Mary Calmes - Change of Heart 01 - Change of Heart (nieof.).pdf

195 Pages • 66,439 Words • PDF • 895.3 KB
Uploaded at 2021-09-24 17:03

This document was submitted by our user and they confirm that they have the consent to share it. Assuming that you are writer or own the copyright of this document, report to us by using this DMCA report button.


Tłumaczenie dla GayRomance_Translate: Risako-chi Korekta: bacha383

Rozdział 1 ZAZWYCZAJ nie zauważałem dziewczyn, więc nie byłem zaskoczony, gdy Crane spostrzegł ją pierwszy. Gdy zorientowałem się, że wpatruje się w nią i zobaczyłem mężczyzn z tyłu za nią, zrozumiałem, że było już za późno, by pozwolić jej załatwić to samej. Decyzja została szybko podjęta. Podążyliśmy za kobietą i czterema mężczyznami w dół pustej, smaganej wiatrem ulicy. Jej ukradkowe spojrzenia przez ramię powiedziały nam, że była świadoma tego, że ktoś za nią idzie. Śledzi ją. Gdy przyspieszyła, oni również, a z miejsca, gdzie byliśmy, prześlizgując się przez cienie, wszystko rozegrało się wzdłuż jednej przecznicy, od spaceru do biegu. I może wszystko było w porządku. Może była mistrzem Tae Kwon Do, albo znała tych mężczyzn idących za nią, albo była to gra. Jaka ś dziwna perwersyjna sex gra, której ja i mój przyjaciel nie powinniśmy być świadkami. Ten fakt przypomniał mi, że dziewczyna spacerowała na zewnątrz sama, o drugiej nad ranem, w nie najlepszej części miasta. – Mogę iść sam? – zapytałem, choć znałem już odpowiedź. – Byłoby znacznie szybciej. Crane potrząsnął głową, zanim rzucił się do biegu przede mną. Znając tego mężczyznę od dzieciństwa, wiedziałem, że lepiej nie próbować stosować logiki w tej sytuacji. Z tym całym jego podejściem do dziewcząt w niebezpieczeństwie, nie było szans na spokojne załatwienie sprawy. Jedyne co mogłem zrobić, to pozostać przy nim i dopasować się do niego. – Zastanawiam się, co ona tu robi? – powiedział Crane, przyspieszając. Była wyraźnie obłąkana. Druga nad ranem w nienajlepszej części miasta. Dziewczyna wyraźnie życzyła sobie śmierci, ale miałem nadzieje, że nie wciągnie w to mnie i Crane’a. Ale cokolwiek się stanie, było za późno na odwrót od chwili, gdy zobaczyliśmy, że dziewczyna jest w niebezpieczeństwie. Robiąc szybki rekonesans alejki, obaj prędko rozebraliśmy się, zrzucając nasze kurtki, swetry, jeansy, buty i skarpetki na stos w drzwiach. Obaj musieliśmy zrzuci ć nasze ubrania, żebyśmy mogli się zmienić i być przerażający. Faktem było, że obaj nie budziliśmy raczej w nikim strachu. Przy 5 stopach 11 calach, nie byłem duży. Zbudowany jak pływak, o długich żylastych mięśniach na szczupłym ciele. Mój przyjaciel, Crane Adams, ze swoimi sześcioma calami jedną stopą i ponad dwustoma funtami, był bardziej imponujący niż ja ze swoim umięśniony ciałem. On również jednak nie chciał nikogo straszyć.

Wszystko jednak zmieniło się, gdy się przeobraziliśmy. Gdy staliśmy się panterami, zmieniliśmy się w coś z nocnych koszmarów. Ja z mniejszego i słabszego niż mój przyjaciel zmieniłem się w silniejszego i szybszego w ciągu sekundy. W mojej panterzej postaci byłem bardziej przerażający niż ktokolwiek. Dotarł do mnie krzyk, a ja nasłuchiwałem przez chwilę, by upewnić się, dokąd zmierzam zanim zacząłem biec. Byłem jak pocisk z pistoletu, wybuch prędkości zanim moja wizja się zmieniła i skupienie opadło. Ze ślepoty w ciemności do perfekcyjnego widzenia w ciągu jednego uderzenia serca. Moja przemiana zawsze była szybka. Crane’owi schodziło to dłużej niż mi. Jego własna metamorfoza zajmowała kilka minut, nie sekund. Wiele razy mówili mi, że moja transformacja to jak oglądanie przyspieszonej taśmy do momentu, w którym

bestia

zajmuje

miejsce

człowieka.

Pytałem

wielu

moich

znajomych

zmiennokształtnych, przez lata, jak to jest kiedy zmieniają się i usłyszałem bardzo wiele opisów. Niektórzy mówili o falach mocy przesuwających się pod skórą, cieple zalewającym ich kończyny, gdy inni mówili, że to jak skoki adrenaliny i podniecenia. Ja nigdy nie doświadczyłem momentu tego rodzaju podekscytowania, bo moje ciało zmienia się zbyt szybko, by mój mózg zdążył to zarejestrować. W jednej chwili byłem człowiekiem a w następnej panterą. Zmiana była tak gładka, że nie dało się jej dostrzec gołym okiem. Mogłem z tym dać niezły popis w Vegas. Pędząc przez ulicę w dół bocznej alejki pojawiłem się na czas, by zobaczyć kobietę uciekającą wzdłuż pustej alejki z czterema mężczyznami za nią. Poleciałem za nią, przeskakując łańcuch ogrodzenia, które otaczało posiadłość, bez problemu pokonując sześć stóp i lądując po drugiej stronie bez najmniejszej straty w prędkości. To było jakbym przybył na scenę i czekał na odpowiedź. Spodziewałem się krzyków, wstrzymanych oddechów i przerażenia, paniki i strachu. Nie dostałem nic. Wszyscy zamarli. Nawet dziewczyna przestała uciekać i znieruchomiała. Nikt się nie ruszył, ale nikt też nie zemdlał. Kiedy widok czarnej pantery materializującej się z nocy w środku śródmieścia Reno przestał być przerażający? – Co to, kurwa ma być? – parsknął śmiechem jeden z mężczyzn, wskazując na mnie. – Myślałem, ze jesteś sama. Nikt nie był przestraszony, a co gorsza, wiedzieli czym jestem. Nie pomylili mnie ze zwierzęciem. Poczułem się tak, jakbym w dole mojego brzucha miał skałę. Odkrycie to było złe dla tych, którzy przebywali na czyimś terytorium bez pozwolenia. Obniżyłem głowę na nadchodzącą walkę.

– Myślisz, że byłabym na zewnątrz bez opiekuna o tej porze w środku nocy? – dziewczyna westchnęła obchodząc ich tyłem i przesuwając się w moją stronę. – Lepiej si ę cofnijcie. To tylko jeden z moich ochroniarzy. Przez chwilę wyglądali na niezdecydowanych. Nic innego nie wystraszyło ich, z wyjątkiem możliwości, że mógłbym być awangardą z jej stada. Cofnęli się, rzucając spojrzenia w tę i z powrotem, zanim nagle odwrócili się i uciekli. Byłem zadowolony na sekundę przed tym, jak usłyszałem ich wołających na resztę. Ich ryki rozniosły się w nocy. – O Boże – jęknęła cofając się i zaciskając rękę na moim futrze. Nagle uwolniła mnie i zaczęła szarpać za swoje ubranie, rozbieraj ąc si ę tak szybko jak tylko mogła. Jej oczy były wielkie, dzikie i szukała nimi drogi ucieczki przez parking, jak również zerkała na mnie, chcąc się upewnić, że jej nie zaatakuję. Chciałem zmienić się i powiedzieć jej, że nie musi się niczym martwić. Będąc gejem nie miałem w tym żadnego interesu, z wyjątkiem chronienia jej. Chciałem jednak, żeby zmieniła się tak szybko jak tylko może. Musiała się skupić, a ja nie chciałem rozpraszać jej energii. Jak podejrzewałem, jej przemiana trwała kilka minut. Mięśnie i kości zdeformowały si ę, gdy jej ciało skr ęcało si ę i drgało. Mogłem powiedzieć, że jej transformacja boli i domyślałem się, że ona tego nienawidzi. Ja też, choć z zupełnie innych powodów. Usłyszałem opuszki łap na śniegu i z ulgą dostrzegłem Crane’a, biegnącego do mnie. Dziewczyna skuliła się za mną, ale pocieszająco szturchnąłem ją nosem. Kiedy Crane zatrzymał się, zamarł przede mną, dziewczyna powoli wyjrzała zza mnie i spojrzała na niego. Widziałem jego drżenie i, gdybym był człowiekiem, wydarłbym się na nich oboje. Oceniali się, gdy powinniśmy uciekać. Ale pomiędzy czekaniem, aż dziewczyna się zmieni a niechęcią do ucieczki bez niego, nadszedł czas walki. Było za późno. Koty przeskakiwały łańcuchowe ogrodzenie, by zaatakować naszą trójkę. Musieliśmy zostać i walczyć zamiast uciekać. Czując dotyk na ramieniu odwróciłem się i dostrzegłem Crane wpatrującego się we mnie. Czekającego na to, co chcę zrobić. Dziewczyna – pantera również wpatrywała się we mnie. Jej pragnienie mojej ochrony przewyższało instynktowną chęć ucieczki. Oboje się bali, ale kiedy obróciłem się na przód, oni podążyli za mną. Ogromne, ostre jak brzytwa pazury zbliżyły się do mojej twarzy, jednak z łatwością uniknąłem ich ataku. Każdy kot, jakiego kiedykolwiek spotkałem, poruszał się wolniej w porównaniu do mnie, więc byłem w stanie zejść im z drogi bez najmniejszego dotknięcia. Cielsko, które skoczyło ma mnie odepchnąłem na bok opuszczoną głową bardziej jak byk niż pantera. Zobaczyłem lśniące kły i odsunąłem twarz z drogi, unieruchamiając leżące pode mną zwierzę. Przedarłem się przez sforę mając niewyraźną świadomość tego, że moje szanse na wydostanie się stamtąd są znikome. Było ich tam sześciu lub siedmiu. Wielkie

pantery, wszystkie starające się zapobiec naszej ucieczce. Ale zaatakowały mnie pojedynczo, zamiast pracować razem, by nas zatrzymać. W walce jeden na jeden moje szanse były większe, a światełko nadziei zaświtało, gdy kobieta i Crane podążając za mną, instynktownie wiedzieli, że nie możemy zostać rozdzieleni. Inna pantera ruszyła naprzód, a ja przeskoczyłem nad nim lądując na jego plecach na krótko przed tym, zanim zdążył się odsunąć. Zapadł się pode mną, a siła mojego skoku powaliła go. Gdy odwróciłem się, kobieta została nagle złapana i zepchnięta z drogi. Zwróciłem się twarzą do jej napastnika, który stał jak zamrożony nad nią, patrz ąc na mnie. Jego zęby były obnażone, wargi cofnięte na długich jak sztylety kłach. Mógł bez problemu zniżyć głowę i wyrządzić jej krzywdę, więc chcąc go zastraszyć, podniosłem się wyciągając szyję i, biorąc głęboki wdech, pozwoliłem, by warkot wydobył się z mojego gardła. Wiedziałem, że wyglądam jak fragment nocy. Jako czarna pantera byłem całkiem inny niż złoty kot stojący przede mną. On najprawdopodobniej nigdy nie widział nikogo takiego jak ja. Byłem rzadkością bardziej niż mógłby sobie wyobrazić. Kiedy jego zapach zaczął się zmieniać, ulżyło mi. Czułem strach. Patrzyłem, jak zamiera w sposób, w jaki potrafi tylko zwierzę. Kiedy spuściłem głowę, moje ciało najeżyło się, a on wziął pojedynczy krok w tył. Wykorzystując moją przewagę podniosłem głowę i warknąłem głośno. Wzdrygnął się. Mój pokaz szybkości i siły wystraszył go. Wyczekiwał mojego kolejnego ruchu pełen obaw. Kiedy zrobił kolejny krok w tył jego zęby znalazły się poza zasięgiem kobiety, więc skoczyłem do przodu, lądując bezpośrednio nad nią i stałem tam umożliwiając im zobaczenie mnie. Moja postawa mówiła, że kobieta była moja. Jeśli ich przywódca ją chciał, będzie musiał ze mną o nią walczy ć. A b ędzie to walka jeden – na – jednego. Wiedziałem, że przewaga byłaby wtedy po mojej stronie. Kiedy przywódca stada nie zrobił nic, byłem zaskoczony. Jego niezdecydowanie doprowadziło mnie do przekonania, że to on padnie przede mną na ziemię, przewracając się na plecy i obnażając swoje gardło. Zgodnie z zasadami, według których wszyscy żyliśmy, on musiał odstawić swój pokaz uległości, więc byłem zaskoczony, gdy odwrócił się i uciekł, a inni za nim. Zostawiony sam w cichej alejce z kobietą, skonfundowany przez ich odwrót, byłem zaskoczony jej ruchem pode mną. Wstała, z wielkim wysiłkiem opuszczając głowę pod moją brodą. Kiedy delikatnie ująłem jej kark w moją szczękę, usłyszałem jak mruczy z zadowoleniem i drży. Podnosząc ją powoli, delikatnie postawiłem ją na nogi i użyłem swojego ciała, by pomóc jej ustać. Kiedy mężczyzna ja złapał, rzucił nią mocno, tak więc dziewczyna musiała oprzeć się na mnie ciężko, gdy zaczęliśmy iść. Crane stanął obok niej z drugiej strony i

podtrzymywaliśmy ją między sobą. Chwilę później usłyszałem pozostałych i nareszcie zrozumiałem prawdziwą przyczynę ich odwrotu. Przywódca wiedział, że kawaleria nadchodzi i, nie wiedząc ile czasu mu zostało, zdecydował się uciec. Nie byłem tak przerażaj ący jak podejrzewałem. Wezwanie kobiety było krótkie. Zwięzły płacz pozwolił jej stadu dowiedzieć się gdzie ona jest i że wszystko było z nią dobrze. Zamarłem, gdy poczułem jej zęby delikatnie zamykające się na moim ramieniu i przytrzymujące mnie. Odwracając się potarłem podbródkiem o czubek jej głowy przed tym, jak odsunąłem ją od siebie. Zrobiła krok do przodu, ale byłem już poza jej zasięgiem. Jej stado, jej rodzina była blisko, więc była bezpieczna. Warknąłem na Crane’a i po kilku sekundach niezdecydowania podążył za mną. Obróciłem się i pobiegłem tą sama drogą, która przybyłem. Usłyszałem jej krótkie wołanie spowodowane nie bólem, lecz stratą. Biegłem dalej, czując mojego przyjaciela za sobą, przeskakując ogrodzenie i po raz drugi tej nocy rozmywając się po drugiej stronie ulicy. Nasze ubrania były tam, gdzie je zostawiliśmy. Zmieniliśmy się kilka minut później. Wciągaliśmy i szarpaliśmy na siebie ubrania, które teraz były zimne i wilgotne. – Dlaczego uciekamy? – zapytał mnie wyraźnie zdezorientowany. – Jak możesz pytać? – rzuciłem do niego. – Nie mamy pojęcia na czyim terytorium jesteśmy i jeszcze wdaliśmy się w walkę z nie wiadomo kim. Musimy si ę st ąd, do cholery, wydostać i wrócić szybko do domu. – Uratowaliśmy tą dziewczynę. – Taa, ale kogo uratowaliśmy? – Co masz na myśli? Nie miał pojęcia czego się obawiałem. Fakt, że mieliśmy spotkanie z stadem panter i że prędzej czy później oni przyjdą, żeby nas znaleźć, nie był dla niego problemem. To co zrobiliśmy, uratowanie tej dziewczyny, było właściwe, więc Crane był pewny, że wszystko będzie dobrze. Ale ja byłem realistą. Obawiałem się reperkusji, gdy ktoś zapuka do naszych drzwi. Wdzięczność stada tej kobiety, którą uratowaliśmy? Albo bardzo wkurwione stado, które nas wykopie. Tak czy inaczej było źle. Nie chcę być zaangażowany, albo, co ważniejsze, nie chcę być wyzwany przez lidera tamtego stada albo mojego. – Co się naprawdę dzieje? Znał mnie i wiedział, że obawiam się nie bez powodu. On po prostu nie miał poj ęcia dlaczego. – Jin? Przesunąłem ręką po włosach.

– Chodźmy do domu, dobrze? – Naprawdę robisz się dziwny – skomentował, ale poszedł za mną, kiedy ruszyłem z powrotem do centrum miasta. Chciałem jeszcze coś dodać, ale nagle zostaliśmy oświetleni reflektorami. Jak si ę okazało, możliwość wymknięcia się w noc była poza zasięgiem.

Rozdział 2 Wielki Lincoln Navigator zatrzymał się naprzeciwko nas i wysiadło z niego trzech mężczyzn. Jeden z nich z lewej strony kierowcy i dwóch, których mogłem zobaczyć na tylnym siedzeniu. Dziewczyny nigdzie nie było widać i zastanawiałem się, czy jest tutaj. Stanąłem przed Crane’em i kiedy starał się przesunąć, parsknąłem na niego. – Na miłość Boską Jin, to ja jestem mięśniakiem, nie ty. Zignorowałem go, a trzech mężczyzn podeszło do nas. – Czy wy dwaj właśnie uratowaliście dziewczynę? Nie potrafił powiedzieć, czy my dwaj jesteśmy panterami, co napawało mnie nadzieją. Mężczyzna był podwładnym, więc nie miał pewności. Był khatyu, wojownikiem, i niczym więcej. – Tak, zrobiliśmy to – powiedziałem, wyciągając rękę w uległym geście pozdrowienia. Skinął głową, podarował mi szybki uśmiech i zobaczyłem ulgę spływającą na grupę. Zrelaksowali się i respekt wypłynął na ich twarze. – Ona jest siostrą naszego przywódcy i została zabrana do domu dla bezpieczeństwa – odetchnął, biorąc mnie za rękę i nakrywając obie drugą dłonią. – Jesteśmy waszymi dłużnikami. – Wiec wybaczycie nam przebywanie na waszym terytorium bez pozwolenia? – Oczywiście – powiedział, jakby to, że pytam, było śmieszne. – Mówiłem ci – mruknął pod nosem Crane, uderzając mnie ramieniem. – Nie mamy nic do wybaczania – zapewnił mnie człowiek. – I możesz nazywać mnie po imieniu, Adrian Basargin. Od teraz jesteście pod moją opieką, gdy przebywacie na naszym terytorium. – Dziękujemy – uśmiechnąłem się szeroko. – Jestem Jin Rayne, a to jest mój przyjaciel, Crane Adams. – Z jakiego stada? – zabrzmiał delikatny rozkaz. – Pakhet – odpowiedziałem. – Serio? – jego oczy świeciły. – To cudownie. Myślałem, że może z jakiegoś innego, że odwiedzacie nas czy coś. – Nie. Mieszkamy tu, w Reno.

– Więc idziecie na ucztę godów za trzy miesiące? – Ja idę – zapewnił go Crane. – Ale Jin nie nadaje się do tego. Miałem swoje powody. – Nadal nie mogę w to uwierzyć – Adrian uśmiechnął się szeroko. – Więź przymierza pomiędzy naszymi dwoma stadami. Czy to nie niesamowite? Znaczy, jesteśmy właściwie jednym wielkim stadem. Stado, do którego należał Adrian i jego koledzy to Mafdet. Liderem był Logan Church. Simone, siostra naszego lidera - semela, Christophera Danversa – za dwa tygodnie miała zostać partnerką Logana. Robiąc z niej swoją partnerkę, albo raczej yareah, żonę, on i Christopher będą mogli stworzyć więź przymierza pomiędzy dwoma stadami. To była naprawdę wielka rzecz. Wszyscy mieli zostać zaproszeni na trzydniowe świętowanie, w co wliczało się polowanie, picie i jedzenie. Była to właściwie jedna wielka imprezka, o której, byłem pewien, ludzie będą mówić przez lata. Prędzej padnę trupem niż tam pójdę. – Nie mogę się doczekać, by sprawdzić tereny łowieckie na szczycie waszych gór – powiedział Crane do Adriana. – Pantery mówiły mi, że są piękne. – Są – uśmiechnął się do Crane’a. – Pokażę ci je na święcie. – Dzięki. – Wiecie, unia dwóch plemion to naprawdę wielka rzecz – powiedziałem szczerze. – Yep – uśmiechnął się i wiedziałem, że był bardzo zadowolony. – Ten człowiek jest genialny. I dlatego wszyscy się tak martwimy. – Co masz na myśli? – zapytał Crane. – Chcemy, żeby Logan miał syna. Chcemy mieć pewność, że linia krwi naszego przywódcy będzie kontynuowana, więc wszyscy czekają, aż weźmie sobie partnerkę. Ale jak na razie nie zrobił tego, a mija coraz więcej czasu. Ma już trzydzieści dwa lata, a tu nadal nic. – Trzydzieści dwa to niewiele – zapewnił go Crane. – Taa, ale dajcie spokój. Większość z nas paruje się około dwudziestki. Crane wzruszył ramionami. – To prawda. – Taa, więc wszyscy zaczynamy się trochę martwić, wiecie. A potem nagle na naszym ostatnim spotkaniu ogłasza, że jest sparowany. Z siostrą Christophera. Więc nie

tylko będziemy mieli potomka, ale także unię plemion przez sparowanie. To jak wygrana na cholernej loterii. Mój przyjaciel się zaśmiał. – Macie ochotę coś z nami przegryźć? To właśnie mieliśmy zamiar zrobić od początku. Miałem ochotę zabić go za zaproszenie Adriana i jego kumpli, by spędzili z nami więcej czasu. Jednak on tęsknił za towarzystwem innych panter, więc jego naturalne skłonności wyszły przed rozum. Nawet nie zauważył, że się w niego wpatruję, tak był podekscytowany. Kiedy zaproponował naprawdę dobry, otwarty do późna punkt z burgerami, wszyscy się zgodzili. Po wywołaniu kierowcy z samochodu odbyło się przedstawienie wszystkich wokół i zdecydowaliśmy się przejść dwie przecznice do restauracji. Wkrótce okazało się, że pozostali nie mogą wyczuć mojej osobowości. Świadomo ść, że jestem bezpieczny, uspokoiła mnie. I, jak zwykle w chwili, w której się zrelaksowałem, pozostali wyczuli to i zaczęli czuć się kompletnie swobodnie w mojej obecności. Kiedy szliśmy, wszyscy starali się zdobyć miejsce obok mnie. Przez cale życie to się zdarzało. Może działo się tak ze wszystkimi reah, ale nigdy nie spotkałem nikogo, by móc go zapytać. Gdy spojrzałem na Crane’a, on po prostu przewrócił oczami. – Więc – zaczął Adrian, zarzucając ramię na moją szyję i przyciągając mnie do siebie. Podejrzewałem, że nie do końca wie, co robi. Było to podobne do przyciągania pomiędzy reah a zwykłym kotem. – Jak długo wy dwaj jesteście członkami stada Christophera? – Sześć albo siedem miesięcy – westchnąłem. – Christopher był wtedy daleko – zerknął na mnie. Westchnąłem. – Zaakceptował was sam, czy zrobił to jego sylvan? – Jego sylvan i sheseru byli zbyt zajęci, by nawet spotkać się z nami – uśmiechnąłem się do niego. – Zostaliśmy zaakceptowani przez yareah Christophera, Therese. Rozdziawił usta. – Żartuje? – Nie – powiedział mu Crane, śmiejąc się miękko, aż inni dołączyli do niego. – Nigdy wcześniej nie widzieliśmy człowieka. Nie wiedzielibyśmy nawet, jeśli minęlibyśmy go na ulicy. – To jest popieprzone – powiedział jeden z przyjaciół Adriana. – Nasz semel… on zna każdą osobę z naszego stada, przysięgam na Boga.

– Co tłumaczy, dlaczego sądzisz, że jest wspaniały – powiedziałem. – Lider, który naprawdę troszczy się o swoich, jest trudny do przebicia. – Zgadzam się – powiedział Adrian puszczając mnie, gdy wchodziliśmy do restauracji. Crane pomachał na kelnerkę, która powiedziała, by zajął swoje stałe miejsce. Do mnie pomachała i uśmiechnęła się. Przy stole Crane wślizgnął się na miejsce obok mnie, wyprzedzając pozostałych, a Adrian zajął miejsce naprzeciw. – Żeby wszystko było jasne – Adrian uśmiechnął się do mnie. – Jeśli Logan pochwali Christianowi dwóch członków jego stada za uratowanie jego siostry i poda wasze imiona, on nie będzie wiedział, kim jesteście. – Nie – Crane zapewnił go, zanim wyjaśnił, że burger z grzybami i ognisty burger Amarillo były najlepszymi, jakie tu serwowali. Zgodzili się mu zaufać. Nikt nawet nie zajrzał do menu. Po prostu zamówili jedno lub drugie i napoje. – Gdzie mieszkaliście zanim trafiliście tutaj? – zapytał Adrian miedzy kęsami. – Ja mieszkałem w Miami – Crane bez problemu wcisnął im kłamstwo, które tak często powtarzał. – A Jin podróżował przez chwilę. Obaj pracowaliśmy w „Fusion”. To nocny klub ze striptizem. – Byłem tam – powiedział jeden z chłopaków. – Niezła miejscówka. Na piętrze mieliście tam fajny salon „Bossa Nova”. – Tak – uśmiechnął się Crane. – Dokładnie. – Co tam robiliście? – Jin był barmanem w klubie, a ja na górze w salonie, który tak lubisz. – Założę się, że dostawaliście niezłe napiwki – Adrian nie mógł przestać się do mnie uśmiechać. – Bingo. – Nasz szef naprawdę chciał… – Crane uniósł brew. – … żeby Jin przejął obowiązki nocnego menadżera w jego restauracji na King’s Beach, więc Jin mógłby uciec z klubu. Ja też mógłbym tam pracować i wszyscy byliby szczęśliwi. – Co powstrzymuje was przed podjęciem tej pracy? – zapytał mnie Adrian. Patrzyłem mu głęboko w oczy dopóki nie załapał. – O kurwa. King’s Beach to nasze terytorium. Potrzebujecie pozwolenia Logana, by przyjść i odejść.

– Tak. Nie można przebywać na waszej ziemi bez uprzedniego odpowiedniego zachowania. – No, cholera, uważam, że to już załatwione, Jin. Znaczy, ty i Crane jesteście bohaterami, a tak długo jak ja jestem poinformowany, Logana nawet nie będzie obchodzić, że tam jesteście. Dopilnuję, żeby nasz sheseru się tym zajął, ale nie sądzę, żeby były jakieś problemy. Powiedzcie waszemu szefowi, że bierzecie tę robotę. Skinąłem głową. Miła niespodzianka na wieczór. – Dzięki. – Nie, ja dziękuję wam, chłopaki. To byłaby naprawdę zła noc, gdybyście nie wkroczyli i wszystko poszło inaczej. Cokolwiek możemy zrobić, by się wam odpłacić, po prostu proście. – Cóż, tak zrobię – Crane uśmiechnął się do niego. – Dobrze, świetnie – Adrian skinął głową i naprawdę zadowolony spojrzał mi w oczy. Była czwarta na ranem, gdy dotarliśmy do naszego mieszkania. Byłem zadowolony, gdy samochód odjechał. Wydobyłem od Adriana obietnicę, że nie pozwoli Delphine dowiedzieć się o nas. Powie jej, że widział nas, ale tylko wtedy, gdy o nas zapyta. Zapyta, obiecał mi z uśmiechem, ale zgodził się na moje zastrzeżenia. Sam na ulicy uśmiechnąłem się do Crane’a, unosząc na niego brew. – Jesteś szczęściarzem ty kupo gówna – burknął, ciągnąc mnie przez trzy piętra schodów, gdzie mieliśmy mieszkanie. – Co? – Wiesz co – prychnął. – Uniknąłeś większej ilości kul niż ktokolwiek, kogo znam. – O czym ty mówisz? – O czym… Och nie wiem. Miałeś szczęście, że yareah Christophera Danversa przyszła do naszego klubu pewnej nocy z tymi wszystkimi kobietami, nocnymi damami czy cokolwiek, a ty skończyłeś przekonując ją, by przyjęła nas do swojego stada bez konieczności stawienia się przed semelem. Zatrzymałem się na schodach, odwracając się i spoglądając w dół na niego. – Podobało jej się to. Nawet nie wiedziała, że może przyjąć kogoś do swojego stada, dopóki jej nie powiedziałem. – Taa, no wiesz – powiedział mi, pokazując bym dalej szedł pierwszy. – Ale kiedy już napompowałeś ją tym pomysłem, byłeś dla niej miły i uwodzicielski, nie mogła odmówić. Nie wiedziałem, że gej może tak wystawić kobietę.

– Na samym początku jest panterą, potem kobietą, więc… – Najpierw jest kobietą i zabawiłeś się nią. – Trochę ją rozebrałem1. Jęknął głośno, co wywołało mój uśmiech, gdy dotarliśmy do drzwi. – Mam tylko nadzieję, że to nie wróci do nas i nie ugryzie cię w tyłek. – Przeze mnie masz na myśli siebie, oczywiście – wyjaśniłem otwierając drzwi i wchodząc do ciemnego apartamentu z dwoma sypialniami. – To prawda – ziewnął, włączając światło i padł na kanapę. – To wszystko ja. – Myślę, że jesteśmy nieźli – zawołałem, przechodząc przez tył kanapy prosto do drzwi sypialni. – Jutro powiem Ray’owi, że biorę tę robotę menadżera restauracji i będziemy mogli się przenieść na King’s Beach i nie nadziać się na Christophera Danversa. – A Logan Church nie będzie robił nam problemów, bo Adrian powie mu, że jesteśmy członkami stada Christophera – odkrzyknął, upewniając się, że go usłyszę. Zrzuciłem kurtkę i sweter i wróciłem, mając na sobie tylko jeansy, t– shirt i skarpetki. – Tak więc widzisz, jest doskonale2. Nie będę musiał spotykać się z żadnym semelem, a ty możesz spędzać czas z panterami tak jak chciałeś, odkąd zostałem wyrzucony ze swojego stada, a ty podążyłeś za mną. – I co ja mam zrobić? Pozwolić mojemu najlepszemu przyjacielowi już zawsze żyć bez adresu? Westchnąłem głęboko. – Pewnego dnia byłbyś shesuru gdybyś został. – Pieprzyć to – ziewnął głośno. – Więcej zabawy mam patrząc jakie gówno sobie zrobisz przez te spiski i intrygi. – Jesteś przezabawny. Idę do łóżka. – Czekaj – jego głos zatrzymał mnie, zanim zamknąłem drzwi do sypialni. – Co? Odwrócił się na kanapie i spojrzał na mnie. – Nigdy za tym nie tęsknisz? – Nie wiem o czym mówisz. 1 Oj chyba przestanę go lubić 2 Oj chyba jednak nie… :P

– O stadzie, dupku. Nigdy nie tęsknisz za byciem częścią prawdziwego stada? – Nie – skłamałem stanowczo i wiedziałem, że nawet Crane, znając mnie tak długo nie zorientuje się, że skłamałem. Oczywiście, że chciałem należeć do stada. Chciałem tego tak bardzo jak on, ale odkąd to nigdy nie miało się zdarzyć, oczekiwanie z tęsknotą na dzień, kiedy zostanę zaakceptowany było daremne. Byliśmy cicho przez kilka minut, zanim Crane nagle chrząknął. – Wiesz, to kiepsko, że Logan Church poddał się i wziął sobie yareah, by była jego partnerką – zmienił temat na neutralny, który nic nie znaczył dla żadnego z nas, jak zwykle to robił. – Jeśli byłbym semelem, nigdy bym tego nie zrobił. Jeśli byłbym semelem czekałbym na swojego reah. Kto pragnie fałszywego partnera? – Ktoś, kogo wybrałeś, nie jest fałszywy – poprawiłem go, opierając się o framugę. – Miliony ludzi robi to każdego dnia. – Tak myślę, ale wciąż semel powinien sparować się z reah. Tak powinno być. Pozwalanie na coś mniejszego jest wbrew naturze semela. – Ale jeśli semel nigdy nie znajdzie swojego reah, to co powinien zrobić? Żyć bez partnera? Żyć i umrzeć sam, bez rodziny? – Ja tylko mówię, że będę czekał na swojego reah. Skinąłem głową. – Oczywiście, że będziesz. – Będę. – Okey – przytaknąłem. – Czemu jesteś takim dupkiem? – Chodzi mi tylko o to, że każdy może powiedzieć, co by zrobił, gdyby był semelem – westchnąłem. – I założę się, że każdy semel mówił to samo, zanim został przywódcą stada. – Ale jesteś cyniczny. – Jestem realistą. Kiedy jesteś odpowiedzialny tylko za siebie, łatwo jest powiedzieć, co byś zrobił, a czego nie zrobił. Ale kiedy twoje stado patrzy na ciebie i czeka na spadkobiercę, jak wcześniej powiedział Adrian o Loganie Church… Mówię tylko, że kiedy linia krwi musi być kontynuowana, nikt nie może się przeciwstawić takiej presji. Zerknął na mnie. – Więc mówisz, że semel nie może czekać na swojego reah?

– Realistycznie na to patrząc, nie. To za rzadko się zdarza. Szanse na znalezienie go są zbyt małe. – A jednak – powiedział z rozmachem. – Więc tak myślisz. Odwróciłem się od niego. – Oh, daj spokój, Jin. Całe to gadanie o reah jak wychodzi? Jesteś najrzadszy ze wszystkich panter. Jeden i tylko jeden męski reah istnieje. – Ja się nie liczę. – Oczywiście, idioto, że się liczysz. – Nie jestem prawdziwym reah. Nie jestem dziewczyną. – Mówisz, że reah może być tylko dziewczyna? – Oh nie wiem… każdy – powiedziałem brzmiąc gorzko nawet dla samego siebie. – Więc, każdy jest dobry. Jesteś facetem i jesteś reah. Prawdziwy reah i nie ma co do tego wątpliwości. Istniejesz, więc jesteś reah. – Crane… – Nie dajmy się zwariować długiej egzystencjalnej dyskusji, dobra? Wiem, że jesteś reah, tak jak wiem, że jesteś jedynym facetem w jakimkolwiek… czasie… koniec pieśni3. – Nie wiesz tego. Nie naprawdę. – Oh, nie wiem tego? – szydził. – Myślę, że jednak wiem. Bo widzisz, w czasie tej całej podróży jaką odbyliśmy w przeciągu ostatnich dwóch lat po opuszczeniu collage’u, żaden z nas nigdy nie widział ani nigdy nie słyszał o innym reah. Nie mówiąc już o mężczyźnie. To znaczy, kobieta reah jest jak jedna na milion… męski reah… Czekaj, kurwa, chwilę. Ty jesteś facetem. – Jak chcesz. – Mówię tylko, że… nie chcesz powiedzieć o tym komukolwiek, za wyjątkiem mnie. – Mój ojciec wie – przypomniałem mu. – I nasze stare stado. I nasz stary semel, który próbował mnie zabić. Myślę, że wie wystarczająco dużo ludzi. Odwrócił się i zapadł na kanapie. Już nie mogłem widzieć jego twarzy. – Możesz wrócić, wiesz. Przyjmą cię z powrotem, Crane. – Pieprz się. Idź spać. Nie chcę już gadać. 3 Tak wiem, dziwnie to brzmi, ale nie mam pomysłu na nic innego…, no chyba, że macie jakie ś sugestie?

Uszanowałem jego decyzję, ponieważ obaj byliśmy ponad tym. Obaj potrzebowaliśmy snu, więc zamknąłem swoje drzwi i położyłem się do łóżka. Byłem bardziej zmęczony niż przypuszczałem.

Rozdział 3

W moim przeświadczeniu ludzie używają słowa „za zimna” zbyt swobodnie. Na przykład byłem w kinach, restauracjach, a nawet w zatłoczonych sklepach i słyszałem, jak ludzie mówią, że coś jest za zimne… nawet mrożonki. Faktem jest, że jeśli nie poczułeś podmuchu lodowatego powietrza nad Jeziorem Tahoe pod koniec stycznia, to nie wiesz, o czym mówisz. To dlatego nigdy nie zrozumiem gości, którzy chcą usiąść na patio. Nawet z włączonymi grzejnikami i założonymi płaszczami, nawet pomimo tego, że patio było osłonięte, wciąż było cholernie zimno. Kiedy patrzyłem na gromadę ludzi siedzących na zewnątrz, wzruszałem ramionami. – Więc to jest w porządku, Jin? – sprawdzał ze mną. – Jeśli chcą zamarznąć – powiedziałem, wzruszając ramionami. – Kim ja jestem, by mówić „nie”? – Dzięki, szefie. – Upewnij się, że Owen wie, że ma pomóc Lindzie z tym stołem. Jest dużo ludzi i jest zimno jak cholera. – Się robi, szefie – uśmiechnął się do mnie. – Powiedz im, żeby założyli garnitury śniegowe4 – zaśmiał się, gdy odchodziłem. Musiałem sprawdzić personel kuchenny i byłem już w połowie drogi przez korytarz, gdy ciężka ręka wylądowała na moim ramieniu. Odwróciłem się i znalazłem mojego szefa, Ray’a Torresa, patrzącego na mnie. Zerknąłem na niego. – Co ty tu robisz? – To po prostu moja cotygodniowa wizyta tutaj, żeby sprawdzić, jak ci idzie. Jak zwykle, wszystko jest świetnie. – I coś jeszcze? Zazwyczaj tylko dzwonisz. Uśmiechnął się chytrze. – Miałem nadzieję, że masz dla mnie odpowiedź. – Żartujesz sobie? Ray, nie ma nawet sekundy, by… – Oh, daj spokój – zaśmiał się. Jego ręka przesunęła się na moją szyję ściskając ją lekko. – To po prostu jeszcze jedna noc. Masz jeszcze trzy dni wolnego.

4 Tak wiem kretyńsko brzmi, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać 

– A ty zachowujesz się, jakbym na to nie zasługiwał. Pracowałem bez przerwy przez piętnaście dni, Ray. Już praktycznie tu mieszkam. Powinienem po prostu wstawić sobie łóżko w kuchni. – Są pokoje na górze. – Oh, wpadasz w histerię. Uśmiechnął się do mnie wyciągając rękę i mierzwiąc mi włosy. – Jesteś młody. Gdy ja miałem dwadzieścia cztery lata mogłem dniami obyć si ę bez jedzenia i spania. Spróbowałem odsunąć się od niego, ale jego ręka złapała mnie za biceps i zatrzymała mnie. – Wiesz, Jin, przez te dwa i pół miesiąca, gdy jesteś menadżerem restauracji, stałeś się dla mnie niezastąpiony. Mam nadzieje, że poważnie rozpatrzysz moją ofertę. Nie miał pojęcia, jak dużo myślałem o ofercie, którą złożył mi tydzień temu. Chciał, żebym został głównym menadżerem restauracji. Tej pozycji pragnęli nie tylko dwaj inni mężczyźni, ale również Crane. Wzorem był salon restauracji usytuowanej zaraz nad jeziorem w King’s Beach. W lecie ludzie mogli zakotwiczyć się w dokach, pływać kajakami albo zejść z pokładów swoich statków bezpośrednio na tylne patio. Powiedziano mi, że latem to miejsce przypominało istny dom wariatów przez całą dobę. W zimie, pokryte światłami i ocieplane grzejnikami patio było oazą dla pokrytej śniegiem Wioski Incline. Nasza klientela składała się z lokalnych mieszkańców, turystów i bogatych elit będących tu na wakacjach. – Jin – glos Ray’a wrócił mnie na ziemię. – Tak? Stanął przede mną, więc musiałem spojrzeć mu w oczy. – Kiedy po raz pierwszy przyszedłeś dla mnie pracować, myślałem, że jesteś po prostu jakimś punkiem, ale gdy zacząłeś piąć się w górę, pokazałeś co potrafisz. – Myślałeś, że jestem jakimś punkiem? – sprawdzałem go. – Jin – ostrzegł mnie. – Ray – odparłem używając tego samego tonu. Mruknął. – Słuchaj. Wszyscy cię kochają i przyjmują od ciebie rozkazy. Potrzebuję tego. – Ray… – Odkąd przyjąłem cię, ja właściwie odchodzę w zapomnienie. Milczałem.

– To, co tu zrobiłeś, wzięcie tie–in 5 z tych klubów z Reno i działająca umowa z The Lakehouse Inn, by mieć u nich prywatne przyjęcia… wszyscy na tym zarabiają. Greg przyszedł wczoraj i powiedział, że zajazd ma się tak dobrze po raz pierwszy w tym roku. Mówi, że jesteś cudotwórcą. – Oh, pieprz się Torres. Jego uśmiech był ogromny. – Powiedział, że jeżeli nie zaoferuję ci posady generalnego menadżera tego miejsca, to on chce cię dla siebie. Podoba mu się to, co widzi. – I doceniam to, ale nie wiem, co chcę zrobić. Początkowo miałem zamiar odejść. – Wiem, że miałeś, ale naprawdę chcę, żebyś został. Wszyscy chcemy. – Nie wiem… Nie jestem jedynym, który chce tę pracę. Wzruszył ramionami. – Prawdą jest, Jin, że kiedy ty tu jesteś, ja już nie muszę. Nie martwię się, zostawiając cię na posterunku. Wszyscy inni… martwię się. – Doceniam to, co mówisz. Daj mi trochę czasu na zastanowienie się, ok? – Masz tyle czasu, ile będziesz potrzebował. Uśmiechnął się do mnie zanim odszedł. Kilka minut później w kuchni zostałem powitany normalną serią czułych przekleństw, zanim zmuszono mnie do spróbowania nowej formuły sosu z jalapeno, sera czarny Jack i żurawiny usmażonych razem. To było obrzydliwe i zapytałem Ramona, głównego kucharza, czy próbuje mnie zabić, czy silnie podtruć. – Czy wszystkie dziewczyny stąd wiedzą, że jesteś gejem? Nie miałem pojęcia o czym on myślał, bo jego pytanie nie miało sensu. – Co to ma do mojego pytania? – Absolutnie nic – zapewnił mnie. Milczeliśmy mierząc się wzrokiem, ale pękłem i zaśmiałem się pierwszy. – Ok, co z tego, że jestem gejem? – westchnąłem głęboko. – Dziewczyny – odpowiedział. – Wiedzą? – Podejrzewam, że tak. – Więc jak to się stało, że wszyscy przez cały czas mówią o tobie? – Ponieważ kobiety hetero i geje pasują do siebie jak masło orzechowe i galaretki – oświeciłem go. – Jesteśmy dla siebie stworzeni. – Nie – potrząsnął głową. – Mówią jakby chciały cię pieprzyć.

5 Nie mam pojęcia co to znaczy, więc zostawiam tak jak jest/google mówi: tie-in – autoryzowane produkty oparte na własności mediów, wprowadzane przez firmę. S ą form ą wzajemnej promocji, stosowane głównie w celu generowania dodatkowego dochodu i reklamy.

Ale nie chcą. On po prostu nie widzi różnicy. Wszystkie kobiety, z którymi pracowałem kochały mnie i był powód ich uznania. Czy chciałem czy nie, czy się starałem czy nie, żadna z tych rzeczy nie robiła różnicy. Kochałem kobiety. Ja po prostu si ę z nimi nie kochałem, a one zawsze szalały za mną. Wszyscy komplementowali moje lekko szare oczy, długie czarne włosy i ciemne brwi. Dziewczyny zauważały takie rzeczy jak idealny kształt twoich brwi, długość rzęs, pełne usta i krzywizny nosa. Mówiono mi, że z moimi zadymionymi oczami, twardym ciałem i wspaniałą skórą powinienem zostać modelem. To było słodkie, więc ściskaliśmy się i całowaliśmy za każdym razem, jak przychodziłem do pracy. – Halo. Podniosłem głowę i spojrzałem na Ramona. – Nikt nie chce tego ze mną robić. Tylko z Crane’em. – Żadna nie chce twojego współlokatora. One chcą ciebie. Ale to nie miało sensu. – Jesteś po prostu zbyt ślepy, żeby to dostrzec. Posłałem mu pobłażliwy uśmiech i odwróciłem się, by odejść. Zanim mogłem to zrobić, złapał mnie za ramię. – Co? – zwróciłem na niego wzrok. – My – powiedział wskazując na personel kuchenny trzymanymi przez siebie szczypcami – mamy zamiar wykopać tego gościa – Bena, jeżeli będzie na tyle głupi, by si ę tu jeszcze raz pokazać. Uśmiechnąłem się do niego. Gdyby tylko wiedział, że nie było szans, by Ben Eller zbliżył się do mnie. – Doceniam to, że mnie pilnujecie, ale nie jestem dziewczyną. Nie mam zamiaru pobić tego Focia tylko dlatego, że trochę napsuł mi krwi. – Ale on nie walczył fair, J. Włamał się do twojego mieszkania w środku nocy. To mówiło więcej o moich i Crane’a gównianych zamkach i o tym jak głęboko musiałem spać. Crane zaczął się umawiać ze striptizerką, która oczywiście miała zazdrosnego byłego chłopaka. Prześladował oboje, aż dowiedział się, gdzie Crane mieszka. Tej nocy, gdy się włamał, mojego współlokatora nie było nawet w domu. Byłem tylko ja, śpiący na kanapie, na którą padłem po szesnastu godzinach zasuwania. – Ten dupek mógł cię zabić. – Taa, jak widać żyję i jestem mądrzejszy. – Ale to nie ty miałeś być. To było to. – Wiesz, wyglądałeś jak gówno po tym jak cię uderzył.

I tak było. Spuchnięta warga, podbite oko i siniaki na gardle, które zostawił próbuj ąc mnie udusić. Ben Eller włamał się do apartamentu tydzień temu, by pogrozić swojemu rywalowi. Ale w tamtym momencie adrenalina wzięła górę i naprawdę szybko zmieniła prób ę zastraszenia w usiłowanie zabójstwa. Próbował mnie udusić. Oszołomiony, na wpół przytomny, wyrwałem się z morderczego uścisku Bena Ellera i popchnąłem go na środek salonu. Moja ręka zmieniła się przez okoliczności; nie miałem możliwości wyboru. Była tylko walka, a ja instynktownie wyciągnąłem największą broń z mojego arsenału. Uciekł z krzykiem z apartamentu, ale nie martwiłem się. Co miał zamiar powiedzieć policji? Gdy zamierzałem udusić tego gościa, on zmienił si ę w jednego z tych wielkich kotów z Discovery Channel tuż obok stolika do kawy. Podejrzewam, że usiłowanie zabójstwa sprawi, że jego zeznanie stanie się mniej wiarygodne. – Jin? – Wiem, jak wyglądałem – powiedziałem, szybko wracając do rozmowy. – Doceniam twoją troskę. – Powinieneś wnieść oskarżenie. – Zarówno Crane i ja mamy zakaz zbliżania się. To wszystko, czego potrzebujemy. Wzruszył ramionami. – Mam nadzieję, że twój prześladowca zniknie. – On nie jest moim prześladowcą – zaśmiałem się. Ironia nie działała na mnie. – O tak, to jest przezabawne – skrzywił się na mnie, pochylaj ąc się. – Ale tak poza tym. Słyszałem, że Ray zaoferował ci pracę menadżera generalnego. – To prawda. – Więc bierz ją. Wszyscy jesteśmy z tobą. – Dzięki. Uśmiechnął się do mnie wracając do pracy. – Nie ma za co. Nawet jeżeli nigdy tego nie powiedział, wiedziałem, że Ramon lubi to, jak codziennie sprawdzam czy wszystko u niego w porządku i czy ma wszystko, czego mu potrzeba. Trzeba wracać na ziemię. Jeden z moich pracowników, Linda Rice, prawie na mnie wpadła. – Tu jesteś – westchnęła. – J, impreza na patio jest głośna, a jeden z tych gości jest pijany. A ja nie mam zamiaru tam wracać. Skinąłem głową i odwróciłem się do wyjścia. Zanim zdążyłem przejść obok niej, złapała mnie za nadgarstek. – Mam zamiar iść po jednego z bramkarzy z salonu, żeby poszedł z tob ą, w porządku? Uśmiechnąłem się do niej.

– Nie martw się o mnie, Linda, kochanie. Jestem pełen werwy. – Tak, to wspaniale, ale para tych gości wygląda jak rosyjscy gangsterzy. – Co mówiliśmy o zbyt dużej ilości „Prawo i bezprawie”? – Tak, jesteś taki zabawny – zrobiła minę, jakby jadła cytrynę. – Po prostu bądź ostrożny. Nie jesteś tak duży i zły jak myślisz. – Nie? – uśmiechnąłem się do niej, a ona zachichotała, choć było to sprzeczne z jej wewnętrznym nastawieniem. To było słodkie, że klepnęła mnie w tyłek, zanim zd ążyłem odejść. Na patio były trzy stoły złączone razem i wszyscy pili. Było naprawdę głośno, nawet na zewnątrz, a mój drugi pracownik, chłopak imieniem Owen z Tulsa, musiał aż krzycze ć. Kobieta chciała szampana, a kiedy starał się zapytać, którego, wielki mężczyzna z masywnymi ramionami wstał nagle i mocno popchnął Owena. Prawie upadł, ale facet złapał go za przód swetra, potrząsnął nim i zapytał, czy rozumie angielski. Przesunąłem się szybko i stanąłem między moim pracownikiem i nieznajomym. – Ok, wystarczy – powiedziałem stanowczo i wskazałem na drzwi. – Skończyłeś. – Oh, skończyliśmy – powiedział facet szturchając mnie mocno w obojczyk. – Nieprawdaż? W chwili, w której mnie dotknął, wiedziałem. Był kotem. Nie był semelem, liderem, ale był blisko. Może sylvan albo sheseru. Nie byłem pewien. Tak czy siak, był potężny i przyzwyczajony do tego, że inni zdawali się na niego. Sam też bym tak zrobił, bo naprawdę nie chciałem mieć do czynienia z żadnym kotem, ale Owen tu był i musiałem go chronić. – Tak – powiedziałem, patrząc mu w oczy. – Skończyłeś. Był pijany. Inaczej nigdy nie warknąłby na mnie i nie wyszczerzył bardzo ludzkich zębów, próbując mnie wystraszyć. Dla każdego innego to wyglądałoby absurdalnie, ale ja zrozumiałem gest. Do czego służył. Facet zapomniał, gdzie był, ze względu na poziom alkoholu we krwi. – J – powiedział Owen, a jego głos drżał, gdy kładł mi dłonie na ramionach. – Naprawdę nie myślę, by… – Idź do środka – powiedziałem mu. – Zostań tam i nie wysyłaj tu nikogo. Wszystko będzie dobrze. Poruszył się szybko, wypełniając moje polecenie. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, przysunąłem się bliżej do ogromnego mężczyzny i uśmiechnąłem do niego, ukazując nie zęby ale kły, górne i dolne. W chwili, gdy to zrobiłem, pożałowałem tego. Gdybym jasno myślał i był wyspany, mój osąd byłby lepszy i nigdy nie zrobiłbym czegoś tak pochopnie. Ale instynkt wygrał ponad moim rozsądkiem. Mój pokaz miał pożądany skutek. Mężczyzna cofnął się wstrząśnięty. Nie był taki jak ja. Nie był reah. Nie miał mojej mocy. Mógł być człowiekiem albo bestią. Nie mógł być

każdym po kawałku, gdy chciał. Nie mógł przybrać formy pół pantery. To była umiejętno ść semela albo reah. – Ja… ja nie… – urwał niepewny tego, kim byłem. Nie byłem semelem. To wiedział. Nie było możliwości pomylić moce semela i ten rodzaj surowej, pierwotnej energii promieniującej ode mnie. To, co spływało ze mnie w falach było inne, cieplejsze i delikatniejsze, z powodu tego, czym byłem. Reah był yin i yang semela. Uzupełniali się nawzajem, pasowali do siebie. Reah dawał delikatność i współczucie semelowi, a semel przynosił siłę i logikę reah. Każdy semel pachniał siłą i dominacją, ale ja nie, wi ęc człowiek przede mną był zagubiony, jeśli o mnie chodzi. – Jak to możliwe? Rozumiałem jego zmieszanie. O ile mi wiadomo byłem jedynym męskim reah na świecie. Może było ich więcej – gdzieś na świecie – ale ja nigdy nie natknąłem się na żadnego, ani o takim nie słyszałem. I mimo że lubiłem dyskutować z Crane’em o tym, że istnieje jeszcze ktoś taki jak ja, szanse były większe, że to on miał rację – nie ja. – Reah – wysapał głośniej, bo w końcu był pewien. Jego oczy były szeroko otwarte, gdy patrzył na mnie. Tam, gdzie przed chwilą były tylko chaotyczne krzyki, teraz było już tylko zawodzenie wiatru od jeziora. – Jak śmiesz lekceważyć swoje stado pokazując zęby obcym – powiedziałem z lodem w głosie, mając nadzieję, że jeśli będę mógł wystraszyć go moim gniewem, on nie będzie miał czasu na zadawanie pytań. – Zwariowałeś? Co miałeś zamiar teraz zrobić? Miałeś zamiar zmienić się tutaj w restauracji na oczach wszystkich? – rzuciłem do niego. Jego oczy były przyklejone do mnie. – To nie jest Maat. Jesteś obrzydliwy. – Wybacz mi – powiedział, padając przede mną na kolana. Jego twarz podniosła się, by patrzeć na moją. – Proszę reah. Skinąłem szybko. – Zabierz mnie do swojego semela, bym mógł błagać o jego wybaczenie. Nie było semela, do którego mógłbym go zabrać, ponieważ nie byłem sparowany, ale on nie musiał o tym wiedzieć. – Jest w porządku – powiedziałem lakonicznie cofając się o krok. – Po prostu wyjdź stąd. Jego oczy zwęziły się. – Co ty to robisz? – Nie masz prawa do zadawania mi pytań – rzuciłem do niego. – Weź swoich przyjaciół i wyjdź.

Po tym jak wydałem rozkaz, odwróciłem się, by odejść, celowo pokazując mu plecy. Tym samym dałem mu znać, że nie boję się go, a nawet, że go nie uznaję. Zaskoczone westchnienie było nieoczekiwane. – Reah! Kiedy byłem już prawie przy drzwiach, nagle pojawiła się ręka na moim ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem siebie odbijającego się w parze ogromnych morsko – zielonych oczu. Kobieta stała jak zamrożona. – Cześć – powiedziałem spokojnie, starając się oddychać, przesuwając językiem po moich bardzo ludzkich zębach. Wiedziałem, że moja kontrola była niesamowita i po raz pierwszy się z tego cieszyłem. To nie byłoby dobre, gdybym wrócił do zatłoczonej jadalni jako półpantera. – Cześć – ledwo wydyszała, unosząc drżącą rękę powoli do mnie. Jej palce przesunęły się po mojej piersi. Była urocza stojąc tam z otwartymi ustami i szeroko otwartymi oczami. Zajęło mi to chwilę, ponieważ pracowałem po bardzo małej ilości snu, ale kobieta była tą samą, którą uratowałem w Reno dwa miesiące temu. – Uratowałeś mnie – wyszeptała. – To prawda – zmusiłem się do uśmiechu, odsuwając jasno brązowe włosy z jej oczu, tak, że mogłem widzieć jej piękną twarz. I byłem świadomy, że wszelki ruch zatrzymał si ę wokół nas. – Oh – jęknęła, a łzy wylały się spod jej powiek. – Jestem Delphine. – Adrian mi powiedział. – Jak masz na imię? – Jin – odpowiedziałem. Przełknęła z trudem. – Mogę… podejść? Uśmiechnąłem się i rzuciła się na mnie owijając ramiona wokół mojej talii. Twarz docisnęła do mojego gardła. Trzymałem ja mocno, zaskoczony jej natychmiastowym drżeniem. – Ty… ty uratowałeś mnie. Byłeś niesamowity… Chciałam cię znaleźć i porozmawiać z tobą, podziękować ci, ale oni… oni nie… a teraz jesteś i jesteś nawet przystojniejszy niż mogłabym się spodziewać. – To ty? – zapytał ktoś. – Ty uratowałeś siostrę naszego semela? Oczywiście, że ja. Tak właśnie pracowało moje szczęście. Adrian powiedział mi i Crane’owi miesiące temu, że była siostrą semela, ale słyszeć strach w głosach skupionych wokół mnie było prawie przerażająco. – Muszę podziękować ci poprawnie – powiedziała Delphine, a jej twarz wciąż była ukryta w moim ramieniu. – Musisz przyjść i poznać mojego brata.

– Nie ma potrzeby – zapewniłem trzymając ją na dystans. – To było moje zadanie, zadanie każdego mężczyzny, bo chronić kobietę. Ci którzy cię zaatakowali powinni zostać ukarani. – To stary zatarg – zmusiła się do uśmiechu. – Teraz jestem szcz ęśliwa widz ąc, że góry nie zostały naruszone. Nasze tereny łowieckie są tutaj. Musisz do nas dołączyć. Nie polowałem. To nie było coś, co robił reah. – Jasne – uśmiechnąłem się, krzywiąc jak człowiek, który szczerzy zęby. Stanąłem obok Delphine. – Zobaczymy. – Proszę reah – powiedział mężczyzna, opadając na kolana. – Pokazałeś mi swoj ą odwagę stając naprzeciwko mnie, sheseru stada Mafdet. A teraz, gdy przekonałem się, że jesteś tym, który uratował naszą słodką dziewczynkę przed zwierzętami z stada Manhit. Proszę reah. – Trzymał rękę na mojej. – Zaakceptuj moje przeprosiny i pozwól nam zabra ć cię na spotkanie z naszym semelem Loganem Church. Im dłużej z nimi byłem, tym mniejsze miałem szanse, że nie zostanę niesparowanym reah. Reah mógł być sparowany tylko z liderem stada. I jeżeli nie było semela, z którym byłbym sparowany, to mógłbym zostać wzięty siłą do jakiegokolwiek semela i gdyby nasze oczy się spotkały, moglibyśmy zostać sparowani. Nienawidziłem myśli o byciu sparowanym z osobą, którą wybrałoby mi przeznaczenie. Wolałem wolną wolę, więc trzymałem si ę z dala od plemion i ich liderów. To dlatego moje największe marzenie nigdy si ę nie spełni. Reah mógł naprawdę należeć tylko do stada, w którym był sparowany. Odkąd żaden semel nigdy mnie nie weźmie, jako męskiej pary, nigdy nie będę miał domu. Nigdzie. – Proszę reah. Podałem mu swoją rękę i usłyszałem jego wydech, gdy umieścił ją na swojej twarzy. Trzymając ją tam. – Masz na imię Jin? – zapytał patrząc mi w oczy, pochylając się do mojej ręki. – Tak. – Jin jak? – Rayne. Oczy, które były tak wojownicze i złe stały się ciepłe, delikatne i zamkni ęte. Był sheseru, a ponieważ ja byłem reah, jego miejscem było zostać moim mistrzem. Instynktownie chciał być moją tarczą, jako że miałem być partnerem semela. Tak długo jak byłem blisko niego, on stawał się bardziej opiekuńczy. To wszystko był zaszczepione w nim na stałe, a ja zobaczyłem na jego twarzy konflikt zmieszania z pragnieniem. Chciał przerzucić mnie przez ramię i zabrać do swojego semela, gdzie mógłby mnie pilnować. – Przestaniesz się tak czuć jak tylko wyjdziesz – zapewniłem go. Mężczyzna pokręcił lekko głową. – Coś jest nie tak. Czuje to.

Mężczyzna analizował moją twarz. Musiałem zmyć się stamtąd, zanim poskłada wszystko do kupy i odkryje, że kłamałem. Nie miałem partnera, a on odkrył to w sekundę. – Musimy iść. – Proszę chodź z nami, by poznać naszego semela i przyjąć jego podziękowanie. Absolutnie nie. Pokręciłem głową, starając się wyrwać rękę. Natychmiast zacisnął palce mocno na moim nadgarstku, trzymając mnie. Nasze oczy spotkały się i widziałem, że mnie bada. Nie był głupim mężczyzną, a jego instynkty były dobre, bo inaczej nigdy nie zostałby wybrany na sheseru. Gdybym zaczął walczyć, gdybym pokazał strach, on po prostu zaciągnąłby mnie stąd i zabrał do swojego semela siłą. Po tym, prawda wyjdzie na jaw. Logan Church będzie wiedział instynktownie, że nie mam partnera. Nie mogłem być do niego zabrany, więc grałem na czasie. Spuściłem oczy na ziemię, mając nadzieję, że wyglądam na niewinnego. – Pójdę z tobą, ale mój semel będzie niezadowolony. To nie będzie Maat dla mnie iść bez niego. Przez rzęsy widziałem jak kiwa głową i podnosi się. – Oczywiście. Rozumiem. To nie będzie Maat dla ciebie przebywać w obecności innego semela bez twojego partnera. Wybacz mi sugerowanie takiej niestosowności. Myślał, że byłem zwolennikiem starożytnych zasad, które dla mnie nic nie znaczyły, ale w porządku. Cokolwiek sprawi, że wyjdzie, działało na moją korzyść. – Reah – wyszeptał. Kiedy podniosłem oczy zobaczyłem, że mięśnie jego szczęki drgają. Tak bardzo chciał zabrać mnie do swojego semela. Był niemal pewny, że kłamię odnośnie tego kim jestem, ale nie miał całkowitej pewności. Ale jeżeliby si ę pomylił i zabrał mnie st ąd… Jego życie mogłoby się skończyć przez pomyłkę taką jak ta. – Nigdy nie spotkałem ani nie widziałem reah. – Jesteśmy rzadcy, więc znasz moją wartość dla stada. – Jesteś wartościowy dla nas wszystkich, nie tylko dla swojego stada. Skinąłem głową, chociaż dla mnie był to stek bzdur. – Mówią, że semel, który znajdzie swojego reah jest faworytem Ra. Uh huh, może być. – Semel, który znajdzie swojego reah jest semel – re, siedzibą Oka. To błogosławieństwo. „Błogosławieństwo” nie było słowem, które bym wybrał. Brak wolności wyboru, kogo chcesz kochać, chemii i genetyki; i przeznaczenie podejmujące za ciebie decyzje. Nie chcę być częścią tego. Gdybym narodził się jako zwykły kot, mógłbym być z kimkolwiek zechcę,

ale ponieważ byłem reah – byłem „błogosławieństwem” każdego semela, którego bym spotkał i który potencjalnie mógłby być moim partnerem. – Reah wiedzą, kto jest jego partnerem, gdy ich oczy się spotkają. – Tak, wiem – powiedziałem szybko biorąc głęboki wdech. – Proszę, przekaż swojemu semelowi najlepsze życzenia. – Jak ma na imię twój semel. Dałem mu jedyne nazwisko jakie mogłem. – Crane Adams – powiedziałem cicho. Skinął głową, patrząc na mnie z góry na dół. – Kto dał tobie i twojemu partnerowi glejt? – Twój człowiek Adrian Basargin dał mojemu semelowi i mnie swoje nazwisko tamtej nocy, gdy uratowaliśmy Delphine – zakaszlałem. – Ale nie miał pojęcia kim lub czym jesteśmy. On tylko patrzył na mnie, studiując mnie bez słowa. Cofnąłem się, a ponieważ nie wydawał się być skorym do wyjścia, spytałem go o imię. – Mam na imię Yuri, Yuri Kosa. – Miło mi było cię spotkać. – Cała przyjemność po mojej stronie… naprawdę mojej. Podziękowałem mu jeszcze raz, nim zapytałem go ponownie, czy mógłby wyjść, ponieważ nie wyglądałoby to dobrze dla nich, gdyby zostali po tak bolesnej wymianie zdań ze mną. Wszyscy zgodzili się wyjść za wyjątkiem Delphine. Chciała dalej ze mną rozmawiać, ale wyjaśniłem jej, że pracuję, mimo wszystko. Wyszli po zapłaceniu rachunku za bar. Ray znalazł mnie pół godziny później i był pod wrażeniem, że byłem w stanie poradzić sobie z kolejną wybuchową sytuacją tak zręcznie i cicho. Powiedział, że ewidentnie jestem materiałem na menadżera. Miałem więcej dodatkowych punktów od pracowników za tak szybkie przybycie Owen’owi na ratunek, a on sam podziękował mi dobre sto razy za uratowanie go. Był naprawdę przerażony, zwłaszcza, gdy psychol warknął na niego. Zgodziłem się, że to było straszne.

