Begley Jamie - Road to Salvation 2 - Reaper’s Wrath.pdf

323 Pages • 110,224 Words • PDF • 1.2 MB
Uploaded at 2021-09-24 16:50

This document was submitted by our user and they confirm that they have the consent to share it. Assuming that you are writer or own the copyright of this document, report to us by using this DMCA report button.


mila8189

1

mila8189

Reaper’s Wrath By Jamie Begley Rozdział 1 ….……………………………………………………….….……………………………………………………...4 Rozdział 2 ….……………………………………………………….….……………………………………………………...8 Rozdział 3 ….……………………………………………………….….……………………………………………………...15 Rozdział 4 ….……………………………………………………….….……………………………………………………...22 Rozdział 5 ….……………………………………………………….….……………………………………………………...30 Rozdział 6 ….……………………………………………………….….……………………………………………………...40 Rozdział 7 ….……………………………………………………….….……………………………………………………...47 Rozdział 8 ….……………………………………………………….….……………………………………………………...54 Rozdział 9 ….……………………………………………………….….……………………………………………………...63 Rozdział 10 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...70 Rozdział 11 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...76 Rozdział 12 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...79 Rozdział 13 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...83 Rozdział 14 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...92 Rozdział 15 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...99 Rozdział 16 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...103 Rozdział 17 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...107 Rozdział 18 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...114 Rozdział 19 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...120 Rozdział 20 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...125 Rozdział 21 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...130 Rozdział 22 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...133 Rozdział 23 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...138 Rozdział 24 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...142 Rozdział 25 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...148 Rozdział 26 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...153 Rozdział 27 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...157 Rozdział 28 ….……………………………………………………...….……………………………………………………...162 Rozdział 29 ….………………………………………………………….……………………………………………………..168 Rozdział 30 ….………………………………………………………….……………………………………………………..174 Rozdział 31 ….………………………………………………………….……………………………………………………..181 Rozdział 32 ….………………………………………………………….……………………………………………………..185 Rozdział 33 ….………………………………………………………….……………………………………………………..189 Rozdział 34 ….………………………………………………………….……………………………………………………..194 Rozdział 35 ….………………………………………………………….……………………………………………………..202 Rozdział 36 ….………………………………………………………….……………………………………………………..206 Rozdział 37 ….………………………………………………………….……………………………………………………..212 Rozdział 38 ….………………………………………………………….……………………………………………………..217 Rozdział 39 ….………………………………………………………….……………………………………………………..222 Rozdział 40 ….………………………………………………………….……………………………………………………..227 Rozdział 41 ….………………………………………………………….……………………………………………………..232 Rozdział 42 ….………………………………………………………….……………………………………………………..236 Rozdział 43 ….………………………………………………………….……………………………………………………..242 Rozdział 44 ….………………………………………………………….……………………………………………………..247 Rozdział 45 ….………………………………………………………….……………………………………………………..252 Rozdział 46 ….………………………………………………………….……………………………………………………..255 Rozdział 47 ….………………………………………………………….……………………………………………………..260 Rozdział 48 ….………………………………………………………….……………………………………………………..263 Rozdział 49 ….………………………………………………………….……………………………………………………..267 Rozdział 50 ….………………………………………………………….……………………………………………………..271 Rozdział 51 ….………………………………………………………….……………………………………………………..275 Rozdział 52 ….………………………………………………………….……………………………………………………..282 Rozdział 53 ….………………………………………………………….……………………………………………………..287 Rozdział 54 ….………………………………………………………….……………………………………………………..291 Rozdział 55 ….………………………………………………………….……………………………………………………..299 Rozdział 56 ….………………………………………………………….……………………………………………………..305 Rozdział 57 ….………………………………………………………….……………………………………………………..314

2

mila8189

ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA Tłumaczenie w całości należą do autor książki jako prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.

REAPER’S WRATH: A LAST RIDER'S TRYLOGY #2 JAMIE BEGLEY Young Ink Press Publication YoungInkPress.com Copyright © 2019 by Jamie Begley Edited by C&D Editing & Hot Tree Editing Cover Art by Cover Couture Photo (c) Wander Photography Wszystkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być powielana w jakiejkolwiek formie lub przy użyciu jakichkolwiek środków elektronicznych lub mechanicznych, w tym systemów przechowywania i wyszukiwania informacji, bez pisemnej zgody autora. Jedynym wyjątkiem jest recenzent, który może cytować krótkie fragmenty w recenzji. Ta książka jest dziełem fikcji. Nazwiska, postacie, miejsca i zdarzenia są produktami wyobraźni autora i są wykorzystywane fikcyjnie. Jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistych osób, żywych lub zmarłych, zdarzeń lub miejsc jest całkowicie przypadkowe. Połącz się z Jamie, facebook.com/AuthorJamieBegley JamieBegley.net. OSTRZEŻENIE Książka ta zawiera sceny, które niektórzy czytelnicy mogą uznać za niepokojące, w tym przedstawienie wizualnie gwałtu i napaści na tle seksualnym i jest przeznaczona wyłącznie dla dorosłych. Zaleca się zachowanie dyskrecji przez czytelnika. Czytanie tej książki.... będzie jak wejście na podejrzaną stronę internetową. TYLKO NA WŁASNE RYZYKO.

3

mila8189

Rozdział 1

Reaper poczuł, że czar, który Ginny rzuciła na niego, pękł, gdy drzwi fabryki zamknęły się za nią. Przechodząc obok Shade'a, zaczął iść w kierunku schodów, ale zdołał tylko postawić stopę na pierwszym stopniu, zanim Shade zawołał za nim z drwiną w głosie. - Gdzie idziesz? Zamierzasz po prostu zostawić swój motor w częściach? - Zostawiłem wodę w klubie. Dokończę to później. - Powiedział zakłopotany, bo wiedział że to kiepska wymówka ale jedyna jaką mógł teraz podać. zanim Ginny wyjdzie z fabryki z Riderem. Zamieszała mu w głowie poprzedniego dnia, gdy usłyszał jej śpiew a kiedy przed chwilą była tak blisko, poruszyła tą częściowego, do której jakoś udało jej się wczoraj dostać. Przeskakując po dwa stopnie na raz, pokonał werandę w rekordowym czasie. Moon, który obserwował drzwi, spojrzał na niego i ruszył, by otworzyć mu drzwi. Przechodząc przez pusty pokój klubowy, wszedł do kuchni, omijając tłum czekający na śniadanie, zmierzając bezpośrednio do lodówki po butelkę z wodą. Otworzył wodę, wypił połowę butelki, opuścił butelkę, gdy zobaczył wszystkich w pokoju gapiących się na niego. - Co? - warknął. - Nic - Nikiel wybełkotał, kierując wzrok na tył głowy Sashy stojącej przed nim gdy czekali w kolejce, aby nałożyć swoją porcję. Postanowił zjeść zanim skończy pracę nad motocyklem, ustawił się w kolejce za Nickel, wmawiając sobie, że to nie dlatego, że Ginny wciąż może być na parkingu. Patrzył przed siebie, gdy Shade i Train weszli przez drzwi, by stanąć za nim. Przynajmniej bracia byli na tyle rozsądni, by nic mu nie mówić, czekając, aż Nickel napełni talerz. - Ginny przyszła w idealnym momencie. Tyłek Rider'a jest zawsze pierwszy w kolejce i nigdy nie zostawia nam ani kawałka bekonu. Reaper miał w dupie, czy Train lub Shade mówią to do niego. Nie zareagował, skupiając się na wzięciu talerza i ułożeniu na nim kopca jajecznicy. - Możesz mieć bekon. Chcę gofry. Jewell używa przepisu, według którego Ginny przygotowywała gofry, gdy dla nas pracowała. - Shade przesunął się na bok, żeby wziąć talerz. 4

mila8189

Podnosząc widelec, Reaper przebił dwa ostatnie gofry, kładąc je obok swoich jajek. - Przynajmniej nie będziesz musiał ćwiczyć na siłowni przez godzinę, żeby je przepracować - Train pocieszył Shade'a, który nie wyglądał na zdenerwowanego kradzieżą gofrów, kiedy Reaper spojrzał na niego kącikiem oka. - Zjem tosta. Słoik z dżemem, który Ginny przyniosła w prezencie, jest wciąż pełny... - Shade zaczął. Idąc dalej w kolejce, Reaper podniósł słoik z dżemem, umieszczając go w zgięciu swojego ramienia, zabierając go do jadalni, gdzie usiadł przy małym stole, który był najdalej od wszystkich. Zamierzał skupić się na jedzeniu, a nie na kobiecie, która go dotknęła i patrzyła na niego, jakby chciała pokazać swoje serce oczami. Podnosząc do ust jajka, widział jak ręka trzęsła mu się tak bardzo, że jajka mu zsunęły się z widelca. Kiedy zobaczył Train i Shade'a zajmujących miejsce przy stole w pobliżu, Reaper wiedział, że jeszcze nie skończyli próbując dostać się pod jego osłonę. Shade obserwował go z nad kubka kawy gdy Reaper otworzył słoik z przetworami, smarując nim gofry. Naprawdę nie przepadał za dżemem na śniadanie, po prostu nie chciał, żeby Shade go miał. Nie był głupi; bracia próbowali wzbudzić w nim zainteresowanie jego reakcją na ich byłą gospodynię i mogliby to dostać, jeśli nie będą uważać na swoje kroki. Palił się do walki, potrzebował wyładować masę uczuć, które ta kobieta mogła przywrócić do życia. Mógłby poradzić sobie z gniewem, nienawiścią i zemstą. To, z czym nie mógł sobie poradzić, to wzbudzenie pożądania, które go przerażało. Kroił gofra widelcem, gdy zobaczył, jak Shade zaczyna wstawać od stołu, a jego zwężone spojrzenie spoczęło na dżemie. Przygotowując się do walki, którą próbował sprowokować, Train położył rękę na ramieniu Shade'a, zatrzymując go słowami, których Reaper nie słyszał. Wzruszając ramionami, Shade podniósł suchego tosta i zaczął jeść, gdy jego żona i dzieci weszli do jadalni, by usiąść przy stole. Kiedy jej fioletowe spojrzenie wylądowało na słoiku na jego stole, Reaper w środku jęknął. Wstając od stołu, Lily podeszła do niego, nieświadoma, że zatrzymała wybuchającą walkę między nim a Shade'em. - Przepraszam, czy mogę wziąć dżem? John skończył ten w naszym domu, a ja staram się nakłonić go do zjedzenia zanim pójdzie do szkoły.

5

mila8189

- Proszę bardzo - Reaper niechętnie wydusił te słowa pod szyderczym spojrzeniem Shade'a. - Dzięki. Muszę powiedzieć Ginny, żeby zrobiła kilka dodatkowych słoików następnym razem. Przywiozła cztery, a to jest ostatni. - Podnosząc słoik, Lily zaczęła odsuwać się od stołu, obserwował go dopóki nie usiadła bezpiecznie przy Shadzie. Opuszczając głowę, Reaper zmusił się do ugryzienia gofra pokrytego dżemem, desperacko starając się nie podsłuchiwać rozmowy toczącej się przy stole zaledwie kilka centymetrów dalej. - Chyba się na mnie zdenerwował. Nawet jej cichy głos nie powstrzymałby go przed zrozumieniem słów Lily. - Musi lubić ten dżem tak samo jak John i ty. - Najwyraźniej. Sardoniczna odpowiedź Shade'a sprawiła, że chwycił swój talerz, żeby wyjść, ale nagle poczuł jakby jego tyłek był przyklejony do krzesła. Gdy zobaczył Lily machającą do niej, poczuł ulgę, myśląc, że właśnie dlatego weszła. Było to jednak krótkotrwałe. Poza małym machnięciem w kierunku Lily, Ginny nadal szła w kierunku jego stołu. - Chciałam się tylko pożegnać, zanim wyjdę. Wiedział co powiedzieć kobiecie, aby zablokować jej uwagę, gdy tylko za bardzo się zbliżyła. Nie mogąc zmusić swoich strun głosowych do ruchu, uświadomił sobie, że inni w pokoju słuchają. Bracia byli łatwi do rozszyfrowania, czekając aż powie Ginny, że ma to gdzieś, że nie obchodzi go, że się szykuje do działania. Kobiety oczekiwały od niego, że ją chłodno odprawi, a współczucie wyleje się z nich falami. Reaper chciał zrobić jedno i drugie. Jedyną rzeczą, która go powstrzymała, była niezrażona siła Ginny. Była inna niż jakakolwiek inna kobieta, którą kiedykolwiek poznał. Nie było żadnego strachu przed nim w jej słowach. Zamiast tego, było dokładnie odwrotnie. Ginny witała go znajomo, jak gdyby był długo zagubionym kochankiem, a ona właśnie się z nim połączyła. To było szalone jak cholera. Co było jeszcze bardziej niepokojące, część niego czuła to samo. Alarmy rozbrzmiały w jego głowie przez jej i jego zachowanie. Wtedy, gdy dotknęła jego policzka, to było tak, jakby Ginny dotykała go wcześniej milion razy, mimo że wiedział, że tak nie było. Najbardziej dezorientujące było to, że wydawało się to tak kurewsko właściwe. Nie mogąc rozmawiać z alarmem w głowie, Reaper siedział tam jak zakochany pieprzony głupek. 6

