Frost Jeaniene - A Night Prince 1 - Once Burned [nieof.].pdf

360 Pages • 76,798 Words • PDF • 2 MB
Uploaded at 2021-09-24 16:46

This document was submitted by our user and they confirm that they have the consent to share it. Assuming that you are writer or own the copyright of this document, report to us by using this DMCA report button.


Jeaniene Frost – A Night Prince 01 – Once Burned

Tłumaczenie dla: Translations_Club Tłumacz: Ms.LittleDevil, Justyna_119, mary003, VampireEve Korekta: sylwikr Korekta całości: Majj_

Rozdział 1 Zaparkowałam rower przed wejściem do restauracji, wycierając pot z twarzy. To nie była odpowiednia pogoda jak na styczeń, chociaż zimą o wiele lepsza była parna Floryda niż mroźna Północ. Moje włosy związane w kok i długa czarna apaszka były dalekie od tego. W końcu weszłam do restauracji, zupełnie ignorując stoliki, z uprzejmości dla stałych klientów siedzących przy barze. Wystarczyło tylko na nich spojrzeć, większość o przeciętnej wadze, z kilkoma wyjątkami. Cholera. Jeśli Marty'ego tutaj nie ma, będę musiała jechać do następnej jego ulubionej kryjówki, a wyglądało na to, że miało się rozpadać. Przecisnęłam się między stolikami, upewniając się, że moja prawa ręka jest mocno dociśnięta do boku ciała, abym nikogo przypadkiem nie dotknęła. Pozostało to lub założenie rękawicy elektroizolacyjnej, która tylko powodowała pytania od obcych. Kiedy podeszłam do baru, uśmiechnęłam się do zakolczykowanego i wytatuowanego faceta, który przesunął się, robiąc mi miejsce przy blacie. – Widziałeś Marty'ego? – zapytałam. Dean potrząsnął głową, aż zagrzechotały łańcuszki, które się ciągnęły od jego nozdrzy do uszu. – Jeszcze nie, ale cały czas tutaj będę. – Raquel? – zawołałam. Barmanka odwróciła się, ujawniając piękną i zarazem owłosioną twarz, na którą turyści zerkali ukradkiem albo po prostu się gapili. – To, co zwykle, Frankie? – zapytała, sięgając po kieliszek do wina.

To nie było moje prawdziwe imię, ale na co dzień go używałam. – Nie tym razem. Szukam Marty'ego. – Dzisiaj jeszcze go tutaj nie było – rzuciła. Raquel nie zapytała, dlaczego przyszłam osobiście, zamiast zadzwonić, by zadać to samo pytanie. Nawet jeśli wszyscy kuglarze w Gibsonton udawali, że nie wiedzą o moich zdolnościach, nikt poza Marty'm nie starał się mnie dotknąć, nie wspominając już o podwiezieniu. Westchnęłam. – Gdyby się pojawił powiesz mu, że szukam go? Zakładaliśmy, że to czekanie potrwa około dwóch godzin. Poza sezonem, Marty zmieniał się ze zdyscyplinowanej osoby w typowego obiboka. Jeśli wkrótce go nie znajdę, to całkiem porzuci pomysł powrotu do domu na rzecz picia i opowiadania przez całą noc historii o wielkich osiągnięciach kraju. Raquel uśmiechnęła się, ukazując piękne białe zęby kontrastujące z jej ciemnymi włosami i zarostem. – Pewnie. Zmierzałam w stronę wyjścia, jednak Dean zaczął stukać widelcem o szkło, przyciągając tym moją uwagę. – Może chciałabyś, żebym zadzwonił do klubu Tropica i zapytał, czy Marty tam jest? Dokładnie zgadł, w jakie kolejne miejsce miałam się udać, zresztą Dean dłużej znał Marty'ego ode mnie. – To zaledwie mile stąd, a i tak muszę utrzymać nogi w kondycji.

– Jak dla mnie wyglądają w porządku – powiedział Dean ochrypłym głosem. Jego spojrzenie zatrzymało się dłużej na moich nogach, zanim powędrowało dalej po moim ciele. Z powodu upału miałam na sobie krótkie spodenki i bluzkę bez rękawów, więc bez skrępowania mógł popatrzeć. Następnie mężczyzna potrząsnął głową, jakby sobie przypomniał, że nie najlepszym pomysłem jest sprawdzanie mnie. – Do zobaczenia, Frankie. – Zakończył energicznym tonem. Mój nadgarstek zdrętwiał w znajomym bólu, gdy nim nie poruszałam. Dean wiedział, dlaczego fantazjowanie o moich nogach – lub jakiejkolwiek innej części mnie – było bezskuteczne. Kiedyś pogodziłam się z tym, że pewnych rzeczy nigdy w życiu nie doświadczę. W chwilach słabości przyłapywałam się na obserwowaniu par, które siedziały przy pobliskich stolikach. Ich splecione palce, jedno szepczące do drugiego. Taki prosty gest, a przyciągał moją uwagę jak promieniujące światło, zmieniające ból w mojej klatce piersiowej w coś, co przypominało płomień. Para zerknęła na mnie, być może wyczuwając moje spojrzenia, ale szybko odwrócili wzrok. Albo nie dostrzegli blizny biegnącej od skroni do mojej prawej dłoni, lub bardziej interesujące wydawały im się tatuaże w kształcie jaszczurczych łusek pokrywające ciało Deana, zarost Raquel, mierzący osiem stóp J.D. lub 14-calowa talia Katie, która wydawała się mała przy jej szerokich biodrach i biuście w rozmiarze podwójne D. Zakochana para kontynuowana gapienie się na naszą grupę, bez cienia jakiejkolwiek subtelności. Czułam się przytłoczona gapieniem się moich przyjaciół w szoku na mnie, gdy byłam pogrążona w krótkiej melancholii. Niektórzy turyści przyjeżdżali do Gibsonton podziwiać pięknie udekorowane ulice, czasami obejrzeć tresowanie niedźwiedzia,

słonia lub inne egzotyczne zwierzę. Ale większość z nich przychodziła tylko w jednym celu, żeby sobie popatrzeć na „dziwaków”. Miejscowi byli do tego przyzwyczajeni lub wyolbrzymiali ich cechy dla pieniędzy, ale wciąż nie mogłam powstrzymać złości z powodu takiego grubiaństwa. Inni nie byli aż tak nieludzcy, jeszcze pozostali mieszkańcy, którzy traktowali ich jak powietrze. Chociaż do moich zajęć nie należało pouczanie ludzi o braku ich manier, to i tak zwracałam im uwagę, nawet jeśli Raquel tego nie tolerowała. Z zaciśniętymi ustami, podeszłam do drzwi, zostając zaskoczona ich nagłym otwarciem. Natychmiast odskoczyłam, aby uniknąć staranowania przez mężczyznę. Jednak nie byłam wystarczająco szybka, aby powstrzymać otarcie jego dłoni o moje ramię. – Auć! – jęknął z powodu kontaktu, posyłając mi oskarżycielskie spojrzenie. – Co jest, do cholery? Nie wiedział o tym, że miał ogromne szczęście. Jego reakcja mogłaby być dużo gorsza, gdybym nie nauczyła się kontrolować tych prądów we mnie czy gdybym zaledwie godzinę wcześniej nie uwolniła tego najsilniejszego do piorunochronu. – Elektrostatyka – skłamałam. – Jej największe stężenie jest w tym regionie. Wyraz jego twarzy podpowiadał, że nie wierzył mi, jednak nie miałam nic w rękach i moje ubranie zbyt wiele nie ukrywało. Po kolejnym spojrzeniu odwrócił się ode mnie. – W którym kierunku mam się skierować, aby dojechać do Tampa? – zawołał w stronę baru. – Mój cholerny system nawigacyjny tutaj nie działa.

Niezbyt często to się zdarzało, jednak wiedziałam dlaczego. Stali bywalcy nie chcieliby ryzykować kolejnego nieuważnego dotknięcia mnie, by ponownie o tym opowiadać. Wyszłam z baru, a nędznie wyglądająca blondynka ruszyła prosto na mnie. Wypuściła krzyk, który mentalnie powtórzyłam z czystą frustracją. W ostatnich miesiącach osiągnęłam niepowtarzalny wynik, a wszystko po to, by teraz w mniej niż pięć minut załatwić dwójkę ludzi. Na dodatek Rude Dude1 spowodował u mnie jakieś ekstra napięcie, więc prawdopodobnie mogli wyczuć wyładowanie elektrostatyczne zamiast delikatnego porażenia prądem. – Przepraszam – powiedziałam, ponownie się odsuwając. – To moja wina. – Zaśmiała się dziewczyna, klepiąc mnie w przepraszającym geście. – Nie patrzyłam… Nie usłyszałam reszty jej wypowiedzi. Obrazy pojawiły się w moim umyśle w przeróżnych odcieniach szarości. Leżałam wraz ze swoim kochankiem w łóżku, nasze ciężkie oddechy były jedynymi dźwiękami słyszanymi w pokoju. Następnie westchnęłam, zamierzałam powiedzieć mężowi, że odchodzę. To nie to powodowało, że momentalnie zamierałam w miejscu. Jednak następne obrazy tak. Wypełniły mój umysł tym razem w pełni kolorowe, ale mgliste – zupełnie jakby spoglądał przez mgłę. Byłam w gęstym, zmieniającym się miejscu, biorąc udział w rozgrywającym się horrorze, gdy mój mąż owinął ręce wokół mojej szyi. Ból wybuchł w okolicy mojej szyi, zamazując jego obraz, gdy bezskutecznie próbowałam uderzać i drapać ręce. Zwiększył uścisk chwilę przed powiedzeniem mi, że dowiedział się o moim romansie i 1

Rude Dude – niegrzeczny koleś (przyp. tłum.)

sposobie, w jaki pozbędzie się mojego ciała. Ból powiększył się, zaczął wypalać sobie drogę do reszty mego ciała. Poczułam, jakbym odpływała w dal. Mój morderca stał w tym samym miejscu, jego ręce wciąż były owinięte wokół mojej szyi. Nie zdawał sobie sprawy, że spoglądałam w dół na niego spoza mojego ciała. W końcu wstał i odszedł w kierunku zaparkowanego samochodu, otworzył bagażnik i wyjął kilka rzeczy, zastanawiając się, której użyć najpierw… – Frankie! Zamrugałam, powracając do swojej świadomości. Niewyraźne obrazy zaczęły zanikać, ukazując otaczający mnie bar. Dean stał pomiędzy mną i kobietą, która niechcący przywołała mój talent poprzez dotkniecie prawej ręki. Dean nie popełnił tego samego błędu, ale był wystarczająco blisko, żebym mogła zerknąć przez niego na kobietę. Stała z rozszerzonymi brązowymi oczami, ściskając mocno ręce i bełkocząc coś o jakimś mężczyźnie – wiedziałam, że chodzi o jej męża. To ten sam facet, który, gdyby nie został powstrzymany, zamordowałby ją dzisiejszej nocy. – Nic nie zrobiłam – wciąż powtarzała. – Ona po prostu zaczęła krzyczeć… Jej mąż złapał ją za ramię. – Zakończ to pieprzone przedstawienie, Jackie. Dostaliśmy wskazówki, by być gdzie indziej. – Zatrzymaj ich – wyszeptałam do Deana, wciąż odczuwając pozorne skutki bycia duszoną. – On zamierza ją zabić. Gdyby każdy w barze wcześniej uważał na swoją sprawę, to stwierdzenie,

że

ich

uwaga była

skierowana

na

mnie,

byłoby

porównywalne z postrzałem z pistoletu. Jackie patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami, natomiast jej mąż patrzył zwężonymi oczami. Zaczął

przeciskać się przez niewielki tłum, który utworzył się między nami, ciągnąc ze sobą dziewczynę. Dean stanął przed nimi, blokując drogę do wyjścia. – Ty jeszcze nie wychodzisz – stwierdził spokojnie. Facet zatrzymał się, obrzucając Deana spojrzeniem od góry do dołu. Jeśli wyraz twarzy Deana nie był wystarczająco zastraszający, to tatuaże w kształcie jaszczurczych łusek pokrywające jego skórę i wielkie mięśnie na pewno tak. – Słuchaj – wymamrotał mąż Jackie. – Nie chcę mieć problemów… – Zajrzyj do jego bagażnika – przerwałam – Znajdziesz tam rękawiczki, taśmę i worki. Obecni klienci zaczęli patrzeć na mężczyznę. Mąż Jackie zaśmiał się zaniepokojony. – Nie słuchaj tego gówna… – Na dodatek ma siekierę, latarki, wybielacz, sznur, kombinerki i książkę o medycynie sądowej – ponownie mu przerwałam. – Dowiedziałeś się, że żona chce od ciebie odejść i nie mogłeś tego znieść. Postanowiłeś ją udusić, wyrwać wszystkie zęby i odciąć palce, więc gdyby ktoś znalazł jej ciało nie byłby w stanie jej zidentyfikować. Wyglądał na oszołomionego. Jackie zaczęła się cała trząść i rozpłakała się. – Phil, czy… czy to jest prawda? – Nie! – zaprzeczył. – Ta świrnięta suka kłamie! Później obrócił się i złapał mnie za ramiona, tym samym popełniając duży błąd. Dean podszedł, chcąc go odciągnąć, ale byłam

szybsza. Doświadczenie tego wszystkiego, co planował dla Jackie sprawiło, że stałam się bezlitosna. Położyłam prawą rękę na jego ramieniu i zwolniłam uścisk, kiedy poczułam te niechciane prądy przebiegające przez moje ciało. Kolejna seria obrazów zalała mój umysł, zabarwionych przez lata kolorami, ale to nie stało się poprzez dotknięcie. Moja wizja się zamazała, gdy poczułam przepływ prądu ze mnie prosto na Phila. W ostatniej chwili pozwoliłam Deanowi szarpnięciem odciągnąć mężczyznę. Phil upadł na podłogę i po kilkukrotnym mrugnięciu oczami ujrzałam satysfakcję na jego twarzy i wciąż przechodzące przez niego dreszcze. Czułam się z tym cholernie źle, ale tych kilka łez teraz było o wiele lepszą fetą niż to, co zaplanował dla niej Phil. – Co się dzieje? – Zażądał jeden z turystów. – On napadł na nią, więc użyła na nim paralizatora – powiedział szorstko Dean. Nie miałam ze sobą paralizatora, ale J.D. przesunął się przede mnie, blokując wszystkim widok swoją wielką posturą. Jackie wróciła do siebie i trzęsącymi się rękoma wyciągnęła kluczyki do samochodu z kieszeni Phila. A ten nic nie zauważył, będąc zbyt zajętym podskakiwaniem i wkurzaniem się na siebie. Nikt nie zatrzymywał jego partnerki wychodzącej na parking, ale Dean podążył za nią po tym, jak posłał mi ponure spojrzenie. Krzyk Jackie chwilę później spowodował wyjście paru osób, zostawiających przy tym lub nie pieniądze na stolikach. Jackie musiała zobaczyć to samo co ja, a dokładnie to, co było w bagażniku. Raquel podeszła do mnie, w znużeniu pocierając zarost. – Jesteś właśnie do tego stworzona, Frankie.

Pomyślałam, że chodzi jej o pokrycie przeze mnie straconego dochodu od turystów, którzy pospiesznie uciekli. To była moja wina, że nie uregulowali swoich rachunków, więc nie mogę winić Raquel. Pokrywanie ich rachunków było o wiele gorsze, niż ocalenie kobiecie życia. Jakiś czas później, po tym, jak Jackie szlochając wyjaśniła policji, co się stało, uświadomiłam sobie ogrom tego, co Raquel miała na myśli. Ale potem było już na to za późno.

Rozdział 2 Marty patrzył w milczeniu, kiedy skoczyłam na trampolinie z większą siłą niż było to konieczne. Z jego czterema stopami i jednym calem wzrostu2, sięgał zaledwie skraju trampoliny, ale jego baki, zmarszczki i idealnie umięśniona klatka piersiowa pokazywały, że nie był dzieckiem. Odwróciłam się do niego i skupiłam się na wewnętrznej koncentracji, zaledwie zauważając napływające i odpływające obrazy z każdym skokiem. Kiedy byłam na tyle wysoko, przycisnęłam kolana do piersi w klasycznym skuleniu, a następnie szybko okręciłam się jak szczupak, zanim moje stopy uderzyły w elastyczną powierzchnię i znowu odbijały mnie w górę. Niewystarczająco się skuliłaś! Niemal słyszałam ostry krzyk mojego trenera. To pełne odjęcie punktów, Leila! Nigdy nie dostaniesz się do zespołu z tak niskimi wynikami. Odepchnęłam te wspomnienie na bok i skoncentrowałam się na moim następnym ruchu – barani ball–out3. Ten manewr był bardziej zaniedbany niż ostatni, moje stopy żenująco poślizgnęły się w tył przy lądowaniu. Kolejne odjęcie, pomyślałam automatycznie, ale zwiększone przez ostatni zestaw salt i obrotów. Żaden szanujący się sędzia nie dałby mi za to wysokich not, ale wyczekują imponująco takich, jakie uwielbiają widzowie na karnawałach. Tym razem, zamiast lądować na trampolinie, zmieniłam kierunek w ostatniej sekundzie i obie moje nogi pieprznęły w ramiona Marty’ego. Szybkość plus moja waga powinny były posłać go na kolana i rozbić kilka 2 Ok 125 cm 3 http://www.youtube.com/watch?v=dbkGqK3XRDE proszę bardzo filmik, polskiej nazwy nie znalazłam a tłumaczyć nie będę ;) Ale mój słownik pokazał „wydupczyć barani” xD

kości, ale Marty stał prosto jak kij od szczotki. Złapał mnie za kostki, przytrzymując mnie z uchwytem, który był wystarczająco mocny, by mi pozwolić rozciągnąć się do mojego pełnego wzrostu pięciu stóp i sześciu cali4, ręce zwycięsko wyciągnęły się nad moją głową. – I tłum szaleje – powiedział ironicznie Marty, kiedy się ukłoniłam. Zrobiłam jeden skok w dół, jak puścił wolno moje kostki. – Dzisiaj nie ma za dużego tłumu. Ludzie mają zbyt wiele innych rzeczy do roboty niż przyjazd na karnawał. Odchrząknął. – Jeśli Stan postawiłby na swoim, użyłabyś swojego najnowszego gwiazdorskiego statusu, by w tym pomóc. Skrzywiłam się na wzmiankę naszego szefa, zachwyconego tym, co wydarzyło się z Jackie dwa tygodnie temu. Przynajmniej nikt nie został zgarnięty koło naszego ogrodzenia. Na moje szczęście siostra Jackie jest reporterką, która rozdmuchała wieści o moim „przeczuciu” poprzez każde dostępne na jej drodze media. Phil nie przyznał się do winy i nie było wystarczających dowodów, aby mu udowodnić, że zamierzał udusić swoją żonę, ale moja wiedza o planie odejścia Jackie – w połączeniu z moim nieskazitelnym opisem tego, co było w jego bagażniku – wystarczyła, by przyciągać uwagę przez te kilka tygodni. Gdyby nie moja niefortunna skłonność do porażania prądem każdego, kogo dotknę, może mogłabym zebrać ładny zapas z czytania z dłoni, ale ponieważ tak to bywało, nie mogłam się doczekać, aż moje piętnaście minut sławy się skończy.

4

Ok 168

– Potrzebuję, by ludzie zapomnieli o tym, co mogę zrobić. Wiesz dlaczego. Marty spojrzał na mnie prawie ze smutkiem. – Tak, dziecko. Wiem. Potem poklepał mnie po ręce, nie wzdrygając się na prąd, który wystrzelił w kontakcie z nim. Był przyzwyczajony do tego i poza tym Marty nie był człowiekiem, więc nie wpłynie to na niego w ten sam sposób. – Wejdź do środka i zrobię ci shake’a – powiedział ostatecznie, z ojcowskim klepnięciem. Odwróciłam się, więc nie zobaczył mojego grymasu. Marty był tak dumny ze swoich mieszanych mikstur, że piłam co najmniej jeden tygodniowo, ale mają potworny smak. Jeżeli nie zauważyłabym, że one naprawdę poprawiają moje zdrowie, to bym potajemnie większość z nich wylewała do roślin w doniczkach, zamiast je pić. – Um, poproszę troszkę. Muszę popracować nad rozwiązaniem problemu ostatniej serii przewrotów. Jego prychnięcie powiedziało mi, jaki ze mnie kiepski kłamczuch, ale nie kłócił się. Moment później usłyszałam, jak drzwi przyczepy zamykają się. Gdy tylko odszedł, zwróciłam swoją uwagę na praktyczną część naszego starego numeru. Część Marty’ego obejmuje uciekanie z kilku wybuchających w tym samym czasie obiektów, aby złapać mnie w niektórych skokach albo na rozhuśtanym trapezie, ale ponieważ nie jest człowiekiem, to nie musi ćwiczyć tak jak ja. To również jest dobre, bo rekwizyty kosztowałyby fortunę, jak również materiały wybuchowe, by nie

wspomnieć

o

uszkodzeniach,

jakie

zrobiłyby

w

trawniku.

Wynajęliśmy ziemię, na której stoi przyczepa, jeżeli byśmy ją zniszczyli, to musielibyśmy za nią zapłacić.

Bycie członkiem dodatkowej atrakcji cyrku nie było tym, o czym marzyłam będąc dzieckiem, ale to było zanim zaczęłam smażyć przewody każdego elektrycznego urządzenia, jakie dotknęłam, nie wspominając o porażaniu ludzi przy swobodnym kontakcie. Z moim stanem, miałam szczęście, że w ogóle mam pracę. Jedynym innym zawodem, w którym byłabym dobra, było bycie rządową świnką morską, co przypominam mojemu ojcu, kiedy narzeka na mój wybór kariery. Zrobiłam spokojne i miarowe skoki, budując rytm, który pozwolił mi odsunąć daleko inne troski. Koncentracja miała decydujące znaczenie dla sukcesu, mój stary trener przypominał nam o tym – i miał rację. Wkrótce zaledwie zauważałam kolaż ochraniający sklepienie podwórka, tak odbijający się przy każdym skoku, dopóki nie zatarły się razem w masę kolorów nie do odróżnienia. Potem wykonałam serię salt, przewrotów i skrętów, lądując stopami blisko siebie i na lekko ugiętych kolanach, aby zmniejszyć siłę uderzenia. Trampolina zadrżała, ale pozostałam sztywna, nie robiąc tego likwidującego punkty kroku wstecz. Potem podniosłam ręce, z zamiarem zrobienia niskiego ukłonu, kończąc ostatecznie układ. – Brawo – powiedział kpiący głos. Wyprostowałam się, wszystko się we mnie napięło. Kiedy zaczęłam mój ukłon, byłam sama, ale w niewielkich sekundach czasu czterej mężczyźni stali w każdym z rogów trampoliny. Wyglądali jak normalni turyści, z ich koszulkami i dżinsami, ale tylko Marty może poruszać się tak szybko, co oznacza, że ci mężczyźni nie są ludźmi. Nawet gdybym tego nie wiedziała, że mam uważać na alternatywny gatunek, to zimny uśmiech, który dostrzegałam zza kasztanowych włosów członka kwartetu, powiedziałby mi, że nie byli tutaj zapytać o drogę. Próbowałam trzymać za lejce mój teraz galopujący puls.

Jeżeli będę miała szczęście, to te istoty będą myślały, że jest spowodowany moimi ostatnimi wysiłkami, choć zapach mojego strachu prawdopodobnie mnie wydał. – To prywatne mienie – powiedziałam. – Musisz być Niezwykłą Frankie – powiedział wysoki szatyn, ignorując to. Jego głos pieścił moje sceniczne imię w sposób, że brzmiał złowieszczo. – Kto chce wiedzieć? – odpowiedziałam, podczas gdy się zastanawiałam, gdzie, na piekło, był Marty. Musiał usłyszeć tych facetów, nawet jeśli nie wyczuł, że była tu grupa nieludzi. Byłam na trampolinie, kiedy zadałam to pytanie, ale w następnej chwili

byłam

już

na

ziemi,

w

siniaczącym

uścisku

obcego

kasztanowłosego. Mruknął z bólu, kiedy przeszedł przez niego pulsujący prąd przy kontakcie z moja skórą, ale nie osłabił go, jak Marty`ego. Jego uchwyt tylko się zacisnął. – Jak, do cholery, to zrobiłaś? – Powiedziawszy to, jego wzrok zmienił się z błękitnego w jasną, nieludzką zieleń. Nie odpowiedziałam. Mój umysł został zalany potokiem szarych obrazów, gdy tylko moja prawa ręka weszła w kontakt z jego ciałem. Tak jak nie mogłam zapobiec prądowi płynącemu do niego, tak nie mogłam przestać widzieć jego najgorszych grzechów za pośrednictwem pojedynczego dotknięcia. Krew. Tyle krwi… Poprzez

spanikowaną

pamięć

mordowanej

innej

osoby

usłyszałam, jak wykrzykiwał przekleństwa do mnie, a potem ostry ból poprzedziła wszystko ogarniająca czerń.

Stanęłam

w

obliczu

moich

porywaczy

w

pomieszczeniu

wyglądającym na pokój hotelowy, a moje ręce były złożone w geście, jakbym chciała zawołać kelnera i zamówić obiad. Jeśli nigdy wcześniej nie widziałeś wampira, nie panikuj. Będziesz jedynie pachnieć jak zdobycz – ostrzegł mnie Marty. Wiedziałam to o moich porywaczach po tym, jak zobaczyłam, że ich oczy rozbłysły zielenią. Właśnie dlatego nie przeszkadzało mi, że kłamię, gdy spytali mnie, jakim cudem potrafię wygiąć ciało niczym węgorz elektryczny i skąd moja umiejętność przelewania myśli przez dotyk. Gdybym skłamała, wykorzystaliby moc swojego spojrzenia do uzyskania ode mnie prawdy – lub czegoś, czego pragnęli – nie chciałam im pozwolić na uzyskanie większej kontroli, jaką już mieli nade mną. Chociaż nie byłam związana, to nie próbowałam uciec. Większość ludzi nie wiedziała o istnieniu wampirów, nie wspominając już o tym, co mogli zrobić, ale z powodu mojej umiejętności do uzyskiwania informacji przez dotyk zdałam sobie sprawę o ich istnieniu, jeszcze zanim spotkałam Marty. Moje zdolności sprawiały, że wiedziałam o rzeczach, o których wolałabym nie wiedzieć. Na przykład o fakcie, że moi porywacze mieli mnie zamiar zabić; to zwieńczyło całą listę rzeczy, których w tym momencie pragnęłam. Zostając zmuszoną do ponownym dotknięcia kasztanowych włosów wampira, zobaczyłam własną śmierć. Ten obraz sprawił, że chciałam się złapać za szyję i wycofać z krzykiem. Nie zrobiłam tego. Powinnam chyba być wdzięczna, że moje zbędne zdolności pozwoliły mi doświadczyć tak wielu okropnych śmierci. Mogłam patrzeć na moje nieuniknione stracenie z ponurym rodzajem ulgi. Rozerwane gardło przyniosłoby wiele bólu – przeżywałam to tyle razy razem z innymi ludźmi, żeby mieć tego pewność – ale nie był to najgorszy sposób na śmierć. Poza tym nic nie zostało jeszcze przesądzone. Zobaczyłam przebłysk mojej potencjalnej przyszłości, ale

udało mi się zapobiec morderstwu Jackie. Może mogłabym znaleźć sposób, aby uniknąć swojego. – Pozwól, że ujmę to tak… – powiedział Kasztanowłosy, dobierając słowa. – Mając trzynaście lat, dotknęłaś powalonej linii napięcia i niemal umarłaś, następnie twoje ciało zaczęło wydzielać napięcie elektryczne, a prawa ręka ujawniła psychiczne odbicie wszystkiego, czego dotkniesz? O wiele więcej się stało, ale nie były to informacje, którymi się chciałam dzielić, a dla niego nie miały znaczenia. – Doświadczam napięcia części samej siebie – stwierdziłam, wzruszając ramionami. – Jeśli chodzi o innych, to tak, gdy kogoś dotknę, odkrywam jego sekrety. – Nieważne, czy tego chciałam, czy nie, dodałam cicho. Uśmiechnął się, wtedy jego spojrzenie błądziło po cienkiej, poszarpanej bliźnie, która była pozostałościami po moim otarciu się o śmierć. – Co zobaczyłaś, kiedy mnie dotknęłaś? – Przyszłość czy przeszłość? – zapytałam, krzywiąc się na którekolwiek ze wspomnień. Wymienił zaciekawione spojrzenie z kumplami. – Oba. Gdybym tylko pokochała kłamstwo, to nie potrzebowałabym zdolności psychometrycznych, aby wiedzieć, czy nie wierzyli mi, a ja byłabym w tej chwili martwa. – Lubisz jeść dzieci. – Słowa zwiększyły kluchę powstającą w moim gardle tak, aż musiałam przełknął, aby kontynuować. – Jeżeli nie okażę się przydatna, masz zamiar wysuszyć mnie na śmierć.

Jego uśmiech się poszerzył, ukazując końcówki kłów, nie zaprzeczył któremukolwiek z oskarżeń. Gdybym nie widziała podobnych groźnych, drapieżnych uśmiechów ludzi, z jakimi byłam fizycznie związana, byłabym na tyle przerażona, żeby narobić w majtki. Jednak ta część mnie, jaka cierpiała na nudę, po prostu zarejestrowała to, kim on naprawdę był – wcielonym złem. Zło nie było mi obce, mimo iż chciałam inaczej. – Jeśli to, co słyszeliśmy o niej, to prawda, mogłoby to doprowadzić nas do krawędzi tego, czego szukamy – wymamrotał jego kolega. – Myślę, że masz rację – wycedził słowa kasztanowłosy. Nie chciałam umrzeć, ale są rzeczy, których nie zrobiłabym nawet za cenę życia. – Spytaj, czy pomogę ci porywać dzieci, a będziesz mógł już teraz zacząć pić z mojej szyi . Mężczyzna zachichotał. – Sam mogę to zrobić – zapewnił mnie, sprawiając, że mój żołądek szarpnął w odrazie. – To, do czego cię potrzebuję, jest bardziej… skomplikowane. Gdybym przyniósł ci pewną rzecz, mogłabyś mi coś powiedzieć o jego właścicielu? Co robi, gdzie jest i co najważniejsze gdzie będzie? Nie chciałam robić nic, aby pomóc tej wstrętnej, morderczej grupie, ale moja możliwość wyboru była marna. Gdybym odmówiła, zostałabym zahipnotyzowana albo torturowana i zmuszona do zrobienia tego, lub udusiłabym się własną krwią, ponieważ nie byłam im potrzebna. Może to była szansa, aby poprawić moją sytuację i zmienić los, który był dla mnie przeznaczony.

Czemu tego pragniesz? – szepnął ciemny, wewnętrzny głos. – Nie masz dosyć tonięcia w grzechach innych? Czy śmierć nie jest jedynym sposobem uwolnienia się od tego? Spojrzałam na mój nadgarstek, niewyraźne blizny, które nie miały nic wspólnego ze śmiertelnym porażeniem prądem, widocznym na mojej skórze. Pewnego razu posłuchałam tego rozpaczliwego wewnętrznego głosu i skłamałabym, gdybym nie przyznała, że część mnie nadal się z tym zmaga. Potem pomyślałam o Marty, o tym, jak nie powiedziałam ojcu, że go kocham, jak przez ostatnie miesiące nie rozmawiałam ze swoją siostra. W końcu, nie chciałam dać tym durniom satysfakcji do zabicia mnie. Podniosłam głowę i spotkałam się ze spojrzeniem przywódcy. – Moje umiejętności są związane z emocjami. Wykorzystaj mnie fizycznie

lub

mentalnie,

a

będziesz

miał

większe

szczęście

z

zadzwonieniem na paranormalną gorącą linie, aby dowiedzieć się tego, czego chcesz. Co oznacza żadnego mordowania czy dotykania mnie, podczas gdy będę zdobywała dla ciebie informacje. Ostatnią część powiedziałam z powodu pożądliwego spojrzenie bruneta, którym mnie przeszywał. Mój obcisły trykot i bokserki nie zostawiały wiele dla wyobraźni, ale właśnie w tym ćwiczyłam. Nie spodziewałam się zostać porwaną, inaczej założyłabym coś bardziej konserwatywnego. – Nie uważasz, że możesz zahipnotyzować mnie, abym zapomniała o czymkolwiek, co zrobisz – dodałam, machając swoją prawa ręką. – Psychiczne odbicie, pamiętasz? Dotknę ciebie lub rzeczy w pobliżu i dowiem się, a wtedy twoja ludzka kryształowa kula zostanie rozbita. – Wszystko wymienione wyżej było bzdurą. Mogli zrobić, co tylko chcieli, a ja nadal wyciągnęłabym odbicie z czegokolwiek, czego moja prawa ręka

dotknie, ale użyłam najbardziej przekonującego tonu, modląc się, żebym chociaż raz okazała się dobrym kłamcą. Kasztanowłosy

błysnął

na

mnie

kłami

z

przerażającym

uśmieszkiem. – Myślę, że możemy przystać na to, oczywiście, jeśli przekażesz nam to, co obiecałaś. Odwzajemniłam uśmiech bez humoru. – Och, w porządku. Mogę to zrobić Następnie zerknęłam na kontakt za nim. To jeszcze nie wszystko, co potrafiłam.

Rozdział 3 Kasztanowłosy nazywał się Jackal, zgodnie z tym, jak wołali na niego przyjaciele. Imiona reszty również brzmiały wymyślnie, więc mentalnie nazywałam ich Perwers, Psychol i Nerwus, gdyż ten ostatni nigdy nie mógł ustać na jednym miejscu. Nerwus i Perwers wyszli jakąś godzinę temu, aby przynieść mi rzeczy do dotknięcia. Spędziłam ten czas siedząc na brzegu niewygodnego, hotelowego materaca, słuchając Jackala rozmawiającego przez telefon w języku, którego nie rozumiałam. Było mi zimno w samym trykocie, ale nie owinęłam się kołdrą. Wszystkie instynkty podpowiadały mi, bym pozostała w miejscu i w ten sposób nie przyciągała na siebie uwagi – jakby to się w ogóle liczyło. Drapieżnicy w tym pokoju byli bardzo świadomi mojej obecności, nawet jeśli na mnie nie patrzyli. Gdy Perwers i Nerwus wrócili, spojrzałam w mieszance strachu i optymizmu na torbę, którą przynieśli. To, co było w środku, mogło doprowadzić do bardziej makabrycznych obrazów pojawiających się w mojej głowie, ale również miało zapewnić mi przetrwanie. – Ułóż rzeczy na łóżku – pokierowałam Nerwusem, ignorując zaskoczone spojrzenie, które mi posłał. Gdybym była jakąś żałosną panienką w opałach, to tak właśnie by mnie traktowali. Jednak byłam niezbędnym narzędziem w ich poszukiwaniach. Czegokolwiek tylko szukali, te przedmioty miały doprowadzi ich do tego, zwiększając moje szanse na przetrwanie. Przynajmniej miałam nadzieję, że przeżyję. – Zaczynaj – powiedział Jackal, krzyżując ręce na piersi. Jego spojrzenie było jak spadający na mnie ciężar, ale wzięłam kilka głębokich

wdechów i próbowałam go ignorować. Spostrzegłam, co Nerwus wyjął torby i nie przeraziło mnie to. Kawałek zwęglonej tkaniny, częściowo stopiony zegarek, pierścień, coś wyglądające na pas i sztylet z wyraźnie srebrzystym blaskiem. Ostatni przedmiot wprawił moje serce w dudnienie, coś, co miałam nadzieję inni wezmą za podenerwowanie, a nie za to, czym naprawdę było. Podniecenie. Filmy nie były na tyle złe, jeśli chodzi o wampiry. Drewniane kołki, światło słoneczne, krzyże czy woda święcona. Ale srebro umieszczone w sercu oznaczało koniec zabawy i teraz sama miałam sztylet w niewielkiej odległości. Jeszcze nie – upomniałam siebie. Musiałam poczekać do chwili, aż będą przekonani, że jestem bezradna, że nie pomyślą dwa razy o pozostawieniu sztyletu w łatwym zasięgu. Lub gdy dwóch z nich znowu wyjdzie, bez znaczenia, który wyszedłby pierwszy. – W porządku, Frankie – powiedział Jackal, przyciągając mój wzrok na siebie. Kiwnął głową na rzeczy. – Rób swoje. Zebrałam się mentalnie i w pierwszej kolejności podniosłam zwęglony kawałek tkaniny. Dym był wszędzie. Podwójny snop światła padał na wampira w połowie ukrytego za wózkiem widłowym. Przerażenie wypełniło go, gdy zdał sobie sprawę, że go zauważono. Skrępowany przez emocje, wzdrygnął

się,

czując

wypełniający

go

strach,

gdy

został

powstrzymany przed ucieczką przez wielką rękę wciągającą go z powrotem. Pierwszy dym był tak gesty, że nie widziałam nic prócz święcącego spojrzenia skierowanego na mnie. Następnie zobaczyłam ciemne włosy, szczupłą twarz z wyraźnymi rysami i kilkodniowym zarostem w okolicy szczęki i ust. Usta rozciągnęły się w uśmiechu, który

nie był okrutny, jak się spodziewałam, a wyglądał na zaskakująco zadowolony. – Raziel – powiedział ciemnowłosy nieznajomy w besztającym tonie. – Nie powinieneś. Słyszałam rodziców, którzy bardziej surowo upominali swoje dzieci, więc nie przejawiałam obawy, że zostanę otoczona przez Raziela. – Proszę – wyszeptał. – Proszę? – Zaśmiał się obcy, ukazując parę górnych kłów. – Jak nieoryginalnie. Potem zostawił Raziela, odchodząc i odwracając się, aby pożegnać się w przyjaznym geście. Poczułam obezwładniającą ulgę, tak wielką, że kolana pode mną zadrżały, ale to nie zatrzymało Raziela. Rzucił się w stronę drzwi do magazynu. W tej samej chwil pochłonął go ogień pojawiający się z znikąd. Płomienie wspięły się wyżej, atakując bezlitośnie, co wywołało u mnie krzyk agonii. Raziel próbował szybciej zadziałać, ale ogień tylko wznosił się jeszcze wyżej. Szamocząc się, upadł na podłogę, każde zakończenie nerwowe wyło z bólu, ale żywioł wciąż nie gasnął. Tylko poszerzał się, pochłaniając go całkowicie wygłodniałymi ruchami, dopóki nie pojawił się ogłuszając mrok i pochłonął go. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył Raziel, kiedy unosił się nad swoim ciałem, był oddalający się ciemnowłosy wampir z płonącymi ogniem rękoma, który w jakiś sposób nie wypalał jego skóry. Zamrugałam, nie wierząc własnym oczom. Kiedy je otworzyłam, byłam z powrotem w pokoju hotelowym zwinięta w pozycji embrionalnej, zupełnie jak Raziel podczas śmierci. Musiałam instynktownie naśladować jego zachowanie w potyczce z płomieniami.

– No i co? – Wymagający głos Jackala potwierdził powrót do rzeczywistości, a nie pozostanie w tym okropnym koszmarze, który musiałam przeżywać. – Co widziałaś? Wyprostowałam się i rzuciłam w niego zwęglonym kawałkiem tkaniny. – Widziałam niejakiego Raziela zabranego przez wampira, który najwyraźniej potrafi kontrolować ogień – powiedziałam, wciąż próbując otrząsnąć się z echa tej straszliwej śmierci. Czworo z nich wymieniło między sobą spojrzenia, które mogły opisywać jedynie zadowolenie. – Bingo! – zawołał Psychol, wymachując w powietrzu pięściami. Z powodu tego, jak szczęśliwi byli, zgadywałam, że albo Raziel nie był ich przyjacielem, albo wiedzieli już, co się z nim stało – i to był test. – Upewnij i się w stu procentach – stwierdził Jackal z uśmiechem. – Dotknij teraz pierścienia. Podniosłam go, spięta w ponurym oczekiwaniu, ale przeróżne obrazy wypełniły mój umysł. Były na tyle obrzydliwe, że mogłabym zwymiotować, oprócz tego wyblakłe kolory przeszłości stanowiły, że czułam się, jakbym oglądała stary film, a nie doświadczała na własnej skórze. Potrząsnęłam głową, aby pozbyć się tego, i oddałam pierścień Jackalowi. – Może się pomyliłaś. Jedynie odbieram twoje wrażenia, które nie mówią mi nic nowego. – Jego orzechowe oczy zalśniły szmaragdem jedynie na sekundę, a później wypuścił głośny krzyk. – To nie jest szczęśliwy przypadek, ona jest cholernie prawdziwa! Wszystko, co cieszyło tego mordercę dzieci, mnie wkurzało, ale starałam się tego nie okazywać.

Nie panikuj., powiedziałaby Marty. Tylko nie panikuj i módl się, żeby nie zostać posiłkiem. – A następny? – spytałam, starając się brzmieć na tyle zimno, na ile mogłam w tej sytuacji. Przerwali przybijanie piątki i spojrzeli na mnie. – Taa – stwierdził Jackal, przysuwając nóż w moją stronę. Jego wewnętrzne podniecenie było niemal widoczne. – Jednak tym razem chcę, żebyś się skoncentrowała na podpalaczu. Próbuj sprawdzić, gdzie teraz jest ten gnojek, a nie tylko co się stało, gdy zamordował Neddiego. To uświadomiło mi, że nóż sprawi, że będę przeżywać kolejne morderstwo, ale nie to zatrzymało mnie przed sięgnięciem do niego. – Podpalacz? – powtórzyłam. – To jego pragniesz, abym znalazła przez te przedmioty? – Straciłeś rozum? Prawie dodałam, ale nawet gdyby tak było, to mnie to nie dotyczyło. Czyś ty rozum stracił? – niemal dodałam, ale nie dlatego, że mogło im się to przydarzyć, przynajmniej nie mnie . – Możesz to zrobić, prawda? – zapytał Jackal, z pełną radości miną. Pewnie, że mogłam, ale nie chciałam tego. Wątpiłam, żeby Podpalacz był ich przyjacielem, Jackal pogardliwym tonem nazwał go dupkiem, na dodatek czekając na mnie z uderzeniem w nikczemnym celu. Każdy mądry unikałby przebywania na tym samym kontynencie, na którym była ta istota, ale Jackal i reszta próbowali w przeciwieństwie wciągnąć

go

w

zasadzkę.

Wspomnienie

czarującego

uśmiechu

Podpalacza, zanim zabił Raziela na stosie spalonych resztek, było czymś, o czym chciałam zapomnieć. Gdybym odmówiła szukania go, nie przeżyłabym wystarczająco długo, aby zapomnieć o czymkolwiek. W każdym razie możesz to przerwać. Utknęłam pomiędzy młotem a kowadłem. Lub dokładniej między kłem a ostrzem.

Bez słowa sięgnęłam po srebrny sztylet. Za jednym dotknięciem szare obrazy ze śmierci Neddiego nawiedziły moją świadomość. Żadną niespodzianką nie było, że Podpalacz był jednym z zabójców, używając noża po początkowym pieczeniu. Nie było również szokiem, że zrobił to z tą samą wesołością, co w przypadku Raziela. Odepchnęłam przeszłość przez palący ból, który poczułam od unoszącego się Neddiego razem z innymi, oczekującymi ludźmi na śmierć. Starałam się skoncentrować na zabójcy, aby teraz zobaczyć jego zamiast ich. To była najtrudniejsza część. W bardzo emocjonalnych sytuacjach każdy z nich zostawia kawałek swojej esencji na przedmiocie, ale Podpalacz nie podniecił się zabijaniem Neddiego, więc jedynie odrobina jego pozostała na nożu. Zresztą, oddzielnie czy nie, nic nie zbliży dwóch ludzi bardziej niż śmierć. Coś jakby drzwi do innego świata się otworzyły, łącząc istoty i tworząc lepszy obraz, jeszcze raz pchnęłam przeszłość przez pozostałości po wściekłości i strachu Neddiego i wyraźnie poczułam Podpalacza. To było jak długie pasmo, skupiłam całą swoją uwagę na tym i pociągnęłam. Czarno-białe obrazy zaczęły się pokrywać kolorami. Zamiast zamazanej scenerii nadbrzeża, gdzie nadszedł koniec Neddiego, zobaczyłam bogate zasłony otaczające mnie. Najpierw pomyślałam, że jestem w małym pomieszczeniu, ale potem zdałam sobie sprawę, że zielone nocne zasłony otaczały i falowały wokół dużego łóżka. Podpalacz leżał na jego środku, całkowicie ubrany, a jego oczy były zamknięta, tak jakby spał. Mam cię, pomyślałam, rozdarta pomiędzy ulgą a niepokojem z powodu znalezienia go w teraźniejszości. Widziałam go wcześniej jedynie przez szarość wspomnień, więc studiowanie go zajęło mi trochę czasu. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak

normalny, dobrze zbudowany mężczyzna po trzydziestce, ale potem pokazał oznaki swojej wyjątkowości. Jego włosy w kolorze espresso opadały na ramiona – co większość ludzi by ośmieliło, ale on wyglądał niezwykle męsko. Ciemne spodnie i koszula w barwie indygo opinała jego mięśnie tak wyraźnie, że mogłoby je tłumaczyć członkostwo w siłowni, i chociaż żadne płomienie nie robiły mu krzywdy, jego ręce były pokryte bliznami, które wyglądały jak stare rany bitewne. Jego wysokie kości policzkowe były podkreślone, gdzieś pomiędzy świeżym zarostem a brodą. Zamiast uznać to za niedbalstwo, było to dzikie i kuszące. Nie widziałam tak przystojnego mężczyzny od Aragorna z Władcy Pierścieni, i te jego oczy… Nie były długo zamknięte. Otworzyły się, nie z niewyraźną szarą barwą soczewki z przeszłości, ale bogatym odcieniem miedzi otoczonym przez pierścień zieleni. Pomyślałam, że były przepiękne, ale w tej chwili wyglądały, jakby patrzyły wprost na mnie. To wytrąciło mnie z równowagi, ale wmówiłam sobie, że to tylko zbieg okoliczności. Nikt nie wiedział, że używałam swoich zdolności do nawiązania połączenia. Gdybym tylko zapragnęła, mogłabym być największym podglądaczem na świecie, ale moim największym pragnieniem było wiedzieć mniej o ludziach, a nie więcej… – Kim jesteś? Podskoczyłam. Gdybym nie dostrzegła niewielkiego ruchu jego warg, pomyślałabym, że sobie to wyobraziłam. Zbieg okoliczności, wciąż sobie wmawiałam. W każdej chwili ktoś mógł wejść w linię mojego wzroku i zobaczyłabym, kto to naprawdę mówi… – Pytam po raz kolejny. – Usłyszałam jego głęboki, z lekkim akcentem głos. – Kim jesteś i jak, do cholery, znalazłaś się w mojej głowie?

To

tak

mnie

przestraszyło,

że

zerwałam

połączenie

i

skoncentrowałam na powrocie do pokoju hotelowego, gdzie byli moi czterej porywacze. Ozdobne posłanie z ozdabiającymi je zasłonami zniknęło, przenosząc mój tyłek w brzydkie tapety i łóżko, gdzie prawdopodobnie nie uniknie pogryzienia pluskiew. Upuściłam srebrny nóż, jakby mnie palił, nadal rozmyślając nad tym, co się stało. – I co? – spytał Jackal. – Znalazłaś go? – Och, taaak. – Mój głos był bliski skrzeku przez szok. – Więc? – ponaglił. Nie było możliwości, żebym im powiedziała, że Podpalacz w jakiś sposób zdał sobie sprawę, że jest śledzony. Jeśli Jackal dowie się o tym, zabije mnie na miejscu, a zielonooki nie podążyłby za połączeniem ze mną w sposób, w jaki ja go znalazłam. To było możliwe. Gdyby mógł mnie poczuć w swojej głowie, Podpalacz mógłby mnie usłyszeć… Z przypływem pomysłu, było to bardziej lekkomyślne niż mądre, zresztą wiedziałam co robić.

Rozdział 4 Nerwus, Perwers i Psychol już wyszli z pomieszczenia, ale Jackal stał przed malutkim biurkiem. Sądząc po jego minie, chyba nie miał zamiaru się ruszyć. Wypuściłam oddech. – Uważasz, że mam zamiar uciec przez okno, gdy zostawisz mnie samą? Proszę cię, pozostali usłyszeliby to i zatrzymali mnie. Albo chcę zadzwonić pod 911 i powiedzieć: „Pomocy, grupa wampirów porwała mnie!”. Nawet jeśli tak by się stało, to pomyśleliby, że to telefon od jakiegoś szaleńca, a ty zahipnotyzowałbyś wszystkie gliny, zanim by wtargnęli. Albo zjadłbyś ich. W każdym razie nigdzie się nie wybieram. – Planujesz coś – stwierdził Jackal. To pochłonęło całą moja siłę woli, aby nie wzdrygnąć się, ale nauczyłam się pozostać w bezruchu. Nie panikuj, nie panikuj… – Nie wiem co, ale czuję, że coś kombinujesz – wyrzucił. Przeczyściłam gardło. – To, co czujesz, to ktoś, kto został złapany i porwany przez bandę wampirów. Jeśli chcesz dostać więcej informacji o swoim ognistym koledze, pomijając to, że ładne ma zasłony, to wyjdź. Jak mam się skupić, skoro muszę patrzeć na potwory, które ciągle gapią się na moją szyję i oblizują usta? Nagle znalazł się przede mną, a jego ręka złapała mnie za brodę. – Co tak naprawdę starasz się zrobić? – zapytał, zmuszając mnie do spojrzenia w jego teraz świecące oczy.

Ich skutek był natychmiastowy. Poczułam się senna i strasznie gadatliwa, a część mnie wrzasnęła w alarmie. – Nie mogę się z nim połączyć – wymamrotałam. – Nie umiem wejść wystarczająco głęboko do jego umysłu, aby zadziałało. Jego oczy pojaśniały, aż patrzenie w nie bolało. – Czy to wszystko? Słowa „on również mnie widzi” były na moich ustach, aby wyjść i przypieczętować mój los. Ale chociaż czułam się, jakbym wypaliła działkę trawki, znalazłam siłę do powiedzenia czegoś innego. – To zbyt straszne… z tobą tutaj. To była prawda, ale niektóre elementy zostały niepowiedziane. Jackal uwolnił mnie, a jego spojrzenie wciąż świeciło. – Nie wołaj nikogo ani nie próbuj opuszczać tego pokoju. Jego słowa rozbrzmiały w moim umyśle. Przytaknęłam bez namysłu. Puścił mnie, a ja upadłam do tyłu na łóżko, ale poczułam ulgę, gdy skierował się do drzwi. – Masz godzinę. Znajdź go i co ważniejsze dowiedz się, gdzie będzie w przyszłości. – Otworzył drzwi i przerwał. Z następnym moim mrugnięciem oderwał słuchawkę od telefonu. – To takie zabezpieczenie – stwierdził i wyszedł. Poczekałam chwilę i wypuściłam oddech, który wstrzymałam. Cholera jasna, było blisko! Nie miałam pojęcia, jak nie wygadałam się przed Jackalem, kiedy rzucił na mnie swój Lite-Brite. Mówią, że lepszy znany diabeł niż ten nie znany. Może to była prawda, ale wiadomo co Jackal i reszta planowała dla mnie. Potrzebowałam planu B. To dałoby mi szansę na walkę z czterema wampirami i jednym mizernym nożem –

który Jackal zabrał ze sobą. Nie mogłam się narażać na samobójstwo, mimo że to, co robiłam, mogło się okazać warte tego. Nie było czasu na podejmowanie decyzji, więc podniosłem spalony kawałek materiału i śmierć Raziela pojawiła się przede mną jeszcze raz. Jak zawsze, odczucia były bardziej niewyraźne, a pierwsze dotknięcie zawsze przysparza najwięcej wrażeń. Przeszłam obok ostatnich chwil tortury Raziela, aby wniknął w istotę Podpalacza. To było jak nić, którą wcześniej poczułam, więc złapałam za nią i pociągnęłam z całej siły. Całe paskudne otoczenie zniknęło, zamienione na wielki pokój z wysokimi sufitami, eleganckimi meblami i gobelinami na ścianach. Nie było puste, dwóch mężczyzn siedziało przy kominku, który był tak duży, że mógłby ich pomieścić. Z ulgą dostrzegłam, że jednym z nich była moja zguba, a drugim umięśniony Afroamerykanin, który potrząsał głową. – W porządku, nie mówię, że żartujesz, ale nadal wydaje się to niemożliwe. – Shhh! – syknął Podpalacz. Bardzo powoli odwrócił głowę. Kiedy te płonące miedziane oczy spotkały moje, walczyłam z instynktem, który kazał zerwać kontakt i uciekać gdzie pieprz rośnie. – Och, za późno, aby uciec – powiedział zimno. Słowa uderzyły we mnie, wstrząsając mną. Miałam nadzieję, że będę miała chwilę – i dużo szczęścia – aby wysłać mu specjalną wiadomość. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że on potrafi czytać w myślach, tak stanowiliśmy połączenie. Jakiego rodzaju istotą był? – Z tych niebezpiecznych, z którymi nie powinno się zadzierać – odpowiedział. – Kimkolwiek jesteś, możesz być pewna, że znajdę cię.

Strach sparaliżował mój umysł. Był wkurzony, a widziałam, co robi z ludźmi będąc w dobrym humorze. Jego przyjaciel rozejrzał się dookoła. – Kim jesteś? – Cisza – przemówił Podpalacz. –Wyjdź. Muskularny facet bez słowa wyszedł z zasięgu mojego wzroku. Podpalacz stał przy kominku, żółte i pomarańczowe płomienie wzrosły, jakby pragnęły go dotknął przez ekran. – Rozkaz z wyjściem był obraźliwy, Podpalaczu. Czekałeś na mnie, więc wiesz, kim jestem. – Nie wiem – powiedziałam głośno, następnie się przeklinając. Gdyby Jackal usłyszał i przyszedł na zwiad, drugi raz nie dałabym rady sprzeciwić się jego spojrzeniu i nie powiedzieć prawdy. Zobacz, mogłaś trafić gorzej, pomyślałam, mając nadzieję, że jego anteny nie wyłapią tego. Nie mam pojęcia, kim jesteś, ale czwórka wampirów mnie porwała i zmusiła do zlokalizowania ciebie. – Och? – Rozbawienie zastąpiło dawną surowość na jego twarzy. – Jeśli to prawda, uczynię to łatwiejszym dla ciebie. Jestem w moim domu. Powiedz im, aby wpadli kiedyś do mnie. Razem ze słowami, płomienie pokryły jego ręce jako ostrzeżenie, którego nie potrzebowałam, ponieważ już się go bałam. Ten strach połączony ze śmiercią, którą planował dla mnie Jackal, uczynił moją odpowiedź bardziej agresywną. To wspaniale, bo nie umiem tylko dowiedzieć się, gdzie teraz jesteś. Powinnam dowieść, że potrafię odkryć, gdzie będziesz w przyszłości, a sądzę, że nie będziesz z tego faktu zadowolony.

Jego brwi złączyły się w jedność, a jego oczy, miedziane oczy, zmieniły się na zielone, będąc bardziej intrygujące i przerażające. – Możesz widzieć przyszłość? – Nie pozostał mu już cień humoru. Mentalnie westchnęłam. Jak wyjaśnić umiejętność, której w pełni nie zrozumiałam? Jeśli dotykam kogoś – albo przedmiotu z silną emocjonalną istotą – łapię mignięcia rzeczy. Jeżeli obrazy są czarno-białe, pochodzą z przeszłości. Kiedy w kolorze lub niewyraźne, to z przyszłości. Gdy skoncentruję się, mogę znaleźć każdego, z przedmiotu, który podarował komuś w prezencie. W ten sposób znalazłam ciebie. Jackal dał mi kilka przedmiotów ludzi, których zabiłeś. Kontynuował wpatrywanie się we mnie do czasu, aż się skrzywiłam. Poza tym, że niewiarygodne było, że mógł mnie usłyszeć, był w stanie mnie zobaczyć! Jak? W każdym razie nie było mnie tutaj. – Nie widzę cię tak, jak uważasz – odpowiedział, mały uśmiech pojawił się na jego ustach. – Twój głos jest w mojej głowie, ale kiedy się skoncentruję, to chociaż cię widzę jesteś niewidzialna. To przyprawiło mnie o gęsią skórkę. Nie miałam czasu rozmyślać nad tym, ponieważ podszedł bliżej. – Ktoś o nazwie Jackal szuka mnie? Nie rozpoznaję imienia, ale to prawdopodobne pseudonim. Porwał cię, mówisz? On

i

trzech

jego

kumpli

porwali

mnie

dzisiaj

rano,

odpowiedziałam, wkurzona przez to wspomnienie. – Czy wiesz, gdzie cię trzymają? Dokładnie wiedziałam, gdzie byłam. Nawet gdybym nie mogła tego stwierdzić za pomocą dotykania rzeczy, na telefonie był podany adres

hotelu. Nie chciałam mówić o tym Mr. Inferno5, dopóki nie ustalimy kilku szczegółów. Mruknął w rozbawieniu. – Warunki? Pragniesz czegoś w zamian za wydanie ich? Chcę żyć, pomyślałam ponuro. Widziałam, co zrobiłeś Neddiemu i Razielowi, więc potrzebne mi twoje słowo, że kiedy ci powiem, gdzie jest Jackal, zabijesz ich, a nie mnie. – To zależy – powiedział, a jego głos brzmiał, jakby przeprowadzał transakcję handlową. – Jeśli naprawdę zostałaś do tego zmuszona, jak twierdzisz, obiecuję, że nic ci się nie stanie tak długo, jak będziesz ze mną szczera. Jednak jeśli to pułapka… – Posłał ten jeden z czarujących uśmiechów, które były ostatnią rzeczą, którą widzieli Neddy i Raziel. Zadrżałem. Nie kłamię – wysłałam do niego. Jedynymi osobami, które próbuję oszukać jest Jackal, Perwers, Psychol i Nerwus. – W takim razie nie musisz się mnie bać – stwierdził, nie komentując wymyślonych imion. Krzyżował przed sobą te nieumarłe ręce. – I nadszedł czas, aby wreszcie się przedstawić. Jestem Vlad, a ty? Zawahałam się, ale podałam prawdziwe imię, ponieważ nie chciałam ryzykować nawet przez niewinne kłamstwo z tą istotą. Leila. Nazywam się Leila. – Leila – powiedział, jakby rozkoszował się każdą sylabą. Następnie pojawił się czarujący uśmiech. – W takim razie powiedz mi, gdzie jesteś.

5

Mr. Inferno – Pan Piekło (Zostawiłam w oryginale, tak lepiej brzmi;)

Rozdział 5 Jackal rzucił we mnie częściowo stopionym paskiem. – Spróbuj jeszcze raz. Wiedza, że jest w swoim domu, jest bezwartościowa. Musimy wiedzieć, gdzie on będzie, kiedy opuści tą fortecę, a nie jak jest bezpieczny w środku. Zerknęłam na zegarek na komodzie. Prawie druga nad ranem, minęło więcej niż osiem godzin, od kiedy rozmawiałam z Vladem– swoją drogą, kto bierze na poważnie propozycję wampira o takim imieniu. Co go zatrzymuje? Czy zdecydował, że ci mężczyźni nie są warci próby zabicia? Chciałabym dotknąć podtopionego paska i się tego dowiedzieć, ale nie wiem, czy dam radę później zwiać. Jackal obiecał mi wcześniej godzinę samotności, jednak wlazł do pokoju tylko trzydzieści minut później. – Jestem wyczerpana – powiedziałam, pocierając dla efektu czoło. – Ciągłe odtwarzanie tych wszystkich śmierci, wielokrotnie próbując się z kimś połączyć w teraźniejszości… to zbiera swoje żniwa. – I również miałam potworny ból głowy, ale nie wydaje mi się, aby o to dbali. – Chcesz, abym pobudził cię tym? – warknął Psychol, obnażając na mnie kły. Jackal położył na nim rękę. – To nie jest konieczne – powiedział uspokajającym tonem. – Biedna Frankie jest zmęczona. Musimy pozwolić jej się przespać. Wiem – chodźmy zapolować na obiad. Widziałem smacznie wyglądającą rodzinę w pokoju 302. Starczy dla nas wszystkich.

Przewróciło mi się w żołądku, bo zimno błysk w jego oczach powiedział mi, że nie blefuje. Perwers, Nerwus i Psychol uśmiechnęli się głupio, cicho ośmielając mnie do podarowania im nocy. Wyszłam z łóżka. – Pozwól mi zrobić siusiu i pochlapać twarz wodą, to znowu postaram się go znaleźć – powiedziałam, cicho ich przeklinając. Przeszłam krótką odległość do łazienki i zamknęłam drzwi. Przynajmniej żaden z nich nie próbował nalegać na wejście ze mną. To granie na zwłokę kupiło mi tylko kilka minut. Wkrótce byłam z powrotem na łóżku, drżąc od klimatyzacji, i sięgnęłam po srebrny nóż. – Dlaczego nie pasek? – Natychmiast zapytał Jackal, zatrzymując mnie. Spojrzałam na niego, zbyt wściekła przez jego groźbę co do obiadu i zaniepokojona, że Vlad zmienił zdanie, zasymulowałam uprzejmość. – Łatwiej nawiązać połączenie przez coś, czego już używał. Burknął. – Świetnie. Weź to, ale nie odejdziemy, chyba że chcesz, byśmy znaleźli tą rodzinę. Zapłonęło we mnie więcej wściekłości, ale zacisnęłam usta i nic nie powiedziałam, podnosząc zimne ostrze. Śmierć Naddy’ego znowu mnie obmyła i przedarłam się przez te wspomnienia, aż znalazłam więź do Podpalacza. Ku mojemu zdziwieniu zabrało to tylko trochę czasu. Ogromny obszar indygo zastąpił pokój hotelowy dookoła mnie. Vlad był pośrodku tej ciemnej przestrzeni, wyciągnięty na pełną długość, jego oczy pałały szmaragdem, gdy spojrzał na coś, czego nie mogłam dostrzec. Przez chwilę byłam zdezorientowana. Prawie się wydawało, jak gdyby on pływał w swoim atramentowym otoczeniu, z wyjątkiem tego, że miał na sobie długi płaszcz, który nie został zmoczony. Co…?

– Nie płynę, Leila. Lecę. Głos

Vlada

przepłynął

przez

moją

głowę,

brzmiał

na

rozbawionego. Uświadomiłam sobie, że niekończąca się przestrzeń wokół niego nie była wodą, ale nocnym niebem. Musiał również być wysoko. Nie widziałam żadnych świateł poniżej. Jeżeli to przeżyję, to skopię Marty’iemu dupę za nie powiedzenie mi, że niektóre wampiry potrafią latać! Co jeżeli Marty też może latać? A jeżeli wszystkie wampiry latają? Moje szanse ucieczki właśnie poszły w diabły, jeżeli tak to się przedstawia… – Kim jest Marty? Wcześniej o nim nie wspomniałaś. – Chłodny głos Vlada przerwał mój pociąg myśli. Marty również jest wampirem, pomyślałam, nadal próbując przyswoić tą nową informację. Ale on nie jest w to zaangażowany, prawdopodobnie z wyjątkiem chorobliwego niepokojenia się o mnie. – Należysz do innego wampira?6 Podejrzliwa nuta wróciła do jego głosu, a sposób, w jaki powiedział „należysz”, sugerował seksualne lub żywnościowe usługi. Albo obie. Skrzywiłam się, zapominając, że Vlad nie może tego zobaczyć. Nie! Pracujemy razem i jesteśmy przyjaciółmi, ale to wszystko. Fuj, nie mogłam nic na to poradzić, że to dodałam. Marty był dla mnie jak drugi ojciec. Pomysł, że wpycha kły – albo cokolwiek innego – we mnie, był obrzydliwy. Co zatrzymuje cię tak długo? Pomyślałam, wracając do najważniejszego tematu. Minęły już godziny. Zmieniłeś zdanie?

6 Uuuu czyżby ktoś tu był zazdrosny?? ;D

To zabrzmiało, jakby prychnął, ale ze świszczącym wokół niego wiatrem nie mogłam być pewna. – Nie zmieniłem zdania. Byłem bardzo daleko od Florydy. Więc nadal przybędzie. Ulga rywalizowała z niepokojem. Kazali mi cię ponownie znaleźć, powiedziałam mu. Próbowałam grać na zwłokę, ale zagrozili, że zjedzą rodzinę. Mówienie im, że byłeś w swoim domu nie było wystarczająco dobre, a oni muszą wiedzieć, gdzie jesteś, kiedy wyjedziesz z tego miejsca. Szeroki uśmiech rozciągnął jego usta. Nie znalazłam nic śmiesznego w moim stwierdzeniu, musimy mieć różne poczucie humoru. – Są teraz z tobą? – Nie widziałam ich w tej chwili, ale wiedziałam, że Jackal, Nerwus, Perwers i Psychol nadal są skupieni wokół mnie. Tak. Tym razem nie zostawili mnie w spokoju. – Dobrze. Jeżeli bym nie wiedziała, że inni mogli mnie usłyszeć, to bym zaszydziła na głos. Vlad mógłby przynajmniej udawać zaniepokojenie, że moja szyja jest niebezpiecznie blisko zostania Capri Sun7. Zachichotał, przerzucając do góry rękawem swojego płaszcza, by na coś spojrzeć. Cokolwiek to było, zdawało się go zadowolić, bo jego zęby błysnęły w szerokim uśmiechu. – Chcę, byś zaczęła opowiadać, Leila. Powiedz im dokładnie, co widzisz, że robię. Dlaczego? Niemal wyrzuciłam to na głos, powstrzymałam się w samą porę.

7 Jest to marka soków sprzedawanych w srebrnych woreczkach http://www.piratesofthesupermarket.com/wp-content/uploads/2011/12/capri-sun-orange.jpg

;)

To szmaragdowe spojrzenie wydawało się mnie prześwietlać. – Bo tak kazałem – powiedział tonem oznaczającym, że nie uwzględnia nieposłuszeństwa względem niego. Mam nadzieję, że to nie przyniesie mojej śmierci, wysłałem do niego z irytacją. Moja ręka zacisnęła się dookoła srebrnego noża. To może być moja jedyna nadzieja, jeżeli ten numer odniesie odwrotny skutek i Jackal zda sobie sprawę, że moja więź z Vladem działa w obie strony. – Widzę go – powiedziałem głośno. Gdybym wierzyła w Boga, to zaczęłabym się modlić. Wśród świszczącego dookoła Vlada wiatru usłyszałam głos Jackal’a. Poczułam jego rękę potrząsającą moim ramieniem. – W teraźniejszości? Albo w przyszłości? – Teraźniejszość – powiedziałam, znowu mając nadzieję, że nie podpisuję wyroku swojej śmierci. – Już nie jest w swoim domu. On leci. Potrząsanie stało się ostrzejsze. – Nad czym leci, Frankie? – Skąd mam wiedzieć? – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Jest ciemno. Nie widzę za dużo… czekaj. Vlad wygiął swoje ciało w dół. Wzrósł szmer wiatru. W oddali zobaczyłam pojawiające się maleńkie punkciki. – Teraz jest gdzieś na zaludnionym obszarze. Widzę światła. Wiele. – Uderzenie zapiekło bok mojej twarzy. – Gdzie? Potrzebuję coś bardziej konkretnego niż „zaludniony obszar” i „światła”, ty głupia suko!

Chciałam pogłaskać mój policzek, ale odradziłam to sobie, ponieważ potrzebowałam całą swoją uwagę w mojej więzi z Vladem. Oczekuję, że w końcu ruszysz swoją średniowieczną dupę i pojawisz się tutaj! Wysyczałam w myślach. Szeroki uśmiech Vlada poszerzył się, pokazując te ostro wyglądające górne kły. – Zapamiętam to sobie. Wtedy jeszcze bardziej wygiął pod skosem ciało. Blask świateł pod nim stał się jaśniejszy, obiekty formowały się w rozpoznawalne kształty zamiast pustej nicości. Zmrużyłam oczy, aby spróbować i zobaczyć lepiej, mając nadzieję, że nie był oddalony o godziny. –

To

wygląda…

jakby

leciał

nad

parkiem

rozrywki



kontynuowałam. Leciał tak szybko, że nie byłam pewna. – Myślę, że właśnie zobaczyłam kolejkę górską. Nie uderzył mnie jeszcze raz, ale jeżeli Jackal wstrząśnie mną jeszcze trochę mocniej, to zwichnie mi ramię. – Jaki park? – Przestań! – Pękłam, gniew uzyskał nade mną przewagę. – Chcesz, żebym straciła więź? Więc przełam moją koncentrację przez ciągłe złe traktowanie mnie. Wstrząsy ustały, ale czułam rękę Jackal’a jak głaz na moim ramieniu. – Jaki park? – powtórzył. – Za późno, żeby powiedzieć, już go minął. Widzę wiele zbliżających się dachów i budynków…

I woda. Przeszło przeze mnie podekscytowanie. Floryda ma wiele tematycznych parków ulokowanych blisko wody i dużych miast. Jeżeli Vlad właśnie przeleciał nad Disney World’em, to mógłby być tylko godzinę drogi stąd. Czy to tam jesteś? Wysłałam do niego. Floryda? Kolejny uśmiech był jedyną odpowiedzią, jaką dostałam, ale rozmywająca się sceneria poniżej niego zaczęła nabierać wyraźnych kształtów. Zajęło mi sekundę zrozumienie dlaczego. – On zwalnia. Opadając niżej… Moje serce zaczęło bić szybciej. Nie byłam w stanie rozpoznać punktów orientacyjnych z lotu ptaka, ale pomyślałam, że kompleks budynków, nad którymi przeleciał Vlad wygląda znajomo. – Więc? – Uścisk Jackal’a znowu się zacisnął. – Co widzisz? Bicie w mojej piersi wciąż rosło, kiedy zobaczyłam port, teraz byłam pewna, że ją rozpoznałam. – Jest nad przystanią. Jeszcze nie widzę żadnych nazw ulic, ale on… on wydaje się zwalniać nawet bardziej. – Przystań? – Nagle Jackal zabrzmiał na zaniepokojonego. Jego ręka rozluźniła się na moim ramieniu. Chwyciłam się srebrnego noża, jakby to była ostatnia deska ratunku. – Tak. Teraz zmierza do miasta. Widzę dużo budynków… zleciał jeszcze niżej… widzę szyld na jednym z nich… 

Co mówi ci ten szyld? – przerwał Jackal, jego głos był napięty

w pilnej potrzebie. – Co jest tam napisane, Frankie?

Straciłam więź z Vladem, nie potrzebując jej nigdy więcej. Pokój hotelowy zdawał się pędzić dokoła mnie w seriach barw, pochłaniając atramentową ciemność, która otaczała Vlada. Moje serce załomotało jak próbujący się uwolnić z klatki ptak, a pot zrosił nóż w mojej ręce. – Jest napisane... – wychrypiałam, nerwy i determinacja zrobiły mój głos ostrzejszym. – Red Roof Inn, Tampa. Miałam tylko chwilę, by móc rozkoszować się ich szokiem na ich twarzach, zanim przez okno wpadła duża postać rozbijająca je. Czas zdawał się ruszyć do przodu. W jednej sekundzie zostałam obrzucona przez latające szkło, w następnej zostałam zepchnięta w kąt, patrząc na plecy ciemnowłosego mężczyzny w trenczu. Po moim następnym mrugnięciu ogień pokrył ściany w pomarańczowych i czerwonych falach, obejmując każdy centymetr pomieszczenia z wyjątkiem obszaru, gdzie byłam ja. – Słyszałem, że mnie szukałeś – powiedział kpiąco teraz znajomy głos. Natychmiastowe ciepło i dym kazały mi szukać drogi wyjścia, ale zanim spróbowałam się odczołgać, plama mocy wybuchła przede mną. To było tak szybkie, że przypominało kreskówkę, którą oglądałam jako dziecko, tylko ta wirująca masa kończyn była przerażająco realna. Z niewiarygodną szybkością i dymem wszystko stało się zamglone, nie byłam w stanie powiedzieć, kto wygrywał lub czy było w to włączone więcej niż dwie osoby. Gdybym została teraz złapana w ten śmiertelny wir, byłabym skończona, ale to była moja jedyna szansa. Wzięłam głęboki wdech dla odwagi, zakaszlałam od dymu i podczołgałam się do najbliższego kontaktu. Następnie umieściłam na nim moją prawą rękę, czując gwałtowną falę, jaka się we mnie skupiła od napięcia w gniazdku. Zalała mnie energia, jak wystrzał adrenaliny do mojego serca, ciągnąca za

sobą piekący ból wzdłuż moich nerwów. Światła zamigotały, ale nawet z nagłą tą ciemnością i moimi łzawiącymi z bólu oczami nadal mogłam dostrzec okno, które zdziesiątkował Vlad. Płomienie i niektóre postrzępione kawałki szkła przylgnęły do ramy, dzięki czemu wyglądały jak usta do piekła. Kilka stóp dalej kilka wampirów zostało zamkniętych w śmiertelnym starciu, którego nie dało się śledzić gołym okiem. Nie mogłam się zawahać. Wzięłam kolejny duszący oddech i popędziłam w stronę okna, wyskakując w ostatniej sekundzie, jak gdyby podłoga była trampoliną.

Rozdział 6 – Leila, nie! – krzyknął szorstki głos. Za późno, poza tym i tak bym nie posłuchała. Mój skok był wystarczająco wysoki, by przeskoczyć trzystopowy parapet, i natychmiast skuliłam się, tocząc, jak tylko uderzyłam o ziemię. Moje

ramiona chroniły

głowę

przed kilkoma

nielicznymi

stłuczeniami, powodując otarcia przy toczeniu, aż coś zatrzymało mój pęd. Powietrze uleciało z moich płuc, promieniujący ból przeszył moje ciało. Chciałam zostać skulona w ochronnym kłębku, ale nie było na to czasu. Wstałam, oceniając swoje opcje. W swoim dzikim nurkowaniu walnęłam o przód samochodu, ale poza tym znajdowałam się w przyjaznej ciemności parkingu. Potrząsnęłam głową, aby usunąć dzwonienie, które prawdopodobnie wskazywało na łagodny wstrząs mózgu, i pobiegłam sprintem tak szybko, jak na to pozwoliły mi moje bolące mięśnie – Zatrzymaj ją! – nakazał głos za mną. Spojrzałam do tyłu, wykrzesując z siebie trochę dodatkowej energii. Dym i płomienie wciąż wylewały się z ruin okna, ale nikt mnie nie gonił. Przy odrobinie szczęścia będą zajęci do przyjazdu straży pożarnej – na tyle długo, by oderwać ich od przyjścia po mnie. Pa pa, gryziaki! Pomyślałam, uśmiechając się mimo bólu promieniującego przeze mnie. Szkoda, że nie założyłam moich butów do biegania, kiedy zostałam porwana. Znikąd, coś złapało mnie od tyłu, co odczułam jak stalową obręcz wokół mojego pasa. Zgięłam się w pół, prawie wymiotując od nagłego

oporu, który natychmiast mnie zatrzymał. Przez oszołamiającą sekundę nie wiedziałam, co się stało, ale potem zobaczyłam ciemne ramiona owinięte wokół mojego pasa i poczułam coś dużego i solidnego za sobą. – Mam ją – zawołał męski głos. Następnie chłodne usta przycisnęły się do mojego ucha. – Nie zawracaj sobie ponownie głowy paralizatorem. To nie wystarczy przeciwko mnie. Czekałam, aż mój napastnik zrozumie, że całe moje ciało działa jak paralizator. On musiał być innym wampirem albo stal na ziemi, dotykając mnie po dodatkowym napięciu, jakie wchłonęłam z gniazdka – i to było to, co moje ciało wydzielało. Teraz moja prawa ręka była potężną bronią, ale potrzebowałam większego nacisku do wykorzystania całego jej potencjału. – W porządku – powiedziałam, próbując zabrzmieć łagodnie. – Ranisz mnie – dodałam, by zobaczyć, czy rozluźni uścisk. Zrobił to. Więc mój porywacz nie był tak okrutny jak Jackal albo inni. Bez tego nieustępliwego uścisku, przytwierdzającego mnie w miejsce, mogłam wystarczająco się odsunąć, by spojrzeć za siebie. Wampir, który mnie złapał, był krzepkim Afro Amerykaninem, widziałam go rozmawiającego z Vladem dzisiaj wcześniej. Zgaduję, że Podpalacz przybył z pomocnikami, ale trzymanie mnie jako zakładnika nie było częścią umowy. Mężczyzna spojrzał na mnie z góry na dół, krzywiąc się, gdy jego wzrok padł na bliznę biegnącą zygzakiem od mojej skroni przez cała drogę do mojej prawej ręki. Byłam przyzwyczajona do litości; to nawet nie wywoływało zażenowania. Teraz byłam wdzięczna za każdą wywołującą współczucie korzyść, jaką dostawałam.