Rozdział 4 Szedłem do mieszkania z Crane’em. Obaj wcześniej wyszliśmy z pracy, a on podawał mi kolejne argumenty, jakie tylko mógł wymyśleć. Chciał byśmy zostali, a nie łapali następny samolot wylatujący z Reno. – Dlaczego tak wariujesz? – zapytał podążając za mną. – Co z tego, że sheseru z stada Logana Church cię spotkał, co? – Kurwa. – No więc, może będziesz musiał iść zobaczyć tego gościa, no i co z tego? Zobaczysz, przekonasz się, że nie jest twoim partnerem i koniec. Nigdy nie rozumiałem, dlaczego po prostu nie powiesz każdemu semelowi, z którym wchodzimy w kontakt, kim jesteś i nie damy sobie z tym spokoju. – Nie jestem zwykłym reah. Co jeśli spróbują i mnie skrzywdzą? – A co jeśli nie? – Więc przypuszczalnie powinienem zaryzykować? – Przypuszczalnie powinieneś mieć jaja. – Pieprz się – rzuciłem do niego. – To nie ty musisz z tym żyć. – Nie? Sposób w jaki na mnie patrzył, naraz wściekły i bolesny, sprawił, że poczułem się okropnie. – Wiem, że to nie ja byłem bity, ale samo patrzenie na to nie było żadnym piknikiem. Wzdrygnąłem się na wspomnienie tej brutalnej sytuacji, która była następstwem mojej wypowiedzi, że jestem nie tylko reah, ale też gejem. Zostałem pobity, rozebrany do naga i pozostawiony na poboczu drogi. Tylko Crane przyszedł do mnie w tajemnicy, by mnie ukryć i ocalić przed śmiercią. Mój semel zezwolił na publiczne tortury za to, że jestem gejem. Mój ojciec dopingował go i brał w tym czynny udział. Zostałem wygnany, gdy dowiedzieli się, że żyję. Nie rozmawiałem z nimi nigdy więcej. Ani z moimi rodzicami, ani z bratem, ani z żadnym członkiem mojego stada, za wyjątkiem Crane’a. Mój najlepszy przyjaciel wybrał bycie wyrzutkiem razem ze mną. I kiedy nie było nikogo, kto dbałby o wszystko, zawsze był Crane. Zawdzięczałem mu tak wiele, ponieważ uratował mi życie; jest mi potrzebny, aby utrzymać mnie przy zdrowych zmysłach i bym nie pogrążył się w smutku. Gdybym popełnił samobójstwo, pozwoliłbym im wygrać, mówił. A do tego nie mogliśmy dopuścić. – Crane – powiedziałem cicho, a gula w gardle utrudniała mi oddychanie. – Zapomnij – mruknął. – Nie rozumiem czemu, do cholery, pokazałeś temu gościowi swoje kły na samym wstępie.

– Nie miałem takiego zamiaru – westchnąłem ostro, uspokajając się, odzyskując mój normalny spokój. – Spieprzyłem, ponieważ jestem zmęczony, a jestem zmęczony, ponieważ za ciężko pracuję, a za co tak ciężko pracuję? I tak zamierzam skończyć życie tutaj… kurwa! – Jesteś idiotą – zawyrokował. – Tak, wiem. – Co ty, do cholery, sobie myślisz? Byłem tak wściekły, że właściwie nie mogłem myśleć. Jak mogłem być tak głupi, by pokazać moje kły Yuri’emu Kosa? On zrobił to pierwszy, a ja nawet nie pomyślałem, że to bezmyślne. Potem i ja zrobiłem dokładnie to samo! – Pokaż mi. Zerknąłem na niego. – Co? – Twoje kły, pokaż mi… i ręce też. – Po co? – Ponieważ minęło już sporo czasu od… pokaż mi. Zamierzałem zrobić, cokolwiek mogłem, aby przywrócić rzeczy między nami do porządku. Był moją opoką i potrzebowałem go, więc rozchyliłem usta i pokazałem mu kły, górne i dolne, zanim przemieniłem ręce, by mógł zobaczyć moje pazury tam, gdzie wcześniej były palce. Posiadałem środkową formę, pół człowiek, pół zwierzę. Półpanterza forma, której on nie posiadał. Mówiliśmy „półpantera” albo „zmiennokształtny”, by opisać mnie i przemianę, ale tylko semel lub reah miał tę formę z horrorów. Nie można było si ę pomyli ć odnośnie tego, kim byłem. – Kurwa. – Co? – zapytałem, wracając do mojej pełnej, ludzkiej postaci. – To niesamowite, wiesz? Samo patrzenie jak to robisz to naprawdę coś nieprawdopodobnego. Obaj milczeliśmy przez kilka minut. – Żałujesz bycia ze mną? – Nie, Jin – powiedział szybko. – Nie tęsknisz za swoją rodziną? – Żądali twojej krwi tak jak wszyscy inni. Nie miałem pojęcia, że odwrócą się od ciebie lub mnie. Nie tęsknię za nikim, ale tęskniłbym za tobą, mój przyjacielu. Zamazał mi się wzrok i zorientowałem się, że jestem bardziej zmęczony, niż przypuszczałem. – Oh, nie becz do kurwy nędzy – burknął na mnie. – Ty duża dziewczynko. Uśmiechnąłem się przez łzy. – Męski reah – uśmiechnął się do mnie. – Jak to, kurwa, jest możliwe.

– Twój pomysł będzie tak samo dobry, jak mój. Wziął głęboki oddech. – Okej, ale tak serio, to co masz zamiar zrobić? – Teraz mam zamiar opuścić miasto. – Dlaczego? – Ponieważ Yuri Kosa jest sheseru i wie, że jestem reah. Logan Church b ędzie chciał mnie zobaczyć tak szybko, jak tylko będzie w stanie mnie znaleźć. – Dlaczego? – Wiesz dlaczego. By przekonać się, czy jestem jego reah. – Może nie jest gejem. – To nie ma znaczenia. – Serio? – pokiwał głową. – Ponieważ to będzie miało znaczenie dla mnie. Nie obchodzi mnie jak gorący jest ten facet. Nie będę go pieprzył. – Nie jesteś semelem. Nie masz pojęcia jak to naciska na twoje ciało i twój umysł. Nie ma możliwości, byś mógł to zrozumieć. – Dobra, to dlaczego nie powiesz po prostu Loganowi Church, albo każdemu innemu semelowi, który będzie chciał cię spotkać, że masz już partnera. – Tak zrobiłem. Powiedziałem Yuri’emu Kosa, że ty jesteś moim partnerem. Że to ty jesteś moim semelem. Parsknął śmiechem. – Dobra robota, idioto. – To wszystko, co mogłem wymyśleć. – I kiedy sprawdzą nas i zapytają Adriana skąd pochodzimy… kwestia, że należymy do stada Christophera; my będziemy mieli przepierdolone. – Dlatego musimy odejść. – Kurwa, Jin, dlaczego nie powiedziałeś, że jesteś sparowany z kimś innym? Co złego jest w kłamaniu, byśmy mogli tu zostać? – Ponieważ każdy semel będzie wiedział, że kłamałem. – Widzisz, ja nigdy tego nie rozumiałem. Skąd oni to wiedzą? – Po prostu wiedzą. – Ale jak? To nie ma sensu. Jak Logan Church będzie wiedział, że nie masz partnera? – Po prostu będzie. – To gówno. Powiedz mi skąd on będzie wiedział, że nie masz partnera. – Sposób, w jaki pachnę, znak… – Znak? – zmarszczył na mnie brwi.

– Tak. To… – wziąłem głęboki oddech. – Widzisz, gdy semel i reah łączą si ę na całe życie… – Koty nie łączą się na całe życie – powiedział z zadowoleniem. – Każdy może wzi ąć sobie kogoś innego, ale nie parują się na całe życie. – Semel i reah tak robią. Spojrzał na mnie. – Naprawdę, przysięgam. – Robią? – Tak. Tylko oni tak robią, ale to coś więcej iż branie sobie partnera i składanie ślubów. To jest wieczne, odkąd się zobaczą. – Żartujesz? – Nie, nie żartuję. Dlaczego miałbym żartować? – Kurwa. Skinąłem. – Dokładnie o tym mówię. – Powiedz mi więcej o tym znaku. – Dlaczego? – Ponieważ nigdy mi o tym nie mówiłeś, a to mnie interesuje. – Czy możemy iść i rozmawiać jednocześnie? Ruszył chodnikiem, odpowiadając mi działaniem. Poszedłem szybko za nim. – Okey, więc, gdy semel znajduje swojego reah, reah jest znaczony przez ugryzienie z tyłu swojej szyi. Ugryzienie. Wiedziałem, że to było tak brutalne jak orgazmogenne i zostawiało bliznę, która nie mogła być pomylona z niczym innym, jak tylko ze znakiem lidera na jego partnerze. Nie chciałem takiego. – Jedno ugryzienie. Wielkie mi rzeczy. Po prostu to zrobię i będzie wyglądało tak samo. Więc powiedz im, że zrobił to twój semel i wszystko będzie w porządku. Pokręciłem głową. – Dzięki, ale nie. Nigdy nie pozwolę nikomu, by pozostawił na mnie znak. – Ale to nam pomoże, więc dlaczego nie. – Nie – byłem niegięty. Nigdy nie pozwolę, by ktoś mnie oznaczył. Brzmiało to jak hipokryzja. Wyrzucił ręce w górę, denerwując mnie. – Więc dobrze. Po prostu nie pozwól mu sprawdzić znaku. Myślę, że nie może tego zrobić nie naruszając zasad gościnności. Jak on może wątpić, że inny semel cię oznaczył? – Ponieważ będzie w stanie powiedzieć, że okłamujemy go i jeżeli powie „udowodnij mi to i pokaż swój znak” będziemy mieli naprawdę przejebane.

Potrząsnął głową. – Nie sądzę, że zmusi nas do zobaczenia się z nim. W końcu uratowaliśmy jego siostrę. – Nadal nie rozumiesz – westchnąłem ciężko. – Jestem reah i… – Więc powiedziałeś temu facetowi, Yuri’ emu, że jestem twoim partnerem? – Możemy się skupić, proszę? Jego uśmiech był olbrzymi, gdy pokręcił głowa. – Jesteś takim półgłówkiem. Wszystko, co muszą zrobić, to spojrzeć na mnie i będą wiedzieli, że nie jestem semelem. – Ale, szczęśliwie, nie będą mieli szansy na zobaczenie cię. – Rozumiem. Po prostu zyskiwałeś na czasie. – Tak. Skinął głową. – Wiesz, powiedziano mi kiedyś, że może tylko jeden semel na tysi ąc znajduje swojego reah. Jesteś rzadkością, Jin. – Tak, super. Możemy iść? – Nie chcesz znaleźć swojego partnera? – Nie – powiedziałem, zanim zacząłem biec. Dotrzymywał mi kroku, gdy udawaliśmy się do domu. – Mogę ci zadać jeszcze jedno pytanie? – A mogę cię powstrzymać? – Co zrobisz pewnego dnia, gdy jeden z facetów, których spotkasz, okaże się twoim partnerem? – To się nie zdarzy. Przyspieszyłem, więc musiał się nieźle napracować, by nadążyć za mną. Nie chciałem partnera, na miłość boską. Nigdy swojego nie znajdę. Kiedy w końcu dotarliśmy do naszego apartamentu, zatrzymaliśmy się, gdy Crane prawie przewrócił się o faceta przyczajonego na drugim piętrze budynku. – Oh – powiedział, wstając. – Przepraszam. – W porządku. – powiedziałem, widząc jego odznakę i zastanawiając się, co policjant robi przed naszym mieszkaniem. – W czym mogę pomóc, panie władzo? – Ty jesteś Jin Rayne? – Tak. Jakiś problem? – Nie, panie Rayne. Jesteśmy tu tylko w nawiązaniu do skargi jednego z sąsiadów. Moi sąsiedzi narzekali na mnie? Jak to w ogóle możliwe? Nigdy nie było mnie w domu. – Mam kłopoty?

– Albo ja? – zapytał Crane. Zerknął na nas, jakbyśmy byli głupi, a jego ton sugerował to samo. – Nie, nie macie kłopotów. Jestem z kontroli nad zwierzętami. Zobaczyłem odznakę bardziej wyraźnie i dostrzegłem wyhaftowane słowa na jego kurtce potwierdzające to. Nie był policjantem, który interesowałby się mną, z Bóg wie jakiego powodu. Zamiast tego prowadził dochodzenie z troski o jakieś zwierzę. – Widzisz to? – zapytał, przesuwając się po ziemi. – Jak długo widywaliście te śladu tutaj przy schodach? – Ślady? Skrzywił się. – Nie zauważyliście śladów, prawda? Musiałem wyglądać na zagubionego – dokładnie tak jak się czułem, bo wziął szybki oddech. – Są wszędzie tu, wokół schodów, panie Rayne – powiedział, klękając. – Myślę, że mimo wszystko nie jestem szalony. Powiedziałem wszystkim, że słyszałem coś w nocy – powiedziałem oficerowi. Musiałem powiedzieć coś wiarygodnego, zanim zacznie myśleć, że dziwnie się zachowuję, co z resztą było prawdą. Spojrzał na mnie z przysiadu. – Więc słyszałeś jakieś hałasy, ale nie zauważyłeś śladów? Jak to możliwe? – To są pierwsze ślady jakie widzę – i nie kłamałem. Nigdy nie zauważyłem nic odbiegającego od normy, ale teraz, odciśnięte w śniegu tuż przed naszym mieszkaniem, były śladu łap – bardzo duże odciski łap. Mogły one należeć tylko do bardzo dużej i bardzo ciężkiej pantery. Były ślady pazurów, ślady moczu i garść sierści, które wyglądały jakby kot ocierał się o nasze drzwi. Wracając i wychodząc tylko po ciemku przez ostatnich kilka tygodni, nie widziałem naszego mieszkania w świetle dziennym. Zdałem sobie sprawę, że mój koci gość nie był tu pierwszy raz, ale obserwował mnie i Crane’a od jakiegoś czasu. – Cóż, wszyscy zgłosili, że widzieli wcześniej ślady łap. – Zabawne. – „Zabawne” nie jest słowem, jakiego bym użył, panie Rayne. Mog ę powiedzieć, że wy dwaj macie spory problem z kuguarem – wyjaśnił, prostując się i staj ąc przede mn ą. – I wygląda na to, że oznacza wasze mieszkanie, jako swoje terytorium. Wiadomości stawały się coraz lepsze. – Okej – powiedziałem. Zaczynało się robić zimno. – Co powinienem zrobić? – Niestety, nie ma za wiele rzeczy, które mógłbyś zrobić. Nie widziałem kuguara w tych okolicach od lat… to znaczy, będziemy obserwować. Będę wpadał, kiedy tylko będ ę mógł, ale… jeśli go zobaczysz, nie rób nic tylko zadzwoń do nas i nie wychodź na zewnątrz – powiedział, wyciągając wizytówkę z wewnętrznej kieszeni kurtki. – Nie próbuj by ć

bohaterem, panie Rayne, bo wnioskując z rozmiaru śladów, szukamy dorosłego samca kuguara. A nie chcesz z nim zadrzeć. – Nie – zgodziłem się. – Nie chcę. – Zatem w porządku – powiedział, odwracając się do schodów, rzucając okiem najpierw na mnie, a potem na Crane’a. – Trzymajcie się obaj i dzwońcie, gdybyście coś zobaczyli. – Tak, sir. Obserwowałem go, jak zszedł dwa piętra niżej, zanim odwróciłem głowę do Crane’a. – Czy to już czas dla nas, by odejść? – Sarkazm na mnie nie działa, ale to nic nie znaczy. – Jak udało mi się przegapić fakt, że jesteś idiotą, przez tyle lat? – zapytałem, otwierając drzwi wejściowe i wchodząc do środka. Próbował się bronić, ale przerwałem mu zastanawiając się, jak szybko możemy się spakować.

Rozdział 5

Dwadzieścia minut później wracaliśmy do restauracji. Zdecydowaliśmy się wrócić i powiedzieć „do widzenia” Ray’owi, zanim odejdziemy. Wyjazd bez wyjaśnienia nawet nie wchodził w grę. Ten facet traktował nas obu jak członków swojej rodziny, mnie nawet bardziej, a ucieczka była jak zła karma czekająca, by kopnąć nas w tyłek6. Nie wyczekiwałem z utęsknieniem chwili, gdy będę celowo niejasno wyjaśniał swoją decyzję, a on będzie nalegał na odpowiedź. Byłem tak zajęty tym, co mam powiedzieć, że nie usłyszałem, jak ktoś woła moje imię. Gdy w końcu rozpoznałem głos, odwróciłem się i zobaczyłem Yuri’ego, sheseru Logana Church, stojącego obok samochodu z przyciemnionymi szybami. Próbował zwrócić moją uwagę. Gdy nie ruszyłem się, kolejne drzwi się otworzyły i wyłonił si ę z nich mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziałem. – Jin? – zapytał. Jego czarne buty skrzypiały na śniegu, gdy szedł chodnikiem. Jego ciężki wełniany płaszcz trzepotał na wietrze wokół nóg. Był niższy niż Yuri, ale wciąż wyższy ode mnie. Miał czarno – brązowe włosy i ciemne, kobaltowo – niebieskie oczy. Był przystojnym mężczyzną z ciepłym uśmiechem. Cofnąłem się o krok, ale on wyciągnął rękę, bym zaczekał. – Nazywam się Mikhail Gorgerin. Potrzebuję chwili twojego cennego czasu – powiedział, zatrzymując się tuż przede mną, a w kącikach jego oczu pojawiły się zmarszczki od śmiechu. Spojrzał na mnie, a potem przez chwilę przyglądał się Crane’owi, zanim podał mu dłoń. – Jestem sylvan Logana Church, a ty? – Crane Adams – uśmiechnął się szybko. – Miło mi cię poznać. – I ciebie, panie Adams – powiedział, zanim odwrócił się do mnie, powoli wyciągaj ąc rękę. – Jin. Przyjąłem jego rękę, a on natychmiast zacisnął palce, więc nie mogłem odejść. – Nigdy nie widziałem, ani nie spotkałem reah – powiedział powoli z respektem. – Nigdy nie spotkałem nikogo, kto byłby z jednym sparowany. Skinąłem głową. – A Yuri powiedział, że masz partnera. Patrzyliśmy na siebie, a jego oczy nawet na chwile mnie nie opuściły. Jedn ą rzecz ą było okłamanie sheseru – mięśniaka, egzekutora praw stada, a kompletnie inną sylvana – kanciarza, pasterza i nauczyciela stada. Wszyscy kłamali strażnikowi, by wydostać się z 6 To nie do końca tak brzmiało w oryginale, ale po polsku to już inna kwestia

kłopotów. Nikt jednak nie okłamywał człowieka, który mówił w jego imieniu w sprawach stada. – Nie miałem pojęcia, że reah może być mężczyzną – zwęził oczy. – Tak, cóż – zmusiłem się do uśmiechu, popychając Crane’a na przód, byśmy mogli odejść. – Wybaczycie nam? – Czekaj. – Przekaż moje pozdrowienia swojemu semelowi. – Poczekaj, proszę. Ignorowanie „proszę” było niebezpieczne, więc zatrzymaliśmy się. Mikhail Gorgerin, sylvan stada Mafdet, zignorował Crane’a i zatrzymał się przede mną. – Jin. Logan Church musi cię… Cofnąłem się o krok. – Nie mogę. Musimy iść, słyszałeś mojego semela. Zmarszczył brwi. – Ten człowiek nie jest nawet twoim partnerem, więc… – Naprawdę musimy… – Nie zrozumiałeś… – Zamarzam tu – uśmiechnąłem się do niego. Mój gruby sweter z wełny, kurtka, czapka, jeansy i buty do wędrówki nadawały się na śnieg, ale żadne z nich nie chroniło mnie przed wiatrem. – Jin, naprawdę musisz mnie posłuchać … – Uratowaliśmy siostrę twojego semela – uciąłem. – W taki sposób si ę odwdzięczacie? Jesteśmy zmuszani do zobaczenia się z nim, tylko dlatego, że możecie to zrobić? To zatrzymało go w miejscu. Jego oczy zachmurzyły się. – Sądzę, że to będzie w interesie was obu. Uśmiechnąłem się szybko. – A ja nie. Nie ma dla niego żadnego celu spotykanie sparowanego reah. – Ale ty nie… – Musimy iść. Przekaż swojemu semelowi moje przeprosiny. Próbował się dalej kłócić, ale ja już odchodziłem, trzymając Crane’a blisko siebie. W połowie drogi musieliśmy zatrzymać się w jednym z ulubionych pubów Crane’a, ponieważ musiał pożegnać się z kumplami od butelki. Facet nie miał problemów z poznawaniem nowych przyjaciół i to zawsze ja byłem tym, przez kogo ich zostawiał. Czułem się z tego powodu źle, więc podążyłem za nim, nie mówiąc ani słowa. Pomieszczenie było pełne, byłem zmuszony pomalutku podążać do baru. Nagle zostałem złapany i popchnięty

pod okno. Byłem zbyt zaskoczony, bym zdążył zareagować. Moja głowa została podciągnięta w górę na twarz człowieka, który przyszpilił mnie tam. – Jin – uśmiechnął się do mnie. Po prostu patrzyłem. Był przystojny i przez jedną chwilę widziałem go jako wysokiego, ciemnego i definitywnie w moim typie, ale położył na mnie swoje łapska bez pytania o pozwolenie czy przedstawienie się. – Jestem Domin Thorne – powiedział cicho, mrużąc oczy. – A ty będziesz moim reah. Choć łatwo było widzieć go jako wrodzenie piękna, to równie łatwo było dostrzec brak przekonania w jego ciemnobrązowych oczach. To była gra. Złapanie mnie było sportem i niczym więcej. – Weź mnie za rękę – rozkazał, cofając się o krok i wkładając rękę w moją. Nie poruszyłem się. – Pamiętaj o manierach – uśmiechnął się. Cofnąłem się o krok, ponieważ dokładnie wiedziałem, kim był. – Jesteś semelem stada, które zaatakowało Delphine. – I co z tego – zachichotał, a jego ciemne oczy wydawały się być niemal płynne. – Nie masz żadnych związków z Delphine, albo z jej stadem. Nie obchodzą cię. Wiem o tym. – Co masz na myśli? – Wiem o tobie wszystko. Włoski na karku stanęły mi dęba. – Jak? – Obserwowałem cię. Najwyraźniej obaj, i Crane i ja, mieliśmy prześladowców. Byłego striptizerki i tego gościa. Jakimi pechowcami musieliśmy być? – Obserwowałeś mnie? Przytaknął. – Cały czas. – Kiedy… – W nocy, gdy spałeś… patrzyłem. Nagle wybuchła we mnie wściekłość. – I patrzyłeś sobie, kiedy ten psychol prawie mnie zabił? – Tak – uśmiechnął się szelmowsko. – Gdyby cię pokonał, wtrąciłbym się, ale chciałem się przekonać, jak silny jesteś. Chciałem się przekonać, czy dasz radę się obronić. – Dupek – warknąłem, odpychając go i odwracając się szybko, skierowałem się do drzwi. Złapał mnie na zewnątrz w alejce.

– Masz okropne maniery, reah – powiedział, gdy jego dłoń zamknęła się wokół mojej szyi. Ściskał mnie tak mocno, że zacząłem się dławić. Jego oczy straciły wszystko, za wyjątkiem niemej groźby. – To będzie tak… odetnę ci powietrze jak gdyby nigdy nic. Nie mogłem oddychać, ale nie panikowałem. Nie poddawałem się tak łatwo. – Być może zaciągnę cię do mojego samochodu i uczynię swoim. – Nie pozwolę ci na to. – Zmuszę cię. – Masz na myśli, zgwałcę cię. – Zgwałcę, oznaczę… tak, to będzie zabawne. – To się nie zdarzy. – Są tu inni. Mogą cię przytrzymać. Jego stado najwyraźniej akceptowało brak jakichkolwiek zasad, czy praw. Był liderem gangu, a nie opiekunem, lojalnym rodzinie. Widziałem wielu takich. – Nic nie wiesz o prawach. – Wiem to, co chcę wiedzieć. Jednak powiedział to bez przekonania w głosie. – A ja chcę reah. Chciał reah, ale nie konkretnie mnie. Każdy reah by się nadawał. – Pachniesz niesamowicie. Kiedy spojrzałem w dół na jego ciało, zobaczyłem wielkie wybrzuszenie w jego jeansach. Zdałem sobie sprawę, że pozorne posiadanie mnie na swojej łasce, podniecało go. – Nawet z tym wszystkim wokół nas… wszystkim co czuję jesteś ty. Mogłem poruszać się bardzo szybko i choć mówił, że mnie obserwował, ten fakt musiał mu umknąć. Zanim zdążył zareagować, wbiłem swoje pazury w jego nadgarstki. Zadyszał, gdy puścił moje gardło, przyciągając ręce z powrotem jakby si ę paliły. Jego oczy były ogromne, gdy na mnie spojrzał. – Trzymaj swoje łapska z dala ode mnie – ostrzegłem go. Mój głos si ę obniżył, stał się ponury, już nie do końca mój. Trzymał krwawiące dłonie przy piersi, tak by nikt nie mógł ich zobaczyć. – Błagam o wybaczenie, reah – uśmiechnął się powoli. Jego oczy tańczyły. Musiałem go skrzywdzić, a on miał dobrą zabawę. Ten mężczyzna został skrzywiony w sposób, o jakim nie chciałem wiedzieć. – Daj mi jeszcze jedną szansę. Popatrzyłem na niego. – Dlaczego? – Wiem, że nie masz partnera… to moje prawo, by przywiązać cię do mnie.

– Naprawdę musisz przeczytać prawa – powiedziałem mu, odwracając się i świadomie unikając go. – Tylko reah wybiera swojego partnera, a ty nie jesteś nim. Poruszył się szybko, okrążając mnie i stojąc przede mną, wciąż dociskając do siebie zranioną rękę. Niedługo się wyleczy, ale boli. Wiedziałem o tym. – Popatrz jeszcze raz, reah. Jesteś pewien, że nie jestem twoim partnerem? – Tak – powiedziałem stanowczo patrząc mu w oczy. – Skończyliśmy i ty o tym wiesz. Nie miał na to riposty. Żadnej zgryźliwej odpowiedzi. Bawił się i przegrał. Nie był moim partnerem i koniec kwestii. – Jin – zawołał Crane podchodząc do mnie i patrząc to na mnie, to na Domina. – Czy ten facet cię zranił? – A wyglądam na rannego? – zapytałem z irytacją. Ciało zaczynało mnie boleć. Musiałem się położyć. Wciąż było wcześnie, przed dziewiątą, ale byłem wykończony. Nie mogłem się doczekać, by spać w samolocie. – Chodź, idziemy. Crane podszedł do Domina. – Trzymaj się od niego z dala. – Nie strasz mnie. Jestem semelem, a ty jesteś niczym. Crane zamierzał coś odpowiedzieć, ale złapałem go za ramię i pociągnąłem za sobą. – Dlaczego… – Nie chcę tam stać i dyskutować z nim. Chcę stąd odejść. – Sądzę, że to błąd. – Co? Odejście stąd? – Tak – powiedział szybko. – Dlaczego o tym mówisz? – krzyknąłem na niego. – Jin, powinniśmy zostać! – Żartujesz? – podniosłem głos. – Słyszałeś tego gościa? – Tak, ale… – To on był tym, który kręcił się wokół naszego mieszkania. Musimy… – Ostrożnie. Dotarłem do końca alei, skręciłem w lewo i wpadłem na kogoś. – Przepraszam – mruknąłem, starając się przejść obok. – Witaj. Spojrzałem w górę na twarz, którą zawsze wyobrażałem sobie jako twarz anioła. Blond włosy, turkusowo niebieskie oczy i alabastrowa cera, o której słyszałeś, ale nigdy nie widziałeś. – Ty jesteś Jin? – A kto pyta? – Jestem Christophe. Semel stada Pakhet.

– O kurwa – jęknął obok mnie Crane. – O tak – uśmiechnął się powoli. – Wygląda na to, że wy dwaj dołączyliście do mojego stada bez mojej wiedzy. – Nie – powiedziałem szybko, wiedząc, że nie jest sam. Czterech mężczyzn pojawiło się i otoczyło nas. – Nie dołączyliśmy do twojego stada. – Oh, sądzę, że jednak tak – jego głos starał się być ciepły, ale nie wyszło mu to. Ten facet był niczym dymiący wulkan pożądania z nutką wanilii. Lubiłem wanilię. Mogłeś z nią zrobić bardzo wiele rzeczy, gdy była z lodami. Tak długo jednak, jak facet był zainteresowany, sexy i gorący tylko to się dla mnie liczyło. A ten stoj ący przede mn ą facet, zdecydowanie nie był. – Ty i twój przyjaciel należycie do mnie. – Wy wszyscy nie znacie swoich praw, chłopaki – powiedziałem stanowczo, krzywi ąc się. – Niesparowany reah nie ma żadnych powiązań, chyba, że z semelem, który jest jego partnerem, ani z żadnym stadem, chyba, że jego partner do niego należy. Jego uśmiech natychmiast zniknął. – Nie rozumiem. Jestem pewien, że nie. – Spójrz – złagodziłem ton swojego głosu. – Wszyscy reah muszą być wolni, by móc znaleźć swojego partnera i mogą należeć do wielu plemion, gdy ich poszukują. Wszyscy reah, jak również ich bestie, ich strażnicy mają prawo opuścić dane stado wedle uznania. – Ja nie… nikt nie może opuścić stada, chyba, że zostanie zwolniony przez semela. – Chyba, że jest reah – powiedziałem, wskazując na siebie – albo należy do reah – pokazałem na Crane’a. – Ta to już jest. Możesz zadzwonić do swojego sylvana i kazać mu to sprawdzić. Poczekamy, aż to zrobisz. Był oszołomiony. Wszystko było widać na jego twarzy. Myślał, że mnie ma, ale jednak nie. Nikt nie będzie mnie miał. Znałem zbyt dobrze moje prawa, wzdłuż i wszerz. Fala ulgi i pewności zalała mnie, mieszając się z dumą. – Chryste, Jin – zadrżał Crane w tym samym czasie, gdy posyłał mi szeroki uśmiech. – Co? – Zawsze mogę powiedzieć, kiedy jesteś szczęśliwy. – Dlaczego? – zapytałem go, uśmiechając się. – Czuję to – jego oczy były miękkie, gdy na mnie spojrzał. – To nie ma sensu. Wzruszył ramionami. – Nie wiem, co mam ci powiedzieć… ale to prawda. Miałem zamiar go sprawdzić, ale na moim ramieniu znalazła się dłoń. Odwróciłem głowę. Jeden z ludzi Christophera uśmiechał się do mnie. – Więc reah sprawia, że czujesz się w ten sposób?

– Co czujesz? – zapytałem delikatnie. Przełknął ciężko ślinę. – Po prostu… dobrze. Jakbym był pijany… prawie, albo naćpany. – Pachniesz inaczej – inny mężczyzna powiedział i chrząknął. – To inaczej jest dobre czy złe? – Dobre – kaszlnął. – Jak piżmo, sosny i trawa zaraz po ścięciu. Spojrzałem na Crane’a, który wzruszył ramionami. – Jin. Moja uwaga wróciła do Christophera, który nagle chwycił mnie za ramię i odszedł od pozostałych, ciągnąc mnie za sobą w dół uliczki. Pomasowałem ramię, gdy stanęliśmy, a jego dłoń puściła mnie. – Przepraszam. – W porządku – zmusiłem się do uśmiechu. – Jin – odchrząknął. – Jesteś reah. To już ustaliliśmy. – Nigdy nie rozważałem posiadania męskiego partnera. – Masz partnera – przypomniałem mu. – Mam yareah. Nie mam reah. Każdy semel może zostawić swojego partnera, je śli znajdzie swojego prawdziwego partnera, swojego reah. – Sądzę, że to bzdura. – Ale, Jin. Jeśli nie mógłbym zostawić mojej yareah, to jak mógłbym być z tobą, gdy… – Oh, nie jesteś moim partnerem – powiedziałem rzeczowo, starając się przejść obok niego. – A Crane i ja musimy iść. – Nie, Jin – wyciągnął rękę i zatrzymał mnie, łapiąc mnie za ramię zanim mogłem odejść. – Proszę, reah, ja… – Nie jestem twoim partnerem – rzuciłem do niego, a moja cierpliwość zniknęła. – Obaj o tym wiemy. Czemu marnujesz swój czas na bezsensowną rozmowę. Odsuń się. – Ale ja dalej chcę, żebyś został ze mną, reah… ze mną i moim stadem. Zaopiekuję się tobą, ochronię cię i dam schronienie. – To bardzo miło z twojej strony – zatrzymałem się przed nim. – Ale nie. Znowu chwycił mnie za ramię. – Potrzebuję cię. – Nie, nie potrzebujesz – powiedziałem, odrywając od siebie jego ręce, poruszałem się tak szybko, że nie mógł mnie złapać ponownie. – Proszę, reah, zaczekaj. Przyspieszyłem, biegnąc jak najdalej od niego.

– Dlaczego? – zawołał za mną. Nie oglądałem się. Desperacja tego człowieka była przytłaczająca, jego pragnienie mnie wyczuwalne. Był słaby. Nie fizycznie, ale psychicznie. Siła zniknęła z jego oczu, ze sposobu, w jaki się nosił. Nawet z jego głosu. A słabość nigdy nie zniknie. – Jin – Crane zrównał się ze mną. – Czy tak jest ze wszystkimi semelami? Nawet jeśli nie jesteś ich partnerem, oni wciąż chcą cię zatrzymać? Rozejrzałem się, zanim przeszedłem przez ulicę. – Jin? – Tak sądzę – odpowiedziałem. – Tak sądzisz? – Nie wiem – przeszedłem na drugą stronę jezdni i ruszyłem dalej. – Ale czy wszystkie twoje spotkania z nimi tak wyglądały? – Bardzo podobnie – westchnąłem. – Spotkali mnie, wyjaśniłem, że nie jestem ich partnerem, a oni i tak mnie chcieli. – Czy ktoś zrobił ci wtedy krzywdę? – Raz czy dwa – przyznałem, nie wyjaśniając niczego więcej. – Kiedy byliśmy w Santa Fe… wróciłeś do hotelu cały pocięty. Co się wtedy stało? – O czym ty mówisz? – zapytałem, przyspieszając. – Po prostu chcę wiedzieć. – Dobra, w porządku, to się właśnie wydarzyło. Czasami, kiedy ktoś mówi „nie”, jest to trudne dla semela. Pomyśl tylko. Są liderami stada. Ich ego jest gigantyczne. Nie przywykli do tego, by słyszeć ”nie”. – To coś więcej. – I co jeszcze? – No cóż, nawet jeżeli nie jesteś jego partnerem, wciąż jesteś reah. I wciąż jesteś najprawdopodobniej jedynym reah, jakiego spotkają. Nie czułem się dobrze z tą hipotezą. – To naprawdę wielka rzecz, Jin, spotkać reah. Możesz tego nie rozumieć, bo też nim jesteś i ja pewnie też za bardzo tego nie rozumiem, bo jestem z tobą całe życie, ale s ądz ę, że dla wszystkich innych… sądzę, że zobaczenie ciebie jest jak doświadczenie religijne czy coś takiego. Spojrzałem na niego. – Nie powiedziałem, że ja tak czuję. Mówię tylko, że myślę, że to dlatego semelowie tracą zmysły, kiedy cię widzą. Oni po prostu nie mogą uwierzyć, że naprawdę cię widzą. – Okej – zgodziłem się. – Nie bądź fiutem. Jestem poważny. – Jin!

Obejrzałem się przez ramię i znowu zobaczyłem Mikhail’a, sylvana Logana Church. Po prostu stałem na chodniku, przyglądając mu się, a on patrzył na mnie. Kiedy po kilku minutach zyskałem pewność, że nie zamierza się poruszyć, odwróciłem się, by odejść. – Jin! Spojrzałem na niego ponownie. – Proszę, nie zmuszaj mnie to tego. Naprawdę wyglądał jakby miał na myśli to „proszę”, więc poddałem się i podbiegłem do niego. – Czego chcesz? Wzruszył ramionami. – Wydaje się właściwe, że skoro widziałeś się już z Dominem Thorne i Christopherem Danversem, to powinieneś też zobaczyć się z Loganem Church. Skrzywiłem się. – Wiem, że jesteś niesparowanym reah. W końcu jestem sylvanem mojego stada. Westchnąłem rozdrażniony. – Nazwałeś go kłamcą – krzyknął na niego Crane. – Jesteś jego przyjacielem – uspokajał Mikhail, kładąc delikatnie rękę na jego ramieniu.– Więc rozumiem. Patrzyłem, jak mój przyjaciel spogląda na sylvana z stada Mafdet. – Jin skłamał, a ty będziesz z nim, bo uważasz, że musisz go chronić przed gniewem naszego semela. Nie ma potrzeby. Nie ma potrzeby się go obawiać. Obaj uratowaliście siostrę Logana i zachowywaliście się prawidłowo, gdy przebywaliście na jego terytorium – ścisnął delikatnie ramię Crane’a. – Proszę. Jeżeli będzie zmuszony na was zapolować, będzie zirytowany. Będzie prościej, gdy po prostu przyjdziecie i spotkacie go. I po sprawie. – Nie rozumiem, dlaczego on… – Jak dla mnie spoko – Crane wzruszył ramionami. – Możemy wyjecha ć jutro, zamiast… – Zamiast co? – zapytałem, gdy zrozumiałem, że nie ma zamiaru skończyć zdania. Zwrócił oczy na Mikhaila. – Co jeśli Jin przyjdzie zobaczyć się z twoim semelem i okaże się, że nie jest jego partnerem. Czy mimo wszystko będziemy mogli dołączyć do waszego stada i by ć chronieni przed Dominem i Christophe’em? Czy może tak być? To znaczy, będziemy mogli dalej żyć na waszych ziemiach. Mikhail skinął głową. – Oczywiście. Posiadanie reah i przyjaciela reah w naszym stadzie będzie dla nas zaszczytem. – Sądzisz, że twój semel da nam ochronę, nawet jeżeli Jin nie jest jego partnerem?

– Na pewno i porozmawiam z nim o tym, kiedy uzyskam waszą obietnicę. Crane spojrzał na mnie, unosząc ręce jakby nasze problemy zostały rozwiązane. – To się nazywa sytuacja, w której wszyscy wygrywają. Oczywiście, że dla niego to nie było problemem. To nie miało z nim nic wspólnego. Dla niego nie miało to żadnych konsekwencji, jeśli okaże się, że Logan Church to mój partner. Zostanie przyciągniętym przed oblicze semela było przerażającym biznesem. Nie chciałem partnera, ale co będzie jeżeli jednak skończę z jednym? Nie chciałem być niewolnikiem moich zmysłów, być związanym z kimś i należeć do niego. Chciałem być wolny. Prawda? – Po prostu nie chcę mieć… Mikhail podniósł rękę, by mnie uciszyć. – Powinieneś słuchać swojego przyjaciela, Jin. Nie masz nic do stracenia idąc z nami i wszystko do zyskania. Miałem wszystko do stracenia, jeśli Logan Church jest moim partnerem. A mianowicie moją tożsamość, moją wolność i możliwość podejmowania decyzji. – Sprawiedliwe. Chcę, żeby miał taką samą szansę jak inni. Mikhail nie zamierzał odpuścić. – Domin i Christophe mieli szansę spotkać reah. Legan też powinien mieć tę przyjemność. Przetarłem oczy. – Dom jest pełen ludzi. Świ ętujemy ceremonię sparowania przez trzy dni, wi ęc gdy my rozmawiamy, przyjęcie trwa. Miałem swoją furtkę. – Czekaj, jeżeli i tak będzie sparowany, to czemu chcesz, żebym się z nim zobaczył? – Jesteś reah – powiedział, jakby to wyjaśniało wszystko. – Powinien mieć szansę spotkać cię, po raz ostatni w życiu. Musiał być jakiś sposób, bym nie musiał wsiadać do samochodu. – W domu jest co najmniej stu ludzi. Milczałem. – Jesteś całkowicie bezpieczny. – Nie martwię się o moje bezpieczeństwo. Skinął głową. – Więc, co powiesz? Pójdziesz, czy zamierzasz go urazić? Skoro tak to ujął. – Dobra – powiedziałem, pokazując Crane’owi, by szedł do samochodu. – Spotkam się z twoim semelem, ale gdy skończymy, ja…

– Wspaniale – powiedział, uśmiechając się najpierw do mnie, a potem do Crane’a. – Pozwolicie za mną? – Pewnie – Crane uśmiechnął się, popychając mnie, bym szedł za sylvanem. Gdyby mnie tu nie było, ten facet poszedłby za diabłem prosto do piekła. – Idziesz? – zapytał mnie Mikhail. Ruszyłem, a mężczyzna poprowadził mnie do krawężnika, gdzie zaparkowany był samochód. – Wiesz, że to gigantyczna strata czasu dla wszystkich, prawda? Widziałeś jak szybko zobaczyłem i odrzuciłem Christophe’a? – zauważyłem, oglądając się przez ramię. Zaśmiał się. – Tak, widziałem. Widziałem jak spotkałeś Domina, jak również nie mogę się doczekać, by powiedzieć o tym Loganowi. – O czym powiedzieć Loganowi? – Żaden z tych semeli nie był twoim partnerem. Umknęło mu kilka szczegółów. – Jin – powiedział, uśmiechając się do mnie – nie masz pojęcia jak bardzo cię lubi ę po tym wszystkim? Spróbowałem inaczej. – Jestem facetem. – Nie przeszkadza ci to? – Po prostu spotkaj się z moim semelem. To nie zrobi z ciebie jego partnera. Oczywiście miał rację. Najprawdopodobniej martwiłem się bez powodu. Miałem na to duże szanse. – Ale – powiedział łagodnym tonem – jeśli przeznaczenie sprowadziło mojemu semelowi męskiego partnera, kim jestem, by to negować? Reah, w jakiejkolwiek postaci, jest błogosławieństwem dla semela. Jego wiara była wyczerpująca. – Jak chcesz. Po prostu jedźmy. Jego uśmiech ulgi sprawił, że uśmiechnąłem się wbrew sobie. Crane i ja szliśmy do tego samego samochodu z ciemnymi szybami, co wcze śniej. Byłem zaskoczony tym, jak traktował mnie nie tylko Mikhail, ale też Yuri. Przeprosiłem go za kłamstwa. – Rozumiem, dlaczego to zrobiłeś – powiedział łagodnie, trzymając otwarte drzwi. – Prawdopodobnie zrobiłbym to samo na twoim miejscu. Gdy ja i Crane usiedliśmy, zamknął za nami drzwi i wślizgnął się na miejsce kierowcy. Gdy Yuri ruszył, on i Mikhail zaczęli rozmawiać. Odciąłem się od nich, zagubiony w dźwiękach szumu opon na drodze, kołysaniu samochodu i księżycowej scenerii mijającej w

oknie. Jazda była długa, ale relaksująca. Nie miałem pojęcia, kto żył tak wysoko w górach i gdy mijaliśmy hutę szkła zastanawiałem się, kto był właścicielem tego wszystkiego. – Nasz semel jest właścicielem huty – odpowiedział na moje ciche pytanie Mikhail. Skinąłem głową i kiedy spojrzałem w górę, zauważyłem jego zmartwiony wzrok w lusterku wstecznym. Miłe było to, że martwił się o mnie, o kogoś kogo ledwie znał. To pokazywało jego charakter. – Jaka jest twoja historia? – zapytał Mikhail, a ja zorientowałem si ę, że mówił do Crane’a, a nie do mnie. Miło, że zainteresował się kimś innym. Obniżyłem się na siedzeniu i zamknąłem oczy. Słuchałem jak Crane mówił. Opowiadał mężczyznom nasze wspólne przygody, listę prac jakie mieliśmy przez ostatnie dwa lata, o wielu kobietach, które uwiódł i jak jedna z nich była partnerką semela. – Jak stałeś się nadzorcą reah – zapytał Yuri. – Jesteśmy przyjaciółmi od pierwszej klasy – Crane uśmiechnął się szeroko. – Dorastaliśmy razem, a kiedy Jin został wygnany z naszego stada, odszedłem razem z nim. Razem skończyliśmy liceum, poszliśmy razem na studia i od tamtej pory jesteśmy w podróży. – Nie tęsknisz za domem? – zapytał Yuri. – Ja tak. Jin nie. – To prawda? – Mikhail spojrzał na mnie w lusterku wstecznym. – Za czym tu tęsknić – ziewnąłem. Wszyscy zamilkli, a Crane oparł się o mnie. Po kilku długich minutach ciszy, Crane zaczął nowy temat rozmowy. To była jedna z rzeczy, które były najbardziej ujmujące w tym człowieku. Jego umiejętność do rozpoczęcia rozmowy o czymś, czymkolwiek, aby wypełnić krępujące milczenie. Odpłynąłem słuchając, jak Crane zadaje mężczyznom kolejne pytania. – Wszyscy w okolicy macie rosyjskie imiona i nagle pojawia się Logan Church. O co w tym chodzi? – Dziadek Logana, Vanya Chernishoff, zmienił nazwisko na Church. – Dlaczego? – Jestem pewien, że czterdzieści lat temu było ku temu wiele powodów. – Więc Logan… – Logeen – zachichotał Mikhail – jeśli chcemy być konkretni. – Może być. Rodzina Logana i jego stado to w większości Rosjanie? – Tylko rodzina Logana, moja, Yuri’ego i Adriana. Jest te ż kilku innych, jak Chings i Browns, którzy nie pochodzą ze starego kraju. – No nie wiem – powiedział Crane i mogłem usłyszeć śmiech w jego głosie. – Myślę, że Chings kwalifikuje się jako jeden ze starego kraju.

– W rzeczy samej. – Dobra, więc mam inne pytanie. Jak to się stało, że Domin Thorne i Christophe Danvers wałęsają się po ziemiach waszego semela? Mają pozwolenie? – Logan pozwolił obu łazić po nich, kiedy chcą – odpowiedział Mikhail. – Tak długo, jak nie przyprowadzają ze sobą więcej niż pięciu podwładnych. – Jak dla mnie to brzmi niebezpiecznie. – Zgadzam się z tobą – powiedział dosadnie Yuri. Mikhail westchnął głęboko. Oczywistym było, że dyskusja na ten temat wciąż trwała. – Tak długo, jak obaj semelowie kręcą się w okolicy, zgaduję, że powodem jest Jin. – Jin? – Tak. Spędziłeś za dużo czasu w towarzystwie reah, Crane. Nie masz pojęcia, co to znaczy dla nas. Spotkanie reah. Reah to cud, jasny i prosty. Nie jestem w stanie powiedzieć, jak bardzo pragnę, by Jin okazał się partnerem naszego semela. – Jin nie chce mieć partnera – powiedział z irytacją. – Jin nie ma tu za wiele do powiedzenia. Uwielbiałem, gdy dyskusja toczyła się tak, jakby mnie tu nie było. – Możemy zmienić temat, proszę? – Tak – powiedział do mnie Yuri. – Posłuchajmy więcej o podbojach Crane’a. Mój najlepszy przyjaciel był zawsze chętny do rozmowy o tym. Gdy przejechaliśmy przez wielką bramę z kutego żelaza, wziąłem głęboki oddech. Kiedy samochód zatrzymał się wszyscy wysiedli, ale ja nie. Kiedy Crane starał się mnie ruszyć, Mikhail poprosił, by dał mi trochę czasu. To było miłe, że on i Yuri nie chcieli mnie popędzać. Po prostu czekali, aż będę gotowy. Gdy w końcu wygramoliłem się z auta i rozejrzałem wokoło, poczułem zapach mokrej ziemi, dymu i sosny. Przetoczył się przeze mnie i uspokoił. – Przyjdź do domu, kiedy będziesz gotowy, okej, Jin? Zabierzemy Crane’a ze sobą. Zabawne, że wszyscy zachowywali się tak, jakby byli przyjaciółmi. – Czy to w porządku? Skinąłem i oparłem się o samochód. Z miejsca, w którym stałem, mogłem zobaczyć wszystkie światła, a bliżej domu wszystkie samochody zaparkowane w okręgu na odśnieżonym kawałku gruntu. Miejsce roiło się od ludzi, a od kiedy zatłoczone miejsca były najlepsze do niewygodnych spotkań, zrozumiałem, że stanie w tym miejscu było po prostu głupie. Ukrywałem si ę przed tym, co nieuniknione. Frontowe drzwi otworzyły się, kiedy jej popchnąłem i wszedłem do salonu. Natychmiast moje zmysły zostały zaatakowane. Aromat jedzenia, ciepło powietrza, szum dziesiątek rozmów i odblask ognia w kryształowych kieliszkach. To wszystko było

hipnotyzujące. Martwiłem się, że będę nieodpowiednio ubrany. Bywałem na wielu imprezach, gdzie obowiązkowy był krawat i garnitur, ale to akurat było luźne, więc zrelaksowałem si ę i wziąłem głęboki oddech. – Mogę wziąć twój płaszcz? Odwróciłem się i zobaczyłem najciemniejsze, najczystsze szmaragdowo–zielone oczy, jakie widziałem w życiu. Były przepiękne, podobnie jak mężczyzna, który pozornie zmaterializował się z powietrza. – Dzięki – udało mi się wykrztusić. Rozpiąłem kurtkę i mu ją podałem. Zabrał ją i stanął przede mną, oferując mi dłoń. – Cześć. Jestem Ruslan Church, ale wszyscy nazywają mnie Russ. – Jin – powiedziałem, przyjmując wyciągniętą dłoń. – Zacisnął mocniej palce, nie pozwalając mi odejść. – Więc – zacząłem niepewnie. – Jesteś bratem Logana, czy kuzynem? – Jestem jego bratem. Skinąłem głową, wysuwając rękę z jego uścisku. – Cóż, miło cię poznać. – I ciebie też. Znasz Logana albo Simone? – Żadnego, właściwie – uśmiechnąłem się do niego. – Jestem gościem Mikhail’a. Zmrużył na mnie oczy, ale nic nie powiedział. Cisza była niezręczna. – Więc lubisz yareah swojego brata? – spytałem szybko, zaczynając rozmowę i cofając się o krok. Uśmiechnął się nagle, przez co jego dołeczki stały się głębsze i widoczniejsze. – To nie moja sprawa, by kwestionować jego decyzje. On jest semelem, jakby nie było. – Nie, oczywiście, że nie. Po prostu byłem ciekaw. Skinął głową i pokazał, bym podążył za nim. – Sądzę, że to dobre dla stada, ale nie dla niego. – Co masz na myśli? – zapytałem, gdy prowadził mnie przez tłum. – Więc, jego yareah, Simone, jest siostrą Christophe’a Danversa, innego semela z tych okolic. Więc kiedy ona i Logan się pobiorą, miedzy naszymi stadami powstanie więź. Nie było w tym nic nowego, ale pozwoliłem mu kontynuować i trzymałem usta zamknięte. – Przymierza są zawsze dobre. Wzruszył ramionami. – To sprawi, że ochrona wszystkich będzie łatwiejsza. To ważne. – To prawda – zgodziłem się. – Więc, jak powiedziałem, to ma sens. To jest po prostu do bani dla Logana.

– Dlaczego? – zapytałem, przeszukując wzrokiem duży pokój. Wszystko było ciemne i bogate. Styl gotycki, taki jak lubię. – Miło byłoby zobaczyć brata choć raz szczęśliwego. – Co masz na myśli? – powiedziałem powoli, rozproszony przez gobeliny na ścianach, płomienie ryczące w ogromnym kominku i wypolerowane drewniane podłogi. Kiedy przez kilka minut nie było odpowiedzi, spojrzałem na niego. Wyraz jego twarz rozśmieszył mnie. Wyglądał na skonfundowanego. – Co się stało? – Nie wiem, tylko… dlaczego mówię ci to wszystko? To była część bycia reah. Większość kotów stawała się swobodna w mojej obecności, więc wyjawiali mi swoje głęboko skrywane tajemnice prawie natychmiast. Nic nie mogłem na to poradzić. – Mam wrażenie, że znam cię od zawsze, ale dopiero co się poznaliśmy. Wzruszyłem ramionami. – Powiedz mi więcej o Loganie. Potrząsnął głową, jakby próbował ją oczyścić i kontynuował rozmowę. – Więc, widzisz, Logan zawsze robi to, co właściwe, najlepsze, ale nigdy nie robi nic, co sprawiłoby, że jest szczęśliwy. Nie widziałem, żeby naprawdę się uśmiechał odk ąd byliśmy mali. – Ale tak to już jest, gdy jesteś przywódcą stada. Szczęście stada jest ważniejsze niż twoje własne. Musi postawić siebie na drugim miejscu. – No wiem, ale w kwestii partnera myślałem, że będzie mógł znaleźć kogoś, kogo pokocha. – Myślę, że dla semela obowiązki są ponad szczęściem. – Sądzę, że masz rację. – Zwykle mam – dokuczałem mu. Nagle ociepliło się, poczułem spokój i podekscytowanie w tym samym czasie. Otworzył usta, by coś powiedzieć. – Russ. Obaj odwróciliśmy się do mężczyzny, który pojawił się za nami. – Co? – powiedział Russ cicho, niemalże z szacunkiem. – Dziwnie wyglądasz, Logan. Patrzyłem to na jednego, to na drugiego mężczyznę. Było oczywiste, że są braćmi. Mieli ten sam wysoki wzrost, ten sam profil, który powinien być umieszczany na monetach i te same ciemnozłote włosy. Ale podczas gdy oczy Ruslana Church były zielone, oczy Logana

Church

miały

odcień

głębokiego,

płomiennego

złota.

Był

wspaniałym,

wstrzymującym serce mężczyzną, a ponieważ nie chciałem się gapić, spojrzałem z powrotem na młodszego brata.

– Nie patrz na niego. Patrz na mnie. Zrobiłem, jak mi nakazał i uświadomiłem sobie, że widziałem tylko jedno – oczy tego mężczyzny, które aktualnie były złote. Miały kolor miodu, nakrapiany złotem i brązem, prawie bursztynowe. Były zapierające dech w piersiach, podobnie jak mężczyzna. Przez jego skupienie na mnie, prawie przestałem oddychać. To było jak pulsowanie energii, która płynęła od niego i mogłem ją poczuć. – Znajdź Koren – powiedział Russ’owi. Jego głos był głęboki i chropawy. – Co? Odwrócił głowę, by spojrzeć na brata. – Idź, znajdź Korneiley. Teraz. – Ale… – Co ci mówią twoje zmysły? – zapytał Logan; jego głos obniżył się z ostrzeżeniem. Russ stał kompletnie nieruchomo, a potem jego oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. – Powiedz Koren, że to, co chce zrobić jest bezużyteczne. – Logan – jęknął, wlepiając we mnie oczy, a potem w swojego brata. Następnie odwrócił głowę, rozejrzał się i spojrzał ponownie na swojego brata. – To o to chodzi? Cały ten czas i wcześniej… to będzie moja wina, bo ja… – Nie – Logan odetchnął, uśmiechając się ciepło, wyciągając rękę i ściskając brata za ramię. – Kiedy Mikhail i Yuri wrócili, obaj pachnieli jak… on – powiedział, patrz ąc na mnie. – Byłem w drodze do samochodu, by porozmawiać… by upewnić się, zanim… i ja, teraz jestem. Więc teraz z tobą lub bez ciebie rozmawiającego z nim… to już załatwione. – Przysięgasz? Skinął głową, przyglądając mi się od góry do dołu. Odwrócił się, by ostatecznie poklepać brata po ramieniu. – Idź. Znajdź Koren i powiedz mu, co się dzieje. – Ale co powinienem… – Przepraszam – powiedziałem szybko, zabierając kurtkę z ręki Russa, odwracaj ąc się, by odejść. Czułem się jak idiota stojąc tam, gdy starali si ę rozmawia ć. Oczywi ście byli ostrożni, bo ja tam byłem. – Czekaj. Spojrzałem na Logana, który zatrzymał się blisko mnie. – Idź, Russ – powiedział, a jego głos brzmiał bardziej jak warczenie, niż cokolwiek innego. – Proszę… nie chcę cię skrzywdzić. – Muszę iść – powiedziałem, odwracając się szybko, prześlizgując się przez tłum do frontowych drzwi. Na zewnątrz, na werandzie, poczułem, że znów mogę oddychać. Założyłem kurtkę i zapiąłem ją. Schodząc po schodach, przypomniałem sobie, że muszę wrócić i znaleźć Crane’a.

– Kurwa – mruknąłem. Taki był właśnie problem z szybkim wyjściem. Jeśli nie zostało ono skoordynowane wcześniej, było do niczego. – Powiedziałem ci, żebyś zaczekał. Zamarłem w miejscu. Podszedł do mnie, a jego buty zagrzebane w śniegu były wszystkim co widziałem, bo patrzyłem w dół, a nie w górę. – Proszę, spójrz na mnie. Zrobił krok do przodu, dając mi delikatny rozkaz, więc musiałem odchylić głowę do tyłu, by spotkać jego złote oczy. Był wyższy ode mnie. Miał spokojnie sześć cali i pięć stóp, szerokie ramiona i klatkę piersiową. Jego gęste blond włosy miały złote pasma od słońca. U góry były dłuższe, krótsze z tyłu. Miał rozpięty kołnierzyk w kształcie litery V kaszmirowego swetra, co dawało mi wspaniały widok na złotą skórę jego gardła. Prawdopodobnie był cały złoty. Tak szybko, jak ta myśl przeszła mi przez głowę, zacząłem drżeć w niekontrolowany sposób. Nienawidziłem czuć się w ten sposób. Miał być sparowany, mimo wszystko. – Panie Church, ja… – Jestem Logan – powiedział i widziałem jak mięśnie jego szczęki zaciskają się. – A ty? Musiałem się pozbierać. Widziałem wielu wspaniałych ludzi w swoim życiu, spałem z wieloma spośród nich i widziałem też kilku, którzy wyglądali lepiej niż Logan Church. Mój mózg rozumiał to nawet po wyłączeniu się. – Jin… Jin Rayne. – Jin – powtórzył, krzyżując ręce na piersi. – Drżysz. – Jest mi po prostu zimno. Skinął głową, spojrzał mi w oczy. Czułem ciepło płynące do mojego krocza. Nieważne, jak bardzo starałem się wmówić sobie, nigdy nie spotkałem mężczyzny takiego jak Logan Church. Wszystkie moje zmysły były w pełnej gotowości. – Znasz już moje imię. Dlaczego je powtarzasz? – zapytałem, by coś powiedzieć. Wziąłem głęboki oddech i cofnąłem się o krok, mając nadzieje, że to pomoże mi oczy ścić umysł. Czułem się, jakbym był pijany. – Aby usłyszeć, jak wolisz, bym to mówił. Co było miłe, z tym, że moje nazwisko było łatwe. Nie było sposobu by przekr ęcić „Jin”. – Więc zostaniesz sparowany. – Miałem zostać – odpowiedział robiąc krok do przodu, więc wrócił na miejsce, w którym był wcześniej. Tylko cale oddzielały nasze ciała. – Już nie. – Dlaczego? – oblizałem wargi, bo nagle stały się suche, a jego oczy spoczęły na nich. Już nie patrzył mi w oczy. Wpatrywał się w moje usta.

– Jesteś reah. Ona nie – powiedział. Jego oczy znów patrzyły w moje. Gdy patrzyłem mu w oczy, stawały się one coraz cieplejsze. – Wracaj do środka. Chcę z tobą porozmawiać – parsknął niegodnym śmiechem, zanim zdałem sobie z tego sprawę. – Nie wierzysz mi? – Nie, ja… – Proszę, wejdź do środka – przerwał mi delikatnie. – Naprawdę powinienem już iść – powiedziałem, biorąc kilka kroków w tył. – Mój przyjaciel i ja nie chcieliśmy wpraszać się na przyjęcie. Tylko twój sylvan tak nalegał i … Zaśmiał się. Dźwięk był ciepły i dudniący, bogaty. Napełnił mnie z absolutną łatwością, która zniknęła kilka sekund wcześniej. Był większy ode mnie, silniejszy, cały z mięśni. Mógł obezwładnić mnie i skrzywdzić, a jednak w moim umyśle nie było strachu. – Słuchaj – chrząknął cicho, ponownie zamykając przestrzeń miedzy nami. – Nie znasz mnie i chciałbym to naprawić. Wejdź do środka i pozwól si ę nakarmić. Moja matka i ciotki gotowały przez tydzień na tą imprezę. Wszystko jest przepyszne. Powinieneś jeść. Chrząknąłem. – Właściwie, panie Church, powinienem sobie pójść, bo jestem zmęczony i naprawdę muszę się położyć. I jeszcze się nie spakowałem i… – Logan – poprawił mnie patrząc mi głęboko w oczy. – Proszę. – Logan – usłyszałem, jak mówię. Dźwięk jego imienia był dziwnie właściwy. Co, do cholery. – Spójrz na mnie. Zrobiłem co chciał, bez sprzeciwu. Chrząknął. – Chodź. Moja rodzina jest w środku. Mikahil i Yuri też, podobnie jak twój przyjaciel. Po prostu zjedz coś. Poczujesz się lepiej. Wyglądasz koszmarnie. Uśmiechnąłem się. – Dobra. Poddaję się. – Dobrze więc – uśmiechnął się w odpowiedzi.– Jedzenie czyni cuda. – W porządku – odetchnąłem, nagle czując się lepiej. Bardziej normalnie, ponieważ zgodził się, że wyglądam jak gówno. Włożył ręce do kieszeni spodni i wskazał głową w kierunku drzwi. – Chodź. Szedłem obok niego przez wielki ganek, mówiąc mu jak piękny jest jego dom. – Podoba ci się? – Czego tu nie lubić? – Jesteśmy raczej wysoko. – Co jest miłe – westchnąłem. – Cisza jest tak przyjemna.

