikich pocałunkach, poddając się wzbierającej szalonej namiętności. - O Boże! Moja kochana, najdroższa! - Alex pokrywał pocałunkami jej szyję, oczy, policzki, szukał gorących ust. - Tak bardzo cię pragnę! - Ja też, mój najdroższy! Odrzuciła wszystkie zahamowania i wyrzuty su­ mienia, ujęła jego twarz w obie dłonie i całowała namiętnie. Alex objął ją w talii i przyciągnął do siebie tak mocno, że poczuła wzrastające napięcie jego ciała. Przywarła do niego biodrami, nie mogąc oprzeć się pragnieniu i tęsknocie wypełniającej jej ciało. Alex z trudem łapał powietrze. Odrzucił w tył głowę i z głębokim westchnieniem objął ją tak mocno, że aż bolało. Ale Ginny nie zwracała na to uwagi. Syciła się władzą, jaką miała nad nim i z radością poddawała się jego żądaniom. Wszystkie pierwotne instynkty pulsowały w jej żyłach, doprowadzały ją do szaleństwa, nie panowała już nad pragnieniem i pożądaniem. - Alex! - westchnęła namiętnie. Drżącymi rękoma ujął jej dłonie. Całował je, po

98

ORZEŁ CZY RESZKA?

kolei zanurzał w nich twarz. Popatrzył na nią z bliska, w jej o czach dostrzegł rozbudzoną namiętność, zauważył rozchylone usta. - Venetio - szepnął nieomal z lękiem - Venetio, kochanie. W mgnieniu oka zmienił się wyraz jej twarzy, przygryzła wargi. - Venetio, co się stało? - Nic. - Objęła go i zamknęła mu usta pocałunkiem. Dopiero po chwili rozluźniła uścisk. Odetchnęła głęboko i zgasiła światło. - Alex, pamiętasz, jak poznaliśmy się w samolocie i nawet nie znaliśmy swoich imion? Zamruczał coś w odpowiedzi. Całował jej szyję i jednocześnie zdejmował z niej żakiet. - Gdybyś nie leciał do Sztokholmu, to... - gwał­ townie nabrała powietrza, gdy przeciągnął dłonią po jej nagich plecach. - Mogłoby się zdarzyć, że byśmy spędzili razem tamten wieczór w Paryżu i to stałoby się wtedy. - Tak myślisz? - zapytał ochrypłym głosem, roz­ pinając suwak jej sukni. - Tak. I wcale byśmy nie znali swoich imion, bylibyśmy zakochanymi nieznajomymi. Nic nie powiedział. Zsunął suknię z jej ramion, spłynęła na podłogę. Ginny dotknęła dłonią jego twarzy, chcąc, by na nią spojrzał. - Alex, udajmy, że właśnie tak się stało, że spotkaliśmy się dopiero dziś rano w samolocie i nic o sobie nie wiemy, nawet nie znamy swoich imion. - Dlaczego? - Oderwał wzrok od jej smukłej figury, podkreślonej delikatną koronkową bielizną. - Po co? nie musimy tego robić, to wszystko dzieje się naprawdę. Jesteśmy tu i teraz. Próbował wziąć ją w ramiona, ale odsunęła się. - Alex, proszę, zrób to dla mnie.

ORZEŁ CZV RES7.KA?

99

Zmarszczył brwi, nie mogąc tego zrozumieć. - Ależ Venetio, nie musimy... Położyła mu dłoń na ustach i spojrzała błagalnie. - Proszę. Przez chwilę zastanawiał się, ale Ginny szybko przywarła do niego całym ciałem. - Dobrze. Zrobię wszystko, co zechcesz. Z ogromną ulgą poddała się jego pieszczotom. Dotykał ją delikatnie rękoma, ustami, rozbierał ją powoli. Ginny zdjęła mu marynarkę, potem krawat, powoli rozpięła guziki koszuli. Łagodnie przesunęła palcami po jego skórze, poczuła leciutkie drżenie jego ciała, opuszkami palców gładziła jego piersi. Wstrząsnął nim gwałtowny dreszcz, gdy przywarła do nich ustami. Czuła gorący, słony smak i zapach jego skóry. Jęknął i delikatnie poprowadził jej dłoń w dół. Do łóżka nie poszli od razu. Stali w przyćmionym mroku, podziwiając doskonałość swych ciał, sycąc oczy ich pięknem. Alex ujął w dłoń pasmo jej jedwabistych włosów i patrzył, jak spływają w dół, osłaniając plecy. Zanurzył ręce w jej włosach i uniósł je do twarzy, wdychając ich świeży zapach. Delikatnie pieścił jej piersi, całował je tak, że nie mogła po­ wstrzymać krzyku. Nie panując nad sobą, wbiła palce w jego plecy. Zaczęła go całować. Alex nie mógł już dłużej się powstrzymać. Krzyk wyrwał mu się z piersi. Porwał ją na ręce i całując nieprzytomnie, zaniósł na łóżko. - Moja kochana, najdroższa! Leżąc obok niej pieścił jej ciało drżącymi rękoma, szeptał zdławionym głosem, jak szaleńczo ją kocha i jak bardzo jej pragnie. Starał się opanować gwałtowne pożądanie, być uważnym i delikatnym, ale pragnienie było silniejsze od jego postanowień. Ginny krzyknęła, poczuł, jak gwałtownie wygina się pod ciężarem jego ciała.

100

ORZEŁ CZY RESZKA?

Napływały kolejne fale uniesienia i miłosnego szału, wypełniały ich i unosiły coraz dalej i dalej, pozbawiając zmysłów, potężniejąc aż do ostatecznego wybuchu oszałamiającej rozkoszy. Leżeli mocno przytuleni do siebie, z trudem łapiąc powietrze zdyszanym oddechem, mokrzy od potu. - Moja ukochana, najcudowniejsza. Całował jej twarz, łagodnie pieścił włosy, każdym słowem, każdym urwanym oddechem dziękując jej za przeżyte szczęście. Przywarła do niego mocniej, przyjmując jego czułości z taką radością, z jaką dawała mu swoje ciało. Była jego, tylko jego. Nigdy tak nie pokocha żadnego mężczyzny i nie chce nikogo tak pokochać. Nie zastanawiała się ani chwili. - Kocham cię - powiedziała miękko, lekko gładząc dłonią jego twarz. - Tak bardzo cię kocham. Pocałował ją mocno i czule, jak mężczyzna, który odnalazł kobietę swego życia. Odpowiedziała mu namiętnym pocałunkiem i położyła się na nim, znów budząc w nim ciągle nie nasycone pragnienie. Tym razem starał się powstrzymać szalejące zmysły, powoli, z wprawą odkrywał przed nią tajemnice miłości. Kochali się wiele razy w ciągu tej nocy. Alex nie mógł się nią nacieszyć. Ginny czasami zasypiała, by zbudzić się, czując delikatną pieszczotę jego rąk czy pocałunek. W końcu oboje zasnęli. Gdy Ginny obudziła się, słabe światło poranka zaczęło wypełniać pokój. Alex obejmo­ wał ją przez sen. Przyjrzała się jego uśpionej twarzy, leżącej na białej poduszce. Nawet przez sen uśmiechał się lekko, jakby na wspomnienie cudownej, intymnej bliskości, która ich połączyła. Ale czy tak już zostanie? - pomyślała z nagłym uczuciem winy. Jak będzie wspominał tę noc, gdy pozna prawdę? Już wyciągała rękę, by musnąć jego usta w nadziei, że gdy go obudzi, pokochają się raz jeszcze, ale teraz

ORZEŁ CZY RESZKA?

101

cofnęła ją przestraszona. Delikatnie uwolniła się spod jego ręki i wyślizgnęła z łóżka. Alex zamruczał coś przez sen i obrócił się na drugi bok. Ich ubrania leżały rozrzucone na podłodze, tak jak je zostawili. Przeszła nad nimi i podeszła do okna. Lekko uchyliła zasłonę. Zapowiadał się piękny dzień. Promienie wschodzącego słońca oświetlały ogród i oblewały światłem otaczające domy. Pierwsze wiosenne kwiaty, krokusy i żonkile, odcinały się kolorową plamą od zieleni trawnika. Nadeszła pora miłości i narodzin, w której nie było miejsca na wyrzuty sumienia. Nie mogę mu tego powiedzieć - pomyślała. Wiem, że postępuję jak tchórz, ale po prostu nie mogę. Przynaj­ mniej nie teraz. Zniszczyłabym wszystko to, co dopiero nas połączyło. Może powiem mu później, ale jeszcze nie dzisiaj, nie teraz. Rozsunęła zasłony. Promienie słońca obudziły Alexa. Zamrugał i otworzył oczy, odwrócił głowę i popatrzył na stojącą przy oknie Ginny. Poranne słońce złocistym blaskiem oblewało jej wiotką sylwetkę i prześwietlało długie, splątane włosy. Alex szeroko otworzył oczy i powoli wyciągnął rękę. Podała mu dłoń. Przez moment trwali w mocnym uścisku, starając się zapamiętać ulotny czar tej chwili. Potem Alex przyciąg­ nął ją do siebie. Obudzili się późno. Musieli się śpieszyć, żeby Alex zdążył do Colchester. Ginny cieszyła się, że nie zdążą zjeść razem śniadania - noc się skończyła i nie chciała robić żadnych planów na przyszłość, gdy z góry wiedziała, że one się nigdy nie spełnią. Ubierała się, a Alex poszedł po samochód. Pod domem wymienili spojrzenia - wiedzieli, że połączyło ich coś wyjąt­ kowego. Oczy Ginny błyszczały, a twarz Alexa promieniała spokojem i szczęściem. Ujął jej dłoń. - Ta noc była najcudowniejszym przeżyciem, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem w życiu. Nigdy tego nie

102

ORZEŁ CZY RESZKA?

zapomnę - ani twojego obrazu na tle wschodzącego słońca. Kocham cię tak bardzo! Przerwała mu, pochylając się w jego stronę. - Nie mów nic więcej, nie teraz - powiedziała łagodnie. Pocałowała go przeciągle i szybko wysiadła. - Do widzenia. Alex odjechał. Machała mu ręką. Patrzyła za nim, dopóki nie zniknął. Żegnaj ukochany - wyszeptała.

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Zaraz po wejściu do domu Ginny odłożyła słuchaw­ kę telefonu, wzięła kąpiel i poszła do łóżka. Zasnęła natychmiast i obudziła się dopiero po południu. Nie wstała od razu. Leżała rozpamiętując wczorajszą noc, przypominając sobie każdy szczegół. Szczęśliwy uśmiech rozjaśnił jej twarz. Nagle oczy jej pociemniały - wszystko było tak piękne i tak cudowne, że nie zdobyła się, by to zniszczyć, wyznając Alexowi prawdę. Teraz było za późno. Postawiła wszystko na jedną kartę i przegrała, a tym samym na zawsze utraciła Alexa. Venetia na pewno odgadnie prawdę, nie da się jej ukryć. Ale Alex jest przekonany, że tę noc spędził z Venetią, i jeśli jej siostra będzie miała choć trochę zdrowego rozsądku, nie wyprowadzi go z błędu. Było to dziwne, ale nie czuła żadnych wyrzutów sumienia. Venetia wykorzystała jej nieobecność, żeby zagarnąć Alexa, a ona zrewanżowała się tym samym. Zresztą nie było o czym mówić, wszystko już się stało. Co powinna teraz zrobić? Nie zastanawiała się zbytnio nad przyszłością, ale wiedziała, że nie może pozostać tutaj i przyglądać się, jak ich związek się pogłębia. Musi stąd wyjechać. Jedyne rozwiązanie, jakie jej przyszło do głowy, to szukanie szczęścia w zawodzie modelki za granicą, w Paryżu albo jeszcze lepiej w Nowym Jorku. Aby osiągnąć sukces, musi mieć nowy zestaw zdjęć, zdobyć więcej doświadczenia i zyskać międzynarodową popularność. Musi zapom­ nieć o wszystkim innym i skoncentrować się tylko na

104

ORZEŁ CZY RESZKA?

pracy, Z głową przepełnioną takimi myślami odrzuciła kołdrę, wzięła prysznic i ubrała się. Już była przy drzwiach, gdy przypomniała sobie o telefonie. Położyła słuchawkę na widełki. Natych­ miast rozległo się dzwonienie. Popatrzyła na aparat, zastanawiając się, czy to telefonuje Alex. To na pewno on - zdecydowała. Chce się dowiedzieć, jak się czuję, i zapewnić o swojej miłości. Podeszła do drzwi. W studiu Simona Blake'a właśnie kończyła się sesja zdjęciowa. Jak poprzednio, Ginny cicho stanęła z boku. W pierwszej chwili zajęty pracą Simon nie zauważył jej. Przyglądała mu się z uwagą, chcąc zrozumieć, co sprawia, że jest taki dobry. Obserwowała, jak z uśmiechem rzuca słowa zachęty, ustawia modelki, przykłada wagę do każdego szczegółu, starannie poprawia oświetlenie. Ja też muszę być taka --pomyś­ lała. Wszystko poświęcić pracy, nie myśleć o niczym innym. Simon skończył ujęcie, podziękował modelkom i skierował się do drzwi. Zatrzymał się na jej widok. - Cześć, Ginny! - Cześć! Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwka temu, że przyszłam. Potrząsnął głową. - Zupełnie nie. Moja sekretarka nawet próbowała cię złapać. Mam trochę czasu jutro rano, moglibyśmy zacząć zdjęcia. - Popatrzył na nią badawczo. - Chyba, że, przyszłaś powiedzieć, że się rozmyśliłaś. - Wprost przeciwnie - odrzekła stanowczo. - Bardzo chcę iść do przodu i chciałabym jak najwięcej się od ciebie nauczyć. Mam na myśli technikę i takie rzeczy. Zaśmiał się. - Gdyby to zależało tylko od techniki, to każda mogłaby być modelką. - Popatrzył poważnie i ujął ją za rękę. - Chodź, przejdźmy się.

