Ryan Michele - Bound by Family pl.pdf

314 Pages • 60,373 Words • PDF • 1.5 MB
Uploaded at 2021-09-24 17:36

This document was submitted by our user and they confirm that they have the consent to share it. Assuming that you are writer or own the copyright of this document, report to us by using this DMCA report button.


Tłumaczenie: Justynajan16 Korekta: Monika290520

2

PROLOG Cooper To życie. Moje życie… to Ravage. Niektórzy mówią, że to moje przeznaczenie. Inni nazywają to moją klątwą. Na szczęście, nie obchodzi mnie, co ktoś o mnie myśli. Sam wybrałem jakim człowiekiem się stałem. Każdy w życiu ma wybór i swoją ścieżkę, którą może podążyć. Jaki kierunek wybierzesz, zależy od ciebie. Miałem ten moment w moim życiu, moment, w którym wiedziałem, kim i czym chcę się stać. Nie było przymusu ani wymuszania, gdy odbywała się prelekcja do klubu w tym małym miasteczku. Nie moment, który nawiedza moje sny jest tym co stworzyło mężczyznę, którego dziś widzisz. Rodzina. Od początku do końca, rodzina jest tą rzeczą, z którą zaczynasz ale z którą też kończysz. Jestem z nią związany, szanuję ją i przestrzegam zasad.

3

Chapter 1

Cooper Echo młotka uderzającego w kości rozbrzmiało w powietrzu w małym, wilgotnym pokoju. Krzyki mężczyzny wypełniły tą małą przestrzeń bólem, złością i pogardą. On nas tu nie chce, już nie, a my pragniemy tu być, w tym magazynie. Niestety zarówno dla nas jak i dla niego, on spieprzył coś i nie ma innej opcji. Nie, to jest konieczność. Pieprzony Stu. Ravage Motorcycle Club, moja rodzina, rządzimy twardą ręką, że tak powiem. Istnieje kod, zasady, których należy przestrzegać. Wypadniesz z szeregu, będzie kara. A Stu wypadł z szeregu. Ryker śmieje się na boku, odciągając mnie od moich myśli, gdy wypuszczam nadgarstek mężczyzny, a młot trzymam nadal zaciśnięty w drugiej ręce. Ten dupek, Stu, pada na kolana na brudną podłogę, trzymając się za złamany palec.

4

To nie jedyny palec, który zostanie złamany dzisiaj za jego głupotę. On wie lepiej. Wszyscy w Sumner w Georgii, wiedzą lepiej. Cholera, sprawiliśmy, że każdy, kto kiedykolwiek słyszał o Ravage, wiedział lepiej. - Masz imponujący cios z tą rzeczą - woła Ryker. Ten mężczyzna jest pokręcony i wypaczony. Robi to gówno dla zabawy i rozrywki. Część mnie myśli, że on podnieca się tym, ale co kto woli. Ja robię to gówno z obowiązku i odpowiedzialności. Niezależnie od tego, on jest przy moim boku od lat i nie chciałbym, by było inaczej. Kiedy nie otrzymuje ode mnie odpowiedzi, Ryker podchodzi do mężczyzny i daje mu dzikie kopnięcie w brzuch, sprawiając, że mężczyzna zwija się w kulkę, by się chronić. Green i Jacks stoją z boku małej przestrzeni. Przywieźliśmy Stu do jednego z naszych zabudowań gospodarczych. To bardziej przypomina zrujnowaną chatę, ale ma to, czego potrzebujemy, by wykonać zadanie. - Myślę, że musimy zdjąć kilka świnek - podpuszcza Ryker dalej, aż chichot ucieka z moich ust. Ma sposób na słowa, mówiąc dokładnie to, co myśli, bez uncji filtru. - Daj mi spróbować coś - mówi Jack, jeden z moich braci i przyjaciel ze szkoły średniej, wyciągając do mnie rękę i czekając aż podam mu młotek. Podając mu go, cofam się o krok i krzyżuję ręce. To nie ja jestem cipką. Chciałbym załatwić to gówno, żebyśmy mogli się stąd wydostać.

5

- Pieniądze - warczę do Stu, gdy Ryker daje mu jeszcze jedno mocne kopnięcie, tym razem w uda. Stu jest winien naszemu klubowi pięćdziesiąt tysięcy i siedemset dolarów i kasę za towar, który zakupił. Daliśmy mu tydzień na zapłatę zaliczki w kwocie pięćdziesięciu tysiaków. Ravage i Stu mają historię i w tym czasie jest to pierwszy przypadek, kiedy Stu nie zapłacił czegoś w całości. To będzie również ostatni raz. - M-mogę je zdobyć p-przez weekend - wyjąkał Stu, gdy Jacks macha młotem, uderzając Stu w kostkę. Kolejny chrzęszczący dźwięk rozbrzmiewa w całym pokoju. Ryker uśmiecha się, stając obok mnie i uderzając mnie łokciem w ramię. – Wierzysz temu skurwielowi? Weekend? - potrząsa głową i spluwa na Stu. - Skurwysynu, masz dwadzieścia cztery godziny na wymyślenie jak zdobyć gotówkę. - Jeśli nie będziemy mieli kasy w ciągu 24 godzin, będziesz skończony - dodaję, gdy Jacks daje mu kolejne uderzenie. Jego krzyki pełne strachu wypełniają powietrze. Po godzinie upewnienia się, że Stu załapał o co chodzi, za pomocą naszych pięści i młotka, odjeżdżamy stąd

6

####

ŚWIEŻE POWIETRZE. Swoboda odczuwania otaczających mnie elementów. Delikatna równowaga poruszania się po drodze lub zapach asfaltu. To najlepsza część każdego dnia. Jazda na motorze. Mój motor jest piękny. Mój Heritage Softtail Harley1 jest pomalowany na czarno i czerwiono - kolory Ravage MC. Praca nad nią była moją rozrywką od lat, strojenie i czyszczenie jej. Zajmuję się nią2, a ona się mną opiekuje. Nie widzę innej możliwości. Jest coś w zabraniu śmiecia z wysypiska i przekształceniu go w coś, co kochasz. To mój motor. Ona była kupą gówna a zmieniła się w coś absolutnie idealnego. Życie połączyło nas. Materiały ograniczają ludzi. Otwarta droga to wolność. Ravage MC to wolność. Żyjemy zgodnie z naszym kodeksem, naszymi standardami i dbamy o siebie. Mój umysł rozjaśnia się na czekającą mnie otwartą przestrzeń, nic prócz czarnego asfaltu i farby. Przejażdżka

1

Tak wygląda ten model motoru Odniesienie to dotyczy się motocykla. Cooper mówi o swoim motocyklu ona, nadając mu formę żeńską. Gdzieś tak czytałam że bikerzy właśnie w formie żeńskiej wyrażają się o swoich motocyklach. 2

7

na motorze pozwala mi spokojnie myśleć. Czasami moje przejażdżki trwają całe godziny, podczas gdy inne tylko minuty. Zwykle, gdy tylko mój umysł odkryje, czego potrzebuje, to następuje czas, w którym zatrzymuję swój motor. Ostatnio Ravage MC, zarabia poważne pieniądze przez wszystkie transakcje, które Pops wypracował przez lata. Niektóre z nich przynoszą więcej niż inne, ale filtrowanie pieniędzy staje się coraz trudniejsze. Zwłaszcza z taką ilością gotówki. Jest tego tak dużo, że możemy żyć z prowadzenia warsztatu samochodowego i Studia X, klubu ze striptizem. Stu też jest nam winien kasę, a kiedy ta gotówka się pojawi… Cóż, musi na coś pójść. To działa dobrze, ale musimy zaopatrzyć się w zapas gotówki w kilku naszych skarbcach w piwnicy klubu. Posiadanie gotówki przy sobie jest wspaniałe w czasach, gdy jej potrzebujemy, ale będzie ona stale wzrastać w miarę upływu czasu, jeśli utrzymamy to tempo. Jednakże, potrzebujemy czegoś innego, by przelewać pieniądze. Chodzi o to, że jestem w klubie całe moje życie. Zaczynałem wcześnie. Właśnie przekroczyłem dwadzieścia dwa lata, a utrzymuję swoją pozycję w klubie już od czterech lat. Jestem gotowy, by pójść gdziekolwiek będę potrzebny. Co więcej, jestem gotów dać nowy sposób myślenia i spojrzeć na sposób prowadzenia naszej działalności. To wszystko dla rodziny. Mojej rodziny, Ravage MC.

8

Moim głównym pomysłem jest myjnia samochodowa. Jest to biznes całkowicie opłacalny gotówką, chyba że pozwolisz klientom korzystać z kart kredytowych, z których odradzam korzystać. Jeśli otrzymamy zwrot całej naszej gotówki, możemy przelać część pieniędzy na ten interes. Szukałem nawet w Internecie wszystkich części roboczych, potrzebnych do jednej z maszyn i tego, ile zajęłoby jej zbudowanie i utrzymanie. Ravage może to łatwo zrobić, ale wadą są wszystkie ruchome elementy. Jasne, możemy iść i naprawić to gówno, ale chcę pracować mądrzej, a nie ciężej. Jest jakiś sposób na to i ja go odnajdę. Moi rodzice nauczyli mnie wielu rzeczy. Pierwszą i najważniejszą, jest bycie panem samego siebie. Jeśli to oznacza wyrzeźbienie nowej ścieżki dla MC Ravage, podążę za tym zadaniem.

####

ZATRZYMUJEMY SIĘ PRZED DOMEM KLUBOWYM, parkujemy na parkingu, obok siebie, wyłączając silniki i zdejmując kaski. Ten budynek jest domem. Moja pamięć jest cholernie dobra, co jest zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Mój ojciec nie wie, że pamiętam, jak mieszkałem z moją biologiczną matką i widziałem rzeczy, które były złe, jako małe 9

dziecko. To nie jest tak, że on nie chce wiedzieć; po prostu o tym nie rozmawiamy. Poza tym wspomnienia o tamtych czasach tylko mnie wkurzają. Miałem widok na mężczyzn wchodzących i wychodzących z jej małego mieszkania, wchodzących do jej sypialni i wychodzących chwilę później. Zawsze była naćpana czymś. Wtedy myślałem, że po prostu nie czuła się dobrze. Kiedy zaczęła mnie bić, właśnie wtedy poznałem, czym jest strach. Kobieta powinna kochać swoje dziecko, przynajmniej trochę. Mnie nie kochano. Ani trochę. W chwili, gdy mój ojciec dowiedział się co robi ta kobieta – mój inkubator, jak ją teraz nazywamy - zostałem z nim, to właśnie ten moment uważam za swoje odrodzenie. To był nowy początek dla mnie. Nie tylko to, ale także dostałem nową matkę. Kogoś, kto mnie kochał, opiekował się mną i stawiał wszystkie moje potrzeby ponad nikim innym, nie dając gówna temu, co ktoś o tym myślał. Kiedy zacząłem odradzać się, ten brzydki jak cholera, wyłożony cementem budynek stał się moim domem. Nie zrozumcie mnie źle, mieliśmy dom, ale klub był dla mnie wszystkim. - Jak poszło? - Pops, prezydent Ravage MC i mój dziadek, pyta się nas, gdy wchodzimy do środka budynku. Pops jest prezydentem odkąd przybyłem do Ravage co najmniej osiemnaście lat. Zrobił świetną robotę, budując Ravage Motorcycle Club, w bardzo dochodowe

10

podmioty. Nie tylko to, po bzdurach, które spadły na klub, gdy byłem dzieckiem, ale także Pops trzyma mocno dowodzenie nad klubem. Pops utrzymuje nas wszystkich w jednej linii. - Ryker był trochę zbyt szczęśliwy, więc facet nie będzie miał dzieci, prawdopodobnie nigdy, ale wiadomość została wysłana. Jeśli nie będzie miał kasy w weekend, zajmiemy się nim. Pops chichocze. - Hej, skurwiel próbował wstać. Gdyby siedział spokojnie, jego orzechy nie pękłyby. Śmiechy słychać w całym klubie. Pops klepie mnie po ramieniu, ściskając. Wygląd, który mi daje, jest inny, ale się nie odzywa już, gdyż rusza do jednego ze stolików i siada przy nim. Zauważyłem w nim zmiany przez kilka ostatnich miesięcy. Spojrzenia, które pojawiają się na jego twarzy, gdy myśli, że nikt nie patrzy, jakby był zmęczony, a ciężar świata spoczywał na jego ramionach. Nie mam wątpliwości, że to prawda. Prowadzenie całego MC, to masa gównianej pracy. Nawet robiąc to od lat i mając na uwadze to, że przychodzi czas, kiedy może być za dużo. Utrzymuję jednak zamknięte usta, nie chcąc przekraczać moich granic. Kiedy Pops będzie gotowy powiedzieć nam, co się dzieje, zrobi to. Kierując się w stronę baru, chwytam zimne piwo, a potem dołączam do facetów przy stole. Krew nic dla nas nie znaczy. Jesteśmy rodziną według własnego wyboru.

11

Każdy z nas nie mógłby być bardziej różny, gdybyśmy próbowali. To jest tak, jakbyśmy zostali bez powodu połączeni w ten klub. Take Becs - jest wiceprezesem i niedawno powiedział nam, że chciałby ustąpić i pozwolić, by jeden z młodszych chłopaków przejął jego rolę. Ta decyzja jest ogromna i stanie się jednym z najważniejszych tematów rozmowy na naszym następnym spotkaniu w kościele. Becs jest cichy. Cichy ale zabójczy. On nigdy nie pokazuje nic na swojej twarzy, ale jeden zły ruch, a on cię zburzy. Potem jest Rhys. Jest cichy, ale jego twarz, ciało – do diabła, nawet powietrze wokół niego - krzyczy „ spróbuj tylko oddychać moim powietrzem, a ja cię wykończę”. Mój tata, Cruz, jest środkową drogą między nimi. Nie ma problemu z dostaniem się do czyjejś twarzy, ale robi to tylko wtedy, gdy jest to konieczne. Jego twarz nie jest przerażająca jak Rhysa, ale ma swój własny zły klimat, który odstrasza. Ja jestem bardziej myślicielem, planistą, jak wolisz. Lubię patrzeć na wszystkie możliwości i fakty, zanim przedstawię strategię. Jakoś wszystkie nasze szalone osły pasują do siebie i jesteśmy związani przez rodzinę.

12

Chapter 2

Cooper Obserwuję z siedzenia palenisko, przykładam piwo do ust i piję. Solenizant siedzi przy stole piknikowym na otwartej przestrzeni, obok domu klubowego z głową zwisającą w dół jakby był głęboko pogrążony w myślach. Pamiętam, że znajdowałem się w tej pozycji więcej niż raz w moim życiu. Dorastając, byłem sam, chyba że w odwiedziny do klubu przyjechały inne oddziały Ravage MC, wraz ze swoimi dziećmi. Dobrze się bawiliśmy, a potem oni odjeżdżali, tworząc wciąż to samo błędne koło. Potem urodził się Deke i wszystko, co chciałem zrobić, to bawić się z nim. Mimo że był niemowlęciem, byłem gotów bawić się z nim samochodami i bawić się w chowanego. Kiedy dotarł do wieku, w którym mógł dotrzymać mi kroku, byliśmy mocno związani jak bracia, chociaż technicznie jesteśmy

13

kuzynami. Wydaje się, że to było tak dawno temu, ponieważ tak wiele się zmieniło. Będąc znacznie starszym niż większość pokolenia dzieci z Ravage MC, czuję się tak, jakbym pominął jakiś poziom teraz, kiedy jestem bratem. Młodsze dzieci bawią się, śmieją i biegają jak szalone, krzycząc z podniecenia. Musieli zjeść za dużo cukru z całą swoją energią, co mnie nie dziwi, biorąc pod uwagę, że moja babcia, znana również jako Ma w klubie, zrobiła wystarczająco dużo ciasta, aby nakarmić naszą rodzinę. Nie wspominając o ciasteczkach i krówkach, które dodała, ponieważ są ulubionymi pysznościami Deke’a. Zawsze upewniała się, że wszyscy mamy to, czego potrzebujemy i kiedy tego potrzebowaliśmy. Słońce świeci jasno z przyjemną bryzą. To idealny dzień na przejażdżkę po zakończeniu imprezy. Sądząc po wnerwionej postawie Deke'a, ta impreza skończy się wcześniej niż później. Nie powiedział ani słowa, ale wiem dokładnie, dlaczego jest wkurzony. Impreza dobiega końca, a Pops nigdy go nie wezwał do siebie. On tego nie zrobi, raczej. Nie przyszło mi by do głowy, że wstąpię do klubu bez żadnego starania się. Miałem plan, gdy skończyłem osiemnaście lat, by zostać prospektem i zarobić na moje cięcia. Pops i bracia złamali tradycję i dali mi skórzaną kurtkę w moje szesnaste urodziny. Zwykle trzeba zaczekać, aż skończy się 18 lat, by stać się prospektem. A potem, z rok lub dwa, zanim bracia

14

jednogłośnie zagłosują, że możesz być członkiem klubu. Jeden głos na „nie” oznacza, że wylatujesz; nie możesz być dłużej perspektywą i nie masz żadnego związku z klubem. Nie ma cię. Dzisiaj są szesnaste urodziny Deke’a i chciał dostać w prezencie cięcia, dzięki czemu stałby się pełnoprawnym członkiem klubu, tak jak ja dostałem swoje. My, bracia, rozmawialiśmy o tym na naradzie w kościele, ale mój wujek GT - ojciec Deke’a, stwierdził, że Deke nie jest na to przygotowany. Dlatego Deke musi poczekać, aż nadejdzie odpowiedni czas. Myślałem, że moje nastoletnie lata były trochę dzikie, ale Deke jest trochę ponad listami przebojów. Nie znaczy to, że jest zły, ale Deke musi nauczyć się panować nad sobą. Jest czas na imprezowanie i czas na poważne gówno. Moja matka, Księżniczka, mówi, że Deke jest gorszy od GT, kiedy był młodszy. GT to jej brat. Moja mama powiedziała: „Ten chłopak jest zbyt podobny do swojego ojca. Musi zebrać swoje gówno do kupy.” GT potrafił się pozbierać do kupy. Jednak Deke nie potrafi. Mam nadzieję, że to się zmieni na lepsze. Deke uważa siebie za zajebistego. Przynajmniej tak się chwali tym dookoła. Zawsze tak było, ale odkąd stał się starszy, to pogorszyło się. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak wygląda w szkole. To doprowadziło do decyzji, by nie dać mu wcześniej cięcia. Według Popsa musi on podnieść swoje stopnie, zgodnie z GT i musi wyrzucić głowę z tyłka. Bycie w klubie nie dotyczy statusu. Chodzi o honor,

15

lojalność i posiadanie ludzi, którzy będą chronili twoje plecy bez względu na wszystko. Deke jeszcze tego nie zrozumiał. Trzymając w dłoni piwo podchodzę do stołu, przy którym siedzi Deke i siadam tuż obok niego, a moje buty ze stalklapą opieram o ławkę obok Deke’a. Deke patrzy na mnie i mówi: - Co jest? - Jego głos jest szorstki i gniewny. Dziwi mnie, że ten dzieciak nie wstał i jeszcze czegoś nie uderzył. Całe jego ciało wibruje napięciem, niczym szum elektryczności gotowy do wyrwania się i ugryzienia w dowolnym momencie. - Uspokój swoje gówno. Twoja rodzina zrobiła dla ciebie coś miłego. Nie bądź dupkiem. - Podnoszę piwo do ust, pozwalając zimnemu naparowi ochłodzić moje ciało. Obawy o Deke’a siedzą mocno w moich wnętrznościach. Nie jest na właściwej drodze. Zboczył z kursu a gdzie dokładnie, to nie mam pewności. - Odpierdol się. Mocno kopię go w udo palcem mego buta, spoglądając na niego przez moje okulary przeciwsłoneczne. Te nieokazujące szacunku małe gówno wie lepiej, że lepiej nie rozmawiać z kimś tutaj w ten sposób. Jego linia staje się coraz cieńsza. - Uważaj, jak się odzywasz. Nie każ mi, bym sprał twój tyłek w twoje urodziny. Potrząsa głową i patrzy na swoje ręce leżące na stole, nic nie mówiąc. On jest mądry i to nie jest jego problem. Po prostu brakuje mu dojrzałości.

16

Bycie bratem w Ravage MC to zadanie w którym musisz mieć jasną głowę. To nie tylko imprezy i przejażdżki. To także interes. Musimy ufać sobie nawzajem i ochraniać się nawzajem za wszelką cenę. Deke nie jest jeszcze godzien zaufania. Może za kilka lat znajdzie to ... albo nie. - Deke! Daj spokój, chodźmy i zróbmy coś - odzywa się mój brat Nox zza paleniska, kierując się do nas. Nox, skrót od Lennox, ma czternaście lat, wraz ze swoją siostrą bliźniaczką, Austyn. Ma zadatki na zostanie pełnoprawnym członkiem klubu, ale ma przed sobą kilka lat, zanim rozważymy tą opcję. - Co? - Deke szczeka trochę zbyt mocno, jak dla mnie, ale siedzę i czekam co będzie dalej. Jedną z rzeczy, których się nauczyłem będąc w klubie, jest cierpliwość… w większości przypadków. Niektóre rzeczy wyzwalają mój spust, ale mogę utrzymać się w ryzach. Walka z bitwami mojego brata, kiedy jest bardziej niż zdolny, nie jest powodem, dla którego miałbym walnąć go w głowę. Nox i Deke są bardzo blisko dorośnięcia. Oboje lubią wpakowywać się w kłopoty. Głupie nastoletnie rzeczy, które naprawdę są rytuałem przejścia. Przyznaję jednak, że kiedy zebrali się i ukradli samochód, następnie pomalowali go natryskowo gorącym różowym napisem, ponieważ był to samochód dyrektora szkoły, było przekroczeniem granicy. Moi rodzice i rodzice Deke’a - GT i Angel, nieźle im dali popalić. Nox i Deke przez cztery

17

miesiące musieli sprzątać łazienkę w klubie. To praca, której nikt tutaj nie chce wykonywać, nigdy. - Chodźmy nad jezioro czy coś takiego - mówi Nox z nadzieją w oczach. - Nie chcę iść nad cholerne jezioro. Mam zamiar spędzić czas z przyjaciółmi po tym, jak stąd wyjdę. - Mogę pójść z tobą? - Do diabła, nie. Masz czternaście lat. Ramiona Noxa lekko opadają, a potem szybko się wznoszą. Jedną rzeczą, którą muszę powiedzieć o moim młodszym bracie, jest to, że może mieć czternaście lat, ale nigdy nie ugina się. - Co? Teraz, gdy masz szesnaście lat, jesteś dla mnie zbyt dobry? - odpowiada Nox, a ja próbuję powstrzymać uśmieszek. - Cholerna racja. - Deke patrzy na mnie, a potem na Noxa. Wracając myślami do przeszłości, robiłem to samo. Kiedyś dostałem wolność przy prowadzeniu samochodu, Deke i ja nie spędzaliśmy już razem czasu tak, jak robiliśmy to przedtem. Może stąd pochodzi ta jego wrogość. - Nie bądź kutasem - mówi Nox. - Tylko dlatego, że ty nie… Deke zrywa się na nogi i uderza mojego brata w twarz, przewracając go na ziemię.

18

Podnoszę się ze stołu piknikowego, gdy Deke unosi się nad nim, wskazując palcem na twarz mojego brata. Musisz trzymać swoje pieprzone usta zamknięte. Nox wstaje i wyciera krew z wargi, wypluwając ją na ziemię. Z ognistym gniewem płonącym w jego oczach daje Deke’owi dzikie kopnięcie w brzuch, a potem uderzenie w twarz. Potem Nox mówi cichym głosem, wskazując palcem na Deke'a: - Pamiętaj, z kim masz do czynienia. Mogę mieć czternaście lat, ale nigdy więcej nie położysz na mnie swoich łap. Deke wstaje na nogi jak i bracia i ich stare, a dzieci zaczynają podchodzić bliżej, żeby zobaczyć, o co chodzi. Podnoszę jedną rękę i podnoszę brodę w odpowiedzi. Te dwie osoby muszą rozpracować swoje gówno same i jeszcze nie nadszedł moment, w którym ktokolwiek mógłby zainterweniować. - Pieprz się! - Mówi Deke, unosząc pięść, gdy Nox wycofuje się poza zasięg pięści, a Deke traci równowagę. Nox nie próbuje go uderzyć. Zamiast tego stoi tam, obserwując i czekając. Właśnie przez tą prostą rzecz, szanuję mojego młodszego brata. Ma umiejętności i takt, nawet w swoim młodym wieku. Pokazuje tym, co brakuje Deke’owi. Czasami cierpliwość wygrywa wojnę. Deke jest na wpół wyprostowany i gotowy rzucić się na niego, zamiast poczekać na przeciwnika aż odpuści. - Co tu się, kurwa, dzieje? - Moja mama ukazuje się za niektórych chłopaków i wkracza do akcji, gdy Deke próbuje i wycelować kolejny cios. - Powiedziałam ci,

19

powinieneś ćwiczyć więcej, Deke. Zapomniałeś, że nauczyłam moje dzieci wszystkiego, co umieją. Zszokowała mnie, nie interweniując. Moja matka jest znana z kończenia walk, nawet jeśli ich nie uruchomiła, tylko dla czystej zabawy. Jedyne, co wiem, to że jest matką, która bardzo kocha swoje dzieci i ma wysokie oczekiwania wobec nas. Nie wspominając o tym, że pozwala im na jak najszersze wyrażanie głosu. Nox znowu nic nie robi, po prostu stoi czujny i gotowy. - Dlaczego musisz być takim kutasem? - pyta. Deke rozgląda się po tłumie, a potem szarżuje na mojego brata, przewracając go na ziemię. Pływają pięści, echo chrząka, a na ich skórze pojawia się krew. Wszyscy patrzą. Nie mam wątpliwości, że ktoś wkrótce tam wskoczy. Ta nastoletnia kłótnia to tylko jeden dzień w życiu jednego z naszych rodzinnych spotkań. Przez większość czasu nie zachodzi to tak daleko, ale Deke ma teraz coś do udowodnienia dzięki niewielkiemu zrzuceniu Noxa. Chce swego cięcia i nie chce być postrzegany jako cipka przed chłopakami. Tak się dzieje, gdy razem wychowujesz grupę dzieci o silnej woli. Występują spory. Każdy z nich przyjmuje dwa ciosy, gdy zauważam, jak mój ojciec i GT stoją z boku, z rękami skrzyżowanymi, gdy patrzą na chaos. Mój brat jakoś manewruje, że Deke leży na brzuchu z nim na górze. Ramię Deke rozciąga się, gdy Nox je trzyma. Deke próbuje się uwolnić, ale mój brat nie daje się mu.

20

Mają porównywalne do siebie ciała, nawet przy dwuletniej różnicy wieku. - W porządku, wystarczy - woła mój ojciec tonem, który sprawia, że wszyscy wokół niego słuchają i zauważają. Mój tata jest w Ravage od lat. Spotkał tu moją matkę, kiedy wyszła z więzienia. Moja mama należy do klubu w każdym calu i jeśli to oznacza, że musiałaby poświęcić się dla klubu przez jakieś gówno którego nie zrobiła, zrobiłaby to ponownie. To długa historia na później. Nox patrzy na naszego ojca, kiwa głową i wstaje, odchodząc od Deke’a. Deke wypluwa przekleństwa, gdy wstaje z ziemi. Gdy on ma zamiar ponownie zaatakować Noxa, zatrzymuje się na głos swojej matki. - Deaconie Alexanderze Gavelson! - krzyczy Angel, maszerując przez trawę. GT lekko chichocze na to. - Co do cholery? Oczy Deke są skierowane na mojego brata, jego nozdrza drżą, a złość w nim wciąż płonie. To na pewno nie koniec. - Wracamy do domu - oznajmia Angel, podchodząc do Deke i chwytając go za ramię. Wyrywa się z jej uścisku przez co ona cofa się do tyłu, sapiąc. Kiedy podchodzi do nich GT, twarz Deke pozostaje zamyślona, ale drobne drgnięcie w lewym oku mówi mi, że jest cholernie wystraszony. On powinien być. GT jest zaciekłym skurwysynem i na pewno nie pozwoli nikomu

21

lekceważyć jego kobiety, a zwłaszcza przez jego własne dzieci. - Pokaz się skończył - GT mówi do tłumu a następnie zaciąga Deke do samochodu, który właśnie kupili mu na urodziny, w którym bardzo wątpię, że wkrótce będzie prowadził. GT wpycha Deke na siedzenie pasażera, zatrzaskuje drzwi, wsiada na fotel kierowcy i pośpiesznie wyjeżdża. - Cóż, do diabła, to nie może być dobre. Nox, chodź ze mną - mówi mama. Nox patrzy na naszego ojca, który daje mu kiwnięcie brodą, a potem idzie za mamą do klubu. - Nigdy tu nie jest nudno - Ryker chwyta mnie za ramię, śmiejąc się, z papierosem zwisającym z jego ust. Został pełnoprawnym członkiem klubu kilka lat wcześniej zanim ja nim zostałem i jesteśmy dość blisko ze sobą, odkąd dołączyłem do oficjalnej trójki, prawie cztery lata temu. - Takie jest życie - wzruszając ramionami, zwracam się do niego. – Jakie masz plany? Wdycha, a następnie wydmuchuje dym. - Nie mam pojęcia. Jedna z brunetek chce, żebym się z nią spotkał później, ale ta suka staje się zbyt potrzebująca i muszę z nią zerwać. – On wspomina o jednej z klubowych dziwek, która kręci się wokół niego. Ich imiona po pewnym czasie wydają się mieszać. Seks z nimi jest uwolnieniem, jest prosty i łatwy. Nie ma emocjonalnego przywiązania, żadnych związków lub coś z tego.

22

Nie zrozumcie mnie źle, szanuję je, ale jeszcze nie znalazłem kogoś, dla kogo chciałbym zmienić swe poglądy. Nie szukam niczego więcej niż uwolnienia. Gdy tylko jedna z nich uzna, że chcą czegoś więcej, od razu wylatuje. - Pojeżdżę przez chwilę. Ryker krzyżuje ręce, rozwierając tatuaże. Podchodzi bliżej, otwiera usta, odsłaniając zęby, poruszając głową w przód i w tył. Cofam się. - Co ty do cholery robisz? On chichocze. - Sprawdzam moje zęby. Te lustrzane okulary przeciwsłoneczne, które masz na oczach, są do tego idealne. - Dupek. Żałujesz, że nie możesz tego zrobić. - Nie, jestem wystarczająco gorący. Śmieję się. Ryker to zdecydowanie niespodziewany przerywnik. - Coop? - Słyszę, jak moja siostra do nas podchodzi. Jednak jej oczy są skierowane na Rykera, a nie na mnie. Austyn od lat ma coś dla Rykera i pragnę, żeby dała sobie z tym spokój. Jest o dziewięć czy dziesięć lat starszy od niej, więc i tak nie będą razem. Do diabła, nawet gdyby byli w bliżsi sobie w wieku, to by się nie wydarzyło. Uwielbiam Rykera, ale to gówno nie jest dla mnie fajne. - Tak? - pytam się jej. Ona zakłada swoje długie, ciemne włosy za ucho, jej wielkie niebieskie oczy kierują się na mnie. W pełni przyznaję, że jest ładna i widziałem więcej niż jednego

23

faceta zatrzymującego się i zwracającego na nią uwagę, ale nie ma kurwa mowy, żeby ona się z nimi umówiła. - Tata chce się z tobą zobaczyć - mówi mi, zanim spogląda ponownie na Rykera. - Hej, maleńka – on czochra jej włosy. Ona zaciska pięści i napina ramiona. – Hej - warczy przed odejściem, przeczesując włosy dłonią. Po prostu potrząsam głową i wchodzę się do domu klubowego. Albo Ryker jest ślepy, albo jest cholernie dobry w ignorowaniu tego. Tak czy inaczej, podoba mi się sposób w jak sobie z tym zauroczeniem radzi. Kiedy ciemność wypełnia moją wizję, zdejmuję okulary przeciwsłoneczne, zawieszając je na przodzie koszuli. Moja mama siedzi obok Noxa i słyszę - Upewnij się, że zgiąłeś nadgarstek - gdy przechodzę obok nich. Tylko nasza matka potrafi uczyć lepszych manewrów potrzebnych w walce, kiedy opatruje zakrwawioną wargę i podbródek. Mój tata siedzi przy barze, trzyma piwo w ręku, gdy podchodzę do niego. - Co się dzieje? - Podchodzę do stolika obok niego. Riley, który jest w klubie prospektem, podaje mi piwo, a ja biorę mocne pociągnięcie piwa. - Twoja mama i ja wyjeżdżamy w ten weekend. Musisz pilnować bliźniaków. Butelka zatrzymuje się przy moich ustach. – Żartujesz sobie ze mnie - Jego podniesione czoło mówi mi, że nie. Uwielbiam tych małych gówniarzy, ale to nie

24

znaczy, że chcę się nimi opiekować. – Mają czternaście lat. Czy nie możesz zostawić ich samych w domu? - Potrzebuję cię tylko w niedzielę rano, dopóki nie wrócimy. Ma zostanie w domu z nimi w piątek wieczorem, w sobotę w dzień i w noc. Musisz przejąć nad nimi opiekę, kiedy ona wyjdzie. - Ponownie się pytam, czy nie możesz zostawić ich samych w domu? Zwraca swoje całe moje ciało ku mnie. - Nie, nie mogę, kurwa, zostawić ich w domu samych. – Ton taty wkracza na niebezpieczną strefę. Wiem, że muszę się trochę wycofać. Nie chcę tego robić, ale tak robi rodzina. - W porządku. O której godzinie muszę tam być? - O dziewiątej - jego oczy nie opuszczają moich pieprzonego poranku. Nie obchodzi, że nie będziesz spał w sobotnią noc. Twój tyłek lepiej niech będzie w moim domu w niedzielę o dziewiątej. Świetnie. Po prostu cholernie świetnie.

25

Chapter 3

Bristyl Frustracja uderza mnie w brzuch gdy moje oczy omiatają wszystkie cyfry na arkuszu kalkulacyjnym następnie na kalkulatorze i na wyciągniętej kartce papieru, gdy ponownie na nie patrzę. Liczby się nie zgadzają. Sprawdziłam to cztery cholerne razy i za każdym razem otrzymałam inny wynik. - Bristyl, co się dzieje? - Mój ojciec, Regg, pyta zza drzwi biura. Pocieram dłonią twarz, jęcząc. Jest stoicki tak jak zawsze. Mój ojciec jest dla mnie mocną skałą, dla moich braci i dla jego klubu motocyklowego Sinister Sons. - To samo stare gówno. Próbuję wszystko naprostować - Nawet jeśli utrzymujemy pralnie samoobsługową i powierzchnie magazynowe samodzielnie, czasami ludzie wypisują dokument w zły rejestr czekowy i muszę to rozgryźć.

26

„Ludzie”, o których mówię, są moimi braćmi. Mam trzech starszych braci, którzy są bólem w mojej dupie. Dosłownie. Robią to cały pieprzony czas, razem z nie dawaniem mi swoich pokwitowań kasowych. Jestem ponad to. Kobieta może tyle na siebie wziąć. - Kto co zrobił? - pyta, siadając przed moim biurkiem. - Hunter wypisał czek na nowy podgrzewacz wody z konta jednostki. Następnie Racer napisał jeden na żwir z konta pralni. Każdy z nich jest źle wypełniony. Nie wspominając o tym, że nie wpisali cen za towary i musiałam zadzwonić do banku, żeby je zdobyć. Potem znów musiałam porozmawiać z bankiem, ponieważ nie dostałam paragonów za niektóre rzeczy i musiałam wiedzieć, co skąd się wzięło, żeby móc wszystko zbilansować. - Ale wszystko się naprostowało? - pyta marszcząc czoło. Mój tata jest przystojnym mężczyzną. Jestem oczywiście stronnicza, ale nie obchodzi mnie to. Jest przystojniakiem, co oznacza, że jest masywny jak diabli. Kiedy otula mnie grubymi, wytatuowanymi ramionami, czuję się w nich tak cholernie mała. Jego włosy są srebrne, a wąsy biegną nad jego wargą po obu stronach ust i poniżej podbródka. Wygląda tak od zawsze, przynajmniej tak to sobie przypominam. To wszystko dla niego, a ja nie chciałabym go by wyglądał w żaden inny sposób, nawet

27

jeśli ostatnio był trochę nieobecny. Po prostu nie rozumiałam dlaczego. - Naprawdę chciałabym, abyś narzucił regułę, że muszą uzyskać ode mnie czeki, albo przynajmniej aby dawano mi pokwitowanie. Nic na to nie mówi, tylko patrzy na mnie, czekając na moją odpowiedź na swoje pytanie. Wydmuchuję sfrustrowany oddech. - Tak, wszystko będzie dobrze. Po prostu muszę to rozpracować. Tata wstaje z krzesła mówiąc: - Rozwiążemy to. – Zawsze tak powtarza. Potem, gdy nadchodzi czas na sporządzenie księgowości, mam rozpierdziel, ponieważ moi bracia nie potrafią utrzymać gówna razem. To niekończące się błędne koło i już mnie to męczy. Mój tata odwraca się i wychodzi z mojej małej przestrzeni. Logo z tyłu jego kurtki mówi wszystko „Sinister Sons MC”. Tak właśnie tym jesteśmy. Tym jest moja rodzina. Ja jestem nie za bardzo za tym. Mój tata jest wiceprezesem klubu i nadzoruje wszystkie zewnętrzne źródła dochodów klubu, takie jak warsztat samochodowy, pralnie i magazyny. Oznacza to, że czuwa nad mną, ponieważ sporządzam księgowość dla dwóch z nich. Codziennie. Czasami co godzinę. Kocham go, ale odkąd moja matka umarła, stał się prawie niemożliwy. Niestety, moi bracia są gorsi. Sześć lat temu, kiedy miałam szesnaście lat, moja matka zmarła od tętniaka. To był całkowity nagły szok. Ona była moją najlepszą przyjaciółką. Wiem, że to chyba

28

dziwne, ale była. Mogłyśmy rozmawiać o wszystkim razem i zawsze miała dla mnie najlepsze rady. Nauczyła mnie nawet sztuki radzenia sobie z dużym domem motocyklistów. To inny styl życia, w którym żyjemy. Moje miejsce tutaj to słuchanie i robienie tego, co mi powiedziano. Nie w sposób, który mnie umniejsza, ale w sposób, który szanuję mężczyzn w moim życiu i ich pozycje. Osoby z zewnątrz nie rozumieją tego. Moja matka jednak to robiła i nauczyła mnie wszystkiego, czego się dowiedziała. Tylko, że już jej nie ma, a czasami naprawdę trudno jest mi się ugryźć w język. Gdy pracujesz z rodziną, linie krzyżują się częściej. Życie bez mojej matki nie było łatwe, ale jakoś powoli idziemy dalej. Jej duch jest wszędzie i tego się trzymam. Ja i moi bracia, przebrnęliśmy przez to. Jakoś zawsze tak robimy. Każdego dnia pustka w nas wciąż tam jest, ale wciąż przemy dalej. Wyciągam mój balsam do ust, i rozsmarowuje go na ustach. Za każdym razem, gdy go stosuję, wygląda to tak jakbym zrobiła komuś laskę. Chichot ucieka mi z ust, kiedy zakręcam zakrętkę i wrzucam balsam do szuflady biurka. Cholerne księgi rachunkowe na biurku kpią ze mnie. Pozwolę moim braciom usłyszeć to. Jak cholernie trudno im jest przynieść mi pokwitowanie? Trzy godziny później zwiększam głośność muzyki i jestem na ostatnim kawałku. Po rozmowie z dwoma bankami, w końcu wszystko staje się proste. Muszę tylko pogrupować kilka liczb, a potem będę wielka.

29

- Co to do cholery jest za gówno? - Mój najmłodszy brat, Hunter, wkracza do mojego biura, wyrywa mój telefon ze stacji dokującej głośnika i wyłącza muzykę. - Słuchałam tego - Chwytam za telefon i udaje mi się to, tylko dlatego, że jego ręce są pełne papierów. Jednak przez większość momentów jest szybszy i po prostu trzyma go nad głową, ponieważ jest wysoki. - To gówniana muzyka - Zawsze tak myślał, że mój wybór muzyki jest głupi, ale mnie to nie obchodzi. Jeśli chcę posłuchać popu, rocka i rapu, tak ma być. Jakikolwiek nastrój mam, tego słucham. Do diabła, moje upodobania zmieniają się z każdą chwilą. Wypuszczając oddech, pytam: - Czego potrzebujesz? Stos papierów, które ma w dłoni, opada na moje biurko, rozsypując sie po księgach i moich notatkach jak liście spadające z drzew a niektóre nawet spadają na podłogę. - Co do cholery? - Kiedy wstaję z krzesła, zauważam, że są to paragony, i chociaż jestem szczęśliwa, że dał mi te cholerne rzeczy, po prostu rzucił je na wszystko, robiąc kolejny bałagan, który muszę posprzątać. Tracę temperament i mój ton, ale kobieta może tylko tyle znieść.

30

- Pilnuj się, Bristyl. Bo poczochram cię.3 Kładę rękę na biodrze i przekrzywiam stopę, nazywam to postawą „pocałuj - mnie - bracie - w – tyłek”. Hunter, nie waż się. - Och, ośmielę się. - Robi ruch, by obejść biurko, ale ja się nie ruszam. Jeśli zamierza zachowywać się jak głupek, najlepiej pozwolić mu to zrobić i mieć to za sobą. Obejmuje mnie ramieniem, przyciągając do siebie i nie czochra do diabła moich włosów. - Co jest nie tak? Wiem, że spieprzyliśmy z pokwitowaniami, ale zachowujesz się dziwnie. Słyszalne westchnienie opuszcza moje usta. Nie ma mowy, że porozmawiam z nim lub kimkolwiek o tym gównie. Natychmiast jednak uspokajam się i czuję się źle z powodu mojej postawy, pragnąc by mnie posłuchali, więc moja praca będzie łatwiejsza. - To przez okres. Jego ramię opuszcza moje ciało jakby wąż chciał go ugryźć, a on odskakuje. To zabawne, więc się śmieję. Jedno jest pewne, życie z mężczyznami nauczyło mnie, że jedna wzmianka o tym czasie miesiąca sprawia, że uciekają. Hunter przywiózł mi czekoladki tylko raz i szczerze

3

Pada tu określenie boogie time

31

mówiąc, po prostu czułam się z tym nieswojo. Moje samopoczucie nie ma nic wspólnego ze skurczami. To po prostu przez… - Trzymaj to gówno dla siebie - szczeka, ruszając się, by chwycić oparcie krzesła przed moim biurkiem. Wszyscy trzej moi bracia są w Sinister Sons. Sinister Sons mają siedzibę w Crest na Florydzie, gdzie wszyscy dorastaliśmy. Gdy tylko moi bracia mogli, zostali prospektami i dołączyli do klubu. Przez cały czas siedziałam i patrzyłam z radością na nich, patrząc na to z boku. Zawsze patrzyłam na nich z boku. Moi rodzice trzymali mnie z dala od klubu przez większość czasu, pozwalając mi tylko przyjeżdżać na określone wydarzenia. Siedziba klubu jest starym magazynem, który Sinister Sons przekształcili w dom. Ma sypialnie, łazienki i ogromną kuchnię. Moja mama gotowała dla chłopaków, a ja starałam się jej pomóc, chociaż schrzaniałam prawie wszystko. Przez większość czasu po prostu kazała mi siedzieć w kuchni i rozmawiać z nią. Na południe od domu klubowego znajduje się warsztat samochodowy. To bardziej warsztat dla hobby, ale chłopaki używają go do pracy nad swoimi motocyklami i samochodach. Nie naprawiają tam samochodów wielu obcych, ale moi bracia naprawiają tam mój samochód. Moje biuro jest w tym budynku, drzwi są normalnie otwarte. Niewiele słyszę, bo trzymam się na uboczu. - Czy możesz, proszę, upewnić się, że dasz mi te małe kawałki papieru… - podnoszę niektóre z nich i potrząsam

32

nimi - …kiedy wypiszesz czek? Nie mogę wykonać swojej pracy, jeśli nie wykonasz swojej. - Popracuję nad tym. Hunter uwielbia żyć imprezowym życiem i opowiada żarty wszystkim dookoła. Jest wysoki, ma gen, który wszyscy w mojej rodzinie wydają się mieć, a jego jasnobrązowe włosy sięgają mu do brody. Dzieli ze mną niebieskie oczy, które otrzymaliśmy od naszej matki. W przeciwieństwie do niego, mam też blond włosy mojej matki. Wiem, że kobiety uważają go za gorącego, ponieważ słyszałam rozmowy o nim. - Potrzebujesz czegoś jeszcze? Mam teraz kupę pracy. Dziękuję ci za to. - Idę do siedzenia i piszczę, jak powietrze ucieka z niego. Ta cholerna rzecz jest starsza ode mnie, ale to krzesło jest historią i przypomina mi moją mamę. Wyciąga papierosy i wkłada czubek do ust. - Nie, mam gówno do zrobienia. - Kiedy wychodzi z pokoju, słyszę kliknięcie i wiem, że to jego zapalniczka Zippo4. On posiadał tą rzecz zanim jeszcze zaczął palić. Część mnie zastanawia się, czy z tego powodu podjął się tego zwyczaju, ale lekceważę tę myśl, wiedząc, że wszyscy tutaj coś palą. Jeśli nie papierosy to cygaro. Każdy z nich. Osobiście nie wybieram żadnego. Po złożeniu i zorganizowaniu księgowości, odebraniu połączeń od ludzi, którzy chcą wynająć urządzenie i telefonów w sprawie maszyn pobierających pieniądze od 4

Zippo – zapalniczka benzynowa z możliwością uzupełniania paliwa wykonywana z metalu przez amerykańską firmę Zippo Manufacturing Company, produkującą głównie zapalniczki napełniane ciekłym paliwem. Obecnie istnieją tysiące stylów i wzorów zapalniczek wyprodukowanych na przestrzeni ośmiu dekad istnienia firmy

33

ludzi, kończę swoją pracę na dziś. Jest wcześnie, ale zrobiłam wszystko, co musiałam zrobić. Jedną z rzeczy, które kocham w mojej pracy, jest to, że tak długo jak robota jest wykonana, mogę przyjść i wyjść z pracy tak, jak mi się podoba, co oznacza, że alarm może włączyć się nieco później niż jutro. Pakuję torbę, gdy słyszę pukanie do drzwi. Sterling stoi tam dumny i wysoki, z uśmiechem na przystojnej twarzy. To mojego najstarszego brata, Stone’a, najlepszy przyjaciel ze szkoły. Dołączył do Sinisters z moim bratem i od dawna ma na mnie oko. Nie próbuję być wcale zarozumiała; to jest fakt. Jest gorący, z tym pasemkiem ciemnobrązowych włosów na twarzy i krótkim cięciem na górze. Jego oczy są ciemnobrązowe, które zmieniają się nieco w świetle. Kobiety gromadzą się tu specjalnie dla niego. Dużo ich. Cały czas. Wszędzie. To nie jest zazdrość. To jest fakt. Wokół tak dużej grupy mężczyzn, z pewnością znajdą się kobiety, które rozłożą dla nich nogi. Sterling ma ich mnóstwo, dlatego mnie nie potrzebuje. Na pewno ja go nie potrzebuję. On nie chce mnie na dłuższą metę, potrzebuje mnie tylko po to, żeby mnie przelecieć. To nie zadziała ze mną. Znam życie, a dla niektórych kobiet jest to układ, którego chcą. To jest dobre dla nich, ale nie dla mnie. Czekam na coś głębszego. Kobieta może sobie pomarzyć, prawda?

34

- Hej, Sterling. Właśnie wychodzę. Co mogę dla ciebie zrobić? Wchodzi do środka. - Pokażę ci, co możesz dla mnie zrobić. - Jego brwi poruszają się sugestywnie, gdy jego usta rozchylają się w grzesznym uśmieszku. Nie jestem jedną z tych kobiet, które od lat podkochują się w najlepszym przyjacielu swojego brata i chcą się w nich szaleńczo zakochać i mieć z nim dzieci. On może tak myśleć, ale byłby w błędzie. Nigdy nie był na moim radarze. - Muszę już iść. - Przesuwam swoją dużą torbę na ramieniu i sprawdzam, czy wszystko jest wyłączone. - Pozwól, że cię odprowadzę. - Nie. - Odpowiedź jest natychmiastowa, jak ma to miejsce co jakiś czas. - Daj spokój. Co trzeba zrobić, żeby mężczyzna znalazł się tam? - Niemal jęczy te słowa. - Nie jestem zainteresowana, Sterling, wiesz o tym. Patrzy mi prosto w oczy z uśmiechem na twarzy, ale to oczy przyciągają moją uwagę. Za nimi jest coś nie rozpoznawalnego. - Wiesz, że będę cię dobrze traktować. - Spierdalaj, zanim uderzę cię w oko śrubokrętem. Mój środkowy brat, Racer, wchodzi do pokoju. Cholera, dzisiaj było tu jak w obrotowych drzwiach. Jestem tak gotowa, aby wrócić do domu i położyć temu kres.

35

Sterling odwraca się do mojego brata z wyciągniętymi rękami i tym samym błyskiem w oku. Człowiek może pomarzyć. - Kurwa jeśli dotkniesz tylko włosów na jej głowie, odpowiesz mi za to. - Racer mówi do Sterlinga. Racer jest trochę w gorącej wodzie kąpany. Oh, komu ja to mówię? On jest całkowicie w gorącej wodzie kąpany. Jego temperament może przejść od spokojnego i chłodnego do wyłączonego z wykresów, jeśli ktoś pieprzy się z nim lub kimś, na kim mu zależy. Zwykle ma nad nim wielką kontrolę, ale kiedy wybuchnie ... piekło nie ma wściekłości. Podchodzę do brata i klepię go po klatce piersiowej. Właśnie wychodzę. Chodź, odprowadź mnie? Mój brat nie rusza się, gdy przechodzę obok niego. Potem, gdy wychodzę z biura, słyszę: - Nie dotykaj jej, chyba że sama tego chce. Cóż, to się nie wydarzy. Jedyna rzecz, której nie chcę w życiu, to być z mężczyzną, który nie może uczynić mnie swoją. Facet, który pójdzie i zdradzi mnie z inną kobietą, a potem wróci do mnie, jakby nic się nie stało. Sterling nie może mi tego dać. Nie ma co do tego wątpliwości. Przechodzę przez budynek z kostki kamiennej brukowej, czując lekki wietrzyk z systemu wentylacyjnego, gdy wychodzę na zewnątrz. Słońce Florydy przenika, gdy wilgoć błyskawicznie naświetla moją skórę. Z końcem września nigdzie nie jest tak źle, jak tutaj. Żyjąc tutaj, przyzwyczajamy się do tego.

36

Wsuwam na oczy swoje okulary przeciwsłoneczne i widzę prezydenta Sinister Sons, Wolfa, rozmawiającego z niektórymi braćmi. Odwraca głowę w moją stronę, jego okulary ukrywają wszystko, co jest na jego twarzy. Technicznie, jest moim szefem, więc jestem dla niego serdeczna, dając mu lekkie skinięcie głową. Znam go od lat, choć nie zawsze był prezydentem. Dopiero kilka lat temu nim został. Naprawdę nie pamiętam czasu, kiedy miałam z nim pełną rozmowę, ponieważ mój ojciec jest moim idolem dla biznesu. Mój ojciec mówi, że on ma żelazną pięść. Na szczęście mam do czynienia tylko z moim ojcem.

37

Chapter 4

Cooper Pulsująca muzyka dobiega z otwartej przestrzeni w domu klubowym. Ciemne panele otaczają całe pomieszczenie, nadając mu ciemniejszy wygląd. Jedna ściana jest pełna zdjęć, niektóre zdjęcia pochodzą z czasów, gdy byłem jeszcze dzieckiem. Przy innej ścianie znajduje się bar z lusterkami i jasno oświetlonymi znakami. Bar ma kształt litery L i ma w więcej wgnieceń i zadrapań niż niejeden skasowany samochód. Każdy z tych śladów jest wspomnieniem życia tutaj, w Ravage MC. Nigdy nie będzie szlifowany ani ponownie malowany. Kobiety potrząsają tyłkami na prowizorycznym parkiecie, podczas gdy inne wmieszały się w tłum. To przeciętna sobotnia noc w Sumner w Georgii w klubie Ravage MC. Dzisiejszy wieczór jest dość wyluzowany, tak jak mi się podoba.

38

- Musisz sobie ze mnie żartować - mruczy Green, rzucając swoje karty na stół. Remik5 to nasza gra z wyboru, a banknoty dolarowe to, to co możemy w niej zdobyć. Green nadal nie opanował jeszcze gry i traci na każdym kroku. Tylko w ten sposób nauczy się. Jeśli zdarzy się, że my utuczymy nasze portfele, niech tak będzie. - Twoja ręka jest do bani. - Spoglądam na karty i chichoczę. Ma trzy, pięć, siedem, osiem, dziesięć, damę i asa, których mógł się pozbyć ale tego nie zrobił. Prawdopodobnie jest to najgorsza ręka w historii. To gówno jest naprawdę złe, a Jacks wykłada karty na stół, więc oznacza to koniec gry. 5

Pierwszego rozdającego losuje się najstarszą kartą. Najstarszy jest J dżoker, potem A, K, D, W, 10, 9... W przypadku wylosowania karty tego samego starszeństwa decyduje kolor jak w Brydżu, tj. pik♠ kier♥ karo♦ trefl♣ . Każdy z graczy otrzymuje po 13 kart, rozdający otrzymuje kart 14. Pozostałe karty układa się w stos koszulkami do góry (tak, aby ich wartości były niewidoczne). Rozdający jako pierwszy wyrzuca jedną zbędną kartę ze swojej talii i odkłada ją na osobny stos tak, aby jej wartość i kolor była widoczna dla wszystkich. Po tym ruchu kolejny z graczy dobiera 14-tą kartę ze stosu zakrytego i odrzuca jedną zbędną ze swojej talii do stosu odkrytego. Gracz, dla którego braknie kart w stosie zakrytym, ma obowiązek potasować karty stosu odkrytego pozostawiając ostatnio rzuconą kartę i ustawić z nich nowy stos zakryty. Celem gry jest pozbycie się wszystkich kart poprzez wyłożenie ich na stół w postaci sekwensów (co najmniej trzech kolejnych kart w kolorze, np. 10♦,W♦,D♦), grup co najmniej trzech kart o różnych kolorach, lecz tej samej wysokości (np. ,8♠,8♥,8♣), obowiązkowe położenie na stos otwarty ostatniej 14-tej karty. dżoker może być traktowany jako odpowiednik dowolnej karty. As może być traktowany jako "1" co umożliwia użycie go zarówno do sekwensów typu D-K-A jako i sekwensu typu A-2-3.Nie dopuszczalne jest tworzenie sekwensów typu ...-D-K-A-2-3-..., w których as pełni funkcję karty najstarszej, a zarazem najmłodszej. Wyjątek stanowi 14 kartowy sekwens zaczynający i kończący się asem. Wartość asa zależy od jego pozycji: w sekwensie typu as-2-3 as ma 1 pkt, w innych zestawach (A-A-A lub D-K-A) 10 pkt. Dżokery (J) mogą być stosowane zamiennie jako dowolne karty, można budować sekwensy oparte na kilku dżokerach np. 10-J-J-K (dwa dżokery zastępczo, jeden zamiast waleta i jednocześnie drugi zamiast damy). Wartość dżokera jest równa wartości karty, którą zastępuje. Gracz może wyłożyć na stół wszystkie karty w jednym ruchu (co oznacza koniec gry), lub tylko ich część. Jednak aby w ogóle mógł wyłożyć karty, musi mieć co najmniej jeden "czysty" sekwens (tzn. nie zawierający dżokera) oraz co najmniej 51 punktów w wykładanych kartach. Po wyłożeniu otrzymuje on prawo do dokładania swoich kart do wszystkich leżących na stole sekwensów i grup, oraz do wzięcia dżokera ze stołu kładąc w jego miejsce kartę, którą dżoker właśnie zastępował. Dokonanie podmiany za dżokera wymaga wyłożenia go z nowym sekwensem czy grupą na stół. Podmienionego dżokera nie można zatrzymać w ręce, należy go wyłożyć z sekwensem, grupą kart lub dołożyć do już wyłożonych kart.