– Wszędzie jest daleko. I mamy tu sporo śniegu. – Tak, ale wszystko, czego potrzebujesz to koń, aby dostać się do huty szkła. Skinął głową. – To prawda. I mam konie. – Widzisz. Nie ma problemu. Jego śmiech sprawił, że oczy błyszczały. – Załapałeś. Oczywiście, że załapałeś. – Czego tu nie rozumieć? Mięśnie jego szczęki się zacisnęły. – Może pokażę ci dom, zanim zjemy? – Oh, nie, ty… – To jest to, czego chcę, więc nie ma problemu. – No dobrze. Chwycił płaszcz z szafy w przedpokoju i wróciliśmy na dwór. Pokazał mi swoje ziemie, wyjaśnił, gdzie były stajnie, gdzie ogród i jak głęboko w góry sięga jego majątek. Moje oczy nie mogły ogarnąć tego wszystkiego. Osądziłem go jako bogacza, a on zaśmiał się ze mnie. Zarobił tyle, by zadbać o rodzinę, ziemię i biznes. Nie było żadnych luksusów, poza samym domem. Wewnątrz, poprowadził mnie od jednego wielkiego końca domu do drugiego. – Co myślisz? – Myślę, że to wspaniałe – powiedziałem mu, stojąc przed oknem i patrząc na linię drzew. Wziął głęboki oddech i gdy się do mnie uśmiechnął, nie mogłem się powstrzymać i odpowiedziałem uśmiechem. – Jedzmy – powiedział szybko. Moja mama jest świetną kucharką. Kuchnia z jednej strony tętniła życiem, z drugiej była oazą spokoju. Najwyraźniej była tu tak duża rozpiętość, że nie zauważyłem jej wcześniej. Wciąż jednak zostało trochę jedzenia z bufetu. Yuri, Mikhail i Crane mieli po talerzu wypchanym jedzeniem. – Dobre – dokuczałem im, stając za Crane’em, kładąc ręce na oparciu krzesła. Powiedział coś, ale usta miał pełne jedzenia. Nie mogłem opanować śmiechu. – Nie mów z pełnymi ustami. Wziął wielki łyk ze swojej szklanki z mrożoną herbatą i uśmiechnął się do mnie. – Chodź, siadaj i jedz. Wyglądasz jak gówno. Ręce przesuwające mi się po plecach zwróciły moją uwagę. – Jin – westchnęła Delphine, opierając się o moje siedzenie. – Jak to wspaniale, że tu jesteś. Pozwól, że przedstawię ci moją mamę.

Poznałem mamę Logana, Evę, a jej uśmiech i oczy błyszczały ciepłem. Miał jeszcze dwoje rodzeństwa, oprócz Delphine i Ruslana, których poznałem. I był jeszcze Korneiley albo Koren, którego nie poznałem. On i ojciec Logana, Peter, zaginęli w ciepłej gromadzie w kuchni. Miło, że choć samo pomieszczenie było ogromne, ludziom wydawało się małe i kameralne. Poczułem, że wcześniejsze napięcie mnie opuszcza. – Logan. Odwrócił się, by spojrzeć na matkę. – Czy on wie? – zapytała. – Tak – odpowiedział. – I nie. – Russ przyszedł tu w pierwszej kolejności – powiedziała, kierując oczy na syna. – Jesteś pewna? – Tak. Wzięła szybki oddech. – Cóż, cieszę się bardziej niż ci się wydaje. Uśmiechnął się ciepło do niej. – Wiem. – Choć czas jest straszny. – Nie dbam o to. Roześmiała się. – Cóż, jestem pewna, że to prawda. Mówili o mnie, ale o czym dokładnie o mnie, nie miałem pojęcia. – Cóż, Jin – powiedziała, uśmiechając się do mnie – chodź tutaj, ty piękne stworzenie i weź sobie coś do jedzenia. Zdejmij kurtkę i zostań chwilę. Podała mi talerz z rosyjskimi przysmakami, których nazwy nie pamiętałem, nawet jeżeli podała mi je razem z talerzem. Nigdy nie jadłem gulaszu z królika, ale był wspaniały w smaku, więc rozsiadłem się wygodnie obok Mikhaila. Podniósł dzban ze stołu. – Chcesz szklankę herbaty? – Pewnie. – Mikhail. Jego oczy powędrowały do jego semela i Logan wyciągnął rękę po dzbanek. Nie można było znaleźć nic bardziej dziwnego niż oszołomiony wyraz twarzy Mikhaila, gdy podawał herbatę liderowi. Logan napełnił moją szklankę. Podziękowałem mu i wziąłem łyk. – Jin. Odwróciłem się do Delphine. – Opowiedz mi o sobie. – Nie ma nic do opowiadania – zapewniłem ją.

– Nie, jestem pewna, że coś jest. Na początek, gdzie się urodziłeś? Nigdy w życiu nie odpowiem jej na osobiste pytania. – A może ty opowiesz mi, co robiłaś sama na ulicach Reno o drugiej nad ranem? Zapadła cisza, a wszystkie oczy powędrowały do niej. – Zapamiętać: zabić Jina – mruknęła pod nosem. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. – Wiesz, to wspaniałe pytanie – powiedziała Eva, marszcząc czoło na córkę. – Co robiłaś tak późno na zewnątrz? Jęknęła, posyłając mi mordercze spojrzenie, zanim zaczęła opowiadać długą i bardzo wymyśloną historię. Dziwnie było – biorąc pod uwagę okoliczności – siedzieć tam, słuchać rozmów wszystkich, ich śmiechów. Bycie po prostu rodziną było miłe. Mógłbym do tego przywyknąć. – Jin. Prawie wyskoczyłem ze skóry, tak bardzo zaskoczył mnie Logan, gdy nachylił się do mnie i wyszeptał moje imię. Jego ciepły oddech u dołu mojej szyi wysłał strumień ciepła prostu do mojego krocza. Wciągnął głęboko powietrze. – Pachniesz jak palone drewno i deszcz. Musiałem przełknąć. – Naprawdę? – Tak – warknął, a ten dźwięk, głęboki, seksowny i bardzo męski sprawił, że zrobiłem się twardy jak skała. Kiedy odwrócił głowę, by spojrzeć na mnie, zostałem pochłonięty przez złoto. Nie mogłem złapać tchu. – Ty drżysz – powiedział, zniżając ochrypły głos. Był najprawdopodobniej najgorętszym mężczyzną, jakiego spotkałem w życiu. Musiałem uciekać. – Powiedz mi skąd pochodzisz, Jin. – Zewsząd. Dużo podróżowałem. Skinął głową. – Podróżujesz ze swoim przyjacielem, pilnujesz, by był bezpieczny. – Uważamy na siebie nawzajem. – Podejrzewam, że ty lepiej dbasz o niego, niż on o ciebie. – Więc źle myślisz. – Wątpię. Chrząknąłem. – Nikt nie musi o mnie dbać.

– Jestem pewien, że to prawda – powiedział powoli. – Ale to nie znaczy, że nikt nie powinien. Już chciałem z nim polemizować, ale on nagle wstał i przeprosił, odchodząc od stołu. To miało sens, że nie mógł z nami siedzieć. Miał cały dom pełen ludzi, którzy zasadniczo przyszli się z nim zobaczyć. – Wróci – powiedziała Eva, sięgając przez stół po moją dłoń. Poczułem, jakby prąd elektryczny przebiegł przez moje ciało. Dlaczego starała się uspokoić mnie? Dlaczego moja twarz musiała wyglądać tak, że była zmuszona to powiedzieć? Dlaczego wyjście Logana znaczyło coś dla mnie? – Powinniśmy iść – rzuciłem do Crane’a. – Dał nam pozwolenie na wyjście? – rozejrzał się skonfundowany wokół stołu. – Ponieważ jeśli to zrobił, przegapiłem to. – Wątpię, by obchodziło go to, w ten czy inny sposób – mruknąłem pod nosem, wstając. – A niesparowany reah nie potrzebuje pozwolenia na wyjście. Crane westchnął głęboko i spojrzał na mnie. – Mogę skończyć jedzenie? Spojrzałem na Evę. – Proszę pani, czy mogłaby pani zapakować nam coś na wynos? – Możesz nie potrzebować pozwolenia na opuszczenie jego stada – powiedział mi Mikahil. – Ale potrzebujesz pozwolenia na opuszczenie jego domu.. Skinąłem głową. – Dobra. Mógłbyś, proszę poinformować go, że wychodzimy, kiedy będę dzwonił? – Gdzie musisz zadzwonić? – Ktoś musi podwieźć mnie i Crane’a. – Nie, Jin. Yuri i ja przywieźliśmy was tutaj. Odwieziemy was. – Ale my wychodzimy teraz – powiedziałem, uderzając Crane’a w ramię, by wstał. – A ja nie chcę wyciągać was z przyjęcia. – Jin, wątpię, czy nadal będzie… – Mogę zadzwonić po kogoś czy nie? – zapytałem, kierując cała moją uwagę na niego. – Nie – westchnął głęboko. – Daj mi chwilę na znalezienie Logana. Skinąłem głową za nim i podszedłem do zlewu z talerzem. – Jin? Odwróciłem się i spojrzałem na Delphine. – Czy mogę zatańczyć jeden taniec z Crane’em zanim wyjdziecie? Naprawdę chciałem już wyjść. – Proszę.

Moje oczy powędrowały do Crane’a i zorientowałem się, że skupia na niej swoją uwagę. On lubił ją. Ona lubiła jego. Kurwa. – Oczywiście. Sposób, w jaki poderwał się z fotela sprawił, że wszyscy się uśmiechnęli. Lubili go, ale to było nieuniknione. Wszyscy to robili. Crane i Delphine zniknęli razem w drzwiach kuchennych, po tym jak rzucił we mnie swoją kurtkę. – Hej. Yuri uśmiechał się do mnie. – Dlaczego nie wejdziesz na górę i nie poczekasz na Crane’a? Jest tam naprawdę miły i cichy salon. Zerknąłem na niego. – Wyglądam, jakbym potrzebował pokoju, czy coś w tym rodzaju? – Tak jakby – powiedział cicho. – I mogę poczuć coś w rodzaju… lubisz, jak wszystko wokół się zatrzymuje. Wypuściłem powietrze. – Czy zawsze jesteś taki spostrzegawczy? – Nie – powiedział stanowczo. – Właściwie to nigdy. Sądzę, że tylko gdy chodzi o ciebie. – Może cię tam zaprowadzę? – powiedziała Eva, sięgając po moją dłoń. – Daj Delphine i Crane’owi trochę czasu na bycie razem. Ona wydaje się być oczarowana. Moim pierwszym błędem było udanie się do domu Logana Church tej długiej nocy. Drugim było uśmiechanie się do jego sheseru. Czy trzecim będzie pozwolenie jego słodkiej matce, by robiła ze mną co chciała? – Z chęcią zobaczę ten pokój – powiedziałem jej, poddając się. – Chwila ciszy będzie świetna. Były dwie drogi wyjścia z kuchni. Jedne drzwi prowadziły do Sali, a potem na gór ę, a drugie, te przez które wyszedł Logan, prowadziły do salonu, a następnie do wielkiej sali, gdzie trwało przyjęcie. Imprezowicze, z tego co wyjaśniła mi Eva, mieli pić i tańczyć całą noc. Było też polowanie w świetle księżyca zaplanowane o północy. To było przyjęcie dla uczczenia sparowania semela. Pełne rozpusty i upajające. – Nie podoba ci się przyjęcie? – dokuczałem Evie, idąc za nią ogromnymi, mahoniowymi schodami. – One rzadko dobrze się kończą – westchnęła Musiałem przyznać jej rację. – Jesteśmy na miejscu, kochanie.

Był to mały pokój z wypolerowanymi drewnianymi podłogami. Jena ściana wyłożona była książkami. Był kominek, gruby duży dywan przed nim i wypchany mebel, który wyglądał miękko i komfortowo. Poczułem, jak całe napięcie ucieka ze mnie. – Może odpoczniesz tu przed ogniem, a ja przyniosę ci rumiankowej herbaty? – Nie musisz tego robić – powiedziałem jej, łapiąc ją za rękę i ściskając delikatnie. Pokręciła głową. – Chcę. Bardzo chętnie zajmę się tobą, chociaż trochę. – Dziękuję. – Pójdę spakować trochę jedzenia dla ciebie i Crane’a, żebyście mogli je ze sobą zabrać. Chwyciłem ją i mocno przytuliłem. Westchnęła, zanim uśmiechnęła się do mnie. – Oh, Jin, dlaczego taki drobny gest dotknął cię tak głęboko? – spytała bardziej siebie niż mnie. – Kto cię skrzywdził, aniołku? Kiedy ją puściłem położyła rękę na moim policzku, patrząc mi w oczy. – Nigdy wcześniej nie widziałam tak ciemnych, szarych oczu. Są po prostu piękne. Jej własne zielone oczy były jak kawałki jadeitu. – Ty sama nie jesteś taka zła. – Idź, usiądź – powiedziała łagodnie, a jej ręka ześlizgnęła się z mojego policzka, gdy skierowała się do drzwi. – Zaraz wracam. Obserwowałem, jak drzwi zamknęły się za nią. Przemierzając pokój, rzuciłem nasze kurtki na oparcie krzesła, gdy je mijałem i opadłem na kanapę. Nie chciałem się kłaść, ponieważ bałem się, że zasnę. Musiałem być gotowy do wyjścia, jak tylko Crane dołączy do mnie. Klikniecie drzwi za mną było oczekiwane, ale człowiek, który przez nie wszedł już nie. Spodziewałem się, ż przyjdzie Eva z herbatą, ale to był Logan niosący parujący kubek. Wstałem, wkładając ręce do kieszeni jeansów. – Siadaj – uśmiechnął się delikatnie. – Po prostu przyszedłem, żeby ci to przynieść. Chrząknąłem, ale nie usiadłem. – Czy Crane jest gotowy do wyjścia? – Czy ty i Crane nie powinniście spytać mnie, czy możecie wyjść? – Niesparowany reah może robić co chce. – Naprawdę? – zwęził oczy i zaschło mi w ustach. – Nie musisz przestrzega ć żadnych zasad gościnności? Musiałem, i obaj o tym wiedzieliśmy. – Dobra. Możemy wyjść, czy nie? – Możesz robić, co zechcesz, ale skoro jesteś w pełni świadomy, chciałbym z tob ą porozmawiać.

Prawdopodobnie mój niemiły ton kazał mu być sarkastycznym. To była moja wina. – Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – naciskałem. – Możesz iść, dokądkolwiek zechcesz. I wszystko jasne. – Dobrze. Skinąłem głową. – Mogę usiąść z tobą na chwilę? Jego głos był jak pieszczota. – Jasne. Poruszał się płynnie, jak na tak wielkiego człowieka. Jego ciało w tym samym czasie było pełne wdzięku i mocy. Jestem pewny, że ludzie, którzy na niego patrzyli, byli oczarowani. Wziąłem od niego talerzyk i kubek, i usiadłem z powrotem. Byłem zaskoczony, gdy usiadł koło mnie, a nie naprzeciwko. Bardziej nietresujące było to, że nie zaczął rozmowy, tylko patrzył na ogień. On naprawdę tylko siedział koło mnie. Kiedy poczułem, że moje oczy robią się ciężkie, zapytałem czy ma zamiar zejść na dół. – Wypij herbatę. Popijałem ją, ponieważ chciałem, a nie dlatego, że mi kazał. Definitywnie był semelem, przywykłym do wydawania rozkazów, a nie zadawania pytań. – Spójrz na mnie. Podniosłem głowę, a on spojrzał mi głęboko w oczy. Ledwie mogłem wytrzymać to spojrzenie. – Czy masz pojęcie, jak bardzo chcę cię zatrzymać i oznaczyć? Nie mogłem oddychać. – Nigdy czegoś takiego nie czułem. Ja też nie, ale nie zamierzałem się z nim tym dzielić. – Nie chcesz mnie. Tylko myślisz, że chcesz – powiedziałem cicho, wpatrując się w jego złote oczy. – Znam siebie bardzo dobrze – zapewnił mnie, wstając. – A ty będziesz mój. Przepłynęło przeze mnie ciepło a moje oczy były jak przyklejone do niego, gdy wstał i skierował się do drzwi. Byłem zdezorientowany. Robił dzikie deklaracje i zostawiał mnie. Co to było? – Czekaj. Zatrzymał się, zanim zdążył zamknąć za sobą drzwi. – Co? – Jak możesz mówić takie rzeczy i wychodzić zaraz później? – Jak możesz chcieć, bym wyszedł? – zapytał ostro.

Staliśmy tam, wpatrując się w siebie i zorientowałem się, że praktycznie całe powietrze zniknęło z pokoju. Kiedy wyszedł, trzasnął drzwiami. Zrobiłem błąd, zostając tu dłużej. Miałem jego pozwolenie na wyjście. Musiałem znaleźć Crane’a i wyjść. Złapałem moją kurtkę, gdy drzwi otworzyły się i stanął w nich Christophe Danvers. – Tak właśnie myślałem, że cię widziałem – powiedział, idąc do przodu. – Muszę wyjść – starałem się przejść koło niego. Uniósł ręce blokując mnie. – Co ty tu robisz, Jin? – Spotkałem się z tobą i z Dominem, więc musiałem przyjść i zobaczyć się również z Loganem. – I jest on twoim partnerem? Nie mogłem odpowiedzieć, bo sam nie byłem pewny. Nigdy nie reagowałem tak jak teraz, na nikogo w całym moim życiu. Nie byłem gotowy, by powiedzieć na pewno, że ten mężczyzna jest moim partnerem. Musiałem mieć czas na przemyślenie tego. I definitywnie musiałem być sam, by to zrobić. – Jin? Wycofałem się do kominka, opierając czoło o lodowato zimny marmur. Byłem przemarznięty i przegrzany w tym samym czasie. – Słuchaj, może, powinienem zabrać cię do domu. To może nie być najlepszy dla ciebie czas do… – Nie dotykaj go. Odwróciłem głowę i zobaczyłem Christophe’a za mną. Jego ręka zamarła nade mną. Logan za nim stał w otwartych drzwiach. – Słyszałeś, co powiedziałem? – Logan – zaczął Christophe, odsuwając się ode mnie. – Wyjdź. – Logan, jestem tu na przyjęciu – Christophe zachichotał, podchodząc do niego. – Nie mogę tak po prostu wyjść. Moja siostra będzie twoją yareah, mimo wszystko. Jego oczy były płaskie, gdy patrzył na Christophe’a. – Twoja siostra i ja skończyliśmy. I wiesz o tym. – Logan, nie możesz – jęknął nagle poszarzały. – Ona będzie zawstydzona i… – Dość – ryknął, a jego głos wypełnił pokój. – Każda część mnie chce rozerwać cię na kawałki, bo stoisz za blisko niego. Po prostu się, kurwa, przesuń. – Logan, ty… – Posłuchaj mnie! Słuchaj, a nie jęcz mi o swojej siostrze – powiedział, biorąc drżący oddech. – On jest moim partnerem, ale nie jest jeszcze oznaczony. I ja wiem, że ty nie

będziesz starał się… mój umysł mówi mi, że nie, ale reszta mnie… wszystko, czego chcę, to rozerwać twoje gardło. – O czym ty mówisz? Logan, nie możesz mieć męskiego partnera, nie bardziej niż ja. – Chris – powiedział, mrużąc oczy, a jego głos i postawa ostrzegały. – Prosz ę, idź stąd. – Logan, możesz mieć go prywatnie, jeśli musisz, ale nie odwołuj ceremonii sparowania. Potrzebujesz yareah, by kontynuować swoją linię krwi. Nie możesz mieć tylko jego. Ty… – Odsuń się od mojego partnera, albo rozszarpię cię tam, gdzie stoisz. Jego głos był chłodny, wypełniony warczącą, dziką, pierwotną groźbą. W tamtym momencie wszystkim, czego chciał od Christophe’a było to, żeby odsunął się ode mnie. Jeśli się nie ruszy, nie miałem wątpliwości, że Logan go zabije. Nie wiedziałem, od jak dawna ci dwaj byli przyjaciółmi, ale Logan zabiłby go bez sekundy wahania. Stanie pomiędzy kotem a jego partnerem było przerażające. Stanie pomiędzy semelem a jego reah było samobójstwem. Semel i jego reah… pomyślałem instynktownie. Nagle pozbyłem się całego powietrza z płuc. Poczułem zawroty głowy, nogi ugięły się pode mnę. Trzymałem płaszcz jakby był moją ostatnią deską ratunku. – Logan – zaczął Christophe. – Ty… – Wynoś się – zagrzmiał Logan. Christophe wyszedł przez drzwi bez słowa więcej do któregokolwiek z nas. – Nie jestem twoim partnerem – powiedziałem szybko, odwracając się. – Tak, kurwa, jesteś. Wziąłem głęboki oddech, starając się uspokoić. – Nie uciekniesz ode mnie. Nie pozwolę ci na to. Nie odwróciłem się. – Nie uciekam. – Spójrz na mnie. Nie mogłem. Patrzenie na niego powodowało zawroty głowy. – Musze iść. – Myślałem, że nie uciekasz. Nie miałem pojęcia, co chcę powiedzieć. – Odwróć się – rozkazał i nagle zorientowałem się, jak blisko był. Zrobiłem tak jak powiedział. – Chcę zobaczyć twoją twarz. Podniosłem na niego oczy, widząc i słysząc jego gwałtowny oddech, gdy zostałem pochłonięty w jego tlącym spojrzeniu. Głębokie topazowe oczy były utkwione w moich,

ciemnozłote brwi zmarszczyły się, mięśnie jego rzeźbionej szczęki pracowały. Jego spojrzenie powinno było sprawić, że stanę w płomieniach, tak palące było. – Czy Domin cię skrzywdził, kiedy widziałeś się z nim wcześniej? – Nie. – Szczęśliwie dla niego – odetchnął powoli, jego ciepły oddech owionął im twarz. – Słuchaj, ja naprawdę muszę… – Powiedz mi, gdzie jest twoje stado. – Nie mam żadnego. – Jak to? – Kogo to obchodzi? Muszę iść. Ten facet, Domin krąży wokół mojego domu i… – Co? – Powinieneś zobaczyć moje mieszkanie – powiedziałem, przesuwając dłonią po włosach. – Totalnie przegapiłem ślady i znaki. Równie dobrze mógł postawić wielki neon z napisem „terytorium Domina”. To szaleństwo i ponieważ pracuję tak dużo, ja… – zamarłem, tracąc tok myślenia, ponieważ Logan zrobił krok do przodu, znajdując się tuż przede mną i patrząc w dół na mnie. – Nie mogę tu zostać. Musze iść. – Dlaczego? – zapytał, unosząc rękę w moim kierunku. – Pomóż mi zrozumieć, co sprawia, że odwracasz się plecami do tej świętej więzi. – Ponieważ nie chcę mieć nic wspólnego z stadami, semelami, czy czymkolwiek innym. Chcę być zwykłym facetem, żyjącym bez tego całego gówna. – Jesteś reah – powiedział cicho, a jego palce niemal dotknęły mojego policzka, ale zatrzymały się tuz przed nim. – Mogę? – Co? – Chcę cię dotknąć. Nigdy nie byłem o to pytany. Wszyscy po prostu łapali mnie lub potrz ąsali mn ą, albo starali się mi przedstawić. Nikt nigdy nie upewnił się, że tego chcę, przed położeniem na mnie swoich rąk. Wiedziałem, że mądrzejszą rzeczą byłoby powiedzieć nie. Mądrzejszą rzeczą byłoby uciec jak najdalej od Logana Church, tak daleko, jak tylko bym mógł. Nie było możliwości, bym mógł być członkiem stada tego mężczyzny. Skończyłbym błagając, by wziął mnie do łóżka. – Jin? Czułem się, jakbym połknął serce. – Możesz mnie dotknąć. Jego uśmiech był niewielki. Uniosły się tylko kąciki jego ust i rozbłysły oczy. Dotyk jego palców na mojej skórze był lekki jak piórko. Ledwie dotknął mojego policzka. Zobaczyłem niewielki dreszcz przebiegający przez jego ramię, jakby taki niewielki kontakt był

dla niego przytłaczający. Nie to, żebym sam był niewzruszony. Miałem ochotę przytulić si ę do pieszczącej mnie ciepłej dłoni i powiedzieć mu, by zrobił ze mną cokolwiek zechce. – Wiesz, że odkąd jesteś reah, nigdy nie będziesz „zwykłym” facetem. Wzrok mi się zamazał, gdy fala emocji przepłynęła przez mnie. Ten m ężczyzna był moim partnerem. Nie było mowy o pomyłce. Jego zapach, brzmienie jego głosu, ciepło w jego oczach… to było zbyt wiele. Zawsze mi mówiono, że gdy spotkam semela, który jest przeznaczony by być moim partnerem, to będę o tym wiedział. Poczuję to wewnątrz. Stanie przed Loganem Church, czucie się jak niewolnik wobec zwierzęcia wewnątrz mnie. Moim pragnieniem było tylko pierwotne i cielesne łaknienie – prosić go, by mnie oznaczył, wzi ął, pieprzył… wiedziałem, że znalazłem mojego partnera. – Wiesz o tym. Od chwili, gdy mnie zobaczyłeś. Dlaczego z tym walczysz? – Powinieneś wrócić na swoje przyjęcie. Nie możesz go przegapić. – W tej chwili Christophe mówi wszystkim, że twierdzę, że jesteś moim partnerem. Niczego nie przegapię. – Jak możesz? Nawet mnie nie znasz. Masz całe życie zaplanowane i … – Moje życie należy do ciebie, mój reah. Przełknąłem ciężko, zamykając oczy, walcząc o kontrolę nad moim ciałem, które powoli zaczynało płonąć. – Nie możesz tak po prostu zmieniać wszystkiego z mojego powodu. – Mogę i to zrobię. Pocałuj mnie. Zamiast tego obróciłem się do drzwi. – Nie. Wystarczyło tylko jedno słowo, nie głośniejsze niż pozostałe, by przerwać moj ą walkę. Zamarłem w miejscu. – Właśnie cię znalazłem. Czemu miałbym pozwolić ci odejść? Domin chciał mnie po prostu posiadać, Chrostophe wolał jako towarzysza, a Logan chciał bym był jego partnerem. – Cholera – jęknąłem pod nosem. – Lubię cię – zaśmiał się, przyciskając swoją twardą pierś do moich pleców, stając za mną i owijając wokół mnie ramiona. Ukrył twarz w mojej szyi, gdy przytulał mnie mocno, ale delikatnie. – Nie jesteś taki, jak się spodziewałem. – Więc, no cóż, powinieneś sparować się z twoją yareah i … – Stop – wymamrotał, przerywając mi i tuląc swoja twarz do mojego ramienia pod kołnierzykiem swetra. – Żadnych więcej rozmów o yareah. – Nie – starałem się wyrwać. – Chcę cię tylko spróbować… twoja skóra pachnie tak… dobrze.

Dyszałem, gdy jego zęby zamknęły się w miejscu, gdzie moja szyja łączyła się z ramieniem. Kolana się pode mną ugięły i byłbym upadł, gdyby nie jego ramiona owinięte wokół mnie. Jedna wokół piesi, druga wokół brzucha. To nie bolało. Jego usta były gor ące, jego ugryzienie powolne i zmysłowe. Czułem się jak w niebie. – Jesteś mój. To było przerażające, ale nie mogłem się pozbyć uczucia słuszności. – Puść mnie – powiedziałem bez przekonania. – Dlaczego miałbym to zrobić? Odwróciłem głowę, starając się spojrzeć ponad ramieniem na jego twarz, wiercąc się w jego ramionach. – Powinieneś mnie puścić, ponieważ masz być sparowany. – Owszem mam. Z tobą – obiecał, liżąc linię mojej szyi od ramienia do ucha. – Jesteś moim reah, moim partnerem, a ja nauczę cię kochać, a nie bać się twojego dziedzictwa. Pewność jego słów prawie przekonała mnie. – Jesteś mój – jego glos wysyłał ciepło przez moje ciało. – Bądź tego pewien. Otworzyłem usta by się kłócić, by powiedzieć mu, że nie byłem jego partnerem, ale zanim mogłem coś powiedzieć, odwrócił moją twarz do siebie. – Nie jesteś moim partnerem – skłamałem. Jego oczy były jak przyklejone do moich. – Możesz wyczuć ryk prawdy przepływający przez ciebie, tak samo jak ja. Należysz do mnie, reah i mam zamiar oznaczyć cię. Miał racje. Należałem do niego. Wszystko w tym człowieku sprawiało, że tonąłem w potoku potrzeby. – Nie możesz mnie oznaczyć. Zaśmiał się i ten głęboki i dudniący dźwięk sprawił, iż mój fiut był tak twardy, że aż bolał. – Oczywiście, że to zrobię. To jak mnie wzywasz… twój zapach, twój głos, twoja skóra… jesteś mój. Wciąż patrzyłem na niego, obserwując, patrząc mu w oczy, gdy przesunął swoje palce na moje gardło. Tak dobrze było czuć się dotykanym. Zastanawiałem się jak to będzie, gdy jego dłoń znajdzie się na moim fiucie. Dźwięk, który mi się wyrwał, sprawił, że się uśmiechnął. – Mówiłeś, że powinieneś iść, ale drżysz, gdy cię dotykam. Czy to ma sens? Nic już nie miało sensu.

– Wiesz – powiedział, mrużąc oczy. – Całe moje życie wiem o reah, ale nigdy nie słyszałem… nikt nigdy nie powiedział, że to może być mężczyzna. Skąd pochodzisz? – Nie chcesz mnie. Namieszam ci we wszystkim. Mrugnął i uśmiechnął się. – Reah jest partnerem na całe życie. – Wiem i dlatego… – Zostałeś wygnany z stada za bycie gejem? Oczywiście, że tak. Moje stado myślało, że jestem obrzydliwy. Byłem reah, a reah mogli być sparowani tylko z semelem. Nigdy nie będzie semela kobiety, więc… to było złe, ja byłem zły, więc zostałem wyrzucony. Od samego patrzenia na mnie moja matka była chora. Mój brat myślał, że jestem jaką perwersją. Kiedy miałem szesnaście lat, moje stado, wszyscy, przestali się do mnie odzywać, a mój ojciec, mój sylvan, nauczyciel stada… on chciał mojej śmierci. Powiedział, że to jego obowiązek – zabić mnie, by upewnić się, że żaden semel nie zostanie przeze mnie skuszony, by dać mi swoje życie, swoją rodzinę i lini ę krwi. To wciąż bolało. Nawet po ośmiu latach, to wciąż bolało. – Spójrz na mnie. Ale nie zrobiłem tego. Zamiast tego wziąłem głęboki oddech i spuściłem głowę. Otworzyłem oczy i wpatrywałem się w swoje buty. – Jesteś darem, reah i każdy, kto powiedział co innego był kłamca. Musisz się nauczyć, ile jesteś wart. Przełknąłem ciężko, ale nie mogłem powstrzymać jęku, gdy jego ręka owinęła si ę wokół mojego gardła i kciukiem uniósł moją głowę. – Jesteś… skarbem – wziął szybki wdech, zanim się uśmiechnął. Wiem, że miał to na myśli. Ten mężczyzna nie chciał mnie tylko w swoim łóżku. Chciał mnie w swoich ramionach, po jego stronie, na zawsze. – Boisz się – oskarżyłem go. – Kurwa, tak, boję się – wziął głęboki oddech. Mięśnie jego szczęki zadrżały. – Jesteś moim partnerem, więc nie będę niczego przed tobą ukrywał. Każdy zna kawałek mnie, ale ty… ty będziesz wiedział o mnie wszystko. To przerażające, jak cholera. Czułem się tak samo. – Co jeżeli mnie poznasz i mnie znienawidzisz? – Nie sądzę, żeby było to możliwe – westchnął, pochylając głowę, by pocałować t ą stronę mojego gardła. Docisnąłem moją skórę do jego ust, mając nadzieję, że poczuję jego zęby. Jego ręce owinęły się wokół mnie. Jedna przesunęła się w dół kręgosłupa, na dolną część pleców, a druga do rozporka moich jeansów. Uniosłem się do niego, łapiąc powietrze.

Chciałem znaleźć się pod nim na podłodze. Chciałem objąć udami jego biodra. Chciałem, by podniósł mnie, umieścił moje kolana na swoich rękach, a potem mieć go w sobie głęboko i mocno. Wizja ta zalała mój umysł, gdy jego ręka ujęła mnie przez materiał. – Nie chcę nic więcej, jak tylko rozebrać cię i znaleźć si ę głęboko w twoim ciepłym i chętnym ciele – powiedział mi do ucha. – Ale jesteś moim partnerem i jesteś dla mnie cenny. Nigdy nie powiem, że uwiodłeś mnie lub że zostałem przez ciebie zwabiony z dala od mojej yareah. Powiem głośno wszystkim, że znalazłem mojego reah i że utwierdzam go jako mojego partnera. Po prostu go potrzebowałem. Jak to wyglądało nie miało znaczenia. – Musisz mnie teraz posłuchać. Otworzyłem powoli oczy i spojrzałem na niego, a ten mężczyzna patrzył na mnie pełnym pożądania i ciepłym wzrokiem. Sprawiał, że moja krew wrzała jeszcze bardziej z powodu tęsknoty za jego dotykiem. W jego wzroku mieszała się pasja, potrzeba i czułość. – Jestem liderem stada, semelem i nie zostałem nominowany czy mianowany. Urodziłem się do tego. By prowadzić, zająć się innymi i… – Wiem to… – Przestań – zbeształ mnie delikatnie. – Pozwól mi mówić. Reah rodzi się, by zająć to samo miejsce w stadzie, co ja. Urodziłeś się, by zostać partnerem silniejszego, by być drugą połową semela, tylko ty możesz nim być. Bez reah semel nigdy nie osi ągnie maat – równowagi, harmonii. Reah są tak rzadcy, że nikt kogo kiedykolwiek poznałem nie znał żadnego, a teraz ty tu jesteś. Czekałem tak długo, ale moja rodzina i moje stado byli zdania, że to najwyższy czas, bym wziął sobie partnerkę. Zgaduję, że ja też tak myślałem, ale… prawie popełniłem błąd. Co jeśli bym cię przegapił? Sposób, w jaki na mnie patrzył… z podziwem… nikt nigdy tak na mnie nie patrzył. – Czekałem na ciebie całe moje życie – powiedział, a jego ręce wślizgn ęły si ę pod mój sweter. Czucie jego ciepłej skóry na moim chłodnym ciele przyprawiło mnie o zawroty głowy. – Mój partner. Jesteś moim partnerem. Stało się od chwili, gdy cię zobaczyłem… spojrzałem w twoje wielkie, przepiękne oczy. Łzy popłynęły i poczułem się głupio, ale to było zbyt wiele. Wzruszenie było przytłaczające. – Twoja skóra jest jak jedwab, ciepły jedwab… Chcę ją poczuć całą. Ten mężczyzna był najseksowniejszym stworzeniem, jakie widziałem w życiu. I próbował mnie zabić gadaniem, gdy był wszystkim czego potrzebowałem. – Przestań walczyć, reah – uśmiechnął się, przesuwając dłonie na moja szyję i upewniając się, że nie ucieknę. – Chcę cię. – Robisz błąd. Powinieneś mnie odesłać… nie jestem dobry dla ciebie.

– Posiadanie mojego serca nie może być złe – pochylił się i pocałował mnie zachłannie, pożerając moje usta. To było jak zanurzenie się w ciekłym cieple. Czułem, jak przepływa przez moje ciało, pożera mnie. Kiedy się cofnął, jęk potrzeby nie mógł pomóc. – No widzisz… potrzebujesz więcej mnie, reah. Chcesz mnie bardziej. Połóż na mnie swoje dłonie. Podniosłem się i owinąłem moje ramiona wokół jego szyi, przyciągając go do parzącego, utwierdzającego pocałunku z języczkiem. Ssałem i gryzłem. Pocałunek był gorący, mokry i głęboki. Kiedy musiał wziąć oddech, wyszeptał moje imię. To było zaskakujące usłyszeć to z jego ust. Moje proste, zwyczajne imię, wymówione tak, jak nigdy wcześniej, z podziwem, jakby było święte, jakby było skarbem. Jakbym ja był skarbem. – Logan – tchnąłem. – Nie chcesz… – Ciebie? – przerwał mi, jego usta unosiły się nad moimi. – Nie chcę cię? Musiało być coś, co sprawi, że się zatrzyma. Że odejdzie. Ryzykował zbyt wiele, jeśli weźmie mnie jako swojego reah. Nawet, jeżeli znaliśmy się tak krótko, szcz ęście tego mężczyzny było dla mnie ważne. Mimo wszystko, był moim partnerem. – O kurwa, tak, chcę cię – uśmiechnął się. – I zatrzymam cię. Zanim mogłem odpowiedzieć, zaprotestować, jego usta znowu znalazły się na moich. Jego język musnął moje złączone wargi, zanim zdążyłem je otworzyć. Reakcja była natychmiastowa. Poczułem rękę zaciskającą się w moich włosach, więc nie mogłem się ruszyć. Ręka owinięta wokół moich pleców trzymała mnie przy nim, jego usta pochłaniały moje. Jego język wślizgnął się do środka, w zagłębienie moich policzków, po moich zębach. Pocałunek był twardy i parzący. Mój płacz i jęki sprawiły, że mężczyzna w moich ramionach drżał. – Boże, mogę cię, kurwa, zjeść – warknął mi do ucha, zanim przycisnął twarz do mojej szyi, wdychając mój zapach. – Gdzieś ty, do licha, się włóczył? Brzmiał prawie na złego i kochałem to. Podobało mi się, że był sfrustrowany, że dopiero co mnie znalazł. – Jin – jego głos zalał mnie. Niski i uwodzicielski. – Proszę. Wiedziałem, o co prosił. – Proszę – powtórzył. Jego głos był pełen oczekiwania. – Tak – szepnąłem, pochylając głowę do przodu, wyciągając szyję dla niego. Zapraszając go. Usłyszałem jego niski, zduszony głos, na sekundy przed tym jak poczułem jego gorący oddech na mojej skórze, a następnie płonące ostrze w górze kr ęgosłupa. Okruchy agonii przetoczyły się przeze mnie, ale powstrzymałem krzyk. Byłem wielokrotnie gryziony dla zabawy w swoim życiu. Podgryzany i nadgryzany, ale nigdy nie oznaczony. Bycie znakowanym było cały świat dalej niż zwykłe gryzienie.

Jego długie kły były głęboko we mnie. Gorące, ostre jak brzytwa przebicie skóry i mięśni. Pogłębiające się, aż zęby nie znalazły się w moim ciele. Ból był gwałtowny, rozdzierający i jednocześnie wypełniał mnie pulsującym ciepłem. Czułem się, jakbym tonął tylko po to, by być trzymany mocno w jego ramionach. Czułem, jakby moja głowa, szyja i plecy były w ogniu. Płonące i pożerane, ustępujące tylko po to, by powracać znowu i znowu, fala po fali, topiąc mnie. Miałem zamiar odsunąć się i powiedzieć mu to, ale głos załamał mi się w gardle. Było mi ciepło, cieplej niż kiedykolwiek i w końcu, po tak długim czasie, poczułem się absolutnie bezpiecznie. Kiedy runąłem w ciemność, nie przejmowałem się tym.

Rozdział 6

Ktoś krzyczał. Tego byłem pewien, ale kiedy otworzyłem oczy – całkowicie świadomy – była tylko cisza. Musiałem wstać i znaleźć Crane’a, ale kiedy próbowałem wstać, zdałem sobie sprawę, że to daremne. Miałem wrażenie, że moje ciało waży tysi ąc funtów. Nie mogłem nawet podnieść głowy. Nie to, żebym chciał… byłem zbyt zmęczony, a łóżko było miękkie i ciepłe, i pachniało jak ubrania suszone na słońcu… i Logan. Moje ciało szarpnęło się ze świadomością, że jestem w łóżku mężczyzny. Za lekkim okruchem światła wpadającym do pokoju z innego pomieszczenia, mogłem dostrzec prześcieradła, które były białe tak jak pierzyna. Ale nie było krwi. Spodziewałem się, że będzie krew. Musiałem stracić sporo krwi, byłem tego pewien – ale nic nie było. Może byłem tak słaby, ponieważ straciłem jej za dużo, ale gdzie ona była? Powinna być wszędzie i na wszystkim, a jednak było tylko ciepło łóżka, zapach mojego partnera i kojąca ciemność. Zamknąłem oczy, by ponownie pójść spać. – Co robisz? – krzyk nadszedł ostro z pokoju obok. Wyprostowałem się i zorientowałem, że moje ciało nie było jednak tak słabe, jak podejrzewałem. Kto tak krzyczał? – Masz na myśli, poza zatwierdzeniem mojego partnera? – usłyszałem głęboki i donośny głos Logana. – Niemożliwe. – Co takiego? – Logan, bądź rozsądny. Nieważne, jak się czujesz. Nie możesz mieć męskiego partnera. Chichot był głęboki, ale nie wesoły, bardziej zimny i twardy. – Semel i reah nie mogą wybrać się nawzajem, ojcze. Oni po prostu s ą lub nie s ą parą. Jeśli są, reah akceptuje semela i przyjmuje jego znak. Od chwili, kiedy zobaczyłem Jina, wiedziałem, że jest mój. Przyjął mój znak… należy do mnie. Po sprawie. – Logan, ty… – Reah są rzadkością, są tak rzadcy… tak właściwie każdy semel, którego spotkałem w życiu nie miał… – Wiem, ale Logan, musisz… – Chcę mojego partnera. Zawsze chciałem. Nigdy nie chciałem ceremonii sparowania. Nigdy nie chciałem rozstrzygnięcia. Zgodziłem się, ponieważ czułem, że już

czas, ty czułeś, że już czas, stado czuło, że już czas, ale zawsze miałem przeczucie… i teraz zostałem nagrodzony. – Logan nie możesz wziąć… – Naprawdę przypuszczasz, że możesz powiedzieć mi, semelowi stada, że nie mogę wziąć reah, ponieważ jest mężczyzną? – Mój synu – powiedział i mogłem usłyszeć napięcie w jego głosie, gdy kłócił si ę z Loganem. – Męski partner jest… – Odpadkiem, mój kochany. To był kobiecy głos i musiałem ją zobaczyć. Z pewnością to była yareah, Simone, siostra Christophe’a. Przyszła, by porozmawiać sensownie z semelem stada Mafdet, jej wybranym partnerem. Podniosłem się z łóżka, zadowolony, że mam na sobie ubranie z wyjątkiem butów. Przesunąłem się, by zerknąć przez szparę w drzwiach, zadowolony, że nie były całkowicie zamknięte. Tam moje oczy przeniosły się na kobietę, która przeszła obok ojca Logana i stanęła przy boku syna. Simone poruszała się, jakby nie miała kości, jakby była wężem, a jej ręce owinęły się wokół przedramienia Logana. – Proszę – westchnął, spoglądając na nią z góry. – Wybacz mi. – Nie mam ci czego wybaczać, ponieważ nie uwolnię cię od twojej przysięgi. – To nie ma znaczenia – powiedział jej. – Reah przewyższa yareah i wiesz o tym. – Powtarzam – upierała się śpiewnym głosem. – Nie uwolnię cię od twojej przysi ęgi. Nie możesz mieć męskiego partnera. To strata ciebie, twojego nasienia i domu. Nie możesz porzucić swojego życia, ponieważ głupia chemia kieruje twoim ciałem. Nie możesz po prostu… – Zrobię to, co zechcę. – Nie. – No to patrz. – Logan, nie możesz stać tu i mówić, że zamierzasz się sparować z tym mężczyzną! To śmieszne! Jej głos był soczysty, głęboki i aksamitny, a ona sama była bez zarzutu, kremowa doskonałość. Z długą blond grzywą i turkusowymi oczami była oszałamiająca. Ona i jej brat mogliby być bliźniakami. Zwiewne istoty, które zstąpiły z nieba. Była tak samo urzekająco piękna jak jej brat. Obserwowałem, jak jej dłoń przesuwa się po ramieniu Logana i wyżej do szyi, zatrzymując się na jego policzku. – On nie ma stada, Logan – krzyknął jego ojciec. Nie będzie żadnego sojuszu z tego sparowania. Masz zaprzeczyć wszystkim zasadom święceń! To nie jest maat. Patrzyłem, jak Logan potrząsa głową i odsuwa dłoń Simone. – Nie! On jest śmieciem! Pogrąży cię! Jesteś sparowany z Simone! Ona ma być twoją yareah! Sparowanie zjednoczy twoje stado i stado Christophe’a, a ty masz wymyśleć, jak

zanegować swoje sparowanie z tym obrzydlistwem. – On jest reah – powiedział Logan, skupiając się na ojcu. – On nie jest do wyboru lub odrzucenia dla mnie. Nie jest yareah. Jest prawdziwym reah i nie może zosta ć odrzucony. Mówisz, że to nie jest maat, ale jest… to jest dokładnie to. Nie służysz mi albo mojemu stadu jeżeli próbujesz mnie zmusić do odrzucenia go. – Logan, ty… – On jest moim reah i uznaję go. Simone zaśmiała się. – I niby co zrobisz z męskim partnerem? Nigdy nie byłeś z mężczyzną! Nie masz pojęcia, jak się nim cieszyć… – Oznaczyłem go, jest mój i to wszystko, co musisz wiedzieć. Miałem być jego pierwszym7? Nie mogłem sobie tego wyobrazić. Myślałem, że był gejem przez sposób, w który zaakceptował mnie tak łatwo, ale najwyraźniej miał tylko kobiety przede mną. Jak mógł mnie nawet chcieć? – Logan, ty… – To mój partner. Urodził się by być mój. Jest wszystkim, czego chcę. – Nie! – krzyknął starszy mężczyzna. – Stawiasz nas w niebezpieczeństwie dla swojego kaprysu. Według prawa Christophe musi teraz zawrzeć wi ęź z Dominem poprzez swoją siostrę. Połączą razem dwa duże stada! Pomyśl o swojej rodzinie, o swoim stadzie! Nie możesz porzucić swojej przyszłości dla bezwartościowego, bezpańskiego drania. Loganie Church, nie wychowałem cię, byś zachowywał się w ten sposób. Jesteś hańbą dla nas przez tego perwersa. Semel musi się sparować i spłodzić dziedzica. Kłaść się na mężczyźnie… zasadzić ziarno w pustym zbiorniku… to nie jest właściwe! To bolało, jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce, ponieważ były to te same słowa, których mój ojciec użył, gdy wyrzucał mnie z domu. Że jestem perwersją. – Jestem semelem. Ja jestem prawem… tylko ja mówi ę, co jest prawidłowe – powiedział Logan cicho, stanowczo zwracając moją uwagę na siebie. – Logan, co powiedzieliby twój sylvan, albo twój sheseru? – Zgadzają się ze mną. – Sądzę, że przeceniasz ich, Logan. Oni nie chcą się ciebie wstydzić, nie bardziej niż ja. – Nic, co kiedykolwiek zrobię z moim partnerem nie będzie obrzydliwe. Jego ton był lodowaty z nutą ostrzeżenia w nim i wszyscy wiedzieli, że Peter Church powiedział za dużo. Żaden semel nigdy nie pozwoli nikomu kwestionować ich, zwłaszcza gdy chodziło o jego więź z reah. To było święte. 7 I tylko to cię obchodzi?!?!?!

– Odrzucasz mnie – wydyszała Simone, zwracając uwagę wszystkich w pokoju. Logan odwrócił się do niej. – Nie. Jest Koren. On będzie twoim partnerem. Skierowałem moje oczy na jego brata, który miał być ochotnikiem. Widziałem jego zmarszczone w grymasie brwi. Nie było wątpliwości, że bracia Church byli bardzo pi ękni. Logan ze swoimi złotymi oczami, Russ z oczami w kolorze głębokiego szmaragdu. I Koren z najpiękniejszym oliwkowym odcieniem skóry, jaki kiedykolwiek widziałem. Wszyscy tego samego wzrostu, muskularni – jakby wyrzeźbieni. I to wszystko musiało być odziedziczone po ojcu, Peterze Church. Był wspaniale wyglądającym mężczyzną, tak wysokim i silnym, jak jego synowie, z orzechowymi oczami, teraz skupionymi na Loganie. – Nie jestem reah – powiedziała Simone, przenosząc moją uwagę na nią. – Ale będę tylko yareah, więc nie mogę, nie będę sparowana z kimś, kto nie jest semelem. Jeśli to nie będziesz ty, Logan, będzie to Domin. – Możesz sparować się z kimkolwiek chcesz, Simone. Chcesz być yareah, ale prawda jest taka, że masz wolny wybór. Nie ma prawa, które mówi kogo musisz wzi ąć, ponieważ nie masz takiego prawa z urodzenia. – Logan, miałam być twoją yareah. – Ponieważ zgodziliśmy się, że nią będziesz, ale nie musisz. W jej oczach był ból. – Myślałam, że mnie kochasz. – Dlaczego? Wzdrygnęła się, jakby ją uderzył. – Nie miałam pojęcia, ze potrafisz być taki zimny. – Jak mogę być zimny, gdy nigdy nie powiedziałem ci, że cię kocham. Nigdy nie powiedziałem ci, że nasze sparowanie będzie czymś więcej niż tylko zaaranżowanym małżeństwem, które przyniesie naturalne korzyści? Miałaś być yareah mojego stada, partnerką semela, a ja miałem mieć dzieci. Jeżeli było tego więcej, jeżeli dałem ci do zrozumienia coś innego, proszę, powiedz mi o tym. Zapadła długa cisza. Było oczywiste, że mężczyzna był z nią brutalnie szczery, ale ona i tak miała nadzieję na romans w swojej głowie. – Jeżeli chcesz mieć za partnera semela i nie chcesz opuszczać domu, to pozostaje ci tylko Domin. Ale jest jeszcze wielki świat, tam za zewnątrz, wypełniony innymi liderami i innymi stadami. Idź, znajdź sobie innego semela, jeżeli twojemu sercu zależy na tym, by być yareah. – Logan – jej głos zadrżał. – Złączyliśmy nasze dłonie, a teraz ty… Złapał ją za rękę i trzymał ją w swoich dłoniach, patrząc jej w oczy.

– Nie jesteś moją partnerką, Simone. Nigdy nią nie byłaś i to jest ryzyko, które podejmuje wiele yareah, które chcą się sparować z semelem. Gdy nasz reah wkroczy w nasze życie, nie ma innego wyjścia jak tylko podążyć za nim. – Więc porzuciłbyś swojego reah dla mnie, gdybyś mógł? – Nie – powiedział szybko, puszczając jej dłonie. – Mam tylko jednego partnera. – Logan – odetchnęła. – Miej go, jeśli musisz, ale rób to w sekrecie. Pozwól mi być przy swoim boku, tak, by stado to widziało. – Tylko mój partner będzie stał przy moim boku. Wzięła kolejny oddech. – W prawach napisane jest, że jeśli partner semela jest bezpłodny, to może on wzi ąć sobie yareah, by zapewnić ciągłość swojego rodu. Twój drogocenny reah nie może dać ci dzieci, więc wciąż możesz mieć mnie. Możesz mieć nas oboje. – Logan, to rozwiązuje wszystko – powiedział szybko jego ojciec. – Simone jest tak łaskawa i bezinteresowna, że próbuje uratować twoje stado dla ciebie. – Wiem dokładnie, gdzie leży lojalność Simone – powiedział, kieruj ąc spojrzenie na ojca. – I nie będę miał yareah. Będę miał tylko reah. Wszystko inne jest świętokradztwem. – Logan, bądź rozsądny – rzuciła do niego Simone z frustracją w głosie. Jego spojrzenie pociemniało z gniewu, gdy na nią spojrzał. – Simone, mieliśmy mieć ceremonię sparowania, by zjednoczyć nasze stada. To wydawało się dobrym pomysłem, byś była moją yareah, ale pojawił się mój reah – powiedział, przenosząc swoje spojrzenie na każdego z mężczyzn, stojących w półokręgu wokół niego. Na ojca, na Korena, na Russa i pozostałych, których nie znałem, a nast ępnie na nią. – Czy którekolwiek z was rozumie? Widział się z Dominem na samym pocz ątku, ale Jin go odrzucił. Potem widział się z Christophe’em, i jego też odrzucił. To niesamowite, jeśli się nad tym zastanowić. Jin, jedyny reah, jakiego kiedykolwiek widziałem, odrzucił pozostałych dwóch semeli, ale nie mnie… i jestem pewien, że było dużo więcej tych, których widział, ale to mój znak przyjął, tylko mój. Wie, że jestem jego partnerem. Jestem jedynym na świecie, który nim jest i w jakiś sposób jego ścieżka przywiodła go tutaj. To cud i mam zamiar dowiedzieć się o nim wszystkiego i mieć go po swojej stronie przez resztę życia. – Logan! Nie możesz mieć męskiego partnera. Twoje stado nigdy go nie zaakceptuje i teraz to nie jest dla nas najlepszy czas, by okazywać słabość. Stado Domina jest jak wilki pod drzwiami. ON zaatakował Korena, a jego sheseru poszedł po Delphine, a teraz, jeśli nie połączysz się z Simone, Domin z pewnością to zrobi. Z stadem Christophe’a i jego, będziemy w mniejszości. Twoim obowiązkiem jest nas chronić, a nie porzucać nas narażonych, bo ty chcesz swojego partnera! Pokręcił głową.

– Logan, pomyśl o swojej matce i o swojej siostrze, pomyśl o swoich braciach i o mnie… pomyśl o swoim stadzie. Potrzebujemy, żebyś był silny, żebyś był racjonalny. Jesteś naszym semelem. Nie prowadź nas ku ścieżce do destrukcji z powodu swoich samolubnych potrzeb8 – jego głos załamał się na ostatnim słowie i wciągnął powietrze. – Proszę, mój synu. Głos jego ojca przepłynął przeze mnie. Strach, frustracja, złość – to wszystko tam było, w jego ledwie kontrolowanej wściekłości. Cisza po tej tyradzie była grzmiąca i długa. Nie było odpowiedzi na gniew ojca. Logan nie miał możliwości, jak tylko odesłać mnie. – Semel, który znalazł swojego reah jest semel–ra, prawda? – Tak, ale… Logan podniósł rękę i ponownie zapadła cisza. – Znalazłem mojego reah, więc jestem semel–ra. Wyślę Yuri’ego i Mikhaila do plemion Domina i Christophe’a, by zanieśli im wieści. Posłałem już wiadomości do moich przyjaciół i odebrałem już zwrotne maile i telefony. Wszyscy wydają się z tego powodu szczęśliwi. Sex z moim partnerem, choć im o tym powiedziałem, nie ma znaczenia dla nikogo, oprócz ciebie. – Oni kłamią, Logan. Obawiają się, że straciłeś zmysły. – Proponuję, żebyśmy nie przedstawiali im twojego punktu widzenia. – Posłuchaj mnie! – Nie, to ty posłuchaj – zaczął Logan, ale szybko podszedł do pokoju i zatrzasnął drzwi przed moją twarzą. Nie miał pojęcia, że tu byłem. Po prostu nie chciał mnie obudzić. Gdy odwróciłem się do łóżka, zorientowałem się, że były tu też drugie drzwi, druga droga wyjścia. W tej samej chwili dostrzegłem moje buty. Nie zawahałem si ę. Na parterze w kuchni założyłem moją kurtkę i wyciągnąłem komórkę, by zadzwonić do Crane’a. Musiałem go znaleźć i wydostać się stąd szybko. – Jin. Odwróciłem się i zobaczyłem człowieka, którego nie widziałem nigdy wcześniej. – Jestem sheseru Christophe’a Danversa, Avery Cadim. Miałem świadomość, że Christophe był na przyjęciu zaręczynowym Logana, wiec jego sheseru też powinien tam być, ale co ten facet robił w kuchni? – Christophe życzy sobie twojej obecności. Musi z tobą porozmawiać. – Cóż, ja… – Pozbawiliśmy wolności pana Adamsa. Czeka na ciebie w samochodzie. Czytaj: Mają Crane’a, i jeśli z nimi nie pójdę, mogę nie spodziewać się, że mój przyjaciel będzie bezpieczny. 8 O ty stary s***nu! Normalnie lubię nieczyste zagrania, ale teraz mam ochot ę komuś przywali ć.

– Okej – wziąłem głęboki oddech. Odsunął się, więc mogłem przejść obok niego do drzwi. Zmierzyłem go wzrokiem, gdy przechodziłem obok i jeżeli był najstraszniejszym mężczyzną w stadzie Christophe’a, jak zazwyczaj byli sheseru, naprawdę nie byłem zmartwiony. Porównując jego wielkość i siłę do Yuri’ego Kosa, Avery Cadim był wręcz chudy. Gdy dotarliśmy do samochodu, drzwi się otworzyły i wysiadło z niego dwóch mężczyzn, trzymających Crane’a między sobą. Miał związane za plecami ręce i taśmę na ustach. Jego oczy płonęły. Czułem wściekłość przepływającą przez niego. Moja ulga, gdy zobaczyłem, że nic mu nie jest, sprawiła, że zacząłem drżeć. – Jin – powiedział Avery, kładąc mi rękę na ramieniu. – Wsiądziesz bez oporu do samochodu, a my zostawimy pana Adamsa bez szwanku. Potrzebowaliśmy go, byś poważnie potraktował zaproszenie naszego semela. – Zgoda – zapewniłem go. Usłyszałem ryk Crane’a przez knebel i zobaczyłem nagle jak jego oczy rozszerzaj ą się, zanim przed jego twarzą wyrosła ręka z nożem. Otworzyłem usta, by powiedzieć, że nie mają powodu go krzywdzić. Chciałem iść z nimi z własnej woli, zanim pojawił si ę okropny zapach i czerń. Starałem się zachować przytomność, ale nie poszło mi najlepiej.

Rozdział 7

Starałem się bać, naprawdę, ale pokój był po prostu zbyt szokujący. Wyglądał jak jakiś dziwny fetyszystyczny loch S&M z niskobudżetowego filmu porno. Ściany z kajdanami, kajdankami i łańcuchami zwisającymi z nich na łóżko z metalowym zagłówkiem. Łóżko pokryte było czerwoną satyną. Na stole z nierdzewnej stali leżały różne skórzane bicze. To było po prostu kiepskie. Wisząc w okowach na środku pokoju powinienem być przerażony. W większości byłem jednak zirytowany. Musiałem długo być nieprzytomny, ponieważ mankiety kajdanek wrzynały mi się w skórę na nadgarstkach, gdy się obudziłem. Było mi zimno. Ciało miałem pokryte gęsi ą skórką, ponieważ moja kurtka była na stole, podobnie jak moja koszulka. Jedynym, co wciąż miałem na sobie, były jeansy i buty. W tej „jaskini przyjemności” było zimno i zamarzałem. Odwróciłem się i spojrzałem na cały pokój, w końcu dostrzegając drzwi po lewej. Na szczęście były otwarte. Naprawdę nie chciałem tkwić tu, dopóki Christophe nie postanowi zaszczycić mnie swoją obecnością. Zamykając oczy, wziąłem głęboki oddech i zmieniłem się. Zmieniałem się szybko. Byłem czarną panterą, a potem znowu mężczyzną, zanim zdążyłem jeszcze wyplątać się z ubrań. Gdy musiałem się streszczać lub walczyć – tak jak tamtej nocy, gdy ratowałem Delphine – musiałem rozebrać się do naga, ale ponieważ musiałem uciekać, a więc potem znowu zmienić się w człowieka, nie musiałem być nagi. Przeszedłem przez pokój do stołu, włożyłem koszulkę, sweter i złapałem kurtkę, zanim odwróciłem się do drzwi. To miało sens, że były otwarte, kiedy do nich dotarłem, bo jakie były szanse, że wydostanę się z kajdan? Żadna inna pantera, którą znałem, nie mogłaby tego zrobić. Dla większości zmiennokształtnych, zmiana z pantery w człowieka zajmowała kilka minut, a jeśli polowali lub walczyli czy też uciekali, albo robili co ś bardziej męcz ącego niż tylko leżenie, najpierw musieli się najeść, po drugie nawodnić, a na końcu odpocząć. To wysysało energię, a ponieważ mnie nie znali, Christophe i inni z jego kręgu założyli, że jestem taki sam. Byłem nie tylko reah, ale mogłem zmieniać się szybciej niż ktokolwiek inny. Drzwi były otwarte, ponieważ nie mieli pojęcia kim albo czym jestem. Starałem się nie być zbyt z siebie zadowolony, gdy przemierzałem ciemny korytarz, ponieważ nie miałem pojęcia, gdzie byłem, ani jak długo zajmie mi wydostanie się stąd, jak również przed kim dokładnie uciekałem. Po wyciszonej tanecznej muzyce, miałem jako takie pojęcie, którędy mam uciekać. Poruszałem się jednak powoli i ostrożnie, musiałem być bardzo uważny i nie stać się za bardzo zarozumiałym.