mila8189

- Lucky i Willa byli na tyle mili, że umieścili mnie w kościele. Jeśli zdecydujesz się przyjechać do miasta, możemy pójść na kawę do restauracji. Wyjeżdżam rano… Ręką szarpnęła dolną część swojej bluzki. Oznaka jej zdenerwowania uderzyła go jak piorun, co sprawiło, że zapomniał o tym, co miał zamiar przekazać. To znaczy... jeśli kiedykolwiek udałoby mu się zmusić swój pieprzony język do pracy. - Cóż... - ciągnęła, gdy milczał. - Mam nadzieję, że znów cię zobaczę. Patrząc, jak się odwraca i spokojnie wychodzi, coś w jego pamięci mignęło a potem zniknęło równie szybko. Zdezorientowany, Reaper wciąż wpatrywał się w puste drzwi, gdy uświadomił sobie, że wokół niego krążą głosy. - Czy Ginny po prostu poszła do Reapera? - Lily zapytała Shade'a. - Tak. - Shade nie próbował ukryć swojego rozbawionego wyrazu twarzy. - Jesteś pewien? Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby to robiła. - Jestem całkowicie pewien. - Rozbawienie Shade'a wzrosło. - To nie jest najlepsza część - powiedział do Lily. - Jaka jest najlepsza część? - Zobaczyć Reapera, który nie może się odezwać. Miał ten sam problem, gdy zobaczyłem ich na parkingu. - Naprawdę? - Lily odwróciła wzrok od Shade'a, posyłając Reaper'owi serdeczny uśmiech, jak gdyby był trzynastoletnim chłopcem, który potrzebował jej pomocy, by zdobyć jego sympatię. - Powinieneś pójść z nią na kawę. Nie zaprosiłaby cię na kawę, gdyby cię nie lubiła. - Może mogłabyś dać Reaper'owi kilka wskazówek, żeby nie był tak zdenerwowany przy niej. - Nakłanianie żony nie był najlepszym posunięciem Shade'a, gdy Reaper był bardziej niż chętny aby skopać komuś tyłek. - Chętnie bym to zrobiła. Lily pokiwała głową w jego kierunku, a Reaper zaczął widzieć na czerwono gdy dostrzegł zadowolenie Shade'a, któremu udało się w niego trafić. Brat po prostu chciał w niego uderzyć. Czego Reaper nie mógł zrozumieć, to: dlaczego? Wstając, Reaper podniósł swoje naczynia, a gdy przechodził, zatrzymał się przed stołem Shade'a i Lily, by spojrzeć na nich gniewnie. - Masz szczęście, że Lily i twoje dzieci są tutaj. Uśmiech Shade'a zniknął w ułamku sekundy. - Nie, ty je masz. - Podnosząc nóż do masła, Shade zanurzył go w słoiku z dżemem, wrzucając dużą ilość na tosta. Kurwa. Za późno zdał sobie sprawę, dlaczego Shade próbował go drażnić. To była zemsta za gofry i dżem. 7

mila8189

Ten sukinsyn nie mógł znieść nikogo, kto mu się sprzeciwił. Shade był osobowością dominującą w sypialni i poza nią. W poprzednim życiu, Reaper zazwyczaj odpuszczał mu to nie dbając o to, by utrzymać własną dominację. Ale te dni dawno minęły. Nie mógł nic zrobić przy Lily i jej dzieciach, ale Reaper obiecał sobie, że rozkoszowanie się dżemem będzie dla Shade'a tylko miłym wspomnieniem... a gofry... i pieprzony bekon... kurwa zniknął. Na zawsze. Kiedy Lily zaczęła drżeć na widok długiego męskiego spojrzenia, Reaper wymusił przyjazny uśmiech. - Później. Shade otrzymał jego milczącą wiadomość i przekazał swoją własną. - Później. Rozdział 2

Przenosząc swoje naczynia do kuchni, umieścił je w zlewie. Skierował się ku wahadłowym drzwiom, gdy Rider wchodził do kuchni. Brat musiał się go złapać aby nie upaść na podłogę. - Co to za pieprzony pośpiech? - Spierdalaj. - wymamrotał Reaper. Tak bardzo jak chciał walczyć w jadalni, tak samo chciał teraz dostać się do swojego pokoju, aby zażegnać zmieszanie, które siało w nim spustoszenie, niczym gwałtowny prąd rzeki, z której nie można było uciec. Nie było bezpiecznie dla nikogo, dopóki nie mógł odzyskać kontroli nad swoimi emocjami. Nie obawiał się, że skrzywdzi Lily i dzieci, ale nie był przekonany, że może powstrzymać się od oczyszczenia się z uczuć, które wzbudziła w nim Ginny. Zdejmował każdego brata w klubie, by walczyć z czułymi emocjami, których nie odczuwał od czasu gdy nakłonił Gavina do odejścia. Używając swojego ramienia do odsunięcia Ridera na bok, Reaper poczuł się zdezorientowany widząc Ginny siedzącą na kanapie z Winter, oglądając zajście między nim a Riderem. Jego brat, który siedział na fotelu obok kanapy, również odwrócił się aby spojrzeć, jego szczęka zacisnęła się w ostrzeżeniu, by się zachowywał przed ich gościem. Zatrzymał się ale nie przez niewypowiedziane upomnienia Vipera, ale przez łagodne spojrzenie Ginny, Reaper stał nieruchomo, przyjmując twarde uderzenie w ramie od Ridera, po którym zniknął w kuchni. 8

mila8189

- Przepraszam, Ginny. - Winter przeprosiła. - Mój szwagier najwyraźniej wstał dziś rano po złej stronie łóżka. Ginny nie odrywała od niego wzroku, a jej usta wygięły się w uspokajającym uśmiechu, gładząc posiniaczoną i zmaltretowaną duszę, która błagała o ponowne dotknięcie. Jego instynkt walki i ucieczki działał na pełnych obrotach. Po odebraniu Shade'a z wesela T.A., był zdeterminowany, aby udać się dziś rano do Ohio, a kiedy zobaczył ją na parkingu, przyśpieszył, chcąc za wszelką cenę uniknąć ponownego zobaczenia Ginny. Im bardziej starał się od niej uciec, tym częściej się pojawiała. Jego nieudane próby nie dawały mu czasu na przegrupowanie sił. - Przepraszam. Myślałem, że pokój jest pusty. - Udało mu się wymówić słowa i zdołał zmusić ciało do ruchu, kierując się w stronę drzwi wejściowych. - Nie ma za co przepraszać. Wiem, że sama używam tego słowa, zwłaszcza gdy dotyczy ono Ridera. Nie odpowiedział na żartobliwą próbę usprawiedliwienia Ginny sposobu w jaki się zachowywał; jego głównym celem było ucieczka od niej. - Reaper, zanim wyjdziesz, chcę, żebyś poznał mojego i Vipera przyjaciela. Stanowcza prośba Winter spowodowała że cicho zaklął, rozpoznając po tonie Winter, że nie ma zamiaru pozwolić mu odejść tak łatwo. Uznając, że ucieczka nie zadziała, zmienił kierunek, zbliżając się do kanapy, na której siedziały dwie kobiety. Walcząc wewnętrznie z oddziaływaniem Ginny na niego, zimno wpatrywał się w nią. - Poznaliśmy się już. Jego nagły przekaz nie wywarł na niej żadnego wrażenia. - Gavin był na parkingu, kiedy przyjechałam. Przedstawiłam się. Przesuwając się na kanapie, Ginny poklepała przestrzeń między nią a Winter, dając mu znać żeby usiadł. Czy ta kobieta była szalona? Wyrażał się jasno, że nie chce mieć z nią nic wspólnego, a ona siedziała tam, klepiąc poduszkę kanapy, jak gdyby byli bliskimi znajomymi. Gdyby nie jej wiek, Reaper zacząłby wątpić w swoje wspomnienia z przeszłości, obstawiając że narkotyki spieprzyły mu mózg i coś między nimi było. Tylko dwie rzeczy go uspokajały. Po pierwsze, nigdy nie dotknąłby nieletniej dziewczyny, a po drugie, nie zdradził Taylor. Ginny była tą, która żyła w równoległym wszechświecie, nie on. - Zaproponowałam nawet, że pomogę mu w pracy przy motocyklu. Ginny śmiejąc się wyjaśniła lekko Viperowi i Winter - mądrze było mnie 9

mila8189

zignorować. Nigdy wcześniej nie jeździłam na motocyklu, a tym bardziej nie pracowałam nad nim. - Ja też nie, dopóki nie jechałam z Viper'em. - Winter roześmiała się. Byłam przerażona, myślałam że spadnę. Trzymałam się tak mocno, że prawdopodobnie posiniaczyłam mu żebra. Viper potrząsnął głową na żonę. - Nawet nie wiedziałem, że się boisz. - Co byś zrobił, gdybym ci powiedziała? - Wziąłbym samochód. - Dlatego tego nie zrobiłam. Viper zmarszczył brwi. - Wciąż się boisz, gdy wyruszamy na przejażdżkę? - Nie, naprawdę brakuje mi jazdy takiej, jak dawniej. - Winter przeniosła wzrok z męża na Ginny. - Posiadanie Aishy ograniczyło większość naszej radości, ale przynajmniej raz w miesiącu, nadal wychodzimy tylko po to, aby się przejechać i spędzić razem czas we dwoje. - Widziałam wczoraj Aishę na weselu. Jest urocza. - Dziękuję. Na szczęście ma to po matce - Viper żartował. Reaper się z tym zgadzał. Jego malutka bratanica miała bardziej delikatne rysy Winter niż twarde kąty jego brata. Chciał skorzystać z okazji by uciec ale Ginny uprzedziła go wprowadzając go z powrotem do rozmowy. - Kolor włosów ma bardziej podobny do Gavina. Z zażenowania, zaczął podnosić rękę do włosów. Jednak powstrzymał się i wepchnął rękę do kieszeni, by ukryć zdradziecki krok. Jej wyraz twarzy nie pokazywał tego, co myślała o jego fryzurze. Połowa głowy była ogolona i wytatuowana. Zamiast tego, czuł się tak, jakby chciała zapamiętać każdy jego tatuaż, odcisnąć go w swojej pamięci. Gavin ostrożnie zrobił krok do tyłu. Ginny przedzierała się przez każdą warstwę, której używał, by trzymać wszystkich z daleka, jakby część jej już tam była i zamierzała odzyskać tę część, a także zaangażować część niego, by wprowadzić się w jego życie. Musiał kurwa oderwać się od niej, zanim zostanie przekonany by wierzyć, że związek, który Ginny próbowała nawiązać, jest prawdziwy, a nie wymysłem jego wyobraźni, jak sobie wmawiał, odkąd usłyszał jej śpiew na weselu. - Aisha bardzo przypomina mi Gavina, gdy był młodszy, zwłaszcza, gdy chce zrobić coś, na co nie jestem gotowy, aby jej na to pozwolić. Reaper poczuł ziarno grudy w gardle na nutę smutku w głosie Vipera. Ginny też musiała ją poczuć, bo po raz pierwszy odwróciła od niego wzrok.

10

mila8189

- Moi bracia skarżyli się na mnie w ten sam sposób. Doprowadzałam Silasa do szału a musiał mnie pilnować, bo był najstarszy. Kiedy byłam młodsza, naprawdę mogłam być prawdziwym bólem w tyłku. Rozumiałam, że był po prostu opiekuńczy, ale jednocześnie nadal chciałam robić to, co chciałam. Myślę, że to jest w DNA młodszego rodzeństwa. Viper spojrzał na niego, ich oczy spotkały się wspominając wiele kłótni, które miały miejsce w czasie dorastania. Kłócili się od czasu jego uwolnienia, ale Viper był jedyną osobą, która powstrzymywała się przed wdaniem się w kłótnię na pełną skalę, jak przed przybyciem do Treepoint. W każdym przypadku, Viper albo poddawał się jego żądaniom, albo odchodził. Na początku myślał, że to dlatego, że Viper czekał, by odzyskał siły. Potem, gdy już powrócił do sił, Reaper w końcu przyznał, że Viper tego nie chce. Nigdy nie będzie miał takiego samego szacunku ze strony brata, jak inni bracia, ponieważ inni mężczyźni wykazali się w oczach Vipera, podczas gdy on nigdy nie otrzyma drugiej szansy. Viper nie dopuści by znów go skrzywdzić. Jego brat wolałby raczej odejść od kłótni kosztem swojej dumy, niż sprawić mu jakikolwiek ból. Przed jego niewolą Viper nie zawahałby się zrzucić z siebie ciężaru, gdyby uznał, że na to zasłużył. Teraz, jeśli chodzi o ciosy fizyczne, Viper powstrzymałby się, nie chcąc go zranić, nawet gdyby przyłożył mu pistolet do głowy. Slate nie tylko zdołał go emocjonalnie zniszczyć, ale także zniszczył wszelkie szanse, że Viper kiedykolwiek zobaczy go jako równego sobie. Mentalnie, Reaper potrząsnął głową na siebie. Nie, zrobił to sobie sam, tego dnia w jego biurze, kiedy oddał Viperowi swoją kurtkę w gniewie, i zapłacił za ich wybuch gniewu w czasie niewoli, jak również za to, co pozostało z jego żałosnego życia. Jedyne, co trzymało go przy zdrowych zmysłach, to pragnienie zemsty na swoich dręczycielach. - Nie mogę sobie wyobrazić, żebyś komuś sprawiła kłopot - powiedziała Winter, przełamując milczenie dwóch mężczyzn. Ginny podniosła się z kanapy, poprawiając bluzkę, posyłając jej grymas. - Niestety, kiedy byłam młodsza, byłam dość wkurzająca. Na szczęście, wyrosłam z tego, nauczyłam się, że trzeba czekać na coś wartego posiadania. Gdy Ginny stanęła obok niego, spojrzała w górę. Reaper próbował zignorować milczącą wiadomość, którą mu przekazywała. Zaciskając rękę w kieszeni, stanął nieruchomo jak kamień, mimo że mięśnie w jego nogach drżały. - Nauczyłem się, że coś, na co trzeba było czekać, nie było warte posiadania. 11