– Myślę, że skręciłam kostkę – powiedziałam, utrzymując dla efektu jedną nogę nad ziemią. Hej, byłam coraz lepsza w te kłamliwe gierki! – Mógłbyś na to zerknąć? – Wampir wypuścił mnie, zaczynając, na co miałam nadzieję, klękać. Miał zwróconą uwagę na moją kostkę, kiedy ją wyciągnęłam, pochylając się do przodu, jakbym miała problem z równowagą. Jedno dotknięcie jego głowy moją prawą ręką powinno go zdyskwalifikować na tyle długo, żebym zdążyła uciec. Wyciągnęłam rękę… – Dotknij go, a ja odwołam swoją obietnicę niekrzywdzenia cię. Głos Vlada przeciął nocne powietrze, zamarłam z ręką cale od celu. Inny wampir natychmiast wstał, z powrotem w pełnym pogotowiu. Szlag! Krzyknęłam w milczeniu. Skąd Vlad wiedział, co mam zamiar zrobić? – W ten sam sposób wiedziałem, że wcześniej mnie szpiegujesz – powiedział z ironicznym rozbawieniem. – Ty masz swoje niezwykłe zdolności. Ja mam swoje, a czytanie w myślach jest jedną z nich. Czytanie w myślach. Nic dziwnego, że był w stanie mnie usłyszeć, kiedy nawiązywałam z nim więź! Powoli odwróciłam się od jego głosu. Płomienie wciąż strzelały z hotelowego okna, oświetlając Vlada blaskiem. Ruszył ku nam, kiedy ciągnął kogoś jeszcze, kogoś, kto został pokryty sadzą i strupami, nie mogłam dojrzeć, który to był z moich byłych porywaczy. – Gdzie są inni? – spytałam, starając się brzmieć spokojnie. Jego rysy wciąż były niewyraźne od dymu i cieni, ale przelotnie ujrzałam białe zęby, ponieważ się uśmiechał. – Spopieleni.

Jego jeniec spróbował się szarpnąć, ale uścisk Vlada zacisnął się, aż jego palce zniknęły w poczerniałym ciele pod nimi. Odwróciłam wzrok, mój żołądek przewrócił się. Syreny przecinały się przez mruczenia ludzi, którzy wyszli ze swoich pokoi hotelowych, żeby pogapić się na ogień. Vlad był niewzruszony, jak gdyby podpalenie pokoju hotelowego, a następnie skrępowanie zwęglonego wampira było czymś, co zwykle robi w czwartkowe wieczory. – Masz to, co chciałeś – powiedziałam, nadal zdolna brzmieć spokojnie. – Teraz dotrzymaj swojego końca naszej umowy i pozwól mi odejść. Szmaragdowe spojrzenie wydawało się przebić mnie do żywego. – Zgodziłem się nie zaszkodzić ci, i tego nie zrobię. Jeżeli chodzi o pozwolenie odejścia, zrobię to… po bardziej szczegółowej rozmowie. Rozpacz przebiła się przeze mnie. Pomysł Vlada na bardziej szczegółową rozmowę prawdopodobnie oznacza wykonywanie w trakcie niej tortur. Powinnam była wiedzieć, że ktoś, kto bezdusznie spali na śmierć kilka osób, nie będzie honorował swojego słowa, by pozwolić mi odejść. Ale wtedy, nieprawdopodobne, ponad wyciem syren usłyszałam głos Marty’ego. – Uciekaj, Frankie, uciekaj! Vlad odwrócił się do głosu w porę, by zobaczyć Marty’ego prującego

ku

niemu,

jak

gdyby

został

wystrzelony

z

armaty.

Zastanowiłam się, dlaczego nie zrobił nic, kiedy zostałam porwana, ale musiał za mną podążyć i ukryć się, dopóki nie uznał, że ma najlepszą szansę na uratowanie mnie. Problem w tym, że to nie teraz.

Wszystko zdawało się wydarzyć w zwolnionym tempie, zamiast przeskoczyć do przodu, towarzysz Vlada wyciągnął srebrny nóż i pchnął mnie na ziemię. Vlad nie próbował uniknąć ataku Marty’ego, utrzymał swój uścisk na zwęglonym wampirze i zwiększył swoją pozycję, jakby ośmielał Marty’ego do zatrzymania się. Było ciemno, ale sądzę, że zobaczyłam zdecydowanie na twarzy Marty’ego chwilę przed tym, jak uderzył w Vlada. Jak gdyby uwięziona w koszmarze, widziałam Vlada przyjmującego cios wciąż stojąc na nogach, jego wolna ręka wybuchła śmiertelnymi płomieniami, kiedy sięgnął do mojego przyjaciela. – Nie! – krzyknęłam. Zamiast uciec, jak radził mi Marty, rzuciłam się na Vlada. Moja prawa ręka wylądowała na jego nodze, w akcie desperacji ten znienawidzony wewnętrzny prąd wystrzelił ze mnie do niego ze znacznie większą mocą niż normalnie. Wraz z moją paniką i napięciem prądu przejętego z gniazdka, Vlad powinien zostać gładko zdmuchnięty przez parking. Zamiast tego pozostał tam gdzie był, jedynym efektem było przejście przez niego dreszczy i zapach ozonu na krótko pokonujący zapach dymu. Ta paląca ręka chwyciła Marty’ego, unosząc go, zanim zauważyłam, że się poruszył, a następnie ciemna głowa Vlada odwróciła się w moim kierunku, jasne szmaragdowe spojrzenie spotkało moje wstrząśnięte. – To – odgryzł się – było niegrzeczne. Widok krepującego dwóch szarpiących się wampirów Vlada był ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłam, zanim moja wizja poszarzała. Parking i płonący hotel zniknęły, zastąpione wysokimi, poskręcanymi drzewami i wypełnionej przez lód rzeką. Klęknęłam przy jej skalistym brzegu, moje ubranie zamokło, ale nie zwracałam uwagi na zimno. Nie mogłam czuć nic poza bólem, który

krzyczał jak piekło w moich żyłach, wzmacniając się, dopóki nie odrzuciłam głowy do tyłu i nie zawyłam w przytłaczającej udręce. Kobieta w moich ramionach nie reagowała. Żaden oddech nie poruszał jej ust, a oczy patrzyły niewidząco przed siebie. Przycisnęłam ją bliżej, więcej agonii pędziło przeze mnie, jakby to było moje ciało, które zostało rozbite nie do naprawienia. Z całą moją nową mocą nigdy nie byłam bardziej bezradna. Śmierć ukradła ją daleko i na wieczność pozostanie poza moim zasięgiem. Ta wiedza wydobyła z mojego gardła nowy wrzask, rozpacz mieszająca się z żalem groziła rozerwaniem mnie na kawałki. To była moja sprawka. Rzeka mogła zmyć wszystkie ślady jej krwi, ale ja zawsze będę nosić jej plamy na swoich rękach. – Przytrzymaj ich – pokierował szorstki głos. Kobieta, rzeka i las zniknęli, zastąpione przez kłęby dymu i parking Red Roof Inn. Marty był nadal żywy, ku mojej ogromnej uldze, choć wyglądało, że został dobrze przypieczony. Vlad podał go nad drugim, o wiele bardziej zwęglonym wampirem swojemu koledze. Byłam na ziemi, klęcząc, łzy spływały mi po policzkach od przeżywania najmroczniejszych wspomnień Vlada. Szczerze mówiąc, oczekiwałam o wiele straszniejszej wizji po dotknięciu Podpalacza, ale bliznami na duszy okazała się strata, a nie morderstwo. Gdy Marty i inny wampir zostali unieruchomieni, Vlad klękną obok mnie. Jego ręce już dłużej nie były ogarnięte Płomieniami, ale to mogło być dlatego, że podjechał wóz strażacki, a to zwracałoby zbyt wiele uwagi. Wycie syren wydawało się przebijać z piskiem przez moją czaszkę, ale choć wampiry mają lepszy słuch, to Vladowi nie wydawało się to przeszkadzać.

– Przestań płakać – powiedział krótko. – Nie zamierzam cię zabić, jeżeli to jest to, nad czym tak histeryzujesz. Myślał, że padłam na kolana, szlochając, bo boję się śmierci? Utrzymujące się echo jego udręki sprawiło, że moje ironiczne parsknięcie wyszło bardziej jak pociągnięcie nosem. – To były twoje łzy, nie moje. Kimkolwiek była, naprawdę zostałeś przybity przez jej śmierć. Jego brwi złączyły się razem. Byłam na tyle blisko, by zauważyć, że mimo podpalenia kilku rzeczy – i ludzi – nie miał zwęglonego ani jednego miejsca. – Co to za bzdury? – Nic mu nie mów, Frankie – syknął Marty. Popatrzyłam na mojego przyjaciela, ale zimny głos Vlada zwrócił moją uwagę z powrotem do niego. – Zabierz ich stąd, Shrapnel. Złapię cię później. Instynktownie powstrzymywałam się przed dotknięciem Vlada. Ponowne porażenie go prądem nie pomoże mi. – Nie zabijaj go, starał się tylko mnie chronić. To Marty, i on nie wiedział, że ja, ach, wezwałam cię. On prawdopodobnie myślał, że byłeś z tą bandą, która mnie porwała. Biedny Marty. Podążył za Jackal’em i innymi, czekając na jego zdaniem odpowiednią chwilę. Skąd mógł wiedzieć, że Vlad jest silniejszy od czterech wampirów razem wziętych? Oczywiście, jeżeli Vlad już zdecydował zabić Marty’ego, to moją prośbę niekrzywdzenia go puści mimo uszu. Był zdolny do morderstwa, wspomnienie, które z niego wyciągnęłam, dotykając go, dawało mi nadzieję, że we Vladzie było coś więcej niż jego skłonność do robienia z ludzi pochodni.

Jego rysy stwardniały. – Jakie wspomnienia? Racja, ma zdolność czytania w myślach. To sprawiło, że ponaglenie Marty’ego, by nie mówić Vladowi, co widziałam, było bardzo dyskusyjne. – Ty i martwa kobieta nad rzeką – odpowiedziałam. – Mówiłam, że przejmuję obrazy od ludzi lub rzeczy, których dotykam. Zobaczyłam ją, kiedy cię dotknęłam, a płakałam, ponieważ czułam wszystko, co czułeś tamtego dnia. Patrzył na mnie nieruchomo,

z taką

intensywnością, że

utrzymywanie jego jasnego spojrzenia raniło. Mimo to nie odwróciłam wzroku. On może być w stanie czytać w moich myślach, ale rozprułam ranę, którą trzymał najbliżej swojej duszy. Niemniej, nie mogłam wybrać tchórzliwego wyjścia, uciekając wzrokiem w ziemię. – Utrzymaj ich obu przy życiu, Shrapnel – powiedział w końcu Vlad. – Później do ciebie dołączę. Kątem oka zobaczyłam kiwnięcie głową drugiego wampira. Potem… zniknął. Albo teleportacja jest kolejną zdolnością wampirów, o której Marty zapomniał wspomnieć, albo Shrapnel poruszał się szybciej niż tłusta błyskawica. Vlad wstał, oczy zmieniły mu się z powrotem z żarzącego się szmaragdu do wypolerowanej miedzi. – Idziesz ze mną – stwierdził, wyciągając rękę. Spojrzałam na nią, ale nie wykonałam żadnego ruchu, by ją przyjąć. – Więc ty nie dotrzymasz naszej umowy.

– Nie lubię być nazywany kłamcą, kiedy sama to robisz, z tego co pamiętam. – Powiedział tonem, który przyprawił mnie o dreszcze. Następnie mały uśmiech dotknął jego ust. – Musimy porozmawiać, a tutaj jest zbyt wiele na to ludzi. Wiesz, że mogę cię pokonać pomimo twoich niezwykłych zdolności, więc mądrze by było wziąć mnie za rękę. Tak, miałam tą świadomość, że może mnie pokonać. Władowałam w niego największą dawkę prądu, jaką kiedykolwiek posiadałam, a on nawet nie stracił równowagi. Teraz wzięcie go za rękę nie było najmądrzejszym posunięciem. To był mój jedyny ruch. Sięgnęłam do niego moją lewą ręką. Zignorował ją, wykręcił usta, kiedy sięgnął po moją prawą zamiast tej. Prąd prześlizgnął się do niego, ale nie odsunął się. – Przepraszam – mruknęłam. Wypuścił krótkie prychnięcie. – Potrafię sobie poradzić ze skutkami twojego dotyku, jeśli i ty możesz. Właśnie miałam mu powiedzieć, że pobieram wrażenia grzechów ludzi tylko przy pierwszym dotknięciu, ale czując go, kiedy przyciągnął mnie tak blisko, rozproszyłam się. Nie tylko jego dłonie były niezwykle ciepłe. Całe jego ciało emanowało ciepłem, paląc przez mój cienki top, kiedy otoczył mnie ramionami. Zwykle wampiry mają temperaturę pomieszczenia, ale Vlada odczuwało się jak piec. Zanim zdążyłam zapytać, co z nim jest albo dlaczego improwizuje uścisk, uniósł nas w powietrze, a wiatr porwał mój okrzyk zaskoczenia.

Rozdział 7 Po półgodzinnym, rozdzierającym locie, Vlad odstawił nas na jakiś odludziu. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do mroku, zauważyłam mały samolot na środku polany. Miał możliwość latać na różne sposoby, ale to nie znaczyło, że zamierzałam się w to bawić. – Nie spodziewaj się, że gdziekolwiek tym polecę – stwierdziłam. Zmarszczył brwi. – Wolisz zostać i robić za posiłek dla komarów? Mam lepszy pomysł na wykorzystanie twojej krwi. Jeśli próbował mnie przestraszyć tym komentarzem, to udało mu się, ale to i tak nic nie zmieniało. – Gdy zostałam porwana, nie miałam możliwość wzięcia ze sobą mojej rękawicy, więc wsadź mnie do tego samolotu, a moja ręka usmaży każdy przewód przez dotkniecie… – W takim razie nie dopuścimy do jakiegokolwiek dotknięcia – przerwał, łapiąc mnie w mocnym uścisku i prowadząc do przodu. Szarpałam się, ale nie odniosło to żadnego efektu. – Nawet jeśli zgodzę się wsiąść do samolotu – oczywiście, na co się nie zgodziłam – nie możesz trzymać mojej ręki przez cały lot. Powinieneś wiedzieć, że raz już kogoś zabiłam. Im dłużej mnie dotykasz, tym więcej absorbujesz woltów i ewentualnie upieczesz się żywcem8. A potem spowoduje wypadek i również się zabije – mentalnie dodał, co w większości dotyczyło mnie. 8 Hehe.. ja na twoim miejscu nie drażniłabym tego złego wampira. Chyba że chcesz poczuć jak testuje na tobie swój hm.. „ogień”;D

Nawet Marty musiał ograniczyć nasze kontakty do nie więcej niż godziny treningu lub ryzykowania, gdy jego ciało obrywa, przez co wyglądał jak osoba po radioterapii pokryta pęcherzami. Vlad błysnął na mnie szerokim uśmiechem, jakby to było zabawne, nie byłam pewna, czy to mi się podobało w połączeniu z feralnym dotykiem – A ty powinnaś wiedzieć, ze jestem ognioodporny. Nieważne, jaką ilością woltów mnie porazisz, nie możesz mnie zranić, Leila. Zatrzymał mnie w połowie drogi. Widziałam, jak włada ogniem bez najmniejszego oparzenia. Nawet jego ubranie wyglądało jakby było odporne na płomienie. Tyle razy używałam swojego daru, będąc w niebezpieczeństwie, że mój umysł odrzucił oświadczenie Vlada o tym, że nie mogłam go skrzywdzić. Próbował zmusić mnie do ruchu, ale zaczekał, aż przetrawię tą informacje.

To

wydawało

się

nieprawdopodobne.

Jednak

przypuszczałam, że gdyby był ktoś na tym świecie, kogo nie mogłabym zranić, to może to być wampir, który potrafi przywołać ogień ze swego ciała. Niebezpieczeństwo zatrzymania czyjegoś serca przez elektryczność – nie żeby to był problem jakiegoś wampira – nieuniknione coraz większe poparzenia. Jeśli oparzenia nie wpływały na Vlada ze względu na jego pirokinezę, naprawdę był na mnie odporny. Nic dziwnego, że nie upadł, kiedy wcześniej poradziłam go pełną mocą prądu. Spojrzałam na samolot, z pewnego rodzaju podnieceniem tym razem. Nigdy nie myślałam o poleceniu jeszcze raz. Oczywiście, mogłam nadal protestować, ale dlaczego? Vlad nie musiał zabierać mnie na jakieś tortury lub w celu zabicia mnie – jeśli coś planował, ten ogromny obszar stanowiłby do tego świetne miejsce. Najprostszym wytłumaczeniem było,

że chciał porozmawiać, i gdyby nawet zrobił to w chwili w samolocie… w porządku. Przy odrobinie szczęścia nie będzie paplał przez cały czas. Gdy zamykałam oczy, udawałam, że wszystko dzieje się jeszcze przed moim wypadkiem, kiedy nie było nic nadzwyczajnego w moich zdolnościach, poza gimnastyką… – Dobrze – powiedziałam, starając się ukryć uśmiech. Prychnął, co powiedziało mi, że nie osiągnęłam sukcesu. – Chodźmy. Wskoczył do pojazdu, ciągnąc mnie za sobą, zupełnie jakbym nic nie ważyła. W środku podziwiałam kremowe wnętrze ze lśniącymi stolikami i pokrytymi skórą fotelami. Wcześniej jedynie podróżowałam co najwyżej autobusem, co było jak porównywanie nocy i dnia do tego luksusowego samolotu. Vlad coś powiedział do pilotów w języku, którego nie rozpoznałam, następnie opuścił niewielką zasłonę, dając nam odrobinę prywatności. – Gdzie Marty? – zapytałam, nie spostrzegając innych pasażerów. – Obrał inną trasę – odpowiedział, strząsając z siebie płaszcz. – Tutaj. Klimatyzację było czuć jakby była rozkręcona na cały regulator. Momentalnie już nie byłam w uścisku jego ramion i było mi chłodno. Czyżby on to czytał z mojej głowy? Spojrzałam w dół i wewnętrznie jęknęłam. Nie. Nic poza cienkim kawałkiem lycry nie zakrywało mojej klatki piersiowej, nawet ślepy by zauważył, że moje sutki stwardniały, że można

by

nimi

ciąć

szło9.

Wzięłam

jego

kurtkę,

mamrocząc

podziękowania i nie patrząc na niego, gdy usadowił się obok mnie. To było uczucie jakby koc elektryczny z jego temperaturą ciała otulał mnie 9 Bidulko, jeszcze sobie krzywdę zrobisz. Lepiej pozwól się tym zająć przystojniakowi obok siebie, już on zatroszczy się o twój problem.. ;p

ciepło. Wewnętrzna podszewka płaszcza zawierała ciężkie przedmioty, ale nie sprawdziłam. Pewnie srebrne noże, jednak bardziej niebezpieczną bronią były ręce Vlada. Zgaduję, że mieliśmy coś wspólnego. Mężczyzna usiadł na jednym z tych wygodnych, skórzanych siedzeń, a ja podążyłam za jego przykładem, wybierając jeden po jego lewej stronie, ponieważ od tej pory będzie musiał cały czas trzymać moją prawą rękę. Samolot zaczął się poruszać bez żadnych instrukcji bezpieczeństwa lub napomnienia o zapięciu pasów, i nagle zostałam zaskoczona, gdy chwilę później wystartowaliśmy w powietrze. Ręka Vlada była nadal ciepła, ale to nie było to samo duże gorąco co wcześniej. Czułam się dziwne z każdym dotykiem mojej prawej ręki, tym bardziej pozwalając na to na tak długo. Gdyby nie był niebezpiecznym wampirem, którego zamiary wobec mnie były nieznane, rozkoszowałabym się dotykiem tego naburmuszonego i atrakcyjnego faceta. W minionej dekadzie to mogło wydarzyć się jedynie w moich snach. W przypływie zmieszania przypomniałam sobie, że Vlad może się wsłuchać w moje przemyślenia. Strumień prądu uderzył w niego, zasilany przez moje zażenowanie. Zamiast udawać, że nie słuchał moich myśli, jego usta rozciągnęły się w chytrym uśmiechu. – To zaledwie lekkie łaskotki. Jeśli elektryczne porażenie to twój sposób na flirtowanie, to muszę pochwalić za oryginalność. – No cóż, pamiętam, że słowo ‘proszę’ nie zrobiło na tobie wrażenia – odpowiedziałam cierpko, a mój przelotny wstyd odszedł. – Urodziłaś się z tymi umiejętnościami? – zapytał, zmieniając temat.

– Zostałam porażona prądem przez powaloną linię energetyczną, jakieś dwanaście lat temu. To wpędziło mnie w śpiączkę na kilka miesięcy. Kiedy się obudziłam, miałam znacznie uszkodzone nerwu i tą bliznę. Podążyłam palcem od skroni do mojego zaciśniętego nadgarstka. – Uszkodzenie nerwu w końcu się zaleczyło, ale to nadeszło bez niespodziewanych skutków ubocznych. Nie mogłam zatrzymać wspomnień, które były streszczeniem mojego wypadku i jego następstw. Mnie: wracającą do domu, starającą się ignorować inne dzieci, które spoglądały na mój niezgrabny chód lub poszarpane

blizny.

Moje

przerażenie

w

tamtym

czasie,

kiedy

dostrzegałam najciemniejsze sekrety ludzi poprzez moją prawą rękę, pozwalając każdemu, który wszedł ze mną w kontakt, przeżyć szok. Szepty mogłam usłyszeć w salach i klasach. Ona jest teraz potworem… Wszyscy przestraszeni i dziwni, jakby mieli do czynienia z jakimś potworem Frankensteina… – Spotkałem prawdziwe potwory. I nie jesteś jednym z nich. Vlad ponownie słuchał uważnie moich myśli. Starałam się oczyścić mój umysł, ale to nie było tak, jakby miał jakiegoś rodzaju przełącznik. – Powiedziałaś mi, że masz na imię Leila, ale twój przyjaciel i kilku wampirów mówi do ciebie Frankie – kontynuował. – Wzięłaś tą obelgę z Frankesteinem i skróciłaś ją do pseudonimu? Uniosłam brodę. – Tak. Musiałam zmienić swoją tożsamość i po tym, jak pokonałam swoje zranione

uczucia,

użyłam

przezwiska

nadanego

przez

moich

małostkowych kolegów z klasy. Gdyby pomyśleli, że przez ich ulubioną złośliwą uwagę ukruszę się, to byli w błędzie. – Co sprawiło, że wybrałeś imię Vlad? – spytałam, nie mogąc się powstrzymać przed dodaniem: – To nie jest zbyt oryginalne wampirze imię, które mogłeś wybrać. Zamiast wyglądać na urażonego, ten mały uśmieszek powrócił. – Tylko że ja jestem autentycznym Vladem. Każdy inny jest jedynie zazdrosnym naśladowcą. Prychnęłam, rzucając na niego okiem od góry do dołu. Ze swoimi długimi, ciemnymi włosami, charakterystycznymi cechami, przerażającą charyzmą i umięśnionym ciałem wyglądał jakby mógł uchodzić za niesławnego Księcia Ciemności. Ale jak naiwna, myślał, że byłam? –

Możesz

być

niezwykle

niebezpieczny-z-tymi-seksownymi

rzeczami, ale dopiero uwierzę, ze jesteś prawdziwym Draculą, kiedy sam uwierzysz, ze jestem Frankesteinem. – Dracula jest karykaturą urodzoną w wyobraźniach pisarzy – warknął, a uśmiech zniknął. Jego ręka wybuchła gorącem. – Niedźwiedzie nie są bardziej do mnie podobne niż opowieści Mary Shelley10 o tym, że jest twoją księgową. Łał. Potraktował tą małą fantazję poważnie. I właśnie usłyszał, jak mówisz

o tym w myślach

– przypomniałam sobie

pod jego

przyszpilającym spojrzeniem. – O czym chciałeś porozmawiać? – zapytałam, potrząsając głową, jakbym dzięki temu mogła pozbyć się tym nieprzyjemnych myśli. 10 http://pl.wikipedia.org/wiki/Mary_Shelley

– O twoich szansach na przetrwanie. Jego ton był nieformalny, wyraz twarzy opanowany, co było jeszcze bardziej przerażające niż groźny grymas. Widziałam twarze niezliczonych morderców, ale żaden z nich nie wyglądał na tak opanowanego jak Vlad, gdyby zabijał. – Czy to jest moment, kiedy powiesz mi, w jaki sposób zginę? – zapytałam, przygotowując się na wszystko, co miało za chwile nastąpić. Ścisnął moją rękę w towarzyskim geście. – Powinnaś zauważyć, ze nie marnuję czasu na rozmowę, zanim zabiję. Tak naprawdę, w moim interesie jest chronić ciebie. Nie

odpowiedziałam.

Zmarszczyłam

brwi

na

to

niejasne

oświadczenie. – Wątpię, że zdobędą jakiekolwiek informacje od twojego porywacza, nieważne, jak długo będę go torturował. – Sprawia wrażenie pionka, który pewnie nawet nie wie, kto go nasłał na ciebie. Nadal patrzyłam podejrzliwie. Przewrócił oczami. – Zapomniałam, że twoje pokolenie zna się na telefonach komórkowych i grach takich jak Angry Birds11. W szachach: pionki to najniższe jednostki… – Potrafię grać w szachy – przerwał mi. – Kiedy ty nie możesz dotykać telefonu lub grać w elektroniczne zabawki bez usmażenia ich, uczysz zadowalać się klasycznymi rozrywkami.

11 Pewnie każdy zna lub chociaż słyszał o tej fajnej grze, a dla ciekawskich;) : http://www.xgry.pl/angry-birds/gry.html

Uśmiechnął się, ukazując swoje piękne, białe zęby. Gdybym wyrecytowała tą znaną rozmówkę z Czerwonego Kapturka, to by ją usłyszał, przypomniałam sobie. – Dobrze. Gdybyś sprawdzała e-maile co pięć minut lub tweety’owała w czasie naszej rozmowy, mógłbym skręcić ci kark z czystej zasady. – Czujesz się jak w domu w społeczeństwie, które przeszło na emeryturę z powodu lęków przed technologiami takimi jak ta. Prawdopodobnie uwielbiasz mówić dzieciakom, żeby wynosiły się z twojego trawnika12. Nie znosiłam nadużywania telefonu komórkowego, ale nigdy nie marzyłam o mordowaniu za to ludzi, chyba że ty policzyłeś się z osobami, które używają komórek nawet podczas filmu… Nie wymsknął mu się uśmiech. – Nadal w pewnym stopniu spodziewasz się skrzywdzenia przeze mnie, a mimo to nie wahasz się mnie irytować. Nie obawiasz się, że wpędzisz mnie w złość? Potrafił czytać mi w myślach, więc nie kłopotałam się z mówieniem czegoś niezgodnego z prawdą. – Jesteś przerażający, kiedy jesteś uprzejmy, i zdecydowałeś już, czy masz zamiar mnie zabić. Żadne przekonywanie lub błaganie z mojej strony nie zmieni twojej decyzji, więc nadal będę sobą. Nie jesteś jedynym, który nie przejmuje się pozorami. W tej chwili jego uśmiech powiększył się do pełnego-wymiaru nikczemnego uśmiechu, przez który stał się piekielnie przystojny. 12 Popularny angielski zwrot. W skrócie, Leila wypomina Vladowi jaki to z niego już staruszek ;p

Odwróciłam spojrzenie, nie czekając, aż moje myśli powiększą jego ego. Aby rozproszyć siebie, skupiłam się na okaleczonej ręce obejmującej moją. Jego uścisk był lekki, i jeśli tylko mogłabym ją odciągnąć, ale oboje wiedzieliśmy lepiej. – We wszystkim masz rację – powiedział lekkim, zaakcentowanym głosem. – Ale poczujesz się lepiej, wiedząc, że tutaj nie chodzi o twoją śmierć. Mówiłem, że w moim najlepszym interesie jest ochrona ciebie. I jeśli mam rację – bo zawsze ją mam – twój niedoszły porywacz to ślepy trop. To pozwala ci, jako mojej niepowtarzalnej szansie, odkryć, kto nasłał na mnie tę grupę wampirów. – Mnie? – powtórzyłam, a moje spojrzenie powróciło do niego. – Twoje umiejętności do zdobywania informacji poprzez dotkniecie, jak równie dobrze odkrycie ludzkiej przeszłości i przyszłości, co jest bezcenne. Wampiry na całym świecie zabiłyby, żeby tylko użyć ciebie jako narzędzia przeciwko swoim wrogom. Jestem zdziwiony, że tak długo zachowałaś anonimowość, biorąc pod uwagę twoją przyjaźń z innymi wampirami. – Marty nigdy nie wykorzystałby mnie w ten sposób – wybuchłam. To było tak samo jak bycie pariasem z powodu mojego obecnego położenia, ale określenie mnie jako „przedmiot” było jeszcze gorsze. – Być może właśnie dlatego pozwoliłem mu żyć – odpowiedział Vlad. – Z powodu sympatii do ciebie i jego zaangażowania w odkrycie, kto naprawdę stał za twoim porwaniem. Taka uprzejmość to dla mnie prawdziwa rzadkość, tym bardziej dla kogoś, kto mnie atakuje. A jeśli żadne z nas nie chciałoby ci pomóc? Nie mogłam nic poradzić na to, że dopadły mnie wątpliwości. Marty i ja nie mieliśmy nic wspólnego ze sporami Vlada z innymi wampirami.

Te miedziane oczy momentalnie przemieniły się w szmaragdy. – Nawet jeśli cię wypuszczę, to jak myślisz, ile minie czasu, zanim ten sam wampir wyśle kolejną grupkę do schwytania ciebie? Potrzebujesz mnie do odnalezienia tej osoby. Niełatwo jest wciągnąć mnie w zasadzkę. Posłał mi całkiem bezduszne spojrzenie. – Może i nie chcesz mi pomóc, ale wyglądasz na mądrą dziewczynę, co zapewne już wiesz. Jego ręka już dłużej nie trzymała mojej w uścisku, ale miałam wrażenie, że poczułam łaskotanie, dopóki uchwyt nie przemienia się w sidła nie do złamania. Moje ego pragnęło zaprzeczyć temu, co przed chwilą powiedział, ale moje zdolności mówiły, że jeszcze wielokrotnie przeżyję przypadki stania się ofiarą. Może będę miała szansę pokonać jednego lub dwa wampiry, ale całą hordę? Gdyby Marty walczył ze mną, mogłam jednocześnie wystawić nas na niepowodzenie, byłabym potępiona, gdybym była taka głupia – Mądra decyzja – powiedział, wciąż patrząc na mnie tym przenikliwym spojrzeniem. – Nadal postępujesz w ten sam sposób i żyjesz wystarczająco długo, by móc tańczyć na grobach swoich wrogów. – Myślałam, ze wampiry nie tworzą cmentarzysk – powiedziałam z westchnieniem. Nie prosiłam się o walkę, ale Vlad miał rację. Siedziałam w tym mimo wszystko. Zachichotał. – Cmentarze są pełne zmarłych ludzi. Wampiry pragnąc być tam, gdzie ludzie żyją, popijając krew.

Zamknęłam oczy przez nagłe, nie wiadomo skąd, uderzenie znużenia. To był długi, pełen stresu dzień i zgodnie z tym, co mówi Vlad, był to jeden z wielu. – Gdzie jedziemy? Nigdy mi tego nie mówisz. – Do mojego domu w Rumuni. Łał. Facet nie żartował ze swoim bzikowaniem na punkcie Draculi. Usłyszałam prychniecie, ale nie zawracał sobie głowy otwieraniem oczu. Mały hałas podobny do szelestu, jakby mężczyzna próbował ułożyć się w bardziej wygodnej pozycji. Zrobiłam tak samo. Jeśli zmierzaliśmy do Rumuni, czekał nas długi lot.

Rozdział 8 Jedenaście godzin i jeden przystanek na tankowanie później wylądowaliśmy na małym lotnisku, który posiadał tylko jeden pas startowy i dwa hangary, z czego w jeden nasz samolot kołował. Spojrzałam na moje bose stopy i westchnęłam w myślach. Mam nadzieję, że to nie będzie długi spacer do samochodu. Ziemia była pokryta śniegiem13. Vlad pożyczył mi swój płaszcz, ale wątpiłam, by oddał mi również swoje buty. Moje obawy co do odmrożenia zostały odłożone na bok, kiedy wyszłam za nim z samolotu i zobaczyłam błyszczącą czarną limuzynę, czekającą wewnątrz hangaru. Albo Vlad ma mnóstwo kasy, albo ma przyjaciół na wysokich stanowiskach. Oczywiście, również mógł mieć wampirzego wspólnika, który zahipnotyzował kierowcę do podrzucenia ich. Ta rzecz z manipulacją umysłu była przydatna, gdy celnik poprosił o nasze paszporty podczas naszego postoju na tankowanie. Blond mężczyzna będący Wikingiem otworzył drzwi limuzyny, wykonując ukłon, kiedy zbliżył się Vlad. Uniosłam brwi, ale Vlad skinął głową, jakby kłaniający mu się ludzie byli na porządku dziennym. Poszłam za nim, znowu wdzięczna, że nie musiałam daleko iść. Grunt był betonowy, ale czuło się jakby był lodem. Blondyn ledwo na mnie spojrzał, co mi nie przeszkadzało, bo większość ludzi tak czy inaczej tylko gapi się na moje blizny. Schyliłam się wewnątrz limuzyny ostrożnie, żeby niczego nie dotknąć moją prawą ręką. Kierowca zamknął drzwi, ratując całe cenne ciepło przed ucieczką.

13 Brrr wierzcie mi nie próbujcie tego, sama z doświadczenia wiem że to nie przyjemne uczucie ;/ Również z nikim się za cholerę w tym nie zakładajcie, gra nie warta świeczki ;D

– W drodze do twojego domu musimy załatwić kilka spraw – powiedziałam. – Mój top wkrótce sam sobie pójdzie14, a buty są konieczne przy tej pogodzie. Vlad wyciągnął do mnie rękę, przyciągając moją prawą rękę do siebie. – To już jest załatwione. Mogłam już spędzić ostatnie plus minus kilkanaście godzin w ten sposób, ale nadal nie mogłam przeboleć kontaktu z kimś, kto dotyka tej ręki i nie wyszarpuje się w obrzydzeniu. Wierny swym zapewnieniom, wydawał się nie znosić żadnych niedociągnięć, chociaż musiałam mu aplikować wystarczającą ilość energii, by zabić przeciętnego wampira ze trzy razy. – Zamówienie mi ubrań było częścią tego, co robiłeś, kiedy dzwoniłeś? – zapytałam, wbiłam w niego spojrzenie. Mógł krytykować telefonocholizm, ale wisiał na komórce przez większość godzin, zanim wylądowaliśmy. Również może szybko i sprawnie jedną ręką napisać wiadomość. – Między innymi – odparł. Jego palce w lekkich razach muskały moje knykcie. – Kiedy będziesz gościem w moim domu, dostarczę ci wszystko, co jest ci potrzebne, ale będę uważał, żebyś nie nadużywała mojej gościnności. Zdusiłam prychnięcie. Co on sobie myślał, że mam zamiar wymagać stroi od projektantów? Będę szczęśliwa ze wszystkich ubrań tak długo, jak będą ciepłe. Wyglądało to tak, jakbym wylądowała. – To nie o to mi chodziło.

14 W sensie że sam zwieje przez to zimno ;D

Niech go cholera weźmie za to czytanie moich myśli. Nie mogłam się doczekać, aż dostanę z powrotem moją myślową prywatność. Jego wzrok stał się lodowaty, nawet gdy wciąż kreślił wzory na mojej dłoni. – Powinnaś być wdzięczna, że słyszę twoje myśli. To cię uratowało przed użyciem przeze mnie bardziej inwazyjnych metod do określenia, czy mówiłaś prawdę o swoim porwaniu. Wróciłam pamięcią do wspomnień o wampirach spalonych na śmierć przez Vlada i przeszedł mnie dreszcz. Tak, wolę mieć go czytającego w moich myślach, niż doświadczyć jego ognistych zdolności osobiście. Nawet sama myśl o tym sprawiła, że pragnęłam zabrać moją rękę daleko od jego potencjalnie śmiertelnego uścisku. – Wciąż się mnie boisz – stwierdził. – To dobrze. – Przyjmujesz tylko ludzi obawiających się ciebie? – Był jakimś rodzajem pokręconego nieumarłego zabójcy? Świetnie, więc mogę regularnie czekać z niecierpliwością na jego gówniane straszenie tylko po to, by sprawić, żeby czuł się lepiej. W odpowiedzi, Vlad nacisnął guzik i ciemna szyba oddzielająca nas od kierowcy obniżyła się. – Maximus, czy ty się mnie boisz? – zapytał Vlad. –Tak – odpowiedział blond kierowca bez wahania. Vlad jeszcze raz wcisnął przycisk i wkrótce szyba prywatności wróciła na miejsce. Raz jeszcze oparłam się pokusie zabrania na wolność mojej dłoni, bo zmienił się miedzy nami klimat. Minęło poczucie rozejmu, który czułam przez ostatnie kilka godzin, a na jego miejscu pojawiło się napięcie tak gęste, że dusiło. Niewidoczne prądy wydawały

się krążyć wokół Vlada, stawiając mi włosy z tyłu głowy na baczność w ostrzeżeniu. – Chcę, żebyś się mnie bała z tego samego powodu, co chcę, by moi ludzie się mnie bali – powiedział, w jego głosie było tyle samo pieszczoty, co w jego palcach na mojej dłoni. – Wtedy nie będziesz usiłowała mnie oszukać. W przyszłości ktoś może spróbować cię przekonać do zdradzenia mnie. Jeżeli to się zdarzy, zapamiętaj to: znajduję i zabijam moich wrogów bez względu na to, jak długo to trwa. Przełknęłam, by ulżyć nagłej suchości w ustach. – Nie mam zamiaru zmienić strony. Nie jesteś tym, który wysłał morderców dzieci, żeby mieli mnie porwać i zabić, kiedy tylko ze mną skończą; widziałam to, kiedy dotknęłam Jacka’a. Nie widzę swojej śmierci, kiedy cię dotykam, więc należę do Drużyny Vlada. Do końca. Nieco tego chłodu opuściło jego spojrzenie. – Dobrze, bo nie cieszy mnie zabicie cię. Do tej pory nie byłaś nudna lub irytująca; to rzadkość. Również nagradzam tych, co są lojalni wobec mnie, więc podtrzymuję twój lęk do mnie, Leila, ale wiedz jedno – nie musisz się obawiać nikogo innego tak długo, jak jesteś pod moją ochroną. Powiedział te ostatnie słowa z cichą intensywnością, która wysłała dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa. Nie mogłam zaakceptować jego ślubów ochrony wbrew przekonującej tonacji, ale wspomnienia, które przeżywałam przez niego, sprawiły, że uwierzyłam. Poznał, co to uczucie straty. Za stratą była rana, która pokiereszowała jego duszę bardziej niż ktokolwiek inny, co mi powiedziało, że nie składa obietnic od tak sobie. Wolno kiwnęłam głową. – Po raz kolejny zawieramy umowę.

Krótki uśmiech wygiął jego wargi. – Nie lubisz tego, że mogę czytać ci w myślach, ale to blednie przy twoich umiejętnościach. Nie muszę mówić, żebyś nigdy nie ujawniała nikomu, co zobaczyłaś, prawda? – Sam to zrobiłeś – powiedziałam sarkastycznie. – Tak, zrobiłem to. – Kolejny błyskawiczny uśmiech. – Dowiesz się znacznie więcej, gdy tylko będziesz w moim domu. Wiele z moich mebli jest wiekowe i musi przechowywać liczne wspomnienia. Ufam, że będziesz wszelkie nowe informacje, które zbierzesz, traktowała z tą samą dyskrecją. – Tak, ale proszę mi wierzyć, spróbuję dotykać je tak rzadko, jak to tylko możliwe. Antyki. Och, jak ja nienawidzę tych starodawnych rzeczy! Kontynuował przyglądanie mi się, jego wyraz był mieszaniną bezlitosnej kalkulacji i ciekawości. – Powiedziałaś, że masz tą zdolność od kilkunastu lat, które muszą być połową twojego życia, sądząc po tym, jak młodo wyglądasz. Byłem już stary, kiedy rozwinąłem zdolność czytania w myślach u ludzi, a jednak deprawacje, które odkrywam, nadal potrafią mi przeszkadzać. Twój talent sięga znacznie głębiej niż ten. Jestem zdumiony, że nie załamałaś się pod jego ciężarem. Wzruszyłam ramionami, jakbym nie została popchnięta do próby samobójczej przez niezliczone okrucieństwa, jakie przeżyłam. – Czasami to pomagało. Wiem, kogo mam unikać. Ludzie potrafią udoskonalić fasadę, kiedy chcą, ale każdy trzyma swoje grzechy blisko skóry. Jego śmiech posiadał odrobinę surowości.

– Najprawdziwsza prawda. Limuzyna podskoczyła na wybojach, trącając mnie. Wyjrzałam przez okno. Drzewa obciążone śniegiem i lodem były większością tego, co zobaczyłam, ale kiedy wyciągnęłam szyję, widziałam, że teren zaczynał się robić stromy. Po minucie zaczęły mi pękać uszy. Musiałam ziewnąć15, żeby zwolnić ciśnienie, brakującego na Florydzie znajdującej się na poziomie morza. – Jak jest daleko do twojego domu? Nie jadłam prawie od dwóch dni, odkąd przegapiłam rano śniadanie i zostałam porwana. Wówczas znowu, to jest dom wampira. Pamiętam, do magazynowania czego Marty używał lodówkę i nie było to nic, czego chciałam spróbować. Popatrzyłam ponuro na lesisty krajobraz. Prawdopodobnie również nie było żadnego spożywczaka lub restauracji w promieniu pięćdziesięciu mil. Rozbawione prychnięcie skierowało moją uwagę z powrotem do Vlada. – Mam wystarczająco dużo jedzenia, Leila, i to jest Rumunia16. Nie północne pustkowie Syberii. W moim domu będziemy niedługo, a po drodze miniemy miasto, które ma zarówno spożywczaki, jak i restauracje. Zarumieniłam

się

na

jego

kpiący

ton,

po

raz

kolejny

przypominając sobie, aby pilnować swoje myśli – jeżeli wymyślę jakiś sposób, jak to zrobić. – Jesz zwykłe jedzenie? Marty nigdy tego nie robił. Powiedział, że wszystko smakuje mu jak glina.

15 Od razu przy tym fragmencie zaczęłam ziewać xD I teraz nie mogę przestać…. 16 A dokładniejszy adres??? Proszzzzęęę ;)

– Tak i nie, ale mam mnóstwo żywności dla ludzi, którzy ze mną mieszkają. Gdyby byli niedożywieni, to nie byliby w stanie wyżywić mnie i moich ludzi. Jego ton był zupełnie swobodny, ale zaczęłam rozumieć, że Vlad nic nie mówi przypadkowo. Spotkałam jego spojrzenie, zauważając wyzywającą aluzję. Jak gdyby mnie prowokował, żebym obraziła się o jego wersję mięsnej spiżarni. – Marty zawsze pił od sknerowatych turystów – powiedziałam, wyginając brew w odpowiedzi na wyzwanie. – Powiedział, że to im dobrze posłuży za nie dawanie napiwków po naszym występie. Nigdy nie spróbował napić się ode mnie oczywiście, bo powiedział że interesy i jedzenie powinny być trzymane oddzielnie. Vlad wykręcił usta. – Subtelna to ty nie jesteś. Jeśli się zastanawiasz, czy mam zamiar od ciebie pić, to nie graj w gry. Zapytaj. – Będziesz? – odpowiedziałam, natychmiast dodając. – Nie chcę tego. Wiem, że to mnie nie zabije lub zmieni w wampira, ale jestem już „narzędziem”, które nie chce być również kolacją. – Nie, nie będę – odpowiedział spokojnie. – Ani żaden inny wampir, kiedy jesteś pod moją ochroną. Twój przyjaciel Marty i ja zgadzamy się w tym, żeby trzymać interesy i jedzenie osobno. To była ulga. Może pobyt z Vladem nie będzie się tak bardzo różnił od życia z Marty’m, chociaż jak dobrze pójdzie, to będzie znacznie krótszy niż cztery lata z Marty’m i podróż razem. – Czym się zajmowaliście we dwoje? – zapytał Vlad, przeciągając swoją wolną rękę za głowę.

– Podróżowaliśmy z trupą cyrkową – odpowiedziałam, spinając się na pogardę, jaką większość ludzi pokazywała, słysząc to. Nic się nie zmieniło w jego wypowiedzi. – Mądre, z twoimi uwarunkowaniami. Jeżeli ktoś zauważyłby twoją skłonność do rażenia ludzi prądem, to założyłby, że to numer cyrkowy, a ty nie pozostawałaś wystarczająco dużo czasu w jednym miejscu, by ktoś zaczął zadawać pytania. – To jest dokładnie to – powiedziałam ze zdziwieniem. Gdyby tylko mój tata i siostra mogli wychwycić tą logikę tak łatwo. Moim zdaniem, byłam dla nich wstydem. Ostatnio słyszałam, że powiedzieli ludziom, że jestem sceniczną aktorką. Vlad wzruszył ramionami. – Wampiry mają doświadczenie w ukrywaniu tego, czym jesteśmy. Ach, oto i miasto. Po drugiej stronie jest mój dom. Spojrzałam przez okno, aby zobaczyć, jak śmigamy przez małe miasteczko,

które

rzeczywiście

wyglądało

jakby

miało

sklepy

i

restauracje. Z całym tym śniegiem i uroczą, malowniczą architekturą, ale również może nakłada mi się fotka mistycznej Wioski Mikołaja. – Piękne – powiedziałam – ale mam nadzieję, że kierowca nie zjedzie do rowu. Wątpię, żeby ograniczenie prędkości wynosiło osiemdziesiąt17. To zabrzmiało, jakby Vlad tłumił śmiech. – O to nie trzeba się martwić. Patrzyłam dalej przez okno, widząc duże skały zerkające znad drzew. Przesunęłam się, balansując z powrotem na moje miejsce, 17Chodzi o mile czyli jakieś 130 km/h

potwierdzając, że droga stawała się coraz bardziej stroma. Mimo to kierowca nie zwalniał, pokonując w kółko zakręty i skręcając z czymś, co wydawało się totalnym brakiem poszanowania dla życia i zdrowia. Spojrzałam na Vlada, ale siedział nieporuszony. Oczywiście. On mógł przeżyć zwalenie z urwiska lub zderzenie z drzewem. – O to nie musisz się martwić – powiedział Vlad z jeszcze większym rozbawieniem. – Och, jestem taka szczęśliwa – odparłam przez zaciśnięte zęby. Zamknięcie oczu było prawdopodobnie najlepszym sposobem, żeby przez to przejść. Być może minęło tylko dziesięć minut, zanim samochód się zatrzymał.

Dla

mnie

to

było

jak

niekończąca

się

godzina.

Prawdopodobnie wysłałam wystarczająco wiele nerwowych ładunków do Vlada, by napędzić małą lokomotywę, ale on nie pozwolił mi zabrać ręki. Teraz aczkolwiek sam wyplątał się z mojego uścisku. – Jesteśmy na miejscu. Otworzyłam oczy. Jego ciało na krótko zablokowało moją linię wzroku, ale gdy wysiadł z pojazdu, zobaczyłam dom, przed którym stanęliśmy. Gapiłam się, moje szczęka opadła.

Rozdział 9 Słowo „dom” nie oddawało wielkości biało-szarego budynku przede mną. Musiałam odchylić głowę do tyłu, aby dostrzec dach. Posiadał przynajmniej cztery piętra, z dodatkowymi poziomami na wieżyczkach, które wystawały z każdego rogu. Mnóstwo rzeźb zdobiło go z zewnątrz – od misternych balkoników, wysokich okien, po kamienne gargulce, które piorunowały wzrokiem ze swoim miejsc. Nie były jedynymi strażnikami w tym gotycko wyglądającym pałacu. Co najmniej tuzin osób poruszało się wokół posiadłości, będąc ciągle w tej samej pozycji. Myślałam, że również są posągami. Jedyną bardziej zadziwiającą rzeczą był rozmiar rezydencji. Nie byłam w stanie powiedzieć, gdzie kończyła się prawa strona, przez wysoki żywopłot blokujący mi widok, ale lewa strona dorównywała wielkości boiska. Wysoki, kamienny mur z wieżami odgradzał granice posiadłości. Poza tym pobliski las i ciemne szare góry służyły za naturalną barierę, zwiększając poczucie bezpieczeństwa. Wiedziałam, że Jack nie będzie niczego próbował, dopóki Vlad nie będzie daleko stąd, pomyślałam przestraszona. To nie był dom, to prawdziwa twierdza. – Leila. Głos Vlada zwrócił moja uwagę z powrotem na niego. Nie kłopotał się z ukryciem swojego uśmiechu, gdy spojrzał na moje stopy. – Nie chciałabyś wejść, zanim całkiem się przeziębisz? Podążyłam

za

jego

spojrzeniem,

jakbym

potrzebowała

potwierdzenia, że stoję boso na zmarzniętej ziemi. Zapomniałam o

zimnie, będąc przytłoczoną wspaniałościami wokół mnie, ale teraz poczułam kłujący ból w stopach. – Wejdź – powiedział. Wielka para drzwi się otworzyła i Vlad wszedł, kiwając głową na ludzi, którzy ukłonili się, gdy tylko ich minął. Tym razem gest służby nie wydawał się być nie na miejscu. Każdy, kto mieszkał w takim miejscu jak to, spodziewałby się ukłonów. Cholera, to było większe niż zamki, które widywałam w telewizji. Poszłam za nim, nie mogąc się powstrzymać przed oglądaniem wszystkiego jak małe dziecko. Byliśmy w wielkiej sali z sufitami, które zdobiły różnego rodzaju freski, promienie i tarcze. Dalej, po prawej, sufit zwężał się i zmieniał w szklaną kopułę, gdzie był domowy ogród z roślinami i kwiatami, które zostały ułożone wokół foteli, kanap i marmurowej fontanny. Vlad przeszedł przez ogród, a ja za nim. Po drodze minęliśmy jeszcze wspanialsze pokoje, gdy kontynuowaliśmy podróż w głąb holu. Wreszcie się zatrzymał przed schodami, które były o wiele szersze niż przyczepa, w której mieszkałam z Marty’m. – Maximus pokaże ci twój pokój – stwierdził Vlad. Nie zauważyłam blondwłosego kierowcy, który był za mną, ale prawdopodobnie pojawi się przed moim następnym mrugnięciem. – Czekaj. Czy Marty jest tutaj? Chciałabym go zobaczyć. Vlad obiecał nie zabijać go, ale co jeśli inne wampiry stanęły im na drodze? – Przyślę go zaraz po tym, jak odświeżysz się i zjesz – powiedział bez wahania Vlad.

Wypełniła mnie ulga. Musiał twierdzić, ze Marty przybył w jednym kawałku, skoro brzmiał na tak pewnego. Odwrócił się i zaczął odchodzić, ale moje „zaczekaj” w następnym momencie zatrzymało go. – Nie mogę skorzystać z prysznica, dopóki nie zwolnię resztek mojej elektryczności – powiedziałam ze wzruszeniem ramion. – Zapewne nie masz tutaj żadnych piorunochronów? – Kilka mam – odpowiedział, zbliżając się. – Jednak możesz użyć mnie. – Mogę znaleźć coś innego – zaczęłam się wykręcać. Uniósł brew. – Nalegam. Z tymi słowami chwycił moja rękę. Jego miedziane oczy patrzyły w moje, tym samym uciszając mój sprzeciw. Był tak blisko, wyobraziłam sobie, że mogę poczuć jego niezwykłe gorąco w przestrzeni miedzy nami. Ciepło jego dłoń na pewno było prawdziwe. Wydawało się prześlizgnąć po skórze, dręcząc mnie wspomnieniami, które ujawniły się przy jego uścisku. Przeczyściłam

gardło

przed

niespodziewanym

zetknięciem

pewnych dolnych części ciała. Nie pomogło, kiedy pogłaskał mój policzek, czekając na moją odpowiedź. Nawet najmniejszy dotyk powodował przyjemne mrowienie. – Jesteś pewny? – Przywołałam siebie do porządku, nawet jeśli był ognioodporny, nadal to mogło mu zaszkodzić. Pochylił się, jego długie włosy musnęli moją twarz. Te ciemne kosmyki nie powinny dawać tyle przyjemności, ale dawały – coraz więcej – i przeklęłam siebie za swoją dziwną reakcje na niego.

– Nie mam nic przeciwko. Jego głos był niższy, a palce zacisnęły się na moich ramionach. Uderzył w niego piorun, którego nie zamierzałam wysyłać, ale najwyraźniej on nie zwrócił na to uwagi. Za to leniwy i szeroki uśmiech wyrósł na jego ustach18. – Więcej19. Tak proste słowo, a przepełnione wyzwaniem. Wciąż było zadziwiające, jaki miał na mnie wpływ, wzięłam głęboki oddech i zwolniłam kontrolę, którą starałam się wcześniej utrzymać. Uwolniłam wewnętrzne prądy, a wybuch mocy z powodu swojej intensywności wywołał drżenie podłoża, ale Vlad przyjął to z kamiennym wyrazem twarzy. Jego oczy błysnęły szmaragdami jako jedyna widoczna oznaka, że coś poczuł. Byłam jedyną poddająca się, czując lekkie zawroty głowy przy pozbywaniu się tak wielkiej ilości energii w tak krótkim czasie. – …chyba wystarczy – powiedziałam. Słowa te spowodowały nagłe osłabienie w moich nogach. Zwykle nie czułam się w ten sposób po uwolnieniu woltów. Może to dlatego, że nie jadłam przez ostatnie dwa dni. Vlad spojrzał na mnie, nie poruszając się. – Jesteś w stanie zrobić te kilka kroków, czy potrzebujesz pomocy? Moje kolana jeszcze trochę się trzęsły i pomysł bycia w jego gorącym uścisku był niebezpiecznie kuszący. Nie będę noszona do pokoju jak jakiś rodzaj odpadów wojennych. – Poradzę sobie. 18 Widać, że komuś najwyraźniej się to spodobało;) Mm… sama chciałabym go tak walnąć prądem;D No co, pomarzyć nie wolno?:P 19 Władek, żeby ci przypadkiem od tego prądu nie stanęła.. czupryna na głowie:p

Cofnął się i puścił moją rękę, kiwając głową na Maximusa. – Przynieś jej jedzenie zaraz po tym, jak pokażesz jej pokój. – Następnie zwrócił się do mnie: – Zobaczymy się na obiedzie. Złapałam się poręczy, żeby odzyskać równowagę, podążając za Maximusem krętymi schodami. Trzydzieści wymuszonych kroków później dotarliśmy do celu. Poczułam ulgę, że Max nie zaprowadził nas jeszcze dalej w górę schodów. Może byłam wyczerpana emocjonalnie z powodu stresu z minionych dni. Półpiętro było wykonane z drewnianych paneli w salonie z wielkimi oknami pozwalającymi na podziwianie lasów i gór. Długi koniec przedpokoju

był

przepiękną

przestrzenią.

Pomyślałam,

że

z

niewyobrażalną chęcią przylgnęłaby do ścian, żeby sprawdzić, czy pokrywający je materiał to prawdziwy aksamit. Mężczyzna otworzył drzwi w holu, odsuwając się na bok, by pozwolić mi wejść. Starałam się zachować spokojnie, gdy ujrzałam pomieszczenie, które było tak samo bogato udekorowane, jak reszta domu. Miałam nadzieję, że moja pomoc w znalezieniu osoby, która zatrudniła Szakala i pozostałych, którzy mnie porwali, nie będzie trać długo… Gdybym miała rację, byli w zmowie z przywódcą. Teraz pomysł z kilkutygodniowym polowaniem nie martwił mnie. Mogłam się przyzwyczaić do tego luksusu, ponieważ zamierzałam jak najszybciej wrócić do swojego niepewnego ubóstwa życia, jak tyko to wszystko się skończy. A jak na razie… życie było zbyt krótkie, żeby nie cieszyć się z powodu pojawiających się przyjemności. – To jest niesamowite – powiedziałam Maximusowi, który najwyraźniej czekał, czy pokój spotka się z moja aprobatą. – Cieszę się, że ci się podoba – odpowiedział.

Jego oficjalny ton wydawał się nie pasować do jego potężnej postury. Max był wyższy ode mnie o dobrą stopę, a jego wielkie mięśnie i surowe cechy twarzy nasunęły mi myśl ‘przerażający ochroniarz’ bardziej niż ‘uprzejmy kamerdyner’, ale kim jestem, żeby osądzać? – Ubrania na zmianę możesz znaleźć w szafie. – Podszedł bliżej. – Elektryczność w tym pokoju została wymieniona na instalację reagującą na głos. Włączyć światła – zakomunikował. Lampy i kinkiety obudziły się do życia. Byłam zaskoczona. – Jak ty to..? – przerwałam. Vlad. Nie tylko dotrzymał obietnicy z dostarczeniem moich ubrać, ale również poradził sobie z wymienieniem instalacji, żebym nie musiała dotykać żadnej lampy bez usmażenia jej przy tym. Mężczyzna odczekał chwilę, a następnie kontynuował dalej. Możesz również powiedzieć ‘przyćmione’ lub „światła wyłączyć się”, gdybyś chciała udać się na spoczynek. Obiad podajemy o dziewiątej, najczęściej w jadalni na pierwszym piętrze. Czy chciałabyś, żebym pokazał ci, gdzie to jest? – Nie, myślę, że zauważyłam, jak wchodziliśmy na górę – powiedziałam, wciąż zaskoczona prze wielką gościnność Vlada. – W takim razie zostawiam cię samą. Twój lunch wkrótce zostanie dostarczony, ale jeśli będziesz czegoś potrzebowała w tym czasie, pociągnij za ten sznurek. Pokazał mi, o co chodzi, pociągając za długi sznurek z frędzelkami wiszący koło drzwi. Nic nie usłyszałam, ale najwidoczniej musiało działać.

– Dziękuję – powiedziałam, czując, że powinnam mu dać napiwek. Nie żebym mogła. Mój portfel został na Florydzie. Pochylił głowę. – Uprzejmość po mojej stronie. Poczekałam, aż zamknie za sobą drzwi, zanim udałam się do łazienki. Łazienka była wyposażona w szklany prysznic, wystarczająco duży żeby pomieścić dwie osoby, i wannę ulokowaną w podłodze, w której można by pływać. Tęskniłam za prysznicem, ale myśl o możliwości odpędzenia bólu i odprężeniu się w tej wannie skłoniła mnie do zmiany zdania. – Światła włącz – powiedziałam, a następnie lewą ręka odkręciłam wodę.

Rozdział 10 Kiedy wyszłam z łazienki, czekało na mnie kilka przykrytych dań w pokoju

gościnnym.

Dobrze,

że

zamknęłam

drzwi,

albo

komuś

urządziłabym niezłe show. Podniosłam pokrywy, by znaleźć posiłek z czterech dań przed sobą. Rozglądnęłam się dookoła, prawie oczekując ludzi wyskakujących zza drewnianych konstrukcji i dołączających do mnie. Mam dużo jedzenia, powiedział Vlad. Bez jaj. Jeżeli jego krwiodawcy jedli każdy taki posiłek, to każdy musi ważyć ze trzysta funtów20. Brzuch mi zaburczał w ostrzeżeniu, żeby przestać się gapić, a zacząć jeść. Usiadłam i zaczęłam pochłaniać, nie martwiąc się ubieraniem. Do czasu aż skończyłam, byłam tak pełna, że wszystko, o czym marzyłam, to drzemka, ale Vlad powiedział, że przyśle Marty’ego po tym, jak wezmę prysznic i zjem. Antyczna szafa okazała się być wypełniona ubraniami, które były nowe lub rzadko używane sądząc po ich nieskazitelnym wyglądzie. Również wszystkie były w moim rozmiarze, podobnie jak buty na dnie. Zaczęłam przeglądać szuflady w pobliskiej komodzie i znalazłam ich więcej. Nawet rozmiar miseczek staników się zgadzał. Albo Vlad przyglądnął mi się naprawdę bardzo dokładnie, kiedy spałam, albo miał duże doświadczenie w odgadywaniu kobiecych rozmiarów – i wiele zapasów ubrań dla lasek w swoim domu. To ostatnie bez wątpienia było prawdopodobniejsze, ale myśl o nim sprawdzającym moje piersi sprawiła, że coś się we mnie ożywiło, kiedy normalnie pozostaje zablokowane. Potem sobie przypomniałam, że 20 Ok. 140 kg

Vlad równie dobrze mógłby być ostemplowany etykietką „ Niebezpieczne dla Zdrowia!”, i wybrałam sweter, spodnie i grube skarpety. Został zapalony kominek, dzięki czemu pokój był przyjemnie ciepły, ale reszta domu może nie być tak przytulna. Tak szybko jak się ubrałam, rozpuściłam kitkę. Mniej niż cztery minuty później zabrzmiało pukanie do drzwi. Otworzyłam, odkrywając, że to Maximus jest w korytarzu. Zastanawiałam się, czy jest tak szybki, bo jest wampirem, czy jest po prostu nadzwyczaj pilny. – Wiesz, gdzie jest mój przyjaciel Marty? – Tak. Mam go przysłać? Wypełniła mnie ulga. Teraz Vlad był cztery na cztery w swoich obietnicach. – Mogę do niego pójść – powiedziałam Maximus’owi. Nadal czułam się troszkę wypompowana, ale nie na tyle żebym odpadła, jak wcześniej. – Przyprowadzę go do ciebie – powiedział. – Poczekaj tutaj. Potem zniknął w rozmytym ruchu. Dobra, to daje mi odpowiedź na to, czy Maximus jest wampirem. Czekałam, usiadłam na łóżku po dziesięciu minutach sterczenia pod drzwiami. Po dziesięciu minutach czekania zaczęłam się denerwować. Czemu to trwało tak długo? Maximus przygotował posiłek dla smakosza szybciej niż to! Po trzydziestu minutach zeszłam w dół po schodach na pierwsze piętro, starając sobie przypomnieć, w którą stronę poszedł Vlad. Miałam wrażenie, że ogromna sala z wieloma przyległymi pomieszczeniami była zaprojektowana na labirynt po to, żeby mnie teraz zdezorientować. Również nie widziałam ani jednej żywej duszy. Co się stało ze wszystkimi tymi kłaniającymi się facetami? Gdzie, do diabła, wszyscy byli?

– Maximus! – wrzasnęłam, w żołądku utworzył mi się twardy węzeł. Coś było nie tak. Po prostu to wiedziałam. – Gdzie jest Marty? Wiem, że jesteś wampirem, więc nie udawaj, że mnie nie słyszysz! – Jestem tutaj, Frankie. Słowa pochodziły bezpośrednio zza mnie. Odwróciłam się i prawie walnęłam w Maximus’a, ale to, co napełniło mnie ulgą, to widok mojego przyjaciela. Marty stał obok blond wampira, mały, ze zmęczonym uśmiechem na twarzy. – Tak się cieszę, że nic ci nie jest, dzieciaku… Nie dokończył reszty zdania, bo chwyciłam go, kucając, więc mogłam go uściskać. Przeszyły go dreszcze, przez mój nagły strach poraziłam go prądem, ale on zacisnął uścisk i nie pozwolił mi odejść. Mogę być prawie dwa razy wyższa od Marty’ego, ale on był za to dziesięć razy ode mnie silniejszy. – Naprawdę z tobą wszystko okej, Frankie? – szepnął Marty przy moim uchu. – Dobrze – szepnęłam w odpowiedzi, zaskoczona napięciem w jego głosie. – Nie słyszałeś? Przyjechałam co najmniej dwie godziny temu. Pozwolił mi się odsunąć, spoglądając na Maximus’a. – Byłem zajęty. Zdenerwowanie w jego tonie sprawiło, że dobrze mu się przyjrzałam. Marty nie był w tych samych zwęglonych ubraniach, kiedy widziałam go po raz ostatni, ale jego nowy strój nie wyglądał dużo lepiej. Zarówno jego koszula, jak i spodnie zostały poplamione podejrzanymi ciemnymi plamami, żeby nie wspomnieć, że jego koszula miała dużą, obszerną dziurę na środku…

Rzuciłam się za niego, zanim Marty mógł się domyślić, co zamierzałam. W chwili kiedy się odwrócił, zdążyłam zobaczyć pasujący otwór na odwrocie jego koszuli. Nie potrzeba było wiele wyobraźni, żeby się domyślić, co spowodowało krwawy wloty i wylot dziury. – Co. Do. Diabła! – wyplułam. Marty chwycił mnie za ramiona. – Uspokój się. Ze mną wszystko w porządku . – Nie jest z tobą w porządku – odgryzłam się, szarpiąc się z taką samą siłą jak jego uścisk. – Zostałeś nabity na pierdolony pal przez tors21! Gdzie jest Vlad? Czy on o tym wiedział? Marty ponownie zerknął na Maximus’a i świeże pokłady furii przelały się przeze mnie, bo oblicze drugiego wampira stało się kamienne. – On to rozkazał, prawda? Ten skurwiel cię nadział. Dlaczego? Żeby odegrać jedną ze swoich szalonych fantazji o Drakuli? – Ciii, bo cię usłyszy! – wydyszał Marty. Jego twarz również zrobiła się blada, coś, czego nigdy jeszcze nie widziałam. Byłam zbyt wkurwiona, żeby niepokoić się o uczucia Vlada. – Nie obchodzi mnie to. Udawane imię i wielki rumuński zamek, to jedna rzecz, ale to jest obłąkane… – Na miłość Boską, zamknij się! – przerwał mi Marty. – Dobra rada – wymamrotał Maximus. Nie mogłam uwierzyć, że Marty bardziej denerwował się mną wyzywającą Vlada za jego chore odgrywanie roli, niż nadzianiem jak rybę.

21 Jak ktoś czytał moje tłumaczenie o Mencheres’ie to tam już to wyjaśniałam ;) Ulubioną metodą Vlada Palownika było nabijanie na pal swoich wrogów ;)

Być może Vlad reaguje gwałtownie na kimś, kto kwestionuje jego fantazje. Jeżeli tak, to nie tylko jest trochę kłamliwy, jest szaleńcem… – Nie mogę już więcej tego słuchać – stwierdził zirytowany głos. Z twarz Marty’ego zdołały całkowicie odpłynąć kolory. Nawet gdybym nie rozpoznała głosu Vlada, to to by mi powiedziało, że stoi za mną. – Nie krzywdź jej, ona nie miała tego na myśli – powiedział natychmiast Marty, przesuwając się, żeby stanąć między mną a Vladem. Nie miałam zamiaru pozwolić mu na dalsze maltretowanie, zwłaszcza w moim imieniu, więc spróbowałam przejść przed Marty’ego. Powstrzymał mnie przed ominięciem go, pieprzona wampirza szybkość, aż wyglądało to tak. jakbyśmy brali udział w jakimś dziwnym tańcu. – Świetnie, więc będę z tobą rozmawiała w ten sposób – warknęłam do Vlada, Marty wciąż był między nami. – Obiecałeś, że go nie skrzywdzisz, mimo to nadziałeś go. Podaj mi powód, dlaczego nie powinnam właśnie teraz zerwać naszej umowy, a grożenie mi śmiercią nie jest wystarczająco dobre. – Byliśmy tam, przerabialiśmy to tysiące razy, pamiętasz? – Wykrzywiłam usta. – Poza tym potrzebujesz mnie i oboje o tym wiemy. Vlad uśmiechnął się pełen chłodu, podchodząc bliżej. – Nazywasz mnie imieniem, którego nie cierpię, i oskarżasz mnie o szaleństwo i kłamstwa. Zabijałem ludzi już za mniej, ale masz rację. Naprawdę cię potrzebuję. Warto więc rozstrzygnąć dwa pierwsze problemy. Marty nagle zniknął. Vlad odrzucił go na bok, zanim nawet zobaczyłem, że się poruszył. Głuchy odgłos na kamiennych schodach powiedział mi, gdzie wylądował, ale kiedy chciałam do niego iść, Vlad

chwycił moją rękę, jego miedziano zielone spojrzenie wwierciło się w moje. Moje serce ominęło uderzenie, ale nie cofnęłam się. Nie dałam mu tej satysfakcji. – Co teraz? – zapytałam w jawnym wyzwaniu. Wygiął brew. – To – odpowiedział i wepchnął mały, twardy przedmiot w moją prawą rękę.

Rozdział 11 Obrazy eksplodowały w mojej głowie, ale w odróżnieniu od większości wrażeń one nie były z perspektywy jednej osoby. One pochodziły od wielu osób. Najpierw

przeżyłam

wspomnienia

starszego

mężczyzny

osaczonego przez żołnierzy. Przyparli go do ziemi, szydząc, a jeden z nich oskórował całą twarz mężczyzny, zanim poderżnął u gardło. Następne wspomnienia były jeszcze bardziej brutalniejsze – paląco gorący węgiel został położony na oczach młodego mężczyzny, zanim pochowali go żywcem. Trzeci był jeszcze młodszym mężczyzną, który był uderzająco podobny do Vlada, wpadł w zasadzkę, a następnie został zasztyletowany we wnętrzu kościoła. Ostatni był mordercą tego młodego mężczyzny, błagał próżno, kiedy brudny i pokryty bruzdami krwi Vlad przepchnął pal przez jego tułów, a następnie podniósł go do pionu i usiadł obserwując przez całe dwa dni, w trakcie których mężczyzna umierał. Kiedy rzeczywistość w końcu zastąpiła te brutalne obrazy, znalazłam siebie przypartą do ściany, uścisk Vlada na moich ramionach był jedyną rzeczą, jaka trzymała mnie w pionie. Jego spojrzenie było skryte, szczupła twarz zupełnie bez wyrazu, kiedy patrzył na mnie. Fantomowy ból nadal utrzymywał się w różnych częściach mojego ciała, ale wyblakł do tępego bólu od chwytania czegokolwiek, co dał mi Vlad. Otworzyłam dłoń, patrząc w dół, aby zobaczyć gruby złoty pierścień ze smokiem ozdobionym przez szeroki, płaski kamień – ten sam pierścień, jaki każdy z tych mężczyzn nosił, kiedy zostali zabici. To było tak wypełnione esencją mordów dawnych jego właścicieli, że na wpół oczekiwałam, że zacznie kapać krwią.

Śmierć, którą zostałam zmuszona przeżyć, przekazała mi więcej niż horror wiedzy jak to jest mieć oskórowaną twarz, co było nowe nawet jak dla mnie. Również otrzymałam przelotne spojrzenie na mordowanych samych mężczyzn. Do tego znałam wszystkich, ale ostatni z nich był członkiem rodziny Vlada i teraz dokładnie wiedziałam, kto mnie przytrzymuje pod gładką kamienną ścianą. Szok sprawił, że mój głos zrobił się zachrypnięty. – Jesteś Vladislav Basarab Drakul, były vivode22 Wołoszczyzny23, ale ponad pięćset lat temu nazywali cię Tepesh. Palownik. Vlad nie mrugnął. – Wciąż to robią – odparł pieszczotliwie śmiertelnym głosem, a następnie mnie wypuścił. Byłam zadowolona, że moje nogi dały radę mnie utrzymać, tak że nie runęłam na ziemię. Opadanie przed stopami Vlada byłoby ekstremalnie banalne, nawet jeżeli jest prawdziwym Vladem. Zerknęłam na Marty’ego. Nadal był na schodach, ale wydawał się porządku, Maximus również tam był. Trzymał uścisk na drugim wampirze, powstrzymując Marty’ego przed ingerencją. – Słyszałeś, co doświadczyłam, dotykając tego pierścienia? – zapytałam, niezdolna powstrzymać dreszczu na wspomnienie. – Tak i nie. – Jego usta wykrzywiły się w pozbawionym humoru uśmiechu. – Kiedy korzystasz ze swojej mocy, twój umysł jest zamknięty za nieprzeniknioną ścianą. A kiedy skończysz, to myślisz o tym, co widziałaś, a ja to słyszę.

22 Voivode - słowo pochodzi ze staro słowiańskiego, co dosłownie oznacza gubernatora wojskowego, jest to tytuł pierwotnie określający dowódcę wojskowego. 23 Z ang. Wallachia http://pl.wikipedia.org/wiki/Wo%C5%82oszczyzna

Starałam się odpędzić wszelkie myśli o tych morderstwach, co było łatwiejsze do zrobienia, gdy koncentrowałam się na Marty’m. – Dobra, teraz już wiem, że nie cierpisz na urojenia od zbyt wielu odgrywanych ról. – Ostatnie drżenie opuściło moje kończyny i zrobiłam krok w jego stronę, mój głos zrobił się ostry. – To nie usprawiedliwia twojego złamania słowa, żeby nie krzywdzić Marty’ego. Vlad założył ręce na piersi, zwracając moją uwagę na ciemną plamę na jego koszuli, która pachniała jak jeden z ohydnych shake’ów Marty’ego. – Nie, obiecałem nie skrzywdzić ciebie – odpowiedział. – Ja tylko obiecałem utrzymać go przy życiu, to wszystko. Ale chociaż tobie nigdy nie przyszło do głowy, że Marty może być w zmowie z wampirami, którzy cię uprowadzili, taka myśl naprawdę przyszła mi do głowy. Szczęka mi opadła. – Nie. Marty nie zrobiłby czegoś takiego. – Dzięki, dziecko – on wymamrotał przez pokój. – Wierzę w to teraz – powiedział Vlad, zerkając na Marty’ego bez odrobiny śladu żalu – ale wtedy nie i nie miałem zamiaru brać słowa od nieznajomego. – Jego wyraz twarzy stwardniał jeszcze bardziej. – Pochodzę z linii książąt, którzy moją jedną wspólną cechę: zostali uduszeni. Byłem otoczony przez śmierć, zdradę i zamachy na władzę przez setki lat, jednak przeżyłem i trzymałem moich ludzi bezpiecznych, będąc bystrzejszy i bardziej bezwzględny od moich wrogów. To, co zrobiłem, może cię obrzydzać, ale tylko głupi i naiwny ufałby Marty’emu na samo słowo, a nie jestem żadnym z tych dwóch. Podszedł do mnie i jeszcze raz walczyłam z ochotą, żeby się wycofać. Vlad mógłby dotrzymać słowa w najściślejszym znaczeniu tego

słowa, ale torturowanie Marty’ego wyłącznie z powodu, że mógłby być związany z moimi porywaczami, również udowodnił, że Vlad jest jednym z najzimniejszych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałam. Wtedy znowu po przelotnych spojrzeniach zobaczyłam jego przeszłość, żeby nie wspomnieć, co widziałam o nim, kiedy się spotkaliśmy, jestem naiwna i głupia, jeżeli oczekuję czegoś takiego. Zatrzymał się zaledwie w odległości kilku cali, nadal wbijając się we mnie tym twardym miedzianym spojrzeniem. Wtedy wyciągnął rękę. – Mój pierścień. Umieściłam go w jego dłoni, zapominając przełożyć go do mojej lewej ręki przed dotknięciem go. Prąd zaskwierczał od kontaktu z nim, coś, czego się spodziewałam, ale nie spodziewałam się tego, co było dalej. Gotycka sala zniknęła, zastąpiona przez zamglony kokon ciemnozielonej zasłony okrążającej łóżko, na którym byłam. Zwinęłam rękę w grubej tkaninie, podczas gdy jęk opuścił moje wargi, zaostrzając się do krzyku niesamowitej przyjemności przelatującej przeze mnie. Mój uścisk na zasłonie zacisnął się, kiedy skręcałam się pod erotycznym połączeniem mokrych, głębokich razów i lekkiego otarcia zarostu na moim najbardziej wrażliwym ciele. – Proszę – wydyszałam. Vlad uniósł głowę, jego włosy jak ciemny jedwab naprzeciw moich ud i jego spojrzenie świeciło szmaragdem. – Nie – powiedział chrapliwie – Więcej. – I znowu opuścił swoje usta. Twarz Vlada skrystalizowała się przede mną, ale zamiast zielonej zasłony wszędzie dookoła nas wróciliśmy do Sali i on gapiła się na mnie, maszcząc brwi.