39

Jacks dołączył do klubu z Greenem, którego prawdziwe imię brzmi Ty, ale nazywamy go Green, ponieważ, gdy był prospektem, był zbyt zielony, jeśli chodzi o życie klubowe. Byli moimi najlepszymi przyjaciółmi w liceum i nie musieli się przyłączać do klubu, ale zdecydowali się na to. Cieszę się z tego. Kryją moje plecy przed jakimś podstępnym gównem i ufam im swoim życiem. Nawet zanim zostaliśmy technicznie braćmi, byli przy mnie, co świadczy o charakterze mężczyzny. Gramy w remika, chociaż Green jest do bani. - Weź to na klatę jak mężczyzna - woła Jack, ciągnąc wszystkie pieniądze w swoją stronę. Wdycham dym papierosowy, a potem go wydmuchuję. - Czy on wie, jak to zrobić? Green uderza mnie w ramię. - Zamknij się, kurwa. Muszę znaleźć jakąś cipkę. - Jest ich wystarczająco, by starczyło na każdego w grupie – mówię mu. - Jakaś rudowłosa nowicjuszka jest w rogu, Coop – mówi Green, odwracając się do mnie – Wpatruje się w ciebie jak jastrząb. - Kiedy się tu dostała? – pyta Jacks a ja mam to samo pytanie. Nie było jej tu wczoraj. - Dzisiaj. Derek przyprowadził ją i sprawdził u Popsa. Nie znana jest jej historia. Nie przejmuj się - mówi Green, a to wystarczy dla mnie. Przechylam swoje ciało, by uzyskać dobry widok. Nie jest zła. Jej włosy są obcięte bardzo krótko, a ja wolę

40

długie, by mieć co do złapania. Ma bardzo ładne długie nogi, a jej koszulka pokazuje mi pulchne piersi. Co do cholery, w każdym razie jestem znudzony. - Pozwól mi zobaczyć czy dywan pasuje do zasłon6 mówię, wstając z miejsca. - To jest nadużywane, bracie – mówi Jacks, a ja wzruszam ramionami bo mnie to nie obchodzi. Przekrzywiając palce na kobietę przywołuje ją do mnie, a ona natychmiast podchodzi. Godzinę później, dowiaduje się że jej włosy nie są farbowane.

#### - Wreszcie. Gdzie, do diabła, byłeś? - pyta Ryker, wchodząc do dużego budynku, który zbudowaliśmy trzy lata temu. Pops powiedział, że potrzebujemy więcej pokoi i miejsca, które jest zamknięte pod kluczem, więc zbudował to. Nie ma tu okien i są tylko dwoje drzwi. To wzmocnione stalowe ściany z kamerami na zewnątrz i alarmami dla niepożądanych gości. Nie potrzebujemy nikogo, by zobaczył, co dzieje się za nimi. Nie, że mielibyśmy jakieś problemy. - Pilnowałem Austyn i Noxa. - Przecieram dłonią moją wyczerpaną twarz. 6

Pytanie użyte do wskazania, czy włosy kobiety są farbowane. „Dywan” to włosy łonowe a „zasłony” to określenie na włosy na głowie. Czy włosy łonowe (dywan) osoby adresowanej są w tym samym kolorze, co włosy na głowie (zasłony)? Zazwyczaj to pytanie dotyczy kobiet o kolorze rudym.

41

Kocham moje rodzeństwo, ale kurwa, są cholernie niesfornymi dzieciakami. Walczą ze sobą przez cały cholerny czas o głupie gówno, o którym zapominają za dziesięć minut. Będąc o wiele starszym od nich, inaczej jest mieć młodsze rodzeństwo, ale to moja rodzina. - Podejdź tutaj i pomóż. - Ryker załadowuje bronią wyściełaną, drewnianą skrzynię, zamykając jej górną część za pomocą elektrycznej wkrętarko-wiertarki7. - To gówno samo się nie spakuje - mówi Green, gdy pracuję. Pistolety. Są zawsze na rynku. Im większy, tym lepszy i tym więcej zarobionych pieniędzy. Nauczyłem się układać i rozbierać prawie każdy rodzaj pistoletu, tutaj przy wykonywaniu tej roboty. Ravage sprawia, że większość naszych pieniędzy pochodzi z broni. Wraz ze zmianą przepisów i coraz większą liczbą osób, które chcą chronić swoje, jest zapotrzebowanie na większą ilość broni. - Jesteś gotowy na zlot? Rhys mówi, że wyjeżdżamy w czwartek.

Elektryczna wkrętarka sieciowa to niezwykle wygodne i praktyczne urządzenie przydatne przy montażu płyt gipsowo-kartonowych, skręcaniu mebli, pracy w drewnie oraz wierceniu w miękkich materiałach oraz wielu innych czynnościach. Urządzenie dzięki swojej konstrukcji jest niewielkie wymiarowo, co za tym idzie lekkie i poręczne. Wkrętarka bez problemu poradzi sobie w trudno dostępnych miejscach, ciasnych zakamarkach. 7

42

- Do diabła, tak. - Co roku jedziemy na Florydę na Burnout Beach. To mniejszy zlot, nie taki jak w Sturgis; bardziej spokojniejszy. Ten jest bardziej do nawiązywania połączeń z innymi klubami. Są zespoły, piwo i dziwki. Dużo wszystkich trzech. Chociaż prowadzimy działalność w normalny sposób, będzie tam dużo czasu na uwolnienie. Zwykle załatwiamy swoje aktualne biznesy kilka dni wcześniej, by potem mieć czas na dobrą zabawę. Drzwi się otwierają, a Rhys i Buzz wchodzą do budynku. - Co słychać? - Woła Green, gdy robią krok do przodu. Jako dziecko bałem się Rhysa. Jego postawa wcale nie zaprasza ludzi z zewnątrz. Teraz, kiedy jestem dorosły, cieszę się, że jest po mojej stronie. Nawet posiadanie dwóch małych dziewczynek nie zniszczyło jego zbroi. Chociaż widziałem go, jak oglądał jakiś film o księżniczce jakiś czas temu, ale nigdy nic nie powiedziałem. Osobiście uważam, że stał się twardszy, zwłaszcza ze swoimi dziećmi. Nie poruszają się ani nie kichają bez niego lub jego kobiety, Tanner. Zrobił się bardziej obronny na zupełnie innym poziomie. Buzz jest geniuszem technicznym i należy do klubu od ponad dwudziestu lat. Nauczył mnie hackowania, najlepszych miejsc dla aparatów, podczas prowadzenia nadzoru i tego, jak analizować dysk twardy, by uzyskać informacje. Mówi, że nie robi się młodszy i musi przekazać swoje umiejętności. Ma dwóch bliźniaków, Raidena i

43

Axtona. Mają tylko dziewięć lat, ale jestem pewien, że Buzz już zaczął uczyć ich tego, co on sam wie. To może być katastrofa, ponieważ ten facet może włamać się do tajnego gówna. Mam nadzieję, że jego dzieci nie spowodują zbyt dużego chaosu. Buzz ma brata bliźniaka, Breakera, ale jego dzieci wciąż są bardzo małe. - Księżniczka prosi o pomoc w X. Ktoś chce tę pracę? Buzz pyta śmiejąc się. Studio X to klub ze striptizem, którego właścicielem jest Ravage, a moja mama nim zarządza. Tuga stara, Blaze, tańczyła tam, ale teraz prowadzi księgowość. Między nimi jest mnóstwo historii, ale to one powinien o nich opowiedzieć. - Kurwa, tak – mówią zgodnie Green i Jacks. - Wyjeżdżam – dodaje Ryker. - Pewnie. Jestem zawsze gotowy, by zobaczyć jakieś cycki i tyłki – mówię. X jest miejscem z szerokim asortymentem, w którym każdy facet może znaleźć coś dla siebie. Blondynki, brunetki, rude. Do diabła, mamy nawet taką, która ma fioletowe włosy. Praca w X, to ogromny dodatkowy dochód naszej pracy. Jeden, z którego regularnie korzystamy. Kiedy byłem nastolatkiem, rwałem sobie włosy, by móc pójść do X. Teraz przychodzenie i wychodzenie z stamtąd to wspaniała przyjemność.

44

- Chłopcy - mówi Rhys, gdy zaczynamy wychodzić po zapakowaniu ostatnich pistoletów. - Starajcie się nie pieprzyć ich wszystkich. To tylko prowadzi do złego gówna. - Spróbujemy - mówi Ryker, machając ręką w powietrzu. Jestem gotowy na show.

45

Chapter 5

Bristyl Czerwony lakier błyszczy na moich palcach u nóg, gdy kończę mój przymusowy pedicure. Palce u nóg, stopy w szczególności, są rzeczą ważną dla mnie. Kobiety, mężczyźni – to nie ma znaczenia. Mają chujowo wyglądające stopy i to przyprawia mnie o mdłości. To nie tak że moje stopy zaczęły mi przeszkadzać w jakimś momencie mojego życia. To tylko moja sprawa dlaczego moje malutkie palce u stóp są nieskazitelne. Leah, moja najlepsza przyjaciółka z liceum, rzuca się na łóżko, powodując, że podskakuję. - Jesteś cholerną szczęściarą, że już zamknęłam butelkę. - Szkody wyrządzone przez lakier do paznokci na mojej purpurowo-czarnej narzucie byłyby bałaganem. Po pierwsze, nie mam ochoty czyścić jej ani kupować nowej. - Cokolwiek mówisz - mruczy z uśmiechem. - Czy twój tata pozwoli ci iść na zlot? 46

Leah jest obecna w moim życiu od pięciu lat i utknęła ze mną, ponieważ mogę jej zaufać. Pomiędzy dziewczynami, które chcą być moimi przyjaciółkami, żeby mieć szansę na zaliczenie moich braci lub facetów myślących, że jestem rozwiązła, straciłam dużo wiary w ludzi. Mój tata zawsze mówi: „Ufaj tylko swojej rodzinie”. Uważam Leah za moją rodzinę. Przez te wszystkie lata kryła moje plecy. Najlepszą rzeczą jest to, że nigdy nie pyta o moich braci ani o chodzenie do klubu. Ona jest moją przyjaciółką i nie chce niczego w zamian, oprócz przyjaźni. - Prawdopodobnie da mi kazanie co do tego. Właściwie to więcej niż gówno. Nawet mając dwadzieścia jeden lat, mój ojciec traktuje mnie tak, jakbym miała szesnaście lat. Kocham go, ale to się robi wkurzające. Były czasy, kiedy musiałam być zamknięta w domu, ponieważ powiedział, że musi mnie chronić. Wiem, że dotyczy to klubu, ale dawno temu nauczyłam się nie zadawać pytań. Działalność klubowa to nie moja sprawa. Mam swoje własne miejsce. Cóż, częściowo. Mały dom tuż przy głównym domu, w którym dorastałam i gdzie mieszka mój ojciec. Mam prywatność, ale jestem owiana ochroną mojego ojca. Wiem, że jest ostrożny, ale im jestem starsza, tym bardziej mi to ciąży jak ołów - pragnienie bycia wolnym i bycia sobą, nie osłoniętą i zamkniętą. - Musimy pójść. Tam będzie świetna zabawa. Leah pojechała ze mną w zeszłym roku na Burnout Beach i dobrze się bawiłyśmy. Moi bracia natrafili na nas

47

tylko kilka razy i wystraszyli dwóch facetów, co było denerwujące. Mój ojciec tego nie polubił. Kazał dwóm prospektom podążać za nami z daleka, ale zachowali spokój i nie interweniowali zbyt wiele. Walka o to, żeby tylko ci dwaj mężczyźni podążali za mną, nie była łatwa, ale nie miałam wyboru, jak tylko przeboleć to. Te zloty są… szalone. Nie jestem nawet pewna, czy to właściwe słowo dla określenia ich. Wielu bikerów z całego kraju, ale głównie z południowych stanów, przyjeżdża na Florydę. Zlot jest zbudowany na założeniu, że wszyscy się spotykają, by się połączyć. Tak przynajmniej powiedzieli mi moi bracia. Moja perspektywa jest taka, że mogą się upić i pieprzyć. To co uwielbiam w nich, to zespoły i tańce. Mogłabym spędzić cały czas tylko obserwując występy różnych zespołów. W tym roku pojawi się jeden z moich ulubionych, Demon's Wings. Moim planem jest cieszyć się muzyką w pełni. Jeśli zdarzy mi się wpatrywać w Shane'a Stevensona, w jego niebieskoszare oczy i krótkie, ciemne włosy przez cały czas, niech tak będzie. - Sprawię, że to zadziała. - Nie powiedziałam ani słowa o zlocie nikomu z mojej rodziny. Moi bracia wspominali o tym, ale miałam zamknięte usta. Robię to z jednego powodu i tylko z jednego powodu: jeśli mój ojciec pomyśli, że nie wybieram się tam, nie da mi facetów którzy będą mnie pilnowali. Więc zaczekam, aż on się tam uda, a potem dopiero wybiorę się na zlot.

48

Podstępnie, tak. Tak jest łatwiej. Nie musi być złym facetem, a ja nie muszę się na niego wkurzać. Wilk syty i owca cała. Leah patrzy na mnie, uśmiecha się, chwyta mojego laptopa i odpala go. Chichoczę, opadając na poduszki, a wokół mnie unosi się kłębek powietrza. - Zobaczmy, co dziś dostałam. - To zabawne gówno. Nie mogłybyśmy tego zrobić, gdybyśmy spróbowali. Około sześciu miesięcy temu Leah zapisała się na internetowy portal randkowy. Miała duże nadzieje na spotkanie z kimś, ale zamiast tego dostaje propozycję szalonych rzeczy. - W porządku. Co dziś wybrała dla ciebie miłość? - O cholera, jest siedem wiadomości. Patrzę w sufit, jej klikanie w klawisze klawiatury jest jedynym dźwiękiem w pokoju. - Jesteś gorąca, czego się spodziewasz? Bo tak jest. Długie, ciemne włosy, zajebiste ciało i oszałamiające brązowe oczy. Dlaczego chce szukać miłości na portalu randkowym, jest dla mnie nie do zrozumienia. Ale co kto woli. Jestem tu dla wsparcia moralnego i śmiechu. - O, mój Boże! - Jej dłoń leci do ust, a ja natychmiast siadam prosto, patrząc na ekran. Wgapiam się w zdjęcie. Trochę to trwa, zanim je przetrawiam. Kobieta leży na plecach, nogi w górze, kolana po obu stronach twarzy, tyłek w powietrzu. Mężczyzna

49

siedzi na niej, ma nogi rozłożone podczas czytania gazety, oboje są nadzy. Wygląda na to, jakby walił konia. - Co to do diabła jest? - Najwyraźniej to „ubijanie masła”. To seksualna pozycja, którą ten facet chce mi zrobić. Wybuchnęłam śmiechem, nie mogąc tego powstrzymać. Uderza w moje ciało tak mocno, że trzęsę się niekontrolowanie. - Co! Chce wypróżniać się na ciebie i czytać gazetę? Przewija w dół jego wiadomość. - Pisze, że lubi, gdy jego kobiety siedzą tak. Jego penis jest w niej, a on siedzi i czyta gazetę lub ogląda telewizję. - Jak cholerne krzesło? Nie robią jakiejś dmuchanej lalki czy czegoś takiego? - Do diabła, jeśli wiem. Czy nie złamie kutasa faceta, przez siedzenie w tej pozycji? Chodzi mi o to, że musiałby pchać swojego kutasa prosto w dół. Czy to jest nawet wygodne? Śmiech pęka w pokoju, odbijając się od ścian i odbijając echem. Łzy płyną z moich oczu, a mój żołądek zaciska się. - Jak to się ma do ubijania masła? Skąd wzięła się ta nazwa? Leah czka się ze śmiechu. - Nie wiem. Może lubi okrążać biodra lub poruszać się w górę i w dół. Och, mój Boże, to tylko orzechy. Opadam na łóżko. - Co jeszcze dostałaś?

50

- Propozycja małżeństwa i pięć zaproszeń na randkę. O Boże … - Co teraz? Przynosi mi laptop i kładzie go na moim brzuchu. Czytam wiadomość: Chcę, żebyś biczowała i biła mnie. Spraw, bym wypił twoje siki Jestem twoim niewolnikiem; jesteś moim mistrzem. Ten facet nie wysłał zdjęcia, dzięki Bogu, ale jego zdjęcie profilowe jest fałszywe. - Leah, ten facet to model. Widziałam go w czasopismach. Nie ma takiej możliwości. Ktoś robi cię w konia. Kładzie się obok mnie i patrzy na zdjęcie. - Nie ma mowy. - O Boziu, te rzeczy robimy dla rozrywki. Nie spotkasz się z żadnym z tych facetów. - Wiem. To jest do bani. Gdzie są ci dobrzy mężczyźni? - Cholera, jeśli wiem.

####

BANG… BANG Moje oczy otwierają się na ten dźwięk. Rozglądam się, zauważając, że jestem w moim małym salonie, leżąc na kanapie. Musiałam zasnąć. Drzemki są moim przyjacielem, nie dlatego, że mam ich dużo. - Bristyl! Otwórz - głos Stone'a słychać przez drzwi.

51

Zsuwając się z kanapy z jękiem, podchodzę do drzwi i otwieram je. Mój brat wpada do środka, prawie mnie przewracając. Wchodzi do kuchni i otwiera moją lodówkę, chowając głowę w niej. - Jasne, Stone, jedz co chcesz. Pij co chcesz. - Zamknij się - dowala mi, wyciągając mały kawałek kanapki, której nie zjadłam kilka dni temu. Uśmiech gra na moich ustach, gdy przypominam sobie, że powinnam ją wyrzucić, ponieważ upuściłam kanapkę na ziemię. Dobrze mu tak. Moja kuchnia jest mała. Ma niezbędne wyposażenie lodówkę, kuchenkę, zlew i kuchenkę mikrofalową - ale ma rozmiar znaczka pocztowego. Mój ojciec przerobił blaty i umieścił nowe szafki około trzy lata temu, a ja utrzymuję je w naprawdę dobrej formie. Moje umiejętności gotowania są do dupy ale i tak jestem szczęśliwa. - Wyjeżdżamy w trasę. Nie będzie nas przez kilka dni – mówi Stone. Wzruszam ramionami. - I? - To nie jest coś nowego. Mój ojciec z kilkoma chłopcami z klubu wyjeżdżają przez cały czas. Nie wiem, co robią na tych wypadach i nie chcę tego wiedzieć. Dopóki wracają do domu w jednym kawałku, to wszystko, co chcę wiedzieć. - Większość z nas jedzie, w tym Hunter, Racer, tata i ja.

52

To trochę szokujące. Zazwyczaj jeden lub dwóch moich braci pozostaje na miejscu. Ktoś jest zawsze w klubie lub w warsztacie, kiedy jestem w pracy. To trochę niezwykłe, ale to ich klub i to oni go prowadzą. Nie mogę jednak powiedzieć, że nie daje mi to odrobiny niepokoju i nie wiem, dlaczego. Powietrze w klubie było inne w ciągu ostatnich kilku tygodni i chciałabym znać powód. - W porządku… ? - przeciągam, czekając, aż elementy układanki ułożą się w całość. On wsuwa kanapkę do ust, a potem łapie wodę, nie zauważyłam nawet kiedy ją wyciągnął, odkręca korek i bierze łyk. Jest wysoki i bądź tu mądry. W przeciwieństwie do reszty z nas, Stone ma ciemne włosy, prawie czarne. Nosi je długie na górze i ogolone po bokach. Ma lekką brodę i piwne oczy. Nie są niebieskie ani zielone, ale oba. Kiedy byłam młodsza, miałam nadzieję, że mogę mieć jego oczy. Potem nastała rzeczywistość. - Pracujesz w magazynie i pralni. - Stone, poradzę sobie. Robię to codziennie. - Ale jeden z nas przychodzi i naprawia wszystko, gdy coś jest nie tak. Musisz więc zadzwonić do jednego z naszych ludzi lub zabrać ze sobą prospekta, jeśli coś się stanie. - Rozumiem. Nie ma mowy do diabła, że zawołam prospekta, żeby przyszedł i coś naprawił. Normalne rzeczy, które się zdarzają, to zablokowanie kasownika rachunków lub ktoś nie może uruchomić maszyny. To nic, z czym nie mogę

53

sobie poradzić. Tak, miło jest zadzwonić do jednego z moich braci i kazać im to zrobić, ale jestem bardziej niż zdolna. Potrzeba opiekunki nie jest na porządku dziennym. - Po prostu staraj się nie puścić ich z dymem. Uderzam go w ramię. - Spaliłam tylko przyczepę i to nie była moja wina! - mówię z uśmiechem w głosie. Zresztą ta stara rzecz musiała i tak zniknąć. - Bristyl, nie możesz spalić chłopaków przyczepy kempingowej na magazynie. Przynajmniej przetransportuj ją na tylne podwórze. - Nie chciałam. - Naprawdę nie. Zbiornik na propan miał przeciek i nie wiedziałam o tym. Właśnie próbowałam zacząć palić. Zapaliłam papierosa i bum. Na szczęście nie zraniłam się. Odrzuciło mnie do tyłu i uderzyłam się w głowę, ale nie zraniłam się poważnie. To był także ostatni papieros, który włożyłam między wargi. - Tak czy siak, ma być bez pożarów. - Brak pożarów - powtarzam. – Czaję, Stone. Nie musisz się martwić. Podchodzi bliżej i obejmuje mnie ramieniem, po czym przyciąga mnie do siebie. Wdycham zapach skóry, dym i woni mojego brata. Ten zapach jest dla mnie komfortem. Jego usta dotykają czubka mojej głowy, dodając do tego ciepłe uczucie. - Zawsze będę się o ciebie martwił… dopóki nie wezmę mojego ostatniego pieprzonego oddechu.

54

Ściskam go trochę mocniej. - Wiem, ale musisz mi trochę odpuścić. - Nigdy - Daje mi kolejny pocałunek, a potem cofa się. - W porządku, potrzebujesz czegoś, możesz do nas zadzwonić w każdej chwili. Jednak nie będziemy mogli wrócić, gdy będziesz nas potrzebować. Będziemy w domu za dwa dni. - Tak, kemosabe8. - Mądralińska - mruczy, podchodząc do drzwi. Jak ja kocham mego brata. - I, Bristyl, bądź czujna - ostrzega mnie przed wyjściem z mego domu. Ostrzeżenie to nie jest niezwykłe, ale sposób, w jaki to powiedział. Zachowaj czujność oznacza, że istnieje rzeczywiste zagrożenie, ale nikt nie chce mi o tym wspominać. To musi być tylko moja wyobraźnia.

8

Jest to termin endearment użyty przez fikcyjnego pomocnika Native American Tonto w amerykańskich programach telewizyjnych i radiowych Lone Ranger . Ostatecznie wywodzi się z gimoozaabi , Ojibwe i Potawatomi słowo, które może oznaczać "on/ona wygląda w tajemnicy", czasami jest tłumaczone jako "zaufany skaut" lub "wierny przyjaciel".

55

Chapter 6

Cooper Wiatr we włosach i ciepło na skórze, wyswobadzają się. To jest życie. Jazda na motorze, nie otoczonym przez metal, jest jak unoszenie się w powietrzu. Jazda na motorze to coś, z czego nigdy nie zrezygnuję. Jadąc z moim klubem, moją rodziną, jest to coś niewytłumaczalnego. Bracia otaczający mnie z przodu, z boku i z tyłu, poruszamy się, jakbyśmy byli jednością. I jesteśmy nią. Nie ma rzeczy, której bym nie zrobił dla żadnego z tych mężczyzn i oni dla mnie. Jedziemy już od czterech godzin, z kilkoma przystankami po drodze. Teraz jesteśmy już prawie na naszym pierwszym miejscu docelowym - spotkaniu z klientem, który chce, żebyśmy coś przetransportowali. Zwykle Ravage jest gotowe na wszystko, ale tym razem jest to koka. Nie zajmujemy się koką. Nigdy. To gówno jest dzikie. Z marihuaną, jesteśmy dobrzy. Ale ponieważ większość stanów zalegalizowała ją i ludzie 56

mogą wyhodować to gówno w swojej piwnicy, niewiele pozostawia do transportu. Trzymaliśmy się broni, ponieważ jest dochodowa i jest popyt na nią. Koka jest również poszukiwana, ale to coś, czym po prostu się nie zajmujemy. Facet, Tommy Bean, chce osiąść i głosowaliśmy za tym na spotkaniu w kościele. Pops uważa, że dobrze byłoby utrzymywać poprawne stosunki z nim, ponieważ dostarczamy Tommy'emu broń. Rhys ma pewne problemy z tym, mając w nosie kontakty z motocyklistami. Mówi, że nie jest pieprzoną osobą z PR. Ma rację, ale czasy się zmieniają. Nasze słowo jest i zawsze było naszą więzią. Teraz rozwinęliśmy się tak bardzo, że musimy utrzymać wszystkich na swoim miejscu. Wiedza to potęga i musimy dokładnie wiedzieć, co Tommy chce zrobić ze swoim produktem i dokąd chce go przetransportować. Głównym celem tego spotkania jest zdobycie informacji i zatarcie gówna, gdy coś pójdzie nie tak. Chociaż jestem za tym, żeby trzymać wszystkich na równej linii, jestem za Rhysem. Jeśli przyjdą do nas i nie cofną się, zrobimy to, co musimy zrobić, by to ugasić. Jesteśmy Ravage - robimy to co chcemy i kiedy chcemy. Jeśli musimy zdjąć całą załogę, niech tak będzie. W najlepszym interesie Tommy'ego będzie to pamiętać. Pops przewodzi grupie a Becs, Dagger, GT, Rhys, mój ojciec, Tug, Breaker i Buzz są tuż za nim. Dagger jest w klubie od czasu, gdy mój pradziadek Striker jeszcze żył. Jest tęgim mężczyzną o długich włosach, które splata w

57

warkocz na plecach i zawsze ma czerwono, biało i niebiesko kolorową bandanę wokół głowy. Opowieści o nim w tamtych czasach malują go jako człowieka, który bawił się cipkami. Teraz jego stara, Mearna, wypatroszyłaby go za to, a on o tym doskonale wie. Tug to kolejny brat, który dołączył do klubu, gdy Buzz i Breaker to zrobili. Jego pani, Blaze, rozbierała się w X, ale teraz pracuje ramię w ramię z moją matką. Po nich są Green, Ryker, Derek, Jacks i ja. Jesteśmy jednością. Pops robi skręt swoim motorem, wszyscy to robimy. Jesteśmy paczką. Rodziną. Podążamy za każdym ruchem, który zrobi Pops, trzymając oczy otwarte na wszystko wokół nas. Obserwacja jest kluczowa, a znajomość naszego otoczenia przez cały czas jest koniecznością. Kiedyś mieliśmy kogoś, kto zostawał w klubie, by zająć się kobietami i dziećmi. Teraz Ravage nie ma żadnych zagrożeń ani powodów do takiej ochrony. To nie znaczy, że zostawiliśmy ich w spokoju. Cztery osoby pozostały w klubie, na wszelki wypadek. Podążamy za Popsem na parking w miejscu zwanym Schooners Bar, przy głównej autostradzie. Zwracam uwagę na pięć motorów na parkingu, trzy ciężarówki i dwa samochody. Wokół niebieskiego, przyciemnianego budynku, znajduje się otwarta przestrzeń; dlatego nie ma niespodzianek. Tug i Buzz oddalają się, a Ryker podąża za nimi. Chodzą po budynku, by upewnić się, że jest bezpieczny.

58

Może tu jest bezpiecznie, ale i tak traktujemy nasze bezpieczeństwo bardzo poważnie. Co zaskakujące, żadna ze starych nie chciała pojechać z nami w tę podróż. Zszokowało mnie to, ponieważ moja mama zawsze czeka na przygodę, ale powiedziała, że ma do załatwienia jakieś gówno w X. Pops parkuje swój motor, a my podążamy za nim, robiąc rząd stalowych maszyn przed barem. Sięgam do tyłu i upewniam się, że mój pistolet jest w kaburze. Nawet z licencją na broń, nie jest mądrze dla mężczyzny z naszywką na plecach, znaleźć się bez broni, ale odmawiam bycia bez niego. - Zróbmy to. Floryda wzywa nas - mówi Pops, gdy Rhys daje mu skinienie że wszystko jest w porządku, przechodząc się po tym miejscu. Jest równie pewny siebie jak zawsze, ale drobne drgnięcie w jego policzku prowadzi mnie bardziej do wniosku, że coś jest nie tak. Wnętrze jest ciemne, więc ściągam moje okulary słoneczne, by wyraźnie widzieć. To typowa speluna, która wygląda, jakby powinna być zostać zamknięta kilka lat temu, ale jakoś utrzymuje się na powierzchni. Po lewej stronie znajduje się duży bar, a po prawej szeroko otwarta przestrzeń. Są tu dwie pary drzwi. Jedne z nich mają okno i wyglądają, jakby prowadziły do kuchni. Przypuszczam, że drugie drzwi prowadzą do łazienki. Nauczyłem się nigdy nie zakładać niczego. Dowiaduje się o faktach. Fakty, z którymi możesz sobie poradzić. Na założeniach nie możesz bazować.

59

Tommy siedzi w rogu baru. Jego włosy mają zaczeske9, która wygląda, jakby był cholernie przeczesany przez szczotkę. Wygląda na to, że ma trudności ze starzeniem się i utratą włosów. Trzech innych mężczyzn siedzi wokół niego. Mają wzrost, mają masę, ale same liczby są po naszej stronie. - Tommy – wita się Pops, podchodząc do stołu. Tommy wstaje i wyciąga rękę. - Pops i chłopcy z Ravage. Jego ludzie wstają i wszyscy podajemy sobie rękę na przywitanie. - Miło z twojej strony, że tu się zatrzymałeś – mówi Tommy. Z pojazdami na parkingu, liczę że jest z nim dziesięć osób, może więcej, jeśli mieli jakiś pasażerów. Barman stoi samotnie za barem, więc daje to pięć osób. Dwóch starszych mężczyzn siedzi przy maszynach do pokera, wrzucając monety do szczeliny. To daje już siedem osób. Jest tutaj jeszcze co najmniej trzy osoby. Chwytam uwagę ojca i przekrzywiam głowę na lewą stronę. - Po prostu tylko sprawdza rzeczy – mówi Pops, gdy Tommy patrzy na mnie gdy przechodzę w stronę kuchennych drzwi. - Co, nie ufasz mi? – mówi ze śmiechem.

9

Robiona przez łysiejących facetów. pasmo włosów zaczesane z jednego z boków na część głowy objętej łysiną

60

- Tylko mężczyźni, którym ufam, są tymi, którzy stoją za moimi plecami - odpowiada Pops, gdy podchodzę do drzwi z oknem. Spoglądając przez nie, widzę jednego starszego mężczyznę z brzuchem, który miesza coś w garnku. To daje mi do zrozumienia, że dwóch facetów jest jeszcze na nieznanych mi lokalizacjach. Wchodząc w przestrzeń kuchni, głowa starszego mężczyzny unosi się do góry. – W czym mogę ci pomóc? - Kto jeszcze jest tu z tobą? - Kim ty, kurwa, jesteś? – on odpowiada. Nie chcąc jeszcze wyciągnąć broni, mówię: - Po prostu sprawdzam gówno. Muszę wiedzieć, czy ktoś jest tu z tobą. - Nie obchodzi mnie to, czego ty chcesz. Mając dość gówna tego człowieka - do diabła, dałem mu więcej szans niż większość facetów - wyciągam pistolet i kieruję go na niego. – Widzisz to, skurwysynu? Powiedz mi, kto tu jest z tobą. Wrzuca chochlę do garnka i podnosi ręce w powietrze. - Teraz, uspokój się. - Nie kurwa, nie mów mi czegoś czego nie chcę słyszeć. Odpowiedz na to cholerne pytanie. - Bracie? - Słyszę za sobą Rykera, który wchodzi do kuchni. - Wszystko w porządku tutaj? - Mamy tu jeszcze co najmniej dwie osoby w nieznanych mi lokalizacjach, sądząc po pojazdach na zewnątrz. Próbuję przekonać Boilera Boba, żeby

61

powiedział mi, czy jest tu ktoś, ale myślę, że będziemy musieli sprawdzić chłodnie. - Nie musisz tego robić - mówi Boiler Bob, patrząc na chłodnię, w której może być jakaś osoba. Co za bystrzak z niego kurwa? Ryker podchodzi do chłodni, a ja mam oko tego na faceta. Ryker ma wyciągnięty pistolet przed siebie, gdy otwiera chłodnie. Zerkam na niego. - Nikogo tam nie ma. - Tu nie ma nikogo. Nie wiem, dlaczego przyszedłeś tutaj z bronią. Jeśli zobaczyłeś stary czarny samochód z napędem na cztery koła, to jest to pojazd Willarda. Jego żona musiała przyjść po jego pijane dupsko i zabrać go do domu. Nie ma tu nikogo. - Dlaczego, kurwa, nie powiedziałeś tego wcześniej, dupku? Ryker wyciąga ser i zaczyna go jeść. Wzrusza ramionami. - Jestem cholernie głodny. - Została jeszcze jedna osoba do znalezienia - Pistolet jest wycelowany bezpośrednio w głowę Boilera Boba. - To prawdopodobnie samochód Sally. Podbita Honda Civic? Psuje się cały ten cholerny czas, przysięgam. Używa tego miejsca do przechowywania. Ona jest jedną z kelnerek w weekend - odpowiada. Przypominając sobie samochody na parkingu, stwierdzam że ma rację. Jednym z nich był kawałek gówna Civic, który potrzebuje poważnej pomocy.

62

- Dzięki. Wchodząc do głównej sali, Ryker idzie sprawdzić łazienkę, nie znajdując nikogo. Pops i Tommy rozmawiają z Becsem, GT, Rhysem, Daggerem i Tugiem, siedząc na krzesłach, podczas gdy wszyscy inni są albo za nimi, albo przy barze. Ja zamawiam cholerne piwo i oddycham przez chwilę, słuchając rozmowy, gdy siedzę obok Rykera, który wydaje się robić to samo. Wiedza jest koniecznością w tym biznesie. - Nie, Tommy, tak nie działamy. Potrzebujesz od nas transportu, to dzwonisz do nas, a my dajemy ci to, czego potrzebujesz - mówi spokojnie Pops, ale w jego głosie jest napięcie, które słyszałem tylko kilka razy w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Zmartwienie uderza we mnie jak ciężar w brzuchu. Zbliża się czas. - To tylko kilka przejazdów. Pięć razy, by przedostać je tam, gdzie powinny być – Tommy próbuje nas namawiać, a jego ekipa patrzy tam i z powrotem między nim a Popsem. - Powiedziałem ci nie, a nie mówię tego, czego nie mam na myśli. Powietrze staje się gęste od napięcia. Porzucając moje piwo, zarówno Ryker, jak i ja, ruszamy, by stanąć za Popsem z naszymi braćmi. Jeśli coś się stanie, jesteśmy przygotowani. Zawsze przygotowani.

63

- Naprawdę mieliśmy nadzieję tu dojść do porozumienia - mówi Tommy, drapiąc się w policzek. Moje oczy wtapiają się w otoczenie, sprawdzając każdą osobę. Mały gest Tommy'ego może być sygnałem do ostrzału, eksplozji bomby - do diabła, w tym momencie może to być prawie wszystko. - Chcesz porozmawiać o naszym transporcie, możemy porozmawiać. Poza tym, Tommy, Ravage ma granice. Których nie przekraczamy. - Od kiedy? Pamiętam czasy, kiedy Ravage podejmował się wszystkiego - odpala Tommy. - Nie muszę udzielać ci żadnych wyjaśnień. Odpowiedź brzmi nie. Dasz sobie z tym spokój, czy mamy zająć się tym gównem tu i teraz? Oczy Tommy'ego spoglądają na każdego z nas, który wspiera i stoi przy naszym prezydencie ze wszystkim, co mamy. Do diabła, nie ma mowy żeby, ta trójka się wydostała stąd żywa. Pops odchrząkuje, najwyraźniej uważając, że wystarczająco czasu już zmarnowaliśmy. Kiedy Tommy znów koncentruje się na Pop’sie i wzdycha głęboko. - W porządku, nie ma problemu. Znajdę kogoś innego, ale musisz wiedzieć… - Tommy pochyla się na przedramionach. - …Wy dranie jesteście jednymi z najlepszych, którzy potrafią przetransportować to gówno. Pops wyciąga rękę. - Mamy umowę. Ani słowa o tym. Potrzebujesz nas, to zadzwoń.

64

Tommy niechętnie wyciąga rękę i potrząsa dłonią Popsa. - Nie mam zamiaru spieprzyć dobrych relacji z Ravage, Pops. Jesteś honorowym mężczyzną. Dzięki, że poświęciłeś mi swój czas. Pops kiwa głową uwalniając dłoń Tommy’ego zanim wstaje – Musimy się zwijać. I to właśnie robimy. Zwijamy się do diabła z tego zadupia i uderzamy do miejsca gdzie możemy się upić, zabawić i poplażować.

####

SŁONECZNA FLORYDA. Słoneczny stan lub inne tego rodzaju bzdury. Jesteśmy tu od trzech dni. Pops miał spotkania w swoim pokoju hotelowym, podczas gdy ja i niektórzy chłopcy spędzaliśmy czas na plaży. Nie ma to jak oglądać piękne kobiety w bikini. Tu jest dość spokojnie ale jutro wszyscy zaczną pojawiać się na Burnout Beach. - Co do diabła? - Ryker cofa się, gdy woda wypływa z pralki na podłogę tworząc kałuże. Woda też się nie zatrzymuje, nawet gdy woda z prania jest na zewnątrz. Nie, wciąż leje się z pralki i leje się jak cholerny wodospad Niagara. - Gdzie jest wyłącznik? - pytam, zbliżając się do maszyny i sięgając za nią. Nie widzę tych cholernych

65

wyłączników, ponieważ są za jakimś fantazyjnym płytami zabezpieczającymi, które wcale nie pomagają w tej sytuacji. Uderzam mocno w drewno i słyszę, jak pęka, ale się nie łamie. - Proszę, pozwól mi spróbować. Masz potworne dłonie - mówi Green, gdy odsuwam się, a moje spodnie i buty są już przemoczone. Rozglądam się za osobą, która obsługuje maszyny w tej pralni ale nie ma tu nikogo. Jest jednak wywieszony numer telefonu więc wyciągam telefon i wybieram numer. I od razu przełącza mnie na pocztę głosową. Dzwonię ponownie. I znowu to samo. Więc próbuje ponownie. - Usługi pralnicze - kobiecy głos dochodzi ze słuchawki niemal mrucząc. Ta kobieta ma bardziej naturalne mruczenie, które jest niskie, ale nie warczy. Jest seksowne jak diabli. - Jestem w twojej pralni i wszędzie jest woda. Staramy się dotrzeć do wyłączników, ale są one objęte ochroną. - Cholera. Jestem w drodze. - Ten głos. Cholera. Nie pozwala mi nawet nacieszyć się nim, ponieważ się rozłącza. Rzucam telefon na torbę, leżącą na stole; nie ma też potrzeby, aby się zamoczył. Woda zaczyna wypływać strużkami do odpływu, gdy Green wyskakuje z tyłu.

66

- Na nich jest rdza. – wyciera dłoń o dżinsy pozostawiając pomarańczowy ślad na nich. – Kurwa teraz muszę je uprać. - Spójrz na mnie, kutasie. - Ryker wyciąga ręce, stojąc w kałuży wody, jest mokry od klatki piersiowej w dół. Jego ubrania są rozrzucone na podłodze w podmokłym bałaganie. – Zabierze mi wieczność by wysuszyć moje buty. Kurwa! - warczy. - Uspokój się. Inni klienci w tym miejscu gapią się na nas, ale żaden z nich nie przyszedł, aby pomóc w tej sytuacji. - Nie potrzebujemy zamieszania. - Nie potrzebujemy by policja wmieszała się w to, a Ryker krzyczący i awanturujący się z pewnością spowoduje, że ktoś wezwie ich. Nie mam ochoty dzwonić do mojego taty lub Popsa i prosić ich, aby wpłacili kaucję za mnie z więzienia przez pieprzoną wodę. - Kurwa mać! - warczy cicho, podnosząc swoje ubrania i wrzucając je do innej maszyny. - Ta lepiej niech działa - wrzuca do niej monety i zaczyna się cykl. Woda na podłodze stale wpada do odpływu, ale nadal jest mokro jak diabli. - Zamierzam się przebrać - Ryker chwyta torbę i idzie w stronę łazienki. Zabawne jest patrzenie, jaki jest wkurzony, ponieważ rzadko się to zdarza. Ryker zawsze żartuje co minutę. Przerzucam ubrania i wrzucam je do suszarki. Green robi to samo. Jacks powiedział, że nie musi skorzystać z

67

pralni. Bez wątpienia śpi. Ten człowiek kocha spać. Nie mogę go winić. Ja też lubię pospać… czasami. - Co się dzieje? - Mruczący głos dochodzi od strony drzwi. Odwracam się. W drzwiach stoi kobieta w bardzo znoszonych dżinsach i czarnej koszulce, która rozciąga się na jej obszernej klatce piersiowej. Jej blond włosy są długie, jedwabiste, ale faliste na dole. Nie ma czarnych odrostów, więc są naturalne. Jej jasne, krystalicznie niebieskie oczy spoglądają na mnie, zatrzymują się na chwilę na jąkaniu, a potem jej wzrok spoczywa na podłodze, widząc ogromną kałużę na podłodze. - Cholera - Wyciąga telefon i wykonuje połączenie. Potrzebuję cię tu natychmiast - Wsuwa telefon do tylnej kieszeni dżinsów. - Kto wzywał? - pyta, rozglądając się po każdym z nas. Podchodzę do niej - Ja. Jej oczy wędrują po moim ciele, a potem odchrząkuje. - Przepraszam za to. Czasami uszczelki puszczają. Poszukiwałam hydraulika, żeby przerobić płyty zabezpieczające, żeby łatwiej było dotrzeć do wyłączników. - Podchodzi do kieszeni i wyciąga dwudziestkę. - Proszę, te prania i suszenia są na mój koszt na przeprosiny od firmy. Ryker wykorzystuje tę chwilę, by podejść i wyciągnąć pieniądze z mojej ręki. - Dziękuję ci cholernie pięknie mówi z chichotem.

68

Kobieta mija wszystkich, ignorując Rykera, podchodząc do drzwi z tyłu, wkładając klucz i wchodząc do środka. Kiedy wychodzi, ma wiadro i mop. Związuje włosy z powrotem do jednej z tych niechlujnych rzeczy na głowie, które moja siostra nosi cały czas. Z odsłonięciem jej twarzy staje się jeszcze bardziej uderzająca, wymazując wszelkie porównania z moją siostrą. Co do diabła jest ze mną nie tak? Green chichocze - Wygląda jakby cię lubiła? - Zamknij się, kurwa. On śmieje się jeszcze mocniej. - Wiem, że tak jest - mówi Ryker, robiąc kilka kroków w jej stronę. - Cześć kochanie, jestem Ryker. A ty jesteś …? - Zajęta - odpowiada, wyciągając mop z wiaderka i zaczynając sprzątać bałagan. - Spalony ! - Krzyczy Green, a Ryker się śmieje. - Pozwól, że ci pomogę. Więc będziemy się mogli poznać lepiej - mówi Ryker. Czuję, że moja krew zaczyna wrzeć. Nie jestem pewien dlaczego. Nie ma żadnego powodu ku temu, ale to się dzieje. Kobieta patrzy na Rykera, a potem wybucha śmiechem. To jak jej głos, mruczący śmiech, przez który mój kutas zamienia się w granit. Śledzę jej spojrzenie i śmiech ucieka z moich ust. Ryker ma założone na stopach skarpety świąteczne Snoopy10. 10

Snoopy – postać fikcyjna z komiksów (kilkuobrazkowych comic stripes) pt. Fistaszki (Peanuts); przedstawiony jest jako sympatyczny pies rasy beagle, którego właścicielem jest Charlie Brown.

69

- Co do cholery, bracie? - pytam, nie zadając sobie trudu, by ukryć moje rozbawienie. - Moja siostra dała mi je. Zamknij się. - I zdecydowałeś się je nosić na Florydzie? Fajnie, Ryker – Green łaja go. - Zwykle nikt nie widzi tych cholerstw - narzeka. Kobieta bierze głęboki oddech, uśmiecha się i macha mopem tam i z powrotem. - Następnym razem lepiej byś zostawił je w domu mówi Green, gdy Ryker siada obok niego na twardych plastikowych krzesłach wzdłuż ściany obok okien. - Co mogę powiedzieć. Ten pies ma niezłe sztuczki11. - Lepiej znajdź nowe - odpowiada Green. - Przepraszam za to - mówię jej, będąc nie w stu procentach dlaczego. Czy naprawdę mi przykro, czy to tylko wymówka, by z nią porozmawiać? Odpowiedź jest niejasna. Jej oczy spotykają moje i przysięgam, że widzę się w nich przez krótką chwilę, zanim wzrusza ramionami i wraca do sprzątania bałaganu. - Przyzwyczaiłam się do tego. Nie ma sprawy. - Jesteś przyzwyczajona do tego, że ktoś cię podrywa?

11

Chodzi oczywiście o psa Snoopy’ego.

70

- Nie o to mi chodziło. - Zatrzymuje się, jakby o czymś myślała, a następnie kontynuuje: - Mam starszych braci, którzy cały czas wciskają mi kit. Rozumiem to. - Jestem Cooper - mówię, nie pytając o jej imię. Niewielka część mnie zastanawia się, czy mi je powie. - Bristyl. Czy możesz cofnąć się, abym mogła wyczyścić to gówno? Mój hydraulik niedługo tu będzie i nie potrzebuję nikogo, kto upadnie i złamie sobie biodro Rozgląda się po starszej pani, która na końcu używa suszarki. Uderza mnie jej dziwaczne poczucie humoru. Cofam się o krok. - Dzięki. - Bracie? – woła Grren od stołu. Zamykam oczy i drżę, chcąc go zignorować, ale potem zwracam się w stronę moich braci. - Wszystko w porządku? - W porządku. Zakończmy to gówno. Kobiety są jak kwiaty; jest tak wiele ich i tak wiele odmian do wyboru. Ta kobieta jest tylko jedną z wielu. Muszę o tym pamiętać. A co jeśli jej głos jest grzechem wraz z ciałem? Co jeśli ona ma grzeszny język? Nic z tego nie ma znaczenia.

71

Chapter 7

Bristyl Do diabła! Nie jestem pewna, czy powinnam być wkurzona, że moi bracia i ojciec zostawili mnie, bym poradziła sobie z tym bałaganem, czy raczej mam im podziękować za ten wspaniały widok na tego słodziaka. Nie żebym to zrobiła, bo i tak dostaliby napadu szału, tak czy inaczej. Może to moja mama uśmiecha się do mnie, dając mi promień słońca przebijający się przez ten bałagan. Wszyscy trzej są na swój sposób seksowni. Przez cięcia na ich plecach wiem, że należą do klubu motocyklowego Ravage. Przybyli tu na zlot i oczywiście, znikną potem w mgnieniu oka. Tak to jest. Ale i tak, do cholery, zamierzam cieszyć się tym widokiem, póki mogę. Zbieram wodę z podłogi i wyciskam mopa, a potem powtarzam to… raz za razem. Ryker, który odważnie się przedstawił mi, jest graczem. Tak, widziałam setki z nich dorastających w 72

klubie. Tatuaże, seksowna aura… założę się, że nawet nie musi pytać kobiet, wystarczy, że tylko kiwnie palcem. Drugi mężczyzna, który nie jestem pewna, jak się nazywa, wygląda na nieco łagodniejszego, ale nie jestem pewna, jak to opisać. Aczkolwiek, Cooper. Moje niebiosa. Mówił z charyzmą, a zrozumiałam to na podstawie kilku słów, które do mnie przemówił. Do diabła, zauważyłam to tylko od samego przebywania z nim w tym samym pomieszczeniu. To tak, jakby wydzielał go na zewnątrz ze swoich porów, uwalniając go w świat, aby kobiety padały mu do nóg i błagały. Potem są jego włosy. Nie mogę ich nazwać jasnymi i zdecydowanie nie są ciemne. Jest to unikalna kombinacja tych dwóch odcieni; jasnobrązowe przeplatają się z kilkoma ciemniejszymi brązami, nadając jego włosom odcień, którego wcześniej nie widziałam. Mają karmelowy kolor na krawędziach, są też długie. Tak bardzo, że ma owiniętą gumkę do włosów wokół nadgarstka. Bez wątpienia regularnie jej używa. Założyłabym się na pieniądze że to tylko wzmacnia jego seksapil. Kiedy nasze oczy połączyły się na tę krótką chwilę, błękit pojawił się w jego oczach. Zauważyłam też granat wokół krawędzi. Ta kombinacja włosów i oczu… Nadal pozbawia mnie tchu. Sposób, w jaki jego spodnie zjeżdżają nisko na biodrach, sprawia, że chcę zrezygnować z wszelkiego rodzaju rzeczy, aby skłonić go do podniesienia rąk nad

73

głowę, aby jego czarna koszulka uniosła się i mogłabym zobaczyć, co jest pod spodem. Na lewym ramieniu ma tatuaże, które znikają pod koszulą. Widzę też trochę czarnego tuszu przebijającego się przez jego szyję. Rozbudza on moją ciekawość, powodując, że chce dowiedzieć się, co ukrywa. Kręcę głową i wyciskam mopa. Minęło już dużo czasu, odkąd… Nieważne. Drzwi frontowe się otwierają i wchodzi przez nie Pan Draker. Facet jest starszy; późna sześćdziesiątka lub wczesna siedemdziesiątka. Od lat jest naszym hydraulikiem i człowiekiem, któremu mój ojciec ufa, że rozwiąże problemy. - Co tu masz? - Pyta, idąc z torbą w ręku. Patrzę na podłogę, a potem na niego. – A jak myślisz? Kazałam wszystkim sikać na podłogę? Chichoty dochodzą z kąta, w którym trzej gorący motocykliści siedzą i czekają, aż ich ubrania wyschną. - Mówiłam przecież, że potrzebujemy nowych wyłączników dla każdej maszyny. To było na twojej liście cztery miesiące temu, a teraz zostało przeniesione do priorytetu, podobnie jak w „zrób to teraz”. – Podskakuje nieco na mój ton, ale się nie odzywa. To aspekt w biznesie, który mi się nie podoba - kiedy zatrudniasz kogoś do pracy i nie wykonują tego co im się każe zrobić. To się dzieje coraz częściej. Staram się sobie z tym wszystkim poradzić, bo gdyby mój ojciec lub bracia

74

tak zrobili, piekło nie zaznałoby większej furii. To tylko pogorszyłoby wszystko. - Właśnie przyszedłem to zrobić, pani Bristyl. Powstrzymując się przed przewróceniem oczami, mówię: - Tak, a świnie mogą wystrzelić z mojego tyłka w każdej chwili. Trzeba to zrobić teraz. Po drodze zadzwoniłam do mojej sprzątaczki. Większość wody została zebrana z podłogi, ale będziesz musiał pracować wokół klientów, dopóki pralnia nie zostanie zamknięta. Nie obchodzi mnie, jak to robisz; po prostu spraw, żeby tak się stało. Luźne pasmo włosów wpada mi do oczu i wysadzam je w powietrze. To jest biznes, a jeśli on nie chce wykonywać swojej pracy, znajdę kogoś, kto może. Potem będę musiała wyjaśnić to mojemu ojcu, a on będzie wkurzony, że nie przyszłam z tym najpierw do niego. Krok po kroku. - Mogę te tutaj pralki wyłączyć i zrobić rury, a potem zajmę się innymi pralkami. Nie ma potrzeby zamykania tego miejsca. - Kiedy to będzie zrobione? - Mój ton jest ostry. Jestem bardzo sfrustrowana przez tego mężczyznę. Daj mi tydzień na naprawę wszystkich. - Jeśli do tego czasu nie zostanie to zrobione, znajdę kogoś, kto może to zrobić. - Rozumiem.

75

Lepiej żeby to zrozumiał. Sinister Sons jest ogromny w tym mieście i wie, kto jest właścicielem tego miejsca. Jedno słowo i już go nie będzie. Lubię jednak zajmować się wszystkim samodzielnie. To kwestia niezależności. Nie mam tego w życiu tyle, ile chcę, ale mogę to kontrolować. Kiedy oklaski dochodzą za rogu, mrużę oczy. To znaczy, dopóki nie zobaczę uśmieszku na twarzy Coopera. Potem odwracam się i odkładam to cholerne wiadro z mopem, odczuwając nagłą potrzebę wyjścia stąd wyjść i odetchnięcia świeżym powietrzem. Z jakiegoś powodu on ma moc wyssania ze mnie tlenu. Wychodząc z kantorka, gdzie schowałam wiadro z mopem, Cooper i jego chłopaki wyciągają ubrania z suszarek i pralki, a potem zaczynają je składać. Nie mogę przestać patrzeć na nich. Mam na myśli to, że moje oczy instynktownie podróżują jego w stronę. Jego czarne slipy są seksowne jak diabli. Potrzebuję zimnego prysznica. - Jeszcze raz przepraszam za kłopot - mówię na fali. Niektóre słowa są odwzajemnione, gdy wychodzę szybko, wynosząc się do diabła z Dodge.

76

####

- NIE BĄDŹ NA MNIE WKURZONA - Ilekroć ktoś rozpoczyna rozmowę tymi słowami, już wiesz, że będziesz wkurzona na końcu rozmowy. To czerwona flaga z bykiem biegnącym w jej kierunku. To zapalona zapałka, która ma zostać wrzucona do paleniska oblanego benzyną. - Dlaczego miałabym być wkurzona? Leah właśnie weszła przez drzwi. Jej granatowa koszulka jest krótka i odsłaniania brzuch, a jej szorty są obcisłe ale jest zakryta. Jedną z rzeczy, które kocham w niej, jest to, że nie jest przesadna. Niektóre kobiety biorące udział w zlocie ubierają się w bikini lub kabaretki z niewielkim kawałkiem taśmy zakrywający sutki. Nie chciałabym dać się złapać za nieprzyzwoite odsłanianie swego ciała lub cokolwiek innego. Moja drobna przeszkoda polega na tym, że niektórzy mężczyźni przyjmują brak ubrania jako zachętę do czegoś, czego żaden mężczyzna nie powinien robić. Ja jestem bardzo prosto ubrana. Dżinsowe szorty, które całkowicie zakrywają mi tyłek, schodząc o cal lub dwa w dół. Nie są luźne, ale też nie widać zarysu cipki 12 ani żadnego takiego gówna. Ubrałam także na siebie moją ulubioną koszulkę bez rękawów, przedstawiająca Demon’s

12

Pada tu określenie camel toe jest to zarys narządu płciowego widoczny u kobiety noszącej obcisłe spodnie.