mila8189

Reaper nie oderwał oczu od Ginny gdy Winter wstrzymała oddech na jego ostrą odpowiedz. Jeśli nie bałby się już wcześniej wznoszących się w nim uczuć, to zdecydowany wyraz jej twarzy przeraził go. - Więc musiałeś chcieć czegoś złego. To da ci fałszywe oczekiwanie za każdym razem. Jeśli chcesz zmienić swój punkt widzenia, może zobaczysz, że przypisałeś swoje oczekiwania niewłaściwej rzeczy. Ale kiedy umieścisz je na właściwym miejscu, dostaniesz to, czego chciałeś od początku, tylko w innym opakowaniu. Czy Ginny mówiła o Taylor? Czy może odczytał więcej na temat tego, o czym mówiła, niż zamierzała przekazać? Nikt nie mówił o Taylor przed nim, nawet Calder, odkąd przyszła do centrum rehabilitacji, żeby się z nim zobaczyć. - Albo, z mojego punktu widzenia, nie potrzebuję już... żadnej paczki. Ich oczy pojedynkowały się, w jego błysnęła złość, że Ginny uważała iż jest zdolna do spełnienia nadziei i marzeń, które stworzył w głowie z Taylor. Nie obchodziło go, czy wyrwie z kontekstu to, co mówiła; musiał jasno powiedzieć, że jakiekolwiek chwilowe połączenie, które miało miejsce między nimi wczoraj, było tylko tym i niczym innym. Jej zdecydowane spojrzenie stało się czułe, pokazując wewnętrzną siłę, która rozbłysła w nim, dając mu do zrozumienia, że się nie wycofa, pomimo jego odmowy uznania natychmiastowego przyciągania między nimi. - Życie nieustannie się zmienia. O tym właśnie Viper, Winter i ja, rozmawialiśmy kiedy wszedłeś. - Odwracając swoje spojrzenie od niego do Vipera, powiedziała: - Zastanowię się nad tym, co powiedziałeś i dam ci znać o mojej decyzji. - Nie rób nic pochopnie, Ginny. - ostrzegał Viper. - Nie zamierzam składać żadnych obietnic, których nie mogę dotrzymać. Miło było znów wszystkich zobaczyć. - Zwracając się jeszcze raz w jego stronę, wyciągnęła rękę. - Gavin, spotkanie z tobą było jasnym punktem w mojej podróży do domu. Uważaj na siebie i staraj się nie dać Riderowi zbyt dużo ciężkich chwil. Jej spojrzenie wyzywało go by uścisnął jej dłoń. Nie mogąc się oprzeć wyzwaniu, automatycznie go podjął. Dotyk jej dłoni wywołał gęsią skórkę podążającą w górę jego ramienia, przypominając mu pewnym popołudniu na plaży, kiedy był w liceum. Odsunął swoją dłoń przekręcił jej rękę i podnosząc ją, spojrzał w dół na blizny na dłoni Ginny. - Co się stało z twoją ręką? - zapytał stanowczo.

12

mila8189

- Nie mogłam się doczekać. - Opuściła rękę, żeby schować ją w kieszeni spodni. - To jedna z zalet dorastania, tak jak ci mówiłam. Nigdy więcej nie popełnię tego błędu. Mogę czekać na to, czego chcę. Życzę wam miłego dnia. Reaper patrzył, jak odchodzi, chciał za nią iść. Gdy tylko zniknęła z pola widzenia, wydawało się, że jasne słońce na zewnątrz przygasło, mimo że promienie słoneczne świecące w oknie były tak samo jasne. - Boże, tak bardzo mi jej brakuje. Reaper zwrócił twarz w kierunku Winter, kiedy wypowiedziała myśl, których nie pozwoli sobie wypowiedzieć nawet w swojej własnej głowie. - Zorganizowała cały klub. Nadal nie znalazłam mojej ulubionej przykrywki do kubka po jej odejściu. - Tęsknię za nią w każdy poniedziałek, kiedy zamieszczam ogłoszenia o pracy w klubie i muszę słuchać, jak wszyscy narzekają - Viper wymruczał. - Nad czym Ginny ma się zastanowić? Mina Vipera stała się ponura. - Musiałem jej powiedzieć, że Rider ani Shade nie wrócą z nią jutro i zajmę ich miejsce. - Powiedziałeś mi wczoraj w nocy, że mam to zrobić -wycedził przez zęby. - I przez większość nocy kłóciliśmy się, a ty mówiłeś, że nie chcesz. Wyszedłeś dziś rano z klubu ze swoimi torbami na siodła. Wydawało mi się, że planujesz wyjechać. Ginny postawiła tylko jeden warunek, żeby The Last Riders mogli ją chronić że będziemy ją o wszystkim informować. O tym, że zajmuję miejsca Shade'a i Ridera, nie chciałem jej jutro zaskoczyć. - Więc, nad czym ona, kurwa, ma myśleć? - Ginny nie podoba się, że opuszczam Winter i Aisha. Ktoś obserwował dom Ridera i Jo, dlatego powiedziałem ci wczoraj wieczorem, że nie może wyjechać. Boi się, że to jej stalker, a jeśli tak, to Winter i Aisha mogą być w tym samym niebezpieczeństwie, kiedy ja wyjadę. Ginny zapytała czy to jest powód, dlaczego Shade nie może jechać, a ja musiałem przyznać, że częściowo tak ale również dlatego że Lily jest w ciąży. Jej umowa z Mouth2Mouth dobiega prawie końca i nie podjęła jeszcze decyzji, co będzie robić później. Rider i Shade sądzą, że ucieknie i pojedzie tam, gdzie stalker jej nie znajdzie. Niestety, jeśli to zrobi, my też nie będziemy w stanie jej ochronić. - Kurwa. - The Last Riders są jej to winni. Gdyby jej dom nie został wysadzony przez nas w powietrze, nie byłoby jej w Queen City. - Ponury wzrok Vipera pokazał, że to kolejna wina, którą dźwiga na ramionach.

13

mila8189

- Porozmawiaj jeszcze raz z Shade'em i Riderem, każ im zmienić zdanie. Hennessy i Core mogą wrócić z Ohio i pilnować zarówno Jo, jak i Lily. - Reaper gorączkowo próbował znaleźć inne opcje niż siebie. - Nie sądzisz, że poradzę sobie z ochroną Ginny? Reaper wiedział, że wejdzie na pole minowe, jeśli odpowie. Powinien po prostu kurwa odejść, ale był na zbyt wielu misjach wojskowych, by nie wyrazić swojej opinii. A gdyby Viper pojechał z Ginny, mógłby stać się celem, który jej stalker zdjąłby, by się do niej dostać. - Myślę, że mężczyzna szukający Ginny jest jak cholerny cień, skoro utrzymał się tak długo, nie dając się złapać. Potrzeba kogoś równie dobrego, by go złapać. - Ani Rider, ani Shade nie byli w stanie go złapać. Jedynym lepszym od nich jesteś ty, a ty odmawiasz wyjazdu. - Nie przydam się jej! - Jego wybuch wściekłości, pokazywał iż wiedział że jego opcje się skończyły. - Nie zauważyłem, że nadchodzi moje własne porwanie! Nie byłem w stanie ochronić własnej cholernej osoby. Jak mam chronić ją? Kątem oka zobaczył, jak Winter chwyta ramię kanapy przez jego głośny krzyk. Obniżając głos, przejechał ręką przez włosy. - Porozmawiam z Shade'em i Riderem. Jeden z nich pojedzie. Viper siedział spokojnie w czasie jego przemowy. - Dobra, daj mi znać, żebym mógł poinformować Ginny. Jeśli nie, będę w samolocie rano. - Jeśli nie, to ja pojadę. - Musiał się wydostać z pokoju, zanim furia w jego wnętrzu eksploduje przed Winter. Chciał zachować jak największy dystans między nim a Ginny, ale wszystko kurwa działało przeciwko niemu. - Byłoby to bardzo pomocne, gdybyś to zrobił, ale jeśli chcesz spróbować przekonać Ridera lub Shade'a do zmiany zdania, śmiało - to jest twój stracony czas. - Jeśli wszystkim wam tak bardzo zależy na Ginny, ostatnią rzeczą, której powinniście chcieć, to żebym ja nad nią czuwał. - Zależy mi na niej na tyle, by zapewnić jej najlepszą możliwą ochronę, a to właśnie ty. - Więc niech Bóg ma ją w swojej opiece, jeśli jestem najlepszą ochroną, jaką możesz zaoferować. - Nigdy jeszcze mnie nie zawiodłeś, Reaper i mimo tego, co myślisz, nigdy nie zawiodłeś siebie. Reaper musiał odwrócić wzrok, gdy wyraz twarzy Vipera stał się maską udręki.

14

mila8189

- Każdy brat i ja próbowaliśmy cię o tym przekonać, ale to wchodzi jednym uchem i wychodzi drugim. Teraz widzę, że marnujemy nasz czas. Staraliśmy się przekonać niewłaściwą osobę. Reaper odwrócił wzrok do Vipera. - O kim, do cholery, mówisz? - O Gavinie. Dopóki go nie przekonamy, nigdy nie zaznasz spokoju, bracie. - On nie żyje i nie wróci. - Miejmy nadzieję, że nie. - Twarz Vipera zmieniła się z udręczonej na pewną siebie. - Bo tylko on będzie w stanie ocalić Ginny. Rozdział 3

Nie miał ochoty tam dłużej stać i kłócić się z Viper, więc odwrócił się, by pójść do kuchni. Shade i Rider wciąż tam siedzieli, i wiedział że musi przekonać jednego z nich. Nie zdążył jednak zrobić kroku w ich kierunku gdy drzwi wejściowe otworzyły się i Diamond z Knox'em weszli do środka. Na początku myślał, że przyszli z wizytą, póki nie spostrzegł, że Calder wchodzi za nimi. A zmartwiona mina Diamond oznaczała że cokolwiek miała mu do powiedzenia, nie będzie dobrą wiadomością. Fakt, że nie napisała do niego sms’a i przyprowadziła Knox’a i Caldera jednoznacznie pokazał, że czuje, iż źle zareaguje na to, co ma zamiar mu powiedzieć. Reaper zmienił kierunek, nie zatrzymując się, by się z nimi przywitać. - Chodźmy do mojego pokoju. Wchodząc po schodach, zdawał sobie sprawę, że Viper i Winter ich obserwują. Kiedy Viper zamierzał wstać, Reaper potrząsnął do niego głową. W przeciwieństwie do tego co czuła Diamond on nie potrzebował wsparcia ani świadków tego, co zamierzała mu powiedzieć. Otworzył drzwi swojej sypialni, wpuszczając Diamond i zauważył, że Knox zatrzymał się, przepuszczając przodem Caldera, zostając w korytarzu. Reaper poczuł uścisk w żołądku. - Czy Diamond myśli, że zamierzam się na nią rzucić? Kilka minut wcześniej w kuchni martwił się, że jest zgubiony. Może chodzić po cienkiej linie między zdrowiem psychicznym a szaleństwem, ale prędzej zastrzeliłby swój własny tyłek niż znowu skrzywdził kobietę.

15

mila8189

Knox spojrzał przez drzwi na swoją żonę. - Diamond nie boi się, że ją skrzywdzisz. Chciała mnie tu tylko na wypadek, gdybyś miał jakieś pytania, na które nie może odpowiedzieć. Zaczekam tutaj. Reaper skinął mu krótko głową, po czym wszedł do sypialni i zamknął drzwi. Wskazał na część wypoczynkową z małą kanapą i fotelem. Diamond i Calder usiedli na kanapie, a Reaper zajął fotel. - Zwykle dzwonisz. - Reaper spojrzał przenikliwie na Diamond. - Moon napisał do Knoxa, że spakowałeś swoje torby. Nie wiedziałam, kiedy planujesz wyjechać, i nie chciałam dłużej czekać, by przekazać ci informacje, które odkryłam. Zacisnął szczękę na to wyjaśnienie. - Miło wiedzieć, że bracia obserwują każdy mój ruch. - Wiesz, że to nieprawda. - Nuta gniewu przebiła się przez biznesowy ton, którego zwykle używała przy nim. - Próbowałam dzwonić dziś rano, ale nie odbierałeś. Kiedy nie zadzwoniłeś, poprosiłam Knoxa, żeby się z tobą skontaktował, żebym nie musiała tracić czasu na wycieczkę. Mam innych klientów. Reaper, wyją komórkę i zobaczył nieodebrane połączenia. Jego usta zacisnęły się gdy zorientował się, że przegapił telefon przez rozmowę z Ginny. - Tak się składa, że Calder był z tobą, kiedy zdecydowałaś się tu przyjść? - Nie, dzwoniłam do niego zeszłego wieczora, - przyznała. - Wiem, że tylko z nim chcesz rozmawiać o swoim problemie z uzależnieniem i, szczerze mówiąc, chciałam go tu dla ciebie na wypadek, gdybyś go potrzebował. - Ah ... Rozumiem. Nie boisz się, że zrobię ci krzywdę z powodu tego, co mi powiesz, boisz się, że się cofnę w czasie i wrócę do nałogu. - Posumował sardonicznie, Reaper nie wiedział, którą opcję wolałby … to że Diamond się go boi, czy że on skorzystałby z okazji, by zacząć od nowa ćpać. Nie było rzeczy, która sprawiłaby, że tak by się stało. Z drugiej strony, nie dawał podstaw do przekonania, że będzie w stanie poradzić sobie z tym, o czym mówił mu Diamond. - Nie muszę być chroniony przed samym sobą. Cokolwiek złego masz mi do powiedzenia, poradzę sobie, tak jak każdy inny brat w klubie. - Nie mam złych wiadomości. Właściwie, to są dobre. - Potrzebowałaś Caldera, żeby powiedzieć mi dobre wieści? - Uważam, że to dobre wieści. Niestety, nie sądzę, żebyś to zrobił. Reaper chciał wstać i przejść się po pokoju, ale pozostał w fotelu. Powiedz mi. Diamond zaczęła z wahaniem. - Czy ty... oglądałeś taśmy, które nakręcił Slate? 16