– Wiem, że ujrzałaś w przelocie coś, kiedy mnie dotknęłaś. Twój umysł zamilkł. Powiedz mi, co to było. Moje policzki oblały się gorącem. Jednocześnie obmyło mnie niedowarzanie, zmywając resztki przyjemności intensywniejszej, niż kiedykolwiek przeżyłam masturbując się. To nie była wizja jego z inną kobietą, nadal wciąż zaprzeczenie skrzeczało w moim umyśle. Nie. Nie ja i Vlad w ten… w ten sposób! Jego

zmarszczenie

brwi

wygładziło

się,

zastąpione

przez

podniesioną brew. Niech cholera weźmie jego czytanie w myślach. Pomyśl o czymś innym! Wrzasnęłam w umyśle, unikając jego spojrzenia. COKOLWIEK innego! Już nie patrzyłam na Vlada, ale mogłam poczuć jego spojrzenie wędrujące po mnie, zauważające moje niedawno naprężone sutki, przyspieszone bicie serca i prawdopodobnie również dalej wzbierające pieprzone pulsowanie między moimi nogami. – Żadna niespodzianka – powiedział w końcu, a jego głos był grubszy od rzeczy, których nie chciałam nazywać. – Sam to przewidziałem.24 Moje policzki nadal się ogrzewały, dopóki oczekiwałam, że staną w płomieniach jak jego ręce. Przemknęłam obok Vlada i skierowałam się do schodów, również nie ośmielając się nawet zerknąć na Marty’ego. Jak mogłabym? Miałam tylko przelotną wizję przyszłości, gdzie byłam w łóżku z mężczyzną, który go torturował. – Nic nie jest wykute w kamieniu. Zmienię moje przeznaczenie wcześniej – wymamrotałam zarówno do Vlada, jak i siebie. Mimo to brałam po dwa stopnie na raz. 24 Co za pewność siebie ;)

Rozdział 12 Godzinę później Marty otworzył drzwi do mojej sypialni bez pukania. Przebrał się z podartych, zakrwawionych ubrań i wziął prysznic, sądząc po jego wilgotnych włosach. Siedziałam po turecku na łóżku, próbując bez powodzenia udawać, że źle zrozumiałam obraz, który zobaczyłam. Taa, racja. Bowiem Vlad tylko szukał pęku kluczy między moimi nogami, które zgubił25. – Frankie? – szorstko powiedział Marty – Nie chcę cię martwić, ale nie mam za dużo czasu na rozmowę. – Dlaczego? Wyjeżdżasz? – natychmiast spytałam, podskakując. Marty zamknął za sobą drzwi, skrobiąc się po jednym z jego gęstych czarnych baczków. – Wyjeżdżam na misję zwiadowczą. Nie spytałam, Co ma sprawdzić? – Vlad mógł nawet nie mieć racji – wymamrotałam. – Być może nikt nie zlecił Jackal’owi i innym mnie porwać. Być może zaplanowali to wszystko sami. – Nie zrobili tego – odpowiedział z czystą srogością w każdej sylabie Marty. – Ten wampir z hotelu, Shrapnel, spędził całą drogę samolotem z rudzielcem, który cię porwał – i był bardzo kreatywny. Ale to było nic w porównaniu z tym, co zrobił Vlad, kiedy tylko się tutaj dostaliśmy. W porównaniu z tym to była dziecinada. Oni nie działali sami. Zostali po ciebie wysłani, ale nie wiedzieli przez kogo. Wszystko, co

25 Aż w tym miejscu musiałam się cofnąć w rozdziałach ;) Ja tłumaczę co drugi, tak więc musiałam to zobaczyć (yyyy przeczytać) ;D A Vin jeszcze tego wtedy nie przetłumaczyła ;p

wiedzieli, to numer telefonu i duża wpłata na konto w banku i obietnica więcej, jeżeli wystawiłabyś im Vlada. Westchnęłam. Naprawdę nie myślałam, że to się skończy tak szybko, ale miałam nadzieję. – Tak mi przykro, Marty. – Wskazałam na jego pierś, chcąc płakać za to, co mu zrobili. – On nie powinien był cię skrzywdzić. Marty prychnął. – Cieszę się, że żyję. Pewnie się domyślasz, że śledziłem cię z Gibsonton, czekając, aż zacznie cię pilnować mniej wampirów. Kiedy zrozumiałem,

że

to

Vlada

zaatakowałem,

myślałem,

że

mam

pozamiatane. Jedynym powodem dlaczego nie wyciągnąłem kopyt, było to, że wymusiłaś na nim obietnicę, żeby mnie nie zabił. Słyszałem, że zawsze dotrzymuje słowa. Nigdy nie sądziłem, że doświadczę tego osobiście. Udało mi się miękko uśmiechnąć. – Odkąd będę spędzała z nim czas, poszukując tego tajemniczego mistrza marionetek, jest jeszcze coś, co powinnam wiedzieć o Vladzie? – Tak. – Wyraz twarzy Marty’ego stwardniał. – To, co zobaczyłaś w ostatniej wizji… nie pozwól się temu wydarzyć26. Zamknęłam oczy, czując, jak moje policzki ponownie się ogrzały. Więc Marty także się skapnął, co zobaczyłam. Nic dziwnego; jest wampirem, a moja reakcja była całkowicie jasna. – Marty… – zacząłem. – Nie obchodzi mnie, czy był ktoś inny – przerwał mi. – Tu nie chodzi o twój brak doświadczenia z mężczyznami. 26 Phi, bo jak cię zaraz kopnę w pewną czułą część…. Takie rady to sobie wsadź tam gdzie słońce nie dochodzi ;)

– Ogłośmy to wszystkim, czemu nie! – syknęłam, otwierając oczy. Wiedząc, jak dobry słuch mają wampiry, może równie dobrze wytatuować mi wielkie V na czole. Machnął niecierpliwie ręką. – Nie rozumiesz kwestii. Vlad nie jest typowym wampirem. Wszyscy jesteśmy bezlitośni tak czy siak, ale on jest w swoim żywiole. Pozwolisz sobie na zaangażowanie z nim, on rozpruje ci serce i zniszczy ci życie, a gdybym nie kochał cię jak córki, którą kiedyś miałem, to nie mówiłbym tego, wiedząc cholernie dobrze, że podsłuchuje. Nagi ból w jego głosie przepędził moje zakłopotanie. – Nie martw się. – Zmusiłam się, by brzmieć na obojętną. – Wiem, jak bardzo jest niebezpieczny, i nie chcę się z nim angażować. Musiałam popaść w tymczasowe obłąkanie, bo jest odporny na mój elektryczny dotyk. – Wzruszyłam ramionami. – Będę ponad tym. Marty uściskał moje biodro. – Moja dziewczynka. Nie wiem, na jak długo wyjeżdżam, uważaj na plecy. – Tak zrobię – obiecałam Marty’emu. – Kiedy wyjeżdżasz? Marty westchnął. – Teraz. Przytul mnie, dzieciaku. Kocham cię. Klęknęłam i obwinęłam go rękoma ostrożnie, żeby nie dotknąć go moją prawą ręką. – Kocham cię – szepnęłam. – Również uważaj na plecy, Marty. Nie waż się mi zginąć. Zaśmiał się odrobinę ponuro. – Postaram się.

Dokładnie o dziewiątej zeszłam po schodach. Rozważałam odmówienie dołączenia do Vlada na obiad po tym, co zrobił Marty’emu – między innymi dlatego, że nie chciałam go widzieć – ale unikanie go jest bezcelowe. Musimy razem pracować, żeby się dowiedzieć, kto zlecił moje porwanie. I nie miałam zamiaru pozwolić, żeby ta osoba się wywinęła. Poza tym byłam ponad moim zakłopotaniem w związku z moją pikantną wizją o Vladzie – i Marty’ego trąbiącego wiadomość o moim braku doświadczenia wszystkim wampirom w zasięgu słuchu. Mam się wstydzić, że stawiam życie innych ludzi ponad moje własne potrzeby? Nie byłam tą bezduszną i bezlitosną. Nie mogłam powiedzieć tego samego o wampirze, który wstał, kiedy weszłam do jadalni, jego wyraz drgnął w zaskoczeniu na widok mojego wyglądu. Żeby pokazać, że nie cierpię na skromność przez moje uszkodzenia, przebrałam się w czarną sukienkę bez ramiączek, ciasno przytrzymującą moje krzywizny, doszlifowane przez niezliczone godziny gimnastyki. Moje zwykle czarne proste włosy teraz były kaskadą loków, a czerwona szminka i dymny makijaż na oczach wyglądały dobrze na mojej lekko opalonej twarzy.27 To jest to, Voivode28, pomyślałam, kiedy jego wzrok ponownie mnie omiótł. Mogłam zostać pokryta bliznami, ale nadal jestem przyjemna dla oka, prawda? Szkoda, że nie dostaniesz nic z tego, co pokazała wizja. Jego wargi drgnęły, ale odsunął mi krzesło bez komentarza. Dopiero po tym, jak usiadłam, odpowiedział na moja mentalną rękawicę.

27 Dalej kochanie!!!! Powal go ;D 28 Voivode - słowo pochodzi ze staro słowiańskiego, co dosłownie oznacza gubernatora wojskowego, jest to tytuł pierwotnie określający dowódcę wojskowego.

– Jeżeli twoim celem jest odwiedzenie mnie od uwiedzenia cię, to szydzenie ze mnie obietnicami niepowodzenia nie zadziała. – Usiadł na krześle z prostą, elegancką arogancją. – Lubię wyzwania, ale nie sądzę, że minie dużo czasu, aż znajdziesz się w moim łóżku. Byłam w trakcie rozkładania mojej serwetki, kiedy zamarłam. On po prostu nie mówił o mnie zwyczajnie, jak o deserze, za który w końcu zabierze się do jedzenia. Głośno powiedziałam. – Ooch, ktoś ma przerośnięte ego. Podniósł kieliszek, biorąc łyk przed odpowiedzią. – To nie ego, jestem przyzwyczajony do ganiających za mną kobiet. Z twoim wiekiem i brakiem doświadczenia zazwyczaj nie mają szans. Ale twoje zdolności odcinają mroczny pokos29 przez tą całą młodość i niewinność, dzięki czemu jestem całkowicie zaintrygowany. – Szczęściara ze mnie – żachnęłam się, wciąż się gotując na jego domniemania. Vlad uśmiechnął się, tak groźnie i kusząco jak bat owinięty wokół butelki szampana. – Tak. Ludzie często mnie nudzą, czasem mnie bawią, najczęściej drażnią, ale rzadko intrygują. Jak ty, i dlatego polubię mieć cię jako kochankę. Nie mogłam się zdecydować, co było bardziej obraźliwe – on mylący mnie z kobietami, które „ganiają” za nim, czy jego ciągłe przekonanie, że pójdę z nim do łóżka. Spojrzałam na pokój z katedralnopodobnym sufitem, barbarzyńsko cudownym żyrandolem i miejscami siedzącymi dla blisko dwóch tuzinów osób. 29 Dla tych co nie wiedzą, pokos to jest pole po żniwach ;)

– Nic dziwnego, że potrzebujesz tak wielkiego domu. Twoja zbytnia pewność siebie nie pasowałaby do niczego innego. Wzruszył ramionami. – Może i jestem pewny siebie, ale nie bez przyczyny. Myślisz, że jestem niebezpieczny, i jesteś wściekła na mnie za Marty’ego, ale nawet przed twoją wizją mogę stwierdzić, że mnie chciałaś. – Jesteś gorący, wielkie mi co. – Odbiłam pałeczkę, nie pozwalając mu na poznanie moich najintymniejszych myśli, żeby mnie onieśmielić. – Pociąga mnie wielu innych gorących mężczyzn. Jeżeli Chris Hemsworth byłby tutaj, to rozbłysłabym jak petarda tak szybko, jak bym na niego wskoczyła. – I to by go zabiło – zauważył Vlad. – Jego i każdego innego z pulsem, i dlatego nie chodzę na randki od wypadku. Mogłabym zacząć interesować się wampirami, ale Marty doradził mi, żeby ich unikać, bo martwi się, że wykorzystają mnie dla moich zdolności. – I miał rację, pomyślałam z naciskiem na ostatnią część. – Teraz jestem ciskana razem z atrakcyjnym mężczyzną, którego nie mogę zabić, i czujesz się wyjątkowo, bo zareagowałam jak to każda normalna i zdrowa kobieta zrobiłaby? – Odchyliłam się do tyłu z irytacją. – Daj mi spokój. Również każdy inny znośnie przystojny martwy facet zwiększyłby obroty mojego silnika, więc nie łam sobie ręki, poklepując się po plecach. – Oszukujesz samą siebie, ale jak ci powiedziałem, ja nie uciekam przed wyzwaniami – powiedział Vlad, głaszcząc ostry zarost wzdłuż szczęki. Odmówiłam podążenia za tym ruchem; wpatrywanie się w jego usta tylko doprowadziłoby do większej ilości przemyśleń o tej wizji. – Zróbmy więc test – mówił dalej. – Maximus!

Nie podniósł głosu, ale blond wampir pojawił się prawie natychmiast. – Tak? – On jest jednym z wielu mężczyzn dostępnych dla ciebie do wyboru – stwierdził Vlad z figlarnym uśmiechem. – Całkowicie umięśniony, męski, singiel i dobry na co najmniej godzinę, zanim porazisz go prądem do nieprzytomności. Miałam przeczucie dokąd to prowadziło i wierciłam się na moim krześle. Odpuść, pomyślałam ostrzegawczo. Zignorował mnie, wskazując na mnie swoim kieliszkiem. – A teraz spójrz na naszego gościa, Maximus. Pełne usta, lodowo niebieskie oczy, długie czarne włosy i silne, kształtne ciało. Piękna, prawda? Tak piękna, że jestem pewien, że ty i kilku innych w tym domu chcielibyście ją pieprzyć, zgadza się? Zadyszałam na jego bezpośredniość. Maximus zamrugał, jego spojrzenie śmignęło do mnie, a potem do Vlada. – To podchwytliwe pytanie? – Absolutnie nie – powiedział Vlad, przyglądając mu się z chłodna oceną. – Podczas pobytu Leili wszyscy moi ludzie mają wolną rękę w uganianiu się za nią, jeżeli się na to zgadza. Albo jeśli chce pominąć wstępy i pieprzyć jednego z was od razu, to to również jest dozwolone. Poczułam wzrost ciepła na mojej twarzy, ale nie byłam pewna, czy ze wstydy czy z gniewu. Maximus wydawał się okazywać zakłopotanie i zainteresowanie, jakby nie wiedział, czy odpuścić sprawę, w razie gdybym miałam porazić wszystkich ze wściekłości prądem, albo pozostać, gdybym zażądała, żeby wyciągnął błyskawicznie swojego fiuta i był gotowy.

– Mam pytanie – powiedziałam, mój ton był pogodny, choć gotowałam się w środku. – Kogo muszę pieprzyć, żeby dostać tutaj jedzenie? Masz tą całą lśniącą zastawy, ale żadnego jedzenia. To tak jakbyś był potwornie złośliwy. Mały uśmiech zaigrał na wargach Vlada. – Przepraszam, Maximus. Wydaje się nasz gość wybrał inne zachcianki. – Albo być może nie chcę jego lub kogokolwiek innego, komu rozkazano wykonanie dla mnie usługi, jak gdyby byli seksualnymi niewolnikami – zripostowałam. – On mi nie rozkazuje; mówi, że normalne zasady dotyczące gości nie obowiązują ciebie, jeżeli jestem zainteresowany. Maximus spojrzał na mnie, kiedy to mówił, i odpuścił sobie sztywny dialekt, którego używał w naszych wcześniejszych rozmowach. Domyślam się, że w tej kwestii formalności były zbędne. Potem spojrzał na Vlada. – Chcesz ją. Dlaczego nam oferujesz tą szansę? – Bo jest na mnie zła – powiedział z tą irytującą pewnością – i również musi to zrozumieć. Poza tym w mało nieprawdopodobnym przypadku może mieć rację i nie jest warta straty mojego czasu. Rzuciłam swoją serwetkę na stół i wstałam. – Skończyłam to wysłuchiwać. Maximus dotknął mojego ramienia. – Proszę, zaczekaj. Jestem zainteresowany. Zanim ktoś jeszcze wskoczy do kolejki, chcę mieć szansę. – Cień zieleni zamigotał w jego ciemno szarych oczach. – Nie jestem również nieczuły, ale pracowanie z

Vladem nie pozostawia wiele czasu na spotykanie się z kobietami. Poza tym jesteś piękna, odważna, a twoje zdolności mnie fascynują. Więc jeśli jesteś również zainteresowana, to powiem „tak”, i nie ma to nic wspólnego z rozkazem. Moje spojrzenie powędrowało do Vlada, który kontynuował gładzenie swojej szczęki w zrelaksowanym rozmyślaniu. Ty zadowolony z siebie gnoju, pomyślałam i wtedy odwróciłam swoją uwagę do Maximus’a, rozdarta między moim gniewem na Vlada za jego bezlitosną manipulację a zażenowaniem, ponieważ Maximus naprawdę wydawał się szczery w swojej ofercie. – To dzisiaj nie musi być seks ani nic – Maximus ciągnął dalej. – Tylko powiedz, a oprowadzę cię jutro po domu. Znowu

spojrzałam

na

Vlada,

podniósł

brew,

jak

gdyby

prowokował mnie do odmowy. Przeklęłam. To jest to, co chciałam – zapraszającego mnie atrakcyjnego, niegroźnego mężczyznę którego nie mogłam łatwo zabić. Vlad mógł być przekonany, że jestem dla niego wyjątkowo atrakcyjna, ale udowodnię, że jest w błędzie, i będę się przy tym świetnie bawiła. – Wycieczka brzmi świetnie – powiedziałam Maximus’owi, ponownie siadając. – Co powiesz jutro na trzynastą, czy jest to zbyt wcześnie dla ciebie? – Trzynasta jest w porządku. Będę czekał na to z niecierpliwością – powiedział z uśmiechem. Miał dołeczki, co sprawiło, że jego ostre rysy wyglądały na młodsze, dzięki czemu domyśliłam się, że był w moim wieku, kiedy został przemieniony. Potem odwrócił się do Vlada, ukłonił się i wyszedł.

W jadali zapadła cisza, przerywana tylko odgłosami trzaskającego drewna w kominku, zajmującego ścianę za Vladem. Gapiłam się na niego, cicho zapewniając, że popełnił wielki błąd. W końcu Vlad odezwał się, ale to nie było do mnie. – Teraz możesz podać obiad. Pokój nagle został wypełniony kilkunastoma służącymi, każdy miał dużą przykrytą tacę z wydobywającymi się z nich przepysznymi zapachami. Ale pomimo że jedzenie, które zostało odkryte i położone na stole, wyglądało jeszcze smaczniej, to, co dziwne, już nie byłam głodna.

Rozdział 13 Wiedziałam, że Maximus będzie punktualny, i miałam rację. Jak tylko zegar wybił trzynastą, rozbrzmiało pukanie do drzwi. Otworzyłam je, wymuszając uśmiech, choć to była ostatnia rzecz, jaką chciałam zrobić. Pomimo że łóżko było jednym z najmiększych, najwygodniejszych, na jakich kiedykolwiek leżałam, to prawie nie spałam, a całe moje ciało było obolałe. Wszystkie przeróżne zadrapania, stłuczenia i siniaki nabyte przez ostatnie dni w końcu mnie dopadły. Dodając do tego niepokojące sny, które miałam, kiedy zasnęłam, to byłam w opłakanym stanie. Trochę z tego musiało się pojawić na mojej twarzy, bo uśmiech Maximusa znikł, i przyjrzał mi się dokładnie. – Dobrze się czujesz? – W porządku – kłamałam. – Tylko trochę oszołomiona. Domyślam się, że miałam zbyt wiele rzeczy na głowie, by spać spokojnie. – To być może z powodu wysokości – zaproponował, chociaż słaba bruzda na jego czole powiedziała mi, że nie kupił mojej wymówki. – To powoduje, że ludzie czują się bardzo zmęczeni, aż się nie przyzwyczają do niej. Jego komentarz co do „ludzi” nie speszył mnie. Żyję z Marty’m od lat i jestem do tego przyzwyczajona. – To musi być to – powiedziałam, wkładając większy wysiłek w uśmiech. Lekkie rozszerzenie jego nozdrzy powiedziało mi, że to zadziałało.

– Pięknie wyglądasz – powiedział, obniżając głos, kiedy jego spojrzenie

przesunęło

się

po

mnie

tym

razem

z

większym

zainteresowaniem. – Dziękuję. – Przebiegłam ręką przez moje włosy, odruchowo pozwalając im opaść na bliznę. – Również wyglądasz dobrze. Bardzo GQ30. Nie kłamałam. Miał na sobie granatowy sweter z okrągłym kołnierzem, który wyglądał na utkany z jedwabiu, a jego czarne spodnie były szykowne, mimo to wygodne. Dodać do tego jego duży wzrost, atrakcyjne ostre rysy i grubą, umięśnioną sylwetkę i przyprawiłby kobiece serca o drżenie. Większość, ale nie moje. Doceniam, że dba o swój wygląd, ale nie czułam żadnej iskry, kiedy patrzyłam na niego. Jesteś zmęczona, uspokajałam się. Może Maximus miał rację co do wysokości siejącej we mnie zamęt. Wysokość nie powstrzymała cię od pożądania Vlada nie dalej niż wczoraj, szydził ze mnie mroczny głos. Zignorowałam go. Byłam zmęczona, to wszystko. Wkrótce będę miałam pół tuzina kosmatych myśli o Maximusie. Cholera, może nawet uda mi się zrealizować niektóre z nich.31 – Idziemy? – spytał, zwracając z powrotem na siebie moją uwagę. Chciałam pokazać temu egoistycznemu rumuńskiemu księciu, że nie był nikim wyjątkowym. – Oczywiście. – Gdzie chciałabyś zacząć swoje tournee? – zapytał. 30 Amerykański miesięcznik dla mężczyzn, mówiący o modzie, stylu i kulturze itd. 31 Yhy, jaaaasnee ;D

Wzruszyłam ramionami. – Gdziekolwiek chcesz. – Zacznijmy od początku – powiedział Maximus, kiedy poprowadził mnie wzdłuż ozdobnego korytarza. – Pierwotnie był to klasztor, zbudowany jeszcze w XV wieku. – Ten dom był kościołem? – zapytałam z niedowierzaniem. – Wtedy klasztory były czymś więcej – odparł, wskazując na pojawiające

się

ogromne

okna.



Były

również

strategicznymi

twierdzami. W tym czasie Imperium Osmańskie próbowało najeżdżać na Europę Zachodnią i Rumunia była jednym z krajów na jego drodze. – Więc to wyjaśnia wysokie mury i wieże widokowe – powiedziałam w zamyśleniu, przed dodaniem – i nadal są używane do dzisiaj. – Vlad ma wrogów – odpowiedział Maximus, patrząc na mnie z ukosa. Parsknęłam. – Tak, zauważyłam po tym, jak zostałam przez nich porwana. – To nie jest tutaj, gdzie mieszkał jako książę – Maximus poszedł dalej, prowadząc mnie przez salę do schodów. – On nie przeniósł się tutaj aż do XVII wieku. Mury i klasztor były praktycznie w gruzach, ale odbudował je. Dobudowano trzecie i czwarte piętro, a także dodano nowe udogodnienia na pierwszym i drugim piętrze. – Takie jak wewnętrzny ogród32? – zapytałam żartobliwie. Maximus uśmiechnął się.

32 Z ang. indoor garden, czyli cuś takiego ;) http://www.homeoceans.net/wpcontent/uploads/2012/07/Indoor-gardening-design.jpg tyle że bez aż tylu roślin.

– Shapnel nalegał na to. W sercu jest ogrodnikiem, ale nigdy nie przyzna się do tego. Ogromny wampir, którego Marty opisał jako „twórczego” w jego technikach tortur, potajemnie bawi się roślinkami? – Jakie inne niespodzianki macie w zapasie? – spytałam, dodając sucho. – Pozwól mi zgadnąć: Jesteś prawdziwym rzymskim dowódcą, w którego Russell Crowe wcielił się w Gladiatorze. Zaśmiał się, przebiegając dłonią wzdłuż mojego ramienia i nie zważając na wyładowania przepływające do niego. – Nie, ale z właściwą motywacją można mnie skłonić do założenia krótkiej spódniczki ze skóry i mógłbym go udawać. Jego ton był lekki, ale pod spodem był zabarwiony zmysłowością. Nie mogłam jeszcze dzisiaj myśleć o niegrzecznych rzeczach na randce – cholera! – ale Maximus dawał mi znać, że on może. –Powiedz mi więcej o procesie odbudowy – powiedziałam, zastanawiając się, dlaczego nie czułam się za bardzo przyciągnięta na myśl o Maximusie bawiącym się w odgrywanie zboczonej roli. – Byłeś tu wtedy? Jeżeli był rozczarowany, że zmieniłam temat z powrotem na dom, to nie pokazał tego po sobie. – Och, tak. Faktycznie, byłem odpowiedzialny za jego odbudowę. Do tego czasu byłem z Vladem przez wieki i on ufał mi, że dopilnuję, żeby wszystko zostało naprawione, kiedy był uwięziony w Słowenii…

*****

Trzy godziny później moja głowa wirowała. Maxymus oprowadził mnie przez trzy pierwsze kondygnacje, które były zdumiewająco ogromne. Dom Vlada również był zaśmiecony bezcennymi artefaktami, które przyprawiłyby muzealnego kustosza o płacz z zazdrości. Nie mówiąc już o gobelinach, portretach, meblach i różnych wysadzanych klejnotami przedmiotach w Zbrojowni, to było jak cofnięcie się w czasie. Miał zbroję, kolczugę, miecze, tarcze i różne inne wojenne przedmioty, wiele z emblematami rodziny Drakul lub Zakonu Smoka33 widniejącymi na nich. Trzymałam moją prawą rękę przyklejoną do mojego boku, kiedy Maximus pokazał mi ten pokój. Wiedziałam, że były wykorzystywane w walce; wgniecenia i rysy były tego niemym świadectwem. To prawie wyglądało tak, jakby pomieszczenie wysyłało wibrację od całej intensywnej istoty w tych przedmiotach. Pomimo mojego zainteresowania czułam się coraz gorzej, kiedy dzień się wlókł. Do czasu kiedy Maximus zaprowadził mnie z powrotem do mojego pokoju, byłam tak zmęczona i obolała, że wszystko, co chciałam zrobić, to pójść spać. Być może mój mózg przyswoił zbyt wiele wiedzy i brak porządnego snu w końcu mnie dogonił. – Dziękuję za cudowne popołudnie, Maximus – powiedziałam mu. – Widzimy się jutro na obiedzie? 33 http://pl.wikipedia.org/wiki/Zakon_Smoka

Swobodnie oparł się o ścianę. – Nie, Oscar albo Gabriel przyniosą ci jedzenie. – Zbywasz już mnie? – dokuczałam. Jego uśmiech pozostał, ale jego wzrok stał się poważny. – Trudno jest kogoś uwieść, kiedy również zmywasz jego naczynia. To dlatego wyznaczyłem innych, by mogli się o ciebie zatroszczyć, kiedy tu jesteś. Wewnątrz westchnęłam. Mimo że mówiłam prawdę o cudownie spędzonym dniu, to wciąż nie czułam żadnych charakterystycznych mrowień w pobliżu Maximusa – a próbowałam. Patrzyłam na jego tyłek, kiedy szedł przede mną, wyobrażając sobie moje paznokcie drapiące te szerokie plecy… Cholera, nawet skradłam kilka spojrzeń na jego sprzęt. Oprócz podziwu dla jego kształtów nie było nic. Mogłam sobie wyobrazić Vlada chichoczącego do siebie. Jednak nie miałam zamiaru zrezygnować. Być może to, czego potrzebowałam, to była jakaś namacalna interakcja. Dzięki moim problemom z porażeniem prądem nie zostałam pocałowana od Johnna Staples w ósmej klasie. Pocałunek łączy się z uruchomieniem mojego libido. Uśmiechnęłam się, zwilżyłam usta i miałam nadzieję, że Maximus nie był nieśmiałym typem. Nie był. Pochylił się, jego ręka otoczyła moją szyję i obniżył swoje usta do moich. Jego usta były chłodne, pełne, ale twarde, i stosował znacznie więcej finezji, ślizgając swoim językiem po moich ustach, niż miał Johnny Staples. Odpowiedziałam na pocałunek, zadowolona, że to jak jazda na rowerze, a ja nie zapomniałam, jak to robić. Nasze języki wiły się razem i miałam kolejny przebłysk wdzięczności, że nie smakuje krwią. Podobało mi się, że jestem w stanie umieścić moje ramiona wokół kogoś i

być trzymaną blisko, chociaż uważałam, żeby nie dotknąć Maximusa moją prawą ręką. Jego mały jęk, kiedy mnie przycisnął do siebie, mówił mi, że to jest przyjemne również dla niego. Byłam zadowolona, że moje lata bez praktyk nie zrobiły ze mnie najgorzej całującej osoby na świecie i… Uchh, cholera, to nie działa! Jego duże twarde ciało zostało dociśnięte do mojego i jego język robił bardzo przyjemnie rzeczy w moich ustach, ale nadal nie czułam żadnego pędzącego gorąca. Marzyłam. Przez wiele lat byłam sfrustrowana przez mój przymusowy celibat, ale teraz kiedy mam środki i możliwości w formie bardzo chętnego, bardzo atrakcyjnego blond wampira, nie chciałam go. Może powinnam nabyć sobie pierścionek zaręczynowy. Czy dają je niewierzącym? Albo być może jest to tylko rzecz dla ludzi? – Maximus, przepraszam – powiedziałam wyrywając się od niego. – Za szybko? – zapytał niewyraźnie. – Nie martw się, nie mam nic przeciwko czekaniu. To potrwa tygodnie, aż Vlad zbierze osobiste rzeczy jego wrogów dla ciebie, żebyś mogła je dotknąć, więc mamy czas. Atrakcyjny, wyrozumiały i nie pada na podłogę na zawał serca z powodu prądu z mojego dotyku. Wypuściłam sfrustrowana oddech. Czyż nie był wszystkim, za czym tęskniłam przez te wszystkie samotne noce? Więc dlaczego mój puls nie przyspiesza? Dlaczego moja reakcja na niego jest tak cholernie niska w porównaniu do tego, co czuję, kiedy jestem z Vladem? Jestem taka popieprzona. – Maximus – zaczęłam. Położył palec na moich ustach.

– Nie. Znam ten ton, ale… zaczekaj. Jeżeli nadal będziesz chciała to powiedzieć po tygodniu, to świetnie, ale daj mi więcej czasu, zanim pozwolisz innym mężczyznom zrobić ruch. – Uśmiechnął się kpiąco. – Co jeszcze masz do stracenia? Co jeszcze, naprawdę? Na pewno nie myślę o niebezpiecznym wampirze, który jest tak pewny siebie, że ustawił mnie z innym facetem, tak że praktycznie prowokował mnie do przespania się z jednym z jego pracowników. – W porządku – powiedziałam i wymusiłam uśmiech. Pocałował mnie jeszcze raz i miałam nadzieję, że poczuję tym razem coś więcej, ale kiedy to jest przyjemne, to wciąż brakuje wybuchu iskry. – Dobrze – powiedział, kiedy pozwolił mi się odsunąć. – Więc zobaczymy się jutro.

Rozdział 14 Zeszłam mozolny krokiem po schodach o dziewiątej godzinie z entuzjazmem skazańca idącego na krzesło elektryczne. Tym razem nie miałam na sobie czarnej prowokacyjnej sukienki. Ubrałam się w szare luźne spodnie i oliwkowy sweter z golfem, moje czarne włosy związałam w kucyk, brak makijażu i usta mocno zaciśnięte w rozdrażnione szczeliny. Wszystko we mnie krzyczało „Nie zadzierać” do wampirów już czekających w jadalni. Vlad podniósł się, kiedy mnie zobaczył, co z jakiegoś powodu mnie rozgniewało. Dlaczego on wciąż udaje grzeczność? Ktoś z manierami nie torturuje

niewinnej

osoby

albo

nie

oferuje

stręczenia

sowich

pracowników, aby udowodnić swoją rację! Potem dałam sobie mentalnego kopa. Tylko dlatego, że nadal czułam się jak gówno i jestem niezdolna udowodnić, że jest winny, nie znaczy, że mam prawo rzygać na niego jadem. Przepraszam, pomyślałam zakładając, że jak zwykle jest w moim umyśle. Sardoniczny uśmiech wykrzywił jego usta i kiedy wysunął dla mnie krzesło, to to potwierdziło moje przypuszczenia. – Twoja randka nie była tym, czego się spodziewałaś? Usiadłam z małym westchnieniem. Nienawidziłam kłamstwa, a on może czytać mi w myślach, więc po co mam temu zaprzeczać? – Nie, ale Maximus chce tygodnia, a ja się zgodziłam. Gdy tylko usiadłam przy stole, Vlad powrócił na swoje krzesło, znowu sprawiając, że głupi czyn siadania wydawał się władczy. Daj mu tron, a będzie wyglądał jak w domu. Znowu, prawdopodobnie ma jakiś gdzieś ukryty. Maximus nie pokazał mi czwartego piętra, bo uważał go za

„prywatny”. Zinterpretowałam to jako „osobiste terytorium Drakuli”34 i zastanawiałam się, na co mu jest równowartość apartamentu w takim gmachu na zamieszkanie. Albo być może było to miejsce do tortur. Mogłabym wtedy zrozumieć, dlaczego Maximus nie chciał pokazać mi tego miejsca. – Nie, torturuje moich więźniów w lochach, tak jak każdy przyzwoity właściciel zamku – powiedział, w jego głosie było czyste rozbawienie. – Czwarte piętro nie należy tylko do mnie. Moi najbardziej zaufani pracownicy również mają tam pokoje. – Naprawdę masz lochy? – Rozmawialiśmy jak starzy znajomi. – Oczywiście – powiedział, gestykulując dwoma palcami. Pojawił się służący, nalewając ciemne czerwone wino do mojego kieliszka. Przynajmniej miałam nadzieję, że to jest wino. – Jest. – Większe rozbawienie. – Oprócz oczywistego zadania, wino powinno pomóc ci lepiej zasnąć w nocy. Również pomoże załagodzić kilka twoich bólów. Twoja umiejętność jest tak natrętna, pomyślałam piorunując go. On tylko uśmiechnął się i podniósł kieliszek w niemym toaście. Wzięłam mały łyk, pozwalając cieczy opłynąć mój język przed połknięciem. Nuta fiołków, czarnej wiśni i… dymu. Bardzo dobre – zdecydowałam i wzięłam większy łyk. Niektóre napięcia zaczęły opuszczać moje ramiona. Vlad obserwował mnie, cokolwiek myślał, miał to ukryte za pół uśmiechem. Przebrałam się do obiadu, ale on nie. Drogi materiał jego

34 Nie wiem czemu, ale zaraz dostałam wizję psa obsikującego swoje drzewo xD

ciemnofioletowej koszuli był znacznie bardziej elegancki niż przeciętny konserwatywny strój. Światła żyrandola odbijały się w klejnotach spinek od mankietów, a jego ciemno grafitowe spodnie były dopasowane do niego tak perfekcyjnie, że trudno było się nie gapić. Jego włosy zostały wyszczotkowane do gładkich ciemnych fal i ten lekki zarost otulał jego wyrzeźbiony podbródek, sprawiając, że odrobinę za długo wchłaniałam jego wygląd wraz ze swoim winem . Spodziewałam się, że uśmiechnie się głupio z powodu mojego podziwu, ale jego wyraz nie zmienił się, kiedy ponownie na mnie spojrzał. Jego długie szczupłe palce muskały nóżkę jego kieliszka i mignęło mi, jak on w ten sposób pieścił moją rękę, kiedy uziemiałam całą moją elektryczność dzięki niemu. Trzy godziny i dwa pocałunki Maximusa nie wywołały uczuć chociażby tak wielkich jak tlenie gorąca, ale mniej niż pięć minut siedzenia naprzeciwko Vlada powodowało, że wachlowałam się w umyśle. Teraz jego wyraz naprawdę się zmienił – na powolny wszystko wiedzący uśmiech. – Widzisz? Nie reagujesz w ten sposób na każdego mężczyznę – powiedział z satysfakcją Nic nie uczyniłoby mnie szczęśliwszą, niż powiedzenie mu, że się myli, ale naprawdę czułam coś do Vlada, czego nie czułam do nikogo innego. Może miał rację i ta cholerna ciemność we mnie rozpoznała bratnią duszę. Jednak to nie czyni go ani trochę mniej niebezpiecznym dla mojego fizycznego lub emocjonalnego dobrego samopoczucia. – Stop – powiedziałam cicho. – Znajdź sobie kogoś innego do zabawy. Oboje wiemy, że brakuje mi doświadczenia, więc nie wiem, jak

grać w tą grę bez zranienia. Poza tym nienawidzę gierek. Wolę wiedzieć uczciwie, co jest prawdziwe, a co jest gówno prawdą. Rozsiadł się, coś czaiło się w jego spojrzeniu, że kusiło mnie, mimo że wiem lepiej. Łyknęłam wina dla rozproszenia. – To twoją bezpośredniość i odmowę okłamywania siebie uważam za najbardziej pociągającą. I nie bawię się tobą. Jestem bardzo poważny w tym, żebyś stała się moja. Trzymałam wino w ustach przez dłuższą chwilę przed połknięciem. Nie rozkoszowałam się tym razem smakiem, tylko wkładałam wysiłek, by zachować kontrolę. Wydawały się walczyć we mnie dwie Leile. Pierwsza została obrażona przez to, że on nadal brał po uwagę fakt, że oddam mu się, a druga… że ta zdzirowata suka zastanawiała się, jak Vlad wygląda nago.35 Jego zęby błysnęły w niegodziwie szerokim uśmiechu. – Wiele kobiet się nad tym zastanawia, ale niewiele się tego dowiaduje. Jestem bardzo selektywny co do swoich kochanek. – Bo jesteś tak wyjątkowy? – Nie mogłam nic poradzić na ewidentny sarkazm w pytaniu. Jego uśmiech znikł, a jego wyraz stał się poważny. – Ponieważ w etapach mojego życia straciłem wszystko. Ten dom, moje inne domy, samochody, samoloty… One są moimi dobytkami, ale ktoś inny mógłby je posiąść. Moje ciało jest jedyną rzeczą, która jest naprawdę moja, więc nie rozdaję go, jakby było bezwartościowe.36

35 Hmmm ja chyba przyłączam się to tej drugiej ;D 36 Uhhuh czyżby dlatego Vlad i Bones mieli takie spięcia o siebie??? W końcu Bones to były żigolo….

Też wszystko straciłam. To było gorsze niż śmierć w pewnym sensie, więc nie byłam zaskoczona, że to miało trwały efekt na Vlada. Strata wydawała się go prześladować od źródła jego najmroczniejszego grzechu przez cały czas, aż do teraz. – Ponownie twierdzę, że moje czytanie w myślach nie umywa się do twoich zdolności – powiedział miękko Vlad. – Zajrzałaś do mojej duszy za pomocą jednego dotknięcia. Jak podsłuchanie kilku myśli można do tego porównać? Spojrzałam przed siebie, przeczyszczając gardło. – Nie wiem. Kilka z tych myśli, które miałam naprawdę, nie chciałabym, żebyś usłyszał. Zachichotał, nisko i dekadencko. – Ach, ale to były te, które najbardziej lubiłem słuchać. – Jakie szczęśliwe przedmioty zebrałeś dla mnie, żebym mogła dotknąć? – spytałam, rozpaczliwie próbując zmienić temat. Vlad wciąż miał diabelski błysk w oku, ale pozwolił na zmianę tematu. – Mam wrogów, ale oni otwarcie nie stają przeciwko mnie. Prawdopodobnie dlatego, że mam zwyczaj zabijania moich przeciwników raczej szybko, tak więc muszę ustalić, kto odpłaca mi się frazesami, a kto pragnie mnie martwego. – Mogłabym w tym pomóc. – Wychyliłam się do przodu, chcąc znaleźć osobę, która wciągnęła mnie w to. – Daj mi rzeczy dziesięciu osób z wierzchołka listy osób, które uważasz za niesłowne. Ja ich dotknę i powiem ci, kto taki jest, a kto nie. Jego szeroki uśmiech wrócił.

– Och, Leila. Teraz tylko uczynisz siebie dla mnie nieodpartą, prawda? Opróżniłam resztę mojego wina, życząc sobie, żeby trzymał się bycia albo przerażającym, albo uroczym. Będąc obydwoma jednocześnie siał spustoszenie w moim opanowaniu. – Podadzą w końcu kolację? Głoduję.

*****

Obudziłam się z jękiem w strumieniach światła słonecznego. Mój sen został przerwany przez sny, które przyprawiły mnie o łomot serca i koszulkę mokrą od potu. To nie były koszmary, gdzie przeżywałam porwanie przez Jackala, ale również prezentował się w nich wampir. Ktoś, kto nie robił nic wbrew mojej woli, ale zostawiał mnie zdyszaną i błagającą o więcej – i mój senny kochanek nie był Maximusem. Przełożyłam nogi ponad krawędzią łóżka. Co dziwne, nie chciałam czegoś, czego nie mogłam mieć, i wiedziałam, że były na to dwa lekarstwa, które mogłyby pomóc. Pierwszy, na który nie mogłam sobie pozwolić, jest czytający w myślach wampir, który nawiedza moje sny i który będzie wiedział, co robię, a co gorsza – będzie wiedział, że będę o nim myślała, kiedy to robię. Pozostaje inne rozwiązanie. Chociaż wciąż czułam się jak kawał mięsa, który ktoś wytłukł młotkiem do maksymalnej kruchości, wstałam i podeszłam do komody, wyciągając parę spodni i sportowy stanik. Maximus powiedział mi, że ten

dom posiada siłownię. Chciałam znaleźć ten pokój i spalić całą moją źle ukierunkowaną żądzę, dopóki nie będę tak padnięta, że nie będę myślała o niczym więcej jak o drzemce. Kiedy już się ubrałam, zeszłam na dół. Wielka sala wyglądała na pustą, ale ja wiedziałam lepiej. – Halo? Muszę wiedzieć, gdzie jest siłownia – powiedziałam. – Zanim zdążyłam w myślach policzyć do trzech, zza wysokich kamiennych filarów wyszła postać. – Jest pod nami – powiedział wampir z mocnym irlandzkim akcentem, dodającym przyjemny rytm jego mowie. – Zaprowadzę cię. Zaczęłam się uśmiechać w podziękowaniu, kiedy zmroził mnie znajomy, bardziej subtelnie akcentowany głos. – Nie ma takiej potrzeby, Lachlan. Pokażę jej, gdzie to jest. Jęknęłam w myślach. Wystarczająco złe było próbowanie wyegzorcyzmować Vlada ze swoich myśli, kiedy widziałam go przy stole. Jeżeli wpadłam na niego w ciągu dnia, to nie mam na to szans. I dzięki jego cholernemu czytaniu w myślach on teraz też o tym wie. Lachlan ukłonił się Vladowi i znowu zniknął. Czekałam, nie odwracając głowy. Pokryta bliznami dłoń przesunęła się wzdłuż mojego ramienia, pozostawiając gęsią skórkę wynikającą bardziej z reakcji na dotyk jego ciepłego ciała niż na chłodniejszą temperaturę w holu. – Zawsze jesteś taki ciepły? – zapytałam, nie patrząc na niego. Coś wysokiego i ciemnego wypełniło moje pole widzenia.

– Jeżeli mam korzystać ze swojej mocy, to jestem nawet cieplejszy, ale to wiesz. Kiedy śpię, moja temperatura ciała spada do normalnej dla wampira. Tak więc każda jego część byłaby przynajmniej gorąca. Nie żebym to rozważała. – Siłownia – zdołałam wykrztusić. – Gdzie ona jest? Jego palce zamknęły się na moim ramieniu. – Choć ze mną. Wiedział, że z nim pójdę, więc ta dłoń na moim ramieniu nie była konieczna. Również wybrał moją prawą rękę, tak że jeśli nie byłabym ostrożna, to moja dłoń musnęłaby go i mogłabym znowu zobaczyć erotyczną wizję. Nigdy nic nie robię, chyba że jestem tego pewien, powiedział. Prowokował mnie do zobaczenia, czy ta wizja się nie zmieniła? Vlad musiał słyszeć, co kłębiło się w mojej głowie, jednak nie skomentował tego. Też nie puścił mojej ręki ani nie przesunął nawet o cal. Zamiast tego prowadził mnie w dół schodów znajdujących się za ogrodem zimowym, który łączył się z kamiennym hallem. – Co jeszcze jest tu, na dole? – zapytałam, żeby rozbić cichy impas między nami. – Oprócz Sali gimnastycznej są kuchnie, pralnie, wejścia dla służących, magazyny, basen, spiżarnie i kwatery ludzi. Wtedy spojrzałam na niego naprawdę. W szoku. – Trzymasz swoich żywych krwiodawców w piwnicy? – To jest bardzo przyjemna piwnica. Dużo lepsza niż lochy. Te mają skłonność do bycia całkiem zimnymi zimą.

Nie byłam w stanie powiedzieć, czy jest poważny. Może on rzeczywiście ma za nic mieszkanie jego krwiodawców obok spiżarni albo może uważać za zabawne wkręcanie mnie. – Chciałabym ich spotkać któregoś dnia – to wszystko, co powiedziałam. Jego wargi drgnęły. – Czy próbujesz odkryć, czy oni drżą w mrocznych pokojach nawet teraz. – Nigdy tego nie powiedziałam. Zatrzymał się, jego dłoń pozostała na mojej ręce. – Nie uchylam się od moich obowiązków, a wszyscy tutaj są członkami

mojej

linii

bezpośrednio

lub

pośrednio.

W

swoich

pomieszczeniach mają normalne sypialnie i, proszę bardzo, możesz sobie je zobaczyć. – Dzięki – powiedziałam – tak naprawdę nie myślałam, że trzymasz ich zakwaterowanych w małych podziemnych piwniczkach. Usta mu zadrżały. – Dałaś szansę pół na pół. – Więc naprawdę masz używany loch – wytknęłam. Zaśmiał się, dźwięk niejednokrotnie wracał do mnie echem w łączącym się hallu. Jego śmiech był tak wyjątkowy – częściowo rozbawione warczenie, częściowo mruczenie, a w całości pewny siebie mężczyzna. Jego efekt na mnie był namacalny, nakręcając moje własne usta i sprawiając, że podeszłam blisko niego, zanim zrozumiałam, co robię.

Szmaragd zapłonął w jego spojrzeniu i jego palce zacisnęły się na mojej ręce. Zaczęłam wewnątrz drżeć słabo, ale niewątpliwie sprawiając, że moje usta zrobiły się suche, a mój puls zaczął przyspieszać. Jeszcze jeden krok, a nasze ciała spotkałyby się, staliśmy tak blisko. Ale ten jeden krok przypieczętowałby moją wizję w rzeczywistości. Nie pozwól temu się stać, przekonywał mnie Marty. On rozbije ci serce i zrujnuje życie… Zrobiłam nie jeden, ale dwa kroki do tyłu, wyrywając moja rękę z uścisku Vlada. Pozwolił mi się odsunąć bez zatrzymywania mnie, a ja wypuściłam oddech. Chcąc rozbić nieme napięcie, wskazałam na drzwi z kamienia ozdobione wyrzeźbionym bluszczem dookoła ramy. – Co tam jest? – To wejście do kaplicy – odpowiedział. Wypuściła nerwowy śmiech. – Maximus powiedział mi, że to miejsce było kiedyś klasztorem, ale naprawdę zachowałeś kaplicę? – Nie, została zniszczona – powiedział, nie komentując mojego zdenerwowania lub jego powodu. – Odbudowałem ją na ruinach starej wieży cytadeli. Chciałabyś ją zobaczyć? – Nie, dzięki – powiedziałam natychmiast. – Jak stanowczo. Nie jesteś religijnym typem? – Nie, po co? Nie powiesz mi, że wierzysz w Boga? – Wiele wampirów wierzy. Historia naszego pochodzenia mówi, że znak Kaina od Boga zmienił go w pierwszego wampira, zmuszonego do picia krwi jako pokutę za duszę jego brata.

Potem pochylił się do przodu, a jego głos obniżył się prawie do szeptu. – Zaskoczona? To jest nie do uwierzenia, że uważam, że przyjdzie dzień, gdy zostanę pociągnięty do odpowiedzialności za każde życie, które wiązłem, każdą rozlaną kroplę krwi… a nadal robię wszystko, co jest niezbędne do utrzymania moich ludzi w bezpieczeństwie? Przełknęłam wytrącona z równowagi przez myśl, jak byłam blisko niego. Vlad jest taką nauką skrajności, że nie wiedziałam, czy jest retoryczny czy poważny, ale może to jest nawet lepsze. Łatwiej było odejść, kiedy nie jest się wciąganą w głąb jego intrygujących zawiłości. Nadal stał bardzo blisko. Niewiele myśląc przetarłam miejsce na mojej ręce, gdzie była jego dłoń. To miejsce czuło się teraz takie puste. Śmiechu warte, powiedziałam sobie. Zeszłaś tutaj, żeby rozładować napięcie. Rezygnując, gromadzisz jej jeszcze więcej przez swoją głupotę. Jego usta wygięły się, kiedy spojrzał na moje ramię. Oczywiście, że usłyszał. Jakbym chciała wykopać go z mojego umysłu. – Siłownia jest daleko? Wskazał głową na drzwi po przeciwległej ścianie. – Dokładnie tam. Staliśmy od niej tylko kilkanaście metrów i nie pisnął nawet słówkiem? Zapytałabym, w jaki rodzaj gry on gra, gdybym tego nie wiedziała. Zamiast tego, kiedy jego brew podniosła się w milczącym wyzwaniu, zastanowiłam się, czy przypadkiem nie robi czegoś gorszego – zwiększa pościg za mną. Jeśli tak, to następny krok należy do mnie, a z moim rosnącym do niego przyciąganiem nie wiem, czy wybiorę mądrze.

Rozdział 15 Siłka okazała się być wypełniona najnowocześniejszym sprzętem. Dobra dla każdego, kto tu przebywał, ale nie dla mnie. Jednak posiadała dużą matę do ćwiczeń, trochę wolnych sztang oraz kilka lin zawiązanych pod samym sufitem. Potrafiłam w pełni wykorzystać te trzy rzeczy, zmusić swoje ciało do przezwyciężenia bólu jako proceder, który stosowałam już dawno temu, gdy ćwiczyłam do zawodów. Przez pierwsze dwie godziny miałam salę tylko dla siebie, potem usłyszałam czyjś głos, tuż przed tym, jak drzwi otworzyły się z trzaskiem. Dwudziesto-ileś osobowa grupa weszła do środka, rozmawiając w czymś, co uznałam za Rumuński. Zatrzymali się na chwilę, gdy zauważyli mnie zwisającą z jednej z lin do góry nogami, a moje czarne włosy falowały pode mną. – Cześć – powiedziałam, czując podświadomie, że pewnie wyglądam dziwnie. – Ktoś z was mówi po angielsku? – Większość z nas – muskularny, kędzierzawy facet wśród szeptów pozostałych osób. Zaczął się uśmiechać. – Co robisz? – Brzuszki – powiedziałam, demonstrując przez podniesienie się, póki moja twarz nie dotknęła ud. – W ten sposób pracuje więcej mięśni. – Założę się – powiedział, ciągle się na mnie gapiąc. Odwinęłam linę z nogi i zsunęłam się w dół. Mięśnie mojego brzucha uśmiercały mnie. W chwili gdy byłam na ziemi, uśmiechnęłam się do grupy. – Jestem Leila – powiedziałam, używając mojego prawdziwego imienia, którym mnie tu wszyscy nazywali.

Poznałam moment, w którym dostrzegli bliznę. Zbiorowe skrzywienie wydawało się towarzyszyć całej grupie, choć mężczyznom zajęło trochę więcej czasu dostrzeżenie jej, bo zanim skierowali wzrok na moją twarz, wpatrywali się w moje ciało. Wciąż się uśmiechałam, przyzwyczajona do takiej reakcji. – To skutek wypadku, gdy byłam jeszcze dzieckiem



powiedziałam wyjaśniając. Gdybym nie zaoferowała żadnej odpowiedzi, zaczęliby się dopytywać. Do tego również byłam przyzwyczajona. – O, to straszne – powiedziała ładna, drobna kobieta o jasnorudych włosach, podkreślając swój angielski akcent. – Na szczęście dla ciebie, uch, rana się zagoiła – dopowiedział niezdarnie kędzierzawy facet. – Miło cię poznać. Jestem Ben, i jak pewnie zauważyłaś po moim akcencie, również jestem Amerykaninem. To jest Joe, Damon, Tom, Angie, Sandra, Kate, ale jej angielski nie jest dobry, więc pewnie będzie tylko do ciebie mruczeć. – Cóż, jej angielski jest lepszy niż mój rumuński, więc mnie przebija – odpowiedziałam, machając do wszystkich. –

Jesteś…

nowo

przybyła

tutaj?



zapytała

jasnoruda,

przedstawiona jako Sandra. Sądziłam, że to dobry sposób, by dowiedzieć się, czy byłam żywą dawczynią, i potknęłam się przy odpowiedzi. – Och, nie bardzo. Ja tylko pomagam Vladowi z, uch, projektem, ale wyjeżdżam, gdy tylko skończymy. – Vlad? – Spojrzał zdziwiony Ben. Jego spojrzenie przesunęło się po mnie. – Jesteś człowiekiem, prawda?

– Tak. – Reszta z nich wciąż wydawała się być zaskoczona, więc musiałam zapytać: – Co? Czemu współpraca Vlada z ludźmi jest tak niezwykła? Ben uniósł brwi. – Nie wiemy. Żadne z nas go nie widuje, chyba że jest głodny. Wtedy zostajemy przecięci, ugryzieni, i zjeżdżamy. Teraz to moje brwi się uniosły. – Przecięci? Co miałeś na myśli? Moja ekspresja musiała odzwierciedlać moje myśli, bo pospieszył się z odpowiedzią i dodał: – Chodzi mi o przecięcie tego. – Przechylił głowę na bok, odsłaniając szyję. – Większość innych rozmawia z nami przed tym wszystkim. Vlad nie. – Och. – Czułam się, jakbym powinna ich przeprosić, mimo że nie należałam do szybkich numerków – pobicia – ich – rekordu. Wzruszył ramionami. – Nic wielkiego. Nie można ubiec świadczeniom. – Potem uśmiechnął się, ponownie na mnie patrząc. – Hej, idziemy dziś wieczorem do klubu. Jeśli nie jesteś zbyt zajęta, to może do nas dołączysz? – Znów się zaczyna – wymamrotał wysoki, smukły brunet o imieniu Damon. To był sygnał, by wyjść. – Dzięki, ale nie mogę. – Co, nie dla psa kiełbasa na zrobienie sobie przerwy i odetchnięcie? – dokuczał Ben.

Sandra szturchnęła go. – Urocze – syknęła. Zmierzyłam grupę spojrzeniem, gdy ponownie rozważałam wyjście. Wszyscy wyglądali tak normalnie, co zwykle oznaczało ukrycie przyczyny,

dlaczego

nie

mogłam

posunąć

się

dalej

niż

do

zdystansowanego kontaktu i pójścia z nimi do klubu, a następnie unikania ich. Ale nie byli normalni. Byli chętnymi dawcami krwi w domu wampirów i albo im o sobie powiem, albo podczas mojego pobytu tutaj będę trzymać się od nich z daleka. Postanowiłam zaryzykować. – To nie tak. – Podniosłam prawą rękę. – Mój wypadek mnie zmienił. Nie mogę dotknąć nikogo, nie porażając go przedtem prądem. Miałam w tej chwili ich pełną uwagę. – Co masz na myśli mówiąc „przedtem”? – zapytał facet o imieniu Joe, z kozią bródką i czarnymi włosami. – Co jeszcze potrafisz zrobić? Machnęłam dłonią w powietrzu. – Widzę pewne rzeczy, gdy dotykam ludzi. Przede wszystkim złe rzeczy, a czasami udaje mi się złapać przebłyski przyszłości. – Nie – wydyszała Sandra. – Tak – odpowiedziałam trochę ponuro. Może nie powinnam była im mówić. To może być dość dziwne, nawet dla dawców krwi. Ben zaczął się uśmiechać. – To jest super. Jak bardzo możesz porazić ludzi prądem? Jeśli mnie dotkniesz, możesz mi wyznać moją przyszłość? – Och, ja też chcę znać swoją! – powiedziała Angie, a jej niebieskie oczy pełne były oczekiwania.

Reszta z nich wydawała się być równie podekscytowana. Dobra, nie na to byłam przygotowana. Miałam nadzieję, że to ich ode mnie odpędzi. Nie sądziłam, że tak nagle stanę się popularna. – Nie zawsze widzę przyszłość – odpowiedziałam wymijająco, zaczynając się cofać. – Zazwyczaj widzę ludzkie grzechy. – Naprawdę? – Ben patrzył na mnie zafascynowany. – Jeśli nie zamierzasz mnie usmażyć do przyszłego tygodnia, nie mam żadnych grzechów, więc dotykaj! Nie chciałam tego, ale nikt dawno nie patrzył na mnie z taką akceptacją i entuzjazmem. Samotna część we mnie stanęła dęba i wrzasnęła: Nie spieprz tego, Leila! Zrób to! Westchnęłam. – Pozwól mi najpierw przekierować trochę energii. To mówiąc, poszłam przyciskając się do ławki. Była wykonana z metalu i dla bezpieczeństwa została przykręcona do betonu, więc wiele to ułatwiało. Kiedy wszyscy byli na gumowej macie i piance, położyłam prawą rękę na ławce i opuściłam swoje wewnętrzne blokady. Po słyszalnym zzt! nastąpił blask białego światła, a później poczułam lekkie oszołomienie. Teraz nie musiałam pozbywać się energii do piorunochronu, zanim będę chciała wziąć prysznic. Vlad był skory, by mi w tym wspomóc. – Chodź tu – powiedziałam do Bena, machając do niego. Podszedł,

wciąż

się

uśmiechając.

Był

mile

wyglądającym

chłopakiem mogącym mieć około dwadzieścia lat, a ja zazdrościłam mu jego popielato blond loków. Moje włosy nie byłyby prostsze, nawet jeżeli prasowałabym je każdego dnia.

– Wyciągnij rękę – powiedziałam. Mój dotyk sięgał jego serca, więc to lepiej, że się wcześniej oczyściłam. Wyciągnął rękę, a ja delikatnie położyłam na niej swoją prawą dłoń. Wyleciała ze mnie mała iskierka, powodując u niego jęknięcie, ale na szczęście nie przewrócił się ani nie zsikał się pod siebie. Potem jak zwykle bezbarwne obrazy zatłoczyły się w mojej głowie. Zgodnie z tym co mówił, nie były gwałtowne, ale nie widziałam ich w pełnych kolorach, lecz trochę zamglonych. – Przykro mi, nie widziałam twojej przyszłości – powiedziałam. Jego uśmiech wciąż był pełen wyczekiwania. – Co widziałaś z mojej przeszłości? Pozostali również wyglądali na zainteresowanych. Spojrzałam daleko. – Nie chcesz, bym powiedziała, zaufaj mi. –Dawaj, jak inaczej będę wiedział, że podziałało? – naciskał Ben. – No właśnie, powiedz nam – dodał Joe. – Powiedz nam – zaczęli mówić chórem. Potrząsnęłam głową, mrucząc pod nosem: To cię zawstydzi – ale byłam zasypana zapotrzebowaniem na dowód. Odrzuciłam ręce. – Dobra, ale ostrzegałam cię. Kiedy miałeś dwanaście lat, ukradłeś swojej siostrze jej ulubione DVD z Myszką Miki i masturbowałeś się każdej nocy, aż nakrył cie twój ojciec i musiałeś jej kupić nowe za swoje własne pieniądze. Wszyscy milczeli oszołomieni. Twarz Bena stała się czerwona.

– Nie wierzę – mruknął, ale wkrótce został zagłuszony przez śmiechy i dobroduszne zrzędzenie. Pozwoliłam trwać temu przez kilka chwil, a następnie odchrząknęłam. – Założę się, że reszta z was również ma jakieś żenujące grzechy, więc dajcie mu spokój, albo zacznę obmacywanie. Drażnienie i chichotanie ustało. Ben posłał mi wdzięczne spojrzenie. Hej, w porównaniu do grzechów, jakie widziałam u innych ludzi, jego były przesiąknięte niewinnością. – Kiedy byłam małą dziewczynką, chciałam być Świnką Pigi, abym mogła poślubić Kermita – powiedziałam do Bena, puszczając oczko. – Kermit. Brzmi haniebnie. – Ała, powinnaś zachować to dla siebie – powiedział, wymierzając mi przyjaznego kuksańca. Krótki

kontakt

oznaczał

jedynie

niewielką

ilość

energii

elektrycznej, która na niego przeszła, ale i tak się skrzywił. Potem się uśmiechnął. – Moja siostra pocierała swoje skarpetki o podłogę, a później mnie goniła. Przypomina mi to. – Zemściła się za skradzione film – zażartowałam. – Jak powiedziałaś, kupiłem jej nowy

– odparł, wciąż

uśmiechnięty. – Hej, co się stało z twoim uchem? – Co? Sięgnęłam i poczułam coś mokrego. Ech, wciąż byłam spocona jak świnia, ale kiedy spojrzałam na moją rękę, była czerwona.

Sandra z trudem złapała powietrze. To była ostatnia rzecz, jaką usłyszałam, zanim wszystko zrobiło się mgliste i ławka do ćwiczeń uderzyła mnie w twarz.

Rozdział 16 – Leila, słyszysz mnie? Otworzyłam oczy, mrugając. Przede mną pojawiła się twarz Vlada, na początku zamglona, a następnie wykrystalizowała się wystarczająco, żebym mogła zauważyć, że jest zaniepokojony. – Hej – powiedziałam, zaskoczona tym, jak słabo brzmiał mój głos. – Będzie z nią dobrze? – usłyszałam, jak spytał Ben. – Wy wszyscy, odejść – odpowiedział szorstko Vlad. – To nie było miłe – wymamrotałam. – Powinieneś z nimi także rozmawiać, zanim zaczniesz gryźć. Ze zwykłej uprzejmości. Jego brew podniosła się, ale nic na to nie odpowiedział. Usłyszałam szuranie stóp i moment później zamykanie drzwi. – Zemdlałam? – spytałam, próbując sobie przypomnieć, co się stało. Starałam się sprawić, żeby Ben poczuł się lepiej w sprawie jego byłego fetyszu Myszki Miki, i wtedy zobaczyłam coś czerwonego… – Tak, również krwawiłaś z uszu, ale teraz przestałaś. Słowa Vlada były bezceremonialne, ale brakowało w nich szorstkiego tonu, jakiego użył do Bena. Spróbowałam się podnieść, ale jego rysy ponownie się rozmywały. – Powoli – powiedział Vlad. Chwycił za moje ramiona, łagodnie podnosząc mnie do siedzącej pozycji. Następnie wślizgnął się za mnie, żeby moje plecy spoczęły na jego klacie. – Nie. Jestem cała spocona i zakrwawiona – zaprotestowałam.

– Nie, tylko nie pot i krew – odpowiedział kpiąco. Udało mi się uśmiechnąć. Mądraliński wampir. – Masz anemię? – zaskoczył mnie pytaniem Vlad. Zmarszczyłam brwi. – Nie sądzę, ale nie byłam u lekarza od dłuższego czasu, z oczywistych powodów. – Chwycił mnie za rękę. Zanim zorientowałam się, co zamierza, miał moje umazane czerwienią palce w swoich ustach. – Stop! – wydyszałam. Jego druga ręka okrążyła mój tułów, przytrzymując mnie przy swojej piersi. Między nią i uściskiem jego ręki nie sposób było mi się uwolnić, nawet gdybym miała z powrotem całą swoją siłę, a której nie miałam. Nie mogłam zrobić nic, tylko czekać i pozwolić mu ssać moje palce, jego ciepły język wił się między nimi, żeby dostać każdą ostatnią kroplę krwi. – Nie jesteś anemiczką – powiedział, kiedy w końcu pozwolił jej odejść i energicznie wyszarpnęłam moją dłoń z dala od jego ust. Nadal czułam wstrząsy przez to, co zrobił, i nie dlatego, że uznałam to za odrażające. – Możesz to stwierdzić dzięki temu? – Byłabyś zaskoczona rzeczami, które jestem w stanie powiedzieć poprzez spróbowanie czyjeś krwi – odparł niższym, mroczniejszym głosem. Zadrżałam, bardzo świadoma, że moja szyja znajduje się tylko cal od jego ust. Jakby dla podkreślenia tego punktu, jego szczęka musnęła

mój policzek. Jego zarost nie jest tak szorstki, na jaki wygląda, przeszło mi przez myśl. Teraz znowu, też nie był tak szorstki w tamtej wizji… – Myślę, że teraz mogę już wstać – powiedziałam, starając się przesunąć dalej. Jego ramię zatrzymało mnie, zanim przesunęłam się nie więcej niż na kilka cali, przyciągając mnie z powrotem do jego twardej, rozgrzej piersi. – Przestań się wiercić, nie ugryzę. – Zamiast tego zliżesz krew z mojej głowy? – zapytałam, przeklinając siebie. Podsuwaj mu pomysły, dlaczego by nie? Nie widziałam jego twarzy, ale prawie czułam, jak się uśmiecha. – Nie, to też nie. Kiedykolwiek zdarzyło ci się to wcześniej? Przetrzymywanie wbrew woli przez wampira? Jasne, wiele razy, pomyślałam sarkastycznie. – Leila… – W jego głosie była nutka niecierpliwości. Pomyślałam wstecz, wykluczając czasy, kiedy czułam zawroty głowy po upadkach podczas treningów i walenia głową. – Lata temu prawie cały czas, dopóki nie spotkałam Marty’ego. Raz zemdlałam, kiedy on i ja występowaliśmy. Wtedy Marty zaczął robić mi te okropne w smaku shake’i i poprawiło mi się. Być może wcześniej nie dostawałam wystarczającej ilości witamin czy coś… – Zatrzymałam się, bo Vlad napiął się. Jeżeli myślałam, że jego klata była twarda przedtem, to teraz czułam, jakbym opierała się o stal. – Jak często robił ci te shake’i. Nie podobało mi się brzmienie jego głosu. Zbyt kontrolowany i przyjemny – ten sam głos, którego używał, zanim zabił.

– Gdzieś raz na tydzień. A co? Nie odpowiedział37, tylko wyciągnął komórkę, wybierając numer jedną ręką. Dzięki bliskiej odległości usłyszałam odpowiedź osoby. – Tak? – Głos Marty’ego był mocno napięty. – Dlaczego ty…? – zaczęłam, ale ręka Vlada przecięła powietrze w powszechnym poleceniu ciszy. – Martin38 – powiedział dobrodusznie – zapomniałeś mi powiedzieć coś ważnego o Leili? Cisza, następnie Marty bronił się. – Nie wiem, co mogłoby to być… – Bo ona jest tutaj, krew zabarwiła jej włosy po tym, jak wyciekła z jej uszu, i zemdlała – przerwał mu Vlad, jego ton zaostrzył się. – To odświeża ci pamięć? Nie rozumiałam, dokąd z tym zmierza Vlad. On wyraźnie sądził, że Marty miał coś wspólnego z moim omdleniem, ale dlaczego? Jak? Mój niepokój nie zmniejszył się, gdy usłyszałam ciężkie westchnienie Marty’ego. – Miałem nadzieję, że wyprodukowała dość odporności do mojego powrotu, tylko… więc, kurwa. – Więc co? – zażądałam, walcząc, żeby wstać na nogi. Ręka Vlada zacisnęła się, trzymając mnie przypartą do jego klaty. – On karmił cię swoją krwią w tych shake’ach – powiedział stanowczo. – To dlatego smakowały dla ciebie tak paskudnie.

37 Uhhuh chyba ktoś dostanie wpierdol ;D 38 Martin to skrót imienia Marty ;)

Powinienem był powiedzieć ci o tym innego dnia, kiedy zapach mojej zakrwawionej koszulki przypomniał ci o nich, ale byłem zajęty. Byłam wstrząśnięta, mój umysł natychmiast odrzucił ten pomysł. Widziałam, co Marty daje do tych shake’ów! Marchew, nać selera, sok z pomidora, proteiny w proszku, kilka kropli witamin… Czerwone krople witaminy w nieoznaczonej butelce, twierdził, że dostał je od znajomego, który sprzedawał je na boku. Nigdy nie kwestionowałam Marty’ego w tej sprawie. A dlaczego? Ufałam mu. – Dzieciaku. – Głos Marty’ego przepłynął przez ciszę. – Przepraszam, że ci nie powiedziałem. Moje zęby zacisnęły się razem, aż mnie rozbolała szczęka. – Przysuń telefon do mojego ucha – zwróciłam się do Vlada. – Dlaczego? – spytałam tak szybko, jak tylko był blisko. Marty westchnął znowu. – Umierałaś, kiedy się spotkaliśmy. Nie wiedziałaś o tym, ale mogłem to wyczuć. Jesteś tylko człowiekiem: nie uzdrawiasz się wystarczająco szybko, aby cofnąć szkody wyrządzone w twoim ciele przez całą tą moc wewnątrz ciebie. Pomyślałem, że jeżeli dam ci trochę swojej krwi każdego tygodnia, może to odwróci uszkodzenia, a nawet wybuduje to odporność na skutki mocy. I miałem rację co do pierwszego, ale nie co do drugiego, oczywiście. W tym momencie byłam zadowolona z tego, że Vlad nie pozwolił mi wstać, bo czułam, jak cała siła opuściła moje ciało. Umierałam? Czy mogę mu uwierzyć, że przyznał to po około czterech latach kłamstw, odkąd się poznaliśmy? – Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? – Mój głos przynajmniej brzmiał mocno. Gniew w tym pomógł.

– Chciałem, ale się bałem, że powiesz „nie”. – Zabrzmiało, jakby Marty pociągnął nosem, mimo że nie musiał oddychać. – Wiesz, co się stało z Verą. Kiedy się spotkaliśmy, to przypominałaś mi ją tak bardzo, że nie mogłem… nie mogłem pozwolić tobie też umrzeć. Potrząsnęłam głową, nadal wściekła, ale teraz ze łzami w oczach. Chciałam stłuc Marty’ego za jego oszustwa, dopóki moje ręce się nie zmęczą, a następnie chciałam go uściskać i powiedzieć, że śmierć Very nie była jego winą, i zakończyć jego karanie samego siebie. – Muszę kończyć – powiedziałam, sama teraz pociągając nosem. – Nie będę cię winił, jeżeli mnie znienawidzisz – powiedział szorstko Marty. – Nie nienawidzę cię, ty głuptasie39 – pękłam. – Ale wyładuję to na twojej dupie, kiedy tylko cię znowu zobaczę. Licz na to. Wypuścił zdławiony śmiech. – Będę czekał na to z niecierpliwością, dziecko. Vlad zabrał telefon i wreszcie zwolnił swój chwyt.40 – Martin, nie jestem zadowolony – powiedział chłodno. – Następnym razem, kiedy zataisz przede mną informacje, bądź pewny, że spalę cię na śmierć. Marty zaczął coś mówić, ale Vlad rozłączył się. Odsunęłam się z dala od niego, moje emocje nadal były w strzępach. – Mam ochotę go zabić za zatajenie tego, nawet jeśli sknocił sprawę, to wciąż chodzi o jego córkę – mruknęłam. – Karły mogą mieć dzieci normalnej wielkości, ale musisz to wiedzieć. Vera była szczupła, z długimi ciemnymi włosami, niebieskimi oczyma… Wyglądała trochę jak 39 Tutaj było „dumb shit” to ktoś kto jest prawie opóźniony 40 W sensie na niej, nie na telefonie ;D

ja i miała dwadzieścia lat, kiedy Marty ją zabił. Zobaczyłam to, kiedy dotknęłam go pierwszy raz, bo był to jego najgorszy grzech. – Vlad nie powiedział nic, ale wygiął brew w zaproszeniu, żebym kontynuowała. – Na początku 1900 roku Marty i Vera występowali razem, tak jak teraz my. Po pokazie zaatakował go jakiś wampir, lecz na tym się nie skończyło. On przemienił go i po prostu opuścił. Marty powstał jako wampir, żeby zobaczyć Verę płaczącą nad tym, co, jak myślała, było jego martwym ciałem. Wiesz, co się zdarzyło później. Żaden nowy wampir nie jest w stanie kontrolować swojego głodu. – Nie – równo powiedział Vlad. – Żaden nowy wampir nie może. Masz rację, że jej śmierć nie była jego winą, ale miałem na myśli to, co powiedziałem. Jeżeli zatai przede mną informacje jeszcze raz, zabiję go. Spojrzałam na niego. Jego spojrzenie wypolerowanej miedzi było zupełnie beznamiętne, słowa wypowiedziane, jakby nie miały żadnego znaczenia. A może po prostu nie obchodzi go, jak bardzo mnie to zrani. – Czasami myślę, że jesteś najzimniejszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam – powiedziałam, unosząc się na nogi. – Mogłaś umrzeć. Kiedy zaczął mówić, Vlad wciąż siedział na macie do ćwiczeń, plamki mojej krwi plamiły jego szarą koszulę i rujnowały jego skądinąd elegancki, jednakże swobodny trzyczęściowy strój. Ale zanim wzięłam kolejny oddech, stanął naprzeciw mnie. – Kiedy ktoś grozi mnie lub zagraża osobie pod moją ochroną, robię z niego przykład. To już drugi raz, kiedy pozwoliłem Marty’emu ujść z życiem przez wzgląd na ciebie, ale nie dostanie trzeciego przebaczenia. Nie mogę pozwolić innym myśleć, że mogą ujść karze za podobne zachowanie.

– Bo wtedy stracisz swoją przerażającą reputację? – spytałam z gorzką drwiną. – Tak, a moi ludzie będą cierpieć przez to – odpowiedział, odchylając mój podbródek do góry, więc musiałam na niego spojrzeć. – Nie zabijam z perwersyjnej przyjemności. Robię to, by chronić tych, co są moi, bo gdy życie zostanie stracone, to przepadnie na zawsze. – Jego głos pogrubiał. – Wejrzałaś we mnie. Wiesz, ile kosztowała mnie strata. Och, jak bardzo bym chciała, żeby kłamał. Byłoby o wiele łatwiej, jeżeli Vlad byłby morderczym narcyzem, który szacował wszystkich jako bezwartościowych, poza sobą, ale wiedziałam lepiej. W pokręcony sposób cenił życie bardziej niż większość ludzi, ale w jego przypadku to ograniczało się do jego ludzi. Nic dziwnego, że nie bali się nikogo poza nim. – Później chciałabym, byś zadzwonił do Marty’ego, żebym mogła z nim znowu porozmawiać – powiedziałam mocno. – Daj mu szansę, by wygadał się ze wszystkiego innego bez wiszącej nad nim groźby śmierci. Potem będzie już coś ukrywał przed tobą tylko na własne ryzyko. Zgoda? – Jego usta wygięły się. – Zgoda. Zaczęłam odchodzić, ale jego głos zatrzymał mnie, zanim pokonałam więcej niż kilka stóp. – Jeszcze nie skończyliśmy, Leila. Chciałabym nie wiedzieć, co miał na myśli, ale Vlad rozpinając mankiet swojej koszuli i podwijając płaszcz i rękaw tylko potwierdziły moje podejrzenia. – A jeżeli powiem nie? – spytałam. – Zmusiłbyś mnie? Posłał mi znudzone spojrzenie.

– Nie muszę cię zmuszać. Możesz nie chcieć tego robić, ale chcesz żyć. Jego płaszcz i rękaw podwinęły się, zobaczyłam blizny na jego rękach, ciągnące się w górę jego przedramienia, piękne rozsypane czarne włosy przykrywały kilka z nich. W zamyśleniu przetarłam moją własną bliznę. Nie pamiętałam bólu przeszywającego otwierając skórę, kiedy elektryczność z linii energetycznej pruła przez moje ciało. On pamiętał, co się wydarzyło, kiedy te wszystkie blizny zostały zrobione, czy może upływ wieków wymazał to z jego umysłu? – Pamiętam. – Szarpnęłam wzrok do góry, aby spotkać jego nieruchome spojrzenie. – Kiedy byłem człowiekiem, prowadziłem swoje wojska z frontu, i przechowuję swoje blizny z tego samego powodu, z których ty zdecydowałaś się je zostawić – żebym nigdy nie zapomniał. Wzdrygnęłam się na to, że poprawianie się domyślił, że Marty zaproponował mi usunięcie mojej blizny. Jeżeli polałby krwią ranę, to niewiarygodne zdolności regeneracyjne, które zawierała, wyleczyłaby moją skórę do tej samej nieskazitelnej gładkości, jaką miałam, kiedy byłam dzieckiem. Ale chciałam zachować dowód tego, co się zdarzyło. Zawsze kiedy ktoś się wzdryga na widok mojej blizny, przypomina mi, że moje samolubstwo kosztowało życie mojej matki. – Mówiłam ci kiedyś – powiedziałam, słowa były ochrypłe od wspomnień. – Każdy trzyma swoje grzechy blisko skóry. Kły zabłysnęły chwilę przed tym, jak Vlad zatopił je w nadgarstku, tworząc dwa szkarłatne głębokie otwory. – Więc chodź – powiedział, wyciągając ją. – I skosztuj mnie.