ORZEŁ CZY RESZKA?

105

Nie zdejmując ręki z jej ramienia poprowadził ją przez Kensington High Street do Kensington Gardens. Dopiero tam zwolnił. Park był pełen ludzi wracających z pracy, z teczkami w rękach i o zmęczonych twarzach. Poszli dalej, aż znaleźli wolną ławkę. - Słuchaj - powiedział szorstko - mówiłem ci to już wcześniej. Jesteś naturalna. Zapomnij o szkołach dla modelek - taka nauka nic ci nie pomoże, a nawet może zniszczyć to, co już masz. Jesteś wystarczająco dobra, potrzeba ci tylko więcej doświadczenia. W tej pracy musisz dopuścić do głosu własną osobowość, choć oczywiście, to nie przychodzi od razu. - Nie boję się pracy, właśnie tego mi potrzeba. Nie pytał o nic, ale z pewnością domyślił się, że coś się stało. - To dobrze, zaczynamy jutro rano. Zamówię charakteryzatora, a znajomy projektant dostarczy stroje ze swojej kolekcji. Skoro już zabieramy się za coś, musimy to zrobić jak najlepiej. - Uniósł brwi, gdy nie usłyszał odpowiedzi. - Nie zgadzasz się? - Och, nie. Po prostu brak mi słów. Tyle dla mnie robisz. Zadowolony skinął głową. - Bądź dalej taka ambitna. Zrobię co w mojej mocy, możesz być pewna, że to będzie robota najwyższej klasy. Ale od tej pory koniec z występami z siostrą. Jesteś samodzielną osobą, Ginny, a nie połową pary. - Popatrzył na nią badawczo. - Zgoda? Żądał od niej czegoś, co już się dokonało. Ich drogi rozeszły się tej nocy. Kiwnęła głową twierdząco. - Dobrze. - W porządku. - Podniósł się. - Chodźmy, puby już powinny być otwarte. Napijmy się czegoś. Rozmowa przeciągnęła się, w końcu zjedli razem kolację. Do domu wróciła późno. Światło przeświecało przez szparę w drzwiach, czyli Venetia już wróciła.

106

ORZEŁ CZY RESZKA?

Zmusiła się, by przekręcić klucz i wejść do środka. Spodziewała się, że siostra rzuci się na nią z wściekłością i wyrzutami, ale Venetia stanęła na progu swojej sypialni i spojrzała na nią dziwnie. Ginny zatrzymała się zaskoczona. - Cześć! - powiedziała niepewnie. - Jak ci poszło? - Dobrze. - Venetia weszła do salonu, nie spusz­ czając z niej oczu. - Podobało mi się. Stroje były piękne. Spotkałam dziewczynę, z którą ty byłaś wcześniej na zdjęciach, więc musiałam trochę poudawać, ale poza tym było świetnie. - No to cieszę się. - Ginny zrozumiała, że siostra jeszcze o niczym nie wie. Właściwie wolałaby, żeby wiedziała. Nie mogła spojrzeć jej w oczy. Venetia popatrzyła na nią. - A jak poszły twoje zdjęcia? Zawahała się. Wiedziała, że teraz, powinna wyznać jej prawdę, ale nie mogła się zmusić, by powiedzieć jej o nocy z Alexem - to wspomnienie było dla niej zbyt cenne. - Dobrze, dziękuję. - Simon Blake też tam był? Ginny kiwnęła głową. - Chyba wróciłaś dużo wcześniej niż ja. Wychodziłaś gdzieś? - Tak. Z Simonem. Venetii wyraźnie kamień spadł z serca. Ginny skierowała się do swojej sypialni, ale siostra nie dała za wygraną. - Czy coś się wydarzyło? - Co masz na myśli? Venetia nie owijała w bawełnę. - Zakochałaś się w kimś? Ginny nie mogła ukryć zdziwienia. - Dlaczego tak myślisz? - Pamiętasz, jak mi powiedziałaś, że będziesz

ORZEŁ CZY RESZKA?

107

wiedziała, kiedy spędziłam noc z Alexem? - zapytała z uśmiechem. - Teraz ja wiem, że wczoraj w nocy ty z kimś byłaś. Czuję napięcie, jakie jest w tobie. I twoją radość - unosząc brwi spojrzała na nią nieomal z zazdrością. - To musiała być cudowna noc. - Tak, masz rację. Nie próbowała zaprzeczać. Oparła się o ścianę. Świadomość, że siostra mimowolnie ingeruje w jej intymne przeżycia była druzgocząca. - Czy to był Simon Blake? Odwróciła się zamiast odpowiedzi i wzięła z półki malutkiego, porcelanowego królika, który od dzieciń­ stwa przynosił jej szczęście. Zamknęła go w dłoni. - Muszę ci coś powiedzieć. Przykro mi, jeśli to ci się nie spodoba, ale podjęłam decyzję. Venetia popatrzyła na nią zaniepokojona. - Dlaczego jesteś taka tajemnicza? Czy to ma coś wspólnego z Alexem? - Nie - odpowiedziała stanowczo. - To nie ma z nim nic wspólnego. Rozmawiałam z Simonem Blake'm. Zaproponował, że zrobi mi nowy komplet zdjęć. Ale... - Naprawdę? - Oczy Venetii zaokrągliły się ze zdumienia. - Ależ on sobie słono liczy. Jak zdołamy mu zapłacić... - urwała i odetchnęła głęboko. - O Boże, czy dlatego poszłaś z nim do łóżka? - Napotkała spojrzenie siostry i twarz jej złagodniała. - Przepraszam, przecież znam cię, musi ci na nim bardzo zależeć. - Popatrzyła na nią z niedowierzaniem. - Ale tak naprawdę to nigdy wcześniej o nim nie mówiłaś. - Dasz mi w końcu powiedzieć? - Z całej siły ścisnęła królika. Coś w jej głosie sprawiło, że Venetia spojrzała na nią z powagą. - Już dobrze, mów, przecież słucham. - Powiedziałam, że Simon zaproponował, że zrobi

108

ORZEŁ CZY RESZKA?

mi zdjęcia. Postara się też znaleźć mi pracę i pokierował mną dalej. - Tobie? - zapytała wolno. - Tylko tobie? - Ginny kiwnęła głową. - Rozumiem. - Nie, niczego nie rozumiesz. Próbowałam mu wytłumaczyć, że zawsze pracujemy razem, ale on stwierdził, że to do niczego nie doprowadzi. Powiedział, że musimy się rozdzielić, że musimy to zrobić, aby jednej z nas się udało. - Ale dlaczego tobie, a nie mnie? - zaprotestowała. - Jestem równie dobra jak ty. - Wiem - przerwała i spojrzała jej prosto w oczy. - Ale ty masz Alexa, a ja nie. .Na moment zapadła cisza. Wreszcie Venetia kiwnęła głową. - Rozumiem. - Odwróciła się, rozważając w myśli to, co usłyszała. - Więc teraz mamy się rozdzielić? - A czy nie tego chciałaś? - spokojnie zapytała Ginny. - Od pierwszej chwili, w której go poznałaś? Venetia usiadła na kanapie, zrzuciła pantofle i podwinęła nogi. - Nadal mogę być modelką. Te ostatnie zdjęcia naprawdę mi się podobały. - Czyli wszystko chcesz dla siebie - zauważyła cierpko Ginny. - Nie, oczywiście, że nie. Przecież rozumiem, że obie nie zajdziemy daleko. Możesz być modelką, ale nie widzę powodu, żebyśmy zrezygnowały ze wspólnych występów. Chyba nie proszę o zbyt wiele? - Przykro mi - odpowiedziała z niechęcią - jednak Simon postawił warunek, że zajmie się mną, jeśli zacznę występować sama. - Simon powiedział to, Simon powiedział tamto! Przestań wreszcie tak mówić! - Venetia zerwała się z miejsca. - A co będzie ze mną, jeśli dłużej nie mogę być modelką? Czy on o tym pomyślał? Albo ty?

ORZEŁ CZY RESZKA?

109

- Nadal możemy występować w kabarecie. Oczywiś­ cie, jeśli nie będziesz odrzucać propozycji występów, bo akurat masz randkę z Alexem. Venetia zlekceważyła tę uwagę, - Jeszcze nie wiem, czy zgodzę się na to wszystko - odrzekła ze złością. - To, czy się zgodzisz czy nie, nie ma żadnego znaczenia - powiedziała Ginny znużonym tonem, - Decyzja zapadła. Jutro rano zaczynam zdjęcia z Simonem. - Powinnaś to wcześniej ze mną omówić, a nie stawiać mnie przed faktem dokonanym. - Tak, możliwe - zgodziła się. - I w normalnej sytuacji tak bym zrobiła. Ale w tej chwili sytuacja nie jest normalna. Zaczęłyśmy mieć przed sobą tajemnice. Venetia nie mogła nic na to odpowiedzieć. - Czy to znaczy, że wybierając karierę modelki rezygnujesz z Alexa? Czy rezygnuję z moich roszczeń? - zaśmiała się z goryczą. - Tak, można to tak ująć. - Spojrzała na siostrę badawczo. - Chyba, że ty wolisz karierę, a Alex zostanie dla mnie. Venetia gwałtownie potrząsnęła głową. - Nie, w żadnym wypadku. Nie jestem taka wyrachowana. - Ale znalazłoby się kilka innych określeń. Venetia zmrużyła oczy. - Pójdę wziąć kąpiel. Ginny delikatnie położyła królika na miejsce i poszła do swojej sypialni. Zamknęła drzwi i przebrała się w dżinsy i sweter. Cieszyła się, że przynajmniej jedną rzecz ma za sobą. Venetia przyjęła to nadspodziewanie dobrze. Chyba dlatego, że Ginny wycofała się z walki o Alexa. Może teraz, gdy dowie się o jej nocy z Alexem, zniesie to łatwiej. Ginny naszykowała rzeczy do prania, zaniosła je

110

ORZEŁ CZY RESZKA?

do kuchni i zaczęła wkładać do pralki. Nagle zadzwonił telefon. - Halo! - Venetia? Usłyszała Alexa i przez chwilę nie mogła wydobyć głcsu. Jej milczenie wziął za potwierdzenie. - Kochanie, całe popołudnie wydzwaniam do ciebie. Czy spałaś rano? Tak żałowałem, że nie mogę tego zrobić po tej cudownie wyczerpującej nocy. A jeszcze bardziej tego, że nie jestem z tobą, moglibyśmy przez cały dzień nie wychodzić z łóżka. Moja kochana, czy już ci mówiłem, jak bardzo... - Alex - Ginny przerwała mu, nie mogąc opanować rozpaczy - tu Ginny. Przez chwilę w słuchawce panowało milczenie. W końcu wybuchnął ze złością. - Dlaczego nie powiedziałaś, wcześniej? - Nie dałeś mi dojść do głosu. - Choć serce jejj krwawiło, próbowała mówić normalnie, ale zabrzmiałoj to zimno i obco. - Venetia jest w wannie. Czy mam jej coś przekazać? - Nie może podejść do telefonu? - Nie, zamknęła drzwi. - Dobrze. Mogłabyś jej powiedzieć, że chciałbym zobaczyć się z nią jutro wieczorem? W tej chwili trudno mi dokładnie określić, o której mógłbym przyjechać, więc najlepiej będzie, jeśli spotkamy się w restauracji koło dwudziestej. - W której restauracji? - W tej, w której byliśmy wczoraj wieczorem. Zdała sobie sprawę, że nie może tak jej tego przekazać. Daremnie wysilała pamięć, by przypomnieć sobie nazwę restauracji. Zapytała niepewnie: - Jak ta restauracja się nazywa? - Ona będzie wiedziała - odrzekł i po chwili dorzucił - U Antoine.

ORZEŁ. CZY RESZKA?