mila8189

- Nie. Nie musiałem ich oglądać, przeżyłem je. - Prosiłam cię, żebyś je obejrzał. - Westchnęła. - Rozmawiałeś o nich z Viper'em lub którymś z innych braci? Mogą potwierdzić to, co mam zamiar ci powiedzieć. Zacisnął szczękę. - Nie wiem, czy Viper je oglądał. Niektórzy z braci tak... Nie pytałem, które taśmy widzieli, i nie chcę ich widzieć. Jeśli chodzi o rozmowę o tym z nim lub którymś z braci, to nigdy tego nie zrobię. Widziałaś je? - Wiesz, że tak. Musiał przyznać żonie Knoxa słowa uznania za to, że nie wyraziła swojej opinii o nagraniach. - Więc, możesz mi powiedzieć, jak mam rozmawiać z którymkolwiek z nich, zwłaszcza z Viper’em? Diamond zacisnęła usta. - Nie mogę. Każdy, kto troszczy się o Vipera, nigdy nie chciałby, aby oglądał brutalność, jaką Reaper przeżywał przez prawie dziesięć lat. - Dokładnie. - Wyprostował się i pochylił do przodu, łącząc dłonie. - Co jest tak ważne, że ściągnęłaś Caldera tak wcześnie dziś rano? Diamond powoli otworzyła swoją aktówkę, wyjmując teczkę. - Dowiedziałam się, kim ona była. Reaper nie musiał pytać, o kogo chodziło. Kobieta, którą zabił siedziała w jego głowie w każdej chwili, odkąd zobaczył jej puste spojrzenie, wpatrujące się w niego. Gdy Diamond podniosła teczkę, powoli sięgnął po nią, psychicznie przygotowując się do zobaczenia zdjęcia twarzy kobiety. Spodziewał się, że zobaczy dokładnie ten sam obraz, który został wypalony w jego mózgu z tej koszmarnej nocy, po otwarciu teczki zmuszony był kilkakrotnie zamrugać, aby rozpoznać postać, którą zobaczył. Kobieta na zdjęciu śmiała się do tego, kto robił zdjęcie. On zatrzymał ten uśmiech gołymi rękami. Nie miało znaczenia, że był odurzony; wciąż czuł obrzydzenie do siebie, że poddawał się poleceniom Slate'a. - Nazywała się Cecile Lelong. Miała 26 lat, kiedy zniknęła. Odzyskali jej ciało dwa dni temu. - Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś? - Nieświadomie zaciskał oczy, walcząc z żalem, który odczuwał. Zakończył czyjeś życie tylko po to, by Slate mógł to nagrać. - Bo byłam w Lexington i musiałam wracać. Zatrzymałam się tylko po to żeby spotkać się z Calderem przed przyjazdem tutaj. Chciałam ci to powiedzieć osobiście.

17

mila8189

Reaper zamknął teczkę i oddał jej. - To dlatego przyprowadziłaś tu Knoxa, żeby mnie aresztował? - Wstał i spojrzał na nią z góry. - Mogłaś oszczędzić mu kłopotów. Oddałbym się w ręce… Diamond potrząsnęła głową. - Nie będzie żadnych zarzutów przeciwko tobie. Oszołomiony, wpatrywał się w nią ze zmarszczonymi brwiami; był pewien, że źle ją usłyszał. - Byłam w Lexington, bo czekałam, aż Knox otrzyma DNA, które przyszło po znalezieniu ciała Cecile. To było dokładnie tam, gdzie Ink powiedział, że ją pochował. Chciałam poczekać, aż przyjdą wyniki autopsji i DNA, zanim ci o tym powiem. Knox pokazał mi zdjęcie Cecile z jej zgłoszenia zaginięcia, a z taśmy stwierdziłam, że to ona. - Po ustaleniu jej tożsamości, umówiłam się na rozmowę z prokuratorem generalnym. Nie będzie żadnych zarzutów przeciwko tobie. Przez chwilę Reaper wściekle krążył po pokoju, jakby był w klatce, po czym zatrzymał się przed Diamond. - Ja to zrobiłem! Zasługuję na to, by być w więzieniu! Nie prosiłem cię o załatwienie mi układu! Diamond nadal siedziała z opanowanym wyrazem twarzy, mimo jego krzyku. - Nie musiałam ci nic załatwiać. - Powiedziała stanowczym głosem nadal zachowując kontrole nad emocjami, wyprostowała ramiona. - Jedyne, co musiałam zrobić, to pokazać mu tę taśmę, - wyjaśniła niższym głosem. Zrobił krok do tyłu, jakby go fizycznie popchnęła. - Pokazałaś mu taśmę? - Naprawdę myślałeś, że nie dopilnuję, żebyś nie spędził dnia w więzieniu po tym, jak siedziałam i oglądałam każdą z tych taśm? - Diamond położyła aktówkę na kolana i wepchnęła do niej teczkę, po czym wstała. Położyła ręce na biodrach, podniosła brodę i spojrzała na niego. - Jedynymi osobami odpowiedzialnymi za śmierć Cecile były ona i Slate. To jest tam, w tej teczce, której nie chcesz czytać, tak samo jak nie chcesz oglądać tych taśm. Wcześniej dokonała czterech nieudanych zamachów na swoje życie. Właśnie została zwolniona ze szpitala psychiatrycznego, gdzie była na czterdziestoośmio godzinnej obserwacji po tym, jak wyskoczyła z samochodu ojca na czerwonym świetle. Slate musiał być jej planem awaryjnym, jeśli jej ostatnia próba nie przyniosłaby skutku. - Nieważne, ile razy próbowała! To ja jestem za to odpowiedzialny! Moje ręce wydusiły z niej życie! - Uderzył się gniewnie w klatkę piersiową. Rozdarty, powtórzył uderzenie. - To byłem ja! - Obejrzyj tę cholerną taśmę! - Tracąc panowanie nad sobą, Diamond złapała go za nadgarstek, próbując go powstrzymać. - Zobacz ją!

18

mila8189

Diamond nie zaprzestała swojej tyrady, mimo że ostrożnie odsunął jej rękę. - Nie dostałeś tych blizn, poddając się temu, co chcieli, żebyś zrobił! Próbowałeś uciec, mimo że byłeś przykuty do tego łóżka. Podawali ci dwa razy leki, a potem grozili, że zabiją Taylor. Mimo to, zajęło im to godzinę i 24 minuty, żeby cię do tego zmusić. Nawet nie zdawałeś sobie sprawy, że to ją próbowałeś zabić! - Przykro mi z powodu tego, przez co Cecile musiała przejść że pragnęła odebrać sobie życie. Mimo to, widziałam te nagrania, współczucie dla niej nie łagodzi faktu, że wykorzystywała cię bez względu na krzywdę, którą ci zrobiła. Widziała, jak jesteś przykuty do łóżka, widziała, jak te narkotyki są w ciebie wpompowywane i pozwoliła, by Slate cię wykorzystywał, szantażując tym że ją zabije gdy nie poddasz się żądaniu. Pozwól, że coś ci powiem... - Diamond wzięła drżący oddech - ...gdyby to byłam ja, chętnie bym ją zabiła po pięciu minutach, aby Slate przestał mnie krzywdzić tak, jak ciebie. - I nie musiałam prosić prokuratora generalnego, by nie wnosił przeciwko tobie zarzutów. Chcesz wiedzieć, co on powiedział? Powiedział mi, że złamałby się po dziesięciu minutach. Więc nie waż się tam stać i na mnie krzyczeć, bo nie jesteś zamknięty w celi! - Diamond wyglądała jakby zażarcie walczyła ze łzami obserwując, jak wyciera o dżinsy miejsce na nadgarstku, który dotknęła. Zatrzymał się jednak, gdy zobaczył, jak łza spływa po jej policzku. - Prędzej zamknę się w celi na kolejne 20 lat, niż pozwolę ci spędzić jeszcze godzinę za zamkniętymi drzwiami. Prokurator generalny nie kieruje się emocjami, postępuje zgodnie z prawem i dlatego został wydany nakaz aresztowania Slate'a. Reaper musiał się obrócić, nie mógł już patrzeć na jej udręczony wyraz twarzy. - Nie, - udało mu się powiedzieć przez zaciśnięte zęby. Szczere wsparcie żony Knoxa docierało pod barykadę, którą się otoczył. Diamond wsuwała się pod osłonę, które była już osłabiona dzięki olśniewającemu uśmiechowi Ginny i słowa, przez które jego umysł kazał mu uciekać lecz dusza czuła... jakby Ginny sięgała do środka, by uciszyć i ukoić męczarnię, która rozrywała to, co pozostało mu do stawienia czoła kolejnemu dniu. Jedynym powodem, dla którego nie poddał się w walce, była prosta i stara jak czas... zemsta. - Chcę porozmawiać z jej rodzicami. - To nie sprawi, że poczujesz się lepiej, a na pewno nie oni. Powiedziano im o okolicznościach jej śmierci i o tym, że Slate ułatwił jej śmierć. Jeśli chcesz znaleźć inny sposób na ukaranie siebie, nie mogę cię powstrzymać, ale nie wciągaj ich w to. Zostaw ich w spokoju. 19

mila8189

- Co ja mam zrobić? - zapytał szorstko. - Nie potrzebujesz dwunastu przysięgłych, żeby cię ukarali, sam to robisz. Zrobiłeś z tego pokoju swoją więzienną celę. Jedyny czas, kiedy wychodzisz, to praca w pokoju ochrony lub szukanie Slate'a. Policja go znajdzie. Knox powiedział, że wszyscy inni odpowiedzialni za twoją niewolę nie żyją. Odwrócił się gwałtownie, by spojrzeć na Diamond. Podniosła ręce. - Nie pytałam, skąd Knox to wie. A jako przedstawiciel prawa, nie chcę wiedzieć. I tak by mi nie powiedział, gdybym zapytała. - Nie wszyscy są martwi. - Zacisnął pięści po bokach - Jest jeszcze jeden oprócz Slate'a. A ci, którzy zapłacili za bycie w jego filmach nadal są na wolności. Diamond zbladła, spojrzała na Caldera szukając pomocy. Milczał, gdy Diamond mówiła, nie przerywając, wspierał ją. Na spojrzenie które posłała mu Diamond, Reaper zwęził na oczy. Cokolwiek mieli mu jeszcze powiedzieć, nie miało być dobre. - Czego Diamond nie chce mi powiedzieć? - Zacisnął usta i skinął głową w stronę Caldera. - Slate upewnił się, że nikt nie może być śledzony z jego strony internetowej. Nie pomogło to, że Crash wykorzystał swoją wiedzę, aby wymazać każdego, kto odwiedził tę stronę. Slate codziennie umieszczał na swojej stronie internetowej różne numery, aby się z nim kontaktować, nawet pouczając ich, aby kupili telefon na kartę. Knox i Jonas obaj powiedzieli, że łatwiej będzie znaleźć igłę w stogu siana niż znaleźć tych, którzy zapłacili za udział w filmach. Pracują nad zidentyfikowaniem ich dla Ciebie, ale musisz być przygotowany na to, że nigdy ich nie znajdziesz. Reaper wpatrywał się w Caldera niewidzącym wzrokiem. Wyimaginowane twarze tych, którzy podsycali jego potrzebę zemsty, jeden po drugim, zalewały jego umysł. Włożył dłonie do tylnych kieszeni, by nie zniszczyć pokoju w szale, który go wypełniał. Sortując wyimaginowane twarze, odsunął na bok wściekłość, wykorzystując zdrowy rozsądek. Chciał skupić się na realizacji swoich pragnień - zabić każdego, kto brał udział w filmach. Ale nie zamierzał spełniać swoich pragnień. Zamiast tego, musiał skupić się na swoich potrzebach. Musiał zabić czarnoskórą parę, która była tam, w pierwszych dniach jego niewoli. Vamp była tam tylko cztery razy, potem przestała przychodzić. Cztery razy była tam wypalona w jego pamięci. Potrzebował jej śmierci, aby wymazać ją z pamięci i przekreślić jej nazwisko na mentalnej liście osób, którym obiecał wymierzyć sprawiedliwość. Był jeszcze jeden. Count (Hrabia), który pojawiał 20

mila8189

się, dopóki nie oznajmił Slate'owi, że Reaper jest zbyt obrzydliwy, by go pieprzyć. - Powiedz Knox’owi i Jonasowi, aby skupili się na kobiecie podczas pierwszego filmiku Slate'a, który zrobił ze mną. Jeśli ją znajdę, znajdę i go. ostry ton głosu Reaper’a złagodniał, kiedy instruował Diamond w którym kierunku chciał podążać. Nie był gotowy, by się poddać i pozwolić, by przeszłość minęła. Chciał, aby każdy trop został sprawdzony dwa razy, aż do znalezienia ostatniego z jego listy. Świadomość, że każdy z tych skurwieli był martwy, dałaby mu zemstę, która był mu należna. Nienawiść podsycała każdy jego oddech. To była jedyna emocja, którą chciał czuć. Wszystko inne przyniosło wspomnienia o tym, czego nigdy nie będzie miał - miłości, małżeństwa, dzieci. Zbudował te marzenia wokół innej kobiety. Był teraz mężczyzną niezdolnym do budowania przyszłości z jakąkolwiek kobietą. Gavin został oszukany przez Vincenta Bedforda, Memphisa, Crash'a, a nawet Taylor, ale Reaper nigdy już nie zaufa swojemu sercu, by podjęło za niego decyzje. Musiał trzymać się najdalej od Ginny, jak tylko mógł. Choć kusząco go przyciągała nie miał już nic, co mógłby jej dać, co byłoby coś warte. Jej tyłek musiał wrócić do Nashville, a on planował zostać tam, gdzie był. Rider i Shade musieli zmienić zdanie dobrowolnie... albo on kurwa miał zamiar zmienić to za nich. Reaper skinął głową na teczkę. - Mogę ją zatrzymać? Diamond zmarszczyła brwi. - Po co? - Chcę ją przejrzeć. Nie będę kontaktował się z rodzicami Cecile, jeśli o to się martwisz. - Możesz ją zatrzymać. - Dziękuję. - Wszystko w porządku? - Nigdy nie było mi lepiej, - skłamał gładko. Im więcej informacji zbierze o tym, jak Cecile skontaktowała się z Slate, tym łatwiej będzie Reaperowi dotrzeć do miejsca, w którym się ukrywa. Slate liczył na to, że zrezygnuje z bezowocnych poszukiwań. Ten drań nie mógł się bardziej mylić. Reaper będzie go szukał do końca życia.