Rozdział 17 Podeszłam i wzięłam jego nadgarstek. Gdybym się zawahała lub nad tym zastanawiała, mogłabym stracić nerwy. I miał rację, naprawdę chciałabym pożyć, bardziej niż odpychała mnie myśl o picu krwi wampira. Vlad spotkał mnie zaledwie kilka dni temu i wiedział to. Marty przeżył ze mną cztery lata i nie uznawał tego za wystarczające, żeby powiedzieć mi, co robił. Kiedy moje usta zamknęły się na jego nadgarstku, zamknęłam oczy. Udaj, że to wino. Naprawdę ostre, miedziane w smaku wino. Mój pierwszy łyk sprawił, że się skrzywiłam, ale zmusiłam mój język do przesuwania się po jego ciele, łapiąc trochę dodatkowych kropli. Jego ręka była twarda jak dąb z tymi wszystkimi mięśniami, ale jego skóra była gładka. Tak ciepła jak moje usta, a kiedy przebiegłam drugi raz po niej językiem, to po to, bo nie mogłam się powstrzymać od dowiedzenia się, jak smakuje bez ostrego smaku krwi plamiącej jego skórę. Niskie warczenie poprzedziło jego rękę chwytającą41 moje włosy, odchylając moją głowę do tyłu. Oczy Vlada były jaskrawo zielone, kiedy patrzył na mnie, jego wyraz twarzy był prawie przerażający w swojej intensywności. Moje usta były rozchylone, wargi nadal mokre od próbowania go, ale się nie odezwałam. Wiedziałam, że powinnam kazać mu przestać, cofnąć się, ale nie chciałam tego zrobić. Zamknął niewielką przestrzeń między nami, dociskając nasze ciała, sięgając tą samą ręką, z której zlizywałam jego krew. Powoli, rozmyślnie prześledził kciukiem moją dolną wargę, przechwytując tą 41 Tutaj było słowo „ fisting” co również oznacza, cytuję: Fisting (z łaciny), typ kontaktów seksualnych polegający na wprowadzeniu ręki do pochwy lub odbytu. Penetracja jest głęboka. Bywa stosowany w kontaktach homoseksualnych, heteroseksualnych, a także w masturbacji. Padłam jak zobaczyłam xD

utrzymującą się wilgoć. Wtedy przeniósł kciuk do swoich ust i spróbował go, jego oczy nie opuściły moich. Cały oddech wydawał się mnie opuścić i moje serce zaczęło łomotać. Nie mogłam się oprzeć wyciągnięciu ręki i położeniu jej na jego piersi, czując jego napięte ciało pod tą szarą koszulą. Jego mięśnie napięły się, bo prąd przepłynął na niego, i wtedy jego ręka zamknęła się na mojej. Przycisnął ją płasko, cal po calu przesunął moją dłoń po swojej piersi w górę, do gładkości jego szyi i obok uwodzicielsko szorstkiego zarostu jego szczęki, aż w końcu osiągnął usta. Mój oddech przyspieszył, zarówno od dotykania go w ten sposób, jaki i od spojrzenia w jego oczach, kiedy umieścił pocałunek na mojej dłoni, jego język smagnięciami drażnił moje ciało. Drzwi do sali gimnastycznej otworzyły się z trzaskiem, sprawiając, że podskoczyłam jak poparzona. Vlad wypuścił moje włosy z uścisku, ale nie moją rękę, a jego wzrok przesunął się w lewo w widocznym rozdrażnieniu. – Co? – zapytał chłodno. Jeden rzutem oka obrał naszą kompromitującą pozycję. Cofnęłam się, chwycił mnie wstyd zastępujący pragnienie, bo moment wcześniej polizałam Vlada drugi raz. Zgodziłam się dać Maximusowi tydzień, żeby zobaczyć, czy zaskoczymy, tylko dzień później przyłapał mnie prawie całującą jego szefa. Zdzira, smagnęłam siebie. – Masz gości – stwierdził Maximus. Jego twarz była niewzruszona, ale nadal kuliłam się, próbując dyskretnie wyciągnąć moją dłoń od Vlada. Pozwolił mi odejść i założył ręce, uśmiechając się w tak przerażająco uprzejmy sposób do Maximusa. – A oni są tak bardzo ważni, że trzeba było mnie znaleźć od razu i włazić bez pukania?

Usłyszałam groźbę za tymi słowami i zbladłam. On nie ciśnie Maximusem za to, prawda? Nie rób tego, wysłałam do niego, nie dodając „proszę” tylko dlatego, bo wiedziałam, że to słowo nie działa na niego. – Wybacz mi, ale to Mencheres i jego współwładca – stwierdził Maximus, nie brzmiąc na przepraszającego, choć się ukłonił. – Jak również ich żony. Zaczęła się stamtąd wymykać, wracał zdrowy rozsądek, skoro nie byłam już złapana przez hipnotyzującą bliskość Vlada. Co ja zrobiłam? Nic mądrego, byłam tego pewna. – Leila, zatrzymaj się – powiedział Vlad. Zmierzałam dalej do drzwi. – Masz towarzystwo, więc tylko będę przeszkadzała… – Stój. Wykonałam jego rozkaz, a następnie przeklęłam. Nie jestem jednym z jego pracowników – on nie ma żadnego prawa mi rozkazywać. – Nie – powiedziałam wyzywająco. – Jestem spocona i zakrwawiona i chcę wziąć prysznic, obojętnie, co musisz powiedzieć, to może zaczekać. Maximus stracił swą beznamiętną maskę i spojrzała nagle na mnie, jakby wyrosła mi druga głowa. Brwi Vlada zbiegły się razem i otworzył swoje usta, ale zanim zdołał coś powiedzieć, śmiech rozbrzmiał z korytarza.42 – Po prostu muszę spotkać tego kogoś, kto tak dokładnie pokazał ci twoje miejsce, Tepesh – stwierdził nieznany brytyjski głos.

42 Wejście smoka… yyy Bonesa ;D

– Wspomniałem, że byli w drodze na dół? – wymamrotał Maximus, nim drzwi do sali gimnastycznej otworzyły się i weszły cztery osoby. Pierwszy był krótkowłosy brunet, którego szeroki uśmiech sprawił, że zakładam, iż był tym, który drwiąco powitał Vlada. On również był przystojny – w bardzo śliczny sposób, który sprawił, że pomyślałam, że z mniejszą ilością mięśni, peruką i jakimś makijażem świetnie wyglądałby w sukience. Pochmurna mina Vlada zniknęła na rzecz uśmiechu, bo spojrzenie bruneta przesunęło się w moim kierunku, jak gdyby również to usłyszał. – Wygląda na to, że ciebie też usadziła na twoim miejscu, Bones – przeciągle powiedział Vlad. – Na to wygląda – odpowiedział Bones, mrugając do mnie. – Ale kiedy nosiłem na sobie wiele przebrań, sukienki były granicą, której nie przekraczałem. Szczęka mi opadła. Kolejny czytający w myślach? – Masz gówniane szczęście, bo prawie wszyscy w tej grupie czytamy w myślach – ogłosił rudzielec u jego boku. Posłała mi współczujący uśmiech. – Irytujące, co nie? – Tak – powiedziałam dobitnie. Za brunetem i rudzielcem był mężczyzna wyglądający na Araba, z czarnymi włosami tak prostymi i długimi jak moje, i szczupła blondynka, która musiała być kolejną wspomnianą żoną. Jeżeli większość z nich była czytającymi w myślach, to domyślam się, że żaden z nich nie był człowiekiem, Maximus ukłonił się jeszcze raz i opuścił pomieszczenie. Vlad podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu.

– Leila, to jest mój przyjaciel i honorowy ojciec, Mencheres i jego żona Kira – powiedział, wskazując na długowłosego mężczyznę z Bliskiego Wschodu i blondynkę. – Także, proszę, pozwól mi przedstawić moją przyjaciółkę, Cat. – Ruda z jakiegoś powodu wyglądała znajomo. – Jej mąż, Bones – tu Vlad uśmiechnął się chłodno do krótkowłosego bruneta – nie jest moim przyjacielem. – Wy dwaj – wymamrotała Cat, potrząsając głową. Następnie wyciągnęła do mnie rękę. – Dobrze jest cię poznać, Leila. Spojrzałam na nią i odchrząknęłam. – Uch, przepraszam. – Leila ma niezwykłe zdolności – powiedział Vlad, przerywając niezręczną chwilę. – Wydziela energię elektryczną, zwłaszcza z prawej ręki. Również przepowiada psychiczne wrażenia przez dotknięcie i może zerknąć w przeszłe wydarzenia, obecne… lub przyszłe. Cat zagwizdała przez zęby. Mencheres zamrugał przed utkwieniem swego niepokojącego czarnego wzroku na mnie. – Nadzwyczajne. Sposób, w jaki się wszyscy na mnie patrzyli, sprawiał, że czułam się jak narzędzie, do którego przypadkowo porównał mnie Vlad. Również NAPRAWDĘ skaczę przez płonące obręcze, przeleciało przez mój umysł, zanim stłumiłam szyderczą myśl. – Och, masz rację – powiedziała osłupiała Cat. – Gapimy się jak na dziwaka! Jak niegrzecznie. –

Jestem

do

tego

przyzwyczajona



odpowiedziałam.

Przynajmniej nie gapili się na moje blizny tak otwarcie. Wtedy znowu popatrzyłam na Cat. Teraz wiedziałam, dlaczego wydawała mi się taka znajoma! Była bardzo przygnębioną dziewczyną, którą zauważyłam, kiedy

dotknęłam ramy drzwi w moim pokoju. Cokolwiek sprawiło, że była zdenerwowana, było wystarczająco silne, żeby zostawić ślad. – Hę? – powiedziała Cat, marszcząc brwi. – Nigdy wcześniej cię nie spotkałam. Potarłam głowę. – Bez obrazy, wszyscy, ale wystarczająco złe było, kiedy tylko Vlad podsłuchiwał moje myśli. Myślę, że nie mogę sobie poradzić z grupą ludzi robiących to. Mencheres wystąpił naprzód i położył jego dłoń na ręce Vlada. – Leila, to przyjemność cię spotkać. Vlad, mój przyjacielu, chodź ze mną. Nawet nie drgnął. – Tylko odprowadzę Leilę do jej pokoju. Zraniła się chwilę temu. Bones spojrzał na Vlada, a potem na mnie. Dziwacznie pociągnął nosem i powoli uśmiech rozciągnął się po jego rysach.43 – Nie ma potrzeby, Tepesh, będziemy szczęśliwi z odprowadzenia jej. Jeżeli to jest ten sam pokój, w którym była moja żona, to pamięta, gdzie to jest. Vlad zjeżył się i jeżeli nie wiedziałabym lepiej, przysięgłabym, że poczułam dym. – Co sprawia, że myślisz, że możesz powiedzieć mi, co zrobisz z moim gościem w moim domu… – Vlad – powiedział Mencheres, przeciągając jego imię w krytyce. Spodziewałam się drugiej rundy z kolejnym wampirem, nawet z większym gniewem, ale on wypuścił sfrustrowane westchnienie. 43 Jak myślicie co Bones wyniuchał?? ;D

– To ty go tutaj przyprowadziłeś. Wiedziałeś, że tak będzie. – Pozwól mu ją odprowadzić – powiedział Mencheres bardziej przypochlebiającym tonem. – Poza tym poprosiłeś, żebym tu przyjechał, ponieważ masz pytanie i nie chcesz o to pytać w pobliżu Cat i Bonesa. – Hej, dlaczego nie mnie? Jesteśmy przyjaciółmi – zaprotestowała Cat. – Tak, ale mówisz mu wszystko – powiedział ze skinieniem głowy na Bonesa. – Chociaż... Kira może zostać. Kira uśmiechnęła się psotnie do nich, zanim nie złapała się za rękę z Mencheresem. – Miło było cię poznać, Leila. – Ciebie też – powiedziałam, dotknięta, że też nie mogłam usłyszeć tego pytania. To prawdopodobnie było o to, jak najlepiej skorzystać z moich zdolności, więc można by pomyśleć, że powinnam być wtajemniczona w to. Ich trójka odeszła, zostawiając mnie z wampirzą wersją Kena i Barbie – co pożałowałam, że pomyślałam, kiedy tylko Cat parsknęła. – Dzięki, tak myślę. – Przepraszam – powiedziałam, zgrzytając zębami. – To był komplement, ponieważ wasza dwójka jest naprawdę, uch, piękna. Tak doskonali, i to nie tylko ich rysy. Ich skóra była blada i śmietankowa, nie było na niej widać ani cala skazy. Po prostu, patrząc na nich, czułam się tak, jakby moja blizna rozciągała się i poszerzała, aż pokryje pół mojej twarzy i całą moja rękę.

– Och, też mam blizny – powiedziała Cat, dotykając swojej nogi. – Dziura po kołku, właśnie tu. Rana od pchnięcia na moim brzuchu, jeszcze jedna na moich plecach… – Proszę, przestań – powiedziałam, podnosząc rękę. – Naprawdę, to jest uciążliwe, kiedy twoje myśli nie są twoje własne, co nie? – powiedział Bones, posyłając mi spekulacyjne spojrzenie – Używając tego, doprowadzałem moją żonę do szału, kiedy byłem jeszcze człowiekiem, zanim została zmieniona, ale – jego głos ściszył się – jest sposób na ograniczenie togo, co ktoś może podsłuchać, jeżeli jesteś zainteresowana.44 Moje oczy rozszerzyły się. Czy jestem zainteresowana? Oddałabym wszystkie moje zęby za chwilę myślowej prywatności, od zaraz! Bones uśmiechnął się. – Przyjmuję to za tak. Spójrz, to wymaga rzadkiej formy silnej woli u człowieka, by zablokować czytającego w myślach wampira, a większość ludzi jej nie ma. Ale co możesz zrobić, kiedy podejrzewasz, że ktoś podsłuchuje twoje myśli, to śpiewaj coś okropnego dla ciebie. – Śpiewać? – powtórzyłam wątpliwie. Kiwnął głową. – W głowie, oczywiście, ale pamiętaj – musi to być tak denerwujące i powtarzające się, że oderwie to osobę od naruszania w przyszłości tej umysłowej melodii. Cat patrzyła na Bonesa z jawnym podejrzeniem. – Myślę, że wiem, dlaczego to robisz, i jest to złośliwe…

44 Achahah Bones ty paskudo ;D Vlad też zna ten sposób, a z jakiegoś powodu nie kwapił się jej go ujawniać ;P Wszystko psujesz ^^

– Tepesh idzie – przerwał Bones, jego głos stwardniał. Wtedy uśmiechnął się do mnie. – No dalej, spróbuj mnie zablokować. Zrozumiałam, że Bones nie pomaga mi z bezinteresownych powodów, ale jeżeli to da mi tarczę przeciwko Vladowi czytającemu mi w myślach, kiedy tylko chce… dobrze, wtedy jego wróg staje się moim przyjacielem. Irytujące i powtarzające się, hę? Pomyślałam z powrotem o muzyce z lat osiemdziesiątych, którą moja mama uwielbiała słuchać, To na pewno doprowadzało mnie do szału, kiedy ona puszczała te piosenki ciągle i ciągle. Zaczęłam w umyśle śpiewać słowa piosenki „Relax” Frankie Goes dla Hollywood. Bones postukał się w podbródek. – Lubię kierunek, w który idziesz, ale kop głębiej. Westchnęłam i zaczęłam myśleć o innych piosenkach. Madonna „Like a Virgin” została zagrana dla śmierci, ale było zbyt stosowne, zważysz na mój własny stan. Zdecydowałam się na Whitesnake „ Here I Go Again” i powtórzyłam refren kilka razy w mojej głowie. Bones kiwnął głową. – Lepiej, ale nadal nie w „podrzynającym twoje własne gardło” drażniącym tonie. No dalej, Leila. Chcesz tego, lub nie? Wypuściłam sfrustrowany hałas, ostrzeliwując go paskudnym spojrzeniem. Wtedy olśnienie uderzyło we mnie i uśmiechnęłam się. Spróbuj tego! Po pierwszych kilku linijkach nowej piosenki Bones roześmiał się. – Doskonale. Powtórz to, gdy tylko Tepesh będzie koło ciebie, a błyskawicznie ucieknie z krzykiem. Cat potrząsnęła głową.

– Naprawdę jesteś porąbany, kochanie. Bones uśmiechnął się. – Jak powiedziałem, już idzie.45

45 Haha już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;D

Rozdział 18 Kilka godzin później przebrałam się na kolację z większym entuzjazmem, niż który miałam poprzedniej nocy. Częściowo dlatego, że dawna ospałość, razem z tym całym bólem ciała, zaczęła znikać. Nawet siniaki po moim uprowadzeniu i zanurkowaniu w okno zniknęły. Krew Vlada była o wiele silniejsza niż Marty’ego, albo byłam ponad to, czym powinien mną wstrząsnąć Marty. Tak czy inaczej po raz pierwszy od wielu dni czułam się świetnie. Pragnęłam również wypróbować moją psychiczną osłonę. Nie mogłam się doczekać, by ponownie zobaczyć Vlada, nawet jeżeli wcześniej zarzucałam sobie porzucenie zdrowego rozsądku, jeśli chodzi o jego osobę. Co gorsza, część mnie nie mogła się nadziwić, co by się stało, gdyby Maximus nie przyszedł w momencie, w którym przyszedł. Jakbyś nie wiedziała, drażnił mnie wewnętrzny głos. Westchnęłam. Tak, wiem. Romans z nim naprawdę może mi złamać serce. Czułam wcześniej pożądanie – byłam dziewicą, a nie trupem – a to było coś więcej. Chciałam przełamać skorupę Vlada, odkryć jego tajemnice, a także zbadać zawiłość jego charakteru, aby znaleźć mężczyznę znajdującego się pod tym przerażającym obrońcą swojego ludu. Fakt był taki, że chcieć tego wszystkiego, znając go niespełna tydzień, było pieprzenie niebezpieczne. Romans oparty na żądzy był bardzo prostym wyjściem. Wsunęłam się w granatową, konserwatywną, swetrową sukienkę, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyłam, a kiedy zobaczyłam stojącego tam Maximusa, zmroziło mnie.

– Uch, cześć – powiedziałam, nie będąc pewna, czy powinnam zacząć przepraszać. Kilka doświadczeń co do randek byłoby teraz jak najbardziej pomocne. – Vlad z przykrością informuje, że nie będzie jadł z tobą dzisiejszej kolacji – powiedział Maximus, przemawiając tak formalnie, jak wtedy, gdy się poznaliśmy. Poczułam się rozczarowana i miałam nadzieję, że nic z tego nie pojawiło się na mojej twarzy. Potem zmusiłam się do uśmiechu. – A czy Cat, Bones i inni będą? – Nie, oni też wyszli. Nadal możesz zjeść posiłek w głównej sali, ale jeśli chcesz, mogę kazać przynieść ci kolację tutaj. Nie mogłam udawać, że nic się nie stało. – Tak bardzo mi przykro, Maximus. Masz pełne prawo być na mnie wściekły. Gdybym była mądrzejsza, nigdy nie pozwoliłabym, by sprawy z Vladem zaszły tak daleko. Ja… nie wiem, dlaczego nie mogę się powstrzymać… – Ja wiem – przerwał mi Maximus z ponurym uśmiechem. – Z tego samego powodu Wołosi walczyli i ginęli dla niego, gdy był jeszcze księciem w ciągu trzech pokoleń panowania – pociąga cię za sobą, nawet jeżeli wiesz, że skończy się to dla ciebie źle. Skrzywiłam się. To nie było zbyt subtelne ostrzeżenie. – Mam nadzieję, że nie skończę tak jak oni. Wzruszył ramionami. – Tak czy inaczej jesteś teraz jego. To sprawiło, że uniosłam brwi.

– Och, czyżby? To dziwne, bo jakoś nie pamiętam, żebym się na to zgadzała. – Ofiarował ci swoją krew, a ty ją wypiłaś. Mogę poczuć na tobie jego zapach. – Maximus spojrzał na mnie, jakbym była opóźniona. – A o czym myślałaś, że to świadczy? – Że jej potrzebowałam, bo najwyraźniej bez krwi wampira moje umiejętności by mnie zabiły – odpowiedziałam, poczułam chłód przechodzący przez moje ciało, mimo że w pokoju było ciepło. – Pomyśl, Leila – odparł chłodno Maximus. – W tym domu jest kilkadziesiąt wampirów. Vlad mógł wezwać każdego z nas i kazać podać ci swoją krew. Zamiast tego podał ci swoją. To sprawia, że jeszcze bardziej należysz do niego, jak gdyby napiętnował cię swoim imieniem. – Czekaj. – Podniosłam rękę, kontynuując zaprzeczanie kręceniem głowy. – Marty potajemnie dał mi swoją krew kilka lat temu. Jeśli do kogoś należę, to tylko do niego! – Marty nie ma do ciebie praw. Vlad ma. Na początku dnia odwołał swoją zgodę na pozwolenie mi na zabieganie o ciebie, na wypadek gdybym sam się nie zorientował, że teraz jesteś jego. – Maximus patrzył na mnie prawie ze współczuciem. – A jeśli obchodzi cię twój przyjaciel, nigdy nie mów Vladowi, że sądzisz, że należysz do Marty’ego. Zabije go. Tego było za wiele. Zamknęłam oczy, biorąc głęboki oddech. – Gdzie on jest? Muszę z nim porozmawiać. Twarz Maximusa była bliska grzecznej kamienistości. – Zatrzymało go coś. Szczęka opadła mi do ziemi.

– Przestań gadać tak formalnie i powiedz Vladowi, żeby przestał się czymś zatrzymywać. Prychnął. – To nie działa w ten sposób. Nikt nie wydaje rozkazów Vladowi. Zobaczy się z tobą, kiedy tylko będzie mógł. Wpadanie w szał niczego nie zmieni. – Nie wpadam w szał. – Wpadłam, ale chciałam zachować to dla wampira, który zadeklarował posiadanie mnie, nie pytając mnie wcześniej o zdanie. – Więc zjesz tutaj czy w sali głównej? – zapytał Maximus, wracając do swojego początkowego pytania. Byłam zbyt wściekła, by mieć na coś apetyt, ale odmówienie zjedzenia posiłku byłoby zbyt gburowate. – Tutaj.

*****

Vlad nadal był „niestety zatrzymany” zarówno następnego ranka, jak i popołudnia. Byłam rozdarta między byciem wściekłą jak diabli a zmartwioną. Nie wiem, czy tu był i odmawiał zobaczenia się ze mną – czego Maximus nie powiedział, ani żaden inny wampir, którego o to zapytałam – czy po prosto gdzieś wyszedł. To było śmieszne martwić się o Vlada, biorąc pod uwagę jego wiek i moc, ale byli ludzie z zewnątrz, by go

zabić. To było, jakbym została wepchnięta w jego życie na pierwszym miejscu. Do wieczora ktoś inny niż Maximus przyszedł mi powiedzieć, że Vlad był jeszcze „niestety zatrzymany”, i miałam dość. Może i nie chcieć mnie widzieć, ale nie zamierzam siedzieć tu i się kisić. Zmieniłam ubranie i niemal wybiegłam z pokoju. Zeszłam na piętro, gdzie mieszkali Ben oraz reszta. Nie odeszłam dalej niż do kaplicy, gdy usłyszałam głosy. Podążyłam za dźwiękiem do kuchni, gdzie było zebranych kilka osób. – Leila – powiedział zdziwiony Ben, kiedy dostrzegł mnie przez otwarte drzwi. – Hej, wejdź. Posłałam Benowi duży, prawie rozpaczliwy uśmiech. – Wspomniałeś coś o klubie? Macie zamiar iść tam dzisiejszego wieczora? Podszedł, przeczesując dłonią swoje loki. – Tak, ale myślałem, że nie możesz iść z powodu, no wiesz. Twojego stanu. – Nie mogę tańczyć – powiedziałam z krótkim uśmiechem. – Ale mogę spuścić mój nadmiar energii w coś bezpiecznego, trzymać swoją prawą rękę z dala i wypić z kimś kilka drinków. – To da się zrobić – powiedział Damon, a jego usta wciąż były pełne jedzenia. – Cóż, więc dobrze. – Uśmiechnął się Ben. – Cieszę się, że czujesz się lepiej. A co w ogóle było nie tak? Moje umiejętności zabijają mnie, a wampirza krew jest jedynym lekarstwem.

– Niskie żelazo? Już mi lepiej. Brak krwawienia i omdleń, obiecuję. – Dobrze, będziemy gotowi za minutę. Wtedy napełniło mnie przygnębiające uświadomienie. – Czekaj. Nie mam żadnych pieniędzy, a nie zamierzam podbijać do któregoś z pracowników Vlada. – Pieniędzy? – Ben się roześmiał. Tak samo jak pozostali. – Nie potrzebujesz pieniędzy – wyjaśnił Ben. – To miasto Vlada, a my jesteśmy jego krwistymi kebabami. Wszystko mamy za darmo, a jako jego gość, ty również. Wytrzeszczyłam oczy. – To jego miasto? – Hrabstwa otaczające je również. Rumunia dzieli się na gminy, a jednocześnie większość ludzi w ogóle tego nie kontroluje… Vlad sam ruszył z pewnymi sprawami, wiesz? Z

pewnością,

pomyślałam,

przypominając

sobie,

jak

nie

powiedział mi o następstwach, jakie niesie wypicie jego krwi. Zmusiłam się do odwrotu i uśmiechnęłam się. – Jestem gotowa, kiedy tylko wy będziecie.

Rozdział 19 Nasza

ósemka

wpakowała

się

do

limuzyny,

innej

niż

przyjechaliśmy ja z Vladem. Ze względu na mróz miałam na sobie długi, gruby płaszcz na sukience. Również służył za ochronną barierę dla mojej prawej ręki, którą trzymałam schowaną wewnątrz niego. Nie ruszył jednak, gdy tylko wszyscy byliśmy już w pojeździe, choć kierowca siedział już za kierownicą. – Czemu stoimy, Hunter? – zapytał Ben. – Czekam na pozwolenie – odpowiedział Hunter, a następnie podniósł szybę prywatności. – Pozwolenie? Od kiedy? – wymamrotał Ben. Odkąd jestem ja, pomyślałam, prężąc się w gniewie. Jeżeli Vlad jest dostępny, żeby zabronić mi wyjścia, to lepiej by było, żeby był dostępny, do cholery, kiedy będę chciała z nim porozmawiać. Z ich spojrzeń wywnioskowałam, że każdy zaczął się domyślać, że byłam powodem opóźnienia, ale rozmawiali jak gdyby nic nie było nie w porządku. Po około dziesięciu minutach szyba prywatności opadła. Teraz Maximus siedział na miejscu pasażera, patrząc na mnie. – Naprawdę myślałaś, że możesz zwiać daleko? To zatrzymało wszelkie rozmowy. Patrzyłam się na niego, mój temperament zapłonął. – Nigdzie nie uciekałam. Wychodzę z innymi mieszkańcami tego domu. Zauważyłam, że oni nie muszą meldować się przed nikim, zanim wyjdą, więc dlaczego ja muszę?

– Ponieważ należysz do Vlada – natychmiast powiedział Maximus.46 Moje pięści zacisnęły się. Tylko nie znowu. Ben złapał mój sfrustrowany zacisk. – Hej, to świetnie. My wszyscy należymy do Vlada – powiedział, klepiąc mnie po kolanie w pocieszający sposób. Spojrzenie Maximusa w mgnieniu oka przeszło z szarego w jasną zieleń. – Ona tego nie lubi, więc zabierz swoją rękę, albo oderwę ci ją od ciała. Nikt nie ma prawa jej dotykać oprócz Vlada. Ręka Bena odsunęła się od mojego kolana, jak gdybym poraziła go błyskawicą. Słowa Maximusa nie mogły być jaśniejsze. Byłam rozdarta między zatopieniem się w siedzeniu ze wstydu – albo skoczeniem do przodu i porażeniem go prądem.47 To ostatnie było bardziej zachęcające, ale wtedy to zrujnowałoby moje plany na wieczór. – Skoro już oznaczyłeś terytorium dla swojego pana, możemy jechać?48 – zapytałam, sople zwisały z każdej sylaby. Kiwnął głową do kierowcy i samochód ruszył. Sandra trąciła Joe’go i syknęła: „Podnieś szkło”. On nacisnął przycisk i przednie siedzenia jeszcze raz zostały oddzielone. Tak szybko, jak była na górze – jakby to powstrzymało Maximusem przed podsłuchaniem – Sandra uśmiechnęła się do mnie. – Leila – powiedziała z podziwem – musisz powiedzieć nam wszystko!

46 Boszzz opiekuńczy Vlad jest jak wrzód na dupnie, co nie? 47 Ja osobiście jestem za opcją nr 2 ;) 48 Szkoda, że jeszcze Vlad na nią nie nasikał….

Muszę się upić. W szalony, śmierdzący „spędzający nad kiblem” sposób upić. Cholerny Maximus i jego długi język i cholerny Vlad z jego niezrozumiałą arogancją. – To nie tak – mruknęłam, patrząc przez okno, a nie na zestaw siedmiu par oczu utkwionych we mnie. – Nic nie zdarzyło się między nami. Sandra wypuściła wszystko wiedzący śmiech. – Ale Vlad planuje, żeby coś się zdarzyło, ale jest jasne, że jesteś jego. Nie, jeżeli mam coś do powiedzenia, pomyślałam ponuro. Kątem oka zobaczyłam Bena potrząsającego głową. – Powinienem był się domyślić, co jest na rzeczy, kiedy Vlad przyszedł po tym, jak zemdlałaś. Jeżeli ktokolwiek z nas zachoruje lub się zrani, zostajemy wysłani do lekarza, ale nie widzimy go. Kilka pomruków w zgodzie. Nadal nic nie mówiłam, ale odłożę to do późniejszego przemyślenia. – Opowiedzcie mi o tym klubie – powiedziałam, zmieniając temat. Z ich opisu nawet zimową nocą w tygodniu klub jest pełen, bo był jedynym w mieście z około trzema tysiącami mieszkańców. Zajechaliśmy po około pół godzinie. Siedziałam przy drzwiach, więc wysiadłam pierwsza, patrząc. FANE był na froncie dwupiętrowego budynku z drewna i kamienia. Długi komin wypluwał dym ku przejrzystej nocy. Inne budynki na tej ulicy wyglądały na zamknięte, ale po drugiej stronie ulicy gdzieniegdzie były pozapalane światła. Podobały mi się latarnie,

przypominające wysokie żelazne latarnie na wysokich słupach. To dodawało wieku miastu. Maximus wysiadł z limuzyny, ale trzymał się blisko mnie. – Co, dzisiaj jesteś moją opiekunką? – gderałam. Wzruszył ramionami. – Nazwij to jak chcesz. Poczekaj, aż zobaczę się z Vladem. Tego typu bzdury mogły działać w XV wieku, ale teraz obróci się przeciwko niemu. – Zrób mi przysługę – powiedziałam, nie skarżąc się na Maximusa tylko dlatego, że wciąż czułam się winna po wczorajszym. – Bądź na tyle daleko, żebym nie wyglądała, jakbym miała plecak wielkości Wikinga, oki? Maximus uśmiechnął się nieznacznie i przytrzymał otwarte drzwi. – Spróbuję. Weszłam, zaskoczona, że w środku Fane nie różni się od barów w Gibsonton. Znajome stoły zajmujące przestrzeń prowadzącą do długiego zakrzywionego baru z kominkiem dodającym restauracyjną atmosferę. Sandra najpierw zaprowadziła mnie do szatni, gdzie każdy z nas zrzucił ciężką wierzchnią odzież. Potem skierowałam się z nią do baru i zajęłam miejsce, które uprzednio dla mnie zarezerwowała. – Co będziesz piła? – zapytała. Czerwone wino było moim normalnym wyborem, ale dzisiaj chciałam coś mocniejszego. – Wódka i sok żurawinowy, jeżeli ją mają. Jeżeli nie, to wódka i obojętnie, co mają do zmieszania. – Uśmiechnęła się.

– Oslow! – zawołała. Barman odwrócił się. – O vodka si un suc de coacaze in contul voivode49. Tylko jedno słowo zrozumiałam z ostatniego zdania: voivode. Książe. – Co powiedziałaś? – Zamówiłam twój napój i kazałam mu to dołożyć do rachunku księcia. – Każdy wie, kim jest Vlad? – spytałam zdziwiona. Sandra przebiegła dłonią swoje złoto czerwone włosy, zanim odpowiedziała. – W tym mieście wielu wie, ale nie mówi się o tym – i nigdy osobom postronnym. Rumuni szanują swoich historycznych bohaterów i wiedzą, jak trzymać sekrety. Potem spojrzała na mnie z ukosa. – Jako obiekt pragnień księcia, wielu uważałoby cię za bardzo szczęśliwą kobietę. – To z tą częścią z „obiektem” mam największy problem – wymamrotałam, podnosząc mój napój tak szybko, jak tylko został przede mną ustawiony. – I będę potrzebowała ich dużo więcej, zanim poczuję coś bliskiego szczęściu.

Sześć wódek z żurawiną później pozwoliłam Sandrze się namówić na pójście na drugie piętro, gdzie był parkiet do tańca. Sandra, Ben i inni 49 Wódka i sok jagodowy na koszt księcia. Zauważyłam, że po rumuńsku „voivode” również znaczy książę ;)

wydawali się mieć radochę z tworzenia ochronnego kręgu wokół mnie. Trzymałam moją prawą rękę przyklejoną do mojego biodra i tańczyłam, jakbym nie miała żadnych trosk świata. Nie mogłam zrozumieć słów piosenki, ale dobre rytmy nie potrzebowały żadnego tłumaczenia. Jeszcze kilka drinków później zdecydowałam, że jest to najlepszy wieczór, jaki miałam od lat, kiedy rozbrzmiał hałas ponad ryczącą muzyką. Podłoga również zadrżała, sprawiając, że rozejrzałam się dokoła w zdziwieniu. Czy Rumunia ma trzęsienia ziemi? Nie byłam jedyną, która się rozglądała, ale wtedy usłyszałam wrzask Maximusa. – Hunter, zabierz ją stamtąd. To właśnie wtedy poczułam ogień. Inne wielkie bum wstrząsnęło parkietem, a ludzie zaczęli krzyczeć. – Ogień! – krzyknęła Sandra, wyczuwając dym, a panika nie jest tu wskazana. Mój krąg znajomych rozpadł się, kiedy cały tłum rzucił się w stronę schodów. Próbowałam osłaniać moją prawą rękę przed dotknięciem kogoś, ale miażdżyli mnie zbyt mocno. Osoba obok mnie upadła na podłogę, kiedy została na mnie popchnięta. Szare obrazy o kradzieży w sklepie wypełniły mój umysł i kiedy zamrugałam, znalazłam się z powrotem w rzeczywistości, nie widziałam jej nigdy więcej. Ostre potrącenie odepchnęło mnie daleko. Spróbowałam ją odnaleźć, bojąc się, że zostanie podeptana. Schowałam

moją

prawą

rękę

pod

pachę,

żeby

uniknąć

przypadkowego kontaktu, i walczyłam o drogę przez tłum, zmierzając z dala od schodów. Nie mogłam ryzykować wyjścia z tyloma ludźmi dokoła mnie. Mogłabym kogoś zabić, jeżeli nie zrobiłam tego poprzednio. Być może Maximus i Hunter mogliby pomóc kobiecie, którą poraziłam prądem. Gdzie oni byli?

W końcu dostałam się na balkon. Mój wzrok niewyraźnie wychwycił coś poniżej i kolejny huk wstrząsnął szybko pustoszejącym parkietem. To niewyraźne coś stało się błyskiem umięśnionym i blond – Maximus, przetrząsnął rumowisko, zanim podszedł w kierunku trzech ludzi, którzy nie drgnęli, nawet z dziesiątkami ludzi pędzącymi na nich. Kiedy zobaczyłam wyraźny błysk srebra w dłoniach obcych ludzi, zrozumiałam. To nie był wypadek. Tylko atak. Coś silnego zamknęło się wokół mojej ręki, odwracając mnie. Miałam sekundę, żeby rozpoznać Huntera, kierowcę limuzyny, zanim przerzucił mnie przez ramię i skierował się nie ku schodom, ale oknu w pomieszczeniu. – Czekaj! – powiedziałam, waląc go po plecach. – Zabierz też kobietę. Ona leży gdzieś na podłodze i jest ranna! Nie zatrzymał się. – Jesteś ważna. Ona nie. – Ty dupku! – splunęłam, waląc mocniej. – Odwróć się, teraz… Odłamki szkła skaleczyły tył moich nóg, bo zabrzmiało inne bum, tyle że ten nie był pod nami. Tylko przed. – Ach, tam ona jest – stwierdził nieznany głos. Hunter zatrzymał się, a ja wyciągnęłam szyję, żeby się rozglądnąć, ale jego uścisk na mnie był zbyt ciasny. – Vlad cię zabije – syknął do kogoś przez rozbite okno. – Nie, jeżeli zabijemy go pierwsi – inny mężczyzna odpowiedział bez obaw i wtedy zostałam rzucona na podłogę, moja głowa rąbnęła boleśnie o twarde drewno.

Chociaż gwiazdy odeszły z mojego wzroku, miałam wystarczająco dużo rozsądku, żeby się odczołgać. Dym robił się coraz gęstszy, sprawiając, że kaszlałam, choć zamrugałam, żeby oczyścić wzrok. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyłam, był Hunter i młody mężczyzna z przedwcześnie osiwiałymi włosami zamknięci w śmiertelnym starciu, które trwało dla mnie wystarczająco długo, żebym mogła chwycić się balustrady balkonu i stanąć na nogi. Wtedy Hunter cofnął się, ostrze wystawało z jego piersi, jego rysy zaczęły się marszczyć tuż przed moim wstrząśniętym wzrokiem. Siwowłosy wampir spojrzał na niebo, by uśmiechnąć się do mnie. – Frankie, zgadza się? – zapytał przymilnie. Moim pierwszym odruchem było odwrócenie się i biegnięcie, ale nie zrobiłam tego. Fakt, że jeszcze mnie nie złapał, znaczy, że chce się ze mną pobawić. Świetnie, morderczy sadysta, jak gdybym nie spotkała ich ostatnio dość. Spojrzałam w moje prawo i z powrotem na niego. – Tak, jestem Frankie – wydyszałam. – Miło cię poznać. I wtedy przeskoczyłam przez balustradę balkonu. Moje ryzyko opłaciło się, bo wyraźnie się tego nie spodziewał. Wylądowałam na jednym ze stałych klientów, którzy jeszcze nie uciekli z klubu, przetoczyłam się, jak tylko poczułam ciepłe ciało. To zmniejszyło uderzenie, ale osoba nadal krzyczała i kuśtykała w stronę wyjścia, kaszląc od gęstniejącego dymu. Nie zrobiłam więcej niż krok w tym kierunku, zanim głuchy odgłos zabrzmiał za mną i brutalne ręce schwytały mnie. – Ooch, naprawdę wydzielasz sporo ładunków, czyż nie? – skomentował Siwowłosy.

Przez jego uścisk nie mogłam podnieść prawej ręki, żeby należycie go trafić, i kończył mi się czas. Płomienie pełzły w górę ścian klubu, tak jakby miały swój własny rozum. Sądząc po rozbrzmiewającym hałasie, Maximus nadal walczył, ale krzyki ucichły. Prawie każdy wydawał się nawiać z klubu. Muzyka nadal grzmiała, przez co trudno było mi usłyszeć, co Maximus i inne wampiry mówiły, ale wyłapałam „Frankie” kilka razy i wiedziałam z niepokojącym uczuciem, że jestem powodem tego ataku. Siwowłosy spojrzał za mnie i westchnął. – Wygląda na to, że potrzebują pomocy w zabiciu go – powiedział z rozdrażnioną kpiną. – Zostań tu. Jego noga wystrzeliła z brutalną skutecznością. Dwa kopnięcia później upadłam na podłogę, ze łzami płynącymi z oczu. Moje łydki wygięły się w niezgrabnym kącie, połamane tak bardzo, że kości sterczały ze skóry. Siwowłosy uśmiechnął się i poszedł do Maximusa, który miał go za plecami, bo walczył z trzema innymi wampirami. Prawie bez pośpiechu Srebrnowłosy wyciągnął swój nóż. Hunter zginął, bo próbował mnie chronić. Teraz właśnie Maximus miał umrzeć. Czołgałam się ku nim, wołając w rozżarzonym do białości bólu moich połamanych nóg trących o podłogę, ale się nie zatrzymałam. Siwowłosy musiał usłyszeć mój krzyk, ale nie zatrzymał się. Mój strach nie mógł go zatrzymać i to sprawiło, że moja wściekłość rosła. Obawa o Maximusa, nienawiść do Siwowłosego i coraz bardziej zwiększająca się agonia sprawiła, że moja prawa ręka zrobiła coś, czego nigdy dotąd nie robiła: zaczęła tworzyć widoczny okruch energii elektrycznej, jak mała błyskawica. Spojrzałam na niego, na Siwowłosego – który prawie dorwał Maximusa – i wtedy poczołgałam się szybciej. Więcej oślepiającego bólu strzeliło przeze mnie, ale okruch urósł, coraz dłuższy i grubszy.

Towarzysze Siwowłosego zobaczyli go za Maximusem i podwoili swój atak. Maximus cofnął się, nie wiedząc, że przybliżył się Siwowłosego. Pełzłam szybciej, niemal majacząc z bólu, ale przez łzy i dym zobaczyłam, jak Siwowłosy podnosi swój nóż. Teraz mój krzyk był jedynie z czystej desperacji. Nie mogłam tego zrobić. Nadal byłam kilka stóp za daleko… Wybuch białej strzały z mojej ręki, szybkiej jak piorun i długiej jak bicz. Rozbiła się na plecach Siwowłosego, rozrywając mu koszulkę i sprawiając, że jego ciało rozbłysło na ułamek sekundy. Upadł na kolana, nóż wtopił się w jego rękę, kiedy prąd połączył ciało wokół niego. Maximus nie przyglądał się długo przedstawieniu, ale jeden z jego wrogów to robił, z dzikim uderzeniem50 nóż Maximusa przeszedł przez szyję wampira. Upadł bez głowy. Siwowłosy odwrócił się i spojrzał na mnie. Rozpoznałam ten wzrok – zobaczyłam go na wielu twarzach, zanim ktoś zginął. Próbowałam przywołać inną biczową strzałę w swojej ręce, ale czułam się bardziej wysuszona niż kiedykolwiek przedtem. Zaczęłam się odczołgiwać tylko dlatego, że nie chcę umierać bez walki, ale nie byłam zaskoczona, że zostałam podciągnięta chwilę później. – Suko – warknął srebrnowłosy, podnosząc mnie, dopóki nasze twarze nie były na równym poziomie. – Teraz zostaniesz na miejscu. Wtedy rzucił mną tak mocno, że ostatnią rzeczą, jaką poczułam, była rozbijająca się za mną ściana.

50 Tutaj słownik przetłumaczył mi z „dzikim penisem” xD

Rozdział 20 Musiałam zemleć z bólu, bo kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam, że byłam przykryta kocem, ale to było niemożliwe. Wciąż byłam gdzieś w płonącym klubie, prawda? Zepchnęłam z siebie koc, a przez dym zaczęłam kaszleć tak mocno, że gardło czułam, jakby było zdarte. Tak, wciąż byłam w klubie i nie zostałam przykryta kocem, tylko płaszczem. Kilka z nich leżało dokoła mnie, niektóre były jeszcze na hakach, a niektóre poupadały od mojego uderzenia. Siwowłosy rzucił mną dokładnie przez ścianę do szatni. Spróbowałam odczołgać się dalej – i wrzasnęłam. Kawałki muru runęły na moje połamane nogi, unieruchamiając je. Dziura, którą zrobiłam, była zbyt daleko, żebym mogła zobaczyć, czy wciąż jest tam Maximus. A ściany wokół mnie stawały się coraz gorętsze, natomiast dym nadal powodował, że oddychałam z wysiłkiem. Wśród palącego bólu i kaszlu miałam moment olśnienia. Nie mogłam się sama wydostać, chyba że ktoś przyjdzie do mnie, inaczej jestem martwa. Będę miała szczęście, jeżeli najpierw zabije mnie dym. Jeżeli nie, cóż… ból w moich nogach byłby czystą rozkoszą w porównaniu do spłonięcia żywcem. – Maximus! – krzyknęłam z nadzieją, że udało mu się pokonać Siwowłosego i inne wampiry. – Maximus, jestem tutaj! Nic, poza nadal ryczącą muzyką i złowrogimi, łamiącymi się dźwiękami, prawdopodobnie sygnalizującymi, że klub się zawali. Zakaszlałam więcej, czułam lekkie oszołomienie. Co zrobiłby strażak, który doznaje zbliżającej się śmierci i próbuje się uratować? Na początek zasłoniłby się.

Chwyciłam za każdy płaszcz, jaki dosięgłam, i przykryłam się. Upał był nieznośny, ale dostarczały dostateczną barierę przed płomieniami. Potem wzięłam najcieńszy płaszcz i przytknęłam do ust, próbując użyć go jako filtr od dymu. – Maximus! – krzyczałam znowu. – Maximus, gdzie jesteś? Nadal żadnej odpowiedzi. Panika wzrosła, ale odepchnęłam ją. Gdyby była jedna rzecz, której się nauczyłam, to to, że panika nikomu nie pomaga. Dobra, albo Maximus mnie nie słyszy nad gwarem muzyki i walących ścian, albo nie żyje. Musiałam spróbować czegoś innego. Skuliłam się tak bardzo, jak mogłam, przytrzymując nad sobą osłonę i próbując myśleć mimo zawrotów głowy i palącego bólu, który przeze mnie promieniował. Gdybym tylko miała coś Vlada, wtedy mogłabym połączyć się z nim i poprosić o pomoc. Nawet jeżeli nie ma go w pobliżu, to mógłby kogoś wysłać i powiedzieć mu, gdzie jestem. Ale nie miałam i nie widziałam się z nim dzisiaj. Być może to desperacja podsunęła mi szalony pomysł albo był to rosnący brak dopływu tlenu do mózgu, ale wyciągnęłam prawą rękę spod płaszcza i potarłam nią moje usta. Proszę, och, poroszę, niechby Vlad coś czuł, kiedy dotknął ich wczoraj! Jeżeli ten prawie pocałunek nic dla niego nie znaczył, wtedy będę martwą kobietą. Ale jeżeli poczułby na tyle silne emocje, może będę w stanie znaleźć ślad jego istoty, że mogłabym go wyśledzić – pokój z płaszczami zniknął, zastąpiony przez Vlada otoczonego przez indygo, czego zrozumienie zabrało mi chwilę, było tłem nocnego nieba. Ulga sprawiła, że chciałam zapłakać, ale zanim mogłam cokolwiek powiedzieć, jego głos ciął przez mój umysł. – Leila, gdzie jesteś? – Nie odpowiedziałam na głos, bo kaszlałam zbyt mocno.

W szatni, w klubie. – Wyjdź stamtąd – powiedział mocno. – Musisz wiedzieć, że stoi w ogniu. Myślisz, że tego nie zauważyłam? Zapytałam z niedowarzaniem. Moje nogi są połamane, a kawałki ściany przyszpilają mnie. Jego oczy zamknęły się. Kiedy się otworzyły, świeciły zielenią. – Jestem tylko kilka minut od ciebie. Przykryj się wszystkim, co masz w pobliżu, i pozostań blisko podłogi, jak to tylko możliwe. Kaszel powstrzymał mnie od odpowiedzi, ponieważ oddychanie pochłaniało całą moja koncentrację. Nie byłam pewna, czy huk w uszach był płomieniami pożerającymi ściany czy sygnałem, że mam zemdleć. Już to zrobiłam, udało mi się pomyśleć, zanim mój umysł zaczął odpływać coraz bardziej. Część mnie wiedziała, że to zły znak, ale reszta mnie nie troszczyła się o to. – Leila – powiedział ostro Vlad. – Nie mdlej. Tak, arogancie, pomyślałam. Jakbyś mógł kazać komuś nie tracić przytomności. Stopniowo mój kaszlenie zmalało, tak jak cierpienie w nogach. Ulga od przytłaczającego bólu więcej niż na jeden sposób. Jeżeli nie mogłam czuć nóg, być może nie poczuję ognia. – Nie spalisz się. – Nawet podczas mdlenia wychwyciłam gwałtowność w jego głosie. – Będę na czas. Nie odpowiedziałam. Vlad powiedział coś jeszcze, ale to zaginęło w pięknym łoskocie dokoła mnie. Gdy się na tym skoncentrowałam, mogłam poczuć, jak gdybym latała. Skupiłam się na tym i wkrótce wszystko zaczęło znikać. Byłam lżejsza, płynna, wolna…

Ból przyciągnął mnie z powrotem do świadomości z bezlitosną nagłością. Już nie leżałam na podłodze, ale zwisałam wewnątrz twardych objęć, bo Vlad podniósł mnie. Czerwone i pomarańczowe płomienie były wszędzie dokoła nas, ich gorąco powodowało pęcherze, ale potem płomienie zgasły i powstała ścieżka, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Vlad kroczył przez nią i wkrótce dym zniknął, zastąpiony przez błysk światła i ludzi pokrytych smugami sadzy. Ugryzł swój nadgarstek, a potem coś ciepłego i mokrego docisnęło się do moich ust. – Pij – rozkazał. Jego ciemne włosy zasłoniły cały widok, bo przybliżył twarz blisko mojej, upewniając się, że przełknęłam podczas ataku kaszlu. Ból eksplodował w moich nogach, zanim zbladł do tępego bólu i wtedy w końcu do dziwnego swędzenia. Mój kaszel też zmalał, choć wciąż nie mogłam wciągnąć wystarczającej ilości powietrza do płuc. Wreszcie Vlad zabrał nadgarstek, a moja głowa opadła w kołyskę jego ramion. – Udało ci się – powiedziałam słabo. Jego uśmiech był krótki – i dziki. – Mówiłem ci.

*****

Vlad przyleciał ze mną z powrotem do domu, ale zamiast wylądować na drugim piętrze, podleciał do czwartego i położył mnie w

przepięknym gotyckim pokoju z wysokim trójkątnym sufitem51. Z powodu jego rozmiaru i wielkości domyśliłam się, że ten pokój jest jego, ale łóżko nie miało tych charakterystycznych ciemnozielonych zasłon. – Co jest złego w tamtym pokoju? – zapytałam, wciąż czując zawroty głowy i wyczerpanie, choć krew uzdrowiła moje rany. Ściągnął moje buty, rzucił je na podłogę, zanim pośpiesznie ściągnął okrycie i ustawił mnie na łóżku. – Ktoś tak bardzo cię chciał, że zaatakował mnie na moim terytorium. Minęło sto lat, od kiedy ktoś ośmielił się na taką rzecz, więc pozostaniesz blisko mnie, dopóki ich nie znajdę. Zamknęłam oczy, poczucie winy i gniew rosły we mnie. – Maximus? – Widziałem go, żyje – powiedział Vlad ku mojej ogromnej uldze. Przykrył mnie kocami. Zazwyczaj nie znosiłam, kiedy ktoś traktował mnie, jakbym była bezradna – miałam tego dość, kiedy byłam bezradna dokładnie po wypadku – ale teraz nie przeszkadzało mi to. Posiadanie najbardziej niebezpiecznego wampira na świecie zajmującego się mną sprawiało, że czułam się bezpiecznie, a po prawie spłonięciu na śmierć, chciałam trzymać się tego uczucia trochę dłużej. – Jak skończyłaś uwięziona w szatni? – niemal od niechcenia zapytał Vlad. – Maximus miał cię chronić. Skrzywiłam się na samo wspomnienie. – Siwowłosy wampir, który wyglądał trochę jak Anderson Cooper52, rzucił mną tam po tym, jak poraziłam go prądem.

51 Takie cóś http://www.highhopesgardens.com/Blogphotos/2008/northdormercomplete.jpg

Obie ciemne brwi uniosły się. – Zaatakowałaś go? – Maximus walczył z trzema innymi wampirami i Siwy właśnie zabił Huntera. On właśnie miał skoczyć na Maximusa, więc poraziłam go. To dało czas Maximusowi do zabicia jednego z wampirów i zejścia z drogi. Ale Siwowłosy się wkurzył i rzucił mną przez ścianę szatni, by to okazać. – Co sobie myślałaś, żeby ryzykować w ten sposób? – wymamrotał Vlad. Czy on przegapił tą część, gdzie Maximus właśnie miał zginąć? – Jestem pijana – powiedziałam opryskliwie. – Zrobię wszystko, kiedy jestem pijana. Jego zęby błysnęły w szybkim, szerokim uśmiechu. – Zapamiętam to. Porozmawiamy o tym jutro. Teraz musisz odpocząć. Jego autorytarny ton przypomniał mi, dlaczego poszłam do klubu w pierwszej kolejności. Mimo uczucia, że mogłabym walnąć w kimono, uniosłam się na poduszkach. – Jeszcze nie. W pierwszej kolejności mamy do omówienia kilka rzeczy. – Takie jak? – Pytanie było łagodne, ale oczy zabłysnęły. – Dlaczego mnie unikasz?

52 http://cdn.eurweb.com/wp-content/uploads/2012/07/anderson_cooper2012-headshotmed-wide.jpg

– Nie robiłem tego. Byłem zebrać kilka rzeczy z Mencheresem i innymi. Miałem być tylko godzinę później, kiedy Ben powiadomił mnie o ataku na klub. Jego spojrzenie nigdy się nie zawahało, ale… – Więc dlaczego kazałeś Maximusowi być tam moim cieniem? – Zadzwonił do mnie, by powiedzieć, co robisz. – Ton Vlada stwardniał. – Choć wydaje się, że to ty zrobiłaś lepszą robotę, chroniąc go. Okej, więc nie unikał mnie. Pozostała ważniejsza kwestia. – Dlaczego nie powiedziałeś mi, że jest haczyk w piciu twojej krwi? Maximus powiedział, że to robi mnie, ach… – Moją – dokończył bez wahania Vlad. Moja irytacja wzrosła przez jego całkowitą pewność siebie. – Nie pamiętam, żebym się na to zgadzała. Usiadł na brzegu łóżka i pochylił się, ustawiając dłonie po obu stronach mojej twarzy. – Myślisz, że moja krew jest jedyną więzią między nami? Jego głos był niski, ale zaostrzony namacalnym głodem. To wydawało się dotykać mnie w miejscach, które tylko ja kiedykolwiek dotknęłam, sprawiając, że mój gniew zniknął pod płonącym pragnieniem. Vlad był tak blisko, że jego włosy stały się mroczną zasłoną wokół mnie, a kiedy zaczął pieścić moją twarz lekkimi, pewnymi głaśnięciami, to wszystko, co mogłam zrobić, to nie zamknąć oczu z rozkoszy. – To jest nasza prawdziwa więź – wyszeptał, jego gorący oddech opadał na moje usta. – Jesteś mi przeznaczona, i będę cie miał. Wtedy jego usta zniżyły się w twardym pocałunku, roszcząc sobie prawo pocałunkiem. Jęk rozdzielił moje wargi i jego język wślizgną się

między nie, żeby pogłaskać mój ze zmysłową dominacją. Smakował jak grzeszne wino: mrokiem, gwałtownością i niemożliwym, by się oprzeć. Surowa żądza jego pocałunku i jego twardego ciała wciskającego mnie w łóżko sprawiła, że moje zakończenia nerwowe płonęły z oślepiającego uczucia. Potrzeba ogarnęła mnie, powodując znakomicie bolesne ściskanie w moich biodrach. Przyciągnęłam go bliżej, zaplątując moje dłonie w jego włosach i dysząc, gdy poczułam, że jego kły wysunęły się. Mój niepokój zniknął, kiedy pocałował mnie głębiej, wciągając mój język w swoje usta i ssąc go, aż pulsowanie między moimi nogami dopasowało się do tempa mojego pulsu. Nagle był po drugiej stronie pokoju, jego oczy jarzyły się zielenią i wybrzuszenie prężyło się z przodu jego spodni. – Jeżeli się teraz nie zatrzymam, to zapomnę o poszukiwaniach twoich napastników, a ty wciąż jesteś słaba. Odpocznij. Zobaczymy się niedługo. Vlad odszedł, zanim miałam szansę odpowiedzieć. Wypuściłam sfrustrowane westchnienie. Odpocznij, jaaaasne. Jak gdyby ktoś mógł odpocząć po czymś takim.

Rozdział 21 Po kilku zabiegach w pozbywaniu się resztek mojej energii, w końcu zasnęłam. Kiedy się obudziłam, to doszłam do dwóch wniosków. Pierwszym było, że prawie miałam53 sex z Vladem, wbrew ryzyku relacji z nim. Drugim było, że musiałam wrócić do klubu. Bezzwłocznie. Wzięłam prysznic i ubrałam się, zauważając, że kiedy spałam, ktoś zaopatrzył komody i szafę w ubrania z mojego starego pokoju. Ten pokój posiadał dwa wejścia, po ustaleniu: jedno prowadziło do wspaniałego pokoju wypoczynkowego, wyszłam przez drugie na długi korytarz – z jeszcze większą ilością wejść – aż do czegoś wyglądającego jak zestaw rozstai dróg. Cholernie ogromny dom. Powinnam zwrócić więcej uwagi, kiedy Vlad mnie tutaj niósł w nocy, ale nadal byłam na małym odlocie. – Halo? – zawołałam. Ktoś jeszcze musiał tu być. Vlad powiedział, że najbardziej zaufani pracownicy mają pokoje na tym piętrze. Usłyszałam otwierające się drzwi i następnie głos Maximusa. – Już idę, Leila. Pojawił się chwilę później, ubrany w to samo rozdarte i poplamione przez sadzę ubranie, co zeszłej nocy. Gdy tylko mnie zobaczył, zaskoczył mnie przez opadnięcie na jedno kolano. – Żadne przeprosiny nie będą odpowiednie za zostawienie cię w niebezpieczeństwie… ani nigdy nie będę mógł ci wystarczająco podziękować za uratowanie mi życia.

53 W oryginale było że miała, ale kiedy i gdzie to nie wiem, chyba że coś przegapiłam xD

Rozglądnęłam się wkoło, zadowolona. że nikt nie był tego świadkiem. – Maximus, wstań – ponagliłam. – Walczyłeś z innymi wampirami. To nie tak, że zdecydowałeś się pójść na piwo. Wstał, ale jego głowa została pochylona. – Myślałem, że ten siwowłosy porwał cię. Uciekł, kiedy walczyłem z innymi, więc kiedy ich zabiłem, goniłem za nim. Zamiast tego powinienem przeszukać bar. Prawe przeze mnie spłonęłaś. Uśmiechnęłam się ponuro. – I Hunter nie żyje z mojego powodu. Moglibyśmy spędzić dzień nad rozlanym mlekiem, albo mógłbyś zrobić coś dobrze i przyniósłbyś mi kości tamtych wampirów. Teraz Maximus spojrzał na mnie naprawdę. W zakłopotaniu. – Ich kości? – Wampiry, kiedy umrą, marszczą się do suszonej wołowiny, ale nie ich szkielet – powiedziałam z ponurą satysfakcją. – Nic nie jest bardziej napełnione czyjąś istotą, jak kości. Daj mi je dotknąć i będę mogła ci powiedzieć, kim byli i, jeżeli mamy szczęście, kto ich wysłał. Maximus zaczął się uśmiechać z takim dzikim oczekiwaniem, że byłam zadowolona, że nie jestem na jego liście do rozjebania. – Przyniosę je tu w try miga. W tym czasie musisz coś zjeść. Machnęłam ręką. – Nie jestem głodna, dzięki. Posłał mi surowe spojrzenie.

– Wczoraj ledwo zjadłaś i niemal zostałaś zabita zeszłej nocy. Wkrótce skorzystasz więcej ze swojej mocy. Krew Vlada nie może zastąpić wszystkich potrzeb twojego ciała. Cholera, ma rację. Wszystkim, co jadłam od wczorajszego śniadania, była krew wampira. Nie byłam przyzwyczajona, że krew była dostarczana jako główny suplement mojej diety. – Po kolejnym przemyśleniu jestem głodna.

*****

Skończyłam dużą porcję jajek Brendicta54, kiedy Vlad wszedł do jadalni. Upuścił płócienny worek na stół, a następnie stanął za moim krzesłem, pochylił się i potarł swoimi ustami o mój policzek. – Piękna i szatańska. Sprawiasz, że robię się niecierpliwy, ubiegając o ciebie. Zadrżałam na muśnięcie jego ust i jego zwodniczo warczących słów. Jeżeli użyłby tego samego tonu w łóżku, mógłby prawdopodobnie uciec się do ominięcia gry wstępnej. Zaśmiał się, jego dłonie opadły na moje ramiona. – Bardzo lubię grę wstępną. Czyż twoja wizja tego nie pokazała?

54 Jak ktoś zainteresowany to tu jest przepis http://przepisy.net/eggs-benedict/

Zamknęłam oczy na wspomnienie, które wydobyły te słowa, starając się nagle nie rozpuścić przez ściskanie w biodrach. Stop. Mamy zabójców do złapania, pamiętasz? – Tak, najpierw priorytety. Maximus, przestań się czaić i wejdź, mogę cię potrzebować. Leila, skończyłaś jeść? Czy on myśli, że zażądam deseru przed próbą znalezienia tego, który zamordował Huntera i który znowu spróbował mnie porwać? Vlad wyszedł zza mojego krzesła i odsunął moje talerze na bok, jego usta wydęły się. – Łączy nas przechodzenie od razu do sprawy. Pożar budynku spowodował zapadnięcie się go, tak więc torba zawiera przypadkowe szczątki, ale niektóre z pewnością należą do twoich napastników. Maximus wszedł do jadalni, jego wyraz był kamienny, kiedy Vlad wysypał zawartość torby w miejscu, gdzie były moje talerze ze śniadania. Cztery czaszki i wiele innych kości wysypało się na lśniącą powierzchnię dębu, Vlad złapał jedną z czaszek, zanim spadła. – Może dobrze będzie zacząć od tej – powiedział, podając mi ją. Spięłam się w myślach i wzięłam czaszkę. Czarno biały strumień obrazów przeniknął przez mój umysł, pokazując śmiejącą się dziewczynę o imieniu Tanya, która wyglądała na podobny wiek, co moja siostra, a jej najgorszym grzechem była kradzież w sklepach. Odłożyłam czaszkę, mrugając przez zbierającą się wilgoć w moich oczach. – Ona nie była jedną z nich. Była przy mnie, kiedy wszyscy zaczęli panikować, i dotknęła mojej ręki… I to skończyło się jej śmiercią, czy to mój dotyk zatrzymał jej serce, czy padła nieprzytomna na wystarczająco długo dla ognia, by ją dobił. Nie

powinnam była iść do tego klubu zeszłej nocy. Gdybym została, to ta dziewczyna nadal by żyła. – Nie, Leila – cicho powiedział Vlad. – Jej krew jest na moich rękach, ponieważ została zabita przez moich wrogów. Nawet jeżeli ją dotknęłaś przez przypadek, bez tego ataku przeżyłaby. Nie dźwigaj grzechów, które nie są twoje. Przymknęłam oczy i milcząco postanowiłam zdobyć kolejną wielką parę gumowych rękawiczek – i nigdy bez nich nie wychodzić, nieważne, jak wiele niechcianej uwagi przez to przyciągnę. Następnie wzięłam kolejną zwęgloną czaszkę. Vlad miał rację. Najpierw najważniejsze sprawy. Więcej bezbarwnych zdjęć przemknęło przez moją głowę. Ta czaszka należała do wampira, którego Maximus zdekapitował. Miał na imię Cordon, a widząc jego najcięższe grzechy, żółć podeszła mi do gardła. Próbowałam przepchnąć się przez obrazy jego śmierci, żeby zobaczyć, co było wcześniej. To było trochę jak oglądanie filmu na cofaniu, bo wszystko przesuwało się tak szybko, że w większości było niezrozumiałe. To była jedna z wad wyciągania informacji z kości. Posiadały dużo więcej historii niż pojedynczy przedmiot. Vlad i Maximus milczeli, co pomogło mi w koncentracji. Po kilku minutach wyłapałam scenę, która wydawała się obiecująca: Cordon i siwowłosy wampir, ich miny były poważne, kiedy wyglądający wytwornie mężczyźni po czterdziestce, z posturą przypominającą pień drzewa, warknęli na siebie w języku, który brzmiał bardzo dziwacznie. To była kolejna wada wyciągania informacji z kości – nie przeżywałam wszystkiego tak, jakby to działo się mnie. Gdyby tak było, wtedy rozumiałaby, co mówią, bo byłaby w umyśle Cordona, ale to było

podobne do łączenia się z kimś w teraźniejszości. Byłam po prostu niewidocznym obserwatorem we wspomnieniach, na które natrafiłam. – Myślę, że coś mam – powiedziałam na głos. – Widzę dwa wampiry z ataku i wygląda na to, że dostają rozkazy, ale nie rozumiem języka. – Znam biegle dziesiątki języków, powtarzaj, obojętnie, co usłyszysz – instruował Vlad. Drugi wampir mówił szybko, a język nie był łatwy do powtórzenia, ale dałam z siebie wszystko. Kiedy papugowałam jakieś zdanie, które mogło lub nie być dokładne, gwizd Vlada odciągnął moją uwagę od wspomnień. –

Wierzę,

że

znalazłaś

naszego

nieuchwytnego

mistrza

marionetek. Odłączyłam więź, żeby skoncentrować swoją uwagę z powrotem na nim. – Zrozumiałeś go? Co to za język? – Dawny nowogrodzki55. – Ściśnięty uśmiech wykrzywił jego usta. – Nie słyszałem go, od kiedy byłem chłopcem. Albo jest tak stary jak ja, albo jest tak bystry, że komunikuje się dialektem tak mało znanym, nawet zanim wymarł. – Co on mówił? Jego uśmiech nie znikł, ale jego wyraz stwardniał. – Zgubiłaś kilka słów, ale usłyszałem wystarczająco, żeby ustalić, że monitoring w mieście zaalarmował ich o twojej obecności. Kiedy tylko

55 http://pl.wikipedia.org/wiki/Republika_Nowogrodzka

zostałaś zauważona, jego ludzie zostali o tym powiadomieni, jeżeli nie udałoby im się ciebie złapać, to mają cię zabić. Biorąc pod uwagę, że siwowłosy wampir połamał mi nogi i zostawił mnie uwięzioną w płonącym budynku, rozkaz „ złap lub zabij” nie był zaskoczeniem. Mimo to nie przysporzyło mi to ciepłego uczucia w żołądku. Wcześniej chciałam pomóc Vladowi złapać mózg operacji, bo wtedy byłabym bezpieczna. Teraz chciałam złapać gnoja, żeby mógł zapłacić za wszystko, co mi zrobił. – Powiedz mi więcej, a dostaniesz swoją zemstę – obiecał Vlad. – Znasz jego imię albo wiesz, gdzie on jest? – Nie – powiedziałam i wyjaśniłam dlaczego. Nawet ich otoczenie było bezużyteczne. Trzy wampiry były w małym pokoju z betonowymi ścianami i niewiele więcej. Vlad pogładził się po szczęce, kiedy skończyłam, jego wyraz był zamyślony. – Maximus – powiedział krótko. – Znajdź najlepszego na świecie rysownika i sprowadź go lub ją przed świtem.

Rozdział 22 Pozostałe kości nie ujawniły nic znaczącego. Tylko więcej odzwierciedleń grzechów ich właścicieli i więcej retrospekcji wybitnie wyglądającego dżentelmena, który mówił dawnym nowogrodzkim językiem. Vlad wyszedł, by znaleźć urządzenia nadzorujące, i mogłam się założyć, że usmaży tyłki osób zaangażowanych w ich konfigurację. Próbowałam uporządkować stos wspomnień o ludziach, którzy byli teraz niczym więcej jak kośćmi, ale po kilku frustrujących godzinach dałam sobie z tym spokój. Prawda była taka, że może bez powodu przyprawiałam siebie o ból głowy. Teraz gdy miałam twarz napastnika odpowiedzialnego za wczorajszy atak dzięki rysownikowi policyjnemu, a Vlad go rozpoznał… szach-mat nadejdzie jutro. Dzisiaj trzeba było rozstrzygnąć między nami inne kwestie. Samotnie zjadłam obiad w salonie wyłożonym boazerią, który służył mi również jako sypialnia. Pozostałam tam do chwili, kiedy uprzątnięto talerze. Nowoczesne meble skórzane i duży telewizor z płaskim ekranem wyglądały nie na miejscu obok zabytkowej biblioteczki zawierającej tak stare wydania, że ledwo mogłam odczytać widniejące na nich litery. Te kontrasty skrajności, plus starożytna tarcza nad kominkiem miały ten sam wzór smoka, co pierścień Vlada, pozwalając mi zgadnąć, gdzie prowadziły pozostałe drzwi w tym pokoju. Dlatego też, gdy usłyszałam, że się otwierają, nie odwróciłam głowy, lecz pozostałam na kanapie i nadal wpatrywałam się na iskrzące, pomarańczowe płomienie. Kątem oka dostrzegłam wysoki kształt, a później poczułam ciepło, gdy objęły mnie silne ręce, kierujące się wzdłuż moich ramion, a następnie poczułam na policzku lekkie ukłucia. Mimo moich postanowień do wywiązania się z pewnych rzeczy, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że

wraz z jego przesuwającymi się w dół dłońmi ciepło przesuwało się do określonego miejsca w moim ciele. – Poczekaj – powiedziałam, ale wyszło dość słabo. Mroczny śmiech owiał moją szyję. – Jak przekonująco. Spróbuj raz jeszcze. Nie mogłam się powstrzymać przed zamknięciem oczu, gdy jego usta zadomowiły się w tym samym miejscu, co wcześniej jego oddech. Powolne muśnięcie jego ust przyprawiło mnie o westchnienie z przyjemności, potem nagłe ssanie wywołało u mnie pragnienie uderzające w samo centrum, mimo że udało mi się wydyszeć. – Vlad! Kolejny

śmiech

przed

czule

i

zmysłowo

niebezpiecznym

przyciśnięciu kłów. Vlad wciąż krążył ustami po mojej szyi, przesuwając po niej swoimi ostrymi zębami, ale pozostawiając ją w stanie nienaruszonym. Mój puls podskoczył pod jego ustami, jak gdyby prosił się o ugryzienie, ale wtedy przesunęłam się na kanapie, odwracając się do niego twarzą. Odsunął się, a jego oczy świeciły atrakcyjnie szmaragdowo. Teraz gdy mogłam na niego spojrzeć, zauważyłam, że jego mankiety zostały opuszczone, a górne guziki jego koszuli były otwarte, tworząc dekolt w kształcie litery V i dając mi widok na jego silny tors, wpędzając mnie w kłopoty, gdy się cofnęłam. Już wiele razy widziałam jego skórę, gdy podwijał rękawy, aby podać mi krew. Złapałam się na zastanawianiu się, czy jego pierś była równie pokryta włoskami, jak jego ramiona, czy to przez ciemność i rzucany cień, wywołany blaskiem ognia. Wyszczerzył zęby w czymś zbyt drapieżnym, żeby można to było nazwać uśmiechem.

– Wkrótce się przekonasz. Wyciągnęłam ręce, jakbym chciała go odwrócić. – Jeszcze nie. Najpierw chcę znać zakończenie. Kolejny błysk zębów, tym razem ukazujący kły. – Wykrzyczysz moje imię w ciągu godziny. Te słowa wywołały u mnie kolejny impuls tak mocny, że czułam, jakby moja szyja wibrowała. Jego spojrzenie przesunęło się w to miejsce i w następnej chwili był już przy mnie, łapiąc mnie za ręce i wykorzystując je, by przyciągnąć mnie bliżej. Zalała mnie fala podniecenia, gdy nasze ciała się złączyły, a jego ręce zmysłowo krążyły wokół mojej talii. Kiedy poczułam twardość pulsującą na moim brzuchu, pożądanie wybuchło z jeszcze większą siłą, mogącą odsunąć moje wcześniejsze obawy na bok. Chciałam go tam dotknąć. Posmakować go. Poczuć go głęboko w sobie, tak że krzyczałabym jego imię, jak obiecał… – Nie, dopóki nie powiesz mi, jaki jest haczyk spania z tobą – udało mi się powiedzieć, zanim te zachcianki rozmyły moje racjonalne myślenie. Wsuwał już swoje dłonie pod mój sweter i rozpinał stanik, ale słysząc to, zatrzymał się. – Haczyk? Mój szybki oddech sprawił, że słowa zmieszały się w jedno. – Tak, haczyk, zapłata, jakiś minus albo inna rzecz, która sprawi, że powiem ‘Och, cholera’, jutro będzie za późno. Powiedz mi teraz. Ponownie się odsunął, patrząc na mnie w dziwny sposób, jakby był rozbawiony, ale także jakby zastanawiał się, czy mnie zignorować i skończyć zdejmowanie mojego stanika.

– Ach, haczyk – powiedział w końcu. – Zacznę od tego, że jeżeli zdradzisz mnie z innym mężczyzną, usmażę go na twoich oczach. Spodziewałam się czegoś takiego, ale nie mogłam się na to zgodzić bez żadnych zastrzeżeń. – Tylko jeśli sam będziesz trzymał się tych samych warunków i nie próbował mi wcisnąć tych bzdur typu ‘jesteś moja’, jeśli między nami nie wyjdzie. Jego dłoń opuściła moje plecy i zatopiła się w moich włosach. Następnie przechylił się, aż jego twarz znajdowała się bardzo blisko mojej twarzy. – Nigdy nie ustanawiałem żadnych warunków, których nie byłbym w stanie dotrzymać, i jeśli kiedyś będziesz chciała się wycofać, wystarczy, że powiesz tylko słowo. Ale to znaczy, Leila, że jeśli odejdę raz, odejdę na zawsze. Oczy Vlada ponownie emanowały głęboką miedzią i mimo że nie świeciły już w tak nieludzki sposób, jakimś sposobem były jeszcze bardziej atrakcyjne. – To dotyczy także ciebie – powiedziałam, przytrzymując jego twarde spojrzenie. – Czy to wszystko? Jego usta się wykrzywiły. – Nie. Mogę dać ci uczciwość, monogamię i więcej namiętności, niż możesz znieść, ale nie miłości. To uczucie umarło we mnie dawno temu, jak podejrzewam, już o tym wiesz. Wzięłam głęboki oddech, walcząc z ukłuciem, które nie miało sensu, bo miał rację. Mogłam jedynie domyślać się tego o nim.

– Dobrze – odpowiedziałam ze stałym głosem. – Obawiałam się, że zwrócisz się w kierunku jednych z tych filmowych emo wampirów, a to byłoby żenujące dla nas obojga. Zaśmiał się, przeobrażając swój śmiech w coś bardziej szorstkiego i nieskończenie bardziej zmysłowego. Szmaragd ponownie zagościł w jego oczach. – Dość gadania – mruknął i pochylił głowę. Ciepło jego ust w połączeniu z dominującymi ruchami jego języka spowodowały u mnie głęboki jęk. Pożądanie wzrosło, gdy przysunął się bliżej mnie, a jego dłoń powoli nurkowała w moich włosach, zaś jego pocałunek był dla mnie jak afrodyzjak. Jego druga ręka pozostawiała ciepłe ślady wzdłuż moich pleców, badając każde zaokrąglenia z zaborczym głodem. Moje biodra zacisnęły się w odpowiedzi na wewnętrzny, natarczywy, niemal bolesny dreszcz. Chwyciłam go, wbijając palce w jego plecy i wysyłając gwałtowną iskrę, zanim odsunęłam swoją prawą rękę. Natychmiast ją złapał, dociskając z powrotem do swojego ciała. – Nigdy więcej tego wieczoru nie odrywaj ode mnie rąk. Jego głos był szorstki od pożądania, bardziej warczący niż mówiący. Potem pochylił się, unosząc mnie i łącząc usta z moimi w kolejnym piekielnym pocałunku, kiedy ruszał w kierunku drzwi. Tych, które nie prowadziły do mojego pokoju. Po kilku długich krokach położył mnie na czymś miękkim. Zamknęłam oczy, gdy mnie całował, ale gdy się odsunął, pozwoliłam sobie na zaczerpnięcie kilku głębokich wdechów, otworzyłam je – i zobaczyłam dookoła ciemność. Zajęło mi chwilę, by zorientować się, że ciemność była zasłoną wokół łóżka. Wyglądała na czarną, ale wiedziałam,

że była ciemnozielona. Cień Vlada zbliżał się nade mną, jasność jego oczu dostarczała jedynego światła w pomieszczeniu. To nie wystarczało. – Chcę cię widzieć – powiedziałam, nie dbając o to, że mój głos był drżący z pożądania. Światło jakby świec zapłonęło w kilkudziesięciu miejscach, lecz oprócz jednej nie widziałam ich więcej. Ukazało ono zaskakująco duży pokój z wysokim, trójkątnym sufitem i niezliczonymi rzędami półek, ale nie minęła sekunda, a już go zobaczyłam. Cała moja uwaga skupiła się na Vladzie, ściągającym koszulę i zrzucającym swoje spodnie w pozornie jednym ruchu. Zaczerpnęłam powietrza. Płomienie świec zdobiły jego ciało, jakby chciały go pieścić, pokazać jego szerokie ramiona, długie ręce, muskularne nogi i dobrze zbudowaną klatkę, którą pokrywały delikatnie włoski. Włoski tworzyły kuszącą, ciemną linię w dół jego płaskiego brzucha, zagęszczając się w jego kroczu. Kiedy mój wzrok napotkał tą część jego, wpatrywałam się. Odwieczny instynkt od razu spowodował napływ wilgoci między moje nogi, ale poczułam również rąbek obawy. Wszyscy mówili, że pierwszy raz boli, a ostatnio ból nie był mi obcy. Prowadziłem swoją armię na froncie, powiedział Vlad. Dowody znajdowały się na całym jego ciele, blizny zdobiły jego skórę w przypadkowych białych wzorach na mięśniach, które zginały się i uwypuklały przy najmniejszym ruchu. Gdyby wyglądał jak jeden z tych modeli z magazynów, z pewnością nie czułabym takiego pożądania, ale w twarzy Vlada nie było nic chłopięcego lub sztucznego. Był porażająco męski, a cała ta dzika namiętność należała teraz do mnie. Wiedza ta spowodowała kolejny przypływ wilgoci między moimi nogami.