111

Poczuła ulgę. - Powiem jej. - Dziękuję. - Zawahał się i wiedząc, że powiedział za dużo, dodał: - Na przyszłość mogłybyście przed­ stawiać się, odbierając telefon. - Położył słuchawkę. Ginny oglądała telewizję, kiedy Venetia wreszcie wyszła z łazienki. - Kto dzwonił? - Alex. Ginny przekazała jej wiadomość. Venetia uśmiech­ nęła się. - To dobrze, tak mi go brakowało. - Wzięła z kuchni szklankę mleka i usiadła na kanapie, otulając się niebieskim szlafrokiem. - Jeszcze mi nie opowie­ działaś o tej wczorajszej nocy. Ginny zerknęła na nią, próbując zachować spokój. - Co mam ci powiedzieć? - No, czy to z Simonem Blake'm poszłaś do łóżka. - Nie, to nie był Simon. - Powoli potrząsnęła głową. Spojrzała na nią, nie ukrywając ciekawości. - Nie? Chyba nie powiesz, że spotykałaś się z kimś, o kim do tej pory nie słyszałam? Chyba, że to Jeff. Chociaż to niemożliwe, bo gdy wczoraj wieczorem dzwoniłam do Alexa, on odebrał telefon. Rozpaczliwie próbowała panować nad sobą. - Dzwoniłaś wieczorem do Alexa? - Tak, przecież wiesz, że dzwonimy do siebie prawie co wieczór. Ale wczoraj nie zastałam go, chociaż nie planował żadnego wyjścia. - Jeff nie powiedział ci, dokąd poszedł? - Miał jakieś niespodziewane zebranie czy coś takiego - wzruszyła ramionami. - Nie zmieniaj tematu. Jeśli to nie Simon ani Jeff, to kto? Chyba nie ktoś, kogo poznałaś w czasie ostatnich zdjęć, to by było za szybko i raczej niepodobne do ciebie. Jeszcze parę dni temu myślałaś tylko o Alexie. - Oczy jej się zwęziły,

112

ORZEŁ CZY RESZKA?

zaczęła mówić powoli, z namysłem. - Chyba, że nie mogąc mieć Alexa, poszłaś do łóżka z pierwszym, który się nawinął. - Popatrzyła na nią z osłupieniem. - Nie, tego nie zrobiłaś, prawda? - urwała, wpatrując się w nią. - Chyba jesteś zmęczona. - Ginny odwróciła się do telewizora. - Idź spać. Ale Venetia nie dała się łatwo zbyć. - Przecież to szaleństwo, iść do łóżka z kimś, kogo się prawie nie zna. Jak mogłaś to zrobić? Chyba zwariowałaś. - Tak - zgodziła się Ginny - chyba tak. Venetia nie spuszczała z niej oczu, nie mogła przebić się przez ścianę, jaka nagle wyrosła między nimi. - Nie wierzę, że mogłaś zrobić coś takiego. To zupełnie do ciebie nie pasuje. - Nie odpowiadała i Venetia potrząsnęła głową. - Pójść z kimś obcym, tylko dlatego, że nie możesz mieć Alexa. To okropne! I jakie ryzykowne! Czy pomyślałaś o tym? - O wszystkim pomyślałam. - Więc kto to był? Nie patrząc na nią odrzekła sucho: - Idź spać. Venetia zrozumiała, że niczego z niej nie wydobę­ dzie, i podniosła się. - W porządku, nie chcesz, to nie mów, ale nie licz na to, że się nie dowiem. Wyszła trzaskając drzwiami. Ginny popatrzyła za nią. Wiedziała, że Venetia dowie się o wszystkim wcześniej niż przypuszcza. Rano jak zwykle pobiegała po parku, potem przebrała się i poszła do studia Simona Blake'a. Była przed czasem i musiała poczekać na niego na schodach. Od razu zaczęli pracę. Przymiarki, fryzura i makijaż zajęły sporo czasu i choć Simon zużył kilka filmów, do południa zrobili zdjęcia tylko w trzech strojach.

ORZEŁ CZY RESZKA?

113

- Świetnie - ocenił, gdy skończyli. - Z tego wybierzemy trzy ujęcia. Dobry zestaw powinien zawierać około dziesięciu zdjęć. Ginny aż zakręciło się w głowie, gdy spróbowała podliczyć koszty. Latami będzie je spłacać. Simon opuścił ją, śpiesząc na spotkanie z klientem. Ginny wzięła prysznic, przebrała się i poszła coś zjeść. Potem chodziła po sklepach, kupując różne drobiazgi. Nie śpieszyła się do domu, choć wiedziała, że nie uniknie tego, co ją tam czeka. Wsiadła do autobusu. Venetia siedziała w kuchni, piła jogurt. - Cześć! Jak poszło? Ginny popatrzyła na nią zdziwiona. Nie spodziewała się zastać ją w takim nastroju. - Świetnie. Zrobiliśmy trzy zdjęcia. - Jesteś głodna? Mogę ci coś przyrządzić. - Dziękuję, jadłam lunch. - Popatrzyła na nią niepewnie. - Wyglądasz na bardzo zadowoloną. - No pewnie. Niedługo zobaczę Alexa. Zostawiłam ci trochę truskawek. Przez kilka minut na stojąco jadły owoce i przez chwilę było tak, jak dawniej. Znów były razem i wszystko je łączyło. Popatrzyły na siebie i uśmiechnęły się. Nagle Ginny odwróciła wzrok, a trzymana w ustach truskawka przestała jej smakować. Uświa­ domiła sobie, że już nigdy więcej tak nie będzie, że wszystko się skończy, gdy tylko Venetia dowie się prawdy. Nie powinnam tego robić - pomyślała. Powinnam odejść i zostawić ich w spokoju. Ale nie miała tyle siły i gdyby Venetia była na jej miejscu, też chyba nie zdobyłaby się na to. Poza tym zostało jej przynajmniej wspomnienie tej jednej nocy. - Ginny - powiedziała Venetia, jakby podjęła jakąś decyzję. - Przemyślałam to, co wczoraj powiedziałaś, i myślę, że Simon ma rację. - Oczywiście, że ma. Chyba obie to przeczuwałyśmy,

114

ORZEŁ CZY RESZKA?

tylko nie miałyśmy odwagi spojrzeć prawdzie w oczy. Bo zawsze wszystko robiłyśmy razem i zawsze... - Tak, wiem - wtrąciła niecierpliwie Venetia. - Ale przecież możemy obie posługiwać się tymi nowymi zdjęciami i tak jak w tym tygodniu, ty mogłabyś wziąć jedną pracę, a ja inną. - Nie, to będzie nieuczciwe. - Dlaczego? Klient dostanie modelkę, którą zama­ wiał. Tym sposobem obie będziemy pracować. Oczy­ wiście ja pójdę do innej agencji, ale... - Nie - przerwała stanowczo. - Nie możemy tego zrobić. - Dlaczego nie? Przecież już tak zrobiłyśmy. Nie mogła jej wytłumaczyć, że tak nie było, że ona wcale nie pojechała na zdjęcia. - Po prostu nie. Nie mogę się zgodzić ze względu na Simona. A jeśli to by się wydało, obie straciłybyśmy pracę. - Wyglądało, że Venetia jeszcze chce się spierać. - Nie zrobię tego i nie mówmy o tym więcej. - Nie musimy. To, że ty zdecydowałaś się pracować sama, nie oznacza, że ja nie mogę tego robić. Mogę mieć nowe zdjęcia i zobaczymy, której z nas się powiedzie. - Zapewne żadnej. Ale jeśli chcesz spróbować, to masz wolną rękę. - Zdajesz sobie sprawę, że to szantaż? Ginny nie odpowiedziała. - Dasz mi odbitki twoich zdjęć do mojego zestawu? - Sama znasz odpowiedź. - Ginny popatrzyła na nią twardym wzrokiem. - Nie rozumiem, dlaczego taka jesteś, zawsze się wszystkim dzieliłyśmy, zamieniałyśmy się rolami. Dlaczego tak nie może być dalej? - Sama wiesz dlaczego. Venetia nie ukrywała rozczarowania. - Tego się spodziewałam. Chociaż to by ci w niczym

ORZEŁ CZY RESZKA?

115

nie zaszkodziło, przynajmniej dopóki Alex i ja... dopóki coś z tego nie wyniknie. - Wyjdziesz za niego, jeśli się oświadczy? - Oświadczy się - uśmiechnęła się, jakby wiedząc, co mówi - a ja się zgodzę. Zaczęła szykować się do wyjścia. Koło siódmej zadzwonił telefon. Ginny podniosła słuchawkę. - Halo! - Kto mówi? Na dźwięk jego głosu poczuła, jak ugięły się pod nią kolana. - Tu Ginny. - Już zapomniałaś? - Jego głos zabrzmiał zimno. - Chciałbym mówić z Venetią. - Zaraz ją poproszę. - Powoli położyła słuchawkę, tłumiąc w sobie chęć odłączenia telefonu. Venetia mogła słyszeć dzwonek. Podeszła do jej drzwi. - Telefon do ciebie. Alex. - Już idę. Teraz dowie się wszystkiego. Ginny stanęła przy oknie i nie widząc nic, wytężała słuch. - Alex, kochanie, już jedziesz! Wspaniale! Marzę o pójściu do kina. Jest nowy film w Odeonie na Leicester Square. - Przez chwilę milczała. - Wtorkowy wieczór? Poprzednia noc? Przecież byłam... - Nagle zdziwienie zniknęło z jej głosu i tylko słuchała. - Czułe słówka i miłosne wyznania - pomyślała Ginny. Już wie, że tej nocy zajęłam jej miejsce. - Tak, ja też muszę kończyć. Cudowna noc. Z zastygłą twarzą Ginny powoli odwróciła się do siostry. Venetia popatrzyła na nią z wściekłością. - Przepraszam cię, Alex, ale muszę kończyć, Ginny właśnie weszła. Tak, ja też, kochanie. Do zobaczenia. Cześć! Powoli położyła słuchawkę i nagle rzuciła się w stronę siostry, patrząc na nią z nienawiścią.

116

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Ty świnio! Ty krowo! Próbowała dosięgnąć jej twarzy paznokciami, a gdy Ginny osłoniła głowę obronnym gestem, chwyciła ją za włosy i szarpała ze wszystkich sił. Ginny próbowała zachować spokój, ale pod wpły­ wem bólu wpadła w złość. - To wszystko twoja wina - krzyczała. - Dlaczego mi go ukradłaś? Venetia nie słuchała. - Ty dziwko! Z całej siły uderzyła siostrę w policzek. Ginny próbowała się podnieść, ale Venetia znów ją prze­ wróciła i rzuciła się na nią z pięściami. Tarzały się po podłodze, uderzały o kredens i stolik do kawy. Wszystkie bibeloty pospadały na podłogę i rozbiły się w drobny mak. Upadła potrącona lampa, a woda ze straconego wazonu z żonkilami zostawiła ciemną plamę na dywanie. Po chwili kwiaty zostały zupełnie zgniecione. Obie walczyły dalej bez opamiętania. Po kilku minutach Ginny poczuła, że złość jej przeszła. - Venetia, przestań. Nie mamy o co walczyć. - Venetia nie słuchała i z całej siły uderzyła ją w żebra. - Posłuchaj mnie! - Spróbowała odsunąć siostrę od siebie. - Posłuchaj. Ja... Przerwała i szybko pochyliła głowę, gdy Venetia chwyciła z podłogi leżące drobiazgi i rzuciła je w jej stronę. Uderzyły o ścianę i rozleciały się na kawałki. Między nimi był jej królik-maskotka. Ginny powoli pozbierała większe kawałki. - Nie musiałaś tego robić. - I tak za dobrze ci służył - rzuciła zjadliwie Venetia. Usiadły pod przeciwległymi ścianami, jak bokserzy po skończonej rundzie. Oddychały nierówno, przy­ glądały się sobie spod oka, gotowe w każdej chwili znów zacząć walkę. Jeden rękaw szlafroka Venetii był

ORZEŁ CZY RESZKA?

117

oderwany, Ginny miała czerwony ślad na policzku, a z głębokiego zadrapania na skroni sączyła się krew. Ginny, choć sama pogrążona w rozpaczy, czuła wzbierającą w Venetii nienawiść i złość. - Czy zdajesz sobie sprawę, co my robimy? Wal­ czymy ze sobą o mężczyznę. - Nie o jakiegoś mężczyznę, tylko o Alexa! - Venetia wybuchnęła płaczem. - A ty poszłaś z nim do łóżka! Ginny pozwoliła jej płakać przez kilka minut. - Już nie musisz rozpaczać. Już nigdy więcej nie spróbuję ci go zabrać. - Co masz na myśli? - Venetia dalej szlochała. - To co powiedziałam. Zajmę się tylko pracą. Alex jest twój. Przestała płakać i popatrzyła na nią. - Nie mówisz tego poważnie - powiedziała podej­ rzliwie. - Chcesz mnie oszukać. - Nie, już nigdy. - Dlaczego? - Nie możemy go mieć obie naraz - wyznała szczerze. - Byłam głupia myśląc, że go odzyskam, po tym, jak cię poznał i zakochał się w tobie. - To dlaczego poszłaś z nim do łóżka? Żeby zrobić mi na złość? Ginny westchnęła. - Chciałam się tylko z nim spotkać i udowodnić mu, że nie będzie w stanie nas odróżnić, że będzie odczuwać to samo, co do ciebie. Zamierzałam na koniec powiedzieć mu, że to mnie poznał w samolo­ cie. Ale jedna rzecz pociągnęła za sobą drugą i wszy­ stko się tak potoczyło, że w końcu spędziliśmy razem noc. Urwała, z goryczą skrzywiła usta i powoli potrząs­ nęła głową. - Nie, to nie było tak, chociaż próbuję w to

118

ORZEŁ CZY RESZKA?

uwierzyć. Myślę, że podświadomie przez cały czas miałam nadzieję, że to się tak skończy. Venetia wpatrywała się w nią z niedowierzaniem. - Przysięgasz, że będziesz trzymać się od niego z daleka? Przeżegnała się i przysięgła tak, jak robiły to wiele razy w dzieciństwie. - Jak Boga kocham. - Wiesz, że to było świństwo z twojej strony? - Wiem, przepraszam. - A jak było - dobrze? - Tak - odrzekła szczerze. - Nigdy nie zapomnę tej nocy. - To dlaczego chcesz mi go oddać? Ginny westchnęła. - Po pierwsze dlatego, że nie chcę wyznać mu prawdy, bo to by zniszczyło wspomnienie tej nocy. Przerwała, Venetia ponagliła ją. - A po drugie? - Po drugie? Bo myślę, że Alex jest za dobry dla nas. Nie zasłużył sobie na takie traktowanie, a my go przez cały czas oszukujemy. Zakochał się w jednej i tak powinno zostać. - Zamyślona spojrzała na siostrę. - Obie go kochamy i nic tego nie zmieni, ale nadeszła pora, kiedy powinnyśmy przestać myśleć o sobie i pomyśleć o nim. Venetia nie kryła zdziwienia. - Więc chcesz się wycofać? - Tak. Dlatego robię nowe zdjęcia i zamierzam zająć się pracą, a gdy tylko do czegoś dojdę, wyjadę za granicę. - Opuścisz Anglię? I mnie? - Tak. - Ale my nigdy w życiu nie rozdzielałyśmy się na dłużej niż na kilka tygodni. Jak będę żyć bez ciebie, jak mam być szczęśliwa?