77

Wings13 ze stanikiem sportowym pod nią. W końcu to Floryda. A jeśli będę tańczyć, będę potrzebowała dopływu powietrza. Zakładam na stopy japonki i jestem gotowa do wyjścia. - Twój makijaż jest ładny - Leah mówi do mnie, gdy wychodzimy z domu, a ja zamykam drzwi na klucz. Wzruszam ramionami. - Po prostu zrobiłam smoky eyes. Powiedz mi, o co mogę się wkurzyć? - Podchodzimy do mojego Dodge Challengera SRT14, wsiadamy do środka i uruchamiam silnik, powodując że mruczy jak kotek w rui. Jeśli Leah myśli, że o tym zapomnę, niestety się myli. - Facet, którego poznałam na tej stronie, chcę się tam ze mną spotkać. Chęć uderzenia w moje hamulce uderza we mnie mocno, a także uderzenie jej w cholerną głowę. - Po prostu żartujesz sobie ze mnie, prawda? - Pytam z odrobiną

13

Coś w tym stylu

14

78

nadziei, mając uczucie w moim brzuchu, że to jest nic nie warte. Jestem wściekła. - Nie, nazywa się Nick i jest naprawdę miły. Rozmawialiśmy na stronie randkowej, a on powiedział, że przyjeżdża na zlot w ten weekend. Powiedziałam mu, że napiszę do niego i że możemy się tam spotkać. - Czy on należy do jakiegoś klubu MC? - Kilka razy w moim życiu nasza rodzina była na obiedzie i pojawił się inny klub MC chcący porozmawiać z moim ojcem. Sytuacja się pogorszyła, gdy mój ojciec odmówił, a moi bracia wstali z miejsc. Nie, mojej rodzinie nie podobałoby się, gdyby ten facet był w innym klubie, ale jakim jest inny powód, że on uczestniczył w zlocie motocyklistów. Leah w zamyśleniu mlaska językiem. - Nie wiem. Nie pytałam go o to. - Leah, to powinno być twoje pierwsze pytanie. Hello, przecież on będzie na zlocie. Tak, mamy tutaj osoby, które nie są klubowiczami, ale co jeśli…? - Pozwalam, by moje słowa ucichły. Co jeśli co? Wiem, że to, co robią mój ojciec i bracia, jest niezgodne z prawem, ale nie znam żadnych szczegółów, dzięki czemu żyję bez żadnych problemów. Co jeśli ten facet jest wrogiem czy coś? Jednym z tych, przed którymi moi bracia zawsze mnie chronią? Może po prostu jestem za sztywna i muszę trochę wyluzować, ale jednak i tak odczuwam niepokój. - Zrelaksuj się. Jeśli to nie zadziała, pójdziemy potańczyć.

79

- Jesteś stuknięta – mówię jej. - I tak mnie kochasz. - Tak, kocham. Znalezienie miejsca do parkowania to bolesna rzecz, a po przejściu mili pod górę w końcu docieramy na zlot. Muzyka z trzech scen rozbrzmiewa, gdy mężczyźni i kobiety biegają z piwem i koktajlami w rękach. Ogromny znak wisi nad drogą, witając wszystkich motocyklistów. Atmosfera jest elektryczna i pulsuje energią, którą dostajesz tylko, gdy przychodzisz do takiego miejsca wypełnionego testosteronem. Venders ustawili swoje namioty próbując wcisnąć ludziom najnowszą markę napojów energetycznych lub opon za pomocą ledwo odzianych kobiet. Jeśli chcesz poświęcić czas, aby odwiedzić wszystkie namioty, zajmie to cały dzień. Każdy krzyczy na nas, próbując przyciągnąć naszą uwagę, ale wciąż się poruszamy. Żaden fant, który mają, nie znajduje się na mojej liście najbardziej pożądanych rzeczy na świecie. Krzepki mężczyzna ze skórzanymi czapsami zatrzymuje się przede mną. Jest przystojny na swój bikerowy sposób. Jego broda jest długa, a wokół głowy ma owiniętą czerwono, białą i niebieską bandanę z długim warkoczem opadającym na plecy. - Jak się panie miewają? - Pyta gładkim tenorem. Inny mężczyzna podchodzi i kładzie dłoń na ramieniu bikera z bandaną. Ten facet sprawia, że chcę zrobić krok do tyłu. Jest złośliwy, ma włosy przycięte

80

równo ze skórą na czubku głowy i tatuaże zakrywające blizny. Krzyczy niebezpieczeństwem i krzyczy aurą nie zadzieraj ze mną i jestem pewna, że mogłabym wyczuć to z innej planety. - Mearna, bracie - mówi niskim głosem. - Rozmawiam właśnie. - Tak, a ty, kurwa, kazałeś mi coś powiedzieć, kiedy staniesz się taki. Mówię to i cofam się. - Przerażający człowiek właśnie to robi, podnosząc ręce, gdy robi kilka kroków do tyłu. Bandana masuje twarz dłonią. - Kurwa, do diabła. Moja stara odetnie mi penisa. Tak jak zakładam, panie narzeka, schodząc z naszej ścieżki. Poruszamy się szybko. - Co to do cholery było? - Pyta Leah, idąc w kierunku jednej ze scen. - Po prostu duży facet zobaczył dwie laski i chciał je poderwać. To nic wielkiego - mówię jej, bo tak nie jest. Powinna się do tego przyzwyczaić po zeszłym roku i sama wpaść na to. - Nie chciałabym być kobietą, która odetnie penisa temu facetowi. I widziałeś tego drugiego gościa? Myślę, że mógłby nas złamać jak gałązki. Przypominają mi twojego tatę i jego załogę. - Załogę? - pytam ze śmiechem. – Można i tak na to spojrzeć. - Drinki! – ona krzyczy, idąc do jednego z wielu stoisk. Za barem stoją kobiety w bikini z drobnymi

81

kawałkami taśmy lub materiału zakrywającego ich damskie części. Słoik na napiwki stoi na barze. Te kobiety sprawią, że rozbiją bank sądząc po głodnych spojrzeniach wokół nich. Ci, którzy tańczą i wystawiają show, zarobią jeszcze lepiej. Przyciągają uwagę mężczyzn i kobiet, więc zarobią podwójnie. Zamawiamy drinki, a następnie kierujemy się w kierunku sceny, widząc duży znak z napisem – Demon’s Wings wystąpią o siódmej wieczorem. - Oni są tutaj! - podskoczyłam do góry będąc podekscytowana, ale daj spokój, przecież dlatego tu przyszłam, żeby ich zobaczyć. To znaczy zobaczyć Shane'a. Inni faceci z tego zespołu są seksowni, nie zrozumcie mnie źle, ale Shane, wokalista… jest diabelnie gorący. Leah patrzy na swój telefon. – Dostałam SMS-a. Mam się z nim spotkać przy namiocie z piwem. Okej, to jest niejasne. - Który namiot piwny? Jest ich dziesięć. - Ten w pobliżu płonącej opony. At Point, zespół, o którym nigdy nie słyszałam, pojawia się na scenie i zaczyna grać. Naprawdę chcę potańczyć, ale nigdy nie zostawię przyjaciółki samej. Chodzenie z nią jest koniecznością. - W porządku, ale nie zamierzam kręcić się wokół was dwojga, jeśli nie będziecie mogli od siebie rąk oderwać. - Mogę mieć ten kod, ale odciągnę ją, zanim zdarzy się jakieś gówno. Mimo że jest piękna, staje się łagodna przy boku faceta i miała tylko kilku byłych

82

chłopaków. Może ma inne przemyślenia na ten temat, ale zobaczymy. Przechodząc przez tłum, mówię prawie każdej osobie, o którą się otrę, przepraszam, że wpadłam na nią. Jedynym sposobem na dobry podgląd na cały teren zlotu jest wejście na trybuny, które mają mnóstwo otwartej przestrzeni. Pociągam Leah za ramię, wskazując, by podążyła za mną po metalowych podstopniach. Leah rozgląda się dookoła, szukając Nicka, tego gościa z którym się umówiła. To jest zły pomysł. Czuję to w jelitach. Leah pochyla się nad telefonem, pisząc coś przez długi czas, gdy zajmujemy miejsce na trybunach, gdzie mamy przestrzeń wokół siebie. Ja obserwuję otoczenie i wyczuwam wyraźny aromat spalonej gumy. Okrzyki gapiów są głośne, gdy motor przygotowuje się do spalenia opony. Zwykle blokują przednią oponę, a następnie uruchamiają silnik, próbując spalić oponę z tyłu motocykla. Mają tu nawet firmy oferujące opony, które dają im darmowe opony do tego typu rzeczy. Zakrywam uszy, gdy hałas rośnie z motocykla i tłumu. Powietrze wypełnia się dymem, gdy okrzyki stają się jeszcze głośniejsze. Więcej krzyków, poklepywań po plecach i wymiany pieniędzy po tym, jak spiker podaje czas kierowcy. Przeszukując tłum, nie dostrzegam mojego ojca, braci ani nikogo z Sinisters. Niezależnie od tego, to tylko kwestia czasu, kiedy się na nich natknę. Wrócili wczoraj z wyjazdu i

83

trochę pogadaliśmy. Byłam zaskoczona, że nie poruszyli tematu czy wybieram się tu dziś. Wyszli bez słowa, ja też. Patrząc w dół, moje oczy łączą się z uderzającymi niebieskimi oczami. To te same, które widziałam dwa dni temu w pralni. To oczy Coopera. Podnosi do ust plastikowy kubek, a ja jestem zahipnotyzowana sposobem w jaki pije. Jego włosy są rozczochrane, wolne i seksowne jak diabli. Ma na sobie cięcie i jest z dużą grupą mężczyzn wokół niego. Mały uśmieszek gra na jego seksownych ustach, ogrzewając mnie od środka. - Tam jest! - mówi podekscytowana Leah, uderzając mnie w ramię. Tracę kontakt z Cooperem, żeby się odwrócić i zobaczyć, jak przypuszczam Nicka wspinającego się na trybuny, a za nim dwóch kolejnych mężczyzn. Pochylam się do Leah. - Jeśli to jest ustawione na Bristyl, zabiję cię. - Idź z tym. Nie wyglądają źle. Wewnętrznie drwię sobie. Na pewno nie wyglądają jak Cooper i jego chłopaki. Pierwszy ma intensywne spojrzenie, skupione wyłącznie na mojej najlepszej przyjaciółce. Jest coś za tymi oczami, coś co mi się nie podoba. Ma na sobie dżinsy, białą koszulkę i cięcie ale nie widzę, do jakiego klubu należy, gdy skanuję jego naszywkę. Jeden z facetów za nim ma szerokie ramiona, długą, ciemną brodę i krótkie brązowe włosy. Jego twarz jest taka, jaką widziałam milion razy. Nic wyjątkowego ani

84

innego. Drugi facet jest jednak inny. Blond włosy, które wyglądają jak przydałyby się im mycie i ogolenie się. Jest bardzo wysoki, ale dobrze zbudowany, jeśli definicja jego ramion mówi coś. - Leah, jesteś piękniejsza niż na zdjęciu - mówi gładko Nick. Chcę zerwać mu rękę, gdy uwodzicielsko dotyka jej twarzy. Leah wpada w zakłopotanie przez jego uwagę i natychmiast wycofuję ostatnią myśl, chcąc zamiast tego uderzyć go w tę jego cholerną głowę. - Cześć - Jej dziewczęcy ton sprawia, że zastanawiam się, gdzie znikła moja najlepsza przyjaciółka. Co do cholery? Pojawia się facet, a ona nagle staje się zadurzoną nastolatką? Poważnie? - To moi chłopcy, Poe i Len - Nick wskazuje na nich, a potem na mnie patrzy. – A ty jesteś? Nadal nie lubię błysku w jego oku. Zbyt długo żyje na tym świecie, żeby nie zauważyć tych drobnych szczegółów. Mój ojciec dobrze mnie nauczył. Mógł mnie chronić przed większość mego życia, ale nie można żyć i nie widzieć ani nie słyszeć różnych rzeczy. - To jest Bristyl - Leah z radością mówi im, gdy przerażający Poe przesuwa się do mnie i znajduje się zbyt blisko, biorąc pod uwagę, że jest tu wystarczająco dużo miejsca na jego tyłek. Studiuję ich cięcia. W przeciwieństwie do Sinister Sons, nie mają z przodu naszywki informacji, z jakiego

85

klubu pochodzą, tylko ich imiona z numerem. To jest jeszcze bardziej niepokojące. O nie, to gówno się nie dzieje. Moja noc nie zostanie zrujnowana z powodu tych głupich dupków. Poe kładzie dłoń na moim udzie, jakby miał to tego wszelkie prawo i siedzę tam oszołomiona przez krótką chwilę. Ten facet mnie nie dotknie, ale jeśli tak to zrobię to, co mam zamiar zrobić i to może to powodować problemy dla Sinister. Spoglądam na Coopera, jego oczy odwróciły się ode mnie. Świetnie, prawdopodobnie myśli, że jestem z tym facetem. Co mnie do cholery to obchodzi? - Zabierz ode mnie ręce - warczę nisko, gdy dupek mocno ściska moje udo, powodując, że ból przeszywa mi nogę. Mój mózg przechodzi w tryb przetrwania, wyciągając rzeczy, których nauczyłam się przez lata. Odrywam dłoń faceta od mojego uda, a on szczypie mnie, gdy puszcza moją nogę. Potem wstaję szybko i przenoszę się na dolne siedzenie. Niestety nie zapewnia mi to dużego dystansu. - Dawaj Leah, chodźmy stąd - mówię mojej najlepszej przyjaciółce, której oczy są okrągłe ze zdziwienia. – Teraz warczę. Ona wstaje, a Nick chwyta ją za ramię i ciągnie z powrotem na siedzenie. Leah walczy, by się uwolnić. - Puść mnie - ona płacze, gdy wyciągam rękę, by ją złapać. Kiedy to robię, Poe obejmuje mnie w pasie ramieniem, a stopę wbijam go w goleń. Ja też to czuję,

86

mając tylko klapki na stopach, ale to wystarczy, by rozluźnił uścisk na mnie. Nick wstaje. - Dziwko, nie wiesz kim jesteśmy? Mocno chwyta ramię Leah i łzy napływają jej do oczu. Ona w takim życiu nie dorastała, była tylko moją przyjaciółką. Będzie jeszcze gorzej, jeśli nie wyciągnę nas z tego bałaganu. - Nie mam pojęcia, kim jesteś. Teraz puść ją, a my pójdziemy swoją drogą - Próbuję przemówić mu do rozumu ale Nick go nie ma. - Nie, robisz scenę, więc ładnie do nas przyjedziesz, abyśmy nie dostali gówna od nikogo wokół nas. Pokażę ci dokładnie, kim jesteśmy. Pierdolić to. - Jeśli będę musiała krzyczeć z całych pieprzonych sił, lepiej uwierz, że to zrobię. Nigdzie z tobą nie pójdziemy. – Stajemy ze sobą łeb w łeb. Tak, skrzywdzi mnie, ale ja się nie wycofam i nie ma mowy, żebyśmy, do diabła, poszły gdzieś z tymi ludźmi. Serce wali mi w piersi, ale zmuszam się, by zachować spokój. Nie zrobienie tego tylko pogorszy sytuację, jakby już nie były wystarczająco źle. Kurwa, kiedy z tego wyjdziemy, skopię tyłek Leah.

87

Chapter 8

Cooper Dziewczyna z pralni jest tutaj. Lub, bardziej konkretnie, kobieta. Cholera, jest gorętsza niż cholerny diabeł, wszystko spowite grzechem. Ma na sobie więcej ubrań niż połowa kobiet tutaj, ale wygląda tysiąc razy seksowniej. Jeśli już, to zastanawiam się, co kryje się pod tkaniną. Intrygująca. Właśnie tak jest. Trzy dupki idą wspinają się po stopniach, a jej oczy odwracają się od moich. W żołądku chcę, żeby te oczy obejrzały się na mnie. Cięcia na plecach mężczyzn mówią Red Devils MC. Wcześniej mieliśmy z nimi więź, ale nic, co nie budzi obaw. Przyglądając się bliżej sytuacji, laska obok Bristyl zna jednego z facetów, ale z języka ciała Bristyl wnioskuje że ona nie ma pojęcia, kim jest którykolwiek z tych mężczyzn. Wygląda wystarczająco niewinnie i to nie tak, że ona jest moja, więc dlaczego miałbym się wtrącać? 88

Wracając do moich braci, rozmawiamy o głupim gównie i pijemy. Jednak moje oczy wciąż wracają z powrotem na Bristyl i nie pozostaje to niezauważone. - Och… jest tu kobieta z pralni - mówi Ryker z nutką humoru. - Myślisz, że znowu mnie zobaczy? Nie jestem pewien, dlaczego, ale moja krew wrze. – Nie - to wszystko, co mówię. - O kurcze, Coop, nie rób tego gówna. - Nie robię nic cholernego. Właśnie wtedy Bristyl zrywa się na równe nogi i przenosi się na inną ławkę na dole. Chwyta przyjaciółkę za rękę, ale dupek obok niej pociąga ją z powrotem. Stąd widzę łzy w oczach jej przyjaciółki. To gówno nie jest moją sprawą, ale i tak się w nie wtrącam. - Chodź - mówię Rykerowi, który przysłuchuje się Green’owi i Jack’owi. - Gdzie idziesz, chłopcze? - Woła mój tata. Wskazuję tylko na Bristyl i poruszam się w tłumie w stronę jej. Czuję moich braci za moimi plecami, tak jak zawsze tam są. Bristyl kłóci się z tymi facetami i wnioskuje to przez sposób w jaki porusza rękami i głową. Widzę tylko jej tył, ale przypomina mi to mamę, kiedy kłóciła się z moim ojcem. Wspinam się po stopniach i staję za Bristyl – Macie jakiś problem?

89

Bristyl odwraca się gwałtownie, oddychając głęboko. Nie spuszczam jednak oczu z stojących przede mną facetów, bez względu na to, jak wolałbym na nią patrzeć. - Cooper - szepcze tak cicho, że nie sądzę, żeby chciała to powiedzieć głośno, ale cholera, to takie zmysłowe, że mój kutas twardnieje. - To są nasze suki. Idź i znajdź sobie swoją. - Dupek ma rękę owiniętą wokół przyjaciółki Bristyl, tak mocno, że jego kostki są białe. On wstaje z siedzenia, zabierając ją ze sobą, a ona krzyczy, próbując wyrwać rękę z jego uścisku, gdy zaczyna ją odciągać od Bristyl. Bristyl porusza się tak cholernie szybko, że nawet nie zdążam jej złapać. W jednej chwili jest przede mną. W następnej jest między tym dupkiem a jej przyjaciółką, gryząc ramię faceta. - Kurwa - mówi Green za mną. Dupek cofa się, puszczając przyjaciółkę Bristyl i podnosząc drugą rękę, będąc gotowy uderzyć Bristyl w twarz. To moja kolej, żeby wtrącić się. Chwytając Bristyl, manewruję ją za sobą i wbijam pięść w faceta brzuch, a potem w szczękę. Cofa się. Słyszę za sobą moich braci, bez wątpienia zajmujących się pozostałą dwójką. - Co się dzieje? - Pyta mój ojciec, podchodząc i chwytając śmiecia za kołnierz. - Te dupki kładą ręce na kobietach, które nie chcą być dotykane - mówię mu. - Odsuńmy to widowisko od wścibskich oczu.

90

Tłum jest gotowy na walkę, wzmocniony energią, zasilając nasz konflikt. Kurwa, to może stać się naprawdę złe. Nic gorszego niż zlot pełen motocyklistów, którzy zwracają się o krew. Zbyt wiele trupów i zbyt wiele pieprzonych pytań. - Bristyl, ty i twoja przyjaciółka podążajcie za nami. Kiwa głową, owijając ramieniem przyjaciółkę, gdy my ciągniemy tych trzech dupków w dół po schodach aż stajemy z tyłu trybun. Dostajemy sporo spojrzeń, więc Dagger żartuje z niektórymi gapiami, uspokajając ich. Nigdy nie spotkałem faceta, który mógłby uspokajać sytuację tak jak ten facet. Próbowałem nauczyć się tej umiejętności, ale jeszcze jej nie opanowałem. - Mów - mówi Pops, podchodząc do mnie, gdy rzucam dupka na ziemię. Rhys blokuje mu ucieknięcie gdziekolwiek, przez co żałuję, że nie jesteśmy na naszej domowej murawie. - Ten dupek położył ręce na dziewczynach. Nie mogłem zostawić ich samych, by sobie z tym radziły. - A to nasza sprawa, dlaczego? - Pyta, patrząc na dwie dziewczyny siedzące na małej ławce. Bristyl obejmuje przyjaciółkę, trzymając ją, gdy płacze. Bristyl jednak nie płacze. Nie, w jej oczach płonie ogień. Gniew. Zemsta. Cholera, to sprawia że staje mi. - Znam ją. Pomogła nam w pralni. - Mimo to, Coop, to nie ma z nami nic wspólnego. Przynosisz gówno do naszych drzwi, które wcale nie jest nam potrzebne.

91

Patrzę na mojego dziadka, prezydenta mojego klubu, wpatrując się w jego oczy i nie jestem pewien, co chcę mu powiedzieć, ale jego oczy rozbłyskują jakimś rozpoznaniem. - Kurwa. W porządku - mówi, podnosząc rękę i kręcąc palcem. - Nie możecie zrobić zbyt wiele, bo jest tu zbyt wiele osób, które mogłyby coś zauważyć. Tylko upewnijcie się, że stąd wyjdą. Porozmawiam z Prezydentem ich klubu. To jest Ravage. Może i nie muszę się podporządkowywać naszemu stylowi życia, ale klub chroni moje plecy nawet gdy mam racje lub się mylę. Buzz, Breaker, Tug, Becs i GT „pomagają” chłopakom opuścić teren zlotu, gdy podchodzę do Bristyl, która nie odrywa oczu od tych kutasów, gdy wyprowadzamy ich ze zlotu. - Green - Kiwam głową do niego. Zawsze był dobry z radzeniem sobie z emocjonalną kobietą. Green podchodzi do dziewczyn, a Bristyl zwraca na niego gniewne spojrzenie. Chcę się śmiać, bo wygląda na to, że zaraz rzuci się na Greena, a to gówno byłoby śmieszne. Nie dlatego, że nie byłby w stanie sobie z nią poradzić, ale nadal byłoby to zabawnie, gdyby spróbowała mu dowalić. Przesuwam się. - Bristyl, chodź tutaj, bym mógł dowiedzieć się, co się stało. Bada sytuację, ale nie opuszcza boku przyjaciółki. Szanuje jej lojalność.

92

- Obiecuję, że nic jej się nie stanie - mówi Pops, podchodząc bliżej. Jej oczy rzucają się na niego, a potem na jego ubranie. Bez wątpienia widzi słowo „Prezydent” na jego naszywce, ale jest to rzut oka na to, w którą stronę pójdzie. - Jestem Pops. Dziadek Coopera i prezes Ravage MC. Rozumiem, że się boisz, ale musimy z tobą porozmawiać. Jej oczy stają się ostre i zwężają się w szparki. - Nie boję się. Jestem wkurzona jak diabli. - Oczywiście że, ona bucha ogniem - mówi Dagger. - Uderzałeś do mnie wcześniej – ona odpowiada. - Naprawdę, zrobiłem to? Kurwa, moja stara odetnie mi penisa. Jej twarz łagodnieje tylko na chwilę - To samo powiedziałeś wcześniej. - Nie jesteśmy tu po to, by cię skrzywdzić, ale muszę wiedzieć, w jakie gówno się wplątaliśmy, Bristyl - mówię jej, mając nadzieję, że schowa pazury na kilka minut. Do diabła, podoba mi się, że ona je pokazuje. Podoba mi się, że nie znosi bzdur i że nie cackała się z tym gnojem, żeby uwolnić przyjaciółkę. Była cholernie gotowa wziąć odwet, jeśli to oznaczałoby, że jej przyjaciółka byłaby poza zasięgiem tego dupka. Zdecydowanie jest lojalna. - Leah, muszę z nimi porozmawiać. Oddychaj. Wszystko będzie dobrze. Poradzę sobie z tym, a potem, kurwa, wyrwiemy się stąd - Bristyl pociesza przyjaciółkę, uwalniając się z uścisku kobiety. Potem podchodzi do

93

mnie, gdy Green siada obok niej. Nie mam wątpliwości, że jej przyjaciółka roześmieje się w ciągu kilku minut. Skanuje jej ciało, zauważając duży czerwony ślad na jej udzie. Żaden mężczyzna nie kładzie rąk na takiej kobiecie. Szacunek idzie na dwa sposoby. Nie szanujesz kobiety, a ona nie będzie cię szanować. Może to być na noc lub dłużej, ale jest to ulica dwukierunkowa i oboje musicie się szanować, by to zadziałało. Tu, to się nie wydarzyło. Krzyżuje ramiona, podnosząc swoje piersi, co nie pomaga mojemu już twardemu kutasowi. - Cześć - mówi cicho tym swoim mruczeniem. - Hej, chcesz mi powiedzieć, co się stało? Jej oczy rzucają się, jakby kogoś szukała, a potem do mnie wracają. - Leah poznała Nicka na stronie randkowej. Zgadali się, by tu się spotkać. Przyznała się do tego mi dopiero w drodze na zlot. Powiedziałam jej, że to gówniany pomysł, ale powiedziała mu już, że tu będziemy. Nick podszedł do niej i od razu na pierwszy rzut oka mogłam stwierdzić, że on i jego koledzy są dupkami. Facet obok mnie, Poe, powiedział mi tylko kilka słów, zanim jego dłoń znalazła się na moim udzie. Wkurzyłam się i odskoczyłam na bok, gdy jego uścisk się zacisnął. Nick złapał Leah za ramię, kiedy próbowałam ją pociągnąć ze sobą, a potem się ty pojawiłeś. - I ugryzłaś skurwiela w ramię. - Mam szczęście, że nie posmakowałam jego krwi. Czy możesz sobie wyobrazić smak tego dupka na moim

94

języku? - Jej ciało drży. - Przykro mi, że się w to zaangażowałeś, ale dziękuję ci za pomoc. Śmiech dochodzi z małej ławki na której siedzą Leah i Green, przez co Bristyl odwraca się dookoła. Green wykonał swoją pracę. Jej przyjaciółka śmieje się z czegoś, co powiedział i ożywia się dla niego. On i jego sposoby. Być może i jest zielony, ale zawsze ma sposób na kobiety. Odwracam się w kierunku Bristyl. - Zdajesz sobie sprawę, że bierzesz udział w zlocie motocyklistów, prawda? - Jestem tutaj, aby zobaczyć zespół - Odwraca się w stronę Popsa. - Przepraszam. Wydostaniemy się stąd. - Green i Coop odprowadzą was do samochodu deklaruje Pops. Nie mógłbym tego lepiej powiedzieć. Nauczanie tych dupków lekcji jest idealnym pomysłem, ale widok Bristyl jest tysiąc razy lepszy. Green otacza ramieniem Leah, a ona idzie z nim chętnie i nie jest już przestraszona jak mysz, jak była jeszcze przed chwilą. Jest atrakcyjna, nie zrozumcie mnie źle, ale blondynka obok mnie bije ją o milę. Bristyl idzie obok mnie, z rękami w tylnych kieszeniach szortów, a jej oczy skanują to miejsce. - Moi bracia wyprowadzili ich stąd - zapewniam ją, gdy patrzy na mnie swoimi zaskakującymi niebieskimi oczami, okrągłymi i wciągającymi mnie jak cyklon. - Wiem. - Więc dlaczego jesteś taka nerwowa?

95

- Tylko jestem czujna - Ona wzrusza ramionami, ale czuję, że to coś. Robi kilka kroków przede mną. Jej okrągły tyłek idealnie kołyszę się podczas jej spaceru. Zauważam, że mężczyźni i kobiety patrzą na nią. Ma tę uderzającą cechę w sobie, której nie sądzę, że widzi w sobie. Przebijając się przez tłum, Bristyl prowadzi mnie w dół wzgórza, a następnie coraz dalej od zlotu. – Szłyście tak daleko? - Tak, trudno było nam zaparkować auto. - I musiałyście iść tak daleko, w ciemności, same? - Teraz to nie ma znaczenia, bo mamy ciebie. - Kiedy ona patrzy na mnie i uśmiecha się, powietrze opuszcza moje płuca. Skierowanie tak dużej mocy bezpośrednio na mnie jest strzałem w serce. Ani razu w moim życiu tak się nie stało. Kobieta nie raz tak całkowicie przykuła moją uwagę. Ona jest zbyt dobra dla mnie i nie potrzebuję by się wmieszała w styl życia motocyklisty. Bristyl zasługuje na kogoś lepszego ode mnie. - Oto jesteśmy. - Bristyl wyciąga klucze i otwiera auto, ożywiając wnętrze samochodu. Green odprowadza Leah na siedzenie pasażera, a ja odprowadzam Bristyl na siedzenie kierowcy. Kiedy się odwraca i patrzy na mnie, jej oczy wirują. Dziękuję ci za wszystko. Chcę spróbować jej smaku ten jeden raz. Czy jest taka słodka, na jaką wygląda, czy raczej ma cierpki smak?

96

Podnosi ręce do mojej klatki piersiowej, a ciepło z nich wywołuje szok wibrujący aż do moich stóp. Następnie ona oblizuje dolną wargę przed umieszczeniem jej między zębami. Ona też chce mnie pocałować. Biorę ją w ramiona, opierając jej głowę na mojej piersi. Wdycham jej zapach o smaku jakiegoś rodzaju kwiatu, utrwalając go w pamięci. Jeśli ją pocałuję, jeśli jej spróbuję, nie będę w stanie się powstrzymać. To nie jest słabość, to rzeczywistość. Jeszcze raz ściskając ją i wykorzystując w sobie wszelką powściągliwość, wycofuję się z jej uścisku, a ona patrzy na mnie zmieszana. - Dbaj o siebie, Bristyl. Nie daj się zrujnować przez ten świat. Jesteś zbyt dobra. Ona chce coś powiedzieć, ale podnoszę rękę. - Bądź bezpieczna - Odwracam się i wspinam się na wzgórze do moich braci, którzy pozbyli się problemu jakim byli te dupki.

97

#### - Chcesz mi powiedzieć, że wysraliśmy to gówno a ty jej nawet nie zatwierdzisz? - Mój ojciec ryczy, gdy wchodzimy do hotelu później tej samej nocy. Już mu powiedziałem, co się stało i jak sobie z tym poradziłem. Jest nie tylko moim ojcem, ale także moim bratem i jestem mu winien prawdę z obu powodów. Gdy Bristyl odjechała, poczułem, że małe miejsce w środku mnie staje się zimne. Nawet wszystkie cipki na świecie nie mogłyby tego rozgrzać, więc postanowiłem położyć się spać. - Tak jest lepiej - Wsuwam kartę do drzwi mojego pokoju i otwieram je, a mój ojciec depcze mi po piętach. - Zostań tu - on rozkazuje Greenowi by został na korytarzu, który wrócił ze mną ze zlotu. Potem mój ojciec zatrzaskuje drzwi i zamyka je na zasuwę. Rzucam klucze, portfel i śmieci z kieszeni na mały okrągły stolik przy oknie. Każdy hotel, w którym kiedykolwiek byłem, ma te same cholerne rzeczy - łóżko, telewizor, komodę, krzesło i głupi stolik przed oknem. - Dlaczego do cholery tak postąpiłeś? To nie pierwszy raz, kiedy mój ojciec był na mnie zły i to nie będzie na pewno ostatni raz. Jego dożywotni limit jeszcze nie został osiągnięty. Ja też nie mogę go winić za to. Chociaż jestem członkiem klubu, zawsze będzie moim ojcem. Wybory, których dokonuję, odzwierciedlają go niezależnie od tego, czy tego chcę, czy nie. Tak działa świat. 98

Upadam na krzesło i skrzypi przez mój ciężar. - Tato, słuchaj, ona mieszka tutaj na Florydzie… - I? – przerywa mi ojciec. - Nie pozwolę jej wskoczyć na tył mojego motocykla i nie zabiorę jej do Sumner, kiedy nie ma pojęcia, w co się pakuje. - Skąd to wiesz? Była na zlocie, synu. – on siada na krześle naprzeciwko mnie. Wzruszam ramionami. - Coś w niej krzyczało że jest niewinna. Lub nie skażona życiem. Ona musi trzymać się z dala od nas, bikerów. Cholera, ona pracuje w pralni na litość boską. To krzyczy, że jest przyzwoita. Siada wygodnie na krześle i krzyżuje ręce na szerokiej klatce piersiowej. Jego karmelowe włosy stają się ciemniejsze i widać kilka siwych włosów, ale obwiniam o to o mojego brata i siostrę. Kiedy byłem młodszy, myślałem, że może przenosić góry, był najfajniejszą osobą na całym świecie i chciałem być taki jako on, kiedy dorosnę. A teraz jestem. Nie jestem najfajniejszą osobą, ale lubię go - silnego, zdeterminowanego i mądrego. Przesuwa dłonią po kosmyku brody i po twarzy. Więc wrócisz do domu, będziesz polował na cipki i będziesz się upijał? - Jeśli zechcę to tak zrobię - Gorzałka nie brzmi w tej chwili w połowie tak źle. - Kiedy poznałem twoją matkę, trzymałem pistolet przy jej głowie. - Wiem o tym.

99

- Ale nie wiesz, że zatwierdziłem ją w chwili, gdy nasze oczy się ze sobą spotkały. Poszedłbym do piekła lub do gorącej wody, ale i tak ta kobieta była moja. Nie dałem jej wyboru. Oczywiście mogłaby mnie pokonać, a przynajmniej spróbować - chichocze. - Chodzi o to, że kiedy wiesz, to wiesz. Ale jesteś młody i masz przed sobą całe życie. Nie musisz jeszcze spoważnieć i ustatkować się - Mój ojciec chwyta się za palce i kładzie dłonie za głową, gdy słyszę jego słowa. Nie mam w planach ustatkować się. To było tylko po prostu uczucie, które odczułem, kiedy była blisko mnie. To nie znaczy nic. - Nie jestem. - Ale znalazłeś taką kobietę, który sprawia, że twoje życie jest kompletne i lepiej tego nie spierdolić. To będzie twój największy żal. Młody czy nie, nauczyłem cię myśleć o wszystkim - pod każdym kątem. Pozwalam by jego słowa przeniknęły mnie głęboko. Dość tego rozmów prosto od serca do serca. Zdrzemnij się. Wyjeżdżamy o ósmej. - Rozumiem. Ojciec wstaje z krzesła, przeciąga się, a potem idzie do drzwi. - I synu? - Tak? - Życie zaprowadzi cię tam, gdzie musisz być, albo musisz podnieść się i poprowadzić je tam, gdzie chcesz być. - Odwraca się do drzwi i wychodzi, a jego przesłanie pozostaje w moich myślach.

100

Chapter 9

Bristyl Wychodząc z biura, mój temperament płonie, a Stone jest moim celem. Sklep motoryzacyjny jest w pełni wyposażony we wszystko, czego potrzeba i jest to najlepsze miejsce, w którym będzie mój brat. Mam dość jego gówna. Do diabła, mam już dość wielu rzeczy; on jest na szczycie listy. Farciarz. - Stone! - Mój głos jest głośny, przyciągając uwagę prawie wszystkich w tym miejscu, w tym mojego ojca, ale to mnie nie powstrzymuje. - Co? – odzywa się, wycierając ręce o tłusty ręcznik. Klasyczny Plymouth Barracuda15 wygląda ładnie, ale nie

15

101

mówię mu tego. Odnawia go od wieków, pracując nad nim, gdy tylko ma okres przestoju. - Kurwa, kazałam ci je dać. Mnie. Wpływy kasowe! Brakuje mi dwunastu! Dwunastu, Stone! Są mi potrzebne. Ciągle proszę i proszę cię o nie, a ty co robisz z tym? Nic! Całkowicie mnie ignorujesz do tego stopnia, że muszę teraz iść do banku i dojść do ładu z księgami rozrachunkowymi, ponieważ nie chcą tego z robić przez telefon! W pełni zdaję sobie sprawę z tego, że tracę swoje gówno, ale przez ostatnie kilka tygodni miałam dużo do myślenia. Głównie o: facecie, który nie powinien być w mojej głowie, ale myśli o nim nie odchodzą i nie chcą zostawić mnie w spokoju. Zamiast tego on atakuje moje sny. On zawsze tam jest. Kiedy zamykam oczy, kiedy biorę prysznic - do diabła, kiedy jadę do pracy! Tracę głowę. Tak to musi być to, ponieważ to gówno nie jest w porządku. Dodaj do tego Leah, dzwoniącą do mnie cztery, pięć, sześć razy dziennie, przepraszając za to, co się stało, mimo że powiedziałam jej, że zapomniałam o tym już dawno. Wyłączyła swój profil na stronie randkowej, a nawet zmieniła swój numer telefonu, by upewnić się, że Nick jej nie znajdzie. Dzięki Bogu nie podała mu swojego adresu i sfałszowała swoje nazwisko. Przynajmniej o tym pomyślała. Przepraszam ale jesteśmy już dorosłe. I to od dawna. Potem ten cholerny siniak na mojej nodze. Nie sądziłam, że będzie on taki zły, ale dupek naprawdę mnie

102

mocno złapał, pozostawiając jego odcisk dłoni, który zmienił kolor na zielonkawo-fioletowy. Noszenie przez tydzień jeansów, by zakryć go w tę ciepłą pogodę też mnie nie uszczęśliwiło, ale mój ojciec i bracia w żaden sposób nie mogą się o tym dowiedzieć. Pan Draker skończył to, co powiedział, że zrobi, ale nie wprowadził wystarczających wyłączników, więc teraz musi to zrobić to ponownie. Mam na myśli, jak to diabła, może to być takie trudne? Sześć maszyn, dwanaście wyłączników. Sześć do gorącej wody, sześć do zimnej. Gdybym wiedziała, jak zlutować rurę, mój tyłek byłby tam i sam to naprawił. Wszystko spiętrza się jedno na drugie, a te pokwitowania postawiły mnie na krawędzi. Czuję, że nie mogę złapać oddechu. - Uspokój się, Bristyl - warczy Stone, wkurzając mnie jeszcze bardziej. - Czy chcesz pójść do banku i usiąść z tym wrednym kasjerem, który ma umiejętności komara? Chcesz usiąść naprzeciwko niego i przechodzić wiersz po wierszu na wyciągu kredytowym? Bo jeśli to zrobisz, będę bardzo szczęśliwa - odpalam. - Mam te cholerne rachunki, więc po prostu się uspokój. - Wszystkie? - Tak. Co ostatnio przeczołgało ci tyłek? Przez ostatni tydzień lub dwa zachowujesz się jak królewska suka. Moja skóra szczypie.

103

Kilku facetów zatrzymało się dookoła samochodu Stone'a, żeby na nas patrzeć, ale jestem zbyt wkurzona i gówno mnie to obchodzi. - Ty… - Podchodzę o krok bliżej do Stone'a, wchodząc mu w twarz. Stalowe ramię obejmuje mnie w talii i odwracam się, by zobaczyć ojca, który mnie podnosi. - Pocałuj mnie w dupę! - Krzyczę, gdy mój ojciec z głośnym trzaskiem zamyka drzwi do mojego biura po tym, jak wepchnął mnie do środka, a moje włosy rozleciały się w każdą możliwą stronę. - Jaki masz problem? Nie zachowuj się w ten sposób, Bristyl! – mój ojciec wyrzuca z siebie i dla mnie to się wydaje jakby to było fizyczne uderzenie. Mój ojciec, ten wielki brutal, rzadko podnosi głos. I rzadko podnosi na mnie swój głos. Przez większość czasu jest spokojny, ale w tej chwili wcale taki nie jest. - Jestem po prostu sfrustrowana. - Przeczesuję palcami włosy i pociągam za nie mocno. - Nie mogę wykonywać mojej pracy, gdy oni nie robią tego, co powinni zrobić. Mam dość! - Rezygnujesz? Zaskoczona jego słowami, wciągam głęboko powietrze, a potem powoli wypuszczam powietrze. Gniew gaśnie, a mój temperament ochładza się. - Nie, tato. Chcę tylko tych pokwitowań, abym mogła zrobić to, co muszę zrobić. Nienawidzę chodzić do banku, ponieważ to sprawia, że wyglądam na niekompetentną w

104

swojej pracy. To sprawia, że klub wygląda źle, ponieważ na wszystkich dokumentach widnieje twoje imię. Tata upada na krzesło. Przyglądając się mu bliżej, pod jego oczami widać kręgi, które wydawały się zamieszkać u niego, odkąd on i moi bracia wrócili z wyprawy przed rajdem. Zmarszczka na jego czole nieco się pogłębiła, a także linie wokół ust. - Będziesz mieć wszystkie potrzebne dokumenty. W każdy piątek chłopcy przyniosą ci twoje gówno. To ci pasuje? Opierając się o ścianę, opieram głowę o betonowy blok, pozwalając, by moje ciało uwolniło się z gniewu. Tak dzięki. - Musimy uciąć sobie pogawędkę. To przykuwa moją uwagę. Podchodzę do krzesła, siadam i składam przede mną ręce. Cokolwiek to jest, może ma to związek ze zmianą w moim ojcu. Rozbudza moją ciekawość, ale mnie przeraża. - To gówno w garażu już nigdy się nie powtórzy. Myślisz, że robienie tego gówna przed kimkolwiek jest w porządku? Masz cholerne szczęście, że twoich braci tam nie było i nie płacisz ludziom, bo inaczej twój tyłek byłby o czerwony. Nie jesteś członkiem tego klubu. Nie jesteś niczyją starą. Jesteś pracownikiem i musisz nauczyć się, gdzie jest twoje miejsce. Byłem naprawdę łagodny dla ciebie, ale po tym małym napadzie złości, musisz zdać sobie sprawę z tego, gdzie jesteś. Musiałem podjąć się tego

105

pieprzonego tematu, Bristyl. Trzymaj swoje gówno pod kontrolą. Jestem prawie pewna, że gdyby mój ojciec wziął nóż i wcisnął mi go w pierś, przekręcając nim, mniej by mnie bolało. Całe moje życie dotyczyło Sinister Sons. Kiedy moja mama żyła, pozwoliła mi za nią się włóczyć, przez cały czas i chciałam być tylko częścią tej rodziny. Moi bracia byli w to pochłonięci. Mój tata pozwolił im cały czas przyjeżdżać z nim do klubu, ale powiedział, że ja nie mogę. Nie rozumiałam tego wtedy. Kiedy moja mama powiedziała mi, że to dlatego, że dziewczęta nie mogą zostać członkami klubu, więc obcięłam warkocze, aby mieć krótkie włosy jak chłopiec. Myślę, że miałam wtedy mniej więcej sześć lat. To było całkowicie irracjonalne, ale przecież byłam wtedy taka mała, a przynależność znaczyła dla mnie wszystko. Oczywiście to nie zadziałało. Moje życie kręciło się wokół przyjęć z grillem, braci przybywających do naszego domu i akcji charytatywnych, na które jeździłam na motorze z moim tatą, ponieważ moja mama nie chciała na nie chodzić. Wszystko mi mówiło, że należę do klubu, ale ostatecznie okazało się że nie. Nigdy nie będę tu nie pasowała, a uświadomienie sobie tego jest jak cios w brzuch. W moim sercu zawsze o tym wiedziałam, ale nigdy o tym nie myślałam, wybierając drogę unikania. Niezależnie od tego mój ojciec ma rację. Nie jestem tego częścią. Jestem pracownikiem, który jest córką wiceprezydenta i siostrą

106

trzech członków klubu. To jest to. Jednak to, że mój ojciec myśli w ten sposób, najbardziej mnie boli. Łzy pojawiają się w kącikach moich oczu, ale nie pozwalam im wypłynąć na wierzch. Nie ma mowy o tym. Jestem silniejsza, niż wszyscy mi przypisują. Silniejsza niż ten ból. Jeśli już, to uświadamiam sobie, że muszę jakoś wykroić sobie życie, które nie obejmuje Sinisters. Czy wykluczałoby to również moją rodzinę? Oczyszczam gardło przed odpowiedzią, utrzymując ton głosu tak cicho i spokojnie, jak to tylko możliwe, nie pozwalając, by przelała się w nim odrobina bólu. – Łapię to. Czy mogę zadzwonić do banku i powiedzieć, że nie przyjadę? Mój ojciec kręci głową. - Poproszę Stone’a, żeby przyniósł ci pokwitowania, a ty możesz go przeprosić. Dziura w moim sercu powiększa się. Nie tylko dostaję reprymendę, powiedziano mi, że nie jestem częścią rodziny, którą kocham i którą wspieram, ale teraz jeszcze muszę przeprosić? Świetnie, po prostu świetnie. A jeśli tego nie zrobię, nie mam pojęcia, co zrobi mój ojciec. Sądząc po jego postawie, też nie chcę się tego dowiedzieć.

107

#### Moje łóżko jest zimne, kiedy się na nie wspinam, a prześcieradła chłodzą moją przegrzaną skórę. Po przeprosinach mojego brata i wpisaniu wszystkich rachunków, wróciłam do domu. Dom. To już nie tyle, że moja matka odeszła. Zostawiła dziurę tak głęboką, że ciepło także zniknęło. Nie powstrzymuję łez spływających po mojej twarzy, gdy pozwalam sobie za nią tęsknić. Tak cholernie, mocno tęsknię za nią. Znalazłaby dla mnie radę, której teraz potrzebuję. Wskazałaby mi kierunek. Wyciągnęłaby do mnie rękę, wyciągnęłaby mnie i powstrzymała od utonięcia. Poprowadziłaby mnie lub porozmawiałaby z moim ojcem i sprawdziłaby, skąd to wszystko się wzięło. Chwytając poduszkę, przysuwam ją do siebie i płaczę aż zasypiam. Zamiast wziąć wolne następnego dnia i całkowicie uniknąć pracy, przychodzę, wykonuję swoją pracę, jestem serdeczna dla ludzi i wychodzę, jakby wczoraj nigdy się nic zdarzyło. Dostaje dziwne spojrzenia, a moi bracia trzymają się ode mnie z daleka. W żaden sposób nie pozwolę im zobaczyć, że do mnie dotarli. Nie stanie się to. Dzień mija mi szybko, dzięki Bogu. Gdy siedzę w swoim salonie i bawię się telefonem, moje myśli szaleją. „Dbaj o siebie, Bristyl. Nie daj się spaskudzić temu światu. Jesteś zbyt dobra. Uważaj na siebie.” Ostatnie

108

słowa Coopera do mnie sprawiają, że chcę mi się śmiać. Nie ma pojęcia, że już jestem w tym gównie, o ile kobieta może to zrobić bez bycia w nim. Ojciec wiceprezydent, bracia członkowie klubu i mama która była starą. Jestem zbyt dobra? Za dobra na co, dokładnie? Dla niego? Proszę cię. Nie ma pojęcia, że dorastałam z Sinnister Sons. Ta myśl powoduje, że się zatrzymuję, ponieważ trochę mi się to podoba. Podoba mi się myśl, że nie miałabym związku z Sinister, którzy krążyliby nad moją głową. Byłam zapraszana na wiele randek, ale nigdy nie dostałam drugiej randki, ponieważ moi bracia wystraszali moich potencjalnych chłopków. Zawsze mówili tak: „Każdy, kto chce zabrać na randkę moją siostrę, lepiej niech będzie w stanie nam się przeciwstawić i pokazać swoją wartość.” Cooper by to zrobił. Nie wycofałby się przed nimi. On jest takim facetem; Czuję to w kościach. Ze sposobu, w jaki zachowywał sie na zlocie, upewniając się, że jesteśmy bezpieczne, wiem, że przed nikim by się nie wycofał. Przesuwam kciukiem po ekranie telefonu i przechodzę do ostatnich połączeń, przewijając w dół, aż znajduję numer wskazujący że jest zarejestrowany w Georgii. Ten sam numer, który dzwonił do mnie z pralni. Mój palec unosi się nad numerem jak magnes, wzywając mnie do kliknięcia w niego, więc klikam. Pojawia się ekran z telefonem i kopertą. Wybieram kopertę. Najpierw wyślę wiadomość tekstową. Dlaczego nie?

109

Piszę: Hej, to ja. Bristyl. A Następnie kasuję ją. Tu Bristyl ze zlotu. Ponownie kasuję tą treść Myślę o tobie. Kasuje to szybko. Cholera jasna, co jest ze mną nie tak? Czuję się jak cholerny nastolatek, boję się porozmawiać z chłopcem po raz pierwszy. Wszystkie moje myśli zamieniają się w poplątany bałagan słów. Piszę: Cześć. Następnie, zanim stchórzę, naciskam kciuk w dół, wysyłając wiadomość. Moje cholerne dłonie zaczynają się pocić, gdy zastanawiam się, czy odpisze mi, czy też nie. Bardziej niż prawdopodobne on nie zapisał sobie mojego numeru w swoim telefonie, więc nie ma pojęcia, kto do niego pisze. Poważnie to tracę. Spotkałam faceta tylko dwa razy. Dwa razy i zachowuję się jak cholerny głupiec. Kilka chwil później dostaje od niego wiadomość: Kim jesteś? Odpowiadam drżącymi palcami: Bristyl. Czekam na jego wiadomość. I czekam. I nadal czekam. Kiedy nie nadchodzi, rzucam telefonem na stół i włączam telewizor. To chyba tyle. Nie mogę powiedzieć, że część mnie się nie zawiodła. Bo tak jest. Spodziewałam się jednak czegoś innego niż to, co dostałam. Żegnaj Cooper.

110

Chapter 10

Cooper Pięć godzin później imię Bristyl wciąż wpatruje się we mnie z mojego telefonu. I do diabła tak, jestem zszokowany nawet nie mogąc opisywać tego, co czuję. Myślałem, że dodzwoniłem się na telefon służbowy gdy dodzwoniłem się do niej z pralni. Ale byłem w błędzie. Dwa tygodnie minęło, a ta kobieta nadal nie wychodzi mi z głowy. To tak, jakby była przyklejona i przylgnęła do mnie w dziwny sposób. A teraz, kontaktuje się ze mną. Pocieram dłonią twarz i padam na łóżko. W siedzibie klubu jest dziś wieczorem spokojnie. Nie chciałem wracać do domu z Rykerem, Greenem i Jackiem. Wynajmujemy dom pięć minut od klubu, każdy z własną przestrzenią. To nie znaczy, że zostawiają mnie w spokoju. Potrzebowałem trochę czasu, żeby przyswoić sobie ten nagły zwrot wydarzeń.

111

To zabawne, ponieważ w zeszłym tygodniu pomyślałem o pojechaniu na Florydę po tym, jak jakaś długowłosa blondynka przyjechała do klubu i Bristyl natychmiast przyszła mi do głowy. Zamiast tego pojechałem na przejażdżkę, chcąc oczyścić głowę. Coś trzymało mnie blisko domu. Patrząc na jej imię w moim telefonie, moje palec odsłania jej imię. Te połączenie, który czułem z nią, to był tylko moment czy coś innego? Prześladują mnie słowa mojego ojca. On miał rację. Cholera. Piszę: Hej, jesteś tam? Zegar wskazuje północ, więc szanse na jej odpowiedź są niewielkie, zwłaszcza jeśli jutro będzie musiała wstać i pracować. Czego chcesz? O dziwo, mój telefon zapala się wraz z jej odpowiedzią, a ja chichoczę, lubię jej bezpośredni ton. Ja: Porozmawiać To brzmi głupio. Rozmowa z kobietą przez smsy to dla mnie nowa rzecz. Gdyby faceci wiedzieli o tym, wyrzuciliby ze mnie to gówno i prawdopodobnie skończyłbym pobity przez jednego z nich. B: Śpię. Ja: Nie, nie śpisz. B: Ale spałam. Ja: A teraz już nie śpisz. Jak się masz? Mój telefon zmienia kolor na czarny, gdy czekam na jej tekst. Zrzucam buty i układam się na łóżku, opierając

112

głowę na poduszce, ramię za głową, trzymając telefon w drugiej ręce. B: Zmęczona ale jest ok. Ja: Jakieś ostatnio eksplozje wody? B: Nie, dzięki Bogu. Na mojej twarzy pojawia się głupkowaty uśmiech. Wszystko, co mogę zrobić, to wyobrazić ją sobie w cholernie mokrej koszulce, zmywając całą wodę. Cholera, teraz jestem twardy. Ja: Powiedz mi coś o sobie. B: Ale co? Cholera, co chcę wiedzieć? Nie jestem przyzwyczajony do zadawania kobiecie pytań na jej temat. Do diabła, czasami nawet nie pamiętam imienia. To może uczynić mnie kutasem, ale tak właśnie jest. To jest dla mnie tak lewe pole, że powinienem być w innym stanie. Może na Florydzie. Przychodzą mi na myśl mój brat i siostra. Ja: Czy masz jakieś rodzeństwo? B: Trzech braci. Ja: Cholera, pokonałaś mnie. Mam brata i siostrę bliźniaków. B: To trochę fajne. Ja: To dobre dzieciaki, ale to wrzody na dupie. B: Znam to uczucie. Siedzę tak przez chwilę, spodobała mi się ta konwersacja i próbuję wymyślić, o co zapytać dalej. Czy jesteś prawdziwą blondynką? Zdecydowanie nie zapytam

113

ją o to. Czy twoje cycki są prawdziwe? Jeśli uda nam się pociągnąć tą znajomość dalej, to przekonam się sam o tym… Kurwa. Ja: Dlaczego do mnie napisałaś? Następuje długa pauza, a ekran mego telefonu znów robi się czarny. To szczere pytanie, na które chciałbym poznać odpowiedź. Czy myśli o mnie? Czy ona marzy o mnie? A może jestem tylko motocyklistą, z którym chce się tylko zabawić. Okej, więc nie wierzę w to ostatnie, ponieważ zachowywałaby się inaczej ze mną na zlocie. Telefon się zaświeca. B: Myślałam o tobie. Dziwne, jak te pięć małych słów napełnia mnie szczęściem. Ja: Och naprawdę? B: Tak Ja: Chcesz mi powiedzieć więcej? B: Niezupełnie. Całkowicie się śmieję, uwielbiając sposób, w jaki mówi to, czego chce. Ta iskra w niej jest atrakcją, której nie mogę ukryć. Ja: Sprawiłaś że popłakałem się ze śmiechu B: Czy jestem taka zabawna? Ja: Tak i urocza. B: Nie jestem urocza. Ja: Tak, jesteś. B: Nie, nie jestem. Ja: Tak, jesteś.

114

B: Czy naprawdę będziemy się kłócić o to, czy jestem urocza, czy nie? Bo nie jestem Do diabła tak, ona jest. Nawet przez SMS-y. Mogę sobie tylko wyobrazić ją osobiście lub przez telefon. Flirtuje. Właśnie to robię i to jest cholernie dobre. Ja: Tak, podoba mi się to. B: Lubisz się ze mną kłócić? Ja: Co robiłaś po zlocie? B: To sposób na uniknięcie pytania. Nic nie odpisuję i czekam, chcąc dokładnie wiedzieć, co zrobi. B: Podwiozłam Leah i wróciłam do domu. Ja: Do domu z … B: Droczysz się ze mną Tak. Tak, droczę się. Muszę to wiedzieć. B: Do mojego domu, SAMOTNIE. W tym momencie sięgam do mojej małej szafki nocnej i biorę stary baseball. Leżę płasko na łóżku, podrzucam go w powietrze i łapię. Minęło dużo czasu, odkąd bawiłem się nim. Na szczęście dla mnie mogę pisać jedną ręką. Ja: Cholerny wstyd. B: Jestem do tego przyzwyczajona. Ja: Do bycia samą? B: Tak. Ja: Czy twoi rodzice mieszkają w pobliżu? Nie jestem pewien, dlaczego, ale gdy ona pisze, że jest sama, nie siedzi mi to w żołądku. Wkurza mnie, że nie ma

115

kogoś z jakiegokolwiek powodu. Ma braci, ale czy ich nie ma w pobliżu, czy żyją we własnych domach? B: Mój tata. Muszę spytać się o … Ja: A twoja mama? B: Zmarła. Piłka spada na łóżko, gdy patrzę tępo w sufit. Zabawne, jak ta część naszego życia jest podobna. Ja: Cholera, kochanie. Przepraszam. B: To krąg życia lub cokolwiek innego. Uderza mnie chęć powiedzenia jej o mojej sytuacji. Nigdy wcześniej nie dzieliłem się tą częścią mnie z żadną kobietą i nie jestem pewien, czy robienie tego za pomocą wiadomości tekstowej jest właściwe. To jest trochę ciężkie. Nie każdy może sobie poradzić z popieprzoną historią mojej biologicznej matki, która nie troszczyła się o mnie i skończyła martwa, ponieważ była głupia. Mój ojciec opowiedział mi całą historię dopiero, gdy dorosłem. Szczerze mówiąc, wszystko to pozwoliło mi jeszcze bardziej docenić moją matkę, Księżniczkę. Dziwne jest nawet rozważanie rozmowy z nią na ten temat. W głębi mego serca te słowa chcą ze mnie wyjść. Ja: Przypomnij mi kiedyś, że mam opowiedzieć ci moją historię. B: Zakładasz, że będzie następny raz. Ja: Mogę ci to obiecać. Uczucie wirujące we mnie od tej jednej rozmowy wydaje się zbyt cholernie dobre, aby nie mieć tego więcej.