– Jeśli nie chciałbym cię tak bardzo – powiedział ze śmiertelnym mruczeniem – pozwoliłbym ci dalej się w siebie wpatrywać, ale sprawiasz, że staję się niecierpliwy. Chwycił za moje kostki, gdy mówił, zdejmując moje buty. Ściągnęłam sweter i odrzuciłam biustonosz bez tchu, ale również trochę skrępowana, gdy jego gorące spojrzenie przeniosło się na moje piersi. Jego

ciało

było

tak

wspaniałe,

że

chciałam

mieć

więcej

do

zaprezentowania przed nim, ale mój biust ograniczał się do miseczki B. – Nigdy nie lekceważ siebie. – Słowa były powolne, ale pulsujące pożądaniem. – Jesteś niemiłosiernie piękna i muszę się naprawdę mocno kontrolować, żeby postąpić z tobą wolno. Napełniła mnie silniejsza fala pożądania, powodując drżenie od swojej intensywności. Nigdy nie pragnęłam niczego bardziej jak tego, więc nie widziałam żadnego powodu, by zwlekać. – Chciałabym, żebyś postępował powoli.

Rozdział 23 Spojrzenie Vlada zapłonęło jaśniejszym odcieniem szmaragdu. Wówczas moja spódnica i majtki zostały energicznie szarpnięte w wyraźnym odgłosie rozpruwania.56 Wstrzymałam oddech, kiedy usadowił swoje ciało nad moim, jego skóra jest taka ciepła, jakby był w gorączce. Więcej bolesnych fal pożądania przepłynęło przeze mnie, kiedy pieścił moje piersi i poszczypał moje sutki, aż do drżących szpiców. Jego zręczne dłonie i tak napięte, muskularne ciało okryły moje, a to sprawiło, że moja potrzeba była bliska desperacji. Przyciągnęłam jego głowę i przesunęłam moje usta do jego, wpychając język do jego ust z rażącym żądaniem. Aprobujący pomruk wyszedł od niego, zanim possał mój język, a następnie plądrował moje usta pocałunkami z siłą, która mogłaby posiniaczyć. Nie troszczyłam się o to. Cokolwiek mniej nie wystarczy. Wydałam dźwięk protestu, kiedy się odsunął, ale chwycił mnie za włosy, żeby powstrzymać moje usta przed ponownym dosięgnięciem jego ust. – Rozłóż swoje nogi, Leila. Moje serce zawaliło pod wyraźnym rozkazem, jednak nie zawahałam się. Spojrzenie Vlada czułam, jakby było piętnujące, kiedy patrzył na mnie, gdy rozłożyłam uda. Obniżył się między nie, tak że gruby pulsujący trzon był gorący naprzeciw mojego wnętrza ud. Następnie wyciągnął w dół swoją rękę i zamknęłam oczy, chcąc go tak bardzo, ale również napinając się na nieuniknioną niewygodę. Zamiast oczekiwanego pchnięcia jego palec zagłębił się wewnątrz mnie, głaszcząc i szukając z erotyczną bezwzględnością. Przyjemność 56 Ktoś tu miał postępować powoli, weź tu o coś poproś faceta… Jak nie niecierpliwy, to potrafi coś odkładać przez kilka dni a nawet tygodni ;/

zapłonęła we mnie, wyginając plecy i wymuszając krzyk z moich ust. Vlad opuścił głowę i zamknął usta na mim sutku, ssąc tak mocno, że wyszedł ze mnie kolejny okrzyk. Wtedy jego palec zaczął się ślizgać wewnątrz mnie, budując rytm, który przeplatał moje krzyki z coraz szybszym dyszeniem. Przez cały ten czas ssał mój sutek, dopóki nie pulsował z tym samym bezustannym nagleniem jak moje biodra. Bezmyślnie ruszałam się, podnosząc moje biodra naprzeciw jego dłoni i trzymając jego głowę na moich piersiach. Palce obleczone wilgocią zakreślały koła wokół mojej łechtaczki stałymi, falującymi ruchami. Uczucie gwiazdek przeszło przeze mnie, powodując, że moje paznokcie zjeżdżały w dół jego pleców, drapiąc. Już więcej nie martwiłam się, że porażę go prądem, nie mogłam myśleć o niczym więcej poza rosnącym napięciem z każdym intymnym tarciem i chciwym pociągnięciem jego ust. Krew grzmiała mi w żyłach, dopóki nie czułam, że całe moje ciało pulsuje z pasji. Poprzez moje wzdychania i jęki usłyszałam gruby uwodzicielski głos Vlada, ale nie mówił po angielsku, więc nie miałam żadnego pomysłu na to, co powiedział. Jego ręka odsunęła się i coś znacznie grubszego nacisnęło na moje centrum. Zadrżałam w pierwszym kontakcie – był taki gorący, twardy i niesamowicie kuszący, że przyjemność sprawiła, że zajęczałam. Ręka Vlada przesunęła się po mojej twarzy, gładząc moje włosy przed odsunięciem ich, by chwycić moje biodro57. Wówczas pchnął do przodu, ostrze jego ciała przeniknęło głęboko. Ból zaskwierczał wewnątrz mnie, drżący dźwięk wyszedł z mojego gardła. Instynktownie chciałam uciec od piekącego bólu, ale trzymał mnie mocno. Bardzo powoli zaczął się wycofywać.

57 Przypominam że Leila ma włosy do bioder ;)

Wypuściłam drżący oddech, próbując zmusić się do odprężenia. Ból nie był nieznośny, ale to ochłodziło moją pasję. To będzie boleć tylko dzisiaj wieczorem, przypomniałam sobie. Kiedy Vlad wyszedł cały, dopadło mnie poczucie winy. Moje myśli zabiły jego nastrój? – Nie musisz przestawać – szepnęłam. Pocałował moją szyję, jego usta były gorące przy moim ciele. – Słodka Leilo, nie jestem nawet blisko, żeby skończyć. Zanim zauważyłam, co robi, zsunął się w dół mojego ciała. Jego usta opadły między moimi nogami, mokrym językiem w piętnujący sposób pozbawił mnie oddechu. Równocześnie pieścił moje piersi, te silne palce ściskały moje sutki z doskonałym naciskiem. Ból zaczął znikać pod wpływem najazdu przyjemności. Wygięłam plecy i jego imię chrapliwie opuściło moje usta, kiedy jego język wirował przed zagłębieniem się głębokimi szybkimi ruchami. Korzystał z tych samych uzależniających ruchów, kiedy mnie całował, ale te były mocniejsze, szybsze, powodujące przepływ potoku ekstazy przeze mnie. Jego kły musnęły moją łechtaczkę, szokująco skutecznie stosując nacisk. Spirale rozkoszy wiły się w moich biodrach, przeganiając resztki bólu i zamiast tego zastępując go bolesną potrzebą. Moje biodra podniosły się w poszukiwaniu więcej. Jego palce zacisnęły się na moich sutkach, dokuczając ich wrażliwym czubkom, kiedy jego język ruszył jeszcze głębiej we mnie. Moje palce wbiły się w jego ręce, prąd przepływał do niego z wściekłością nagromadzonej rozkoszy. Nie mogłam przestać się wić pod jego ustami, cała moje kontrola zniknęła, moje dyszenie przekształciło się w coś bardzo bliskiego szlochowi. Wewnątrz mnie mięśnie zaciskały się przy każdym nowym

głaśnięciu, wysyłając wstrząsające doznania przeze mnie. Tak, tak, tylko troszeczkę mocniej!58 Wtedy jego usta odsunęły się i zdławiony dźwięk wyszedł ze mnie. Uśmiech Vlada był prawie okrutny, kiedy się podniósł, jego biodra wślizgnęły się między moje nogi. – Nie. Chcę być w tobie, kiedy dojdziesz. Wówczas pchnął do przodu, tak że gorące, grube ciało sprowadziło ściskającą rozkosz wraz z szeptem bólu. Wszedł głębiej, wywołując więcej przyjemności i raniącą pełnię. Pisnęłam, a jego usta przesunęły się nad moje, połykając mój krzyk, gdy schował się po rękojeść. Przyjemność chwyciła mnie mocno, jak nagły tnący ból. Mając go całego wewnątrz mnie, to było zbyt wiele i tak niewiarygodne jednocześnie. Odpowiedziałam na jego pocałunek, sapiąc mu w usta, bo zaczął się poruszać powolnymi, jednak nieugiętymi razami. Jego smak był ostrzejszy, ale wciąż odurzający, pompując we mnie dokładnie, jak te pchnięcia zmysłowego bólu. Przyjemność zaczęła budować się, obszyta kłującym bólem, który uczynił każde uczucie bardziej intensywnym. Wkrótce ruszałam się pod ciałem Vlada tak, jak to robiłam z jego ustami, ściskając jego biodra z żądzą, do której nie wiedziałam, że jestem zdolna. Moje dyszenia stały się krzykami, ale nie mogłam ich powstrzymać, nie bardziej niż mogłam przestać się wić pod nim w nieznośnej ekstazie jego coraz mocniejszych uderzeń. Tak, proszę, Vlad, tak! Jego uścisk zacisnął się na moich biodrach, zanim zaczął zatapiać się tak szybko, że przez sekundę obawiałam się, że poczuję tylko ból. Wtedy ten lęk znikł pod powodzią tak druzgocącej przyjemności, że zakończył się punktem kulminacyjnym, jakiego nigdy nie doświadczyła. 58 I są plusy czytania w myślach, bo przynajmniej Vladzio wie, czego dziewczyna potrzebuje ;D

Moje uda drżały w kółko w konwulsjach, wysyłając kawałki rozkoszy przez moje ciało, dopóki każda moja część nie mrowiła i drżała. Uścisk Vlada zmienił się w stalowy, jego plecy wygięły się, kiedy szorstki jęk opuścił jego wargi. Następnie pchnął tak mocno, że krzyknęłam, ale ten krzyk przekształcił się w jęk przez nowe skurcze. Przycisnął mnie, kiedy jego orgazm pulsował wewnątrz mnie jak namiętny kochanek, te końcowe pchnięcia sprawiły, że mój umysł wirował daleko w milionach błyszczących kawałkach. Po pocałunku, który skradł resztki mojego oddechu, Vlad przetoczył się na bok, jego ciasny chwyt przetoczył mnie razem z nim. Zmiana naszych pozycji nagle uświadomiła mi, jak jest niska temperatura w pokoju. Mój przód praktycznie palił się od kontaktu z jego ciałem, ale dreszcz przeszedł w górę mojego kręgosłupa od podmuchu zimnego powietrza na moich nagich plecach i nogach. Vlad muskał pocałunkami moje ramię, zanim pociągnął na nas narzutę. Wówczas kominek z trzaskiem zapłonął do życia, kąpiąc pokój w jasnych kolorach pomarańczy i kremu. Dzięki, pomyślałam, wciąż brakowało mi tchu, żeby powiedzieć to głośno. Jego szeroki uśmiech był powolny i niegodziwy. – Cała przyjemność po mojej stronie, zapewniam cię.59 Nie dziękuję za to. Szturchnęłam go moją prawą ręką, ale prąd tylko na nim zamigotał. Jego uśmiech poszerzył się, a następnie Vlad złapał mnie za dłoń i pocałował ją. – Teraz już wiemy, co wysusza cię z mocy. To sprawi, że podróżowanie z tobą zrobi się dużo łatwiejsze. Nie będzie potrzeba pakować piorunochronów. 59 Phii też mi nowina ;) Facetom tylko jedno na myśli…

– Naprawdę jesteś najbardziej aroganckim mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkałam – wydyszałam, ale syty ton nie pasował do słów. Ponownie pocałował mnie w rękę, tym razem się ociągając. – Tak, jestem. Sposób, w jaki na mnie spojrzał – zaborczy, namiętny i bez skrupułów – przyprawił mnie o gęsia skórkę. Ten złożony i haniebnie śmiertelny mężczyzna był teraz moim kochankiem: relacja, którą wybrałam dobrowolnie. Część mnie zastanawiała się, co, do cholery, ze mnie zrobił, ale reszta miała to gdzieś. Przeżyłam wystarczająco okropnych wydarzeń roztropnych ludzi, by wiedzieć, że rozwaga nie jest gwarancją na szczęście. Prześledziłam palcami całą jego szczękę, aż do szyi, przeczesując kilka z tych ciemnych pasm. Potem prześledziłam jego ramiona, milcząco się dziwiąc, że teraz mój dotyk nie zawierał więcej energii niż elektryczność statyczna60. To ośmieliło mnie do dalszego zwiedzania moją prawą ręką. Przesunęłam ją niżej, kciukiem zakreślając wokół jego sutka i obserwując, jak natychmiast twardnieje. To było z bólu czy z przyjemności? Mój wzrok przesunął się do niego. Oczy Vlada świeciły, jego usta się rozdzieliły, wyrażając czysto zmysłowe oczekiwanie. – Nie trzeba się zastanawiać – powiedział głosem, który płynął po mnie jak najmroczniejszy jedwab. – Jeżeli czegoś nie polubię, to ci to powiem, ale w zamian oczekuję, że zrobisz to samo. – Okej – powiedziałam miękko. Dziwne, że nagle zaczęłam być bardzo świadoma swojej nagości, jakby Vlad nie dotknął i pocałował każdej części mnie. 60 Dla tych co nie wiedzą, może kiedyś jak byliście mali bawiliście się w pocieranie skarpetkami o dywan a następnie „kopanie” któreś z rodzeństwa?? Yhymmm ja tak mam też z piłką do kosza, na boisku żadna z dziewczyn do mnie nie podbiega jak ją mam ;D Kopnięcie prądem gwarantowane :P

– Jeszcze nie – szepnął, przysuwając się bliżej – ale to zrobię. Momentalnie narzuta zsunęła się z jego bioder. Moja ręka była w drodze na dół, wiec tam też było moje spojrzenie, ale kiedy jego pachwina wyszła na widok, zasapałam. Kolejny rzut oka ujawnił szkarłatne smugi na moich udach. To był ślad mojego utraconego dziewictwa, czy też wampiry ejakulowali krwią. To był jeden z tematów, których Marty nie poruszył. – Nasze płyny mają barwę różu, ale nie są czystą krwią. W takim razie jest moja. Nic dziwnego, że to boli tak bardzo na początku. – Przepraszam, um, za prześcieradła – powiedziałam, uczucie zakłopotania powróciło. Jego ręka chwyciła tył mojej głowy, zanim musnął swoimi wargami moje. – Nie przepraszaj. Tą krew można spuścić tylko raz, a ty mnie zacnie nią obdarzyłaś. To sprawia, że jest to o wiele więcej warte niż te kilka prześcieradeł na łóżku i większość czegokolwiek, co jest w moim domu. Przełknęłam na intensywność w jego głosie, nagle zadowolona, że moje zdolności uniemożliwiły mi pozbycie się dziewictwa z kimś, kto mógłby się o to nie troszczyć po skończeniu pieprzenia. Vlad był przerażający na wiele sposobów, ale nawet gdybym mogła zmienić przyszłość, gdzie nigdy nie dotknęłabym tej linii wysokiego napięcia, to nie chciałabym się podzielić tym doświadczeniem z nikim poza nim. Przypomniało mi się ostrzeżenie Marty’ego, że Vlad złamie mi serce, jeżeli się z nim zaangażuję. Aby odwrócić swoją uwagę – i rosnące we mnie emocje –uśmiechnęłam się.

– Poza tym założę się, że twoi pracownicy mają wiele doświadczenia w usuwaniu plam z krwi. Jego usta zadrżały. – Tak, mają. Mówiąc o krwi… Vlad zgodził się mnie nie gryźć, kiedy się spotkaliśmy, ale to było wtedy, kiedy trzymaliśmy nasze stosunki na profesjonalnym gruncie. Już tak nie robiliśmy, więc uczciwie należy się spodziewać, że nie będzie trzymał swoich kłów schowanych61. Mimo wszystko, jak mogłam tego wymagać od wampirzego kochanka, a następnie prosić go, aby ignorował jego naturę, zwłaszcza że muszę pić jego krew raz w tygodniu? Vlad słyszał, jakie myśli zaprzątały mi głowę, ale nic nie powiedział. Spotkałam jego spojrzenie, decyzja została podjęta, sczesałam swoje włosy z dala od gardła w cichym zaproszeniu. Powolny uśmiech rozciągnął jego usta, co sprawiło, że mignęło mi wspomnienie lwów, zanim zatopiły swoje kły w gazeli. Pochyli się, muskając ustami moją szyję, tak ciepłe, zmysłowe i przerażające wbrew mojej decyzji. Następnie jego język polizał, krążąc nad moim walącym pulsem w uspokajającym, a jednak umyślnym sposobie. W końcu złożył długi pocałunek, z najlżejszym muśnięciem jego zębów, przed cofnięciem się z powrotem. – Nie dzisiejszego wieczora, ale wkrótce. A kiedy to zrobię, to będziesz pragnęła mojego gryza na równi z pocałunkiem. Jesteś nieuleczalnie arogancki, pomyślałam, ale do tej pory miał rację w wielu swoich przewidywaniach. Przykład potwierdzający: jestem

61 W oryginale było „ w kaburze” ale mi jakoś tak nie pasowało ;)

w jego łóżku i błagałam teraz o jego pocałunki, między innymi. Ale to może poczekać, dopóki się najpierw nie umyję. Odepchnęłam go i usiadłam. – Masz w tym pokoju prysznic, prawda? – Oczywiście. – Jego spojrzenie przesunęło się po mnie z gorącymi zamiarami i kiedy się uśmiechał, kły zalśniły w jego zębach. – Jeden jest wystarczający dla naszej dwójki.

Rozdział 24 Obudziłam się sama w łóżku Vlada. Wszystkie zasłony były opuszczone, blokując dopływ światła słonecznego. Świece też były już wypatroszone, ale kominek wciąż się tlił, zapewniając wystarczającą ilość światła, bym mogła uniknąć potykania się o każdy mebel w jego olbrzymiej sypialni. Wstałam z łóżku, pamiętając, by poszukać stopą podłogi. Przekonałam się wczoraj, że jego łóżko stało na podwyższeniu i jedynie szybkie uchwyty Vlada powstrzymywały mnie przed upadkiem, gdy moja stopa zawisła w powietrzu zamiast na podłodze. Znalazłam szlafrok, z którego mnie rozebrał przed naszym długim, bardzo zmysłowym prysznicem, założyłam go i pospieszyłam z pokoju Vlada. Oszałamiająca marmurowo czarna łazienka Vlada miała prysznic, który mógłby zmieścić cztery osoby, i wannę, w której można by nurkować, ale nie miała kibelka. Patrząc na to z boku, to miało sens. Wampir nie będzie jej potrzebował. Przeszłam przez miejsce do siedzenia do swojego pokoju, ponieważ nie chciałam przypadkiem wpaść na kogoś w korytarzu. Wszyscy w domu prawdopodobnie wiedzieli, że spędziłam noc z Vladem, ale to nie znaczy, że chciałam, by mnie widywano uciekającą z jego pokoju i mającą na sobie jedynie szlafrok. Po tym, jak w końcu z ulgą opróżniłam swój pęcherz, spojrzałam na wannę z uczuciem tęsknoty. Długa, gorąca kąpiel pomogłaby mi z boleściami w niektórych partiach, ale rysownik policyjny mógł przybyć w każdej chwili, więc lepiej było wziąć szybki prysznic. Pół godziny później zeszłam na pierwsze piętro i zajrzałam do jadalni.

Pusto.

Mogłabym

rozpocząć

poszukiwania

w

pomieszczeniach w tym ogromnym domu, lub załatwić to szybciej.

innych

– Halo – zawołałam. – Mam kilka pytań. Zanim

zdążyłam

policzyć

do

trzech,

pojawił

się

czarny,

nienagannie ubrany mężczyzna, jego łysa głowa błyszczała jak masło, a jego grube mięśnie wybrzuszyły się pod beżowym garniturem. – Shrapnel – powiedziałam, poznając go z tamtej nocy w Tampa. Skłonił się, co wydało mi się dziwaczne. Normalnie to Vladowi się kłaniano, nie mnie. – Jak mogę pomóc? Oparłam się pokusie komplementowania go, jak bardzo był konserwatywny. – Wiesz, czy Maximus wrócił już z rysownikiem? – Przybył godzinę temu. – A gdzie oni są? – ponagliłam. Jego ekspresja zamknęła się w sztuczną uprzejmość. – Powiem Vladowi, że się obudziłaś. – Wie – stwierdził kulturalny głos, dobiegający z drugiego końca pokoju. Odwróciłam się, a moja chęć dopieczenia Shrapnelowi zniknęła, gdy zobaczyłam podchodzącego do mnie Vlada. Jego koszula w kolorze wina była żywym kontrastem z czarną kurtką i spodniami. Oba kolory podkreślały jego szmaragdowe, okrągłe oczy, ale jak zwykle jedynie jego twarz, szyja i ręce były obnażone. Reszta niego pokryta była eleganckim ubraniem, popisując się i jednoczenie ukrywając jego szczupłe, umięśnione ciało. Ciało, które teraz należało do mnie i którego odkrywaniem się cieszyłam. Nagle zapragnęłam, by rysownik nigdy nie przybył.

Chytry uśmiech na ustach Vlada powiedział mi, że usłyszał moje myśli – i mu się spodobały. Następnie przyciągnął mnie blisko, jedną rękę wczepiając w moje włosy, a drugą gładząc moje plecy. – Dzień dobry – mruknął, przyciskając swoje usta do moich. Zastanawiałam się, czy będzie odnosił się do mnie z rezerwą przed swoimi ludźmi. Oczywiście, że nie. Do czasu gdy podniósł głowę, mój puls przyspieszył trzykrotnie, a moje ciało zaczęło robić się gorące. Zarzuciłam dłonie na jego szyję, bez zastanowienia głaszcząc jego ramiona prawą ręką. Tydzień temu nigdy nie pomyślałabym, żeby dotknąć nią kogoś. Teraz dotykanie Vlada wydawało mi się tak dobre, że nie mogłabym sobie wyobrazić nie robienia tego. – Dzień dobry, tobie – powiedziałam ochryple. Zanim mnie puścił, posłał mi kolejny, znacznie krótszy pocałunek. Potem spojrzał przez ramię. – Shrapnel, niech będzie jasne, że od tej pory nikt nie potrzebuje mojej zgody do powiedzenia Leili, gdzie jestem, lub gdzie ktokolwiek inny jest. Jeśli zapyta, ma otrzymać odpowiedź. Odwróciłam się w porę, by zobaczyć skłonienie Shrapnela, najpierw w stronę Vlada, a później do mnie. Następnie odszedł, znikając w jednym z wielu pokoi w tym domu. – Powiedz mi, że spanie z tobą automatycznie nie nadało mi statusu osoby, której się kłania – powiedziałam, czując się nieswojo. Śmiech Vlada był tylko potwierdzeniem mojego przypuszczenia. – Serio? – Pokręcone. Przesunął dłonie wokół mojej talii, schylając się i przyszpilając mnie głębią swoich szmaragdowych oczu.

– Oczywiście moi ludzie traktują cię teraz z najwyższym szacunkiem. Mówiłem ci, że nie zabieram zbyt wiele miłośniczek. Jesteś również jedyną, z którą dzieliłem swoje łoże, i pierwszą, która spała w sąsiedniej sypialni. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Mała część mnie twierdziła, że to szowinistyczne, że Vlad uprawiał seks z tyloma innymi kobietami, ale już nie zgodził się dzielić z nimi swojego łóżka czy najbliższego pokoju. To jednak zostało przyćmione przez trzepotanie mojego serca i nagłą potrzebę wystrzelenia w powietrze pięści w geście świętowania. Ale może miał inny powód. Właściwie to jeden. Vlad może nie chciał, bym przeżywała wizję jego z innymi kobietami, gdybym dotknęła nieodpowiedniego przedmiotu w jednym z jego pokoi schadzek. Jego usta się wykręciły. – Jak wspaniale z twojej strony, że o tym pomyślałaś, ale zawsze mogłem wymienić meble w innych pokojach, gdybym nie chciał, żebyś zobaczyła takie rzeczy. To była prawda. Sposób na zagładę w miłym momencie, Leila! – Przepraszam. Wiesz, że nie jestem przygotowana na to wszystko, ale nawet gdybym przedtem była w kilkunastu związkach… Nie wiem, czy któryś przygotowałby mnie do bycia z tobą. – Z pewnością nie – powiedział pewny siebie. Naprawdę potrzeba czasu, by się przyzwyczaić do jego arogancji. – Więc pozwól mi powiedzieć to, co powinnam była powiedzieć wcześniej. – Umieściłam dłonie na jego piersi i stanęłam na palcach. – Cieszę się – wyszeptałam mu do ucha, zanim je pocałowałam. Jego ramiona naprężyły się wokół mnie, jedna ręka zjechała na biodra, przyciskając mnie do niego z taką samą zmysłowością, jak

poprzedniej nocy. Jednak nie byliśmy już w sypialni – byliśmy w dużym korytarzu, gdzie co najmniej kilkanaście wampirów czaiło się w pobliżu. – Przestań – powiedziałam, rozglądając się, czy ktoś to widział. Kiedy spojrzałam ponownie na Vlada, jego wzrok błyszczał szmaragdem. – Gdyby nie było tu rysownika, nie przestałbym. Puścił mnie, a jego oczy zmieniły się z powrotem w głęboką miedź. – Ale martwy Hunter musi zostać pomszczony, podobnie jak to, co cię spotkało. Chodź. Ma na imię Jillian i jest w bibliotece. Rysownik okazał się być drobną kobietą z głębokimi zmarszczkami pojawiającymi się przy śmiechu i blond włosami, które teraz były jednak zbyt wyblakłe. Maximus skłonił się, gdy weszliśmy, ale Jillian nie zdawała się tego nawet dostrzec. Była zbyt zajęta, rozglądając się z tym samym oszołomieniem, co prawdopodobnie ja, gdy pierwszy raz zobaczyłam to wszystko. Biblioteka posiadała dwa piętra, spiralne schody prowadzące na drugie piętro i ogromny szkarłatny kominek Ludwika XV, z meblami na środku. Tysiące książek wypełniało półki, niektóre normalnych wielkości, a niektóre tak wielkie, że musiały pewnie ważyć ze trzydzieści funtów każda. – Madame, les voilà – powiedział Maximus, jego spojrzenie spoczęło na mnie, zanim je odwrócił. Ręka Vlada spoczęła wokół mojej talii. Nawet w swetrze czułam, jak jego temperatura nagle podskoczyła. Rozejrzałam się zdziwiona, ale kiedy zwrócił się do Jillian w tym samym języku, brzmiał na doskonale zrelaksowanego. To pewnie nic takiego, stwierdziłam.

Uśmiechnęłam się do niej, myśląc, że zamiast uczyć się w szkole hiszpańskiego, powinnam była zająć się francuskim. Vlad musiał ją uprzedzić, by nie ściskała mojej dłoni, bo nie wykonała w moim kierunku żadnego z tych gestów, ale również się uśmiechnęła, mówiąc po angielsku z mocno podkreślonym akcentem. – Miło cię widzieć, Leila. – Ciebie również – powiedziałam, wyłapując, o co jej chodziło. Kilka zdań po francusku zostało skierowanych do Maximusa, gdy zasugerowała krzesło przy kominku. – Chce, by było ci wygodnie, gdy będziesz opisywała to, co widziałaś – przetłumaczył Maximus. Następnie uśmiechnął się szyderczo do Vlada. – I chce zapłaty w złocie, a nie w euro. Vlad pstryknął palcami, jakby mało go to obchodziło. Usiadłam na wskazanym mi miejscu. Potem spojrzałam na Vlada. – Opiszę go lepiej, gdy będę trzymać jedną z jego kości. – Maximus – powiedział Vlad, kiwając w stronę drzwi. Wyszedł. Jillian wyciągnęła ze swojej torby dużą podkładkę i kilka węglowych ołówków, nucąc coś do siebie. Po chwili wrócił Maximus z czymś, co wyglądało jak kość udowa. Uniosła brwi, ale Vlad powiedział do niej coś po francusku, co zdawało się ją uspokoić. – Jestem gotowa – powiedziała do mnie. Vlad stał za moim krzesłem, opierając rękę na moim ramieniu. – Mów normalnie. Będę tłumaczył. Wzięłam kość i położyłam ją na kolanach. Przebiegłam po niej prawą ręką i zamknęłam oczy, aż znalazłam człowieka, który wydał rozkaz ataku.

– Ma krótkie, ciemne włosy z szarymi smugami – zaczęłam. – Kwadratową szczękę, trochę jak ta, którą posiadają bohaterowie komiksów… Godzinę później Jillian wręczyła mi swój szkic. – To on? – zapytała. Wpatrujący się we mnie mężczyzna miał ciemne włosy z małymi smugami szarości, szerokie czoło, hojne usta i wypercingowane oczy o nieokreślonej barwie. Przystojną twarz podkreślały linie, dzięki czemu można było powiedzieć o mężczyźnie „charakterek”, a u kobiety były uważane za przyczynę spotkań z Botoksem. – Bardzo podobny – powiedziałam, obracając się i przekazując obraz Vladowi. – No i? Rozpoznajesz go?

Rozdział 25 Vlad patrzył na rysunek, ściągając razem brwi. Po dłuższej chwili wymienił spojrzenie z Maximusem, który potrząsnął głową z wyrazem, którego nie mogłam odczytać. Wówczas Vlad zwrócił się do mnie. – Jedyna osoba, którą przypomina ten portret, to wiem, że zmarła dawno temu. – Och – powiedziałam rozczarowana. – Cóż, to nie jest dokładna replika. Jeszcze raz połączę się z kośćmi. Być może jest szczegół, lub dwa o nim, żebym mogła go lepiej opisać. Vlad wręczył portret Maximusowi. – Zrób kopię i przekaż to Jakcalowi. Dowiedz się, czy kiedykolwiek wcześniej spotkał się z tym mężczyzną. – Jackal jeszcze żyje? – zdziwiłam się. – Oczywiście. Jak myślisz, gdzie był Shrapnel? – Nie wiedziałam, że torturował Jackala przez cały ten czas! Wyrwało mi się, zapomniałam uważać na słowa przy Jillian. Jak dobrze pójdzie, to tego nie zrozumiała. Nie miałam takiego szczęścia. – Ktoś jest torturowany? – Jillian podniosła się z ręką blisko ust. Następnie wylał się z niej nerwowy potok francuskiego, kiedy zaczęła się cofać.

– Assieds–toi, ce ne sont pas tes oignons62 – powiedział Vlad, jego oczy rozbłysły zielenią. Cokolwiek jej powiedział, to w połączeniu z mocą jego oczu działało. Usiadła, jej wyraz zmienił się z przerażenia na niewzruszoność. Zadowolony, Vlad zwrócił swoją uwagę na mnie. – To nie był tylko Shrapnel. Ja też spędzam regularnie czas z Jackalem. Do niektórych rzeczy nigdy nie przyzwyczaję się we Vladzie. Ta była jedną z nich. Starannie dobierałam słowa. – Ale powiedziałeś, że Jackal nie wie, kto wysłał go po mnie, więc dlaczego, ach, wkładasz dodatkowe starania? Vlad wzruszył ramionami. – Upewniam się. Tylko on mógł opisać tygodniowe tortury w tak swobodny sposób. – Mój ojciec pokochałby cię – wymamrotałam. Jego szeroki uśmiech był tak sprzeczny z tematem, że gdybym nie przyzwyczaiła się do nieprzewidywalnego usposobienia Vlada, byłabym zaniepokojona. – Większość ojców nie zrobiłaby tego. – Cóż, jest emerytowanym pułkownikiem, który przysięga, że waterboarding63 jest dopuszczalną metodą przesłuchań. 62 Usiądź, to nie twoja sprawa. W sumie to strasznie był uprzejmy, co nie? ;P 63 Tortura, zabroniona przez prawo międzynarodowe. Polega na tym, że skrępowanego więźnia strażnicy przywiązują do ławki, która przechylona jest pod kątem 10-20 stopni. Jego głowę umieszczają poniżej poziomu stóp, twarz przykrywają celofanem, mokrą lub suchą szmatą, a następnie polewa ją wodą. Więzień zaczyna się dławić i kopać nogami. Poddany tej torturze odnosi wrażenie, że tonie i dusi się. Utonięcie nie następuje dlatego, że dzięki przechylonej sylwetce woda nie spływa do płuc pozostając cały czas w gardle, ustach i zatokach.

Kolejne wzruszenie ramion. – Ogień działa znacznie szybciej. Mówiąc o twojej rodzinie, mam bezpieczny numer, z którego możesz skorzystać. Powinnaś się z nimi wkrótce skontaktować, żeby się o ciebie nie niepokoili i nie zgłosili twojego zaginięcia. Odchrząknęłam. To był niewygodny temat do rozmowy przed Jillian, mimo że wydawała się nie zwracać na nas uwagi w tej chwili. – Nie ma problemu. Mój tato i ja rozmawiamy co kilka miesięcy, a z moją siostrą, Gretchen, nawet jeszcze rzadziej. Wraz z tymi słowami rozciągnęła się wewnętrzna pustka. Mój tato zawsze był daleko w moim dzieciństwie, więc nasza relacja zawsze była bardziej długodystansowa, ale Gretchen i ja zawsze byłyśmy ze sobą blisko. Wszystko się zmieniło w dniu, kiedy zginęła moja matka. Nie rozmawiałyśmy od pogrzebu mojej ciotki lata temu i ta rozmowa była przykra. Uśmiech Vlada zniknął, jego wyraz przemykał między żalem a cynizmem. – Czasami rodziny nie przynoszą żadnego ukojenia. Wiele razy mój młodszy brat próbował mnie zabić. Raz myślał, że odniósł sukces, ale już nie byłem śmiertelnikiem do tego czasu. – Jego usta zacisnęły się. – Wbrew temu, to kiedy umarł, opłakiwałem go. Rodzina zawsze jest niezastąpiona, nawet kiedy są również nieprzejednani. Niezastąpiona. Tak, to określało moją matkę. Moją ciocię Brendę również. Ona przejęła wychowanie mnie i Gretchen po śmierci mamy, więc nie musiałyśmy się przenosić po całym świecie za ojcem z jego najnowszymi rozkazami.

Ciocia Brenda również była tą,

która

poinformowała mojego tatę, że stało się coś dziwnego, kiedy moje

zniszczone nerwy się zregenerowały i całe moje ciało zaczęło wydzielać ładunek elektryczny. Potrząsnęłam głową, odsuwając wspomnienia. – Powiedziałeś, że ten facet przypomina ci kogoś, kto już nie żyje. Mógł mieć krewnego, który wygląda jak on? – Jednego, który trzyma do ciebie urazę? Dodałam w myślach. – On nie ma żadnego żywego biologicznego członka rodziny. – Jesteś pewny? – Mężczyźni często płodzą jakieś sekretne dzieci… –Był wampirem od ponad stu lat, kiedy zginał, więc niemożliwe jest dla niego zostać ojcem – stwierdził Vlad. Zerknęłam na Jillian, by zobaczyć, czy na słowo wampir zbzikuje, ale nadal wydawała się odizolowana w szczęśliwym miejscu. – Dobrze, ale jeżeli on nie zginał? Facet, który rozkazał atak na Ciebie, przypadkiem jest podobny do wampira, którego znałeś. A jeżeli wciąż jest żywy i… – Nie jest. – Uśmiech Vlada był przerażająco wesoły. – Mihaly Szilagyi był pierwszą osobą, jaką kiedykolwiek spaliłem na śmierć.

*****

Jillian poszła do jednego z gościnnych pokoi. Vlad chciał, żeby została przez następne kilka dni, w przypadku gdybym odkryła kolejne istotne szczegóły na temat wciąż bezimiennego mistrza marionetek. Ale

chociaż spędziłam popołudnie przesiadując nad wspomnieniami od zwęglonych szczątków, to wszystko, co do tej pory dostałam, to świetnie wyglądający pierścionek, który nosił mistrz marionetek. I ból głowy. Vlad zostawił mnie w spokoju, żebym mogła się skoncentrować – i poszedł pomóc Shrapnel’owi robić potworne rzeczy Jackalowi – podczas przesłuchania, czy nie zna mężczyzny na rysunku, bez wątpienia. Nie widziałam od rana Maximusa, więc nie miałam żadnego pomysłu na to, co kombinuje. Chciałbym móc wziąć kilka pigułek na ból głowy i się położyć, ale zamiast tego poszłam do sutereny. W chaosie dwóch minionych dni nie miałam szansy, by podziękować Benowi za zadzwonienie do Vlada, kiedy klub został zaatakowany. Bez tego być może Vlad nie przybyłby na czas, a ja upiekłabym się na chrupko. Kiedy weszłam do kuchni, nikogo tam jednak nie było mimo pory obiadowej. Zaciekawiona, skierowałam się za dźwiękami rozmów na końcu sali, w końcu przechodząc do dużego otwartego salonu. Ben, Joe, Damon, Kate i kilka innych osób stało w linii pod jednym z wysokich okien, które ku mojemu zdziwieniu wychodziło na drzewa. Nie wszystkie piwnice muszą być pod ziemią, ale ponieważ dom był na stromym wzgórzu, to wyjaśniałoby to. Sandra siedziała, kartkując jakieś czasopismo, ale uśmiechnęła się, kiedy spojrzała w górę i mnie zauważyła. – Leila! Ben natychmiast zostawił okno. – Hej, dziewczyno! Wkrótce zostałam otoczona, kiedy reszta też opuściła swoje miejsca. To, że wszyscy sprawiali wrażenie, jakby cieszyli się z mojego

widoku, przypomniało mi o łączącym kuglarzy koleżeństwie. Nie znam tych ludzi zbyt dobrze, ale oni wyraźnie mnie zaakceptowali jako jedną z nich. Byłam tak wzruszona, że gdybym nie poraziła prądem ich wszystkich, to bym ich przytuliła. – Nic mi nie jest, naprawdę – powiedziałam po raz trzeci. – I, Ben, dziękuję ci tak bardzo za zadzwonienie do Vlada i powiedzenie mu o ataku. Dzięki temu dostał się do mnie w samą porę. Ben wyglądał na speszonego. – Nie wiedziałem, że zostałaś tam uwięziona. Zadzwoniłem do Vlada, bo martwiłem się o swoją dupę. Sandra szturchnęła go. – Mimo to pomyślałeś, żeby zadzwonić. Byliśmy zbyt spanikowani, żeby to zrobić. To dlatego Vlad cię wynagrodził. – Naprawdę to zrobił? – Nie wspomniał o tym. – Cholera, tak, zrobił to. Ben zostanie przemieniony na przyszły rok! – zapiał Joe, waląc Bena w plecy. Być może przegapiałam coś w tym „z rumuńskiego na angielski” tłumaczeniu. – Zmieniony w co? – W wampira – powiedziała dumnie Sandra. Byłam oszołomiona. Ben wciąż wyglądał na zakłopotanego, ale jednak wykazywał ślady podekscytowania i duma wydzielała się z niego. Oczywiście, że tego chciał. – Och – wyrzuciłam, niepewna, co powiedzieć. – Gratulacje.

– Pomyśl o tym – na przyszły rok będziesz gryzł jednego z nas64. – Damon uśmiechnął się, jak gdyby rozbawiony tą perspektywą. – Tylko nie spierdol tego z Vladem, albo będziesz następnym nabitym na pal. – Hej, przegapimy to – powiedział Joe, wracając do okna. Wszyscy inni poszli tam, oprócz Sandry, która potrząsnęła głową. – Nie lubię oglądać takich rzeczy. Jestem zaskoczona, że przyszłaś to zobaczyć, Leila. – Zobaczyć co? – spytałam, mając coraz większe uczucie ciężkości w jelitach. Ben odwrócił się od okna. – Zobaczyć, jak Vlad nabija Maximusa na pal za zostawienie ciebie w klubie.65

64 Tak, tak chip, chip HURAAAA! I wszyscy ręce w górę xD 65 Upss, no to Vlad będzie miał przerąbane ;D

Rozdział 26 Nie zawracałam sobie głowy założeniem płaszcza, ale krążyłam w kółko boku domu, który był odosobniony wysoką linią drzew. Teraz wiedziałam dlaczego. Każdy biedny turysta, któremu zdarzyło się natknąć na Zamek Drakuli, z pewnością był zaniepokojony widokiem tych kilku wbitych w ziemię słupów, bo niektóre z nich wciąż wisiały dla nich. Vlad musiał wiedzieć, że nadchodzę, albo z moich myśli, albo z odgłosów, jakie wydobywały się spod moich butów, które uderzały o ziemię ze wściekłością. Długi kawałek drewna, który trzymał w ręku, gdy pierwszy raz dostrzegłam go przez okno, leżał teraz na ziemi. Maximus stał obok niego, z pozoru nie robiąc sobie nic z zimna, które powodowało łamanie moich wszystkich kości, i ze zrezygnowaniem wypisanym na jego twarzy. – Leila – powiedział swoim typowym głosem Vlad, jakbym natknęła się na nich pijących piwo. – Jest zbyt zimno, byś chodziła tak ubrana. Wracaj do środka. Za chwilę do ciebie dołączę. – Co, po tym, jak całkowicie bez powodu skończysz robić z Maximusa szaszłyki? – wykrzyczałam. On naprawdę miał jeszcze czelność patrzeć na mnie, jakbym przesadzała. – Bez dobrego powodu? Kazałem cię chronić. Zamiast tego przez jego działanie omal nie spaliłaś się na śmierć. Czy myślisz, że pozwolę mu odejść chlastając go jedynie piórkiem? – Nie sądziłam, że z chęcią nabijesz go na słup – odpowiedziałam, starając się powstrzymać szczękanie zębów, bo to z pewnością ujęłoby mojemu twardemu tonowi. – Walczył w jednym momencie z trzema

wampirami, robiąc naprawdę cholernie dobre wrażenie. Nic dziwnego, że nie zauważył, co zrobił mi Srebrnowłosy. Dłonie Vlada zaiskrzyły. Maximus wymamrotał: – Przestań pomagać. – To ja jestem Panem mojej linii. – Vlad formułował każde słowo tak, jakby myślał, że mam problemy ze zrozumieniem angielskiego. – Nieważne, jakie wrażenie zrobiły na tobie umiejętności waleczne Maximusa, ukażę jednego z moich ludzi za niedopełnienie mojego rozkazu ochraniania ciebie. Moje opanowanie zniknęło. Miałam być jego dziewczyną, a nie lokajem, więc nie mógł tak po prostu używać przeciwko mnie karty Dużego Złego Wampira! – Ooch, już mi to mówiłeś – drwiłam, machając dłonią w powietrzu. – Masz rację, powinnam spać nie mając żadnych zakłóceń. W takim razie tak długo, jak będziesz utrzymywał swój rozkaz co do Maximusa, tak długo z pewnością będę twierdziła, że bardzo myliłam się co do spania samej! – Nie używaj celibatu jako szantażu – powiedział opryskliwie. – To nie zadziała, a my zgodziliśmy się nie grać ze sobą w takie gierki. Skończyłam maszerować, czując, jak przez moją dłoń przechodzą bolesne prądy. – To nie szantaż. To ja, będąca na ciebie poważnie wkurzona za torturowanie Maximusa z powodu czegoś, co nie było jego winą. Zrobisz to, co musisz, Vlad, nie powstrzymam cię. Ale wtedy ja zrobię to, co muszę zrobić. Vlad spojrzał w dół, jego ekspresja zmieniła się z rozdrażnionej i upartej w niepokój.

– Leila, twoja dłoń. Zerknęłam i zobaczyłam kawałek elektryczności, rozciągający się od niej jak błyszczący sopel. Machnęłam dłonią, biorąc głęboki oddech, gdy próbowałam sprowadzić tą rzecz z powrotem do środka. – W porządku – mruknęłam. – To stało się wcześniej; Wyrzuciłam prąd w kierunku Srebrnowłosego, a nie byłam na tyle blisko, by go dosięgnąć. Może wypicie twojej krwi zmniejszy moje napięcie. Vlad spojrzał na moją rękę przed rzuceniem spekulacyjnego spojrzenia w stronę Maximusa. Następnie zwrócił swoją uwagę z powrotem na mnie. I uśmiechnął się. – Co? – zapytałam ostrożnie, rozpoznając jego uroczy „zamierzam zrobić coś okropnego” wyraz twarzy. – Gratulacje, Maximus. Leila wygrała zawieszenie twojego upolowania. – Jego uśmiech się poszerzył. – Zdaje się, że jest tylko jeden sposób, byś jej za to podziękował. Maximus stanął naprzeciwko mnie w ogromnym holu, teraz w pełni ubrany. Rysy jego twarzy były stoickie, ale gdybym była nim, wyklinałabym siebie z każdych stron. Miałam nadzieję, że to boli mniej niż przybicie do słupa, ale skoro Vlad pomyślał właśnie o tym, to z pewnością tak nie było. – Przepraszam – powiedziałam po raz kilkunasty. Potem skupiłam się na nożu, który trzymał, i skierowałam wobec niego tyle energii, ile tylko mogłam. Jasny prąd wystrzelił z mojej dłoni, przepływając przez jego nadgarstki i pozostawiając brzydkie oparzenia. Jego całe ciało zrobiło się sztywne, co było jego najnormalniejszą reakcją, ale tym razem zrobił również krok w tył. Mimo to wciąż nie opuścił noża.

– Lepiej – powiedział zatwierdzającym tonem Vlad. – Dzięki częstszej praktyce będziesz w stanie to opanować. Machnął batem, który trzymał w dłoni. Przemknął przede mną zbyt szybko, by mój wzrok mógł dostrzec jakikolwiek ruch, ale nóż, który trzymał Maximus, znalazł się nagle kilka metrów od niego, leżąc na podłodze. Vlad odwrócił się do mnie. – Gdybym chciał, mógłbym odciąć mu rękę, mimo że ten bat jest wykonany ze zwykłej skóry. Masz możliwość zapanować nad swoją energią. Użyj jej prawidłowo, a będziesz mogła przeciąć kogoś na pół, czy to wampira, czy człowieka. Wątpiłam. Wampiry uzdrawiały się zbyt szybko, by moje umiejętności były dla nich śmiertelne, chyba że utrzymywały kontakt z moją prawą ręką przez co najmniej godzinę. Przykład potwierdzający to: oparzenie na nadgarstku Maximusa już zniknęło, a jego postawa była w tej chwili tak rozluźniona, jak nigdy wcześniej. Vlad podszedł do mnie wciąż nachmurzony. – Jeśli nie uwierzysz, że możesz to zrobić, wtedy na pewno ci się nie uda. Myślisz, że moja kontrola nad ogniem pojawiła się, gdy po raz pierwszy wywołałem ogień? Nie. Doskonaliłem swoje umiejętności, dopóki nie zmieniły się w broń, którą są dla mnie do dzisiaj. – Czy wy dwoje potrzebujecie chwili, by pobyć sam na sam? – mruknął Maximus. Vlad zignorował go, chwytając mnie za rękę i trzymając ją tak, jakbym nigdy wcześniej jej nie widziała.

– To może być groźna broń. Ciągle stroniłaś od doskonalenia swojej mocy i gdzie cię to doprowadziło? Przestań próbować się jej pozbyć i w końcu po nią sięgnij. – A co jeżeli nie chcę, by moja moc stała się jeszcze silniejsza? – Nieustające wyczerpujące próby wydzielenia ze mnie prądu sprawiły, że mój głos był rozdrażniony. – Może moc jest symbolem statusu dla wampirów, ale nigdy nie chciałam tej zdolności. Zniszczyła moje życie więcej niż raz, a bez picia krwi wampira zabija mnie. Chcę jej mniej, a nie więcej. – Chcesz przeżyć, prawda? – spytał bezlitośnie. – Jeśli tak, większość wampirów ma szansę cię pokonać. Teraz masz nadzieję, że ktokolwiek kazał cię porwać, nie rozprzestrzenił opowieści o twoich zdolnościach, ale jeśli to zrobił, staniesz się bardzo popularna w świecie nieumarłych. Jeśli tak się stanie, możesz pozostać bezradna, na zawsze zdając się jedynie na moją ochronę, albo sama nauczysz się bronić. Twój wybór. Cholera z tym, że zawsze wiedział, jaki nacisnąć przycisk. Wzrost moich umiejętności może mieć swoje fizyczne, jak i emocjonalne wady, ale byliby bezradni wobec kolejnej próby porwania mnie. – Dobra – powiedziałam po długiej przerwie. – Będę doskonalić swoje zdolności, aż staną się najdoskonalszą bronią. Vlad prześledził drogę blizny z mojej dłoni, aż do mojej twarzy. Jego głos się zniżył. – Najpierw musisz pozbyć się wyrzutów sumienia za śmierć twojej matki. To cię wyniszcza. Słowa uderzyły mnie jak policzek.

– Nie masz prawa – wydyszałam, odtrącając jego rękę. – Nigdy ci o tym nie powiedziałam, więc ukradłeś to z mojego umysłu! Czy ja wywołałam temat twojej rozpaczy? Nie, bo nie podzieliłeś się tym ze mną z własnej woli, więc dałam sobie z tym spokój. Ty też daj sobie z tym spokój, Vlad. Ja zamierzam. – Idę – wymamrotał Maximus, wykradając się coraz dalej od nas. Zignorowałam go, koncentrując się na wampirze przede mną. Vlad wpatrywał się we mnie nieskruszenie i bezkompromisowo. – Nie musiałem poruszać tego tematu, ponieważ dawno temu poradziłem sobie z poczuciem własnej winy. Ale masz rację. Nie podzieliłaś się z tym ze mną z własnej woli, więc nie wspomnę o tym ponownie… chyba że nadal będzie to dla ciebie utrudnieniem. Coś we mnie się zagotowało, słysząc to. Mogłam poczuć puls bijący pod moją skórą, jakby prosił się o uwolnienie. – Ja ci pokażę utrudnienie. – Splunęłam i rzuciłam prawą rękę w stronę najbliższego posągu – naturalnej wielkości wojownika płci męskiej. Długi, jasny prąd przeszedł z mojej skóry, uderzając posąg w szyję. Część mnie musiała się powstrzymywać wcześniej z Maximusem, bo do tego czasu prąd pociął go na wszystkie sposoby. Marmurowa głowa zleciała na podłogę, rozbijając się na wszystkie części. Maximus przybiegł z powrotem i patrzył przerażony na pozostałości. – To był pięciowieczny Grek! Moja fala wściekłości zniknęła, gdy spojrzałam na posąg. Zaskoczenie przez to, co zrobiłam, konkurowało ze wstydem. Moja siostra Gretchen miała w zwyczaju łamać rzeczy w złości, a ja zaprzysięgałam się,

że nigdy tak nie zrobię. Teraz złamałam tą przysięgę – jak i bezcenny posąg. – Tak mi przykro – zaczęłam, patrząc na Vlada, ale wyraz jego twarzy powstrzymał mnie przed powiedzeniem czegokolwiek innego. – Widzisz? – powiedział usatysfakcjonowany. – Tak jak mówiłem, to potężna broń. Teraz gdy wiesz, co jesteś w stanie zrobić, będziemy mogli nad tym pracować, aby jeszcze bardziej to ulepszyć.

Rozdział 27 Kiedy skończyłam ze swoim prysznicem, zauważyłam, że drzwi prowadzące do części wypoczynkowej były otwarte. Nie były takie, kiedy weszłam do łazienki. Mruczące głosy dochodziły z innego pokoju. Ciekawa, owinęłam się mocniej w szlafrok. I spojrzałam przez próg. Nikt nie siedział na skórzanej kanapie poza Vladem, miał na sobie kurtkę, z założonymi nogami oglądał film o wampirach, to wszystko66. Weszłam do pokoju. – Nie wiedziałam, że jesteś fanem takich filmów. Machnął na ekran telewizora. – Nigdy nie przestają mnie bawić. Jeżeli nie jesteśmy przedstawieni jako krwiożercze eunuchy, to jesteśmy pełnymi niepokoju imbecylami, jęczącymi o naszym utraconym człowieczeństwie. – W takim razie musisz kochać kinematograficzną wersję twojego życia. – Większość z nich nie opowiada mojego życia – odpowiedział chłodno, jego oczy błyszczały zielenią. – Oni powielają wymysł Stokera, która nie ma ze mną niczego wspólnego poza imieniem – i nawet ono jest niepoprawne. Drakula nie oznaczy syna diabła. To znaczy syn smoka, w ten sposób mój ojciec był nazywany w swoim czasie. Nie powinnam była tego wywlekać. Winiłam fakt, że byłam zmęczona i nadal zdenerwowana na Vlada za to, że wytknął mi śmierć matki, ale dwa minusy nie dawały plusa, jak zwykła mawiać popularny frazes 66 Ciekawe jaki film… może Drakula 2000?

– Zapomnij o tym – mruknęłam. Podniósł się, podchodząc z nieśpieszną gracją drapieżnika, który wiedział, że jego zdobycz nie może uciec. – Masz prawo znać mężczyznę, którego wzięłaś na kochanka. Wiele z tego, co jest napisane w historii, jest fałszywe, ale są też prawdziwe fakty, nawet jeśli moje motywy są często niepoprawnie przedstawione. Kiedy dotarł do mnie, prześledził palcem w górę mojego morwowego67 rękawa od szlafroka. Blask ognia głęboko uwydatniał jego zachwycające rysy, a jego miedziane oczy zdawały się posiadać swój wewnętrzny płomień. – Przejdź dalej – powiedział z miękkim wyzwaniem. – Spytaj mnie o coś. Spojrzałam daleko, zarówno wabiona, jak i zniechęcona przez jego ofertę. – Naprawdę, Vlad, wiem o tobie tylko tyle, co mówią filmy, a co stwierdziłeś, że jest bzdurą. Nie wiem nawet, o co pytać… – Kłamczucha – powiedział mi, to jedno słowo stwierdzało więcej niż oskarżenie. – Masz pytania, więc pytaj. – Marty miał rację? – To wyszło, zanim mogłam się powstrzymać. – Złamiesz mi serce? Jak tylko to powiedziałam, chciałam to cofnąć. Zgodziliśmy się, że nie ma możliwości, żeby między nami była miłość, a ja tu mówię o złamanym sercu jak pomylona nastolatka. Być może był to znak, że w tej znajomości zaczęłam kierować się emocjami, a nie rozumem. 67 To taki ciemno czerono-fioletowy kolor macie http://noszebiustonosze.blox.pl/resource/Rhea2.jpg

na

przykładzie

stanika

;)

Oparł się o framugę drzwi, jego ciało było tak blisko, że mój głębszy oddech dotykałby nas. – Dlaczego miałbym próbować złamać ci serce? – Bo czasami możesz być bezlitosnym gnojkiem – odpowiedziałam szczerze. Uśmiech przemknął mu przez usta. – To prawda, ale chcę cię ze mną. Jego głowa pochyliła się, musnął ustami moją szyję, wysyłając przeze mnie delikatne dreszcze. Nawet wśród mojej przyjemności z powodu jego działań czułam ukłucie rozczarowania. Nie oczekiwałam obietnicy na zawsze razem, ale miałam nadzieję usłyszeć coś… więcej. Chciał mnie ze sobą teraz, ale co będzie, kiedy już złapiemy jego tajemniczego wroga i nie będziemy musieli żyć pod jednym dachem? Usiłowalibyśmy prowadzić ten związek na odległość, ze mną z powrotem w Stanach i z nim tutaj? Albo poprosiłby mnie, żebym tutaj została? Jeżeli tak, to zrobiłabym to? – Czujesz do mnie cokolwiek oprócz żądzy? – zmusiłam się do zapytania. Dopiero kiedy to powiedziałam, zrozumiałam, jak wiele ta odpowiedź dla mnie znaczy. Tak, zdecydowanie nie kierowałam się głową. Jego usta kontynuowały pocieranie o moją skórę delikatnymi głaśnięciami, które wydobyły niezliczone mrowienia wbrew mojemu zdenerwowaniu, kiedy czekałam na jego odpowiedź. – Zakwestionowałaś moją władzę na oczach moich ludzi zajmujących niską pozycję – powiedział w końcu. – I co zrobiłem? – Pozwoliłeś mi w kółko porażać prądem Maximusa – odpowiedziałam, nie wiedząc, dokąd to zmierza.

– Dałem mu lżejszą karę, jednocześnie pokazując ci, jak rozwijać swoje moce – odpowiedział z uwodzicielską gładkością. – Gdybym nie czuł nic więcej jak pożądanie, to Maximus spędziłby na tym palu tydzień, a ty, mój piękny intruzie, nie byłabyś tu teraz ze mną. Surowe słowa, które znalazłyby się na kartkach od Hallmarka68, ale jednak spowodowały płomień szczęścia mimo wszystko. Okej, więc to nie jest miłość, ale przynajmniej z jego strony jest to prawdziwe. Na tą chwilę wystarczy. Zanim Vlda spyta, co ja czuję do niego – pytanie, na które nie byłam gotowa, by odpowiedzieć z moimi pomieszanymi emocjami – zmieniłam temat. – To jakby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: ukarać Maximusa i jednocześnie popracować nad moją mocą. Zamierzałam zabrzmieć gładko, ale to było trudne, kiedy każde muśnięcie jego ust sprawiało, że moje palce kuliły się. Albo moje roztargnienie działało, albo nie chciał wiedzieć, co czuje, bo moje stwierdzenie przemówiło samo za siebie zamiast mojego myślowego rozważania. – Jak już ci mówiłem – dbam o szczegóły. Jego odpowiedź przypomniała mi tylko o smakowitym kąsku, który dzisiaj wyłowiłam po godzinach przesiewania wspomnień. – Władca marionetek – zaczęłam, mój oddech urwał się, kiedy poskrobał zębami moją szyję, które teraz miały dwa wystające, ostre kły. – Miał dziwny, ale fajny pierścień. Był podobny do twojego, tyle że miał na przodzie ptaka zamiast smoka. Usta Vlada uspokoiły się. – Jakiego gatunku ptak? 68 Są to kartki okolicznościowe ;)

– Być może to wrona? Trudno powiedzieć, widziałam ten pierścień tylko wtedy, jak gestykulował podczas mówienia… Vlad zniknął w swoim pokoju, zanim skończyłam mówić, mój szlafrok zatrzepotał od szybkości jego ruchu. Zamrugałam zaskoczona. Moment później wrócił, trzymając wyrwaną stronę. – To jest obraz, jaki zobaczyłaś? Wzięłam od niego pożółkłą stronę, nie rozumiejąc antycznego języka tekstu, ale rozpoznając ikonę. – Tak, to jest ten. Myślałam, że ta rzecz w dziobie ptaka była gałęzią, ale teraz widzę, że to mała obręcz. Vlad wymamrotał coś po rumuńsku. Z jego tonu domyśliłam się znaczenia kilku czteroliterowych słów. – Co się stało? Rozpoznał symbol, więc pierścionek był tropem. To była dobra wiadomość, co nie? Patrzył na mnie i jego wyraz twarzy był tak dziki, że prawie zrobiłam krok wstecz. – Ten pierścień posiada herb rodziny Korwin69. Ostatni raz widziałem jeden na ręce Mihaly Szalagyi. – Facet, który przypominał portret – powiedziałam wolno. Powiedziałeś mi, że spaliłeś go na śmierć, ale jest zbyt dużo zbiegów okoliczności. – Tak, jest. – Jego głos były napięty. Wówczas jego spojrzenie odchyliło się nade mnie. – Ubierz się ciepło. Wychodzimy. 69 a macie ;) tutaj jest też ten herb \http://pl.wikipedia.org/wiki/Korwin_(herb_szlachecki)

Rozdział 28 Po ponad godzinie lotu myślałam, że mam to już za sobą. Nie patrz w dół: Lodowaty wiatr był piekłem dla moich oczu. Trzymaj obie ręce wokół Vlada: Nie dlatego, że mógłby mnie upuścić, ale ciepło emanujące z jego ciała sprawiało, że nie czułam się już, jakbym miała przyłożony lód do rąk. Trzymaj nogi wokół niego z tego samego powodu. Udawaj, że to przejażdżka na kolejce górskiej: To pomagało uporać się ze strachem, gdy niespodziewanie zaczął lecieć w dół lub odbijać na boki. Przekonałam się już również o najważniejszej wskazówce, gdy znajdziemy się na ziemi: Nie staraj się od razu chodzić. Moja zmordowana równowaga sprawiła, że czułam jakby moje nogi były różnych długości i przez to błędnie oceniłam swoje kroki. Gdyby Vlad mnie nie podtrzymał, z pewnością upadłabym twarzą w śnieg. – Dlaczego nie może wziąć limuzyny? – mruknęłam. Zaplótł szalik z powrotem na moją szyję. W pewnym momencie naszego lotu był już w połowie drogi w dół mojego płaszcza. – Bo jeśli ktoś obserwuje dom, nie chcemy, by nas zobaczył i za nami poszedł. W końcu rozejrzałam się dookoła i mogłam złapać oddech. Strategicznie rozmieszczone światła oświetlały ruiny starożytnego zamku, kościół, dziedziniec i wieżę. Niektóre z tych budynków wyglądały na w pełni odrestaurowane, podobnie jak blade cegły na wieży, ale inne zdawały się rozsypywać. Tory i symbole pokazywały, że te ruiny były miejscem turystycznym, ale nowoczesne wkładki wyglądały nie na miejscu pośród wiekowych cegieł i kamienia. Mogłam prawie poczuć starożytne pozostałości wspomnień tysięcy istot, ale nie zamierzałam

wyciągać do nich ręki. Wciąż stałam w miejscu, otoczona wiatrem i hałasem z pobliskiej autostrady, co było jedynymi dźwiękami oprócz mojego oddechu i wydawanej przeze mnie pary. – Zamek dworski w Targoviste. – W głosie Vlada czaiło się coś, czego nie potrafiłam nazwać. – Nigdy nie myślałem, że tu wrócę, ale to właśnie tu pochowałem szczątki Szilagyi. Patrzyłam na Vlada, myśląc, jak dobrze wyglądał w tym otoczeniu. Jego postawa, nieuprzejme piękno, włosy pokryte śniegiem oraz zdeterminowany wyraz twarzy posiadały tyle barbarzyńskiego przepychu jak ten starodawny pałac. Pod wieloma względami Vlad przypominał mi te ruiny, nieokiełznany fragment przeszłości, oklejony współczesną cywilizacją. – Tutaj mieszkałeś, gdy byłeś księciem? Posłał mi krótki, znużony uśmiech. – Nie na długo. Mój czas jako voivody opierał się głównie na trzymaniu z dala Wołochów. To pozostawało niewiele czasu na relaks w tym dworze. Vlad zaczął iść w kierunku wieży, przeskakując przez w połowie rozkruszony mur, a następnie wyciągnął do mnie rękę. Spojrzałam na niego, ignorując jego rękę, i przeskoczyłam mur z równie dobrą zręcznością jak on. – Byłam gimnastyczką, pamiętasz? Kolejny zgryźliwy uśmiech. – Pamiętam, ale nie dlatego, że mi o tym powiedziałaś. Nigdy nie mówiłaś o swoim życiu sprzed wypadku.

No i doszliśmy do tego momentu, pomyślałam, gdy szłam przez zniszczony dziedziniec. Wcześniej zaproponował odpowiedzenie na każde moje pytanie. Zbyt późno zdałam sobie sprawę, że oferta ta ma mały haczyk. Ale gdybym była gotowa o coś zapytać, nie mogłabym stchórzyć, gdyby nadeszła moja kolej. – Jako dziecko byłam bardzo dobra w gimnastyce. – Zwędził to z mojej głowy, ale wyglądało na to, że chciał usłyszeć to w normalny sposób. – Tak dobra, że gdy miałam trzynaście lat, wygrałam szansę w zawodach o miejsce w reprezentacji na Olimpiadzie. Problem był jednak taki, że w tym samym czasie mojemu tacie zmienili miejsce stanowiska pracy do Niemiec. Mógł polecieć samotnie na rok albo wziąć nas ze sobą na trzy lata. Gdybyśmy wyjechali, straciłabym swojego trenera, ośrodek szkoleniowy… w zasadzie moje miejsce w zespole. Byliśmy w tej chwili na obrzeżach wieży. Znaki wokół niej informowały w rumuńskim i angielskim, że w środku czekała „prawdziwa” historia Vlada Drakuli, razem z obrazem mężczyzny, który w niczym nie przypominał tego stojącego obok mnie. Vlad krążył na tyłach wieży, kiwając do mnie, bym za nim podążyła. Zrobiłam to i schowałam swoje ręce do płaszcza. Nawet w rękawiczkach czułam szczypiące zimno. Vlad ukląkł u podstawy wieży, przebiegając palcem wzdłuż wyblakłych cegieł. – Miecz Szilagyi’a uderzył tutaj, gdy próbował pozbawić mnie głowy – powiedział, wskazując na pęknięcie, którego nie zauważyłam, póki w nie nie postukał. Następnie podniósł się, obracając się, i wziął sześć długich kroków w kierunku, w którym wcześniej klęczał. – A tu go pochowałem. – Zaczął odrzucać śnieg. Już miałam zapytać, czemu nie wziął łopaty, kiedy wsunął dłonie w zamarzniętą ziemię z wystarczającą siłą, by wprawić ją w drżenie.

No tak, łopata będzie jednak zbędna. Obserwowałam, jak kopie, z poczuciem ulgi, że skończył, gdy powiedział tonem, który nie ośmielił mnie do nie odpowiedzenia: – I co dalej? Parsknęłam, wypuszczając białą chmurkę dymu. – Chcesz odkopać przeszłość metaforycznie i dosłownie w tym samym czasie? Jego oczy świeciły się na zielono przez zasłaniające je włosy, gdy na mnie spojrzał. – Nazwij mnie wielozadaniowym. Nie dlatego, że oferował mi odpowiedź na cokolwiek, o co go pytałam. Tylko dlatego, że nie wstydził się konfrontacji ze swoimi najciemniejszymi grzechami, więc jak mógł odmówić porozmawiania o moich? – Błagałam go, by zostawił nas na rok bez opieki albo pozwolił mi zamieszkać z moją ciotką Brendą, bym dalej mogła konkurować w okresie próbnym. Stworzenie zespołu było wszystkim, na czym mi zależało i byłam tak wściekła, że tata przez swoją pracę zniszczył to wszystko. – Westchnęłam z goryczy jak głupia byłam. – Mama nie zgodziła się na żadną z tych opcji, powiedziała, że nie ma nic ważniejszego niż trzymanie się rodziny razem. Wtedy powiedziałam jej, co znalazłam tydzień wcześniej, gdy grzebałam w szafce taty, szukając sprzętu na kemping. Vlad przekopał się na więcej niż trzy stopy, zwały ciemnej ziemi porozrzucane były na śniegu. Jak tylko przestałam mówić, zatrzymał się, wbijając we mnie nakazujące spojrzenie. – Jak na inteligentnego mężczyznę, był głupi, zostawiając sobie zmięty list na dnie swojej torby od kobiety, z którą spał –

kontynuowałam. – Powiedziałam mamie o zdradach taty – nie dlatego, że myślałam, że ma prawo wiedzieć, ale dlatego, żeby zemścić się za zniszczenie mojego Olimpijskiego marzenia i odmówienie mi pozostania z ciotką. Taka właśnie jestem. Patologiczną, narcystyczną suką. Vlad nie wznowił kopania, ale wciąż klęczał na śniegu, patrząc na mnie w najdziwniejszy sposób. Zajęło mi kilka sekund, aby uświadomić sobie, co się pod tym kryło. Współczucie. Nic dziwnego, że nie rozpoznałam tego. Nigdy wcześniej nie widziałam tej emocji u nikogo. Zdławiłam śmiech. – Na sam koniec czujesz współczucie? – Byłaś zepsutym dzieckiem, które robiło okrutne rzeczy. Zasłużyłaś na chłostę i zamknięcie w swoim pokoju, ale nie zasłużyłaś na wszystko, co straciłaś. Zamrugałam z nagłej wilgoci pod oczami. – Czyżby? Chciałam zostać z ciotką i moje życzenie się ziściło. Moja mama, siostra i ja przeprowadziłyśmy się do ciotki Brendy, gdy powiedziała tacie, żeby wyjechał do Niemiec sam, gdy zorientowała się, co jest grane. Miesiąc później tornado powaliło kilka drzew w naszym sąsiedztwie. Później usłyszałam w zagrodzie piski psa. To było tak dziwne; pies po prostu tam siedział, a gałęzie drzew przelatywały obok niego. Nie zauważyłam, że linia zasilania została zerwana. Poszłam usunąć gruzy i… i następną rzeczą, jaką pamiętam, jest to, że obudziłam się w szpitalu. – Szorstkie westchnięcie. – Lekarze mówili, że miałam szczęście, że wstrząs powalił mnie przez dziedziniec. W przeciwnym razie spaliłabym się na popiół i tkwiłabym przyklejona do linii zasilania. Jednak nikt nie potrafił wyjaśnić, dlaczego moja matka zmarła od resztek napięcia w moim ciele, kiedy próbowała mi pomóc, tym bardziej, że to samo napięcie nie zabiło mnie.

– Dlaczego? – Wargi Vlada się wykrzywiły, a jego współczujący wyraz twarzy zniknął. – Niektóre rzeczy się po prostu zdarzają, Leila. Przeżyłaś. Ona nie. Zastanawianie się „dlaczego” nie jest istotne, ponieważ to nie ma sensu. Po tym wszystkim, czego doświadczyłam, wiedziałam, że to prawda. Jednak to nie sprawiało, że ból spowodowany śmiercią mojej matki nagle uciekał, nie wspominając już o moim poczuciu winy i o tym, że przeze mnie moja rodzina została rozbita. Vlad zaczął kopać ponownie. Albo był niecierpliwy, albo ziemia nie była aż tak zamrożona, bo jego postęp był o wiele szybszy. – Jesteś naiwna. To twój ojciec swoją niewiernością doprowadził do rozpadu twojej rodziny. Ty byłaś tylko posłańcem. Nigdy nie opowiedziałam nikomu następnej części i zajęło mi dwie próby, zanim mogłam wykrztusić z siebie zalegające w gardle słowa. – Chciał wszystko naprawić. Zdradził mamę, ale ją kochał, a gdy umarła… część niego obwiniała mnie tak bardzo, że mnie unikał. Nigdy mi tego nie powiedział, ale widziałam to, gdy go dotykałam. – Mój głos się załamał. – To jego najgorszy grzech. Vlad porzucił kopanie i wyprostował się, ale odrzuciłam jego dłoń. – Nie. Właśnie teraz potrzebuję oziębłości. Jeśli taki nie będziesz, to wtedy będę zmuszona sobie przypomnieć, jak bardzo to bolało, a tego nie chcę. Słowa były urywane, ale przynajmniej udało mi się powstrzymać łzy, a przynajmniej większość. Vlad przyglądał mi się przez dłuższą chwilę, a jego ekspresja była nieczytelna. Nareszcie ukląkł i ponownie zaczął kopać. Kilka minut później i wyższy stos ziemi wyciągnął coś długiego i białego z dziurą.

Kość. – Tam gdzie powinieneś być – mruknął Vlad. To wydawał się być niezaprzeczalny dowód na to, że Szilagyi nie może być mistrzem marionetek, ale zbliżyłam się, wyciągając dłoń. – Upewnijmy się. Jego czoło się zmarszczyło, ale umieścił kość w mojej prawej dłoni. Za pierwszym razem zalały mnie echa ostatnich chwil mężczyzny. Został spalony na śmierć, czego się spodziewałam, ale przez płomienie nie widziałam twarzy Vlada. Widziałam mistrza marionetek, jego mizerną twarz, szare smugi na wyraźnie dłuższych włosach, ale jego rysy były niemożliwe do pomylenia. W krótkim czasie odebrałam kolejną zbieraninę zdjęć, ukazującą łagodne grzeszki, długie dni spędzane na uprawie ziemi i małe dzieci bawiące się przed domem. Imię utrzymywało się, rozbrzmiewając w całym wspomnieniu. Josef. To jakaś pomyłka. Kiedy z powrotem wróciłam do tej ognistej śmierci, zobaczyłam to, czego brakowało mi za pierwszym razem w zbieraninie bólu i paniki. Mistrz marionetek nosił pierścień, który widziałam, gdy zlecił mnie zaatakować, tylko że tutaj to on odwalał brudną robotę. Mężczyzna, który płonął, został nazywany Josef i został spalony na śmierć przez wampira, który niedawno próbował mnie zabić.

Rozdział 29 Po raz kolejny znalazłam się w otoczeniu wampirów, próbując znaleźć mordercę za pomocą śladu jego istoty pozostawionego na facecie, którego on zamordował. Ale tym razem nie byłam zmuszana. Mimo późnej godziny i wyczerpania, chciałam znaleźć tego gnojka teraz, a nie później. Zaczęłabym szukać obok tego grobu, gdyby Vlad nie uparł się, żeby wrócić do jego zamku. Kiedy znalazłam nić istoty prowadzącą do mordercy Josefa, skierowałam się za nią. Pokój z gobelinami, dużym kominkiem i wykwintnymi pokryciami ścian opadł, zastąpiony przez coś, co wyglądało jak wnętrze cementowego pudła. Pokój w całości był w szarych kolorach, przez sekundę pomyślałam, że natknęłam się na minione wspomnienia. Wtedy zobaczyłam brązowe, drewniane drzwi wiszące na grubych, czarnych, żelaznych zawiasach. Kolorowy obraz bez żadnych zakłóceń. Oznacza to, że byłam w teraźniejszości. W kącie szarego pokoju, pod futrzanym kocem, był nieuchwytny władca marionetek, spał. Albo, jeżeli moje przypuszczenia są prawidłowe, mordercą Josefa i mózgiem mojego porwania był Mihaly Szilagyi – wampir, którego Vlad myślał, że zabił wieki temu. – Mamy go – powiedziałam na głos. Oczy

wampira

gwałtownie

się

otworzyły,

głęboki

brąz

i

przenikliwość. Teraz kiedy był w kolorze, zobaczyłam, że smugi w jego włosach są koloru blond, a nie szare. Linie na jego twarzy również były mniej wyraźne, ale być może dlatego, ponieważ nie ściągał brwi, jak przy innych okazjach, kiedy go widziałam. Jego cera była typowo wampirzo blada, ale policzki zdobił słaby cień koloru. Niedawno musiał się karmić. Marty zawsze był zarumieniony po dobrym posiłku.

– Jak nieoczekiwanie – wycedził mistrz marionetek z tym samym słabym akcentem, co miał Vlad. Zerknęłam na drewniane drzwi, ale nadal pozostały zamknięte. Ukłucia strachu tańczyły w górę mojego kręgosłupa. Vlad powiedziałby mi, gdyby był czytającym w myślach, spróbowałam się uspokoić. Wampir wyciągnął się, jakby wybudzał się z drzemki. – Dużo może się zmienić w ciągu trzystu lat, mój mały, wróżkowy szpiegu. Oo, cholera! – Mamy problem – powiedziałam na głos. – On jest taki jak ty, Vlad. Słyszy mnie w swojej głowie. Vlad mruknął przekleństwo, ale chwyciłam się jedynej obrony, jaką posiadałam. Natychmiast zaczęłam odpalać w myślach najbardziej irytującą piosenkę lat osiemdziesiątych, jaką byłam w stanie wymyślić. Wampir wzdrygnął się. – Przestań. Zamiast tego podkręciłam głośność w mojej głowie70. Dzięki, Bones! – Mihaly Szilagyi – powiedziałam na głos – zostałeś znaleziony na więcej niż jeden sposób. Blefowałam, ale dzięki tej piosence, odpalanej ciągle w moim umyśle, wampir tego nie wiedział. Zrzucił na bok koc, ujawniając, że ma na sobie czarne spodenki i gruby pulowerowy sweter. Potem wstał, z drwiącym uśmiechem na ustach.