ORZEŁ CZY RESZKA?

119

- Alex cię uszczęśliwi - odrzekła z kwaśną miną Ginny. - Nie musisz wyjeżdżać za granicę. Możesz zostać w Anglii. - Nie - powiedziała stanowczo - nie jestem tak silna, by zostać tutaj i patrzeć, jak jesteście razem. Nie po tej nocy. Venetia nie mogła się powstrzymać. - Czy on... czy jest dobrym kochankiem? - Sama się przekonasz. - Skrzywiła się. - Teraz już dłużej nie możesz bawić się z nim w kotka i myszkę. Venetia zarumieniła się. - Chcę wyjść za niego. Czy to coś złego? - Nie, póki nie doprowadzasz go do szaleństwa i nie stawiasz warunku - małżeństwo albo nic. On zasługuje na coś więcej. - Ciągle to powtarzasz. To on mówi, że nie musimy się śpieszyć, że powinniśmy być pewni swoich uczuć. Myślałam, że chce, żebyśmy zamieszkali razem. - A co w tym złego? W końcu byś się upewniła... - Ależ ja jestem pewna! - wybuchnęła Venetia. - Wariuję na jego punkcie. I nie chcę mniej, tylko małżeństwa. Ginny popatrzyła na nią uważnie. - Może kochasz go bardziej niż ja, bo ja zgodziła­ bym się na wszystko, cokolwiek by mi zaproponował. Venetia nie znalazła słów, by jej odpowiedzieć. Przez chwilę siedziały milcząc. W końcu Venetia przerwała ciszę. - Teraz przynajmniej wszystko się wyjaśniło. - Tak - zgodziła się Ginny. Nagła myśl przyszła jej do głowy. - Tylko już więcej się mną nie wymawiaj. - Jak mogłabym mu teraz odmówić - odpowiedziała przygnębiona. - Zabrałaś mi moją noc poślubną z Alexem. - A ty zabrałaś mi całe życie z nim.

120

ORZEŁ CZY RESZKA?

Patrzyły na siebie w milczeniu. Wiedziały, że już nigdy nie będzie między nimi tak jak dawniej. Nagle usłyszały dźwięk klucza w zamku i na progu stanął Alex. - O Boże! Co się stało? - Niepewnie popatrzył na jedną, potem na drugą. - Venetia? - Obie siedziały nie odzywając się, chcąc się przekonać, którą wybierze. Zdenerwowany wybuchnął. - Na litość boską, niech któraś z was się odezwie! - Alex! - Venetia wyciągnęła ręce. Szybko ukląkł przy niej. - Do diabła, co tu się działo? Czy jesteś ranna? - Wziął ją w ramiona. - Czy ktoś się włamał i cię napadł? Tak to musiało wyglądać - uświadomiła sobie Ginny, rozglądając się po spustoszonym pokoju. Znów przeniosła wzrok na Alexa. Patrzył na Venetię z takim przejęciem i z taką czułością, że aż poczuła ból. Zerwała się z podłogi. - Nic się nie stało. Kłóciłyśmy się. - Co? - Nie krył zdumienia. - Chcesz powiedzieć, że to wy... Odwrócił się do Venetii, ale ona sprytnie wybrnęła z tej sytuacji - szepnęła „Och, Alex" i wybuchając łzami ukryła twarz w jego ramionach. Popatrzył na Ginny i wykrzyknął z wściekłością: - Co jej zrobiłaś? Uśmiechnęła się z goryczą, odwróciła się i postawiła na miejsce przewróconą lampę. Zyskała kilka sekund na podjęcie decyzji. Uniosła wysoko podbródek i popatrzyła mu prosto w oczy. - Pokłóciłyśmy się. Powiedziałam, że nie chcę już dłużej pracować razem z nią. Znalazłam kogoś, kto mi pomoże. Zaczynam pracować sama i chcę, żeby Venetia wycofała się z zawodu modelki. - Venetia przestała szlochać i patrzyła na nią ze zdumieniem.

ORZEŁ CZY RESZKA?

121

- Jej ten pomysł nie przypadł do gustu - dodała zjadliwie. Alex skrzywił się. - Chyba trudno się dziwić. Ale czy musiałaś ją uderzyć? - Nie, to też moja wina. Ja... - wtrąciła się Venetia. Alex nawet nie chciał słuchać. - Jestem pewien, że nie twoja. Chwycił ją na ręce i zaniósł do jej sypialni. Minęło sporo czasu. Ginny wyobrażała sobie, jak Alex pociesza Venetię, całuje, czułym szeptem zapewnia o swojej miłości. Znów poczuła ukłucie żalu i zazdrości. Chciała wybiec z domu i biec do utraty tchu, a potem położyć się na ziemi, zapaść w nicość i nigdy się nie obudzić. Nie mogła sobie wyobrazić, jak zdoła żyć bez Alexa i bez nawet najmniejszej nadziei, że kiedyś ją pokocha. Zaczęła sprzątać salon i już prawie kończyła, gdy Alex wyszedł z pokoju siostry. - Chciałbym zamienić z tobą parę słów. Ujął ją mocno za ramię, popchnął do kuchni i zamknął drzwi. Oczy pociemniały mu z wściekłości. - Ty zazdrośnico! - wykrzyknął ze złością. - Nie możesz się pogodzić, że Venetia kocha kogoś innego niż ty? Chcesz ją mieć tylko dla siebie! Tak jak było do tej pory! - Nadal trzymał ją za ramię, które ściskał mocno, aż do bólu. - Ale przeliczyłaś się, bo teraz straciłaś ją na zawsze. Kocham Venetię i ożenię się z nią. Jako jej siostra byłabyś miłym gościem w naszym domu, ale teraz zrobię wszystko, by Venetia widywała cię możliwie najrzadziej. - Potrząsnął nią, zaciskając zęby, by opanować złość. - Zrozumiałaś? Była tak przybita, że odpowiedziała tylko: - Tak, wyłożyłeś to jasno. Prawie jej nie słuchał. - Ze względu na Venetię, próbowałem się opanować, ale moja cierpliwość się wyczerpała. Mam dość twojej

122

ORZEŁ CZY RESZKA?

niezdrowej, nienormalnej zazdrości. A ta twoja ostatnia podła zagrywka, to, że chcesz pozbawić Venetię pracy i dochodów! Tym razem naprawdę przeciągnęłaś strunę! A ona chce ci to wybaczyć i zgadza się na wszystko! Mówi, że tak będzie w porządku! - Ze zdumieniem potrząsnął głową. - Nie mogę pojąć, jak po tym wszystkim, co jej wyrządziłaś, może być tak wspaniałomyślna. Jak dwie siostry mogą być na pozór tak do siebie podobne, a jednocześnie mieć tak różne charaktery -jedna taka łagodna, a druga taka złośliwa... - aż zabrakło mu słów. Popatrzyła mu prosto w oczy, starając się nie słuchać, ale każde słowo było jak pchnięcie noża. Jej spokój jeszcze bardziej go rozzłościł. - Na przyszłość trzymaj się od nas z daleka! Venetia już ciebie nie potrzebuje. W jej życiu teraz ja się liczę - nie ty!

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Została w kuchni, dopóki Alex i Venetia nie wyszli, z hałasem zatrzaskując za sobą drzwi. Stała trzymając się kurczowo zlewu. Dopiero wtedy ustąpiło napięcie, które pozwalało jej utrzymać równowagę. Jakoś udało się jej dowlec do sypialni. Rzuciła się na łóżko, łzy rozpaczy trysnęły z jej oczu. Płakała cicho, potem płacz zmienił się we łkanie. Jak przez mgłę usłyszała dzwoniący w salonie telefon, ale nie obchodziło jej, kto dzwoni. Po chwili telefon umilkł, ale znów rozległ się pół godziny później i dzwonił z przerwami przez kilka godzin. W mieszkaniu panowała cisza. Ginny nawet nie próbowała myśleć o przyszłości. Skulona leżała na łóżku i pogrążona w rozpaczy płakała za miłością, którą utraciła i z której sama zrezygnowała. Było już koło dziesiątej, gdy zadzwonił dzwonek u drzwi. Usłyszała go, ale nie ruszała się z miejsca. Dzwonił natarczywie, jakby ktoś nacisnął guzik i nie zwalniał przycisku. Zacisnęła zęby i zakryła rękoma uszy. Usłyszała, że ktoś wali w drzwi, a męski głos wykrzykuje jej imię. Cholera! - Zwlekła się z łóżka i podeszła do drzwi. Nie mogła opanować złości. Szarpnęła za klamkę. - Czego chcesz, do diabła! Jeff zdjął palec z dzwonka. Badawczym wzrokiem zmierzył jej czerwone od łez oczy, dostrzegł plamę na policzku i smużkę krwi na skroni. Szybko wepchnął ją do przedpokoju, by ukryć przed okiem ciekawych sąsiadów.

124

ORZEŁ CZY RESZKA?

Ginny była wściekła. - Po co tu przyszedłeś? Zatrzasnął drzwi i rozejrzał się wokół. Choć po walce nie zostało wiele śladów, domyślił się, co się wydarzyło. - Martwiłem się o ciebie. Nie odbierałaś telefonu, więc postanowiłem przyjechać. - Mogło mnie nie być. - Ale światło się paliło, więc chyba byłaś. - Wziął ją za rękę, poprowadził bliżej światła i przyjrzał się jej twarzy. - Szykuje się niezły siniak. Uwolniła rękę i dotknęła dłonią twarzy. Skrzywiła się, czując ból. Zapytała wprost: - Po co przyjechałeś? Popatrzył na nią uważnie, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią. - Oszukałaś Alexa i udając Venetię spędziłaś z nim noc. Wiem o tym, bo Venetia telefonowała wieczorem i nie miała najmniejszego pojęcia, że Alex pojechał, żeby się z nią spotkać. - Urwał, czekając, że Ginny coś powie, ale ona tylko się odwróciła. - Domyśliłem się, że dzisiaj wieczorem Alex odkryje prawdę. Chciałem przyjechać razem z nim, żeby stanąć w twojej obronie, ale nie przyjeżdżał, czyli pojechał prosto do was. Dlatego tak wydzwaniałem. Wyjęła z kredensu dwie szklaneczki i napełniła je. - Niepotrzebnie przyjechałeś. - Podała mu drinka. - Wszystko skończone. Popatrzył na nią spod oka. - Czy to Alex cię uderzył? Zaśmiała się. - Nie, Alex nie użył pięści, słowa wystarczyły. - Może miał prawo po tym, co zrobiłaś. Zmarszczyła brwi, uświadamiając sobie, że Jeff źle zrozumiał sytuację.

ORZEŁ CZY RESZKA?

125

- Nie było tak, jak myślisz. Venetia odkryła prawdę, gdy Alex zadzwonił do niej wieczorem. Ale zanim tu dotarł, obie podjęłyśmy decyzję o naszej przyszłości. - To nie zmienia faktu, że musiał być wściekły, gdy Venetia powiedziała mu, co się stało. - Nie powiedziałyśmy mu - wyznała beznamiętnie. Spojrzała na niego z determinacją. Gwałtownie poruszyła ręką, rozlewając trzymany napój. - Ty też zachowaj to dla siebie. - Ależ on musi się dowiedzieć. Przecież nie możecie... - Nie musi. Czy tego nie rozumiesz? Jeśli się o tym dowie, nie będzie wierzyć żadnej z nas. A tak przynajmniej jedna będzie szczęśliwa. - I to ma być Venetia? - Tak. - Oczy jej pociemniały, po chwili znów popatrzyła na niego. - Jeff, obiecaj mi, że mu nie powiesz. - Ależ Ginny - zrobił nieporadny gest - on jest moim najbliższym przyjacielem. Nie mogę go oszuki­ wać. - Zrobisz to, jeśli naprawdę jesteś jego przyjacielem. Zresztą, przecież już to zrobiłeś. Od dwóch dni wiesz, co się stało i nic mu nie powiedziałeś. W dodatku nawet mnie kryłeś, gdy rozmawiałeś z Venetią przez telefon. - Chyba masz rację - przyznał niechętnie. - Jednak tak to przed nim ukryć... - Ale zrobisz to, prawda? - nalegała. - Obiecaj mi. Ze względu na Alexa. Popatrzył jej prosto w oczy. - Może. Chociaż nie jestem przekonany. Ale zrobię, o co prosisz. Przyjrzała mu się badawczo, jakby upewniając się, czy dotrzyma słowa. Podeszła do okna, popatrzyła na jaśniejące w mroku światła miasta.