Ponieważ nie miałem telefonu komórkowego, nie mogłem zadzwonić do Crane’a i dać mu znać, że nic mi nie jest. Martwiło mnie to, bo bez wątpienia mój najlepszy przyjaciel wariował, zamartwiając się o mnie. Musiałem się do niego dostać, by mógł zobaczyć, że nic mi nie jest. A wszystkim, czego chciałem, to wrócić do Logana. Logan. Wystarczyło samo imię mężczyzny, by napełniło mnie podniecenie. – Jin! Krzyk był donośny i wypełnił długi korytarz. Moja nieobecność została odkryta, wi ęc załamany natychmiast zacząłem biec. Przebierałem nogami. Biegłem tak szybko, jak tylko mogłem w kierunku, z którego dochodziła muzyka. To zabawne, ale nawet gdy ludzie ścigają cię dla zabawy i wiesz, że – logicznie na to patrząc – nic złego si ę nie stanie, nawet je śli ci ę złapią, biegniesz jak szalony i starasz się nie dać się złapać. Kiedy naprawdę uciekasz przed kimś przerażającym, adrenalina skacze jak szalona. Zobaczyłem drzwi i ludzi przed nimi. Zrobiłem ostry zwrot w lewo i obróciłem si ę w tamtym kierunku. Następne drzwi miały przed sobą tylko jednego człowieka i, zamiast zwolnić, przyspieszyłem. Był większy ode mnie, ale moje tempo zwiększało się im bliżej byłem i gdy na niego wpadałem, mimo, że starał się mnie zatrzyma ć, obaj polecieli śmy w powietrze. Upadliśmy na podłogę. Ja na mężczyznę, a on leżał na połamanych drzwiach. Zerwałem się na nogi i pobiegłem w dół krótkiego korytarza. Skręcając za róg biegłem przez łazienki i potem nagle znalazłem się w morzu ludzi, w samym środku zatłoczonego dance klubu. Ś wiatła stroboskopowe, pulsująca muzyka i cała masa ciał natychmiast napełniła mnie spokojem.

Gdy

udawałem

się

powoli

do

przodu

klubu,

zobaczyłem

człowieka

przedzierającego się przez tłum w poszukiwaniu mnie. – Jin. Odwróciłem się i zobaczyłem dwie moje współpracownice, Darcy i Jeannie. Obie kobiety wyglądały na podekscytowane, widząc mnie. Ich twarze i oczy lśniły jak na Boże Narodzenie. – Zatańcz ze mną – poprosiła Darcy, zagryzając dolną wargę. Przysunąłem się do niej, co wywołało pisk radości. Wędrujące ręce zdjęły moj ą kurtkę, zanim ściągnęły ze mnie sweter. Podała je Jeannie, która okręciła się na parkiecie i mogłem dostrzec, gdzie zniknęła z moimi ubraniami. Był tam cały stół z ludźmi, z którymi pracowałem i gdy im pomachałem, dwanaście osób odpowiedziało w ten sam sposób. To była ulga. W ciągu kilku minut miałem pięć dziewczyn otaczających mnie, mając pewność, że nikt kogo nie znały, nie zbliży się do mnie. Zorientowałem się, że nawet jeżeli nie byłem przestraszony, moja adrenalina pracowała. To była ulga być bezpiecznym i pozwoliłem sobie poddać się muzyce, pozwalając jej natchnąć mnie. Zacząłem tańczyć na poważnie,

pokazując dziewczynom, jak elastyczne jest moje ciało, jak płynnie mogę się poruszać i jak nieprzyzwoity może być parkiet. Śmiech, ręce na mnie i szminka rozmazująca si ę na moim gardle były świadectwem, że podobała im się moja obecność. Kiedy zostałem pociągnięty z parkietu i posadzony za stołem, chłopaki, którzy przy nim siedzieli, pomogli mi wsunąć się dalej i popchnęli do tyłu siedzenia. Podano mi piwo, gdy dziewczyny zawiesiły na mnie, oplatając ramiona na moich barkach, kładąc dłonie na udach, tłocząc się wokół mnie, upewniając się, że nie będę mógł się ruszyć. Zobaczyłem Christophe’a przy barze, razem z trzema podwładnymi, między innymi sheseru, Avery’m. Gdy kiwnął na mnie palcem, odwróciłem się od niego. Kiedy szedł do mnie, zapytałem jednego z chłopaków czy pożyczy mi telefon. Wysłałem do Crane’a smsa z wiadomością, że wszystko ze mną w porządku i chciałbym się z nim spotkać w naszym mieszkaniu, kiedy tylko uda mi się złapać podwózkę. Poczułem się lepiej, że wiedział, że ze mną wszystko w porządku. Nie chciałem, żeby się martwił. Uderzenie w ramię sprawiło, że odwróciłem się i zobaczyłem Darcy, ale ona patrzyła w górę. Podążając za jej spojrzeniem znalazłem Christophe’a górującego nad stołem. – Jin. Wysoki, ciemnoblond mężczyzna wyglądał zdecydowanie blado. Nie spodziewał się, że wydostanę się z pokoju i to było widać po wyrazie jego twarzy. – Mogę z tobą porozmawiać, proszę? – Chcesz zatańczyć? – zapytałem. Nagle zaczął wyglądać na zdenerwowanego, a ja prawie parsknąłem śmiechem. Wielki straszny przywódca stada zmiennych panter i oto proszę. Boi się zatańczyć z mężczyzną, w – co było oczywiste – jego własnym klubie. Co jeśli ludzie pomyśl ą, że jest gejem, czy coś takiego? To było zabawne. – Jin! Roześmiałem się. Śmiałem się, gdy obok niego pojawiała się jego yareah. Mężczyzna nie spodziewał się, że jego partnerka jest gdzieś blisko niego, gdyż na jego twarzy pojawiło się jednocześnie zaskoczenie i przerażenie. Podniosłem się i zmusiłem wszystkich do ruchu, bym mógł się wydostać. Kiedy Talon Danvers podbiegła pijana w moje ramiona, przywitałem się z nią wielkim uściskiem. Stanęła przede mną i była podekscytowana spotkaniem wszystkich z pracy. Przedstawiłem ją, a ona uśmiechnęła i się i pomachała wszystkim, zanim pociągn ęła mnie za sobą z powrotem na parkiet. Przykleiła się do mnie, gdy tańczyliśmy razem i dołączyliśmy do jej podwładnych, trzech innych kobiet panter. Byłem pewny, że byłem obiektem zazdrości każdego prostego człowieka w tym miejscu. Talon Danvers była wspaniałą kobietą, z onyksowymi lokami i oczami, karmelową skórą i idealnym ciałem modelki. Jej przyjaciółki podobnie, wszystkie

długonogie z kaskadami włosów i kobiecymi kształtami. Nie mogły się powstrzymać i uznały trzymanie na mnie rąk za świetną zabawę. Zapomniałem o wszystkim, za wyjątkiem wicia się z nimi, ale w pewnym momencie Avery stanął przede mną, a ja byłem wręcz opakowany kobietami. – Christophe chce się z tobą widzieć. – Powiedz mojemu partnerowi, że może iść do diabła – powiedziała głośno Talon z ustami na moim gardle. Wzruszyłem ramionami w moim kokonie, ale Avery złapał ramię Talon i poci ągnął za sobą. Wyciągnął ją z parkietu i straciłem ich z oczu w morzu ludzi. Kilka minut później, kiedy pojawiła się przy mnie, trzymając mój sweter i kurtkę, złączyła swoje palce z moimi i pociągnęła delikatnie z parkietu. Wyszedłem przez frontowe drzwi pod rękę z yareah stada Pakhet. Na ulicy odwróciłem się do niej i dostrzegłem – zaskoczony – wściekłość na jej twarzy. – Talon – wymówiłem delikatnie jej imię. – Wszystko w porządku? – Czy to prawda? – Czy co jest prawdą? – Naprawdę jesteś reah? – Cóż, tak, ale… – Nie pozwolę ci odebrać mojego życia – krzyknęła robiąc krok w tył. – Nie obchodzi mnie, co powiedział Avery. Nie pozwolę ci go mieć… co, jeśli weźmie ci ę jako swojego partnera? Planuje oddać mnie Christophe’owi? – Nie chcę, żebyś odeszła. – Ale nie masz… – ruszyłem do przodu, by jej dotknąć, ale zaskoczył mnie pisk opon. Trzy samochody zatrzymały się przy krawężniku, a mężczyźni, którzy wyszli z niego poruszali się bardzo szybko. Odwróciłem się, by uciec, ale wielki mięśniak nagle zablokował mi drogę. – Idziesz z nami – powiedział chłodno. – To rozkaz naszej yareah. To nie miało sensu. Dlaczego Talon chciałaby mnie skrzywdzić? Dlaczego jej uczucia nagle zmieniły się z ciepłych w mordercze? Dlaczego chciała, żebym zniknął? Wtedy zrozumiałem. Avery powiedział jej czym byłem, ale nic więcej. Dla niej to był problem. – Talon – powiedziałem szybko, wyrywając się mężczyźnie, by spojrzeć jej w twarz. – Nie jestem tylko reah. Jestem reah Logana Church. Oznaczył mnie. – Nic z tego… – zaczął człowiek. – Co? – krzyknęła, odpychając ode mnie ręce mięśniaka, podobnie jak wszystkich innych. – Jesteś sparowanym reah?

– Tak – uśmiechnąłem się do niej. Mimo że Logan i ja nie zrobiliśmy z tego nic oficjalnego, wiedziałem, że moja spowiedź uratuje mnie przed tym, cokolwiek dla mnie planowała. Prawda o tym, że zostałem sparowany sprawiła, że nie byłem dla niej zagrożeniem. Nie mogła pozwolić, bym zabrał jej partnera i jej styl życia. Lubiła swoje pieniądze i rzeczy, które mogła za nie kupić. Tylko reah mógł zabrać jej semela… niesparowany reah. Jeżeli należałem do innego, nie miała żadnego powodu, by mnie nienawidzić. Albo skrzywdzić. – Oh, Jin – westchnęła ponownie, odpychając ręce mężczyzny, który starał się położyć na mnie łapska. To było dla niej uciążliwe, jak brzęczenie muchy. – Wybacz mi. To życie Simone próbujesz zamienić w chaos, nie moje. Byłem przerażony przez moment, gdy zastanawiałem się, jak bardzo troszczy się o siostrę, albo jej sparowanie. – I mam to w dupie. Co było odpowiedzią na moje pytanie. – Mogę już iść? – Oczywiście – powiedziała, prowadząc mnie w dół ulicy do limuzyny. Kiedy byliśmy prawie przy samochodzie, kierowca wysiadł i podszedł do drzwi pasażera, by otworzyć je. – Bale, proszę zabierz Jina powrotem w góry i podrzuć go pod drzwi Logana Church. Semel stada Mafdet będzie tęsknił za swoim reah. Mężczyzna wytrzeszczył oczy. – Wiem – uśmiechnęła się nieśmiało. – Reah z krwi i kości. To niesamowite. Uścisnąłem ją na pożegnanie, chociaż wiedziałem, że gdybym był nieoznakowany, ona bez namysłu by mnie zabiła. Dziwnie było czuć się jednocześnie pożądanym i zatrważającym. Powiedziałem kierowcy, by podrzucił mnie do mieszkania mojego przyjaciela Rick’a, a nie zabierał do Logana lub do domu. Ponieważ miałem podlewać jego roślinki, gdy był poza miastem, wydawało mi się, że to dobre miejsce, by załapać kilka godzin snu. Zrzuciłem kurtkę, buty i sweter, zrobiłem kilka rund, by podlać rośliny, upewniając się, że wszystko żyje. Centralne ogrzewanie było wspaniałą rzeczą. Nie było konieczności, by rozpalać ogień albo czekać aż grzejnik się włączy. Wszystkim, co trzeba było zrobić, by zaznać trochę prostej przyjemności to włączyć termostat. To był raj. Chciałem po prostu zamknąć oczy, ale pozwolenie Crane’owi się martwić było po prostu złe. Kiedy do niego zadzwoniłem, odebrał po drugim sygnale. – Halo? Chrząknąłem. – Crane.

– Jin! – odetchnął głęboko. – Gdzie jesteś? Yuri jest w naszym mieszkaniu, a ciebie tam nie ma i … – Ze mną wszystko dobrze – powiedziałem zamykając oczy. – Zobaczymy się rano. – Nie. Gdzie jesteś? – Nie mogę powiedzieć – westchnąłem głęboko. – Jutro… muszę odpocząć, okej? Zostań z Loganem. Będziesz tam bezpieczny. Masz mój telefon? – Tak, został upuszczony w śniegu, ale, Jin, ty… – Jutro – powtórzyłem, czując, że moje ciało robi się ciężkie. – Czekaj, proszę. Musisz pogadać z Loganem, dobrze? Byłem ledwie przytomny. – Jin. Mruknąłem. – Tutaj – powiedział. Nie było żadnego szelestu na drugim końcu linii. Zrobiłem głęboki wdech, zanim zasnąłem. – Jin Głos mężczyzny prześlizgnął się po mnie. I mimo że byłem zmęczony, poczułem jak coś wewnątrz mnie się dokręca. – Wszystko z tobą w porządku? – Tak – uśmiechnąłem się do telefonu. – Chcę cię zobaczyć. – Będę spał w sekundę. – Więc będę patrzył. – Nie, jest późno… jutro. – Jin… – Powiedziałem jej, że oznakowałeś mnie, więc nie zrobiła mi krzywdy. Dziękuję. Znak uratował mi życie. – O czym ty mówisz? – Talon Danvers – powiedziałem, mając dreszcze. – Miała zamiar cię skrzywdzić? – Tak myślę. Niesparowani reah przerażają yareah. – Nie jesteś niesparowany. Należysz do mnie. – Powinniśmy o tym porozmawiać. Nie jestem przekonany, że to najlepsza rzecz dla ciebie. – Ja jestem. Jesteś moim reah, jesteś dla mnie najlepszą rzeczą. – Okej – westchnąłem. Nie chciałem się z nim spierać. – Czy Christophe cię skrzywdził? – Nie, tylko powiesił w swoim pokoju S&M.

Zapadła długa cisza, a ja prawie zasnąłem. – Przepraszam? Wyjaśniłem szybko jak zostałem przykuty do sufitu, chichocząc bez sensu. Wszedłem poważny i wyszedłem roztargniony i nie było już odwrotu. – Czy on zrobił ci coś? – Na przykład? Zgwałcił mnie? Nie, proszę pana. Wziął głęboki wdech. – Musze cię zobaczyć. – Wiesz, to, że się o mnie martwisz jest urocze – powiedziałem mu. – Mo że moglibyśmy odłożyć to do jutra, jeśli chcesz… jeśli to będzie w porządku. – Jin – jego głos się załamał. – Chcę cię zobaczyć… teraz. Byłem zbyt zmęczony, by się ruszyć, ale najwyraźniej mój fiut miał inny pomysł. Tak długo jak mężczyzna mówił do mnie, ja stawałem się coraz twardszy. Samo myślenie o jego ustach na mnie sprawiało, że zacząłem się skręcać. – Jin? – Boże – jęknąłem. – Co? Jesteś ranny? – Nie, to tylko… Tak strasznie chcę iść z tobą do łóżka. – Chcesz? O Boże, co ja zrobiłem? Byłem oszołomiony. Ostatnie słowa wymknęły mi się. Czy mogłem podjąć jakieś dobre decyzje, gdy chodziło Logana Church? Czy byłem całkowicie niezdolny do racjonalnego myślenia, gdy chodziło o tego człowieka? Cała noc była serią złych wyborów, podjętych jeden po drugim, zakończona całkowitym brakiem snu. Musiałem zakończyć ponoszenie strat. Rozłączyłem się, zgasiłem światło i obróciłem się. Moją ostatnią myślą było patrzenie, jak mężczyzna pochyla głowę. By mnie pocałować.

Rozdział 8

Poranek przeszedł i odszedł, gdy w końcu moje oczy zdecydowały się otworzyć. Chcąc sprawdzić na telefonie godzinę, rozglądałem po salonie aż zobaczyłem zegar cyfrowy na odtwarzaczu DVD Ricka. Kiedy zorientowałem się, że jest trzecia po południu, powstałem jak Łazarz i poczołgałem się do łazienki. Musiałem wracać do domu. Na ulicy – pi ętnaście minut później – za moimi słonecznymi okularami, czułem się anonimowy i było coś bardzo komfortowego w tym uczuciu. Przez chwilę pomyślałem, że łatwo mógłbym wymkn ąć się z miasta i nikt by o tym nie wiedział. To było zaskakujące i sprawiało, że czułem niepokojący szept z tyłu głowy, mówiący o porzuceniu Logana. Serce mnie bolało na sam ą myśl o tym mężczyźnie znikającym z mojego życia W zimnym powietrzu spacer z domu Ricka do mojego sprawił, że zamarzałem, ale po prysznicu świat wydawał się ładniejszy i delikatniejszy, a nie rażący. Nie chciałem wychodzić, ale nie miałem w mieszkaniu nic do jedzenia – a co ważniejsze, ani ziarnka kofeiny. Musiałem wyjść na zewnątrz w poszukiwaniu kawy. Byłem zaskoczony, gdy po otwarciu drzwi zastałem tam Yuri’ego Kosa. – Oh, cześć – uśmiechnąłem się do niego. On po prostu stał i wpatrywał się we mnie. – Wszystko w porządku? – Jin – odetchnął, powoli kładąc rękę na moim ramieniu.– Nic ci nie jest? – Nic mi nie jest. Jestem tylko głodny – powiedziałem delikatnie, kładąc dłoń na jego, a potem prześlizgnąłem się w kierunku schodów. – Chcesz zjeść ze mną? Złapał mnie na najwyższym stopniu i odwrócił twarzą do siebie. – Jin. Muszę zabrać cię do Logana. Zjemy w domu. – Nie, bo jego mama będzie musiała gotować – powiedziałem, podnosząc rękę i schodząc po schodach. – Najpierw jedzenie, a potem jazda samochodem. Jego rozdrażnione westchnienie dało mi znać, że wygrałem. Yuri chciał wiedzieć o wszystkim, co się wydarzyło i słuchał bardzo uważnie, gdy mówiłem o lochu Christophe’a, klubie i morderczych intencjach jego yareah. Chichotałem, gdy zobaczyłem jego twarz. – Co się stało? – Myślisz, że to zabawne? Porwali cię, przykuli łańcuchem i planowali zabić, ale dla ciebie to tylko gry i zabawy.

– Wyluzuj – ziewnąłem, przechodząc na drugą stronę ulicy do restauracji. – Gdybym się denerwował za każdym razem, gdy ktoś mnie pobił, ścigał, albo próbował zgwałcić to musiałbym płakać w moim łóżku każdego ranka. Nikt nie lubi mięczaków. Złapał mnie za rękę i obrócił twarzą do siebie. – Jesteś teraz reah stada Mafdet. Każdy, kto cię dotknie, odpowie najpierw przed Loganem, a potem przede mną. Nagle poczułem gryzący ból w żołądku. – Czy Logan zrobił coś Chriptophe’owi z mojego powodu? – Logan zrobił coś Christophe’owi za to, co zrobił, nie za to, co ty zrobiłeś. – O mój Boże, co on zrobił? – byłem bardziej zirytowany niż zmartwiony. Nigdy nie chciałem, by ktoś karał kogoś w moim imieniu, tak jakbym był idealny. Oczy Yuri’ego były zimne i twarde. – Christophe nie wiedział, że Logan cię oznaczył. Twoje włosy przykryły znak i ponieważ Logan nie… nie pachniesz jak on i z tego powodu jego życie zostało oszczędzone. Ale nie popełnij błędu, dla każdego semela dotknięcie jego partnera… znasz karę za to, Jin. – Ale ja nie jestem jego partnerem. – Wszystkie inne koty, nawet semel i yareah muszą mieć ceremonię sparowania, by utwierdzić więź między nimi. Ale gdy semel znajduje reah i kiedy daje mu znak, są sparowani. Należysz do Logana Church, tak samo jak do reszty z nas. – A ponieważ Christophe dotknął mnie…. – Jego wyborem było spotkać się z Loganem na ubitej ziemi lub przyjąć każdą karę, jaką Logan mu da. – I co wybrał? – Karę, oczywiście – powiedział, jakbym był szalony. – Czy widziałeś kiedykolwiek Logana w postaci pantery? – Nie. Kiedy miałbym? – Tak więc, gdybyś był Christophe’em, też nie chciałbyś z nim walczyć. – Więc, co zrobił Logan? – Coś niewystarczającego. – Powiedz mi. – Zebrał stado Christophe’a, a potem uderzył go. Skrzywiłem się do Yuri’ego. – Wiem. Rzeczy, które robi… po prostu nie rozumiem tego. – Uderzył go? – Tak, on po prostu… To znaczy, on tam był. On po prostu tam stał i mówił Christophe’owi, by nigdy więcej nie dotykał tego, co jest jego, a następnie uderzył go, jakby był niczym. Jakby był śmieciem.

– Christophe musi był upokorzony. – Kogo to obchodzi? Upokorzenie nie skrzywdzi go. Ale jednak to zrobi. Logan uderzył Christophe’a przed całym jego stadem i sprawił, że wyglądał na słabego. Christophe powinien zmierzyć się z Loganem w walce, jeśli chciał zachować szacunek swoich ludzi. Zamiast tego, pozwalając Loganowi uderzyć się na oczach swoich poddanych, Christophe stracił twarz. Zastanawiałem się, jak zamierza odzyskać ich szacunek. Lider powinien wyglądać na silnego, potężnego i nietykalnego. Logan pozbawił tego semela stada Pakhet pojedynczym uderzeniem. – Ja bym go zabił. – I uczynił Christophe’a męczennikiem zamiast żałosnym tak, jak wygląda teraz – pouczyłem go. – Logan jest genialny. Zerknął na mnie. – Może dlatego jesteś jego partnerem. Wiesz, jak pracuje jego umysł. Nie chciałem z nim o tym rozmawiać. – Jedzmy. W restauracji zamówiłem śniadanie, gdy Yuri wybrał sobie ogromnego burgera. Zadzwonił do Logana pod koniec posiłku i wyjaśnił, że przywiezie mnie z powrotem. Kiedy się rozłączył, nie wyglądał na szczęśliwego. – Co się stało? – Jest na mnie wkurzony, że nie zadzwoniłem do niego, gdy tylko cię znalazłem. – Dlaczego? – Chce cię zobaczyć, teraz. – Ale on nie jest na ciebie zły, nie naprawdę. – Nie, tylko sfrustrowany do granic. Nic nie mogłem na to poradzić. Jazda samochodem w góry była tak uspokajająca, że prawie zasnąłem. Yuri nie wyglądał, jakby był w nastroju do rozmowy, i tak szczerze to ja też nie. Kiedy podjechaliśmy pod główna bramę domu Logana, poczułem jak mój żołądek zaciska się w węzeł. Zabawnie było chcieć tu być, a jednocześnie nie. Zdecydowałem się zostać na ganku, zamiast pójść za Yuri’m do środka. Nie byłem gotowy, by zobaczyć twarz Logana. – Jin. Odwróciłem się i zobaczyłem mojego partnera stojącego w drzwiach. – Cześć – uśmiechnąłem się do niego. Zobaczyłem, jak przełyka ciężko. Zobaczyłem, jak surowe i czerwone są jego oczy. Jak mizernie wyglądał. Był w rozsypce. – Przepraszam. Nie chciałem cię martwić.

Obejrzał mnie od stóp do głów. – W porządku – powiedziałem mu cicho, wyciągając ramiona. – Chodź zobacz. Poruszył się szybciej niż się spodziewałem i zaraz byłem przyciśnięty do jego piersi, jego ramiona owinęły się wokół mnie, jego twarz skryła się w moim ramieniu i zorientowałem się, że jego obecność uspokaja mnie. Mężczyzna należał do mnie i koniec. – Spójrz na mnie. Moja głowa odchyliła się w tył, więc mogłem widzieć jego twarz. – Czy ktokolwiek cię skrzywdził? Potrząsnąłem głową. – Powiedziałem ci już, że nie. – Czy byłeś dotykany? – Nie, ja… – Co do kurwy – warknął, widząc moje nadgarstki i chwytaj ąc je mocno. – Kajdany, których użył były srebrne? – On nie chciał mnie skrzywdzić – powiedziałem łagodnie. – Kajdany były zrobione ze srebra, ponieważ on prawdopodobnie bawi się w swoje gry niewoli z innymi panterami. Jeżeli nie użyłby srebra, to co byłoby w tym zabawnego? Kiedy każdy może się uwolnić, to gdzie tu zabawa? – Jin… – Popełnił błąd, Logan – powiedziałem, starając się ukoić ból i wściekłość, które widziałem w jego oczach. Wściekłość gotowała się w nim pod powierzchnią. Rozumiałem, że trzyma się dla mnie. – Nie miał pojęcia, że już mnie oznaczyłeś. Nigdy nie zrobiłby czegoś podobnego, gdyby wiedział. – To bzdura i doskonale o tym wiesz. Chce mojego reah, a nie może cię mieć. Jesteś mój. Podniosłem ręce do jego twarzy. – Tak. Wziął drżący oddech. – Dlaczego opuściłeś pokój poprzedniej nocy? Chrząknąłem i cofnąłem się o krok. – Obudziłem się w sam raz, by usłyszeć twojego ojca. Wydawał się bardzo zdenerwowany. – Rozumiem – zerknął na mnie, krzyżując ręce na szerokiej piersi. – I nawet po tym, jak cię oznaczyłem, planowałeś uciec ode mnie. – Słyszałeś swojego ojca? To był dopiero początek. Twoje stado zareaguje dokładnie w ten sam sposób, gdy odkryją, że jestem mężczyzną. – I powinno mnie to obchodzić, bo?

Potrząsnąłem głową. – Pierwszym obowiązkiem semela jest jego stado. – Jest? – Wiesz, możesz zgrywać fajnego facet i odpowiadać mi pytaniami cały dzień, ale to niczego nie zmieni. Nie możesz mieć męskiego partnera. Po sposobie, w jaki wziął oddech pomyślałem, że pogodził się z moimi słowami, ale kiedy chwycił mnie za ramię i pociągnął za sobą przez ganek, zrozumiałem, że jest inaczej. – Logan! Zatrzymał się szybko i pociągnął mnie do przodu, tak bym mógł zobaczyć jego twarz. – Albo idziesz na górę ze mną, albo zaniosę cię tam. Co preferujesz? Jego głos był lodowaty. – Mogę chodzić – zapewniłem go. – Więc rób to. Ruszyłem przed nim i nawet gdy słyszałem, jak ludzie wołają moje imię, także Crane, nie zatrzymałem się. Szedłem przez salon, po schodach, które prowadziły na drugie piętro. Słyszałem, jak Logan idzie za mną i przyspieszyłem. Idąc długim korytarzem do końca, zobaczyłem podwójne drzwi prowadzące do jego sypialni. Podbiegłem do nich, otworzyłem jedne, prześlizgnąłem się przez nie bez zamykania ich. Poszedłem do szklanych drzwi, które otwierały się na balkon. Odwróciłem się do niego i zobaczyłem jak zamyka drzwi za sobą. – Chcesz rozmawiać, więc rozmawiajmy. Wziął szybki oddech. – Doprowadzasz mnie do szaleństwa. Nie tego się spodziewałem. – Ja? – Tak – mruknął. – Jesteś moim reah, nie yareah, nie kimś na kogo si ę zdecydowałem. Urodziłeś się, by należeć do mnie, a zamiast pogodzić się z tym faktem, walczysz ze mną. Co do cholery? Dokąd zamierzasz dotrzeć, walcząc ze mną? Był naprawdę zirytowany, co okazało się kompletnie ujmujące. – Ale jeśli chcesz odejść tak bardzo, to idź – powiedział Logan, przyciągając moją uwagę. – Ale nie miej błędnego pretekstu. Jeśli chcesz odejść, to dlatego, że nie chcesz tu być, a nie dlatego, że ja nie poradzę sobie z podjętą decyzją, by kochać mojego partnera. Kochać swojego partnera? Jego planem było mnie kochać? – Jak możesz mówić o miłości, gdy znam cię mniej niż dzień? Nie możesz prawdopodobnie… – Ponieważ kochasz swojego partnera, idioto – zagrzmiał na mnie, jego głos wypełnił pokój. – To jest to, co robisz!

Stałem tam, wpatrując się w niego. – Dlaczego nie powiedziałeś mi, że nie jesteś gejem? – Nie rozumiem, co to ma do rzeczy? Jesteś mężczyzną i jesteś moim partnerem, dlatego od teraz ja też jestem gejem. Dlaczego w ogóle o tym rozmawiamy? – zapytał z irytacją. – To nie tak, że powiesz, że jesteś gejem i już nim jesteś. – Kto tak powiedział? – Po prostu nie jesteś. – Oh, „po prostu nie jesteś”. Cóż, to bardzo logiczne. – Logan… – Słuchaj, jestem tym samym facetem, którym byłem budząc się wczoraj rano. Jedyna rzecz, jaka się zmieniała to to, że teraz mam partnera. – Ale ty… – Nigdy wcześniej nie miałem męskiego kochanka, to prawda, ale nigdy wcześniej nie miałem też partnera. Wszystko, co mogę ci powiedzieć to to, że kiedy na ciebie patrz ę, to serce mi staje. Nie pozwoliłem, by jego słowa dotarły do mojego serca. To było zbyt niebezpieczne. – Miałeś zamiar wziąć Simone, jako swoja yareah. – Co, najwyraźniej, coś dla ciebie znaczy – powiedział, a mi ęśnie jego szcz ęki zadrżały. – Tak. Oznacza, że jesteś hetero i planowałeś wziąć żeńską partnerkę. – Preferowałbyś, bym był biseksualistą, ponieważ to byłoby lepsze dla ciebie. Nie ma dla ciebie sensu to, że miałbym cię chcieć. Skinąłem głową. – Ponieważ jest tak jak teraz, nie pojmujesz dlaczego miałbym chcieć ci ę jako swojego partnera. Może chcę się z tobą przespać dla eksperymentu, ale nie ma możliwości, bym chciał cię zatrzymać. To było tak, jakbym czytał w swoich własnych myślach. – I jeśli pozwolisz mi się mieć, to możesz stracić serce w ten sposób. Stałem tam i starałem się nie załamać, nawet jeżeli on właśnie wypatroszył moją duszę. – Zapewniam cię, że kiedy wezmę cię do łóżka, nie tylko ty je stracisz. Jak sam jego głos mógł mnie tak napełnić uczuciami? Dlaczego miałem problemy z oddychaniem tylko dlatego, że na mnie patrzył? – Jesteś wszystkim, czego kiedykolwiek chciałem.

On rozumiał każde słowo. Wiedziałem to wewnątrz siebie, gdzie wszystko wyłaniało się i wypływało na powierzchnię. Ten mężczyzna mógł nawet mnie okłamywać. A ja wiedziałbym to. Nie mógł niczego przede mną ukryć. Mimo wszystko byłem jego partnerem. – Więc proszę, po prostu ze mną zostań. – Nikt mnie nie chce. – Ja chcę – odetchnął powoli. Przez sposób, w jaki na mnie patrzył, zadrżałem. Nic nie mogłem na to poradzić. – Powinieneś uciec ode mnie jak najdalej. Otrzymałem powolny leniwy uśmieszek, który był bardzo sexy. Ten facet wiedział, że był wspaniały i całkowicie rozumiał, jaki miał na mnie wpływ. – Nigdy nie uciekam od niczego w swoim życiu. Nie wątpiłem w to. Ten facet był skałą. – I nigdy, przenigdy nie ucieknę od mojego partnera. Mogłem poczuć ciepło bijąc od jego ciała, gdy stanął przede mną. – Nie chcę komplikować twojego życia i nie jestem pewny, że zrozumiałeś wszystko… – Słuchaj – uciął. Jego palce prześlizgnęły się po mojej szyi zanim znalazły się pod brodą, przechylając moją głowę w górę, więc musiałem patrzeć w jego piękne bursztynowe oczy. – Decyzja została podjęta. Jesteś mój… należysz do mnie. Pokręciłem głową. – Ale twoja rodzina i twoje stado nie zaakceptuje… – Każdy może opuścić moje stado kiedy chce – powiedział mi, a jego prawa ręka przesunęła się na mój policzek. Zabrało mi wszystko, co miałem, by oprzeć się pieszczocie. – Każdy, kto nie rozumie, że semel chce swojego reah nie jest kimś, kogo potrzebuję. Głupota nie jest cechą, którą podziwiam. Wziąłem drżący oddech. – Tak, ale… – Nie – powiedział, a jego głos się obniżył, stał chropowaty. – Stało si ę. Należysz do mnie. – Logan, to nie takie proste. Słyszałem, co powiedział twój ojciec, a ja wiem, że masz obowiązki do… – Ostatniej nocy, gdy znaleźliśmy Crane’a na zewnątrz i powiedział nam, że zostałeś zabrany, nie mogłem myśleć, a to się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Zawsze jestem spokojny, racjonalny, logiczny… to jest moja siła, ale wtedy zniknęło wszystko oprócz wściekłości. Nigdy nie byłem tak zły, jak wtedy i nawet teraz mam potrzeb ę, by rozerwać Christophe’a na strzępy za to, że cię dotknął. – To nie on…

– Zostałeś zabrany na jego polecenie. Cała odpowiedzialność spada na niego. Skinąłem głową. – Jesteś moim partnerem. Jak on śmie w ogóle mówić do ciebie bez mojego pozwolenia? Furia była zwinięta w jego głosie jak wąż. Ten człowiek mógł wybuchnąć przemocą w każdej chwili. – Słyszałem, co zrobiłeś – powiedziałem cicho. – Wystarczy. Odpuść. Zobaczyłem, jak bierze szybki oddech i światło, które wypełniło jego oczy sprawiło, że zabolało mnie serce. Boże, to było okropne. Nie chciałem tylko, by robił mi złe rzeczy. Lubiłem go. Moglibyśmy być przyjaciółmi. Czułem to. – Więc, może myślisz, że teraz mnie chcesz? Przewrócił oczami, jakby to była najbardziej irytująca rzecz na świecie, zanim pochylił się i pocałował mnie. Pocałunek był głęboki i pochłaniający. Jego ręce zaplątały się w moich włosach i trzymał moją głowę, więc nie mogłem się odsunąć. Tak jakbym chciał się odsunąć. Chciałem tylko utopić się w nim, pełzać w jego skórze, w jego sercu i żyć tam do końca moich dni. Kiedy uśmiechnął się przy moich ustach, westchnąłem. – Mój partner – westchnął, unosząc swoje usta od moich. Sposób, w jaki na mnie patrzył, tak władczo, sprawił, że zaschło mi w ustach. – Słuchaj, od teraz nie idziesz… – urwał, wzdychając głęboko, wdychając mój zapach i starając się pozbyć polecenia ze swojego głosu. Przywykł do wydawania rozkazów, ale wiedział, instynktownie, że to nie było podejście do mnie. – Chcę, żebyś mnie posłuchał. Skinąłem głową. – Jesteś moim partnerem. Tylko to jest teraz ważne. Mam swój biznes do prowadzenia, moje stado, by mu przewodzić, moją rodzinę, która mnie wspiera, a teraz mam też mojego partnera. Moje życie jest ustawione. Nie ma już nic więcej, czego chcę lub potrzebuję – jego głos był niski i śmiertelnie poważny. – W porządku? Skinąłem szybko głową. – Nie chcę cię raz na jakiś czas, czy tylko w nocy, gdy nie pracujesz, albo robisz jedną z miliona głupich rzeczy, które wiem, że masz zaplanowane. Chcę ciebie tutaj ze mną cały czas. Chcę, żebyś zajął swoje miejsce w naszym stadzie i w naszym łóżku każdej nocy. Należysz do mnie. Musisz się do tego przyzwyczaić. Starałem się nie drżeć. Jego uśmiech był ciepły, zanim odsunął się ode mnie i ruszył w kierunku drzwi. – Pójdę, przyniosę ci coś do jedzenia. Nie potrzebowałem nic do jedzenia. – Już jadłem. – To coś do picia. Wyglądasz, jakbyś miał zaraz zemdleć.

Powinienem poczekać. Miał zamiar dać mi czas na przyzwyczajenie się do niego, bo był honorowym człowiekiem. Dobrym człowiekiem. Cierpliwym człowiekiem. Powinienem pozwolić, by te rzeczy toczyły się powoli, ale po dwóch latach celibatu i sposobie, w jaki jego zapach sprawiał, że miałem ochotę zedrzeć z niego ciuchy, balansowałem na krawędzi. Wiedziałem, czego chciałem, potrzebowałem i czemu zaprzeczałem, gdy ten mężczyzna należący do mnie był po prostu głupi. Kiedy wymówiłem jego imię, zamarł w miejscu i odwrócił się do mnie. – Co? Chrząknąłem. – Proszę, oznacz mnie ponownie. Zawarczał zanim rzucił się na mnie, a ja przyjąłem go z otwartymi ramionami. Byłem trzymany mocno, przyciskał mnie do swojej piersi, a ja uniosłem głowę do pocałunku. – Jesteś pewny? – Uczyń mnie swoim. Duszący dźwięk z głębi piersi sprawił, że krew spłynęła mi do pachwiny. Nie mogłem oddychać. Zostałem odwrócony, popchnięty kilka stóp dalej, a następnie odwrócony twarzą do ściany. Rozsunął moje nogi, gdy jego kolano wsunęło się pomiędzy moje uda. Jego ręce były na mnie. – Przepraszam… Chciałbym, żeby odbyło się to powoli, ale jeśli nie wezm ę ci ę, nie pokażę, że należysz do mnie i nie przywiążę cię do siebie, wtedy każdy, kto cię dotknie… nie ma szans, że zdołam się powstrzymać, przed… to jedyna droga, ponieważ gdy będziesz pachniał jak ja, nikt się do ciebie nie zbliży. Moja kurtka została zerwana ze mnie. Mój sweter był w kawałkach na podłodze, moja koszula z długim rękawem podobnie rozdrobniona upadała, by podzielić los reszty odzieży. Moje jeansy zostały spuszczone do kolan, podobnie jak moje majtki. Dyszałem, gdy jego ręka owinęła się wokół mojego twardego i pulsującego fiuta. – Tak musi być. Nie przestawaj. Cokolwiek chciał. Cała moja uwaga była skupiona na jego ręce ślizgającej się po moim wale, poruszającej się po skórze. Tętniąca przyjemność pulsowała w moim ciele, gdy wierciłem się nad nim. – Jesteś mój. Chciałem cos powiedzieć, cokolwiek, ale żaden dźwięk nie wydobył się z mojego gardła. Mój fiut wyciekał w jego rękę, a on wcierał gładki i lepki preejakulat w główk ę mojego fiuta swoim kciukiem. Czułem się niesamowicie.

– Potrzebuję lubrykant na prezerwatywę – powiedział mi, a jego głos był głęboki i uwodzicielski. – Ale nie zamierzam jej użyć. Nie jestem na nic chory. Pokażę ci… jest w moim biurku… później. Ufałem mu. Był moim partnerem. – Muszę czuć każdy centymetr mnie w tobie. Tak gorąco… ten facet był tak… kurewsko… gorący. – Ty drżysz – warknął, zanim jego usta zamknęły się na moim karku, na znaku, który zrobił dzień wcześniej. Ssał go i lizał, przyciskając moje czoło do ściany. Byłem tam przypięty. Stałem tam kompletnie nieruchomo, gdy rozsuwał moje uda i wbił się we mnie jednym silnym pchnięciem. Ugryzienie zostało zapomniane. Było tylko pieczenie ciepła, gdy szeptał moje imię. Moje mięśnie zacisnęły się i zaprotestowały na chwilę, zanim rozluźniły się i pochłonęły go. Był taki twardy. Jego długość wypełniająca mnie, grubość rozciągająca mnie i jego ręka pracująca na mnie, wysyłała dreszcze przyjemności do mojego ramienia. – Boże, jesteś tak kurewsko ciasny… Wołałem jego imię, gdy wysunął się, a potem wepchnął do środka tak mocno, jak za pierwszym razem. Pchnięciom towarzyszyły wstrząsy, gdy wsuwał się we mnie raz za razem i wypowiadał moje imię jak modlitwę. – Tak dobrze cię czuć – warknął, zaplątując rękę w moich włosach, szarpi ąc moją głowę do tyłu i obracając ją w bok, by znaleźć moje usta. To było odurzające. Być chcianym. A jego potrzeby i pragnienia były w jego głosie, w sposobie, w jaki ściskał mnie, jak jego język ślizgał się po moim. Ugryzł mnie w obojczyk, a następnie possał to miejsce, przesuwając po nim swoim językiem. Całował moje gardło, moja szczękę, więcej szczypał i lizał. Całował bardziej zaborczo, dłużej, a jego ręce ugniatały i głaskały mój tyłek, moją klatkę piersiową, mój brzuch i moje uda. Miał mnie owiniętego swoimi ramionami, był głęboko we mnie. Głębiej niż mogłem się spodziewać, tak mocno. Byłem pewien, że czuję go w moim brzuchu, gdy podnosił mnie. – Możesz go przyjąć? – zapytał trzymając mnie mocno. Poczułem jego ciepły i wilgotny oddech na moim uchu, gdy wbijał się we mnie raz za razem. – Tak – krzyknąłem, czując gorące łzy na mojej twarzy. Byłem tak blisko, że aż bolało. – Powiedz moje imię. Powiedz, że jesteś mój. – Należę do ciebie, Logan. Jestem twoim partnerem. Twoim reah. Ślizgał się w moim ciepłym wnętrzu. Mój tyłek doił jego fiuta. Podniósł mnie z nóg i wślizgnął jeszcze głębiej, uderzając w moją prostatę. Nie było sposobu, bym mógł powstrzymać jęk. – Boże, to jak mnie bierzesz – warknął, jego głos przypominał warczenie, gdy poruszył się i pochylił do mnie. Czułem, jaki jego serce bije w jego piersi tuż przy moich

plecach. – Muszę spróbować… ja… – wciągnął powietrze, ale słyszałem frustrację i ból potrzeby w jego głosie. Sięgnąłem za siebie do jego twardego, napiętego tyłka. Moje palce ślizgały się po jego gorącej skórze, dociskając jego biodra do mnie, starając się wciągnąć go głębiej w siebie. Kiedy zamiast tego wysunął się z mojego ciała, chciałem krzyczeć. Otworzyłem usta, by błagać go, gdybym musiał, ale on obrócił mnie do siebie, a jego ręka wróciła na mój wał, głaszcząc mnie. Patrzyłem jak padł na kolana i wziął mnie w usta jednym płynnym ruchem. Nie znałem nikogo, kto mógłby tak połykać fiuta. Po prostu otworzył swoje gardło i wzi ął go, i byłem pewien, że nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem w całym swoim życiu. Jego usta były takie gorące, takie mokre. Jego język głaskał każdy centymetr mojego fiuta, naciskając na jego spód, gdy pieprzyłem jego usta. Czułem, jak mojej jaja ściskaj ą się mocno. Mój orgazm się zbliżał. Przetaczał się przeze mnie jak fala. Był szaleństwem ruchów. Jego palce przesunęły się za mnie i wsunęły głęboko w ciasny kanał, gdy on kontynuował głębokie gardło, ssąc mnie nieubłaganie i mocno. Wykrzyczałem jego imię. Moje palce zaplatały się w jego gęstych włosach, gdy trzymałem jego głowę i pieprzyłem jego usta. Próbowałem odsunąć go od siebie, zanim doszedłem, ale jego palce na moich uda trzymały mnie mocno, więc nie mogłem się ruszyć. Chciał tego wszystkiego, a ja patrzyłem jak połyka i prawie upada z powodu moich konwulsyjnych reakcji. Zostałem odwrócony i popchnięty z powrotem na ścianę. – Jesteś mój – powiedział głęboki i seksownym głosem, a ja zadrżałem od tego dźwięku. Poczułem, jak jego ręce rozsuwają moje pośladki, jego fiut naciska na moje wejście na chwilę przed tym, jak wsunął się we mnie. – Muszę być w tobie… muszę ci ę oznaczyć… chcę ciebie… jesteś mój. Drżałem mocno, wysunął się, a potem pchnął z powrotem. Głębiej. Topi ąc mnie we wspaniałych doznaniach. Jego język lizał bok mojego gardła, tylko po to, by ugryźć mnie jeszcze raz w kark. – Mój partner. Mój znak – warknął w moje włosy i to było co ś zdecydowanie najbardziej zaborczego, najwspanialszego, co kiedykolwiek słyszałem. – Nikt inny nigdy nie będzie w tobie – obiecał z okrutnym dźwiękiem, połączonym z zębami zagłębiającymi si ę w moim karku. Popchnął mnie brutalnie naprzód. Przypływ gorąca popędził przez moje ciało. Krzyknąłem, a on pociągnął mnie z powrotem. Jego ręka na moim brzuchu, uczucie zaciskanych mięśni, moja głowa opadająca na jego ramię i nogi uginające się pode mną. Silne ramiona utrzymywały mnie przed osunięciem się na podłogę. Doszedł z rykiem zataczając się na mnie i ukrył twarz w mojej szyi. Czułem się spustoszony i lekki, i to było niebo, gdy trzymał mnie i utwierdzał, żebym nie odpłynął. Staliśmy tam razem, drżąc od siły

naszych orgazmów, dysząc i pulsując. Jego palce przycisnęły się do mojej skóry, upewniając się, że nie mogłem się poruszyć. – Czujesz to? Czułem wszystko. – Czujesz, jak twoje ciało trzyma mnie w środku? Nie chcesz pozwolić mi odejść. Moje mięśnie zaciskały się i rozluźniały na jego fiucie. Skurcze wysyłały macki bólu w dół i w górę mojego kręgosłupa. Złapałem oddech, kiedy wysunął się ostrożnie i delikatnie z mojego ciała. – Możesz stać? Skinąłem głową. Puścił mnie powoli, liżąc linie z boku mojej szyi do ucha. – Muszę cię oczyścić. Przełknąłem ciężko, a moje usta wyschły. – Wyglądasz dobrze. Moje ciało szarpnęło się od surowego dźwięku jego głosu. Sposób, w jaki na mnie patrzył, tak władczo, jego oczy pełne ciepła sprawiały, że ledwo mogłem to znieść. – Lubię, kiedy ociekasz mną. Zacisnąłem wnętrze moich ud. Inni chcieli, bym zniknął im z oczu i oczyszczałem się tak szybko, jak mogłem. Logan Church, jak wyraźnie widziałem, cieszył się widząc mnie takim. – Chcę się tobą zająć. Nie ruszaj się. Zatrzymałem się w miejscu, w którym byłem i ani drgnąłem. Logan wyszedł i kilka sekund później wrócił z ciepłą myjką i ręcznikiem. Gdy byłem czysty, założył mi majtki i jeansy. Pocałował mnie w czoło, zanim odniósł wszystko do łazienki. – Koszula i sweter są w strzępach – powiedział, wracając do pokoju i niosąc coś, co rozpoznałem jako koszulę z długim rękawem zapinaną na guziki dla mnie do założenia. Gdy wślizgnąłem w nią ręce, Logan owinął ją wokół mnie. – Ale nie jest mi przykro – usłyszałem rozbawienie w jego głosie i otrzymałem pocałunek w kark. Nadal bolało, ale już nie tak, jakby wbijali mi rozgrzany sztylet w ciało. Zapiąłem guzik jeansów i odwróciłem się. Gdy spojrzałem w górę, zorientowałem się, że patrzy na mnie. Jego złote oczy błyszczały. – Co? – uśmiechnąłem się do niego. Potrząsnął głową zanim gestem przywołał mnie do siebie. – Pocałuj mnie. Wszedłem w jego ramiona i owinąłem ręce wokół jego szyi, przyciągając go do siebie. Przesunąłem językiem po jego dolnej wardze, a on otworzył dla mnie usta wzdychając. Tchnął ciepłym oddechem w moje usta. Pozwoliłem mojemu językowi badać go.

Dźwięki, jakie wydobywały się z głębi jego gardła, sposób, w jaki mnie całował, żarłocznie, sposób, w jaki mnie trzymał i przyciskał do siebie mówił mi, że był tam, gdzie chciał być. Gdy uniósł wargi, ledwie je odsuwając, unosząc delikatnie swoje usta nad moimi, czułem jak drży ciężko. – Powinieneś zobaczyć swoje oczy. Podniosłem się, wślizgując swój język ponownie w jego wargi i ponownie go próbując. Delektując się czuciem jego drżącej reakcji na mnie. W jego niskim jęku była potrzeba. Jego palce wbijały się w moje plecy. Sposób w jaki trzymał mnie w ramionach, formułował mnie w swoich dużych, twardych ramionach – wszystko to mówiło o jego pragnieniach. Gdy mogłem usłyszeć bicie serca w moich uszach, przerwałem pocałunek, by zaczerpnąć powietrza. – Mogę poczuć siebie na całym twoim ciele – jego głos był ochrypły, pełen surowej potrzeby. – Czy to dobrze? – Oh, kurwa, tak – jego oczy były absolutnie namiętne. Zrobiłem krok od niego, ponieważ powietrze między nami było gęste i gorące. – Sądzę, że powinniśmy wziąć prysznic. Już zachowywał się, jakbym należał do niego. – Chodź – powiedział, zamykając małą odległość między nami i spuszczając usta w dół na moje. Pocałunek był zaborczy i mocny. Jego ręka wsunęła się w moje włosy, więc nie mogłem się ruszyć. Sposób, w jaki traktował mnie, gdy mnie całował, sprawiał, że musiałem być ostrożny albo z łatwością stracę wszystko, co się liczyło. Kiedy się odsunął, ja po prostu wpatrywałem się w jego oczy. Po kilku długich minutach uśmiechnął się powoli, a kąciki jego ust wygi ęły się uwodzicielsko. – Co? – Twoje oczy są naprawdę piękne – powiedziałem mu. Natychmiast jego ręce były na mnie. Uniósł moją brodę swoim nosem i pocałował moje gardło, zanim przygryzł je delikatnie. – To ty jesteś tym pięknym… mój partner… twoje oczy… takie szare… ciemnieją i robią się zadymione, gdy na mnie patrzysz – jego głos był jak miód. Moje serce zatrzepotało. – Musimy jechać do twojego mieszkania. Poczułem się jakbym był pod wodą. – I zabrać wszystkie twoje rzeczy. – Czekaj – starałem się oczyścić umysł, co było trudne, kiedy był tak blisko mnie. – Nie mogę o tak… Mam właściciela wynajmowanego mieszkania i pracę i…

Oddając mu moje życie uświadomiłem sobie, jak szalony byłem myśląc, że mógłbym tak po prostu odejść od mojej nowej rodziny, jaką miałem w pracy. Mój szef, moi przyjaciele… ucieczka od któregokolwiek byłaby szaleństwem. Dlaczego moim pierwszym instynktem była ucieczka? – Jesteś słodki, kiedy się tak peszysz. Potrzebowałem zebrać się w sobie, a on mi nie pozwalał. – Chodźmy po twoje rzeczy – powtórzył. Nie pytał. Rozkazywał. To było jednocześnie ujmujące i irytujące. – Słuchaj, sadzę, że powinniśmy zwolnić9 – powiedziałem, biorąc kilka oddechów, odsuwając się od niego i cofając się. – Czyżby? – powiedział, podążając za mną szybko i nie pozwalając na przestrzeń osobistą. Dotknął moich włosów, odsuwając je do tyłu z mojej twarzy i przesuwaj ąc palcami po całej ich długości do moich ramion. – Po tym na co pozwoliłeś, chcesz zwolnić? Jak miałem wyjaśnić, że to, co się wydarzyło, stało się, gdy nie byłem do końca sobą? Ciężko byłoby powiedzieć mu, że nigdy nie zrobiłbym nic szalonego albo niebezpiecznego. Byłem ostrożny. Nigdy lekkomyślny. Chyba, że ten człowiek był zaniepokojony. Dla mojego partnera byłem dziki. – Boże, myślisz za mocno – zachichotał, pochylając się, by pocałować moje czoło, oczy, nos i w końcu usta. Gdy zassał moją dolną wargę, uniosłem się do pocałunku. Ostry dźwięk czyjegoś głosu wołający go z drugiego pokoju sprawił, że natychmiast zacząłem szarpać się w jego ramionach. W tempie ekspresowym moje serce podjechało mi do gardła. – Wszystko w porządku – uspokajał mnie, gdy podszedł do drzwi i wychylił się. Czekałem i gdy cofnął się, powiedział mi, że musi zejść na dół. Było tam kilka osób, z którymi musiał porozmawiać. – Powinienem iść znaleźć Crane’a – powiedziałem. – Nie. Zostań tutaj. Przyślę go do ciebie na górę. Skinąłem głową i przeszedłem przez pokój, aby usiąść na łóżku. Byłem zaskoczony, kiedy podszedł do mnie, pochylił się i pocałował mnie w nos. – Nie wychodź z sypialni, dziecinko. – Nie jestem twoją dziecinką – uśmiechnąłem się do niego. Uśmiechnął się do mnie. Jego oczy spoczęły na chwilę na mojej twarzy, zanim odwrócił się i wyszedł. Sam, zacząłem się znowu martwić. Gdy rozległo się pukanie do drzwi, prawie rozpadłem się na milion kawałków. Kiedy Crane wślizgnął się do pokoju, znowu mogłem oddychać. 9 Po tym co już zrobiliście? Powodzenia…. 

– Wszystko w porządku? – zapytałem go. Jego oczy były ogromne, gdy wpatrywał się we mnie. – Co? – Żartujesz? Zerknąłem na niego, nie wiedząc, co się z nim dzieje. – Gdzie powinienem zacząć? Jęknąłem głośno i ukryłem głowę w dłoniach, a on złorzeczył na mnie. Jak śmiałem nie powiedzieć mu, gdzie byłem? Co ja, do cholery, sobie myślałem? To było jak niekończący się strumień dźwięku, krzyku, a kiedy uderzył mnie w ramię, zorientowałem się, że nie zwracałem na niego uwagi. – Kurwa – rzuciłem, oddając mu. – Nie bij mnie. – Jesteś takim dupkiem. Nie miałem na to żadnego argumentu. – Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć o Loganie Church? – Żartujesz? – krzyknąłem na niego.– Nie możesz myśleć, że cokolwiek z tego było zaplanowane. – Nie wiem, było? Popatrzyłem na niego. – Okej, dobra, nie było – powiedział, siadając obok mnie na łóżku, a następnie zdejmując sweter i koszulę. – Co ty wyprawiasz? – Ta koszula jest dla ciebie za duża – powiedział, podając mi swoją. – Włóż tą. Zdjąłem koszulę Logana i założyłem Crane’a. Wciąż była ciepła od jego ciała. – Dzięki. – Więc co? Zostajemy, prawda? – Prawda. – Więc przeprowadzamy się tu? – Nie… nie wiem – westchnąłem. – Cóż, nie możemy zostać w naszym mieszkaniu, ponieważ ten koleś, Domin, kręci się w okolicy. Sądzę, że kiedy dowie się, że jesteś partnerem wielkiego faceta, będzie naprawdę wkurwiony. – Prawdopodobnie – znowu westchnąłem, kładąc się na łóżku. – Więc jedźmy, zabierzmy nasze graty i przywieźmy je tutaj. Przekręciłem głowę na bok, patrząc na niego. – Zamierzasz tu ze mną zostać? – Jeśli twój semel na to pozwoli – uśmiechnął się do mnie. – Zamknij się.

– Nie łapiesz – zachichotał. – Jesteś teraz sparowanym reah. Jesteś partnerem semela z całym stadem za sobą. Ten straszny sheseru Logana, Yuri, czy jak mu tam, powiedział mi, żebym nie siedział za długo u ciebie, bo Logan chce, żebyś odpoczął. – Która godzina, tak na marginesie? – ziewnąłem, podnosząc rękę, by spojrzeć na zegarek. Crane przytrzymał mój nadgarstek, by samemu sprawdzić godzinę. – Trochę, po piątej. – Więc dlaczego jestem zmęczony? – ziewnąłem. – Oh, nie wiem – uśmiechnął się do mnie. – Boże, jesteś idiotą. Nie miałem siły, by na niego krzyczeć. Chciałem tylko spać obok Logana. Chciałem, by owinął mnie ramionami i trzymał mocno. – Halo, możemy się skupić? Chcesz, żebym pojechał po nasze graty, czy nie? – Tak. – Okej. Sądzę, że Delphine ma samochód. Sprawdzę, czy uda mi się go pożyczyć i pojadę po nasze rzeczy i wrócę. To tylko nasze dwa plecaki. – To dwa ogromne pakiety turystyczne, idioto – powiedziałem, podciągając się na nogi i rozglądając po ciepłej i bardzo męskiej sypialni za moją kurtką. – Tam – wskazał. Kiedy zapiąłem ją, spojrzałem na niego i zorientowałem się, że się nie ruszył. – Idziemy? – Jesteś pewien, że powinieneś? – O czym ty mówisz? – Nie musisz najpierw zapytać? – Straciłeś rozum? Jego uśmiech był ogromny. – Wybacz, zapomniałem z kim rozmawiam.

Rozdział 9

Prowadziłem do domu na autopilocie i zaparkowałem za naszym budynkiem w ciemnej alei. Crane chciał tylko zabrać nasze rzeczy i wyjść, ale ja musiałem wzi ąć prysznic i się przebrać. Pachniałem jak sex. Idąc do łazienki, musiałem złapać się futryny, bo nogi si ę pode mną ugięły. – Co, do cholery? – krzyknął Crane, gdy podbiegł do mnie, łapiąc mnie i podciągając do pozycji pionowej. – To… tylko kilka naprawdę długich dni. – Poradzisz sobie pod prysznicem? – Oczywiście. Nie bądź idiotą. Wyglądał sceptycznie, ale pozwolił mi pójść samemu. Stałem pod gorącą wodą, aż zaczęła lecieć zimna. Ugryzienie Logana wciąż bolało, gdy je myłem i znowu zaczęło krwawić, ale przestało, gdy wyszedłem i rozłożyłem się na kanapie. Zapytałem Crane’a jak to wygląda, a on odpowiedział, że jak ugryzienie czegoś dużego. – To bardzo opisowe. Dziękuję. – Wygląda źle. Musiałeś bardzo krwawić. – Czuję, że tak było, ale próbuję myśleć… oh, to prawda. – Co jest prawdą? – Wypił ją. – Co powiedziałeś? Uśmiechnąłem się do Crane’a, ponieważ wyglądał na przerażonego. – Gdy semel oznacza swojego reah, pije krew z jego rany. – Jak wampir. – Nie ma czegoś takiego jak wampiry. – Nie jestem tego pewien, bo to wygląda, jakby Logan wypił dużo twojej krwi. – Nie było tego tak dużo. To nic, czego nie mogę wyleczyć. – Więc wylecz to wreszcie… zmień się. Ale byłem zbyt zmęczony. Zamiast tego ziewnąłem. Po kilku minutach zorientowałem się, że uśmiecha się do mnie. – Co? – To po prostu śmieszne. Ty ze znakiem. Przysięgałeś, że go nie chcesz i nigdy nie będziesz go miał.

Przewróciłem go zanim ponownie zamknąłem oczy. Musiałem się zdrzemnąć, ponieważ ostre pukanie do drzwi zaskoczyło mnie. Nie musiałem nawet pytać, kto to. Jego zapach zanurkował do mojego mózgu nawet w tak krótkim czasie. – Jin. Ziewnąłem, gdy Crane poszedł otworzyć drzwi. – Otwórz te cholerne drzwi! Byłem zaskoczony, że huk nie rozwalił drzwi na pół. – Idę – odkrzyknął Crane, otwierając je. Przycichł, kiedy nagle stanął twarzą w twarz z mężczyzną. Grymas na twarzy Logana był lodowaty. – Wybacz. Logan stał w milczeniu. Ręce wsunął do kieszeni płaszcza. Miał na sobie jeansy i ciężki sweter. Musiał wziąć prysznic przed wyjściem i przebrać się. Musiał to jednak zrobić szybko. Ubrania miał tylko narzucone na siebie. Śpieszył się, by mnie dogonić. Jego włosy wciąż były mokre. Za nim, wciąż groźny, stał Yuri. – Co? Jego oczy pociemniały do głębokiego, polerowanego złota, a jego brwi zmarszczyły się, gdy wszedł do mieszkania. – Co? Tylko tyle masz mi do powiedzenia? – Mieliśmy zaraz wracać. Musieliśmy tylko zabrać nasze rzeczy. Natychmiast wyraz jego twarz się zmienił. Wyglądał jakby był zaskoczony. – Dokładnie to powiedziałem – przewrócił oczami Yuri. Przeniósł spojrzenie z Logana na Crane’a. – Łap swoje rzeczy, dzieciaku. Wracamy. Pani Church przygotowała już dla ciebie pokój. Uśmiechnął się do Yuri’ego. Założył swój plecak i powiedział, że widzimy się w domu. Wiedziałem jak bardzo nienawidził tego małego mieszkania. Kiedy oczy Logana wróciły do mnie, jego wzrok znowu był groźny. – Myślałeś, że miałem zamiar uciec z Crane’em? – Jego zapach był na naszym łóżku – jego głos był niski i złowieszczy. – Naszym łóżku? – Tak, naszym łóżku – niemal warknął na mnie i mogłem powiedzieć, że był w furii, która wciąż utrzymywała się w jego głosie, w szerokich ramionach, w ciemnych, gwałtownych oczach. Skinąłem głową. – I co z tego? – Zostawiłeś moją koszulę. – Bo była jak namiot – zaśmiałem się i z uśmiechem obserwowałem, jak jego oczy łagodnieją, gdy spojrzał na mnie.

Milczał przez kilka minut, zanim powiedział. – Byłem zazdrosny. – Nie bądź zazdrosny o Crane’a. Jest moim przyjacielem. Znam go od zawsze. Dorastaliśmy razem. – Jego zapachu nigdy nie powinno być na naszym łóżku. Żadnego zapachu za wyjątkiem twojego lub mojego. – Wystarczająco sprawiedliwe – zgodziłem się, bo to było bardziej niż rozsądne. – Dopóki nie ma dzieci. Jego szczęka zacisnęła się. Mięśnie jego gardła zadrżały, a on skinął szybko głową. – Tak. – Chcesz mieć dzieci pewnego dni, prawda? – Tak, a ty? – Ja też – powiedziałem mu. Przez kilka minut panowała cisza. – To za szybko dla ciebie, wiem. – Tak, to prawda. Ale jestem pewien, że tak samo jest dla ciebie. – Ja tylko chcę dowiedzieć się wszystkiego o tobie. Możemy robić to powoli, ale nie mogę pozwolić byś był wtedy daleko ode mnie. – Co to znaczy? – To znaczy, że masz tyle czasu, ile tylko chcesz, by czuć się komfortowo z tym, że jesteś moim partnerem, ale będziesz to robił śpiąc w moim łóżku. Zaśmiałem się. – Co? – To nie ma sensu. – Jesteś moim partnerem. Żyjesz ze mną. Koniec pieśni – zakaszlał. – Teraz, gdzie są twoje rzeczy? Wskazałem na plecak. – To wszystko? – To wszystko. Skinął głową, zanim podszedł do niego i podniósł go. Odwrócił się i bez słowa podszedł do drzwi. Przebrałem się w sweter i założyłem torbę z laptopem na ramię, gdy wrócił kilka minut później. Zauważyłem, że zmarszczył brwi. – Co? – Jak mogłeś nie zauważyć tych wszystkich znaków na zewnątrz? To kurewski bałagan. Znowu brzmiał na zazdrosnego i uśmiechnąłem się wbrew sobie. – Zabrałeś wszystko z łazienki?