70

Ale okrutna ;D

– Schwytanie ciebie z pewnością obróciło to przeciwko mnie. Przynajmniej teraz wiem, jak Vlad znalazł cię tak szybko. Zmartwiłem się, że mam zdrajcę w swoich szeregach, ale twoje zdolności są naprawdę nadzwyczajne. – Tak mi mówiono – odpowiedziałam, wciąż się zagłuszając w myślach. Kolejne skrzywienie. – Musisz ciągle myśleć o tej cholernej piosence? To było nieznośne, nawet kiedy było nowe. – Jak to zrobiłeś? – zapytałam, naprawdę nie spodziewając się odpowiedzi. – Przetrwałeś Vlada? On zwykle nie zostawia niczego więcej niż stos popiołu. To sprawiło, że Szilagyi uśmiechnął się ponownie. – Mieliśmy tego samego stwórcę. Jeżeli Vlad pomyśli nad tym wystarczająco długo, to zrozumie71. – Możesz powiedzieć, gdzie on jest? – zapytał z sykiem Vlad. – Nie – odpowiedziałam w nagłym przypływie intuicji. – Musiał wiedzieć, że będę go szukała. To dlatego jest dokładnie w tym samym pokoju bez okien, w którym widziałam, jak zleca mój atak. Nie ma tutaj nic poza dużym futrzanym kocem, nawet jego ubrania są przeciętne: nie możesz w nich nic wyróżnić. Szilagyi dał podzielające zdanie wzruszenie ramion. – Pomyślałem, że to możliwe, że będziesz mogła mnie zlokalizować przez obiekty, których dotknąłem. Jak myślałaś, dlaczego tak pilnie chciałem cie odzyskać? 71

Ochhh ja chyba wiem dlaczego ;D Ale nic nie mówię, po prostu przypomnijcie sobie przypadek Bonesa :P

– Albo mnie zabić – przypomniałam mu lakonicznym tonem. Kolejne wzruszenie ramion. – Ktoś, kto nie jest po mojej stronie, jest moim wrogiem. – Wtedy te głębokie brązowe oczy rozbłysły. – Mogłabyś nadal dołączyć do mnie, Frankie. Z tą zdolnością, chroniącą cię przed czytającymi w myślach, Vlad nie musi nawet tego podejrzewać. Zaprowadź go tam, gdzie chcę, a zapewniam, że już nigdy nie spędzisz kolejnego dnia na podskakiwaniu na trampolinie za grosze. – Tak, bo będę martwa – zadrwiłam. – Jackal zabije mnie, jak tylko moja przydatność się wyczerpie. Mam niby uwierzyć, że będziesz choć trochę inny? –

Dlaczego

miałbym

zabić

kogoś

z

twoimi

bezcennymi

umiejętnościami, jeżeli mogę ich użyć dla własnych korzyści? – zapytał gładko. – Ooo, całe życie w niewoli, brzmi cudownie – wykpiłam. – Dzięki, ale nie. Wyraz Szilagyi stwardniał do bezlitosnego, który rozpoznałam z pamięci innych ludzi. – Wierzysz, że Vlad pozwoli ci odejść? Udaje łaskawego? Widziałem to u niego wcześniej, ale tylko głupiec na to się łapie. – Nie mogę go nigdzie dorwać – powiedziałam Vladowi, ignorując kpinę Szilagyi’ego. – Jest coś, co chcesz, żebym mu przekazała, zanim sobie pójdę? – Tak. – Głos Vlada był wesoły. – Powiedz mu, że następnym razem, jak go zobaczę, oderwę mu głowę i zrobię z niej nowy klozet. – On naprawdę cię nienawidzi – podsumowałam Szilagyi’emu.

– Zaakceptuj moją ofertę, póki jeszcze możesz – odpowiedział wampir. Zerwałam więź, zamknięty szary pokój przekształcił się we wznoszące sufity z gobelinami przedstawiającymi różne sceny życia starożytnego. Palce Vlada bębniły po jego podłokietniku, słaby zapach dymu dochodził od niego. Za nim stal nieruchomo Maximus, ale Shrapnel przechadzał się przed kominkiem. – Jak to się stało, że wciąż żyje? – mruknął. Nie sądziłam, żeby to pytanie było do mnie, ale odpowiedziałam na nie. – Był niejasny w szczegółach. Powiedział coś o sobie i Vladzie, dzielących tego samego stwórcę, i że Vlad wpadnie na to, jak pomyśli o tym wystarczająco długo. Nic, tylko trzask ognia słychać było przez moment. Następnie Vlad roześmiał się, ale brzmiało to znacznie brzydziej niż jego zwykły na wpół mruczący, na wpół warczący śmiech. – Dostał dar Tenocha do degeneracji. Zrozumienie zaświtało na każdej twarzy oprócz mojej. – Co to znaczy? Vlad stukał palcami w podłokietnik wystarczająco mocno, by powstały małe drzazgi. – Tenoch, wampir, który mnie zmienił, miał wiele mocy. Jedną z nich była zdolność degenerowania się do uschniętej łuski, naśladując wygląd prawdziwej śmierci wampira. Szilagy również został zmieniony przez Tenocha, ale kiedy ja odziedziczyłem kontrolę Tenocha nad ogniem, Szilagy musiał odziedziczyć jego talent do degeneracji. To

dlatego myślałem, że spaliłem go na śmierć, ale on nie był martwy. Plugawy uzurpator sfałszował to. Latanie. Pirokineza. Degeneracja. Jakie rzeczy jeszcze są możliwe do nauczenia przez wampira? – Co się stało między tobą a Szilagyi’m? – zapytałam, aby odwrócić swoją uwagę od strasznych umiejętności nieumarłych. – Trzysta lat później wciąż próbuje cię zabić. Ten dymny zapach pochodzący od Vlada wzmocnił się. – Pierwszy raz zostałem uwięziony jako chłopiec i moimi porywaczami byli Turcy. Za drugim razem byłem wampirem i moim strażnikiem był król Węgier, który został zahipnotyzowany, żeby mnie uwięził przez jego stryja, Mihaly Szilagyi. Moi ludzcy sojusznicy nie byli w stanie mnie uwolnić i jako że mój wampirzy ojciec nie żył, Szilagyi mógł zrobić ze mną, co tylko sobie zażyczył, bez żadnych konsekwencji ze świata wampirów. Zamierzał mnie złamać i rządzić Wołoszczyzną dzięki mnie, tak jak rządził Węgrami przez jego bratanka, ale – zimny uśmiech – nie dałem się złamać. Szilagyi zabiłby mnie, gdyby nie Mencheres. On jest najpotężniejszym potomkiem Tenocha i oświadczył, że jestem pod jego opieką, mimo moich protestów, że wolałbym umrzeć, niż należeć do plugawego turka, za którego uważałem Mencheresa w tamtym czasie. Ale ponieważ Szilagyi obawiał się Mencheresa, to utrzymał mnie przy życiu. Lata później, jako warunek mojej wolności, poślubiłem kuzynkę króla Węgier w ciąży i twierdziłem, że dziecko jest moje. Szilagyi udawał chęć pomocy w obaleniu Turków, więc miał wysłać króla Węgier do pomocy w odzyskaniu mi tronu Wołoszczyzny, tyle że potajemnie sprzymierzył się z sułtanem. Vlad przerwał, dziki uśmiech wpłynął na jego twarz.

– Kiedy przyszedł czas wojny, Kościół zapłacił Węgrom, żeby dołączyli do mnie w walce z Turkami. Moja armia ruszyła. Szilagyi przekonał armię węgierską, żeby pozostała w tyle, ale on nigdy się nie zrewanżował. Zamiast tego sfabrykował opowieści o mojej narowistości i wszędzie je rozgłosił. Moi ludzie wycierpieli z powodu jego kłamstw i chciwości, a moja reputacja została ciężko nadszarpnięta, tak że wielu sojuszników opuściło mnie. Kiedy mój brat wciągnął mnie w zasadzkę, pozwoliłem mojemu krajowi sądzić, że zostałem zabity, żeby mój syn mógł objąć władzę. Został zamordowany niedługo po tym, jak zaczął panowanie. Dwa wieki później odkryłem, że to Szilagyi wysłał zabójcę i złapałem go na Dworze Królewskim Targoviste72, gdzie – jak do dzisiaj myślałem – spaliłem go na śmierć. Skrzywiłam się. To była zła krew, a potem wieki starej, zajadłej nienawiści. – Dlaczego Szilagyi czekał tak długo, by po ciebie przyjść? – On wyraźnie nie jest typem „wybacz i zapomnij”. Kolejny uśmiech, który sprawiał, że myślałam o pokrytych krwią nożach zamiast o dobrym humorze. – Kiedy uwierzyłem, że jest martwy, ścigałem i tępiłem każdego członka linii Szyilagyi, dodając do tego jego przyjaciół i politycznych sojuszników. Zajęłoby mu wieki zbudowanie wystarczającego poparcia, by przygotować pomyślny atak na mnie. Jeżeli przyszedłby po mnie sam, byłby miazgą. Teraz w końcu Szilagyi wykonał ruch, ani on, ani Vlad nie przestaną, dopóki jeden z nich nie będzie naprawdę martwy tym razem. – Przynajmniej nie słyszy moich myśli, kiedy łączę się z nim – powiedziałam, starając się patrzeć na jasną stronę tej ponurej sytuacji. 72

Targoviste jest to miasto w Rumuni.

Spojrzenie Vlada przeskoczyło do mnie. – Jak? – Bones nauczył mnie odtwarzania naprawdę irytujących piosenek ciągle i ciągle w mojej głowie, co służy jako bariera przeciwko czytaniu w myślach. Miałam tego użyć na tobie, ale plany się zmieniły. – Przypomnij mi, że mam zabić Bonesa następnym razem, jak go tylko zobaczę – odgryzł się. Będąc oszukiwanym przez wroga przez tak długi czas, oczywiście to popychało Vlada na nowe wyżyny wściekłości. Nie sądziłam, że płomienie w kominku są przypadkowe i niszczy podłokietnik na trociny w coraz wścieklejszych stuknięciach. Wszystko to powinno sprawić, że zmierzałabym cicho do drzwi, ale zostałam tam, gdzie byłam, myśląc nad rozwiązaniem. – Shrapnel, zawiadom strażników, by zabrali rodzinę Leili i przywieźli ją tutaj – powiedział Vlad, szokując mnie. Masywny, łysy wampir kiwnął głową i wyszedł. Rozdziawiłam się na Vlada. – Moja rodzina? Dlaczego? – Szilagyi poprosił cię, żebyś mnie zdradziła. Odmówiłaś mu – stwierdził. – Jego następnym krokiem, żeby zwrócić cię na swoją stronę, będzie wzięcie tych, których kochasz na zakładników. Stąd przeniesienie ich tutaj. – Nie może pójść po moją rodzinę, nawet nie zna mojego prawdziwego imienia. Wciąż nazywa mnie Frankie – prychnęłam. Spojrzenie Vlada było zmęczone.

– On już zaczął badać twoją tożsamość. Nawet jeśli przez swój prąd nigdy nie użyłaś karty kredytowej, to są ślady w papierach. To dlatego miałem strażników obserwujących twojego ojca i siostrę, od kiedy przyjechaliśmy. – Ale jak? Nawet nie znasz mojego nazwiska, a co dopiero imion mojej rodziny! – Leila. – Żadna emocja nie barwiła jego głosu. – Marty dał mi twoje pełne imię, imię twojego ojca, twojej siostry i ich lokalizację w ciągu dziesięciu minut rozmowy z nim. Jego słowa były jak cios w żołądek. Wezbrały nudności, pozostawiając obrzydliwy smak w moich ustach. – Wydusiłeś to z niego podczas tortur. – Nie, powiedziałem mu, że jeśli mi nie powie, co chcę wiedzieć, to ciebie przepytałbym następną. – To była jego nieubłagana odpowiedź. Cofnęłam się z powrotem do zaniepokojonego pytania Martwego, kiedy go pierwszy raz zobaczyłam. Z tobą naprawdę jest wszystko okej, Frankie? Vlad wykorzystał miłość Marty’ego do mnie przeciwko niemu, sprawiając, że uwierzył, że jakiekolwiek przemilczenie z jego strony doprowadziłoby do takiego samego brutalnego traktowania, jakie on miał. Nie potrzebowałam swoich psychicznych zdolności, żeby sobie uzmysłowić, na co też Vlad chciał znać szczegóły o mojej rodzinie. Oni byli jego zabezpieczeniem, gdybym zmieniła zdanie o pomaganiu mu. Użyłby ich przeciwko mnie tak samo bezlitośnie, jak użył mnie przeciwko Marty’emu. Wściekłość zmieszała się z żółcią wewnątrz mnie. Nic dziwnego, że Vlad wie, jaki będzie kolejny krok Szilagyi’ego. Ich dwójka myślała dokładnie tak samo.

Vlad usłyszał każde moje słowo w psychicznym oskarżeniu, ale nic nie powiedział, a jego milczanie było jebanym potwierdzeniem. Wstałam, podeszłam do miejsca, gdzie siedział, a potem uderzyłam go w twarz73 tak mocno, jak tylko potrafiłam. Maximus wyglądał, jakby miał dostać wylewu, ale nic się nie zmieniło w wyrazie Vlada, oprócz jasnego czerwonego odcisku ręki, który szybko znikł. Zostawiłam pokój, nie oglądając się za siebie, furia usztywniła mój kręgosłup, a serce czułam, jakby było we mnie rozbite. Mimo wszystko Marty miał rację. Myśl prześladowała mnie, kiedy wspinałam się przez zakrzywiające się kamienne schody. Gdy tylko doszłam do swojego pokoju, upewniłam się, żeby drzwi zamknęły się za mną.

73

Osobiście uważam że się należało ;)

Rozdział 30 Słońce było już w połowie za górami, kiedy Maximus wszedł do biblioteki. Nie było jeszcze całkiem szóstej, ale noc zapada tutaj szybko – i ciągnie się bez końca, kiedy gniew i lęk powodują bezsenność. Spędziłam dużo czasu poprzedniego wieczoru na gapieniu się w moją klamkę od drzwi, czekając, żeby zobaczyć, czy Vlad spróbuje przyjść i przeprosić. To nie powinno być zbyt wygórowane oczekiwanie, niezależnie od tego, czy był niesławnym średniowiecznym władcą, czy też nie. Ale klamka w moich drzwiach nigdy nie drgnęła. Przez cały dzień wmawiałam sobie, że to nic takiego. – Dzwonił Shrapnel. Wkrótce tu będą – powiedział Maximus. Słowa nie przyniosły w żadnej mierze ulgi. Wciąż jestem wściekła na Vlada, że sprowadził moją rodzinę jako zakładników, ale wciąż będą bezpieczniejsi tutaj niż w łapach Szilagyi. Nie jestem już w bojowym nastroju, ale nie zmieniłam mojego nastawienia do Drużyny Vlada. Gdyby nie Szilagyi, wciągający mnie do tej wojny nieumarłych poprzez zorganizowanie mojego porwania, nadal cieszyłabym się łagodną zimą z Marty’m w Gibsoton. A nie siedziała w Rumunii, zastanawiając się, jak mój ojciec i siostra zareagują na bycie ciąganym przez pół świata – i niezdolnym do wrócenia do domu w najbliższym czasie. Ale kiedy poszłam za Maximusem do biblioteki i zobaczyłam ciemnowłosą postać na końcu sali, nerwy rywalizowały z duszonym gniewem. Natychmiast zaczęłam recytować zmontowany tekst piosenki, żeby zamaskować moje myśli. Trzepnęłam go zeszłej nocy i unikałam go cały dzień, lecz mała absurdalna część mnie nadal była rozczarowana, że Vlad mnie nie odszukał.

Im byłam bliżej, tym bardziej rósł mój dyskomfort. Był odwrócony do mnie plecami, ręce splótł za sobą, ukazując, że jego makiety miały przyszyte małe, czarne szafiry. Płaszcz sięgał Vladowi do kolan, a materiał wyglądał na tak gładki, że musiał być kaszmirowy. Jego spodnie były w kolorze dopasowanego hebanu, a buty z wystającymi lamówkami. Kiedy stanęłam obok niego, rzut okiem ujawnił, że jego kołnierz miał ten sam subtelny haft co jego mankiety, ale jego koszula w kolorze węgla drzewnego była wystarczająco opięta, aby strój był elegancko imponujący zamiast okazały. Jego włosy były zaczesane do tyłu, a surowy styl sprawiał, że jego brwi wyglądały jak łukowate skrzydła. To również zaprezentowało te mocno zakreślone kości policzkowe, które ocieniały jego szczękę, i te hipnotyzujące oczy w kolorze miedzi. Nagle poczułam się bardzo nieodpowiednio ubrana w moich luźnych brązowych spodniach i beżowym golfie. Dlaczego nie założyłam sukienki w kolorze indygo zamiast tego, czy zabiłoby mnie zrobienie jakiegokolwiek makijażu? Usta Vlada zadrżały. Uświadomiłam sobie, że podczas mojej pełnej podziwu oceny zapomniałam odtwarzać piosenkę w moim umyśle. Naprawiłam swój błąd, ale słowa „Do You Really Want to Hurt Me74” wydawały za bardzo odpowiednie w tym momencie. – Culture Club? – Teraz jego usta opadły w dół. – I ty oskarżasz mnie o praktykę okrutnych i niecodziennych kar. – To nie jest zabawne – powiedziałam, pozwalając pasmom czarnych falowanych włosów ukryć pobliźnioną cześć mojej twarzy. To było bardziej z przyzwyczajenia niż nieśmiałości, ale kiedy jego spojrzenie podążyło za tym ruchem, jego kpiące zmarszczenie brwi zniknęło.

74

Dla tych co nie kojarzą piosenki http://www.youtube.com/watch?v=IylhQ8MnDlI

– Każda część ciebie jest piękna, Leila. Przyjdzie dzień, że w to uwierzysz. Odwróciłam wzrok, przeklinając ściskanie w piersi na słowa i jego niski, dźwięczny ton. Komplementy nie ziemią tego, co zrobił. To było to, na czym musiałam się skupić. Co więcej, znowu przestałam maskować swoje myśli, ale Vlad ich nie skomentował. Wyciągnął długie, płaskie pudełko z wewnętrznej kieszeni płaszcza. – To dla ciebie. Patrzyłam na to, nie wyciągając ręki. Wyglądało jak pudełko na biżuterię i sądząc po jego wielkości, wewnątrz było coś dużego. Był jednym z tych facetów, którzy myśleli, że każdy okropny czyn może zostać wybaczony, jeżeli zabuli na jakąś błyskotkę? Mój podbródek uniósł się. – Jeśli myślisz, że przyjmując to, powiem, że wszystko jest w porządku między nami, to się grubo mylisz. Nie powinnam była cię uderzyć, więc jesteśmy kwita, ale biżuteria nie zmieni… och! Vlad ściągnął pokrywkę pudełka podczas mojej przemowy, co powstrzymało mnie przed poparciem moich słów widłami. Wewnątrz była para długich, czarnych rękawiczek, jedna była nieco grubsza niż druga. Dotknęłam ich, mrugając w zdumieniu. W dotyku była ze specjalnej gumy, ale z zewnątrz wyglądały jak skórzane, i nie były większe od normalnych rękawiczek. – Materiał jest cienki, ale jestem pewien, że rękawiczki mogą odeprzeć do dwunastu tysięcy woltów – stwierdził Vlad. Najsłabszy ślad perfidii zabarwił jego ton, kiedy przeszedł dalej. – One nie wytwarzają jakiegokolwiek blasku.

Proszę, niech ktoś mnie teraz zabije. Zostałam uratowana przed jeszcze większym upokorzeniem przez moją przesadzoną deklarację, kiedy otworzyły się drzwi i uderzył poryw zimnego powietrza. Shrapnel ukłonił się najpierw Vladowi, a następnie mnie, przytrzymał otwarte drzwi dla ludzi daleko za nim. – Popatrz, kurwa, tylko na to jebitnie ogromne miejsce!75 – zawołał znajomy głos. Moja siostra, Gretchen, była przeciwieństwem wstydliwości. Chwyciłam rękawiczki i nałożyłam prawą na właściwe miejsce. Vlad schował pudełko z powrotem do swojego płaszcza i wyciągnął do mnie lewą, gruby materiał uczynił założenie jej trochę niezgrabnym. Mimo to była tysiąc razy mniej nieporęczna niż przemysłowe rękawice, które Marty zdobył dla mnie od pracownika Power&Light na Florydzie. Nikt teraz nie spojrzy dwa razy, co zazwyczaj prowadziło do stałych pytań. – Dziękuję – szepnęłam. Jego ręce zwlekały przed odsunięciem się od moich, ich gorąco było oczywiste nawet przez materiał. – Proszę bardzo. – Leila! Głos mojej siostry zwrócił moją uwagę z powrotem do Gretchen. Udało jej się rozglądać w zachwycie, jednocześnie maszerując naprzód w gniewnym pędzie. Jej proste, czarne włosy były krótsze niż ostatnim razem, gdy ją widziałam, i choć była w samolocie przez kilkanaście godzin, jej makijaż był doskonały jak zwykle, akcentując śliczne rysy,

75

Szczerość do bólu ;)

pełne usta i zadarty nos. Niebieskie oczy, kilka odcieni ciemniejsze niż moje, spojrzały na mnie. – W co, kurwa, tym razem nas wpakowałaś? – zapytała. – Cześć i tobie, Gretchen – powiedziałam sucho. Wtedy mój głos zaciął się, kiedy zobaczyłam człowieka za nią. Włosy Hugh’a Daltona miały teraz więcej soli niż pieprzu, ale wciąż nosił je przycięte blisko głowy – w takim samym stylu, jaki miał, kiedy był podpułkownikiem. Jego niebieskoszare oczy ogarniały dom Vlada z mieszaniną czujności i podziwu, i choć używał laski, jego aura władzy i spokojnej bezwzględności była na swoim miejscu. Przełknęłam bryłę, która zagnieździła się w moim gardle. – Cześć, tato.

*****

Jestem NAJGORSZĄ kłamczuchą na świecie, pomyślałam godzinę później. Spróbowałam grać na zwłokę poprzez pogonienie mojej rodziny do ich pokojów, żeby się rozpakowali, ale Gretchen nic sobie z tego nie zrobiła, jeszcze mniej się tym przejął mój ojciec. Vlad również nie pomógł mi z tego wybrnąć. Nie, on przedstawił się jako Vladislav Basarab bez chwili wahania, choć znaczenie tego imienia przyszło mojej rodzinie do głowy. Shrapnel zaoferował im małe wyjaśnienia podczas zasady „bierz i wiej”, jak również Vlad pozostawił mi wyjaśnienie mojej rodzinie ogromnej prawdy lub kłamstwa.

Oczywiście, wybrałam ogromne kłamstwo. – Byłaś świadkiem mafijnego morderstwa i teraz jesteś w rumuńskim programie ochrony świadków?76 – Mój ojciec rzucił znaczące spojrzenie wokół wspaniałej, dwupiętrowej biblioteki. – Wydaje się znacznie różnić od amerykańskiej wersji. Poczekaj, aż zobaczysz resztę domu. – Cóż, Rumunia jest podzielona na gminy i Vlad jest, um, jakby burmistrzem kilku z nich. Ponieważ jestem ukrywana przed członkami europejskiej mafii, rumuńskie – jak jest tutaj nazywana policja? – władze pomyślały, że jego dom byłby najbezpieczniejszym miejscem dla mnie do, uh, ukrycia mnie przed złymi facetami – skończyłam kulawo. Vlad uciekł wzrokiem, ale dopiero po tym, kiedy zobaczyłam, jak jego usta drżą. Okej, to brzmiało jak stek bzdur, ale pomyślałam, że on wyjdzie z czymś, co można im powiedzieć! Lub chociaż da mi więcej niż dwuminutowe ostrzeżenie, żebym mogła samodzielnie wymyślić jakąś bajeczkę. Być może ostrzegłby cię wcześniej, gdybyś nie unikała go przez cały dzień, zaszydził podstępny małostkowy głos. Podstępna strona mnie. Możesz mnie pocałować w dupę, odpowiedziałam mu. Vlad zakaszlał, coś, co nie wydawało się niczym niezwykłym dla mojego ojca i siostry, ale mnie zawęził się wzrok. Wampiry nie kaszlą. Czy on tłumi śmiech? – Jestem pewna, że Vlad może udzielić bardziej szczegółowych informacji, jeżeli masz pytania – dodałam lodowatym głosem. Szeroki uśmiech, którym się do mnie wyszczerzył, sprawił, że stłumiłam uśmiech. 76

Ahahaah padłam xD

– Nie, odwalasz świetną robotę. Mój ojciec zmarszczył brwi, co dodało kilka nowych zmarszczek na jego twarzy, których nie pamiętam, żebym zauważyła, kiedy go ostatnim razem widziałam. – Jak długo Gretchen i ja mamy być razem z tobą odizolowani? Pytanie za milion dolców. Wzięłam głęboki oddech. – Nie jesteśmy pewni. Być może parę tygodni. Być może kilka miesięcy. Moja siostra zerwała się na swoje pełne pięć stóp i cztery cale. – Nie możesz oczekiwać, że odłożę swoje życie na tak długo! – zaskrzeczała. – Mam pracę, przyjaciół, plany… – Cisza – powiedział krótko mój ojciec. Nigdy nie byłam w stanie uspokoić Gretchen, kiedy wpadała w swój słowny potok, ale dekady rozkazów były wplecione w te pojedyncze słowo. Przestała gadać, ale postrzeliła mnie gniewnym spojrzenie, obiecując, że jeszcze nie skończyła. Ojciec zwrócił swoją uwagę z powrotem na mnie. – Co będzie, jeżeli nie zostaniemy z tobą? Co wtedy? – Zostaniesz pojmany, torturowany i w końcu zabity przez ludzi, zaraz po twojej córce – odpowiedział swobodnym tonem Vlad. Moja szczęka opadła na jego jawną szczerość. Gretchen wydała wstrząśnięte sapnięcie. Vlad spojrzał na mnie i wzruszył ramionami, jakby mówił: Chciałaś, żebym to załatwił. Mój ojciec przyglądnął się Vladowi w jawnej kalkulacji. Widziałam, jak przez to twarde spojrzenie niezliczona ilość ludzi się

kuliła, ale oczywiście nie miało żadnego wpływu na Vlada. Odwzajemnił spojrzenie, wesoły uśmiech nigdy nie zszedł mu z twarzy. – Wciąż mam wysoko postawione kontakty – stwierdził mój ojciec. – Leila będzie chroniona we własnym kraju. Brew Vlada wygięła się. – Z jej zdolnościami? Wiesz lepiej, że nie należy jej ujawniać rządowi lub wojsku. Nigdy więcej nie zobaczy tajnego ośrodka badawczego z zewnątrz. Jego drwina ze słowa „badawczy” była ewidentna. Mięsień w szczęce mojego ojca drgnął. – Więc wiesz, co jest w stanie zrobić? Vlad i ja siedzieliśmy na przeciwnych końcach tej samej kanapy, on zrelaksowany, ja sztywna, mimo to złapał mnie za rękę i pocałował ją. – Jestem bardzo dobrze zaznajomiony z jej zdolnościami. – Gretchen wylazły oczy, podczas gdy mojego ojca wyraźnie ściemniały. Vlad nie mógłby być bardziej oczywisty w swojej aluzji. – Ach, myślę że teraz ja powinnam przejąć stery – powiedziałam. – Jak możesz znieść jej dotyk? – wypaliła moja siostra, gapiąc się na nasze ściśnięte ręce. – Czy to nie boli? Chwyciłam się zmiany tematu. – Te rękawiczki są ze specjalnej gumy. Blokują prąd. Gretchen

przeskakiwała

spojrzeniem

niedowierzanie nadal odbijało się w jej rysach.

ze

mnie

na

Vlada,

– Tak, ale jak wy dwoje robicie coś jeszcze, chyba że ma specjalną, odbijającą prąd rękawiczkę na jego…77 – Gretchen! – przerwał jej mój ojciec. Moje policzki zabarwiły się od gorąca. Ani słowa, powiedziałam do Vlada, widząc, jak jego klatka piersiowa drży o tłumionego śmiechu. – Ma naturalną odporność – wyzgrzytałam. Nie wiedzieli o wampirach, a to było wytłumaczenie, jakie im dałam, kiedy zaczęłam pracować z Marty’m. Rozważając niezwykłe zdolności, jakie mają inni cyrkowi aktorzy, odporność na energię elektryczną nie była zbyt bardzo naciągana. Gretchen wyglądała na uspokojoną, ale srogi wzrok mojego ojca powiedział mi, że nie kupuje niczego, co powiedziałam przez ostatnią godzinę. – Chcę porozmawiać z każdym, kto jest odpowiedzialny za twoje ukrywanie się, Leila. Uśmiech Vlada był powolny i wyzywający. – Oczywiście. – Następnie chcę porozmawiać z kimś jeszcze – mój ojciec odpowiedział szorstko. – Jestem pewien, że możemy to zaplanować – powiedziałam natychmiast. Vlad mógłby wykorzystać jednego z jego ludzi do odegrania roli rumuńskiego departamentowca ochrony, a jeżeli to zawiedzie, kontrola umysłu mogłaby to załatwić. Nienawidzę tego sposobu, ale życie mojego ojca jest ważniejsze.

77

Boże ja już nie mogę….. brzuch mnie boli ;D

Po chwili napiętej ciszy Vlad wstał. Nie pozwolił mi zabrać ręki, więc wstałam razem z nim, czując ciężar spojrzenia mojego ojca, nawet jak przykleiłam fałszywy uśmiech do twarzy. – Porozmawiamy o tym więcej przy stole, powiedziałam. – Do tego czasu, jestem pewna, macie ochotę się rozpakować i, um, odświeżyć. – Shrapnel, zaprowadź, proszę, naszych gości do ich pokojów – powiedział Vlad, jego wesoły ton był przeciwieństwem do napięcia wibrującego w powietrzu. Duży wampir z karnacją w kolorze mokki pojawił się w drzwiach. Gretchen przystanęła, kręcąc na mnie głową. – To jest strasznie pogmatwane, Leila. Nawet nie wiesz, jak bardzo, pomyślałam.

Rozdział 31 Jak tylko znaleźliśmy się poza zasięgiem wzroku mojej rodziny, wyszarpnęłam od Vlada rękę i skierowałam się na czwarte piętro. Następnie udałam się prosto do pomieszczenia odpoczynkowego zamiast do mojej sypialni — Jeżeli jest chociaż cień szansy na uratowanie tego, co jest między nami – i jestem wystarczająco szalona, by brać to po uwagę – to musisz zacząć od ogromnych przeprosin — stwierdziłam bez wstępów. Założył ręce na piersi. Mając te oszałamiające klejnoty zdobiące płaszcz i dodające mu jeszcze większą aurę władczości, sprawił, że poczułam się, jakbym skurczyła się o kilka stóp, ale odmówiłam zostania zastraszoną. Stanęłam prościej i zaczęłam stukać stopą. Spojrzał w dół. — Czy to ma mnie zastraszyć? — zapytał mnie, jego głos był atłasem podszytym stalą. — To ma pokazać, że jestem poważna — odcięłam się. Kiedy weszliśmy do pokoju, kominek nie był zapalony. Teraz płomienie wystrzeliły w górę w palenisku jak zdetonowana bomba. Spojrzałam na nie, na Vlada i skrzyżowałam własne ręce. — Kto teraz próbuje straszyć? — Dzięki moim działaniom twoja rodzina jest bezpieczna przed Szilagyi’m. — Ogień płonął coraz wyżej. — A ty dajesz mi ultimatum i żądasz, żebym cię przeprosił?

Przez tyle

lat byłam mistrzem w utrzymywaniu mojego

temperamentu w ryzach. Mniej niż dwa tygodnie po poznaniu Vlada czułam, jak iskry prądu przeskakują po moim ciele. — Rozumiem, że pochodzisz z czasów, gdy wykorzystanie członka z rodziny było prawdopodobnie normalnością — wyrzuciłam — ale to nie jest świetne, kiedy robisz to w dwudziestym pierwszym wieku! Na serio, jak to może być zaskakujące dla ciebie? Jego brew wygięła się. — Nie byliśmy jeszcze kochankami, kiedy umieściłem twoją rodzinę pod obserwacją. — Próbujesz czepiać się szczegółów? — Mój głos podniósł się w niedowierzaniu na ostatnim słowie. — Wiesz, kiedy ostatni raz pozwoliłem się uderzyć bez odpłaty? — Zmieniasz temat — wymamrotałam, ale wstyd przebił się przeze mnie. Przemoc nie powinna mieć miejsca z jakiegokolwiek powodu. Nie mam żadnego usprawiedliwienia na to, co zrobiłam, i wiem o tym. Podszedł bliżej. — Poza ostatnią nocą, to nie był jedyny taki przykład. Widziałaś blizny na moim ciele, ale nie wszystkie pochodzą z bitew. Wiele z nich pochodzi z czasów, kiedy zostałem uwięziony jako mały chłopiec i wielokrotnie bity. Od tamtego wieku pozwoliłem niewielkiej ilości ludzi dotknąć mnie po przyjacielsku, jeszcze mniej jak kochanka, ale żadnemu w gniewie, bez udzielenia własnej zemsty… ale uderzyłaś mnie i nic nie zrobiłem. — Jego głos pogłębił się. — Jeżeli nie możesz znaleźć w tym wystarczających przeprosin, to nie znasz mnie w ogóle. Przetoczyło się przeze mnie zakłopotanie wraz z innymi emocjami. Oczy Vlada zapłonęły szmaragdem, w komiku buchały coraz to większe

płomienie, co było jego wskaźnikiem nastroju, ale kiedy ujął moją twarz, jego dotyk był nieskończenie delikatny. Bez namysłu wtuliłam się w jego ręce, czując najdziwniejszą mieszaninę rozpaczy i rozradowania. Logika podpowiadała mi, że powinnam uciec z wrzaskiem od tej relacji, ale prawda była taka, że nie chciałam. — Przysięgnij na wszystko, co dla ciebie święte, że nigdy nie skrzywdzisz nikogo, na kim mi zależy. Jeżeli nie możesz tego zrobić, to z tym skończymy, Vlad. Nie chciałam pozwolić mu odejść, nie byłam na to gotowa, ale również nie byłam skłonna wciągnąć kogoś innego w te ruchome piaski. Jego głowa obniżyła się, szorstki jedwab jego lekkiego zarostu podrapał mnie po policzku. — Chyba że spróbują skrzywdzić mnie lub to, co moje, przysięgam. Przysięga z warunkami, ale wszystko w nim miało swoje warunki. Zamknęłam oczy, kiedy odsunął w dół mój golf, jego wargi muskały moją szyję, kiedy jego mocna, pobliźniona ręka wciąż trzymała moją twarz. Dotyk jego języka wysłał przepyszne dreszcze przeze mnie, i przysunęłam się bliżej, chwytając go za kołnierz. Wydał niski gardłowy dźwięk i przyciągnął mnie mocniej do swojego ciała, jego ręce ugniatały moje plecy, kiedy jego usta nadal zmysłowo drażniły moją szyję. Wtedy skubnięcie jego zębów sprawiło, że zadyszałam. Kły nacisnęły na moje gardło, ich twarda, powiększająca się długość dodała tarcia, które było zarówno groźne, jaki i otwarcie zmysłowe. Nacisk jego ust wzrósł, język, usta i kły manipulowały moimi najwrażliwszymi miejscami, moje sutki otarły się boleśnie o wnętrze stanika i zwilgotniałam, czując ból z pragnienia.

— Leila. — Jego ramiona zacisnęły się dokoła mnie, a jego głos był mroczniejszy. Drapieżniejszy. — Już czas. Pomyślałam, że chodzi mu o seks, za czym byłam jak najbardziej za. Ale wtedy jego kły przybliżyły się, ich końce zamiast długości nacisnęły na moją szyję. Moja skóra przerwała się pod tymi ostrymi punktami i dłuższe, znacznie bardziej szorstkie sapniecie wydobyło się ze mnie, ponieważ wbił je głęboko. To sapnięcie przekształciło się w jęk od doznania, które rozlało się we mnie. Gorąco wydawało się wylewać z jego ust, płonąc w moich żyłach, ogarniając całe ciało. Czułam gorączkę, oszołomiona, kiedy najbardziej niespodziewana przyjemność stworzona w mojej głowie opadła z powrotem i osłabiła moje kolana. Wiedziałam, że ukąszenie wampira wytwarza jadową substancję, ale nie miałam żadnego pojęcia, że to odczuwa się silniej niż morfinę i że jest bardziej erotyczne niż gra wstępna. Mój puls uderzał pod jego ustami i kiedy Vlad zaczął pierwsze długie ssanie, przyjemność wystrzeliła z mojej szyi do ud z taką intensywnością, że moje wewnętrzne mięśnie zacisnęły się i prawie doszłam. Coś, co przypominało warczenie, zabrzmiało przy mojej szyi. Wtedy jego ręka wślizgnęła się w moje włosy i pociągnął moją głowę, kiedy kolejne ssanie wysłało więcej kaskad przyjemności przeze mnie. Wszystko dookoła mnie wydawało się odpływać daleko, zawężając mój świat do niczego innego jak tylko nieopisane uczucie mojej krwi uchodzącej do Vlada. Opuściła mnie siła i upadłabym, gdyby nie trzymał mnie w żelaznym uścisku. Kolejne ssanie spowodowało, że sapnęłam w krzyku i wbiłam paznokcie w jego plecy, szarpiąc się w rosnącej potrzebie. Chciałam go w sobie, docisnęłam swoje biodra do jego w cichym, wyraźnym zaproszeniu.

Usta Vlada nagle zniknęły, pozostawiając miejsce, gdzie mnie ugryzł, zarówno lodowate, jaki i palące jednocześnie. — Chcesz, żebym cię zabił? — Przywrócił mnie do rzeczywistości. Zamrugałam zakłopotana, ale wtedy usłyszałam głos Maximusa dobiegający zza drzwi. — Zabiłbyś mnie, gdybym ci nie przerwał w ważnej sprawie. Nawet nie usłyszałam, jak Maximus puka, ale musiał to zrobić. Vlad wciąż mnie mocno trzymał. Po szmaragdzie palącym się w jego oczach i grubej twardości przyciskającej się do mojego brzucha wywnioskowałam, że był bliski powiedzenia Maximusowi, żeby odszedł lub krwawo zginął. Ale wtedy wypuścił szorstkie westchnienie. — Zaczekaj tam. Rozczarowanie zmieszało się z pożądaniem, które pulsowało między moimi udami. Vlad wygładził z powrotem moje włosy, jego usta opadły w dół, by dać mojej szyi finałowe, powolne liźniecie. — To musi być coś ważnego, skoro ośmielił się przeszkadzać mi w takim momencie — szepnął. Następnie odsunął się, by na mnie spojrzeć. — Jeżeli nie będzie, zabiję go i migiem wrócę do ciebie. Zaśmiałabym się, gdybym była pewna, że żartuje. — Rozumiem. Za to moje ciało nie. Było obolałe z odmówionej potrzeby, podczas gdy moja szyja nadal pulsowała lodowato palącymi wibracjami. Dotknęłam jej, czując bliźniacze otwory. Oczy Vlada śledziły ten ruch i szmaragd ponowie objął jego spojrzenie. — Kocham widzieć moje znaki na twoim ciele.

Gdyby nie jego zadowolone spojrzenie, byłabym dotknięta, ale zamiast tego jego wyraz ukazał z niekłamaną pewnością zaborczość. To musi być jedna z tych wampirzych rzeczy. Jego uśmiech obnażył zęby. — Jest wiele tych wampirzych rzeczy. — Dał mi mocny pocałunek, odbierając mi dech, który dopiero co zaczął wracać do normy. Winiłam o to utratę krwi, że musiałam usiąść, kiedy w końcu pozwolił sobie mnie puścić. — Wrócę tak szybko, jak to możliwe — powiedział. Następnie otworzył drzwi. — Maximus — przywitał z kamienną twarzą blond wampira po drugiej stronie drzwi — lepiej żeby to było dobre. — Drzwi zamknęły się za nimi, i zamknęłam oczy, wciągając kilka głębokich oddechów. Miej niż minutę później drzwi otworzyły się. — Leila. Przeczucie co do tonu Vlada sprawiło, że moje resztki pożądania znikły i wstałam tak szybko, że prawie się przewróciłam. — Co się stało? Podszedł i wziął mnie za rękę. — Musisz ze mną iść.

Rozdział 32 Szłam między Vladem oraz Maximusem wąską klatką schodową. Pokonaliśmy dystans mniej więcej pięćdziesięciu stóp, docierając do podestu, z którego przez metalowe, pancerne drzwi przeszliśmy do kolejnej kondygnacji schodów. Ta część budynku nie była ogrzewana, więc mój oddech zamienił się w białą mgiełkę. Mimo iż Vlad ofiarował mi swój płaszcz, nie mogłam powstrzymać się od drżenia. Nie zamontowano tu także instalacji elektrycznej i gdyby nie pochodnie, nie widziałabym kompletnie niczego w tych egipskich ciemnościach. Wiedziałam, że to wyobraźnia płata mi figla, ale ściany tunelu jakby mieniły się rozpaczliwie, tylko zwiększając moje poczucie lęku. Lochy stanowiły ostatnie z miejsc, jakie pragnęłam odwiedzić, ale to właśnie tam zmierzaliśmy. Ostatnie z pancernych drzwi wychodziły na ogromną, otwartą przestrzeń, gdzie panował kompletny mrok, dopóki Vlad nie zapalił latarni, korzystając ze swojej mocy. Pierwsze,

co

ujrzałam,

to

kilka

zestawów

kajdanek,

przytwierdzonych do wielkiego kamiennego filara, ulokowanego na samym środku pomieszczenia.

Kiedy się

do niego zbliżyliśmy,

spostrzegłam, że metalowe więzy były nadzwyczaj grube i wzmocnione od środka srebrnymi szpicami. Ponieważ kajdany miały odmienne rozmiary oraz przymocowano je na różnej wysokości, zdołałam ustalić, z jakiego powodu. Te, które znajdowały się z boku, zostały przeznaczone na nadgarstki. Obręcz pośrodku miała unieruchamiać szyję. Niższy, szeroki

krąg powstał z myślą o talii, dwa poniżej miały przytrzymywać uda ofiary, natomiast te umocowane najbliżej ziemi służyły do blokowania kostek. Filar znajdował się naprzeciwko, dzięki Bogu, pustych cel, które wykuto w skalnej ścianie przed nami. Znając Vlada, umiejscowiono je tam po to, aby więźniowie widzieli, co stało się z nieszczęśliwcem, jaki trafił na tortury. Między kolumną a celami mieściły się trzy głębokie doły. Wnioskując po ciemnych plamach, zazwyczaj znajdowały się tam grube, drewniane pale. Vlad musiał nabijać ofiary na pal nie tylko na zewnątrz. – Żałuję, że to konieczne – stwierdził Vlad, odblokowując obręcze przeznaczone na nadgarstki. Jego słowa rozniosły się echem po podziemiu, brzmiąc upiornie i złowieszczo, kiedy odbiły się od ścian lochu. Ja również marzyłam o tym, by nie było to konieczne, ale nic nie powiedziałam, zdjęłam rękawiczki, a następnie schowałam je do jego płaszcza. Później podeszłam bliżej. Oparłam się plecami o skalistą ścianę, czując ciężar lodowatego, niemiłosiernego metalu. Vlad zacisnął klamry na moim ręku. Nie mam pojęcia, jak długo wrzeszczałam, ale kiedy odzyskałam kontrolę nad sobą, gardło straszliwie mnie piekło i byłam już w stanie odróżnić rzeczywistość od ludzkich wspomnień. Moją twarz pokrywały łzy. Trzęsłam się tak bardzo, że przeszywające skurcze w kończynach nie były

78

wywołane

bólami

fantomowymi78,

ale

koszmarnymi

Ból fantomowy - ból odczuwany w miejscu nieistniejącej, amputowanej kończyny lub w miejscu, w którym nie nastąpiły zmiany fizjologiczne, lub które nie zostało uszkodzone mechanicznie tak by mogło powodować ból rzeczywisty, np. w przypadku bolących, lecz zdrowych zębów.

wspomnieniami, które zdołały wyrządzić mi krzywdę – choć nigdy wcześniej nic takiego mnie nie spotkało. Oczywiście, mimo wszystkich zdobytych w życiu doświadczeń, nigdy nie czułam czegoś takiego. Kiedy uświadomiłam sobie, że spoczywam ponownie w objęciach Vlada, moją pierwszą reakcją był okrzyk wyrażający wstręt, jaki wydobył się mego poranionego gardła. – OdsuńSięOdeMnieIMnieNieDotykaj! Vlad zwolnił uścisk tak nagle, że osunęłam się na ziemię. Instynkt kazał mi zwinąć prawą rękę przy boku, zamiast użyć jej do zamortyzowania upadku. Rozciągnęłam się na posadzce, ale działanie to oznaczało, że z poplamionej posadzki nie zaatakują mnie żadne nowe wspomnienia, co uznałam za najważniejszą z rzeczy. – Powinienem pomóc? – zapytał Maximus, starannie dbając o zachowanie neutralnego brzmienia głosu. Wątpiłam, bu to pytanie było skierowane do mnie, ale i tak na nie odpowiedziałam: – Nie. Daj mi minutę. Mój głos nadal brzmiał szorstko. Usiadłam na podłodze, starając się dojść do ładu ze wszystkimi sprzecznymi emocjami. Otoczyłam się ramionami, żeby się nieco ogrzać. Nie popełniłabym tego błędu, gdybym rozumowała jak należy. Gdy tylko moja prawa dłoń weszła w kontakt z płaszczem Vlada, zaatakowało mnie kolejne wspomnienie. Stałem nago przez szafą ustawioną w odległej części mojej sypialni. Wcisnąłem guzik i rzędy ubrań zaczęły przesuwać się przede mną, ukazując stroje codziennego użytku oraz te formalne. Niektóre z

nich okazały się tak eleganckie, że przeznaczałem je jedynie na wyjątkowe okazje. Potarłem podbródek, zastanawiając się nad właściwym wyborem. Nie mogłem pokazać się jej rodzinie, ubrany w byle co. Zasługiwała na więcej. W końcu zdecydowałem się na długi płaszcz z czarnymi szafirami na kołnierzu oraz mankietach. To jest to. Zapewne rękawiczki również złagodzą jej gniew. Skompletowanie tego zestawu nastąpiło w samą porę. Obraz rozwiał się, zastąpiony przez podobiznę pochylającego się nade mną Vlada, który znajdował się w tym paskudnym lochu, a nie prezentował swą rozkoszną nagość, pozostając w sypialni. Zagapiłam się na niego, a wspomnienie jego czynów zszokowało mnie – tym razem z innych powodów. –

Wystroiłeś

się

na

spotkanie

z

moją

rodziną?



Ta

niespodziewana myśl sprawiła, że wybuchłam śmiechem. – Jak możesz być tą samą osobą, jaka odpowiada za te wszystkie okropieństwa? Nie jesteś tylko skomplikowany i nie masz aż tak złożonej osobowości. Jesteś schizofrenikiem! Vlad uklęknął obok mnie. Jego tęczówki zalśniły niczym szmaragdy zupełnie jak oczy kota, któremu zaświeciło się w oczy. – Jesteśmy czymś więcej niż tylko sumą naszych grzechów – powiedział. – Wiesz to lepiej od większości ludzi, Leilo. Z tymi słowami wyciągnął rękę. Zagapiłam się na nią. Liczne esencje wspomnień zamkniętych w tych więzach sprawiły, że mym ciałem wstrząsnął strach. Później jednak do mojego umysłu napłynęły obrazy związane z Vladem, które były zupełnie inne od tamtych. Niezwykle powoli umiejscowiłam dłoń w jego

własnej, pozwalając podnieść się z posadzki. Wróciłam do kajdanek, tłumiąc dreszcz. Drugi raz jest zawsze łatwiejszy, upomniałam samą siebie. Vlad życzył sobie, aby moja rodzina tu przyjechała, ale Maximus nie mógł skontaktować się z Martym. Ten mógł czuć się nieźle, ale mógł także potrzebować pomocy, a jedynym sposobem, by się tego dowiedzieć, było prześledzenie wspomnień, jakie Marty zostawił w tych metalowych więzach w dniu, kiedy Vlad go przesłuchiwał. Tuż przed tym, jak chwyciłam obręcze, dotknęłam skraju płaszcza wampira, oddając mu go z łagodnym uśmiechem. – Dobry wybór. Świetnie się w nim prezentujesz. Vlad uniósł brew. – Oczywiście, że tak jest. Jego przekraczająca wszelkie pojęcia arogancja sprawiła, że pokręciłam głową. Dzięki temu wykrzesałam również w sobie resztkę siły, która była mi potrzebna do wejścia w ponowny kontakt z metalowymi klamrami. Te same paskudne obrazy zbombardowały mój umysł, ale tak jak się spodziewałam, okazały się mniej gwałtowne. Dzięki temu zdołałam się z nimi zmierzyć oraz odnaleźć ślad esencjonalny, jakiego szukałam. Gdy mi się to udało, skoncentrowałam się na nim, aż wszystko inne przestało mieć znaczenie. Ku mojemu przerażeniu, nowe otoczenie, na jakie patrzyłam, nie prezentowało się ani trochę lepiej od tego, w jakim teraz przebywałam. Zamiast ciemnych ścian z kamienia otaczał mnie beton. Dostrzegłam kilka kolorowych przebłysków w postaci drewnianych drzwi znajdujących się w rogu celi oraz plam krwi na koszuli Marty’ego.

Mihaly Szilagyi stał naprzeciwko niego, mając na sobie kolejny nijaki strój oraz trzymając w dłoni ociekający posoką nóż. Srebrnowłosy wampir, który uszkodził moje nogi, a następnie zostawił mnie na pewną śmierć, także tam był, przytrzymując Marty’ego oraz żując w ustach niedopałek papierosa. Sprawiał wrażenie mocno znudzonego. Porzuciłam trop, wydając warkot z tej części siebie, o jakiej istnieniu nie miałam nawet pojęcia. – Znalazłam Marty’ego. Ma go Szilagyi.

*****

– Nie – odpowiedział ponownie Vlad. Zaczęłam przechadzać się przed kominkiem. Mimo iż ogień dosłownie buchał z paleniska, ledwo mieszcząc się w jego obrębie, nadal byłam przemarznięta na kość. – Mam prawo pogadać z dupkiem, jaki porwał mojego przyjaciela – warknęłam. – Ponieważ nie dysponujemy jego numerem telefonu, połączenie się z nim za pomocą moich zdolności stanowi jedyne dostępne rozwiązanie. Vlad opadł na wyściełany na krwisto czerwono fotel należący do Ludwika XV, układając łokieć na podłokietniku oraz chwytając podbródek w dłoń. Sprawiał wrażenie całkowicie zrelaksowanego, pomijając wyraz jego oczu, które spoglądały na mnie z ogromną intensywnością.

– Połączysz się z Szilagyi’m i jego odpowiedzią będzie torturowanie twojego przyjaciela do poziomu, który w końcu cię złamie. Właśnie dlatego wybrał Martina. Chce, żebyś widziała, co z nim robi, ale jeśli nie będziesz patrzeć, nie będzie szczególnie przykładał się do tortur. Moje włosy zakołysały się, kiedy zaczęłam stawiać wściekłe kroki przed siebie. – Marty już i tak został okaleczony, więc Szilagyi na nikogo nie czeka! – Zrobił to dla pozyskania informacji – brzmiała żałosna odpowiedź Vlada – ale Martin nie ujawni niczego szczególnie istotnego, więc efektywność Szilagyi’ego zależy od mocy twoich emocji. Kiedy zrozumie, że nie może zmusić cię do zdradzenia mnie, Martin przestanie być mu potrzebny. Jeśli zatem pragniesz utrzymać przyjaciela przy życiu oraz w jak najlepszej kondycji, nie połączysz się z Szilagyi’m. – Czemu nie znajdzie innej osoby o nadnaturalnych zdolnościach? – wymamrotałam pod nosem. – Nie jestem jedyna. Jasnowidze nieustannie współpracują z policją. – Zwyczajny jasnowidz nie wystarczy. Umiesz nie tylko śledzić ludzi w teraźniejszości, ale świetnie radzisz sobie także z przebłyskami przyszłości. Poznałem jedynie dwie osoby o twoich zdolnościach. Jedna z nich nie żyje, natomiast druga ma problemy techniczne ze swoją mocą. Zacisnęłam dłonie w pięści. Ładunki elektryczne krążyło po moim ciele z taką mocą, że byłam pewna, iż w najbliższym gniazdku może dojść do zwarcia. – Nie pozostawiłbyś jednego ze swoich ludzi samego sobie, więc nie oczekuj po mnie czegoś innego, Vlad.

– Znajdowałaś się w tamtym klubie mniej niż dwie godziny przed tym, jak tamte wampiry przypuściły atak – stwierdził. – Kiedy szpiegowałaś Szilagyi’ego, był w pełni ubrany i owinięty kilkoma kocami. Upewnił się, że ujrzysz go w nijakiej odzieży w betonowej celi. Ta sama betonowa cela będzie natomiast miejscem przetrzymywania Martina. – Co to ma z tym wszystkim wspólnego? – zażądałam odpowiedzi. – A mianowicie to, że Szilagyi nie jest zbyt daleko stąd – odpowiedział mój rozmówca takim tonem, jakby mówił o czymś zupełnie oczywistym. – Szilagyi wydał srebrnowłosemu wampirowi rozkaz zabicia cię albo ujęcia cię po tym, jak zobaczyli nagranie z monitoringu z twoim udziałem, co oznacza, że znajdują się w odległości mniejszej niż dwie godziny drogi stąd. Od tamtej pory nie opuścił Rumunii, w przeciwnym wypadki nie martwiłby się tym, że widziałaś szczegóły wyglądu jego kryjówki. Wątpię, aby był to nowoczesny albo chociaż odnowiony dom, ponieważ większość z takich budynków jest ogrzewana. Natomiast on okrywał się kocami, mimo iż ciała wampirów zbyt łatwo się nie schładzają. Opowiadając mi o tym, przedstawiał wszystko punkt po punkcie. Złożone w jedną całość, jego argumenty nabierały sensu. Przeklęłam pod nosem, że sama tego nie dostrzegłam. – Moi ludzie przeszukają opustoszałe oraz rzadko używane budynki w promieniu dwustu mil stąd – kontynuował Vlad. – To spory obszar, ale wkrótce albo znajdziemy Szilagyi’ego, albo zmusimy go do ucieczki. Kiedy się w końcu ujawni, wtedy ty, moja piękna jasnowidzko, połączysz się z nim i poznasz dokładne miejsce jego pobytu. Ten plan brzmiał logicznie. Mogliśmy zacisnąć pętlę wokół szyi Szilagyi’ego, ale niestety, los Marty’ego nadal był pozostawiony wyłącznie przeznaczeniu. Może oprawca zabije go, zanim ucieknie. A może nie.

Problem w tym, że nie miałam lepszego pomysłu. Nie zamierzałam jednak bawić się również w rzucanie monetą w kwestii tego, co ma spotkać mojego przyjaciela. – Jeśli wymyślę jakiś sposób, aby dobrać się do Szilagyi’ego, a jednocześnie ocalić Marty’ego, obiecaj mi, że na to pójdziesz. Spojrzenie Vlada było twarde, ale niezmienne. – Nie chcę, żeby Martin umarł, ponieważ wiem, że to by cię zraniło. Poza tym, kiedy twój przyjaciel został pojmany, stosował się do moich rozkazów. Jeśli zatem znajdziesz jakiś sposób, który nie narazi moich ludzi na większe niebezpieczeństwo, masz moje słowo, że wcielimy go w życie.

Rozdział 33 Szłam

ogromnym

korytarzem,

chwytając

spojrzenia

kilku

wampirów, które, kiedy je mijałam, zajmowały swoje dyskretne, aczkolwiek czujne pozycje. Vlad zakomunikował mi, że przed kolacją musi zająć się paroma sprawami, ale sądzę, że wyczuwał, iż pragnę być sama. Moje emocje zostały przepuszczone przez wyżymaczkę, a ten dzień nawet się jeszcze nie skończył. Wkrótce miałam zasiąść naprzeciwko swojej rodziny i podtrzymywać szopkę związaną z programem ochrony świadków. Gdyby ich los tak bardzo ode mnie nie zależał, wymówiłabym się bólem głowy i została w swoim pokoju. Nie mogłam jednak być aż taką egoistką. – Leilo – syknął znajomy głos. Zamrugałam powiekami, dostrzegając swojego ojca, który wyłonił się właśnie zza klatki schodowej, zupełnie jakby się tam ukrywał. – Co ty wyprawiasz? – zapytałam. Podszedł do mnie, a to, że utykał, świadczyło o pośpiechu. Efekty spotkania z miną przeciwpancerną, które spowodowało, że przeszedł na wcześniejszą emeryturę, będą towarzyszyć mu już przez resztę życia. – Szukałem cię – powiedział mój tata, rozglądając się na boki. – Nikt nie chciał mi powiedzieć, gdzie jesteś. Informowano mnie jedynie, że spotkamy się na kolacji. Przez tyle lat dowodząc innymi ludźmi, mój ojciec kochał tego typu pokręcone rzeczy. Ukrył się pod schodami, nakazując mi ruchem dłoni, żebym za nim podążyła. Uczyniłam to, ciężko wzdychając. Zanotowałam w pamięci, żeby powiedzieć Vladowi, aby jego ludzie

okazali się bardziej wylewni niż zazwyczaj, czyli przestali bawić się w żywe kamienie. – Przepraszam cię za to – zaczęłam. – Służba Vlada jest przyzwyczajona… – Nie masz pojęcia, w jakim niebezpieczeństwie się znalazłaś – przerwał mi tata, który wciąż do mnie szeptał. – Tak, masz rację, europejska mafia to przerażająca, ludzka zbieranina… – Nie o nich mówię. Tata musiał chyba uznać, że ruszam się jak mucha w smole, ponieważ wciągnął mnie pod schody. Mój pożyczony płaszcz tłumił efekty wyładowań elektrycznych, ale na jego obliczu i tak pojawił się brzydki grymas. – Chodzi mi o niego – powiedział, wskazując na okrycie Vlada. – Ten facet nie jest tym, za kogo się podaje. Vladislav Basarab to pseudonim i to bardzo pokręcony. Wiem, że ci na nim zależy, ale kiedy spytałem o niego swoich informatorów, nie zgadniesz, co odkryłem. Poruszona tym samym irracjonalnym zachowaniem, jakie kazało ludziom plotkować na pogrzebach, zaczęłam się śmiać. Nie mogłam nic na to poradzić. Być może w ten sposób ocalałam resztki rozumu. – Mogę sobie wyobrazić twoją minę, kiedy poinformowano cię, że to prawdziwe imię Draculi! – parsknęłam, czując wypływające spod powiek łzy. – Oto, co dostałeś za węszenie, zamiast odciąć się od świata, jak powinieneś, skoro objęto cię programem ochrony świadków. Jego twarz przypominała chmurę burzową.

– To nie żart, Leilo. Mężczyzna, jaki używa pseudonimu Vladislav Basarab jest tak mocno zaangażowany w świat zorganizowanej przestępczości, że moi informatorzy kazali mi zaprzestać śledztwa, w przeciwnym razie mogę zniknąć. Czy to cię bawi? Zorganizowana przestępczość. Tylko tym terminem można było określić taką działalność, jeśli nie wiedziało się, że hierarchia między wampirami opierała się na bardziej dosadnych prawach. – Tato – powiedziałam, biorąc się w garść. – Vlad nie jest kimś, o kogo musisz się martwić. Nie skrzywdzi ciebie, Gretchen ani mnie, więc przestań grzebać w jego przeszłości. Żaden z twoich informatorów i tak nie znajdzie niczego choćby pobieżnie zbliżonego do prawdy. – Więc powiedz mi prawdę… – Ojciec urwał, zwężając oczy. – Czemu masz drobinki krwi na kołnierzu? Zanim zorientowałam się, do czego zmierza ojciec, odciągnął krawędź okrycia od mojej szyi. – Co to jest? – wydyszał, gapiąc się na wgłębienia w karku. Nie miałam szans, by mu odpowiedzieć. Nagle pojawił się Shrapnel, podnosząc mojego tatę z ziemi przy pomocy jednego masywnego ramienia. – Co ty robisz? – zapytałam, szczerze przerażona. – Sięgał po twój płaszcz – powiedział Shrapnel, a wściekłe młócenie kończynami przez mojego ojca jakby wcale nie robiło na nim wrażenia. – Leilo, uciekaj! – zawołał tata.

– O mój Boże, co tu się wyprawia? – pisnęła Gretchen, wyłaniając się zza klatki schodowej. Gdyby przed moimi oczami nagle zmaterializował się most, z rozkoszą bym z niego zeskoczyła. – Postaw go na ziemi – poleciłam Shrapnelowi, który postawił mojego ojca na ziemi, mrucząc pod nosem: – Zgoda, ale jeśli jeszcze kiedyś położy łapy na twoim płaszczu… – Nie zrobi tego – zbyłam go. – Gretchen, przestań wrzeszczeć. Tato, nie muszę uciekać. Ludzie Vlada mają fisia na punkcie mojego bezpieczeństwa. Możesz ich nie widzieć, ale uwierz mi, są w pobliżu. Ojciec popatrzył na mnie jak na całkiem obcą osobę. – W co ty się wplątałaś? – zapytał tak cicho, że ledwo go usłyszałam,

ponieważ

ciągła

litania

Gretchen,

składająca

się

z

powtarzanych po sobie „o Boże, o Boże” skutecznie go zagłuszała. – Twoja szyja, jego pseudonim, ten zamek. – Mój tata zrobił się bardziej stanowczy. – Czy to właśnie o takie problemy chodzi? Lubisz bawić się w jakieś chore, seksualne gierki z cudzoziemcami, jacy posunęli się nieco za daleko? – Chyba mam déjà vu – powiedział ktoś za mną ironicznym głosem. – Możesz odejść, Shrapnelu. Poradzę sobie. Shrapnel pochylił głowę przed Vladem, po czym rozpłynął się w powietrzu. Byłam już przyzwyczajona do tego, że wampiry ulatniały się z zawrotną prędkością, ale moja siostra wydawała się oszołomiona, zaś ojciec zmarszczył czoło, zupełnie jakby ktoś pociągnął za sznurek poruszający jego brwiami.

– Jakim cudem, do diaska, tego dokonał? – zażądał odpowiedzi. Dysponowałam dwiema opcjami. Mogłam powiedzieć prawdę albo pozwolić Vladowi, żeby zahipnotyzował moją siostrę oraz ojca, tak by uwierzyli w kłamstwo. Nie miałam innego wyjścia jak uciec się do kontroli umysłów, skoro tata zobaczył ugryzienia na mojej szyi i razem z siostrą widzieli, jak osiłkowaty ochroniarz rozpływa się w powietrzu. Vlad stanął obok mnie, układając mi dłoń na plecach. – Uszanuję każdą twoją decyzję, ale prawda jest zawsze lepsza od kłamstwa, nawet jeśli to bardziej kamienista ścieżka. Poparzyłam na przypominające powierzchnię granitu oblicze mojego taty oraz na odmalowujące się na twarzy mojej siostry przerażenie i westchnęłam. – Powiedzą innym ludziom. Vlad posłał mojemu ojcu czarujący uśmiech. – Nie, nie powiedzą. Twój staruszek jest na tyle mądry, żeby wiedzieć, że rozgłaszanie takich wiadomości jest nadaremne. Jedyne osoby, jakie mu uwierzą, należą do mojego gatunku, a ci nienawidzą frajerów oraz plotkarzy. A jeśli idzie o nią – tu skinął głową pod adresem Gretchen – zrobi to, co nakaże jej twój ojciec. Moja siostra wydawała się szczerze oburzona. – Mam dwadzieścia dwa lata. Nikt nie mówi mi, co mam robić! – Milcz, Gretchen – warknął tata. Posłała mu mordercze spojrzenia, ale nie odezwała się już ani słowem.

Moje wargi wygięły się ku górze, mimo iż sytuacja wydawała się naprawdę poważna. Vlad świetnie rozpracował moją siostrę. Nie potrafiła sprzeciwić się woli taty. Hugh Dalton zawsze ją zastraszał. – Wyjaśnij mi, co tu się dzieje – rozkazał ojciec. Ja, niestety, nigdy nie dawałam mu się sterroryzować. Chciałam jednak naprawić stosunki ze swoją rodziną. Jeśli nasze ponowne zjednoczenie nie byłoby oparte na szczerości, nie byłoby czymś prawdziwym. – Pokaż mu, Vlad – powiedziałam. Jego spojrzenie przeobraziło się z nieco przygaszonej zieleni do jaśniejącego, szmaragdowego blasku. Vlad obnażył zęby, ukazując dwa ostre kły. Mięsień szczęki ojca poruszył się, ale on sam nie zmienił wyrazu twarzy. – Wymyślne szkła kontaktowe oraz jakieś śmieszne zęby nie robią na mnie wrażenia. – Nie sądziłem, że tak się stanie – odpowiedział Vlad przymilnym głosem. – Ale musiałem spróbować, zanim zrobię to. – Z tymi słowami wzniósł się w powietrze, wznosząc się kilka stóp ponad ziemię. Z jego dłoni wystrzeliły płomienie, najpierw upiornie niebieskie, potem pomarańczowe, żółte i na końcu czerwone. Zaczęły wspinać się po jego rękach, liżąc końcówki długich, brązowych włosów. Mimo iż ciepło dawało się wyczuć z boku, ani ubranie, ani choćby pojedynczy włosek nie zostały przez nie naruszone. – Jestem Vladislav Basarab Dracula. Urodziłem się w 1431 roku jako śmiertelnik, ale w 1462 odrodziłem się jako wampir – stwierdził Vlad, spoglądając mojemu ojcu prosto w oczy. – Jestem jednym z

milionów wampirów, ghouli, duchów oraz demonów, jakie żyją potajemnie obok ciebie. Nie sądzisz, że nieco przesadziłeś z dramatyzmem? - pomyślałam. Głuchy łoskot sprawił, że spojrzałam w prawo. Moja siostra zemdlała.

*****

Vlad otworzył wino i nalał ciemnoczerwonego płynu aż po brzeg, po czym podał mi szklane naczynie. Przyjęłam je, jakbym miała do czynienia z kołem ratunkowym, a następnie wzięłam ogromnego, wdzięcznego łyka. Jeśli brać pod uwagę plusy tej sytuacji, to mój ojciec nie sądził przynajmniej, że biorę udział w jakimś dewiacyjnym kulcie wyznawanym przez bogaczy. Z drugiej strony jednak, zapewne telefonował właśnie do Pentagonu, pomagając w zorganizowaniu zmasowanego ataku na wszystkie stworzenia, jakie nie mają pulsu. Vlad posłał mi spojrzenie emanujące sardonicznym rozbawieniem, po czym nalał sobie wina do szkła. – Urzędnicy wysokiego stopnia, rozsiani po całym świecie wiedzą o tym, że inne gatunki istnieją, ale tak długo, jak nie mieszamy się do ich interesów, z rozkoszą udają, że nas nie ma. Szczerze powiedziawszy, mniej martwiłam się tym, że mój ojciec coś rozgada, niż tym, że on i Gretchen będą musieli przeboleć fakt, iż umawiam się z jednym z nieumarłych. Teraz, kiedy losy moje oraz moich

bliskich splotły się, uświadomiłam sobie, jak bardzo za nimi tęskniłam. Wszyscy popełniliśmy błędy, ale mogliśmy nauczyć się, jak być ponad nimi, żeby zbudować coś na kształt wspólnej relacji. Gdyby Gretchen przestała krzyczeć. Otóż to. – A co z twoimi dziewczynami? – wymamrotałam pod nosem, opadając na łóżko. – Czy ich rodziny w końcu się z tym pogodziły? Vlad zasiadł obok mnie z wspaniałą płynnością ruchów, jaka mogła cechować jedynie kogoś, kto doskonale kontrolował każdy mięsień w swoim ciele. Gdybym poruszała się tak jako trzynastolatka, jak nic mogłabym startować po złoty medal olimpijski. – To zależy – powiedział, zaskakując mnie odpowiedzią na praktycznie retoryczne pytanie. – Pięć z nich też było wampirami. Jeśli idzie o moje ludzkie partnerki, rodzina ostatniej pogodziła się z tym, kim jestem, dwie dziewczyny przed nią nie poinformowały swoich bliskich, a jeszcze wcześniejsza nie posiadała żyjących krewnych. Natomiast pierwsza… Cóż, jej rodzina zbuntowała całą wioskę, która przyszła, aby spalić mój dom ze słowami: „Śmierć wampirowi!” Roześmiałam się, ale w końcu dotarła do mnie ukryta pod tym wszystkim prawda i wstrzymałem oddech. – Masz prawie sześćset lat, a miałeś dopiero dziesięć partnerek? – Dziesięć kochanek, dwie żony oraz kilka tuzinów przypadkowych partnerek, kiedy samotność zaczynała dawać mi się we znaki. Wow. Vlad twierdził, że starannie wybierał, z kim sypiał, ale jakaś część mnie nie chciała w to uwierzyć. – A kobieta znad rzeki. Do jakiej grupy należała? – zapytałam, wytrzymując jego ponure spojrzenie. Vlad odstawił wino na podłogę.

– To moja pierwsza żona. Dała mi syna, a kilka lat później, kiedy walczyłem z Turkami, spotkałem Tenocha. Ukazał mi swoją prawdziwą formę, przemienił mnie, a następnie odebrał sobie życie po tym, jak zobaczył, jak dopada mnie związane z inicjacją szaleństwo krwi. Wróciłem do domu z zamiarem wyjawienia swojej żonie, kim naprawdę jestem, ale to, co uczyniłem na polu bitwy, zdenerwowało ją. – Wargi Vlada wykrzywiły się. – Uznała, że byłem zbyt brutalny. Wydało mi się, nie jest to właściwy moment, aby poinformować ją, że nie jestem już nawet człowiekiem. – Mogę to sobie wyobrazić – powiedziałam łagodnie. – Musiałem unikać wyjawienia jej swojego sekretu. – Vlad ponownie uśmiechnął się bez humoru. – Udałem się na kolejną wojenną wyprawę. Wpadliśmy w zasadzkę tuż przed świtem. Wampiry nie giną w świetle słonecznym, ale te, które niedawno się przeobraziły, są nim zmęczone przez pierwszych kilka miesięcy. Kiedy walczyłem, światło słoneczne wyczerpało mnie i moi ludzie uznali, że nie żyję, ponieważ nie oddychałem. Wieści dotarły do mojej żony, która uznała, że Turkowie są już w drodze do naszego domu, chcąc ją pojmać. Opowiedziałem jej o swoich doświadczeniach z Imperium Osmańskim z czasu, kiedy byłem chłopcem, więc moja małżonka zdecydowałam, że woli umrzeć, niż spotkać się z taką samą brutalnością. Rzuciła się z dachu do rzeki. Tam właśnie znalazłem ją, kiedy się przebudziłem i wróciłem, by oznajmić jej, że przeżyłem. Ton jego głos był neutralny, ale wiedziałam, że Vlad nadal miał wyrzuty sumienia w kwestii jej śmierci. Nakryłam jego dłoń swoją. – Przykro mi. – Niech więc ci nie będzie. To było bardzo dawno temu.

Vlad wyjął z mojej dłoni szklankę, stawiając ją na podłodze obok swojej. Następnie ściągnął moje rękawiczki. Kiedy moje ręce były już nagie, rozpiął koszulę, gapiąc się na mnie, podczas gdy zieleń w jego oczach przybierała na intensywności, aż w końcu przyjęła ten śliczny, miedziany odcień. – Całą ubiegłą noc oraz dzisiejszy dzień pragnąłem tylko dotyku twoich dłoni. – Jego słowa emanowały żądzą, kiedy zrywał z siebie koszulę, odsłaniając muskularny tors, przyozdobiony bliznami oraz doskonale zaznaczone mięśnie brzucha. – Mam tego dość. Zagapiłam się na niego i oblizałam usta. Jak dla mnie brzmiało to wspaniale.

Rozdział 34 Już drugi dzień z rzędu Gretchen oraz mój ojciec odmówili zjedzenia z nami wspólnego lunchu. Wątpiłam, by towarzyszyli nam również przy kolacji. Do licha, prawie wcale nie opuszczali swoich pokoi. Postanowiłam dać im jeszcze jeden dzień, a potem spróbować z nimi porozmawiać. Odkrycie, że ludzie nie byli dominującym gatunkiem na Ziemi, stanowiło ciężką do przełknięcia prawdę. Uświadomienie sobie, że tata oraz moja siostra mieszkają pod dachem niesławnego wampira, musiało być jeszcze koszmarniejsze. Przynajmniej Gretchen dała sobie wreszcie spokój z wrzeszczeniem. Podobno należy cieszyć się z małych rzeczy. Kolejna rzecz, za jaką byłam wdzięczna losowi, to że Szilagyi stracił całe zainteresowanie Marty’m. Dotykałam metalowych obręczy w lochu kilka razy dziennie, odkrywając, że wróg Vlada nadal trzymał mojego przyjaciela związanego w betonowej celi, ale przeważnie go ignorował. Vlad musiał mieć rację. Szilagyi nie chciał wypuścić Martina, zamierzając torturować go po to, aby nagiąć mnie do swoich żądań, ale ponieważ łączyłam się z Martym, a nie jego oprawcą, wampir nigdy nie wiedział, kiedy śledzę jego poczynania. W końcu Szilagyi dowie się, czemu zaniechałam prób kontaktu. Póki co, wierzył, że nie mam pojęcia, iż uwięził Marty’ego, ale był przecież bardzo mądry. Poskłada wszystkie fakty w jedną całość, a kiedy to uczyni, wyznaczy sezon łowiecki na mojego przyjaciela. Mogłam mieć jedynie nadzieję, że odnajdziemy Martina, zanim do tego dojdzie.

Próbowałam otrząsnąć się z niechcianych myśli, dłubiąc w najsłodszej oraz najbardziej kruchej bakławie79, jaką kiedykolwiek jadłam. Wtedy pojawił się Maximus. Nawet gdyby to, że nam się nie ukłonił, nie wystarczyło za potwierdzenie tego, że coś było nie tak, to emanująca z jego oblicza furia świetnie spełniłaby to zadanie. – Grupa Lachlana została zaatakowana podczas przeszukiwania starego opactwa nieopodal Reghin – zakomunikował. – On i Ben zostali zabici. Pozostali proszą o pomoc. Krzesło Vlada wywróciło się do góry dnem, ponieważ on sam tak szybko się z niego poderwał. Z jego dłoni wystrzelił ogień. – To już drugi raz, kiedy ludzie Szilagyi’ego dopuścili się ataku na moim terytorium. Ten raz będzie ostatnim. Ja również podniosłam się z siedzenia, nie kryjąc szoku. – Ben? Mój przyjaciel Ben? Maximus zaadresował mi współczujące spojrzenie. – Tak. Niemożność uwierzenia w to, co słyszę, kazała mi się z nim sprzeczać:

79

Bakława inaczej także baklawa lub baklava - deser rozpowszechniony zarówno w kuchni tureckiej, ormiańskiej, bułgarskiej jak i bałkańskiej. Klasyczną bakławę przygotowuje się z ciasta listkowego - zwanego niekiedy korą (bałkańska nazwa) lub ciastem filo (grecka nazwa) - przełożonego warstwami pokrojonych orzechów (włoskich lub migdałów) z cukrem lub miodem. Całość zapieka się, a następnie kroi w romby, trójkąty, kwadraty i inne formy, a następnie polewa lukrem lub syropem zrobionym z wody, cukru i soku cytrynowego. Górę posypuje się zmiażdżonymi, niesolonymi orzeszkami pistacjowymi.