126

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Dlaczego mnie kryłeś? Zdjął okulary i zaczął przecierać je chusteczką. - Tak naprawdę, to sam nie wiem. Pomyślałem sobie, że może powinnaś się z nim spotkać i poznać go lepiej. Może wtedy okazałoby się, że nie zależy ci na nim tak bardzo. Ale gdy tej nocy nie wrócił do domu... - głos mu zadrżał. Ginny odwróciła się i popatrzyła na niego. Bez okularów wydawał się zupełnie inny, młodszy i bezbronny. - Kląłem sam siebie, bo powinienem się domyślić, że z tego wynikną tylko kłopoty dla was trojga. - Zawahał się i dodał powoli: - Poza tym zrozumiałem, że bezpowrotnie straciłem swoją szansę. Nie zaprzeczyła. - Przykro mi. Kiwnął głową i założył okulary, skrywając za nimi swoje uczucia. Znów był rzeczowy. - Mogę coś dla ciebie zrobić? - Dziękuję. - Popatrzyła na niego ze smutkiem. - To bardzo miłe, że przyjechałeś. - Czego się nie robi dla przyjaciół - wzruszył ramionami. - Przecież ustaliliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi. Rozłożyła dłonie w niemym geście. - Przykro mi, bo chyba nie tego chciałbyś, ale nie mam nic więcej do zaofiarowania. - W porządku. - Wyprostował się, jednym hau­ stem dokończył drinka i odstawił szklankę. - Ale nie chciałbym stracić cię z oczu, a obawiam się, że po dzisiejszym wieczorze Alex nie będzie zbyt rozmowny. Mogę zadzwonić do ciebie od czasu do czasu? - Oczywiście. - Podeszła do niego i położyła rękę na jego dłoni. - Kiedy tylko zechcesz. I wpadaj, gdy tylko będziesz w tej okolicy. - Dobrze. - Oboje wiedzieli, że nie zrobi tego.

ORZEŁ CZY RESZKA?

127

Przesunął ręką po jej twarzy. - Ginny, jesteś jedną z najodważniejszych kobiet, jakie kiedykolwiek spo­ tkałem. Nie daj się. - Uśmiechnął się z powąt­ piewaniem. - Mówią, że czas leczy wszystkie rany. Przekonamy się. Pochylił się i dotknął ustami jej ust. Pocałował ją tak, jakby chciał zapamiętać ją na zawsze. Odwrócił się gwałtownie i wyszedł. Zamknęła za nim drzwi i poszła do łóżka. Venetia wróciła dopiero po północy. Ginny leżała w łóżku, słyszała, jak się żegnają. Alex nie wszedł do środka. Gdy odszedł, Venetia lekko zastukała do niej, ale Ginny udała, że śpi. Nie obchodziło jej, czy Venetia w to uwierzyła, nie chciała dziś z nią rozmawiać. Rano spojrzała w lustro. Miała podpuchnięte i podkrążone oczy, a czerwona plama na policzku nabrała niebiesko-fioletowego koloru. Zadrapanie na skroni dałoby się przypudrować, ale oczy ją zdradzały. W takim stanie nie mogłaby pracować. Na szczęście zaczynał się weekend i nie miały żad­ nego występu. Zacisnęła pięści. Nie miała ochoty spotkać się z Venetią i udawać, że nic się nie stało. Zdecydowała się szybko. Zapakowała do torby parę rzeczy i zostawiła na lodówce kartkę z informacją, że wyjeżdża z kimś na weekend. „Nie martw się o Jeffa - rozmawiałam z nim i obiecał, że nic Alexowi nie powie." - dodała na końcu. Wsiadła do samochodu. Skierowała się na najbliższą autostradę. Jechała na północ, ale skręciła w Newmarket, gdy zobaczyła drogowskaz na wyścigi. Lubiła konie i miała chęć zagubić się w tłumie. Było jeszcze wcześnie, zapar­ kowała bez trudu i weszła na teren wyścigów. Oparła się o barierkę tuż przy torze. Był piękny, wiosenny dzień, aż za ciepły na tę porę roku. W taki dzień ludzie z jej pokolenia zwykli uskarżać się na efekt

128

ORZEŁ CZY RESZKA?

cieplarniany, jej rodzice na bombę atomową, a dzia­ dkowie dziękowali Bogu. Konie były piękne, silne i lśniące, zachwycały kształtami i gracją ruchów. Nie przejmowała się pieniędzmi. Obstawiła parę zakładów, dwa razy wygrała, raz fuksem, gdy po­ stawiła na konia, bo spodobał się jej jego kolor i sposób trzymania uszu. Zadowolona i podekscyto­ wana zaczęła szukać faworyta na następną gonitwę i nagle zamarła. Jeden z koni nazywał się Wybór Alexa. Odwróciła się i przez tłum pobiegła do wyjścia. Tę noc i następną spędziła w przydrożnym motelu. W sobotę spacerowała po Norwich, a niedzielę przesiedziała w samochodzie na parkingu, licząc upływające godziny. Zastanawiała się, czy Alex wykorzysta okazję i weźmie Venetię do łóżka, ale gdy minęły dwie noce czuła, że to się nie stało. Była pewna, że jeśli to się zdarzy, będzie o tym wiedzieć, tak jak Venetia wiedziała o niej. Uświadomiła sobie, że dla Venetii to będzie trudna chwila. Będzie musiała tak się zachować, by Alex niczego się nie domyślił. Teraz żałowała, że wyrządziła siostrze taką krzywdę, ale w żaden sposób nie mogła żałować tej nocy z Alexem. Było już późno, gdy wreszcie dotarła do domu. Najpierw zasnęła na parkingu, a potem pomyliła drogę. Venetia czekała na nią. Zerwała się z miejsca, gdy tylko Ginny przestąpiła próg. Nie ukrywała niepokoju. - Dobrze się czujesz? Martwiłam się o ciebie. - Dobrze, dziękuję. Zaniosła torbę do swojej sypialni i chciała zamknąć drzwi, ale Venetia weszła za nią. - Gdzie byłaś? - Przecież zostawiłam ci kartkę. Wyjechałam z kimś. Było świetnie - na wyścigach konnych w Newmarket

ORZEŁ CZY RESZKA?

129

wygrałam ponad sto funtów. Nic z tego nie wydałam, jak chcesz, możesz sobie trochę wziąć. Venetia nie dała się zwieść. - Ginny, musimy porozmawiać. - Dobrze, ale nie teraz. Jestem zmęczona. - Czekałam na ciebie. - Niepotrzebnie. Wyjęła z torby nocną koszulę i skierowała się do łazienki, ale Venetia zagrodziła jej drogę. Chwyciła ją za ramię. - Tak się o ciebie martwiłam. Bałam się, że zrobisz coś szalonego. Ginny potrząsnęła głową i dotknęła jej ręki. - Powinnaś wiedzieć, że nigdy czegoś takiego nie zrobię. - Myślałam, że ja mogłabym, gdybym była na twoim miejscu. - Nie, na pewno nie. - Westchnęła. - Słuchaj, już jestem i nic się nie stało, nie musisz się martwić. Idź do łóżka i ... - Muszę z tobą porozmawiać. - Nie ma o czym. Decyzja zapadła. Ja zostaję znaną modelką, a ty wychodzisz za Alexa i będziesz znudzoną gospodynią domową. Chciała ją minąć, ale Venetia nie zrezygnowała. - Właśnie o tym chcę z tobą porozmawiać. Chcia­ łam ci pierwsza o tym powiedzieć. Alex i ja... - urwała, ale nie mogła ukryć radosnego podniecenia. - Zarę­ czyliśmy się. Poprosił mnie, żebym za niego wyszła. Ginny mocno ujęła klamkę, starając się zapanować nad sobą. Przecież powinna się tego spodziewać. Alex sam powiedział, że chce się ożenić z Venetią. Więc dlaczego to tak boli? - Moje gratulacje - wymamrotała. - Kiedy się oświadczył? - Właściwie... - Venetia zawahała się.

130

ORZEŁ CZY RESZKA?

Ginny zaśmiała się domyślnie. - W tamten wieczór, kiedy się pobiłyśmy? Venetia zrobiła nieszczęśliwą minę. - Ginny, przykro mi. - Nie potrzebuję twojego współczucia - przerwała gwałtownie. - Wreszcie masz, co chciałaś, przecież o to ci chodziło. Teraz możesz się cieszyć - ale nie zapomnij, że Alex ma być szczęśliwy. Poszła do łazienki. Przez następne tygodnie widywały się rzadko. Venetia podjęła dodatkową pracę w biurze, żeby zarobić trochę pieniędzy na swoją wyprawę. Ginny była zajęta zdjęciami do nowego zestawu i większość wolnego czasu spędzała w agencji albo w studiu Simona Blake'a. Jego sekretarka akurat miała grypę, więc trochę ją zastępowała. - Mam coś dla ciebie - powiedział któregoś dnia, gdy wszyscy już poszli do domu. - Chodź, to ci pokażę. Podprowadził ją do dużego stołu, na którym zwykle rozkładał zdjęcia. Położył na nim fotografie i powiedział z dumą: - Oto twój nowy zestaw. W najśmielszych marzeniach nie spodziewała się czegoś takiego. Na każdym zdjęciu była zupełnie inna - od trzpiotowatej nastolatki do chłodnej i wyniosłej piękności, w strojach codziennych i w wytwornej wieczorowej toalecie. Na wszystkich wyglądała osza­ łamiająco. Obejrzała zdjęcia i aż krzyknęła z radości. - Och, Simon, są wspaniałe. Wyglądam na nich dużo lepiej niż w rzeczywistości. - Fachowcy od makijażu i fryzury potrafią czynić cuda - zgodził się z nią. Po chwili uśmiechnął się. - Ale przychodzi im to łatwiej, jeśli dziewczyna jest dobra. Roześmiała się, doceniając jego rzeczowość.

ORZEŁ CZY RESZKA?

131

- Nie wiem, jak ci dziękować, Simon. - Cieszę się, że znów się śmiejesz. Ostatnio nieczęsto ci się to zdarzało. Twarz jej spochmurniała, ale nie podjęła tego wątku. - Jutro rano od razu zaniosę je do agencji. Na pewno będą zachwyceni. Może dzięki nim będę mieć więcej zamówień. - Już masz - zgodził się na zmianę tematu. - Pokazałem te zdjęcia znajomemu, który prowadzi agencję reklamową. Szukają dziewczyny do akcji promocyjnej nowej serii kosmetyków - i już masz tę pracę. - Tak po prostu, nawet bez zobaczenia mnie? - popatrzyła zaskoczona. - To niespotykane! - No, poleciłem cię. - Och, Simon! - Pod wpływem nagłego impulsu zarzuciła mu ręce na szyję i ucałowała. - Nie mogę w to uwierzyć! Objął ją wpół i pocałował, ale natychmiast rozluźnił uścisk, gdy poczuł, że zesztywniała. - Tylko ostrzegam cię, to będzie ciężka praca. Nie tylko sesje zdjęciowe, ale cała akcja reklamowa, również w Europie. Powiedziałem im, że możesz wyjechać. - Oczywiście. Prawdę mówiąc, to wyjazd jest mi bardzo na rękę. - Świetnie. To promocja perfum najwyższej klasy, więc zdjęcia będą w odpowiednich miejscach - wy­ tworne rezydencje, bale, Wimbledon, wyścigi konne w Ascot. Uśmiechnęła się na wspomnienie dnia, spędzonego na wyścigach w Newmarket. Teraz jej rola się zmieni. Popatrzyła na niego. - Nie zawiodę cię, Simon - powiedziała żarliwie. - Naprawdę będę się starać. Pokiwał głową z aprobatą.

132

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Dam im znać, żeby przygotowali kontrakt. Chcą, żebyś zaczęła zaraz po Wielkanocy. Ginny zaprosiła go na kolację, żeby to uczcić. Zgodził się, by płaciła, dopiero po tym, jak mu opowiedziała o wygranej na wyścigach. - Też lubię konie. Kiedyś wybierzemy się na wyścigi. Zabrzmiało to nie jak zaproszenie, a jak proste stwierdzenie faktu. Venetia nie spała, gdy Ginny wreszcie dotarła do domu. Oglądała film. Na jej widok wyłączyła telewi­ zor. - Cześć - ziewnęła. - Miałaś udany wieczór? - Tak. Byłam na kolacji z Simonem. - Zawahała się, czy powiedzieć jej o najnowszych nowinach, ale dostrzegła, że siostrę coś nurtuje. - Co się stało? - Ostatnio widujemy się tylko późno wieczorem - powiedziała z niepewnym uśmiechem. - Wcale ze sobą nie rozmawiamy. Ginny zdjęła płaszcz i rzuciła go na krzesło. - O czym chcesz porozmawiać? - O Świętach Wielkanocnych. - A co tu jest do mówienia? Chyba jak zwykle pojedziemy do mamy. Nie odpowiedziała wprost. - Mama jeszcze nie zna Alexa, mówiłam jej tylko przez telefon. Chciałaby go poznać. - Jaki w tym problem? Pojedźcie do niej w niedzielę albo na weekend. - Chciałam tak zrobić, ale mama zaczęła teraz pracować w muzeum przy sprzedaży biletów i ma zajęte wszystkie weekendy. Dopiero w Wielkanoc ma wolne. Zaproponowała, żebyśmy przyjechali we trójkę. Ginny domyśliła się o co chodzi. - A Alex nie chce jechać, jeśli ja tam będę? - Tak. Strasznie mi przykro, ale nie mogę go przekonać.