116

B: Moje oczy same się zamykają. Potrzebuję snu. Ja: Prześpij się, piękna. B: Dobranoc Zasypiam z Bristyl w mojej głowie. Chaos otacza mnie jak całun ciemności. Ciężar na mnie wpycha moje małe ciało mocno w podłogę z linoleum w siedzibie klubie. Przez cały czas krzyki odbijają się echem w przestrzeni. Leggs klepie mnie po ustach i szepcze mi do ucha: Ćśś… Cooper. Musisz być naprawdę cicho. - Jej ciężar utrzymuje mnie do tego stopnia, że nie mogę poruszać nogami ani rękami. Wiję się, chcąc się uwolnić. Rozglądam się, unosząc się i widząc mężczyznę trzymającego broń przy głowie mojej babci. On krzyczy, a przynajmniej przy moim jednym uchu przykrytym, to brzmi jak to. Strach uderza mnie, gdy mężczyzna wyciąga broń, celuje i strzela. Dźwięk jest głośny i pęka jak bicz. Moja głowa szamocze się w bok, gdy patrzę, jak moja matka upada na ziemię z ciemnoczerwoną krwią wypływającą z jej nogi. - Nie! - Słowa tłumi dłoń mocniej ściskająca moje usta, a słowa Leggs do mnie są ignorowane. Używam każdej siły z mojego maleńkiego ciała, aby spróbować się uwolnić, żałując, że nie jestem wielki jak mój tata, a potem nagle mogę się ruszyć.

117

Moja mama jest tylko trochę dalej ode mnie. Muszę do niej dotrzeć. Łzy płyną mi z oczu, gdy ona trzyma nogę, wydając dźwięki, których nie powinna wydawać. Nie mamusiu! Podnoszę się z łóżka, dysząc, a potem mrugając. Lekki połysk potu pokrywa moją skórę. Pocierając dłonią twarz, wspomnienia przylegają do mnie jak ciemny płaszcz. W tym momencie wiem, że zrobię wszystko, aby chronić tych, których kocham. Bez względu na cenę. Cokolwiek to będzie wymagało. Moja rodzina jest na pierwszym miejscu. Jesteśmy związani razem. Gdybym tylko mógł wstrząsnąć snami.

#### RAVAGE MC ma dwie firmy. Oprócz Studio X, mamy Banner Automotive. Pracuję w obu tych miejscach, ale głównie w sklepie. Od czasu, gdy mogłem utrzymać w ręku cholerny klucz, tata nauczył mnie, jak pracować na motorach, samochodach, ciężarówkach - do diabła, na czymkolwiek z silnikiem. Na szczęście dla mnie mój zestaw umiejętności jest dobry w szybkim zbieraniu gówna.

118

Angel, stara GT, mama Deke’a i moja ciotka, przywiozła dziś jej Chevy'5616 w celu wymiany oleju i płynu przekładniowego. Nalegała, że pomoże, bo pracowała tu kiedyś, gdy była młodsza, utrzymując twardą więź ze wszystkimi facetami. Zna się na każdym rodzaju silnika. Jednak po narodzinach Deke, przestała to robić. Mimo to przychodzi, kiedy jej samochód czegoś potrzebuje. Ona to uwielbia. Ona i jej tata Bam, odrestaurowali to auto. Bam był członkiem klubu, ale zmarł lata temu. Trzyma ten samochód dla sentymentalnej wartości. Ma też minivana. Myślę, że to zabawne patrzeć, jak GT prowadzi bestię. Daje nam to wszystkim możliwość by się z niego ponabijać. Jego duże tyłek wchodzący i wychodzący z tego minivana to dopiero widok. Angel pracuje, a ja stoję i patrzę. Kiedy już zacznie działać, najlepiej po prostu ją zostawić. W każdym razie po prostu nas odsuwa. Do diabła, to jej samochód, więc dlaczego mnie to obchodzi? Mój telefon wibruje w kieszeni. Wyciągam go, widząc na ekranie imię „Bristyl” i odblokowuje ekran, z podnieceniem. Cholera, to dziwne. B: Jak ci mija dzień?

16

119

Ja: Pracuję. A Ty? B: Ja też. Ja: W pralni samoobsługowej? Rozglądam się po warsztacie i widzę, że wszyscy są zajęci, w tym Angel, co jest dobrą rzeczą. Nikt nie musi wiedzieć o Bristyl. B: I na powierzchniach magazynowych. Ja:? Cholera, jesteś zajęta. B: Zawsze. Ja: Ty masz powierzchnię magazynowe? Powierzchnie magazynowe. To toczy się w mojej głowie. Puste miejsca do wynajęcia byłyby dobre, gdyby Ravage musiał coś przechowywać. To może być szansa na naszą sytuację. B: Tak, około akra ziemi z 220 z nich. Ja: Cholera. Moje myśli biegną rozmyślając o powierzchniach magazynowych. To może być to, czego potrzebujemy. - Dziewczyna? - Pyta Angel, wycierając ręce o szmatkę. Wsuwam telefon do tylnej kieszeni, nie zdając sobie sprawy, ile dokładnie minęło czasu, od kiedy moje oczy były przyklejone do mojego cholernego telefonu. – Nie – odpowiadam. - To bzdury. Nie sądzę, żebym wcześniej widziała ten głupkowaty uśmiech na twojej twarzy. Kim ona jest? Rozglądam się, upewniając się, że żaden z facetów nie jest w pobliżu, aby mnie usłyszeć. Jedno słowo kobiety i

120

nie mam wątpliwości, że którykolwiek z braci złożyłby to w całość. To nic takiego i nie potrzebuję żadnego gówna. - Nikt. Trzymaj swoje usta zamknięte. Jej czoło marszczy się. - Och, facet, mylisz się. Podnoszę się z jej przestrzeni. – Miałem to na myśli. Nie dawaj mi żadnego gówna i nie mów GT. Używa palca wskazującego i kciuka, aby pokazać mi, że zamyka usta, cały czas uśmiechając się. To mniej więcej tak dobre, jak się z nią dogaduję. Cholera, to tylko kwestia czasu, zanim moja matka, najlepsza przyjaciółka Angel, się o tym dowie. Szkoda, że zatkanie ust kobietom, nie wchodzi w grę. - Chodź, skończmy to. JA: Zadzwoń do mnie. Ta wiadomość została jej przesłana około dziesięć minut temu i jeszcze mi na nią nie odpowiedziała. Jest dopiero ósma, więc nie sądzę, że ona śpi. W ciągu dnia pisaliśmy ze sobą z przerwami, ale to już koniec. Chcę z nią porozmawiać i przeprowadzić prawdziwą rozmowę. Taką, w której jej mruczący głos słychać na linii i mogę rozróżnić jej żarty, sarkazm i powagę bez odgadywania. Dom, w którym mieszkamy, to typowa kawalerka. Wszystko jest przemysłowe, bo gówno pęka więcej razy niż powinno. Do diabła, nasz stolik do kawy, Green i ja zrobiliśmy z kantówki i kawałków sklejki, żeby się upewnić, że jest mocny. Nie potrafię powiedzieć, ile razy Ryker wskoczył na niego, gdy Bulldogs zdobyli przyłożenie lub wygrali mecz. Jest solidny za każdym razem.

121

Kanapy są używane i nadużyte. Dostaliśmy je od rodziców Greena, którzy kupili sobie nowe kanapy. Są wygodne i to wszystko, co naprawdę się liczy. Najlepszą rzeczą w kosmosie jest nasz osiemdziesięciocalowy telewizor, który znajduje się na środku ściany, a wszystkie kanapy są skierowane w jego stronę. Na ścianie mamy kilka plakatów z piwem, ale nic poza tym. Biel na ścianach jest teraz trochę brudna, kiedy na nie patrzę teraz. W pewnym momencie będziemy musieli je odmalować. To nie jest dom. To bardziej miejsce na wypadek, gdy nie było nas w klubie. Dom jest miejscem, w którym mieszkają, moja mama i tata i gdzie dorastałem. Posłuchaj mnie. Powinienem walnąć się w głowę. Dlaczego moje myśli idą w tę stronę, jest przedmiotem dyskusji. - Bracie! Ręce do góry! - krzyczy Ryker, rzucając mi torbę z frytkami. Łapię je z łatwością. Otwierając je, wkładam do ust frytkę o smaku grilla. - Chcesz wyjść dziś wieczorem? - pyta, kładąc się na kanapie obok mnie, chwytając torbę i biorąc trochę frytek. Myślę o Bristyl i zastanawiam się, czy ona zadzwoni. Może powinienem dać jej trochę więcej czasu zanim poczyniłem jakiekolwiek plany. - Może później. Po prostu muszę się wyluzować.

122

- Fajnie. - Wsuwa więcej frytek do ust. – Zastanowiłeś się już nad jakimś biznesami, które moglibyśmy przyłączyć do klubu? Do diabła tak. Myjnia samochodowa byłaby dobrym pomysłem, ale części ruchome to utrudnienie. Bristyl. To mój nowy pomysł. Właściwie to skradłem ten pomysł od niej. Zacząłem szukać informacji na ten temat. Jest cholernie prawie idealny i będzie działał. Powierzchnie magazynowe. W większości mogą być z tego pieniądze, a my moglibyśmy umieścić ogrodzenie w tym miejscu, a najemcy potrzebowaliby kodu bezpieczeństwa, aby dostać się do nieruchomości. W ten sposób nie trzeba by było obsługiwać ich przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, a Buzz może je zabezpieczyć. Nie opracowałem jeszcze wszystkich szczegółów, ale na pewno jest to wykonalne. Moim celem dla klubu jest pracować mądrzej, a nie ciężej. - Tak, myślę, że najpierw przedstawię to mojemu tacie i zobaczę, co on na ten temat myśli. Więc skończmy ten temat. - Ważne jest dla mnie upewnienie się, że jest to wykonalne przed przekazaniem go klubowi. - Dobry pomysł - mamrocze napychając usta frytkami. – On powie ci prosto z mostu, co o tym sądzi. Cholera, prawda. Mój telefon zaczyna dzwonić. Bristyl - kurwa oddzwoniła, a głupiego uśmiechu na mojej twarzy nie można powstrzymać.

123

- Wrócę za kilka chwil. - Wbiegam do mojego pokoju i zamykam drzwi, wiedząc, że wścibski tyłek Rykera będzie tutaj, jeśli tego nie zrobię.

124

Chapter 11

Bristyl Nerwy uderzają we mnie, jak ołowiany ciężar. Dzwonię do niego. Wydaje mi się to dziwne, że mój niepokój jest nadal tak wysoki, biorąc pod uwagę to, że piszemy ze sobą od kilku dni. Ale gdy wysyłamy do siebie sms-y, mogę pomyśleć o tym, co chcę mu powiedzieć i szybko usunąć treść wiadomości, jeśli jest ona głupia. Co wykorzystałam już wiele razy w naszych czatach. Bezpośrednia rozmowa jest nieco onieśmielająca, wiedząc, że na pewno ją spieprzę. To cała ja. Wydaje mi się, że lepiej nauczyć się wcześniej niż później, że głupie gówno wylatuje mi z ust, zanim będę mogła je złapać przez prawie osiemdziesiąt procent czasu. Telefon dzwoni ... i dzwoni ... i dzwoni i właśnie wtedy, gdy myślę, że przełączy mnie na pocztę głosową słyszę - Halo? - wypowiedziane najseksowniejszym, głębokim głosem. Jest jak aksamit, jeszcze miękki, jeśli go 125

potrzesz i nieco szorstki. Ten dźwięk sprawia, że moja skóra mrowi w przyjemny sposób. - Hej – wychodzi zadyszane i od razu chcę się uderzyć. Dobra robota, Bristyl, idź po seksowny głos. Doskonale. Nawet oczyszczenie mojego gardła nie pozbędzie się tego. - Chciałeś, żebym zadzwoniła? - Widzisz, dokładnie tak, głupia. Och, rozmawiasz z nim przez telefon, głupku! Potrzebuję sprawdzić mój mózg lub przeszczepić go. Prawdopodobnie oba w tym momencie. Chichocze i to mnie ogrzewa od środka. - Tak, smsowanie było tego nieco za dużo. Nie dlatego, że nie lubię słyszeć co u ciebie, ale jestem bardziej niż rozmownym facetem. - Zauważyłam to. - Och, naprawdę. Dlaczego tak myślisz? Mój mózg krzyczy by odpowiedzieć mu tak: „ponieważ wydajesz się być facetem akcji, a pisanie SMS-ów jest bardziej niż bierną rzeczą”, ale głupio byłoby wyrzucić mu każdą kartę na stół tak wcześnie. - Nie wiem tego, stwierdzam to po samym sposobie w jaki się zachowywałeś na zlocie. Wydajesz się być taki sam w tej chwili. Jego śmiech przenika linię, powodując gęsią skórkę na moich ramionach. Cholera, podoba mi się to. - Coś w tym stylu. - Tak, coś. - Wzdycham ciężko, czując się jak idiotka. Słuchaj, nie jestem w tym dobra.

126

- Co za zbieg okoliczności, ja też nie. - Naprawdę, ty nie jesteś? - To mnie zaskakuje. Chodzi mi o to, że Cooper jest gorącym mężczyzną. Musi mieć wszędzie kobiety. Ta myśl powoduje że skręca mi się w żołądku. - Piękna, jestem motocyklistą i my nie rozmawiamy z kobietami. Nie, nie robią tego. Śpią z nimi, a następnie je zostawiają. Widziałam, jak robili to moi bracia, kiedy jeszcze mieszkali w domu. Pomysł, że Cooper zostanie obsłużony przez inną kobietę powoduje, że ogień płonie w moich żyłach. Nie cierpię tego. Po chwili odczuwam ulgę, kiedy on mówi. - Więc dzisiaj byłem w sklepie. - Banner, prawda? - Zwróciłaś na to uwagę. Każdą małą ciekawostkę, jaką mi podaje, wsysam, chcąc poznać każdy szczegół. - Byłem tam dzisiaj z Rykerem - kontynuuje - i jakiś dupek tam wszedł, żądając natychmiastowej naprawy samochodu. To był gość z tych co noszą garnitury, który pracuje w biurze i nigdy nie zabrudził sobie rąk w życiu. Zaczęliśmy się kłócić, a on nazwał mnie suką17. Śmieję się. - Założę się, że poszło dobrze. - Powiedzmy, że ten dupek nigdy tam nie wróci. 17

Pada tu określenie pussy bitch. Tak nazywasz kogoś kto jęczy jak suka lub zbyt się boi by coś zrobić.

127

- Założę się, że nie. Widziałam facetów, z którymi się kumplujesz. - Moich braci. - Tak, twoich braci. - Mój umysł wiruje na tą rewelacje. To nie tak, że nie wiedziałam o tym; po prostu to jeszcze do mnie nie dotarło. Cooper ma braci, tak jak ja mam rodzonych braci. Uważają mnie za wyrzutka. Uderza we mnie ból, że Cooper mógłbym pomyśleć tak samo. Jestem w ich świecie, ale nie jestem. Wiem pewne rzeczy, ale nie większość. Jestem osobą z zewnątrz. Cooper zda sobie z tego sprawę wkrótce, a nasze rozmowy dobiegną końca. Strach otacza mnie jak zimny prysznic. Czy to przeczucie, czegoś co nadejdzie? Cholera, ledwo znam tego faceta. Nawet nie powinnam się tym przejmować, ale i tak robię to. Cholera. - Gdzie odpłynęłaś? Wracam z powrotem do tematu rozmowy – Jestem tutaj. - Nie, odpłynęłaś myślami gdzieś daleko. - Przepraszam, to był pracowity dzień - To nie jest kłamstwo, ale też nie jest to cała prawda. - Opowiedz mi o tym. - Papierkowa robota to ogromna część mojego dnia i śledzenie wszystkich pieniędzy oraz radzenie sobie ze skargami. – Pył unosi się w powietrzu, gdy padam na łóżko z telefonem przymocowanym do mego ucha. - Jaką najzabawniejszą skargę dostałaś?

128

- Najśmieszniejszą skargą była - zaczynam się śmiać, nie mogąc tego powstrzymać - zadzwoniła do mnie klientka, ponieważ pralka, w którą włożyła siedem wibratorów, zniszczyła każdy z nich. Cooper wybucha śmiechem – Żartujesz sobie ze mnie? - Nie. Chciała, abyśmy odkupili jej te wibratory, mówiąc nam, że zapłaciła za nie setki dolarów. Nie było mowy o tym, żebym zapłaciła za wymianę wibratorów dla tej kobiety, ponieważ była zbyt głupia i włożyła je do pralki. To znaczy, daj spokój, w większości są przecież one elektroniczne, a ona zanurzyła je w wodzie! No przecież pralka wiruje, więc to musiało zrobić niesamowity hałas. - Było by to jeszcze bardziej zabawniejsze gdybym mógł zobaczyć to gówno. - Założę się że tak. Klnęła i krzyczała na nas przez telefon. Zwyzywała mnie z góry na dół. - Co zrobiłaś na to? - Rozłączyłam się. - To nie jest zbyt dobry sposób na relacje z klientami. - Nie musi mi tego wcale mówić. - Nie, nie jest. Zadzwoniłam do niej kilka godzin później, kiedy wypełniła całą moją skrzynkę w telefonie wiadomościami. Kiedy rozmawiałyśmy ze sobą, wyjaśniłam jej, że musi zajrzeć na opakowanie swojego sprzętu i zobaczyć instrukcje czyszczenia. Ponieważ, do cholery, wiem, że instrukcja mówi, by nie wrzucać tego do pralki w cyklu wirowania - śmieję się. - Powiedziała mi, że

129

zamierza złożyć skargę na nas, do Better Business Bureau. Po prostu hurra. Możesz sobie wyobrazić jakby wyglądała ta skarga na stronie internetowej BBB? Wyglądała by tak: włożyłam wibratory do jednej z ich pralek i wszystkie się popsuły. A czarownica, która odebrała mój telefon powiedziała, że firma nie jest odpowiedzialna za moją głupotę. Więc, moje pytanie brzmi: kto jest? - A ty wiedziałaś o tym, że nie powinno się wrzucać wibratorów do pralki? - Oczywiście, że nie. Na pudełku jest to napisane. Swoim kpiącym pytaniem, chciał dowiedzieć się czy używam wibratorów. - Dobrze wiedzieć - mówi, porzucając temat, ale i tak przecież dostał już swoje niewypowiedziane odpowiedzi. To cholernie zabawne. Nie jestem pewien, czy dałabym radę to przebić. - To tylko jeden z wielu przypadków. - Do diabła, ile kobiet chodzi do pralni, by umyć swoje wibratory? - Jego zagadkowy ton mówi mi, że jest naprawdę ciekawy tego. - Dużo. Prezerwatywy zatykają toalety i przylegają do bębna suszarki. Przyłapałam jakąś parę na kamerze, jak używali jeden z nich na składanym krześle. Zastanawiałam się, dlaczego te krzesło się tak chwiało i szybko dowiedziałam się, dlaczego po obejrzeniu kamer. - Wygląda na to, że ktoś się dobrze bawił. - Zgaduję, że tak. Cieszę się, że usługa sprzątania przychodzi i robi swoje. Tylko Bóg wie, co mogłabym

130

złapać. Ew… - Kurwa, czy właśnie to powiedziałam? Naprawdę powiedziałam to, … do Coopera. Cholera jasna. Gdzie idą moje cholerne usta. Wszystko, co powiem, pogorszy sprawę. Ale uwielbiam słuchać jego chichotu. Przynajmniej ktoś na świecie uważa mnie za zabawną. Nawet jeśli to głupie historie. - Dobrze wiedzieć. Coś mi przyszło do głowy przypominając sobie jeden z naszych pierwszych czatów sms-owych. To było w jego historii, kiedy rozmawialiśmy o mojej matce. - Chcesz mi powiedzieć, co miałeś na myśli, gdy powiedziałeś że mam ci przypomnieć, byś opowiedział mi swoją historię później? Wypuszcza długi wdech. - Nie, nie bardzo. Od razu czuję się zawiedziona. Otworzyłam się dla niego bardziej niż dla kogokolwiek innego. To, że nie jest na mnie otwarty, jest do kitu. - Ale zrobię to – kończy a ja wypuszczam oddech. Dzięki ci, Boże. - Moja mama to Princess. Ale ona nie jest moją biologiczną mamą. Nie możesz nikomu tego powiedzieć. Ufam ci w czymś, czego nie mówię innym ludziom. Łał. To ogromny prezent, który mi daje, a ja postaram się tego nie zlekceważyć. - Buzia na kłódkę. - To dobrze.

131

Mój umysł natychmiast przechodzi do trybu ochrony. To nie jest coś, co można kontrolować. Cokolwiek mi powie, powinno być zrobione osobiście lub w inny sposób niż taka rozmowa telefoniczna. - Cooper - przerywam mu. - Tak? - Jestem zaszczycona, że chcesz mi to powiedzieć, ale to jest dla ciebie ciężki temat i naprawdę nie sądzę, że powinniśmy rozmawiać o tym przez telefon. - Zatrzymuję się, czując się jak idiotka. Oto ten człowiek, chcę się przede mną otworzyć, a ja go powstrzymuje. Niemniej jednak mam ochotę go chronić, co sprawia, że jest to w porządku… tak myślę. - Nie chodzi o to, że nie chcę wiedzieć, bo chcę. Wydaje mi się, że chcę wiedzieć o tobie wszystko, ale rozmowa przez telefon o tym nie zadziała. Chciałbym go zobaczyć i odczytać jego mowę ciała. Czy jest zszokowany, że go powstrzymałam? Czy on jest wkurzony? Czy on chce się rozłączyć i nigdy więcej ze mną nie rozmawiać? A może szanuje to, że staram się zachować jego tajemnice tak poufnie, jak to tylko możliwe? Wstaję z łóżka, chodzę po pokoju i obgryzam paznokcie, kiedy on nic nie mówi. Po prostu martwe powietrze przez telefon. Cholera, już to spieprzyłam. Powinniśmy byli pisać ze sobą dalej. Wtedy nie popełniłabym gafy. Cholera. - Szanuje to, Bristyl. Dziękuje ci. - Nie jesteś na mnie wkurzony?

132

Po drugiej stronie słuchawki słychać jakieś zakłócenia więc być może on skądś wstaje lub idzie gdzieś. Nie jestem pewna które z tych. - Ani trochę. To jest mądre. Podoba mi się twój sposób myślenia. Opadam na podłogę, opierając się o łóżko, odrywając od twarzy zbłąkane włosy, czując ulgę. - Dzięki. - Więc powiedz mi, Bristyl, pracujesz w pralni i jednostkach magazynowych. Co jeszcze robisz? Jakiś college? Wychodzisz na imprezy na zlotach? Jakiś clubbing? - Clubbing? Mówisz poważnie? - Clubbing? Ten facet… Kręcę głową. - Cholera, jeśli wiem co wy laski robicie? Laski. Cóż przynajmniej to określenie jest lepsze niż niektóre inne określenia, które słyszałam przez lata. - To, co robi ta laska, to praca. Nie studiowałam. Cóż, cofam to. Próbowałam z liceum, ale szybko zdałam sobie sprawę, że to nie dla mnie. - Dlaczego? Wyglądasz na mądrą dziewczynę. Patrzę w sufit. – Dzięki. Radziłam sobie dobrze, ale chodzenie do szkoły po pracy nie układało się dobrze. - Więc, nienawidziłaś tego? Chichoczę. - Tak, właściwie to tak. - College nigdy nie był dla mnie celem. Urodziłem się w Ravage. Umrę w Ravage. To zawsze był taki plan. Ten niepokój powraca. Jak mogłam zapomnieć, że on jest w klubie i prawdopodobnie ma taki sam sposób

133

myślenia, co mój ojciec i bracia. Nienawidzę nawet o tym myśleć, ale sama myśl o tym mocno mnie popycha. Dlaczego on musi być tym, z którym chcę rozmawiać. Staram się zmniejszyć swoją niepewność. - Twój brat i siostra są młodsi? Zakładam, że tak, ponieważ wcześniej nazwałeś ich dzieciakami. - To twój sposób na zmianę tematu, Bristyl. - Tak. Mają po czternaście lat. - Czy dogadujesz się z nimi? - Przez większą część. Różnica wieku jest tak duża, że jest między nami inaczej. To takie odczucie jakbym był ich kuzynem lub kimś innym niż ich bratem. Ale my się tym pogodziliśmy. Nasza rozmowa trwała całą noc, a ja zasnęłam, wciąż ściskając telefon i pokładając odrobinę nadziei. Nadziei, że może Cooper jest inny.

134

Chapter 12

Cooper - Co, kurwa, robisz w swoim pokoju każdej nocy? Porzuciłeś nas - skarży się Ryker z siedzenia pasażera małej furgonetki. Właśnie dostarczyliśmy przesyłkę do klienta i wracamy do Ravage. - Tak, waliłeś tam konia? Ponieważ w klubie nikogo nie zaliczyłeś – dodaje Jacks i się nie myli. Coś pieprzy się z moją głową. Nie, nie coś tylko ktoś. Ale nie mogę powstrzymać. Nie mogę się doczekać rozmowy z nią. Rozjaśnia mój dzień i sprawia że wszystko co denerwujące i frustrujące znika. Mogę z nią porozmawiać na każdy temat. Gdy czuje się jak gówno rozmawiam z nią i bum od razu czuję się dobrze. - Mam gówno do zrobienia. - Koncentrując się na drodze, nie jestem pewien, dlaczego nie chcę im mówić o Bristyl. Może ma to coś wspólnego z posiadaniem jednej rzeczy, która jest wyłącznie moja. To nie jest tak, że jest 135

zakazanym sekretem lub jakimś innym gównem. Rozmawianie z Bristyl jest inne i nie wiem, jak im to wytłumaczyć. Nie zrozumieliby tego. Przynajmniej nie sądzę, by to zrobili. - Coop, poważnie, minął już tydzień - Green dodaje swoje dwa centy do rozmowy. - Czy zaniedbałem obowiązki w klubie? - Odpłacam się im, czując ogień w moich żyłach. Nic nie mówią. – Czegoś w sklepie lub X, nie zrobiłem? - Znowu nic nie słyszę od nich. Mogę rozmawiać z Bristyl, ale to nie znaczy, że zapominam o swojej pracy w jakikolwiek sposób. - Bracie, ty po prostu zachowujesz się jak nie ty i chcemy wiedzieć, czy możemy ci w czymś pomóc - mówi Green z troską w głosie. - Nic złego się nie dzieje. Doceniam to, ale wszystko jest w porządku. - Nie zmienię tego, co robię. Jestem dorosłym mężczyzną i jeśli chcę porozmawiać z kobietą przez telefon i pośmiać się, zrobię to. Jeszcze lepiej było by gdybym mógł się z nią spotkać. Później, tej samej nocy znów do niej dzwonię. Odbiera po drugim dzwonku. - Wcześnie dzisiaj zadzwoniłeś - Ten cholerny jej pomruk w głosie. Przez cały cholerny czas. Wszystko, co mówi, ma to. Do diabła, mogłaby mówić o czymś poważnym lub o swojej rodzinie i tak tam będzie. Sprawia, że jestem tak cholernie twardy jak skała.

136

- Mam pomysł. Chcesz się ze mną spotkać w sobotę w Marianna? To około godziny jazdy. Znajdę dla nas jakieś miejsce gdzie moglibyśmy coś zjeść i spotykać się. Przez kilka minut nic nie mówi. Jestem prawie pewien, że jest w szoku. - Jaka długa byłaby dla ciebie ta podróż? - Nie musisz się o to martwić, po prostu pomyśl o swoim transporcie. - Cholernie dobrze wiesz że mam obawy, Cooper. Nie chcę żebyś jechał co? Cztery, pięć godzin jazdy tutaj. Mam na myśli… - Lekko kaszle. Jej troska o mnie jest słodka. Chcę cię zobaczyć. Po prostu nie chcę, żeby coś ci się stało w drodze. Chytry uśmieszek przemyka mi po twarzy - Ta jazda to kropla w wiadrze. Możesz to zrobić? - Oczywiście, że tak, ale … - Żadnych ale. nie mam nic do roboty w ten weekend w klubie. To idealny moment. I piękna, to około trzech godzin jazdy. To naprawdę nic. - Na pewno chcesz się spotkać? Myślisz, że to zmieni rzeczy? - Co masz na myśli mówiąc o zmianie rzeczy? - Nie wiem. Po prostu czuję, że cię znam a widzieliśmy się tylko dwa razy. Czy nie wydaje ci się to dziwne? Chichoczę. - Piękna, wszystko w tym jest dla mnie dziwne. Zaakceptowałem to i proszę cię, żebyś zrobiła to samo.

137

- Okej, to jest jakiś plan. - To jest jakiś plan.

####

Wyjechałem wcześnie rano zatrzymując się tylko aby zatankować i odlać się. Oczekiwanie by zobaczyć ją rośnie u mnie z każdą mijaną chwilą. Gdy podjeżdżam pod tanią restaurację, jej Dodge Challenger zaparkowany jest po prawej stronie parkingu. Parkuje obok niej i wyłączam motor. Jej seksowne niebieskie oczy patrzą na mnie przez okno. Cholera, wygląda jeszcze lepiej niż pamiętałam. Upuszczam stopkę motoru, gdy ona wysiada z samochodu. Bristyl nerwowo ciągnie w dół jasnoniebieską koszulkę, a jej dłoń lekko drży. - Cześć, piękna. Na jej policzkach pojawiają się rumieńce a czerwona plama rozlewa się po jej piersi. Dekolt w kształcie V niczego nie ukrywa. Jej pulchne piersi wyglądają na wciśnięte w koszulę. Przełykam ślinę pokrywającą moje usta. - Hej, jak tam podróż? - Dobrze. - Zdejmuję okulary i zakładam je na koszulę, nie chcąc, by przeszkadzały mi w pełnym widzeniu Bristyl.

138

- Czuję się źle, że musiałeś jechać tak daleko. - To ja to zasugerowałem, pamiętasz? - Nie mówię jej, że w razie potrzeby pokonałbym całą trasę do jej domu. Pragnienie trzymania jej w moich ramionach staje się przytłaczające i poddaję się temu, przyciągając ją do siebie i przyciskając jej głowę do mojej piersi. Obejmuje mnie w pasie i zaciska dłonie za moimi plecami. Kiedy słyszę że wzdycha głęboko, kładę policzek na jej głowie. Zadowolenie wypełnia mnie po raz pierwszy od kiedykolwiek. Wdycham jej kwiecisty zapach do mojej pamięci i cieszę się tą chwilą. Po mocnym uścisku cofam się, patrząc na nią z góry. Jej niebieskie oczy błyszczą w słońcu, prawie jakby tańczyły. Bristyl oblizuje swoją pulchną dolną wargę i choć mówię sobie, żeby się powstrzymać, że tym razem nie posunę się za daleko, nie mogę się powstrzymać. Potrzeba i pragnienie staje się zbyt wielka. Nasze usta łączą się, gdy ona podnosi ręce do przodu mojej koszulki i mocno ją ściska. Ona nie protestuje, ale zajmuje jej chwilę by oddać mi pocałunek. Gdy to w końcu robi, ogień, płomienie i zapłon przejmują kontrolę. Nie mam jej dość. Otwiera usta i biorę to za zaproszenie, wsuwając język do środka, próbując ją i delektując się nią. Mój kutas twardnieje a kiedy nasze ciała się dotykają, nie mam wątpliwości, że czuje to przez jej dreszcze. Ale nie waha się. Nie, ona nadal kontynuuje dawanie, tak dobrze, jak

139

tylko się da. Potem ciężko oddycha i tak bardzo, jak mnie boli, cofam się, pozwalając jej na dostanie się tlenu do jej ciała. Opierając czoło na jej, oddycham miarowo. Otóż to. Miałem przeczucie na zlocie, że jeśli spróbuję jej, to będzie wszystko. Miałem rację. Jej słodycz to afrodyzjak, którego chcę coraz bardziej. Jej oczy patrzą na mnie, jakbym właśnie dał jej świat, kiedy to był tylko jeden pocałunek, prawda? Czuję to w mojej piersi i nie zaprzeczam temu. Pieprzyć to. Może jest zbyt dobra dla mojego świata, ale pieprzyć to. Nie ma pojęcia, co otworzyła. Teraz jest za późno. - Wow - Ściska mocniej moją koszulę, jakby chciała się trzymać mnie jeszcze dłużej. Czuję to samo, ale tylko moje ramiona są wokół jej ciała. - To było całkiem miłe powitanie. - Tak, piękna. Czekałem na to cholernie długo. - Ja też - szepcze. Potem staje na palcach i delikatnie całuje moje usta. - Chodźmy coś zjeść. Jedzenie jest ostatnią rzeczą, o której myślę, ale po to tu przyszliśmy. Zjeść i porozmawiać, a my to zrobimy, nawet jeśli mnie to zabije. Chwytam ją za rękę, gdy porusza się wokół mnie, by wejść do restauracji, a następnie złączam nasze palce razem. Jej skóra jest miękka, ciepła i cholernie idealna. Podnoszę do góry nasze połączone ręce i całuję czubki jej palców. Jej delikatny uśmiech uderza mnie głęboko.

140

Trzymając się za ręce, idziemy do budynku, który ma mały napis: „Kawiarnia”. Kiedy spoglądam na to, szczyci się tym, że jest to miejsce dla mam i komis. Sądząc po żółtych betonowych blokach na zewnątrz i oknach z zasłonami, mogę powiedzieć, że tak. Drzwi do tego miejsca są po obu stronach zamiast z przodu. Wchodząc, przytrzymuję drzwi Bristyl i puszczam ją przede mną. - Usiądźcie gdziekolwiek chcecie - woła kelnerka. To miejsce jest zdecydowanie powrotem do lat sześćdziesiątych lub siedemdziesiątych. Jasnozielony winyl pokrywa kabiny wzorem kwiatowym z tyłu. Tapety z tymi samymi kwiatami również pokrywają ściany. Jest tu bar, przy którym jedna osoba siedzi i je. Znajdujemy miejsce z dala od wszystkich, co zmusza mnie do puszczenia jej ręki, aby mogła wślizgnąć się do kabiny. Starsza kelnerka podchodzi do stołu w brązowych spodniach, białej koszuli i zielonym fartuchu. Podaje nam menu, które jest tylko laminowanym arkuszem papieru z napisem po obu stronach. - Co mogę podać Wam do picia? Patrzę na Bristyl i czekam na jej odpowiedz. - Poproszę dietetyczną colę. - A dla ciebie? - Cola jest w porządku. - Rozumiem. Wrócę za chwilę. Bristyl podnosi swoje menu i zaczyna je czytać. Obserwuję ją przy każdym ruchu. Niemal czuje się jak miraż, a gdy tylko mrugnę lub poruszę się źle, ona zniknie.

141

Leżąc w łóżku przez tyle nocy, rozmawiając i myśląc o niej, wydaje się to surrealistyczne. - Co się dzieje? - Pyta, patrząc na mnie. - To nic ważnego. - Dlaczego tak na mnie patrzysz? - Miło cię widzieć, a nie tylko słyszeć twój seksowny jak cholera głos. - Mój głos nie jest seksowny. - Tak, piękna, jest. Ten nieśmiały rumieniec znów zabarwia jej policzki. - Jesteś głodna? - Pytam. - Nie całkiem. To mnie zaskakuje. - Ty nie jesteś głodna? - Nie, denerwuję się, Cooper. Jest to tak poza moją strefą komfortu i znajduje się w innej sferze. Wyciągam rękę i łapię ją za ręce. Są lodowate, więc pocieram je, aby je ogrzać, cały czas się uśmiechając. - Naprawdę, to jest poza twoją strefą komfortu? Wypróbuj mnie. – Ona nie ma pojęcia jakie dziwne to jest dla mnie. Zabranie kobiety do łóżka, o tak to mi pasuje! Ale wyobraźcie sobie, że rozmawiam z nią przez telefon każdej cholernej nocy, jadę do niej trzy godziny, aby się z nią zobaczyć i siadam w jakieś tandetnej niedrogiej restauracji aby spędzić z nią czas. Nigdy wcześniej nie zdarzyło to się, ale się cieszę się, że mogę to zrobić z nią. - Nie jestem pewna co tu robimy. - Co mogę Wam jeszcze podać? – mówi kelnerka, wracając do stołu.

142

Bristyl próbuje wyciągnąć dłonie z mojego uścisku, ale przytrzymuje je i nie pozwalam ich zabrać z mojego uścisku. Nie opiera się temu. - Nasze zamówienie – mówię a kelnerka kładzie je nas stole. Następnie kelnerka odchodzi a ja jestem wdzięczny za to. - Zobaczmy. Nie mogę dać ci żadnych gwarancji. Wiem, że lubię z tobą rozmawiać każdej nocy. Wiem, że lubię widzieć się z tobą twarzą w twarz. Wiem, że sprawiasz, że się uśmiecham. - Ściskam jej dłonie. Dwie godziny później, ona śmieje się tak mocno, że po jej twarzy spływają łzy, a my skończyliśmy pić setną szklankę sody. Słońce zachodzi nisko na niebie. Ponieważ Bristyl ma godzinę jazdy powrotnej do swego domu przed sobą, więc jeśli teraz odjedzie, nie będzie musiała wracać w ciemności. - Powinniśmy już wyjść. Nic nie mówi, ale radosny uśmiech opuszcza jej twarz, a pojawia się smutek. Cholera, nie zdawałem sobie sprawy, jakie to było do bani, by opuścić ją i wrócić do domu. To tak, jakby zostawić kawałek siebie, gdy wszystko, co chcesz zrobić, to rzucić ją na tył motocykla i odjechać z nią. Rzucam na stół pieniądze by opłacić nasz rachunek, wsuwam portfel do kieszeni i sięgam po jej rękę, trzymając ją aż do drzwi i do naszych pojazdów. Nasze ręce są tak mocno ze sobą splecione, że ogarnia mnie dziwne uczucie.

143

To połączenie jest tak mocne, że przyciągnięcie do niej prawie powala mnie na tyłek. Kobiety zawsze przychodziły i odchodziły. To uczucie, jednak chcę, żeby pozostało. To coś więcej niż pieprzenie. Wszystko jest prawdziwe - więź, przyjaźń. Kiedy jej oczy podnoszą się do moich, pokrywając je lekkim blaskiem, wiem, że ona też to czuje. Te nadchodzącą stratę. Kładę dłonie na jej karku i przyciągam ją do siebie, owijając ją swoim ciepłem. Nie mogę jej powiedzieć, że będzie dobrze, ponieważ nie mam pojęcia, co nas czeka w przyszłości. To, co wiem w tym momencie, że muszę powiedzieć dowidzenia jej, co wcale mi nie pasuje. Moje usta dotykają czubka jej głowy i czuję, że drży. - Chcę, żebyś do mnie zadzwoniła, kiedy wrócisz do domu. Prawdopodobnie nie będę w stanie ci odpowiedzieć, ale zostaw wiadomość, a oddzwonię, gdy wrócę do siebie. Kiwa głową, ocierając się o moją pierś. Kiedy się cofam, a ona podnosi wzrok, nie ma ani jednej łzy spływającej po jej twarzy, za co jestem wdzięczny. Chociaż łzy czają się w kącikach jej oczu i są gotowe wypłynąć. Wygląda, jakby to kontrolowała i doceniam to. Nie chcę, żeby moja ostatnia wizja jej miała łzy spływające po jej policzkach. Przyciskając moje usta do jej, całuje ją powoli i spokojnie, delektując się każdym dotykiem, liźnięciem i skubnięciem. Im głębszy jest pocałunek, tym silniej jestem do niej przyciągany jak połączenie, które jest wyczuwalne

144

na wiele sposobów. Jak taka mała kobieta może mi to robić, nie rozumiem tego. Niewidoczny sznurek zawiązuje się wokół mnie. Przyciąganie, urok, to za dużo. Dlatego zatrzymuję się, zanim wydarzy się coś więcej. Nie chodzi o to, że nie chcę być w niej pochowany - to zawsze przychodzi mi na myśl. Chodzi o to, że Bristyl nie jest jakimś zwykłym pieprzeniem ani kimś, od kogo chcę odejść w momencie, gdy skończymy. Nie, chcę ją przytulić, zasnąć z nią i dowiedzieć się, jak to jest obudzić się z kobietą, na której mi zależy. Każde z tych działań jest tak obce dla mnie, ale czuje się tak dobrze… z nią. - Lepiej już jedź - - niechętnie to jej mówię. - Nie sądzę, żebym chciała ona oblizuje wargi, a jej dłonie zbliżają się do mojej koszulki i mocno mnie chwytają. - Powiedz, że to nie będzie ostatni raz, kiedy cię zobaczę. Powiedz, że znów się spotkamy. Może w innym życiu lub coś takiego. Tylko nie mów, że to koniec, kiedy czuję, że to dopiero początek. Zamiast cokolwiek powiedzieć, pochylam się i znów biorę jej usta, dając jej słowa, które pragnie usłyszeć. Kiedy się odsuwam, otwieram przed nią drzwi jej samochodu, a ona wsiada do środka. - Pa, Cooper - mówi z trudem, zanim zamykam drzwi a ona odjeżdża jak nietoperz z piekła rodem. Nie wie, że zabrała ze sobą kawałek mnie.

145

Chapter 13

Bristyl Nie ma sensu powstrzymywać łez wypływających z moich oczu. W głębi duszy wiedziałam, że to zły pomysł, by się z nim zobaczyć z tego prostego powodu. Kiedy jego usta dotknęły moich, zatraciłam się w sposób, którego nigdy nie chciałam znaleźć. To, co było szczęściem przez kilka godzin, teraz jest bolesne o wiele bardziej. Podróż powrotna do domu upływa mi bezproblemowo. Muzyka nie pomaga wcale w poczuciu straty, którą odczuwam. Po wejściu do własnego domu i zablokowaniu drzwi, wysyłam smsa do Coopera. Dojechałam. Nie otrzymuje od niego żadnej wiadomości aż do jutrzejszego rana, kiedy dostaje smsa o treści: Dom. Zadzwoniłam do niego dziś rano, ale przełączyło mnie do poczty głosowej. Uderza we mnie poczucie straty, ponieważ nigdy nie pozwoliłby przełączyć mojego

146

połączenia prosto na pocztę głosową, nie mówiąc mi wcześniej, że będzie nie dostępny. Nie powinnam się obawiać, ale może to już koniec. Może zobaczenie mnie raz, wystarczyło i skończył ze mną. Albo może jestem idiotką. - Hej! Gdzie byłaś? Dzwoniłam do ciebie miliard razy - mówi Leah stojąc w moich drzwiach, gdy przechodzę na bok i wpuszczam ją do środka. Dzwoniła do mnie kilka razy, ale nie chciałam słyszeć po raz miliardowy, jak bardzo jest jej przykro. - Byłam zajęta. - Zajęta co robiłaś? Oprócz pracy. Zaciskam pieści i zastanawiam się, czy powinnam jej powiedzieć o spotkaniu z Cooperem. Ufanie jej nie stanowi tu problemu. Fajnie jest mieć coś, co jest naprawdę moje. Nie mojego ojca, braci czy klubu, ale mojego. Nie chodzi o to, że chcę, żeby on był tajemnicą, ale myślę, że robię to w pewien sposób. To tak, jakby, jeśli moje życie będzie nieznane, nie zepsuje tego, co razem Cooper i ja mamy. Cholera, jestem zagubiona. Lekceważąco macham ręką. - Po prostu praca. - Tak. Przepraszam za… - zaczyna, ale podnoszę rękę, żeby ją zatrzymać. - Nigdy więcej, Leah. Przestań z tym gównem. Tak długo, jak nie ma go w twoim życiu, nie martw się o to. Przestań przepraszać, bo wkurza mnie to gówno. Leah wzdycha głęboko i opada na moją kanapę. Siadam obok niej.

147

- Wiem. To po prostu do bani, że byłam taka głupia. Ale nigdy więcej. - Dobrze. Wzdycha i mogę powiedzieć, że chce, żeby wszystko znów było normalne. - Więc… Słuchałam audycji radiowej dziś rano, a ty nigdy w to nie uwierzysz co usłyszałam. - Odwraca się do mnie podekscytowana i próbuję być również podekscytowana na jej newsa, ale jestem pewna, że zawiodłam. To jest do bani, ponieważ moja najlepsza przyjaciółka jest tutaj, a jednak moje myśli znajdują się setki mil stąd, zastanawiając się, dlaczego Cooper nie odebrał telefonu ode mnie. - Ten program radiowy zachęca ludzi do dania drugiej szansy swojej randce. Na przykład poszłaś na randkę a kimś, a ta druga osoba cię olała i on chce wiedzieć, dlaczego. Teraz, dlaczego ktoś to zrobił, jest całkowicie poza mną, ponieważ - hello - już tam raz poszłaś i olano cię. Chciałabyś wiedzieć dlaczego i czy poszłabyś z nim na drugą randkę? Po prostu się uśmiecham i pozwalam jej kontynuować. - Okej, więc ten facet, Dave, dzwonił do radia. Umówił się ze Stacy w klubie, gdzie tańczyli i dobrze się bawili. Podczas tańca pojawił się inny facet i poprosił do tańca Stacy. Dave cofnął się i pozwolił, by tak się stało, idąc do baru i pijąc. Stacy wróciła do niego i bawili się dobrze, ale Dave czuł, że Stacy była wyłączona. Pod koniec randki

148

Stacy mówi Dave'owi, że nie będzie jej przez dwa miesiące i nie będzie można do niej dotrzeć. Mam na myśli, cześć facet, czerwona flaga! Cóż, Dave uważa, że Stacy nie chce się z nim znowu spotykać, ponieważ nie bronił jej honoru, mówiąc facetowi, żeby się odpieprzył, kiedy ten im przeszkodził w tańcu. - Rozumiem to. - Moi bracia nie pozwoliliby, aby tak się stało. Rozumiem, że oni dokopią jakiemuś poważnemu dupkowi który próbuje zarywać ich kobiety, lub do diabła, a nawet ktoś im się wepchnie do kolejki gdzieś. - Okej, więc w tym programie radiowym zadzwonili do Stacy, a ona dosłownie jęknęła, gdy usłyszała imię Dave'a i stwierdziła że, nie będzie o tym mówić w audycji radiowej. Któż może ją winić za to, przecież wystawiają na nią całe to gówno? W każdym razie faceci z radia powiedzieli jej, dlaczego Dave sądzi, że go olała. Ona wybuchła śmiechem, mówiąc, że było zupełnie odwrotnie. Faceci z radia chcieli wiedzieć o wszystkim i zadawali jej jakieś inne pytania. Stacy następnie powiedziała, że kiedy skończyła tańczyć z tym przypadkowym kolesiem, Dave pociągnął ją w kąt baru i zaczął szeptać jej do ucha. - To nigdy nie jest dobry znak - mówię z chichotem. - Nie. Posłuchaj tego. Chciał, żeby zwabiła tego tańczącego z nią faceta na zewnątrz, żeby on pokazał mu swoje ruchy karate. Dave pokazał nawet jej przy barze rękami, jak skręci mu kark. - Och, mój Boże, przez jeden głupi taniec zamierzał go zabić? Facet brzmi jak wariat. - Moi bracia całkowicie za to

149

skopaliby komuś tyłek, ale nigdy nie zabijaliby go za to. Przynajmniej tak uważam ze by tego nie zrobili. - Wiem, prawda? Cóż, ludzie z radia śmieli się z tego histerycznie, a Dave pojawił się na linii. On następnie powiedział Stacy, że musiał bronić jej honoru, a jedynym sposobem na to było zabicie tego człowieka za brak szacunku dla niego. - Wow. - Chodzi mi o to, że jestem za facetem, który obroniłby mnie, ale sposób w jaki ten facet Dave się tym zajął, mówiąc o tym, że jest mistrzem karate i wie, jak ją bronić. Może jeśli od jakiegoś czasu się by spotykali i zakochaliby się w sobie, zrozumiałabym mężczyznę postępującego tak, ale przecież to była ich pierwsza randka! Śmieję się histerycznie, a mój żołądek zaciska się i rozluźnia, gdy zginam się w pół. - Kurwa, to jest zabawne jak cholera. - Tak. Dzięki Bogu, że to nie my. - Bez kitu. Chcesz iść na zakupy? Potrzebuję nowej torby. Leah przewraca oczami. - Nie potrzebujesz nowej torby; po prostu pragniesz jednej. - Prawda. Kobiety mają różne obsesje na punkcie ubrań i akcesoriów. Moim są torebki. Kocham je. Nie muszą być drogie. Nie. Niektóre z najlepszych, które znalazłam, pochodzą ze sklepów dyskontowych. Nie dbam o nazwę na

150

torebce ani o jakiegoś wspaniałego projektanta mody, o którym nigdy nie słyszałam. Nie. Dbam tylko o to, jak się czuję, kiedy je noszę i czy mogę włożyć w to całe swoje gówno. Spędzenie dnia z moją najlepszą przyjaciółką powstrzymają mnie od sprawdzania telefonu co kilka minut, sama się przekonałam o tym że to robię. Kiedy mój telefon nagle dzwoni gdy jesteśmy w sklepie, patrzę na niebieską torbę w kolorze oczu Coopera i przepływa przeze mnie podniecenie. Podnoszę palec do Leah i odsuwam się na bok. - Cześć? - Hej, piękna – jego cholernie seksowny głos słyszalny w słuchawce telefonu powoduje że wstrząsają mną dreszcze dosięgające aż do mego rdzenia. Nikt nie może zetrzeć uśmiechu od ucha do ucha z mojej twarzy. Jak dwa proste słowa sprawiają, że czuję się tak cholernie szczęśliwie? To, że nazywa mnie piękną bez mrugnięcia okiem, jest najlepszym uczuciem na świecie, oprócz bycia w jego ramionach. - Spałeś trochę? - Tak, właśnie staczam się z łóżka. Uśmiecham się. – Musiałeś mieć miły sen. Nie wszyscy śpimy całe dnie. - To ciężka praca, ale ktoś musi to zrobić. Rozglądam się i widzę, że Leah wpatruje się we mnie znacząco. Odwracam się do niej plecami.

151

- Jestem na zakupach z Leah. Mogę oddzwonić później? - Pewnie. Do usłyszenia później. - Do zobaczenia – rozłączam się, odsuwam telefon do ucha i przykładam go do swojej piersi. - Masz chłopaka - mówi Leah zza mnie, co powoduje, że wyskakuję ze skóry. - Nie rób tak! - Co? Stawać za tobą? A może powiesz coś, co już wiesz? - Nie zamierzam rozmawiać o tym teraz. Przechodzę obok niej, chwytam torbę, na którą patrzyłam, i odkładam ją z powrotem. Naprawdę mam teraz dość zakupów, zwłaszcza teraz, gdy Leah ma ze mną do pogadania i nie chce się poddać. - Masz faceta i ukrywasz go przede mną? - Jej dłonie lecą do jej bioder w postawie suki, a inni ludzie w sklepie zaczynają na nas patrzeć. Wspaniale. - Później. - omijam ją i przechodzę przez sklep w kierunku wyjścia, a Leah depcze mi po piętach, ględząc coś. Gdy wsiadamy do samochodu, zwracam się do niej. Słuchaj, to wszystko jest nowe. Nigdzie nie pójdzie, a wiesz, jacy są moi bracia i ojciec. Chcę tylko zachować to dla siebie, dopóki nie stwierdzę, czy będzie coś z tego, czy nic. Jej oczy zwężają się, jakby zagłębia się w zakamarki mojego mózgu i rozbierała go na części. Zbyt długo

152

jesteśmy przyjaciółkami; jeśli chce czegoś to dostanie to. Jeśli nie teraz, to za kilka dni. - Proszę, odpuść. Zaskakujące jest to, że odpuszcza, ale kątem oka widzę, jak irytuje się i planuje coś. Cholera.

####

Nie mogę uwierzyć, że robię to ponownie. Po bólu z ostatniego razu nadal nie powstrzymuje mnie to od godzinnej podróży do Cottondale na spotkanie z Cooperem w następną sobotę. Zatrzymuję się przy restauracji i widzę, jak siedzi na motorze i czeka na mnie. Jego ładny tyłek spoczywa na siedzeniu, podczas gdy jego nogi są wyciągnięte i skrzyżowane na kostkach. Cholera, jest gorący. Ma na sobie lustrzane okulary słoneczne, które wyglądają na nim tak wspaniale, jakby zostały stworzone specjalnie dla niego. Dżinsy idealnie do niego pasują, a także koszulka i skórzana kurtka. Jego długie włosy lśnią na lekkim wietrze. To mikstura, która zwilża damskie majtki na całym świecie. I jest tu dla mnie. Zatrzymuję samochód, wyłączam silnik i zanim moja dłoń dotknie klamki drzwi, staje przy drzwiach i je dla

153

mnie otwiera. Wychodzę z samochodu, czując ciepło jego ciała z odległości kilku stóp, pragnę tego bliskiego związku. Rozmawianie przez telefon, uczenie się o sobie nawzajem w sposób, który jest dla mnie taki nowy, posiadanie go tak blisko jest przytłaczające, ponieważ tyle emocji przenika przez moje ciało. Każde z nich - strach, pożądanie, pociąg - prowadzi mnie do wniosku, że chcę poznać jeszcze więcej Coopera. Życzenie spadającej gwiazdy nigdy nie było moją rzeczą, ale być może będę musiała tego spróbować. - Cześć - Dlaczego czuję się głupio z powodu tego jednego małego słowa? Gdyby przyszło mi do głowy coś fajniejszego, byłoby świetnie. Nic nie mówi, po prostu obejmuje mnie ramionami, przyciągając mnie do swego ciała. Potem jego usta atakują moje i jestem zagubiona. Zagubiona w nim. Zagubiona w tej chwili. Po prostu zagubiona. Wszystko w moim mózgu zatrzymuje się, a moim jedynym celem jest mężczyzna przede mną. Trwa to przez dłuższą chwile. Kiedy Cooper odsuwa się ode mnie z chichotem, opieram się na nim, próbując podążać za jego ustami. Jest to żenujące, ale mnie to nie obchodzi. Sięga i bierze kask. - Załóż to. - Wiesz, że Floryda nie ma prawa dotyczącego kasków - mówię mu. Unosi brwi – A ty skąd to wiesz? - Po prostu faceci tutaj nie noszą ich często.

154

- W Georgii jest takie prawo. Ty na moim motorze musisz go mieć, to taka zasada. Bo jesteś cennym ładunkiem- mówi z tym seksownym uśmiechem, przez co moje serce się rozgrzewa. Wkładam to bez żadnej riposty. W końcu jestem cennym ładunkiem. To nie jest mój pierwszy raz na motorze, ale to mój pierwszy raz na motorze z gorącym facetem, z którym nie jestem związana. Rusza się, by wejść na stalową maszynę. - Wsiadaj Przekładam nogę przez motocykl, będąc wdzięczna, że mam na sobie tenisówki, a nie klapki. Cooper owija moje ramiona wokół niego, a ja mocno się go trzymam, gdy startuje jak strzała. Posiadanie go tak blisko mojego ciała i huk motocykla budzi moje dziewczęce części ze zbyt długiej drzemki. Chcę go zapytać, jak może znów jeździć po tym, jak jechał tu tak długo, ale nie mogę tego zrobić z powodu wiatru. Zamiast tego trzymam się go mocno i cieszę się jazdą, pozwalając chłodnej bryzie zmyć wszystko oprócz niego i mnie. Jazda z mężczyzną jest zupełnie inna niż z moim ojcem lub braćmi. Z Cooperem jest to uczucie erotyczne. Sposób, w jaki motor ślizga się i skręca, a nasze ciała przybliżają się do siebie. Sposób, w jaki krzywa jego pleców idealnie przylega do mojego przodu, wciska się w moje piersi. O wiele lepiej jest być z tyłu motoru.