21

mila8189

Rozdział 4

W swoim samochodzie Ginny wzięła głęboki, uspakajający oddech, aby uspokoić dziko bijące serce. Była dumna z siebie za sposób, w jaki przedstawiła się Gavinowi, mimo że tak chciała zrobić na nim dobre wrażenie. Teraz chciała tylko owinąć wokół niego ramiona i poczuć go. Jego nieprzystępna postawa uniemożliwiła taką możliwość. Ciało wojownika ostrzegało przed ewentualnym bólem, jeśli ktoś podejdzie za blisko. Gdyby sam rozmiar Gavina i jego tatuaże nie wystarczyły, by wzbudzić w kimś strach Boży, to czające się w jego surowym spojrzeniu zwierzę w klatce kazałoby mu uciekać w poszukiwaniu schronienia. Połączenie, które wczoraj z nim poczuła, podsycało jej dzisiejszą odwagę. Czuł to samo połączenie, ale udawał, że nigdy do niego nie trafiło. Odkąd dziś rano wyciągnęła do niego rękę, wiedziała, że lekceważy to, co stało się na weselu Trudy. Nie miał zamiaru podążać za tym przyciąganiem. Ginny była skłonna założyć się, że nie mógł się doczekać, aż wyjedzie. Aby Gavin zaprosił ją na coffee, musiał by stał w ogniu i potrzebował kogoś, kto zgasiłby płomienie. Uruchomiła silnik, wyjechała na drogę i ruszyła w dół góry. Wróciła do kościoła, w gorszym nastroju niż w momencie wyjazdu. Plany, które zrobiła ostatniej nocy, by lepiej poznać Gavina, w jasnym świetle dnia nie spełniły się. Potrzebując kilku minut samotności przed wejściem do środka, Ginny obeszła kościół i usiadła na jednej z huśtawek. W przeciwieństwie do Gavina, nie podważała tego, co czuła, gdy ich oczy spotkały się gdy stali po przeciwnych stronach basenu. Całe życie czekała, aż te uczucia ją uderzą. Zakochała się w Gavinie od pierwszego wejrzenia i, do cholery, w głębi duszy, wiedziała, że on również. Ginny chciała zadzwonić do Trudy, by prosić ją o radę, ale przypomniała sobie, że jej siostra miała miesiąc miodowy, a Ginny nie chciała go zepsuć walką o Gavina. Udało jej się spędzić z nią ledwie kilka minut sam na sam, przed wyjazdem jej i Daltona. - On nie jest tym, na którego czekałaś, - Trudy syczała, gdy tylko drzwi do łazienki się za nimi zamknęły. Ginny nawet nie mrugnęła na wypowiedź swojej siostry. - Dlaczego nie? 22

mila8189

- Bo on nie może być. - Tak, jest. - Ginny zdecydowanie skrzyżowała ręce na piersi. - Nie, nie jest, - Trudy stanowczo stwierdziła. - Gdybyś wybrała innego mężczyznę na całym świecie, powiedziałabym ci, żebyś do niego poszła, ale nie Reaper. Kochanie, on nie jest dla ciebie. - Podaj mi jeden dobry powód. - Mogę dać ci kilka, ale najważniejsze, że nadal jest zakochany w swojej byłej. Zasługujesz na kogoś, kto jest w tobie zakochany, a nie na zastępstwo za kobietę, na którą czekał lata. - Czekałam na niego. On po prostu o tym nie wie... - I nie będzie chciał wiedzieć. - Trudy stanowczo jej przerwała, bo widziała, że jej ostrzeżenia nie trafiają do niej. - Nie jesteś Taylor, a ona jest wszystkim, na czym mu zależy. - Nie jesteś Oceane, ale to nie powstrzymało Daltona przed zakochaniem się w tobie. - Ginny pożałowała tych słów już w monecie gdy opuściły jej usta. Zranione spojrzenie Trudy przez przypomnienie, że nie była pierwszym wyborem Daltona skutecznie uziemiło euforię znalezienia człowieka, którego dusza była połączona z jej duszą zaledwie kilka minut wcześniej. - Taylor żyje, nie jest pochowana sześć stóp pod ziemią, - Trudy powiedziała z wyrzutem. - Przepraszam. - Ginny wyciągnęła rękę, żeby przytulić siostrę. Przepraszam. Nie chciałam tego powiedzieć. - Ginny chciała, cofnąć to. Nie chciała zrujnować Trudy idealny dzień, wolała zdusić swoje własne podniecenie. - Wiem, że nie chciałaś. Zapewnienie Trudy nie poprawiło jej samopoczucia. - Chciałam powiedzieć, że Oceane miała swój czas z Daltonem, tak jak Taylor miała czas z Gavinem. To nie znaczy, że nie mogą nas równie mocno kochać. Udowodniłaś to, Trudy. Mogę zrobić to samo z Gavinem. - Ginny nie była gotowa, by zostać sprowadzona na ziemię. Niestety, Trudy była zdeterminowana, by stopy Ginny mocno stały na ziemi. - To nie to samo, to nie jest to czego ja bym dla ciebie chciała. - Trudy odsunęła się a jej, zatroskana zmarszczka między brwiami podkreśliła, jak poważna była. - Pomnijmy Taylor, Reaper nie jest stabilny. To jednoosobowa załoga. Nie walczy o zwycięstwo. On próbuje je zniszczyć. Ginny nie chciała słyszeć więcej złego o Gavinie. Nie mogła zrozumieć, dlaczego Trudy była tak negatywnie nastawiona do Gavina. Wcześniej, 23

mila8189

kiedykolwiek wspominano jego imię, odnosiło się do jego porwania lub ratunku, nawet słyszała kilka szczegółów dotyczących tego, co przeszedł później. A wszystko, co jej powiedziano, było mówione z sympatią i troską o niego. Teraz, wydawało się, że Trudy zwróciła przeciwko niemu, by odciągnąć ją od niego dlatego że była nim zainteresowana,. Niezrażona ostrzeżeniem ani dreszczem, który spłynął po jej plecach na słowa Trudy, Ginny przygotowywała się na kolejne zniechęcenia, ale pukanie do drzwi łazienki zakończyło ich siostrzaną rozmowę. Ginny przed wyjazdem jej i Daltona na miesiąc miodowy, starała się unikać rozmów sam na sam z Trudy. Odnalezienie Gavina było faktem, dzięki któremu czuła jakby unosiła się w powietrzu. Trudy, mimo że jej obawy miały dobre intencje, próbowała przywrócić Ginny do rzeczywistości. Rzeczywistość zawsze była dla niej do bani; choć raz chciała być na tyle odważna, by sięgnąć po gwiazdy. - Hej, nie masz nic lepszego do roboty niż siedzenie i gapienie się w przestrzeń? Ginny została wyrwana ze wspomnienia rozmowy z Trudy, przez Killyamę, zmierzającą do niej z tylnego wejścia placu zabaw. Intuicyjnie wiedziała, że Trudy wysłała Killy z misją, by sprawdziła, czy nie znajduje się w pobliżu Gavina. Killyama usiadła na huśtawce obok niej, rzucając okiem na jej ubranie. - Ładnie wyglądasz. Ginny nie zareagowała na nieoczekiwany komplement. - Trudy cię przysłała? - Jestem jej drugim wyborem. Chciała wysłać Sex Piston, ale pracuje. - Rozumiem. - Ginny użyła swojej stopy, by obrócić huśtawkę w kierunku Killyamy, zwracając się bezpośrednio do niej. - Możesz zgłosić Trudy że Gavin nie ma zamiaru mnie głebiej poznawać i oszczędzić sobie kłopotu z pilnowaniem mnie. - Uspokój się, mała suko. T.A. chciała tylko, żebyśmy na ciebie uważały. Kiedy Killyama nie wstała z huśtawki aby wybić żywe gówno z niej za jej wstrętną postawę, Ginny posłała jej przepraszający uśmiech. - Nie ma się o co martwić. To nie jest tak, że Gavin wali w moje drzwi bo chce mnie poznać. - Słyszałam, że byłaś dziś rano w klubie. Rozumiem, że nie poszło tak, jak chciałaś? Gdyby miała wybór Killyama nie byłaby pierwszą osobą, przed którą chciała obnażyć swoje uczucia, ale ona tam była, a Ginny nie mogła ich dłużej powstrzymywać. Rozpaczliwie potrzebowała kogoś, z kim mogłaby pogadać na temat Gavina a jej uczucia do Gavina byłyby ostatnią rzeczą, jaką Trudy chciała

24

mila8189

usłyszeć. A gdyby powiedziała o tym w Willi, mogłaby powiedzieć Lucky'emu, który przyjaźnił się z Gavinem. Nie mogąc się powstrzymać, Ginny wystawiła się na kpiny Killyamy. - Jestem całkowicie pewna, że myśli, że ja mam nie równo pod sufitem, i Trudy pewnie też tak uważa, ale ok. - A tak jest? Ginny skinęła głową, posyłając Killyamie proszące spojrzenie by ją zrozumiała. - Dotknęłam go, Killy. Naprawdę mogłam go dotknąć. - Ginny przygryzła wargę, próbując zatrzymać potok słów, ale nie mogła. - To było płynne srebro, jak sięganie i dotykanie gwiazd. - Czy to wyrwało Gavina ze skarpet? - Nie bardzo, - Ginny przyznała z uśmiechem, po czym stała się poważna. Gavin jest wyjątkowy, prawda? - Tak. Przez delikatny ton Killyamy, Ginny poczuła niespodziewaną zazdrość. - Zależy ci na Gavinie, prawda? - Nie skręcaj majtek. - Killyama pomachała przed nią ręką z obrączką. Gavin może i jest wyjątkowy, ale nie jest gwiazdą na moim niebie. - On jest mój. - Ginny powiedziała to na tyle głośno, aby nie tyle ostrzec Killyamę co przedstawić jej roszczenia do wszechświata. - Cieszę się, że T.A. jest na Florydzie i nie słyszy, jak to mówisz. - Nie rozumiem. Za każdym razem, gdy wspominano mi imię Gavina, mówiło się o tym, jakie to nadzwyczajne że przetrwał. Nie słyszałam nic poza szacunkiem od was wszystkich, ale kiedy okazuję zainteresowanie, to tak jakbym polowała na Jasona Voorheesa. Killyama zaczęła się śmiać. Ginny zaparła się nogami, chwytając za łańcuch huśtawki Killyamy i szarpiąc ją do siebie. - Mówię poważnie. To nie jest śmieszne. Jestem mu przeznaczona, pomimo tego, co myśli Trudy, Sex Piston, ty, a nawet Gavin! - warknęła. - Wiem, co czułam wczoraj. I wiem, co czułam, kiedy go dzisiaj dotknęłam. - Dlatego uważam, że to jest kurewsko zabawne. Szybko wstała z huśtawki. - Śmiej się. - Ginny zaczęła obchodzić huśtawkę, musiała odejść od Killyamy, zanim wyrwałaby jej garść włosów z głowy i posłała ją do diabła. - Posadź swój tyłek z powrotem. - Ginny ruszyła obok niej, ale złapała ją za rękę. - Siadaj. Już. Ginny usiadła. 25

mila8189

Killyama była ekspertem w ściganiu przestępców; Ginny nie miała szans na ucieczkę ani na fizyczne pokonanie jej. Nie, najlepszym sposobem na poradzenie sobie z przyjaciółką Trudy było wysłuchanie tego, co miała do powiedzenia, a następnie, gdy najmniej się tego spodziewała, pokazanie Killy, że to nie jest śmieszne. Być może nie była ekspertem w skopywaniu tyłków, ale miała na celu sprawienie, by ludzie żałowali, że stanęli się przeciwko niej. - Możesz przestać tak na mnie patrzeć. Jesteś tak napalona na faceta, że nawet nie widzisz tego, co masz przed sobą. - Nie jestem dzieckiem. Był przetrzymywany w niewoli przez prawie dziesięć lat a gdy go nie było jego narzeczona wyszła za mąż. Więc, tak, to ma sens, że ma kilka problemów wynikających z tego, przez co przeszedł. - Nie masz kurwa pojęcia.- Cały humor Killyamy wyparował, a jej twarz przybrała maskę surowości, która sprawiła że Ginny zacisnęła ręce na łańcuchach huśtawki. - Twoja siostra boi się o ciebie i ty też powinnaś się bać, bo Reaper nie jest Jasonem Voorheesem. Możesz zastrzelić Jasona i uciec. Z Reaper'em, jego przeszłość będzie was ścigać do końca życia. - Nie boję się. - Ginny odwróciła wzrok. Nie bała się, że on zrani ją fizycznie, ale wiedziała, jak może zniszczyć jej duszę, by chronić przestrzeń, którą chciał trzymać z dala od świata. - Więc jesteś idiotką. Mała suko, jeśli idziesz po Reapera, musisz otworzyć oczy szeroko. Jest kurwa powód, dla którego większość Last Riders wyjmuje gówno z talerza Reapera. Uważają go za brata i w mgnieniu oka umarliby za niego. Ja byłam wciągnięta w to, jak bardzo im na nim zależało i źle się wtedy czułam z powodu tego, co Reaper przeszedł, i nie wierzyłam w to co miałam, kurwa, przed sobą. - Przestań, Killy. Nie odstraszysz mnie od niego. - Ginny ściskała łańcuchy huśtawki tak mocno, że czuła że jak pali ją skóra dłoni. Nieważne, co Killyama jej powie, to i tak nie zmień jej uczuć do Gavina. Killyama pominęła lekceważącą odpowiedź Ginny przechodząc do tego co zamierzała powiedzieć. - Każdy z The Last Riders może kochać Reapera, ale oni też się go cholernie boją. Widziałam na własne oczy, gdzie trzymano Reapera i jak go bezpodstawnie odurzali. Skurwiele nie idą aż tak daleko, chyba że boją się tego, co mógłby zrobić. Ginny chciała położyć ręce na uszach, aby powstrzymać przepływ słów wychodzących z ust Killyamy. Zamiast tego zacisnęła usta w wąską linię z determinacji. - Nie ma nic, co możesz powiedzieć, co by mnie odstraszyło od Gavina. To na niego czekałam, kiedy inne dziewczyny mówiły o swoich zauroczeniach i