ORZEŁ CZY RESZKA?

133

Z pobladłą twarzą wzruszyła ramionami. - No to jedźcie sami. Ja się jakoś wymówię i odwiedzę mamę kiedy indziej. Venetia zerwała się z miejsca. - A gdybyśmy pojechali na piątek i sobotę, a ty na niedzielę i poniedziałek? Poza tym - zarumieniła się lekko - chcemy wyjechać razem na parę dni. No tak, Alex z pewnością nie może się tego doczekać - pomyślała Ginny, przypominając sobie, jak w tamten wieczór mówił o tym wyjeździe. Popatrzyła na rumieńce na twarzy Venetii i zrozumiała, że między nią i Alexem jeszcze nic nie zaszło. U matki też nie będą swobodni, czyli dopiero ten wyjazd... - Dobrze, zróbmy tak, jak chcesz. - Dziękuję. - Pod wpływem nagłego impulsu dotknęła jej ręki. Przez moment na jej palcu zalśnił zaręczynowy pierścionek w kształcie litery S, z drob­ nymi brylancikami i dwoma szafirami. Na ten widok Ginny poczuła ukłucie bólu. - Ja też mam ci coś do powiedzenia. Opowiedziała jej o nowej pracy. - Nowe perfumy! To wspaniale! Chyba się cieszysz? - No jasne! Ta propozycja zaspokajała jej ambicje i otwierała przed nią nowe możliwości, ale praca nie mogła wszystkiego zastąpić. Rozmawiały jeszcze przez chwilę, w końcu wyczerpały temat. - Alex chce, żeby ślub odbył się w czerwcu - zaczęła wreszcie Venetia z wyraźnym oporem. - To jeden z powodów, dla których chce jak najszybciej poznać mamę. Chce, żeby wszystko było u niej, a jeszcze trzeba dać na zapowiedzi i zorganizować mnóstwo rzeczy. - Będziesz mieć białą suknię? - Tak. - Uśmiechnęła się. - Alex strasznie na to nalega.

134

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Aha. - Wyobraziła sobie siostrę w białej ślub­ nej sukni u boku Alexa. Musiała przygryźć wargi, żeby powstrzymać łzy. - Będziesz ślicznie wyglądać. Chyba muszę już zacząć oszczędzać na prezent ślubny. - Alex poprosił Jeffa, żeby został jego drużbą. - To oczywiste. I kto jeszcze będzie? - Nagle zesztywniała. - Czy Alex powiedział, że nie życzy sobie mojej obecności na ślubie? - Tak, niestety - przyznała. - Ale powiedziałam mu, że po nim ty jesteś osobą, którą kocham najbardziej na świecie i będziesz na moim ślubie bez względu na to, czy to mu się podoba, czy nie. I to nie jako gość, ale jako moja druhna. Nie chcę nawet myśleć o tym, że mogłoby cię nie być! - Venetia! - Podbiegła i usiadła obok niej na kanapie. Objęły się i obie wybuchnęły łzami. - Nie chcę ci wszystkiego popsuć - szlochała Ginny - nie przyjadę, jeśli on jest przeciwny. - Popsujesz, jeśli cię nie będzie. Tak mi było przykro przez ostatnie tygodnie. Nie mogę znieść myśli, że przestało być tak, jak dawniej. - To wszystko moja wina. Przepraszam. - Nie, to przeze mnie. Zachowałam się okropnie - wyznała Venetia przez łzy. - Od pierwszej chwili, gdy go ujrzałam, zrozumiałam, że muszę go mieć i byłam gotowa na wszystko. - W końcu go masz, mimo tego co zrobiłam. Pamiętaj, nie dopuść do tego, by kiedykolwiek domyślił się, że wtedy był ze mną. - Postaram się - popatrzyła na nią z zakłopotaniem. - Ale boję się, że mogę się jakoś zdradzić. Czy... czy może powinnam coś wiedzieć o tamtej nocy? Może chciałby, żebym powtórzyła coś, co wtedy zrobiłaś? - Odwróciła wzrok. Każdy szczegół tamtej nocy wrył się dokładnie

ORZEŁ CZY RESZKA?

135

w jej pamięć, ale nie chciała o tym mówić. Potrząsnęła głową. - Nie, nie było nic szczególnego. Bądź po prostu sobą i wszystko będzie dobrze. Venetia uśmiechnęła się z ulgą i otarła łzy. - Nie złośćmy się już dłużej na siebie. To ponad moje siły. - Dobrze. Chodźmy już spać, bo rano obie będziemy fatalnie wyglądać. Po tej rozmowie ich wzajemne stosunki znacznie się polepszyły, choć z drugiej strony dla Ginny ta sytuacja była trudniejsza. Venetia nie mogła się powstrzymać i ciągle mówiła o ślubie i weselu. Ginny pocieszała się, że do świąt został już tylko tydzień, a po Wielkanocy zacznie się dla niej in­ tensywna praca. Mama już dawno nie mogła do­ czekać się, kiedy któraś z nich wyjdzie za mąż, więc Venetia będzie miała z kim omawiać swoje plany. Alex miał przyjechać po Venetię w piątek rano. Pogoda była niepewna, ale gdy Ginny poszła do parku pobiegać, było sucho i słonecznie. Do ostatniej chwili pomagała siostrze przy pakowaniu i wyszła nieco później niż zwykle. W parku było już sporo ludzi, niektórzy biegali, inni spacerowali z psami, dzieci bawiły się. Znany z widzenia biegacz za­ proponował jej udział w biegu organizowanym na cele dobroczynne. Dołączyło do nich biegające mał­ żeństwo. Przedstawili się sobie i umówili na wspólną kawę trochę później. Ginny pobiegła dalej. Niespodziewanie niebo po­ ciemniało i zaczął padać ulewny kwietniowy deszcz. W tej okolicy nie było drzew i Ginny nie miała gdzie się schronić. Cienka koszulka i spodnie treningowe przemokły natychmiast. Pobiegła w stronę domu. Deszcz przybierał na sile, wielkie krople uderzały

136

ORZEŁ CZY RESZKA?

o ziemię. Mokra koszulka przylgnęła do gołego ciała, dokładnie oblepiając biust. Rozpuszczone włosy błyszczały od kropelek deszczu i podkreślały delikatny kształt jej twarzy. Deszcz ustał równie gwałtownie jak się zaczął i zza chmur wyjrzało słońce. Ginny wybiegła z par­ ku. Nad mokrym chodnikiem unosiła się para. Przebiegła ulicę, odgarniając włosy, żeby lepiej wi­ dzieć. Nie patrzyła na parkujące po obu stronach samochody, chciała jak najszybciej dotrzeć do do­ mu. Skręciła w bramę i nagle poślizgnęła się na mokrym chodniku. Krzyknęła z bólu i upadła - pro­ sto w ramiona Alexa! Bez namysłu odrzucił trzymaną w ręku walizkę Venetii i w ostatniej chwili złapał Ginny. - Do diabła, co się stało? - Och, moja kostka! W pierwszej chwili nie poznał jej, dopiero wtedy, gdy się odezwała. Zesztywniał. - Ginny? Oparła rękę o bramę, próbując się wyprostować, ale zachwiała się. Miała krople deszczu na policzkach, usta rozchylone, lekko skrzywione z bólu i z radości, że tak niespodziewanie znów jest w jego ramionach. Popatrzyła na niego z miłością i utęsknieniem. Spojrzał na nią i zauważył kształt piersi prześwitujących przez mokrą tkaninę. Zobaczyła w jego oczach nagły błysk pożądania. W jednej chwili oboje zdali sobie z tego sprawę. Ze szczęścia Ginny aż nie mogła złapać tchu. Alex gwałtownie odwrócił wzrok, sam zaskoczony swoją reakcją. Szybko chwycił walizkę i zaniósł ją do samochodu. Zajęło mu to więcej czasu niż powinno, ale gdy wrócił, Ginny nadal stała oparta o ścianę. - Przepraszam cię, Alex, ale musisz mi pomóc. Chyba skręciłam nogę.

ORZEŁ CZY RESZKA?

137

Popatrzył na nią podejrzliwie, po chwili zmarszczył brwi, powoli objął ją wpół i pomógł jej się wypros­ tować. Szorstkim głosem powiedział: - Weź mnie za szyję. Weszli do środka, prawie wniósł ją po schodach do mieszkania i posadził na krześle. Ginny rozejrzała się wokół. - A gdzie Venetia? - Poszła kupić kwiaty dla mamy. - Zauważył, że skrzywiła się z bólu. - Boli cię kostka? - Kiwnęła głową. - Może będzie lepiej, jak zobaczę, co ci się stało - powiedział z niechęcią. - Nic mi nie będzie. Za parę dni przejdzie. Nachylił się, zdjął jej but i ściągnął skarpetkę. Dotyk jego rąk był delikatny, a jednocześnie stanowczy. Oddałaby wszystko, by ta chwila trwała jak najdłużej. - Nie wygląda tak źle - starał się, by jego głos zabrzmiał chłodno i rzeczowo. - Za parę dni powinno nie być śladu. Zrobię ci okład z lodu. Zniknął w kuchni. Ginny oparła się o poduszki. Choć kochał Venetię, a w stosunku do niej zachowywał chłód, wiedziała, że przez tych kilka cudownych sekund pragnął właśnie jej. Sam był tym zaskoczony i zażenowany, ale tak czy inaczej, była to prawda. Słyszała, jak w kuchni szykuje lód, i wyobraziła sobie, jak by to było, gdyby kochał ją. Zacisnęła mocno powieki, żeby się nie rozpłakać, ale dwie wielkie łzy zabłysły na jej rzęsach i powoli stoczyły się po policzkach. Alex ukląkł, ułożył lód wokół kostki i przewiązał czystym ręcznikiem. Spojrzał na nią i zobaczył ślady łez. - Przepraszam, jeśli cię zabolało. Bezradnie potrząsnęła głową. - Nie, byłeś bardzo delikatny. - Wytarła oczy. - Przepraszam.

138

ORZEŁ CZY RESZKA?

Wyprostował się. Domyśliła się, że nie może patrzeć, jak płacze. Była jego wrogiem, nie powinna być taka bezradna. - Powinnaś zdjąć te mokre rzeczy - powiedział z zakłopotaniem. Gdyby na jej miejscu była Venetia, porwałby ją do sypialni i w mgnieniu oka zerwał z niej przemoczone ubranie. Uśmiechnęła się na tę myśl. - Gdybyś mi pomógł dojść do sypialni, to poradzę sobie z resztą. Alex rozluźnił się nieco, widząc jej uśmiech. Pomógł jej wstać i podtrzymał ją, by nie upadła. - Byłaś bardzo dzielna. - Chyba tak - zaśmiała się z goryczą. - Już Jeff mi powiedział, że jestem najdzielniejszą kobietą, jaką zna. Popatrzył na nią że zdziwieniem. - Dlaczego tak powiedział? Zaczerwieniła się. - Z jakiegoś tam powodu. - Szybko dodała: - Czy musimy tu tak stać? Chciałabym usiąść. - Och, przepraszam, chodźmy. Pomógł jej wejść do sypialni, przyniósł ręcznik z łazienki i zostawił ją samą. Siedziała na łóżku i suszyła włosy, gdy dziesięć minut później wpadła Venetia. Z przejęciem wypyty­ wała o wypadek, przyniosła rzeczy na zmianę, chciała nawet suszyć jej włosy. - Daj spokój - Ginny odebrała jej suszarkę. - Przecież Alex tam czeka. Leć już. - Ale jak ty sobie poradzisz? Z jedzeniem i w ogóle? - Lodówka jest pełna, dam sobie radę. Idź już. Venetia roześmiała się. - To do zobaczenia w przyszłą niedzielę. - Uhm. - Ginny złapała ją za rękę. - I trzymaj się - w sobotę wieczór.

ORZEŁ CZY RESZKA?

139

Venetia zaczerwieniła się i szybko ją pocałowała. - Dziękuję. A ty weź wtedy proszek nasenny, dobrze? Chcę go mieć tylko dla siebie. Odwróciła się i wybiegła. Dopiero po jakimś czasie Ginny przypomniała sobie o zaproszeniu na kawę. Odszukała w książce telefonicznej numer poznanego rano małżeństwa i wyjaśniła im, co się stało. Skończyło się tym, że wszyscy przyszli do niej. Nieoczekiwanie piątek i sobotę spędziła bardzo przyjemnie. Kostka bolała coraz mniej i zdecydowała, że zdoła dojechać do mamy. Przez te dwa dni nadrobiła zaległości w czytaniu, oglądaniu telewizji i drobnych naprawach, na które nigdy nie wystarczało jej czasu. Starała się nie myśleć o Alexie i Venetii. Rozmawiała z nią przez telefon w piątek i drugi raz w niedzielę, gdy zadzwoniła do mamy, żeby potwierdzić swój przyjazd. - Wyjeżdżamy około szóstej - powiedziała jej Venetia. - Jedziemy na wybrzeże do hotelu niedaleko Quinmouth. Żałowała, że Venetia jej to powiedziała, wolałaby wiedzieć jak najmniej. I tak z trudem hamowała wyobraźnię. Koło ósmej zjadła kolację. W miarę upływu czasu była coraz bardziej niespokojna, jakby udzieliło się jej zdenerwowanie siostry. O dziesiątej, zgodnie z prośbą Venetii, wzięła tabletkę na sen. Zasnęła prawie natychmiast. Telefon zabrała ze sobą do sypialni, jak zwykle, kiedy któraś z nich była sama. Obudziło ją gwałtowne dzwonienie. Wydawało się jej, że dopiero co zasnęła, ale gdy spojrzała na zegarek, była pierwsza w nocy. Nieprzytomna sięgnęła po słuchawkę, ale jeszcze zanim ją podniosła, wiedziała, że to Venetia i że coś się stało. - Halo, co się dzieje? - Z trudnością dochodziła do siebie.