155

Jadąc z Sinisters zawsze pragnęłam przynależeć do nich. Jadąc z Cooperem po prostu to robię. Nie ma w tym żadnych prób. Cooper wraca do restauracji, do której pierwotnie przyszliśmy i zatrzymuje się. Chociaż uwielbiałam być na jego motorze, minęło trochę czasu, a moje nogi są trochę galaretowate, kiedy zsiadam z niego. Wyciąga rękę i podtrzymuje mnie, a kiedy już uspokajam się, puszcza mnie, ale splata swoje palce z moimi. - Pozwól mi cię nakarmić. Mogę wymyślić wiele rzeczy, które chcę teraz zjeść, ale jedzenie nie jest jedną z nich. Wszystko, czego chcę, obraca się wokół tego mężczyzny przede mną, gdy prowadzi mnie do bardzo jasno oświetlonego miejsca. Okna wyściełają ściany, a fluorescencyjne światła świecą wszędzie. To miejsce zdecydowanie nie jest tak przytulne jak wcześniej, ale takie jest. Wszystko, na czym mi zależy, to spędzanie czasu z Cooperem. Cooper znajduje miejsce z tyłu, siadając plecami do ściany. Robi dokładnie to samo, co mój ojciec i bracia. Powiedziano mi, że muszą przez cały czas patrzeć na pomieszczenie. - Lubisz siedzieć przy ścianie? - Droczę się z nim. - Nie, po prostu lubię wiedzieć, co się dzieje - Sięga i bierze mnie za ręce. - Możesz tu przyjść i usiąść ze mną. Moje ciało krzyczy tak! ale zostaję tam, gdzie jestem, wiedząc, że gdy znajdę sie tak blisko niego, nie będę w stanie się powstrzymać i dotknę go. Jest zbyt pyszny, żeby

156

tego nie robić, a po tym pocałunku wcześniej chcę więcej. Dużo więcej. Moje ciało pragnie go tak mocno, że napiera na moją duszę. Podchodzi do nas zalotna kelnerka i przyjmuje nasze zamówienie. Zanim się orientuję, jedzenie jest przed nami i jest mi przykro, że to już prawie koniec. Kilka godzin to za mało czasu. Nawet powolne jedzenie i wspaniała rozmowa to za mało. Po prostu nie. Po królewsku jest do bani. Cooper opłaca rachunek, a następnie wychodzimy do mojego samochodu i jego motoru, gdzie obraca mnie i przyciska moje ciało do samochodu, atakując mnie swoimi ustami w najbardziej przemiły sposób. Odsuwam się gwałtownie. - Zostań ze mną na noc. Nie wracaj. Możemy znaleźć miejsce, tylko ty i ja i wyjechać z samego rana. On kołysze się na butach, wciąż dotykając mnie rękami. Przez chwilę nie mogę uwierzyć, że te słowa wyszły mi z ust, ale bardzo tego chcę. Z jego ekspresji nic nie wynika, co mnie zaskakuje. Jest energicznym mężczyzną, a sposób w jaki jego usta atakują moje… On też tego chce, prawda? - Przykro mi. Nie powinnam o to pytać. Muszę już iść. - Próbuję się odsunąć, czując się tak cholernie głupio, przez to że to zasugerowałam. Syndrom mówienia bez zastanowienia uderza jeszcze raz. Naprawdę powinnam trzymać się wiadomości tekstowych lub po prostu całkowicie unikać ludzi.

157

Jego uścisk zaciska się na moich biodrach, uspokajając mnie. Kiedy patrzę mu w oczy, płoną z intensywnością, którą trzyma dla mnie podczas naszych krótkich spotkań. Coś diabelskiego i intrygującego, co powoduje że uginają się moje kolana. - Bristyl, jeśli pójdziemy w jakieś prywatne miejsce, nie mogę zagwarantować ci, że będę mógł utrzymać moje dłonie od ciebie z daleka. To kurwa zabija mnie, że zostawiam cię taką. - Co jeśli nie chcę, żebyś trzymał ręce z daleka ode mnie? - Podnoszę się na palcach i kładę miękki pocałunek na jego ustach. - Chcę tego, Cooper. A ty chcesz tego? - Do diabła, tak. - Rozbija swoje usta o moje i zapiera mi dech w piersiach. Podekscytowanie i oczekiwanie zalewa mój system. – Jedź za mną. Wskakuje na motor, a ja wsiadam do samochodu. Nie mogę uwierzyć, że to robię, ale to Cooper. Facet, który zostaje ze mną całą noc, mówiąc o głupim gównie, którym nie powinien się przejmować. Chcę tego z nim. Nie mam ze sobą nic, co czyni to tym bardziej ekscytującym. Ta impulsywność, by brać to, czego chcę, a nie siedzieć. Zatrzymujemy się w hotelu, którego nie widziałam po drodze. Cooper zsiada z motoru i macha, abym została w samochodzie. Kiedy wychodzi z powrotem na zewnątrz, otwieram drzwi i idę za nim. To miłe miejsce. Jedna z tych sieci hoteli, które można zobaczyć wszędzie i w telewizji.

158

Cooper zamyka drzwi do pokoju, skupiając się na mnie. Sprawia, że czuję się seksowna i pożądana, to coś, czego tak naprawdę nigdy wcześniej nie czułam. Seks zawsze był dla mnie środkiem do celu. Zwłaszcza gdy moi bracia zachowują się jak się zachowują. To wydaje się inne. Czuje że to jest prawdziwe, szczere i troskliwe. - Muszę skorzystać z łazienki. Jego warga unosi się. Lepiej nie mów, że jestem słodka. Po prostu muszę się odświeżyć. Do diabła, jeździłam przez godzinę na motorze i muszę się upewnić, że wszystko jest w porządku. Nic nie mówi, więc wślizguję się do białej łazienki, w której znajdują się normalne rzeczy - wanna, umywalka, toaleta. Podnosząc ręce, wącham siebie. Dezodorant działa. Potem sikam i sprawdzam wszystko tam na dole. Jakie by to było zawstydzające, gdybym się spociła lub coś tam na dole? O Boże. Po szybkim wyczyszczeniu wilgotnym ręcznikiem spuszczam wodę w ubikacji, myję ręce i patrzę na siebie w lustrze. Moje włosy są wszędzie. Nawet nie pomyślałam, żeby je związać przed jazdą. Jestem taka głupia. Jestem w łazience, gdy gorący facet patrzy na mnie, jakbym była jego posiłkiem i martwię się potem. Uderzyłabym głową w drzwi, ale wtedy usłyszałby, jak wielkim jestem głupcem. Wciągając głęboko powietrze, otwieram drzwi. Widok przede mną jest przekonujący. Cooper leży na łóżku, w koszulce i dżinsach, buty i skarpetki ściągnął, z

159

rękami założonymi za głowę, zachowując stoicki spokój. Albo, powinnam raczej powiedzieć, jest gorący jak pustynia. Moje usta nagle stają się naprawdę suche. - Chodź tu, piękna. - Stuka w łóżko obok siebie na zaproszenie. Zdejmuję buty i wspinam się na łózko. Ustawia mnie tak, że moja głowa spoczywa na jego klatce piersiowej i obejmuje moje ciało, zanim zacznie gładzić moje włosy. Jestem wdzięczna, że poświęciłam kilka minut na usunięcie kołtunów z włosów. Jego serce bije mi do ucha w rytmicznym tempie, uspokajając mnie. To nie jest to co planowałam, ale jest fajnie. Relaksuje się prawie do tego stopnia, że moje same się zamykają. Kto to wiedział, że on będzie świetną, ciepłą poduszką? Podnoszę głowę i opieram brodę na jego klatce piersiowej, nie chcąc zasnąć i przegapić chwili naszego wspólnego czasu. - Jesteś zmęczony? Ciągnie mnie całkowicie na siebie, biorąc cały mój ciężar. - Nie. Cooper całuje mnie, przesuwając dłonią po mojej głowie i wczepiając palce w moje włosy. Ten jeden ruch jest tak cholernie seksowny, że pobudza moje podniecenie. Moje nogi rozkładają się szeroko, otaczając go okrakiem, podczas gdy on przenosi drugą rękę na bok mojej twarzy. - Przez całą drogę sam sobie powtarzałem, że muszę zwolnić. - Ta deklaracja mnie szokuje. – Ale nie mogę,

160

piękna. Od czasu, gdy zobaczyłem cię w tej pralni, byłem cholernie twardy. Nie będę czekać i nie będę delikatny. Moje serce bije mocno, gdy pompuje krew w całym ciele. - Po prostu cię chcę – szepczę, gdy przyciska swoje usta do moich.

161

Chapter 14

Cooper Zwolnienie nie jest opcją. Myślałem, że dam radę, ale oszukiwałem siebie. Pragnąłem tej kobiety od tygodni. Jest wszystkim, o czym myślę, marzę i pragnę z nią rozmawiać. Ma piękno, które jest niespotykane. W połączeniu z jej dziwactwem i sposobem, w jaki mnie rozśmiesza, jest odurzającą kobietą. Odwracam ją, żeby leżała pode mną, a ona przesuwa dłońmi na tył mojej koszuli, wsuwając się pod materiał. Moje ciało drży od tego kontaktu. Nigdy nie wyglądała piękniej niż w tym momencie, rozłożona pode mną z pożądaniem błyszczącym w jej w oczach. Fakt, że tu jestem, a nie jakikolwiek inny dupek, jest darem niebios. Jest zbyt cholernie piękna, aby mogła to być prawda, ale czuje ją pode mną, więc jest. Kiedy robię szlak pocałunków na jej szczęce i szyi, biodra Bristyl wbijają się we mnie, sprawiając, że mój już i

162

tak boleśnie twardy kutas podskakuje i drga, by się wydostać. Potem sięgam w dół i podciągam jej koszulkę, odsłaniając tylko plaster jej skóry, a potem coraz więcej, aż koszulka całkowicie znika z jej ciała. Jasnoróżowy koronkowy stanik jest seksowny jak cholera i sprawia, że zastanawiam się, czy Bristyl jest niewinna. Wydaje się nieśmiała, ale nie do tego stopnia, że nazwałbym ją dziewicą. Jeśli ona jest dziewicą, mam nadzieję, że coś powie. Sięgając za nią, odpinam stanik i ściągam go z jej okrągłych piersi. Różowe koniuszki jej sutków błagają mnie. Pochylam się i biorę je do ust, a jej plecy wyginają się, gdy dyszy. Drugą ręką masuję jej drugą pierś, ściskając i szczypiąc czubek, naprzemiennie biorąc w usta każdą z nich. Miękkość jej skóry sprawia, że mój kutas zmienia się w kamień. Przeciąga dłońmi po moich włosach, mocno je ściskając. Uwielbiam to. To jeden z moich największych podnieceń. Ruszam się, żeby rozpiąć jej dżinsowe szorty, ale ona mnie uprzedza, szorstko ściągając je i zrzucając wraz z majtkami na podłogę. Przyznaję, na sto procent, że jestem jadaczem cipek. Mogę ucztować na cipce przez godziny i nigdy nie będę miał tego dość. Różowe wargi sromowe Bristyl wpatrują się we mnie, więc nic mnie już nie powstrzymuje. Jej smak eksploduje na moim języku, słodki i pikantny, narkotyk. Tak, ten jeden smak powinien być

163

sklasyfikowany jako nielegalna substancja dla wszystkich, oprócz mnie. - Och, Cooper! - Krzyczy, z rękami w moich włosach, gdy ściskam jej uda i ucztuje - liżąc, szczypiąc i ssąc jej cipkę. Jej pączek wzywa mnie, a ja zaciskam usta wokół jej guziczka, ssąc mocno, gdy ona krzyczy i eksploduje na mojej twarzy. Nie przestaję, nawet gdy jej biodra uginają się tak mocno, że grozi odepchnięciem mnie z powrotem. Pracując nad nią, podnoszę głowę, by obserwować, jak łapie oddech, a jej oczy zamknięte są w zachwycie. Jest cholernie piękna. Wstając, rozbieram się i wyjmuję prezerwatywę z portfela. To jedyna, który mam, co jest naprawdę do bani, ale teraz nie czas na to, aby się na tym skupiać. Zakładam ją szybko, zanim wspinam się z powrotem na łóżko i przyciągam ją do siebie, a jej oczy się otwierają na to. - Chcę, żebyś mnie ujeżdżała. Pokaż mi, co mój motor ci zrobił. Seksowny jak diabli uśmieszek rozprzestrzenia się na jej ustach. - Jesteś pewien, że tego chcesz - drażni się ze mną, przesuwając palcem po moim mięśniu piersiowym, a potem po brzuchu. - Kurwa tak. - Sam się o to prosiłeś. – Podnosi się, a następnie bardzo powoli owija swoje ciepło wokół mojego fiuta, wyciskając ze mnie tchnienie. Mocno. Nie, ona jest jak

164

pieprzone imadło. Może powinienem ją trochę poluzować, żeby nie bolało. Jakoś usiadła na moim kutasie. Czekam, aż powie, że to bolesne, ale ona nie robi tego. - Jesteś taki duży. Czuję cię wszędzie. Uderzam biodrami odpowiedzi będąc podekscytowany. Podnosi ręce do mojej klatki piersiowej, a jej kolana są osadzone na łóżku i zaczyna się poruszać. W górę i w dół. W dół i w górę. Krąży biodrami w prawo, a następnie obraca je w lewo i rozpoczyna ten błędny wzór, integrując go z ruchami w górę i w dół. Płomień we mnie ryczy do życia. Cholernie wiem, że to nie jest jej pierwszy raz, ale od razu zamknąłem tę myśl. Unoszę się, a nasze klatki piersiowe zderzają się ze sobą i całuję ją mocno, zanim nas przewracam. Nie mogę przestać Nie chcę przestać. Moje biodra mocno wbijają się w kółko, a ona spotyka się ze mną przy każdym ruchu, dzięki czemu czuje się o wiele lepiej. - Cooper, zamierzam dojść! – krzyczy. Jej ściany kurczą się wokół mnie, przez co już i tak wąska przestrzeń między nami dusi się. Jej cipka wysysa krew z mojego kutasa, podczas gdy moje nogi napinają się, gdy wsuwam w nią mojego kutasa tak daleko, jak to tylko możliwe. To połączenie zmienia życie. To jest wszędzie. Jej. Mnie. Nas. Jest tak niesamowicie silne, że wstrząsa mną do mego rdzenia.

165

Upadając na bok, mój kutas wymyka się jej cipki. Chwytam jej zdyszane ciało w ramiona i trzymam ją tak mocno, jak to tylko możliwe. W tej chwili nic na świecie nie istnieje. Nic. Tylko Bristyl i ja. Tylko to połączenie które ze sobą dzielimy. Nigdy nie czułem się tak blisko osoby, nigdy. Delikatnie gładzę włosy Bristyl, czekając, aż otworzy oczy. Kiedy to robi, widzę, że coś tam świeci jasno. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie miałem, więc nie chcę niczego zakładać. - To było… - zaczyna, nie mogąc sformułować słów. Muszę się z nią zgodzić. - Tak. Widząc pudełko chusteczek na szafce nocnej, zawijam w nie prezerwatywę i rzucam ją na podłogę, nie chcąc jej zostawiać choćby na minutę. Potem przyciągam ją mocniej do siebie, chwytam kołdrę i narzucam na nas, abyśmy byli w kokonie ciepła. Nie trwa długo, zanim zasypiamy. Strzały są oddawane we wszystkich kierunkach. Moja matka upada z łomotem, gdy leżę, obejmując jakąś kobietę, która krwawi wszędzie. Spoglądając na nią widzę, martwe ciało Bristyl wpatrujące się we mnie. Podnoszę się, rozglądając się po pokoju. Hotel. Bristyl. Zapalam światło i widzę, jak zabiera włosy od jej mokrej twarzy, na wpół na łóżku, na wpół nie. - Co jest nie tak?

166

Chwytając ją, trzymam ją blisko. Ona żyje. Ona jest bezpieczna. Ona tu jest. Ulga jest tak cholernie przytłaczająca, że grozi uduszeniem. - To po prostu zły sen. Pozwalam jej ciepłu mnie ogrzać, odciągając mnie od koszmaru. Jej dotyk odciąga mnie od strachu, który nie uderza we mnie często. Widzieć martwą Bristyl… to straszny strach. - Czy często je masz? - Mam ich całkiem sporo - Przyznanie się do tego jest trudne. Nikt o nich nie wie. Udało mi się ukryć je przed braćmi i kobietami - żadna kobieta nigdy nie spędziła ze mną nocy, żeby się o nich dowiedzieć. To słabość. Tak sobie mówię. Informowanie braci lub kogokolwiek o nich nie jest w kartach. Jednak poinformowanie o tym Bristyl wydaje się słuszne. - Chcesz mi o nich opowiedzieć? - Nie - odpowiadam natychmiast, nie chcąc jej mówić, że trzymałem jej martwe ciało w moich dłoniach w tym koszmarze. - Ale powiem ci, skąd pochodzą. - Wysłucham wszystkiego, co chcesz mi powiedzieć. Wdychając chłodne powietrze, splatamy nasze nogi razem. - Kiedy byłem mały, naprawdę mały, jakiś facet wszedł do klubu Ravage, trzymając broń przy głowie mojej babci. Mało tego, postrzelił moją matkę. Widziałem to wszystko, a kobieta, która mnie chroniła, musiała zakryć mi usta, żebym nie krzyczał. Z tego wynikają moje koszmary.

167

- Och, Cooper. Kręcę głową. - Nie chcę litości; nie dlatego ci to powiedziałem. Zrobiłem to, ponieważ ufam ci z tymi informacjami i wierzę że zachowasz je tutaj, między tobą a mną. - Absolutnie. Czy z twoją mamą i babcią wszystko w porządku? Ściskam ją trochę mocniej – Tak. Z nimi jest wszystko w porządku. - Dobrze. I ty jesteś bezpieczny, więc to wszystko się liczy. - Naciska na mnie, z głową na mojej klatce piersiowej, ramionami wokół mojego ciała. - Powiedziałeś, że Księżniczka tak naprawdę nie jest twoją mamą? Nie rozumiem. - Jej słowa są łagodne i pocieszające. Przesuwam dłonią w górę i w dół jej pleców, gdy ciężar lat spoczywa na moich ramionach. - Nie biologicznie, ale w każdy możliwy sposób. Mój inkubator, jak ją nazywa moja matka, była uzależniona od narkotyków. Mój ojciec powiedział mi kilka rzeczy o niej, ale zarówno on, jak i mama wiele spraw trzymali z daleka ode mnie, mówiąc mi, że nie chcą skazić mojego życia gównem mojej biologicznej matki. Nazywała się Mel i nie kochała mnie. Wszystkie wspomnienia, które o niej mam, są złe. - Och, Cooper. - Jej uścisk staje się mocniejszy, gdy próbuje odsunąć się, by spojrzeć mi w oczy, ale mocno ją

168

trzymam. Jest to wystarczająco trudne, aby mówić o tym bez wagi jej myśli o mnie. - Ja … - Jest jak jest. Mam wspaniałą mamę i więcej niż mógłbym prosić. Mel zachowywała się jak wariatka, ale skończyła martwa. - Ciało jej się podskakuje na to. - Nie mogę zdradzić Ci wszystkich szczegółów, ponieważ jest to sprawa klubowa, ale mogę ci powiedzieć, że moja mama uratowała mnie na wiele sposobów. - Cieszę się, że to masz. - Ja też. Kto to, do diabła, wie, jak wyglądałoby moje życie, gdyby Mel była jego częścią? - Czy przeszkadza ci, że ona nie żyje? Zaskakuje mnie, że nie zapytała, jak umarła. Szanuję to. - Nie, nie Mel. Gdyby to była moja mama, to bym zabił. - Wiem, jak to jest. - Jej głos znów staje się cichy. - Jak dawno umarła twoja mama? Oddycha ciężko. - Kiedy miałam szesnaście lat… to mniej więcej pięć lat temu. Łał. Wydaje mi się, jakby to było wczoraj. - Przykro mi, piękna. - Mi też. Była niesamowita. Zabrał ją tętniak. Stało się to tak szybko, że nie mieliśmy żadnego ostrzeżenia. Bum, była tutaj… potem była w trumnie. - Ciało jej się trzęsie, a ja mocniej ją trzymam. - Stworzyła cię, więc założę się, że była świetna.

169

Bristyl odsuwa się i uśmiecha się do mnie, jakbym był jedyną rzeczą w jej świecie. Chcę być tym. Pragnę być tym. - Tak. - Wyciąga rękę i dotyka ustami moich, po czym cofa się, a ziewnięcie ucieka z jej ust wraz z chichotem. - Śpij, piękna. Jestem tuż z tobą. - Mój uścisk zaciska się na niej, gdy czuję, jak jej ciało rozluźnia się i zasypia. Strach wypełnia mnie, gdy patrzę na zegar. Niedługo nadejdzie ranek, a potem będę musiał wyjechać. Ponownie. A może przypnę ją do mojego motoru i pojedzie ze mną. Na samą tą myśl, sen mnie pochłania.

####

- Hej – mruczący głos odzywa się nad moją głową. Kiedy otwieram oczy, Bristyl jest nade mną, ma włosy związane w kucyk, twarz piękną jak zawsze i jest już ubrana. - Dlaczego się ubrałaś? - Bo musze już iść. Spoglądając na zegarek widzę że jest już po dziesiątej. - Cholera - narzekam, chwytając ją za ramię i przyciągając do siebie, całując ją przez cały czas. Jej chichoty są zaduszane przez moje usta.

170

O tyle ile muszę być wieczorem na rodzinnym wieczorze w siedzibie klubie i nie mogę tego przegapić, nic nie powstrzyma mnie przed ponownym jej wzięciem. Cały czas ją całując, przewracam ją na plecy i rozpinam jej szorty. A potem ona już się ich pozbywa bez protestu. Pocałunki są gorące i wymagające. Nasze zęby zderzają się ze sobą, jakbyśmy mogli wejść w siebie, gdybyśmy mogli. Kiedy mój penis się napina, przypominam sobie o czymś. Nie mam pieprzonej gumki. - Nie mam kolejnej prezerwatywy. Ona się uśmiecha – Ale ja mam. – Bristyl sięga do torby i wyciąga z niej jedną prezerwatywę. - Nie sądzę że ta prezerwatywa była przeznaczona dla jakiegoś innego dupka oprócz mnie. - Nie były. Właśnie je kupiłam. - Uśmiecha się złośliwie. Biorę ją za twardo i szorstko, do tego stopnia, że oboje krzyczymy o nasze uwolnienie. Niestety oboje musimy już iść, więc trzymanie jej tu nie jest opcją. - Masz słodki język. - Nie wiesz o tym - Mrugam, zakładając ubranie. Potem korzystam z łazienki i jesteśmy gotowi do jazdy. Kiedy stoimy przy jej samochodzie, moja klatka piersiowa znów się zaciska. - Chcesz wskoczyć na mój motor i pojechać ze mną? - Nawet nie wiesz jak tego pragnę. - Więc zrób to. Jedź ze mną do domu.

171

Ona patrzy na ziemię. - Jestem związana z moją rodziną. Nie mogę ich tak zostawić. - Chcę tego, Bristyl. Chcę tego, co mieliśmy ostatniej nocy. Chcę cię w moim łóżku, w Georgii. Ty też tego chcesz. Lekko kiwa głową. - Musimy znaleźć sposób, aby tak się stało. - Chcesz, żebym zostawiła wszystkich, których znam, i wprowadziła się do ciebie? Nie uważasz, że idzie to trochę za szybko? Całuje ją bez tchu - A co ty o tym sądzisz? Ona kręci głową – Nie wiem co mam o tym myśleć, Cooper. - Pomyśl o tym. Tylko o to cię proszę. - W porządku. - A teraz mnie pocałuj. - Założę się że mówisz to wszystkim dziewczynom – ona droczy się ze mną i uwielbiam to. - Nie, tylko tobie. Nasze usta zderzają się ze sobą. Po załadowaniu jej do samochodu, widząc małe łzy w jej oczach, pakuję się i wracam do domu, nie lubiąc każdej mili między nami. To się skończy raczej wcześniej niż później.

172

####

- Jesteś spóźniony - woła moja mama z kuchni, kiedy wchodzę do siedziby klubu. Nawet tu przychodząc, jestem spóźniony i zmęczony jak cholera. Mając tak mało snu ostatniej nocy i jazdy, mógłbym zemdleć na kilka dni. - Jestem tutaj. Niech to wystarczy. Wchodzę do mojego pokoju, spryskuje twarz zimną wodą i zakładam nową koszulę. Czas rodzinny musi szybko upłynąć, abym jutro mógł pójść do pracy. - Cooper! - Krzyczy moja siostra po drugiej strony siedziby klubu, podbiegając do mnie i przytulając mnie. Ona ma czternaście lat jestem pewien, że takich dni będzie coraz mniej. Byłoby miło, gdyby pozostała tą słodką, małą dziewczynką tak długo, jak to tylko możliwe. Albo przynajmniej niech lepiej się nie zamienia się w sukę. - Jak leci? - Dobrze. Dostałam ocenę A18 z referatu z angielskiego, ale ocenę D z matematyki. Nie wiem, w jaki sposób nauczyciele oczekują, że poznasz wszystkie te rzeczy. – jej dłoń dotyka biodra, gdy obejmuję ją ramieniem. Wychodząc na zewnątrz, pozdrowienia dochodzą dla mnie ze wszystkich stron, a także gówno od facetów za to, 18

W Stanach Zjednoczonych stosowana jest pięciostopniowa skala ocen, z tym że zamiast cyfr stosuje się litery od A do F. Najlepszą oceną jest A, a najgorszą F

173

że nie wróciłem do domu zeszłej nocy. Wszystko spływa mi z pleców. Hamburgery są fantastyczne i miło jest widzieć, jak dzieci bawią się w to gówno, które bawiłem się dawno temu. Cóż, wydaje mi się, że to było dawno temu. Przychodzą mi do głowy myśli o Bristyl, siedzącej tu obok mnie i rozmawiającej z moją rodziną. Nigdy nie jest zbyt daleko od moich myśli. Zawsze w nich jest. Mam nadzieję, że ona zdaje sobie sprawę, jak poważnie mówiłem o jej przybyciu tutaj. Wracając do siedziby klubu, widzę Deke’a siedzącego przy stole i kręcącego metalową popielniczkę. Podnosi wzrok, szydzi i wraca do wirowania. Siadam przed nim na krześle, ale on nic nie mówi. Kiedy byliśmy młodsi, zawsze spędzaliśmy razem czas. To wszystko się skończyło, kiedy miałem piętnaście, lub szesnaście lat. Wydawał się być wtedy taki młody, a ja wkurzyłem się o to, że on nie musi zajmować się jeszcze interesami klubowymi. Oddaliliśmy się od siebie. - Co się dzieje? - Wyciągam swoje papierosy i zapalam jednego. - Odejdź - Kiedy na mnie patrzy, w jego oku pojawia się złowieszczy błysk. Ten, którego nigdy nie widziałem u niego. Zauważyłem, że jego oczy również są przekrwione. - Wziąłeś coś? - Idź. Kurwa stąd - warczy. - Odpowiedz na pytanie. Co wziąłeś? – Kapryśne zachowanie, rzucające się w oczy niezadowolenie,

174

przekrwione oczy, denerwowanie się. Do diabła, to może być wiele rzeczy. - Myślisz, że jesteś taki cholerny idealny - Wstaje lub próbuje wstać, ale chwieje się. Tak, zdecydowanie coś wziął. Przeszukuję pokój i widzę Buzza. - Poszukaj GT’a. Buzz kiwa głową i odchodzi. - Och, tak, wezwij mojego tatuśka. Po prostu wiesz, że jestem z rodu - wypluwa, wskazując na swoją pierś. Jestem z prawdziwego rodu Ravage. Dwóch prezydentów i mój tata są Ravage. To będzie moje, nie twoje! - Podchodzi do mnie, ale jest tak zjarany, że jestem w stanie złapać go za ramię i zatrzymać. - O czym ty kurwa mówisz? - Dlaczego nie możesz być bardziej jak Cooper? Dlaczego nie możesz się zachowywać jak on? Dlaczego nie traktujesz swojej siostry tak jak on? Dlaczego nie posprzątasz swego gówna, żebyś mógł zostać prospektem, tak jak Cooper gdy miał szesnaście lat? Cooper. Cooper. Cooper. Puszczam go i odsuwam od siebie. On mówi. - Zawsze chodzi o ciebie! Kurwa, złoty chłopak, który nigdy nie może zrobić nic złego, Cooper. Nie myśl, że inne dzieci też tego nie widzą. Wszyscy musimy sprostać potężnemu tobie. Cóż, pierdol się! GT wchodzi przez drzwi, zdejmując okulary przeciwsłoneczne. - Co się dzieje?

175

- Niech zgadnę. Zabierzesz mnie stąd, żeby cię nie zawstydzić, bo Cooper nigdy nikogo nie zawstydza! krzyczy Deke. GT patrzy na mnie i wzruszam ramionami. Najwyraźniej jest to klub Deke'a, ponieważ on jest rodem z krwi, a ja nie. - Kręcę głową. - On coś wziął, GT. On nie myśli jasno. Musisz mu pomóc. - Pomóc? Nie muszę od ciebie uciec! - Wystarczy. - GT chwyta Deke'a za szyję i wyciąga go z siedziby klubu. Angel, która podąża za GT, ociera łzy o oczu. - Nie ma to jak dobra rodzinna kłótnia. A teraz napijmy się! - Woła Ryker. Nadchodzą szoty, a ja je ciągle biorę. Jeden po drugim. Nie ma tu mojej dziewczyny, Deke oszalał. A ja tu jestem. Wiruje mi w głowie, gdy podchodzi do mnie Tina, jedna z klubowych dziwek. - Cześć, Coop. Dawno cię nie widziałam. – Śledzi palcem po moim ramieniu i wchodzi pod otwór mojej koszuli. Jej zapach natychmiast uderza w moje nozdrza i lekko szarpię głową. Jest to zapach kwiatowy, ale nie taki jak ten, który nosi Bristyl. Nie, to podróbka, tania imitacja i nie chcę mieć z tym nic wspólnego. - Byłem zajęty - mówię i po prostu chcę, żeby odeszła. - A może pójdziemy się pobawić? - Śledzi palcem po moim ramieniu, a ja automatycznie staje na nogi.

176

Mogę być pijany, ale Tina jest dużo gorsza od Bristyl. - Nie. Znajdź kogoś innego i powiedz wszystkim innym, że odmówiłem. - Poważnie? Nie ma cię już na zawsze. - Cholerna kobieta dąsa się. Gniew w pełni mnie uderza. - Albo zejdź mi z oczu i rób, jak ci kazano, albo wypierdalaj stąd. Ty wybierasz. - Przepraszam - Cofa się i szybko ucieka. - Co przeczołgało ci tyłek? - Pyta Ryker, siadając obok mnie. - Jestem zmęczony. Jest już późno Patrzy na zegarek. - Stary, jest dopiero 11. - I? - Odchodzę, potykając się, wchodząc do swojego pokoju i zamykając za sobą drzwi, nie słuchając, czy Ryker odpowiedział na moje retoryczne pytanie. Mój telefon dzwoni, gdy padam na łóżko. Wyciągając go z kieszeni i widzę, że to Bristyl, więc odbieram. - Cześć piękna. - Hej. Dotarłeś do domu na czas? - Jej głos jest cichy, jakby leżała w łóżku. - Nie, spóźniłem się. Moja mama mnie opieprzyła, ale nie ma w tym nic nowego. Chichocze na drugim końcu linii i głębokie uczucie straty uderza w moje jelita. Chcę ją tutaj, w moich ramionach, leżącej ze mną, a nie setki mil stąd. Ziewa głośno. - Potrzebuję snu, ale chciałam się upewnić, że dotarłeś bezpiecznie.

177

Uwielbiam to, że dba o mnie na tyle, że musiała się upewnić, że ze mną wszystko w porządku. Cholera. - Jestem tutaj. Dobranoc, piękna. - Dobranoc. Rozłączam się i natychmiast zasypiam.

####

- Więc mamy problem - mówi Pops, siadając na szczycie stołu w kościele. Zwołał spotkanie wczoraj po telefonie, który otrzymał od Red Devils MC. Od tego klubu którego członkiem jest ten dupek Nick. - Wygląda na to, że Nick ma zupełnie inną historię o tym, co się stało. Jego prezydent, Scandal, zwołał spotkanie, więc musimy się udać na Florydę, aby się tym zająć. Nie jestem z tego powodu szczęśliwy. - Pops wpatruje się we mnie, nudzi dziurę w mojej cholernej głowie. - Zwłaszcza, że nie wniosłeś roszczeń do tej kobiety. Jesteśmy w kupie gówna z powodu jakiejś suki, dla której zrobiłeś się twardy i to nie tak działa gówno. Jego pięść mocno opada na stół, potrząsając nim. Moje pięści zaciskają się mocno, a gniew gotuje się pod powierzchnią. Nauczyłem się zachować spokój na zewnątrz, ale to nie znaczy, że nie jestem teraz wściekły na Popsa. Nie ma pojęcia, co dla mnie znaczy Bristyl.

178

- Ona nie jest przypadkową suką, którą przeleciałem w cholernej łazience. - Moje słowa są niskie i groźne. - Nie widziałeś jej od zlotu - odpiera mój ojciec. Moje spojrzenie skierowane jest na niego. - Właśnie tam się mylisz. Widziałem się z nią w ciągu ostatnich kilku sobót i rozmawiałem z nią każdej cholernej nocy. Ona jest moja. Zaskoczony wyraz przemyka mu po twarzy. Nie wiem dlaczego, biorąc pod uwagę, że nie mówię mu wszystkiego o moim życiu. Jestem kim jestem. - To dlaczego jej tu nie ma? - Pyta Rhys, gładząc się po twarzy. - Weź ją i przyprowadź tu jej tyłek. - Pracuję nad tym. - Pracujesz nad tym, czy robisz to?- Rhys zawsze był intensywnym mężczyzną. Widzi coś, czego chce, więc bierze to. Ja zawsze trochę odpuszczałem, ale ten czas dobiegł końca. Zrobię to - odpowiadam, patrząc na Popsa. Spotkajmy się z nim. - Wyruszamy za dwa dni. - Pops uderza młotkiem. Kurwa mać. Potrzebuję planu i potrzebuję mojej kobiety.

179

Chapter 15

Bristyl On przyjeżdża. Podekscytowanie nie jest nawet słowem opisującym, jak się czuje. Urabiam sobie tyłek dzisiaj, próbując zrobić wszystkie rzeczy tak, aby nic mnie nie ograniczało. On powiedział że ma pracę do wykonania, co jest w porządku. Po prostu nie chcę odbierać telefonów kiedy mogę ten czas spędzić z Cooperem. Powiedział że mógłby spędzić ze mną kilka ekstra dodatkowych dni, również. Więc nie ma mowy, żeby praca stanęła mi na drodze. Aby mieć dni tylko dla niego i dla mnie samej… Moje ciało drży, pamiętając, jak się czułam gdy był we mnie. Ten jeden na jednego, twarzą w twarz czas jest tym, czego pragnę w każdej chwili dnia, a teraz będziemy go mieć dłużej niż jedną noc. Słyszę pukanie do drzwi mojego biura, a kiedy podnoszę wzrok, Racer opiera się o framugę drzwi ze skrzyżowanymi rękami.

180

- Cześć, bracie - mówię, machając lekko, a potem wracając do moich dokumentów. Nic nie mówi, wchodząc do biura. Wyraźny dźwięk, jak zamyka drzwi, sprawia że podnoszę głowę do góry. Moje drzwi się nie zamykają, chyba że jest to coś poważnego. Nie potrzebuje teraz żadnego poważnego problemu. - Co się dzieje? - Mój umysł myśli natychmiast o tym że mój brat albo ojciec mogli zostać zranieni, a moja klatka piersiowa zaciska się na tę myśl. Siada przede mną, z łokciami na kolanach, z oczami na mnie. – Mamy bajzel do ogarnięcia. - Racer zatrzymuje się. Racer nigdy się nie waha. To nie jest w jego naturze. Znów oblewa mnie niepokój. – Wylosowałem najkrótszą słomkę. Bristyl, musisz wiedzieć, że to nie jest to, co każdy z nas chciał dla ciebie. Ale czas już nadszedł. Decyzja należy do ciebie i musisz wybrać - przeczesuje włosy palcami z wyraźną frustracją. - Gówno mnie obchodzi, że tak powiem, ale Bristyl, Sterling dostaje awans i chce cię zatwierdzić. Musisz albo zostać jego starą, albo Bris, musisz zostać dziwką. Moja szczęka opada na podłogę, zbierając każdy możliwy pyłek, a moje gardło staje się nieskazitelnie suche. On mi tego nie powiedział. Kurwa, on to zrobił. Nigdy w życiu nie sądziłam, że te słowa wyjdą z ust mojego brata. - Chcesz, żebym została starą lub… dziwką? Co w ciebie wstąpiło? - Wiem, że tata z tobą rozmawiał. - Powiedział, że nie jestem starą, więc nie mam takich samych praw jak inni tutaj w klubie. Ale powiedział, że jestem

181

pracownikiem klubu. Nigdy nie mówił nic o zostaniu jednym z was, nie mówiąc już o tym żeby zostać kimś, kto śpi z całym klubem. - Nudności toczą się po moim brzuchu, grożąc wydaleniem z mojego ciała. - Po prostu świetnie, że zostawił to mnie. - Mój brat patrzy na sufit, jakby go to zabijało. Cóż, gdyby tylko wiedział, co mi to robi. - Słuchaj, Bristyl, mamy tutaj zasady klubowe. Jako że jesteś naszą siostrą daje to nam pewną swobodę w zakresie ochrony, ale byłoby lepiej, gdybyś była częścią klubu, abyśmy mogli to naprawdę egzekwować. Naciskaliśmy tak mocno, jak to tylko możliwe, ale dostajemy trochę za to, bo nikt inny nie dostaje tego, co dostajesz od klubu. Cholera robi się ciężej niż kiedykolwiek wcześniej dla klubu. Tato, Stone, Hunter i ja, musimy wiedzieć, że jesteś chroniona. Sinisters mogą to zrobić i zrobią to, ale tylko wtedy, gdy znajdziesz się z tyłu na motorze jednego z braci na całe życie. - Mówisz, że jestem w niebezpieczeństwie, a jeśli się z kimś nie zwiążę, to coś mi się stanie. Odchyla się na krześle. - Masz dwie opcje w tym klubie. Zostanie czyjąś starą lub klubowa dziwka. Nie ma nic pomiędzy. Obie chronimy, każdą na różnych poziomach. Bycie tylko czyjąś siostrą jest niżej w hierarchii. Więc jeśli zostaniesz starą, moglibyśmy cię lepiej chronić. - Musisz sobie ze mnie żartować - Zdaję sobie sprawę, że trzymam długopis w dłoni i sfrustrowana wrzucam go na stos papierów. – Nie zamierzam być ani starą ani dziwką. Po pierwsze, nie rozkładam nóg, żeby faceci tutaj byli razem ze mną. To nie zadziała ze mną. Niektóre kobiety to robią i to

182

dobrze dla nich, ale nie dla mnie. Po drugie, nie ma mowy, żebym była starą Sterlinga. On nawet mnie nie lubi, po prostu chce mnie mieć przy swoim ramieniu. Jak możesz mnie o to prosić? - Nikt nie powiedział, że musisz go lubić. Uszczęśliw go. W takim razie mamy problem z tym by klub zapewnił ci ochronę. - Więc, mam się z nim pieprzyć aby być chronioną? To absolutnie najgłupsza rzecz jaką kiedykolwiek słyszałam. Nie mogę uwierzyć że po prostu siedzisz sobie tu tak i mi to mówisz. Nie chcę być starą w Sinisters. Wzrusza ramionami. - W takim razie stajesz się dziwką. Przynajmniej znasz nas czterech, którzy cię nie dotkną. Mój brzuch znów się zwija. - Nie, nie będę dziwką. Wstaje z krzesła i tak nonszalancko się rozciąga, że mnie to wkurza. To tak, jakby nie zdawał sobie sprawy, że po prostu przewrócił mój świat do góry nogami. To się nie dzieje. Od lat jestem ograniczana przez moją rodzinę, a oni pytają mnie o to jeszcze ... Nie, to się nie dzieje. Racer otwiera drzwi. - Pomyśl o tym. Chcemy odpowiedzi w przyszłym tygodniu. Mam gówno do zrobienia. - Potem wychodzi. Odszedł. Puf. Jak chmura dymu. Jestem wkurzona jak diabli i zraniona. Jak mój własny brat, moja rodzina, może chcieć mnie związać swoim znajomym? Tak czy inaczej, to się dzieje. Jak mężczyzna, którego znałam całe życie, może mi to zasugerować, a co dopiero oczekiwać odpowiedzi w przyszłym tygodniu? Stracił rozum. To musi być okrutny żart.

183

Wychodzę z biura i szukam ojca, znajduję go w pomieszczeniu na zapleczu gdy rozmawia z Wolfem. Waham się przez sekundę, ale w końcu pukam do drzwi a jego oczy się podnoszą na mój widok. - Czy mogę z tobą porozmawiać? - Za minutę. Przyjdę do twojego biura. Zamknij za sobą drzwi - odprawia mnie, a Wolf rzuca mi spojrzenie, które ciska we mnie drzwi. Wszystkie te stare uczucia, kiedy byłam młodsza, wracają. Nie jestem wystarczająco dobra, chyba że będę tym, kim chcą, żebym była. Siedząc na krześle, nogi podskakują mi w górę i w dół, nigdy się nie zatrzymując. Moje nerwy zaczynają szaleć. Mój ojciec wchodzi do mojego biura od niechcenia i siada na tym samym krześle, które mój brat właśnie opuścił. - Racer właśnie tu przyszedł i powiedział, że muszę zostać starą lub dziwką. O co chodzi? Oddycha, a włosy na wąsach podnoszą się do góry wraz z jego oddechem. - Nasze klubowe zasady. Jesteś moją córką, więc masz swobodę, ale teraz masz dwadzieścia jeden lat i to się kończy. Musisz albo należeć do klubu, albo cię nie ma. Chcę byś należała do klubu, abym mógł zapewnić ci bezpieczeństwo. - Czy ty się sam słyszysz co mówisz teraz? - Tak i tak ma być. - Jest stoicki. Nie mogę się zastanawiać, co by było, gdybym złamała mojego ojca. Naprawdę nie może myśleć, że to moja jedyna opcja.

184

Ten nagły zwrot mnie kaleczy. To nie jest człowiek, którego znam. - Nie mogę uwierzyć, że chciałbyś, abym była nieszczęśliwa tylko po to, by przestrzegać twoich zasad. Ogarnia mnie ból. Chciałabym, żeby moja matka wciąż żyła. Nie ma mowy, żeby na to pozwoliła. Pochyla się, gdy ciemność zakrywa jego oczy. To sprawia, że siadam prosto na krześle. - Tak to działa. Nie podobają ci się te zasady, więc wylatujesz. - Zwalniasz mnie? - Jeśli muszę - Mój ojciec nigdy tak do mnie nie mówił w całym tym cholernym życiu. Z pewnością nie jest to mężczyzna, którego kochała moja matka, a może to strona, której nigdy nie znałam. - Robię to, czego jestem pewien, aby utrzymać cię na miejscu. Nie chcesz tego, nie mogę cię zmusić. Ale nie mogę też zmienić sytuacji. - Nie wiem nawet, co powiedzieć. Wzrusza ramionami i to boli. Nonszalancja to coś więcej niż ranienie mnie, to piekący ból. Nie rozumiem, dlaczego jest to nawet opcja. Szukam jakiegoś znaku na nim. Zmarszczki wokół oczu lub warg, aby zobaczyć, czy coś jest nie tak, ale pozostaje chłodnym i spokojnym sobą. - To ty wybierasz czy zostajesz czy odchodzisz. Jeśli zdecydujesz odejść, to wskaże ci drzwi wyjściowe. Już czas. Potrzebujemy odpowiedzi w przyszłym tygodniu. - Wstaje i wychodzi z mojego biura, a łzy napływają mi do oczu.

185

To nie może się dziać. Po prostu nie może. Cooper jest pierwszą osobą, która przychodzi na myśl. Potrzebuję, żeby mnie teraz trzymał i ogrzewał mnie od chłodu, który właśnie dostałam od ludzi, o których myślałam, że będą mnie kochać aż do śmierci. Nie mogę mu jednak tego powiedzieć przez telefon. Będzie tu jutro. Do tego czasu muszę się tylko trzymać.

#### - Co się dzieje? - Jak Cooper odgadł co mi jest, przez samo powiedzenie mu cześć, nigdy się nie dowiem. Nie wróży to dobrze, jeśli potrafi odgadnąć moje emocje przez słowa przez telefon setki kilometrów dalej. - To po prostu był długi dzień - Nie chcę go okłamywać, ale tego, co mam do powiedzenia, nie można powiedzieć przez telefon. I tak, to był długi dzień, boleśnie długi dzień. - To samo tutaj. Wyruszamy rano. Mam interesy do załatwienia, więc możesz się ze mną spotkać w moim hotelu. - Brzmi dobrze. - Odchrząkuje, mając nadzieję, że rozszyfruje mnie ponownie. - Bardzo by mi się podobało, gdybyś powiedziała mi, co się dzieje. - Naprawdę ze mną jest w porządku. Jestem tylko zmęczona. Potrzebuję trochę snu. Odpoczynek, zanim tu dotrzesz, jest prawdopodobnie dobrą rzeczą. – próbuje zażartować ale i tak to nie wypala.

186

- Prześpij się, do zobaczenia jutro wieczorem. - Dobranoc. On rozłącza się a ja rzucam telefon na łóżko. Jest o wiele za wcześnie, żebym wraz z Cooperem zamieszkać razem, tak jak sugerował. Mam pieniądze w banku, a niektóre schowałam w moim domu. Może mogłabym znaleźć mieszkanie gdzieś tam, gdzie jest Cooper. Problem polega na tym: jaką pracę dostanę? W żaden sposób mój ojciec nie powie przyszłemu pracodawcy, że jestem świetna w swojej pracy. Będzie tak wkurzony, że odchodzę, że nie będzie myślał logicznie. Ale jego opcje tak naprawdę nie są opcjami. Nie mogę tu zostać. Mój ojciec i bracia oszaleli w ich zawsze kochających umysłach, jeśli szczerze myślą, że wybiorę jedną z tych dwóch opcji. Zwłaszcza gdy mam poważne uczucia do Coopera. Nie jestem naiwna. To jest nowe, ale jeśli nie podążę za głosem serca, to po co to mieć? Niebezpieczeństwo czy nie, nie zamierzam poświęcać całego życia tylko po to, aby robić to, czego chcą. Co z tym, czego chcę? Mam mózg na wypadek, gdyby zapomnieli. Moja mama pojawia się w mojej głowie: - Regg, co robisz? - Woła moja mama z kuchni, w której właśnie skończyła robić szarlotkę, którą zamierzam zjeść. Pachnie tak dobrze i wypełnia dom do tego stopnia, że jestem pewna, że żołądki sąsiadów warknęły na zewnątrz. - Nie teraz, Betty. - Och nie, nie, nie. Możesz rzucać mosiężnymi kulkami w klubie. Muszę znosić twoje gówno. Przychodzicie do tego

187

domu - naszego domu - szanujecie mnie tak samo, jak ja szanuję was. Zadałam ci teraz pytanie, Regg. Moja tolerancja dla powtarzania tobie jest tak minimalna, jak dla naszych dzieci. Co robisz? Miała żelazną rękę, twardą i nieubłaganą, jeśli chodzi o mojego ojca. Była pełną szacunku starą w klubie, ale w domu była równa z nim. Kiedy zadała mu takie pytanie, oczekiwała odpowiedzi. Po prostu zatrzymywał się, by podnieść pistolet dla Wolfa. Tylko, że mama nie wiedziała, że broń jest w domu i nie była nasza. Tata starał się nie tłumaczyć, wiedząc, że mama wspierała klub, ale nie chciała, żeby klubowe rzeczy w jej domu działy się wokół małych dzieci. Walczyła o to z moim ojcem. Była jego głosem rozsądku. Ale od czasu jej śmierci on traci kawałek po kawałku. Po prostu nie sądziłam, że kiedykolwiek zajdzie tak daleko ze mną. Zawsze byłam dla niego ważna. No cóż przynajmniej myślałam że jestem. Muszę odejść. Jeśli po rozmowie z Cooperem ustalimy, że to nie dobry pomysł, żebym się wyprowadziła, to znajdę coś innego. Moje więzi tutaj są z moją rodziną i Leah. Mogę rozmawiać z Leah gdziekolwiek jestem, a moja rodzina wydaje się nie chcieć mnie taką, jaką jestem. Jeśli znajdę się daleko stąd, będę daleka od niebezpieczeństwa. Może uda mi się wykroić swoją własną szczęśliwość gdzie indziej. To na pewno lepsze niż te opcje które zaoferował mi ojciec. Wstając z łóżka, biorę walizki z szafy i zaczynam się pakować, gdy ból wypełnia moje serce. Bez względu na to, co

188

stanie się z Cooperem, jutro będzie ostatni dzień, kiedy będę w tym domu.

#### Dziura w moim brzuchu wydaje się być głęboko osadzona kiedy jadę do pracy z prawie wszystkim co posiadam szczelnie zapakowanym w samochodzie. Zdjęcia, pamiątki po mojej mamy i rodziny oto co przyjechało ze mną. Bez mebli. Wymyślę coś. Nawet jeśli będę musiała znaleźć coś w sklepie z używanymi meblami żeby choć na chwilę przespać się na starej kanapie to lepsze niż poddanie się wymaganiom mojej rodziny. Nie mam wątpliwości, że pomyślą sobie, że się poddam, biorąc pod uwagę, że nie mam nikogo oprócz nich. Brak dalszej rodziny, a Leah jest moim jedynym przyjacielem. Nadal mieszka z rodzicami, więc nie ma mowy, żebym tam została. Jej rodzicom nie podoba się fakt, że moja rodzina jest związana z „gangiem”, jak to nazywają. Mój ojciec prawdopodobnie uważa, że to moja jedyna opcja. Nie wie, że porzucę wszystko, żeby nie musieć się poddać. Nie tak widzę moje życie - uwięzione w związku, w którym uczucia nie są wzajemne. Obserwowałam moich rodziców. Mój ojciec uwielbiał moją matkę i traktował ją jak złoto. Chcę takiego, kogoś,

189

kto mnie będzie tak kochał. Nie kogoś, kto chce mnie na ramieniu do dekoracji. Skąd ten nagły zwrot? Czy niebezpieczeństwo naprawdę jest tak złe, że zmusiłoby to mojego ojca do takiego czynu? Nie wiem, ale nienawidzę tego, że on sprowadza się to do takich opcji. Myśl, że nigdy nie będę rozmawiała z jedyną rodziną jaką mam, powoduje że odczuwam ból jakby nóż kaleczył moje serce i kręgosłup. Nie rozumiem, dlaczego nawet postawił mnie w tej pozycji. Z pewnością, jeśli przeprowadzę się na północ, nadal będą ze mną rozmawiać, prawda? Być może nie będę w klubie i znajdę się „poza”, jak to nazywają, ale nadal będę ich siostrą i córką. To się nigdy nie zmieni. Droga do pracy jest krótka, zanim wjeżdżam do bram. To będzie ostatni raz, kiedy przez nie wjadę. Ostatnim razem macham ręką na otwarcie bez zadawania pytań. Tak przynajmniej to brzmiało od mojego ojca i brata. Na zewnątrz. Łzy pieką mnie w oczy, ale spycham je w dół. Będzie czas na płacz później, nie teraz. Nie zobaczą mnie zdenerwowanej. Moja głowa będzie uniesiona, kiedy skończę wszystko co ma zrobić, do tego stopnia, w jakim będę mogła to zrobić, zbiorę wszystkie potrzebne numery i ustawię wszystko na miejscu dla mojego zastępcy. Planuję przetrwać dzień, a na koniec znajdę swoją rodzinę i pożegnam się z nią. Moje serce nie może po prostu odejść bez pożegnania.

190

Dlatego, jeśli mogę to powiedzieć osobiście, zrobię to. Jeśli po tym wszystkim chcą mieć ze mną jakikolwiek związek, oczywiście będę wdzięczna. Jednak moje wnętrzności mówią mi, że to będzie koniec. Niewiele osób jest w pobliżu. Kiedy wchodzę do mojego biura, pociecha mnie wypełnia. Moja matka siedziała na tym krześle, które objęłam po jej śmierci. Praca została mi rzucona na kolana. Potrzebując czegoś, co zajęłoby mi czas, więc chwytam za coś i zaczynam pracę. Podchodząc do ściany, patrzy na mnie obraz mojego ojca, matki, braci i mnie. To był jeden z ulubionych obrazów mojej matki. Mój ojciec ma ramię przewieszone przez jej ramię, a my, dzieciaki, stoimy przed nimi, i nie jesteśmy wyżsi niż jej podbródek. Wyciągając telefon, robię obrazowi zdjęcie, a potem podchodzę do biurka. Uderza mnie, że ten telefon nie jest mój. To właściwie telefon mego ojca. Niezależnie od tego, nie oddam mu go od razu. Nie mam czasu iść i zdobyć kolejny. Będę się tym martwić, kiedy się osiedlę w nowym miejscu. Dzień mija mi w mgnieniu oka, gdy wszystko porządkuje, a nawet robię listy miejsc, w których można znaleźć pewne rzeczy, takie jak numery części do pralek lub numer telefonu do firmy śmieciarskiej. Biurko zostaje puste po zdjęciu trzech moich zdjęć - jednego ze mną i moim ojcem, jednego ze mną i moją matka oraz jednego ze mną i moimi braćmi - i pomadki do ust. Cała reszta należy do Sinister Sons. Nic mi tu nie zostało.

191

Cooper napisał do mnie wcześniej, podając mi informacje o swoim hotelu i mówiąc, że powiedział recepcjonistce, że przybędę po klucz. To jedyny szczęśliwy moment, jaki mam na dziś, i do bani, że podekscytowanie, które odczuwałam wcześniej, osłabło z powodu mojej rodziny. Rzucając ostatnie spojrzenie na biuro, biorę torbę i idę szukać moich braci. Łatwo jest mi znaleźć Huntera. Ma problem ze spojrzeniem mi w oczy, bez wątpienia wiedząc, że moje opcje są ograniczone. Zawsze miał miękkie serce, więc kto wie, co robi z nim ta sytuacja. Ale on członkiem klubu. Zawsze będzie po stronie klubu. Muszę o tym pamiętać. - Przytul mnie - mówię, podchodząc do niego z wyciągniętymi rękami. Przytula mnie, a ja rozkoszuję się jego uściskiem. - Co się dzieje, Bris? - Pyta, próbując oderwać się ode mnie, ale zacieśniam mój uchwyt, próbując desperacko powstrzymać łzy. - Kocham cię. Nigdy nie myśl, że nie. - Otacza mnie ciemna chmura smutku, pochłaniając mnie jak deszcz i zderzając się między grzmotem. Zawsze byliśmy blisko i to mnie rozdziera, że opuszczam ich w ten sposób, a nie na lepszych warunkach. Ale takie jest życie i muszę podjąć decyzję sama. Tym razem cofa się do tyłu, chwytając mnie za ręce i wyciągając na odległość wyciągniętej ręki. - Co to jest? - Odchodzę.