26

mila8189

chłopakach. Wiesz, ile razy próbowałam sobie wmówić, że on nie istnieje i za każdym razem, gdy to robiłam, czułam się, jakbym go zdradzała? - Nie jestem tu po to, by zniechęcać cię do Reapera. - Killyama pochyliła się do przodu, kładąc przedramiona na udach. - T.A. i Sex Piston myślą, że jestem, ale nie jestem. - A ty nie? To brzmi dokładnie tak, jak powiedziałaby Trudy. - Nie lubisz słuchać prawdy, to lepiej zahartuj te cycki, bo Reaper jest ostatnim facetem na ziemi, którego powinnaś chcieć. Prędzej wylądujesz drogim odrzutowcem Kadena niż Reaperem. - Jak to ma mnie nie zniechęcać? - Mała suko, to nie jest zniechęcenie, tylko przygotowanie; Jeśli wtargniesz nie widząc tego do czego zdolny jest Reaper, jesteś skazana na porażkę, zanim jakikolwiek związek, który chcesz z nim nawiązać, będzie mógł się rozpocząć. Zostaw to płynne, srebrne gówno i możesz mieć pieprzoną szansę. Naprawdę chcesz wiedzieć, dlaczego T.A. i pozostałe suki nie chcą, żebyś ścigała Reapera? Ginny miała przeczucie, że nie spodoba jej się odpowiedź Killyamy, ale odpowiedziała, - Tak, - w każdym razie. - Żadna z nich nie sądzi, że masz dość odwagi, by walczyć o to, czego chcesz. - Wiem, jak walczyć o to, czego chcę! - Naprawdę? Nie zauważyłam tego, ani żadna inna suka. Pozwoliłaś swoim braciom odciąć się od ich życia, pomimo tego, jak bardzo ci na nich zależy. - Nie rób tego. Nic nie wiesz o moich relacjach z braćmi! - Jakich relacjach? Kiedy ostatni raz w ogóle z nimi rozmawiałaś? Ginny była brutalnie zmuszona do przyznania się do prawdy. - Oni nie chcą mieć ze mną nic wspólnego. - Dokładnie. A ty zwyczajnie się z tym pogodziłaś. Tak jak ze wszystkim, co ci się kurwa, przytrafia, chyba że chodzi o ochronę kogoś innego. Nie miałaś problemu ze stawieniem czoła Lisie i Daltonowi Westowi, kiedy chciałaś chronić Willę i Lucky'ego. Jedynym powodem dlaczego publicznie pokazałaś swój talent, który ukrywałaś przez pieprzone lata, było to, że chroniłaś przyjaciół, których poznałaś w Queen City i tu, w Treepoint, przed swoim stalkerem. Myślisz, że stawienie czoła swoim ośmiu braciom i twojemu stalkerowi jest trudne? To będzie nic w porównaniu z tym, co Reaper na ciebie rzuci.

27

mila8189

- Masz rację... - Ginny musiała zgodzić się z poglądem jaki Trudy i jej przyjaciele mają o niej. Żyła większość swojego życia za barierą konieczności zachowania tajemnicy swojej tożsamości w nienaruszonym stanie. W wieku trzech lat, została nauczona, aby nie robić zamieszania, ukrywając się za dobrymi intencjami w ostrzeżeniach Trudy, Hammera, Willa i Freddy’ego, że gdy wtopi się w środowisko utrzyma siebie, a tym samym, ich bezpieczne. A jakakolwiek wpadka miałaby śmiertelne konsekwencje to zostało wypalone w jej głowie, dopóki nie zapomniała o małej dziewczynce, którą się urodziła. Jedynym sposobem na dotarcie do Gavina było porzucenie warunku, który utrzymywał ją przy życiu i zaryzykowanie wszystkiego dla niego. - Wyglądasz na cholernie przestraszoną. Czy to naprawdę takie przerażające postawić siebie na pierwszym miejscu? - Zapytała Killyama. - W ten sposób mogę skrzywdzić kogoś innego. - Mała suko, co ty na to, żeby się przekonać, że jedyną osobą, przed którą się chronisz, jesteś ty sama. Ty i Trudy nie jesteście już bezradnymi dziećmi. Masz ludzi, którzy staną za tobą, jeśli tylko się cofniesz i dasz im szansę. - Jakim kosztem dla nich i ich rodzin? Kiedy Last Riders obstawiali plecy innych ludzi, Winter prawie straciła życie swoje i Aisha. Gdyby cię tam nie było... Nie które sumy są zbyt wysokie, by je zapłacić. - Czyżby? - Killyama zapytała cicho. - Spójrz na mnie, Evangeline. Ginny odwróciła się, podnosząc twarz, by odsłonić zmartwienie i głęboko skrywany strach przed tym że przeszłość ją dogoni. Miała już trzy ofiary na sumieniu, Ginny nie sądziła, że znowu poradzi sobie z tym sama. Killyama wstała z huśtawki, stając obok niej, kładąc pocieszająco rękę na jej ramie. To było coś, co Trudy by zrobiła. Od Killyamy było to dziwne, ale w jakiś sposób obudziła w niej siłę silnej kobiety. - Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Tylko ty znasz. To ty będziesz musiała zdecydować, czy przyszłość z Reaper'em jest warta twojej ceny i czy jesteś gotowa żyć z konsekwencjami, bo mówię ci wprost: nie skrywaj przed Gavinem żadnych tajemnic. Jeśli naprawdę czujesz, że on jest twoją bratnią duszą, powiedz mu prawdę od razu. Jest zbyt sprytny, by nie zorientować się, że jest coś nie tak z tobą, i lepiej będzie, jeśli sama mu to powiesz. Idź z nim na całość, albo przygotuj się że wyjdzie i odejdzie. Reaper nie daje już w drugich szans. Gdyby w jakiś cudowny sposób związała się z Gavinem, sprowadziłaby na niego niebezpieczeństwo. Przypomniała sobie krótkie spojrzenie bólu nie do zniesienia, który zauważyła w oczach Gavina, kiedy powiedział jej, że nauczył się, iż czekanie na coś nie jest tego warte. Tak wiele przeszedł; czy to sprawiedliwe, że chciała go w swoim życiu? 28

mila8189

Killyama potrząsnęła głową. - Potrafię czytać w twoich myślach. Już starasz się go chronić. - Killy przesunęła rękę z ramienia, zaciskając palce na jej bicepsie, potrząsając nią. To była ta Killyama, którą znała Ginny. - Reaper nie potrzebuje twojej ochrony. Potrzebuje kogoś, kto sprawi, że znów będzie cały. Kogoś, kto wysadzi w powietrze jego pieprzony umysł i umieści Taylor we wstecznym lusterku. Ginny uśmiechnęła się. - Nie wiem, czy dam radę to wszystko zrobić. - Suko, wierzę w ciebie. Nie martw się. Jestem pod telefonem, jeśli będziesz potrzebować mojej rady. Dorastała słuchając jak Killy daje rady innym sukom i dlatego Ginny nie miała dziś wielkich nadziei. Urażona miną Ginny, Killyama wyprostowała się i dźgnęła palcem jej pierś. Jestem jedyną, która usidliła Last Rider'a. Ginny nie mogła pozwolić, by jej siostra była pominięta. - Trudy złapała gwiazdę filmową, która należała do Oceane Fournier. - Kiedyś był, więc się nie liczy. Poza tym, nie spodziewam się, że T.A. da ci radę w najbliższym czasie. - Nie, ja też nie oczekuję, że to zrobi. - Lepiej dla ciebie. T.A. daje gówniane rady. Jestem wszystkim, czego potrzebujesz, by wykonać tę robotę. Ginny podniosła ręce do góry w geście poddania się. - Dobrze. Jeśli będę potrzebowała więcej rad, zadzwonię do ciebie. - Jeszcze nie skończyłam. - Killyama znów stała się poważna, układając ręce z powrotem na ramionach Ginny, przesuwając ją do tyłu, aż huśtawka uderzyła o tył jej ud. - Jest kilka rzeczy, które musisz wiedzieć, zanim wykonasz kolejny ruch w strone Reapera. Ginny usiadła na ton głosu Killyamy. - Nie zamierzam ci słodzić tego, co ci powiem, a jeśli kiedykolwiek przekażesz choć jedno słowo, które ci powiedziałam, nazwę cię cholernym kłamcą. Ginny oblizała nagle suche usta. - Nie potrzebuję lukru. Nauczyłam się, że to nie złagodzi upadku. Czy znasz kogoś lepszego w utrzymywaniu tajemnic niż ja? - Unosząc pytająco brew, Ginny nie sądziła, żeby Killy znała, ponieważ zaczęła bez wstępu. - Słyszałaś o dark web? Jej krew zastygła. - Tak, ale ja nigdy tam nie byłam. - Zapnij pasy, to nie będzie fajna wycieczka.

29

mila8189

Rozdział 5

- Czy to wszystko? - Ginny starała się by jej twarz nie pokazała żadnych emocji, ale po cichu modliła się, żeby już skończyła. - Tak, prawdopodobnie Hammer i Jonas mają więcej informacji, ale powodzenia w wyciągnięciu ich z nich. - Killyama rzuciła jej zmartwione spojrzenie. Ginny widziała, że ma wątpliwości czy dobrze robi powierzając jej informacji o Gavinie, którymi się z nią podzieliła. - Gdyby któryś z The Last Riders lub Hammer kiedykolwiek dowiedział się, co ci powiedziałam, znienawidziliby mnie. Naraziłam moje małżeństwo, mała suko. Lepiej nie każ mi tego żałować. - Nie powiem nikomu. Dziękuję, Killyama. Jestem twoim dłużnikiem. Wstrząśnięta, Ginny wstała. - Nie prosiłam o nic w zamian, ale skoro zaoferowałaś, nie myśl, że nie skorzystam, jeśli kiedykolwiek będę musiała. Ginny skinęła głową, świadoma, że Killyama zgłosi się tylko gdy zajdzie taka potrzeba, przez co nie będzie to lekka spłata. - Powinnaś już iść. Ktoś zauważy, że tak długo rozmawiamy. Odprowadzę cię do samochodu. Kiedy podniosła stopę, żeby wykonać ruch, jej kolano ugięło się. Killyama chwyciła ją za ramie, przytulając do siebie. Ginny udało się odwzajemnić uścisk. - Dziękuję. - Nie ma za co. Nie chciałam, żebyś gryzła ziemie w swoich ładnych ubraniach. - Nie za to. Za bycie tam, kiedy Gavin cię potrzebował. - Ginny zacisnęła ręce wokół Killy. - Cokolwiek, w każdej chwili. Bez ciebie, Gavin mógłby wciąż być w tej piekielnej dziurze. Nigdy nie zapomnę, że chciałaś poświęcić swoją miłość do Traina, by pomóc Gavinowi. Jesteś najlepszą osobą, jaką w życiu spotkałam i jestem wdzięczna, że mam takich dobrych ludzi w swoim życiu. - Nie powiedziałabym, że jestem najlepsza, ale jeśli ty tak mówisz, wierzę ci na słowo. Ginny roześmiała się odsuwając się i kierując się do wyjścia.