140

ORZEŁ CZY RESZKA?

Usłyszała roztrzęsiony głos siostry. - Ginny, musisz natychmiast tu przyjechać. Stało się coś strasznego! Zadrżała, przyczuwając nieszczęście. - Mieliście wypadek! - Nie. Ale...- rozpaczliwe łkanie wstrząsnęło jej głosem, nie mogła mówić. - Ginny, Alex odkrył prawdę. Już wie, że tamtej nocy był z tobą!

ROZDZIAŁ ÓSMY

Pędziła przez puste ulice i prawie wymarłą auto­ stradę. Wiedziała, że nigdy nie zapomni tej szaleńczej jazdy. Venetia zupełnie straciła panowanie nad sobą, płakała i przez łzy bez ustanku powtarzała, że Alex jej nigdy nie wybaczy. Udało się jej jedynie wydobyć od niej nazwę i adres hotelu. - Venetia, posłuchaj mnie - starała się opanować jej histerię. - Alex jest z tobą? Znów wy buchnęła płaczem. - Nie, wyszedł. - Dobrze. Siedź tam i czekaj na mnie. Przyjadę jak najszybciej. A jeśli Alex wróci, postaraj się go zatrzymać. Venetia? Słyszysz co mówię? - Tak. Ale Ginny, proszę cię, przyjedź szybko. Zupełnie nie wiem, co mam robić i co mu powiedzieć. W uszach ciągle miała błagalny głos siostry. Mknęła przez ciemność, przekraczając dozwoloną prędkość i modląc się w duchu, by nie natrafić na wóz policyjny. Venetia musiała się jakoś zdradzić, choć trudno było odgadnąć jak. Zresztą nie miało to już żadnego znaczenia. Najważniejszy był Alex. Dla niego to musiał być koszmar. Dla biednej Venetii też. A teraz ona musi spróbować jakoś to wszystko naprawić. Jeśli to w ogóle było możliwe. I jeśli Alex zechce jej wysłuchać. Zapaliła się lampka poziomu paliwa i Ginny przestraszyła się, że nie dojedzie do stacji benzynowej. Na szczęście jakąś znalazła. Dokładnie obejrzała mapę - miała przed sobą jeszcze spory kawał drogi. Ubierała

142

ORZEŁ CZY RESZKA?

się w pośpiechu i zapomniała zabandażować kostkę. Noga już zaczęła ją boleć. Nie zważała na to. Wjechała na autostradę, strach ją poganiał. Dobrze, że przynaj­ mniej miała dobry samochód. Oczywiście dzięki Alexowi, choć pewnie w najśmielszych przypusz­ czeniach nie mógł przewidzieć, w jakim celu zostanie użyty. Starała się skoncentrować tylko na jeździe, ale droga była zupełnie pusta i jej myśli mimowolnie wracały do wydarzeń tej nocy. To musiał być szok. Skurczyła się w środku, wyobrażając sobie wściekłość Alexa. Biedna Venetia, to w końcu nie była jej wina. Ginny nie miała zielonego pojęcia, co zrobi, gdy już tam dotrze. Jeśli Alex odjechał, to prawdopodobnie skończy się na pocieszaniu Venetii i zabraniu jej do domu. Najwyżej później spróbuje skontaktować się z Alexem i porozmawiać z nim. Ale jeśli był tam nadal... Od czego powinna zacząć? Jechała bardzo szybko i do Quinmouth dotarła przed czwartą rano, ale jeszcze przez pół godziny jeździła po mieście, próbując odnaleźć hotel. Była to popularna miejscowość turystyczna z dziesiątkami hoteli, a o tej porze nie było kogo zapytać o drogę. W końcu znalazła go jakieś dwa kilometry za miastem. Zbudowany w stylu wiejskiej rezydencji wznosił się tuż nad morzem i jedynie dyskretna strzałka przy wjeździe wskazywała na jego obecność. Nie zauważyła jej, gdy przejeżdżała tędy pierwszy raz. Z westchnieniem ulgi podjechała na parking. Na dole paliło się światło, ale gdy próbowała wejść, okazało się, że drzwi są zamknięte. Bez wahania nacisnęła dzwonek, nie przejmując się, że pobudzi wszystkich gości. Prawie natychmiast drzwi otworzyły się i na progu stanęła Venetia. Podbiegła do Ginny i rzuciła się jej w ramiona, nieomal ją przewracając. Wybuchnęła gwałtownym płaczem.

ORZEŁ CZY RESZKA?

143

- Och Ginny, Ginny! - No już, już dobrze, przestań. Już jestem. Pociągnęła ją w stronę ławki stojącej na trawniku. Zbliżał się świt, lekka mgiełka otulała ogród i powietrze było chłodne i wilgotne. Przez kilka minut pozwoliła jej płakać, starając się ją pocieszyć, choć nie przyniosło to dużych efektów. - Venetia! - Nie mogła już dłużej czekać i delikatnie potrząsnęła siostrą. - Venetia, co się stało? - To było straszne. - Wyprostowała się i popatrzyła na nią zbolałym wzrokiem. - Myślałam, że mnie zabije. - Uderzył cię? - Ginny nie kryła niesmaku. - Nie, ale to, jak na mnie patrzył - wstrząsnęła się na to wspomnienie. - I to, co powiedział. - Już nic nie rozumiem. Ale w jaki sposób się domyślił? Co zrobiłaś? - Nic nie zrobiłam. On... - Musiałaś coś zrobić - przerwała jej porywczo. - Musiałaś się jakoś zdradzić. - Nie. Wszystko układało się świetnie. Byliśmy na kolacji, potem poszliśmy na spacer nad morze. - Znów wybuchnęła łzami. - Było wspaniale, cudownie. - No już, przestań płakać - Ginny nie mogła się opanować. - Co się stało? - Alex nie zgasił światła. Zaczął mnie rozbierać... O Boże, Ginny, zobaczył, że mam bliznę po wyrostku. A ty nie masz. - Och, nie! - Oczy rozszerzyły się jej z przerażenia. - W ogóle o tym nie pomyślałam! To było tak dawno temu, że zupełnie o tym zapomniałam! Boże, jaka jestem głupia! Venetia, przepraszam cię. I co zrobiłaś? - Próbowałam nadrabiać miną. Powiedziałam, że się myli, ale to tylko pogorszyło sprawę. Od razu się domyślił, że to ty byłaś z nim wtedy. Wpadł we wściekłość. I stał się taki - taki zimny. Powiedział... - załkała - powiedział, że ta zamiana ról musi nas

144

ORZEŁ CZY RESZKA?

nieźle bawić. I że chciałby wiedzieć, jak często to robiłyśmy. I jeszcze, która z nas jest tutaj. - O Boże - wyszeptała Ginny. - Co teraz zrobimy? - Odwróciła się do siostry. - Powiedziałaś, że wyszedł? - Tak, zatrzaskując za sobą drzwi. Ale nie może być daleko. Zostawił wszystko, a ja mam klucze do samochodu. - Wyjęła je z kieszeni. - Pomyślałam, że jeśli je zabiorę, to nie będzie mógł odjechać. Może jakoś uda nam się... - Dobrze zrobiłaś - Ginny uścisnęła siostrę. - Ale jeszcze nie wrócił? - Nie. Ginny rozejrzała się wokół, jakby spodziewając się, że go gdzieś dostrzeże. - Może poszedł się przejść? Venetia zadrżała z zimna i Ginny objęła ją mocno. - Całkiem przemarzłaś. Chodź, pójdziemy do pokoju. Tylko bądź cicho, nie trzeba, żeby ktoś nas zobaczył. Pokój był piękny, wysoki, z dużym łóżkiem pod baldachimem z miękkiej tkaniny. Prawdziwie baśniowa sceneria dla Alexa i jego ukochanej. Jego rzeczy nadal tu były - marynarka na półce, portfel na nocnym stoliku. Całe szczęście - pomyślała - bez tego daleko nie odjedzie. Ginny zrobiła dwie filiżanki gorącej herbaty, ale sama wypiła tylko kilka łyków. - Idę poszukać Alexa. Jeśli go odnajdę, spróbuję mu wszystko wyjaśnić. Venetia podniosła głowę. - Na korzyść której z nas? - Nie wiem - wyznała szczerze. - Najprawdopodob­ niej ma dosyć nas obu. Postaram się, żeby wyszło jak najlepiej. W razie gdyby wrócił, rozsuń zasłony i zostaw światło. - Pamiętaj, że pokój wychodzi na morze.

ORZEŁ CZY RESZKA?

145

- Dobrze. Ginny zawahała się. Chciała jakoś pocieszyć siostrę, ale nie znalazła słów. Venetia jakby czytała w jej myślach. - On mnie nienawidzi - głos się jej łamał - niena­ widzi nas obu. Widziałam to w jego oczach. W hotelu nadal panowała cisza. Zbiegła po schodach i wyszła na dwór. Nie domknęła drzwi. Może Alex nie wrócił, bo były zamknięte. Chociaż z drugiej strony, dla niej to nie było przeszkodą. Obeszła budynek i zatrzymała się z drugiej strony. Aż zakręciło się jej w głowie, gdy spojrzała przed siebie. Słońce wschodziło tuż nad linią morza, a niebo było złoto-różowe w świetle porannej zorzy. Piękno tej chwili zapierało dech w piersiach, chyba tak wyglądał świat w pierwszych dniach stworzenia. Podniosła rękę i osłoniła oczy. Musiała szukać Alexa. Zastanowiła się, co by zrobiła, będąc na jego miejscu. Instynktownie skierowała się w stronę morza. Szerokie, drewniane schody prowadziły z ogrodu za hotelem prosto na plażę. Zaczęła schodzić, poczuła gwałtowny ból w kostce. Po piasku szło się łatwiej. Rozejrzała się wokół, nie wiedząc, w którą stronę skręcić. Niezdecydowana, podeszła bliżej wody. Na zagrabionym piasku zobaczyła ślady męskich stóp. Prowadziły w prawo. Powrotnych nie było, więc jeszcze nie wrócił, przynajmniej nie tą drogą. Z powodu kostki nie mogła biec, zaczęła iść jak najszybciej. Jakiś kilometr dalej rozciągała się szeroka zatoka zakończona cypelkiem. Tam znalazła Alexa. Siedział wysoko na skale, zapatrzony w morze, z łokciami opartymi na kolanach i głową w dłoniach. Ubrany był w dżinsy i marynarski sweter. Musiał ją zobaczyć, ale nie wykonał najmniejszego ruchu. To już coś znaczyło. Ginny utykała coraz bardziej. Gdy dotarła do skał, oparła się dłonią o kamień, by chwilę

146

ORZEŁ CZY RESZKA?

odpocząć. Alex popatrzył w dół. Usłyszała pogardę W jego głosie. - Po co tu przyszłaś? - Porozmawiać. Mam tam wejść, czy zejdziesz niżej? Odwrócił się, pozostawiając jej pytanie bez odpowie­ dzi. Ginny zaczęła się wspinać. Zajęło jej to kilka minut. Nierówna powierzchnia kamieni była śliska od wodoro­ stów, czuła ich zapach w nagrzanym słońcem powiet­ rzu. Ten zapach przywołał wspomnienia beztroskiego dzieciństwa, kiedy ich rodzice byli jeszcze razem, a one były szczęśliwe. Popatrzyła na chłodny profil Alexa i poczuła gwałtowny smutek, zastanowiła się, czy kiedykolwiek któreś z nich znów będzie szczęśliwe. Za nimi była wysoka skała. Ginny oparła się o nią plecami i nabrała powietrza. Nie wiedziała jak zacząć. Alex nie zamierzał jej niczego ułatwiać. Siedział nieruchomo, czuła jego złość i napięcie. Zrozumiała, że tylko prawda może przebić tę ścianę między nimi. - Alex, nie zrobiłyśmy tego dla zabawy. To wszystko z miłości. Przez chwilę nie reagował. Nagle odwrócił się i roześmiał. Jeszcze nigdy nie słyszała takiego śmiechu. - Z miłości? - wycedził z ironią. - Tak. Mojej do ciebie. Wiem, że wszystko wyszło źle i że nie powinnam dopuścić, by sprawy zaszły tak daleko, ale... - Poczekaj - przerwał lodowatym tonem. - Ty jesteś która? - Ginny. - Zachwiała się. - Dziękuję. To miło wiedzieć, z kim mam przyjem­ ność, choć oczywiście, nie mam żadnej pewności, że znów mnie nie oszukujesz. Każde słowo było jak pchnięcie nożem. Skrzywiła się i nabrała powietrza. - Wiem, że jesteś wściekły i masz do tego pełne prawo. Ale muszę ci to wytłumaczyć. Naprawdę nie

ORZEŁ CZY RESZKA?