– Tak. – Rozejrzyj się po raz ostatni. Ten mężczyzna nie potrafił się powstrzymać przed wydawaniem rozkazów. To było w jego krwi. – Okej – uśmiechnąłem się, zanim opuściłem pokój. Kiedy wróciłem stał przy oknie, które otwierało się na schody przeciwpożarowe. – Możemy iść? Nie było odpowiedzi. – Zmieniłeś zdanie? Mimo wszystko mnie nie chcesz? – byłem przerażony, że może wrócił mu zdrowy rozsądek. Już samo myślenie o życiu bez tego człowieka sprawiło, że zabolało mnie serce. Kiedy się odwrócił, w jego spojrzeniu była furia. – Co się stało? – zapytałem podchodząc do niego. W jego dłoni zobaczyłem koszulkę, którą miałem na sobie tej nocy, gdy Ben mnie zaatakował. Były na niej ślady krwi. – Gdzie to znalazłeś? – Tu, za szafą. Co to jest? Miałem wyrzucić ją do śmieci, ale najwyraźniej zapomniałem. – To nic – powiedziałem, biorąc ją od niego i wyrzucając do śmieci. – Były chłopak dziewczyny Crane’a włamał się, gdy byli na randce i zaatakował mnie, ale już po wszystkim. Po kilku chwilach skinął głową uspokojony i sięgnął po mnie. Wszedłem w jego ramiona, a on trzymał mnie mocno, chowając twarz w moich włosach. – Nie martw się o to, co się działo, kiedy nie było cię z pobliżu. Wypuścił powietrze. – Wiesz, zawsze byłem tym, który unikał walki. Jestem z tego znany. Preferuję kompromisy i ustępstwa. Nigdy nie chciałem wciągać kogokolwiek w niebezpieczeństwo. – To dobry sposób życia. – Nie, nie dobry i teraz, pomiędzy znakami pozostawionymi przez Domina pod drzwiami i tą cholerną koszulką, wreszcie to zrozumiałem. To, jak jest teraz, jest niebezpieczne. Ty nie jesteś bezpieczny. Moja rodzina nie jest bezpieczna, moje stado… ponieważ nie jestem przerażający, wszyscy są w niebezpieczeństwie. – Szacunek jest lepszy niż strach. – Zgadzam się, ale bez reperkusji szacunek jest pusty. – Nie rozumiem – tchnąłem, uwalniając się z jego objęć, by spojrzeć mu w twarz. – Ten mężczyzna, który cię zaatakował… dlaczego to zrobił? – Ponieważ myślał, że jestem Crane’em. – Tak, ale też, ponieważ myślał, że może zaatakować Crane’a. W jego umyśle Crane był słaby, więc po niego przyszedł. – Niekoniecznie. Był po prostu zaślepiony przez…

– Uważał, że Crane był słaby. Ludzie, którzy są uważani za słabych, są atakowani. Domin myśli, że jestem słaby, ponieważ chcę pokoju. Kiedy zaatakuje moich ludzi, nie przyjdę po niego ze swoim stadem. Przeciwnie. Wyzwę go do walki jeden na jeden, a on nigdy nie akceptuje wyzwania. – Ponieważ wie, że skopiesz mu tyłek. – Ale w międzyczasie, moje stado boi się jego. – Tak, ale ty nie powinieneś po prostu wybierać walki z nim, by… – Powinienem iść się z nim zobaczyć, ponieważ teraz jestem taki sam jak reszta członków mojego stada. Mam coś do stracenia. Uśmiechnąłem się do niego. – Nie stracisz mnie. – Nie – powiedział, a jego głos był złowieszczy, co mnie zaskoczyło. – Chodź ze mną. Zamknąłem mieszkanie i podążyłem za nim w dół do alejki. – Jak to się stało, że nie masz rzeczy? – Mam rzeczy – dokuczałem mu. – To, co zniosłeś na dół to moje rzeczy. Kiedy przyjechałem tu sześć miesięcy temu, wszystko, co miałem, mogło się zmieścić w plecaku normalnych rozmiarów, takim z jakim dzieci chodzą do szkoły. Nie wydawał się zadowolony. Martwiłem się, że w jakiś sposób pozwoliłem, by słodki, mały Lexus Delphine został skradziony, gdy nie zobaczyłem go w miejscu, w którym go zostawiłem, ale Logan powiedział mi, że Yuri odprowadził go do domu. – Ale ja mam kluczyki. Uniósł na mnie brwi. – Mogłem go odprowadzić – mruknąłem. Najwyraźniej facet miał kilka zestawów kluczyków do wszystkiego zaparkowanego w swoim garażu. – Nie – powiedział, prowadząc mnie do limuzyny zaparkowanej prawie na końcu alejki. Kiedy otworzył dla mnie drzwi, wsiadłem do środka przed nim. – Życzysz sobie krótką czy długą drogę do domu? – zapytał kierowca z przedniego siedzenia, upewniając się, że ma ze mną kontakt wzrokowy i uśmiechnął się do mnie. – Długą, by Jin mógł zobaczyć nasze ziemie. – Rozumiem – odpowiedział i odwrócił się, zanim ciemna szyba wyrosła za nim, odseparowując przód i tył samochodu. – Nasze ziemie? Logan odwrócił się do mnie. – Wszystko, co należy do mnie, należy również do ciebie… dom, ziemie, interes, samochody… wszystko. – Jak możesz zaufać mi tak szybko? Co, jeśli jestem złym człowiekiem?

Jego uśmiech był szeroki. Byłem piekielnie rozbawiony, co było oczywiste. – Jesteś moim partnerem. Czujesz dokładnie to samo, co ja. Jesteś jedyną osobą na ziemi, w którą nigdy nie zwątpię, ponieważ znaczysz dla mnie tyle, że mogę ci powierzy ć wszystko, co posiadam – i moje serce. Odwróciłem się do okna, więc nie mógł zobaczyć jak zmagam się, by się nie załamać. W tym było za dużo szczerości, by to znieść. – Dlaczego wyszedłeś bez mojego pozwolenia? Jego głos, po długiej chwili ciszy, zaskoczył mnie. Chrząknąłem, odwracając się, by spojrzeć na niego. – Nie muszę ci się spowiadać. – Myślę, że musisz. – Nie będę – powiedziałem stanowczo. – Będę wychodził i wracał kiedy tylko mi si ę spodoba. Nie będę siedział w domu. Mam swoją pracę. Jeśli szukasz jakiegoś tradycyjnego partnera, będziesz musiał przemyśleć jeszcze raz to, czy naprawdę mnie chcesz. Patrzyliśmy na siebie przez kilka minut, zanim uśmiechnął się. – Czemu się uśmiechasz? – Bo jesteś taki przewidywalny – zaśmiał się do mnie, a jego oczy się świeciły. – Co? – Próbujesz uciec ode mnie – powiedział, pochylając się i całując bok mojej szyi, zanim zsunął się z siedzenia i uklęknął przede mną, kładąc ręce na moich udach i przyciągając mnie do przodu. – Planuję dać ci tak dużo wolności jak tylko potrzebujesz. Patrzyłem jak sięga i uwalnia moje włosy z gumki, przesuwając je tak, że opadły mi na ramiona. – To jest piękne. Nigdy nie powinny być wiązane z tyłu. – To jest utrapienie – zapewniłem go, nawet gdy poczułem jego palce owinięte wokół nich. Moje włosy były dłuższe niż kiedykolwiek, opadając mi na ramiona, ale nie wiele dalej. – Chciałem je obciąć w ten weekend, kiedy miałbym… – Nie – powiedział cicho. – Zabraniam. – Zabraniasz – dokuczałem mu, chichocząc. – Myślisz, że możesz mówić mi, co mam robić z włosami, panie Church? Co z wolnością, o której mówiłeś? – Wiem, co powiedziałem – skinął głowa, owijając rękę w moich włosach i patrz ąc jak prześlizgują mu się miedzy palcami. – Cofam to. Twoje włosy s ą moje. Ty jeste ś mój i od teraz będę ci mówił, co możesz, a czego nie możesz zrobić. – Czyżby? – zapytałem unosząc brew. Jego uśmiech był ogromny – sprawiał, że jego oczy świeciły. – Proszę, błagam, nie obcinaj swoich długich, wspaniałych, pięknych czarnych włosów, w których chcę chować twarz, gdy będę spać obok ciebie.

Gdy mówił w ten sposób… – Okej – ledwie wykrztusiłem. Jego wzrok przesunął się po mnie. – Jezu… mój partner – westchnął z respektem w głosie. – Powiedz mi o swojej rodzinie. Gdzie się urodziłeś. Był taki chętny, by słuchać o mnie. – Czy mogę zadać ci pytanie w zamian? – Nie – powiedział, ściągając płaszcz oraz sweter i odsłaniając gładką złotą skórę i szerokie ramiona, kaloryfer na brzuchu i rzeźbione mięśnie klatki piersiowej, które powinny znajdować się za szkłem w jakimś muzeum. Musiałem upewnić się, że pamiętam o oddychaniu. – Chcę jako pierwszy mojej odpowiedzi. – Jestem z Chicago. – A twoja rodzina jest tam jeszcze? – zapytał, patrząc mi w oczy.– Mogę ich tam znaleźć? – Tak. – Okej – powiedział, gdy jego duże, silne ręce znalazły się na moim pasku. Obserwowałem, jak działa, jak klamra mojego paska rozluźnia się i jak rozpina suwak. – Czy teraz mogę zadać moje pytanie? – byłem dumny, że mój głos nie zadrżał. – Co? – zapytał, a jego ręka prześlizgnęła się między klapami spodni i pod gumk ę moich majtek. – Czy to, co zrobiliśmy wcześniej było bezpieczne? Uśmiechnął się. – Mam w domu dokument, który pokaże ci, że jestem czysty. Pokażę ci go, kiedy wrócimy. Czułem się źle, że w niego wątpiłem. – To jest w porządku, że pytasz mnie o to – powiedział, a jego palce przesuwały się w górę i w dół mojego gardła. – Nie powinieneś się tego wstydzić. Ja powinienem działać wolniej, skoro ty wiedziałeś, co to wszystko oznacza i to nie było tylko szybkie pieprzenie, którego nigdy nie zapomnę. Moje serce i dusza, oboje, chcieli wylecieć z mojego ciała i żyć w jego. To było pragnienie, jakiego nigdy w życiu nie czułem. By poddać się. – Ja byłem tym, który to przyspieszył – uśmiechnąłem się do niego. – Tak, ale ja chciałem doskonałości dla ciebie. A to, co ci dałem, to… – Niesamowite – przerwałem mu. – Ty jesteś niesamowity. Nie lekceważ się. – Mogę być niesamowity raz jeszcze – powiedział z nadzieją. Mój żołądek wywrócił się, a mój fiut stwardniał w jego ręku.

– Naprawdę potrzebuję być znowu w tobie. Tak po prostu moje ciało stanęło w ogniu. – Sięgnij do bocznej szuflady. Pochyliłem się w lewo i otworzyłem małą szufladkę wbudowaną w siedzenie. Jedyną rzeczą, jaka tam była to buteleczka lubrykantu. – Widzę, że jesteś gotowy na towarzystwo. – Na to wygląda. Była tam włożona dla ciebie. Plastikowa uszczelka wciąż otaczała szyjkę buteleczki. – Więc co, zatrzymałeś się po drodze do mojego domu i kupiłeś lubrykant? Po to wziąłeś limuzynę? Żeby znowu mnie przelecieć? – Tak – odpowiedział szczerze, rozsuwając moje uda. Musiałem się uśmiechnąć. Ten facet wiedział, czego chciał. – Zapierasz mi dech w piersiach – wyznał gardłowym szeptem. Patrzyłem mu w oczy, kiedy głaskał mojego penisa. – Nie miałem pojęcia, że kiedykolwiek mógłbym się tak czuć – uśmiechnął się nagle. – Niesamowite. Ledwie go słuchałem, zbyt pochłonięty moim fiutem w jego dłoni i falami energii, które przepływały przez moje ciało. – Czy widzisz siebie, kiedy patrzysz w lustro? Znam kobiety, które nie s ą tak pi ękne jak ty. Słuchałem, a nawet więcej – czułem. Jego ręka poruszała się na moim śliskim, cieknącym fiucie, a jego język lizał główkę. Jęknąłem głośno. – Spójrz, co mogę ci zrobić. Drżałem, gdy wziął mnie w usta i połykał mojego fiuta w dół swojego gardła, gdy przesuwał mnie do przodu tak, że praktycznie dyndałem z siedzenia. Czułem się tak dobrze. Jego usta były takie gorące, takie mokre. Jego język wirował wokół mojej wrażliwej skóry, gdy ssał mocno. Moja głowa opadła do tyłu na siedzenie, oczy zamknęły się, gdy utonąłem w odczuciach. Wiedział czego chciałem, potrzebowałem. Być zdominowanym bez poczucia bezsilności. – Jin – tchnął, a ja usłyszałem szelest plastiku, a następnie kapsel został zdjęty z butelki. Dwa śliskie palce wsunęły się głęboko we mnie, przez wewnętrzny pierścień mięśni, a ciśnienie w połączeniu z gorącym ssaniem mojego fiuta sprawiały, że czułem się jakbym pędził na słońce. To była ekstaza i doszedłem w jego ustach, dokładnie tak, jak chciał, dzierżąc moje uwolnienie. – Spójrz. Nie mogłem zmusić oczu do otwarcia się.

– Spójrz – jego głos był ostrym rozkazem. Otworzyłem powoli oczy i zorientowałem się, że trzyma mój nadgarstek. Ale to nie była moja ręka. Zamiast moich paznokci były tam długie, ciemne pazury. Moje oczy przeniosły się na jego szyję, gdzie były cięcia. On krwawił. – O mój Boże, tak mi przykro – wydyszałem, szarpiąc się pod nim, staraj ąc si ę uwolnić. Ale nagle zostałem nadziany na jego palce i przyciągnięty z powrotem i o mały włos, a połknąłbym swój język. Wszystko, co mi robił było takie dobre. Takie niesamowite. – Tylko ze mną, swoim partnerem, możesz być wolny – powiedział cicho. Uśmiechnął się grzesznie i poczułem ugryzienie wewnątrz mojego uda. – I dla mnie, widzieć cię takiego, twoje pokazujące się kły, spuchnięte usta i kocie oczy… czarny strumień… wiem, że to ja sprawiam, że taki jesteś, mój partnerze… sprawiasz, że płonę dla ciebie. Poczułem jego usta na mojej skórze, powyżej mojego fiuta, a potem obserwowałem jak liże i ssie drogę w górę mojego brzucha do mojej piersi i wreszcie do mojego gardła. Jego palce poruszały się głębiej wewnątrz mnie, a ja unosiłem się na siedzeniu, by przysunąć moją skórę do jego ust. Zobaczyłem jego kły na sekundę przed tym, jak zanurzyły się we mnie. Ból był rozdzierający, ale moja uwaga skupiła się na jego wycofujących si ę palcach. Położył obie dłonie na moich pośladkach, a ja zostałem podniesiony i przeniesiony z chłodnej skóry na jego biodra. Jego długi, gruby, ociekający fiut wsunął się pomiędzy moje rozsunięte pośladki sięgając do mojego wejścia i pchając do środka. Dyszałem, ponieważ był taki wielki, taki twardy, rozciągając mnie natychmiast mocno i boleśnie. – Zraniłem cię? – Tak… i nie – kłucie złagodniało i przesunąłem się na niego, siadając głębiej, wi ęc wiedział, że ból był niczym w porównaniu z przyjemnością. – Staram się być delikatny. – Delikatność nie jest tym, czego potrzebuję – jękn ąłem, starając si ę zmusić go do ruchu. Po dwudziestu czterech godzinach moje libido było bezgraniczne, a dotyk jego skóry doprowadzał mnie do szału. Byłem gotów paść trupem, zanim wziąłem prysznic, ale widok tego mężczyzny, posiadanie jego ust na mnie, obudziło mnie. Jego ryk był natychmiastowy, gdy chwycił moje uda przesuwając swój obrzęknięty pręt głębiej, gdy jego palce pracowały nad moim fiutem. Podniosłem się, czując ślizgający się lubrykant i każdy centymetr oddalający ciśnienie, zanim wstrzymał oddech i złapał go, gdy powoli opuściłem się w dół na niego, trzymając go mocno w moim zaciśniętym tyłku. – Muszę być w tobie. – Proszę – wydyszałem ledwie.

W chwili, gdy uderzył w szybę oddzielającą nas od kierowcy samochód zwolnił i zatrzymał się. Logan zsunął się ze mnie, otworzył drzwi i wyciągnął mnie za sob ą z samochodu. Było cholernie ciemno, a na drodze nie było nikogo za wyjątkiem nas. Reflektory samochodu oświetlały drzewa po przeciwnej stronie ulicy. Zostałem popchnięty na bok samochodu, dysząc, gdy mój brzuch i pierś uderzyły w zimną stal. Moje dłonie oparły się o szybę. Odwróciłem twarz, by spróbować zobaczyć go w otaczającej nas ciemności. – Nie patrz na mnie – warknął. Jego głos był głęboki. Ledwie należał do niego. Był tak niski, że prawie gardłowy. Odwróciłem twarz w ciemność, gdy jego uda dotknęły moich, jego r ęce złapały mnie za tyłek, zmuszając moje pośladki do rozdzielenia się. Główka jego fiuta znalazła się przy mojej dziurce na chwilę, zanim zanurzył się we mnie. Ból był jak uderzenie młotem, a wtedy Logan cofnął się tylko po to, by uderzyć we mnie ponownie, tym razem głębiej, mocniej. Krzyczałem, gdy pompował we mnie szybko. Ból stawał się przyjemnością z każdym pchnięciem. Gdy moje mięśnie się rozluźniły, a ciepło rosło i rosło, zawołałem jego imi ę. Jego ramię poruszyło się koło mnie, a jego dłoń, już nie ludzka, przykleiła się do szyby. Jego pazury wbiły się w szybę, przesuwając po niej, ale nie znajdując oparcia. Potrzebował dźwigni. Potrzebował mnie pod innym kątem. Niżej, by móc wybijać się we mnie jak chcia ł. Nagle, jego druga ręka złapała mnie za gardło i mogłem poczuć jak ostre pazury wbijaj ą się w moje ciało. Starał się być tak łagodny. Czułem powściągliwość jego ciała, gdy starał si ę odzyskać kontrolę. – Pozwól mi się ruszyć – wyszeptałem, gdy pochyliłem głowę z powrotem na jego ramię. Zimno szkła zamknęło się wokół mojego fiuta. Było coś prymitywnego i przerażającego w jego ostrych jak brzytwa pazurach poruszających się po moim fiucie. Mógł mnie okaleczyć. Zabić mnie, ale zamiast tego chciał mnie tylko wydymać. – Logan, pozwól mi się ruszyć. Ale był stracony. Jego ciało zalewało mnie, jęcząc i warcząc. Był sfrustrowany, że nie może dostać się tak głęboko we mnie, ale nie chciał się zatrzymać i wysun ąć, odmawiaj ąc opuszczenia mojego ciała. Rzuciłem się w bok, próbując dostać się do drzwi, ale zatrzymał mnie uderzając mną o samochód. – Po prostu zostań we mnie – uspokajałem go, słysząc ostry skowyt w moim uchu, a znając jego potrzebę dojścia, był zdesperowany. – Podążaj za mną. Ruszaj się ze mną. Podążyłem w kierunku światła, a on pozostał we mnie, nawet gdy wpadłem do środka samochodu, w ciepło. Moje dłonie zatrzymały się od uderzenia w skórzane siedzenia. Usztywniłem ręce, by się na nich oprzeć. Jego szponiaste dłonie wbiły się w moje biodra, gdy pchnął do przodu tak mocno, że uniósł moje stopy.

– O Boże – zawołałem. Czucie go tak głęboko we mnie sprawiało, że miałem zawroty głowy. – Jin – warknął, a ja poczułem pazury tnące moją skórę, gdy wtargn ął i wysun ął si ę ze mnie, wyznaczając pompujący rytm. Nie byłem wystarczająco silny, by się mu przeciwstawić. Moje ręce się poddały, ale zatrzymał mnie przed upadkiem, otaczając jedną ręką w pasie, a drugą opierając na siedzeniu pode mną. Cała nasza waga opierała się na jego jednej ręce. Mięśnie zadrżały, a następnie, sekundę później, zobaczyłem, jak jego skóra pokrywa się złotym futrem. Zanurzył twarz w moich włosach i usłyszałem podmuch gorącego oddechu, zanim nóż zanurzył się w moim ramieniu. Gorący płyn spłynął w dół mojej piersi i zorientowałem się od razu, że to krew. Mój fiut był tak twardy i spuchnięty w jego dłoni, że gdy uderzył w punkt głęboko we mnie, orgazm ryknął przeze mnie. Krzykn ąłem, gdy moje nasienie zalało jego dłoń i spłynęło na siedzenie. Zwiotczałem w jego ramionach. Zmusił mnie, bym opuścił głowę, uniósł tyłek w powietrze, a kolana wsunął pod siebie. Jego długi, śliski penis ślizgał się we w tę i z powrotem, i znowu, i znowu, i wiedziałem, że zemdleję. Nikt nigdy nie brał mnie tak mocno, tak długo i faktem było, że miał zamiar być jeszcze głębiej. – Stop – powiedziałem cicho. Mój głos był ledwie słyszalny. Miałem przeczucie i musiałem działać. Co myślał, że chcę i co potrzebuję to były dwie różne sprawy. Wydawało mu się, że potrzebuje oderwać mnie od siebie, ale ja wiedziałem lepiej. Potrzebował, bym na niego patrzył. – Nie – warknął. Brzmiał jak zwierzę, nie jak człowiek. – Tak… stop. Jego kontrola, nawet taka, jak teraz, utopiona w szaleńczej potrzebie, była absolutna. Kazałem mu się zatrzymać, a on zamarł, wysunął swojego fiuta i upadł na podłogę. Przewróciłem się na plecy i spojrzałem na niego, na pół – człowieka, który teraz górował nade mną. Był pokryty złotym futrem. Jego twarz wciąż należała do niego, ale była większa i szersza, co pozwalało mu na zmieszczenie ogromnych ostrych kłów i pot ężnych szczek. Jego ramiona urosły do grubej szyi ze sznurów mięśni, ale reszta, to wciąż był Logan, tylko większy, silniejszy, bardziej umięśniony i jeszcze potężniejszy. Jego fiut pozostał bez zmian, wciąż ludzki, wciąż długi, gruby, ciężki i piękny. To było niesamowite patrzeć na jego transformację i chciałbym przyjrzeć mu się, ale jego oczy były pełne bólu, gniewu i potrzeby. – Chodź. Pokręcił głową. Byliśmy bez szans na rozmowę w tej chwili, więc wyciągnąłem do niego ręce. – Chcę cię – powiedziałem, patrząc mu w oczy – teraz całkowicie przemienione, w całości złote. – Chodź.

Był na mnie tak szybko, że zadrżałem w jego ramionach, gdy lizał ścieżkę w górę mojego gardła, do szczęki i wreszcie do moich ust. Wciągnął mój zdyszany oddech i delikatnie ugryzł mnie w dolną wargę, zanim jego język śmignął do wn ętrza moich ust, przesuwając się głębiej, przyciskając mnie do podłogi. Jego ramiona były owinięte ciasno wokół moich pleców, gdy kontynuował zatwierdzanie moich ust. Nigdy nie byłem tak pożądany, tak potrzebny, chciany i upragniony. I jeszcze więcej. Byłem bezpieczny. Ten mężczyzna nigdy by mnie nie skrzywdził, a ja byłem tego pewien z powodów, których nie rozumiałem, ale jednak je akceptowałem. Jego język zaplątał się z moim, gdy podniósł moje nogi do swoich barków i skierował swojego fiuta do mojego wejścia. – Pieprz mnie – tchnąłem, gdy wsunął się we mnie. Obaj zamarliśmy na jedno uderzenie serca, zanim Logan łagodnie wysunął się, by pchnąć ponownie tak daleko, jak tylko mógł. Potężne pchnięcie w przód i jego biodra pod tym prostym kątem, w sam raz, by wypełnić mój świat pulsującą, pożerającą bliskością. Krzyknąłem jego imię, domagając się, by się nie zatrzymywał… nigdy. Sięgnąłem, by trzymać jego zwierzęcą twarz i zobaczyłem oczy o ciężkich powiekach, wypełnione pożądaniem. Usłyszałem usatysfakcjonowany ryk, gdy opadł na mnie. Chciałem, by złożył mi obietnicę, że nigdy mnie nie puści, ale przełknąłem ją zamiast tego. Mój język czuł się za duży dla moich ust. Moje ciało było ciężkie i płynne, gdy jego pazury znowu sięgnęły do moich bioder ciągnąc mnie mocno do jego krocza. Jego fiut był ukryty głęboko w moim ciele. Jego zęby były na moim obojczyku, gryz ące, liżące i ss ące, gdy znaczył mnie. – Jin – powiedział powoli, podnosząc głowę, by spojrzeć na mnie. Jego głos był głęboki i chropowaty, ale seksowny i taki jego. Mogłem tylko patrzeć. Mężczyzna wrócił całkowicie do swojej ludzkiej postaci. – Skąd wiedziałeś? – Wiedziałem co? Jego wargi wykrzywiły się w zmysłowy, leniwy uśmiech, gdy jego palce wbiły się w moje uda. Zwierzę nie zniknęło całkowicie. – Że potrzebowałem, byś zaakceptował mnie jako człowieka i bestię? – Ja po prostu… znam cię. Skinął głową. – Nigdy nie zmieniłem się w ten sposób dla nikogo, za wyjątkiem ciebie. Tylko ty zniszczyłeś moja kontrolę i tylko ty potrafisz ją naprawić. Jesteś teraz moją siłą i to jest twoje zadanie na resztę twojego życia. Jesteś odpowiedzialny za mnie, przede mną. Rozumiesz? Mój głos gdzieś zniknął. Nawet nie próbowałem mówić. – Nigdy, przenigdy mnie nie zostawiaj.

Przymknąłem oczy. Nie mogłem wytrzymać jego spojrzenia. Był o wiele silniejszy ode mnie. Wewnętrznie i zewnętrznie. Ruszył się głęboko we mnie, a moje plecy skręciły się. Zapomniałem na chwil ę, że wciąż był we mnie, a on mi o tym mocno przypomniał. – Mój, na zawsze. Pochłaniałem jego słowa, wagę tego, co mówił; zagrożenie, jak również obietnicę. – Boże, spojrzysz na mnie wreszcie? Nie odwracaj ode mnie wzroku. Gdy uniosłem na niego oczy, pochylił się i uziemił swoje gorące wargi na moich. Jego język wślizgnął się pomiędzy moje wargi, całując mnie głęboko i dokładnie. Pokazując mi, do kogo należę. Nikt nigdy nie chciał mnie w ten sposób, co on. – Mój – warknął w moje włosy, pocierając o nie twarzą. Wewnętrznie miałem tak dużo do powiedzenia, ale czucie go wypełniającego mnie, gdy jednocześnie patrzył mi w oczy niezachwianym spojrzeniem, nigdy nie odwracając oczu, to było zbyt wiele. Krzyknąłem zachrypnięty. Wykrzyknął moje imię, gdy wstrząsnęło nim jego wyzwolenie. Był ostrożny, by nie zmiażdżyć mnie, gdy upadał. Jechaliśmy w milczeniu, obaj ponownie ubrani. Siedziałem mu na kolanach, gdy samochód piął się w górę po górskiej drodze w stronę domu. Byłem przerażony, że kierowca wiedział, iż uprawialiśmy seks z tyłu samochodu, ale Logan ogłosił, że to naturalne i że semel nigdy nie będzie przepraszał za zatwierdzanie swojego partnera, gdziekolwiek i kiedykolwiek zechce. Zanim mogłem powiedzieć mu cokolwiek, on wciągnął mnie na swoje kolana i owinął wokół mnie ramiona. – Spójrz na zewnątrz. Obróciłem głowę w lewo do otwartego okna. Podmuch zimnego powietrza zawiał mi w twarz, ale to widok sprawił, że wziąłem głęboki oddech. Było tam małe jeziorko otoczone olbrzymimi sosnami na przeciwległym brzegu, a odbite światło księżyca wyglądało, jakby miliony maleńkich diamentów świeciły przez zamarzniętą powierzchnię, mrugając do nieba. Na pewno, była tam czysta ściana lodu, której powierzchnia została wygładzona przez wiatr. Świeciła jak matowe szkło i wydawała się posypana opalizującym proszkiem. Scena była jak z pocztówki i gdy się zatrzymaliśmy, było tam tylko nocne powietrze i cisza. Nie chciałem rozmawiać, obawiając się, że zniszczę ten świat moim głosem. To był idealny moment. Prawe okno też było opuszczone, ale nie było sposobu, by było mi zimno. Nie, kiedy Logan dawał mi swoje ciepło, swoje wielkie, twarde ciało, działając jak piec. – To wszystko, co widzisz, jest moje. Nie mojej rodziny. Moje. Oni wszyscy żyją niżej, w Reno, za wyjątkiem Koren i Delphine. Ja mieszkam tutaj, na ziemiach, gdzie polujemy. Mam hutę szkła, a to jest przypisane do Sali Ekspozycyjnej, gdzie ja…

– Pokazujesz swoje prace? – zapytałem, odwracając się na jego kolanach, by spojrzeć mu w twarz. – Nie – zachichotał. – Nie jestem artystą, kochanie. Robimy szkła. Robimy szklanki barowe, kieliszki do drinków, kufle i tego typu rzeczy. Ale teraz zaczynamy fantazyjne wyroby, jak kieliszki do szampana, puchary i… – Biżuterię? – Co? – Koraliki? – Przepraszam? – zachichotał, jego ręka wróciła do moich włosów, kr ęcąc je wokół moich palców. – Robisz szklane koraliki do kolczyków i naszyjników albo szklane pierścionki, jak to robią we Włoszech? Robicie coś takiego? – Ja… nie – patrzył się tępo w moją twarz. – Coś nie tak? – Nie, ale to, co powiedziałeś, jest genialne. – Co powiedziałem? – Robienie biżuterii to naprawdę dobry pomysł. – Pewnie. Kobiety będą to kupować, a to będzie twój demograficzny rdzeń, prawda? Zerknął na mnie. – Niech zgadnę. Dyplom z marketingu? Uśmiechnąłem się do niego. – Tak. To, co jest ci potrzebne, to strona internetowa. Skinął głową. – Pozwolę ci zadbać o to dla mnie. Ja tylko uśmiechałem się do niego. – Opowiedz mi o sobie wszystko, zaczynając już teraz. Pokręciłem głową. – Nie. Nie zgadzam się, by nasza pierwsza prawdziwa rozmowa odbyła się, gdy siedzę ci na kolanach. Kiedy będę siedział w pełni ubrany, z kawą w kuchni, całkowicie poważny, wtedy ci powiem. Ale nie będę wyzewnętrzniał swojej duszy na tylnym siedzeniu samochodu. – Okej – powiedział, a jego dłonie przesuwały się po moich łopatkach, w dół, wzdłuż kręgosłupa do dolnej części pleców. – Tak dobrze cię czuć. – I ciebie też – powiedziałem, kładąc dłonie płasko na jego gładkiej, rzeźbionej piersi. Moje palce poruszały się po ciepłej, złotej skórze i w dół do płaskiego brzucha i niżej na jego pas bezpieczeństwa.

– Powiedz mi coś – powiedział, a kiedy moje oczy śmignęły do jego, zorientowałem się, że były na wpół przymknięte. – Czy to boli… wcześniej… zraniłem cię? – Nie – zapewniłem go z ręką na sercu. – Przysięgam. Skinął głową, wyciągając rękę, by odgarnąć mi włosy z twarzy. – Wariuję na punkcie twojej twarzy. – Cóż, właściwe sam lubię twoją. Westchnął głęboko, zanim zobaczyłem cień przebiegający przez jego piękne oczy. – Opowiedz mi o tym mężczyźnie, który cię zaatakował. Odsunąłem się, patrząc mu w oczy. – To był problem Crane’a, nie mój. Zostałem zaatakowany, bo facet przyszedł po niego i znalazł mnie zamiast niego. – Nie był kotem, prawda? – Nie. – To czemu była tam krew? – Zaskoczył mnie, kiedy spałem. Kiedy tylko się obudziłem, zrzuciłem go z siebie – skinął głową. – Ale nic mi nie jest. Widzisz przecież. Złapał mnie nagle, obejmując mnie ramionami, trzymając mnie mocno, zanurzając jedną dłoń w moich włosach, a drugą kładąc na moich plecach. Przytulając mnie do siebie. Poczułem dreszcz przebiegający przez jego ogromne, muskularne ciało. – Wszystko w porządku – powiedziałem do boku jego szyi, całując ciepłą skór ę. – A poza tym… teraz mam ciebie do obrony. – Tak, masz – obiecał. Poczułem, jak łzy napływają mi do oczu. – Masz miękkie serce – powiedział, całując mnie głęboko i powoli i było to tak zmysłowe i gorące, jak surowe i wymagające. Musiałem być ostrożny, albo upadnę bardzo mocno. – Mam do ciebie pytanie – powiedziałem, odchylając się do tyłu, by spojrzeć mu w oczy. – Pytaj mnie o wszystko. – Jeżeli jestem pierwszym facetem, z którym kiedykolwiek byłeś, to skąd wiesz, co robić? Jego ręka powędrowała do mojego policzka, pieszcząc go. – Robię to, co chciałbym, by robiono mi. – Z ustami – wyjaśniłem. Uśmiechnął się złowieszczo. – Tak. – A reszta?

– Chciałem być w tobie, więc byłem. – Cóż, nigdy nie widziałem, żeby jakikolwiek facet hetero robił tak dobre blowjob. Zachichotał. – Cóż, nie jestem już hetero. – Nie, chyba nie – westchnąłem. Moje ciało stało się ciężkie, oczy ledwie pozostawały otwarte. – Nie ma żadnego „chyba” – powiedział, przytulając mnie do swojej piersi i głaszcząc moje włosy. – Mój partner jest mężczyzną i dlatego nie mogę być nikim innym niż gejem. Był niesamowity. Jasne i proste. – Od teraz będę cię chronił… jak również twojego irytującego przyjaciela. Miał rację. Crane był irytujący, ale włączał się we wszystko bez pytania, co sprawiało, że byłem szczęśliwszy niż mogłem wyrazić. – Odpoczywaj, dziecinko. Trzymam cię. Chciałem mu przypomnieć jeszcze raz, że nie byłem jego dziecinką, ale między jego palcami masującymi skórę mojej głowy, ciepłem jego ciała i stałym wznoszeniem i opadaniem drogi, nie czułem się tak, jakbym mógł z nim dyskutować.

Rozdział 10

Logan i ja wstaliśmy wcześnie w niedzielę rano. Zanim ostatecznie odpłynąłem w jego ramionach, ostatnią rzeczą, jaką pamiętam były miękkie pocałunki wzdłuż mojego gardła. Kiedy zwlokłem się z łóżka po dziesiątej, Logana już nie było, więc po prysznicu i przebraniu się udałem się na poszukiwania. Na dole, w kuchni, byłem zaskoczony ilością osób stojących i rozmawiających z talerzami pełnymi w rękach. Zorientowałem się, że dom został prawdopodobnie wypełniony ludźmi na ceremonię sparowania zaplanowaną na następny dzień, a mój żołądek zacisnął się. Wszyscy spodziewali się, że Logan weźmie Simone jako swoją partnerkę, a potem ja się wmieszałem. Wróciłbym na gór ę, gdyby ktoś nie zawołał mojego imienia. Odwróciłem się i zobaczyłem Evę Church, nagle stojącą za mną. – Dzień dobry, Jin. Starałem się uśmiechnąć. – Co się stało? Czy ona żartowała? – Kochanie? Rozejrzałem się wokół. – Ci wszyscy ludzie są tutaj, by zobaczyć, jak Logan bierze Simone jako swoją yareah, a ja czuję się jakbym… – zamarłem nagle, chcąc krzyczeć. Czy oni nie wiedzieli, że ten mężczyzna należy do mnie? – Jin – Eva zaśmiała się, biorąc mnie za rękę i trzymaj ąc ją mocno. – Kochanie, spójrz na mnie. Moje oczy śmignęły z powrotem do jej twarzy i zauważyłem, jak ona na mnie patrzy. Jakby była ze mnie dumna. Co, do jasnej cholery, się tu działo? – Jin, kochanie, nikt już nie myśli, że Logan bierze Simone jako swoją yareah. Wydał ogłoszenie. Wszyscy tu wiedzą, że to ty jesteś jego partnerem. Byłem zdezorientowany. – Ale co ci wszyscy ludzie tutaj robią, jeżeli nie przybyli na ceremonię sparowania? Nie rozumiem. – Kochanie, wszyscy są tutaj, by zobaczyć ciebie. – Mnie? – byłem oszołomiony. – Tak. Nie miałam pojęcia… Nie wiedziałam, znaczy, wiedziałam, że reah są specjalne i rzadkie, ale nie miałam pojęcia, że… nie byłam świadoma. Nie wiedziałam, że ty… – urwała, unosząc wzrok, który stał jeszcze bardziej miękki. – Dobry Boże, Jin, jestem

rozkojarzona, ale nie wiedziałam, że semel znajdujący swojego reah jest cudem. Nie wiedziałam, że jest specjalny tytuł. Że semel staje się semel – ra i że to taka wielka sprawa. Wziąłem głęboki oddech. – Kochanie, nie miałam pojęcia – uśmiechnąłem się do niej, gdy tylko spojrzała na mnie. Po kilku minutach wzięła głęboki oddech. – Cóż, musisz być głodny – powiedziała, uśmiechając się do mnie i dając mi ostatni uścisk.– Gotowałam cały poranek. Naszykuję ci talerz, dobrze? – Jasne – zgodziłem się. Wziąłem ofiarowany mi talerz z całą góra jedzenia. Była przyzwyczajona do szykowania porcji dla swoich wielkich synów. Będzie musiała się nauczyć, że powinna wziąć na mnie poprawkę. Wziąłem swoje śniadanie i wielki kubek kawy, przeszedłem przez przesmyk w tłumie, zrobiony specjalnie dla mnie i usiadłem na kanapie przed kominkiem. Zanim zacz ąłem jeść, ktoś chrząknął. Spojrzałem w górę i zobaczyłem ojca Logana. – Nie poznaliśmy się formalnie. – Ale wiem kim jesteś – powiedziałem podnosząc się, by spojrzeć mężczyźnie w twarz. – Podałbym ci rękę, ale wiem, że byś jej nie przyjął. Potrząsnął głową. – Przyjąłbym. Z radością. Czy ja śnię? Podał mi rękę. – Jestem Peter Church, ojciec Logana, a ty jesteś jego reah. – Jestem – skinąłem głową, biorąc starszego mężczyzną za rękę i potrząsając nią. – Miło mi poznać, sir. – Oh, Jin – uśmiechnął się ciepło.– Cała przyjemność po mojej stronie. Wi ększa niż mogę to wyrazić. Czyżby? Od kiedy? – Mogę z tobą pomówić, proszę? – zapytał, puszczając wreszcie moją dłoń. Wskazałem na miejsce naprzeciwko mnie, zanim usiadłem z powrotem. – Jin – powiedział, pochylając się do przodu i splatając ręce. – Musisz mi wybaczyć. Widzisz. Ja nigdy nie znalazłem mojego reah. Nawet, jeżeli znałem kilka, nigdy nie spotkałem mojego. Nie miałem pojęcia, że to jakaś różnica. Znaczy, jak mogłaby być? Wziąć sobie partnera, czy go odnaleźć, wielkie mi rzeczy. – Ale to wszystko – powiedziałem, wskazując na tłum wokół nas. – Ci wszyscy ludzie przekonali cię do zmiany zdania? – Tak.

– Więc akceptujesz mnie z tego powodu – powiedziałem, starając się pozbyć chłodu z mojego głosu. – Nie. Nie tylko z tego powodu – powiedział cicho. – Teraz wiem, że twoja obecność jest błogosławieństwem. Nie rozumiałem tego do wczoraj. W jego oczach widziałem tylko szczerość. Różnica z wczoraj była jak dzień i noc. – Czy możesz wybaczyć mi moją ślepotę? – Tak – skinąłem głową, zanim zacząłem jeść. Gdybym miał jedzenie u ustach, pewnie nie zauważyłbym, że byłem bliski płaczu. Nigdy nie byłem specjalnie emocjonalny, ale odkąd Logan wkroczył w moje życie, stałem się wrakiem. – Bałem się, że Logan straci nasze stado, ale tego ranka zaczęli pojawiać się ludzie. Starałem się wyglądać, jakbym słuchał, ale nie mógł wiedzieć, że słowa nie były tak naprawdę istotne, tylko sposób, w jaki na mnie patrzył. Ojciec mojego partnera był podekscytowany. Promieniował ciepłem i akceptacją. Ledwie byłem w stanie utrzymać widelec, bo ręce mi drżały. – Jin? Nic ci nie jest? Skinąłem głową, biorąc łyk kawy, by pozbyć się guli w gardle. – To wszystko musi być dość przytłaczające. Nawet nie miał pojęcia jak bardzo. Nieważne, jak bardzo starałem się nie denerwować, czułem, jak wzburzenie we mnie wzrasta. Oskarżałem o to Logana. W ci ągu kilku dni, ten mężczyzna zdołał zburzyć mury, które budowałem przez lata. Byłem tak blisko, by znowu posiadać rodzinę i byłem tym przerażony. Tym, i tym, że może jednak nie będę jej miał. – Zostałeś wygnany ze swojego stada za bycie reah, czy za bycie gejem? Chrząknąłem, ale mój glos wciąż był chrapliwy i niepewny. – Za oba. – Mogę sobie tylko wyobrazić. Nie mogłeś mieć więcej niż piętnaście, szesnaście lat, zmieniając się po raz pierwszy, tylko po to, by odkryć, że jesteś reah. Twój ojciec musiał być przestraszony. Pokręciłem głowa. – Był przerażony. Skinął głową. – Tak mi przykro. Nikt nie mógł pojąć zakresu zasadzki. W ciągu kilku minut mój ojciec przestał być osobą, którą podziwiałem najbardziej na świecie. Moim nauczycielem, moim przyjacielem, moim bohaterem i protektorem. Zmienił się w człowieka, który chciał mnie zabić. Wszystko w ciągu jednego popołudnia, gdy miałem szesnaście lat. Zmieniłem się już kilkanaście razy bez mówienia o tym komukolwiek. Moi rodzice wyczekiwali dnia, aż wreszcie będę mógł zmienić

się w panterę, ale kiedy to się w końcu stało, ja zamiast tego zmieniłem si ę w pół panter ę przybierając formę pół człowieka, pół bestii. Wiedziałem wtedy, że jestem reah. To miało sens, ponieważ nawet jeżeli kochałem dziewczyny, to nie miałem ochoty kochać się z nimi. Zaakceptowałem bycie reah, a na następnym polowaniu, zanim się w ogóle zaczęło, przed moim ojcem, moim semelem i całym stadem ogłosiłem, że jestem reah, szczęśliwie akceptując bycie gejem i zmieniłem się w pół panterę, by nie było mowy o pomyłce. Spodziewałem się zamieszania i szoku, nie gniewu i obrzydzenia. I mojego ojca żądającego mojej śmierci. Byłem podły i brudny. Moja matka nazwała mnie obrzydliwością i uciekła. Mój brat odwrócił się do mnie plecami, twierdząc, że nie żyję, odmawiając rozmawiania ze mną kiedykolwiek. Patrzyłem za nimi, a łzy spływały mi po twarzy. Mój ojciec zaatakował mnie od tyłu i rzucił na ziemię. Wtedy zaczęło się bicie. Podniosłem głowę tylko raz, by spojrzeć na Crane’a, ponieważ mogłem usłyszeć, jak krzyczał. Był trzymany przez trzech mężczyzn. Nie byłem w stanie patrzeć na niego zbyt długo, ponieważ mój semel podarował mi pierwszy kopniak w twarz. Nie pamiętałem wszystkiego z tamtego dnia. Rozkazano mi, bym zmienił si ę z powrotem w człowieka, ale bałem się, że w tamtej postaci zginę, więc zwinąłem si ę w kulk ę, co pogorszyło tylko sprawę. Traciłem i odzyskiwałem przytomność. Raz obudziłem się, a mój ojciec, którego kochałem, obcinał nożem moje włosy. Gdy dostrzegli, że się obudziłem bili mnie, aż straciłem przytomność. Gdy ocknąłem się po raz drugi, mój sheseru, ojciec Crane’a, krzyczał na mężczyzn zgromadzonych wokół mnie. Chcieli pochować mnie żywcem. Wrzeszczał, nie pozwolając im mnie zgwałcić, że jeżeli zmuszą mnie do tego, będą nie lepsi ode mnie. Będą perwersją. Rozumiałem, że uratował mnie przed horrorem. Nawet jeżeli zaraz potem złamał mi rękę w dwóch miejscach kijem bejsbolowym. Nigdy wcześniej nie zaznałem bólu takiego jak ten. Kiedy się w końcu obudziłem, odkryłem, że jestem nagi, krwawiący, z kawałkami żwiru wgniecionymi w skórę, które dostały się tam, gdy byłem ciągnięty za samochodem. Crane powiedział mi o tym później. Kiedy usłyszałem tupot stóp, myślałem, że już po mnie, ale kiedy podniosłem oczy, zobaczyłem Crane’a. Nie był pewny, gdzie mnie dotknąć, ale podniósł mnie, zakrwawiając sobie ubranie i zaniósł do swojego samochodu. Ukrył mnie z przyjaciółmi, którzy nie rozumieli, dlaczego nie jestem w szpitalu, ale będąc młodymi, nie zadawali pytań. Crane był najstarszy z grupy. Miał osiemnaście lat, a jego popularność działała na naszą korzyść, tak, że wszyscy siedzieli cicho i traktowali moje obrażenia jako coś normalnego. Znaliśmy dużo bogatych dzieciaków z bogatymi rodzicami, których nigdy nie było w domu. Łatwo było ukrywać się w domkach przy basenie, kabinach i odseparowanych pomieszczeniach. Wyleczenie wszystkich obrażeń zajęło mi miesiąc. Crane’a i mnie wygnano. Uznano za zmarłych i zakazano powrotu do stada. Ponieważ jednak stado nie mogło sobie pozwolić na przesłuchiwanie przez zewnętrzne

organy, Wydział Ochrony Dzieci, naszego dyrektora, naszych nauczycieli, albo policj ę, wynajęli nam mieszkanie w centrum miasta, blisko naszej szkoły. Ale to było wszystko, co dla nas zrobili. Musieliśmy sami płacić za ogrzewanie, jedzenie, ubrania, studia, jeżeli chcieliśmy przetrwać. Ciężko było w wieku szesnastu i osiemnastu lat pracować w pełnym wymiarze godzin i chodzić do szkoły, ale wyglądaliśmy wiarygodnie, więc dostałem pracę na nocnej zmianie w punkcie ksero, a Crane dostał pracę jako ochroniarz. Obaj skończyliśmy szkołę ze stypendium sportowym. Ja pływałem jak ryba, a Crane był niesamowitym obrońcą liniowym. Wyjechaliśmy do Arizony tak szybko, jak było to możliwe. Zdecydowałem, że wyjadę z Chicago i nigdy więcej nie będę utożsamiał siebie z żadną częścią pół pantery. Ale teraz, z powodu Logana Church, wszystko się zmieniło. W ciągu kilku dni, Crane i ja z włóczykijów bez domu, znowu przynależeliśmy do stada. To było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Na chwilę pozwoliłem sobie być szczęśliwym, ale byłem też przerażony, że coś mogło pójść nie tak. Nigdy nie pozwolę sobie na opuszczenie gardy. Nigdy nie zaufam żadnej panterze, po dniu, gdy miałem szesnaście lat. I nigdy nie będę rozpowiadał o byciu reah. Kiedy Crane i ja przypadkowo wchodziliśmy w kontakt z innymi panterami, odchodziliśmy szybko, zanim zdążyli wyczuć coś niezwykłego. Byłem ostrożny. Przerażająco ostrożny, jak często powtarzał mi Crane, dopóki nie uśmiechnąłem się do Yuri’ego Kosa. To był pierwszy raz od ośmiu lat, gdy dobrowolnie ujawniłem, kim byłem. – Jin. Wróciłem z mgły wspomnień, by zobaczyć twarz ojca Logana. – Przykro mi, że usłyszałeś moje ostre słowa o sobie, gdy rozmawiałem z Loganem. Gdybym tylko mógł je cofnąć, zrobiłbym to. Ale nie mog ę. Mog ę cię tylko prosić, by ś dał mi drugą szansę. Skinąłem głową, bo bałem się mówić. – Wszyscy popełniają błędy. – Tak – ledwie wyszeptałem. – No i popatrz. Patrząc na niego dostrzegłem zachwyt, gdy patrząc przez pokój zobaczył Logana idącego do mnie z szerokim uśmiechem. Zorientowałem się, że patrzenie na tego mężczyznę sprawia, że moje serce puchnie. – Dobry – powiedział, siadając koło mnie i całując mnie w czoło. – Możesz w to uwierzyć? Zerknąłem na niego, a on odwrócił się i spojrzał na ojca. – Nie powiedziałeś mu? – Miałem zamiar. Najpierw chciałem przeprosić. – Nie. Nie ma potrzeby – powiedziałem mu.

– Jest – powiedział stanowczo Logan, a jego głos obniżył się prawie do syku. – Bałeś się zostać ze mną z powodu tego, co powiedział mój ojciec. Musi za to odpokutować. – Jin – powiedział ojciec Logana, wstając i klękając przed mną. – Kiedy wszyscy usłyszeli, że Logan znalazł swojego partnera, co oznacza jego reah… nagle oni wszyscy chcą dołączyć do naszego stada. Dwadzieścia osób przyszło, zanim ktokolwiek z nas zdążył się w ogóle rano obudzić. Wstałem rano i znalazłem ich na werandzie zamarzających – uśmiechnął się do mnie. – A potem przychodziło coraz więcej i więcej ludzi. Wszyscy oni chcieli cię zobaczyć, poznać cię – wziął głęboki oddech, patrząc na mnie. – Zapomniałem, że semel, który znalazł swojego reah zostaje semel – ra, i że wszystkie pantery będ ą chciały za nim podążać. Nie wierzyłem, że to będzie takie łatwe. Dla mnie nigdy nic nie było łatwe. – Dziecinko, spójrz na mnie – rozkazał Logan. Odwróciłem się, by spojrzeć w miodowe oczy mojego partnera. – Z twojego powodu nasze stado będzie większe niż Christophe’a i Domina, nawet jeżeli się połączą. Wszyscy chcą być w stadzie z semelem i reah. – Dlaczego? – Semel zdolny znaleźć swojego partnera jest błogosławionym mężczyzną, podobnie jak jego stado. Semel z reah jest człowiekiem, za którym ludzie chcą podążać. Skinąłem głową. – Więc teraz muszę się tylko spotkać z Dominem na ringu i wszystko b ędzie skończone. Załapanie zajęło mi sekundę. – Co powiedziałeś? Wziął mnie za rękę i pochylił się, by spojrzeć mi w oczy. – Domin ostatecznie zaakceptował moje wyzwanie. Nawet jeżeli byłem przerażony, to wiedziałem, że Logan może go pokonać. W jednej chwili byłem gotowy, by być dla niego wsparciem. – Chociaż miał zastrzeżenia. Moje serce zamarło. – Jakie zastrzeżenia? – Poprosił o synów czegoś tam – wzruszył ramionami. – To nie jest ważne. Ważne jest tylko to, że zaakceptował wyzwanie. Pokonam go i wszystko będzie idealne. Ledwie mogłem oddychać. – Obiecał mi, przed świadkami, że jeżeli wygram, to pozwoli odejść tym , którzy chcą dołączyć do mojego stada i zobowiązał się, że nigdy więcej nie zaatakuje żadnego członka mojej rodziny czy stada. Wszyscy będą bezpieczni.

Wyglądał na tak zadowolonego, zupełnie nieświadomy ryzyka. Jego problemy, jak zawsze, miały pierwszeństwo przed nim. – Czy to nie niesamowite? Wchłaniałem jego słowa i wiedziałem, że już za późno, by zabezpieczyć się przed pokochaniem tego mężczyzny. Myśl o utracie go bolała bardziej niż cokolwiek, co mogłem sobie wyobrazić. Był moim partnerem. Moją drugą połową. Jedyną osobą, z którą kiedykolwiek mógłbym dzielić więź w moim sercu. A on właśnie pozwolił na to, by go zabili, ponieważ nie pomówił ze mną, zanim zgodził się na pakt z diabłem. Nie miał poj ęcia, jak ą przewagę dał Dominowi Thorne. – Logan – wyszeptałem jego imię. – Dlaczego najpierw nie porozmawiałeś o tym ze mną. – Jin, ja… – Powinieneś to ze mną skonsultować – Mój mózg wirował, starając sobie przypomnieć, tak szybko, jak tylko mogłem, każde prawo, jakie kiedykolwiek przeczytałem i wszystko, czego nauczył mnie ojciec. – Nie – powiedział stanowczo, marszcząc brwi. – Nie powinienem. Zawsze będę robił to, co uważam za najlepsze dla mojego stada. I tych decyzji nie będę konsultował z tobą. – Wszystko, co dotyczy stada dotyczy też mnie. – Jin… – W szczególności to, o czym decydujesz osobiście. – Dziecinko… – Nie masz pojęcia, co zrobiłeś – powiedziałem, czując jakby owion ął mnie lodowaty wiatr. – Zmieniłeś moje życie, tak jak na pewno zmieniłeś własne. W jego oczach natychmiast pojawił się problem. – O czym ty mówisz? – Wiesz, co oznaczają „Czterej Synowie Horusa”? – O to właśnie chodziło – uśmiechnął się do mnie. – Wiesz, co to oznacza? – rzuciłem do niego. Jego uśmiech załamał się, a następnie całkowicie zniknął, gdy spojrzał na mnie. – Nie wiem nawet, co to… nie, ja… – Pozwoliłeś na to, by Domin Thorne wprowadził na ring czterech innych. Nie będziesz walczył tylko z Dominem. Będziesz walczył z nim, prawdopodobnie z jego sheseru i sylvanem, i jeszcze dwoma z jego khatyu. Logan przetwarzał to, co mu powiedziałem. – Okej. – Okej – prawie krzyknąłem. – To wszystko, co masz do powiedzenia. – Nie wygra.

– Nie przegra – sprostowałem. Logan złapał mnie za rękę i trzymał mocno. Jego uśmiech miał być uspokajający. – Dziecinko, wygram. Obiecuję. Ale nie wygra. Przeciwko jednemu, może nawet dwóm, mój partner miałby szans ę, ale przeciwko pięciu… mieli przewagę liczebną i siłową. Będzie zbyt wiele zestawów zębów i pazurów, zbyt wiele sposobów, by przyprzeć go do muru, otoczyć. Zostanie zabity. – Co jeśli wygra? – Nie wygra. – Jeśli jednak – powtórzyłem, krzycząc tym razem, wstając i patrząc w dół na niego. Mogłem usłyszeć muchę latającą w pokoju. – On nie wygra! – odkrzyknął wstając, by górować nade mn ą. – Nie masz w ogóle wiary? – Mam wiarę – powiedziałem mu i usłyszałem, że mój głos się trzęsie. – Kiedy jest sprawiedliwie. – Jin – wziął szybki oddech, sięgając po moją rękę. – Porozmawiajmy o… – Zgodnie z prawem, jeżeli wygra, może wyciąć ci serce – powiedziałem robiąc krok w tył. – Tak, ale… – Może przytrzymać cię i użyć pazurów, by wyrwać ci je z piersi – te słowa były bardziej dla mnie, niż dla niego. Usłyszenie ich na głos nadawało im wagę i znaczenie. Zrozumiałem, jaka była stawka. Życie i śmierć. Mój partner mógł być zmasakrowany żywcem jeśli przegra. Nie mogłem nawet oddychać. Logan złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie. – Nie wygra. Jeśli zginę, zostaniemy rozdzieleni, a ja nie mogę na to pozwolić. Jego słowa były pewne siebie, wyrażały jego uczucia do mnie, ale on wci ąż gadał, jakby to tylko on i Domin mieli się znaleźć na ringu. Nie rozumiał niebezpieczeństwa. Ja tak. Ja wiedziałem, że walka będzie tylko krwawym sportem i niczym wi ęcej. To b ęd ą tortury i rzeź mojego partnera, na co nigdy, przenigdy nie mogłem pozwolić. Zepchnąłem go z siebie i zrobiłem kilka kroków wstecz. – Kiedy to wyzwanie? – Dzisiaj wieczorem. Co… – Jeśli to dziś wieczorem, to gdzie jest jego sheseru? – Jest tutaj. – A Yuri jest z Dominem? – Tak – zamrugał. – Wszystko idzie zgodnie z… – Gdzie jest jego sheseru? Spojrzał przez ramię i krzyknął.

– Markel! Mężczyzna przeszedł przez pokój do nas. Był wysoki, szczupły, jego twarz była kanciasta i wyrzeźbiona. Był cały odziany w czerń. Wyglądał, jak coś animowanego, piękne dzieło mangi. Jak coś, co nie może prawdopodobnie istnieć w przyrodzie, zbyt kruche i doskonałe. – Reah – tchnął, jego ciemno kobaltowo niebieskie oczy pożerały mnie. – Tak bardzo chciałem cię poznać. Nigdy nie widziałem kogoś takiego, jak ty. – Spotkaliśmy się – zerknąłem na niego. – Tej nocy, gdy polowałeś na Delphine. Spotkaliśmy się. Jego oczy rozszerzyły się , gdy zadrwił ze mnie. – Gdybym wiedział, że jesteś reah, wziąłbym cię dla siebie i dopiero potem przedstawił mojemu semelowi, gdy byłbyś już oswojony. Oswojony? Mówił o gwałcie. – Zapominasz się – warknął na niego Logan. – Nie miałem na myśli braku szacunku do ciebie, Logan. To po prostu prawda. Nie zbliżyłem się do niego na tyle blisko, w innym wypadku bym wiedział – zaszydził. – Nie – splunąłem. – Uciekłeś jak pies. Brzydzę się tobą! – ryknąłem na niego, a on wzdrygnął się, gdy go oskarżyłem. Ramię Logana powstrzymało mnie przed dosięgnięciem go. – On jest taki namiętny, semelu – uśmiechnął się do Logana. – Musisz się tym cieszyć. Czułem bicie serca Logana na moich plecach, czując, jak stabilny był. Uspokoiło mnie to wystarczająco, więc mogłem wypowiedzieć słowa, które musiały paść. – Apeluję o Prawo Bast. Głowa Markela się poderwała, a jego oczy były ogromne, gdy patrzył na mnie. Powtórzyłem to w starożytnej grece, tak, jak mnie uczono. – Nie – potrząsnął głową. – Obaj wiemy, że to nie twoja decyzja. – Co? – zapytał Logan, odwracając mnie do siebie w swoich ramionach. – Co to jest Prawo Bast? Co to jest? Ale moja uwaga była skupiona na Markelu. Musiałem odwrócić się od Logana, by móc go wiedzieć. – Musisz to zaakceptować… Domin musi to zaakceptować. – Ale, reah, wiesz co… – Powiedz to! – rzuciłem do niego. Nie było czego opóźniać. Musiał się zgodzić. – Akceptuję Prawo Bast w imieniu mojego semala Domina Thorne – odetchnął. Jego wzrok skupił się na mnie. – Kto stanie jako aset?

– Simone. Skinął powoli głową. Wyraz jego twarzy świadczył o jego pewności siebie, a przedtem był pełen pogardy. Teraz jego zadowolony uśmieszek został wymazany i zastąpiony wyrazem zmieszania. – Dlaczego? – Ponieważ Domin nie może mieć jego serca. Jest moje. – Ale, reah, na pewno… – Wynoś się – ryknąłem na niego. – Przyślij Yuri’ego bezpiecznie z powrotem, albo ty i twój semel otrzymacie karę zgodną z prawem. – Znam prawo! Nie przypuszczaj, że musisz mnie uczyć prawa! Trząsłem się z wściekłości, podobnie jak i on. – The winnowing10 ma miejsce, gdy jeszcze żyjesz, reah! Sam wezmę twoje ciało. Splunąłem na niego, a on rzucił się na mnie. Logan złapał go z gardło i przytrzymał na ziemi. – Zapominasz się, Markel – ostrzegł go lodowatym głosem. – To jest mój partner, mój reah. Możesz zostać zmasakrowany za to przestępstwo. Zbladł, bo to była prawda. Każdy, kto zagroził partnerowi lidera stada mógł zostać zabity. – Wynoś się z mojego domu – warknąłem na niego, pozwalając mu zobaczyć moje kły, gdy Logan go puścił. Odwrócił się i pobiegł do drzwi, a inni, których nie znałem, podążyli za nim. – Spójrz na mnie – krzyknął Logan, potrząsając mną. Podniosłem na niego oczy. – Co to jest Prawo Bast? Co zrobiłeś? Oderwałem się od niego, cofnąłem i spojrzałem na mojego partnera. – Twój pierwszy obowiązek to stado. Mój to ty. Nigdy nie miałeś reah, więc nie wiesz, ale jestem twoim obrońcą. Zrobił krok naprzód, a ja krok wstecz. – Co się, kurwa, dzieje? – Krzyknął Logan, łapiąc mnie za rękę i przyciągnął do siebie. – Co ty zrobiłeś? – Jestem twoim obrońcą. – Dlaczego ciągle to powtarzasz? – warknął na mnie. – Yuri, mój sheseru, jest moim obrońcą. – On jest twoim egzekutorem – poprawiłem go. – Tylko ja, twój partner, twój reah… ja jestem jedynym obrońcą, jakiego posiadasz, Loganie Church. 10 Nie mam pojęcia, jak zrobić z tego coś, co po polsku brzmiało by normalnie więc zostanie tak.