– Ale to nie ma za grosz sensu. Czemu Ben miałby szukać Szilagyi’ego? Jest człowiekiem! – Był szkolony na wampira. Obserwowanie moich ludzi podczas misji zwiadowczej stanowiło dla niego doskonałą lekcję – odpowiedział Vlad. Był. Czas przeszły. To stwierdzenie przywołało mnie do rzeczywistości o wiele lepiej niż słowa Maximusa. Ben, uroczy chłopak o kręconych włosach, jaki pomógł ocalić moje życie i zawsze potrafił wykazać się zdrowym rozsądkiem w sytuacji kryzysowej, nie żył. Zjedzony właśnie posiłek zaczął ciążyć mi w żołądku niczym kamień. Vlad najwyraźniej przyjął te wieści o wiele lepiej niż ja. – Maximusie, pójdziesz ze mną – stwierdził. – Leilo, pod żadnym pozorem nie opuszczaj domu. Niedługo wrócę. Pocałował mnie przelotnie, ale również bardzo namiętnie, a następnie się oddalił. Gdybym nie przyzwyczaiła się już do dotykania go, trzymałabym prawą rękę przy swoim boku, a potem nigdy już bym go nie zobaczyła. Ale ta sama dłoń wczepiła się w niego kurczowo w trakcie naszej pieszczoty, a kiedy Vlad odszedł, przez mój umysł zaczęły przesuwać się obrazy, choć nieco zamglone, to w pełni rozpoznawalne oraz wielobarwne. Szedłem przez podupadłe opactwo, które założono w górskiej dolinie. Oba górskie zbocza jakby nad nim przykucnęły. Moje noże były upaćkane szkarłatem, a z mojego ciała wydobywał się wściekły zapach dymu. Walka dobiegła końca, ale nie zamierzałem stąd odchodzić,

zanim nie przetrząsnę ostatniego cala tych ruin. Szilagyi mógł tu pozostawić jakiś trop, który doprowadziłby nas do miejsca jego pobytu. Jeśli nie, mogłem ścigać go po alejach. – Zabierz go do domu – rozkazałem, uśmiechając się uprzejmie do szamoczącego się w objęciach Maximusa więźnia. – Zobaczymy, jakich informacji nam udzieli. Zanim Maximus zdołał cokolwiek odpowiedzieć, opactwem targnął gwałtowny wstrząs, któremu towarzyszył rozbłysk płomieni oraz ogłuszający huk. Najpierw pomyślałem, że Szilagyi wysadził to miejsce w powietrze. Później zaatakowała mnie myśl: Czy ten idiota nie wie, że jestem ognioodporny? Później jednak ziemia zaczęła stawać przed nami otworem, wciągając mnie oraz pozostałych do środka. Dach budynku zaczął walić się nam na głowy. Kiedy huk oraz wstrząsy przybrały na sile, uświadomiłem sobie, na czym dokładniej polegała pułapka zastawiona przez mojego wroga. Nie podłożył ładunków jedynie pod opactwo, ale zdetonował także C4, jakie zainstalował na zboczach. Targnęły mną wściekłość oraz niedowierzanie. Nie. Nie mogłem zginąć w taki sposób. Starałem się wycofać, ale ziemia trzęsła się tak bardzo, że nie znalazłem żadnego punktu zaczepienia, a wokoło panował taki ścisk, że nie mogłem skorzystać z umiejętności latania. Niezliczone tony skał runęły na mnie. Góra osunęła się w dół, przygniatając mnie pod sobą

swym gargantuicznym80 ciężarem, następnie rozrywając moje ciało na pół pod wpływem siły nacisku oraz szybkości, z jaką do tego doszło. Uwolniłam się od wizji, nadal czując przeszywający ból w kończynach. Nie powstrzymało mnie to od wybiegnięcia z jadalni oraz rzucenia się sprintem przez korytarz. Na końcu długiego, gotyckiego holu znajdowały się otwarte właśnie drzwi. Vlad stał w nich na tle pięknego, słonecznego, zimowego dnia. Wszechobecna biel podświetlała eterycznie jego sylwetkę. – Stój! – krzyknęłam tak głośno, jak potrafiłam.

*****

– Zniszczył gorę oraz opactwo? – Vlad zaśmiał się przelotnie. Nie widziałam w tym niczego zabawnego. Szczerze powiedziawszy, wciąż trzęsłam się po tym, jak zobaczyłam jego domniemaną śmierć. – Tak. Cały atak ma służyć temu, żeby cię tam zaciągnąć, a potem zabić. Vlad potarł palcami szczękę. Słońce rozświetlało połowę jego twarzy, podczas gdy druga połowa byłą zaciemniona, ponieważ nadal spowijał ją cień. Stanowił kalejdoskop

80

gargantuiczny - taki jak Gargantua: wielki, ogromny, gigantyczny, a przy tym rubaszny i niezwykle żarłoczny.

światła oraz ciemności, które przypominały jego straszną i pełną kontrastów osobowość. Mimo iż wyglądał, jakby nic mu nie dolegało, i tak musiałam go dotknąć, żeby upewnić się, że nic mu nie jest oraz że naprawdę powstrzymałam koszmarną przyszłość, zanim zdołała się ziścić. – Szilagyi wie, że asystowałbym swoim ludziom. Musiał planować to od bardzo dawna, ponieważ obłożenie góry ładunkami wybuchowymi wiąże się z ogromnymi kosztami. Pozwoliłam sobie na rozedrgany śmiech. – Musi kochać swój diaboliczny umysł. Vlad podszedł do mnie. Posadził mnie w bibliotece, a ja nie przestawałam krzyczeć o tym, że jeśli stąd wyjdzie, zginie. Powinnam być spokojniejsza. Gdyby uznał, że cierpię na typowy dla kobiet atak histerii, twierdząc, że znalazł się w wielkim niebezpieczeństwie, zignorowałby moje rady i udałby się do opactwa. Vlad uklęknął przed moim krzesłem, uśmiechając się. – Pod żadnym względem nie jesteś histeryczką. Właśnie dlatego zatrzymałem się, kiedy krzyknęłaś, żebym to zrobił. Następnie wstał z podłogi, zbliżając się do drzwi. – Maximusie! Jasnowłosy wampir natychmiast się zjawił. Jego niewzruszona mina świadczyła o tym, że wszystko słyszał. – Zabierz Shrapnela oraz czterech innych ludzi do opactwa – polecił mu Vlad. Niech tylko jeden z was wejdzie do środka, żeby zabezpieczyć więźniów oraz zająć się naszymi poległymi. Ten, kogo tam

wyślesz, powinien rzucać się w oczy. Będziecie obserwowani, ale Szilagyi nie zdetonuje ładunków, jeśli zobaczy, że mnie tam nie ma. Może wysadzić górę tylko raz. Maximus pochylił głowę, ale robiąc to, spoglądał na mnie. Wyrazu jego spojrzenia nie dało się odczytać. Następnie wyszedł, a kiedy Vlad znowu się do mnie odwrócił, na jego twarzy malowało się rozbawienie. – Nigdy nie sądziłem, że poznam kobietę, jaka stanie między nami, ale ty masz na to realne szanse. Gdyby Maximus nie był lojalny względem mnie aż do ostatniej kropli swojej krwi, zabiłbym go za to, jak na ciebie patrzy. Powiedział to z niezwykłą lekkością, ale nie miałam pojęcia, czy robi to, żeby zabawić mnie rozmową, czy też może jest śmiertelnie poważny. – Jest po prostu wdzięczny za to, że dziś nie zginiesz. Vlad uniósł brew. – Myślisz, że to jedyny raz, kiedy tak na ciebie patrzył? Nie miałam o tym pojęcia, ale niczego to nie zmieniało. – Nie możesz zabić kogoś za to, jak na mnie patrzy. To wariactwo. Wydało mi się, że słyszę: „Mogę, jeśli nie przestanie”, ale nie mogłam być tego pewna, ponieważ dalsze jego słowa kazały mi natychmiast o tym zapomnieć: – Zobaczymy się za parę godzin. Nie chcę za bardzo oddalić się od Maximusa i innych. – Więc i tak się tam wybierasz? – wyparowałam, nie mogąc w to uwierzyć.

Jego uśmiech był zimny i wyrachowany. – Nie wejdę do środka, ale ktoś musi przyglądać się opactwu, aby wiedzieć, czy zdetonować te ładunki. Przy odrobinie szczęścia, będzie to sam Szilagyi. Nie mogłam połączyć się z wrogiem Vlada, żeby stwierdzić, czy tam przebywał, czy też nie. Szilagyi wyczułby wówczas, że go szpiegowałam i zdecydowałby się odejść. Zamiast tego zacisnęłam prawą dłoń na ramieniu Vlada. Gdybym zobaczyła kolejne obrazy z momentu jego śmierci, nie wypuściłabym go z tego pokoju, bez względu na to, co by powiedział. Nie zobaczyłam zupełnie nic. Odetchnęłam z ogromną ulgą. – Idź. Pogładził mnie po policzku, ani na moment nie przestając się uśmiechać. – Nie obawiaj się. Szilagyi chce pogrzebać mnie pod rumowiskiem, aby mnie w ten sposób zabić, ponieważ jestem zbyt potężny, aby zginąć w normalnej konfrontacji. Z tymi słowami wyszedł, robiąc to tak szybko, że włosy zatańczyły mi wokół twarzy. Vlad był cholernie dumny, ale według mitu to właśnie duma doprowadziła Lucyfera do upadku. Ta arogancja mogła okazać się jego piętą achillesową, gdyby Szilagyi wiedział, jak zadać cios. Mocno zacisnęłam zęby. Nie dopuszczę do tego. Vlad będzie szukał swojego wroga na swój sposób, ale ja również użyję swoich metod. Jak na razie wspomnienia zapisane w kościach znalezionych w klubie nie ujawniły żadnych nowych

informacji, ale i tak będę je dalej analizować. Przy odrobinie szczęścia ustalę miejsce pobytu Szilagyi’ego albo tego, kto mu pomagał. Vlad wspominał, że niektórzy z jego „sprzymierzeńców” naprawdę pragnęli jego śmierci. Szukał dla mnie rzeczy, jakich mogłabym dotknąć w noc, kiedy spłonął klub, ale odkąd odkryliśmy tożsamość Szilagyi’ego, poznając tożsamość ludzi, jakich znał, oddzielenie wrogów od przyjaciół było raczej niemożliwe. Ktoś schwycił jednak Marty’ego na jednej z ulicy, a Szilagyi siedział w tym czasie w swoim betonowym pudle. Mógł to być młodo wyglądający wampir z przedwcześnie posiwiałymi włosami, ale Vlad stwierdził, że jego wróg czekał całe wieki, aby wykonać stosowny ruch, ponieważ musiał zebrać wokół siebie wystarczającą ilość ludzi. Jeśli Szilagyi znajdował się tak blisko nas, jak uważał Vlad, to może jego sekretni sprzymierzeńcy również… Tak szybko, jak szybko silne wyładowanie elektryczne zmieniło moje życie, uświadomiłam sobie, że możemy odszukać naszego przeciwnika bez konieczności przetrząsania opuszczonych budynków oraz przekopywania się przez wspomnienia jego sługusów, zapisane w ich kościach. Mogliśmy dać Szilagyi’emu dokładnie to, czego pragnął. Mnie.

Rozdział 35 Czekałam w oranżerii i zerwałam się tak szybko, jak tylko usłyszałam trzaśnięcie drzwi i towarzyszące temu mruczące głosy. Ale ucichły, jak tylko znalazłam się w wejściu, pomimo to mogłam tylko w przelocie ujrzeć czerwone przemoknięcia na Shrapnel’u i Maximusie, krępujących równie pokrwawionego obcego człowieka, zanim zniknęli na schodach do kamiennych podziemi. Więcej wampirów, których nie rozpoznałam, pojawiało się i znikało tak samo szybko – jeden z nich trzymał w kołysce ciało z boleśnie znajomymi kręconymi, brązowymi włosami. Ben. Łzy zakłuły mnie w oczy, ale powstrzymałam je. Później będę go

należycie

opłakiwać.

Teraz

muszę

wytropić

wampira

odpowiedzialnego za jego śmierć. – Przyjdę za chwilę – Vlad powiedział to takim tonem, jakim nie chciałabym, żeby się kiedykolwiek do mnie zwrócił. Potem podszedł do mnie, pachniał mocno dymem, a na czarnych spodniach miał smugi czerwieni, które nie wymagały żadnych wyjaśnień. – Vlad… – zaczęłam. – Po twojej wizji chciałem, żebyś sama zobaczyła, że nic mi nie jest – przerwał mi dużo bardziej delikatnym tonem – ale muszę dołączyć teraz do Maximusa i Shrapnela. Udało nam się dorwać tylko jednego z ludzi Szilagyi’ego żywcem i zamierzał osobiście go przesłuchać. I już zniknął, poruszając się z nieludzką prędkością ku schodom, które prowadzą do lochów, kiedy mój głos za nim podążył.

– Wątpię, żeby wiedział, gdzie on jest. Szilagyi postrzegał każdego w tym opactwie jak jednorazówkę, bo zamierzał zmiażdżyć go górą. Poza tym wiem, jak go znaleźć dzisiaj wieczorem. To zatrzymało jego oziębłość. Odwrócił się, by stanąć przede mną, zieleń iskrzyła się w jego miedzianym spojrzeniu. – Jak? – Pojedyncze słowo było ciężkie z zaskoczenia i ze śmiertelnych zamiarów. – Nie spodoba ci się to, ale musisz mnie wysłuchać. Na to jego brew podniosła się. Potem podszedł w leniwy sposób, jakoś

udało

mu

się

wyglądać

niebezpieczniej

niż

podczas

ultradźwiękowych wybuchów prędkości. – Kontynuuj. Rozejrzałam się. Nie widziałam żadnego z kilkunastu strażników, jakich miał na tym piętrze, ale to nie znaczy, że ich tam nie było. Być może powinnam poczekać, aż będziemy mieli więcej prywatności. – Ufam każdemu w tym domu, więc mów – powiedział Vlad, podsłuchując moje myśli. – Pozwól mi samej wyjść na miasto. Udam, że uciekam, następnie połączę się z Szilagyi’m i powiem mu, że chcę zmienić stronę. Złapie mnie, zabierze do miejsca, gdzie się ukrywa, a potem połączę się z tobą, a wtedy będziesz mógł przybyć i usmażyć go. Vlad nic nie powiedział. Czas mijał, dopóki cisza nie stała się bolesna. Nie mogłam stwierdzić z wyrazu jego twarzy, co myśli. To było tak niewyraźne, że równie dobrze mógłby śnić na jawie. – Nawet jeśli nie każe swoim ludziom cię zabić, Szilagyi nie pozwoli ci odkryć, gdzie jest – w końcu odpowiedział. – Upewni się, że jesteś nieprzytomna, kiedy będziesz przenoszona do tamtego miejsca.

Zanim byś się tam znalazła, rozebrałby cię ze wszystkich rzeczy, włącznie z ubraniami, żebyś nie mogła wykorzystać ich do skontaktowania się ze mną. Następnie, ponieważ ci nie ufa, torturowałby cię, dopóki nie byłyby pewny, że każde słowo, które mu powiedziałaś, było prawdą. Krótko mówiąc, to jest dzielny, ale głupi pomysł. Zjeżyłam się. Mogę nie być najbardziej znanym wampirem jak jeden arogancki człowiek, którego znałam, ale nie jestem głupia. – Myślisz, że jak połączyłam się z tobą, gdy byłam uwięziona w klubie? – warknęłam. – Nie widziałam cię tamtego dnia. Twojej istoty nie było nigdzie na moich ciuchach, jednak wciąż mogłam się z tobą połączyć. Szilagyi mógłby mieć mnie rozebraną do naga, bez zielonego pojęcia, gdzie jestem, a i tak w dziesięć minut mogłabym ci zakomunikować miejsce, dokąd mnie zabrał. – Myślałem, że miałaś coś na sobie, co dotknąłem – mruknął, jego spojrzenie zwęziło się. — Jak to zrobiłaś? Przeszłam te kilka ostatnich kroków, które nas rozdzielały, biorąc go za rękę i nie wzdrygając się na plamy pokrywające ją. – Jesteś w mojej skórze – powiedziałam. – Poprzedniego dnia prześledziłeś moje usta ręką i prawie mnie pocałowałeś, więc podążyłam za istotą, którą odcisnąłeś na moich ustach, aż cię znalazłam. Jego oczy rozbłysły, szmaragd wyparł brąz, kiedy chwycił moją dłoń i ją pocałował. Rękawiczki, które założyłam, powodowały, że nie czułam tej jedwabistej szorstkości ciała, ale miałam wrażenie, że mogę wciąż poczuć gorąco przez odpierający prąd materiał. – On nie jest głupi. Powstrzyma cię przed dotykaniem czegokolwiek, moja ciemnowłosa piękności. Nawet twoje usta.

– Dlatego odciśniesz swoją istotę na mojej ręce – odpowiedziałam miarowo. – Zapewne już to robisz. To bezdenne spojrzenie wbiło się we mnie. – Ale skąd będziesz wiedziała, gdzie jesteś, żeby mi to powiedzieć? – Dzięki kolejnym śladom istot w tym pokoju. Kogoś, kto wie, gdzie oni są. Nawet jeśli nie będę mogła wyciągnąć tego z miejsca, mogę połączyć się z kimkolwiek, kto mnie uwięzi, a potem podążyć za tą osobą. Szilagyi nie będzie wiedział, co robię. Powiedziałeś mi, że nie słyszysz moich myśli, kiedy korzystam z moich mocy. Przez resztę czasu to będzie ciąg najgorszych piosenek z lat osiemdziesiątych w mojej głowie. – Będzie wiedział, że używasz swoje moce i być może zrozumie dlaczego. – Puścił moją rękę. – W najlepszym wypadku będzie cię torturował, aż nie będziesz mogła blokować swoich myśli i dowie się, co masz zamiar zrobić. Odpowiedź brzmi: nie. – Ja nie jestem nią, Vlad. Powiedziałam to, wiedząc, że rozrywałam najgłębsze jego blizny, ale nie mogłam temu pozwolić zatrzymać mnie. On jest bezlitosny i nieskruszony, gdy wie, że ma rację. Ja jestem taka sama. – Ja nie wolę umrzeć, niż wpaść w ręce twojego wroga – kontynuowałam. – Nawet jeśli wszystko, czego się boisz, to to, że zmienię zdanie. Przeżyłam każdą straszną rzecz, jaką człowiek – ludzki czy też nie – zrobił drugiemu i choć kiedyś mnie to rujnowało, to wracałam silniejsza. Szilagyi porwał mnie, spróbował mnie zabić, naprawdę zabił mojego przyjaciela Bena i teraz przetrzymuje mojego najdroższego przyjaciela jako zakładnika. Chcę zemsty i chcę Marty’ego z powrotem bezpiecznego. – Ja, kurwa, w to nie wierzę – wydyszał kobiecy głos.

Odwróciłam się. Gretchen była około pięćdziesięciu kroków ode mnie w pomieszczeniu i jej usta opadły otwarte w klasycznym wyrazie niedowierzania, wszystko słyszała. – Co się z tobą dzieje? – Podeszła, teraz maszerując w naszym kierunku. – Można by pomyśleć, że porażenie prądem, podcinanie sobie nadgarstków i randkowanie z wampirem będzie wystarczającą jazdą po śmierci dla kogoś, ale nie! Musisz zgłosić się na bycie prezentem dla jakiegoś przerażającego wampira, który prawdopodobnie cię zabije! Akurat ten moment moja siostra wybrała sobie na wyjście z pokoju. – Gretchen, to nie jest… – Nie jest co, dobry czas? – zakończyła gniewnie. – U ciebie nigdy nie jest dobry, Leila! Ale skoro masz zamiar spróbować i znowu się zabić, nie będę na to czekała. Taki dla ciebie news: nie jesteś jedyną, której życie poszło się jebać, kiedy mama umarła. A jeżeli pogrążenie się taty w emocjonalnej katatonii po tym nie było wystarczająco złe, to musiałaś popychać w ostateczność, gdy tylko wyszłaś ze śpiączki. – Popychałam cię? – Mój głos podniósł się, długo chowane rany wyszły na wierzch. – Byłam trochę zajęta, próbując sobie poradzić ze śmiercią mamy i porażaniem prądem każdego, kiedy odkrywałam ich najmroczniejsze sekrety, pamiętasz? – Wiesz, co pamiętam? – Kiedy stawałam się coraz głośniejsza, głos Gretchen robił się coraz bardziej miękki. – Powrót do domu ze szkoły po to, żeby znaleźć cię w wannie pełnej krwi. Dzwoniąc na 911, trzymając twoje nadgarstki razem i modląc się, żeby nie musieć pochować kogoś jeszcze, kogo kocham. I pamiętam, że jak tylko ci się poprawiło, to odeszłaś.

Gdyby na mnie krzyczała, to sprawa byłaby łatwiejsza, ale cicha rozpacz w jej głosie cięła mnie głębiej niż ten nóż wtedy. Jak mogłabym wyjaśnić ciemność, w którą zostałam złapana? Albo późniejsze przekonanie, że jeżeli od niej nie odejdę, to zniszczę jej życie bardziej, niż już to zrobiłam? Nie mogłam tego wytłumaczyć, a z perspektywy czasu to nie ma już znaczenia. – Myliłam się, Gretchen – powiedziałam, mrugając przez łzy. – Nie zauważałam swojego własnego bólu, tak pozwoliłam temu się pochłonąć. Podczas gdy ja z tym walczyłam, ty nie chciałaś mieć ze mną nic wspólnego, a tato ponownie był pochłonięty pracą. Marty był wszystkim, co miałam. Być może to moja wina, ale opuściłam cię kiedyś, kiedy nie powinnam. Teraz nie popełnię tego samego błędy z Marty’m. Następnie podeszłam i dotknęłam jej policzka, moje nowe rękawiczki umożliwiły mi to bez robienia jej krzywdy. Ona odepchnęła moją dłoń, ale jej oczy były lśniące i zaczerwienione za jej przemyślanie nałożonym makijażem. – Nie staram się zabić, po prostu chcę to skończyć – powiedziałam cicho. – Szilagyi chce mnie dla moich umiejętności. Pozwolę mu myśleć, że mnie schwytał, a wtedy Vlad sprowadzi na niego ból. Spojrzała za mnie na wampira, którego jeszcze nie przekonałam. Jej podbródek uniósł się. – Mam powierzyć Drakuli twoje życie? – Nie Drakuli – powiedziałam ze słabym uśmiechem, kiedy się odwróciłam – Vladowi Tepesh’owi, byłemu voivode Wołoszczyzny i najbardziej aroganckiemu, śmiertelnemu, przerażającemu mężczyźnie, jakiego kiedykolwiek spotkałam.

Jego usta wygięły się w lekceważącym rozbawieniu. – Komplementy nie zbajerują mnie bardziej niż słowo proszę, Leila. – Uważasz to za komplementy? – niedowierzała Gretchen. – Oczywiście. – Obnażył w uśmiechu kły. – Nazwała po imieniu wszystkie moje najlepsze cechy. Wtedy nieustępliwe spojrzenie skierował na mnie. – Rozważę to jako możliwą opcję na później, ale na tę chwilę odpowiedzią nadal jest „nie”. – Obiecałeś – powiedziałam gniewnie, ignorując zaskoczone spojrzenie aprobaty Gretchen do Vlada. – Powiedziałeś, że jeżeli wyjdę z planem ratowania Marty’ego z uwzględnieniem nie wciągnięcia twoich ludzi w zbyt duże niebezpieczeństwo, to postąpisz zgodnie z nim. Więc to jest taki plan! – Za bardzo zagraża tobie – odpowiedział nieubłaganie. – Jako moja kochanka, również jesteś postrzegana jako jedna z moich ludzi. – Ale nie aż tak cenna – zripostowałam, rana, o której nie wiedziałam, że ją noszę, nakłoniła mnie do powiedzenia następnej części. – Sam przyznałeś, że nigdy mnie nie pokochasz, więc jak coś pójdzie źle, to nie będzie dla ciebie trudne znaleźć sobie nową dziewczynę. Marty naprawdę mnie kocha i jest najlepszym przyjacielem, jakiego mam. Odmawiam opuszczenia go. Oczy Vlada zmieniły się stanowczo w zieleń i nadal tak stał, że patrzenie na niego zrobiło się prawie bolesne. Żaden oddech lub drgnięcie nie zakłóciło jego pięknej, nieugiętej postury. Nawet jego wzrok nie drgnął w najmniejszym stopniu. Nikt żywy nie mógłby wytrzymać w

takim bezruchu i to było tak, jak gdyby tą zimna sztywną postawą pokazał mi przepaść nie do pokonania między nami. – Moi ludzie będą nadal przeszukiwali teren – stwierdził po chwili milczenia, która kroiła jak noże w plasterki moje emocje. – Od jutra będziesz również odwiedzała domy mieszkających w pobliżu wampirów, szukając śladu istoty Szilagyi’ego. Ktoś musi mu pomagać. Gdy tylko go znajdziemy, poprowadzi nas do twojego ukochanego przyjaciela. Potem odszedł, rzucając ostatni komentarz ponad swoim ramieniem. – Jeżeli będziesz potrzebowała czegoś dzisiaj wieczorem, znajdziesz mnie w lochu, robiącego to, co robię najlepiej.

Rozdział 36 Cieszę się, że Vlad jest zajęty swoim paskudnym zadaniem. To dało mi czas na przemyślenie naszej wcześniejszej sprzeczki, nie martwiąc się, że podsłucha moje myśli, ponieważ jego polityka należytej staranności81 powodowała, że więzień pochłaniał całą jego uwagę. Żeby pomóc sobie ochłonąć, wzięłam kąpiel i wypiłam trzy kieliszki wina, kiedy po cichu przyznałam się przed sobą do powodu nieoczekiwanej złości względem niego dzisiaj wieczorem. To nie była tylko frustracja, bo nie chciał wcielić mojego planu w życie. To dlatego, bo zrobiłam najgłupszą z możliwych rzeczy – zaczęłam zakochiwać się w człowieku, który nigdy nie pokochałby mnie. Jasne, Vladowi może zależy na mnie w jakiś sposób, ale nigdy nie pozwoli sobie być na tyle emocjonalnie wrażliwym, by pokochać. Ze swoją zwykłą brutalną uczciwością potwierdził to już na początku. Myślałam, że mogę sobie z tym poradzić, ale gdzieś w tym wszystkim ten skomplikowany, hipnotyzujący, często przerażający mężczyzna zaszedł mi tak głęboko pod skórę, że przeszył mi serce. Teraz nie byłam pewna, czy mam wiele z niego, by mogło mi to wystarczyć, ale, do diabła, nawet jeśli nie dawał mi wszystkiego, to nadal nie chciałam pozwolić mu odejść. Może

nie

byłam

jedyną

z

psychicznymi

zdolnościami,

pomyślałam. Chyba że coś drastycznie się zmieniło, Marty może zginąć w jego wizji, czym Vlad złamałby mi serce. Ostatnią rzeczą, jaką chcę robić przed snem, a potrzebuję jutro myśleć czysto, jest użycie moich zdolności do wytropienia Szilagyi’ego. 81

Inaczej „due diligance” stosuje się to w ekonomii, chodzi tutaj o staranne sprawdzenie jakiegoś przedsiębiorstwa, jakie może przynieść korzyści a jakie zagrożenia, zwykle się to robi zanim kupi się akcje firmy lub zawiera się z nią jakiś interes  Czyli w wolnym tłumaczeniu Vladzio tak go przetrzepie że nic nie będzie miał już do ukrycia. Nareszcie coś z mojej dziedziny, kto by się spodziewał że cztery lata technikum ekonomicznego przydadzą się w tłumaczeniu ;P

Parę godzin niespokojnego przewracania się i obracania się później, kiedy w końcu zaczęłam zasypiać, ostre stukanie do drzwi zaskoczyło mnie. Vlad nie pukałby, a Maximus był zajęty, pomagając mu grać w „obnażającego pokera” na schwytanym pomagierze Szilagyi’ego . – Leila. – Dobiegł mnie głos mojego ojca, ciągnący za sobą kolejną serię pukania. – Wpuść mnie. Musimy pogadać. Gretchen, pomyślałam, jęcząc w myślach. Ona musiała powiedzieć tacie to, co wcześniej podsłuchała. Dlaczego nie poprosiłam Vlada, by swoim gniewnym spojrzeniem zamknął jej usta? Wstałam, zakładając szlafrok na moją jedwabną koszulkę nocną, zanim otworzyłam drzwi. Mój ojciec wszedł do środka, jego szybkie, ale gruntowne spojrzenie obiegło cały teren, który był mniejszą, bardziej bladozieloną i bardziej kobiecą wersją sypialni Vlada. – Gdzie on jest? – zapytał bez wstępu. – Zabawia się, torturując wrogiego bojownika, którego dzisiaj schwytał – odpowiedziałam z równą nagłością. – I to jest człowiek, dla którego zaryzykujesz życie? Hugh

Dalton

posiada

rodzaj

zahartowanego,

spokojnego

spojrzenia, jakiego niektóre sto lat starsze wampiry nie są w stanie osiągnąć, i zwrócił je na mnie z pełną siłą. Zostało odwzajemnione. – Nie, ryzykuję dla siebie, Marty’ego i ładnego chłopaka, który pomógł mnie niedawno uratować, a następnie został zabity przez wampira, którego próbuję zdjąć – powiedziałam chłodno. Odwrócił się w półobrocie i podszedł kilka kroków, jego utykanie skracało jego kroki i powodowało, że miał mniej wdzięku niż jego byłe militarne dokładne ruchy.

– W porządku, możesz sobie mnie nienawidzić – oświadczył, zaciskając szczękę, kiedy spojrzał na mnie pełnym bólu spojrzeniem. – Zawiodłem twoją matkę i powinienem być przy tobie po wypadku. Ja… część mnie obwiniała cię na początku. Musiałaś się tego dowiedzieć po dotknięciu mnie, ale w głębi serca nigdy nie odpowiedziałem sobie na pytanie: kto był naprawdę odpowiedzialny za jej odejście i późniejszą śmierć. Ja. Więc proszę, chociaż Marty był dla ciebie lepszym ojcem niż ja, nie narażaj się dla kolejnych wampirów, próbujących go uratować. Dalej mnie karz, zasługuję na to. Ale nie narażaj się bardziej, niż już to zrobiłaś. Prawda, która była znana od lat, w końcu została powiedziana na głos między nami, a teraz słowa zawisły w powietrzu i poczułam, że ciężar we mnie staje się lżejszy. Powiedziałam Vladowi, że mówienie o najgłębszym grzechu mojego ojca jest zbyt bolesne, ale nie zdawałam sobie sprawy, że rana tylko powiększała się, kiedy ją ignorowałam. Wspomnienia, na które sobie wcześniej nie pozwalałam, zalały mi głowę jak urywki filmu: Nasza czwórka zbierająca muszelki wzdłuż wybrzeża Wirginii, kiedy mój tato stacjonował w pobliżu Dystryktu Columbii. Jak Gretchen – tylko ośmioletnia – chichocząc, upadła na piasek, kiedy uczyłam ją robić gwiazdy. Mój tato złapał nas i obracał w kółko, aż krzyczałyśmy z zachwytu, kiedy moja mama żartobliwie skarciła go, by nas odstawił, zanim dostaniemy zawrotów głowy. Byliśmy kiedyś szczęśliwą rodziną, która rozsypała się na kawałki, ale zniszczone rzeczy wciąż można naprawić. Byłam tego dowodem. Wszyscy jesteśmy czymś więcej niż sumą naszych grzechów, powiedział Vald. Jeżeli nie chcę w nieskończoność ciągnąć ciężaru, który nadal jest moim najmroczniejszym grzechem, to muszę przebaczyć mojemu ojcu jego grzechy.

– Oboje ją zawiedliśmy – powiedziałam, głos chrypiał mi od bolesnych wspomnień. – Ale gdyby mama wciąż tutaj była, to kazałaby to nam już przezwyciężyć. Ona powiedziałaby, że nie ma nic ważniejszego od naszej rodziny trzymającej się razem… i ja… ja chcę jej posłuchać teraz, jak nie zrobiłam tego wtedy. Złapał mnie, przyciągając do siebie wbrew prądowi, który sprawił, że zadrżał. Jego laska upadła na podłogę, kiedy oplótł mnie rękoma, schowałam głowę w jego ramię, jak to robiłam, będąc małą dziewczynką. Odwzajemniłam uścisk, przyciskając go moją prawą ręką, odkąd nie chodzę spać w rękawiczkach. To było tak dawno temu, kiedy przytulałam mojego tatę, wdychając mieszankę Old Spice’a i wody po goleniu, ale jakoś lata wyobcowania wydawały się stopić w zaledwie kilka miesięcy. Następnie delikatnie go odepchnęłam i wskazałam na jego ranną nogę. – Bomba wybuchła w twoim konwoju i okaleczyła ci kolano, ale nadal czołgałeś się w poszukiwaniu ocalałych i odciągnąłeś ich od szalejącego ognia. – Nikły uśmiech. – Idę z Valdem, by pomóc szukać wampira, który pochwycił Marty’ego, ale dla jasności: nie myślę, że jest lepszym ojcem od ciebie. To dlatego, że jestem córką człowieka, który odmówił porzucenia ludzi, czuł się odpowiedzialny za nich, kiedy został pokonany, krwawiący i tylko zdolny do czołgania się. – Boże, jesteś tak samo uparta jak twoja matka – powiedział głosem trzęsącym się od emocji. Zaśmiałam się, chociaż mój wzrok rozmazała się od łez. Wina uczyniła moje wspomnienia zbyt bolesnymi, by je rozpamiętywać, ale teraz czułam się dobrze, wspominając różne aspekty jej osobowości. – Ona była uparta, prawda?

Mój ojciec otworzył ust, żeby odpowiedzieć, kiedy Vlad wszedł do pokoju. Wydawał się nie być zaskoczony widokiem mojego ojca. Domyślam się, że usłyszał, jak rozmawiamy, kiedy nadchodził. Tato odzyskał swoją laskę i wyprostował się na swoje pełne sześć stóp wzrostu. Następnie popatrzył na Vlada z taką intensywnością, która powodowała, że człowiek robi się mniejszy i się wierci. – Nie obchodzi mnie, kim lub czym jesteś. Jeśli nie uda ci się jej ochronić podczas używania jako urządzenia naprowadzającego na twojego wroga, ja znajdę sposób na zabicie ciebie. To, jak twardy jest Hugh Dalton, można porównać z domowym kotem grożącym tygrysowi bengalskiemu. Uznać trzeba, że Vlad nie zaśmiał się ani nie poraził go szyderczo jednym ze swoich czarujących śmiertelnych uśmiechów. – Och, ja zawsze chronię to, co jest moje – odpowiedział, a jego ton sugerował, że pomyślałam, iż zwrócił się do mnie. Mój tata spojrzał na mnie, westchnął w sposób wyrażający, że zdecydowanie dezaprobował ten związek, po czym wyszedł, jego szpakowata82 głowa uniosła się wysoko, nawet jeśli reszta jego ciała już nie był prosta. Zamknęłam za nim drzwi, ale czekałam przed odwróceniem się, niepewna, czy skończyłam jedną konfrontację tylko po to. żeby zacząć kolejną. – Już skończyłeś? – zapytałam neutralnie. – Ja tak. Inni jeszcze nie – było jego odpowiedzią. Poszedł za tym ślizgający się odgłos, a kilka sekund później plusk wody. Odwróciłam się. Jego ubranie i buty zostały na stosie na podłodze, a on był pod prysznicem. Nie kłopotał się włączeniem światła czy 82

Siwiejący, mający część włosów siwych.

zamknięciem drzwi i postanowił wziąć prysznic w moim pokoju. Nie jego. Było to jawne zaproszenie od Vlada, by do niego dołączyć. Nie powinnam. Inteligentnym posunięciem było wrócenie do łóżka i zaśnięcie – ze wszystkimi obawami, jakie miałam w tym związku – ale zamiast tego weszłam do łazienki, włączając gwałtownie światło. Szklane drzwi prysznica niczego nie ukrywały przed moim spojrzeniem. Głowa

Vlada

była

bezpośrednio pod

strumieniem wody,

ciemnobrązowe włosy wydawały się dłuższe przez przepływającą przez nie wodę. Czerwone strumyki wyblakły do różu i płynęły, spłukując krew, która przemokła przez jego ubranie. Przez jego napięte sutki wiedziałam, że woda jest zimna, ale unosiła się słaba para, gdy tylko woda uderzyła w jego ciało83. Jego ciało było jeszcze bardziej kuszące od tej całej lśniącej wilgoci podkreślającej każdą szramę, wklęśnięcie i wybrzuszenie. Długie, grubo umięśnione nogi łączyły się z bliźniaczymi kopcami jego pośladków, które praktycznie prowokowały cię, żeby nie gapić się na to. Robiłam to, aż wziął kostkę mydła i zaczął ocierać o siebie, tworząc pianę. Białe mydliny trzymały się jego żylastych rąk, nanosząc je na ramiona, na krzywizny jego piersi, sunąc nimi w dół ciemnym szlakiem, na jego brzuchu i wtedy kończąc w kędzierzawych włoskach jego pachwiny. Mój wzrok tam pozostał, a kiedy namydlił ciało, które urosło i pogrubiło się pod jego ręką, poczułam wyraźny puls między moimi udami. Mokrej męskości Vlada dorównywała tylko jego niewiarygodna moc i chociaż obie były spoza mojej ligi, ciągnęło mnie do niego jak ćmę do płomienia. Bez zastanowienia zdjęłam szlafrok, a następnie koszulkę nocną. Kiedy spotkałam jego spojrzenie, było szmaragdowe i drapieżne, co spowodowało, że przeszedł przeze mnie dreszcz, który nie miał nic 83

To się nazywa ekologiczny bojler ;)

wspólnego z chłodem w pomieszczeniu. Nikt nigdy nie patrzył na mnie w ten sposób, w jaki on to robi. Jak gdyby już posiadł moje ciało i duszę, a byłam jedyną, która sobie tego jeszcze nie uświadomiła. Poruszając się jak we śnie, weszłam pod prysznic, łapiąc oddech, kiedy przyciągnął mnie do siebie. Woda była lodowata, ale jego ciało parzyło, a szokujące palenie i zamrażanie w tym samym czasie potęgowało intensywność jego pocałunku. Jego usta były płynną rozkoszą, język wijącą pochodnią; duże dłonie rozpalały pragnienie wszędzie tam, gdzie zawędrowały. Moje paznokcie wbiły się w umięśnioną przestrzeń na jego plecach, a on wypuścił niski śmiech, wyśmiewając prąd, który wstrząsał nim. – Uwielbiam, jak podniecenie zwiększa twoją moc – wymruczał swoimi ustami przypartymi do mojej szyi. – Kiedy masz dojść, całe twoje ciało wibruje. Najbardziej niewiarygodna rzecz, jaką kiedykolwiek czułem. Następnie zassał miejsce, w które się wgryzł trzy dni temu. Przekłucia zaleczyły się, ale odłamki erotycznych doznań połączyły się pod jego ustami, jakby przypominając mi, jak dobrze jest mieć wbite tam kły. Złapałam go za głowę i stanęłam na palcach, przyciskając go bliżej, zanim zorientowałam się, co robię. Kolejny chichot, bardziej mroczny i zaborczy niż rozbawiony. – Powiedziałem ci, że będziesz błagała o moje ukąszenie. – Potem otarcie ostrych zębów. – Pragniesz tego? Pragnęłam,

a

między

drwiącymi

otarciami

jego

kłów

a

bezwzględnie zręcznymi dłoni mogłam z ledwością ustać w pionie. Pragnienie stopiło moje kości do wosku, a wilgoć między moimi nogami była czymś znacznie więcej niż wodą z prysznica, ale zmysłowy triumf w jego głosie wyzwolił we mnie coś pierwotnego. Tak, sprawił, że błagam o

jego ukąszenie, jego pocałunek i inne rzeczy, których nigdy nie mogłabym od niego otrzymać, ale odmówiłam tego sobie, tonąc w potrzebie. Opadłam na kolana, chwytając jego twarde ciało w moją lewą rękę. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale widziałam oczami innych ludzi, jak się to robi, i wydaje się, że wystarczy mi podstaw. Zamknęłam usta na czubku jego penisa, przesuwając językiem wzdłuż rozgrzanego ciała, które było gładsze niż aksamit, ale twarde jak marmur. Coś pomiędzy jękiem a sykiem rozbrzmiało nade mną i poczułam, jak jego dłoń pogłaskała mój policzek. – Nie przestawaj. Słowa zabrzmiały jak rozkaz; jego ton już nie. Rozbrzmiewało to intensywnością

błagania

i

prawdopodobnie

było

najbliższe

wypowiedzeniu przez Vlada prośby, jaką kiedykolwiek usłyszę. Kto teraz jest wymagający? Jego śmiech zakończył się na ciężkiej nucie, kiedy wzięłam go głębiej, czując smak czegoś delikatnego, a nie nieprzyjemny cierpki smak mydła. Moje zęby nacisnęły na jego obwód, język zatoczył łuk wzdłuż tego sztywnego ciała, tak jakbym go okrywała, aż musiałam się zatrzymać, mimo że było go więcej. Zimna woda sprawiła, że zadrżałam, ale ciepłe uda Vlada przycisnęły się do moich piersi, jego upalne dłonie wplotły się w moje włosy, a moje usta zostały wypełnione jego pulsującą, gorącą długością, sprawiając, że te części cudownie mnie rozpalały. Zawsze przy Vladzie to były skrajności, ale w tej chwili nie pragnęłam niczego ani trochę innego. Cofnęłam usta z tą samą powolnością, której on użył za pierwszym razem, gdy się kochaliśmy. Wspomnienie sprawiło, że coś nisko we mnie się zacisnęło. Następnie ponownie go okryłam, przy akompaniamencie kolejnego ochrypłego jęku. Brzmiał w ten sam sposób, kiedy był we mnie,

a moje ciało na to odpowiedziało. Moje piersi stały się cięższe, moje sutki stwardniały do nadwrażliwości, a moje krocze spuchło, kiedy śliska wilgoć zalała wnętrze moich ud. Podniecenie pchnęło mnie do poruszania głową trochę szybciej, ssąc go coraz mocniej. Jego uścisk w moich włosach zacisnął się, kiedy słaby ostry smak mydła zmienił się w coś słonego. – Tak, w ten sposób. Jego głos był praktycznie gardłowy, a następna rzecz, jaką do mnie wymruczał, nie była po angielsku. Zwiększyłam tempo i nacisk, a przerwy między tymi szorstkimi jękami stały się krótsze, podczas kiedy urósł nawet jeszcze większy w moich ustach. Jego biodra kołysały się, wtórując mi, a mocny uścisk na mojej głowie stał się jeszcze bardziej ekscytujący, bo przypomniało to mi, jak mocno mnie trzymał, kiedy poruszał się we mnie. Chciałam poczuć tą sama utratę kontroli w pasji, więc ściskałam i zassałam go mocniej, jęcząc do siebie, kiedy jego uda otarły się o moje piersi, żeby podrażnić moje sutki. Ślina wyciekła, żeby okryć części, którym nie mogłam sprostać, kiedy poruszałam się jeszcze szybciej, moje uda zacisnęły się mocniej z powodu nieznośnie intensywnego pulsowania między moimi nogami. Nagle już nie byłam na kolanach, ale w jego ramionach. Kafelki ochłodziły moje plecy, jak obwinął moje nogi wokół pasa i przycisnął mnie do ściany prysznica. Wtedy jego usta zmiażdżyły moje, tłumiąc mój jęk na uczucie niego naprzeciw tej obolałej części mnie. Głębokie pchnięcie sprawiło, że każde zakończenie nerwowe skończyło jako błysk oślepiającej przyjemności, wyciskając ze mnie coś bliskiego krzyku. Byłam tak mokra, że wsunął się po nasadę, a kiedy zaczął się cofać, przycisnęłam się do niego, bezsłownie prosząc o więcej.

Czułam, że uśmiecha się na tyle szeroko, że przez chwilę całowałam tylko zęby. Wtedy wygiął się do przodu tak mocno, że jego miednica zderzyła się z moją łechtaczką, tarcie wysłało więcej kaskad przyjemności przeze mnie. Zakwiliłam w jego usta, kołysząc się naprzeciw niego, moje uda zacięły się na jego talii, a ręce oplotły wokół szyi. Każde przylgnięcie do jego ciała wzmacniało przyjemność, ciągnąc za niewidoczne sznurki wewnątrz mnie, aż poczułam, jak moje ciało zamruczało z zachwytu. Całowanie go było jak narkotyk, od którego nigdy nie będę chciała się uwolnić, ale kiedy zaczęło kręcić mi się w głowie, oderwałam się, by zaczerpnąć haust powietrza. Wyplątał moją prawą rękę ze swojej szyi, przenosząc ją do swoich ust. – Leila, spójrz na mnie. Nie byłam świadoma tego, że zamknęłam oczy, ale w pewnym momencie musiałam to zrobić. Otworzyłam je, łapiąc oddech. Włosy Vlada w ciemnych pasmach opadły mokrą, grubą warstwą na jego ramiona, jego mięśnie łączyły się z każdym wywołującym jęk pchnięciem, a jego oczy płonęły tak jasno, że było to bliskie patrzeniu w słońce. To spojrzenie trzymało mnie znacznie pewniej niż jego ręka na moich biodrach, odwrócił moją dłoń, a potem ugryzł w mięsisty kopczyk tuż pod moim kciukiem. Dźwięk, który wyszedł ode mnie, był niemal zwierzęcy. Sprawiał, że tak się właśnie czułam – zdziczała i bez zahamowań – ponieważ gorąco ześlizgnęło się w dół mojej ręki, by powoli rozproszyć się przez całą mnie, te odczucia rosły. Potrzebowałam więcej jego ugryzienia, jego dotknięcia, ciała, a zwłaszcza silnej emocji w jego oczach, kiedy przełknął moją krew, i potrzebowałam to teraz.

Właśnie dlatego zaskamlałam w proteście, kiedy dużo za wcześnie wycofał kły i wypuścił moją dłoń. – Twoja kolej – powiedział gardłowo. Następnie przegryzł wystarczająco mocno swój nadgarstek, aby zostawić głęboką ranę, przed przystawieniem mi go do ust. Nadal zatracona w tym pierwotnym stanie, przełknęłam bez wahania, nie przejmując się ostrym metalicznym smakiem, ponieważ to była jego krew. Lizałam, aż każda kropla zniknęła i rana zamknęła się sama z siebie. Kiedy to zrobiła, przegryzł nadgarstek jeszcze raz. Tym razem to ja byłam tą osobą, która przyciągnęła go do moich ust, ssąc mocno, jednocześnie patrząc na niego. W uśmiechu, który mi posłał, była czysta żądza w jego najbardziej dzikim wydaniu. Jego ruchy stały się mocniejsze, szybsze, przekształcając moje jęki w ostre krzyki. Kiedy jego rana zasklepiła się drugi raz, pozwoliłam jego przegubowi odejść i szarpnęłam jego głowę w dół do swojej. Jego język najechał na moje usta z tą sama zmysłową brutalnością jak jego pchnięcia i spotkałam się z nim z równym zapałem. Gdyby nie jego ręce za moją głową i na biodrze, to kafelki za mną popękałyby od jego wściekle najeżdżających ruchów, ale nic mnie to nie obchodziło. Jego krew płynęła jak ogień przez moje żyły, napełniając mnie coraz to większą dzikością. Nic nie istniało poza tą chwilą, a ponieważ całe moje ciało zadrżało z zachwytu, nawet już dłużej nie zauważałam zimna. Wszystko, co czułam, było gorącem, zarówno w środku, jak i na zewnątrz.

Rozdział 37 Założyłam, że Vlad będzie mi towarzyszył na każdej misji rozpoznawczej, ale nie robił tego. Czasami wysyłał ze mną jednego wampira z domu, a sam szedł gdzie indziej i przynosił dla mnie przedmioty do dotknięcia. Zajęło mi dni, by dowiedzieć się dlaczego. Wysyłał mnie do sojuszników najmniej prawdopodobnych, że go zdradzą, zabierając najbardziej ryzykowne wampiry dla siebie. W ten sposób dotrzymywał obietnicy poszukiwania Marty’ego, a jednocześnie chronił mnie przed sytuacjami, które uważał za zbyt niebezpieczne. Było to denerwujące i poruszające w tym samym czasie, dodając więcej chaosu do moich burzliwych uczuć. Jeśli Vlad byłby żywą istotą bez serca, jaką z siebie zrobił, wykorzystałby moje największe zalety, rzucając mnie w najbardziej niebezpieczne sytuacje. Ale nie zrobił tego. Jaki był prawdziwy Vlad? Czy tym, którego serce zawsze było poza zasięgiem, czy mężczyzną, który wydawał się cenić moje bezpieczeństwo bardziej niż szybszą drogę do zemsty? Zastanawiałam się nad tym, kiedy czarny SUV podjechał i zatrzymał się przed zestawem wysokich bram z żelaza. Maximus prowadził, Shrapnel siedział obok kierowcy, a ja samotnie na tylnym siedzeniu. Drugi SUV, wypełniony sześcioma dodatkowymi strażnikami, był tuż za nami. Byliśmy piętnaście minut drogi od Oradea w Rumuni, ale rozglądając się, nie pomyślałbyś, że tętniące życiem miasto jest w pobliżu. Ta brama była ukryta w gęstym lesie, prowadzący do niej długi żwirowy podjazd był prawie niewidocznym odgałęzieniem, zakładając, że znalazłeś ustronną drogę prowadzącą do niego. Właściciel tej nieruchomości albo lubił prywatność, lub nienawidził niespodziewanych gości, co było dokładnie tym, czym była nasza trójka.

Maximus opuścił swoje okno i nacisnął guzik na metalowej konsoli wystającej kilka stóp nad ziemię. Nie słyszałam, jak kamera robiła zbliżenie, ale nie miałam wątpliwości, że jego obraz był transmitowany. – Vlad Tepesh kuldottei Gabriel Tolvai – hoz jottek84 – oświadczył. Zrozumiałam jedynie nazwisko. Gabriel Tolvai, sojusznik Vlada, którego jak zwykle nie podejrzewał, że jest w zmowie z Szilagyi’m. Mimo to było jeszcze jedno nazwisko do przekreślenia na liście, nawet jeśli Tolvai mieszkał w odosobnionym miejscu, gdzie najbliższymi sąsiadami wydawały się być różnorodne zwierzęta. Wysoka brama rozsunęła się i przejechaliśmy przez nią. Po tym, jak przejechaliśmy długość boisk do piłki, Maximus zatrzymał się przed okazałym, dwupiętrowym białym domem z wykończeniami w kolorze ochry85. Stara architektura konstrukcji wyglądała jak estetyczny wybór, a nie rzeczywiście wiekowy dom, a podczas gdy dom był duży, to nadal wciąż był mniejszy niż jedna czwarta rozmiaru domu Vlada. Dwóch brodatych strażników noszących broń automatyczną stanęło w czymś, co wyglądało na główne wejście. Od kiedy to była rezydencja wampira, domyślałam się, że broń była wypełniona srebrnymi kulami zamiast ołowianymi. Maximus i Shrapnel nie wydawali się zaniepokojeni. Kiedy wysiadaliśmy z samochodu, nawet nie spojrzeli na strażników, którzy otworzyli dla nas dwuskrzydłowe drzwi, więc ja naśladowałam ich powściągliwą postawę. Nasza druga uzbrojona eskorta wysiadła, ale pozostała przy pojazdach, ich obecność była tak groźna, jak była cicha. Moim zwykłym wzorem, kiedy przekroczyłam próg domu Tolvai’ego, zaczęłam recytować najgorsze piosenki lat osiemdziesiątych, 84 85

Delegaci Vlada Tepesha przybyli do Gabriela Tolvai. To taki kolor pomiędzy żółtym, a brązowym, dla bardzo ciekawych można sprawdzić w palecie barw http://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_kolor%C3%B3w

jakie miałam do zaoferowania. W ten sposób nie ryzykowałam wpadnięcia na kolejnego czytelnika umysłu, będąc nieprzygotowaną. Szczupły chłopak z włosami w rudym kolorze wyszedł do nas do holu. Miał na sobie dżinsy, trampki i czarną kurtkę zarzuconą na koszulkę

86Ed

Hardy. On nawet nie wyglądał wystarczająco staro, by pić

w stanach, więc byłam zaskoczona, kiedy Maximus i Shrapnel skinęli mu głowami. – Pozdrowienia od naszego ojca, Tolvai – oficjalnie powiedział Maximus. Tolvai odpowiedział porcją dialogu, z którego nie zrozumiałam ani słowa. To nie był rumuński, byłam dobra w rozpoznawaniu niektórych słów w tym języku, ale moją dezorientację przerwał Szrapnel, podnosząc rękę. – Vlad prosi, by mówić po angielsku przy jego gościu, tak żeby rozumiała wszystko, co zostało powiedziane. – Czy to prawda? – Tolvai wypowiedział słowa z bogatym akcentem. Ogarnął mnie bursztynowym wzrokiem. Kiedy w nie spojrzałam, nie wiedziałam, jak kiedykolwiek mogłam pomylić Tolvai’ego z kimś młodszym ode mnie. Ciężar wieków odzwierciedlał się w oczach koloru drogocennego kamienia i sposobie, w jaki jego spojrzenie ogarnęło mnie od blizn na twarzy po buty. Powiedziało mi to, że człowiek jest dla niego mniej niż bezwartościowy. – Jeśli Vlad sobie życzy, powtórzę – powiedział Tolvai, uśmiechając się do mnie tak, jak wielki biały rekin do pulchnej foki. – Co się stało, że Vlad wysłał większość swoich strażników wyższego szczebla 86

Coś w tym stylu http://img.diytrade.com/cdimg/540004/8699798/0/1337770402/Wholesell_Ed_hardy_T– shirts_men_s_cotton_tshits_2012_summer_new_models.jpg

do mojego domu, nawet bez telefonicznej rozmowy, by poinformować mnie o ich przybyciu? – Ostatnio cztery wampiry podpaliły jedno z przedsiębiorstw Vlada w południowym Suceava – oznajmił Maximus. – Trzech sprawców zginęło, ale jeden uciekł. Vlad prosi wszystkich swoich sojuszników, by pomogli mu w znalezieniu tego ostatniego podpalacza. Niebezpieczny uśmiech dotknął ust Tolvai’ego. – Oczywiście, że zaoferuję moją pomoc. Każdy atak na terytorium wampira trzeba szybko pomścić, żeby jego wrogowie nie wzięli tego za znak słabości. Byłam zaskoczona zawoalowaną drwiną. Tolvai nie był na liście podejrzanych Vlada, ale może powinien to ponownie przemyśleć. Shrapnel również nie wydawał się docenić podtekstu. Jego spojrzenie mogłoby wypalić dziurę w pozornie młodo wyglądającej twarzy Tolvai’ego, ale wampir nie wykazał najmniejszej ilości niepokoju. Faktycznie, kiedy jego spojrzenie przepłynęło do mnie, albo był lojalny, choć sarkastyczny, albo wieści o tym, co mogłam zrobić, jeszcze do niego nie dotarły. Oboje zostali wystawieni na próbę, kiedy Shrapnel powiedział łagodnym tonem: – Zatem nie będziesz miał nic przeciwko, by Leila dotknęła kilku rzeczy w twoim domu. Rysy Tolvai’ego prezentowały dezorientację, ale nie przerażenie. – Mierta?87 Ale dlaczego? – Zmienił język na angielski. – Ponieważ Vlad prosi cię o to. – Padła odpowiedź Maximusa.

87

Po węgiersku dlaczego.

Każdy mógł dostrzec wyzwanie dużego wampira w tym jedwabistym tonie. Tolvai zacisnął usta i gdyby nie te starożytne oczy, to przypominałby nastolatka mającego pełen napad złości. Przez kilka napiętych chwil zastanawiałam się, czy odmówi. Ale potem wskazał ręką naokoło. – Jeśli Vlad sobie życzy, to ona może to zrobić. Ale cytując amerykańskie powiedzenie: jeśli coś zniszczy, kupuje to. Spojrzałam na Maximusa i Szrapnela, kiedy zdjęłam prawą rękawiczkę. – Dam wam znać, jeśli znajdę cokolwiek. – Cokolwiek, czyli co? – zapytał ostro Tolvai. – Czy sugerujesz, że jestem związany z tym podpalaczem? – Oczywiście, że nie. – Masło nie stopiłoby się na chłodny ton odpowiedzi Shrapnela. – Ale czy nie chcesz wiedzieć, jeśli jeden z twoich ludzi za twoimi plecami poszedł i złamał rozejm z Vladem? Szłam dalej korytarzem, pozwalając wampirom załatwić ten konkurs mocy między sobą. Tolvai odpuścił nieco po napiętej ciszy. – Vlad i ja porozmawiamy o tym. – Potem minął mnie w rozmyciu, znikając na górze schodów. Gdybym była wampirem, wyobrażam sobie, że roznoszący się po domu zapach jego gniewu zatkałby mój nos. Spojrzałam na Maximusa i Shrapnela, wzruszyłam ramionami, a potem kontynuowałam moją drogę. Wiedzieli już, że skupiałam się lepiej, jeśli nie unosili się nade mną. Hol Tolvai’ego nie był tak imponujący jak Vlada, ale lubił pastelową paletę bardziej, niż Vlad miał skłonność w kierunku

ciemniejszych,

gotyckich

kolorów.

Okrążyłam

pierwsze

pomieszczenie, elegancki salon z białym marmurowym kominkiem i sufitem trzykrotnie wyższym ode mnie. Zignorowałam fantazyjne figurki i inne artystyczne obiekty wewnątrz. Lata treningu w tym, czego nie dotykać, sprawiły, że łatwo było wybrać przedmioty z największą esencją. Pomimo ich wysokiej używalności włączniki świateł i lampy były wyłączone z kwestii, ale nie klamki, uchwyty wszelkiego rodzaju, szuflady, podłokietniki, długopisy, okulary i tym podobne. Po tym, jak obeszłam różne przedmioty, które pokazywały obrazy karmienia, seksu, a niektóre ostre dyscyplinowanie pracowników Tolvai’ego, przeszłam do następnego pokoju. Potem następnego. Maximus i Shrapnel zatrzymywali się w korytarzu, zostawiając mi przestrzeń, podczas gdy stałe wspomnienia zdarzeń w porównaniu z rzeczywistością były jak podróż przez żywy kwas. Właśnie pogłaskałam kanapę o słonecznym kolorze w czwartym pokoju, kiedy salon rozpłynął się, zmieniając w ściany z gołego betonu z jednymi drewnianymi drzwiami. Dwa wampiry, które rozpoznawałam, były w środku. Jeden został przygwożdżony do ściany za pomocą srebra, drugi pisał na iPodzie, siedząc na łóżku z futrami. Szilagyi przekrzywił głowę, a potem wstał. Śpiewałam w myślach, broniąc się w ten sposób przed wszystkimi czytającymi w myślach w domu Tolvai’ego, a słowa piosenki ogłosiły moją niewidzialną obecność, zanim mogłam się rozłączyć. – Mój mały psychiczny szpieg. Zastanawiałem się, kiedy wrócisz – wymruczał Szilagyi. Potem podszedł do Maty’ego, a nóż pojawił się w jego ręce jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. – Straciłaś trochę zabawy, ale nie całą.

Nie musisz go krzywdzić, pomyślałam, skłonna powiedzieć wszystko, aby zatrzymać to, co wiedziałam, że miało się wydarzyć. Ja naprawdę chcę zmienić strony. Szilagyi posłał mi uśmiech tak twardy, że mógłby złamać lód. – Jeśli to prawda, to dlaczego blokujesz myśli za tą piosenką… Leila? Zignorowałam to, że wykorzystał moje prawdziwe imię. Jak powiedział Vlad, to było tylko kwestią czasu, by Szilagyi prześledził trop w papierach. Mogą być tutaj inni czytający w myślach, improwizowałam. Jeśli tak, to nie mogą odebrać wszystkich moich myśli przez tę muzykę, ale ryzykuję życiem, kontaktując się z tobą, a to powinno pokazać, że jestem poważna. Szilagyi nie wiedział, że połączyłam się z nim przypadkowo, ale jego esencja na podłokietniku była tak silna, że zadziałała jak sieć przesyłająca wiadomość. – Ach. – Szolagyi prawdopodobnie przemyślał to. – Dlaczego porzucasz lojalność wobec Tepesha? Wyglądałaś na bardzo mu wierną, kiedy rozmawialiśmy ostatnim razem. Złapałam się jakiegokolwiek powodu, w który mógł uwierzyć. Rzeczy zmieniły się od tamtego czasu. Powiedziałeś mi, że Vlad udaje miłego, i miałeś rację. Najlepsze kłamstwa były połączone z prawdą, kiedyś powiedział mi Marty. Uchwyciłam się tego i kontynuowałam, ukrywając moje myśli za tymi powtarzającymi się w nieskończoność tekstami. Vlad nawet mnie uwiódł, żeby przywiązać mnie emocjonalnie, ale od pierwszego dnia, kiedy przyprowadził mnie do swojego domu,

miał ludzi obserwujących moją rodzinę. Kiedy porwałeś Marty’ego, uznał to jako argument przeciwko mnie. Wciąż… żart jest taki, ponieważ moja rodzina i ja pozostawaliśmy w separacji od lat. Marty jest jedynym, o którego się troszczę. Dlatego wykradłam się z czymś twoim przy sobie i kontaktuję się z tobą tak szybko, jak szybko się tu dostałam. – A gdzie jest to tutaj, Leila? – Gładko zapytał Szilagyi. Moje kłamstwo zadziałało za dobrze, a teraz mnie przyłapał. Zatrzymałam się. Szilagyi przesunął ręką po twarzy Marty’ego. Marty nic nie powiedział, ale delikatnie pokręcił głową. Nawet po wszystkim, co Szilagyi mu zrobił i miał zrobić, on nie chciał, bym powiedziała to Szilagyi’emu. Marty naprawdę był najbardziej lojalnym przyjacielem, jakiego miałam. Mimo to nie mogłam zdradzić Vlada, nie wspominając o sprawieniu, że Maximus i Shrapnel zostaną zabici, jeśli odpowiem Szilagyi’emu, ponieważ nie pozwolą wziąć mnie bez walki. Nie mogę ci powiedzieć, pomyślałam, kiedy czułam, jakby w brzuchu zawiązywały mi się supły. Szilagyi cmokną jeżykiem. – Jak niefortunnie. Wtedy jego nóż błysnął. Marty wygiął się na tyle, na ile pozwalały jego więzy. Coś grubego i czerwonego uderzyło o ziemię. Stop! Ryknęłam mentalnie. – Kiedy powiesz, gdzie jesteś – powiedział Szilagyi. Jego nóż stale migał. Więcej krwi spryskało podłogę, a Marty krzyknął w sposób, który będzie mnie nawiedzał w koszmarach.

Nie mogę! Odpowiedziałam z kolejnym psychicznym wrzaskiem. Maximus i Shrapnel są ze mną. Jeśli przyjdziesz, to wcześniej mnie zabiją, niż pozwolą ci mnie zabrać. – Maximus i Shrapnel? – To sprawiło, że Szilagyi się zatrzymał, ale nie ze strachu. Był zachwycony. Oczywiście, że po prostu dodałam wisienkę do już pysznych lodów w mojej sytuacji. Tak, a jeśli oni zdadzą sobie sprawę, że jesteśmy na przegranej pozycji, zabiją mnie, powtórzyłam, szukając powodów, które go zniechęcą. Martwa nie jestem dla ciebie użyteczna, więc daj mi trochę czasu. Vlad wysyła mnie wszędzie, jak może słyszałeś. Skontaktuję się z tobą, kiedy tylko okoliczności będą lepsze. Szilagyi odwrócił się od Marty’ego, by popatrzeć na to, co byłoby na poziomie jego wzroku z moim, gdybym rzeczywiście tam była. – Dobrze – powiedział. Byłam tak zaskoczona jego kapitulacją, że na chwilę mój umysł zamilkł. – Ale jeśli mnie okłamujesz – ciągnął – twój przyjaciel doświadczy takiego bólu, że piekło będzie ulgą, kiedy go w końcu zabiję. Moja niewiara w niebo czy piekło nie przeszkodziła mi w zadrżeniu na tę groźbę. Nie kłamię. Skontaktuję się z tobą tak szybko, jak będę pod mniej twardą strażą. Vlad i tak już jest bardzo pobłażliwy, że pozwolił mi wyjść bez niego. Strach o Marty’ego dołożył kolejną sylabę do pierścienia złudnej prawdy. Po dłuższej chwili Szilagyi posłał mi kolejny lodowaty uśmiech. – Masz tydzień, by skontaktować się ze mną z innej lokalizacji, z której cię zabiorę. W innym przypadku twój przyjaciel będzie cierpieć za twoją zdradę.

Rozumiem – pomyślałam, odpychając moje wątpliwości co do tego, czy jednak nie pociągnęłam tego za daleko. Jego ciemne, brązowe spojrzenie wydawało się dotrzeć do mojej duszy. – Więc usłyszę cię wkrótce, Leila. Przerwałam połączenie i opadłam na kolana, wciąż odtwarzając utwór z czasów, kiedy rokowcy mieli dłuższe włosy niż ich dziewczyny. Ten okropny szary pokój został zastąpiony przez odcień bladego błękitu, żółtego i brzoskwiniowego oraz wysokie okna wpuszczające słoneczny blask zimowego dnia. Obawa, że tylko skazałam Marty’ego na straszniejszą śmierć, walczyła z determinacją. Możesz to zrobić, przekonywałam samą siebie. Ktoś od Tolvai’ego miał powiązania z Szilagyi’m. Kiedy dowiemy się kto, Vlad zrobi mu piekło, przesłuchując go, i znajdziemy lokalizację Szilagyi’ego oraz ocalimy Marty’ego na czas. Ciągle to sobie powtarzałam, aż zmusiłam się, by w to uwierzyć. Atak nastąpił mniej niż dwadzieścia minut później.

Rozdział 38 Wciąż przeszukiwałam dom Tolvaia, sprawdzając, czy mogę określić, kto działa w zmowie, kiedy rozbiło się pierwsze okno. Wiedziałam, że nie należy zakładać, że spowodowało to coś łagodnego, więc pobiegłam szukać Maximusa oraz Shrapnela. Sekundę zajęło mi zobaczenie ich w korytarzu przy wyjściu, dom był pod napaścią na pełną skalę. Szkło z wielu okien eksplodowało do środka pod naporem wampirów skupiających się na dwóch mężczyznach w korytarzu. Znacznie gwałtowniejsze dźwięki dochodziły z zewnątrz, jak również wystrzały z pistoletów, przez które instynktownie runęłam na podłogę. Po tym zamarłam, niepewna, czy powinnam spróbować pomóc, czy też bym tylko wadziła im na drodze. Wybór został mi odebrany, kiedy ktoś nagle chwycił mnie od tyłu, a mój prawy nadgarstek znalazł się w żelaznym uścisku.

Ktokolwiek

mnie

chwycił,

zaklął

od

napięcia,

które

zaabsorbował, ale nie mogłam uderzyć pełnią mojej mocy. Nie mogłam nawet połączyć się z Vladem i powiedzieć mu o ataku, bo moja ręka została unieruchomiona. Następnie mocno akcentowany angielski głos syknął mi do ucha: – Przestań walczyć! Szilagyi kazał mi cię chronić. Tolvai. To nie jeden z jego ludzi był w porozumieniu z Szilagyi’em. Tylko on. Nic dziwnego, że Szilagyi tak łatwo skapitulował po mojej odmowie zdradzenia mu, gdzie jestem. Tolvai nie wybuchł gniewem na wieść, że jego dom zostanie przeszukany, za to wysłał widomość Szilagyi’emu o niespodziewanych gościach. To stąd wiedział, gdzie zaatakować. Kiedy początkowo zobaczyłam Szilagi’ego, Tolvai pisał na uboczu na iPadzie, prawdopodobnie organizując atak.

Tolvai popchnął mnie na schody prowadzące na górę do ukrytej sypialni. W tym czasie dźwięki bitwy trwały. Od krzyków trzęsły się w posadach zarówno ściany, jak i podłogi, Szilagyi zaatakował z przytłaczającą siłą. Maximus, Shrapnel i inni strażnicy nie mają szans. Łzy zapiekły mnie pod powiekami, ale odmówiłam stanięcia przed nieprzyjacielem płacząc. Czekałam, mając nadzieję, że uścisk Tolvaia na moim nadgarstku poluzuje się na tyle, aby coś zrobić, ale tak się nigdy nie stało. Kiedy krzyki i drżenia w końcu ustały, cisza zatopiła mnie w napływającej fali strachu. Czy Maximus i Shrapnel wciąż żyją? Wówczas rozbrzmiał męski głos, oczywiście nie po angielsku. Tolvai odpowiedział w tym samym języku. Pobrzmiewała w nim ulga. – Co? – spytałam. Nie odpowiedział mi, co nie było żadnym zaskoczeniem, ale odsunął się, jakby przebywanie w pobliżu mnie było wstrętne. Zanim mogłam porazić go prądem albo połączyć się z Vladem, ukazała się przede mną niepokojąco znajoma osoba. – Witam ponownie – wymruczał srebrnowłosy wampir, który zostawił mnie na śmierć w płonącym klubie.

*****

Nie mam pojęcia, na jak długo odleciałam, ale obudziłam się, czując chemiczny smak w ustach i krępujące mnie sznury na

nadgarstkach oraz kostkach. To mnie nie zaskoczyło, ale zdziwił mnie fakt, że głowa mnie nie bolała, dopóki sobie nie przypomniałam o ilości krwi Vlada, jaką niedawno wypiłam. To przyspieszyło moje uzdrawianie. Jednak nie pomogło przy dającej się we znaki niskiej temperaturze. Moje zęby zaczęły natychmiast szczękać, ale zanim inna myśl przyszła mi do głowy, zaczęłam recytować tekst Right Said Fred “I'm Too Sexy”88. Nie z lat osiemdziesiątych, ale wystarczająco irytującą w niektórych powtórzeniach. Kiedy zaryzykowałam otwarcie oczu, nie ujrzałam szarych betonowych ścian, Szilagyi’ego albo Marty’ego. Zamiast tego byłam w drewnianym boksie, silnie pachnąca końmi słoma pokrywała podłoże, a ja byłam naga, z wyjątkiem okrywającego mnie gryzącego koca. Nie byłam jednak sama. Srebrnowłosy wampir leniuchował na górze wysokich drzwi zagrody,

bez

problemu

balansował

na

wąskim

pasie

drewna.

Przypatrywał mi się z małym uśmieszkiem, sprawiając, że zadrżałam, nawet jeśli nie robiłam tego już od zimna. – Oczekiwałaś kogoś jeszcze? – zapytał zadowolonym z siebie tonem. Pozwoliłam pojedynczemu O cholera prześlizgnąć się przez moje myśli, zanim je zakopałam pod tekstami piosenki mówiącej, że byłam zbyt seksowna dla mojej koszulki – nie żeby jakąś nosiła w tej chwili. Tylko dlatego że Szilagyi’ego nie ma w zasięgu wzroku, nie znaczy, że nie był wystarczająco blisko, żeby dostać mi się do głowy. – W rzeczywistości to tak – powiedziałam, a moja odpowiedź byłaby gładka, gdyby nie szczękające zęby. – Gdzie jest Szilagyi?

88

http://www.youtube.com/watch?v=39YUXIKrOFk Ahahaha odpadam xD

Srebrnowłosy

zeskoczył,

oczywiście

lądując

z

doskonałą

płynnością. Ubrał się odpowiednio do zimna: w długą zamszowy płaszcz i kremowy sweter pod nim, a materiał jego czekoladowych spodni wyglądał na sztruks. Ale to, co przykuło mój wzrok, to były jego rękawice. Nosił takie same ogromne, przemysłowe, których ja używałam, zanim Vlad podarował mi normalnie wyglądającą parę. One też nie były jedyną rzeczą w rękach Srebrnowłosego. Niósł ze sobą drewniany młotek i nóż, który wyglądał, jakby został wykonany z kości słoniowej. Moje poprzednie O cholera ulepszyłam na O kuuuurwa! – Powiedziałaś Szilagyi’emu, że zmieniłaś zdanie i przejdziesz na jego stronę, ale on nie jest co do tego przekonany – odpowiedział radośnie wampir. – Dopóki tak będzie, nie pozostanie w pobliżu ciebie, na wypadek gdybyś chciała wezwać Vlada i wciągnąć go w zasadzkę. Dałam z siebie wszystko, żeby tylko nie pokazać strachu, ale czułam, jak mój żołądek opadł mi do kolan. – Jak niby mam wezwać Vlada, jeżeli nie mam nic, przez co mogłabym się z nim połączyć? I co ważniejsze, w jaki sposób mam przekonać Szilagyi’ego o mojej szczerości, jeżeli niegdzie go nie ma w pobliżu? Szeroki uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej i wampir podrzucił swoje narzędzia w powietrze, po czym je złapał. – Właśnie do tego dochodzę. To była odpowiedź, jakiej się spodziewałam, jak i bałam. Zadbał nawet o odpowiednie narzędzia tortur z drewna i z kości, zamiast stali będącej dobrym przewodnikiem, a rękawiczki dostarczą mu ochronę przed jakimkolwiek prądem, który by się wymsknął. Zalała mnie rozpacz. Chciałam dać się złapać w pułapkę Szilagyi’ego, ale Vlad zawetował ten

plan. Powiedział, że Szilagyi mi nie uwierzy i będzie mnie torturować, aż zacznę mówić prawdę. Wygląda na to, że miał rację. – Zostaw ją w spokoju! – zawołał znajomy głos. – Marty? – zapytałam w zdziwieniu. Rozejrzałam się, ale byłam w jednym z wielu boksów, a ściany były zbyt wysokie, żeby ujrzeć go w którymkolwiek z nich. – Taa, przeniosłem go – powiedział Srebrnowłosy. – Wątpię, żebyś była aż tak twarda, ale już mnie kiedyś zaskoczyłaś. Więc nawet jeśli nie złamiesz się po tym, co ci zrobię, to złamiesz się po tym, co zrobię jemu. – Dlaczego nie rozświetlisz swoich patrzałek i nie użyjesz wampirzej hipnozy, żeby spytać mnie, czy nie jestem podwójnym agentem? – Zabłysłam, próbując innej taktyki. Roześmiał się. – Bo Marty powiedział mi, że z powodu twojego stanu od dawna dostajesz regularne dawki wampirzej krwi. – Postukał w kącik oka. – Oznacza to, że jesteś na nie odporna. Wiedziałam o tym, dlatego spodziewałam się go oszukać moimi odpowiedziami, ale założenie, że Marty nie powiedział im o mojej potrzebie picia wampirzej krwi, było błędne. Wszystkie moje założenia miały odwrotny skutek, jeżeli spojrzę na to od tej strony. Drżenia trzymały mnie w uścisku od mrożącej temperatury i przeszła mi przez głowę makabryczna myśl, że moja krew będzie wypływała wolniej, kiedy Srebrnowłosy zacznie mnie ciąć. Moje rękawiczki zniknęły, nadgarstki zostały przywiązane do dwóch oddzielnych drewnianych słupów, ale wciąż mogłam dotknąć swojej prawej ręki palcami. Najdyskretniej jak to tylko możliwe przesunęłam je na moją dłoń. Nić łącząca z Vladem zaskoczyła jak błysk

flary osadzonej pod kciukiem, ale nic więcej. Srebrnowłosy musiał użyć jego własnej istoty z rękawiczek, kiedy mnie przenosił i krępował. Zła wiadomość poszła dalej. Chciałabym zapewnić Vlada, że nawet skrępowana i naga mogę go doprowadzić do mojej lokalizacji, ale liczyłam na to, że Szilagyi zabierze mnie tam, gdzie on jest. A nie, że będę związana przez Srebrnowłosego w stajni, gdzie jedynymi istotami, z których mogłabym pobrać esencję za pomocą mojej ręki, były drzewa i konie. Srebrnowłosy zerwał ze mnie koc. W stajnie nie było wietrzno, ale nadal czułam zimno uderzające na całego. Myślałam wcześniej, że zamarzam, ale bez dobrze trzymającego gorąco koca trzęsłam się tak bardzo, że sznur dokoła moich nadgarstków i kostek zaczął kaleczyć mi skórę. Albo Srebrnowłosy lubi patrzeć, jak wszystko podryguje, albo naprawdę przyjemnie spędzał przerwę przed torturami. Jego chabrowoniebieskie

oczy

zostały

splamione

szmaragdem,

kiedy

mnie

przestudiował. – Gdzie, och, gdzie mam zacząć? – zastanowił się na głos. Marty znowu zaczął krzyczeć, przeklinać i obiecywać zemstę, jeżeli Srebrnowłosy mnie zrani. To tylko wydawało się rozbawiać wampira. Moje przygnębienie urosło, aż czułam, że mnie dusi. Mogłabym skontaktować się z Vladem, ale wszystko, co byłam w stanie powiedzieć, to to, że jestem w stajni. Nawet nie wiedziałam, czy jestem wciąż w Rumunii albo jak długo byłam nieświadoma, by dać mu jakiś teren do przeszukania. To jest to, co dostajesz, kiedy myślisz, że można przechytrzyć kogoś o wieki starszego od ciebie, zaszydził podstępny wewnętrzny głos.