147

chciałyśmy cię oszukać. W każdym razie nie Venetia, chociaż zrobiła to na początku, ale... Oczy pociemniały mu ze złości. - Na litość boską! Mów, co masz powiedzieć, albo idź stąd zaraz! - Dobrze, przepraszam. Wszystko się zaczęło, gdy poznałam cię w samolocie. To byłam ja, nie Venetia. Podniósł oczy i wbił w nią wzrok. - Czy to prawda? - Tak. - Popatrzyła mu prosto w oczy, pragnąc, by jej uwierzył. Po chwili kiwnął głową. - Venetia przeczytała twój list. Mamy takie same inicjały, więc... - Ale przecież ona wiedziała o mnie - wtrącił się. - Bo przez telefon powiedziałam jej o naszym spotkaniu. Nadal byłam za granicą i ona poszła zamiast mnie, a ty o niczym nie wiedziałeś. Venetia nie powiedziała ci, kim jest, bo od pierwszej chwili zakochała się w tobie - tak samo jak ja. Przeszył ją wzrokiem. - A gdy wróciłaś? - Do tego czasu zdążyliście się spotkać kilka razy i wyraźnie byłeś nią zainteresowany. Nalegałam, żeby Venetia się wycofała, ale nie zgodziła się. Wtedy doszło do kłótni. - Ciekawe, czy gdyby się zgodziła i ty zajęłabyś jej miejsce, to czy byś mi o tym powiedziała? - Zagryzła wargi i odwróciła oczy. Roześmiał się szyderczo. - Przypuszczam, że nie. Jesteście parą krętaczek. - Nie wiem! - wybuchła. - Może kiedyś bym ci powiedziała. Zakochałam się i nie chciałam, żeby Venetia tak po prostu mi ciebie zabrała. - Zaczynam się czuć jak piłeczka pingpongowa. - Jego chłód zamienił się we wściekłość. - Czy żadna z was zupełnie nie pomyślała o tym, że ja też coś odczuwam? - Przecież próbowałam ci powiedzieć, że jestem

148

ORZEŁ CZY RESZKA?

zazdrosna, ale ty uważałeś, że to zazdrość o Venetię, o to, że stajesz między mną i nią. Wtedy wpadłeś w złość i zrozumiałam, że jeśli powiem ci prawdę, nigdy mi nie uwierzysz. - To dlaczego poprzestałaś na niedopowiedzeniach? Dlaczego nie powiedziałaś wszystkiego od razu? Westchnęła. - Chciałam. Ale zanim upewniłam się, że cię kocham, obiecałam Venetii, że nie zrobię tego. - Zrobiła nieszczęśliwą minę - Venetia też cię kocha. - A która poszła ze mną do łóżka? - Rzucił jej piorunujące spojrzenie. - Ja. - Zbladła. - Naprawdę? A jak to ustaliłyście? Rzucałyście monetą, która z was będzie pierwsza? Przecież zwykle tak robicie. Więc jak, rzucałyście? - Nie - odwróciła wzrok. - Oszukałam Venetię, że wyjeżdżam. Potem zadzwoniłam do ciebie i po­ wiedziałam, że odwołano zdjęcia. Naprawdę przez cały czas starałam się zapomnieć o tobie, ale ciągle miałam nadzieję, że któregoś dnia domyślisz się, że to mnie poznałeś w samolocie. Pomyślałam, że jeśli umówię się z tobą, porozmawiamy, że może wtedy... - głos się jej załamał. - Tej nocy powiedziałeś, że już w samolocie zakochałeś się we mnie. To była naj­ cudowniejsza chwila w moim życiu. Nie, nie naj­ cudowniejsza - podniosła na niego bezbronne oczy - ta chwila nadeszła później, kiedy się kochaliśmy. - Opuściła głowę. - Zdałam sobie sprawę, że chcesz iść ze mną - Venetią - do łóżka i wtedy już nie mogłam wyznać ci prawdy. Tak bardzo ciebie prag­ nęłam. I wiedziałam, że jeśli ci powiem, to natych­ miast wszystko się skończy. Umilkła, z trudem hamując łzy. - I nie myliłaś się - odrzekł drwiąco. - Więc to dlatego tak nalegałaś, żebym nie nazywał cię Venetią

ORZEŁ CZY RESZKA?

149

- powiedział to jakby do siebie, ale po chwili w jego głosie znów usłyszała pogardę. - Dobrze, mów dalej, nie możesz przecież na tym zakończyć. Dlaczego nic mi nie powiedziałaś następnego dnia rano. Chyba już nabrałaś do mnie zaufania? Podniosła głowę. - To była najcudowniejsza noc w moim życiu - wyznała szczerze. - Wiedziałam, że prawda by wszystko zniszczyła. Oboje czulibyśmy się oszukani. Nie chciałam tego popsuć. Czułam, że dla mnie ta noc na zawsze pozostanie najcenniejszym wspo­ mnieniem, i chciałam, żeby dla ciebie też taką była. Nawet, gdybyś miał sądzić, że to była Venetia. Wyczytał miłość w jej oczach. - Zrobiłaś to dla Venetii? Potrząsnęła głową. - Nie, dla ciebie. Tylko dla ciebie. - To dlatego Jeff mówił, że jesteś taka dzielna. - Zesztywniał. - Skoro tak powiedział, to musiał znać prawdę. Niechętnie skinęła głową. - Venetia zadzwoniła wtedy do ciebie. Nie wróciłeś do domu i Jeff wszystkiego się domyślił. - I nawet mi nie powiedział! - Chciał, ale wymogłam na nim obietnicę, że tego nie zrobi. Mieliśmy nadzieję, że nigdy nie odkryjesz prawdy. - To pięknie z waszej strony. Bardzo dziękuję. Najlepszy przyjaciel, narzeczona i - jak powinienem ciebie nazwać - kochanka? - wszyscy zgodnie starają się ukryć, że jestem oszukiwany i okłamywany. I to wszystko robią dla mojego dobra, tak jakbym nie był mężczyzną i nie był w stanie sam sobie poradzić! - Zerwał się z miejsca. - Ale ja potrafię przegonić was wszystkich na cztery wiatry! A gdy następnym razem

150

ORZEŁ CZY RESZKA?

znów spróbujecie swoich sztuczek, nie zapomnijcie, że nie jesteście identyczne! Zeskoczył w dół i szybkim krokiem poszedł wzdłuż plaży. - Alex! Poczekaj! Pomóż mi zejść! Sama nie dam rady z moją kostką! Nie oczekiwała, że się zatrzyma, zawołała jeszcze raz. Dopiero wtedy z niechęcią odwrócił się, podszedł i ze złością wyciągnął rękę. Na piasku znów uczepiła się jego rękawa, nie pozwalając mu odejść. - Alex, Venetia naprawdę nie jest winna, to wszystko przeze mnie. Ona tak cię kocha i jest zupełnie załamana. Proszę cię, idź do niej i poroz­ mawiaj, a potem... - O nie! - wycedził zjadliwie. - Nie chcę was więcej widzieć. Obie jesteście siebie warte, obie kłamiecie i oszukujecie. Jakże mógłbym wam uwierzyć? - Rzucił jej ostre spojrzenie. - Czy przyszło ci do głowy to, że teraz w końcu sam nie wiem, którą z was kochałem? I jak ja mam się czuć? Strząsnął jej rękę i szybko odszedł. Przeklinając bolącą kostkę, powlokła się za nim. Bała się, że Alex wróci do hotelu i siłą odbierze Venetii kluczyki. Jeśli odjedzie, żadna z nich nie ujrzy go więcej. Odszedł kilkadziesiąt metrów i odwrócił się. Zobaczył, że Ginny idzie utykając. Zaklął i podszedł do niej. - Nie powinnaś stawać na tej nodze. Jeszcze pewnie sama tu przyjechałaś? - Musiałam. Ty... Venetia mnie potrzebowała. Spojrzał na nią bez słowa, wziął na ręce i ruszył w stronę hotelu. Objęła go za szyję. Czuła gwałtowne bicie serca, ale nie zrobiła żadnego czulszego gestu, wiedząc, że to natychmiast obróciłoby się przeciwko niej. Wniósł ją po schodach do ogrodu. - Gdzie jest Venetia?

ORZEŁ CZY RESZKA?

151

- W pokoju. Czeka na ciebie. Popatrzyła na niego błagalnie. Na moment ich oczy się spotkały. Wyglądało na to, że chce coś powiedzieć, ale po chwili odwrócił się tylko i odszedł w stronę hotelu. Ginny nie ruszyła się z miejsca. Zrobiła, co mogła, reszta należała do Venetii. Venetia przybiegła do niej po kilku minutach. Ginny oparta o ścianę, odpoczywała. Natychmiast wyprostowała się. - Co się stało? - Wyrzucił mnie. Chyba widok łóżka tak na niego podziałał. Wszystko sobie przypomniał. Kazał mi się wynosić - powiedziała szlochając. - Myślałam, że mu wytłumaczysz. - Próbowałam. Ale jest taki wściekły, że nie chce słuchać. Powiedział, że teraz sam nie wie, w której z nas się zakochał. - Nie zakochał się w jednej - stwierdziła z goryczą Venetia. - Zakochał się w nas obu. Ginny kiwnęła głową. - Tak, ale on chyba jeszcze o tym nie wie. - Czyli wszystko stracone? Ginny już chciała bezradnie wzruszyć ramionami, gdy nagła myśl przyszła jej do głowy. - Może jeszcze jest jakaś szansa. Powiedział, że teraz nie chce nas widzieć. W oczach Venetii zapaliła się nadzieja. - Jeśli na jakiś czas znikniemy, może uspokoi się i wybierze którąś z nas. Ginny stanowczo potrząsnęła głową. - Nie, z nim to się nie uda. Jeśli teraz odjedzie, to wszystko uzna za przykre doświadczenie i więcej go nie zobaczymy. - Więc nie ma żadnej szansy. - Nadal masz jego kluczyki? - Tak. - Dotknęła kieszeni. - Dlaczego pytasz?

152

ORZEŁ CZY RESZKA?

- Jedna z nas musi poczekać na niego w samo­ chodzie i nie dać się wyrzucić. Do Londynu jest daleko. Przez ten czas trzeba go przekonać, że to wszystko się stało z miłości. A on przecież kocha - jedną z nas. Nie mógł przestać przez tę jedną noc. - Popatrzyła jej w oczy. - To może się udać. To musi się udać. - Będzie wściekły. - Tak, ale nie będzie mógł odmówić, jeśli druga weźmie nasz samochód i odjedzie. - Ginny popatrzyła w stronę hotelu. - Musimy się śpieszyć. On tylko zbierze rzeczy i zapłaci rachunek. - Dobrze, spróbujmy. Nie mamy nic do stracenia. - Nagle jej podniecenie opadło. - Ale która z nas? Ginny popatrzyła na nią stanowczym wzrokiem. - Jest tylko jedno wyjście: jedna spróbuje odzyskać Alexa, a druga musi zniknąć, wyjechać i zająć się pracą. Spojrzały na siebie. Wiedziały, że obie chcą tego samego. Venetia powoli przerwała ciszę. - Musimy rzucać monetą. - To by mu się nie spodobało. - Czy mamy inny wybór? Ginny westchnęła. - Chyba nie. - Znów zerknęła na hotel. Wiedziała, że choć ta chwila ma zadecydować o ich życiu, nie mogą zwlekać. - Najpierw ustalmy warunki. Ta, która wygra, stara się odzyskać Alexa. Przegrana bierze się za karierę, wyjeżdża i już nigdy więcej nie może go zobaczyć. Musimy mu to zapewnić, bo inaczej nigdy nie będzie szczęśliwy. Venetia popatrzyła na nią z przerażeniem. - Mamy się więcej nie zobaczyć? - W jego życiu jest miejsce tylko dla jednej z nas. Albo Alex albo my. Nie ma innej możliwości. - Tak nie może być! - Venetia wybuchła.

ORZEŁ CZY RESZKA?

153

- To było nieuniknione od chwili, gdy zajęłaś moje miejsce. Ogarnął je rozpaczliwy smutek, poczuły, że wszystko zaczyna się walić. Venetia wyjęła z kieszeni miedzianą monetę. - Ja rzucam, ty zgadujesz. Zawsze tak robiły, ojciec ustalił taką zasadę, bo Venetia była starsza, choć tylko o kilka minut. - Gotowa? Ginny potaknęła. Moneta poszybowała w górę. Ginny zawołała łamiącym się głosem: - Reszka! Moneta potoczyła się i upadła na ziemię, zalśniła w blasku słońca. Ginny na chwilę zamknęła oczy, otworzyła je i spotkała wzrok Venetii. Instynktownie wyciągnęła rękę i ścisnęła dłoń siostry. Trzymając się za ręce podeszły, by spojrzeć na monetę.
Wentworth Sally - Orzeł czy reszka.pdf

Related documents

150 Pages • 35,647 Words • PDF • 567.4 KB

68 Pages • 34,641 Words • PDF • 361.6 KB

152 Pages • 35,128 Words • PDF • 554.9 KB

287 Pages • 70,103 Words • PDF • 1.6 MB

110 Pages • 52,594 Words • PDF • 524.4 KB

277 Pages • 52,483 Words • PDF • 802.1 KB

267 Pages • 81,859 Words • PDF • 1.2 MB

277 Pages • 54,569 Words • PDF • 1.3 MB

18 Pages • 4,858 Words • PDF • 317.6 KB