30

mila8189

Gdy Killyama wsiadła do samochodu i chciała zamknąć drzwi, Ginny użyła swojej ręki, by powstrzymać drzwi przed zamknięciem. - Mam u ciebie dług, którego nigdy nie będę w stanie spłacić. - Znasz mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że w razie potrzeby wykorzystam tę obietnicę. Wszystko w porządku? Jesteś zielona na twarzy. - Nic mi nie jest. - Ginny odsunęła rękę od drzwi samochodu. - Zanim odejdę, jest jeszcze jedna rzecz, którą chciałam ci powiedzieć. Ginny nie wiedziała, czy jej chory żołądek wytrzyma jeszcze więcej. - Zanim wyszłam z klubu, Reaper szalał, próbując zmusić Shade'a lub Ridera do zmiany zdania tak by któryś z nich pojechał do Nashville z tobą. Ginny zmarszczyła brwi. - Viper powiedział mi, że to on pojedzie ze mną, nie Gavin. Killyama wzruszyła ramionami. - Nie wiem, dlaczego zmieniono plany, tylko że Reaper szalał przez to. - Zadzwonię do Vipera. Nie chcę, żeby Gavin był zmuszony do zrobienia czegoś, czego nie chce robić. - Ginny zaczęła sięgać do kieszeni po swoją komórkę. - Nie bądź głupia. Nic się nie stanie z Reapterem w Treepoint ani z tobą w Nashville. Reaper zignoruje każdą twoją próbę nawiązania z nim kontaktu, i na pewno, kurwa, nie będzie do ciebie dzwonił. Nie zaglądaj darowanemu koniowi w zęby. Nie myśl, że miałam zawsze czyste ręce kiedy chciałam Train. Reaper to wredny skurwiel, a jeśli jest tak jak myślisz - że jesteś jego bratnią duszą, lepiej bądź przygotowana na wykorzystanie każdej, kurwa, przyznanej ci przewagi. Nie po to opowiedziałam ci o Reaperze, żebyś nie wykorzystywała tego na swoją korzyść. Spójrz na to w ten sposób, nie zmuszasz Reapera by robił tę cholerną rzecz; Viper to robi. Rozumiesz? Problem rozwiązany. Możesz zachować czyste sumienie i mieć Reapera ze sobą w Nashville. Ciesz się powrotnym lotem. Ginny odskoczyła od samochodu, gdy Killyama szarpnęła zamykając drzwi. Jezu, a oni nazywają Crazy Bitch szaloną. Ona i Killyama powinny zamienić się imionami, powiedziała do siebie Ginny, wsiadając do własnego samochodu. Nie mogła teraz wejść do kościoła, gdy jej żołądek skręcał się od informacji, które przekazała jej Killyama. Włączając się w powolny ruch na głównej drodze, Ginny pojechała do cichego miejsca, gdzie nie było tłoczno... do punktu widokowego, gdzie Willa prawie zginęła próbując ocalić Sissy. Zaparkowała w pustym miejscu, wysiadła z samochodu, poszła na skraj klifu i spojrzała na miasto. Upewniwszy się, że jest sama, Ginny uwolniła strumień emocji, który trzymała w ukryciu przed 31

mila8189

Killyamą. Niskie szlochy zamieniły się w głośniejsze, mocniejsze, które sprawiły, że padła na kolana i zacisnęła ręce na brzuchu. Jak Bóg mógł pozwolić, aby jedna z jego cennych dusz była traktowana w ten sposób? Kiedy Trudy powiedziała jej, że Gavin został znaleziony, gdy mieszkała w Queen City, przekazała jej, że był w złym stanie. Trudy podała jej kilka szczegółów, ale nie zagłębiała się w takie szczegóły, które Killyama przekazała. Wyrażając sobie ból, który Gavin musiał znosić, chciała wrócić do klubu "The Last Riders", by upewnić się, że on tam nadal jest. Minuty zamieniły się w godzinę, a jej udręczone szlochy zamieniły się w bolesne czkanie. Psychiczne i fizyczne znęcanie się nad nim było więcej niż straszne; było to czyste zło. Ginny nie było obce prawdziwe zło; jednak to, co przeżył Gavin, odbiło się na nim psychicznie, emocjonalnie i fizycznie. Był zamknięty w piwnicy, chyba że był wykorzystany do czyjejś zabawy, to doprowadziłoby każdego normalnego człowieka do szaleństwa. Odizolowanie go od The Last Riders znacznie to pogorszyło. Ginny pracowała z nimi, widziała, jak są sobie bliscy, więc pozbawienie go ich obecności musiało być torturą. Ginny wiedziała, jak bardzo była samotna, kiedy została oddzielona od Colemanów. Emocje, które musiały przechodzić przez Gavina przez lata, kiedy był przetrzymywany w niewoli, sprawiły że podniosła kamień i rzuciła nim tak daleko, jak mogła. Ile dni, miesięcy, lat minęło zanim nieuchronnie uderzyła w niego świadomość, że nie zostanie uratowany? Jak powiedział Gavin, nauczyłem się, że coś, na co trzeba było czekać, nie było warte posiadania. Czy to dlatego tak się czuł? Jej palce przeszukiwały ziemię, w poszukiwaniu kolejnego kamienia po to by rzucić nim w powietrze by uderzyć w niewidzialnego Boga wysoko w niebiosach, poza jej furią. Ginny podniosła swoje oczy do nieba. - Jak mogłeś? Myślałam, że jest bezpieczny w twoich ramionach! Krzyczała. - Dlaczego? Mogłeś go uratować! Wróciła do wspomnień, co robiła, gdy Gavin został porwany. Każda radosna chwila i każda iskierka szczęścia to wszystko było teraz skażone tym, co musiał znosić. - Ile razy wołał o twoją pomoc, tylko dlaczego jego błagania nie zostały wysłuchane? Ile razy modliłam się za niego? Błagałam, żebyś go kochał, aż będę mogła być u jego boku? Dlaczego? O Boże, dlaczego go nie uratowałeś? Ani Leah? Już nigdy więcej! Słyszysz mnie? - Ginny krzyczała w górę z całych sił. Czubkami palców wytarła łzy, wstała na nogi i patrząc z przerażeniem w 32

mila8189

niebo. - Już nigdy więcej, - powiedziała zimnym głosem. - Już nigdy więcej nie będę Cię o nic błagać, - przysięgła, opuszczając głowę, wpatrując się w miasto na dole. Zdobycie miłości Gavina nie będzie możliwe, dopóki nie zdobędzie jego zaufania. Aby to zrobić, trzeba było być blisko niego. Choć bardzo nie chciała, by Gavin jechał z nią do Nashville, to jednak tylko w ten sposób miała szansę na osiągnięcie tego celu. Killyama miała rację, powinna pozwolić The Last Riders wziąć na siebie winę za to, choć bolało ją, osiąganie tego w ten sposób. Killyama miała też rację co do innej sprawy. Być może musiała na razie zająć tylne miejsce, jeżeli chodzi o Gavina, ale na pewno mogła coś zrobić z ośmioma upartymi mężczyznami, którzy nie mieszkali daleko stąd. Z wielką determinacją Ginny wróciła do swojego samochodu, zostawiając punkt widokowy za plecami, ruszyła oddalając się od miasta. Górskie drogi stały się bardziej strome, gdy mijała klub Last Riders, potem jeszcze bardziej po minięciu posesji Porterów. Zaciskając rękę na kierownicy wynajętego samochodu, Ginny skręciła w brukowany podjazd, zatrzymując się, gdy zobaczyła dwupiętrowy dom, w którym dorastała. Przypomniała sobie obrazy z tego długiego dnia, gdy zobaczyła, jak Freddy jeździ na ATV-ie, z zakupu którego był dumny. Ten nieszczęśliwy dzień pozostanie w jej pamięci do końca jej życia. Utrata Leah i Freddy'ego pozostawiła w jej sercu dziurę, która nigdy się nie zagoiła, co dodatkowo pogorszyło się przez zabranie jej z domu braci. Ginny powstrzymywała się przed jawną konfrontacją z nimi, domagając się wpuszczenia jej z powrotem do ich życia, jak wściekłe, zasmucone dziecko, którym była, gdy została zmuszona do odejścia. Zamiast tego zostawiła im wybór, by się z nią spotkali, bojąc się, że na zawsze zostanie im odebrana. Przełykając gule w gardle, Ginny wysiadła z samochodu. Dom był odmalowany od czasu jej wizyty w Boże Narodzenie. Przyjeżdżała tu wiele razy od momentu zdobycia prawa jazdy, tak wiele razy, że straciła rachubę. Każdej wizycie towarzyszyły prezenty i modlitwa o inne rezultaty niż w przypadku jej poprzednich wizyt. Jeszcze jedna modlitwa, która pozostała bez odpowiedzi. Stała przed tymi drzwiami, prosząc ich, by pozwolili jej po prostu wejść do środka i porozmawiać, ale odpowiadała jej zupełna cisza, Ginny odeszła dokładnie tak, jak przybyła... sama. W tym dużym domu było tyle miłości. Brakowało jej tego każdego dnia, odkąd jej to zabrano. Czy oni w ogóle za nią tęsknili? Czy w ogóle otwierali prezenty, które zostawiała dla nich na progu w każde święta? Otwierali kartki 33

mila8189

urodzinowe, które wysyłała? Niezrealizowane czeki były kolejnym bolesnym przypomnieniem o nich za każdym razem, gdy patrzyła na swój stan konta bankowego. Ze stalowym sercem, Ginny podeszła na przód samochodu, podnosząc głos, aby jej bracia mogli usłyszeć każde jej słowo. - Kocham was, ale nie mogę tego dalej robić. Jeśli nie wyjdziecie tym razem, już nie wrócę. Wiatr na górze poruszał gołymi gałęziami drzew, szydząc z ciszy w środku. Gdy bracia nie wyszli z domu, Ginny po raz ostatni rozejrzała się po zboczu góry, która była jej placem zabaw. Na drzewie, przy którym zaparkowała samochód nadal była tarcza, którą powiesił Silas; to on nauczył ją używać tego samego łuku, na którym sam się uczył. I mała drewniana budka, którą Jacob nauczył ją budować, gdy miała jedenaście lat, wciąż wisiała, mimo że była pokryta winoroślą i starymi liśćmi. Podeszła do małego wykopaliska, gdzie Izaak uczył ją rozpalać ognisko bez zapałek i gdzie świętowali jej sukces wznosząc toast piankami na patyku, nie zostało nic poza popiołem i jeszcze jedno wspomnienie, które miało jej wystarczyć na całe życie bez możliwości stworzenia nowych. Jej rodzina nauczyła ją każdej możliwej umiejętności przetrwania, ale nic nie mogło przygotować jej na to, że zostanie odrzucona przez tych, których kochała najbardziej. O ile udało jej się to bez nich przetrwać, o tyle z upływ lat nie sprawił że stali się mniej ważnymi dla niej. Wracając do samochodu, spojrzała jeszcze raz na pusty ganek. Ginny przypomniała sobie pierwszy dzień, kiedy Freddy przyprowadził ją tutaj. Jak przestraszona, ponura i samotna się czuła. Przez cały ten pierwszy miesiąc, musiała dzwonić do Willa sto razy, aby przyszedł i ją zabrał, ale Colemanowie oblewali ją miłością, aż stopniowo, w miarę upływu miesięcy, telefony stawały się coraz rzadsze. Dorosła do tego, by przyjmować i zwracać miłość, jaką ją bezinteresownie obdarzali. Podekscytowane oczekiwanie, od którego zaczęła dzień, zostało stłumione obawą, że Gavin nigdy nie będzie emocjonalnie gotowy, by mieć nową kobietę w swoim życiu. Jednak przybycie tutaj przywróciło jej optymizm co do Gavina. Zamierzała obdarzyć Gavina bezwarunkową miłością i zrozumieniem, które otrzymała w swoim życiu, dzięki czemu stopniowo będzie mógł zapomnieć o szczegółach horroru, który przeżył. Ginny ostro przerwała tę myśl. Miłość jej rodziny budziła w niej wspomnienia o najciemniejszych dniach po tym, jak musiała wyjechać i to przetrwało aż do teraz. Tortury Gavina były tak ekstremalne, że nie był w stanie wydostać się z 34

mila8189

ciemności, nawet z pomocą The Last Riders. Nie dążył do żadnego emocjonalnego związku, niezależnie od tego, co do niej czuł. Wiatr przestał wiać, wywołując przerażającą ciszę, która rozciągała się w kierunku domu, mimo że na zewnątrz zaparkowane były trzy ciężarówki. Mieli zamiar pozwolić jej znowu odejść. Zaciskając oczy na ból w sercu, Ginny ruszyła w stronę swojego samochodu, gdy nienaturalny spokój został przerwany zapachem. Poczuła apetyczny aromat dobiegający z otwartego okna. Zaciskając zęby ze złości, że beztrosko siadają do jedzenia przy tym samym stole, który dzieliła z nimi tyle razy, w czasie gdy jej serce łamie się na pół. Ten gniew spowodował, że zaczęła podążać w kierunku ganku. Już wcześniej zdecydowała, że będzie to jej ostatnia próba uleczenia rozdarcia między nimi. Nie miała już nic do stracenia; jej strach przed ich utratą na zawsze usunął przeszkodę, która ją powstrzymywała. Jej temperament, sprowokowany lekkomyślnością, z jaką ją potraktowali, sprawił, że podniosła rękę, by walnąć w drzwi. Zanim jej kostki dotknęły drewna, zapach tego, co gotuje w środku, stał się mocniej wyczuwalny, przywołując słabe wspomnienia w jej pamięci. To był jej pierwszy świąteczny poranek z nimi, a Leah obudziła ją, aby otworzyć prezenty świąteczne. Kiedy wybiegały z sypialni, Ginny myślała, że zejdą na dół po schodach, aby zobaczyć prezenty, które Mikołaj zostawił. Jednak Leah chwyciła ją za rękę i pobiegła ciągnąc ją do pokoju Freddy'ego szybko otwierając drzwi. Obawiając się kłopotów, Ginny wyrwała rękę z uścisku gdy Leah krzyknęła podekscytowana. - Obudź się, Pa. Ginny i ja chcemy otworzyć nasze prezenty! - Skoczyła na materac śpiącego ojca. Freddy jęknął, po czym uśmiechnął się, kiedy przytulał Leah. - Mikołaj dzwonił i powiedział, że nie będzie go tu jeszcze przez kilka godzin. Wracaj do spania. - Nie. Nie wierzę ci. Chcesz po prostu wrócić do spania. - Leah chichotała, kiedy jej tata zaczął ją łaskotać. Zazdroszcząc Leah, Ginny świadomie zatrzymała się przy drzwiach. Freddy spojrzał w górę, zobaczył ją i poklepał łóżko obok Leah. Na zaproszenie, Ginny z uśmiechem podbiegła do łóżka. - Dlaczego nie weszłaś z Leah? - Nie chciałam mieć kłopotów przez to, że nie zapukałam. - Skręcając się pod łaskotkami Freddy'ego, prawie spadła z łóżka. Szybki ruchem Freddy złapał ją, przesuwając się, żeby miała więcej miejsca. - Córeczko, rodzina nie musi pukać, wystarczy tylko otworzyć drzwi.