Jego brwi były zmarszczone. – Co to jest Prawo Bast? Wziąłem głęboki oddech. – Prawo Bast mów, że będę walczył za ciebie. Jego oczy były ogromne. Był zdumiony, a ja wykorzystałem tę chwilę, by uwolnić się i cofnąć o kilka kroków. Byli inni wokół nas. Mikhail, ojciec Logana, Koren i Russ. Widziałem Crane’a idącego do mnie przez pokój. – Nie pozwolę na to. – Nie masz nic do powiedzenia – powiedziałem mu. – Moje słowo jest prawem! – krzyknął, starając się mnie złapać. Odsunąłem się poza jego zasięg. – Za wyjątkiem twojego reah – poprawił go ojciec. Jego głos był cichy, prawie smutny. – Głos Jina jest równy twojemu. – Co ty mówisz? Tylko moje słowo ma… – Polecenie reah jest równe temu wydanemu przez semela we wszystkich sprawach, oprócz plemiennego prawa – powiedział mu Mikhail. – Wiesz to. – To jest prawo – ryknął. – Nie jest – zapewnił go ojciec. – To jest indywidualne wyzwanie. – Nie mieliśmy jeszcze ceremonii sparowania – krzyknął Logan. – On nie jest jeszcze moim reah. – On nosi twój znak – przypomniał Koren. – W oczach stada, przez prawo i zwyczaje wszystkich plemion, jest twoim reah. – Muszę się stąd wydostać – tchnąłem, kierując się do drzwi. – Jin! – usłyszałem jak Logan za mną krzyczy. – Nie waż się ode mnie odchodzić. – Nie wolno mi oglądać cię więcej – powiedziałem, łapiąc Mikahila za rami ę, gdy go mijałem. – Musisz trzymać go z dala ode mnie. – Co? – Z jego twarzy odpłynęły kolory. – Zwariowałeś? – Nie – krzyknął ojciec Logana za mną. – Zatrzymaj semela w miejscu, Mikhail. Takie jest prawo. Wyglądał jak osaczone zwierzę. Starałem się uspokoić go moim głosem. – Musze być odseparowany przed moim wyzwaniem – powiedziałem cicho, gdy przechodziłem obok niego. – To twój obowiązek, by zapewnić mi bezpieczeństwo, by utrzymać moją drogę na ring czystą. Wracam do mojego pokoju. Trzymaj swojego semela bezpiecznie z dala ode mnie. Był popielaty, trząsł się. – Trzymać semela z dala od ciebie, jego partnera?

– Takie jest prawo – powiedziałem z powagą, patrząc na Logana ponad moim ramieniem. – Ja nie pod… – Twój semel zaakceptował wyzwanie od człowieka, który wie więcej o naszym prawie, niż on. A teraz będzie oszczędzony, ponieważ ja, w przeciwieństwie do niego, wiem więcej iż Domin. Obronię twojego semela, a ty musisz tylko wypełnić swoje obowiązki i trzymać go z dala ode mnie. Następnym raz, gdy będzie mógł mnie zobaczy, będę w ringu. Jego twarz wyglądała, jakbym go uderzył. – Przepraszam – wyszeptałem, przechodząc obok niego. – Nie masz wyboru. – Jin – głos Mikhaila się załamał. – Nie możesz tego zrobić. – On to zrobił, działając pochopnie – wszystko się nagle zatarło, a ja musiałem wyjść z pokoju, zanim się załamię przed wszystkimi. Nie ośmieszę Logana takim pokazem słabości. – Trzymaj go z dala ode mnie. – Jin! – Logan krzyknął moje imię. Zanim mógł mnie dosięgnąć, Mikhail i czterech innych mężczyzn zatrzymało go. Krzyczał za mną, ale ja opuściłem pokój nie oglądając się za siebie. To nie przyniosłoby nic dobrego żadnemu z nas. Byłem na zadaszonym balkonie sypialni Logana, siedząc cicho na szezlongu z Crane’em obok mnie. Oglądałem śnieg, gdy przyszedł do mnie Peter Church. Było cicho, zanim przyszedł, jeśli nie liczyć wycia wiatru. – Logan chce cię zobaczyć. – Nie mogę. Takie jest prawo – powiedziałem mu, starając się nie łzawić od oślepiającej bieli gór, drzew, wszystkiego, co było nią pokryte. Westchnął głęboko. – Nigdy nie uczyłem go wszystkich praw. Nie ma pojęcia o prawie Bast. – Albo o Synach Horusa – przypomniałem mu. – Nie. Skinąłem głową. – To moje braki, Jin, nie jego. – Problem leży w jego rozwadze – powiedziałem jego ojcu. – Gdyby skonsultował to ze swoim partnerem, wyjaśniłbym mu zagrożenie czyhające na niego, a on odrzuciłby popełnienie samobójstwa. Jednak wtedy nie myślał o mnie w ogóle. – Myślał o swoim stadu. – I w ten sposób daje się zabić. – Jest semelem, Jin. Nigdy najpierw nie pomyśli o tobie.

– Prawdziwy semel myśli o swoim stadzie przez swojego reah, konsultuje się ze swoim reah, jak również z sheseru albo sylvanem i mówi sercem do swojego partnera przez cały czas. – Skąd to wiesz? – Czuję to. Nie było na to argumentów, bo on o tym nie wiedział. Mężczyzna nigdy nie znalazł swojego reah. – Powinien najpierw do mnie przyjść, zanim podjął jakąkolwiek decyzję. – Wasz związek ma jeden dzień, Jin. On potrzebuje czasu na zmianę swojego myślenia. – Niestety, nie dostanie go. Peter milczał przez kilka minut, zanim ponownie przemówił. – Powiedz mi, czy twój ojciec to sylvan? – Tak. – Więc nauczył cię wszystkich praw. – Tak – Powinieneś zadzwonić do swojego ojca, tak na wypadek… Nie chciał powiedzieć na wypadek mojej śmierci, ale obaj wiedzieliśmy, że tak będzie. – Rób, co chcesz – powiedziałem mu. – Powiedz mi, gdzie on jest. – Logan wie. Zapytaj jego – powiedziałem, odwracając się do Crane’a. Był zmęczony, a zamartwianie się o mnie mu nie pomagało. W zasadzie odpłynął. – Nie wygląda na zaniepokojonego – zawyrokował Peter Church. – Wygląd może być mylący. Siedzieliśmy w ciszy, zanim wkroczył Koren, wprost na balkon. Chodził dokładnie jak jego brat i ojciec. Jakby był królem. Jakby wszystko, na co spojrzy należało do niego. Jakby było tam umieszczone specjalnie dla jego przyjemności. – Czy jest coś, czego potrzebujesz? – Tak – powiedział, kucając obok szezlongu tak, że patrzył wprost na mnie. – Chciałem ci powiedzieć, że nigdy nie miałem problemu z tobą, tak na wypadek, gdybyś myślał inaczej. – Nie? – Nie – zapewnił mnie. – Jesteś reah mojego brata i to wszystko, na czym mi zależy. Patrzyłem w oliwkowo zielone oczy młodszego brata mojego partnera. Logan urodził się pierwszy. Potem Koren i na końcu Russ. Byłbym bardzo zadowolony, gdybym mógł dowiedzieć się więcej o rodzeństwie mojego partnera. Gdybym miał więcej czasu. – Chciałem tylko, żebyś wiedział.

– Dziękuję. – Proszę bardzo – skinął głową. Jego oczy były miękkie, gdy patrzył na mnie. – Yuri wrócił. – I nic mu nie jest? – Nic. Chciałbyś go zobaczyć? – Tak. – Simone jest tutaj – ojciec Logana wtrącił szybko. – Nazwałeś ją aset, więc powinieneś ją zobaczyć, jeśli czujesz się na siłach. – Zobaczę się z nią. – Pójdę po oboje – zaoferował się Koren, wychodząc z pokoju. To było bardzo niekomfortowe, przebywać w towarzystwie osoby, która ma umrzeć. Też bym uciekł. Myślałem, że Peter wyjdzie razem z synem, ale kiedy chrząknął, zorientowałem si ę, że wciąż tu był. Odwróciłem głowę, by móc go wiedzieć. – Proszę, wybacz mi, Jin. Nie miałem pojęcia, jakim człowiekiem jesteś. Wzruszyłem ramionami. – To nie ma znaczenia. – Nie mów, jakbyś był martwy – rozkazał mi. Moje oczy śmignęły do niego. – Dlaczego nie? Jego szczęka zacisnęła się i dostrzegłem ból w jego oczach. Spojrzałem na widok spokojnej okolicy i zapomniałem o nim. Kilka minut później Yuri dołączył do mnie. Wyglądał okropnie. Jego oczy były pełne zmartwienia. – Dlaczego tak się zachowujesz? – zapytałem go. – Wołałbyś stracić mnie, a nie swojego semela. Nie zaprzeczaj. – Nie chcę stracić żadnego z was. Dopiero co zostaliśmy pobłogosławieni przez ciebie, mój reah. Uśmiechnąłem się do niego. – Od kiedy to jestem twoim reah? – Od kiedy przyjąłeś znak mojego semela i stałeś się jego partnerem. Od chwili, gdy stałeś się reah mojego stada. Jestem tak samo zobowiązany w stosunku do ciebie, jak do niego. Spojrzałem w jego oczy i zobaczyłem, że ból był prawdziwy. Strata mnie będzie dla niego ciężka, tym bardziej, że będzie musiał na to patrzeć i nic nie będzie mógł zrobić. Będzie musiał tam stać, wiedząc, że może mnie uratować w każdej chwili, ale nie b ędzie wolno mu tego zrobić. – Nie wiem, czy mogę to znieść.

– Zniesiesz to, ponieważ Logan będzie cię potrzebował – zerknąłem na niego. – Spodziewam się, że ty i Markel dopilnujecie, by nikt nie złamał prawa. Zadzwoń do Christophe’a i niech też wyśle swojego sheseru, Avery’ego. Sprawdź, czy sam przyjdzie i niech weźmie ze sobą swojego sylvana. Wiem, że w tej chwili nienawidzi Logana, więc widok, jak Logan traci swojego reah może na niego zadziałać. – Jin, nie… – Im więcej ludzi tam będzie, tym lepiej. Nie chcę, by Logan przyszedł po Domina, gdy zginę. Mięśnie jego szczeki zadrżały. Jego oczy były zaczerwienione, gdy starał się trzymać. – Proszę, nie mów, jakbyś… – Dość tego gówna – powiedziałem zirytowany. – Będzie ich pięciu na mnie jednego na ringu. Nie mam nadziei na wygraną. Mogę mieć tylko nadzieję, że przez moje poświęcenie, zdołam zapewnić Loganowi bezpieczeństwo. Odwrócił ode mnie wzrok. – Jeśli nie umrę w trakcie walki, oni wykonają winnowing. Markel już mi powiedział. Jego głowa odwróciła się z powrotem do mnie. Jego oczy były przerażone, gdy na mnie patrzył. – Jeśli zrobią to przed Loganem, będziesz musiał go powstrzymać. Yuri siedział tam kompletnie nieruchomo, ale jego oczy mrugały. – Oni obedrą cię żywcem ze skóry. – Najpierw będą ciąć, albo może użyją bata – odpowiedziałem tak chłodno, jak tylko mogłem, bardzo się starając, by nie wkradły się żadne emocje. – Nie wiem, ale ta cz ęść i następna… gdy w końcu przetną moje gardło… potrzebuję, byś był sheseru, który w razie potrzeby przytrzyma twojego semela i odseparuje go. Może minąć dzień, zanim będziesz mógł go wypuścić. Rozumiesz? Skinął głową. – Domin będzie posiadał moje życie i będzie można zapłacić mu lub dać ziemię. Nie pamiętam, jak dużo. To jest w odzie do Sekhmet, ale nie jestem pewien gdzie. – Ja wiem gdzie to jest. – Dobrze. Więc musisz mu zapłacić, wtedy twoje stado i jego b ęd ą żyć bez żadnej wrogości. Zawiść jego i Logana będzie skończona. – Czy ty naprawdę wierzysz, że Logan nie zabije Domina? – Tak, wierzę, ponieważ ty mu nie pozwolisz. To twoje zadanie. Twoje i Mikahila, by nigdy nie dopuścić go w pobliże Domina, tak długo, aż jeden z nich nie umrze. Łzy popłynęły mu po policzkach.

– To jest maat. Wiesz o tym. Logan nie może zabić Domina i to jest jedyny sposób, w jaki można powstrzymać dręczenie stada Logana. Nie mogę patrzeć, jak Domin zabija Logana, a bez semela stado jest martwe. – Tak. – To jest wszystko, co mogę zrobić, by uratować mężczyznę, którego kocham. – Kochasz go? Uświadomiłem sobie, że powiedziałem to głośno. – Kurwa. – Powiedziałeś to Loganowi? Odwróciłem się od niego. – Jin? – Odejdź. Jestem zmęczony. – Jin… – Odejdź, Yuri. – Ja nie… nie chcę byś… – Jin! Obaj odwróciliśmy się do Simone, gdy wkroczyła na balkon. Opadła przede mną na kolana, złapała moje dłonie w swoje, twarz uniosła do mojej, jakby się modliła. – Co się dzieje, do cholery? – warknął Crane z drugiego szezlongu. Głos Simone musiał go obudzić. – To, co wziąłeś, musisz oddać. Niech cię Bóg błogosławi, reah! – Nic ci nie jest? – zapytałem ja. – Nie masz pojęcia jaka jestem i jak się czuję. Zostanie wybraną jako aset to wielki honor, ale powód jest barbarzyński i… chcę, byś żył. Usiadłem i posadziłem ją obok siebie na szezlongu. – Ja naprawdę nigdy nie chciałem sprawić ci żadnego bólu. To nigdy nie było moim zamiarem. – Wiem to – jej glos załamał się. Do oczu napłynęły łzy. – I wiem, że nie ukradłeś go mnie. Jesteś jego partnerem. Jego prawdziwym partnerem. A ja byłam tylko wyborem, jaki podjął. To nie to samo. – Ale teraz wszystko jest inaczej. Skinęła głową, a łzy utrudniły jej mówienie. – Posłuchaj – powiedziałem delikatnie. – Kiedy polegnę, on jest twój i oczekuję, że będziesz go chronić jak ja, dopóki nie umrzesz. Łzy popłynęły jej po policzkach.

– Nieważne czy przeżyję czy zginę, twoje miejsce jest wysoko. Jesteś aset, tron, i nie możesz zostać wzięta przez nikogo, kto nie jest semelem. Rozumiesz? Aset ma takie same prawa jak reah. – Wiem. Znam prawo – drżała, ściskając moje ręce. Jej głos obniżył się do szeptu. – Wybacz mi to, co powiedziałam wczoraj. Proszę, reah, tak mi przykro. – Bałaś się o swoje życie i o to, co ludzie powiedzą – uspokajałem j ą, u śmiechając się. – A poza tym… nie chciałaś go stracić, ponieważ jest naprawdę gorący, i w ogóle. Dyszała z rękami na ustach. Uśmiechnąłem się, a ona położyła ręce na mojej twarzy. – Jestem twoim sługą. Od teraz, przed kimkolwiek innym, przed moim bratem, przed Loganem… jesteś tylko ty, Jin. Uczyniłeś mnie aset przez swoją ofiarę, a ja nigdy nie zdołam spłacić takiego zaszczytu. Złapałem ją i przytuliłem mocno. – Przysięgam, że nie chciałam go w taki sposób i gdybym wczoraj wiedziała, że twoje serce jest jak… – odsunęła się, by spojrzeć mi w twarz. – Po prostu usunęłabym si ę bez słowa. Dlaczego nie porozmawialiśmy wczoraj? Uśmiechnąłem się do niej. – Mogliśmy być przyjaciółmi. Złapała mnie mocno i ukryła twarz w moim ramieniu. – Jesteśmy przyjaciółmi teraz. Uścisnąłem ją po raz ostatni, zanim wstałem i odszedłem do rogu balkonu. Chwil ę później, dołączył do mnie Crane, stojąc spokojnie i milcząc. – Nawet po wszystkim, chcę, żebyś tu został, okej? – Nie sądzę, bym był w stanie – powiedział powoli. – To będzie miejsce twojej śmierci, Jin, a ja będę przypominał sobie o tym fakcie każdego dnia. – Ale to jest też miejsce, w którym byłem szczęśliwy – odpowiedziałem. – Myśl o tym. Wziął głęboki oddech. – Po tym, wszystko będzie inne. – Ty nie będziesz – zmusiłem się do uśmiechu. – Ty będziesz taki sam. – Nie będę – powiedział stanowczo. – Będę inny, po tym, jak będę patrzył na twoj ą śmierć. Nikt z nas nie będzie. Potem już nie rozmawialiśmy i byłem z tego zadowolony. Potrzebowałem ciszy, by się przygotować. Nie na co dzień się umierało.

Rozdział 11

Wyszedłem z łazienki po prysznicu, a tam – w mojej sypialni – była ogromna pantera. Była większa niż jakakolwiek inna, którą miałem okazję spotkać. Jakby mogła upolować mamuta. Mocno umięśniona, elegancka i silna ze świetlistymi przebłyskami od słońca. Mój partner był wspaniały. Niezależnie od postaci, jaką przyjął, zapierał dech w piersiach. Przyszedł z balkonu, więc przeszedłem przez pokój i zamknąłem otwarte drzwi. Gdy się odwróciłem się na moment, odkryłem, że samo patrzenie na niego jest hipnotyzujące. Zrobił krok w moim kierunku. Cofnąłem się. – Musisz iść – powiedziałem. – Nie powinieneś mnie widzieć przed procesem. Zamiast się ruszyć, przykucnął siadając na podłodze, pokazując mi, że nie stanowi zagrożenia. Gdy na niego patrzyłem, podniósł głowę wyciągając szyję, w niemy zaproszeniu, bym do niego podszedł. Tak ciężko było trzymać się od niego z dala, ale zrobiłem to, intuicyjnie wiedząc, że każde dotknięcie będzie dla mnie jak tortury. – Proszę, idź – błagałem go, biorąc krok w tył w kierunku łazienki. Podniósł głowę i zaciągnął się, mrucząc przy tym głośno i głęboko. – Jak się tu dostałeś? – zapytałem nawet jeżeli doskonale wiedziałem, jak to zrobił. Ci wszyscy ludzie, którzy mieli go pilnować, zostawili go samego na kilka sekund. Czekał, obserwował, wiedząc, że przyjdzie moment, w którym każdy będzie zajęty, rodzina, przyjaciele, każdy kto miał go pilnować. I w mgnieniu oka uciekł i przyszedł do mnie. – Logan – powiedziałem, robiąc krok w tył. – Proszę, idź. Zamruczał zamiast tego, a ściana ciepła uderzyła we mnie, gdy jego feromony wypełniły pokój. Chwyciłem za regał, by zachować równowagę. Byłem zdesperowany, by się poddać. Poddanie mu się było we mnie chemicznie, emocjonalnie i fizycznie zakorzenione. Ale przed walką – widzieć, czuć go… to było prawie nie do zniesienia. On musiał sobie pójść. Podszedł do mnie. Jego oczy nie opuszczały moich, a ponieważ nie byłem w stanie ustać na nogach, osunąłem się po boku regału na podłogę. Słyszałem, jak moje serce bije jak u królika, gdy przysunął się do mnie, ale ani drgnąłem. Czekałem. Wyciągnął się obok mnie, a moje dłonie zatonęły w gęstym złotym futrze. Było jak płynny jedwab. Nie byłem w stanie powstrzymać się od przysunięcia brody do czubka jego głowy. Jego szorstki język polizał mnie za uchem, w dół po szyi i do ramienia, sprawiaj ąc, że zadrżałem. Kiedy zniżył masywną głowę, by przez ręcznik potrzeć moją pachwinę, jęknąłem ochryple. Moje palce złapały go za futro. Tak dużo kontaktu sprawiło, że stwardniałem.

Poruszał się szybko, płynnie. Jego ciało płynęło jak woda przez moje palce, gdy zmusił mnie do położenia się na plecach. Jego ogromne łapy znalazły się po obu stronach mojej głowy. Spojrzałem w górę w jego głodne oczy i poczułem trzepotanie serca w mojej klatce piersiowej. Wsunął nos pod moją brodę, a ja odchyliłem głowę do tyłu, odsłaniając gardło. Szybkie ruchy jego języka sprawiały, że dreszcze przechodziły przez moją skórę, powodując głębokie drżenie. Kiedy osunął się lekko na mnie – tak, by nie przycisnąć mnie za mocno do podłogi – zsuwając moje uda razem, uniosłem się do niego. Moja rozgrzana skóra potrzebowała więcej. – Reah – słowo brzmiało jak warknięcie. Moje oczy – nawet nie wiedziałem, że je zamknąłem – otworzyły si ę. Spojrzałem w górę w jego chytrą twarz, zmieniającą się szybko z twarzy bestii do półpantery. Jego szponiaste dłonie rozdrobniły ręcznik, gdy próbowałem zerwać go z siebie. Moje pośladki zostały złapane i uniesione do niego, gdy pochylił się i pochwycił mojego fiuta w piekące, płynne ciepło. Jego imię wyrwało się z mojego gardła. Ssał mocno, a jego język wirował na moim wale – tak silny i szorstki na mojej wrażliwej skórze – sprawiając, że zacząłem się wić. Wszystko było mokre i śliskie. Jego ślina spływała po moim przyrodzeniu od jego stałej uwagi. Zamarłem na sekundę, kiedy jego kły dotknęły mnie przez przypadek, nieznacznie przebijając skórę, ale elektryzujący ból został łatwo pokonany przez szalejące potrzeby mojego ciała. – Proszę, Logan – błagałem go. Cały mój obowiązek utonął w potrzebie mojego partnera. – Pieprz mnie. Uwolnił mojego fiuta, gdy jego ręce wślizgnęły się pod moje zgi ęte nogi, jego pazury przejechały najpierw po moich biodrach, potem tyłku. Rozłożył moje pośladki i wsunął się we mnie powoli. Moje ciało zadrżało w spazmach od odczuć przetaczających się przeze mnie. Złapałem oddech, gdy wyślizgnął się prawie cały, tylko po to, by po chwili wsunąć się z powrotem. Kiedy jego palce zacisnęły się wokół mojego twardego, pulsującego kutasa, jęknąłem głośno. Nigdy nie miałem kochanka, który chciał mnie tak jak Logan. Nigdy nie miałem takiego, który chciał słyszeć, jak płaczę z przyjemności. I nigdy, przenigdy nie kochałem się, a tylko pieprzyłem. Łzy były nieoczekiwane, ale uzasadnione. – Piękny – jego głos był ochrypły. – Taki piękny. Poczułem zmianę w jego rytmie, z powolnego, zmysłowego głaskania do mocnego pompowania, aż wbijał się we mnie tak mocno, że przesuwałem się po podłodze, dopóki moje ręce nie natrafiły na ramę łóżka. Podparłem się o nią. Ryknął, gdy był w stanie wsunąć się we mnie jeszcze bardziej, wtłaczając się głębiej z każdym ruchem. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie bólu, zanim wrócił na nią wyraz przyjemności.

Jego masywne ciało pokryte cienkim złotym futrem zmieniało się na moich oczach. W ciągu kilku sekund miałem mężczyznę pompującego we mnie. Jego oczy były zachmurzone i pełne pożądania, gdy pochylił głowę, by mnie pocałować. Jego usta dotknęły moich, gdy jego dłoń owinęła się wokół mojego fiuta, przesuwając się po nim lekko, pompując szybko i mocno. Pocałunek był okrutny i zaborczy. Jego język ssał mnie, aż jęknąłem mu w usta. Nie mogłem sobie przypomnieć, bym chciał kogo ś tak bardzo, jak tego człowieka. – Mój partner – warknął zaborczo, odsuwając ode mnie usta i zmieniaj ąc kat uderzeń tak, by wbijać się jeszcze głębiej. Mój tyłek był wypełniony. Jego gorący język owinął się z moim, a jego ręka była jak śliskie imadło na moim kutasie. Konwulsyjny wysysający mózg orgazm zaczął się u podstawy mojego kręgosłupa i wzrastał w górę przeze mnie, wybuchając z mojego fiuta, wylewając się na jego dłoń i brzuch. Poczułem gorący wybuch wewnątrz mnie, gdy Logan wciskał mnie w podłogę tak mocno, że nie miałem powietrza by krzycze ć. Moje ciało było lekkie, jakby nic nie ważyło, gdy drżenie ogarnęło mnie nieubłaganie. Nie mogłem się ruszyć. Po prostu leżałem, gdy wysunął się z mojego ciała i przewrócił mnie na brzuch. Odsunął moje włosy na bok, uwidaczniając kark. Drżałem z niecierpliwością. – Należysz do mnie? – Tak – Myślisz, że jesteś silny, ale ja jestem silniejszy. – Tak – wyszeptałem, wijąc się pod nim. – Tak, co? – Tak, mój semelu. – Nigdy nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić – obiecał, zanim mnie ugryzł. Czułem niesamowite drżenie mojego orgazmu, gdy przetaczał się przez mnie. – Jesteś mój. – O Boże, tak – obiecałem. Poczułem, jak się uśmiecha, zanim zostałem uwolniony, przewrócony na plecy i uniesiony w jego ramionach. Niósł mnie na drugą stronę łóżka, położył się ze mn ą i szybko przyszpilił pod sobą, tak więc nie mogłem się ruszyć. Jego dłonie delikatnie odsunęły włosy z mojej twarzy. Patrzył na mnie z taką miłością i czułością, o istnieniu której nie miałem nawet pojęcia. – Myślałem, że nie wierzysz we mnie i na początku byłem wściekły, ale potem zrozumiałem. Wpatrywałem się w jego bursztynowe oczy, a ból w piersi był niemal przytłaczający. – Zrobisz wszystko, by mnie chronić, nawet za cenę własnego życia. – Logan, ty…

Ale moje słowa zostały połknięte przez pocałunek. Nie był delikatny. Był szorstki, gdy jego usta dotknęły moich. Jego kły przecięły moją wargę, a miedziany smak krwi znalazł si ę na moim języku. Podniósł się, by spojrzeć na mnie, a jego uśmiech mówił, że jest zadowolony. Bardzo zadowolony z siebie. – Wyglądasz na wyniszczonego. Twoja krew jest bardzo gorąca. Mogłem tylko patrzeć mu w oczy. – Chryste, rzeczy, które chcę ci zrobić… Będziemy mieli szczęście robić je w mojej sypialni… zawsze. Dźwięk, jaki wydobył się z mojego gardła nie był pomocny. – Dziecinko, słodka dziecinko – jęknął. – Myślisz, że jesteś wielki, silny i mocny, ale gdybyś mógł się zobaczyć tylko raz. Jesteś naprawdę… twoja twarz… tak delikatny i piękny. – Logan… – Nigdy nie miałem kochanka takiego jak ty… cokolwiek zrobiłem, ty to przyjmowałeś i krzyczałeś o więcej. – Logan, nie wtrącaj się w… – Zostałeś dla mnie stworzony pod każdym względem. Jestem taki dumny, że jestem twoim partnerem. Samo patrzenie na ciebie sprawia, że jestem szczęśliwy. Jesteś dla mnie ważniejszy niż… – wyraźnie zdenerwowany wziął głęboki oddech. – Jak, do cholery, możesz nawet myśleć, o tym, że mógłbym żyć choćby sekundę dłużej niż ty? To szaleństwo. – Nie, Logan, ja… Pocałunek był głęboki, mokry i ciężki. Trwał dłużej niż powietrze w moich płucach. Odepchnąłem go od siebie. Jego oczy błyszczały, zawierając w sobie ostatnie promienie słońca. – Nie mogę, nie będę żył bez ciebie. Reah mogą chronić swoich semeli, ale to działa w obie strony. – Proszę, po… Pocałował bez tchu, a ja miałem trudności z łapaniem powietrza. Dyszałem pod nim, kiedy w końcu podniósł usta. Nie można było przegapić głębokiego męskiego chichotu. – Mogę robić to całą noc, jeśli nie będziesz mnie słuchał. Czekałem, aż złapię oddech. – Okej – uśmiechnął się leniwie. – Chodzi o to, że mam teraz nie tylko partnera, który jest seksowny, jak cholera, ale także takiego, który jest zbyt bystry dla swojego własnego dobra. Bałem się powiedzieć choć słowo. Poczekał minutkę, sprawdzając czy mam zamiar wcisnąć swoje trzy grosze. Kiedy byłem cicho podarował mi diabelski uśmieszek, który sprawił, że jego oczy błysnęły.

– Nie pozwolę, by Domin czy ktokolwiek inny kiedykolwiek cię dotknął, nie mówiąc już o zranieniu cię. Yuri nie jest w stanie zrobić nic, poza zabiciem mnie, by trzymać mnie z dala od ciebie. Wzrok mi się zamazał, gdy do oczu napłynęły mi łzy. – I, jak długo nikt… – wziął głęboki oddech przez nos i widziałem, jak walczy o kontrolę, starając się utrzymać dla mnie swój uśmiech. – Czytałem prawo i zapytałem Yuri’ego o winnowing… – oczyścił gardło, nagle trzymając mnie tak mocno, że zadyszałem. – Nigdy i to moje ostatnie słowo. Nie pozwolę ci zrobić choćby kroku na ten ring. Pokręciłem głową. – A ja nie pozwolę tobie. – Wiem. Skinął głową i nagle jego usta zamknęły się na moim gardle i czułem, jak jego kły przebijają mi skórę. Nie miałem czasu, by być zaskoczonym. Był na mnie za szybko i moja walka była na próżno. Czułem się, jakbym tonął, ale nie panikowałem, tylko usypiające ciepło przepłynęło przez moje ciało. Było mi ciężko i gorąco w tym samym czasie. Nie mogłem utrzymać otwartych oczu. Czułem się, jakbym spadał w czarny tunel, który robił si ę coraz mniejszy i mniejszy, aż była tylko ciemność.

Rozdział 12

Byłem przemarznięty do szpiku kości i wyczerpany. Wszystko mnie bolało i chciało mi się spać, ale zmusiłem oczy do pozostania otwartymi i starałem si ę odzyskać przytomność. Musiałem się obudzić, by zabić mojego partnera. Jak Logan śmiał upuścić mi krwi, bym stał się zbyt słaby, by się ruszyć! Miałem go chronić i uratować go, ale zamiast tego on mnie upokorzył przed całym plemieniem. Sprawił, że moje poświęcenie było niekonsekwentne i zdradził zaufanie między nami. Nienawidziłem go. Zapłaci mi za to. Przekręciłem się na brzuch i zmieniłem. Naprężyłem każdy mięsień w moim ciele i wróciłem z powrotem do ludzkiej postaci, zanim zmieniłem się znowu w panterę. Za każdym kiedy się zmieniałem moje ciało było zmuszane, by przejść przez metamorfozę, która powodowała, że mięśnie rozciągały się i zmieniały, a nowa krew wściekle płynęła w moich żyłach. Z każdą zmianą stawałem się silniejszy i gdyby Logan widział jak się zmieniam, to wiedziałby, że jego sztuczka z krwawieniem nie zadziała. Ale tak naprawdę nie wiedział o mnie nic i w tamtej minucie byłem zadowolony, że nigdy na głos nie powiedziałem mu, że go kocham. Gdybym powiedział te słowa i teraz cierpiał z powodu zdrady, to byłoby zbyt wiele. Zatoczyłem się do szklanych drzwi, które prowadziły na zewnątrz na balkon, otworzyłem je i stałem przez minutę, zbierając siły zanim przechyliłem się do przodu. Do czasu, gdy balansowałem na kamiennym ogrodzeniu, byłem już czarną panterą. Zeskoczyłem z balkonu w przestrzeń pomiędzy domem a ogromnym d ębem, który rósł obok niego. To trwało tylko kilka sekund. Natychmiast podniosłem głowę i zaci ągnąłem si ę. Zapach mojego partnera unosił się lekko na wietrze. Po prostu musiałem go wytropić. Biegłem w każdym kierunku, dopóki nie natrafiłem na zapach Logana. Najpierw był to tylko ślad, a potem, gdy zacząłem biec, mogłem prawie go spróbować. Był bliżej niż sobie wyobrażałem. Gdziekolwiek znajdował się ring plemienia Mafdet, był na ziemiach Logana. Nawet przy silnym wietrze i padającym śniegu, mogłem je odnaleźć. Zatrzymałem się nagle i zmieniłem w człowieka, zanim wróciłem z powrotem do postaci pantery. Czułem się lepiej, prawie całkowicie wyleczony i do czasu, gdy znalazłem Logana, byłem gotowy do walki z Dominem i innymi. Gdy pobiegłem w kierunku drzew, poczułem wojujący zapach strachu, paniki i krwi. Ring był bardzo blisko. Amfiteatr został zbudowany na zboczu góry tak, że ściana ogromnych kamieni była po jednej stronie, a gładki marmur po drugiej. Była tylko jedna droga w dół. Od góry – tak, że gdybyś był jednym z walczących o swoje życie, musiałbyś przejść schodami obok każdego.

Ukryłem się w cieniu blisko wejścia. Wszystko inne było oświetlone przez setki lamp naftowych. Sposób, w jaki padały cienie, w jaki płomienie migotały na środku podłogi, wycie wiatru, śnieg padający na ziemię… to wszystko wydawało się prymitywne, prawie nawiedzone. Warczenie i charczenie sprawiły, że moje zęby się zacisnęły, gdy mój partner przeciął krawędź ognia i odwrócił się twarzą do pozostałych czterech przeciwników. W tamtym momencie zrozumiałem, że wyzwanie już się zaczęło i że byłem za zewnątrz dłużej niż przypuszczałem. Przypuszczałem, że minęła godzina, a w rzeczywistości musiały to być dwie lub trzy, a kiedy spojrzałem na Logana, zobaczyłem jak żniwo walki już si ę na nim odcisnęło. Jego futro było przesiąknięte krwią. Jego chód był nienaturalny i nie mógł unieść głowy wyżej niż na wysokość ramion. Kiedy pantery zaatakowały Logana jak stado zorientowałem się, że Domin jest wielkością zbliżony do mojego partnera, a pozostali czterej byli tak samo duzi, jak ich lider. To była tylko kwestia czasu, gdy zabiją Logana. Tego było za dużo. Zobaczyłem jak Domin warczy i pokazuje zęby. Widziałem jego długie kły ociekające krwią i zrozumiałem przyczynę utykania Logana. Jego prawe ramię było zmiażdżone, a całą wagę opierał na lewej przedniej łapie. W tamtej chwili mój gniew zgęstniał. Liczyła się tylko obrona mojego partnera. Zbiegłem po schodach, stanąłem za Dominem i skoczyłem mu na plecy, uderzając nim o ziemię. Zanurzyłem kły w jego karku i pazury w ustach. Jego krzyki bólu sprawiły, że pozostali zamarli i odwrócili się. Pozostali przybrali pozycję do ataku, stoj ąc tam i patrząc na mnie, jak stoję na ich semelu i przyszpilam go do ziemi. Zacisn ąłem szczeki i Domin jęknął boleśnie, głośno i długo. Logan trząsł się ze męczenia. Nie wiedziałem, jak długo powstrzymywał wszystkich pięciu, wliczając Domina, sam. Ale on nie upadł. Trzymał się na nogach, patrząc mi w oczy. Domin zaczął zmieniać się pode mną, a ja oderwałem wzrok od mojego partnera i spojrzałem na mojego przeciwnika, próbującego zrzucić mnie z siebie trzęsąc się i szybko przenosząc ciężar ciała. Przeszedłem do postaci pół pantery razem z nim i obróciłem się wokół i na niego. Pazury jednej ręki zanurzyłem w jego karku, a drugą przesunąłem aż na jego klatkę piersiową. Zatoczył się i upadł na mnie. Gdybym był sam na ringu, nigdy nie udałoby mi się wziąć go przez zaskoczenie, ale pozostali skupili się na Loganie, więc nie mogłem zaoferować mu pomocy albo wsparcia. Podniosłem głowę i zatopiłem zęby w jego gardle, smakując jego krew na języku. Logan zaskoczył mnie, rycząc. Było wielu zmiennych wbiegających na ring, a znając plemię Domina, powinienem się domyśleć, że to motłoch, a nie rodzina i wykorzystają każdą okazję do zabicia Logana. Walczył dzielnie, ale było ich zbyt wiele. Wciąż stał, nawet jeżeli miał tylko trzy zdrowe nogi, ale dołączyło się kolejnych pięć panter, tak więc było ich w sumie dziesięć, które rzuciły się

na niego z kłami i pazurami. W końcu upadł, pogrzebany pod górą futra. Nikt z jego rodzinnego plemienia nie przyszedł mu z pomocą, a ja wiedziałem, że nie chce, by ktoś dla niego umierał. Nie miałem zastrzeżeń. Zmieniłem się w panterę, kopnąłem tylnymi nogami i rzuciłem Dominem tak mocno, że uderzył w skalną ścianę z taką siłą, że odpadły od niej luźne kamyki. Kiedy upadł na ziemię, był nieprzytomny. Odwróciłem się i pobiegłem do Logana. Uderzyłem masę mięśni i kości, która pokrywała mojego partnera i próbowałem przedrze ć się do niego gryząc, drapiąc, ciągnąc i szarpiąc, próbując go uwolnić. Ale sam byłem błahostką. Jeden starający się ruszyć tak wielu ogromnych drapieżników. Nie mogłem mie ć nadziei na jakiś wpływ na nich. Ale, gdy oni byli opętani żądzą krwi, ja my ślałem trzeźwo. Gdy ogień zamigotał w kąciku moich oczu instynktownie wiedziałem, co robić. Użyłem moich potężnych tylnych nóg i skoczyłem tak wysoko w ognisko, jak tylko mogłem. Pojawiły się wrzaski i krzyki, a ja byłem pewien, że wszyscy pomyśleli, że popełniam samobójstwo, myśląc, że Logan nie żyje. Poświęcenie było normalne i oczekiwane od reah. Semel był na tyle silny, by żyć bez swojego partnera, ale reah już nie. To było romantyczne, bardzo jak Romeo i Julia, ale ja byłem skupiony na życiu, a nie śmierci. Gorąco było cholerne, powietrze duszne, a dym dławiący i duszący, ale ja myślałem trzeźwo. Wiedziałem, jak utrzymać się przy życiu. Kiedy wspinałem się na górę palącego się stosu drewna, zmieniałem się bez przerwy, raz za razem, i tak w kółko. Człowiek, półpantera, pantera, z jednej do drugiej postaci na tyle szybko, że ogień nie mógł mnie złapać, nie mógł spalić żadnego ciała, zanim na jego miejscu pojawiło się kolejne. Wbiegłem na szczyt ognistego kopca. Moje nogi ślizgały się pode mną i zmieniały; to bolało, a przebijający, porażający ból jak szok elektryczny znikał i pojawiał się, zanim mój mózg mógł go zarejestrować. Mój wzrok się zamazał, miałem wrażenie, że moja skóra obraca się w płyn, gdy zmienia się i odtwarza jak rtęć. Moje ciało stało się energią, tracąc wspomnienie masy, bycia stałym. Czas stał się ciągłym strumieniem, gdy poczułem, że sam podnoszę się, unoszę, stając się mniej stworzeniem ziemi, a bardziej powietrza. Tylko śpiew imienia Logana uwi ęził mnie, moja miłość uchroniła mnie przed upadkiem w zapomnienie. Pojawiła się fala ogromnego, paraliżującego ciało wyczerpania i w tym samym momencie poczułem pierwszy słaby przebłysk zwątpienia w szumie piekła wokół mnie. Powoli, najpierw latające iskry i gałązki, a potem lawina ryczących pochłaniających płomieni, wszystko zaczęło spadać spode mnie. Góra wreszcie zatrzęsła się, zachwiała i upadła. Mój skok do bezpieczeństwa był długi, a ja wyciągnąłem swoje ciało, gdy pantery atakujące Logana zostały objęte potokiem spadającego, płonącego drewna. Krzyki były natychmiastowe. W obliczu ich palonego futra napastnicy Logana zmienili się z powrotem w

ludzi. Strumień ludzi przepychał się, gdy Logan wynurzył się z płomieni. Jego futro było nadpalone, jego prawe ramię ukazywało odsłonięte kości i mięśnie, i zostawiał krwawe odciski łap tam gdzie stanął, ale był cały i wciąż w formie pantery. Był w stanie utrzymać formę bestii i nie zmienić się, co było świadectwem jego siły. Nieprzytomny Domin i reszta jego khatyu – jego wojowników – krzycząca w agonii byli świadectwem jego zwycięstwa. Był niekwestionowanym mistrzem, co było widać dla każdego. Spojrzał na mnie, ale skinął głową na Domina i pokuśtykał do niego. Podbiegłem do pierwszego mężczyzny, który był przytrzymywany, gdy krzyczał. Oparzenia były na całym jego ciele, czarne i spękane z sączącą się krwią, ale ja pchn ąłem go swoją łapą i przytknąłem moja twarz do jego. Zmieniłem się w człowieka i za powrotem w panterę. Zrobiłem to dwa razy, zanim przestał krzyczeć i spróbował sam. Zmienił się powoli. Jako pantera również był ciężko poparzony, ale kiedy wrócił do postaci człowieka jego oparzenia zmniejszyły się. Nie były już poczerniałe i zwęglone, tylko czerwone i z pęcherzami. Jego oczy zrobiły się mniej dzikie, mniej oszalałe z bólu, a on skinął nieznacznie głową. Płacz spowodował zmianę u innych. Nie mieli pojęcia, a ja byłem zdumiony. Zmiana postaci pomagała ciału leczyć obrażenia, ale oni nigdy nie pomyśleli, by tego użyć. Im więcej się zmienialiśmy, tym szybciej wracaliśmy do zdrowia. Chociaż większość nie mogła zmienić się tak szybko, jak ja, każda zmiana pomagała w leczeniu. Gdy odwróciłem się, by odejść pojawiły się szepty i pomruki, coś o reah, ale nie słuchałem, co to było. Byłem zmęczony i przeszedłem na stronę plemienia Logana wypełniającego ring. Był w ludzkiej postaci, odziany w długą, jedwabną, wyściełaną szat ę, którą Yuri i Mikhail założyli na niego. Jego ojciec klęczał u jego stóp, gdy przewiązywał mu ją w pasie. To sprawiło, że wyglądał jak król. Migoczącą błękitną szatę mógł nosić tylko semel stada. Podszedł do Domina, który klęczał teraz na kolanie, nagi i drżący z zimna, znowu w ludzkiej postaci. Zatrzymał się przed nim, a Domin podniósł na niego oczy. – Moje serce jest twoje. Weź je szybko. Zamiast tego Logan wskazał czubkiem głowy, a jego ojciec przyniósł mu drug ą, ciemnoczerwoną, pikowaną szatę. Po tym jak Logan ją wziął, założył ją Dominowi na ramiona. – Stada Menhit już nie ma. Twoje stado już zawsze będzie biegało z moim. Od teraz będziesz maahes, księciem stada Mafdet i będziesz moim wysłannikiem, moim głosem, moim doradcą, moim radcą pokoju. Krew została przelana. Niech teraz będzie przyjaźń między nami. Ciemnobrązowe oczy spojrzały w te złote. Logan po prostu patrzył na niego, a po kilku chwilach dostrzegłem łzy spływające po policzkach Domina. – Czy przyjmiesz swoje miejsce po mojej stronie?

Jeśli to zrobi, nie będzie już więcej liderem stada. Nie będzie już semelem, jego sheseru i sylvan nie będą już członkami stada. Tylko Mikhail i Yuri mogą dzierżyć te tytuły. Ale kiedy spojrzałem na jego sheseru, Markela i człowieka, który był sylvanem Domina, i pozostałych, wszyscy patrzyli na niego ze zdumieniem na twarzach. Wiedziałem, że każde z nich chce pokoju. Wyglądali na załamanych, próbując powstrzymać łzy w zaczerwienionych oczach. Ich oparzone ciała trzęsły się w strugach krwi i sadzy. Wszyscy byli zm ęczeni, wszyscy cierpieli z bólu i każdy potrzebował pocieszenia. Spór ciągnął się długo, już ojciec Logana walczył z ojcem Domina, ale teraz mógł się wreszcie skończyć, jeżeli Domin przełknie swoją dumę. Cisza trwała, a my wszyscy wstrzymywaliśmy oddech. Część mnie miała nadzieję, że Domin splunie na nogi Logana i każe mu iść do piekła, a tym samym przypieczętuje własny los. Plemię rzuci się na niego, a on b ędzie martwy w sekundę. Chciałem, by cierpiał, jak Logan, ale w tym samym czasie mogłem wyobrazić sobie gorsze rzeczy niż utrata dziedzictwa i plemienia. Mógł już na zawsze być sługą Logana, jeżeli zaakceptuje swoją nową rolę i nic więcej. Domin skinął głową po kilku długich chwilach i oparł policzek o grzbiet dłoni Logana. To był znak jego całkowitego poddaństwa. – Weź nas, semelu. Jesteśmy jednym plemieniem. Będę twoim emisariuszem, będę mówić w twoim imieniu, będę twoim lojalnym maahes. Były okrzyki i oklaski, gwizdy i krzyki, gdy Logan odwrócił dłoń, a Domin przycisnął do niej policzek. Zarówno on, jak i plemię należeli do Logana, a on będzie ich wszystkich chronił. Dokonało się. Spór został zażegnany w sposób, jakiego nikt się nie spodziewał. W tej chwili radości dopadłem schodów, aby uciec. Nawet w kakofonii głosów mogłem usłyszeć jego. Krzyczał moje imię. Spojrzałem w dół na ring, a Logan patrzył w górę na mnie, trzymając się za zranione ramię. Zmieniając się tylko raz musiał czuć rozdzieraj ący ból, ale on tylko się krzywił, gdy ktoś go dotykał, wskazując na mnie bym przyszedł do niego. Spojrzałem na niego długo i ciężko, a potem odwróciłem głowę do wiatru. – Nie! Reah! Moja głowa odwróciła się z powrotem do ringu. Ojciec Logana wyciągał do mnie ręce. – Jesteś błogosławieństwem, reah! Nie zostawiaj nas! – Uratowałeś swojego partnera! – krzyczała do mnie jakaś kobieta. – Ale potem pomogłeś tym, którzy chcieli go zabić. Jesteś darem, reah! Zostań! – Jin! – wołał Mikhail. – Jesteś sparowanym reah! Nie możesz zostawić swojego plenienia! – Jin! – matka Logana wyciągnęła do mnie ręce, prosząc mnie wzrokiem. – Chodź tu, kochanie. Pozwól mi być teraz twoja matką. Moje serce bolało.

– Jin – krzyczał do mnie Koren. – Zostań z nami. Potrzebujemy cię. Pozwalał, by każdy wiedział, jak się czuje w stosunku do mnie. To było bardzo upokarzające. Wiara i zaufanie. – Jin, do cholery – ryknął na mnie Crane, torując sobie drogę przez tłum. Było tam tak wiele osób. Nigdy nie zdążyłby mnie zatrzymać. – Lepiej się stamtąd nie ruszaj! – Jin! – głos Domina się załamał, a ja widziałem łzy. – Proszę… nasze plemi ę… proszę, mój reah. Nie mogłem na niego patrzeć. Był tak dumny, teraz jest rozbity. Ciężko było na to patrzeć. – Jin. Odwróciłem głowę, a obok mnie była Delphine. Nawet jej nie widziałem. – Proszę, nie odchodź, Jin – powiedziała szybko, zmuszając się do uśmiechu, choć wyglądała, jakby zaraz miała się rozpłakać. – Logan nie będzie taki sam jeśli odejdziesz. Równie dobrze mógłbyś go zabić, jeśli zamierzasz odejść. – Okłamał mnie i sprawił, że moje poświęcenie było bez znaczenia. Powinien pozwolić mi się chronić. – Och, skarbie, jak mógłby? Jest semelem. Jest liderem i twoim partnerem. Byłeś sam i nie miałeś nikogo, by się na nim oprzeć. Nie pamiętasz, jak to jest być kochanym, chronionym i pielęgnowanym. – Nie, ja… – To, co zrobił było głupie, to prawda, ale mógł tylko o tym myśle ć. Miał tylko jedn ą chwilę, by cię zaskoczyć i to zrobił. Był po tym chory, bał się twojej reakcji, ale wiedział też, że musi to zrobić byś był bezpieczny. Myśl o tobie na ringu była najgorszym, co mógł sobie wyobrazić. Rozumiesz? Myśl o utracie ciebie… dla niego nie było nic gorszego. Odwróciłem się, spojrzałem w dół i zobaczyłem, że wspina się powoli po schodach, by mnie dosięgnąć. Nie miałem pojęcia, co robić, ale cokolwiek to było, nie mogło zostać zrobione przed tyloma ludźmi. – Nie, Jin! – usłyszałem płacz Delphine zanim zszedłem na drugą stronę wąwozu, patrząc w górę na ludzi tylko kilka centymetrów od miejsca, gdzie byłem. Wzi ąłem głęboki oddech, odwróciłem się i uciekłem. Nikt nie mógł mnie złapać i ta wiedza uspokajała mnie. Wróciłem do domu, spakowałem się i wziąłem samochód Delphine. Nie martwiłem się o Crane’a. Będzie bezpieczny z Loganem, więc wypchnąłem go ze swojego umysłu. Jedyne, o czym myślałem to mój partner. Nic nie miało sensu. Jak mógł mnie kochać a jednak zdradzić? Jak ja mogłem być w stanie mu zaufać, a potem, w jednej chwili, to zaufanie kompletnie stracić? To było jak z moją rodziną. Potrzebowałem pomyśleć i potrzebowałem na to czasu. Miałem nadzieję, że dostanę ten czas.

Rozdział 13 Kiedy Raymond Torres zbudował Paragon był początek lat dziewięćdziesiątych. Dołączył do projektu mały, stumetrowy apartament za barem w salonie. W oryginale miał być dla niego, aby miał wygodne miejsce dla chętnych kobiet, które podrywał w nocy. Musiał mieć łazienkę i łóżko, ale niestety, gdy kabina prysznicowa i toaleta zostały wprowadzone, został tylko mały pokoik z podwójnym łóżkiem. Nie było okien, było ciasno i mało miejsca. Czułem się bardziej jak w więzieniu niż gdziekolwiek indziej. Fajne i romantyczne to nie było. Bardziej przypominało miejsce, gdzie prześladowca mógł ukrywać swoją zdobycz. Mieszkając za barem, przez całą noc słychać było – przez cienką jak papier ścianę – dźwięk kieliszków, głośne pijackie rozmowy i wodę lejącę się bez przerwy. To było ostatnie miejsce, gdzie ktokolwiek mógłby szukać kogoś, kto chciał odpocząć i ostatnie miejsce, gdzie ktoś mógłby szukać kogoś, kto tego potrzebował. Zamknąłem się w pokoju za barem, a tylko Ray i ja mieliśmy do niego klucze. Był czysty i mimo, że było ciasno, rzuciłem kurtkę i buty, zanim zgasiłem światło i padłem na łóżko w ciemności. Zmienianie się zabrało całą moją energię, tylko adrenalina wyniosła mnie z ringu z powrotem do domu i ewentualnie do restauracji. Zadzwoniłem do Ray’a kiedy byłem na parkingu, ponieważ nie byłem w stanie wysiąść z samochodu. Dotarł do mnie w kilka sekund, a kiedy pomógł mi wejść do środka, zapytałem, czy mógłby wyświadczyć mi jeszcze jedną przysługę. Jedna przysługa przekształciła się w trzy, ale mój szef wydawał się nie zwracać na to uwagi. Potrzebowałem miejsca do spania, musiałem natychmiast coś zjeść i potrzebowałem, by ktoś odprowadził samochód Delphine. Godzinę później dwóch kelnerów zwróciło Lexusa na drogę przed domem Logana. Nie chciałem, by ktoś widział go zaparkowanego przed restauracją, nie to, żeby ktoś od razu mnie szukał. Gdy ja byłem zmęczony, to Logan musiał być wykończony. Prawdopodobnie padł nieprzytomny do łóżka. Myśl o tym nie była pocieszająca, ale połowa mnie chciała leżeć obok niego ukryta w jego ramionach. Była też druga połowa, która była problemem, ta która przypominała mi, że byłem już wcześniej zdradzony. Byłem zbyt zmęczony, by myśleć, gdy Ray uparł się, żebym spał na górze. Nie walczyłem z nim. Zatonąłem w zapomnieniu i nie słyszałem nawet jednego dźwięku. Obudziłem się następnego dnia wieczorem wygłodniały, po przespaniu szesnastu godzin. Musiałem coś zjeść przed położeniem się z powrotem do łóżka, bo to było niebezpieczne. Po każdej przemianie, pantery potrzebowały jedzenia i wody, więc zjadłem stek i wypiłem pewnie kilka galonów wody. Wciąż byłem zbyt zmęczony, by chodzić, ale kiedy zadzwoniłem do Raya, on przyniósł mi hamburgera i frytki, szklankę mleka i wi ęcej

wody. Powiedziałem mu, że miło jest być obsługiwanym przez szefa. Poinformował mnie, że po prostu nie chce, by ktokolwiek oprócz nas wiedział o tym pokoju. Nie opowiadał mi bzdur. Po prostu chronił swój sekret. Ale uczucie w jego oczach, gdy potargał mi włosy, zdradziło go. Gdy usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać, czułem, że chce wiedzieć, co si ę dzieje, ale to było miłe, że nie pytał. Wyszedł pół godziny później, a ja znów zapadłem w sen. Następnego dnia obudziłem się o piątej po południu, znowu wygłodniały, ale w końcu byłem w stanie wstać z łóżka i wziąć prysznic. Kiedy się przebrałem, zszedłem na dół do wielkiej, tętniącej życiem kuchni restauracyjnej. Czekałem na drwiny, ale zorientowałem się, że – technicznie rzecz biorąc –nie opuściłem nawet dnia, bo dano ekstra wolne za przepracowanie dwóch tygodni bez przerwy. Wróciłem wtedy, kiedy powinienem i to w jakiś sposób było zabawne. W środku walki na śmierć i życie, ja wróciłem na czas do pracy. W kuchni Ramon kazał mi usiąść na blacie, gdy mnie karmił. Śniadanie na obiad to moje ulubione danie i po ogromnym omlecie, funcie szynki, tostach i pół galonu soku jabłkowego poczułem się lepiej. Obserwował jak wypijam więcej wody, a kiedy wstałem i podziękowałem mu, zapytał, gdzie zniknąłem. On zawsze mówił mi, że któregoś dnia mój metabolizm się zmieni i przez moje nawyki żywieniowe skończę ważąc tysi ąc funtów. Powiedziałem mu, żeby się o to nie martwił. Wyszedłem z kuchni w sam raz, by Ray zapytał mnie czy pracuję, czy nie. Odkąd moją alternatywą był powrót do mojej celi i gapienie się w sufit, zdecydowałem, że będę pracował. Gdy Mike pojawił się godzinę później i zapytał gdzie jest mój cień, odpowiedziałem szczerze. Nie miałem pojęcia, gdzie był Crane Adams. Zaletą bycia zajętym jest to, że czas szybko mija. Biegałem i to było dla mnie dobre, bo nie miałem czasu na myślenie. Pod koniec nocy, gdy sprzątałem, usłyszałem, jak ktoś krzyczy przez pokój moje imię. Nie oglądałem się. Kontynuowałem wycieranie stołów, aż Crane dotarł do mnie. – Co ty, kurwa, tutaj robisz? Po prostu na niego spojrzałem. – Jezu Chryste, Jin, Logan odchodzi od zmysłów, a ty pracujesz? Przesunąłem się, by przejść obok niego, ale on zatrzymał się przede mną, blokując mi drogę. – Jin, twój semel cię potrzebuje! Odpychając go na bok, ruszyłem do baru. Cały czas był tuż za mną. – Co masz zamiar zrobić? Znowu uciekasz? Nie odpowiedziałem mu. Byłem zbyt wściekły. W ciągu kilku dni jego lojalność przeszła ze mnie na Logana. – Będę musiał mu powiedzieć, gdzie jesteś. – Wątpię, że nie wie – powiedziałem mu, nie patrząc na niego więcej.

– Gdyby wiedział, już by tu był. – Nie – powiedziałem cicho. – On daje mi czas do namysłu. – Jest w rozsypce, Jin. Spójrz na mnie. Podniosłem na niego głowę i zobaczyłem, jak drga mu mięsień szczęki, zmarszczył brwi i opuścił ręce po bokach. – Nie spał jeszcze, nie zmienił się i nie wyleczył swoich ran, nie je… musisz wrócić z powrotem do domu, albo nie będzie miało znaczenia, że wygrał… nic mu nie zostanie. Patrzyłem na niego, ponieważ nigdy nie widziałem go tak poważnego i szczerego w całym życiu. – Proszę, Jin, nawet jeżeli nie masz zamiaru zostawać… spraw, żeby zjadł i się przespał. Obaj wiemy, że nikt nie może zmusić cię do pozostania wbrew twojej woli. Chrząknąłem. – Logan Church jest silnym mężczyzną i przywódcą plemienia. Pewnie teraz je. Wracaj do domu i sam zobacz, Crane. – Jin… – Odejdź, Crane. Ponieważ się nie odwróciłem, nie widziałem jego twarzy, ale usłyszałem, jak trzasnął drzwiami, gdy wychodził. Godzinę później, gdy byłem w drodze do baru na kawę i kawałek ciasta, zatrzymał się obok mnie samochód. Zwolniłem, ale nie zatrzymałem się, a kiedy okno kierowcy si ę opuściło, patrzyłem na Mikhaila. – Hej – powiedział cicho. – Crane ma za długi język. – Tak – potwierdził. Wsadziłem ręce do kieszeni kurtki. Na zewnątrz było zimno, nawet z kurtką, w robionej na drutach czapce i szaliku nadal zamarzałem. Mój oddech był widoczny, gdy przemówiłem. – Logan na pierwszym miejscu jest semelem. Zna swoje obowiązki. Zadba o siebie. – Ale widzisz, o to właśnie chodzi. On wykonał swoje obowiązki i uratował swoje plemię i swojego reah, a nawet Domina – powiedział. – Ale nie uratował siebie. – Jak, dokładnie, mnie uratował? – Byłbyś martwy, gdybyś wszedł na ten ring z pięcioma panterami. Zatrzymałem się i odwróciłem do niego. Wcisnął hamulec i wysiadł z samochodu szybciej niż przypuszczałem, że taki duży mężczyzna może. – Byłem gotowy, by go chronić! – A ty byś został zabity. Jasne i proste – odkrzyknął, szturchając mnie mocno w obojczyk, by podeprzeć swój punkt widzenia. – Logan by nigdy nie pozwolił, by te szakale

miały jego partnera i dobrze o tym wiesz! A teraz ty odpychasz go, bo uratował ci życie w jedyny pieprzony sposób jaki znał! – Ja go uratowałem, nie odwrotnie! – On uratował ciebie! – Więc ja nic nie zrobiłem. Złapał klapy mojej kurtki i przyciągnął mnie bliżej. – Uratowałeś mu życie i według prawa, ponieważ przyjąłeś wyzwanie, byłeś jedynym z nas, który mógł wejść na ring razem z nim i nie spowodować jego przegranej. – Dopóki oni nie oszukiwali – przypomniałem mu. – Tak – westchnął. – I to mogła być totalna wojna, ale wszyscy wiemy, że Logan by prędzej umarł, niż wziął któregoś z nas na ring razem z wami. – Wiem. Puścił mnie, a ja cofnąłem się o krok. – Jin, byłeś niesamowity – powiedział, a ja słyszałem podziw w jego głosie. – Ty… nigdy nie widziałem kota takiego jak ty. Nigdy nie widziałem, by ktoś tak si ę zmieniał. Nawet nie wiedziałem, że takie coś jest możliwe, ale wciąż… Logan poświęcił siebie, ponieważ wszedł na ring pierwszy, bez ciebie, by stanąć do walki z pięcioma panterami, ponieważ nie pozwoliłby im podejść do jego partnera. Nie rozumiesz tego? – Oczywiście, że tak, ale to nie jest problem. – To jedyny problem jaki powinien być. – Nie, nie jest. – Jin, wiem to, ale bez ciebie, miałbym dzisiaj martwego semela. Rozumiem to. Ale to, co musisz zrozumieć to to, że jeżeli on się wkrótce nie prześpi, jeśli nie zje i nie pozwoli ciału pożywić się czymś innym niż ono samo, jeśli nie zatrzyma krwawienia… będzie po prostu martwy. Popatrzyłem na Mikahila. – Nie chcę tam zostać. – Okej. – Obiecaj mi. – Jesteś moim reah – powiedział pilnie. – Nikt nie może cię zmusić do zrobienia czegoś wbrew twojej woli. Patrzyłem w ciemne szafirowo niebieskie oczy, a on wytrzymał mój wzrok. – Nie rozumiesz, że twoja pozycja jest wyższa? Skinąłem głową w kierunku samochodu. – Chodźmy. Kiedy przyjechałem w domu było dużo ludzi. Yuri, który spotkał się z nami pod frontowymi drzwiami, szedł przede mną, a za mną Mikhail, tak wi ęc nikt nie mógł mnie

zatrzymać, gdy szedłem po schodach. Kiedy Koren zawołał moje imię, przyspieszyłem, a doradcy Logana zatrzymali go. Jeśli nie znienawidzili mnie wcześniej, to na pewno zrobili to teraz, gdy zostawiłem Logana w takim stanie. Nie czułem się, jakbym zamierzał krzyczeć. Chciałem tylko zobaczyć Logana na własne oczy i upewnić się, że sytuacja nie była tak tragiczna, jak wszyscy twierdzili. Był w łóżku, podparty i zobaczyłem, że rany, które zadano mu podczas walki nie zostały uzdrowione. Pościel na łóżku zabarwiała zaschnięta krew, a jego skóra straciła swój naturalny złoty kolor i stała się szara, jego oddech był ciężki. Ogień w pomieszczeniu nie był na tyle duży, by utrzymać go w cieple, o czym świadczyły jego sine usta. Zrozumiałem od razu, że to ma mniej wspólnego ze mną i więcej z tym, że nikt się o niego nie zatroszczył. Nie mogłem sobie wyobrazić niczego gorszego niż trzymać ją z dala od niego. Cofnąłem si ę z pokoju i krzyknąłem na nią. Kilka minut później pojawiła się w drzwiach, gdzie stałem. Jej twarz była wykrzywiona w bólu. – Jin? – Przygotuj mu jedzenie. Wmuszę je w niego. Patrzyła mi w oczy, a ja nie mogłem odczytać wyrazu jej twarzy, nawet gdyby od tego zależało moje życie. – Okej? Złapała moją twarz, a jej uśmiech był ogromny. – Kocham cię, wiesz. Byłem zaskoczony. To nie była reakcja, jakiej się spodziewałem. – Oh, Jin – jej oczy zatrzepotały szybko, gdy próbowała powstrzymać się od płaczu. – Uwielbiam cię. Pocałowałem ją w czoło i poprosiłem, by przysłała na górę Korena i Russa i zostałem tam, gdzie byłem. Sekundę później zostawiła mnie, pojawili się dwaj bracia Logana, ale nie podeszli do przodu. Moje oczy prześlizgnęły się po nich i zobaczyłem złość na ich twarzach. – Nie musisz mnie lubić – warknąłem na Korena. – Musimy tylko go wykąpać i podłożyć do ognia… – Nie patrzysz na mnie – warknął Koren, a kiedy moje oczy wróciły na jego twarz, zobaczyłem, że bardzo się stara nie załamać. – Jestem taki wdzięczny za twoją obecność, reah. On jest semelem naszego plemienia, a ponieważ ciebie nie było, nie było nikogo, kto mógłby sprzeciwić się jego krzykom lub jego tyradom. Kazał nam wyjść z pokoju… i wszystko, co mogliśmy zrobić, to czekać, aż zawoła nas z powrotem. Skinąłem głową. – Jin. Moje oczy przenosiły się z jednego brata na drugiego.