Za swoje wielkie samochwalstwo ty i twój przyjaciel umrzecie. I nic nie możecie z tym zrobić – poza krzykiem. PIERDOL się! Pomyślałam, coś żelaznego urosło we mnie. To ciemny wewnętrzny głos był odpowiedzialny za moje najgorsze błędy, jak paplanie o sprawie mojego ojca przez złość zamiast miłości, podcinanie sobie nadgarstków i opuszczenie mojej rodziny, kiedy wyzdrowiałam. Nie pozwoliłam teraz temu kierować moimi działaniami. Tak, wszystkie moje plany poszły się jebać, ale chcę stworzyć nowe. I może rzeczywiście umrę, ale będę walczyła w każdy sposób89. – J-j-jak się nazywasz? – spytałam, tak mocno szczękając zębami, że zaczęłam się jąkać. Prychnął. – Próba przekabacenia? To ze mną nie przejdzie. – N-n-nie próbuję cię przekabacić, ale jeżeli b-b-będziesz mnie torturował, przynajmniej p-p-powinniśmy znać twoje pierwsze imię, taka uprzejmość. Roześmiał się. W innych okolicznościach powiedziałabym, że jest kimś z miłymi rysami, żywymi niebieskimi oczyma i z atrakcyjną budową biegacza, ale nikt nie jest uroczy, kiedy ma w tobie rzeźbić jak w soczystym steku. – Urodziłem się jako Aron Razvan, ale w ciągu ostatnich trzech stuleci nazwałem się… ech, angielskim tłumaczeniem tego słowa byłoby Rend90. Nie było zaskoczeniem, że jego wybrana ksywka zwiastowała przemoc. Żaden hardcorowy gnojek nie wybrałby sobie takiego imienia jak Petal91. 89 90

No i to mi się podoba ;D Rozerwać, rozszarpać, rozpruć. Milusio ;D

– Leila D-Dalton. – Udało mi się powiedzieć. Gdybym trzęsła się jeszcze bardziej z zimna, mogłabym coś zwichnąć. Kolejny miły uśmiech. – Cóż, Leila, to będzie bolało, ale jeśli okaże się, że nie próbujesz oszukać Szilagyi’ego, to po uzdrowieniu was wyślę cię do niego. – Jego uśmiech zniknął, a zieleń pokryła spojrzenie, aż nie pozostała nawet plamka niebieskiego. – Ale jeżeli nas wychujasz, będziesz tego żałowała. Następnie ten blady nóż z kości słoniowej ciął bez opamiętania moje ramię, sygnalizując, że Ren skończył rozmowę.

91

Płatek

Rozdział 39 W przeciągu ostatnich dwunastu lat byłam wystarczająco zaznajomiona z bólem, żeby sklasyfikować go w stadia: łagodny, umiarkowany, ostry, intensywny, rozdzierający i uwalniający. Może to zabrzmi dziwnie, ale jeśli przeszedłeś wszystkie inne stadia i nadal żyłeś, ten końcowy prowadził do słodkiej nicości śmierci, która była ulgą. Wszystko, co musiałam zrobić, to poczekać, aż przeniesie się do torturowania Marte’ego. Nie zmusił mnie jeszcze do wyznania mojej prawdziwej lojalności i był już zirytowany. Wkrótce będzie starał się mnie złamać dzięki mojej miłości do przyjaciela, ale Rend nie wiedział, że każda kropla szkarłatu, do przełknięcia której mnie zmusił, nie tylko uzdrawiała mojej ciało, ale też napędzała moją moc. Czułam, że rośnie, gwałtownie wzrasta na mojej skórze, pali w wewnątrz z kipiącą intensywnością tego, co by mnie zabiło, gdyby nie cała wampirza krew, którą dostałam do połknięcia. To było wszystko, co mogłam zrobić, aby zatrzymać potok energii elektrycznej, który próbował wypchnąć się z mojej ręki. Jeśli Rend nie byłby tak ostrożny, dotykając mnie tylko swoją nieprzewodzącą bronią, plastikowymi strzykawkami, grubymi gumowymi rękawicami, mógłby wyczuć niebezpieczeństwo. Ale tak było, jego ostrożność spowoduje jego śmierć. Dotknięcie go może przecież nie wystarczyć. Zobaczyłabym jego najgorsze grzechy, ale może nie gdzie był, zanim porwał mnie Tolvai. Tylko w ten sposób na pewno odkryję, gdzie byłam – i mam nadzieję, że również miejsce, gdzie jest Szilagyi – za pośrednictwem oczu Renda. Albo dokładniej – przez wspomnienia w jego kościach. Czułam przytłaczającą mnie ciemność, kiedy on przeklinał w czymś, co brzmiało jak skrzyżowanie łaciny i rumuńskiego. Potem

wepchnął mi w usta bezigłową strzykawkę i ponownie skosztowałam jego zimnej krwi. Ten płyn wydawał się zmienić w ogień po tym, jak spłynął w dół mojego gardła i włączył się do krwiobiegu. Moje ciało drgało w czasie uzdrawiania, pozostawiając mnie trzęsącą się od wzrostu mocy i agonii zrastającej się niezliczonej ilości zakończeń nerwowych. – Albo mówisz prawdę, albo jesteś pieprzenie silna – mruknął Rend, po angielsku tym razem. – Przekonajmy się. Zanim zamrugałam, żeby oczyścić wizję, ujrzałam, że drzwi boksu stajni były otwarte. W kolejnym otwartym boksie naprzeciwko mojego stanowiska był Marty. Nie był przywiązany do słupa linami tak jak ja, ale przykuty w wielu miejscach srebrem. Po jego bladej twarzy odgadłam, że nie żywił się od kilku dni, a jego krew ledwie zbierała się wokół ran kłutych. Zatrucie srebrem, głód i upływ krwi były najbardziej skutecznymi sposobami, aby zneutralizować siłę wampira. Rend nie był amatorem, co udowodnił. Ale to, co jednocześnie złamało mi serce i napełniło mnie zdziczałym celem, to szkarłatne smugi na policzkach Marty’ego. On płakał, kiedy słyszał, że Rend mnie torturuję, tak bardzo, że jego łzy zmieniły się z różowego w czerwony. – Mam nadzieję, że Vlad wyrwie i spali twoje wnętrzności, zanim zrobi to z tobą – warkną Marty na Renda. Wampir roześmiał się. – Widziałem, jak robi to komuś, wiesz. Zapach jest okropny. Marty splunął, kiedy Rend się zbliżał. – Jeśli kiedykolwiek byłeś tak blisko niego, powinien cię zabić. Stał do mnie tyłem, więc nie mogłam zobaczyć jego wyrazu twarzy, ale jego ton stał się zimniejszy niż powietrze naokoło nas.

– Och, on zrobił coś gorszego niż zabicie mnie. Odciął mnie od swojej linii zaledwie miesiąc od przemiany, wszystko dlatego, że złamałem jakieś z jego niekończących się głupich zasad. Przez dziesiątki lat byłem wampirem-dziwką, aż Szilagyi mnie znalazł i zabrał do siebie. Ale to przeszłość. – Zdjął te gumowe rękawiczki i rzucił na bok. – Twoja kolej. Ciało Renta na chwilę zablokowało mi widok Marty’ego, kiedy przykucnął, aż był prawie na takim samym poziomie co wysoki na cztery stopy Marty. Potem wziął srebrny nóż z otwartej torby na ziemi, pomachał nim w szyderczy sposób. – Wspomniałeś o wyrywaniu wnętrzności. Brzmi na dobre miejsce do rozpoczęcia. Mów, jeśli masz mi coś do powiedzenia, Leila. – Nie martw się o mnie, dziecko – wychrypiał Marty, a chociaż jego głos był zachrypnięty, słowa były stanowcze. – Będzie ze mną dobrze. – Nie, nie będzie – odpowiedział Rend z wyraźnym zadowoleniem. Tak, będzie, pomyślałam brutalnie i uwolniłam wrzącą pod moją skórą energię. Ozon pachniał w powietrzu, zastępując zapach koni. Liny wokół mojego prawego nadgarstka odpadły, skwierczące, przecięte przez białą nić. Rend przekrzywił głowę na dźwięk trzasków, zerkając na mnie. Wycelowałam w niego wszystkim, co miałam, kanalizując w pośpiechu moc, którą poczułam w ręce, kiedy eksplodowała wybuchająca z niej elektryczność. Jarząca się nić rozerwała całą górną część ciała Renda. Wystrzeliłam tak szybko, że wciąż miał ten pytający wyraz, kiedy spojrzał w miejsce, gdzie go uderzyłam. – To boli – wyraźnie powiedział Rend. Potem wszystko na północ od jego obojczyków przewróciło się na siano. Reszta jego ciała pozostała przykucnięta przed Marty i nadal

trzymał srebrny nóż w ręku. Otwarta przestrzeń, tam gdzie kiedyś była jego głowa, szyja i ramię, ujawniła oszołomioną twarz Marty’ego. Wpatrywał się w ciało Renda, obie jego części, a potem we mnie, otwierał i zamykał usta, oniemiały, jakby to jego ścięto. Biały prąd długo wychodził z mojej ręki, zanim się wypalił, a potem zniknął z kolejnym powiewem ozonu. – On o-o-dszedł – powiedziałam, szaleńczo szczękając zębami. Wypełniła mnie radość, ale nie zlikwidowała osadzonej we mnie furii. Musiałam stłumić chęć przywołania kolejnej błyskawicy i dalszego biczowania Renda, dopóki nie przypominałby siana pod nim. Ta pieniąca energia dalej we mnie pulsowała, podsycana przez ból, wściekłość i pół litra krwi wampira. – On nie był sam – syknął Marty. Później będę się tym martwić, teraz byłam szczęśliwa na tę wiadomość. Przecięłam resztę moich lin na czas, aby stanąć naga, ale bez więzów, kiedy mężczyzna o śródziemnomorskim wyglądzie stanął w przestrzeni miedzy boksem moim i Marty’ego. Moja ręka błysnęła, te prądy szukały w dzikim pośpiechu kolejnego wyzwolenia. Płonąca biała lina wyskoczyła z mojej skóry, przecięła w poprzek szyję mężczyzny. Podobnie jak w przypadku Renda, głowa uderzyła w ziemię przed resztą jego ciała. – Jeszcze jeden – szepnął Marty, wciąż wyglądając na zszokowanego. Chciałam założyć ubrania i buty jednego z martwych wampirów, ale kroki rozbrzmiały już w wąskim korytarzu stajni. Chwyciłam porzucony koński koc i wybiegłam z boksu, mając nadzieję, że nadchodzący nie zauważy nóg zmarłego wystających z boksu Marty’ego.

Z nadnaturalną prędkością blondyn odwrócił się i ruszył w przeciwnym kierunku niż wcześniej. Pobiegłam za nim, rozkładając prawą rękę i uwalniając resztkę pozostałego we mnie prądu. Ale mój poziom energii spadł po dwóch śmiertelnych wyzwoleniach. Bicz, który rzuciłam w blond-wampira, powalił go na kolana, ale był zbyt słaby, aby przejść przez niego. Wahałam się. Pomimo wszystkich intencji i zamiarów, byłam bezbronna, a on był nieumarłym. To oznaczało, że nie miałam szans. Potem pomyślałam, że muszę powstrzymać tę lekkomyślność zrodzoną z desperacji. On nie mógł uciec i ostrzec Szilagyi’ego. Jeśli Maximus i Shrapnel wciąż byli żywi, to sprowadziłoby na nich wyrok śmierci. Z niskim napięciem lub nie, musiałam go zatrzymać. Wampir podniósł się do pozycji pionowej i tylko mogłam zgadywać, co zdziwiło go bardziej: rozcięcie przez połowę jego tułowia, czy ja atakująca go, ściskając brudny koc. W tedy przyszła moja kolej, by być w szoku, kiedy zamiast atakować, zatoczył się i zaczął uciekać przede mną. Goniłam go. Oprócz uzdrowienia cała wampirza krew, którą wypiłam, sprawiła, że byłam w stanie nadążyć za nim. Wybiegł ze stajni na zaśnieżone pole. Słońce zachodziło, ale wciąż było wystarczająco widno dla mnie, aby zobaczyć telefon komórkowy, który wyjął ze spodni. W panice wymierzyłam w niego ręką. Biały błyskawica w powietrzu uderzyła w jego telefon jak samonaprowadzająca się rakieta. To wystrzeliło aparat, a on posłał mi spojrzenie przez ramię, zanim przyspieszył swoje tempo. Odległość

między

nami

rosła.

Z całym

moim

wzrostem

umiejętności, nadal byłam jeszcze człowiekiem, a on nie był. Za kilka sekundy będzie zbyt daleko, żebym mogła go zobaczyć. Nawet jeśli by tak

nie było, musiałam się ogrzać, lub umrę. Czułam śnieg wżynający się w moje bose stopy, i pomimo ciasno owiniętego koca zaczęłam się potykać. W wysiłku ostatniej szansy wycelowałam prawą ręką w jego głowę i wypchnęłam w jego kierunku całą znikającą energię, jaką miałam. Eksplodowała czerwień, jakbym trafiła go kulą z pistoletu na farbę. Wampir zachwiał się, odwracając w moim kierunku. Wtedy zobaczyłam, że brakowało tyłu jego głowy. Mimo wszystko, co widziałam przez lata, nie mówiąc już o dzisiejszych doświadczeniach, zaniemówiłam, ale nie zwolniłam. Przewrócił się, grube ciemne krople plamiły śnieg, ale on nie umarł. Bezładnie macał rękami po głowie, jakby jakaś nić świadomości wzywała go, by wepchnął mózg z powrotem w swoją zrujnowaną czaszkę. W następnej minucie podeszłam do niego. Wciąż wyglądał na oszołomionego, ale części jego głowy zaczęły się goić. Wkrótce będzie w pełni sprawny i wkurzony. Upadłam na ziemię tuż obok niego, unikając większości jego dzikich machnięć, kiedy go przeszukiwałam. Moje zęby szczękały, aż czułam smak krwi, a moja ręka trzęsła się tak mocno, że potrzebowałam kilku prób, by dostać się do jego płaszcza. Oczy miał otwarte, ale nieskoncentrowane, wydawał straszne zwierzęce pomruki. Nawet kiedy parę jego uderzeń mnie trafiło, nadal szarpałam jego ubranie. Dwie ręce byłyby dokładniejsze, ale nie mogłam sobie pozwolić na przegraną, przeżywając w tej chwili jego grzechy. Coś dźgnęło mnie w wewnętrznej kieszeni jego płaszcza. W tej samej chwili te zamglone brązowe oczy skupiły się na mnie z przerażającą jasnością. Nie patrząc nawet, z jakiego metalu była ta broń, wyciągnęłam ją i pchnęłam w jego serce, przekręcając ze wszystkich sił.

Rozdział 40 Wpełzłam do stajni, mając na sobie ubranie i buty kilka rozmiarów za duże. Ubrana nawet w koszulkę wampira, która była pokryta krwią na piersi. Byłam zbyt zmarznięta, by wybrzydzać. Prawdopodobnie Marty usłyszał moje nadejście, ale zanim nie pojawiłam się w wejściu do jego boksu, nie sądziłam, że pozwolił sobie naprawdę uwierzyć, że wszystko ze mną w porządku. Wpatrywał się we mnie, kiedy upadłam przed nim na kolana. Dwie wielki czerwone łzy spłynęły w dół po jego policzkach. – Udało ci się, dzieciaku. Wypuściłam noże z wciąż drżących rąk, łzy splamiły moje własne policzki. Nie wiem, czy kiedykolwiek poczuję się wolna od zimna, które zamieniło moje kości w sople lodu. – Tobie też się udało – wychrypiałam. Prawdziwość tych słów sprawiła, że jeszcze więcej łez popłynęło z moich oczu, zamazując mi obraz, kiedy szarpałam się z ostatnim nożem. Kiedy Marty był wolny, złapał mnie w zbyt mocnym uścisku, który mógłby być bolesny, gdyby nie radość z chwili, że ponownie trzymał mnie w ramionach. Potem odepchnął mnie. – Musimy się pospieszyć, dzieciaku. Skoro Szilagyi i Vlad depczą nam po piętach, musimy zniknąć. Zamrugałam, zastanawiając się, czy hipotermia przypadkiem nie opóźniła moich zdolności rozumowania. – Co masz na myśli przez to, że musimy zniknąć? Westchnął.

– Słyszałem, jak Rend powiedział, że zgodziłaś się zdradzić Vlada dla Szilagyi’ego, więc on przyjdzie po ciebie ze wszystkim, co ma. Jeśli będziemy mieli szczęście, zajmą się sobą na wystarczająco długo, abyśmy mogli opuścić Europę… – Nie zdradziłam go, Marty. – Przerwałam mu. – Rend miał rację. Okłamałam Szilagyi’ego. W rzeczywistości muszę przeszukać Renda, żeby dowiedzieć się, gdzie jesteśmy, a potem przekazać informacje Vladowi. – Vlad pozwolił, żebyś została schwytana? – Marty potrząsnął głową z obrzydzeniem. – Ostrzegałem cię, jest bezwzględny. Tak długo, jak dostaje to, czego pragnie, Vlada nie obchodzi, co się z tobą stanie. – To nieprawda – powiedziałam ostro. – Przeszukiwaliśmy dom pewnego wampira, kiedy razem z Maximusem i Shrapnelem wpadliśmy w zasadzkę, ale masz rację co do jednego. Zaoferowałam Vladowi, by pozwolił Szilagyi’emu złapać mnie, bym mogła doprowadzić go do niego. Odmówił. Wyraz twarzy Marty’ego powiedział, że mi nie uwierzył, że nie byłam tą samą osobą, którą znał od lat. Może nią nie byłam. Dawna Leila trzymała się z daleka od kłopotów, powstrzymując swoje niechciane moce. Obecna Leila zmierza ku nim, wykorzystując przy tym swoje umiejętności dla wszystkich, którzy na to zasługują. – Jak myślisz, jak wiele minie czasu, zanim Szilagyi uzna to za problem? – zapytałam, przechodząc do następnej kwestii. – Niewiele. Pozostaje w stałym kontakcie z Rendem – wymamrotał, posyłając mi kim-do-cholery-jesteś spojrzenie. Zesztywniałam. – Więc lepiej od razu wezmę się za kości Renda. Jeśli Maximus i Shrapnel żyją, nie zajmie dużo czasu, zanim Szilagyi uświadomi sobie, że

Rend i pozostali nie żyją. Lub przeniesie się, a my kolejny raz będziemy musieli szukać jego nowej kryjówki… – Wiem, gdzie on jest. Otworzyłam ze zdziwienia usta na tyle, że przestałam gadać. – Wiesz, gdzie Szilagyi jest w tej chwili? – Oczywiście. Nie przejmowali się zawiązywaniem mi oczu, gdy zaprowadzili mnie do niego. Nie mieli zamiaru pozwolić mi żyć. Pochyliłam się, przytuliłam go jeszcze mocniej, żartobliwie łaskocząc go po brązowych baczkach. – Jesteś wspaniały, wiesz o tym, prawda? Poczekaj, aż połączę się z Vladem i powiem mu o tym. – Lub mogłabyś użyć telefonu Renda – stwierdził. Marty skinął głową na torbę oddaloną o kilka kroków. Obok kilku srebrnych noży i innych okropnie wyglądających przedmiotów leżał telefon komórkowy. – Użyj jego rękawiczek, żeby zadzwonić. – Marty odszedł kawałek dalej, ukazując swoje kły w szelmowskim uśmiechu. – On już nie będzie ich potrzebował. Szybko zdjęłam rękawice z teraz już pomarszczonego ciała i wytarłam pozostałości mojej krwi o jego zamszowy płaszcz. Następnie złapałam telefon i… zatrzymałam się. – Znasz numer do Vlada? Marty wyrecytował go i skończyło się na tym, że sam wprowadził numer na klawiaturze, ponieważ miałam z tym problem przez grube rękawiczki. Vlad odebrał po drugim sygnale.

– Kto tam? – Zero subtelności, tylko żądanie. To właśnie był mój mężczyzna. – To ja. Zostaliśmy zaatakowani u Tolvai’ego. Jestem z Martym, ale oczywiście Szilagyi’ego nie ma tutaj, inaczej nie dzwoniłabym do ciebie. Marty zna miejsce jego kryjówki i… – Gdzie jesteś, Leila? – Vlad przerwał mi surowym tonem. Myślałam, że minie wiele dni, zanim zacznę się roztapiać od środka, ale słysząc jego głos pytający gdzie jestem, zanim zainteresował się miejscem, gdzie ukrywa się jego wieloletni wróg, poczułam, że ciepło rozprzestrzeniło się we mnie. – Właściwie nie wiem. Marty, wiesz, gdzie jesteśmy? – Byłem z tobą w bagażniku, kiedy mnie tu przywieźli. Ale jeśli w telefonie jest GPS, możesz sprawdzić na mapie, gdzie jesteśmy. – Leila. – Głos Vlada stracił swoją szorstkość i stał się miły, taki sam jak chwilę przed tym, zanim kogoś podpalał. – Jeśli działasz z własnej woli, połącz się ze mną, teraz. – Co? – Czy on chciał komunikować się jedynie za pomocą psychiki? – Zrób to – zażądał, a sekundę potem połączenie zostało przerwane. Może się obawiał, że telefon Renda jest na podsłuchu. Zdjęłam rękawice mojego dawnego oprawcy i pogłaskałam skórę w okolicy kciuka. Tak jak poprzednim razem, nić Vlada wpadła na mnie. Podążyłam za nią, drewno i wnętrze stajni zmieniło się w kremowo-brzoskwiniowy i pokolorowany słońcem pokój, który mógłby być nawet elegancki, gdyby nie porozbijane okna, powywracane meble i wiele plam krwi. Vlad stał

pośrodku,

płomienie

pokrywały

jego

ramiona,

trzymające

duże

sczerniałe… coś. Dobra, więc gdzie jesteś?, wysłałam do niego myśl. Pastelowy wystrój pomieszczenia nie przypominał żadnego pokoju u niego w domu. Odpowiedź nasunęła mi się sama, jeszcze kiedy mówiłam. Wszystko było tak poniszczone, że nie od razu rozpoznałam miejsca. – Jestem z Tolvai’em. – Vlad potrząsnął poczerniałym skrawkiem, który trzymał. – Właśnie opowiada mi, jak bardzo został ogłuszony przez atak i nie ma pojęcia, gdzie ty, Maximus lub Shrapnel jesteście. Ta usmażona rzecz w jego rękach to Tolvai? – Czy możesz przestać go przesłuchiwać? – powiedziałam, tym razem na głos. – Widziałam wystarczająco dużo paskudnych rzeczy jak na jeden dzień. Vlad upuścił upieczonego wampira i tym razem unieruchomił go na dole nogą. – Czy zostałaś zmuszona do podania mi fałszywej lokalizacji? Szilagyi próbuje zastawić na mnie pułapkę? I nagle mnie olśniło. On nie mógł czytać mi w myślach podczas rozmowy telefonicznej, a poza tym nigdy wcześniej nie kontaktowałam się z nim w ten sposób. Tym razem odpowiedziałam w myślach. – Nie, nie zostałam zmuszona. Kiedy przez przypadek połączyłam się z Szilagyi’em u Tolvaia, powiedziałam mu, że zmieniłam stronę, żeby nie krzywdził Marty’ego. On nie uwierzył i po ataku kazał wampirowi nazywającemu się Rend – komuś, kogo najwidoczniej wyparłeś się dawno temu – zabrać mnie i Marty’ego gdzieś, gdzie miał

nas torturować, aż oceni, czy jestem szczera. Długa historia. Pokrótce: Rend i inne wampiry teraz nie żyją. – Minęło już siedem godzin – wypalił, kręcąc piętą po Tolvaim z brutalną siłą. – Nie słyszałem od ciebie ani słowa przez cały ten czas. Dlaczego, jeśli nie byłaś torturowana, nie mogłaś się ze mną połączyć? Zamknęłam oczy, po raz kolejny odpowiadając mu w myślach, nawet jeśli były one bardziej poważne niż słowa. Byłam nieprzytomna, przynajmniej przez połowę tego czasu. Kiedy się obudziłam, myślałam, że mogę umrzeć, więc nie chciałam, żebyś podsłuchiwał, kiedy nie mogłeś nic z tym zrobić. Nic nie powiedział, ale płomienie obejmujące jego ramiona powoli gasły, aż pozostał tylko slaby kosmyk dymu. – Aktywuj GPS w tym telefonie – powiedział w końcu. Marty podał mi go. Wydawało się, że zrobił to, kiedy prowadziłam moją mentalną rozmowę. Wcisnęłam odnośnik i po chwili odczytałam naszą lokalizację, a potem podążyłam za jego istotą, by ją przekazać. – Zachodnia Rumunia, wioska o nazwie Leurda w pobliżu Matru River. Szukaj stajni dla koni, z martwym wampirem przed nią. – Natychmiast wyślę ludzi – powiedział. Tolvai zaczął mówić w innym języku. Albo płakał, albo jego struny głosowe nie zagoiły się do końca, dlatego jego głos nie był tak władczy, jak pamiętałam. – Jeśli to nie jest przyznanie się, to on kłamie – powiedziałam Vladovi. – To on poinformował Szilagyi’ego, gdzie jesteśmy, i pilnował mnie podczas ataku, aż Rend mnie zabrał.

– Hmm? – Stopa Vlada opadła jak kula wyburzeniowa. Upieczona rzecz… coś poderwało Tolvai’ego i rzuciło przez pokój. – Nie… nie wiem, czy komukolwiek innemu się udało – powiedziałam, poczucie winy w stosunku do Maximusa, Shrapnela i innych spowodowało, że zająknęła się tym razem. Vlad spojrzał w górę i westchnął. – Tobie udało się znaleźć mojego wroga. Moi ludzie byli gotowi umrzeć, ale Boża wola, niektórzy z nich wciąż żyją. Jeśli tak jest, znajdę ich i uwolnię. Teraz niech Marty powie, gdzie jest Szilagyi. – Gdzie jest Szilagyi, Marty? – zapytałam. – Zamek Poenari, tunel w skale pod wierzą. Powtórzyłam informację, z zaskoczeniem obserwując, że twarz Vlada pociemniała. Płomienie z powrotem wystrzeliły na jego rękach, a niewidoczny wiatr rozwiał mu włosy w brązowo-czarnym wirze naokoło niego. – Co się stało? To jest dom jakiegoś przyjaciela? – Jak gównianie, jeśli kolejny sojusznik był w zmowie z Szilagyi’em. – Nie. – Ton Vlada ociekał kwasem. – To mój dawny dom.

*****

Podczas gdy zapach wskazywał, że w stajni ostatnio były konie, ku konsternacji Marty’ego wszystkie boksy były puste. Przez to, że został

osuszony i nie pozwolono mu się karmić od tygodni, on naprawdę był tak głodny, że zjadłby konia, więc cieszyło mnie, że żadnego z tych pięknych zwierząt tu nie było. Nie byliśmy już w stajni. Byliśmy ćwierć mili od niej, w samochodzie Renda, ogrzewanie włączone na pełną parę. Marty zaparkował go wewnątrz pobliskiej linii drzew, wciąż dając nam wyraźny widok na stajnie, tak że mogliśmy zobaczyć, kiedy pokażą się ludzie Vlada. Było to również bezpieczniejsze miejsce do czekania, gdyby przyjechały nieproszone wampiry. Po przeszukaniu połączeń w komórce Renda, wyglądało na to, że meldował się mniej więcej co cztery godziny. Ale co gdyby Szilagyi oczekiwał wcześniej sprawozdania z jego „postępów” ze mną? Miałam zamiar przeszukać jego kości, aby sprawdzić, czy mogę dowiedzieć się, czy Maximus, Shrapnel lub ktokolwiek inny przeżył walkę. Po pierwsze, Marty wytłumaczył mi, że zamek Poenari był domem Vlada odbudowanym w początkach jego panowania jako księcia Wołoszczyzny i tym samym miejscem, w którym zabiła się jego żona. Jakby te wspomnienie nie były wystarczające, by utrzymać go z daleka, ruiny zamku Poenari były kolejną atrakcją turystyczną Draculi. Tak jak nienawidziłam Szilagyi’ego, tak musiałam przyznać, że był sprytny. Ze wszystkich ruin, które Vlad kazał przeszukać swoim ludziom, prawdopodobnie unikał tych, gdzie legenda o Draculi była sprzedawana jak cudowny lek, ponieważ miał do tego wstręt. Dodatkowo: kto by się spodziewał, że Szilagyi uwije swoje gniazdko w podziemiach dawnego domu wampira, którego próbował zabić? Bardzo pokręcone. – Muszę sobie pogooglować na temat Vlada Draculi, kiedy to wszystko się skończy – stwierdziłam. – Wikipedia wie więcej o jego przeszłości niż ja.

Marty chrząkną. – Nie to, co ty możesz znaleźć. – Wtedy jego spojrzenie stało się zmęczone. – Zwłaszcza że z nim sypiasz. Policzki zaczęły mnie palić, ale nie spojrzałam w bok. – Szilagyi ci to powiedział? – Nie, mój nos. Kiedy byliśmy razem w bagażniku, poczułem go na tobie nawet pod chloroformem, jaki Rend ci zaaplikował. Oni też to poczuli. Pewnie dlatego nie uwierzyli ci, że naprawdę chcesz go zdradzić. – Wiedzieli wcześniej – odpowiedziałam, wzruszając ramionami. – Powiedziałam Szilagyi’emu, że Vlad mnie uwiódł, żeby przywiązać mnie do siebie. – Czemu ani trochę mnie to nie dziwi – mruknął Marty. Zesztywniałam. – A powinno, ponieważ to nie jest prawda. Słuchaj, nie winię cię za to, że nie lubisz Vlada. On wbił cię na pal i zmuszał, obydwie rzeczy są niewybaczalne. Mimo to on ma drugą stronę. – Oczywiście – stanowczo odpowiedział Matry. – Stronę, która pali ludzi na śmierć. Otworzyłam usta, by odpowiedzieć, a potem się powstrzymałam. To nie był czas, by bronić mojej relacji z Vladem. Będziemy kontynuować tę rozmowę później. – Daj mi czaszkę. Podał mi. Zdjęłam rękawiczki, krzywiąc się. Przy prawdziwej śmierci

Rend

pomarszczył

się

tak

bardzo,

że

wyglądał

jak

zmumifikowany, ale wystarczyły przylegające do czaszki kawałki skóry i włosów, by dotykanie jej było nieprzyjemne. Mimo to przebiegłam po niej

prawą ręką. Zgodnie z oczekiwaniami najgorsze grzechy Renda sprawiły, że jego tortury na mnie wyglądało niewinnie w porównaniu z nimi. Potem wspomnienie jego śmierci zawsze było wydarzeniem wyróżniającym się wśród innych, czułam mroczną satysfakcję, patrząc na jej powtórkę. Potem przeszły niezliczone obrazy, kiedy jego życie przebiegało przed moimi oczami z niesamowitą prędkością. Poznanie losów Maximusa, Shrapnela i innych strażników, oraz dowiedzenie się, czy Rend miał zameldować się u Szilagayi’ego szybciej niż zwykle, było jak szukanie pojedynczej śnieżki w lawinie, ale musiałam spróbować. Wszystko, co było mi potrzebne, to dowiedzieć się, co wydarzyło się dzisiaj. Zaczęłam od końcowych wspomnień Renda, a następnie kierowałam się wstecz, na ile było to możliwe. Potarłam jego czaszkę, starając się siłą woli oddalić obraz jego śmierci. Obraz zamigotał przede mną przed zniknięciem, zastąpiony przez inny niezrozumiały bałagan. Spróbowałam ponownie się skoncentrować i ciemnoniebieskie wnętrze samochodu nagle zniknęło. Ostra nić w kolorze czystej bieli przecięła ramiona Renda tak łatwo jak miecz wodę… Ja w strugach krwi, wijąca się pod nożem z kości słoniowej… Udręczony Marty, kiedy srebrne noże wbijały się w jego ciało… Ja i Marty w bagażniku, on związany srebrem, a ja linami… Duża sala w pastelowych kolorach, jej bogactwo zniekształcone przez szkło, krew i wiele ciał leżących na ziemi… Dwa wampiry wepchnięte do Van-a, obydwa przebite srebrnymi harpunami. Jeden z nich był łysy i ciemnoskóry, a drugi blady, z blond włosami do ramion… – Oni żyją! – krzyknęłam tak podekscytowana, że zerwałam połączenie. – Naprawdę możesz to stwierdzić? – z niedowierzaniem zapytał Marty.

Miał rację. Spędziłam wiele dni, bezskutecznie próbując zebrać więcej informacji z kości wampirów, które zaatakowały klub. Dlaczego wspomnienia Renda był takie łatwe do poruszania się. Tylko jedno zmieniło się od tamtego czasu. Jak szkło powiększające wzmacnia promień słońca, tak picie dużych ilości wampirzej krwi musiało wykopać moje zdolności psychiczne w hiper napęd. Już widziałam, co to zrobiło z moim napięciem elektrycznym, ale nie spodziewałam się, że wpłynie również na moje inne zdolności. Nie chciałam rozwodzić się nad konsekwencjami tego, ponieważ nie byłam gotowa rozważać możliwości, jakie to przynosiło. Zamiast tego ponownie dotknęłam czaszki Renda, skupiłam moją energię na ostatnim obrazie, który widziałam, Maximus i Shrapnel. Dopiero po dwóch próbach, ale znalazłam go, skupiłam moją uwagę na obrazie tego, co było wcześniej… i wcześniej… Westchnęłam, na co Matry się upomniał: – Co, co? – Jednocześnie mną potrząsając. Zerwałam połączenie i upuściłam czaszkę, by złapać dłoń Marty’ego. – Musimy dostać się do zamku Poenari.

Rozdział 41 – Uważaj, na litość boską! Sprawisz, że zginiemy! – Nie. Sprawię, że ja zginę. Ty już jesteś martwy – poprawiłam. W porząsiu, więc prawie otarłam bokiem o inny samochód, ale to była moja pierwsza jazda i całkiem nieźle mi szło. Docisnęłam pedał gazu, ignorując spojrzenie Marty’ego, jakie rzucił na drogę. Tak, pędziłam, ale śpieszyło mi się. Poza tym on również miał ciężką nogę. – Będę na dobrej drodze do śmierci, kiedy Vlad dowie się, co robisz, i obwini mnie za niezatrzymanie cię – szorstko powiedział Marty. Musiałam użyć komórki Renda, więc Vlad nie mógł przeczytać moich myśli, kiedy zadzwoniłam do niego godzinę temu. Powiedziałam mu, że zobaczyłam coś z kości Renda - przez co, jak sądzę, najlepsze będzie natychmiastowe opuszczenie tamtego miejsca, zamiast czekać, aż jego ludzie dostaną się do nas - i że zobaczymy się później w zamku. Obie rzeczy były prawdą. Tylko nie wspomniałam o tym, co zobaczyłam. Albo w którym zamku się z nim spotkam. Gdybym to zrobiła, wydałby rozkaz ściągnięcia mnie z powrotem do swojego domu, używając każdego środka, jakim tylko dysponował. Dodatkowo wcześniej mu mówiłam, że chcę zemsty na Szilagyi’m. Teraz byłam w drodze, żeby ją dostać. – Nie, obiecał, że nie skrzywdzi nikogo, na kim mi zależy, chyba że ta osoba zaatakuje jego lub któregoś z jego ludzi. Nie robisz nic z tych rzeczy. – Założę się, że zrobi wyjątek – wymamrotał, kiedy wpadłam w lekki poślizg, włączając się do ruchu na autostradzie. Droga musi byś oblodzona. Nie mogę brać zakrętów zbyt szybko.

Rękawiczki Renda w połączeniu z Marty’m nie mającym odpowiednich gabarytów pozwalających dosięgnąć do pedałów oznaczały, że ja muszę prowadzić. W przeszłości unikałam nauki jazdy, ponieważ nigdy nie mogłam uzyskać pozwolenia z powodu mojej emisji energetycznej, ale uchronienie ludzkiego życia było wielką motywacją. – Zostaniesz zatrzymana – ostrzegał Marty, kiedy z rykiem dołączyłam do kolejnego ruchu. – Wtedy zahipnotyzujesz policjanta, żeby pozwolił nam odejść. Nie będziesz mnie pouczał, więc zamknij się i nawet nie próbuj. – Powinienem podrzucić cię na lotnisko i wsadzić w pierwszy lot na Florydę – gderał szeptem. Rzuciłam na niego spojrzeniem, przed skierowaniem mojej uwagi z powrotem na drogę. – Chcesz, żebym zrobiła to bez ciebie? Powiedz tylko słowo. – Po moim trupie. – Było jego nagłą odpowiedzią, po czym wymamrotał – W każdym razie to nie jest sezon na występy.92 Zwolnij, albo przegapisz zjazd. Zwolniłam przy ulicy, która prowadziła do Zamku Poenari93. Kiedy oddaliliśmy się od głównej drogi, latarnie się przerzedziły, przez co wydawało się, że pochłonęła nas ciemność. Wąski pas ulicy, wysokie drzewa i stromy teren odradzały kierowania się dalej, ale utrzymywałam stopę na gazie. Złowieszcza atmosfera działała na naszą korzyść. W dzień Zamek Poenari pękał w szwach od turystów, ale wątpię, że tak późną nocą ktoś tam będzie poza Szilagyi’em i jego ludźmi, ukrywającymi się w

92

Z kontekstu się domyślam że Mary podczas swoich występów „umierał”. Dlatego ten przytyk, Tak przynajmniej zrozumiałam 

93

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/c/cf/Poienari_in_Romania_castle_of_ Vlad_Tepes.jpg/800px – Poienari_in_Romania_castle_of_Vlad_Tepes.jpg

pokojach, o których Bram Stoker napisał w pierwszych słowach w Drakuli. – Powiedz mi, kiedy znajdziemy się wystarczająco blisko. Nie mogliśmy podjechać aż pod zamek. Po pierwsze, urwisko powodowało, że goście musieli wchodzić pieszo ponad tysiąc kroków w górę, by się tam dostać. Po drugie, nie chcieliśmy ogłaszać naszej obecności Szilagyi’emu. Póki co. Po około trzydziestu minutach Marty powiedział: – Zjedź na pobocze. Tak też zrobiłam – prosto do rowu, w który przechodziło pobocze drogi. – To nie moja wina – zaprotestowałam, zanim cokolwiek zdążył powiedzieć. – Nie widzę, co tam jest pod tym całym śniegiem! Sądzę, że usłyszałam, jak gdera szeptem „Kobieta za kierownicą”. Następnie spotkał moje spojrzenie, a jego oczy pokryła zieleń. – Gotowa, dzieciaku? – Tak – powiedziałam miękko, ale stanowczo. Bez słowa wziął jeden z noży Renda i przeciął sobie dłoń, wyciągając ją w moją stronę. Tak samo spokojnie chwyciłam ją i przełknęłam ciemny szkarłatny płyn. Jak tylko to zrobiłam, słaby puls mocy zaczął we mnie płonąć. Zrobiliśmy tylko jeden postój w drodze tutaj; stacja benzynowa, gdzie użyłam pieniędzy z portfela Renda, by zatankować, a Marty uzupełnił inny rodzaj paliwa od dwóch pracowników i kierowcy. Żaden z nich tego nie pamiętał, a policzki Marty’ego zrobiły się wręcz rumiane, kiedy wrócił. Wiedział, że potrzebuje dodatkowej dawki dla mnie.

Marty przeciął dłoń dwukrotnie. Wiedziałam, że mam już dość, kiedy ostry smak zaczynał się osładzać, a moja skóra swędziała od przepływającego przez nią prądu. Moje zmęczenie zniknęło, zastąpione radosną mieszaniną nerwów i postanowienia. Ściągnęłam moją odpowiednią rękawiczkę i wytarłam sobie usta. Zaledwie odrobina czerwieni plamiła moją rękę, kiedy spojrzałam na nią. – Zróbmy to – powiedziałam i opuściłam ciepłe wnętrze samochodu dla zimnej, śnieżnej ciemności.

*****

Zamek Ponari został usadzony na klifie jak cichy i imponujący wielki kamienny smok. Z mojego punktu widzenia to wyglądało tak, jakby jego mury wyrosły za sprawą magii ze stromych zboczy. Tylko jedna wąska droga wiła się przez dolinę. Dotarcie do zamku wymagało pionowej wspinaczki, gdzie jeden zły krok mógłby mieć katastrofalne skutki. Budowanie go przed powstaniem buldożerów i maszyn musiało być przedsięwzięciem niewyobrażalnych rozmiarów. Nawet będąc w większości w ruinach, nadal posiadał moc, aby imponować…. i onieśmielać. To było miejsce, gdzie żył Vlad, zanim został wampirem. Nadzorował budowę zamku i walczył w ogromnym lesie otaczającym go, kiedy był tak samo kruchy jak każdy śmiertelny człowiek. Oczywiście, nawet wtedy jego dzikość była legendarna. Może to było to, co wystarczająco zaintrygowało Tenocha, by go odnaleźć i zmienić w

wampira. Nigdy się nie dowiem. Vlad powiedział, że Tenoch zabił się krótko po tym. Mam nadzieję, że to nie było z żalu z powodu uczynienia Vlada nieśmiertelnym tak bardzo, jak tylko może być człowiek. Daleko u stóp zamku była rzeka Arges. To z niej Vlad wyciągnął martwe ciało żony wieki temu, to wydarzenie zmieniło go tak bardzo, jak przemiana w wampira. Ale nie byłam tu na wycieczce, albo by kreślić ręką po kamieniach, które posiadały więcej wiedzy o Vladzie niż wszystkie historyczne czy też fikcyjne książki o nim razem wzięte. Byłam tutaj, ponieważ między rzeką a jego byłym domem zostało ukryte przez drzewa i ostre skały wejście do tunelu ratunkowego. Mówi się, że zemsta to danie, które najlepiej smakuje na zimno. Jeśli tak, to Szilagyi spędził wieki wbity na lodowy pal, zanim przystąpił do akcji - i w tym czasie na pewno zdołał zapewnił sobie drogę ucieczki, gdyby Vlad kiedykolwiek odkrył jego podziemne gniazdko. Rozeznanie się we wspomnieniach również pokazało, że tylko garstka ludzi Szilagyi’ego wiedziała o istnieniu tego tunelu. Ponieważ on nie miałby wystarczającej ilości wampirów chroniących go. Razem z Marty’m skradaliśmy się koło zbocza góry. Powinnam być praktycznie ślepa w gęstym lesie blokującym dopływ światła księżyca, ale nie byłam. Krew wampira zwiększyła moją siłę i wyostrzyła zmysły, co pozwoliło mi obrać drogę poprzez trudny teren, kiedy widziałam, słyszałam i czułam rzeczy z przejrzystością, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłam. We wspomnieniach Renda zobaczyłam, gdzie mam iść, jak gdyby narysował mi mapę. I poprowadziłam Marty’ego idącego tuż za mną. Nie mamy wiele czasu. W tej chwili panowała cisza, ale Vlad nadchodził i był gotów roznieść całą górę, żeby tylko dorwać Szilagyi’ego, jeżeli będzie musiał. To było w porządku, o ile nie dorwę go pierwsza.

Marty wciągnął głęboko powietrze nosem94. – Rend był tutaj, mogę go wyczuć – wyszeptał. Ja również wzięłam wdech, ale las był przesycony bogatymi zapachami, tak więc mój od niedawna wrażliwy nos nie mógł określić zapachowej wizytówki konkretnej osoby. – Ktoś jeszcze? – wyszeptałam, patrząc na niego. – Tak. Tamci obaj również tędy przechodzili. Chodzi mu o to, że Maximus i Shrapnel byli jedynymi, którzy prawdopodobnie przeżyli atak. Po tym wszystkim Szilagyi nie mógł prowadzić dwóch ugodzonych harpunem wampirów do swego legowiska na oczach turystów zamku Poenari i był zbyt niecierpliwy, żeby czekać do zmierzchu, by zacząć ich przesłuchiwać. Zaczęłam znowu iść w górę, z wysuwającym się naprzód Marty’m. Po kolejnych piętnastu minutach wspinaczki podniosłam rękę w uniwersalnym geście stopu. Następnie kucnęłam i zmrużyłam oczy. Tam. Ogromny pęknięty głaz oznaczający wejście do tunelu. Nie widziałam go zza gęstych krzewów i powalonych pni, ale to było to, czego szukałam. Jeżeli byłby łatwy do zauważenia, wtedy mijałoby się to z celem. Spojrzałam w górę w stronę zamku, co sprawiło mi problem, ponieważ drzewa blokowały widok. Ciągle panowała cisza. Dobrze. Potrzebuje tylko dziesięć minut, żeby… Wielokrotne buum! rozbrzmiało w niemal jednoczesnej serii95. Góra zadrżała, a skały zaczęły spadać kaskadami w dół. Potok przekleństw przepłynął mi przez głowę. Najwyraźniej Vlad wybrał

94 95

Az mnie kusiło żeby napisać „głęboko zaniuchał” ;D To się nazywa wejść z hukiem ;)

„wstrząśnij i przeraź” wejście, ale moim celem było dostanie się do Maximusa i Shrapnel’a, zanim Szilagyi dowie się, że jest atakowany. Jak tylko zrozumie, że Vlad znalazł go, prawdopodobnie zabije zakładników przed skierowaniem się do tunelu awaryjnego. Rzuciłam się do przodu, porzucając wszelkie próby bycia ukradkową. Z ogniem zaporowym powyżej to nie miało już znaczenia. Krzaki przed tunelem były gęste i cierniste, ale przedzierałam się przez nie, moje za duże ubranie pomagało ograniczyć zadrapania. Następnie schyliłam się pod ciężkim pękniętym głazem, uważając, żeby nie walnąć głowę o półkę skalną bezpośrednio pod nim. Kiedy go wyłapałam, skręciłam w lewo do tunelu, jakby to robiła setki razy. Było ciemno, sprawiło to, że byłam wdzięczna za poprawę nocnej wizji, dzięki czemu nie zataczałam się po omacku. Coś się wydarzyło powyżej, bo tunel zaczął drżeć, jak gdyby było trzęsienie ziemi. To było moją wskazówką, żeby zacząć biec. Co, Vlad przyleciał niosąc za sobą ogromny buldożer z kulą wyburzeniową96? Po przejściu około stu metrów zobaczyłam zielony blask przed sobą. Męski głos zawołał po rumuńsku, ale nie odpowiedziałam. Poszłam dalej i kiedy weszłam w zakręt, chudy mężczyzna z czarnymi włosami i brodą stał w tunelu. Na oko miał gdzieś czterdziestkę, ale świecące oczy mówiły, że nie był człowiekiem. – Sorka – powiedziałam chłodno. – Nie mówię po rumuńsku. Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, przyglądając się także moim zbyt dużym ubraniom i butom. Choć nie wyglądał na przestraszonego. Idiota. Czy on myśli, że jestem zagubioną turystką, która przypadkowo natknęła się na tunel?

96

Długo kminiłam co to jest dopiero pod koniec wpadłam że to ten buldożer z wielką kulą użynany przy rozbiórkach budynków xD Nie mam pojęcia jak to się nazywa po polsku ;)

– Koniecznie musisz zejść mi z drogi – powiedziałam, zginając prawą rękę. Nie chciałam marnować mocy na niego. Miałam tylko tyle paliwa, żeby starczyło na inne sprawy. – Kim ty, do cholery, jesteś? – spytał z grubym akcentem. – Znasz różnicę między umieraniem szlachetnie a umieraniem z własnej głupoty? – odpowiedziałam, ignorując pytanie. – Nieważne, umrzesz tak czy siak. Słyszysz tę wrzawę? To Vlad Tepesh atakuje, tak więc jeżeli byłabym tobą, uciekałabym, zamiast zostać, żeby walczyć. – Walczyć z tobą? Jesteś człowiekiem, zabiję cię – zadrwił, ale następny wstrząs niosący kolejne buum! sprawił, że nerwowo się rozejrzał. – Jeżeli byłabym łatwa do zabicia, nie rozmawiałabym z tobą. Wciąż się nie poruszył. To trwało za długo, nie wspominając o tym, że daje to okazję Szilagyi’emu, by wszystko usłyszeć. Wyciągnęłam prawą rękę. On tylko spojrzał na nią, unosząc głowę. Miałam wypuścić prąd, kiedy rozmazany ruchomy pocisk przeszedł koło mnie. Pędził w kierunku wampira, w końcu uderzając go w plecy. Wśród szalonego wiru kończyn i błysku srebrnych ostrzy ujrzałam w przelocie cztero-kończynowe ciało, które wieńczyły krzaczaste brązowe włosy. Marty nie był skłonny trzymać się na uboczu i pozwolić mi się tym zająć. Boże, proszę, nie pozwól innemu wampirowi być szybszym od niego! Nie mogłam również ryzykować posłania bicza śmiertelnej energii. Nie gdyby to mogło przeciąć Marty’ego zamiast strażnika Szilagyi’ego. Wtedy on skoczył, wykonując niski ukłon. – I tłum szaleje – powiedział z zadowoleniem. – Może następnym razem pozwolisz mi samej sobie z tym poradzić? – syknęłam, żeby ukryć, jak bardzo jestem zaniepokojona.

Marty wywrócił oczami. – Proszę cię. Walczyłem na śmierć i życie, zanim urodzili się twoi dziadkowie. Teraz skończmy to. Wolno pobiegł w głąb tunelu. Pobiegłam za nim – tylko świadomość powstrzymywała mnie od panikowania – i zmówiłam modlitwę do boga, w którego nie wierzyłam. Dziwne. Kiedy dotarliśmy do rozwidlenia tunelu, zatrzymałam się. Rend nie był jedynym, który zabrał tutaj Maximusa i Shrapnela, więc nie zobaczyłam w jego pamięci, którą drogą trzeba pójść. Jeżeli źle wybiorę, mogę wydać na nich wyrok. Nieważne, jak cicho będę poruszała się tunelami, byłam teraz wystarczająco blisko, żeby Szilagyi mógł usłyszeć moje myśli i dowiedzieć się, dlaczego tu jestem – chyba że będzie zaobserwowany atakiem Vlada. Nie miałam czasu na niezdecydowanie. Poszłam w prawo, a Marty poszedł za mną, trzymając ostre srebrne noże w każdej ręce. Kiedy pobiegłam, pogłaskałam miejsce pod kciukiem, poszukując istoty Vlada. Nie mogłam się doczekać, mimo że był zajęty atakiem. On musi wiedzieć o tunelu. Szilagyi’emu nie można pozwolić uciec. Zamierzałam przekazać szybką wiadomość i się rozłączyć – nie tylko dlatego, że czas był na wagę złota, ale również by ograniczyć jego furię na mnie, kiedy odkryje, gdzie jestem97. Kiedy tylko zostawiłam za sobą tunel i zobaczyłam, jak Vlad unosi się ponad nim, popatrzyłam w niedowierzaniu. Stos kamieni, cegieł i gruzu otaczał go, jakby był władczo wyrastającą na górzystym horyzoncie wieżą. Nie, on nie przyniósł ze sobą buldożera, kiedy zastanawiałam się nad tym, słysząc hałas i drżenia. On był tym buldożerem.

97

Przy nim armagedon to będzie wiosenna burza ;D

Vlad przedzierał się przez warstwy skał i ziemi niczym więcej jak tylko gołymi rękoma, rzucając ogromne kawały na bok w wirze zniszczenia. Ogień płonął na całym jego ciele, czyniąc go bardziej wyglądającym jak wersja demona Dantego niż jak wampir. Światło pochodzące od niego pozwoliło mi zobaczyć, że powyrywał wszystko, nawet gołą ziemię, zaciekle unicestwiając wszystko na drodze pomiędzy nim a jego wrogiem. Góra zadrżała, jakby czuła ból przez siłę ataku Vlada, rozdzierająca się głębiej i głębiej pod jego bezlitosnym naporem. Byłam tak zaskoczona, patrząc na niego, że na sekundę zapomniałam oddychać. – Co ty tutaj robisz? – Myślałam, że usłyszałam, jak krzyczy, ale ciągłe uderzania skał i kamieni były jak grzmoty. Nie wiedząc, czy mnie usłyszy, wykrzyczałam odpowiedź w myślach. Jest tunel ewakuacyjny po wschodniej stronie góry, około trzystu metrów od rzeki. Wyślij ludzi, by go ubezpieczali. Maximus i Shrapnel wciąż żyją. Wyciągnę ich. Następnie się rozłączyłam, cokolwiek chciał powiedzieć, nie udało mu się, bo tunel z powrotem opadł wokół mnie. Marty niósł mnie, kiedy byłam w transie, i teraz byliśmy przed dużą szczeliną, która wyglądała dla mnie jak otwarta paszcza kamiennego potwora. Wewnątrz, ledwo widoczni w poświacie jarzących się oczu Marty’ego, byli Maximus i Shrapnel. Marty skoczył w głąb, ze mną wciąż w jego ramionach. Sapnęłam od wstrząsu twardego lądowania. Dół musiał mieć około piętnaście metrów głębokości. Potem wyrwałam się od niego, moja prawa ręka wysunęła się, gotowa rozedrzeć biczem wszystko, co tylko się poruszy. Nic nie zrobiłam. Może atak Vlada wykurzył wszystkich strażników, którzy przesłuchiwali Maximusa i Shrapnela. Myślałam, że

będę musiała zabić kogokolwiek, kto byłby tutaj, ale poza dwoma wampirami przybitymi do ściany w obrzydliwy sposób dół był pusty. – Leila. – Głos Maximusa był nierozpoznawalny z powodu srebrnego harpuna wbitego w jego gardło i był tak bardzo pokryty zaschniętą krwią, że zajęło mi chwilę uświadomienie sobie, że to wszystko, co ma na sobie. – Co ty tutaj robisz? Wypuściłam cierpką imitację śmiechu . – Och, no wiesz. Byłam w okolicy.

Rozdział 42 Marty oderwał się od noży i harpuna, żeby wyszeptać do Shrapnela coś o karmie. Nie byłam wystarczająco silna, by pokonać przeszkody, tak jak on to zrobił. Pełna satysfakcji, wiązką elektryczności podobnej do lasera przecinałam ich kajdany i harpuny, pozwalając wadze ich ciał zrobić resztę. Szilagyi sądził, że jestem bezsilna, gdy rozkazał Jackalowi porwać mnie. Od tego czasu byłam tylko jego pionkiem. Zabiłam trzech ludzi, zaprowadziłam Vlada do jego kryjówki i uwolniłam dwójkę ludzi, którzy ryzykowali życie, próbując chronić mnie przed atakiem Szilagyia. Chciałabym zobaczyć zawiedzioną minę wroga, kiedy zda sobie sprawę, że jego plany legły w gruzach. – Leila. – Rozbrzmiał za mną męski głos z wyraźnym akcentem. – W końcu się spotykamy. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, kto to. Uważaj, o co prosisz!, krzyczał mój umysł. Dlaczego nie poczekam aż do momentu wydostania się stąd, by świętować zwycięstwo? Odwróciłam się. Jak się spodziewałam, Szilagyi był ubrany w ten sam zwyczajny sweter i ciemne spodnie, które miał, gdy po raz pierwszy go zobaczyłam. Ale to, co zwróciło moją uwagę, to broń, jedna wycelowana we mnie, a druga w Martiego. – Naprawdę muszę przypominać, żebyście się nie ruszali? – grzecznie spytał.

Kłujący prąd w mojej ręce ucichł. Wampir wystrzelił, robiąc dziurę w ścianie przy mnie, przez co zadrżałam, i nie wiem czemu się pojawił się zły błysk w jego brązowych oczach. – To jest targnięcie się na własne życie – powiedziałam spokojnie, bo tylko tak można do nieprzewidywalnego zwierzęcia. Jego usta ułożyły sie w wyrazie drwiny. – Dlaczego? Wiem, kto tutaj jest, i jak sądzę, powiedziałaś mu o moim tunelu, prawda? W taki razie, nie mogę uciec. – Odciągnął spust w broni. – I nic nie możesz zrobić. Nie powiedziałam mu żadnej z myśli, które pojawiły się w moim umyśle, na przykład „Ty nie chcesz tego zrobić (nawet jeśli chce)” lub „Możemy porozmawiać”. Jednak ta bardziej ponura część mnie zastanawiała się, czy mam w sobie wystarczająco krwi wampira, żeby wypuścić elektryczny strzał w czasie umierania od postrzału. Gdyby pociągnąłby za spust, dowiedziałabym się o tym. Przeraźliwe krzyki dobiegły z góry, skrzywiłam się, nawet jeśli dochodziły one od strażników Szilagyia. Następnie duża postać pojawiła się nagle przede mną, jak cień powracający do życia. Wszystko działo się tak szybko, że chwili zajęło mi uświadomienie sobie, co widzę – tył wampira ubranego na czarno, jego ręce pokryte pomarańczowo niebieskimi płomieniami, z przedziwną poświatą wydobywająca się z nich wnętrza. – Witaj Vlad – powiedział Szilagyi, wcale nie wyglądając na przestraszonego. – Przyznaję, jestem zaskoczony. Wolisz chronić ją, zamiast mnie atakować. Okazujesz się niesamowicie miękki. Miałam do wyboru, ukrywać się za plecami mojego chłopaka albo pośpieszyć się, zanim Maximusowi i Shrapnelowi skończy się cierpliwość.

To była łatwizna. Powoli się wycofałam, gdy byłam na ich wysokości, odwróciłam się i zaczęłam ciąć, w końcu przyszpilając Maximusa i Shrapnela nożami do kamiennej ściany. Zerknęłam ponad Szilagyi’em, wciąż atakując, ale on nie ruszył się, a pistolety miał wymierzone we Vlada. – Dlaczego miałbym zabić cię szybko, skoro mogę zabrać ze sobą, żeby twoją męczarnię przedłużyć przez lata? – rzekł Vlad rozkosznym głosem. – Jestem winny ci tak wiele. Za moją niewolę, kiedy zostałem wampirem, splamienie mojego imienia, za twoją zdradę Rumunii dla wrogów, morderstwo mojego syna, za wszystkich ludzi, których zabiłes, i w końcu torturowanie Leili. Następnie jego głos stał się głębszy, a płomienie wybuchły na ramionach. – Chociaż wydaje się, że ona szuka zemsty na własny sposób, nieprawdaż? Vlad spojrzał na mnie, mówiąc ostatnie zdanie, i mimo wszystko zadrżałam. Jedno spojrzenie powiedziało mi, jak bardzo był wściekły, przychodząc tutaj po mnie. Gdyby tylko poczekał jeszcze dziesięć minut, mogłabym się wymknąć z Maximusem i Szrapnelem bez wiedzy Szilagyi’ego. Szilagyi zachichotał, ponieważ przypadkiem to usłyszał. – Z pewnością byś to zrobiła. Zresztą udowodniłaś sobie, że niezły z ciebie przestępca, na co wskazuje zapach krwi Renda na twoim ubraniu i fakt, że tutaj jesteś. Max i Szrapnel, teraz już wolni, oskrzydlili Vlada z obu stron. Byli bez broni, ale nadal mieli w sobie dozę grozy. Może z powodu tego, że ich ciała zostały pokryte zaschniętą krwią i niczym więcej, Marty stał obok

mnie, jego ręka powędrowała w kierunku noża przypiętego do pasa. Spojrzenie Vlada szybko prześledziło Maximusa, Shrapnela i Marty’ego w błyskawicznie szybki sposób, zanim powróciło do głównego wroga. – Wyjść. Pojedyncze słowo naznakowane rozkazem. Max i Shrapnel odwrócili się, by odejść, ale Marty zawahał się. Ciemnoskóry wampir uderzył go i wyprowadził bez protestów. Maximus złapał mnie, jednak poraziłam go prądem ostrzegawczo. – Nawet o tym nie myśl. Wyjdę z Śladem, albo zostaje. Zerknął na Vlada, który posłał mi kolejne jesteś-taka-wkurzająca spojrzenie, zanim uniósł głowę do góry. Max bezszelestnym skokiem odszedł, a ja zwróciłam swoją całą uwagę na pozostałą dwójkę wampirów. Vlad

wyszczerzył

się

do

Szylagyi’ego,

pokazując

zęby

w

przerażającym uśmiechu. – Teraz musisz zmierzyć się tylko ze mną, stary przyjacielu. Wiesz dlaczego? Chcę, żebyś pamiętał podczas najbliższych lat swojej męczarni, że nie mógłbyś mnie pokonać, nawet gdybym działał w pojedynkę. – Nie – stwierdził Szilagyi, zaskakując mnie, gdy upuścił broń. Dystyngowane rysy przytwierdzone do maska nienawiści. – Wiem, że to cię nie zatrzyma. Nasz Pan szykował dla ciebie coś wyjątkowego, kiedy zamienił cię. Pozostałą część mocy Kaina. Zdawałem sobie sprawę, gdy zobaczyłem, jak nienaturalnie silny jesteś. Tenoch musiał już znać przebieg swoich planów odnośnie śmierci, gdy tylko cię zmienił, i wiedział, że już więcej nie będzie potrzebował mocy. Nie wiedziałam, o co chodziło Szilagyi’emu, ale Vlad najwyraźniej tak. Jego uśmiech powiększył się, zmieniając się z zimnego na rozbawiony.

– Myślałem, że tylko Mencheres to podejrzewał. Jesteś bardzo spostrzegawczy, ale to tylko sprawia, że zastanawiam się, dlaczego nie błagasz o swoje życie, jeśli dobrze wiesz, że nie ma sposobu na zwyciężenie mnie. Coś

bezwzględnego

i

starożytnego

czaiło

się

spojrzeniu

Szilagyi’ego. – Mógłbym błagać, prosić, ale wiem, że i tak to cię nie obchodzi. To o nią się troszczysz, mogę to wyczuć. Myślisz, że wygrałeś, stary przyjacielu, ale sprawię, że zapamiętasz, co to znaczy stracić kogoś, na kim ci zależy. I stracisz ją tutaj. Dostrzegłam coś wysuwające się z jego rękawa, niewiększe od zapalniczki, ale nic nie zrobiłam. Może oglądałam zbyt wiele filmów o przygotowaniach łajdaka do jego diabelnego planu, zanim przystąpił do działania. Wampir nic nie powiedział. Po prostu nacisnął guzik i świat eksplodował. Nie cały świat, ale wszystko dookoła mnie. Reakcją Vlada było ratowanie mnie przed zabiciem. Skały wybuchły z niesamowitą siłą, jego ciało utworzyło tarczę, która dzięki obejmującym mnie ramionom miała mnie uchronić. Moja głowa została przyciśnięta do jego klatki piersiowej, a jego broda przytwierdzona do czubka mojej głowy. Tył moich nóg został poraniony przez latające kawałki, ale znikająca ziemia wokół nas była teraz najmniejszym problemem. Potem Vlad zwiększył uścisk i nagle nic nie czułam pod stopami. Lecieliśmy? Wyciągnięci z rozpadającej się góry? Nie chciałam się odwracać, żeby spojrzeć, ale zrobiłam to – zobaczyłam ocean ognia rozciągający się wokół nas.

Już wcześniej przeżyłam śmierć przez eksplozję, więc wiem, jak kilka sekund czasem może być decydujące. Vlad próbował uchronić nas od latających kamieni i odłamków, ale ogień był zbyt szybki. Piął się w górę z niesamowitą szybkością. Zacisnęłam mocno oczy, przygotowując się na nadchodzącą mękę. Gdybym miała szczęście, śmierć szybko by nadeszła. Ale ostatecznie i tak wiedziałam, że Vlad wyjdzie z płomieni cało. Szilagyi zdetonował kolejną górę, ta jedna widać mu nie wystarczyła. To zajmie tylko chwilę, nim zginę, a nie byłam osobą chcącą umierać. Następnie rozprzestrzeniające się płomienie pokryły moje ciało. Czułam, jak to nadchodzi, w każdym calu mojego ciała, ale jednak wiatr smagał mi włosy, a jedyne ciepło, które czułam, to od ściskającego mnie wampira. Moje ciało doznało szoku, powodując odrętwienie z bólu? Możliwe, ale nigdy nie nastąpiło to tak szybko. Zaryzykowałam kolejnym spojrzeniem – zobaczyłam płomienie wszędzie wokół mnie i falujące nade mną, nawet dym nie powodował u mnie kaszlu, zupełnie jakby ogień przechodził przeze mnie. Włosy ani ubrania nie były nadpalone. To było tak niewiarygodne, że nie mogłam w to uwierzyć. Powinnam płonąć. Lada chwila poczułabym rozdzierający ból i zapach palonej skóry. Vlad zmienił kierunek i teraz ogień był po naszej lewej stronie, dając mi przepiękny widok na Zamek Poenari, który znajduje się poniżej wysadzonego wzgórza. W końcu Vlad zatrzymał się u podnóża góry, daleko od latającej ziemi i skał ubrudzonych czarno-szarym śniegiem. Zabrało kilka sekund, żeby moje nogi przestały drżeć i bym mogła stanąć o własnych siłach, a nawet wtedy nie byłam w stanie zwolnić uchwytu, który utworzyłam wokół jego szyi.

– Jak? – Zażądałam odpowiedzi, nie mogąc wymówić ani słowa więcej. Jak to możliwe, że nie spaliłam się żywcem? Nikt nie powinien ocaleć, poza wampirem trzymającym mnie w ramionach. Vlad złagodził uścisk i spojrzał w dół na mnie. – Moja aura cię ocaliła. Widząc moje pozbawione wyrazu spojrzenie, mówił dalej. – Nie zauważyłaś, że moje ubrania nigdy nie się nie palą, gdy wzbudzam płomienie. Moja moc zdaje sobie sprawę, że wszystko w zasięgu mojej aury to część mnie. Inny ogień wędruje wokół mojej aury, jakby ocierał się o nią. Więc kiedy otoczyłem cię moją siłą, płomienie nie zareagowały na ciebie. Tak mnie zatkało, że nie byłam w stanie niczego powiedzieć. Sprawił, że stałam się odporna na ogień? Jak długo to się utrzyma? Jego usta rozciągnęły się w rozmarzonym uśmiechu. – Nie wiem, nie robiłem tego wcześniej. Może przestanie działać za godzinę, a może potrwa nawet kilka tygodni. Zajęło mi chwilę przyjęcie tego do wiadomości, ponieważ nadal byłam zszokowana tym, co się wcześniej stało. – Skoro jeszcze nigdy wcześniej tego nie robiłeś, to skąd wiesz, jak to działa? Jego mina zmieniła się w arogancką. – Musiało zadziałać. Nie mogłem pozwolić ci umrzeć. Potrząsnęłam głową w wyrazie zdumienia. Martwiłam się, żeby jego ego nie wpędziło go do grobu, ale patrząc z innej strony, ocalił mi

życie. Oczywiście, nie wahał się przed spróbowaniem czegoś, czego nigdy nie próbował. W końcu to Vlad Tepesh, Jakby mogło by się nie udać? Kolejny ogromny hałas sprawił, że odwróciłam się, by spojrzeć na Zamek Pornari. Wielka wypalona dziura była wszystkim, co pozostało po pałacu, oprócz kilku wieży i wysokich murów ciągnących się aż za linię lasu.

Cała

struktura,

którą

uważałam

za

kamiennego

smoka,

przypominała teraz jedynie połamany szkielet. – Och, Vla – powiedziałam przerażona. – Twój dom. Już... go nie ma. Położył ręce na moich ramionach, ich gorąco przenikało przez ubrania do mojego ciała. – Od stuleci to nie był mój dom. Nie jest mi przykro z jego powodu. Ponad spadającym skałami i przewracającymi się drzewami usłyszałam krzyk. Vlad i ja odwróciliśmy się, nie mogłam dostrzec, kto to, ale on się uśmiechnął. – Wydaje się, że Maximus, Shrapnel i Martin przetrwali wybuch. Musieli wyjść tunelem. Potem spojrzał na mnie, a jego uśmiech zniknął. – Dlaczego nie poczekałaś, by mi o tym powiedzieć? – Jego głos zabarwiony był gniewem. – Ponieważ wysłałeś kogoś innego do ich uwolnienia – odpowiedziałam, temat pomagał mi na nowo odzyskać rozchwiane opanowanie. – Nie mogłam nic zrobić ze strażą, którą zabili, ale Maximus i Szrapnel zostali schwytani podczas chronienia mnie. Więc jedynym uczciwym rozwiązaniem było pomóc im się wydostać. Nie chciałam, żeby Marty się pojawił, ale on się uparł.

– To było lekkomyślne, niepotrzebne narażanie się na ryzyko – wymamrotał, odgarniając mi włosy, jego dotyk był delikatny mimo ostrego tonu. Uśmiechnęłam się, unosząc rękę. – Lekkomyślne, może. Niemądre, nie. Ale miałeś rację, to niesamowita broń. Ścisnął moją rękę, łagodząc prąd, który w niej płynął i próbował wydostać się na zewnątrz. – Tak, ale wciąż jesteś człowiekiem. Zaśmiałam się, a dźwięk mojego śmiechu był zagłuszony przez chrzęst kamieni i drżenie ziemi. – Taki był Van Helsing, w każdym film pokonywał wampira na samym końcu. Nigdy nie doceniając mocy ludzkości.

Epilog Świt zasnuł się pod osłoną mgły, barwiąc zamgleniem wszystko, gdzie by się nie spojrzało, zupełnie jak wtedy, gdy trafiałam do przyszłości. Vlad wysłał mnie i Marty’ego do domu, kiedy on i kilku jego przybocznych przeszukiwali ruiny po Zamkiem Poenari. Chciał się pewnie upewnić, że żaden z ludzi Szilagyi’ego, nie przeżył eksplozji ratując się ucieczką i chciał znaleźć kości swojego wroga, jako dowód, że on nie żyje, lub jako trofeum, albo z obydwu powodów. Po krótkim spotkaniu z Gretchen i moim tatą, żeby zapewnić ich, że ze mną wszystko dobrze po mojej niewoli, przeprosiłam ich, tłumacząc się wyczerpaniem, i poszłam do mojego pokoju. Byłam zmęczona, ale nie mogłam spać z wielu powodów. Jednym z powodów była pamięć tego, co zdarzyło się w stajni. Nie przeszkadzało mi, że zabiłam Renda i innych strażników. W odpowiednich okolicznościach większość ludzi jest zdolna do odebrania życia, a to była sytuacja „zabij lub zgiń”. Ale to, czego nie przewidziałam, to że będę się tym cieszyła. Przeżycie bycia w rękach śmiertelnych wrogów wyjaśniały trochę tą radość, jaką czułam, ale nie całą. Mogłam używać wymówki, że ta bezwzględność była przez Vlada, ale w głębi serca wiedziałam, że ta cała zimnokrwistość w całości pochodziła ode mnie. Vlad nawet wytknął ciemność we mnie, zanim zaczęła się nasza relacja. Pomyślałam, że odniósł się do wszystkiego, co zobaczyłam za pomocą moich zdolności98. Teraz zrozumiałam, że on miał na myśli to, co czaiło się we mnie - i to prawdopodobnie było już tam przed wypadkiem.

98

Tu chodzi o to że Leila widzi grzechy ludzi i pomyślała że w jakiś sposób one ją naznaczają i to właśnie widzi Vlad. Takie małe wyjaśnienie ;)

To było tak niepokojące jak samo uświadomienie tego sobie, co naprawdę trzymało mnie rozbudzoną, nie mogłam nic zrobić z moją niespodziewaną okrutną cząstką. Słońce przebijało się przez większość porannej mgły w chwili, gdy usłyszałam tupanie butów Vlada kroczącego na dole w korytarzu. Wszedł do mojego pokoju, strzepał brud z płaszcza na podłogę i był w trakcie skopywania swoich butów, kiedy zrobiłam coś, co sprawiło, że się zatrzymał. Usiadłam przed mahoniowym kominkiem, moja prawa ręka znalazła się w pomarańczowych i niebieskich płomieniach. Przeskakiwały mi między palcami i owiły się dokoła mojego nadgarstka, ale ani jeden z nich bezpośrednio nie dotknął mojej skóry. Zamiast tego przeskakiwały po mnie, jak gdybym nosiła niewidoczną rękawiczkę, a ich ciepło było przyjemne, nie upalne, jak to powinny być z moją bliskością. – Ach, więc moja aura wciąż jest w tobie zakorzeniona – skomentował Vlad, nie brzmiąc na zaniepokojonego. Powrócił do ściągania butów. Cofnęłam rękę, patrząc na jej idealny stan z mieszaniną zdziwienia i niepokoju. – Znalazłeś kości Szilagyi’ego? – Nie. – Zdjął buty i podszedł, klęknął przy mnie. – Nie martw się. Jeżeli udało mu się przeżyć, to wykopanie sobie wyjście zajmie mu przynajmniej dzień. Moi ludzie otoczyli obszar i teraz ty, moja piękna, możesz połączyć się z nim i zobaczyć, czy on nie żyje, lub zobaczyć, w jak głęboką dziurę chce się wczołgać. Patrzyłam na niego przez dłuższy moment. Brud i sadza sprawiały, że wyglądał na jeszcze bardziej srogiego, ciemny seksowny zarost wzdłuż jego szczęki sprawiał, że jego kości policzkowe stały się ostrzej zarysowane. Jego usta rozchyliły się, ukazując przelotne spojrzenie

białych zębów, które mogą drażnić i przerażać z równą biegłością. Blask ognia dodał odrobinę złota do jego oczu w kolorze miedzi, a otaczające je pierścienie szmaragdu urosły, kiedy jego brwi zakreśliły się w zmarszczeniu. – Co się stało? Pachniesz zakłopotaniem. Spojrzałam w ogień. Gdyby nie aura Vlada, umarłabym w płomieniach ubiegłe nocy, ale moje było przetrwanie okupione ceną, jaką przewidzieliśmy. – Już próbowałam odszukać Szilagyi’ego – powiedziałam, z powrotem patrząc na Vlada. – Nie odbieram już niczego więcej z tego, co mam pod ręką. Zaczął się uśmiechać. – W takim razie on naprawdę nie żyje. Delektowałam się jego wyrazem, bo to mógł być ostatni raz, kiedy patrzy na mnie w te sposób. Zmusiłam się do kontynuacji. – Tego nie wiem. To nie chodzi tylko o istotę Szilagyi’ego, nie mogę niczego więcej wyśledzić moją ręką. To dotyczy każdego. Pogłaskałam bogato rzeźbione drewno przy kominku dla podkreślenia. – Nie odbieram już więcej wrażeń z tego, co dotykałam. Warstwa twojej aury we mnie sprawiła, że jestem nie tylko ognioodporna, Vlad. To też objęło moje zdolności jak jakiś rodzaj nadprzyrodzonej rękawiczki i nic nie wpuszcza do środka. Bardzo powoli podniósł się, jego twarz zmieniła się z wyrazu satysfakcji na absolutnie nieprzeniknioną. Żadne z nas nie powiedziało słów, które zdawały się wrzeszczeć w ciszy. Co jeżeli to nie jest tymczasowe? To może być lekarstwo na zdolności psychometryczne, za

jakie dawno temu bym zabiła, ale również one były głównym powodem, dlaczego Vlad przybył po mnie na pierwszym miejscu. Jeżeli ich utrata była trwała, zyskam trochę normalności, za którą tęskniłam, ale to może mnie kosztować mężczyznę, w którym się zakochałam. A jego wróg nadal mógłby tam być. Eksplozja powinna była zabić Szilagyi’ego, ale już wcześniej oszukał śmierć i głęboko w kościach czułam pesymizm ostrzegający mnie, że nie zobaczyliśmy go ostatni raz. – Nie martw się – powiedział Vlad, powtarzając swoje wcześniejsze słowa z mniejszym przekonaniem niż wcześniej. – Podwoję straże w Poenari. Albo moi ludzie znajdą Szilagyi’ego żywego, albo jak twoje moce wrócą, będziesz mogła określić, czy on jest naprawdę martwy. Nie kwestionowałam jego wiary co do odzyskania przeze mnie mocy. Teraz oboje zgadywaliśmy, co z tym zrobić. – Czytasz znowu moje myśli? – spytałam sucho. Błysnął napiętym uśmiechem. – Zawsze. Następnie z powrotem włożył buty, zostawiając płaszcz tam, gdzie leżał. – Powiadomię moich ludzi, żeby podwoili dozór, a teraz mam zamiar przeczesać jeszcze jeden obszar przed odpoczynkiem. Pocałował mnie, a kiedy odciągnął mnie od siebie, coś ,czego nie mogłam nazwać, zamigotało na jego twarzy, kiedy pogłaskał moją prawą rękę. Ale wszystko, co powiedział, to było: – Złap trochę snu, Leila. Niedługo wrócę. Kiedy wyszedł, zrozumiałam, że on dał mi trochę czasu na uspokojenie się w stosunku do sprawy z Szilagyi’em ale nie powiedział ani

słowa co do moich myśli, że zakochałam się w nim. Czy on unika tego tematu, bo nie jest zdolny do miłości – w co teraz wątpiłam – czy może utrata moich mocy rzeczywiście sprawiła, że na nowo ocenił nasze relacje? W bardzo bliskiej przyszłości chciałabym przetestować obie możliwości. Nie chciałam stracić Vlada, ale nie zacznę znowu uciekać od moich problemów. Stawię im czoło wbrew potencjalnym kosztom - i to z albo bez jakichkolwiek zdolności. – Bądź gotowy, Vlad – szepnęłam do pustego pokoju. – To jeszcze nie koniec.
Frost Jeaniene - A Night Prince 1 - Once Burned [nieof.].pdf

Related documents

360 Pages • 76,798 Words • PDF • 2 MB

174 Pages • 66,922 Words • PDF • 1.4 MB

202 Pages • 64,190 Words • PDF • 1.7 MB

680 Pages • 71,292 Words • PDF • 1.3 MB

285 Pages • 83,736 Words • PDF • 1.4 MB

383 Pages • 122,161 Words • PDF • 1.9 MB

196 Pages • 68,454 Words • PDF • 679.4 KB