192

- Co masz na myśli mówiąc, że odchodzisz? Nie możesz odejść - argumentuje, a jego brwi opadają z frustracji. Uśmiechając się do niego łagodnie, mówię: - Robię to. Nie zamierzam stać się częścią Sinisters. Przynajmniej nie tak, jak chcesz, żebym była. - Mogę ich powstrzymać na chwilę. Zawsze uwielbiałam, jak wielkie jest jego serce. To też dobrze, że stoi za mną batem. Chodzi o to, że wiem, że on może tylko tyle zrobić. W tym momencie niewiele mi zostało. - Spotkałam kogoś i zamierzam się do niego zbliżyć. Jego twarz zmienia się w mgnieniu oka, jego uścisk zacieśnia się do bólu, a gniew zagnieca jego rysy twarzy. Więc co? Spotkałaś jakiegoś dupka i to jest prawdziwy powód, dla którego wyjeżdżasz? Nie ma to nic wspólnego z Sinisters? - Ultimatum popchnęło mnie do tego. Teraz puść mnie. Krzywdzisz mnie. - Ból nie jest naprawdę okropny, ale też mi się nie podoba. Potrząsa mną mocno, a następnie uwalnia. Zataczam się, ale trzymam się prosto. - Nie mogę ci kurwa wierzyć. Odejdziesz i będziesz czyjąś dziwką, a nie chcesz zostać tu z rodziną? Moja rodzina oszalała. - Nie tak chciałam się pożegnać - Czuję, jak łzy płoną mi na powiekach i dochodzę do wniosku, że nie powinnam się żegnać z resztą moich braci i ojcem, bo

193

prawdopodobnie będą mieli taką samą reakcję. Cholera, to mnie zabije, ale muszę im powiedzieć do widzenia. - Pieprz się. - Ty też się pierdol! - Krzyczę, mając dość odczuwania bólu w moim sercu. - Myślisz, że zostanę starą Sterlinga tylko po to, abym mogła tu zostać i być częścią twojej rodziny? Pierdolić to! To nie jest żadna opcja. A fakt, że wszyscy myślicie, że to w porządku, jest poza moim zrozumieniem! Nie mogę uwierzyć, że tak mało o mnie myślisz. Tak, spotkałam kogoś. Tak, chcę być z nim. Tak, to znaczy, że muszę odejść, ale zmusiłeś mnie do odejścia stąd dużo wcześniej, niż planowałam. Ty, Racer, Stone, Tata, Sinisters - wszyscy! - Co się dzieje? - Głos mojego ojca dochodzi zza mnie, a moje ciało spina się od autorytatywnego tonu. Zalany? Spróbuj wściekły. Powiedział mi, żebym nie robiła nigdzie sceny i zdecydowanie z nikim w pobliżu, ale pieprzyć to. Wychodzę, więc nie ma autorytetu. Zły czy nie, po prostu będzie musiał sobie poradzić. Muszę tylko wyjść poza te bramy i już mnie nie ma. Przesadzam z tym że jestem wciekła? Powiedział mi, żebym nie robiła sceny w pobliżu ludzi, ale pieprzyć to. Odchodzę, więc on nie ma władzy. Zły czy nie, po prostu będzie musiał sobie poradzić z tym. Muszę tylko wyjść poza te bramy i już mnie nie ma. Prostując ramiona, odwracam się powoli, wiedząc, że da mi reprymendę i jestem na to przygotowana.

194

- Bristyl? Co tu robisz? - pyta Cooper, wychodząc zza kilku braci, by stanąć obok mojego ojca. - Cooper - szepczę, nie bardzo wierząc, że tu jest. Z moim ojcem. W Sinisters. Cholera jasna. - Och, człowieku, kobieta z pralni jest z Sinister. To zabawne! - Ryker krzyczy z tyłu z wielkim śmiechem. - Nie należę do Sinisters - stanowczo stwierdzam. Dzisiaj jest mój ostatni dzień tutaj. - O czym ty kurwa mówisz? - Mój ojciec robi krok do przodu, a mój brat chwyta mnie za ramię, przyciągając do siebie. Szyderstwo na jego twarzy mnie zaskakuje. - Lepiej ją kurwa puść, albo pokażę ci dokładnie, jak cię urządzę. - Ton Coopera jest szorstki, ostry i wręcz przerażający. Nie boję się go, bo nigdy by mnie nie skrzywdził, ale dreszcz przeszywa mój kręgosłup, gdy odrywam rękę od brata. Moi pozostali dwaj bracia wchodzą i dołączają do imprezy wraz ze wszystkimi mężczyznami, którzy wyglądają jak niektórzy z facetów z Ravage MC i oczywiście Sterlinga. O Boziu. Co za sposób by powiedzieć wszystkim, że wyjeżdżasz. Odsuwam się od ojca, gdy staje obok moich braci, którzy pojawiają się w mgnieniu oka u jego boku. Cooper jest po mojej stronie, z szokiem na twarzy, podczas gdy mój ojciec jest wściekły. - Tato, nie zostaję. Powiedziałeś mi, co muszę zrobić, a ja nie wybieram żadnej z twoich opcji.

195

- Co ci powiedział? - Pyta Cooper, a moja twarz się rumieni, gdy się do niego odwracam, naprawdę nie chcąc powiedzieć mu i wszystkim ludziom wokół nas, ale to właśnie musze zrobić. Nic nie może tego zmienić. - Powiedział, że aby zostać tutaj w Sinisters, muszę zostać… - Zamknij usta, Bristyl. - Ton mojego ojca sprawia, że podskakuję i pochylam głowę do jego. - To klubowy interes i nie jest przeznaczony dla nikogo innego. Kładę palec na piersi i kpię: - Nie jestem częścią Sinister Sons, pamiętasz? Stwierdziłeś to doskonale, więc mówienie tego Cooperowi to nie interesy klubu; to moja sprawa. - Nie - domaga się mój ojciec. Patrząc ojcu w oczy, mówię: - Powiedział, że muszę zostać starą Sterlinga lub dziwką. Nie zamierzam zostać żadnym z tych. - Ty, kurwa, jesteś - mówi Cooper, robiąc krok do przodu i przyciągając mnie do siebie. Obejmuje mnie ramionami i całuje w czubek mojej głowy, obracając nas, by mógł widzieć wszystkich. - Pieprzcie się - mówi Cooper, robiąc krok do przodu i przyciągając mnie do siebie. Obejmuje mnie ramionami i całuje w czubek mojej głowy, obracając nas, by mógł widzieć wszystkich. Moje oczy trafiają w oczy Sterlinga, który nic nie mówi, co jest dobrą rzeczą. Nie ma potrzeby dodawania paliwa do ogniwa, które wydaje się mieć miejsce.

196

- Jesteś tym skurwielem, dla którego opuszcza swoją rodzinę? - Mój brat zaciska palec wskazując w naszym kierunku. - Wydaje mi się, że nie dałeś jej dużego wyboru. Na szczęście dla mnie, już rozmawialiśmy o jej przybyciu ze mną do Georgii. Właśnie ją popchnąłeś ku temu. Dziękuję za to. - Musimy porozmawiać - mówię mu, nie chcąc, żeby pomyślał, że się tam przeprowadzam, ponieważ moja rodzina mnie wyrzuciła. Mam na myśli, ale jestem w tej decyzji, ale nie tylko w tej sytuacji. Cholera, dlaczego wszystko musi być tak cholernie trudne? - Później, mamy wiele do omówienia. Moje ciało ugina się w nim, czując jego ciepło i otuchę. Tak, na pewno to zrobimy. - Chcesz mi powiedzieć, że to moja córka jest zaangażowana w ten pieprzony bałagan? - Mój ojciec oskarża, a jego oczy stają się przerażająco niebezpieczne i wstrzymują oddech. To nie jest spokojny, racjonalny ojciec, którego znałem przez całe życie. On zawsze jest skałą, spokojem. To nie on. – Musisz sobie żartować ze mnie.

197

Chapter 16

Cooper Gniew wrze jak lawa w moich żyłach. Wygląda na to, że Bristyl pominęła pewne drobiazgi o swojej rodzinie. Nie, żebym kiedykolwiek zapytał ją, czy należy do klubu, ale powinna była mi o tym powiedzieć. Lepiej żeby mi wyjaśniła dlaczego tak postąpiła. Gdy trzymam ją w ramionach, świat wydaje się skupiać, nawet uspokajać, z całym chaosem wokół nas. Wolf poprosił nas o spotkanie, wiedząc, że przyjeżdżamy tu na spotkanie z klubem Red Devils. Pops był zobowiązany by to zrobić, bo czasami robimy z nimi interesy. Nie miałem pojęcia, że moja kobieta będzie tutaj w gorącym sporze z rodziną. Spoglądam na jej brata z mrokiem w oczach – Do kurwy, powiesz jeszcze raz o niej w ten sposób a upewnię się że będziesz leżał dziesięć metrów pod ziemią.

198

- Kim ty myślisz że jesteś? Ciągnę za sobą Bristyl, czując potrzebę walnięcia tego małego skurwiela w twarz. – Cooper, pierdolony, Cruz, brat w Ravage MC, oto kim jestem, skurwysynu. Chcesz, żebym ci pokazał? Pops wkracza, mieszając się w sytuację, gdy mój ojciec i bracia ustawiają się wokół nas. - Spraw, by twój chłopiec uspokoił swoje gówno, Regg - rozkazuje Pops. - Hunter, przestań - nakazuje Regg. Dupek bierze uspokajający oddech i cofa się. - Twoja córka jest w środku tego. Cooper mówi, że należy do Ravage. Zatem, tak jest. Nasz klub nie działa jak twój, z takimi zasadami jakie masz dla twoich kobiet. Dzieci są zawsze chronione, nieważne od tego czy są w klubie lub nie. To nie jest miejsce, aby mówić ci, jak masz rządzić, bo to zależy od ciebie. Mówię ci tylko, skąd pochodzimy. Bristyl to nasza sprawa. - A gdzie ty, kurwa, byłeś, kiedy ten dupek z Red Devils położył na niej ręce? - Szczekam na jej braci i ojca. Och, zapomniałem, nie chronisz własnego. Bristyl mocno chwyta tył mojego cięcia. - Proszę przestań - szepcze. - Nie wiedziałem, że to o nią chodzi! - Szczerzy się Regg. - Trudno w to uwierzyć - wtrąca się Rhys. - Chyba że masz coś na nich, a oni chcieli cię od tego powstrzymać.

199

- Bingo! - Woła Ryker i słyszę chichot mojego ojca. Mamy zwycięzcę. - Nie martw się o to, co się stanie - jej ojciec rozgląda się dookoła. - Gówno stanie się rzeczywistością. Ci skurwiele wiedzą, kim jest Bristyl. - Och, a teraz cię to obchodzi? - Mówi mój ojciec, kładąc dłoń na moim ramieniu i ściskając mnie porozumiewawczo. - Wydaje mi się, że zrezygnowałeś z tego prawa. - Naprawdę. Szanuję twoją łatkę i twoją pozycję, ale mówiąc jak facet do faceta, ona jest moja. To moja odpowiedzialność. Jest moja do ochrony. - Wydaje ogromne westchnienie, przypominając sobie historie, które Bristyl powiedziała mi o swojej matce. Zaskakuje mnie, że ten człowiek mógł powiedzieć coś takiego swojej córce. – Jak by się poczuła twoja stara z tym gównem? Ciało Regga szamocze się na wspomnienie swojej kobiety, jakby był zaskoczony, że ją znam. - Z tego, co słyszałem, uwielbiała swoją córkę – kontynuuję mówienie. - Pierdol się, ty mały kutasie. – On podchodzi bliżej, ale Pops jest między nami. - Nie rozmawiałbym z nim w ten sposób, Regg. Ma cholernie dobre ciosy. VP klubu czy nie, nie cofnie się przed niczym - ostrzega Ryker. Bristyl rozgląda się wokół mnie. - Tato, to co mi powiedziałeś… to co chcesz, żebym zrobiła, mama nigdy by

200

się z tym nie zgodziła. Gdzie popełniłeś błąd? Co się z tobą dzieje? To nie ty. Regg oddycha głęboko, a potem pociera twarz dłońmi, po czym pochyla ją w kierunku sufitu. - Kurwa! Krzyczy, a następnie podnosi duży cementowy blok z podłogi i ciska nim mocno, trzaskając w maskę samochodu. Bristyl podskakuje. - Kurwa, tato. Mój samochód! - Krzyczy Stone. Regg zwraca się do syna. - Czy to teraz wygląda na to, że mnie to obchodzi? Stone robi krok w tył. - Idź po Wolfa. Spotkanie. Teraz - nakazuje Regg. - Nie mogę kurwa uwierzyć, że zrobiłeś to mojemu samochodowi - mówi Stone, wychodząc z tego miejsca. - Wydaje mi się że mamy wiele do omówienia - mówi Pops. On nie żartuje. - Zgaduje, że to gówno stanie się interesujące. A ja myślałem, że dziewczyna z pralni to cukiereczek, pikanteria i wszystko fajne - żartuje Ryker, podchodząc bliżej i uśmiechając się do Bristyl. Nigdy nie chciałem uderzyć brata za spojrzenie na kobietę, ale ta kobieta nigdy nie była Bristyl. - Przestań pieprzyć - warczę. Podnosi ręce w udawanym poddaniu, wciąż uśmiechając. – Uspokój się, tygrysie. Nie wezmę twojej zabawki.

201

Krew się we mnie gotuje, ale Bristyl ściska mnie i wdycham jej kwiecisty zapach. To nie jest czas ani miejsce, aby załatwić sprawę z Rykerem. Drzwi się otwierają, a Wolf wchodzi ze Stone’m depczącym mu po piętach. - Czy ktoś może mi powiedzieć, co się tu kurwa dzieje? - Wygląda na to, że moja córka jest przyczyną gówna Red Devils - mówi Regg do Wolfa. Wolf patrzy na Bristyl, potem na mnie, jego oczy zwężają się w szparki. - Chcesz mi powiedzieć, dlaczego ją, kurwa, trzymasz? Nie, kurwa nie. Patrząc na Popsa, kiwa głową. Mówię z szacunku dla niego i Wolfa, który jest prezydentem Sinisters, ale robię to, aby rozumieli, że nie ma miejsca na dyskusję na ten temat. - Bristyl jest moja. Zabieram ją do mojego domu do Georgii po tym jak to wszystko się wyjaśni. Wolf śmieje się. – Twoja, naprawdę? Mylisz się, chłopcze. Moje ciało wibruje, gdy gniew pulsuje we mnie. Szacunek czy nie, ten skurwiel nie będzie tak do mnie mówić. Absolutnie nie. Dobrze, że nauczyłem się kontrolować. - Nie jestem cholernym chłopcem. Wykończę cię i każdego, kto stanie mi na drodze. Pops staje przede mną i podnosi rękę, gdy Bristyl ściska mnie ponownie. Patrzę na nią. - Jest w porządku – ona mówi łagodnie.

202

Och, jak bardzo się myli. Pops mówi: - Wolf, mamy problemy z Red Devil’s z powodu gówna, które zdarzyło się w Burnout. Bristyl i jej przyjaciółka były tymi osobami, których ochroniliśmy. Oznacza to, że to także twój problem. Wolf znów się śmieje, a potem patrzy na Bristyl. – Gówno mnie to obchodzi. Ty decydujesz, czy weźmiesz Sterlinga czy nas wszystkich? - Zamknij się, kurwa! – warczę, gdy Bristyl podskakuje do góry. - To byłeś ty. Powiedziałeś im, że muszą to zrobić. Jej głos staje się cichy, ale rośnie w siłę. - Powiedziałeś im, żeby dali mi ultimatum. Zrobiłeś to mi i mojej rodzinie! Wolf nadal się śmieje. - Wszystkie kobiety są dobre do pieprzenia i robienia dzieci. Nie mam dla nich innego zastosowania. Nie mam dla ciebie innego zastosowania, poza ujeżdżaniem mojego fiuta lub kogoś innego w klubie. Urodziłaś się i wychowałaś w Sinister i tam właśnie zostaniesz. Regg daje ciężkie spojrzenie swojej córce a ona nie pozostaje mu dłużna i wyzywa go. Tymczasem mój umysł kręci się wokół deklaracji tego człowieka. Nie pozwoli jej odejść? To będzie całkowita walka o Bristyl. I to ja tą walkę wygram. - Tato, to wszystko przez niego? - Zasady klubu, Bristyl. - Od kiedy? - pyta. - Kiedy kazał ci to zrobić?

203

- To nie twoja sprawa. A teraz odsuń się od tego chłopca i zabieraj tą dupę do mnie - rozkazuje Wolf. Przesuwam Bristyl za siebie. - Nigdzie z tobą nie pojedzie, ty żałosna namiastko mężczyzny. - Zaskakuje mnie to, ponieważ pochodzi to od Regga, który wyciąga broń i kieruje ją Wolfa. Kurwa mać! Regg pewnie trzyma swoją broń, gdy trzymam Bristyl za sobą, kierując się w stronę drzwi. Nie mając cholernego pojęcia, co tu się stanie, należy podjąć jakieś środki ostrożności. Sięgam po swoją broń, gdy słyszę, jak moi bracia odblokowują swoje bronie. Wolf chichocze. - Co zamierzasz zrobić? Skończyć ze mną? Nie, staniesz w kolejce, dokładnie tak samo jak ta jego pierdolona córka i będziesz robić to, co ci powiem, kurwa. - To się tutaj zakończy. - Regg naciska spust i po pomieszczeniu rozlega się głośny huk, gdy kula uderza Wolfa prosto w oczy. Upada na betonową podłogę. - Co się tu kurwa dzieje? - krzyczy ostro Pops, celując pistoletem w Regga. Napięcie rośnie, gdy Stone, Hunter i Racer mają broń w rękach. Niemniej jednak zszokowane miny na ich twarzach sprawiają, że uważam, że to nie był planowany incydent. Bristyl krzyczy, a ja przyciągam ją do siebie, przyciskając jej głowę do mojej piersi. Do diabła, jeśli wiem, czy kiedykolwiek widziała martwe ciało. Wiem, że

204

to nie opuszcza twojego mózgu i muszę ją przed tym chronić. Regg opuszcza broń na bok. - On nie prowadził właściwie klubu i zsyłał nas na złą ścieżkę. Pieprzyć to. Raz zawiodłem moje dziecko, nie zrobię tego ponownie. - Co zrobiłeś, tato? - Stone pyta w szoku. - Naprawiam ten klub - Regg kręci głową. – Wiesz doskonale o tym, że nie podobało mi się to gówno. Nie chciałem tego powiedzieć Bristyl. Tak, działo się gówno, ale kurwa, to wszystko wina Wolfa. Jestem ponad to. Musimy posprzątać to gówno i zabrać ten klub z powrotem tam, gdzie był, zanim Wolf popełnił błąd. - Czy Bristyl jest w poważnym niebezpieczeństwie? pytam. Chcieli dźgnąć prezydenta w plecy, to ich sprawa. Fakt, że musieliśmy być świadkami tego, wkurza mnie, ponieważ stawia nas w czymś, w czym nie musimy być. - Ona nie jest bezpieczna, ale my jej to zapewnimy mówi Regg, gdy Bristyl odwraca głowę od mojej klatki piersiowej, a ja próbuję ją zatrzymać. Bierze głęboki oddech, bez wątpienia widząc mężczyznę leżącego na podłodze w kałuży krwi. - Nie zostaję tu. - Nie musisz wyjeżdżać. Wszystko może pozostać bez zmian - błaga ją Regg. - Tego nie dostaniesz. Mam zamiar wyjechać, wkrótce. To … - gestykuluje między nią a Reggiem - … jest skończone. Kocham cię, ale dokonałeś pewnych pieprzonych wyborów, z którymi muszę sobie poradzić.

205

Masz klub, tato. Mama nauczyła mnie dobrze, o czym chyba zapominasz. Ale to, co prawie zrobiłeś… Nie mogę. Muszę zbudować sobie życie. Odejście jest jedyną opcją. Jeśli nie będzie ono z Cooperem, to będzie gdzieś indziej. Muszę zrobić to, co jest dla mnie właściwe. Otulam ją ramionami i przyciągam z powrotem do swojej piersi, gdy pochylam się i całuję czubek jej głowy, próbując zapewnić jej uspokojenie którego potrzebuje. - Wiem, że to popieprzone. Jestem odpowiedzialny za to gówno, ale zajmę się tym. Zadbam o to - jej ojciec próbuje ją przekonać. - Decyzja została podjęta. Mój samochód jest już pełen wszystkiego, co posiadam. Wszystkie pliki są aktualne. Numery i kontakty znajdują się na biurku. Nie zmienię zdania. - Kurwa - Regg przeczesuje palcami włosy, ból i inne emocje grają na jego twarzy. Cieszę się, że czuje się jak gówno z powodu tego, co zrobił Bristyl. Przynajmniej na to zasługuje. - Mamy gówno do posprzątania. Pops, musimy to zrobić innym razem. - Odpowiada nam to – Pops mówi. - Nie damy ci spokoju. Być może się przeprowadzasz, ale my tam będziemy. Rodzina wraca do poprzedniego stanu, a nie do pieprzonego bałaganu, którym się stało mówi Regg. Czuję, że Bristyl przytula się we mnie mocniej i chętnie przyjmuję jej ciężar.

206

- Idziemy – oznajmia Pops podczas gdy mój ojciec klepie mnie po ramieniu. Bristyl wyrywa się z moich ramion i niechętnie ją puszczam. Podbiega do ojca, wciąż trzymającego pistolet w dłoni i obejmuje go ramionami. Nie wiem, co ona do niego mówi, ale jego ramiona opadają. Robi to samo ze swoimi braćmi, a każdy z nich daje mi śmiertelne spojrzenie. Łapie to, skurwysyny. - Ruszajmy, piękna. Ona bierze mnie za rękę a ja zabieram ją z daleka od tego piekła.

207

Chapter 17

Bristyl Ryker jedzie moim samochodem, a ja jadę z tyłu motocykla Coopera, mając mocno przymocowany kask na miejscu. Ryker wymamrotał coś o tym, że później odbierze swój motor, ale tak naprawdę nie zwracałam na to uwagi. Kiedy oddalamy się od mojego domu, moje serce pęka jeszcze bardziej. Nasza przejażdżka do hotelu, który znajduje się poza miastem, trwa krótko. To rodzinna działalność, która istnieje od lat. Cooper każe mi zeskoczyć z motoru, a ja to robię, a odrętwienie przechodzi przeze mnie. Nie wiem co mam myśleć. Wszystko to są naraz zlepione emocje. Jestem wkurzona na mojego ojca i braci. Jeszcze bardziej jestem wkurzona na Wolfa. Jestem przerażona na śmierć, że mój ojciec pójdzie do więzienia za zabicie Wolfa. Nie wspominając, że widziałam to. To samo w sobie jest męką.

208

Wolf często wpadał do nas, kiedy mama żyła. Z biegiem lat zmienił się, a ja starałam się omijać go. Nie był człowiekiem, który lubił wiedzieć wszystko, więc zostawił mnie w spokoju. To złe, ale wcale nie żałuję, że nie żyje. Z drugiej strony cieszę się, że Coop jest w moich ramionach. Część mnie żałuje, że nie mogliśmy się gdzieś ukryć i zablokować wszystko na świecie. Wiem o tym, ale kobieta może marzyć. Jego ciepłe dłonie chwytają mnie, gdy idziemy chwiejnymi schodami na najwyższe piętro, gdzie on otwiera drzwi. Zapach piżma natychmiast uderza mnie w nozdrza. Jestem pewna, że jedynym czasem, w którym to miejsce zarabia, jest przyjazd bikerów do miasta. Siedząc na łóżku, wpatruję się w swoje dłonie. Cooper musi być na mnie wkurzony za to, że nie powiedziałam mu, że jestem córką członka klubu Sinisters. Nigdy nie kłamałam, ale też nie powiedziałam mu prawdy. Oddycham głęboko. - Powinnam była powiedzieć ci o moim ojcu i braciach. Powodem dlaczego tego nie zrobiłam było to, że podobało mi się, że nie wiedziałeś, czym oni się zajmują. Za każdym razem, gdy pojawiał się facet, moi bracia straszyli go lub bili. Nasz związek to świeża sprawa i nie chciałam, aby moja przynależność do nich wpłynęła na nas. Nie dlatego, że jestem ich częścią, wyjaśnili to doskonale, ale … - cichnę, wiedząc, że mówię chaotycznie, ale nie jestem w stanie się powstrzymać. - … Znam życie. Znam swoje miejsce. Cóż, myślałam, że tak jest. To, czego nauczyła mnie mama, nie jest tym, co mi się przydarzyło.

209

Wszystko jest mylące. To więcej niż bałagan, ponieważ chcą mnie z powrotem, a ja nie zamierzam tam wrócić. Cooper klęka na zapadniętym dywanie przede mną, obejmując moje kolana, gdy patrzę w te jego piękne niebieskie oczy. - Nie, nie jestem szczęśliwy, że mi nie powiedziałaś, ale piękna, rozwiążemy to gówno. Muszę wiedzieć, że nic ci nie jest po tym, co zobaczyłaś. Kręcę głową. - Nie, nie jest, ale kocham mojego ojca. Robił jakieś pieprzone rzeczy, ale ja go kocham i znam go. Nie zrobiłby tego, gdyby nie miał innego wyboru. Nie wiem, co sądzić o tym, że Wolf był tym, który wydał rozkazy dotyczące mojego życia. Nie wiem, jak się teraz czuć. Potrzebuję czasu, by to przetworzyć. Cooper przybliża ręce do mojej twarzy. – Weź tyle czasu, ile potrzebujesz. Kiedy wstaje z podłogi, uderza mnie strach, że mnie opuści. Zamiast tego ciągnie mnie na łóżko, plecami do siebie, otaczając mnie swoim bezpieczeństwem i ciepłem. Wypuszczam to. Wir emocji, które płyną z jamy brzucha i toczą się wokół mnie jak fala pływowa. Łzy wypływają, potem szlocham, a na końcu czkam. W którymś momencie płacz usypia mnie.

210

#### Budzę się wokół głosów. Właściwie przez delikatne szepty. Mam wrażenie, że przez chwilę pływałam w chmurach, zanim wszystko wraca do mnie. Wszystko, co zostało powiedziane. Wszystko, co się stało. Otwarte oczy Wolfa wpatrujące się w sufit, podczas gdy krew ciekła mu z czoła. Moje ciało skręca się na łóżku, gdy otwieram oczy, rozglądając się w panice. Wtedy otaczają mnie silne ramiona. Szamoczę się i walczę, a moje zmysły nie są jasne. - Ćśś… piękna. - Słowa są łagodne i natychmiast przestaje się szamotać, słysząc Coopera, który przyciąga mnie bliżej swojego ciała. Manewruje tak nogami, że jestem między nimi, obejmuje mnie ramieniem i plecami do przodu. Gdy moje oczy biegają po pokoju, widzę kilku członków Ravage MC stojących przede mną, w tym Popsa, a także faceta który uderzał do mnie na zlocie, przerażającego faceta Rykera i faceta, który pomógł Leah Greena. Odwracając głowę, widzę kilku innych facetów, którzy patrzą na mnie uważnie. - Co się dzieje? - Pytanie jest przeznaczone dla każdej osoby będącej w tym momencie w pokoju, ale wolę, aby Cooper odpowiedział na nie. Ale on tego nie robi. - Mamy spotkanie i musimy ustalić, co z tobą zrobić mówi Pops z lekkim uśmiechem na ustach. Jego długa,

211

czarna broda ma trochę siwizny, podobnie jak włosy. Jego oczy są jednak pudrowo niebieskie i wyróżniają się intensywnie. Wydaje się być silny, ale wygląda na trochę zmęczonego. - Nie mogę tu zostać? - Spoglądam przez ramię na Coopera. - Tak, możesz, ale nie chcę, żebyś była tu sama, dopóki nie dowiemy się, co się kurwa dzieje. Mamy do czynienia z naszym własnym bałaganem do załatwienia z Red Devil’s. A teraz jesteśmy w głębokim gównie, dopóki nie dowiemy się, w jakie kłopoty Wolf cię wplątał. - Naprawdę sądzisz, że mnie wyróżnił, czy coś w tym stylu? Chodzi mi o to, że chciał bym była częścią klubu i… no wiesz. - Nie mogę powiedzieć słów. Myśl o seksie ze Sterlingiem lub kimkolwiek w tym klubie powoduje, że żołądek mi się skręca. - A jak myślisz? – Cooper odpowiada. Zaczynam się jeszcze gorzej czuć. - Bristyl, wszystko w porządku? - Podchodzi do mnie jeden z facetów, który wygląda nieco jak Cooper. - Synu, ona blednie. Moja głowa jest lekka. Próbuje się ogarnąć. Nie ma mowy, do diabła, że zemdleję lub zrobię coś głupiego. Oddycham głęboko. - Czy mogę prosić o wodę? Wielki facet obok mnie odkręca butelkę i podaje mi ją.

212

- Dzięki. - Biorąc kilka łyków, moja równowaga wraca na właściwe tory. Skoncentrowanie, właśnie to jest mi teraz potrzebne. Facet się uśmiecha i bardzo przypomina mi Coopera. - Jesteś tatą Coopera? Mężczyzna się śmieje. - To oczywiste, co? - Uśmiech. Macie ten sam. Ramiona wokół mnie zaciskają się. - To mój staruszek. Nazywają go, Cruz. Patrzę na jego naszywkę i widzę, że nie ma na nim żadnego innego tytułu, więc jest tylko członkiem, tak jak Cooper. - Cześć. Ci faceci muszą myśleć, że jestem najbardziej żałosną osobą. - Znowu nabrałaś koloru na policzkach - mówi Cruz, podnosząc się. - Coop, musisz jechać. Bez wyboru. Ryker, Green i Jacks mogą zostać z nią. - Obowiązek niańczenia? - Jęczy Ryker, a ja patrzę na niego. - Nie potrzebuję opiekunki. - Dobrze, bo nie jestem typem osoby opiekującej się odpala Ryker. - Zajmujesz niską pozycję w hierarchii klubu19. Puściłem prospectów z powrotem do klubu - mówi facet, 19

low man on the totem pole - osoba zajmująca niską pozycję w

hierarchii

213

który uderzał do mnie na zlocie. Na jego naszywce jest imię Dagger. Rany, zastanawiam się, czy to znaczy, że dobrze sobie radzi z nożem. Na pewno nie chcę się tego dowiedzieć. - Poważnie, wyciągasz tę kartę? - Odpowiada Ryker. Musi mieć jaja ze stali, ponieważ przerażający człowiek, którego naszywka pokazuje że ma na imię Rhys, nie wygląda na szczęśliwego. - Nie robię takiego gówna. Jest jak jest. Pieprzyć to odpala Dagger. - W porządku, przestań pieprzyć - wtrąca się Pops. To jest to co się stanie. Coop, idziesz z nami. Derek, Jacks i Ryker zostajecie tutaj i pilnujecie kobiety swojego brata. A jeśli masz z tym problem, kurwa, to mamy problem. Napięcie w pokoju gęstnieje tak bardzo, że włosy na moich rękach unoszą się. Zastanawiam się, jak często Ryker ma taką opinię, że chłopaki go nie lubią i czy są zmęczeni tym gównem. - W porządku, ale dostaję swoją szansę strzału, gdy dowiemy się, co się kurwa dzieje. Cooper chichocze za mną i zastanawiam się, co znaczy „strzał”. Pocisk? Nie chcę wiedzieć. - Bardzo przepraszam. Nie wiedziałam, że to wszystko tak się potoczy. Mój brat powiedział mi wczoraj, że jestem w niebezpieczeństwie a ja to olałam. Nie miałam okazji tego wszystkiego przetworzyć i jestem pewna, jak cholera, że nie chciałam w to wplątać żadnego z was.

214

To wszystko zamieniło się w większy bałagan, niż kiedykolwiek sobie wyobrażałam. Zbyt wiele się dzieje i jest zbyt wiele zmiennych w grze. Nie wspominając, że jeśli Cooper zostanie ranny, może mi odwalić. - Gówno się zdarza. Poradzimy sobie się z tym mówi Rhys z lekkim uśmiechem, całkowicie mnie zaskakując. Kto to wiedział, że ten straszny facet może się uśmiechać? - Piękna - mówi Cooper, a ja odwracam się do niego. – Rozumiesz to, co ci powiedziałem na parkingu. Jesteś moja. Troszczę się o to co moje. Bez względu na problem, naprawię to. Należysz teraz do Ravage, a my się nie wycofujemy. Obracam się w jego ramionach i owijam moje ręce wokół jego szyi. Nigdy bym nie pomyślała, że głupi telefon od klienta z pralni może do tego doprowadzić. Ściskając go mocno, szepczę: - Nie wprowadzę się do ciebie. Zdobędę własne miejsce. Cooper śmieje się na to – Jeszcze zobaczymy. - Przepraszam, że to przerywam. - Cruz kaszle z chichotem. - Mamy gówno do zrobienia. Odsuwając się od Coopera, moje serce ściska się na mężczyznę przede mną. Kto by pomyślał? Cooper całuje mnie w usta, gdy faceci wychodzą z pokoju. - Muszę iść. Dwóch z nich będzie tutaj z tobą, jeden na zewnątrz. - Czy naprawdę uważasz, że to takie złe?

215

- Żaden królik nie podejdzie do twoich drzwi, piękna. Ci ludzie ochronią cię swoim życiem. - Lub od niczego niepodejrzewającego króliczka. Śmieje się. - Albo to. Mam nadzieję, że kiedy już tu skończymy, będziemy mogli spieprzać z tego miasta. Moje serce trochę się zapada. Myślałam, że spędzimy trochę czasu samotnie. Posłuchaj siebie. Całe to gówno się dzieje, a ja myślę o sobie? Głupia. - Brzmi dobrze. Pochyla się do mojego ucha. - Nie martw się, mam plan. Mrowi mnie między nogami gdy jego oddech pieści moje ciało. Cooper odsuwa się i przykłada usta do moich, kradnąc mój oddech. - Wrócę. Drzwi się zamykają. Lepiej żeby wrócił. - Najpierw ja będę pełnił warte na zewnątrz - mówi Derek, zbliżając się do drzwi. - Teraz dzieci bawicie się dobrze. - Jego słowa są skierowane do Rykera. - Tak, tak. Ryker bierze pilota do telewizora i rzuca swoje ciało na jedno z dwóch łóżek w pokoju. - Równie dobrze mogę nadrobić odcinki Sędzi Judy20. Drugi facet, z którym się nie zapoznałam, ale nazywali go Jacks, wybuchnął śmiechem. - Nic dziwnego, 20

Judge Judy - to amerykański reality show oparty na arbitrażu, któremu przewodniczy sędzia Judy Sheindlin, emerytowany sędzia sądu rodzinnego na Manhattanie.

216

że nie masz kobiety. Oglądasz Judy? Czy ty sobie żartujesz ze mnie? - Jacks podchodzi do stołu i wyciąga przed siebie długie nogi. - Ona ma ostry język - odpowiada Ryker, gdy przerzuca kanały. Ma ciemne włosy, ciemne oczy i tatuaże na ramionach i szyi. - Ta, będzie w stanie odgryźć twojego kutasa. - Założę się że to będzie dobrze bolało – jęczy Ryker. - Jesteś cholernie szalony. Jacks i Ryker zachowują się tak, jakby nawet mnie nie było w pokoju i to mi się podoba. Zamiast tego rozjaśniają nastrój. Doceniam to. - A sędzia Joe Brown może być? - pytam, siadając na pustym łóżku, plecami do wezgłowia. - Nie leci już – mówi Ryker wciąż przerzucając kanały. – Wszedł w jakieś legalne gówno. Więzienie lub zakaz czy coś takiego. To mnie zaskakuje. Przysięgam, że widziałam jego program któregoś dnia. Może to była powtórka. - Naprawdę? - Tak. Ryker znajduje Sędzię Judy i obserwujemy jak ona zaprowadza porządki.

217

Chapter 18

Cooper - To jest to co wiemy - zaczyna Buzz, trzymając laptopa podczas spotkania w pokoju Popsa. Bristyl jest tylko kilka drzwi dalej w dół korytarza i ciągnie mnie, żeby do niej pójść. - Restauracja ma zaplecze. Tam są dwa wyjścia. Jedno przez główną jadalnię, drugie z tyłu. Kamery nic nie pokazują, ale wszyscy wiemy, jak dobrze to pójdzie. – Odnosi się do momentu, gdy byłem dzieckiem. Bracia opowiedzieli mi wszystko o dupku, który zastrzelił moją matkę i próbował zabrać babcię. Wyciągnął wtedy trochę pokręconego gówna, ale teraz jest sześć stóp pod ziemią. - Dlaczego znowu robimy to gówno w restauracji pełnej ludzi? - Pyta Rhys, rozkładając ręce za plecami. Ten cholerny facet wciąż jest dobrze umięśniony.

218

- Więc nie zabijemy ich w kontakcie - wtrącam się, będąc wkurzony na tego dupka Poe, za zranienie Bristyl. Będzie miał szczęście, jeśli utrzymam pistolet w kaburze i nie wydmuchnę dziury w jego głowie. - To ma być spokojne spotkanie. Po prostu zwykła pogawędka, żeby wszystko naprostować. Nie wiemy, co Red Devil’s mają wspólnego z Sinisters, i nie będziemy się w to mieszać - mówi Pops. - Wchodzimy tam, załatwiamy nasze gówno i wychodzimy. Potem zajmiemy się resztą. Wychodzimy z hotelu i kierujemy się na spotkanie z Red Devil’s. Restauracja jest oświetlona światłem rozchodzącym się w każdym kierunku. Ludzie siedzą w kraciastych, czarno-białych kabinach z błyszczącymi niebieskimi stolikami. Pięć stolików jest zajętych, a licząc napoje przy stolikach, siedzi przy nich osiem osób. Na parkingu jest dziewięć samochodów i siedem motocykli. Dwa samochody należą najprawdopodobniej do dwóch kelnerek a pięć samochodów do osób siedzących przy tych pięciu stolikach, co oznacza że zostały jeszcze dwa samochody do ustalenia do kogo należą. Brunetka pracująca tutaj krzyczy do nas, byśmy usiedli przy oknach, ale my nie słuchamy jej. Zamiast tego podążamy za Popsem, który prowadzi nas w stronę zaplecza. Kiedy maszerujemy w stronę zaplecza, rejestruję dwie osoby przy grillu, porządkując do kogo nalezą wszystkie samochody. Teraz jeszcze zostało ustalenie do kogo należy siedem motocykli.

219

Korytarz prowadzący do zaplecza nie jest tak jasny jak na przodzie, ale kiedy wchodzimy na zaplecze, znów jesteśmy skąpani w świetle. Zauważam Poe z zadowolonym z siebie wyrazem jego twarzy. Obok niego są Nick i Len, pozostała dwójka, która była na zlocie. Spotkaliśmy się już wcześniej z ich prezydentem, Scandalem. Scandal jest starszy, ma długą brodę, którą czesze prosto w dół, i nie ma włosów na głowie. Z jego surowymi oczami większość ludzi byłaby zdenerwowana. Nie z nami, jesteśmy Ravage. Nikt nie pieprzy się z Ravage. Pięciu innych mężczyzn jest w pomieszczeniu. Dwóch z nich widziałem wcześniej, trzech nie. Kiedy kilka lat temu spotkaliśmy się ze Scandalem, właśnie zostałem załatany. - Pops - woła Scandal, wstając zza długiego stołu, przy którym siedzi i podając mu rękę na przywitanie. Jego pięciu facetów siedzi obok niego, a Nick, Poe i Len stoją za nimi. Są jeszcze wolne miejsca, więc niektórzy z nich je zajmują. Wolę stać, a mój ojciec obok mnie. Krew mi płynie w żyłach, gdy przypominam sobie ślad na nodze Bristyl. Nawet widząc to tylko wtedy, gdy było czerwone i świeże, nie mam wątpliwości, że miała ogromny siniak od skurwiela. - Scandal - Pops ściska podaną mu rękę. Następują pozdrowienia i przedstawienia. Kiedy Scandal przedstawia Poego, a jego uśmiech staje się zarozumiały, moje wnętrzności krzyczą, żebym ustawił go

220

na swoim miejscu lub sześć stóp pod ziemią, w zależności od tego, co nastąpi. - Wygląda na to, że mamy problem z wami, chłopcy, ponieważ wkraczacie w naszą działalność - zaczyna Scandal. Ledwo udaje mi się powstrzymać się przed odezwaniem, nie że nie byłbym w stanie, ale lepiej najpierw posłuchać, a zareagować później. Myśl zawsze mądrze. Na tego typu spotkaniach najlepiej pozwolić mówić Pops’owi. - Bristyl to nasza sprawa. - Od kiedy? Kiedy wkroczyłeś w coś, w co nie powinieneś się wtrącać? - Scandal odpowiada. Paznokcie wbijają mi się w dłonie. - Ona jest Coopera. Już ją zatwierdził. Oczy Scandala podnoszą się na moje, bez wątpienia przypominając sobie mnie. Moje włosy były wtedy krótkie, a moje ciało nie było tak zbudowane, ale jest mądrym facetem. W przeciwnym razie nie powinien prowadzić klubu. - Czy tak jest? Poe mówi, że ma do niej roszczenia. Poe robi krok do przodu, stając tuż za Scandalem. Pops patrzy na mnie. – I jak? - zachęca. Nie potrzebuję nic więcej. - Jest moja. Dotkniesz ją, sapniesz na nią, popatrzysz na nią - kurwa, zbliżysz się do niej na kilometr - zabije cię. - Moje oczy pozostają skupione na Poe, gdy on łamie szyję

221

jakimś zastraszającym ruchem. Przepraszam kolego, to gówno nie zadziała ze mną. - Zauważyłem ją pierwszy – mówi Poe. Chcę go zapytać, ile mamy lat, ale znowu czekam. Ale muszę go uderzyć. Potrzeba wyeliminowania tego skurwysyna staje się tak cholernie silna, a płynna gra to moja gra. - Nie grasz w to gówno Wygląda na to, że masz problem, bo ona jest w moim łóżku, a nie w twoim. Nie chcesz tego zaakceptować, to twój problem. Poe robi krok do przodu i pochyla się do stołu. - To twój pieprzony problem. Zniszczę cię. Moje usta się przechylają, ale nie biorę przynęty. - Powiedz mi, co tu się kurwa naprawdę dzieje? Pops mówi, kiedy ja tego nie robię. - Przestań pieprzyć. Co mają na ciebie Sinisters, że dołożyłeś wszelkich starań, aby ich powstrzymać. Wiem, że to pieprzone miejsce nie jest takie duże. Wiem, co się dzieje na Florydzie, więc nie mów mi, że nic się nie dzieje. Bądź poważny i zrób to szybko ostrzega go Pops. - Chcę Bristyl u siebie - mówi Scandal. - Ale spoglądając na twojego chłopca, to się nie wydarzy bez poważnej złej krwi między nami. To coś, z czym nie chcę się pieprzyć. - Spogląda na Poe’go . – Załatwione. - Kurwa, to zostało załatwione! - Poe szczeka. Czy jestem zaskoczony? Kurwa tak. Pops miałby już kulę w mojej stopie, a następnie powiedziałby „Synu, znajdź inną, zastosuj się to tego”.

222

- Powiedziałeś, że jest moja. Więc ją biorę. Scandal wstaje z krzesła, wściekłość uderza w jego rysy, a także tik w szczęce. - Kurwa powiedziałem, że to jest skończone. Wycofaj się kurwa! - Najlepszym sposobem rozwiązania tego gówna jest jak facet z facetem. Ravage nie boi się przelać krwi. Ale żeby oszczędzić oba kluby, pozwólmy im załatwić to raz na zawsze, jak mężczyźni, walcząc - mówi Pops. - Cooper i Poe, jeden na jednego. Żadnej broni, tylko ich ciała. Ostatni który się utrzyma wygrywa. - Wybije z niego gówno, ale to nie jest dla mojej kobiety. To dlatego, że jest gównem. Ojciec upuszcza dłoń na moje ramię, ściskając je. Synu, po prostu rób to, co mówi pieprzony Pops, abyśmy mogli wynosić się stąd i iść do domu. Wzruszam ramionami, zawsze gotów do dobrej walki. Poe jest krępym sukinsynem i bez wątpienia używa tego, aby schodzić na nisko. On jest jak bułka z masłem. - Żeby wszystko było jasne, to jest dla tego kutasa, który położył ręce na mojej kobiecie. - Ściągam swoje cięcie, kaburę i koszulkę, podając wszystko mojemu ojcu. Chuda maszyna bojowa, tak powiedziała mi moja matka. Uwielbiam łatwość strzelania, ale korzystanie z mojego ciała jest o wiele przyjemniejsze. Krew przy uderzeniu, pęknięcie kości - wszystko to podbija moją adrenalinę, dodając paliwo do mojego ognia. - Zaczynajmy to - mówię grupie mężczyzn, którzy zaczęli przenosić stoły ze środka pokoju pod ściany.

223

Podłogi są z białego marmuru i wkrótce zostaną poplamione krwią. Muszę mieć na oku moje nogi, żeby się nie poślizgnąć, ale z butami powinno być dobrze. Poe zdejmuje swoje cięcie, pistolet i koszulę, dając je Nickowi. Podnosząc brodę do Nicka, mówię: - Chcesz być następny, zrobię to z wielką przyjemnością. Nigdy więcej nie zbliżaj się do Leah. - Pierdol się. - Wzajemnie, ty też się pierdol. - Zbliż się do Leah, a ja cię zabiję - mówi z boku Green, a jego słowa ociekają jadem. Zaskakuje mnie to, ponieważ zwykle milczy. Jest bardziej cichą osobą, ale śmiertelnie niebezpieczną. - Nick skupia się na Greenie. - Spróbuj. - To nie jest pogróżka. To zrobię. Nick sapie i odchodzi. Poe robi głupią robotę, rozciągając i trzaskając różnymi częściami swojego ciała. Przechodzę na centrum pomieszczenia i stoję tam, czekając. - Czy ta suka skończyła tańczyć? - Rhys woła zza mnie z chichotem. – Załatwmy to gówno. Mam starą czekającą aż wrócę do domu by się pieprzyć. - Skończyłeś, panno Ballerina? - Prowokuję Poe’go. To działa, gdyż podchodzi do mnie i robi mocny zamach, uderzając mnie prosto w szczękę, a na jego twarzy pojawia się zadowolony z siebie uśmiech. Nie powala mnie jednak

224

na ziemię, a kiedy oblizuję wargę, metaliczny posmak atakuje moje usta. - To wszystko na co cię stać, suko? - Podaruje ci to. Teraz pokaże ci jak walczy Ravage. Posyłam mu prawy sierpowy. Dźwięki jego pękających kości odbijają się echem w pokoju, gdy słyszę śmiech moich braci. To nie ich pierwszy raz, kiedy widzą co potrafię zrobić. Na pewno, jak do diabła, nie będzie ostatni. Krew płynie z czoła, nosa, ust Poego, a jego prawe oko zaczyna puchnąć. Po brutalnym prawym sierpowym, pada na ziemie zupełnie nieprzytomny. Pot ścieka z mojego ciała, orzeźwiając mnie jak cholera. Patrzę na Nicka. - Jestem gotowy na drugą rundę. To była tylko moja rozgrzewka. No dalej, chodź tu, Nicky. Drwina z niego to trochę za dużo, ale cokolwiek. To prawda. Nie chce się ze mną pieprzyć, kiedy jestem tak napompowany. Trafienia staną się coraz trudniejsze, ponieważ nie czuję bólu w kostkach. Wszystko jest zdrętwiałe; jeden cios stanie się taki sam jak następny. - Pierdol się - mówi. Wyciągam szeroko ręce do boków. - Jestem tutaj. - Nie, nie jesteś tego wart. - Cipka! - Woła Rhys, potem Dagger i rozpoczyna się nawoływanie.

225

Wszystko, co mogę zrobić, to potrząsnąć głową i starać się nie uśmiechać za bardzo i rozprostować wargę. Krew właśnie skrzepła. Stając się być poważny, mówię im wszystkim: Bristyl jest dla ciebie niedostępna. Zbliżysz się do niej, to pokaże ci co się stanie. - Patrzę bezpośrednio na Nicka. - Ty też kurwa trzymaj się z dala od Leah. Ojciec podchodzi do mnie, wręczając mi koszulkę. Zamiast ją zakładać, wkładam pistolet do kabury i zakładam naszywkę. Tutaj jest za gorąco. - Skandal - mówi Pops. - Pieprzenie z którąkolwiek z tych kobiet wprawi cię w złe relacje z Ravage. To tylko ostrzeżenie. Zachowasz dystans, a nie będziesz miał z nami problemów. Jeśli będziemy musieli tu wrócić, nie będzie to ładne. - Rozumiem - mówi Scandal, patrząc na Poe’ego. Ktoś zaciągnie jego tyłek w róg i wleje mu trochę rozumu do głowy. - Scandal wyciąga rękę a Pops przyjmuje ją. – Wierz mi na słowo, to jest załatwione. - Nasze słowo - odpowiada Pops. - Poza tym, bez względu na to, jakie masz gówno z Sinisters, nasze więzi są zerwane. Nie mamy z tym do czynienia. Jeśli w jakikolwiek sposób trafi do naszego progu, wrócimy i nie będzie to latanie pięściami; to będą kule. - Zrozumiałem. - Nasza praca tutaj jest skończona - mówi Pops, uwalniając Scandala, ale nie wcześniej niż nadając mu spojrzenie, który sprawiłoby, że każdy człowiek zadrżałby.

226

Kiedy wychodzimy z zaplecza, dostajemy wiele spojrzeń, ale nie obchodzi mnie to, bo Bristyl na mnie czeka. Wracamy całą paczką do hotelu. Kiedy zsiadamy z motorów, Pops oznajmia: - Macie dwie godziny, aby dostać trochę żarcia i nie ma nas tutaj. Kiwając głową, wchodzę po schodach po dwa stopnie do moich drzwi, gdzie Jacks siedzi na krześle. - O pieprzonym czasie. Jeśli będę musiał jeszcze raz zobaczyć cholerną Sędzię Judy, strzelę kulę w głowę Rykera. Ignorując go, walę w drzwi i krzyczę: - Otwierać. Drzwi otwierają się. - Cholera, jak wygląda ten drugi facet? Nie żyje? Ryker wita się ze mną. Bristyl wypycha - tak, wypycha - Rykera z wejścia do pokoju, a potem zatrzymuje się, gdy widzi moją twarz, a jej oczy rozszerzają się w szoku. - Co się stało? Czy wszystko w porządku? Czy coś masz złamane? Ryker się śmieje. - Te pytania powinny prawdopodobnie dotyczyć drugiego faceta. Nie ma mnie już tu. - On wychodzi a za nim wychodzi Derek. - Wyjeżdżamy za dwie godziny. Zdobądźcie jedzenie i bądźcie gotowi do jazdy - mówię im. - Wygląda na to, że będziesz jechał przed nami - woła z korytarza Ryker. On się nie myli

227

Zamykając drzwi, przyciągam do siebie Bristyl. - Cooper, wszystko w porządku? - Troska w jej oczach jest jedyną rzeczą, która powstrzymuje mnie w tym momencie przed wzięciem jej mocno i szybko. - Nigdy nie było lepiej. Jej zmartwienie pogłębia się. - Piękna, pozwól, że ci pokażę. - rozbijam wargi na jej wargach, a rana po uderzeniu tylko potęguje moją potrzebę. Cieszę się, że oczyściłem się, zanim wróciliśmy do hotelu. Breaker miał chusteczki higieniczne w torbie. Kurwa, jeśli wiem dlaczego. Nagle odsuwa się. - Nie chcę cię skrzywdzić. - Piękna, nigdy. Nasze usta ponownie łączą się w morzu pasji i pożądania, które wypełniają wilgotny pokój hotelowy. Przyciskając ją do drzwi, chrząka na to, a potem jęczy tak cholernie seksualnie, że mój penis drga. Kiedy ściskam jej piersi, odrywa usta od moich, wciągając bardzo potrzebne powietrze. Jej jęki i miauczenie odbijają się od ścian. - Rozbierz się… teraz - W moim głosie jest rozkaz, co powoduje że oczy Bristyl rozszerzają się, a potem lśnią pożądaniem i żądzą. Słucha się mnie, gdy zrzucam z ciała ubrania, w tym buty, co zabiera mi chwilę. Bristyl stoi przed drzwiami, jej piękne włosy spływają po jej ciele i zakrywają jedną z tych soczystych

228

piersi. Jej kolano jest napięte, gdy stoi na palcach. Ale to jej twarz, to spojrzenie, mówi mi, że chce mnie tak bardzo, jak ja jej. Chwytając za dżinsy, wyciągam z kieszeni prezerwatywę i zdzieram folię zębami, plując kawałkiem plastiku na ziemię, gdy zakładam prezerwatywę. Potrzeba bycia w niej jest nie do pokonania. Mój penis pulsuje i napina się, by znaleźć swój dom. Właśnie tym jest Bristyl. Nadciągającym domem. Podchodzi do mnie, atakuje moje usta i owija nogi wokół mojego ciała. Mocno przyciskam ją do drzwi i kładę dłonie na jej tyłku, mocno ją chwytając. Pocałunek staje się desperacją. - Potrzebuję cię - ona szepcze. - Masz mnie. Bristyl cofa się nieco, a potem mój kutas znajduje najcieplejsze, najlepsze miejsce na pieprzonej planecie. Ona jęczy, gdy ja jęczę. - Będę cię tak pieprzyć, że wszyscy w tym miejscu cię usłyszą. - Coop … Jej słowa się urywają, kiedy moje biodra cofają się a następnie pchają mocniej i głębiej. Ustawiam mordercze tempo, gdy jej palce wbijają mi się w ramiona. Jej oddechy i hałasy są jak muzyka dla moich uszu. Zaciska swoje wewnętrzne mięśnie na moim kutasie, a ja pcham mocniej, mocniej i mocniej; łomotanie, atakowanie, co daje nam idealne połączenie przyjemności.

229

- Zamierzam … - Krzyczy głośno moje imię, jej paznokcie wbijają się w moją skórę, a jej głowa odlatuje, uderzając o drzwi. Nie daję jej czasu na dojście do siebie. Zamiast tego niosę ją do łóżka i biorę bez opamiętania, dopóki nie dochodzi ponownie, a ja podążam za nią, mój kutas stwierdza, że został uwolniony. Dom.

230

Chapter 19

Bristyl Jazda do Sumner w stanie Georgia jest cicha, jeśli nie wliczysz w to motocykli przede mną i za mną. To trochę dla mnie za dużo, ale jestem gotowa, aby rozpocząć nowe życie. W końcu robię coś dla siebie. Jednocześnie napełnia mnie nerwowość. Życie na własną rękę - do diabła, wchodzenie do klubu, o którym tak naprawdę nic nie wiem. Wszystko jest owinięte w ciasną piłkę, ale słowa mojej matki dźwięczą mi w głowie: „Chwyć życie za jaja, moja Bristyl. Warto spróbować.” Zabawne, że te słowa przyszły mi do głowy. Dużo myślałam o moim ojcu i braciach i o tym, co wydarzyło się z tyłu biura. Martwe ciało Wolfa jest czymś, co nigdy nie ucieknie z mojego mózgu, bez względu na to, jak bardzo będę się starała o tym zapomnieć. Te jego oczy, które na mnie patrzą… Moje ciało drży.