– Musisz posłuchać – głos Russa załamał się, gdy wyciągnął do mnie rękę, ale powstrzymał się od dotykania mnie. – Wszyscy jesteśmy wdzięczni, że tu jesteś. Po tym, co ci zrobił… ty nadal przyszedłeś… dziękuję reah. Spojrzałem w tę i z powrotem na obu mężczyzn. – Nie masz pojęcia, co oznacza tutaj twoja obecność – zapewnił mnie Koren. Skinąłem głową. – Uruchomię wannę. Kiedy ogromna wanna była napełniona ciepłą wodą, zawołałem do dwóch mężczyzn, by przynieśli Logana. Po rozebraniu go z ceremonialnej szaty, którą miał na sobie od czasu walki na ringu dwie noce temu, przynieśli go do łazienki. Zacząłem się martwić, gdy nie obudził się, kiedy zanurzyliśmy go w wodzie, ale kiedy wsunąłem palce w jego włosy, zobaczyłem, że zadrżał. Poruszyłem się, by odkręcić ciepłą wodę, ale ręka owinęła się wokół mojego nadgarstka, by mnie zatrzymać. Odwróciłem głowę i zobaczyłem jego piękne miodowe oczy. – Mój partner – westchnął i zobaczyłem, że przełyka ciężko. – Musisz mi wy… – Czy mogę umyć ci włosy? – przerwałem mu łagodnie. Łzy spłynęły z jego oczy, gdy skinął głową. – Russ podaj mi dzban – poinstruowałem jego brata. – Koren, pomóż mi go posadzić. – Mogę się ruszać – powiedział ochryple. – Nie potrzebujesz Korena. Skinąłem głową i nagle zostaliśmy sami. – Złap mnie za rękę. Wyciągnął do mnie dłoń i kiedy dotknął mojej skóry, zobaczyłem, że znowu zadrżał. – Zimno ci. – To tylko ty – powiedział patrząc mi w oczy. – Zawsze drżę, gdy mnie dotykasz. – Nie, nie drżysz – uśmiechnąłem się do niego. – Drżę – odetchnął powoli. – Po prostu normalnie jestem dobry w ukrywaniu tego. Wziąłem głęboki oddech. – Pochyl się do przodu. Zrobił to, o co prosiłem, a ja umyłem mu włosy używając dzbanka, który Koren przyniósł mi do płukania i zobaczyłem, że woda zmieniła odcień na różowy. – Mam zamiar wypuścić tą wodę i włączyć prysznic w tym samym czasie. W wodzie jest za dużo krwi. Nie chcę, żeby wróciła na twoją skórę. – Jak chcesz. Nie dbam o to – wyszeptał. – Wystarczy, żebyś trzymał na mnie swoje dłonie. Proszę, nie zostawiaj mnie. – Możesz stać? – Mogę zrobić cokolwiek zechcesz.

Ale stanie okazało się bardziej problematyczne niż przypuszczał i skończyłem pod wodą w jeansach, koszulce i butach turystycznych, by powstrzymać go przed upadkiem. To było zabawne. Zawsze myślałem o sobie, jako o dużym, ale z Loganem stojącym nade mną, o głowę wyższym ode mnie, poczułem się nagle mały i kruchy. – Jezu, mokry wyglądasz tak dobrze – warknął, a jego głos był głęboki i seksowny. Jego ręka owinęła się w moje włosy i odchyliła moją głowę do tyłu, by wyeksponować gardło. – Jesteś taki piękny… mój partner, mój reah. Ale to on miał ciało, które mogło umrzeć, nie ja. Poczułem jego usta na mojej skórze, zanim zorientowałem się, że pochylił się w moją stronę. Pocałunek kończący się na moim obojczyku był lekki jak piórko. – Musimy położyć cię do łóżka. – Cokolwiek zechcesz – powiedział ochryple, kładąc mi ręce na ramionach. – Tylko tu zostań. Nie odpowiedziałem, tylko pomogłem mu wyjść z wanny. Owinięty w ręcznik, Logan był w stanie wrócić do świeżo pościelonego łóżka, w większości o swoich własnych siłach. Pokój był cieplejszy, a jedzenie leżące na tacy obok łóżka pachniało niesamowicie. Patrząc na nie wiedziałem, że było tam za mało białka. Poprosiłem Korena, który podsycał ogień, by poszedł na dół i przyniósł trochę mięsa. Powiedział mi, żebym dał mu swoje ubranie, a on je wysuszy. Kiedy zacząłem je ściągać usłyszałem, jak Logan wymawia moje imię. Byłem zaskoczony, gdy odwróciłem się do niego i zobaczyłem, jak ciemne stają się jego oczy. Wyglądał na wyczerpanego, kompletnie wyprutego. Za wyjątkiem oczu. One zgęstniały ze złości. – Przebierzesz się w łazience i przyniesiesz mu swoje ciuchy. Jest tam r ęcznik, którym się okryjesz. Nikt oprócz mnie nie może zobaczyć twojej gołej skóry, reah. Takie jest prawo. Wiedziałem, że ma racje, chociaż było to śmieszne. Stając się sparowanym reah dostałem długą listę zakazów i nakazów. Większość była po to, by semel nie poczuł potrzeby rozerwania na kawałki każdego, kto znalazł się za blisko jego partnera. Zorientowałem si ę, że to był powód, dla którego Koren i Russ nie dotknęli mnie wcześniej. Reah byli zobowiązani, by pozwalać się dotykać tylko wtedy, jeżeli semel się na to zgodził. Gdy zobaczyłem, w jaki sposób Logan spojrzał na swoich braci, zrozumiałem powód tych zasad. Semel mógł być racjonalny i logiczny we wszystkich sprawach, za wyjątkiem swojego partnera. Rozum upadał w obliczu więzi. Rzuciłem się z powrotem do łazienki, przebrałem i wróciłem owinięty tylko w ręcznik. – Nie jestem kobietą – powiedziałem Loganowi. – Więc wiele z tych przestarzałych przepisów nie odnosi się do mnie. Nie muszę być całkowicie okryty przed wszystkimi, a poza tym byłem nagi przed całym plemieniem zaledwie wczorajszej nocy.

Zawarczał wyraźnie sfrustrowany i kiedy otworzył usta, by coś powiedzieć, jego kły były obnażone. Górne i dolne. Koren wybrał chwilę ciszy, by uciec z pokoju i zostaliśmy sami. Obserwowałem, jak Logan walczy, by odzyskać kontrolę nad swoim osłabionym ciałem. Jego ręce zacisnęły się w pięści, mięśnie jego szczęki i szyi zadrżały i zacisnęły się. Zamknął oczy. – Przestań z tym walczyć, idioto – rzuciłem do niego. – Po prostu zmień się wreszcie. – Ale nie wiem, jak długo będę mógł… – Zmień się. – Chcę z tobą porozmawiać. – Rób, co mówię. – Nie! Będziesz robił, co mówię i nie zostawisz mnie. – Zrobiłeś to sobie, bo jesteś dupkiem. – Muszę z tobą porozmawiać – krzyknął na mnie, ale to było bardziej jak warczenie, gdy zmienił się w środku rozmowy ze mną. To było szybkie, nie w mgnieniu oka, jak moje, ale wciąż imponujące. – No i proszę – uśmiechnąłem się. Mój gniew natychmiast wyparował. Znałem powód i to było małostkowe. Nie mógł do mnie mówić w postaci pantery. Mógł tylko słuchać i to była ulga. – Jak mogłeś być taki lekkomyślny, Logan? To było niebezpieczne. Odwrócił ogromna głowę i spojrzał na mnie, a ja złapałem talerz z mięsem i wyciągnąłem do niego kawałek dziczyzny. – Przyszedłeś tu po prostu, by usiąść na chwilę – spokojnie, bez hałasu i kogokolwiek mówiącego do ciebie, następnie rozkazałeś, by ci nie przeszkadzać i poszedłeś spać. Skończył pierwszy kawałek, a ja nakarmiłem go drugim i trzecim, zanim położyłem talerz na łóżku. W sekundę zniknęły dwa funty mięsa. Wstałem, podszedłem do drzwi i zawołałem, żeby przynieśli miskę. Sekundę później Russ przyniósł mi jedną. – Mam zamiar dać mu teraz wody z kranu, ale musisz mi przynieść tutaj dużo butelek, kiedy się obudzi. Skinął głową, ale nie wyszedł. – Co się stało? – Będzie z nim w porządku? Otworzyłem drzwi. – Sam się przekonaj. – Oh – odetchnął. – Przemienił się. Dzięki Bogu. – Nic mu nie będzie – powiedziałem delikatnie, zanim spojrzałem na Logana. Byłem zaskoczony, widząc jak przykucnął, przyłożył uszy do głowy i obnażył zęby. – Idź. Pospiesz się z wodą.

– Niesamowite – odetchnął Russ, zahipnotyzowany widokiem brata warczącego na niego w postaci bestii. – Powinieneś iść – powiedziałem cicho, ponaglając go. – Spójrz na niego. Nie ma pojęcia kim jestem. W tej postaci, przy tym jak bardzo zmęczony jest teraz, wszystko czym dla niego jestem to zagrożenie. Jesteś jedynym, którego rozpoznaje, niezależnie czy jest człowiekiem czy zwierzęciem. Wszystko, co teraz wie, to to, że należysz do niego, a ja stoję za blisko ciebie. – Tak, więc idź już – powiedziałem popychając go przez drzwi i zamykając je za nim.– Cała rodzina idiotów, za wyjątkiem twojej matki – mruknąłem, idąc do łóżka Logan czekał na mnie w bezruchu i kiedy wróciłem z miską pełną wody z kranu przechylił na mnie głowę. – Russ przyniesie ci wodę butelkową z dołu później, ale na razie musisz wypić to wszystko – kiedy się nie poruszył krzyknąłem. – Jesteś zwierzęciem. Wypij tę cholerną wodę. Pochylił głowę i pił z metalowej miski. Kiedy ją osuszył, wstałem i napełniłem ją ponowie. Kiedy patrzyłem na niego, jak pije wodę po raz drugi, zrozumiałem, jak blisko był śmierci. Kiedy puknąłem go w nos, odsunął się warcząc. – Poszedłeś spać bez jedzenia albo picia. Co ty sobie myślałeś? Wszystkich nas nauczono tych samych rzeczy, kiedy po raz pierwszy się przemieniliśmy… upewnić się, że poziom cukru we krwi jest odpowiedni, zjeść mnóstwo białka i protein, wypić dużo wody. Jeśli nawalisz, możesz zapaść w śpiączkę lub umrzeć. To nic więcej jak tylko największy kac w historii. Wiesz o tym wszystkim, a mimo to siedziałeś tu jak idiota i prawie si ę zabiłe ś. To, że wciąż tu jesteś jest tylko świadectwem tego, jak silny jesteś. Próbował położyć głowę na moich kolanach, ale odepchnąłem go. – Do czasu, gdy zorientowałbyś się, że masz kłopoty, byłbyś już zbyt słaby, by coś z tym zrobić – skarciłem go. – A wszyscy myśleli, że niepokoisz się o mnie i że jest to jaka ś reakcja na złamane serce, a to bzdura i obaj dobrze o tym wiemy. Spieprzyłeś i teraz dla wszystkich wygląda, że jestem przyczyną wszystkich bzdur jakie ci się przytrafiają. Pochylił się w moją stronę, a ja znowu puknąłem go w nos. Kiedy warknął, uderzyłem go. – Pij wodę – rozkazałem mu. Moje polecenie zostało wykonane natychmiast. Po kilku minutach patrzenia, jak pije i je, wstałem, by dołożyć drew do ognia, a następnie wyłączyć wszystkie światła. Chciałem, żeby poszedł spać. – Możesz się zmienić w połowie? W odpowiedzi, stał się półpanterą i opadł z powrotem ciężko na łóżko.

– Dobrze – powiedziałem, siadając obok niego i przykrywając go kołdrą wokół ramion. Gdy chciałem wstać złapał mnie za rękę i położył ją na sercu, przyciskając mocno. – Reah – ledwie wyszeptał swoim kamiennym głosem, bardziej przypominającym warkot i pomruk niż cokolwiek innego. – Tutaj, reah. Żyłem w jego sercu, a w moim czułem jakby to było włamanie. – Musisz iść spać – powiedziałem mu, patrząc w jego złote oczy, bez bieli białek, tylko ogromne złote baseny. – Proszę śpij. Potrząsnął głową przesuwając moją dłonią powoli po swojej piersi. Chciał, żeby z nim leżał. – Zostanę, dopóki nie zaśniesz. Ryknął, gdy pociągnął mnie w dół, moja głowa uderzyła w jego pierś, gdy jedna szponiasta dłoń ujęła mój tyłek, a druga owinęła się wokół mojego nadgarstka. Nigdzie się nie wybierałem. Podniosłem głowę, a moje usta poruszały się po jego podbródku, gdy mówiłem. – Idź spać. Jego ręka na moim tyłku miała inne pomysły. Logan rozszarpał ręcznik, a jego ostre jak brzytwa pazury opadły moją gołą skórę. Słyszałem, jak skomle z potrzeby, ale wiedziałem też, że on nie miał zamiaru po prostu spać. On zemdleje. I kiedy znajdzie uwolnienie, odpadnie jeszcze szybciej. W jego postaci półpantery, był jeszcze bardziej podatny na cielesne pragnienia. Wszystko, co musiałem zrobić, to kusić go, pobudzić i zaspokoić. Pocałowałem jego brodę, przez co zamruczał z zadowolenia, a kiedy lizałem jego gardło pochylił głowę, wiec mogłem dosięgnąć wyżej. Pozwolił mi się odsunąć, więc mogłem wznieść się nad nim i całować bok jego szyi do obojczyka. Patrzyłem, jak jego szponiasta ręka przesuwa się po bokach, gdy ustami zbliżyłem się do jego prawego sutka. Polizałem go, a potem ugryzłem i przeniosłem się na drugi. Powoli, zmysłowo, korzystając z mojego czasu, gdy wił się pode mną. Przesunąłem się niżej na jego płaski brzuch. Przebiegłem j ęzykiem wokół jego pępka, a moja ręka zamknęła się na jego twardym jak skała fiucie. Kiedy cofnąłem się, jego oczy były szkliste. Dyszał, a jego ciało nie chciało pozostać nieruchomo, gdy go głaskałem. Płacz i skomlenie wzrosły, gdy jego ciało wygięło się w łuk na łóżku. Potrzebował więcej, ale nie był w stanie wypowiedzieć swojej prośby na głos. Kiedy pochyliłem si ę, ucztując językiem na spuchniętej główce jego twardego jak skała fiuta, jego płacz stał się zachrypnięty. Starał się wsunąć we mnie, głębiej w moje gardło, jednak bez powodzenia. Nie był na tyle silny, by poruszyć się bardziej, wyczerpany ponad miarę. Mógł tylko wić si ę pode mną. Przełknąłem go, ssąc i liżąc każdy centymetr jego długiego, grubego fiuta, do

szczeliny, wokół podstawy, przez całą długość żyły biegnącej wzdłuż jego boku i z powrotem dokuczając mu muśnięciami kłów. Był taki piękny z odchyloną głową, zamkniętymi oczami, kiedy wił się pode mną, jęcząc głośno. Jego fiut był gorący. Jak stal puchnąca w moich ustach. Był zatracony w wykwintnych wrażeniach jego pulsującego ciała, a ja byłem powodem tego zachwytu. To było niesamowite, ponieważ on był taki silny, tak pełen ciepła i mocy, a ja sprawiłem, że błagał. Ja sprawiłem, że płonął. Oddał mi całą kontrolę. – Powiedz mi, czego chcesz – poprosiłem liżąc jego fiuta, bawiąc się jego jajami. Sprawiając, że wszystko było śliskie, mokre i gorące. Wszystkim, co udało mu się wyksztusić było „mocniej”, ale zrozumiałem, o co mu chodzi. Chciał, żeby jego fiut był ssany mocniej i to nie była prośba, ale polecenie wydane przez semela do jego partnera. Mogłem tylko spełnić jego pragnienia. Wziąłem jego fiuta głęboko do gardła, a twarz przycisnąłem do krocza. Obdarty jęk wyrwał się z jego piersi. Wiedziałem, że czuje się dobrze. Wiedziałem, że robiłem fenomenalny blowjob, bo mówiono mi to wiele razy, ale mimo to z nim było inaczej, bo on należał do mnie. Kiedy zrobiłem mu głębokie gardło, sprawiając, że ssanie stało się mocniejsze i szybsze, główka jego fiuta uderzała w tył mojego gardła. Czułem jak pęcznieje w moich ustach. Słyszałem, jak ryknął moje imię. Chwycił boleśnie moje włosy, wiec nie mogłem się ruszyć, nie mogłem si ę odsunąć. Przełknąłem ciężko, gdy wytrysk jego gorącego nasienia pokrył moje gardło. Ponieważ był odwodniony, sens miało to, że nie było tego więcej. Przycisnął mnie do siebie, wzdrygając się od orgazmu. Trzymałem go w ustach, dopóki nie zwiotczał i nie puścił mnie. Gdy si ę odsunąłem, wycierając usta, zobaczyłem, że stara się pozostać przytomnym. Był wycieńczony i kiedy uśmiechnąłem się do niego, zobaczyłem dreszcz przebiegający przez jego ciało, zanim jego oczy się zamknęły. Zemdlał, wracając natychmiast do ludzkiej postaci. Był całkowicie wypalony. Podniosłem się delikatnie z łóżka, stanąłem obok niego i głaskałem po włosach, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. – Wejdź. Koren wślizgnął się do pokoju z moim ubraniami w ramionach. Wziąłem je i podziękowałem mu, zanim rzuciłem się do łazienki. Stałem nad Loganem kilka minut później i obserwowałem, jak jego pierś wznosi się i opada. Spał twardo i będzie tak przez jakiś czas. Pocieszała mnie świadomość, że wszystko będzie z nim w porządku. Na dole, czekałem w alkowie obok schodów na Mikhaila. – Jin. Odwróciłem się i zobaczyłem Petera Church. – Jin, twoje buty wciąż są mokre. Nie będą suche jeszcze przez kilka godzin. Dlaczego nie zostaniesz tutaj do tego czasu?

– Nie – potrząsnąłem głową, cofając się w stronę drzwi. – Muszę iść. – Dlaczego? – Mam wiele do przemyślenia. Przyjechałem tylko po to, by upewnić się, że wszystko z nim w porządku. – W chwili, gdy się obudzi, przyjdzie po ciebie. Zaśmiałem się. – Gdy się obudzi będzie miał do czynienia z nowo utworzonym stadem. Gdzie jest Domin, tak na marginesie? – Koren go pilnuje. Wciąż śpi. Jestem zdumiony, że ty nie. Wzruszyłem ramionami. – Szybko się leczę. – I szubko się zmieniasz i szybko uciekasz. Nigdy nie widziałem niczego takiego jak ty. – Co może być dziwniejszego od męskiego reah? – uśmiechnąłem się do niego, gdy Mikhail podszedł do mnie. Odwróciłem się, by odejść, ale jego ręka na moim ramieniu zatrzymała mnie. – Wróć szybko do domu, Jin. Logan nie jest jedynym, który cię potrzebuje. To, co powiedział było miłe. – Wyświadcz mi przysługę. – Cokolwiek zechcesz – odpowiedział szczerze. – Mógłbyś pilnować Crane’a? Skinął głową. – Oczywiście. Jest w drodze z domu dla gości, by si ę z tobą zobaczyć. Może chciałbyś zostać i z nim porozmawiać, zjeść coś… Eva umiera z chęci nakarmienia cię. Ten mężczyzna strasznie się starał, by mnie opóźnić. Uśmiechnąłem się do niego i położyłem dłoń na jego ramieniu. – Nie. Niech nakarmi Crane’a i upewnij się, że jest bezpieczny. – Tak zrobię, Jin. Dobrze się nim zaopiekuję. – Dziękuję, sir – powiedziałem cicho idąc do drzwi, które Mikahil przytrzymywał dla mnie. Kroczyłem przez śnieg z sylvanem Logana, który był spokojny, dopóki nie zaczął mówić. – On ma rację. Wszyscy cię potrzebujemy i chcemy, żebyś z nami został. Teraz, gdy wiemy, co możemy mieć dzięki semelowi sparowanemu z reah, ciężko nam jest, że cię tu nie ma. Czuję się pusty w środku, jakby zimny wiatr wiał przeze mnie. Odwróciłem się powoli i uśmiechnąłem szeroko. – Trochę zbyt poetyckie, nieprawdaż, sylvan? Wziął głęboki oddech.

– Zrobiłeś żart z miłości, jaką odczuwam i chciałbym ci powiedzieć idź do diabła, ale kiedy się uśmiechasz, nie mogę ci się oprzeć. Samo patrzenie na ciebie przynosi mi radość. To musi być przytłaczające dla Logana. Nie przestawałem się uśmiechać. – On musi być u ciebie w niewoli. – Nic mi o tym nie wiadomo. – On cię kocha. Czy to nie wystarczy? Nie byłem pewny, czy tak było.

Rozdział 14 Piątkową noc spędziłem w pracy i starałem się, jak zawsze, nie myśleć o Loganie Church. Całe siedem dni przyszło i odeszło bez słowa. Chociaż to było dobre… przeniosłem się do nowego mieszkania, odkąd Crane nie był dłużej moim współlokatorem. Zaakceptowałem stanowisko generalnego menadżera i zatrudniłem pięć nowych kelnerek. Wciąż nie mogłem pozbyć się z głowy mojego partnera. Powiedziałem sobie, że kiedy wszystko się dla nas uspokoi, dla mnie praca, dla Logana stado, to będziemy mogli się spotkać i porozmawiać. Powtarzałem sobie to każdego dnia, gdy kładłem się do pustego łóżka. Wychodziłem z kuchni w trakcie moich zwykłych tur sprawdzania wszystkich i skierowałem się w stronę baru, kiedy zostałem zatrzymany przez jednego z moich nowych pracowników. – Hej, szefie – Tanya Greeley uśmiechnęła się. – Dwóch naprawdę gorących facetów pyta o ciebie. Rozejrzałem się i zobaczyłem Domina, wykałaczka wisiała z jego dolnej wargi i Korena, który stał skrzywiony obok niego ze skrzyżowanymi rękami, czekając. Przebiegłem przez restaurację i zostałem powitany uściskiem przez obu mężczyzn. To było zaskakujące, tym bardziej, że Domin zmienił się wyraźnie. Ciepło zastąpiło jego złośliwość, jego uśmiech zdradzał zaangażowanie, a oczy błyszczały. Stojąc tam, ze swoimi sześcioma stopami i dwoma calami, z grubymi, falistymi brązowymi włosami, czekoladowo– brązowymi oczami uśmiechał się do mnie leniwie i nigdy nie wyglądał lepiej. – Hej – powiedział z zadowoleniem. Uderzyła mnie łatwość promieniująca od tego człowieka. – Tęskniliśmy za tobą, reah. – Co wy dwaj tu robicie? – zapytałem, prowadząc ich na zewnątrz na osłonięty ganek z przodu budynku. – Po prostu wpadliśmy powiedzieć „do widzenia”, bo wyjeżdżamy z miasta. Odpowiedział Koren kładąc dłoń na moim ramieniu i ściskając je lekko. – Jak się masz? Tak bardzo przypominał swojego brata, że przez chwilę tylko na niego patrzyłem. Choć Koren Church był wspaniałym człowiekiem, to tylko starszy z braci Church sprawiał, że byłem oczarowany. Tylko oczy Logana mnie rozpalały. – Jin? – Wybacz. Co mówiłeś? – Pytałem, jak się masz.

– Dobrze – zakaszlałem. – Dokąd jedziecie? – Nowy Jork. Jedziemy się spotkać z przyjacielem Logana, semelem – powiedział Koren, studiując moją twarz swoimi oliwkowymi oczami. To badanie było miłe, zdradzało jak się martwił. – Dlaczego musicie jechać, by porozmawiać z innym semelem? – Simone – ziewnął Domin, przewracając oczami, czym zdradzał, że jest znudzony. – Potrzebuje partnera, a ponieważ zrobiłeś z niej aset, tylko semel może być jej partnerem. Spojrzałem na Korena, który zabrał ze mnie rękę. – Ale dlaczego poróżujesz z maahes? Prawo nie wymaga, żeby był eskortowany, kiedy zacieśnia więzi z innymi plemionami. – Ponieważ mu nie ufam – zapewnił mnie Koren rzeczowym tonem. – Bóg jeden wie, co obieca, by uzyskać to, czego chce. Spojrzałem na Domina. Podarował mi zły uśmiech. – Nie ufa mi. Sądzi, że czekam na odpowiedni czas, by wydymać Logana. – A czekasz? Uniósł na mnie brwi. – Chciałbyś wiedzieć? – Widzisz – wskazał na niego Koren. – To dlatego mu nie ufam. Ale kiedy patrzyłem na Domina widziałem, jak powoli wygina kąciki ust, zamyka oczy i głęboko wzdycha. Pogrywał sobie z Korenem i miał dobra zabawę. Był teraz człowiekiem Logana i nie zdradzi jego zaufania. Ale z jakiegoś powodu chciał, by Koren myślał inaczej. – Tak. Ten facet jest naprawdę kojotem, a nie kotem. Mam zamiar nie spuszczać z niego wzroku. Moje oczy śmignęły z powrotem na Domina. – Kojot? – Oszust – uśmiechnął się do mnie unosząc brew. – Oh – skinąłem głową. – Więc, jakie są twoje intencje? Jego oczy błyszczały. – Moim zamiarem jest pokazanie mojemu przyjacielowi na czym polega dobra zabawa, chcę zmusić go, aby się wyluzował i, no wiesz, sprawdzić, czy Ethan Locke, semel stada Tafnut, chce aset jak swoja partnerkę. Sprawdzimy, czy możemy go przekonać, by przyjechał i ją poznał. – Brzmi jak dobry plan – powiedziałem, mrużąc oczy na Domina, obserwując jak odwraca głowę i patrzy na Korena. Zastanawiałem się dlaczego, jeśli Domin zaatakował Korena, a Koren powiedział wszystkim, że to zrobił, to dlaczego wybierał się w podróż z mężczyzną. I dlaczego Koren dba o Domina po starciu na ringu? To nie miało sensu,

podobnie jak sposób w jaki Koren na niego patrzył. Wyglądał bardziej na niespokojnego niż złego. Domin go denerwował, a ja zastanawiałem się dlaczego. – Chodźmy – burknął Koren, a w tym czasie zadzwonił telefon. – Lepiej odbierz – dokuczał Domin. Koren wydał dźwięk czystej irytacji, kiedy odwracał się od nas, by odebrać. – Hej. Spojrzałem na Domina. – Spójrz. Wskazał na drzewa obok restauracji i zobaczyłem błysk opalizujących oczu w ciemności, zanim ogromna pantera poruszyła się i zniknęła z widoku. – Jin, Logan tam jest, czeka. Nie może zrobić tego, co potrzebuje, dopóki nie wrócisz. Nie może myśleć, nie może jeść, a ty musisz to naprawić, naprawić jego, zanim stado si ę rozpadnie. Musi być silny albo straci wszystko. – Domin, ja… – I tak samo reszta z nas. Nie wiedziałem, co powiedzieć. – Przestań pieprzyć i martwić się o swoją zranioną dumę i zrozum, że popełnił błąd, ponieważ ta rzecz z tobą była minutę temu. On cię potrzebuje. Idź do niego. Pokręciłem głową. – Minął dopiero tydzień. Nie wiem, czy… – Gdybyś był kobietą, to on zaciągnąłby cię z powrotem już dawno temu. Zrobiłby to jak jaskiniowiec, byłby silny i cichy i wszystko byłoby już naprawione. Ale jesteś facetem, więc on nie ma pojęcia co robić. Patrzyłem jak krąży za linią drzew. – Poszedłem tam i upewniłem się, że wszystko z nim w porządku. Nie potrzebuje mnie tak naprawdę. – Jesteś idiotą, wiesz? Każdy wie, że sparowany semel i reah wariują, jeśli są z dala od siebie. Dlaczego jesteś takim dupkiem w tym temacie? – Dom… – To fizyczna więź, tak samo jak emocjonalna. Będzie zbierała swoje żniwo na wiele sposobów, jeśli nie wrócisz do swojego partnera. – Będę żył – powiedziałem nonszalancko, nie wierząc ani przez sekundę w to, co powiedziałem. – Ale on nie będzie i o to w tym chodzi. My wszyscy służymy jemu, a nie on nam – skinąłem głową uśmiechając się do niego. – No, ty z pewnością przyjąłeś swoją nową rolę jako mówca semela. Wzruszył ramionami.

– Zrozumiałem, że to, czego naprawdę chcę jest bardzo proste. – Co to? – Po prostu chcę partnera, którego kocham, własnego miejsca i chcę nie bać się przez cały czas. Kto mógł wiedzieć, że Domin Thorne i ja chcieliśmy dokładnie tych samych rzeczy? – I od jakiegoś czasu wiem, kogo chcę na mojego partnera – powiedział, odwracając głowę do Korena, który ignorował nas obu, gdy rozmawiał przez telefon. – Nigdy nie chciałem być semelem, prowadzić… najważniejszym jest troszczyć się o innych, a ja tego nie robiłem. Przyglądałem się jego profilowi, gdy patrzył na Korena. – Mój ojciec zmarł, gdy miałem dziesięć lat, a ja zostałem sam. Wiedziałem, że nienawidzi Petera Church i to wszystko, co miałem. Spór trzymał stado skupione. Gdy walczyliśmy, nie musieliśmy skupiać się na niczym innym. Teraz, z Loganem, wszyscy widzą, co ich ominęło. Wiedzą, jaki jest prawdziwy semel – odwrócił się do mnie z powrotem. – Żaden z moich kotów nie sprawi mu kłopotów. Wszystko, czego oni chcą to mie ć miejsce, gdzie przynależą. Skinąłem głową. Wiedziałem, co to oznacza, chcieć gdzieś przynależeć. – A wiedza, że ich semel ma reah… Czy ty rozumiesz, jak błogosławieni się czują? – Nie bardzo. – Ponieważ wciąż nie rozumiesz, jak niesamowity jesteś. – Dom… Podniósł rękę, by mnie uciszyć. – Jin, ty nie tylko jesteś reah, ale masz moc, jakiej nigdy nie widziałem. Twoja szybkość jest fenomenalna i nie tracisz nic ze swojego człowieczeństwa, gdy jesteś panterą. Logan, ja, każdy kogo znam… jesteśmy zwierzętami, gdy zmieniamy się w koty, ale ty… ty to wciąż ty, a ja nigdy o tym nie słyszałem. Nie miałem zielonego pojęcia, co powinienem powiedzieć. Wziął szybki oddech. – Musisz zrozumieć, że tak pewne, jak tu stoję jest to, że jeśli bym mógł, to zabiłbym Logana na ringu tydzień temu. – Dlaczego… – A teraz nie zrobię tego – powiedział po prostu. – Jestem zadowolony z bycia maahes Logana Church i jego ambasadorem i zrobię, co tylko będę mógł, żeby mu służyć. – Wierzę ci. – Dobrze. – Więc dlaczego pogrywasz sobie z Korenem i podważasz jego wiarygodność w siebie?

– Ponieważ, jeśli Koren mi nie ufa, to nie spuści ze mnie wzroku – powiedział złośliwie. To było to, co jak podejrzewałem było jego motywacją. – Mógłbyś po prostu być szczery. – A jaka w tym zabawa? – A czego chce Koren? – Nie sądzę, że Koren wie – westchnął. – Jeszcze. – Mogę zadać ci pytanie? Odwrócił się, by spojrzeć na mnie. – Kiedy go torturowałeś… ty? Jego uśmiech był zły. – To był pewien rodzaj tortur. Mogłem się tylko domyśleć, co zaszło. – Wiesz, że jesteś coś winien Loganowi za danie ci prawdziwego domu. – Tak, wiem – zgodził się, a jego uśmiech nagle stał się delikatny i ciepły. – Ale on nie ma pojęcia, że dał coś nie tylko mnie. – O czym ty mówisz? – Cóż, wiesz, zwyczaj jest taki, że sylvan i sheseru żyją ze swoim semelem, aż nie znajdą partnerów i nie będą mieli własnych domów. – Tak, wiem. – Więc, jak myślisz, gdzie mój sheseru, Markel i mój sylvan, Ivan, żyją teraz? Mruknąłem. – Z Loganem? – Tak. Nie mają dokąd pójść. A ty nazwałeś Simone aset, więc ona też tam mieszka. Crane został przeniesiony z domu dla gości, ponieważ ludzie Logana przejęli go, a Russ przeniósł się bliżej rodziny – jego uśmiech był z zły i szeroki. – To chaos. Crane dostał pokój po tej samej stronie co Delphine, a Markel na innej. – Markel polował na Delphine. Bóg jeden wie, co by się wydarzyło tamtej nocy, gdybyśmy, Crane i ja, nie zainterweniowali. – Tak, wiem, ale on przeprosił. – Przeprosił – byłem oszołomiony. – To wszystko? – Pewnie. Powiedział, że mu przykro z milion razy. On nawet załamał się płaczliwie i marudnie, jak dziewczyna i, oczywiście, kiedy to zrobił, ona go pocieszała. Bla, bla, bla. To było popieprzone, ale dostał to, czego chciał. – Czego chciał?

– Żeby mu wybaczyła, co oczywiście zrobiła – wzruszył ramionami. – Teraz są kumplami. On i twój chłopak, Crane, też. To tak, jakby byli jedną wielką, szcz ęśliwą rodzin ą, cała jedenastka. Dwunastka, gdy do nas dołączysz. – Co jest ironią? – To, że gdy Crane i Markel odkryją, że to jest złe dla Delphine, to będzie syf. Musisz być w domu wcześniej, by zażegnać to gówno. Westchnąłem głęboko. Problemy rodzinne brzmiały jak raj. – I Peter chodzi wkoło dając Loganowi rady, jak zarządzać domem, a to również nie będzie trwało długo. Logan jest gotowy eksplodować. – Czekaj. Myślałem, że ludzie Logana byli w domku dla gości? – Śpią tam – zrobił minę. – Ale żyją w domu Logana. – Jak on zbiera wszystkich wokół? – Żaden z nich nie będzie próbował się do niego dostać, jeśli on tam jest, ale teraz… jest ponury i zły i wstrętny. Wszyscy go nienawidzą, bo jest fiutem. Ale nie możesz go o to obwiniać. Potrzebuje swojego partnera. Mógłbyś, proszę, do niego pójść? On bez ciebie traci rozum. – Możemy iść, proszę? – warknął na niego Koren, dołączając do nas po zakończeniu rozmowy telefonicznej. – Pewnie. Szarpnął Domina do przodu, ale odwrócił się szybko i szturchnął mnie palcem w pierś. – Nie bądź dupek. Weź wolną noc i idź do swojego partnera. Należysz do naszego domu razem z resztą z nas. Jeśli my musimy cierpieć, to ty też. – Czy Domin też tam mieszka? Pytanie zmieszało go i to było wypisane na całej jego twarzy. – Pewnie, dlaczego? Wzruszyłem ramionami. – Bez powodu. Tylko pytam. Koren skinął głową, mówiąc mi, żebym poszedł do Logana jeszcze raz i pociągnął za sobą Domina do samochodu. – Nie musisz mnie trzymać – usłyszałem głęboki i gardłowy śmiech Domina. – Powiedz tylko słowo, pójdę za tobą wszędzie. – Zamknij się, do cholery – rzucił do niego Koren, ale nie puścił go. Obserwowałem ich, dopóki wszystkim, co mogłem zobaczyć nie były tylne światła samochodu. Odwróciłem się, by spojrzeć na linie drzew i zobaczyłem Logana chodzącego w tę i z powrotem. Mógł na mnie czekać, albo nie, ale ja nie mogłem wyjść. Wróciłem do środka, by skończyć moją zmianę.

O drugiej nad ranem, po tym, jak zamknąłem i odesłałem wszystkich do domów, rozebrałem się i przedarłem obok restauracji, już w mojej panterzej formie. Przebiegłem przez ulicę i pobiegłem do linii drzew. Dostrzegłem go natychmiast. Był dziesięć metrów ode mnie, ale zatrzymał się, zamarł, patrzył na mnie. Gdy zrobił krok do przodu, ja zrobiłem krok wstecz. Natychmiast rzucił się na ziemię nie ruszając się. Zrobiłem to samo. Po kilku długich minutach podniósł głowę w niemym zaproszeniu, przechylając ją tak, że wiedziałem, że chce, bym podążył za nim. Wstałem, a on był szybko na nogach i zanurkował w głębokim buszu. To była piękna noc na bieganie i gdy podążałem za nim, czułem, jak szybkość przepływa przez moje ciało. Byłem zatracony w wietrze na mojej twarzy, dotyku zimnego śniegu skrzypiącym pod moimi łapami i zapachu lasu, że gdy znalazł się obok mnie p ędząc przy moim ramieniu, byłem zaskoczony. Skręciłem ostro w lewo i wdrapałem się na niewielkie wzgórze. Kiedy dotarłem na szczyt, zobaczyłem jaskinię. Zrozumiałem, że znalazłem się tam, gdzie chciał. Zostałem zapędzony do jego legowiska. Jaskinia była głęboka i zawiła. Gdy dotarliśmy do końca, był tam mały ogień i kopiec skór zwierząt. Zwierząt upolowanych podczas ostatnich polowań. Było ciepło, sucho i przytulnie. To było jego sekretne miejsce. Miejsce, które mógł znać tylko on i jego partner. Gdy odwróciłem się do niego, zobaczyłem, że idzie powoli ku mnie na dwóch nogach, przenosząc się z powrotem do swojej ludzkiej postaci przed wejściem do jaskini. Mężczyzna był piękny, absolutnie przepyszny i samo patrzenie na niego, na tą całą złotą skórę, jego muskularne ciało, sprawiało, że moje postanowienie słabło. Po prostu mnie unicestwiał. – Przepraszam – powiedział cicho podchodząc do futer i klękając powoli. – Wszystko, co chciałem zrobić, to cię chronić. Nie miałem pojęcia, że jesteś takim zdolnym wojownikiem, ani, że potrafisz zrobić te wszystkie rzeczy. Już zawsze będę cię doceniał i jeśli powiesz mi, że zostaniesz przy moim boku, zawsze i wszędzie, obiecuję, że nie będę cię ignorował. Tylko na niego patrzyłem. – To nie oznacza, że kiedykolwiek pozwolę ci zostać zranionym, bo nie pozwolę. Nie jestem na tyle silny, by przyjąć wszystko, co się z tobą stanie. Podszedłem o krok bliżej. – Uratowałeś mnie, a robiąc to, uratowałeś nas wszystkich. Dzięki tobie jestem semel – ra. Ludzie będą przychodzili do nas i będą wyzwania, a teraz wszyscy wiedzą… nigdy nie będzie nudno, to mogę powiedzieć. Ale, Jin… wiem, że potrzebujesz czasu do namysłu, ale nie mogę nawet odpocząć bez ciebie, a naprawdę tego potrzebuję. Potrzebuję mojego partnera – jego oczy błagały. – Chodź do domu. Wiedziałem, że mnie potrzebuje. Ja też go potrzebowałem. Ale było więcej rzeczy, które musiały zostać powiedziane. Odchrząknął.

– Wiesz, nigdy nie wiedziałem, żeby ktoś zmieniał się tak szybko, jak ty, mój ojciec też nie. Właściwie jest onieśmielony twoją mocą i szczerze mówiąc, ja też. To było naprawdę coś Wciąż czekałem. – Mój partner jest niesamowity. „Niesamowity” było miło usłyszeć. – Dziecinko – powiedział ciepło. – Potrzebuję cię. Znasz wszystkie prawa, wiesz komu powinienem ufać, a komu nie. Jesteś taki mądry, i miły, i taki… taki piękny. Przysiadłem patrząc na niego. – Chodź, kici kici – jego uśmiech skręcił się, stał się leniwy i seksowny. – No chodź. Kurwa, nie. Miał się wytłumaczyć. – Awww, no chodź – zachichotał. – Zabijesz mnie. Przechyliłem głowę, jakbym nie był pewien, o co mu chodzi. Jego śmiech wypełnił przestrzeń między nami. – Cholera. Zabawnie było być zakochanym w tym człowieku. Jeżeli utrzyma swoje poczucie humoru i zaufa mi, a ja będę w stanie przestać się bać i zacznę wierzyć w niego, moglibyśmy mieć szansę. – Okej, co powiesz na to. Dziękuje ci, kochanie, że uratowałeś mi życie. Był coraz bliżej. – I przepraszam, za to, co zrobiłem – jego głos obniżył się, uśmiech znikn ął z jego oczu. Chciał, żebym go słuchał. Chciał, żebym wiedział, że jego słowa miały wagę i znaczenie. – Proszę, wybacz mi. Nie mam pojęcia, co jeszcze mógłbym zrobić. Gdybym wiedział to, co wiem teraz, nigdy bym tego nie zrobił. Wiem, że dopiero co zaczynałeś mi ufać, a ja spieprzyłem. Tak mi przykro, dziecinko. To już się więcej nie powtórzy, przysięgam na moje życie. Po prostu na niego patrzyłem. – Nigdy wcześniej nie miałem partnera. Nie wiedziałem, że gdy cię odnajd ę, to będę się tak czuł – utkwił spojrzenie w moich oczach. – To przytłaczające. Nie wiedziałem, że uczucie zranienia może sprawić, że w tym samym czasie poczuję się tak silny. Wiedziałem, co miał na myśli. Tak ciężko było pozwolić, by ktoś zbliżył si ę do ciebie, ponieważ to dawało innym siłę do zniszczenia cię, jeśli tak zechcą. To było przerażające i pobudzające w tym samym czasie. – Wiem, że cię zraniłem, bo ci nie zaufałem, że wiesz, co robisz, ale byłem przerażony. Nigdy w życiu tak się nie bałem. I, może, jeśli to ty znalazłbyś się na ringu, inni po prostu by zrezygnowali. Domin powiedział mi, że nigdy by cię nie skrzywdził, nie reah, a

Markel i Ivan powiedzieli to samo. Że skrzywdzenie reah nie jest czymś, co ktoś mógłby kiedykolwiek zrobić – uśmiechnął się nagle. – Bo wiesz, reah są dość rzadkie. Czułem, jak ciepło w jego głosie spływa na mnie. Poległem boleśnie i szybko przez tego mężczyznę z wielkim sercem. – Gdybym pozostawił to tak, jak było, nie wtrącał się do twojej walki, bardziej prawdopodobne byłoby, że do żadnej nie dojdzie – westchnął głęboko. – Ale nie wiedziałem, że tak będzie i ty też nie. Obaj sądziliśmy, że będziemy walczyć, a ty zrobiłeś to, co zrobiłeś, by mnie chronić; ja zrobiłem to samo. Jesteś moim partnerem, moją miłością. Nigdy nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić. Obserwowałem go i zobaczyłem miękki blask ognia migoczącego na jasnej skórze, płomienie odzwierciedlone w bursztynowych oczach, dłonie zaciskające i rozluźniające się z potrzeby umieszczenia ich na mnie. Uczył się powściągliwości. – Proszę, dziecinko, proszę, pozwól mi pokazać, jak wiarygodny potrafię być. I bardzo tego chciałem, potrzebowałem tego, ale tak bardzo się bałem. – Też się boję– powiedział, jakby czytał mi w myślach. – Ale musisz po prostu skoczyć i mieć nadzieję na najlepsze i mieć wiarę, że miłość, którą czujesz, że druga osoba czuje dokładnie to samo. Drżałem z potrzeby pójścia do niego. – Jin – powiedział ostro. – Zaufaj mi. Miej we mnie wiarę. Kocham cię. Chcę cię. Czekałem, wahając się. Wszystko o czym myślałem przez cały tydzień przelatywało mi przez głowę. – Jin – uśmiechnął się, a jego oczy przesunęły się po mnie. – Proszę podejdź tutaj. Pozwól mi położyć na tobie ręce. Pozwól mi się mieć. Podniosłem się, następnie pochyliłem wprzód, unosząc tyłek w powietrzu, świszcząc ogonem na boki, gdy potarłem brodą o łapy, wypuszczając w powietrze moje feromony. – Nigdy nie wiedziałem cię w postaci pantery przed tamtą nocą – jęknął. – Jesteś piękny. Patrzyłem, jak zmienia się z powrotem w bestię. Kiedy zaczął powoli się do mnie zbliżać odskoczyłem, zanim mógł mnie dotknąć, ale nie na tyle by uciec spoza jego zasięgu. Odbiłem się w bok i rzuciłem do futer. Natychmiast znalazł się na mnie, a ciepło spłynęło z jego ciała zabijając mój odruch ucieczki. Jego usta były na mojej szyi. Trzymał mnie w dole i poczułem, jak dreszcz potrzeby przepływa przez niego. Wielka łapa zastąpiła usta, które przesunęły się dalej i dalej w dół moich pleców. Nie poruszyłem się, a kiedy ugryzł mnie w tylną łapę, obróciłem się, ponownie unosząc tyłek w powietrze. Długie, powolne liźnięcie wokół mojej dziurki spowodowało skurcz rozdzierający mnie. Zaśmiał się, a dzięki temu i jego ręce owiniętej wokół mojego fiuta, wiedziałem, że przeszedł do postaci półpantery. Zrobiłem to samo, a kiedy jego długi język polizał mnie

pomiędzy pośladkami, szarpnąłem się pod nim. Pazury zostały wepchnięte w moją skórę, by mnie przytrzymać, gdy jego długi półpanterzy język wślizgn ął się w mój kanał, sonduj ąc, a chropowatość dołączyła do przyjemności, kiedy wirował coraz głębiej i głębiej. Jego dłoń wokół mojego fiuta pompowała w rytmie pchnięć jego języka, a moja głowa opadła z powrotem na ramiona. – Zmień się dla mnie – warknął, cofając się nagle, rzucając mnie na plecy. Spojrzałem w górę, a tam, znowu, był mój piękny mężczyzna. – Jin – powiedział pochylając się ku mnie, rozsuwając moje nogi, by wzi ąć mnie w usta. Patrzyłem, jak połyka mojego fiuta i nie mogłem się powstrzymać, by dotkn ąć jego włosów, patrząc jak moje ciemne, bardzo nieludzkie pazury prześlizgują się przez jego bardzo ludzkie blond fale. Podniósł na mnie oczy. – Chcę dotknąć twojej skory. Chcę jej spróbować. Zmień się. I tak zrobiłem, a on poruszył się szybko, przyszpilając mnie pod sobą, owijaj ąc moje nogi wokół swoich ramion, ocierając ślinę i preejakulat wyciekający z jego fiuta nad obłą główką, zanim zanurzył się we mnie jednym mocnym brutalnym atakiem. Pożar był przytłaczający, a ja zapłakałem, kiedy skwierczące ciepło zaczęło się zapadać. – Mój partner – warknął, wijąc swoje ciało na moim, nabijaj ąc mnie głębiej na swoje krocze, gdy zawładnął moimi ustami i pocałował mnie mocno. – Logan – jęknąłem w jego usta, kiedy zaczął powoli poruszać się we mnie. Pociągnął moją głowę do tyłu, a jego usta znalazły się na moim wyeksponowanym gardle. Lizał, gryzł i ssał tak mocno, że wiedziałem, że zamierza zostawić ślady. – Ty – warknął, a ja wiedziałem, że znajduje się gdzieś pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. – Nigdy więcej mnie nie zostawisz. Zabraniam. Nie ostrzegę cię po raz drugi. Bronił swego stada, ale odmówiono mu prawa do zatwierdzenia jego partnera. Jego zdradzenie mnie było wielkie, ale moje było gorsze. Moje miejsce było po jego stronie. Nawet wtedy, gdy był głupi lub naiwny, to było miejsce, gdzie należałem. – Wybacz mi, mój semelu – błagałem go i poczułem, jak moje słowa przepływają przez niego. Moja uległość sprawiła, że zajęczał ze świeżej potrzeby. – Należysz do mnie. – Tak. Przyciągnął moje biodra bliżej do siebie i wbił się w dół we mnie, tak mocno, tak władczo. Jego wielki śliski fiut gładko ślizgał się we mnie tak głęboko, że przysięgam, czułem go w swoim sercu. Wiedziałem, że to tam właśnie chciał być. – Spójrz na mnie.

Uniosłem na niego oczy, a na widok sylwetki mężczyzny zaparło mi dech w piersi, gdy obserwowałem grę mięśni ramion, klatki, brzucha, podziwiając jego piękno, długie linie ukazujące jego siłę i moc. Jego oczy pochłonęły moje, a ja czułem zawroty głowy. – Nigdy więcej nie odchodź – powiedział, posuwając mnie tak mocno i szybko, że myślałem przez moment, że mnie przepołowi, zanim poczułem pierwszy dreszcz mojego orgazmu rosnącego głęboko we mnie.– Przysięgnij. – Przysięgam. – Zostaniesz ukarany, jeśli uciekniesz ponownie. To była obietnica, a nie ostrzeżenie, a kiedy wyciągnąłem ręce, by przyciągnąć go do pocałunku, on rzucił się naprzód, ukrywając się głęboko w moim ciele. – Logan – krzyknąłem zamiast „stop”. Ten kąt to było zbyt wiele. Przytłaczające odczucia, przelatujące od bólu do przyjemności, tam i z powrotem tak szybko, że zatraciłem się, utonąłem, niezdolny do myślenia, tylko do czucia. Jego usta na moich. Pocałunek powolny i zmysłowy, wymagający i dokładny. Jego język nieprzegapiający niczego. – Zatwierdzam cię, twoje ciało i duszę! – ryknął i było w nim wi ęcej zwierz ęcia. Zaborczy, dominujący, przedstawiający swoje roszczenia, gdy oblizał śliską dłoń, a następnie ścisnął mój twardy pulsujący fiut. Szarpnął mnie, gdy pchał we mnie, gdy ja dołączyłem do niego. To zajęło tylko sekundy, gdy moje plecy wygięły się w łuk, a ja uniosłem się pod nim i krzyknąłem jego imię przez oślepiający orgazm. Moje mięśnie zacisnęły się wokół niego, moje ciało napięło się i w sekundę moje imi ę wypełniło niewielką przestrzeń, gdy wykrzyknął je, wypełniając mnie, zanim upadł na mnie. Nie było sensu próbować spychać go. Podniósł się z pomrukiem, z uśmiechem przyklejonym do twarzy. – Jesteś mój. Próbowałem złapać oddech. Przewrócił się na bok, opierając głowę na łokciu, gdy spojrzał na mnie. – Boże, jesteś piękny – powiedziałem mu. – Nie, patrzę na piękne. Ale miałem rację. Ten mężczyzna był rzeźbiarską doskonałością. Rzeźbiona pierś, twarde mięśnie, głęboki rowek, który biegł w dół brzucha… wszystko było napięte, wyszlifowane i twarde. Wyciągnąłem rękę i dotknąłem go, smakując dotyk jego gorącej, jedwabistej skóry pod moją dłonią, czując, jak jego mięśnie się zaciskają. – Lubisz, jak cię dotykam. – O tak – powiedział, pochylając się, by pocałować moje gardło. – Lubię wszystko, co mi robisz i każdy sposób, w jaki na mnie reagujesz. Czasami mam ochot ę cię zjeść, a innym razem, chcę po prostu trzymać cię przy sercu.

Podniosłem się i umieściłem go pod sobą. Moje usta opadły na jego, całując go głęboko. Mój język zaplątał się z jego. Obserwowałem, jak jego oczy się zamykają i poczułem dreszcz tętniący przez jego ciało, zaskoczony tym, co mój dotyk może spowodować. Poruszyłem się powoli i pokryłem każdy centymetr kwadratowy ciała mojego słodkiego mężczyzny lekkimi pocałunkami, a on ziewnął i przeciągnął się leniwie w oczywistej treści. Kiedy miał już dość przewrócił się na mnie, przyciskając mnie pod sobą, a ja uniosłem nogi i owinąłem je wokół niego, tak by mógł się umościć między moimi udami. Ten raz był delikatny. Nasze oczy były złączone, całe ciepło naszych ciał połączyło się w zmysłowym ruchu. Mój kochanek był uwodzicielski zamiast zawziętego, nasze ciała stopione w jedno.

Rozdział 15 Następnej nocy Logan pojawił się wcześniej, aby odebrać mnie z restauracji. Wziąłem go do środka i przedstawiłem wszystkim, z kim pracowałem. Jak si ę okazało, mój szef był jednym z najbardziej podekscytowanych, by się z nim spotkać. – Logan – powiedział Ray, potrząsając mocno jego dłonią. – Jesteś wybawieniem. Teraz, ponieważ Jin ma nowego partnera i świetną pracę, jak mógłby kiedykolwiek odejść? – Nie wiem – uśmiechnął się zadowolony z siebie Logan, gdy jego ręka przesunęła się po moich włosach, zanim przyciągnął mnie naprzód uczepiając swojego boku. – Dlaczego miałby? – Widzisz? – powiedział Ray, klepiąc mnie po wolnym ramieniu. – Zmiany to dobra rzecz. Jak mógłbym się spierać? – Chodźmy do domu – warknął na mnie Logan popychając mnie figlarnie w kierunku drzwi. – Muszę położyć cię do łóżka. Pojechaliśmy do mojego nowego mieszkania, które, na szczęście, wynająłem tylko na miesiąc. Miałem zamiar oprowadzić go, ale zatrzymał mnie. – Po prostu weź swoje rzeczy – warknął na mnie. – Nienawidzę tego miejsca. Po prostu chcę już iść. Nienawidził każdego miejsca, które nie było jego domem. Chciał moich ubrań, moich książek i mojego laptopa w swoim domu i odłożonych na miejsce. – Wiesz, teraz, kiedy mam dobrą pracę, najprawdopodobniej zacznę kupować tony odzieży, butów i różnych pierdółek. – Cokolwiek zechcesz – powiedział, obserwując mnie jak chodziłem dookoła i pakowałem się. Kiedy jechaliśmy dalej, ostrzegłem Logana, że mamy sporo rzeczy do omówienia, gdy dotrzemy do domu, więc miałem nadzieję, że nie miał innych planów. – O czym mamy rozmawiać? – skarżył się. – Rozmawialiśmy zeszłej nocy. Nie miał o niczym pojęcia. Nasze życie będzie bardzo trudne z powodu mieszania stylów życia i priorytetów, a do tego było jeszcze nowe stado i wszystko inne do rozważenia. To będzie prawdziwy bałagan. – Kocham cię – westchnąłem, nie będąc w stanie utrzymać uśmiechu na mojej twarzy, odchylając się do tyłu i patrząc na niego ciężkim wzrokiem. – Naprawdę. – Wiem – mruknął, bardzo z siebie zadowolony. – Nie możesz beze mnie żyć. Jestem jak ser. Chwilę zajęło mi przetworzenie jego komentarza.

– Przepraszam, ser? – Oczywiście. Powietrze jest przereklamowane. Spróbuj żyć bez sera. Ten facet był szalony, przez co, jak się okazało, był idealny dla mnie. W domu byłem zajęty rozpakowywaniem moich rzeczy i własnym sprawami, gdy Logan wszedł do pokoju z talerzem pełnym kanapek i dwoma szklankami mleka. – Co to jest? – Późno nocna przekąska. – Cóż, dziękuję – uśmiechnąłem się do niego przez ramie, gdy leżał na łóżku. – Yyyy – zaczął i przerwał. – Co? Skrzywił się wyraźnie spojrzał na mnie. – Co się z tobą dzieje? – Okej, co byś powiedział, gdybym powiedział ci, że twój ojciec jest w mieście? Przestałem oddychać. – Oh, powinieneś zobaczyć wyraz swoich oczu – powiedział, wstając z łóżka i podchodząc do mnie. Jego ręce były ciepłe na moich ramionach. – W porządku? – Mój ojciec tu jest? – Technicznie rzecz biorąc, jest w Reno. Tylko patrzyłem mu w twarz. – Mój tata zadzwonił do niego, pamiętasz. Powiedział mu o twoim planie walki za mnie na ringu i to był ostatni raz, gdy faceta słyszał. – Myśli, że nie żyję. – Nie – potrzasnął głową. – Jestem pewien, że chce po prostu cię zobaczyć. – Przyjechał, by zabrać moje ciało do domu. – Nieprawda – warknął na mnie. – Nienawidzę go. – Nie nienawidzisz nikogo. To nie w twoim stylu. Westchnąłem ciężko, odsunąłem się od niego i podszedłem do łóżka. Zacząłem skubać mięso wewnątrz kanapki. – Przesuń podstawkę, zanim mleko wycieknie. Zrobiłem, jak mnie poproszono i położyłem podstawkę na nocnym stoliku. – Domyślam się, że twój tata wygląda jak ty. Potrząsnąłem głowa. – Nie. Wyglądam jak mama. Mój brat Kei wygląda jak tata, poza włosami. Są czarne jak moje, nie jasno brązowe. – Jego oczy też są szare?

– Nie. Są niebieskie jak mojego ojca. – Twoja matka była kim, japonką? Skinąłem głową. – Jak się poznali? – Spotkali się kiedy mój ojciec był w marynarce wojennej i stacjonował w Tokio. – Musiała nazwać ciebie i twojego brata, huh? Jin i Kei nie s ą raczej imionami słyszanymi na co dzień. – Myślę, że są, jeśli żyjesz w Japonii. – To właśnie miałem na myśli. Wypuściłem głęboko powietrze. – Jesteś głodny? Wzruszyłem ramionami. – Chcesz cos jeszcze? – Nie – powiedziałem, nagle zainteresowany wzorem na kołdrze. – Słuchaj. Zaprosił nas na śniadanie jutro rano. On naprawdę chce z tob ą porozmawiać i nadrobić zaległości. – Jest rozczarowany, że nie jestem martwy – powiedziałem wstając z łóżka, czując się nagle jak w klatce. – Jin – ostrzegł mnie. Zamknąłem się. – Spójrz na mnie. Podniosłem głowę, a moje oczy odnalazły jego. – Chciałbym z nim porozmawiać. Był naprawdę mną zainteresowany. – Oh, założę się, że tak – zacząłem chodzić. – Jesteś mężczyzną, który sparował się z obrzydliwością. Jestem pewien, że myśli, że masz taką samą misję od Boga. Roześmiał się, a ja nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Ten człowiek po prostu mnie roztapiał. – Chcesz, żebym zaprosił go tutaj, czy chcesz pojechać do hotelu i zobaczyć si ę z nim? – Jest sam? – Nie. Jego semel jest z nim. – Gabriel Pike jest tutaj? Zerknął na mnie. – Nie, sądzę, że powiedział, że jego imię to Archer. – Archer Pike? Jesteś pewny? Archer jest bratem Gabriela. – Jestem pewien, że dobrze usłyszałem. Powiedział, że nazywa się Archer i że jest semelem twojego starego stada. Przyjechał z twoim ojcem.

– Ciekawe. Zastanawiam się, co stało się z Gabrielem – powiedziałem, patrząc na Logana. – Może ustąpił? – Znasz kogoś, kto by to zrobił? – Nie mam pojęcia – ziewnął. – Powody, dla których ludzie robi ą pewne rzeczy s ą poza moim rozumowaniem. Na przykład, dlaczego ktoś miałby uciekać od swojego partnera? Przewróciłem oczami. – Znowu będziemy o tym rozmawiać? – Nigdy więcej nie pozwolę ci mnie zostawić. Jęknąłem. – Nie chcę cię zostawiać. – Ależ nie możesz, nawet gdybyś chciał. – Dlaczego o tym rozmawiamy? Milczał przez chwilę. – Wiesz, wciąż nie mogę uwierzyć, że przyszedłeś tutaj i zaopiekowałeś się mną nawet po tym wszystkim. – Kocham cię. Dlaczego nie miałbym tego zrobić? – kiedy nic nie odpowiedział przez kilka minut spojrzałem na niego. Wpatrywał się we mnie. – Co? – Po prostu to lubię – odchrząknął. – Kiedy mówisz mi, że mnie kochasz. Podszedłem do łóżka i pochyliłem się ku niemu. Podniósł głowę, by otrzymać pocałunek i uśmiechnął się do mnie, gdy się odsunąłem. – Też cię kocham, Jin. Milczeliśmy, patrząc na siebie nawzajem, zanim powiedział: – Słuchaj, może to za dużo, za wcześnie. Mogę powiedzieć twojemu ojcu, żeby wyjechał, a my zamiast tego odwiedzimy ich w Chicago. Potrząsnąłem głową. – Nie. Zaproś ich jutro do domu. W ten sposób, jeśli zrobi się dziwnie, będ ę mógł po prostu tu przyjść. Skinął głową patrząc na mnie. – Będę mógł, prawda? Nie będą mogli tu za mną przyjść? – Naruszanie gościnności semela jest grzechem i wiesz o tym. Jesteś mój. Bez mojego pozwolenia nikt nie może cię zobaczyć. – Naprawdę – parsknąłem śmiechem, drażniąc go. – Nikt? – Jin… – Nie twoja mama – wyrzuciłem. Warknął gardłowo. – Albo powiedzmy, jeden z twoich braci.