231

Boję się również o mojego ojca. Zastrzelił mężczyznę z zimną krwią. Pójdzie za to do więzienia i spędzi resztę lat tam, nie ma opcji że tak się nie stanie. Tak wielu z nas było świadkami morderstwa. Tym, co mnie jednak chwyta, jest sam mój ojciec. Pomyślał na pewno, że stanę w szeregu, stając się czymś, czym nie jestem, zamiast stawić czoła Wolfowi na pierwszym miejscu. Polityka klubu motocyklowego jest inna, mówiła mi moja matka. Powiedziała, że jest surowsza, a nikt nie sprzeciwia się prezydentowi, chyba że istnieje cholernie dobry powód ku temu. Przeraża mnie to, ale czuję, że mój tata zrobił to, aby mnie chronić. Potem pojawia się smutek, że przede wszystkim nie byłam dobrym powodem dla mojego ojca, na pierwszym miejscu. A może źle to rozumiem. Nic z tego nie ma sensu. Dlaczego on lub moi bracia, nie chronili moich pleców? A przynajmniej nie spróbowali tego zrobić. A może tak zrobili. Jest wiele pytań bez odpowiedzi, ale nie cofnęłabym czasu i nie wróciła do Sinisters przed moim wyjazdem. Myśl o ponownym zranieniu ich… Mimo że chcą mnie z powrotem w kręgu, problemem jest zaufanie. Przez te wszystkie lata, budowaliśmy je. Moi bracia zawsze o mnie dbali, odsuwając facetów ode mnie, jakbym miała jakąś okropną chorobę. Mój ojciec był taki sam. Dlaczego nie mogę się z tym pogodzić. Kocham ich i mam nadzieję, że po pewnym czasie naprostujemy nasze gówno i będziemy mogli porozmawiać i rozwiązać ten bałagan. W tej chwili jest

232

zbyt otwarta rana. To rana, która jest świeża, a ból wciąż wnika. Jedną rzeczą, którą wiem, jest to, że nie chcę widzieć mojego ojca w pomarańczowym kombinezonie. Motory zwalniają, zbliżając się do gigantycznego ogrodzonego budynku. Mówię to, bo tak jest. To miejsce jest większe niż Sinisters. Wysokie betonowe ściany wokół ogrodzenia i drutu kolczastego sprawiają, że wygląda to jak więzienie. Bramy się otwierają i powoli nabieram powietrza, przyswajając przestrzeń znajdującą się przede mną. Znajduje się tu niezwykle duży budynek stojący z lewej strony, również wykonany z betonu. Jest kilka okien, ale są to małe, poziome prostokąty, zamiast normalnych pionowych. Jest tu ogromny dziedziniec z paleniskiem, stołami piknikowymi, krzesłami, leżakami i dużym grillem. Po drugiej stronie jest ohydny plac zabaw z huśtawkami, zjeżdżalnią, drabinkami, pnączami i innymi urządzeniami. Po prawej stronie znajduje się duży budynek z warsztatem samochodowym z napisem Banner Automotive na górze. To tutaj pracuje Cooper. Interesujące. Przed warsztatem jest ogromna działka z samochodami, a po przeciwnej stronie znajduje się miejsce gdzie bikerzy mogą zaparkować swoje motocykle. Chłopaki parkują tam swoje motocykle, a ja podążam moim samochodem na drugą stronę. Ryker miał swój motor, więc zostawił mi moje auto Dodge Challengera, do prowadzenia z powrotem.

233

- To jest to miejsce gdzie, mieszkasz? - pytam Coopera, gdy podchodzi do mojego samochodu. Jestem przytłoczona wielkością tego miejsca, ale trochę bardziej sposobem w jaki słońce pada na włosy Coopera. Cholera, ten mężczyzna jest seksowny. - Mam na myśli, wiem, że masz dom z chłopakami, ale tu jest miejsce gdzie dorastałeś? - Tylko część czasu. To jest mój dom. Krzyki dziecka przeszywają spokój, a ja obracam się wokół, aby zobaczyć, skąd ono pochodzi. Za drzwi największego budynku wychodzi kilka starych i dzieci. Kobieta o pięknych blond włosach, krótszych od moich, podchodzi do GT i obejmuje go mocno, całując mocno. Nastoletnia dziewczyna podąża za nią, jej oczy spoczywają na wszystkich, ale na jednej osobie w szczególności. - To Angel, stara GT - mówi mi do ucha Cooper. Zwalająca z nóg kobieta o brązowych włosach i tak wysportowanym ciele że przysięgam, że ma około trzydziestu lat, podchodzi do Tuga, mocno go przytulając. - To Blaze - mówi mi Cooper. Muszą tu mieć jakieś zasady. Faceci muszą być seksowni. Kobiety muszą być jeszcze seksowniejsze. Myślę że nie pasuje tutaj. - Wróciłeś - pochodzi to od kobiety o włosach tak ciemnych, że prawie fioletowych. Podchodzi do Buzza z uśmieszkiem na twarzy, a on przyciąga ją do siebie i całuje bez tchu.

234

- To jest Bella - informuje mnie Cooper. - Gdzie jest Tanner i Mearna? - Dagger pyta kobiety. - Są w twoim domu. Mearna powiedziała, że muszą zając się czymś czy coś innego- odpowiada Blaze. - Kurwa, chłopcy, wracam do domu, żeby trochę potworzyć. - przerażający Rhys klepie kilku facetów po ramionach, gdy pośpiesznie oddala się. Cooper przedstawia mnie, a każdy z nich jest bardzo miły i gościnny. To, co nie jest przyjemne, to kobieta siedząca na białym plastikowym krześle z ciemnymi włosami i czerwonymi smugami na całym ciele. Wygląda jakby była wkurzona jak diabli na coś; możliwe że to przez to że tu jestem, albo że chłopaki wrócili, nie jestem dokładnie pewna. Sposób, w jaki łamie kłykcie, jednak nie uspokaja mnie. Cooper śmieje się z czegoś, co mówi jeden z facetów, nie widząc, jak kobieta wstaje i idzie w naszą stronę. Nie zamierzam kłamać, część mnie krzyczy, że powinnam uciec i ukryć się. Ale nie robię tego. Z prostymi ramionami i wysoko uniesioną głową staje z nią w twarzą w twarz. Cooper podchodzi do mnie i obejmuje mnie ramieniem. Cooper próbuje coś powiedzieć, ale nie udaje mu się to, bo ta kobieta zaczyna mówić. - Nie lubię jej. Ta kobieta, która nic o mnie nie wie, nie lubi mnie? Gniew płonie w moim brzuchu, a całe moje ciało zaciska się.

235

- A dlaczego? - pytam, chociaż zwróciła się do Coopera. Jeśli mnie nie lubi, powinna powiedzieć mi to prosto w twarz, a nie Cooperowi. - Przynosisz kłopoty, a my nie potrzebujemy tego tutaj – ona odpowiada. Krzyżuję ręce przed sobą. - Nie przyniosłam nic do twojego domu. Ona się śmieje. - Tak, zrobiłaś to. Myślisz, że to gówno się skończyło? - Co ty możesz o tym wiedzieć? - Używasz mojego chłopca, żeby wydostać się ze złego punktu ze swoją rodziną - odpala. - Mamo - mówi Cooper, szokując mnie. - To twoja mama? - Słowa chwytają mnie za gardło. Wyplucie ich zajmuje mi chwilę. - Tak. - Świetnie. - Spoglądam w kierunku niebios, ale nie mają mi nic do zaoferowania. Chyba jestem tu sama. - Ona zrobiła … Przerywam Cooperowi, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. - Nie wykorzystałam Coopera. Czy moja rodzina dała mi małe popchnięcie? Tak. Ale nie wykorzystałam Coopera. - Gdzie zamierzasz mieszkać? - ona atakuje, kładąc ręce na biodrach. - Zajmę się tym, mamo - Ton Coopera staje się nieco szorstki. Gniewa się.

236

- Zatroszczę się o siebie. Mam własne pieniądze i załatwię sobie pokój hotelowy, dopóki nie znajdę dla siebie mieszkania. To, że myślisz, że wykorzystałam twojego chłopca, oznacza, że nic o mnie nie wiesz. Jeśli poświęciłabyś chwilę na przedstawienie się i trochę poznania mnie, zobaczyłabyś, że dbam o Coopera. Mocno dbam. Czy chcę, żeby to się udało? Tak. Jeśli to nie wypali, zajmę się tym. Jakkolwiek na to nie spojrzysz, nie wracam do Crest, na Florydzie. Tak więc, bez względu na to, czy tu się osiedlę, czy gdzie indziej, trudno. - Zanim skończyłam moją wypowiedz, moje oddechy stają się ciężkie, a ramię Coopera wokół mnie się zaciska. - Skończyłaś? - pyta Princess. Znam jej imię od Coopera mówiącego mi podczas wielu rozmów telefonicznych. - Na razie. - Mamo, to nie twoja sprawa. Zrobię to, czego do cholery chcę. Wiesz o tym - mówi jej Cooper, a kącik jej wargi unosi się w małym uśmiechu. - Ma odwagę i mózg. - Bez kitu! - odpowiada Cooper, a ja nic nie mówię. Cruz, jej mężczyzna, podchodzi do niej i obejmuje ją ramieniem. - Uspokój się. On dorasta. Wiedziałaś, że to nadchodzi. Moje serce natychmiast się rozgrzewa. Ta kobieta może mnie nie lubić, ale tak naprawdę nie jest dla mnie. To dlatego, że nie chce, żeby jej chłopak dorósł. Nie widzi tego, że Cooper już jest dorosły.

237

- To jest do bani – mówi Princess a jej oczy stają się miękkie dla Coopera. – Chciałabym cię sprać ponownie. Cooper się śmieje. - Nie myśl, że to mądre, mamo. Ale musisz się wyluzować. Chcę, żebyś poznała Bristyl. Zaufaj mi w tej sprawie. Princess bierze głęboki wdech, tak mocny, że jej ramiona też się unoszą. Kiedy wypuszcza swój oddech, to jest jak wielki podmuch. Mała łza tworzy się w jej oku, ale nie pozwala jej upaść. Zastanawiam się, co poczułaby moja matka, kiedy wyjechałabym z domu i przyjechała tutaj. Czy byłaby ze mnie szczęśliwa? Gniewałaby się na mnie? Zastanawiam się tylko, co by mi powiedziała. Zasmuca mnie to, że nigdy nie poznam tej odpowiedzi. Księżniczka robi krok naprzód i czujnie trzymam się na nogach. Po co nie jestem tego pewna. Obejmuje ramionami Coopera, a ja odsuwam się na bok, gdy on odwzajemnia gest. Szepcze coś do niej tak cicho, że nie potrafię tego zrozumieć, a ciekawość mnie zżera. Potem ona odsuwa się i odwraca w moją stronę, wyciągając rękę. - Jestem Princess, mama Coopera. Miło cię poznać. Nie jestem pewna, co mam zrobić, więc skupiam się na Cooperze, który uśmiecha się i lekko kiwa głową. Wyciągam rękę i ściskam jej dłoń. Uścisk Princess jest napięty i nie mogę się nie wzdrygnąć. - Bristyl. Mi też miło cię poznać.

238

- W porządku, teraz, kiedy część spotkania i przywitania się skończyła … - Ryker mocno klaszcze w dłonie - … jest taka cipka, która potrzebuje puknięcia. Dopiero po odejściu Rykera zdaję sobie sprawę, że Księżniczka wciąż ma moją rękę. Musiała zauważyć to samo, ponieważ natychmiast uwalniamy się z uścisku. - Chodź, piękna, wejdźmy do środka. Jestem wykończony i potrzebuję trochę zmrużyć oczy. Ramię Coopera otacza moje ramię, gdy prowadzi mnie do budynku. Rozglądam się przez ramię, a Princess uśmiecha się lekko, a potem pochyla się w stronę Cruza. Może jednak nie będzie tak źle. Cooper prowadzi mnie przez drzwi do ciemności. Nie jest tak naprawdę ciemno, ale światła są tak słabe, że można je uznać za ciemność. Zapach zwietrzałego piwa i papierosów wypełnia powietrze, ale jest to zapach, który zbyt dobrze znam. Stoły układają się wokół tego miejsca, gdy mężczyźni i kobiety mieszają się wokół, ale to wszystko, co widzę, zanim Cooper ciągnie mnie korytarzem, a potem drzwiami po prawej stronie. Pokój jest mały, ale z niewielkiej ilości światła wpadającego przez okno bardzo wysoko na ścianie, wygląda czysto. Łóżko jest zaścielone czarną kołdrą, podłoga wygląda na wypastowaną i nigdzie nie ma prania. Do diabła, nawet mój pokój w domu miał ubrania na podłodze. Jego pokój jest prawie nieskazitelny. - Czy ty jesteś pedantem?

239

Śmieje się bardzo mocno. - Kurwa nie. Jestem pewien, że to zrobiła moja mama. - Szturcha mnie w ramię. - Prawdopodobnie nie chciała, żebyś pomyślała, że jestem leniuchem. - Często sprząta twój pokój? - Nie, nie ostatni raz, kiedy byłem jeszcze dzieckiem. Widzisz? Ona cię lubi. - To sporne. Przyciąga mnie w swoje ramiona, a jego twarz jest o szerokość moich włosów. - Lubię cię. Mocno chwytam jego koszulę. - Dobrze, bo ja też cię lubię. - Całuję go mocno i mokro. Moje ciało skwierczy przeciwko niemu i zanim zdołam mrugnąć, oboje jesteśmy nadzy i w pełni pokazujemy sobie jak bardzo się lubimy.

240

Chapter 20

Cooper - Nie zostaję tutaj - kłóci się ze mną Bristyl. To cholernie słodkie, że naprawdę myśli, że wygra tą przepychankę. - Tylko dopóki nie znajdziemy miejsca, które nam się spodoba. - Aż znajdę miejsce, które mi się spodoba – odpowiada Bristyl, wywołując u mnie uśmiech. - My znajdziemy, piękna. Znajdziemy coś w pobliżu siedziby klubu, a ja opłacę czynsz. Twarz Bristyl przybiera odcień czerwieni, który przypomina mi pomidora, z tą różnicą, że jej głowa wydaje się, że zaraz wybuchnie. Z rękami w pięści wpatruje się we mnie. To jest cholernie urocze. - Nie opłacisz mojego czynszu, Cooperze Cruz. Jestem więcej niż w stanie zapłacić za siebie sama i nie potrzebuję sponsora. Teraz zamierzam poszukać mieszkań. - Wybiega

241

z mojego pokoju w klubie i idzie korytarzem. Podążam za nią, bo w tym kierunku oboje musimy zmierzać. Przez cały czas na moich ustach pojawia się uśmiech. Wychodząc za rogu słyszę: - Jeśli skończysz z nim, ja go wezmę. On jest niesamowity. To Tina, kurwa mać. Słyszę wrzask który rozlega się echem po korytarzu gdy Tina opada na ziemię. Bristyl cofa się, zakrywając sobie usta, szeroko otwierając oczy, gdy spogląda ode mnie na Tinę, która krzyczy leżąc na ziemi z krwią wylewającą się z jej nosa. Oddech Bristyl zaczyna się pogłębiać, gdy podchodzę do niej i otaczam ją swoim ciepłem. - Co ja zrobiłam? - Zastanawia się, a jej słowa stłumione są przez dłonie. Nagle w klubie wybuchają oklaski. Zaczynają się słabo i kończą się rykiem, z gwizdkami i wszystkim. Bristyl patrzy na mnie. - Co się dzieje? Kim ona jest? Tina wstaje. - Ty suko - wypluwa, rzucając się na Bristyl. Natychmiast ją blokuję, a wkurzone oczy Tiny podchodzą do mnie. - Co, ona jest teraz twoją starą ? - Tak. - Co? - pyta Bristyl, a ręce w końcu wypadają jej z ust. - Jesteś moją starą - odpowiadam naturalnie, a potem odwracam się w stronę Tiny. – Uspokój swoje gówno. Nikt nie zbliża się do mnie ani Bristyl.

242

Twarz Tiny robi się gorzkniała, gdy wybiega i wychodzi z klubu. - Musimy poważnie porozmawiać - mówi Bristyl, gdy podchodzą mój ojciec i Pops, z których każdy obejmuje mnie jednorękim uściskiem, a potem się wycofuje. - Najwyższy czas - mówi mój tata. - Cokolwiek, stary. Mój ojciec strzela mnie w ramię. Kłuje, ale nie pokazuję tego po sobie. - Następnym razem, znajdziemy się na ringu. Mój ojciec się śmieje. - Może jutro. W tej chwili muszę wrócić do domu do mojej żony. Pochyla się i bierze Bristyl w swoje ramiona. Ona wpatruje się we mnie szeroko otwartymi oczami, niezgrabnie wyciągając ręce po bokach. Kiedy unoszę brodę, ona obejmuje swoimi małymi ramionami mojego ojca lub próbuje to zrobić. - Witaj w rodzinie – mówi mój ojciec. - Cruz, ja nie… - Pogódź się z tym - Kiedy słowa opuszczają moje usta, dostrzegam jej spojrzenie zza ramienia ojca. - Daj mi trochę tego - mówi Pops, a mój ojciec wypuszcza ją, gdy Pops podchodzi. - Sposób, w jaki zioniesz ogniem, sprawdzi się tutaj dla naszego chłopca. - Pops… - Ostrzegam, nienawidząc bycia nazywanym chłopcem bardziej niż cokolwiek innego, nawet od naszego prezydenta, który wie o tym doskonale i dlatego robi to z uśmiechem.

243

- Wiem, wiem. Witaj w naszym gronie. - Pops ściska Bristyl w swoich ramionach, a potem odwraca się w moją stronę. - Synu, zmieniłeś się w cholernie dobrego człowieka. Jestem z ciebie dumny. - Pops obejmuje mnie, przytulając i odchodzi. - Cooper, musimy porozmawiać teraz - mówi Bristyl, kładąc dłoń na biodrze, uwydatniając stopę. - Mam na myśli to, że właśnie uderzyłam kogoś, kogo nie znam. To nie ja. Nie biję ludzi. A potem cała ten sprawa z byciem twoją starą … Przerzucam ją przez ramię i wracam do swojego pokoju, mając dość jej krzyków. - Puść mnie! - Uderza mnie w tyłek. - Piękna, kurewsko uwielbiam, kiedy uderzasz mnie w tyłek. - Moja dłoń mocno łączy się z jej tyłkiem i krzyczy, kiedy wchodzimy do pokoju. Zamykam drzwi, rzucam moją kobietę na łóżko i kładę się na niej, a mój ciężar wciska ją w materac. - Cooper, ty po prostu tego nie mogłeś zrobić. - Piękna, zrobiłem to. Przyzwyczaj się do tego. Zaczyna wypluwać słowa, ale kładę palec na jej ustach. Daje mi spojrzenie, ale milczy. - Mówiłem, że tego chcę. Jedno, co musisz o mnie wiedzieć to, to że kiedy podejmę decyzję, trzymam się jej. Jesteś moja i nie ma już z tego powrotu. – usuwam palec z jej ust. - Czy mam coś do powiedzenia na ten temat?

244

Z moich ust wydobywa się śmiech. - Tak długo, jak powiesz to, co chcę usłyszeć. Próbuje się poruszać, ale ja przytrzymuję ją. - Nie byłeś aroganckim kretynem przez telefon lub kiedy się spotkaliśmy. - Nigdy nie miałem powodu być taki, ale to jestem ja. - Nie podoba mi się to. - Błysk w jej oku mówi mi, że nie jest prawdomówna. - Tak, lubisz to. Znowu się porusza. - Co masz na myśli, przez to co lubię? Moje uda pocierają ciepło między jej nogami, a ona wydaje seksowny jak cholera jęk. - Twoje ciało mi to mówi. To twój mózg musi nauczyć się to lubić. - Cooper, nie przyjechałam tutaj, żebyś się mną zaopiekował. Właśnie o to oskarżyła mnie twoja matka. To nie jest moja intencja. Jeśli to zrobimy naprawdę, zrobimy to, bo tego chcę. Będziemy równi. Rozmawiamy o rzeczach przed podjęciem decyzji. - Rozumiem, do czego zmierzasz, ale piękna, muszę ci powiedzieć, że w pewnych rzeczach, nie jestem dobrze się zapowiadający. Zapłacę za czynsz za dom, który wynajmiemy. - Zaczyna się ze mną kłócić ale kręcę głową. Mam na myśli to co powiedziałem. To nie podlega negocjacji. Opiekuję się tobą. Teraz możesz wybrać, do cholery, co chcesz w tym miejscu, a ja będę z tym żyć.

245

Zostawiam pieniądze na zakupy na stole, a ty idziesz kupić jakieś jedzenie. - Co, więc pozwolisz mi teraz mówić? Uśmiechając się, odpowiadam - Jasne, piękna, po prostu wiedz o pewnych rzeczach, których mężczyzna nie pozwoli zrobić swojej kobiecie za niego. Oddycha bardzo ciężko, jakby ciężar na jej ramionach był zbyt trudny do zniesienia. To sprawia, że moje wnętrzności się skręcają. Nie musi się tym stresować. - Cooper, dla mnie to toczy za szybko. Tak, bardzo mi na tobie zależy. Tak, chcę być z tobą. A ty po prostu wskakujesz na miejsce, przejmujesz płacenie rachunków… To nie tak działa . - I kto mówi? Masz jakąś instrukcję? - Bo jestem pewien, że to gówno nie zadziała. - Nie. - Nie sądzę. Zrobimy to w sposób, w jaki chcemy. Chcę się tobą zaopiekować. To mężczyzna, którym jestem. Nie chcę prowadzić twojego życia ani mówić ci, gdzie możesz znaleźć pracę, albo nie, że nie możesz. Do diabła, nie obejdzie mnie, jeśli pomalujesz nasze miejsce na różowo, choć byłoby to do bani. Zrobimy to i sprawimy żeby to zadziałało. - Nie sądzisz, że to zbyt szybko? - Szepcze. Zsuwam się z niej i podciągam jej ciało do siebie, nasze klatki piersiowe są od siebie oddalone o cal, a stopy zaplątane. - To jest wieczność w porównaniu do moich rodziców.

246

- Daj spokój. Wieczność? Wyolbrzymiasz zbyt mocno? Chichoczę na jej szybki język, a potem dziobię ją w usta. - Mój ojciec spotkał się z bronią mojej matki, gdy się poznali po raz pierwszy. Bierze głęboki oddech. - Nie gadaj! - Tak. Wymienili kilka słów i trochę się między nimi rozgrzało. Zatwierdził ją od razu, natychmiast i nie oglądał się za siebie. Jej oczy rozszerzają się ze zdziwienia. – Żartujesz sobie. - Czy wyglądam żebym to robił? - Samotne loki ocierają się o jej czoło więc je zabieram. - Kurwa, to szalone. Wzruszając ramionami, pytam - Jak się poznali twoi rodzice? - Na imprezie. Moja mama przyszła do klubu ze swoją przyjaciółką. Poznała mojego tatę, a reszta to już historia… Nigdy wcześniej o tym nie myślałam. - Życie ma nowe możliwości. Kluczem jest, jeśli weźmiesz je i zrobisz z nimi, co chcesz. - I ty, Bristyl, jesteś moją szansą. - Kiedy stałeś się taki mądry? - Jestem sobą. Weź mnie, takiego jakim jestem. - Arogancki dupek i wszystko? W odpowiedzi miażdżę jej usta moimi. Ona reaguje natychmiast, nasze języki walczą ze sobą gdy się poruszamy. Przeciąga palcami przez moje włosy, a

247

następnie ściąga gumkę z moich włosów. Popychając ją na plecy, moje włosy opadają na nas oboje, otaczając nas tarczą, a nasze usta od siebie odrywają się. Ciepło w pokoju zaczyna rosnąć, gdy wędruję po jej ciele, chwytam jej piersi i dotykam każdego centymetra jej ciała. Jej usta odrywają się od moich i z trudem łapie oddech. Przesuwając pocałunki po jej szyi i za uchem, wierci się bezlitośnie pode mną. Jedną ręką popycha mnie w klatkę piersiową, a drugą trzyma mnie w miejscu za włosy. Nie wie, czy ma zostać, czy odejść. Ja wiem, że ona zostanie. Sięgając w dół, szybko rozpinam jej dżinsy i sięgam pod materiał. Odnajduję jej łechtaczkę i zaczynam głaskać. Mała guziczek jest twardy, ale chcę, żeby pulsowała i pulsowała, błagając o uwolnienie. - Cooper - Jej oddechy są muzyką dla moich uszu. Zwalniam tempo zabawiając się jej łechtaczką powoli, podnosząc koszulę i całując ją w talii. Za pomocą języka oblizuję jej pępek, a potem kieruje się w dół, tam gdzie jest moja ręka, zatrzymując się i cofając. Ściska moje ramiona, wbijając paznokcie w moją skórę. Dojdziesz tak mocno, że wszyscy w tym pieprzonym klubie usłyszą, jak krzyczysz moje imię. Szepczę - Proszę. - To nie wystarczy. - Uwalniając ją ściągam jej dżinsy i bieliznę, rzucając je na podłogę. Pomaga mi w ściągnięciu jej koszuli i stanika.

248

Gdy ona leży w moim łóżku z blond włosami rozłożonymi na poduszkach, myślę tylko, że to wszystko jest moje. Jest moja na zawsze. Chcę, aby ta wizja była obecna każdego ranka, kiedy się budzę i każdej nocy, kiedy zasypiamy. Żądza, pożądanie, pasja i wiele innych gier za tymi oczami. Wykopię to z niej. Klękam na łóżku, chwytam ją za biodra i podciągam jej cipkę do mojej twarzy. Ułożyła się pod dziwnym kątem, podpierając się na ramionach, ale poradzi sobie z tym. Podpieram ją, ruszając z naciskiem. Jej smak eksploduje w moich ustach, gdy jem jej cipkę, jem i jem, upewniając się, że trzymam się z daleka od jej małego guziczka. Bez wkładania w nią moich palców, nie ma dość siły, by dojść. Jej płacz tylko usztywnia mojego kutasa. Otwierając usta, biorę jej całą cipkę między usta i mocno ssę. - Och, Boże! - Krzyczy, ściskając pościel w pięści. Kiedy odsuwam się i odchodzę od łóżka, jej głowa podnosi się go góry. - Nie przestawaj! Mój śmiech rozchodzi się po pokoju, kiedy zdejmuję ubranie i chwytam za prezerwatywę, trzymając ją w dłoni. - Usta na moim kutasie. Ku mojej największej przyjemności szybko przesuwa się na skraj łóżka, a potem na kolana przede mną. Jej oczy fruwają do moich, gdy mocno chwyta mojego kutasa.

249

Podskakuję z presji, a potem jęczę. Cholera, to przyjemne uczucie. Z zaciekawioną fascynacją obserwuję, jak jej język wystaje z jej ust, a ona liże spód mojego kutasa od podstawy do czubka, a następnie obraca górę. Mój kutas drga, sprawiając, że się uśmiecha. Potem jej usta otaczają mnie, a moje kolana lekko się uginają. Piękno. Tak to jest. Prawdziwe piękno. Bierze mnie w usta tak daleko, jak to możliwe, używając swojej dłoni, aby sobie pomóc. Jej ssanie jest idealne, a sposób, w jaki używa tego przeklętego języka… jest po prostu cholernie piekielne. Odsuwając się nagle od niej, jej oczy spotykają się z moimi. - Łóżko, teraz - mówię jej. - Naprawdę? - Drwi ze mnie, podnosząc się z gracją powoli na nogi. - Może chcę cię wyssać. - Przysuwa palce do moich ust, kusząc mnie uwodzicielsko. - Gówno mnie to obchodzi. Mój kutas. Twoja cipka Teraz. Do diabła, uciekam się do krótkich zdań, kiedy zakładam prezerwatywę na bolesnego penisa. Opada na łóżko, a ja podążam za nią, całując ją. W ciągu kilku sekund mój kutas jest w niej, a jej plecy wyginają się w łuk, gdy próbuje się odsunąć, ale ja mocno się trzymam. Mam tutaj jedną misję ... Okej dwie, i obie mi się uda wykonać. Rozkłada nogi, a mój kutas wnika w jej wnętrze, gdy w kółko uderzam w jej miednicę. Jej ciało drży i jest tam,

250

na krawędzi. Zwalniam, a jej oczy błyskają na mnie, rozjaśniając się gniewem. - Co robisz? Ruszaj się! Przesuwam dłońmi po każdej stronie jej twarzy, upewniając się, że mam jej pełną uwagę. Przez cały czas moje pchnięcia są spokojne. - Jesteś moją starą? - Z tym pytaniem pcham w nią mocno a następnie zwalniam. - Cooper! - Płacze, ale to mi nie wystarczy. Jest za mało głośno. Znowu zwalniam, budując ją. - Odpowiedz mi. Znowu mocno wciskam się w nią a następnie zwalniam. Jej cipka zaciska się wokół mnie, a moje jaja się sprężają. Wstrzymanie uwolnienia jest trudne, ale możliwe do opanowania. - Proszę? - Jęczy Bristyl. - Odpowiedź – ponownie wbijam się w nią mocno a potem zwalniam. Kiedy jej oczy podchodzą do moich, błyszczy w nich pożądanie. - Jestem twoja, Cooper. Twoja stara - cokolwiek. Jestem twoja. To muzyka dla moich uszu. Pochylam się, całuję ją i upewniam się, że wykrzykuje moje pieprzone imię na tyle głośno, że wszyscy wiedzą, że jest moja.

251

Chapter 21

Bristyl W chwili, gdy zatrzymaliśmy się przed tym domem, wiedzieliśmy, że będzie nasz. Zajęło nam tylko jeden dzień, aby podpisać wszystkie dokumenty, Cooper kupił - tak, kupił - dom w stylu ranczo, z trzema sypialniami i dwiema łazienkami, z piwnicą około mili od klubu. Kłóciliśmy się trochę o nie kupowanie go, ale o wynajęcie go. Ale i tak jednak wygrał. Teraz, gdy stoję w salonie, z kremowym dywanem i oknami wzdłuż jednej ściany, które biegną od podłogi do sufitu, jestem zakochana. Widok jest niezwykły, ponieważ rozciąga się na lasy, a wokół nas jest ich półtora akra. W mojej wyobraźni wyobrażam sobie Coopera i mnie leżących na kanapie i obserwujących lasy. Spokojna. Wyciszona. Szczęśliwa.

252

Nie wiem, jak on tak szybko załatwił formalności, ale czy to w tym momencie ma jakiekolwiek znaczenie? Rzeczą do bani jest wyposażenie tego miejsca. Zostawiając wszystko w moim poprzednim domu, myślałam, że znajdę coś w sklepie z artykułami używanymi, ale ten dom jest tak piękny, że nie wiem, czy uda mi się znaleźć odpowiednie elementy. Już napisałam do Leah, wysyłając jej zdjęcia każdego pokoju. Od razu zaczęła planować. Nie miałam serca powiedzieć jej, że nie było sposobu, aby zaprojektować naszą kuchnię w stylu restauracji z lat pięćdziesiątych. Ale ona może sobie po planować. To ją zajmie, a potem jej to popsuje. Cooper obejmuje mnie ramieniem, przyciągając mocno do siebie. - Widziałem, jak patrzyłaś na to miejsce, kiedy weszliśmy tu. Od razu je pokochałaś, bez wahania. Teraz jest twoje. - Nasze. - Jedno słowo ma dla mnie tak wielkie znaczenie. - Tak, piękna, nasze. Planujesz pomalować ściany na różowo? - A jeśli odpowiem tak? - unoszę brew zadając mu to pytanie, będąc ciekawa, jak on odpowie na nie. - Pójdę kupić farbę. Żartobliwie uderzam go w klatkę piersiową, rozśmieszając go. - Nie, podoba mi się kolor płytek łupkowych na ścianach. Podkreśla kamień na kominku.

253

Ale chciałabym nałożyć świeżą warstwę farby na to miejsce, żeby sprawić aby to było nasze. - Masz to, piękna. - Uwielbiam to, jak mnie tak nazywasz. Pojawia się jego wspaniały uśmiech. - Uwielbiam nazywać cię tym, kim jesteś. - To już przesada, Cooperze Cruz. Wzrusza ramionami. - Nie, jestem w sam raz dla ciebie. On jest. Jest idealnym połączeniem wszystkiego, czego mogłabym chcieć od mężczyzny. Cholera. Przypadkowe spotkanie w pralni samoobsługowej. Zabawne, jak coś takiego może zmienić życie człowieka.

254

Chapter 22

Cooper - Mam pomysł. Stół wokół mnie jest cichy, gdy wszystkie oczy wgapiają się w moją stronę. Pops zwołał zebranie w kościele wcześnie rano, mówiąc, że ma coś do omówienia. Ze wszystkim co się działo, nie miałem okazji porozmawiać z tatą o swoich pomysłach. To jest do bani, ponieważ najpierw wolałbym, aby spodobały mu się moje przemyślenia na ten temat. - Posłuchajmy tego - rozkazuje Pops. - Biznes jest dobry. Naprawdę, kurwa, dobry. Ale musimy mieć legalnie zarobione pieniądze. X i Banner dają nam ich dużo, ale musimy popchnąć to w odpowiednim kierunku. - Becs i ja właśnie o tym rozmawialiśmy. Idź dalej mówi Pops, głaszcząc swoją brodę.

255

- Wykonałem research ale to Bristyl naprowadziła mnie na ten pomysł. - Na wiele pomysłów niż ten jeden! – woła Ryker i wszyscy zaczynają się śmiać. - Cholerna racja. W porządku, prowadziła magazyny dla Sinister Sons. Nie tylko byłyby to idealne, gdybyśmy potrzebowali czegoś takiego, ale byłby to świetny dochód dla nas. Wolałbym, żebyśmy trzymali to tylko w gotówce. W ten sposób wujek Sam przez większość czasu będzie trzymał nosa z dala od większej części i możemy zdeponować to, czego potrzebujemy. Ale jeśli będziemy musieli zastosować karty kredytowe, ale zostawić otwarty rząd mniej więcej od jednostek, zawrzeć umowy najmu i przelać pieniądze w ten sposób. - Co musimy zrobić? - pyta Dagger. - Znaleźć ziemię i firmę która zbuduje jednostki magazynowe. Ludzie mogą przyjść. - Sprawiasz, że brzmi jakby to była łatwa rzecz. - W większości jest to prawda. Jeśli zagłosujemy dziś nad tym, mogę zacząć szukać miejsc, które są blisko nas, ale nie za blisko i uzyskać prognozy. - Ile będzie nas to kosztowało? – Becs pyta. - Gdy wszystko zostanie powiedziane i zrobione, nie więcej niż pięćset tysięcy, w zależności od kosztów gruntów. - Co z zabezpieczeniami? - pyta Buzz. - To będzie twoja umiejętność. Oczywiście potrzebowalibyśmy systemu nadzoru, ale

256

potrzebowalibyśmy też jakiś kart kluczy lub kodu do drzwi, które otwierają się tylko na ten kod, który zmieniamy co miesiąc. W ten sposób nie musimy opiekować się nim przez cały czas. - A co z osobami które chcą podpisać nami umowę najmu? – Tug rzuca się z drugiego końca pokoju. - Bristyl miała telefon, na który mogli dzwonić ludzie. Kazała im spotkać się z nią w biurze, żeby podpisali dokumenty. Jeśli pozwolimy jej założyć sklep w Banner, może to robić tam. W ten sposób ludzie będą trzymać się z daleka od naszego gówna. Banner Automotive znajduje się na terenie naszej posesji, ale ma osobne wejście, które jest ściśle monitorowane. - Masz już wszystko zaplanowane, synu? - pyta Pops. - Tak jest. Kiwa głową z aprobatą. - Poddajmy to głosowaniu. Jesteście na tak czy nie? Kiedy wszyscy głosują na tak, siedzę, czując się cholernie spełniony. Teraz zaczyna się prawdziwa praca. - Przegłosowane. Coop, ty za to odpowiadasz. Nie zawiedź nas - ogłasza Pops. Cholera, to przyjemne uczucie. - Nie, sir. Nigdy. - Dobra teraz kolejna sprawa do załatwienia - mówi Pops, zwracając uwagę wszystkich. - Rozmawiałem z Regg’iem.

257

Wzmianka o jego imieniu sprawia że nic nie czuję. Podjął gówniane decyzje; to jego sprawa, nie moja. Chociaż jest tatą Bristyl, dla mnie to jest gówno po tym, jak potraktował swoją córkę. Mogę mieć tylko nadzieję, że wraz ze zniknięciem Wolfa to się zmieni. - Na Bristyl nie ciążą żadne zagrożenia. To było wszystko przez tego głupiego dupka Wolfa. Ale on odszedł. Mają trochę gówna z Red Devil’s, ale nie chciał wchodzić w szczegóły. W każdym razie wszystko jest dobrze i chce się spotkać ze swoim dzieckiem. - To zależy tylko od niej - odpowiadam natychmiast. - Zrozumiałem - Pops zwraca się do GT i kiwa głową. - Twoja kolej. - Musiałem umieścić Deke na odwyku. Moje pięści zaciskają się i rozluźniają w związku z tym nagłym zwrotem wydarzeń. - Brał heroinę i musi się z tego gówna oczyścić. To trzymiesięczny program odwykowy. Chciałem tylko, żeby wszyscy wiedzieli. - Przykro mi, bracie - mówi Dagger, klepiąc GT w ramię. Następnie wszyscy robimy to samo. Z całą pewnością mam nadzieję, że Deke zbierze się w sobie. - Jest jak jest. Teraz musimy go naprostować. - Tommy znów naciska - przerywa Pops, odrywając uwagę od GT, którego twarz pokazuje, jak bardzo jest zdenerwowany swoim synem. - Odmówiłem mu. Żadne pieprzone narkotyki nie przejdą przez Ravage. Marihuana

258

nie jest lekiem w naszej książce. Nic cięższego nie dotykamy. Zrozumiano? Wszyscy przytakujemy. Narkotyki nigdy nie były moją rzeczą. Cipka i alkohol, kurwa tak. Narkotyki przypominają mi tylko inkubator i to, jak czułem się jako dziecko, widząc ją na haju. Nie, dziękuję. Kontrola jest koniecznością. Nie posiadasz kontroli, kiedy masz ochotę na to gówno. - To wszystko. Koniec spotkania. - Pops uderza młotkiem w stół i znów mam nadzieję, że do diabła Deke może się podciągnąć.

#### - Piękna, jestem w domu! - Wołam w pustą przestrzeń, a moje słowa odbijają się echem od nagich ścian. To miejsce jest wciąż dość puste, ale dzisiaj to się zmieni. Bristyl wybrała to, czego chciała, a ja załatwiłem łóżko typu king size. Oboje wygrywamy. - Hej, właśnie przygotowuję BLT21. Pasuje ci to? Woła z kuchni, kiedy wychodzę zza rogu i opieram ramię o ścianę. Wspaniała. Piękna. Nie ma innych słów na opisanie tego, jak wygląda w kuchni, ze splątanymi włosami na głowie. 21

BLT – kanapka lub tost z boczkiem, sałatą i pomidorem.

259

Wyciera dłonie w ręcznik i przerzuca go przez ramię. Jej różowa koszulka idealnie rozciąga się na jej piersi, a ona ma na sobie te cholerne szorty chłopięce, które tak mocno obejmują jej tyłek, że równie dobrze mogłaby nie założyć tych pieprzonych rzeczy. Podnosi wzrok i uśmiecha się łagodnie. – Tak czy nie? Zamiast odpowiedzieć jej, przechodzę przez kuchnię, biorę ją w ramiona i podnoszę, nie pozostawiając jej innego wyboru, jak tylko zarzucić ręce na moją szyję i nogi wokół mojego ciała. Kontakt przez pocałunek elektryzuje mojego fiuta. Pulsuje i podnosi się przy każdym ocieraniu się o gorący rdzeń Bristyl. Jej pocałunki są gorące, mokre i gotowe na mnie. Uwielbiam, że ona zawsze jest gotowa na mnie. Kładąc jej tyłek na blacie kuchennym, pożeramy się. Podnosi dłonie do mojej twarzy, a następnie przeciąga palcami przez moje włosy, dając im to szarpnięcie, które tak bardzo kocham. Nasze języki tańczą rytmicznie z pasją i pragnieniem, o których istnieniu nie wiedziałem, dopóki nie pojawiła się Bristyl. Teraz nigdy go nie stracę. Nigdy. Odrzuca głowę do tyłu, gdy moje usta ślizgają się po jej szyi, liżąc, skubiąc, pozostawiając ślady na jej obojczyku. Gryzę miękką skórę, uzyskując od niej jęki i kwilenie, a jej ciało ma trudności z pozostaniem nieruchomo na blacie. Sięgając, chwytam jej piersi, mocno ściskając je przez materiał jej koszulki - raz, dwa, trzy razy. Oddycha i zaczyna dyszeć z podniecenia.

260

Ściągam jej koszulkę przez głowę i odpinam stanik, rzucając go za siebie. Wołają do mnie jej twarde sutki. Nie chcąc ich rozczarować, zaciskam usta na jednym z nich, ssąc mocno i głęboko, podczas gdy je pieszczę. Jej uścisk na moich włosach staje się coraz mocniejszy i to tylko pobudza mnie, by przygryźć jak najwięcej jej sutka w mych spragnionych jej ustach. - Och, Cooper! - Jej okrzyki są muzyką dla moich pieprzonych uszu. Odsuwam się, a ona marszczy brwi, warcząc na mnie. - Połóż się na plecach. Kiedy się dostosowuje, ściągam te ciasne, krótkie spodenki z jej ciała, rzucając ten skrawek materiału na podłogę. Usta jej cipki wpatrują się we mnie, lśniące i pulchne. - Otwórz szerzej - rozkazuję, a ona rozkłada nogi prosto, a następnie na boki. Nie potrzebując zaproszenia, wkopuję się, atakując jej cipkę. Smakuje jej smak, gdy wysysam z niej każdą kroplę, którą mi daje. Jej nogi opadają, pozostawiając stopy na boku kontuaru. - To jest kurwa lepsze niż BLT, piękna. Drży, gdy wracam do pracy, wyciskając ze swoich ust na niej nie jeden, dwa, ale trzy orgazmy. Kiedy się odsuwam i wstaję, ona nie może złapać tchu, ma zamknięte oczy i jest całkowicie nasycona.

261

Rozpinam spodnie, upuszczam je i okrywam mojego kutasa. Wciskając się w ciepło jej cipki, otaczam moje bolące ciało. - Cooper! - Krzyczy, gdy moje biodra nadają tempo, dzięki czemu oboje zaczynamy się pocić. Muszę chwycić ją za biodra, aby utrzymać ją w miejscu przed karającymi pchnięciami. Stale wbijam się w nią aż mój kutas drży i napina się. Moje jaja napinają się mocno, gdy w moim kręgosłupie odczuwam mrowienie. Gdy Bristyl zaciska się jeszcze bardziej wokół mnie, wybucham w jej wnętrzu, gdy ona krzyczy w swoim uwolnieniu. Powietrze wokół nas jest gorące i muszę przez chwilę oprzeć się o ladę, żeby się opanować. Kurwa, ona jest najlepszą dupą, jaką kiedykolwiek miałem i jedyną, którą będę miał odtąd. Cholera, kocham tę kobietę. Wycofując z niej mojego kutasa, ona natychmiast zamyka nogi i zeskakuje z blatu. Chwieje się trochę, ale szybko się opanowuje. - Wow, to był mile powitanie w domu. Sięgając, zakładam spodnie na biodra, mój okryty kutas zwisa. - Piękna, to dopiero początek. - Pochylam się i całuje ją mocno. Cholera. Tak właśnie powinno wyglądać moje życie.

262

#### - Mam rozmowę o pracę w sklepie spożywczym i w tym małym sklepie z narzędziami - mówi Bristyl, gdy leżymy w łóżku i czekamy, aż sen nas pochłonie. - Mam coś dla ciebie. Unosi głowę i opiera brodę na mojej piersi, gdy patrzę na nią z góry. - Co to jest? - Ravage wkracza do branży mini-magazynów i potrzebuję twojej pomocy z tym. - Chcesz dać mi pracę? - Klub to zrobi. - To trochę przypomina déjà vu. Nie mam wątpliwości, że tak jest, ale jest w tym jedna wielka różnica. - Różnica polega na tym, że jesteś moją starą. Jesteś moja. Na dobre czy na złe, w górę czy w dół, poradzimy sobie z tym razem. Wiesz coś o tym, a my potrzebujemy twojej wiedzy. Tak, Ravage zapłaci ci i to dobrze. Opracowujemy teraz wszystkie szczegóły. - Nie boisz się, że to się skończy - ty i ja? Że nie będziemy się mieć dość nawzajem czy coś innego? - Nie, tak się nie stanie - odpowiadam wprost. - Jesteś jedyną kobietą, przy której kiedykolwiek chciałem spać. Jesteś jedyną kobietą, którą starałem się poznać. Jesteś jedyną kobietą, która rozśmiesza mnie w sposób, który nie

263

wiedziałem, że jest możliwy. Jesteś tym. Jestem tym. Sprawimy, że zadziała to bez względu na wszystko. - Zakochałam się w tobie - Bristyl szepcze. Uśmiecham się. – To cholernie dobra rzecz, piękna, bo już w tym jestem i właśnie o to chodzi. Na zawsze. Jej oczy rozszerzają się na moje słowa, a niewielkie westchnienie opuszcza jej usta. - Ty jesteś? - Tak, piękna. Wspina się po moim ciele, zasadza usta na moich i pokazuje mi dokładnie, jak bardzo mnie kocha.

264

Chapter 23

Bristyl - Tęsknie za tobą - mówi Leah przez telefon. Minęło trochę ponad trzy tygodnie, odkąd opuściłam Florydę. - Też za tobą tęsknię. - Jasne, masz tam przy sobie Pana Gorące Ciacho. Założę się, że sprawia, że jesteś miła i zajęta. – ona śmieje się, a to dźwięk, za którym tęsknię. Jakbym miała porozmawiać, zrobić paznokcie, z kimś kto nie jest samcem wypełnionym testosteronem. - Tak, robi to. Powinnaś nas odwiedzić. - Z przyjemnością. Moi rodzice strzelą focha, lub cokolwiek. - Więc, co nowego u ciebie? Rozmowa z Leah jest miła, znajoma i przyjemna. Zabawne są jej opowieści o romansach drugiej szansy i

265

nowym dowcipie telefonicznym, który przygotowali ich znajomi. Zawsze może mnie rozśmieszyć. Po skończeniu rozmowy rozglądam się po naszym nowym domu. Tu jest pięknie. Ciemne łupkowe ściany z akcentami, beż na innych i kamienny kominek nadają temu pomieszczeniu tak ciepłe, szczęśliwe uczucie. Dodając brązową składaną kanapę i dwa rozkładane fotele ze stolikami, jest idealnie. Cooper i ja walczyliśmy o nie. Cóż, tak naprawdę nie za bardzo walczyliśmy. Chciałam znaleźć używane a on odmówił. Chciałam je kupić; on odmówił. Doprowadziło to do kolejnej naszej kłótni, która zakończyła się pieprzeniem do nieprzytomności i poddaniem się. To nasza droga i uwielbiam to. Kocham go. Mam szczęście, że to wszystko działa. Jednak chciałabym, żeby moja mama tu była. Gdyby widziała, jak Cooper i ja żyjemy razem, byłaby szczęśliwa. Szczęśliwa ze mnie. Z nas. Pozbywając się tych myśli, siadam przy komputerze i zabieram się do pracy. W ostatnim tygodniu Cooper i ja znaleźliśmy dwa różne potencjalne miejsca na minimagazyn. Teraz moim zadaniem jest dowiedzieć się, co da nam większy zysk. Cała ta praca jest fajna. Nie tylko mogę pracować z Cooperem, ale ekscytujące jest obserwowanie, że coś pochodzi z niczego i planujemy to. Za kilka dni spotkamy się z Popsem i klubem, aby omówić wszystkie plany. Będę miała wszystko poukładane jeszcze przed spotkaniem.

266

Pukanie do drzwi odsuwa mnie od kuchennego stołu, na którym leży mój laptop. Podchodzę do drzwi i wyglądam przez wizjer, wstrzymując oddech. Princess. Cholera jasna. Co tu robi jego matka? Cooper i ja spędziliśmy większość czasu razem tutaj, w domu, dając sobie trochę czasu na zagłębienie się w rytm. Nie byliśmy dużo w klubie; dlatego nie widziałam żadnego członka Ravage MC. Oddycham uspokajająco, rozluźniam ramiona i otwieram drzwi, moje serce bije tak szybko, że w każdej chwili jest gotowe wyskoczyć. - Cześć – witam ją z uśmiechem. - Hej, musimy porozmawiać - żąda. Chociaż to mi nie odpowiada, jest matką Coopera, więc szanuję ją. - Jasne, wejdź. - Cofam się od drzwi, a Princess wślizguje się do środka, zdejmuje okulary i rozgląda się po domu. - Tu jest miło. Mogę powiedzieć, że to zrobiłaś. Coop nie jest w stanie niczego skoordynować. Chichoczę. – Dzięki. Nawet dobrać koszulki do jeansów. Przechodzimy się do salonu, a wokół nas panuje niezręczność. Skończyliśmy na dobrych warunkach. Do diabła, może nie. Ona zajmuje miejsce na kanapie, a ja wybieram krzesło. - Więc, co się dzieje? - Pytam.

267

Uśmiecha się do mnie. – Jesteś bezpośrednia. Podoba mi się to – potrząsa głową. - Musisz wpadać do klubu z Cooperem. Jesteś jego i musisz złożyć to oświadczenie w klubie. Wszystkim w klubie. - Oooookay - mówię, nie bardzo wiedząc, co jeszcze powiedzieć. - Coop powiedział mi o twojej mamie. Przykro mi z tego powodu, kochanie. To jest do bani, ale wydaje się, że masz głowę na karku. W końcu Coop jest cholernie wybredny i nie popełniłby tego błędu. - Siadam, słucham i przyjmuję to do siebie. - W Ravage musisz zaznaczyć swoją prezencję jako, że jesteś z Cooperem. Istnieje wiele zachłannych suk, które zrobią wszystko, co w ich mocy, by złapać ich na haczyki – Princess się śmieje. - Słyszałam, co zrobiłaś Tinie. To było kapitalne. Do diabła, wciąż nie mogę uwierzyć, że uderzyłam kobietę. - Na każdym kroku musisz pokazać wszystkim, że jesteś przy swoim facecie. Oznacza to przybycie do klubu z tyłu jego motocykla. Oznacza to pomaganie w kuchni, gdy mamy spotkania, co powiem, że zdarza się często. Jesteś następną generacją starych z Ravage MC i jesteś wzorem do naśladowania dla innych. Dla młodszych czy starszych, to nie ma znaczenia, ponieważ jesteś w środku. Będą od ciebie chcieli rad. - Ale niewiele wiem. Rodzice trzymali mnie z dala od klubowego życia. Przychodziłam tylko do Sinisters na grilla i trzymałam się głównie z mamą.

268

- Tutaj tak nie jest. Zobaczysz, kiedy odbędzie się pierwsze spotkanie. Włączasz się, pomagasz i dajesz mężczyźnie do zrozumienia, że trzymasz się go za wszelką cenę. Upewnij się także, że wiesz, kiedy należy wycofać się, zwłaszcza przed braćmi. Ravage ma kod, według którego żyją. Szanują nas, ale nie jesteśmy członkami klubu. Twój facet jest i musisz okazać mu szacunek. Wspomnienia mojej matki płyną mi przez głowę. Słyszę, jak mówi dokładnie te słowa, gdy byłam mała i uczyłam się jeszcze. - Moja mama mówiła mi to samo, ale gdy o tym wspomniałaś przypomniało mi się to. Kładzie dłoń na mojej i lekko ściska. - Życie jest ciężkie. Będą wzloty i upadki. To, jak sobie z nimi radzisz, robi różnicę. Kochasz mojego chłopca? - Kiwam głową. - I to się liczy. Miłość. Miłość łączy nas wszystkich razem. Mamy to, jesteśmy silni. Tracimy to, jesteśmy słabi. Ravage nigdy nie jest słabe i nigdy się nie wycofujemy. Musisz upewnić się, że twoja pozycja jest wypowiedziana głośno i wyraźnie. A suki takie jak Tina, eliminujesz w razie potrzeby. - Rozumiem. Sprawimy, że tak się stanie. - Dobrze. Teraz powiedz mi o tych magazynach i jakie pieniądze mogą nam przynieść. Wydycham powietrze, biorę komputer i zaczynam wyjaśniać. Dwie godziny później śmiejemy się, gdy Cooper wchodzi przez drzwi.

269

- Mama? Co słychać? - Pyta, rzucając klucze na stół przy drzwiach i idąc w moją stronę. Obejmuje mnie ramionami i przyciąga do siebie. - Po prostu spędzam czas z twoją kobietą. Ale lepiej już pójdę. - Wstaje z krzesła, chwyta mnie za rękę i ściska. - Będziesz dobrą, starą. Trzymaj się mnie, a nauczę cię wszystkiego, co musisz wiedzieć. - Mamo, wcale nie uważam, że to dobry pomysł. Princess kładzie dłoń na biodrze i spogląda na syna. Wiem, że teraz żartujesz, bo jeśli nie, będę musiała cię rozłożyć na łopatki przed twoją kobietą. Cooper śmieje się na to. - O tym gównie mówię. Bristyl jest dobra; pozwólmy żeby taka została. Princess się śmieje. - Powinieneś dostać pracę jako komik, chłopcze. Dobrze? Jest teraz w Ravage, wszystko otworzy jej oczy. - Podchodzi do drzwi. - Do zobaczenia w klubie w niedzielę wieczorem na kolacji. Och, a może zrobimy sobie rundkę na ringu. Zapiera mi oddech. Ona nie może być poważna. Cooper ściska mnie, gdy odpowiadam: - Będziemy tam, ale nie na ringu. - Zobaczymy - Princess wychodzi. - Chcesz mi powiedzieć, o co chodziło? – Cooper pyta. Odwracam się w jego ramionach. Jest tak cholernie przystojny, że zapiera mi dech w piersiach, wiedząc, że jest mój. Wszystko jest moje. - Ona tylko pomaga mi i udziela rad. Nie jestem jednak pewna co do rzeczy z ringiem.

270

Cooper chichocze. - Nauczy cię jednej rzeczy lub dwóch. Kogo ona chce teraz pokonać do diabła? Śmieję się, ponieważ ten komentarz mnie nie zaskakuje. - Nikogo. To dobra kobieta. Lubię ją. - To dobrze, ponieważ będziesz często ją widywać. - Tak. - Podnosząc się na palcach, całuję go w usta. Cieszę się, że już jesteś w domu. - Ja też. - Oddycha głęboko. - Ale musimy o czymś porozmawiać. - To jest ta sama rzecz, kiedy Leah powiedziała mi o swoim odważnym pomyśle spotkania się z tym palantem na zlocie. Jeśli to jest złe, Cooper, nie chcę tego słyszeć. - Chodzi o twojego tatę. To mnie zatrzymuje. - Co z nim? Czy on jest ranny? - Nie piękna. Chce z tobą porozmawiać i naprawdę uważam, że powinnaś to zrobić. Denerwuje mnie to, co jest mylące. Myślałam, że porozmawiamy o czymkolwiek innym. Teraz wszystko jest popsute. Jest mu przykro i rozumiem to, ale to nie zmienia tego, co próbował zrobić. Moje serce nie może znieść więcej złamań od mojej rodziny. Jednocześnie boli mnie brak ojca i braci w moim życiu. To prawie jak przeżywanie bólu związanego z utratą matki od nowa, tylko teraz mam moc, aby coś z tym zrobić. Przebaczenie przychodzi łatwiej, gdy straciłaś kogoś tak cennego dla ciebie.

271

Już czas. Wyciągnął rękę w moją stronę i jestem gotowa, by zamknąć te drzwi, więc nie muszę już dłużej żyć przeszłością. - Zadzwonię do niego. - Nie ma potrzeby. Pojedziemy jutro do niego. Moje oczy rozszerzają się w szoku. - Co? - Zadzwonił do klubu i zapytał, czy przyjedziemy. Przeprosił mnie i powiedział, że chce cię przeprosić osobiście. A twoi bracia chcą z tobą porozmawiać. - Wow. - Zebranie myśli zajmuje mi chwilę. To takie nagłe, jak bum, w moją twarz, ale wszystko jest w porządku. - Ok, w porządku. Mogę to zrobić. - Piękna, możesz zrobić to co tylko chcesz. - Pochyla się i całuje mnie. Jego usta są najdelikatniejszą rzeczą, jaką chciałam dotykać przez resztę życia.

272

Chapter 24

Bristyl - Dlaczego jestem taka nerwowa? - pytam Coopera, zaciskając ręce po raz setny, gdy wraca do furgonetki z kluczem do naszego pokoju. Jesteśmy w Crest w jednym z sieci hoteli i nie mogę przestać się wiercić. Moje ciało jest ciasnym drutem, gotowe do zerwania i zniszczenia wszystkiego wokół mnie. On jest moim ojcem. Nie mam powodu się denerwować, ale nic na to nie poradzę. Uczucia braku przynależności i tego, że chciał mnie zmusić do zrobienia czegoś, czego nie chciałam, mocno mnie napędzają. Ciągną mnie do miejsca, którego nie lubię. Niemniej jednak jestem dorosłą kobietą i zrobię to. - Ponieważ on jest twoim tatą. Jeśli chcesz, mogę pójść tam z tobą, Bristyl. Nie musisz iść sama.

273

Oddycham, mając nadzieję, że to mnie uspokoi. To działa trochę. - Nie, muszę iść do niego sama i to zrobić. A jutro pójdziemy razem na śniadanie zgodnie z planem. Wysiadamy z jego furgonetki, a Cooper prowadzi nas do naszego pokoju w hotelu. Po przyszykowaniu się, czas wypić piwo którego się nawarzyło. - Położę się spać na trochę. Kiedy wrócisz, możesz zabrać mnie na kolację. Śmieję się. - Myślałam, że to facet powinien zabrać kobietę na kolację? - Piękna, jesteś stąd; będziesz wiedziała, skąd wziąć mi stek. Staję na palcach, kładę dłoń na jego klatce piersiowej i całuję go. - Masz to. Nie będzie mnie tylko kilka godzin. - Będzie dobrze. Musisz do mnie zadzwonić, kiedy tam dotrzesz i kiedy wyjdziesz. - Nie był zbyt szczęśliwy z powodu planu, żebym pozwolił mi iść samej, ale to jest coś, czego potrzebuję. Chcę, żeby mój ojciec powiedział mi, co się dzieje. Chcę to usłyszeć od jego samego. Posiadanie Coopera przy mnie może mieć wpływ na to, co mi powie. Czas by kobieta wstała i załatwiła to gówno. - Zrobię tak. Uderza mnie w tyłek gdy odprowadza mnie do drzwi, a drzwi zatrzaskują się za nim. Prowadzenie jego furgonetki jest świetną zabawą. To ogromny pojazd z napędem na cztery koła, a ja muszę wskoczyć na siedzenie, żeby dostać się do środka. Sprawia

274

to, że czuję, że mogę przejechać prawie wszystko i wszystko na swój sposób. Kiedy jestem przy bramie do siedziby klubu Sinister Sons, mój mózg wypełnia się wspomnieniami. Niektóre są świetne, a niektóre złe. Wciąż czuję Wolfa w tym miejscu, kiedy jadę podjazdem i zatrzymuje się parkując auto. Kręcę szybko głową, aby zapomnieć. Wolf zasłużył na to, co dostał. Chciałabym tylko, żeby nikt z nas tam nie był. Drzwi się otwierają, a mój ojciec stoi obok nich. Mój puls przyspiesza i przysięgam, że moje serce wyskoczy z mojej piersi. - Dziecinko, tak mi przykro - mówi, kiedy wyskakuje z furgonetki. Następnie bierze mnie w swoje ramiona i łzy powstają w moich oczach. Kiedy całuje mnie w czubek głowy, moje ciało się trzęsie. Potem, kiedy odsuwa się ode mnie, jego ręce nie opuszczają moich ramion. – Spieprzyłem i to cholernie. Muszę z tym żyć. Nigdy tego nie chciałem dla ciebie. Nigdy. I powinienem położyć temu kres, gdy tylko się to wydarzyło. To już koniec. Nikt nigdy więcej nie poprosi cię o coś takiego. Mogę tylko kiwnąć głową, zbyt bojąc się mówić a dodatkowo boje się że mój głos się załamie. - Tak bardzo cię kocham. Zawsze tylko chciałem dla ciebie jak najlepiej. Jeśli nie ma tego w Sinisters, niech tak będzie. Ale jesteś moją córeczką. Oddychając głęboko, pytam: - To wszystko dlatego, że on tak powiedział?

275

Mój ojciec kręci głową i przesuwa palcami po wąsach i po twarzy. - Chodź. - Kieruje mnie do zestawu stołów piknikowych, które często odwiedzałam podczas przerw na lunch. Siadamy, on naprzeciwko mnie. - Nie mogę ci wiele powiedzieć. Ponownie kiwam głową ze zrozumieniem. - Ale tak. Wolf chciał cię w owczarni. Naciskał na mnie, żebym cię wprowadził i to jest mój błąd. - Musiałeś wiedzieć, że nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego, tato. - Część mnie miała nadzieję, że nie zechcesz tego zrobić i będziesz chciała stąd uciec. - Patrzy na stół, a potem na swoje dłonie. – Źle tu się działo przez jakiś czas, ale teraz mam władzę i naprawię to. Wszystko. Wracamy do tego, jak było. Tak powinno być. - Dobrze to brzmi. Stone, Hunter i Racer tego potrzebują, tato. - Ty też tego potrzebujesz. Moje oczy dryfują w dal, pogrążone w chwilowej myśli. - Ale nie tutaj. Zdecydowałam, że muszę wykroić kawałek życia i uczynić go swoim własnym. Nie to, czego ty chcesz lub ktokolwiek inny, ale to, czego sama chcę. Chcę być z Cooperem. Jest częścią Ravage MC, więc to znaczy, że jestem ich częścią. - Ale, dziecino, robisz to samo, o co cię prosiłeś żebyś zrobiła ze Sterlingiem. Moje oczy wbiły się w mojego ojca. - Nie, nie jest. Różnica polega na tym, że go kocham, tato, a on mnie

276

kocha. W życiu jest ważniejsze coś więcej niż tytuł. Miłość bez tego nie ma znaczenia. – pocieszne uczucie oblewa mnie jak słońce, które na chwilę staje się jaśniejsze. To moja mama. Dziękuję ci za to. On odchyla się do tyłu. - Rozumiem. Traktuje cię dobrze? - Jest najlepszy. - Lepiej żeby był. Gdy moi bracia podchodzą do stołu, ogarnia nas niezwykła cisza. Nie są głośni i awanturniczy jak zawsze. Są bardziej nieśmiali i choć to jest pokręcone, podoba mi się, że są tacy. Pokazuje mi to, że wiedzą, że się mylili. - Przepraszam, Bristyl. - Racer podnosi mnie z siedzenia i bierze mnie w swoje ramiona. - Nie chciałem ci powiedzieć tego gówna. Tak mi przykro. Obejmuję ramiona wokół mojego brata. - Dziękuję ci. Musiałam usłyszeć, jak to mówisz. - Wybaczasz mi? - pyta, odsuwając się i patrząc mi w oczy. - Będziemy pracować nad zbudowaniem relacji, którą razem mieliśmy. To zajmie trochę czasu, ale zrobimy to. Stone przyciąga mnie do siebie, a potem Hunter, wszyscy mówią to samo. Następnie siadamy przy stole piknikowym i wygląda to tak, jakby przełącznik został podniesiony. Moi bracia wracają do swoich prostackich ja, a mój ojciec za to karci ich tyłki. Kiedy następuje czas by się pożegnać, czuję się o wiele lepiej.

277

Uruchamiam silnik furgonetki i ogarnia mnie spokój. Nic nam nie będzie. To zajmie trochę pracy, ale rozwiążemy to. Kocham ich, a oni kochają mnie, więc to zadziała. Wyciągam telefon, gotowa zadzwonić do Coopera, kiedy dzwoni mój telefon a na ekranie pojawia się imię Leah. - Hej! - Mówię wesoło, gotowa powiedzieć jej, że jestem w domu i musimy się spotkać. - Przyjedź teraz do mojego domu. - Leah rozłącza się. Bez zastanowienia, wszystkie myśli o Cooperze i telefonie do niego zniknęły, gnam do niej jak najszybciej. Tak, prowadzę jakby to był wyścig do mojej przyjaciółki. Mam zamęt w głowie. Leah mnie potrzebuje, a to wszystko przebija. Otwierając drzwi w domu rodziców Leah, wchodzę do środka, szukając jej. To nie tak, że tak do mnie dzwoni, a potem nie odbiera telefonu. Zbyt długo jesteśmy przyjaciółmi, by tak się nawzajem zachować. Wczoraj rozmawialiśmy przez telefon o moim przybyciu do domu, żeby zobaczyć się z tatą i wszystko wydawało się w porządku. - Leah! - wołam jej imię, tak jak słyszę krzyk dochodzący z daleka. To krzyk Leah. Gdzie do diabła są jej rodzice? Podążając za głosem, biegnę pełnym gazem korytarzem i to jest mój pierwszy błąd. Mój ojciec i bracia nauczyli mnie zawsze pilnować otoczenia. Zawsze miej

278

świadomość ludzi i otaczających cię rzeczy. Niestety, kiedy Leah krzyczy, a teraz jeszcze dodatkowo płacze, cały rozsądek mnie opuszcza. Po dotarciu do drzwi jej sypialni powietrze i krew opuszczają moje ciało, gdy szok przejmuje kontrolę nade mną. Leah leży na łóżku, ręce ma przywiązane do zagłówka, a stopy przywiązane do podnóżka, szeroko rozłożone. Nie jest naga, ale to jedyna dobra rzecz, ponieważ jest czarno-niebieska na prawie każdej części ciała i linia cięcia przecina jej piękną twarz, gdy krew miesza się z jej łzami. Jednak to mężczyzna w pokoju, ten z nożami do filetowania i zakrwawionymi kostkami, zwraca moją uwagę. Len, najcichszy ze zlotu, ma najstraszniejszy wyraz twarzy. Jest bez wyrazu, pusty i zimny. - O pieprzonym czasie tu jesteś. - podcina ramię Leah, a ona krzyczy. - Zatrzymaj się! Co robisz? - Chcesz, żeby umarła? Kręcąc głową, odpowiadam szybko: - Nie! - Więc idź ze mną. Suko, będziesz walczyć ze mną, a wypatroszę cię. Wrócę i wypatroszę twoją przyjaciółkę. Mogę też ją przelecieć. Całe to gówno mnie jara. - Chwyta się nożem tak blisko, że żałuję, że nie naciął sobie swojego penisa. - Gdzie? Wskazuje nożem bezpośrednio na mnie, a krew Leah kapie z czubka noża. - Żadnych pieprzonych pytań.

279

Wydasz, kurwa, dźwięk, a poderżnę ci gardło i nie obchodzi mnie to, kto mnie zobaczy. Nie mam nic do stracenia. - Jego słowa rejestruje, ale w pełni nie przetwarzam. Len nie czeka, aż odpowiem, wbija nóż w bok Leah, krew płynie z jej boku, gdy ona płacze i krzyczy. - Uciekaj od niego, Bristyl! - Krzyczy, gdy on podnosi ostrze i wbija nóż ponownie w jej ciało. - Zamknij się, kurwa! - W porządku! W porządku! Przestań! - Krzyczę, próbując zwrócić uwagę Lena na mnie, a nie na moją krwawiącą przyjaciółkę. Jeśli uda mi się wyprowadzić go z domu i oddalić od Leah, jej rodzice powinni być w domu w pewnym momencie, by jej pomoc. Przynajmniej mogę się upewnić, że jest bezpieczna. Kurwa mać! - Pójdę z tobą. Daj spokój. Teraz. - Nie! - Krzyczy Leah. Len unosi pięść i uderza Leah w skroń tak mocno, że zamyka oczy. Wydaje z siebie dziwne bulgoczący dźwięk, a mój strach o moją przyjaciółkę wzrasta. - Nie! - Robię ruch, by do niej podejść, ale Len mocno chwyta mnie za ramię. Wyciąga strzykawkę z kieszeni, a ja walczę, kopię, uderzam, ale nie udaje mi się go powstrzymać. Jest lodowaty, gdy wsuwa igłę w moje ramię. - Co mi podałeś? Nie odpowiada, gdy moje ciało zaczyna wiotczeć. Widok na pokój jest rozmazany i kręci mi się w głowie.

280

Moje kończyny są cięższe niż zwykle. Moja głowa robi się mglista i walczę, żeby nie zasnąć, ale w ciągu kilku chwil wszystko staje się czarne. - Bristyl! - Moje krzyczące imię przechodzi przez mgłę. Wydaje mi się, że topię się i co jakiś czas mogę wynurzyć się z powietrza, ale przyciąga mnie to.

281

Chapter 25

Bristyl Nie mogę skontrolować czasu. Moja głowa spada i odpada, ale dźwięk mojego imienia, powiedziany tym głosem - głosem Coopera – przyciąga mnie i powoli mrugam oczami. Błędem było ich otwarcie. Wizja przede mną pochodzi bezpośrednio z horroru i nie jestem w stu procentach pewna, czy to koszmar, czy rzeczywistość. Cooper jest przede mną, z rękami związanymi nad głową na haku. Są tak mocno związane, że każdy mięsień w jego górnej części ciała jest rozciągnięty. Wygląda na to, że każde ścięgno może pęknąć. Jego stopy ledwo dotykają podłogi, a lekki połysk potu pokrywa całe jego ciało. Koszulka jego jest podarta, a na brzuchu ma siniaki. Jak do diabła się tu dostał? - Bristyl? Wszystko w porządku? - pyta Cooper.

282

Siadam i zdaję sobie sprawę, że jestem na brudnej podłodze. Cooper chrząka, gdy coś uderza go mocno w plecy, jak trzask bata. Natychmiast wstaję, kołysząc się po drodze, ale zatrzymuję się, gdy Nick wychodzi z cienia, trzymając długi skórzany bicz, który ma kilka długich pasm na końcu, każdy z czymś ostrym. Krew Coopera kapie z niego. - Co się dzieje? - Udaje mi się powiedzieć. Moje ręce zostają mocno schwytane i pociągnięte za moje plecy, gdy Len stoi, wciąż bez wyrazu. Walka we mnie nie jest silna, ale staram się bez powodzenia. - Mała Bristyl - mówi zdecydowanie zbyt spokojnie na tę sytuację. Trzyma swoje narzędzie jak cenną własność, rytmicznie przesuwając dłonie po biczu. - O czasie, tu przybyłaś. Straciłaś zabawę. Tutaj, pozwól, że ci pokażę. - Nick odwraca się i tnie batem o powietrze, uderzając Coopera w przód jego ciała, powodując że krew wylewa się. - Nie! - Krzyczę i próbuję ponownie walczyć. Przestań! - Och, chcesz żebym przestał, co? Dobra, więc chodźmy tam. - Nick idzie swobodnie na drugą stronę pokoju, gdzie jest ciemno. Kinkiet22 włącza się, a moje

22

Kinkiet (z franc. quinquet) – lampa albo świecznik o specjalnej konstrukcji, umożliwiającej wieszanie jej na ścianie

283

kolana się poddają. Kiedy to robią, Len nie porusza rękami, a ból docierający z kąta pokoju przeszywa mnie. Natychmiast wstaję, próbując temu ulżyć. Wszystko, co robi Len, to chichot. Jednak nie skupiam się na swoim bólu. Nie, raczej na bólu mojego ojca. Mój ojciec, który wygląda prawie jak Leah, tyle że nie jest przywiązany do łóżka. Nie, jest przywiązany do krzesła, ręce ma za plecami i nogi związane liną. Jego głowa zwisa niezgrabnie, przez co moje serce bije jeszcze szybciej. Poe stoi za nim z kijem bejsbolowym w dłoni. - Tato! - Krzyczę, walcząc ze swoimi ograniczeniami. Podnosi głowę, jego oczy skierowane są bezpośrednio na mnie. - Bristyl? – jego głos jest nieco nie wyraźny. Nie wiem, czy go odurzyli, tak jak mi to zrobili, czy raczej jest to z powodu obrażeń. - Ze mną w porządku. Czy wszystko z tobą w porządku? Len wykorzystuje okazję, by mocno szarpnąć moimi rękami, i krzyczę. - Skurwysynu, tylko poczekaj - warczy Cooper. Mój ojciec skupia się na nim. - Cooper? Co się dzieje? Nick podchodzi do mojego ojca i uderza go prosto w szczękę. Głowa mojego taty opada w bok, ale on wraca, a

284

jego skupienie jest nieco wyraźniejsze. Jego srebrne wąsy mają rdzawy kolor z krwi. - Zamknij się, kurwa - pluje Nick. – Musiałeś przyjść i spieprzyć plan! - Krzyczy, a jego chłodna postawa ulatnia się. - To wszystko twoja wina! - Wskazuje palcem na mojego ojca, który ma teraz krew spływającą po jego twarzy i z głowy. - Ty głupi skurwielu musiałeś przyjść i zabić Wolfa. - Kręci głową. - Zrujnowałeś wszystko! Nick chwyta kij od Poe’ego. Podnosi go i uderza mocno w kolana mojego ojca, a echo miażdżącej kości rozbrzmiewa w pokoju. Łzy płyną mi po twarzy. Krzyczenie nie pomaga. Walka nie pomaga. Len po prostu trzyma mnie mocniej, gdy patrzę, jak kij spada na drugą rzepkę mojego ojca. Tata płacze z bólu, coś, czego nigdy nie słyszałam, żeby mój tata robił przez te wszystkie lata. To się nie dzieje. To się nie może dziać! - Błagam, przestań! - Och, chcesz żebym przestał? W porządku. Więc zajmę się twoim chłopakiem. - Nick podchodzi do Coopera, a ja krzyczę na niego. Rozmach uderzenia jest ogromny, a on uderza Coopera w brzuch. Ból pojawia się na twarzy Coopera, ale z jego ust wydobywa się tylko głęboki pomruk. - To, tego chciałaś? Chciałaś, żebym pobił twojego chłopaka lub tatę? Hmm… Oto lepsze pytanie: który ma przeżyć? Ponieważ jeden z nich umrze dzisiaj - zastanawia

285

się Nick, a mój żołądek skręca się, gdy zalewają mnie emocje. Nick znów idzie w stronę mojego ojca, a ja krzyczę: Nie! Potem podchodzi do Coopera i ciągle się powtarza to samo. Co jakiś czas Nick rzuca się na jednego z nich, gdy ja cały czas krzyczę. Krzyczę. Płaczę, aż moje gardło płonie i smakuję metalicznym posmakiem mojej krwi, zanim ją przełykam. Im dłużej krzyczę, tym mniej słyszę, gdy struny głosowe nadwyrężają się od stresu. - Posadź ją, kurwa, na krześle, a potem idź zajmij się tą dziwką, którą zostawiłeś - Nick rozkazuje Len’owi. - Powiedziałeś, że nie zrobisz tego! - mówię wściekle. - Kłamałem. – Len uśmiecha się do mnie, ciągnąc mnie na krzesło. Ma metalowe kajdanki zamykane na klucz przy sobie, które z łatwością zapina mi na nadgarstkach. Walczenie z tym nic tu nie pomoże. Kopię go i uderzam prosto w podbródek. Szarpie się, związuje moje stopy, a potem podchodzi do Coopera. Srebrny nóż lśni w jego dłoni. - Nie! Właśnie wtedy Len wtyka nóż w nogę Coopera, odwraca się i wychodzi z pokoju. - Czego chcesz? - Krzyczę do Nicka. – Co my takiego zrobiliśmy? Podchodzi do mnie bliżej. Próbuję poruszyć rękami, ale to nie ma sensu. Utknęłam tu. Łzy płyną mi po twarzy,

286

gdy gniew zaczyna bić w moich żyłach. To jest jak przełącznik, który nigdy wcześniej nie był testowany. Nawet ze łzami pokrywającymi moje policzki, które teraz zatrzymały się, patrzę na mężczyznę. - Twój ojciec zabił Wolfa. Wolf miał przejąć Red Devil’s, a my mieliśmy przejąć Sinister Sons. Twój ojciec powinien być sześć stóp pod ziemią, a nie Wolf! To ma sens, ale dlaczego tu jesteśmy ja i Cooper? - Byłaś naszą nagrodą. Nasza trójka, nie tylko Poe, mieliśmy cię mieć, a teraz to się stanie. - Pochyla się, a jego usta pokrywają moje. Szarpię głowę po przygryzieniu mu wargi. Odsuwa się i uderza mnie w twarz. Kręcę głową, aż czuję jak moja szyja skręca się. Ciepło, a następnie ból rozszerza się jak pajęczyna na mojej twarzy, ale ignoruję Nicka. - Więc kto to będzie? Twój tatuś najdroższy, czy twój chłopak? - Chcesz, żebym wybrała, kto przeżyje? - Wybór należy do ciebie. Jeden z tych skurwysynów wychodzi stąd. Drugi ginie. To jest popieprzone na tak wielu poziomach. Spoglądam w lewo i widzę wiszącego na haku Coopera, jego oczy skierowane są bezpośrednio na mnie i płonie w nich ogień. Potem odwracam się, by spojrzeć na mojego ojca. Jego głowa jest przechylona na bok, a oczy są zamknięte. Powiedz mi, że on nie umarł. - Teraz! - Krzyczy Nick.

287

- Szefie - woła Poe. - Len ma bałagan z tą suką. On potrzebuje wsparcia. Nick patrzy na nas wszystkich. - W porządku. Pośpiesz się i wróć tutaj. Wtedy coś sobie uświadamiam. Nick nie ma zamiaru zabić jednego z mężczyzn, których kocham - tak, kocham. Nie, on zabije ich oboje na moich oczach. Pieprzy mi w głowie na temat tego, kogo mam wybrać. Serce mi pęka i roztrzaskuje się na samą myśl o utracie dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu. Wspomnienia mojego ojca, kochającego, opiekuńczego mężczyzny, jakim był za życia mojej matki. Jak upewniał się, że moje buty były zawiązane, zanim wsiadłam na rower i odkażał zadrapania na mojej dłoni, kiedy upadłam. Cooper. Właśnie zaczęliśmy nasz związek. Moje uczucia do niego sięgają tak głęboko, aż do mojej duszy. Kocham go i potrzebuję go bardziej niż następnego oddechu. - Ty głupia suko, odpowiedz mi! - uderza mnie w oko, tworząc eksplozję kolorów za moimi teraz zamkniętymi powiekami. Krzyczę z bólu. - Ty skurwysynu! Jesteś pierdoloną cipką, bijąc kobietę - drwi z niego Cooper. Chcę wykrzyczeć: „Zamknij się. On przyjdzie po ciebie i muszę znaleźć wyjście z tego!”. Ale ból na mojej twarzy jest w tej chwili zbyt duży.

288

Zamiast tego mamroczę: - Ty, Nick. Wybieram cię, żebyś dziś umarł. Zadaje mi cios z bekhendu23, zanim zdołam się przygotować i wszystko ciemnieje.

23

Cios zadany jedną lub dwoma dłońmi w taki sposób że w kierunku uderzenia skierowany jest grzbiet dłoni

289

Chapter 26

Cooper To jest pieprzony kawałek gówna. On umrze i to się stanie z moich rąk. Nie wiem, jak mnie, kurwa, tu przyprowadzili. W jednej chwili spałem w hotelu. Następnie jestem podnoszony w powietrze. Do diabła, moje ciało ma wrażenie, jakby zostało pobite do piekła i z powrotem, ale moje wspomnienia o tym nie nadchodzą. Te pieprzone dupki zapłacą. Każdy, do diabła, z nich. Bristyl nie wie o tym, ale jest naszą zbawczą łaską. Kiedy Len wyszedł, zwiększało to nasze szanse na wydostanie się stąd żywym. Mój plan polega na tym, by zwabić Nicka, skręcić mu kark, a potem rzucić się na Poe’ego. Ponieważ Poe postanowił wyjść, oznacza to, że mam tylko jednego skurwiela do pokonania, a on jest cholernym kretynem. Moje mięśnie się napinają. Nie od utrzymania całej mojej wagi, ale od trzymania się i próbowania się nie

290

ruszać. Ktokolwiek mnie związał, zrobił bardzo prosty kwadratowy węzeł, co jest ogromną pomyłką. Trochę mi zajęło odkrycie tego i skurwiel uderzył z tego powodu dwukrotnie Bristyl. Mimo to jest naszą zbawczą łaską. Podczas gdy ona utrzymywała jego uwagę z dala ode mnie, mogłem poluzować liny. Pali mnie w ramionach. Ogień w mojej nodze od dźgnięcia nożem powoduje, że zachowuję świadomość. Kiedy nie czujesz bólu, to kiedy jesteś spieprzony. Czuję to wszystko i czuję wściekłość, przez to że ci skurwiele dotykają tego, co moje. Oni tylko podsycają ogień płynący we mnie. Liczę na to, że adrenalina przepłynie mi przez żyły, żeby wydostać się z tego pieprzonego bałaganu. Nie jestem pewien, jak zareagują moje nogi, gdy stanę na nich. Wiszę tu od jakiegoś czasu i zaczynam już drętwieć. Nic mnie jednak nie powstrzyma. Bristyl wyjdzie stąd żywa i zdrowa. Gdy Nick idzie w moją stronę, drżą mi ręce i każę im przestać drzeć. Nick nie widzi drżenia. Potrzebuję by podszedł blisko, by go obezwładnić. Bardzo chciałbym wybić gówno z niego ale bardziej potrzebujemy uciec stad teraz. - Ty głupi skurwielu. Musiałem się zaangażować w coś, co nie wymagało twojego towarzystwa! - Nick krzyczy, a jego twarz robi się czerwona. Jego mięśnie napinają się, gdy szarżuje w moją stronę, z przygotowaną pięścią. Właśnie wtedy, gdy ma

291

zamiar walnąć mnie, przekręcam ciało i lekko kołyszę się w lewo, puszczając linę i lądując na moich galaretowatych stopach. Dzięki Bogu za ogień, który we mnie kipi. Oczy Nicka wyglądają na przerażone, gdy zaczyna sięgać za siebie, gdzie wiem, że ma broń. Zauważyłem to, gdy tylko wszedł do pokoju. Bez wahania rzucam się na niego, kierując się w stronę jego szyi i wykręcając ją każdym mięśniem w moim ciele. Bristyl krzyczy, gdy kości pękają i łamią się, a ja ląduję ciężko na boku, z głową Nicka wciąż w dłoniach. Nie rusza się, ale dla pewności daję mu kolejne szarpnięcie. Kiedy to robię, jego głowa idzie ze mną, wciąż przywiązana skórą, ale nie kością. Zasłużył na znacznie więcej. - Wszystko w porządku? - pytam Bristyl. - Tak. Mój tata. - Jej głos jest silniejszy niż wcześniej. Podnosząc się z podłogi, mój bok boli jak dziwka. Przeszukuję kieszenie Nicka i znajduję zestaw kluczy oraz telefon komórkowy. Uwalniam Bristyl, zauważając czerwone oparzenia zmieszane z krwią. A to skurwysyn. Tak, zasłużył na znacznie więcej. Bristyl wstaje i podbiega do ojca, a ja wyciągam broń z kabury Nicka i telefon. Patrząc, jak Bristyl rozwiązuje ojca, dzwonię. - Coop? - Jak daleko jesteście? - pytam ojca. - Tylko piętnaście minut. Dzwonił Regg i powiedział, że z Red Devil’s dzieje się coś podejrzanego. Twój nadajnik

292

wskazywał nieznane miejsce. Dzwoniłem do ciebie ale nie odpowiedziałeś, więc wyruszyliśmy ci na pomoc. Gdzie jesteś? - Musiał być w swojej furgonetce, kiedy odpowiedział na telefon. - Gdzieś pod ziemią. Nie głęboko, bo słyszę samochody. Znajdę wyjście. Po prostu tu przyjedź. - Znajdziemy cię - mówi. Następnie rozłączam się. - Jaki jest numer twojego brata? - Pytam Bristyl, pomagając jej rozwiązać jej ojca. Podaje mi go, gdy Regg zaczyna mrugać oczami, a ja zaczynam wybierać numer. - Co do cholery? – pyta ojciec Bristyl, wyglądając na zdezorientowanego jak diabli. - Tak? - Odpowiada facet po drugiej stronie linii. Naprawdę nie obchodzi mnie który, ale muszę wiedzieć, że to brat Bristyl. - Tu Cooper. Z kim mówię? - Ze Stone’m . Co jest nie tak? - Poe i Len zmierzają teraz do domu Leah. Potrzebuję cię tam. Pozbądź się ich - nie żartuję sobie w cale - ale odsuń od nich Leah. - Co się dzieje? - Stone pyta ponownie. Słyszę, jak się porusza i krzyczy do swoich braci, by się zbierali. - Zostaliśmy porwani. Wyjaśnię później. Ale zamierzają zabić Leah. Dotrzyj do niej – rozłączam się i chowam telefon do kieszeni. - Tatusiu? - Bolą mnie nogi, kurwa – mówi jej ojciec, spoglądając na swoje kolana. - Kurwa, jak cholera.

293

- Nie mamy dużo czasu. - Patrzę na Bristyl. - Możesz chodzić? - Tak. - Dobrze, bo będę musiał stąd zabrać jego tyłek. Kawaleria będzie tu za piętnaście minut. Regg jest dużym mężczyzną i do cholery zabije mnie moje żebro, gdy będę go niósł. Nie wspominając o mojej nodze. Niezależnie od tego podnoszę jego tyłek, kładąc go przez ramię w uścisku strażaka. - Skąd wiedzą, gdzie jesteśmy? - Urządzenia śledzące. Wszyscy w Ravage je mają. Przesuwam nas w stronę drzwi, z których wcześniej wyszedł Poe, a następnie wyciągam broń z dżinsów, podając ją Bristyl. - Jeśli to nie jest ktoś z Ravage albo Sinister, strzelasz. Zabiera broń ode mnie i kiwa głową. Otwieram drzwi i rozglądam się dookoła. Nic. Przesuwamy się długim korytarzem. Ziemia jest brudna, a ściany betonowe. W tym miejscu jest wiele zakrętów i cholernych zwrotów. Przesuwam Regg na ramieniu. - Sukinsyn – on warczy. - Nie podoba mi się to gówno. - Przyzwyczaj się - jęczę, a każdy mój krok jest bolesny. Docieramy do drzwi. - Bristyl, otwórz je ostrożnie. Staje przede mną i robi to, gdy zaświeca światło. Do cholery, zestaw schodów. Dzięki Bogu. Krok po kroku

294

wspinamy się. Każdy jest bardziej bolesny niż poprzedni. Czuję, jak moja wizja się chwieje, gdy ból próbuje pobić moją wolę. Jestem cholernym spustoszeniem; mam wolę ze stali. Wydostaniemy się z tego. Moje postanowienie popycha mnie do przodu. Wykonuję pełny skan obszaru. Jesteśmy w starym kościele, który wygląda na to, że nie był używany od lat. Nagrobki są wszędzie. Pierdolony cmentarz. Przenoszę wszystkich na zewnątrz małego budynku, nie wiedząc, czy pozostałe dwa dupki są tu sami, czy mają towarzystwo. Regg opiera głowę o betonową ścianę z bólem na twarzy. Ten zwykle stoicki facet wygląda, jakby jego duch był tak samo złamany jak jego ciało. Wszędzie jest zakrwawiony i posiniaczony. On potrzebuje lekarza i to szybko. - Cooper, skąd oni wiedzieli? - Pyta Bristyl. - Buzz. On jest facetem od technologii. Urządzenia śledzące wykrywają nagłe zmiany tętna i temperatury ciała. Zostaje powiadomiony, gdy urządzenie jest wyłączone. Ponieważ wiedział, że tu jestem, pewnie miał na to oko. - Cholera jasna. W oddali rozbrzmiewają motocykle i zwracam na nie uwagę. Widząc Popsa, wypuszczam cichy oddech. Bristyl jest bezpieczna. Wszyscy jesteśmy bezpieczni. Rodzina przyszła z pomocą. Zawsze tak robią.

295

Chapter 27

Bristyl Mój umysł jest zdezorientowany, a każda myśl pochłania tyle energii. Wszystkie one po prostu plączą się i mieszają, bez sensu. Głosy nade mną są ciche. Nick ma bat. Ta myśl powoduje że się budzę. Wyskakuję i rozglądam się po pokoju, a mój oddech przyspiesza. - Spokojnie - Głos Coppera dochodzi zza mnie, a on obejmuje mnie ramionami. Rozglądając się po przestrzeni, widzę, że jesteśmy w sali szpitalnej, a mój ojciec leży w łóżku i nie wygląda na szczęśliwego. Moi bracia stoją przy oknach, wpatrując się we mnie. - Co się dzieje? - pytam, szybko układając puzzle w mojej głowie. Pokój. Ból. Krew … - Wszystko w porządku, piękna. Jesteś bezpieczna.

296

Zwracam się do Coopera, którego ciało jest czarnoniebieskie. Nie jestem nawet pewna, jak on do diabła może stać. Jego cudowna twarz jest pokryta tyloma skaleczeniami, siniakami i obrzękami, że ledwie wygląda jak on. - Och, mój Boże. - Moja ręka dotyka moich ust. - Ze mną jest w porządku. Doktor mnie zaszył. Nie myśląc, chowam głowę w jego piersi. Lekko chrząka, ale zanim zdążę się odsunąć, jego ramiona są wokół mnie. - Mam cię. Nikt cię już nie dotknie. Przysięgam. - Cholerna prawda - warczy mój ojciec. - Głupie skurwysyny. Odwracam się w stronę mojego ojca. - Jak się masz? - Zerwane rzepki w kolanach. Cała reszta się zagoi. Jego wyraz twarzy jest mroczny, srogi i zdecydowany. Skurwysyny. - Potrzebujesz operacji? - Tak, zamierzają ją przeprowadzić już jutro. Moje ciśnienie krwi, a co tam, do diabła, było złe, więc muszą je kontrolować. Będę miał pieprzone szyny w nogach warczy. Wiem co to znaczy. Nie będzie mógł jeździć na motorze. Cholernie niedobrze. Ale przynajmniej żyje. Moja głowa wraca do Coopera. - Poe i Len. Lea! - Oddychaj, piękna. Ona żyje i jest tutaj w tym szpitalu. Green jest z nią i nie opuści jej boku. Jest pobita i

297

ma kilka złamanych kości, ale lekarze powiedzieli, że się to zagoi. - To daje mi trochę otuchy, ale chcę ją zobaczyć. - A inni? - Nie żyją - mówi Stone ze ściany. - Co? - Odeszli. Nigdy więcej ich nie zobaczysz, Bristyl. Obiecuję ci, że tak się stanie. - Nie chcę wiedzieć. - Nie będziesz chciała wiedzieć. Po prostu wiedz, że jesteś bezpieczna - mówi Cooper. Łzy wypływają mi z oczu. Nie mogę ich powstrzymać, bez względu na to, co zrobię. Wszystko wychodzi ze mnie, gdy wpadam w ramiona Coopera. To samolubne jak diabli, że mam go owiniętego wokół mnie, ale go potrzebuję. Potrzebuję go bardziej niż kiedykolwiek czegoś potrzebowałam. On jest moja siłą. - Musimy cię stąd wyciągnąć - mówi mi. Moja głowa podskakuje do góry. - Nie mogę zostawić taty. Muszę zobaczyć się z Leah. Nie mogę odejść. - Piękna, miałaś rany, które zszyli. Wyciągam rękę i czuję swoją twarz. - Jak mogłam tego nie wiedzieć? - Byłaś trochę oszołomiona, a potem dali ci środek uspokajający. Powiedziano nam, że jeśli będziemy mieli na ciebie oko przy naszym ojcu, możesz zostać tutaj - mówi Racer. - Cholera.

298

- Wszystko będzie dobrze, obiecuję. Wszyscy mają się dobrze - zapewnia mnie Cooper. - Musisz jednak odpocząć, bądź co bądź. Chodźmy do hotelu i odpoczniemy. Patrzę na mojego ojca. - Wszystko będzie dobrze? - Oczywiście. Potrzeba mi czegoś więcej by mnie unieruchomić. To jest dla mnie okropne, ale się śmieję. On ma rację. Tak ma cholerną rację. - Tak, tatusiu. Jestem zbyt zmęczona, walczyć, by tu zostać. Mój umysł jest we mgle. Jestem zraniona nie fizycznie, ale emocjonalnie. Nic takiego wcześniej mnie nie dotknęło. Nie muszę wiedzieć, co się stało z Poe i Lenem. Po prostu znajduję komfort w Cooperze, dokładnie tak, jak powinno być. - Idź. Chłopcy tutaj będą cię informować. Lekarze twierdzą, że nic mi nie będzie. - Wyraz jego twarzy wyraża gniew zmieszany z bólem. Cholera, to do bani. Po królewsku jest do bani. - W porządku. Podchodząc do moich braci, obejmuję każdego z nich, a następnie wychodzę z Cooperem z pokoju. Zatrzymuję się w połowie kroku, gdy oczy członków Ravage MC kierują się na nas. Natychmiast gdy nas zauważają, wstają. - Co się dzieje? Cooper obejmuje mnie ramieniem. - Dopilnują, żebyśmy dotarli do hotelu. Pozostaną na zewnątrz przed cholernymi drzwiami i dalej będą chronić swoją rodzinę.

299

Świeża fala łez uderza we mnie, gdy Cooper wyprowadza nas na zewnątrz i ruszamy do pokoju hotelowego.

#### -PRZESTANIESZ MNIE NIAŃCZYĆ? - Mój ojciec prawie warczy. Jeden tydzień, a on już jest niedźwiedziem. Nie chcę patrzeć, jaki będzie za tydzień. - Twoja nowa pielęgniarka wkrótce tu będzie. Nie możesz wyglądać jak bałagan. - Bristyl, nie obchodzi mnie to, jak wyglądam. Nie mogę teraz kurwa chodzić i mam większą rybę do smażenia poza moją cholerną pielęgniarką. Cooper był wspaniały, zgadzając się zostać, dopóki szpital i ubezpieczyciel taty nie znajdą dla niego pielęgniarki domowej. Jedną rzeczą, którą muszę powiedzieć o Sinister Sons, jest to, że mają cholernie dobre ubezpieczenie. Zwłaszcza, aby zapłacić pielęgniarce za opiekę przez 24 godziny na dobę. Moi bracia muszą zająć się klubem, co pozostawia im niewiele czasu na opiekę nad tatą. Cooper i ja zamieszkaliśmy w moim starym domu, więc jestem blisko, aby zająć się tatą. Tymczasem mój uparty tata chce, żebym kontynuowała swoje życie i żyła nim. Nie mogę powiedzieć, że nie jestem zadowolona z oddalenia się od tego miasta tak daleko, jak to możliwe. 300

Wspomnienia z tego, co wydarzyło się tego dnia, wciąż są w mojej głowie. Teraz rozumiem, jak się czuje Cooper, kiedy ma sny. Trzymają się i nie chcą odpuścić. Mam nadzieję, że kiedy wyjadę stąd, znikną. Muszę być optymistką. Słyszę pukanie do drzwi, a Cooper idzie na nie odpowiedzieć. Wraca chichocząc. Kiedy mam go zapytać, co jest tak zabawnego, do środka wchodzi kobieta. Cholera jasna. To nie może być pielęgniarka mojego ojca. Jest mojego wzrostu, ma ciemne włosy, nieskazitelnie zielone oczy i ciało za które warto zabić. Wygląda na trzydziestkę, może. Czy ona nie ma rodziny by się nią zająć, czy coś takiego? - Cześć, jestem Bristyl. Czy na pewno powinnaś tu być? Uśmiecha się szeroko, a mój ojciec kaszle. - Tak proszę pani. Potrzebuję tylko niewielkiej pomocy przy wniesieniu moich toreb i możemy zaczynać. Cooper całkowicie się śmieje, gdy patrzę na mojego ojca, który ma pełen samozadowolenia uśmieszek na twarzy. Zgaduję, że to się dobrze ułoży, chyba.

301

Chapter 28

Cooper Mój brat i siostra jako pierwsi do nas podbiegają. Nie spodziewałem się czegoś innego. Wysadzili mój telefon, chcąc poznać Bristyl. Po prostu potrzebowaliśmy czasu dla siebie i właśnie to zrobiliśmy. Musieliśmy wydobrzeć i na szczęście jest coraz lepiej. Nadszedł czas, aby wrócić do rodziny, będąc gotowym czy nie. Nox jest moją młodszą wersją, przerażającą, ale cholernie prawdziwą. Ma nieco ciemniejszy ton w swoich jasnobrązowych włosach niż ja, ale jego rysy - nikt nie pomyliłby go z tym, że jest moim bratem. Z drugiej strony moja siostra podążyła za naszą matką na wiele sposobów. Jej włosy są ciemnobrązowe, na granicy czerni. Za szybko rośnie i sądząc po spódniczce, którą ma na sobie, jestem zaskoczony, że mój ojciec wypuścił ją z domu. - Cześć! Jestem Austyn - mówi moja siostra do Bristyl.

302

W ciągu trzech tygodni, kiedy byliśmy MIA24, jej siniaki stały się bardziej żółte, czego nie widać z jej makijażem, nawet jeśli jest lekki. Przez chwilę miała koszmary i budziła się z zimnymi potami. Znam je aż za dobrze. Kiedy jednak Bristyl znalazła się w moich ramionach, moje koszmary zniknęły. Obawiałem się, że wrócą po tym doświadczeniu, ale miałem szczęście i nie powróciły. Moja kobieta, nie tak bardzo. Jednak polepszyło się i przychodzą rzadziej. Z czasem mam nadzieję, że jej koszmary także znikną. - A ja jestem Nox - dodaje mój brat, a moja siostra uderza łokciami go w klatkę piersiową. - Co do cholery? - Nawet nie pozwoliłeś jej porozmawiać, zanim wskoczyłeś z tym, kim jesteś, ty głupku. - Przedstawiam się tylko, Austyn. Hello! - W porządku, wy dwoje, wystarczy. - Ich kłótnie muszą się skończyć, albo będę musiał ich przymocować taśmą do czegoś i zakryć usta. - Co ty kurwa masz na sobie? Austyn drży. Jest niewielka, ale taka jest. – Te ubrania są w porządku - Jej oczy rzucają się dookoła. Nie mam wątpliwości, którego wzrok faceta próbuje znaleźć. - Tata widział cię w tym gównie? Jej twarz staje się czerwona ze wstydu. - Założyłam je tylko na chwilę. - Idź się przebierz. - Nie jesteś moim tatą! - krzyczy, a ja chichoczę. 24

MIA – miissing In action – zaginięci w akcji

303

- Jak tata cię zobaczy, to złoi ci tyłek. Bristyl uśmiecha się do nich pięknie, przerywając, za co jestem wdzięczny. - Cześć, jestem Bristyl. Miło was poznać. - Wow, jesteś ładna. Nauczysz mnie, jak robić makijaż? - Austyn pyta z gwiazdami w oczach. Prawdopodobnie przydałoby się jej trochę, by nauczyć się subtelności i nie uderzać jej ustami w czerwień. - Jasne, jeśli twoja mama powie, że to jest w porządku. Austyn się odwraca. - Mamo! - Potem ucieka, by bez wątpienia uzyskać pozwolenie na zrobienie makijażu na jej twarzy. Patrzę, jak moja matka patrzy na Austyn. Wskazuje palcem na budynek klubu, a głowa Austyn opada. Mówiłem jej, żeby się przebrała. - Jesteś teraz po uszy w gównie. Nie zostawi cię w spokoju, dopóki nie pokażesz jej wszystkiego, co wiesz mówi prychając Nox, patrząc na mnie i wzruszając ramionami. - Wydaje się miła. - Po tym on odchodzi. - Cóż, to było interesujące - mówi Bristyl, gdy obejmuje ją ramieniem i przyciągam do siebie. - Jeszcze nic nie widziałaś. Moja matka podbiega do nas. Od czasu, gdy wróciliśmy, była u nas już kilkakrotnie i zażądała tego by nauczyć Bristyl jak walczyć. Nie mogłem się dużej na to nie zgadzać. Bristyl musi nauczyć się bronić. Prawdę mówiąc, przez ostatnie tygodnie nie pozwalałem jej znikać z mojego

304

pola widzenia, ponieważ muszę się upewnić, że jest bezpieczna. Cała ta sprawa była moją winą. Gdybym poszedł z nią na spotkanie z ojcem, mógłbym temu zapobiec. To mnie zjada. Przysięgam, że to się nigdy więcej nie powtórzy. - Jak się masz? - moja matka pyta Bristyl, a nie mnie, delikatnie chwytając ją za ramiona. Osobiście mam się dobrze. Miałem trochę szwów, ale na szczęście nie mam połamanych kości i wszystko goi się dobrze. - Ze mną jest dobrze. - Nie okłamuj mnie. - Ton mojej matki staje się poważny i słyszę wydech Bristyl. - Naprawdę koszmary się polepszyły. Czuję się dobrze. To tylko moja głowa. Cooper i Buzz wprowadzili system bezpieczeństwa, do którego potrzebuję instrukcji, by zrozumieć i to pomaga w nocy. Mój tata dobrzeje ze swoją pielęgniarką. – Bristyl przewraca oczami. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że dobry, stary Regg, świetnie sobie radzi ze swoją gorącą pielęgniarką. - To zajmie trochę czasu, ale mam to. Nie chcę pozwolić, by to kontrolowało mnie lub określało, kim jestem. Poza tym w ciągu dnia Cooper i ja jesteśmy tak cholernie zajęci nadzorowaniem pracowników jednostek magazynowych, że nie mam czasu na zastanawianie się. To miłe. Lubię być zajęta. - No cóż, kiedy te koszmary się zakończą, ty i ja powalczymy. Nauczę cię, jak wydostać się z pewnych

305

chwytów i najlepszych kombinacji, które możesz wykorzystać na atakującym. Po skończeniu, nikt nie będzie się z tobą pieprzył. Bristyl chichocze. Cholera, to muzyka dla moich uszu. Po dłuższym nie słyszeniu tego, cieszę się za każdym razem, gdy pozwala sobie na uwolnienie. - Chciałabym, by to się stało. - Dobra, chodźmy. Jesteś potrzebna w kuchni. Moja mama sięga po rękę Bristyl, ale przyciągam do siebie moją kobietę i całuję ją mocno. Gdy odchodzi z matką, ogarnia mnie niepokój. Logicznie wiem, że jest z nią bezpieczna, ale na innym poziomie przeraża mnie to, że jest poza zasięgiem mojego wzroku. Wszystko zajmie mi trochę czasu, a ja mam to wszystko na świecie. - Synu. - Mój ojciec podchodzi do mnie i obejmuje mnie. Zawsze uwielbiałem, jak się nie pieprzy z tym, gdzie jest lub co robi. Jeśli ma ochotę coś zrobić, to robi to. Dobrze że odziedziczyłem tą cechę. Kiedy mnie puszcza i cofa się, jego oczy wyglądają na zranione. Nienawidzę tego. - Ze mną jest dobrze, tato. Z Bristyl też. Będzie z nami dobrze. - Cieszę się, że ci skurwiele dostali to, na co zasłużyli. Bracia Bristyl są jak trzech Rhys’ów na sterydach. Nie jestem pewien, czy oni zawsze tacy są, czy tylko dlatego, że to ich siostra wplątała się w to. Dagger powiedział, że

306

widział, jak Rhys skulił się ze strachu, a wiesz, że ten skurwysyn nigdy się nie kuli ze strachu. - Tak, już ich nie ma. To wszystko, na czym mi zależało. Gdyby sprawy wyglądały inaczej, bardzo chciałbym na chwilę zdobyć w swoje ręce tych skurwieli. Czasami w życiu musisz znać swoje najważniejsze priorytety, a tymi priorytetami jest Bristyl. - Cieszę się, że mam cię w domu, synu. Tęskniłem za tobą. - Chociaż, jesteśmy w domu od kilku tygodni, ale wziąłem trochę wolnego zanim przyjechałem do klubu. Rozglądam się po przestrzeni, obserwując, jak dzieci biegają i krzyczą. – Z Deke wszystko w porządku? - GT twierdzi, że odstawienia są złe i że jest bardziej zły jak skurwysyn, ale wszystko będzie dobrze. Zobaczmy, czy kobiety są gotowe z jedzeniem. Jestem głodny jak gówno. Wchodząc do klubu śmiech dochodzi z kuchni. Jednym z nich jest Bristyl. Coś na moich ramionach unosi się słysząc ten dźwięk. - Kobieto! Jestem głodny - krzyczy mój ojciec. Moja mama rzuca ręcznik i maszeruje do baru, przy którym stoimy. – Dobra wiadomość, jest gotowe. Przechyla się przez bar, a mój ojciec sięga po pocałunek. Zamiast na nich patrzeć, skupiam się na Bristyl. Ona i Angel prowadzą rozmowę i uśmiecha się od ucha do ucha. Tanner dołącza, a ten piękny dźwięk od

307

Bristyl powraca. Tak, wszyscy będziemy cholernie fantastyczni. Jemy i radujemy się swoim towarzystwem, a Bristyl idealnie pasuje do tej owczarni. Ponieważ słońce świeci na nas, ten dzień nie może być doskonalszy. - Synu - mówi Pops przy palenisku, kiedy tam stoję, obserwując płomienie poruszające się w stronę nieba. - Tak? - Moje biuro. Nie zastanawiając się dwa razy, podążam za nim i widzę, że mój tata i wujek GT są już w środku i czekają. Moja pierwsza myśl jest taka, że coś się stało z Deke. Chodzi mi o to, dlaczego inaczej Pops wciągałby nas w to indywidualnie? - Usiądźcie wszyscy - rozkazuje Pops, przechodząc na drugą stronę biurka, zajmując swoje miejsce. - O co chodzi? - Pyta GT, jego oczy wyglądają na całkowicie wyczerpane, jeśli nie są nawiedzone. - Który z was przejmie klub? - Pops zadaje to pytanie, jakby to nie rozkołysało całego fundamentu, na którym stoimy. Z ciszy tu panującej mogę powiedzieć, że Pops zaskakuje też mojego ojca i wuja. - Jestem stary i potrzebuję przerwy. Ten klub jest moim życiem, będzie moim życiem aż do mojego ostatniego oddechu, ale nadszedł czas, aby presja spadła z moich ramion na jedno z was. Coop, jesteś młody i nie

308

jesteś gotowy, ale jesteś tego częścią i chcę cię tutaj. GT u ciebie dzieje się gówniana sytuacja. - Nie sądzę, żebym mógł teraz, Pops. Deke jest… przerywa, pociera twarz dłonią, a potem patrzy na mojego tatę. - Będę twoim zastępcą, jeśli mnie chcesz, ale teraz, dzięki tej gównianej sytuacji, muszę zadbać o moje dzieci i żonę. Mój tata odchyla się na krześle, splata palce i kładzie je za głowę. - Naprawdę chcesz to zrobić? Mam na myśli, że masz więcej dobrych lat niż myślisz. Pops kiwa głową. – Ja i Ma uczyniliśmy ten klub naszym światem i to się nie zmieni. Ale nadążanie za wszystkim i upewnianie się, że pieniądze, produkt, kontakty - wszystko jest na miejscu, staje się dla mnie coraz trudniejsze. Chcę odpocząć, pozwolić wam, chłopcy, prowadzić rzeczy i cieszyć się życiem. Nadal jestem stuprocentowym członkiem, ale teraz chcę być w tle bardziej. W pokoju znów zapada cisza. To jest ogromna decyzja do podjęcia. Ravage jest całością samą w sobie i widzę, jakie jest to było przytłaczające, nawet dla takiego silnego mężczyzny jak Pops. W Ravage zasady są jasne. Jeśli coś stanie się Prezydentowi, wiceprezydent automatycznie przejmuje obowiązki. Jeśli prezydent z jakiegoś powodu chce ustąpić, ma prawo przekazać młotek komukolwiek, kto chce mu służyć.

309

Jeśli mój ojciec powie tak, to znaczy, że stanie się nowym prezydentem po naszym następnym spotkaniu w kościele. - Wchodzę w to. GT, jesteś przy moim boku. Coop, jesteś po drugiej stronie. Moje zaskoczone oczy spotykają się z ojcem. - Ja? - Tak. Będziesz skarbnikiem, zajmujesz się pieniędzmi. Wszystko w tym klubie przechodzi przez ciebie i tylko przez ciebie. Kurwa mać. Właśnie rozmawiamy o moim awansie w szeregach. Wiem, że jestem więcej niż w stanie zrobić wszystko, co trzeba zrobić w Ravage. - Załatwione. Pops klaszcze w dłonie i wstaje. - Jesteście dobrym zespołem. Poradzicie sobie z klubem. Jestem z was dumny. Wstaję w oszołomieniu wychodząc na zewnątrz i nie pokazując po sobie co się stało właśnie. W tym małym pokoju wiele się wydarzyło i nikt na zewnątrz nie został o tym poinformowany. Bristyl podchodzi do mnie i obejmuje mnie w pasie. Czy wszystko w porządku? Patrzę na moją kobietę. - Nigdy nie było cholernie lepiej.

310

EPILOG

Cooper Rok później … Krzyk wydobywa się z jej ust, gdy zdejmuję opaskę z oczu, którą miała na oczach przez ostatnią godzinę. - Przyprowadziłeś mnie tu, by zobaczyć Demon’s Wings? - To zespół, którego nie udało ci się zobaczyć z powodu tych dupków. Chwyta moją skórzaną kurtkę i przyciąga mnie do siebie. - I z powodu tego dupka mam cię. - Unosi się na palcach i całuje mnie mocno w usta. Bycie razem przez rok nie zmieniło namiętności ani miłości, którą mam do tej kobiety. Za każdym razem, gdy nasze usta się dotykają, jest to ta sama iskra, co po raz

311

pierwszy na obskurnym parkingu dla gości. Każda chwila z nią jest lepsza niż następna. Sięgam wokół niej i otwieram sakwę. Już nosi moją skurzaną kurtkę na plecach, ale jestem chciwym sukinsynem i chcę tego wszystkiego, łącznie z pierścionkiem na jej palcu. Padam na jedno kolano, a dłoń Bristyl podchodzi do jej ust w szoku. - Uczyń mnie szczęśliwym mężczyzną i zostań moją żoną. - Tak! - krzyczy. Jej ręka drży, gdy wstaję i wkładam na jej palec okrągły diamentowy pierścionek. Potem jej ramiona oplatają mnie i nasze usta się łączą. Miałem ten cholerny pierścień od dwóch miesięcy, był cholernie bliski wypalenia dziury w moich dżinsach. Ale chciałem to zrobić mając jakieś wspólnie wspomnienie z nią. I cieszę się, że to zrobiłem. Nie cieszy mnie tylko to, że nie przyjechałem tu furgonetką, więc później będę musiał ją przelecieć w łazience. - Pobieramy się - mówi podekscytowana, wpatrując się w pierścionek. - To jest takie piękne. - Będziesz moja na zawsze. - Na zawsze.

312

BONUS

Deke Spieprzyłem. Głównie mój tata jest tak cholernie rozczarowany mną. Nigdy nie wiedziałem, że to może tak bardzo boleć. Moja mama, ona tylko płacze. A moja siostra nie może ustalić, jak się ze mną kontaktować. To ja wplątałem się w gówno i nie dotrzymałem słowa. Mój tata powiedział, że będę tu trzy miesiące, ale skończyło się to pobytem rocznym, ponieważ miałem nawrót. To się więcej nie powtórzy. Pozostanę czysty i będę walczył jak diabli, żeby tak pozostać. Wolę umrzeć, niż pozwolić temu gównie kontrolować mnie. Drzwi otwierają się. - Deke, co się dzieje? - Princess pyta się w pośpiechu, bez wątpienia martwiąc się, że tu jestem. Nie było mnie w klubie przez ponad tydzień, ale nie mogę już być uwięziony

313

w domu moich rodziców. Jestem ponad to. Jestem ponad wszystkim. - Chcę, żebyś nauczyła mnie walczyć. - Dlaczego teraz? - pyta, krzyżując ręce na piersi. - Ponieważ teraz najbardziej tego potrzebuję.

314
Ryan Michele - Bound by Family pl.pdf

Related documents

314 Pages • 60,373 Words • PDF • 1.5 MB

263 Pages • 82,812 Words • PDF • 1.6 MB

245 Pages • 80,109 Words • PDF • 2.3 MB

232 Pages • 57,111 Words • PDF • 2 MB

174 Pages • 66,922 Words • PDF • 1.4 MB

13 Pages • 373 Words • PDF • 28.1 MB

1 Pages • 212 Words • PDF • 40.2 KB

345 Pages • 135,651 Words • PDF • 1.3 MB

221 Pages • 80,128 Words • PDF • 978.8 KB

753 Pages • 190,451 Words • PDF • 2.8 MB

737 Pages • 186,325 Words • PDF • 4.2 MB

247 Pages • 67,486 Words • PDF • 1.9 MB