– Boże, jesteś irytujący. – Albo Yuri albo Mikhail albo… – Skończyłeś?– uciął. Zaśmiałem się i uniosłem ręce w górę w porażce. Rozkazywanie mi nigdy nie powinno mieć miejsca i im szybciej to zrozumie, tym lepiej dla niego. – Czy ty naprawdę chcesz ze mnie drwić? Nie odpowiedziałem mu, a zamiast tego podszedłem do okna i patrzyłem na padający śnieg. Po raz pierwszy od tak dawna byłem szczęśliwy, a teraz mój ojciec, moja rodzina przyjechali tu by wszystko zepsuć. A co, jeśli Logan spędzi więcej czasu z moim ojcem, usłyszy jego tyradę, co jeśli zacznie kwestionować swoją decyzję w stosunku do mnie? Co jeśli nowy semel przekona Logana, że robi błąd? Co jeśli pokaże Loganowi, że jestem przeszkodą, a nie stałą osobą w jego życiu? Co jeśli wszystko, co w końcu posiadam zniknie? Chciałem gdzieś należeć i teraz należałem, ale jak stałe było tak naprawdę moje życie? – Nad czym tak mocno myślisz? – Nad niczym – potrząsnąłem głową. – Kłamca – zawyrokował. Milczałem. – To naprawdę miłe z jego strony, że przyjechał z tak daleka, by się przekonać, że wszystko z tobą w porządku. Wciągnąłem głęboko powietrze. – To nie jest miłe. On czegoś chce. Nie obchodzę go, zapewniam cię. – To bzdura. To miłe z jego strony. No powiedz, że to miłe. – Nie – No dalej, powiedz to. To miłe. Odwróciłem się i spojrzałem na niego przez ramię. – Nie. – No dalej – powiedział wstając i podchodząc do mnie. – Nie – powtórzyłem ostro. – Co się z tobą dzieje? – Robisz się dziecinny. Powiedz, że to miłe. – Nie. – Powiedz to. – Nie – rzuciłem do niego. Rzucił się na mnie, a ja przesunąłem się, by uniknąć go. – Przestań, Logan. Nie mam ochoty bawić się z tobą. Sięgnął do mnie ponownie, a ja przeszedłem szybko przez pokój, umieszczając między nami łóżko.

– Powiedziałem, stop – prawie krzyknąłem, mój ton był rozdrażniony. Zobaczyłem, że jego oczy ciemnieją do głęboko polerowanego złota. – Więc przestań. Nie jestem w nastroju. Nie bądź chujem. Skinął głową tuż przed tym, jak zanurkował do mnie przez łóżko. – Logan – krzyknąłem na niego, naprawdę starając się nie uśmiechać. – Powiedziałem stop. Wspiął się na łóżko, a kiedy ruszyłem do drzwi, by stworzyć między nami więcej przestrzeni, podążył za mną. Byłem śledzony i wyciągnąłem rękę wskazując na niego. – Kiedy mówię stop, ty przestajesz! Nigdy mnie nie słuchasz. – Nie – uśmiechnął się nagle, zatrzymując się. Jego oczy były miękkie i tak ciepłe, że serce mnie bolało od samego patrzenia na niego. – Zawsze cię słucham, obserwuje cię i zauważam każdy najdrobniejszy szczegół. Więc wiem, że tym czego w tej chwili potrzebujesz jest to, bym pokazał ci, że jesteś mój. Potrzebuję, byś zrozumiał, że należysz do mnie i, że to ja mam moc, nie ty. – Logan… Ale jego dłoń podniosła się, by mnie uciszyć. – Musisz zrozumieć, że jestem dostatecznie silny, byś mógł się na mnie oprzeć, ponieważ nie miałeś tego przez bardzo długi czas. Musisz polegać na mnie, wierzyć w moj ą miłość i wiem, że to nie zostanie złamane lub zmienione. Potrzebuję, żebyś się poddał, skoro wiesz, że jestem w stanie obronić cię przed wszystkim. Instynktownie Logan wiedział, czego potrzebowałem, jakby mógł czytać mi w myślach. I może mógł. Mimo wszystko był moim partnerem. – Więc teraz… lepiej uciekaj – jego zduszony głos dokuczał, gdy podchodził powoli. Ale czy chciałem? Dlaczego ktoś miałby uciekać przed chodzącym, mówiącym mokrym snem stającym się żywym? – Albo możesz po prostu pozwolić mi się mieć – zasugerował. Ale to było zbyt łatwe. Więc kiedy rzucił się ku mnie, uciekłem do salonu dołączonego do naszej sypialni, umieszczając szezlong miedzy nami dwoma. Jego oczy były zwężone, a uśmiech zły… I byłem więcej niż chętny, by pozwolić mu rozbić to, na co miał ochotę. I, mimo że się bawiliśmy, pojawiła się ukryta nuta emocji, która sprawiła, że moja szcz ęka się zacisnęła i gorące łzy wezbrały w moich oczach. Co by się ze mną stało, gdybym nigdy nie znalazł tego mężczyzny, który rozumie mnie i wie jak działa mój pokręcony umysł? Przygryzłem dolną wargę, by powstrzymać drżenie. – Chodź – powiedział, opierając się na nogach, gotowy rzucić się w dowolnym kierunku, w który zdecyduję się uciec. – Nie, to ty chodź – odpowiedziałem, wskazując żeby podszedł. Położył sobie dłoń na klatce piersiowej.

– Ja mam przyjść do ciebie? Teraz to ty mi rozkazujesz? – Co to jest? – złapałem oddech wskazując w stronę drzwi. W chwili, gdy tam spojrzał, ja obróciłem się do drzwi, ale w ludzkiej postaci był ode mnie szybszy. Powlókł mnie do ściany, popychając mnie i przyciskając do niej. Sponiewierał mnie i to mi się podobało, i nie mogłem pohamować miękkiego jęku rozkoszy, gdy jego kolano wcisnęło się pomiędzy moje nogi. Przytrzymał moje nadgarstki ponad moją głową, a jego klatka naciskała na moje plecy. Wzdrygnąłem się pod nim i pojawił się bardzo zadowolonym męski chichot, gdy pocałował bok mojej szyi. – Mógłbym uciec, gdybym chciał – chwaliłem się, ledwie wydobywając z siebie głos. – Gdybyś chciał – powiedział uwodzicielsko. Jego głos był niski i chropowaty przy moim uchu, gdy przygryzał delikatnie małżowinę. – Może. Łapałem oddech, gdy topniałem w jego uścisku. – Posłuchaj mnie. Nie jestem jak nikt, kto kiedykolwiek cię miał. Nigdy nie pozwolę ci odejść. Rozumiesz? – jego głos był niski, gdy gryzł delikatnie mój kark, przesuwaj ąc po tych miejscach językiem, zanim ssał je mocno. Skinąłem głową kochając tę jego dominującą stronę. Stronę, która mogła trzymać mnie, gdy chciał, a mimo to cały czas wiedziałem, że nie jest typem człowieka, który trzymałby mnie wbrew mojej woli. Jego serce dominowało nad siłą. – Wszyscy ci faceci, którzy cię pieprzyli, wszyscy faceci, którzy uciekli od ciebie, gdy odkryli kim jesteś, twoi rodzice, twój stary semel i twój brat… nie jestem żadnym z tych ludzi. Mam cię, twoje ciało i duszę. Rozumiesz? – Rozumiem. – A ty masz zaufać mi, że będę cię kochał i chronił już zawsze. – Tak. – Dobrze. Cieszę się, że to już ustalone. Ten mężczyzna wybrał najgorszy moment, by przedstawić swój punkt widzenia. – Teraz, poczujesz moją miłość – obiecał, zanim ponownie mnie ugryzł i possał to miejsce ze zwiększona siłą. – Ponieważ musisz zrozumieć, że nic i nikt nigdy nie zmieni tego, co do ciebie czuję. Jesteś moim partnerem, ty idioto. Zadrżałem w jego ramionach, podatny na wszystko, gdy on odpiął mi spodnie i sięgnął do przodu i w dół. Moja głowa opadła z powrotem na ramiona, moje plecy wygi ęły się w łuk. Logan pocałował moje gardło, gdy ściągnął mi majtki i rozłożył mi nogi. – Powiedz moje imię. – Logan. – Do kogo należysz? – Do ciebie.

Zostałem popchnięty do przodu na tył szezlongu, a jego język, niemożliwie długi i niemożliwie silny, zjechał na moje fałdy. Zadyszałem, bo wrażenie było przytłaczające. To było niesamowite, że przede mną, Logan Church był hetero, ponieważ kochał te same rzeczy co ja. I najwyraźniej to, że jestem mężczyzną nie przeszkadzało mu wcale. – Jesteś dla mnie idealny. Twoje szczupłe, twarde ciało pasuje do mojego jak ulał. Z całą pewnością mógł czytać mi w myślach. Kiedy już miał mnie dyszącego i błagającego, by wszedł we mnie, obrócił mnie twarzą do siebie, wziął mojego fiuta głęboko w swoje gardło w tym samy czasie, gdy jego palce wsunęły się między moje pośladki. To była tortura. Jego utalentowane palce krążyły we mnie, a mój pulsujący fiut był pochłonięty przez jego gorące, mokre usta. Moje zmysły były przeciążone, a łzy pojawiły się nagle spływając mi policzkach. Tego wszystkiego było zbyt wiele… jego miłość, jego pragnienie, wiara jakiej żądał ode mnie i poddanie, jakiego wymagał. – Czego chcesz? – Oh, proszę – jęknąłem. – Po prostu pieprz mnie, oznacz mnie… spraw, żeby wszystko zniknęło. – Już cię oznaczyłem, ale… – nagle zostałem przewieszony przez szezlong. Słyszałem pokrywkę otwieranego lubrykantu i mgliście zastanawiałem się, gdzie on j ą schował. – Naprawdę chciałbym się znaleźć z środku tego twojego gorącego, napiętego tyłka. Uczucie jego fiuta zanurzonego we mnie i uderzającego w prostatę za pierwszym razem, sprawiło, że prawie doszedłem. Żaden inny mężczyzna, tylko mój partner, mógł doprowadzić mnie do orgazmu tylko samą obietnicą seksu. Był zbyt gorący dla swojego własnego dobra. – Sądzę, że będę sprawiał, że dochodzisz, dopóki nie zemdlejesz – powiedział poruszając się we mnie powoli, gdy opadłem w jego ramiona. Dobry Boże. – Spróbujmy. Nie mogłem. Nie było mowy, żebym mógł mieć kolejny orgazm tak szybko. – Moja słodka dziecinka – jęknął w bok mojej szyi. Już sam głos tego mężczyzny sprawił, że poczułem potrzebę, a chwile później drżałem ponownie, gdy pchał tak głęboko we mnie jak tylko mógł. Chrapliwe jęki wyrwały mu się, gdy trzymał mnie za biodra. Czuł się tak dobrze, tak mocno, a jego r ęka z lubrykantem ślizgała się po moim fiucie, odbierając mi zdolność mówienia. – Nigdy więcej nie będziesz się martwił. Będę, ale nie chciałem się z nim spierać. – Nie – skłamałem. – Jesteś moją miłością.

– Tak – zgodziłem się, gdy pchnął tak mocno, że podniósł mnie z podłogi. W kółko wykrzykiwałem jego imię. – Czy jest coś gorętszego niż to, że wykrzykujesz moje imię? Nie byłem w stanie odpowiedzieć. Jedyne co mogłem zrobić to dyszeć, gdy ugryzł mnie mocno w ramię. – Odpowiedź brzmi „tak”, ponieważ ty, wijący się wokół mojego penisa, starający si ę przyjąć mnie głębiej, bym pieprzył cię mocniej… to mnie zabija – powiedział, zanim przytulił mnie tak mocno, że mogłem poczuć bicie jego serca, gdy obaj doszliśmy. Później, kiedy wyszedłem spod prysznica, był ubrany w dres i t– shirt, siedział na brzegu łóżka i zakładał skarpetki. – Zrobiłeś to celowo. Spojrzał na mnie zakładając drugą skarpetkę. – Co takiego? – Wiesz. – Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Skinąłem głową. – Wiesz, czasami po prostu nie mogę zbliżyć się do ciebie tak bardzo jak bym chciał. Chcę wejść do wnętrza twojej skóry i żyć tam. Uśmiechnął się do mnie. – Też cię kocham, Jin. – Przykro mi, że przeze mnie znalazłeś się w takim gównie. – Tak, ratowanie mi życia, było ciężkie. – Wiesz, co mam na myśli. – Wszystko w porządku, dziecinko. Wszystko jest w porządku. – Jest? – Tak. Skinąłem głową. – Wydaje mi się, że – powiedział miękko – ty nadal jesteś pełen strachu w stosunku do mnie. – Nie, ja… – Tak bardzo boisz się porzucenia, że mnie nie dostrzegasz. – Widzę cię. – Nie naprawdę – powiedział wstając, podchodząc do mnie, łapiąc mnie z tyłu za mokre włosy, zanim pochylił się i pocałował mnie mocno i głęboko. – Wciąż myślisz, że mógłbym przestać cię kochać. – Nie – potrząsnąłem głową, przełykając ciężko. – Nieprawda. – Więc przestań się martwić – naciskał. – Okej?

– Okej. – Spójrz na mnie. – Patrzę. – Tak? – Logan, nie jestem ślepy. Mogę… – Spójrz mi w oczy. Szukałem ich, gdy położył ręce na mojej twarzy, pochylił się i pocałował mnie, przesuwając językiem po wnętrzu moich ust, nie przegapiając niczego, ssąc mocno i pożerając moje usta. Mógłbym całować go godzinami, zatrzymując się tylko by odetchnąć, wzdychać miękko i płakać. – Logan – wydyszałem, kładąc ręce na jego przedramionach, trzymając go. – Pachniesz tak dobrze – warknął w moje usta, nie odrywając ode mnie warg. Ponownie mnie pocałował, tym razem głębiej. Jego ręce ściągnęły ze mnie ręcznik, więc byłem przed nim nagi. – Jesteś taki piękny. – Logan, nie możesz chcieć… – Chcę cię przez cały czas, dziecinko – powiedział mi, kładąc mnie na łóżku, wsuwając się między moje nogi. Położył jedną dłoń na moim penisie, a drugą na moim udzie, upewniając się, że nie mogę się ruszyć. Położyłem rękę na oczach, ale warknął, że mam na niego patrzeć. – Logan – powiedziałem niepewnie, wijąc się pod nim. – Patrz na moje usta na sobie, Jin. Wiesz, że kochasz na mnie patrzeć. Kiedy patrzyłem mu w oczy, zobaczyłem, jak jego źrenice się rozszerzają. Otworzył usta, a mój fiut wślizgnął się pomiędzy nie. Jak to si ę stało, że byłem takim szcz ęściarzem, że mam człowieka, który wygląda jak nordycki bóg, zrodzony, by jego serce biło tylko dla mnie? – Logan – mój głos załamał się na jego imieniu. Przesunął dłonią po mięśniach mojego brzucha, zanim prześledził delikatną skórę swoim bardzo utalentowanym językiem. Moje plecy wygięły się w łuk, unosząc się w górę, gdy brał mnie w usta. – O Boże – jęknąłem. – Proszę, Logan. – Proszę, Logan, co? Jedyną rzeczą jaką byłem w stanie wydobyć ze swojej głowy było jego imię powtarzane w kółko, jak litania. Jednak przez sposób, w jaki mnie całował wiedziałem, że zrozumiał moje pragnienie, którego nie byłem w stanie z siebie wydobyć. Mój fiut wyślizgnął się z jego ust, kiedy podniósł się i podszedł do szafki nocnej. Wydobywając lubrykant z szuflady, odpiął swoje spodnie i usiadł na łóżku. Nałożył lubrykant

na swojego długiego, twardego fiuta sterczącego z jego krocza, aż ten zalśnił w świetle. Kiedy był gotowy, odwrócił do mnie głowę. – Chodź tutaj. Zadrżałem, gdy wlazłem na niego. – Ujeżdżaj mnie. To było zaproszenie, a nie rozkaz, a to, w połączeniu z ciepłem w jego oczach zaparło mi dech w piersiach. Usiadłem okrakiem na jego biodrach i poczułem jak jego dłonie rozdzielają mi pośladki. Opuściłem się na niego powoli. – Jesteś taki ciasny i gorący – tchnął, a jego dłoń chwyciła mojego sztywnego fiuta, gdy uniosłem się w górę tylko po to, by zaraz opaść w dół, nadziewając się na jego tward ą, grubą długość. Zamknąłem oczy. Czułem się zbyt dobrze, a patrzenie w jego oczy to było zbyt wiele. Kiedy doszedłem chwilę później, moje uwolnienie sprawiło, że ciało zadrżało. – Spójrz na mnie. Moje oczy otworzyły się i byłem zaskoczony, kiedy owinął wokół mnie ramiona, trzymając mnie mocno. Ukrył twarz w moim ramieniu, kiedy ciepło zalało mój kanał. – Obejmij mnie nogami. Trzymaj mnie mocno. I tak zrobiłem. Trzymałem go ramionami i nogami, ściskałem mięśniami mojego tyłka. Przyciskałem go mocno do serca z całych sił. Przyciągnął mnie do siebie i nie pozwolił odejść.

Rozdział 16 Nawet po tak długim czasie miałem w głowie wizję, jak pójdzie moje spotkanie z ojcem. I nawet, jeśli z logicznego punktu widzenia to nie miało sensu, głęboko w środku miałem nadzieje, że jego miłość do mnie powróci. To była podstawowa ludzka potrzeba, pragnienie miłości rodziców. Tego ranka zdałem sobie sprawę, że nawet po tym czasie, wciąż wpojone było we mnie to pragnienie. Crane w ogóle tego nie rozumiał. Siedział na blacie, gdy ja szykowałem naczynia. Wycierał je, gdy ja wyjmowałem je z wody z mydłem. – Ty… – Crane zamarł i gdy zrozumiałem, że nie ma zamiaru powiedzieć nic więcej, odwróciłem się i spojrzałem na niego. – Co? – Po prostu… nie chcę znowu widzieć cię zranionego. Mam na myśli, wiem, że nikt nie będzie cię bił, ale nie chcę, żebyś się nim przejmował, gdy tu jest. Niemożliwym było dla mnie nie przejmować się. Nawet przy całej mojej przymusowej brawurze, powiedzenie Loganowi, że mężczyzna przyjechał tylko po moje zwłoki… miałem nadzieję, że to nie jest prawda. Modliłem się, żeby to nie była prawda. – Hej. Zagubiony w myślach, byłem zaskoczony, gdy spojrzałem na Crane’a i odkryłem, że wygląda przez okno, a nie patrzy na mnie. – Jest tutaj. – Kto jest tutaj? – Twój tata. Ale było za wcześnie. Minęły dopiero dwie godziny od chwili, gdy rozmawiał z Loganem tego ranka. – Jesteś pewny? – No tak – powiedział patrząc na mnie, jakbym był głupi. – Wiem, jak wygl ąda twój tata. Dorastałem z nim, tak jak i ty. – Nie miałem na myśli, że… – Pójdę się przywitać – oznajmił, przerywając mi i ześlizgnął się na podłogę. Odwiesił ścierkę do naczyń i zostawił mnie z tym. Podszedł do wahadłowych drzwi. – Chcę z nim porozmawiać, zanim on pomówi z tobą. Przewróciłem oczami, opłukując więcej talerzy. – To zabawne, że wszyscy chcecie pouczać mojego ojca i jeszcze bardziej zabawne, że myślicie, że Logan wam na to pozwoli. – Co? – Crane zatrzymał się przy drzwiach, odwracając się do mnie.

– Chodzisz ze mną już tak długo, że zapomniałeś o zasadach gościnności – powiedziałem. – Żaden z nas nie zbliży się do mojego ojca, dopóki Logan nas nie zawoła. – Ja nie… – Jest sylvanem podróżującym razem ze swoim semelem, odwiedzającym dom innego semela – tłumaczyłem mojemu nie mającemu o niczym poj ęcia przyjacielowi. – S ą zasady, które muszą być przestrzegane, a my dwaj wciąż jesteśmy całe godziny od zobaczenia się z nim twarzą w twarz. – Ale myślałem, że to jest to, czego chcesz? – Chcę, ale nigdy nie zhańbię Logana wtrącając się, zanim mnie nie zawoła. Crane uśmiechnął się chytrze. – No cóż, czyżbyśmy nagle zaczęli słuchać rozkazów? Odwróciłem się do niego. – To nie tak. Logan nie mówi mi co mam robić. Gdyby wszyscy ludzie wiedzieli… – Wiem, wiem – jęknął Crane. – Wybacz. Wskazałem mu namydloną ręką, żeby wrócił do mnie. – Chodzi po prostu o mnie niezgadzającego się z Loganem, walczącego z nim… tylko ty, jego rodzina, ludzie, którzy żyją w tym domu… tylko wy możecie zobaczyć to. Publicznie, przed całym stadem, pozostali mogą zobaczyć mnie tylko jako reah uhonorowującego mojego semela. Skinął głową, a ja zauważyłem drżący uśmiech, zaciśnięte szczęki i jak szybko przetarł oczy. – Jezu, co? – uśmiechnąłem się do niego. Mój przyjaciel miał miękkie serce. – Nic, po prostu ty będący reah… wiedziałem, że będziesz w tym dobry. Po prostu nigdy nie pomyślałem, że będziesz miał na to szansę. Staliśmy w milczeniu patrząc na siebie nawzajem. – Przepraszam. Zarówno Crane i ja odwróciliśmy się do drzwi, gdzie stał mężczyzna, którego nigdy w życiu nie widziałem. Poczułem, że zmarszczyłem brwi. – Cześć – uśmiechnął się, wchodząc do pokoju z wyciągniętą ręką. – Jestem… Przerwałem mu ostro. – Musisz wracać do swojej grupy. Naruszasz zasady… – Danny? – mój ojciec wsadził głowę do pokoju, najwyraźniej szukając człowieka stojącego przede mną. Ciężko było przyzwyczaić mój mózg do faktu, że nagle widzę ojca po tak długim czasie. Ta chwila była surrealistyczna. – Tato – powiedziałem, zanim to słowo w ogóle powstało w moim umyśle. To było takie naturalne dla mnie.

– Jinnai11 – powiedział, używając mojego pełnego japońskiego imienia. – Witam, sir. – Cieszę się, że nie jesteś martwy. Jaka jest poprawna odpowiedź na to? – Dziękuję, sir – powiedziałem, myjąc ręce i wycierając je do sucha. Czułem się tak, jakbym pływał w karmelu, gdy szedłem ku niemu przez pokój. To było jak sen, jak poruszanie się we śnie, kiedy powinieneś być w stanie uciec, ale nie możesz. Schował r ęce za plecami. To był sygnał dla mnie, że nie będziemy nimi potrząsać. Wepchnąłem dłonie do kieszeni moich wytartych jeansów. Zerknął na mnie. – Czy twój semel zażądał, byś nosił takie długie włosy? Wziąłem głęboki oddech. – Nie. – Czy jest bezpłodny? Od razu wiedziałem dokąd to zmierza. – Nie. – Więc może mieć dzieci? Po ośmiu, blisko dziewięciu latach braku kontaktu z tym człowiekiem, to są jedyne słowa jakie chce do mnie wypowiedzieć? Jak do nieznajomego, i tyle? – Zakładam, że tak. – Ale ten mężczyzna, ten rzekomy semel, jest gotów porzucić dla ciebie wszystko? – On niczego nie porzuca. – On porzuca swoją linię krwi… swoją przyszłość. Ja bym to nazwał wszystkim. Patrzyliśmy na siebie nawzajem. – Jin. Z wielkim trudem oderwałem wzrok od ojca i spojrzałem na Crane’a. Wskazał na nieznajomego pośród nas. – Kim jest ten dzieciak? Zwróciłem oczy na człowieka, który jako pierwszy wszedł do kuchni i ponownie musiałem się zgodzić z oceną mojego przyjaciela. Był chłopcem, nie mężczyzną i jeśli miałbym zgadywać, miał może szesnaście lat. – Nie znam cię – powiedziałem stanowczo. Zakaszlał, by ukryć zdenerwowanie, które wiedziałem, że czuł. – Jestem twoim kuzynem, Danny. Żyję z twoją rodziną od…

11 Logeen i Jinnai? Myślałam, że nie wyrobię ze śmiechu

– Nieważne – powiedziałem cicho, czując ostry ból w sercu. Natychmiast wiedziałem, że patrzę na moje zastępstwo. Mój ojciec potrzebował nowego mnie i miał. – Uczysz si ę wszystkich zwyczajów stada i praw? Wyglądał na skonfundowanego. – Uh… tak. Skinąłem głową, biorąc szybki oddech, zanim spojrzałem na mojego ojca. – Musimy wrócić – oznajmił. – Szukałem tylko Danny’ego, bo gdzieś zniknął. Nie zna jeszcze wszystkich praw odwiedzin. Ale mój ojciec na pewno powiedział mu je, nauczył go ich, by mieć pewność, że chłopak nie przyniesie mu wstydu. Oznacza to, że mój ojciec miał ukryty motyw. – Tak – zgodziłem się szybko, odwróciłem i odszedłem do zlewu. – Lepiej idźcie, zanim coś przegapicie. – Dzień dobry – zawołał od głos drzwi, które prowadziły do kuchni i do środka wszedł Peter Church – Jin, ja… oh. Był zaskoczony, znajdując tam kogoś więcej poza mną. Uśmiechnął się, gdy zobaczył Crane’a, a jego zmarszczone brwi dały znać, że to mój ojciec i kuzyn są problemem. – Dzień dobry – powitałem ojca mojego partnera, zwracając na siebie jego uwagę. – Jin – powiedział powoli, wchodząc dalej do pokoju i stawiając zielone jabłka na ladzie. – Są dla ciebie i Evy na placki na później. Przepraszam, kim są ci ludzie? – brzmiał na zirytowanego. Nagle byłem bardzo szczęśliwy, że go widzę. Wypuściłem oddech i znowu poczułem się jak ja. – To mój ojciec i mój kuzyn Danny z Chicago. Pokiwał powoli głową, a potem podszedł do mnie, zasłaniając mi całe pole widzenia i osłaniając mnie od innych. – Jin, wiesz, że ich obecność tutaj to zniewaga po grób dla semela. Nie powinni być w twojej obecności bez… – Wiem – zatrzymałem go. – Mój ojciec po prostu poszedł za Danny’m tutaj. Właśnie wychodzili. – Dobrze – powiedział i odwrócił się, by spojrzeć na mojego ojca. – To jest wyjątkowo niestosowne zachowanie, sir, ale ponieważ nasz reah to twój syn, jestem pewien, że mój syn, nasz semel, puści to płazem. Ostrzeżenie było zrozumiałe, gdy dwaj mężczyźni patrzyli na siebie. Mój ojciec w końcu skinął głową, gdy Peter wyciągnął do niego rękę, idąc przez pokój. – Jestem Peter Church, ojciec Logana. To przyjemność poznać mężczyznę, który spłodził partnera mojego syna.

– Mitchell Rayne – powiedział mój ojciec potrząsając jego dłonią. – Mogę zapytać, dlaczego pozwoliłeś swojemu synowi wziąć męskiego partnera? To koniec twojego domu. Peter skinął głową, puszczając dłoń mojego ojca. – Przyznaję, na początku byłem przestraszony i to bardzo, ale potem zorientowałem się, że nie żyję w ubiegłym tysiącleciu. Żyję w czasach adopcji i surogatek, a co ważniejsze, jestem człowiekiem, który zawsze pragnie tego co najlepsze dla swoich dzieci. Mój syn został pobłogosławiony prawdziwym partnerem, reah, a przez to, że go znalazł, stał się semel – ra. Spotkałem tylko dwóch innych semeli w całym swoim życiu, którzy znaleźli swoich reah i obaj mieli największe, najsilniejsze stada, jakie kiedykolwiek widziałem. Semel, który znalazł swojego reah jest inny w przeciwieństwie do tych, którzy go nie mają. Zapomniałem o tym na krótką chwilę. – Więc twój syn jest lepszym semelem niż ty? – Oh, tak, absolutnie. – Lepszym, po prostu dlatego, że znalazł reah. – Tak. – Ale twój syn nie będzie ojcem. Peter zachichotał. – Nie tobie o tym mówić. Nikt nie może przewidzieć przyszłości. Mój ojciec skinął głową. – Chciałbym poznać twojego syna. To oznaczało, że Logana nie było w pokoju, zanim Dany rozpoczął swój spacer i zmusił mojego ojca do podążenia za nim prosto do mnie. – Przedstawię ci go – powiedział szybko, rozkładając ramiona i prowadząc zarówno Danny’ego, jak i mojego ojca do drzwi i posyłając mi szybki uśmiech przez ramię. Ciepło promieniowało od tego człowieka, podobnie jak od jego syna. – Cóż, to było zabawne – odetchnął Crane i skierował się do drzwi, podążając za nimi. – Dokąd ty idziesz? – Jeśli twój tata mógł zapomnieć o zasadach i wpakować się tu, to i ja mogę to zrobić. Zaraz wracam. Chciałem się z nim kłócić, ale miał rację. Dzień stawał się dziwniejszy z każdą chwilą. Pogorszył się jeszcze bardziej, kiedy mój ojciec wszedł do kuchni kilka minut później. – No cóż, na pewno zmyliłeś ojca swojego semela, co do tego, co jest naprawdę ważne – warknął na mnie. – Jak ci się udało to zrobić? – Co ty… – Jin!

Nie traktował mnie, jak reah. Nie traktował mnie jak partnera innego semela. Traktował mnie jakbym był jego synem, a nawet i to nie. – Odpowiedz mi. Ten mężczyzna nigdy się nie zmieni. Wziąłem szybki oddech i spróbowałem uspokoić moje galopujące serce. – Jak mama i Kei? – Oboje mają się dobrze. Pytałem, czy chcą tu ze mną przyjechać, ale żadne z nich nie chce cię widzieć. Jeszcze jeden kopniak na dokładkę. – Cóż, przykro mi z tego powodu. – Czyżby? – Tak – westchnąłem i zrozumiałem, że to, czego chcę i to, co b ędzie, to dwie kompletnie różne i odrębne rzeczy. Moja biologiczna rodzina nigdy mnie nie zaakceptuje. Moja nowa rodzina była jedynym, co się liczyło. Byłem taki szczęściarzem, że ich znalazłem i jeszcze większym, że znalazłem Logana. Mój wzrok zamazał się nagle i spojrzałem w dół, by mój ojciec nie zobaczył moich łez, które dla niego zawsze oznaczały słabość. Nigdy w życiu nie byłem tak emocjonalny. To było prawie śmieszne. – Jin – głos mojego ojca opadł, gdy podszedł do mnie. – Dlaczego nie ust ąpisz tej perwersji? Wiesz, że męski reah nie jest błogosławieństwem, a obrzydliwością, a kiedy inni zapytają skąd pochodzisz i… Nie mogłem powstrzymać jęku, ponieważ to było tak, jakby mnie uderzył. Tak bardzo się myliłem. Nie odbył tej podróży, by ziścić moje marzenia, ale po to, by odebrać mi wszystko, starając się namówić Logana, by przestał mnie kochać. Jego intencje były jeszcze bardziej podstępne. Przybył z Chicago, by napełnić mnie wstrętem do samego siebie, by wstrzyknąć swój jad po raz drugi w moje życie, by pochłonął mnie strach i zwątpienie w nadzieję, że ucieknę po raz drugi. Nie mógł mieć syna homoseksualisty w swoim stadzie. To go po prostu zabijało. – Jesteś podły – powiedział chłodno, a jego głos przesiąknięty był nienawiścią. – Przynosisz wstyd Loganowi i jego stadu samą swoją obecnością i mnie też, ponieważ jestem twoim ojcem. Skinąłem głową, przecierając oczy, starając się powstrzymać łzy. Musiałem odzyskać kontrolę nad sobą, ale to było trudne. Pozwolenie odejść starem bólowi i zaakceptowanie czegoś nowego było przytłaczające. Kiedy prawda zasadza się na ciebie, trudno jest się zorientować, szczególnie gdy ma się tylko chwile. – Wynoś się z mojego domu – powiedziałem, cofając się o krok, czując się kompletnie wypruty, jak dom po pożarze. Całkowicie zniszczony.

– To nie jest twój dom. To nie jest twój dom! Nie masz domu, nie masz miejsca jako partner w żadnym stadzie. Zostałeś wygnany. Spalone budynki mają to do siebie, że można je przebudować. I mimo, że mój ojciec i jego miłość do mnie przepadły na zawsze, ja wciąż stałem, a moje fundamenty były silne. – Nie możesz myśleć, że Logan naprawdę cię kocha – wygłosił mój ojciec podchodząc do mnie. – To po prostu moc reah działa na jego zmysły. Kiedy już się tobą nasyci, kiedy czar pryśnie, wyrzuci cię ze swojego domu i być może zarżnie cię za twój udział w uwiedzeniu jego prawdziwej natury. Był taki pewny siebie z groźbą mojego upadku. Czy kiedykolwiek posiadałem nadzieję na jego miłość? Tak naprawdę, znałem odpowiedź. To wci ąż był mój ojciec, tryskający swoją wściekłością, nienawiścią i kłamstwami. Niebieskie oczy wciąż były jego, ciemnobrązowe włosy, teraz podszyte srebrem były przycięte tak jak zawsze i zapach jego wody po goleniu pozostały bez zmian. To był człowiek, który mnie wychował, a nie widział mnie w ogóle. – Kiedy Logan odkryje, co mu odebrałeś, jego imię, jego dumę, jego reputację, jego pozycję w naszym społeczeństwie… znienawidzi cię i może również zabije. Cofnąłem się o krok, ale złapał mnie za ramię. Jego palce mocno wbiły się w moje bicepsy. Jego uścisk na pewno zostawi ślady. – Jin, widziałeś, gdzie poszedł twój tata? – zapytał Crane, wchodząc z powrotem do kuchni. – Yep – powiedziałem sarkastycznie, biorąc drżący oddech. Crane poruszył się szybko, a mój ojciec puścił mnie i odsunął się, widząc wyraz twarzy mojego przyjaciela. – Co, do cholery, się tu dzieje – ryknął Crane, patrząc oskarżycielsko na mojego ojca, a potem odwracając się twarzą do mnie. – A ty! – Ja? – Tak, ty. Co ty, do cholery robisz, rozmawiając z nim, jak gdyby nigdy nic! Nigdy nie powinieneś otwierać nikomu bez swojego sheseru, Jin. Wiesz o tym. Wszyscy o tym wiedz ą. Musisz zacząć zachowywać się jak reah, którym jesteś! Był na mnie wkurzony? – Czemu jesteś wściekły? – Ponieważ nie zorientowałeś się jak ważny jesteś, ale teraz zaczniesz. Bez ciebie nic nie działa. I miał rację. Musiałem zrozumieć, kim jestem. Powietrze w pokoju, które wydawało i się stare i stojące, nagle znowu si ę poruszyło, jakby Crane przyniósł ze sobą chłodną bryzę. Poczułem się, jakby spuszczono ze mnie całe napięcie. Jak dobrze było sobie przypomnieć, że byłem kochany.

– A ty co sobie myślisz, kładąc ręce na naszym reah? – rzucił Crane do mojego ojca, wciskając się pomiędzy Mitchella Rayne’a i mnie, a jego muskularna klatka piersiowa zmusiła mojego ojca do cofnięcia się. – Jesteś tylko sylvanem. Możesz zosta ć ukarany za taki występek. Mój ojciec patrzył na mnie jak na brud pod stopami, a na Crane’a jak na wydziedziczonego jedynego syna sheseru jego stada. – Uważaj do kogo mówisz, chłopcze. – Uważaj do kogo mówisz – zagrzmiał na niego Crane, a ja patrzyłem, jak mój ojciec cofa się o kolejny krok. – Jestem obrońcą reah i jako taki nakazuję ci, byś si ę znikn ął albo będę zmuszony wezwać jego sheseru. – Crane… Ale mój przyjaciel wykonał ruch ręką i przerwał mi, odwracaj ąc się twarz ą do mnie i tyłem do mojego ojca. – Wiem, że to oczywiste, ale chcę zostać w okolicy i dołączyć do twojego stada. Przez chwilę byłem oszołomiony. – Oh, pomyślałem, sądziłem, zawsze zakładałem, że zostaniesz. Nie chcę, żebyś odjeżdżał. Nigdy! Nie odchodź. Zostań. – Okej – powiedział Crane, a jego uśmiech był jasny. Czasami zapominam, jak wspaniale wygląda mój najlepszy przyjaciel, nawet bardzo, ponieważ byłem w stanie zobaczyć jego serce. Odwrócił się ponownie twarzą do mojego ojca. – Jako, że zostałem wyrzucony z mojego stada, postanowiłem szukać schronienia w innych i niniejszym oświadczam, że zrzekam się mojej przynależności do stada Anuket. Jestem teraz członkiem stada Mafdet. – Crane – westchnął mój ojciec, pocierając nasadę nosa, jakby mój najlepszy przyjaciel go męczył. – Nie powinieneś postępować tak pochopnie. Nasz nowy semel, Archer Pike, jest dużo silniejszym semelem niż Gabriel kiedykolwiek był i pod jego przywództwem, nasze stado będzie… – Wyrzekam się swojego miejsca – powiedział stanowczo Crane, odwracając się bokiem, kładąc mi rękę na ramieniu i kierując mnie wokół mojego ojca prosto do drzwi. Nie miał zamiaru zostawiać mnie ponownie samego.– Możesz powiedzieć to mojemu ojcu, kiedy następnym razem go zobaczysz. – Powinieneś wrócić do domu – powiedział mu mój ojciec. – Jin jest moim domem – powiedział. – Zawsze nim był. – Ponieważ gdy semel prowadzi stado, reah wzmacnia je i sprawia, że jest całością – warknął Logan, gdy wszedł do pokoju. Najwyraźniej stał obok drzwi już od jakiegoś czasu. Yuri i Mikhail stali zaraz za nim. Nie miałem poj ęcia jak wiele usłyszał. – Ty – powiedział

wskazując na Crane’a. – Jesteś obrońcą reah i należysz do mnie tak samo jak on. Chcę usłyszeć twoje świadectwo i twoją przysięgę na następnym spotkaniu stada, ale ja już biorę pod uwagę to, że jesteś członkiem mojego stada, Crane’ie Adams. Mój najlepszy przyjaciel skinął głową i szybko opuścił pokój, przechodząc obok mnie w pośpiechu, by ukryć emocje jakie odczuwał przed Loganem i moim ojcem. – Ty – powiedział Logan. Jego głos był niski i chropowaty, gdy wskazywał na mnie. – Chodź tutaj. Kiedy byłem wystarczająco blisko, sięgnął po mnie i wyciągnął na korytarz, zostawiając Mikahila, by pilnował mojego ojca. Trzymał mnie mocno przy piersi, położył ręce na mojej twarzy, dotykał mojej skóry. Jego oddech rozwiewał mi włosy. – Wszystko w porządku? Widziałem jak ciemne i płynne stały się oczy mojego partnera. Uśmiechnąłem się szybko, oblizując usta, by odwrócić jego uwagę. Najwyraźniej nie był zadowolony z żadnej części tyrady mojego ojca, jaką usłyszał. – Zostawiłeś mnie tam specjalnie – powiedziałem. – Tak – jego głos był pełen oczywistego bólu. – Więc mogę wyrobić sobie własną opinię na temat tego, co chcę zrobić. – W granicach rozsądku – zgodził się, odgarniając włosy z mojej twarzy, rozkoszując się uczuciem moich włosów prześlizgujących mu się między palcami. – Nigdy nie pozwolę ci odejść, ale wiedza, że możesz usłyszeć kłamstwa i im nie uwierzyć, że masz we mnie wiarę ponad wszystkim innym… jestem bardzo dumny. Samo patrzenie na ciebie daje mi radość. Nie masz pojęcia. Nie mogłem powstrzymać westchnienia. – Kocham cię. – Wiem – skinął głową, zanim owinął wokół mnie ramiona i przygniótł mnie do swojej twardej piersi. I mimo tego, że ten facet był górą mięśni, dla mnie był delikatny, czuły, ponieważ byłem skarbem, cenniejszym niż wszystko inne, kochanym. Będąc w jego ramionach, w jego sercu, byłem bezpieczniejszy niż gdziekolwiek indziej. – Zranił cię? – zapytał, gdy puścił mnie, kładąc ręce z powrotem na mojej twarzy, unosząc delikatnie mój podbródek szukając obrażeń. – Jin? Pokręciłem głową, bo gardło miałem ściśnięte. – Zmarzniesz w ten sposób – powiedział kładąc mi ręce na ramionach i pocieraj ąc nimi, starając się mnie rozgrzać. – Idź załóż jakieś skarpetki i sweter i wró ć na dół. Poczekamy tutaj. – Ale nie powinieneś być sam z… Spojrzał na mnie w sposób, jakbym stracił rozum. Jakby mój ojciec był w stanie skrzywdzić go czymkolwiek, co miał do powiedzenia.

– Idź wreszcie i załóż coś na siebie. Skinąłem głową i uśmiechnąłem się, zanim się odwróciłem. Kiedy doszedłem do schodów stał tam Yuri. – Co ty robisz? – Upewniam się, że nikt nie podąży za tobą na górę – odpowiedział mi. – Ale powinieneś zostać z Loganem i… – Sheseru jest egzekutorem semela i strażnikiem reah – wyrecytował prawo, które obaj znaliśmy. – Czyż nie tak? Tak było i obaj o tym wiedzieliśmy. Kiedy uśmiechnął się do mnie, chciałem poklepać go, ale zdecydowałem, że jeżeli go dźgnę, to pewnie zaboli mnie ręka. Ten facet był zrobiony z kamienia. Zostawiłem go i wbiegłem na górę, złapałem sweter na suwak i parę skarpetek i wróciłem do Logana tak szybko, jak to było możliwe. To, co tam znalazłem sprawiło, że zatrzymałem się wpół kroku. Wliczając mojego ojca i Danny’ego, było tam czterech mężczyzn klęczących na posadzce w kuchni. To było dla mnie zaskoczenie. Nigdy nie widziałem mojego ojca klęczącego przed nikim innym, niż jego własny semel. – Błagamy cię o wybaczenie, semel – ra za zakłócenie spokoju twojego domu i ośmielenie się mówić do twojego partnera bez pozwolenia – powiedział szybko jeden z dwóch mężczyzn, których nie znałem. – Gdybym miał swojego reah, zabiłbym każdego, kto ośmieliłby się jej dotknąć i wiem, że życie mojego sylvana jest na twojej łasce. Mój sylvan jest ojcem twojego reah i jestem pewien, że przez chwilę stracił panowanie nad sobą, widząc ponownie swojego syna. – Kłamstwa i nienawiść, jakie zostały wypowiedziane nie pozostawiają wątpliwości, ale nie znam cię i zakładam, że od teraz będziesz mówił szczerze. – Dziękuję, semel – re – skłonił głowę przed Loganem. – Wstań – powiedział ponuro Logan. – Czy wybaczysz mojemu sylvanowi obrazę twojego reah? Logan skinął głową. – Ten jeden raz, ale nigdy więcej. Mężczyzna położył rękę na ramieniu mojego ojca, zanim spojrzał na Logana. – Czy mogę przemówić do twojego reah? Logan tylko nieznacznie skinął głową, ale to wystarczyło. Mężczyzna zrobił krok do przodu oferując mi swoją dłoń. – Jestem Archer Pike, semel stada Anuket i to przyjemność poznać cię, Jinnai Rayne. – Po prostu Jin – poprawiłem go, biorąc go za rękę i obserwuj ąc jak jego szcz ęka zaciska się, a nozdrza drgają. – Tylko moja mama nazywa mnie Jinnai.

Archer Pike był wysokim, chudym mężczyzną, a jego twarz nie była miła nawet, gdy się uśmiechał. Było jeszcze lodowate uczucie drapieżnika, które unosiło się od niego. Stalowo niebieskie oczy, teraz skierowane na mnie, również nie miały w sobie ciepła. Zamiast tego wyglądały jak dwa kawałki kolorowego lodu. – Nigdy nie widziałem reah. Nikt mi nie powiedział, że był jeden w naszym stadzie. Gdybym był semelem stada, gdy się ujawniłeś, zapewniam cię, że traktowanie takie otrzymałeś z rąk mojego brata, twojego ojca i innych nigdy nie miałoby miejsca. – Jakie traktowanie? – zapytał Yuri zza moich pleców. Zaskoczył mnie i instynktownie próbowałem wyciągnąć rękę z uścisku Archera. Ale on zacieśnił swój uchwyt, więc nie mogłem się ruszyć. – Mój sylvan powiedział mi, gdy lecieliśmy tutaj, że jego syn został pobity i pozostawiony nagi na poboczu drogi przez mojego brata i stado. Skrzywiłem się w duchu. Wolałbym, żeby Logan przeżył całe swoje życie bez tego konkretnego skrawka informacji. Dlaczego ludzie zawsze czują potrzebę dzielenia się? – Pobiłeś własnego syna? – warknął Yuri, podnosząc głos i podszedł do mojego ojca. Położył dłoń na mojej piersi, kiedy obok mnie przechodził. Popchnął mnie delikatnie do tyłu, z dala od uścisku Archera, z powrotem na pierś Logana. – Biłeś go dopóki nie zaczął krwawić? Był przytomny, gdy go zostawiłeś? Ramiona Logana owinęły się wokół mnie, przyciągnął mnie z powrotem do siebie. Jego policzek otarł się o mój, gdy pochylił się, by pocałować zgięcie mojej szyi. – Pobili cię? Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale mój ojciec zebrał w następnej chwili całą uwagę. – On jest brudny – splunął mój ojciec. – Jest zboczeniem, a twoje stado będzie cierpiało, jeśli nazwą go twoim reah! Twój semel nie jest błogosławiony, jest przekl ęty przez rzecz, która jest chora, pokręcona i zła. Ludzie będą masowo uciekać ze stada Mafdet. – Właściwie, to oni przychodzą masowo, ty ignorancki dupku – zachichotał Mikahil, rozjaśniając nastrój, kiedy podszedł. – Bycie reah znosi wszystko. Mężczyzna, kobieta, to nie ma znaczenia, kim jest reah. Są pobłogosławieni, a nasz semel jest teraz semel – re, dzi ęki twojemu synowi. Znalazł swojego partnera, a twój semel jest słabszy, ponieważ go nie ma. Sparowana para przewodzi najsilniejszym stadom i wiesz o tym równie dobrze jak ja. Mój ojciec nie miał na to argumentów. Nie było żadnych. Fakty były niepodważalne. Byłem reah, Logan jest semelem i byliśmy sparowani. To naprawdę był cud, że się odnaleźliśmy i musiałem zacząć traktować to jako takie. – Jestem reah – tchnąłem, gdy Logan ścisnął moje ramiona i staną przede mn ą, by zmierzyć się z innymi bez mojego udziału. – Jestem partnerem semela mojego plemienia. Wszystkie oczy zwróciły się na mnie.

Logan jęknął cicho. – Czy w końcu musiałeś wyskoczyć z tym dokładnie w tej sekundzie? – skrzywił si ę na mnie. – Owszem, tak – uśmiechnąłem się niezniechęcony przez zmarszczone brwi. Przewrócił oczami, zanim odwrócił się i spojrzał na mojego ojca. – Ty, sir, jesteś obrzydlistwem. Ojciec powinien kochać swojego syna bez względu na wszystko. To jest maat. Mitchell Rayne chciał jeszcze coś powiedzieć w swojej obronie, ale Logan podniósł rękę, nie pozostawiając miejsca na argumenty. Czas mojego ojca na mówienie się skończył. – A co do ciebie, semelu – złote oczy Logana skierowały się na Archera Pike. – Weź swojego sylvana i odejdź. Nie wracajcie bez zaproszenia. Nie ma u mnie miejsca dla rodziny czy poprzedniego stada mojego partnera, bo są ślepi na dar jaki otrzymali. – Semel – re – zaczął Archer. – I dobrze ci radzę, nie staraj się pozyskać sojuszników w nadziei, że uda ci się jakoś mnie skrzywdzić, co z kolei przyniesie szkodę mojemu reah. Wysłałem mojego maahes, by pomówił z Ethan’em Locke w Nowym Jorku i jeśli zaakceptuje on moją aset Simone, to on i ja będziemy mieli więź przymierza. I Martine Soto w Miami jest moim drogim przyjacielem. Tylko ostrzegam cię, ponieważ jeśli zaproponujesz mu jakiś sojusz w odwecie dla mnie… cóż, jest bardzo niebezpieczny, a jego poglądy na temat tortur są nieco przestarzałe. Zobaczyłem, że Archer zbladł. – Justin Cho jest semelem jednego z największych stad, o którym wiem, że ma ponad dwustu ludzi i żyje w San Francisco. Jeżeli będziesz chciał z nim porozmawiać, to proszę przekaż mu moje pozdrowienia. Jesteśmy przyjaciółmi od ponad piętnastu lat. Odwiedza mnie każdego lata. – Rozumiem, co chcesz powiedzieć – powiedział mu Archer. – Żyję w górach, w tym małym miejscu i nie przeszkadzam nikomu, ale nie popełnij błędu co do mnie. Nie myśl, że nie mam przyjaciół, koneksji lub zasobów. Je śli ty lub twój sylvan kiedykolwiek w przyszłości będziecie próbowali kontaktów z moim partnerem bez pozwolenia, zabiję was. A jeśli bym nie mógł, wyślę mojego sheseru w moim imieniu. Wszystkie oczy skierowały się na Yuri’ego i zobaczyłem go tak samo jak pozostali. Był straszny. Wielki i straszny, większy nawet niż Logan, a w nim była możliwość do odseparowania tego, co musiało zostać zrobione ode tego kim był. Wina nie mieszkała w tym człowieku, ani litość. – Czy wyraziłem się jasno? – Tak – powiedział cicho i z szacunkiem Archer. – Nie możesz… – zaczął mój ojciec.

– Ten mężczyzna jest moim partnerem! – eksplodował Logan, krzycząc i dając w końcu upust swojej furii. – Jin Rayne jest reah stada Mafdet! Przedstawię go wszystkim, każdemu semelowi na Świ ęcie Doliny, gdy wszyscy spotkamy się w Kairze za sześć miesięcy – wskazał na Archera. – Będziesz tam, jak każdy inny semel i kiedy będziesz przedstawiał swoją yareah będę klaskać. Kiedy przedstawię mojego reah, usłyszysz różnicę. Będą tam setki semeli, Archer i mogę ci obiecać, że będę jedynym, który będzie miał reah przy swoim boku. Być może w tej chwili naprawdę nie rozumiesz, jak rzadcy są reah, ale zrozumiesz. Z całą pewnością. – Ponownie, Logan, przepraszam. Mój sylvan i ja nie okazaliśmy należytego szacunku ani tobie ani twojemu domowi. Istnieją okoliczności łagodzące w tym, co się tu wydarzyło i dziękuję ci, że okazałeś cierpliwość w tej sprawie – Archer praktycznie się czołgał. Logan skinął głową. – A teraz moja cierpliwość jest wyczerpana. Kiedy ty albo twój sylvan zobaczycie mojego reah w czasie święta, będziecie się od niego trzymać z daleka. – Tak – powiedział słabo Archer. – Odejdźcie. Wszyscy wynoście się z mojej ziemi. Mój sheseru pokaże wam drogę do samochodów. Mikhail, proszę, odeskortuj ich na lotnisko, zadzwoń do Christophe’a i upewnij się, że wie, że będziesz na jego terytorium na moje rozkazy. – Tak, mój semelu. – Chciałbym pomówić z moim synem – powiedział napiętym głosem do Logana mój ojciec. – Za pańską zgodą, oczywiście. – Nie – zaprzeczył stanowczo Logan, a jego ton był lodowaty i twardy. Celowo odwrócił się do wszystkich plecami i stanął twarzą do mnie, blokując mi widok na wszystkich za wyjątkiem jego samego i jego zapierających dech w piersiach złotych oczu. Wskazał na drzwi kuchni. – Chcę z tobą porozmawiać, teraz. Odwrócił się i wyszedł bez słowa z kuchni, podchodząc do schodów i wbiegając na drugie piętro po dwa schodki na raz. Kiedy dotarłem do sypialni Logana, teraz także mojej, zrozumiałem, jak bardzo to kochałem i westchnąłem głęboko. To było sanktuarium z dala od świata. Kochałem wszystko w moim nowym domu, zwłaszcza tego człowieka. – Pobił cię? – krzyknął za mną Logan i usłyszałem, jak zatrzaskują się drzwi sypialni. Odwróciłem się i spojrzałem na niego. Uśmiechnąłem się, patrząc na mojego partnera od stóp do głów. – Jin – powiedział i skrzyżował ręce na piersi. Mój partner czekał na odpowiedź, ale ja miałem problemy z koncentracj ą. Wszystko w mojej głowie wirowało. Chciałem należeć do stada jeszcze raz, po tym, jak moje własne

mnie porzuciło i teraz należałem. Pomiędzy cierpliwością i miłością Logana, akceptacją mojej nowej rodziny i przyjaciół i zobaczeniem, jakim złem był naprawdę mój ojciec, poczułem si ę jak nowy. Jakbym zaczął wszystko od nowa, z czystym kontem. Czułem się, jakbym mógł latać. – Powiedz mi o wszystkim, co się wydarzyło. Ale to było dawno temu i już nie miało znaczenia. Nie byłem już przerażonym nastolatkiem. Byłem dorosłym mężczyzną z partnerem, który mnie kochał i stadem, które mnie chciało… mnie! Oni mnie chcieli! – Kogo to obchodzi? – uśmiechnąłem się do niego, wskazując na siebie. – Nie złość się. Po prostu podejdź i pocałuj mnie. – Nie. Najpierw chcę porozmawiać. – Mam dla ciebie ofertę – dokuczałem. – Zdejmiesz koszulę i porozmawiamy. – Jin, ja nie… Podniosłem rękę, żeby mu przerwać. – Najpierw koszula, rozmowa później. Jego wydech był głośny i rozdrażniony, ale ściągnął koszulę, zwinął ją i rzucił na krzesło obok okna. – Lepiej – powiedziałem, podchodząc i kładąc się na łóżku. Przewróciłem się na plecy, robiąc aniołka na przykryciu. – Co ty robisz? – Nie wiem – powiedziałem pozwalając sobie na głębokie westchnienie zadowolenia, zanim spojrzałem na niego. – Ale wciąż masz na sobie zbyt wiele ubrań. Co ty na to, by pozbyć się butów. – To nie jest striptiz. Chcę wiedzieć, co… – Buty – przerwałem mu. Warknął, ale zdjął buty i zerwał z siebie skarpetki. – Zadowolony? – Prawie – uśmiechnąłem się, kochając sposób w jaki chodził tylko w jeansach i niczym więcej. Nie było takiej chwili, gdy nie patrzyłbym na niego z przyjemno ści ą, ta cała wspaniała złota skóra i twarde falujące mięśnie. – Teraz połóż się. Powiedział coś, czego nie załapałem. – Co takiego? – zapytałem. – Powiedziałem, że jesteś gnojkiem. – Tylko tyle? – ściągnąłem sweter, zanim odpiąłem górny guzik jeansów. – Nie – chrząknął nie odrywając ode mnie wzroku. – Jesteś też piękny. – Więc skoro jestem taki piękny to czemu nie przyjdziesz tu i si ę ze mn ą nie położysz?

Zakaszlał. – Ponieważ chcę wiedzieć, co ci zrobili. – Ale ja nie chcę żyć w przeszłości – zapewniłem go obserwując jak chodził po pokoju. – Nie? – Nie. – Więc to wszystko? – zapytał. – Masz wszystkie swoje wątpliwości za sobą? – Co? – Słyszałeś mnie. Skończyłeś z tym bzdurnym „biedny ja”? Patrzyłem na niego, utrzymując jego złote spojrzenie. Był w nim błysk psoty, zalążek złego uśmiechu, który mógł mnie zniszczyć. – Więc? – Tak – powiedziałem z przekonaniem i czułem tylko szczęście przetaczające si ę przeze mnie. Sądzę, że mogłem zacząć świecić. – Wiem, kim jestem, wiem kogo kocham i gdzie jest moje miejsce. – Nareszcie – mruknął, podszedł do łóżka i położył się na nim. Patrzyłem jak czołga się do mnie, ale kiedy sięgnąłem do niego, chwycił mnie za rękę i przewrócił na brzuch. – Co ty robisz? Jego usta były na moich plecach. – Wszyscy są wciąż na dole, Logan. – Nie, nie są, ale nie obchodziłoby mnie, gdyby wszyscy byli w pokoju – zapewnił mnie, całując, gryząc i liżąc mój kręgosłup do miejsca pomiędzy łopatkami. Każdy dotyk był lekki jak piórko i piekielny w tym samym czasie. – B ędę zatwierdzał mojego partnera kiedykolwiek zechcę. Zaborczy ton wysłał falę ciepła przez moje ciało. – I teraz czuję, że muszę oznaczyć to, co moje – powiedział i delikatnie podniósł mnie na ręce i kolana. – Oh, tak – mruknąłem. Kochałem dotyk jego rąk, gdy pieścił moje plecy, gdy gładził moje żebra i pośladki. Moje jeansy zostały zsunięte do kolan, a następnie uniósł powoli każdą z moich nóg i zsunął je ze mnie. Palce, który głaskały mojego fiuta wysyłały macki przyjemności przez całe moje ciało. – Zatwierdzam cię – wyszeptał, przesuwając się za mnie, uderzając mnie w tył głowy, więc pozwoliłem jej opaść do przodu. – Tak – wyszeptałem ledwie. Moje ciało bolało z potrzeby posiadania jego. – Prosz ę zatwierdź mnie. – Tak zrobię – jego glos był jak pieszczota przesuwająca się po mojej rozgrzanej skórze. – Mój partner, spójrz, jaki piękny jesteś. Nie mogę ci się oprzeć.

– Co jest szczęśliwe, skoro nikt inny mnie nie chce, tylko ty, Logan. Jesteś jedynym, który mnie zatwierdził, pokochał mnie i dał mi swoje serce. – Ponieważ jesteś mój – wypuścił powietrze, a jego gorący oddech sprawił, że zadrżałem, kiedy całował mój kręgosłup. – Mój reah, mój partner… Nie dałem ci swojego serca… ty jesteś moim sercem. Boże, tak kochałem tego mężczyznę. – Logan, proszę… połóż na mnie swoje ręce. Poruszył się szybko. Jeden ośliniony palec wślizgnął się pomiędzy moje pośladki i potem głęboko we mnie. W tym samym czasie jego zęby zagłębiły się w moim karku. Nie mogłem oddychać – czułem się tak dobrze. – Oh, on to lubi – powiedział dodając drugi palec pchając powoli, zmysłowo, liżąc mój kark. – Wygląda na to, że jesteś dla mnie gotowy… przewidywalne. To była tortura, czekanie aż znajdzie się we mnie i powiedziałem mu to. Ugryzł mnie w tyłek i wzdrygnąłem się w tym samym czasie, gdy poczułem jego fiuta przy mojej dziurce. Próbowałem nabić się na niego, ale trzymał mnie w miejscu r ękami na moich biodrach, co sprawiło, że jęknąłem, gdy wsunął we mnie jedno powolne uderzenie. Czułem każdy centymetr, gdy mnie napełniał. – Boże, dziecinko, sposób w jaki twój tyłek trzyma mnie, pochłania… po prostu otwiera się i przyjmuje mnie i jesteś w środku tak ciepły… tak gorący. Czułem pieczenie, gdy mnie rozciągał, drżałem. Trzepoczące skurcze moich mięśni zacieśniające się za każdym pchnięciem. Każdy pchnięcie wchodziło głębiej. – Logan! Wysunął się zaledwie o ułamek centymetra, a następnie wsunął się ponownie mocno i szybko. Zapłakałem, gdy pieprzył mnie i w tym samym czasie jego silna ręka pracowała nad moim fiutem, wysyłając mnie na krawędź szczęścia. – Kocham cię pieprzyć, być w tobie, gdy mój fiut jest głęboko w twoim napiętym tyłku i kocham uczucie twojego fiuta puchnącego w mojej dłoni. A najbardziej kocham słuchać jak krzyczysz moje imię… nigdy mnie nie zmęczy słuchanie tego. Więc krzyknąłem dla niego, kiedy uderzał jak młotem w moją prostatę i szarpał mnie w tym samym czasie. – Ale jestem jedynym, który kiedykolwiek będzie w tobie, pchając w ciebie w kółko, tak jak robię to teraz. Zatwierdzał mnie. Byłem w jego posiadaniu i nie chciałem niczego więcej. Moje plecy wygięły się w łuk, a mięśnie mojego tyłka zacisnęły się mocno wokół niego, gdy doszedłem. Okrzyk Logana nadszedł chwilę później, gdy on również znalazł swoje uwolnienie. Jego ręce owinęły się wokół mnie, gdy upadł przyciskając mnie do łóżka pod sobą. Wciąż byłem nadziany na jego wał.

– Należysz tylko do mnie. I tak będzie już zawsze. Będę cię trzymał w ten sposób. Było mi lekko i nawet jeśli ledwie mogłem oddychać, nie miało to znaczenia. Pragnąłem tego człowieka, jego ciała i duszy. I byłem zadowolony trzymaniem go w sobie tak długo, jak chciał. – Jesteś mój. – Tak – westchnąłem głęboko, szczęśliwie. Moje ciało było nasycone, mój umysł był prosty, a dusza szczęśliwa.– Jestem twoim partnerem. Należę do ciebie. Usatysfakcjonowany mężczyzna dał mi znać, że jest tak samo zadowolony, jak i ja.

I to już koniec „Change of heart”. Mam nadzieję, że Wam się podobało. Dziękuję mojej niezastąpionej becie. Basiu, gdyby nie Ty ta książka byłaby jednym wielkim zbiorem bezsensownych zdań.12

12 Bardzo dziękuję za wyrazy uznania, lecz należą się one przede wszystkim Patrycji jako tłumaczowi. Naprawdę nie pozostawiła mi wiele do poprawy ;) Basia
Mary Calmes - Change of Heart 01 - Change of Heart (nieof.).pdf

Related documents

195 Pages • 66,439 Words • PDF • 895.3 KB

686 Pages • 74,126 Words • PDF • 2 MB

298 Pages • 79,589 Words • PDF • 1.7 MB

373 Pages • 84,852 Words • PDF • 3 MB

24 Pages • 7,369 Words • PDF • 501.1 KB

418 Pages • 72,065 Words • PDF • 1.5 MB

273 Pages • 67,267 Words • PDF • 1.8 MB

432 Pages • 88,470 Words • PDF • 4.6 MB

50 Pages • 21,673 Words • PDF • 1.1 MB

5 Pages • 1,344 Words • PDF • 100.3 KB

374 Pages • 108,380 Words • PDF • 1.5 MB

427 Pages • 159,482 Words • PDF • 1.4 MB