35

mila8189

Gdy wspomnienie to wróciło, opuściła rękę na klamkę, a jej gniew zamienił się w rozpacz. Tęskniła za swoimi braćmi. Może nie byli spokrewnieni z nią przez krew, ale byli jej częścią tak samo jak Trudy. Przekręcając gałkę, bez problemu otworzyła drzwi. Łzy zaszkliły jej oczy na to, co czekało na nią po drugiej stronie drzwi. Wszyscy jej bracia w jednym rzędzie, czekali na nią w salonie, z wyjątkiem Silasa, który siedział przy ceglanym kominku, z twarzą ukrytą w dłoniach. Przeszła przez próg i wtedy podniósł głowę. Jego wychudzony wyraz twarzy pokazywał, jak trudne było życie w tym domu. - Dlaczego, Silas? Wstał a jego twarz ujawniła, jak bardzo za nią tęsknił i ile bólu go to kosztowało. - Drzwi zawsze były dla ciebie otwarte, wystarczyło wejść do środka. Między nami a tobą nigdy nie było żadnych zamkniętych drzwi. Jedyną rzeczą, która trzymała cię na zewnątrz, było to, że wątpiłaś w naszą miłość. Przez ile drzwi przeszłaś, nie czekając na ich otwarcie? Ale tych, używałaś by trzymać się z dala od nas. Prawda kłuła. Czując się winna, odwróciła od niego wzrok kierując go ku długiemu szeregowi, gdzie stali jej pozostali bracia. Ich miłość i przywiązanie były widoczne, przez co jej serce zaciskało się. Nie zasłużyła na nie. Nigdy na nie nie zasłużyła. Miłość i akceptacja, które jej dali, były zbudowane na kłamstwach i błędnych przekonaniach. Freddy umarł z tajemnicą, że nie jest jej ojcem; tylko w Silas znał prawdę, zostawiając jej innych braci w niewiedzy. Silas przysiągł, że nigdy nie zdradzi tajemnicy i z tego co wiedziała, dotrzymał danego słowa. Fakt, że jej relacje z pozostałymi braćmi zostały zbudowane na fundamencie błędnego zrozumienia, mocno obciążyło jej sumienie. Nie tylko pozwoliła im wierzyć w kłamstwo, że jest ich biologiczną siostrą, ale była odpowiedzialna za to, że stracili siostrę, która słusznie należała do nich. - Leah nie żyje z mojego powodu. To ja powinnam była być tą osobą... - Tylko ja jestem odpowiedzialny za śmierć Pa i Leah. - Surowe rysy Silasa zmieniły się na jej słowa. - To ja dałem mu pieniądze na ATV i zapomniałem kasków. Nikt nie żałuje tego dnia bardziej niż ja. Powiedziałem ci wtedy, że wypadek nigdy nie był twoją winą i nie chiałem słyszeć, żebyś się obwiniała. Nadal nie chcę. Z tego co mówił Silas nie była winna tego, co się stało. - Pilnowałeś nas, kiedy Pa chodził tam i z powrotem, żeby znaleźć się w vanie. Żadne z nas nie ułatwiło ci tego dnia. Biegaliśmy po sklepie, próbując wsiąść na wszystkie ATV-y. Panował chaos. Ty i Pa powinniście byli jechać sami. 36

mila8189

- Wtedy to była moja wina, bo to ja błagałem, żebyśmy mogli z nimi pojechać, - Jacob odezwał się z końca szeregu. Zraniona, że wina przeszła na drugą stronę, postawiła winę tam, gdzie powinna być. - To ja pozwoliłam Leah mieć moją kolej. Przed nią nie było już młodych chłopców, stali przed nią dorośli mężczyźni ale nie było Leah, która zasłużyła na to, by być z nimi. Dręczył ją fakt, że kiedy Freddy wpuścił ją do swojej rodziny, jego dobroć dla niej spowodowała śmierć jednego członka tej rodziny. - Ginny... - Moses przechylił głowę na bok i odezwał się w imieniu mężczyzn obok niego. - To nie był wybór Leah ani twój. To mogło się stać po twojej kolejce, albo kiedy ja z nim jechałem. Tylko jedna osoba jest odpowiedzialna za śmierć Leah i to był Pa. Nie czekał na powrót Silasa, mimo że Silas go ostrzegał. Był naszym ojcem, ale miał swoje wady. Silas przypominał nam bardziej ojca i to jeszcze przed śmiercią taty. Z kącika jej oka wypłynęła samotna łza. - Był taki szczęśliwy tamtego dnia. - Tak, był. Musimy pamiętać o nim i o Leah w ten sposób, - powiedział do niej Silas. - Nie dano nam wyboru. Śmierć się nie tłumaczy. Śmierć przychodzi, do kogoś kto ma być zabrany, ale nie przyszła do ciebie. Myślisz, że mniej by nas bolało, jeśli to byłabyś ty, a nie Leah? Wiesz, jaka była słodka i kochająca Leah, czy nie sądzisz, że gdyby role się odwróciły, powiedziałaby to samo, żałując, że to nie ona? Ginny poczuła, że jej usta drżą. Ostatnie słowa Leah do niej zostały wyryte w jej pamięci. - Jesteś najlepszą siostrą na świecie. Kocham cię. Leah umarła wierząc, że są siostrami. Zasługiwała na prawdę, tak jak reszta jej braci. - Jest coś, co muszę wam powiedzieć. - Kolejna łza spłynęła po jej policzku. Przyznanie, że nie była ich siostrą, było najtrudniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek musiała zrobić, włącznie ze staniem obok grobów Freddy'ego i Leah, gdy byli opuszczani w ziemię. - Ja nie jestem... - Nie ma w tej rodzinie nikogo ważniejszego od drugiego, - Silas przerwał jej. - Tata uczył nas od czasów, gdy byliśmy na tyle duzi, by siedzieć w wysokim krzesełku, że możesz działać w pojedynkę, ale kiedy połączysz się z innymi będziesz wystarczająco silny, aby przenosić góry. - Pamiętam. Tata chwalił się, że ma wystarczająco dużo dzieci, by móc przenosić każdą górę, jaką chce. - Ginny powtórzyła przechwałę, którą słyszała tysiąc razy przed jego śmiercią. - Uwielbiał być ojcem... - Przerwała, 37

mila8189

rozumiejąc, co Silas próbował jej powiedzieć. Jeśli powiedziałaby swoim braciom, że nie jest ich siostrą, nie uszanowałaby pamięci ich ojca, zabierając mu jedną z rzeczy, z której był najbardziej dumny - jego dzieci. Mogła nie być jego córką z krwi, ale tata uznał ją za swoją, a to było wystarczające dla Silasa. To musiało wystarczyć również jej. Ginny poczuła, że ciężar spadł jej z ramion. Jej tata bezinteresownie wplótł ją w tkaninę ich życia, pokazując jej miłość i opiekuńczość, którą zasypał każdego z nich. Nie mogła bezmyślnie rozerwać tego, co on zszywał. - Był najlepszy. - Silas zamknął ją w niedźwiedzim uścisku, a Ginny położyła głowę na jego ramieniu. - Bycie dobrym mężczyzną działa na korzyść rodziny. - Objęła go przytulając mocno. - Brakowało mi ciebie, Silas. - Podnosząc głowę, odsunęła jedną rękę, by wskazać na pozostałych braci. - Tęskniłam za wami wszystkimi. Ginny zapiszczała, gdy została połknięta w uścisku pozostałych braćmi. Isaac był pierwszym, który zażartował. - Przytyłaś, odkąd widziałem cię ostatnio. Ginny spojrzała na niego gniewnie za braterskie drażnienie się.- Nie, ja nie. Jacob uśmiechnął się złośliwie. - Ja też tak uważam. Jej najmłodszy brat, Fynn,przedarł się między starszymi braćmi. - Czy to znaczy, że mogę spieniężyć czeki świąteczne i urodzinowe, które mi przysłała? Ginny spojrzała z upomnieniem, kiedy Moses lekko uderzył Fynn'a w tył głowy. - Tak, - Ginny powiedziała do niego. - Każdy może spieniężyć swoje, oprócz Isaaca i Jacoba. Im, zamierzam wstrzymać wypłatę. - Siostro, nie bądź taka wrażliwa. Wyglądasz fantastycznie. Prawda, Jacob? Nadal się z nią bezlitośnie drocząc, Isaac chwycił ją za ramię, przyciągając do siebie. Nieufnie, Ginny czekała na ciąg dalszy. Zbyt wiele razy była powodem jego żartów, kiedy dorastali, żeby nie być czujną. - Więc, jak idzie kariera muzyczna?- Isaac zapytał uprzejmie, jakby był naprawdę zainteresowany. Ginny nie kupiła tego ani przez chwilę. - Dobrze. - Lubisz mieszkać w Nashville? - Moses próbował rozproszyć dokuczliwy ton Isaaca, który nie mógł się oprzeć aby się z nią podrażnić. - Nie, za bardzo tęsknię za Treepoint, by cieszyć się życiem gdziekolwiek indziej, - odpowiedziała szczerze.

38

mila8189

Twarz Isaaca przybrała poważny wyraz. Przyciągnął ją do siebie i otarł policzek o czubek jej głowy. - Więc najwyższy czas, żebyś przeniosła swój tyłek do domu, żeby nas widywać. Ginny nie mogła ukryć swojej poobijanej dumy. - Miałam zamiar wyjechać. - Jej głos załamał się. - Nie miałam zamiaru więcej wracać. - Słyszeliśmy. Krzyczałaś to wystarczająco głośno. - Isaac porzucił droczenie się, które było częścią jego osobowości, ukazując szczerość, która zawsze była na wierzchu. Nigdy nie miał problemu z powiedzeniem komuś swojej opinii, gdy go o to zapytano, on nie potrzebował bójki by poczuć się lepiej. Dorastając z nim, szybko poznała znaczenie starego przysłowia prawda boli. - Tata byłby dumny. Nie zdziwiłbym się, gdyby usłyszeli cię w mieście. - Słyszałeś i nie wyszedłeś na zewnątrz? - Ból przełamał radość, jaką odczuwała po ponownym połączeniu się z rodziną. Isaac podniósł jej podbródek. - To nas tak samo boli. Fynn odsunął Jody'ego na bok, żeby zwrócić jej uwagę. - Tak. Silas powiedział, że musisz chcieć wejść do środka, ale powiedział, że nie ma w tym nic złego, żeby cię zachęcić. - Sięgając do kieszeni swoich jeansów , wyjął błyszczący przedmiot, machając nim przed nią. Ginny roześmiała się. - To są moje kluczyki do samochodu. Fynn szeroko się uśmiechną. - Isaac pilnował, kiedy Silas kazał mi się wymknąć, żeby je ukraść, w tym czasie gdy ty patrzyłaś na swoją budkę. Ginny odchrząknęła. - Naprawdę? - Tak. - Odpowiedział Fynn, ale to na Silasa patrzyła Ginny. Jej bracia nie ruszyliby się, gdyby Silas tak nie kazał. Silas wpatrywał się w nią z ponurą miną. - Jesteś zbyt uparta, żeby nie chcieć tego zrobić. Wiem, że czułaś się, jakbyśmy cię opuścili... szczególnie ja... ale chciałem zrobić to, co było dla ciebie najlepsze. Po śmierci taty miałem do wyboru, czy trzymać cię w bańce, czy pozwolić ci lecieć i znaleźć miejsce, w którym miałaś wylądować. Byłaś przeznaczona na coś więcej niż tylko na tę górę. Wszyscy potrafiliśmy to zobaczyć. Tylko ty nie chciałaś tego dostrzec. - W każdy weekend, kiedy Leah wracała do domu, błagałaś ją, żeby przyniosła te magazyny, które kupowała jej mama. Lub kiedy słuchałem, jak śpiewasz na górze w swoim pokoju, ale nigdy nie słyszałem, żeby Leah lub inni śpiewali podczas kazań taty lub zabawy. Myślisz, że nie widziałem, że po zakończeniu nauczania stajesz przy wejściu tylko po to, by patrzeć, jak samochody zjeżdżają z góry? Musieliśmy pozwolić ci odejść, żebyś zobaczyła, jak wysoko potrafisz latać, bo inaczej ukrylibyśmy cię przed marzeniami, do których jesteś zdolna. Myliłem się? 39

mila8189

Ból, że ją porzucił, wyraźnie ukazał się w jego oczach, ale widziała też niepewność, czy na pewno dobrze zrobił. Ponownie połączyła się z Trudy, nawiązała trwałą więź z Willą, śpiewała z jednym z najpopularniejszych zespołów w Stanach, wykonując piosenki, które napisała, ale najważniejsze marzenie, które znalazła, nie spełniłoby się gdyby została na tej górze. - Nie, - przyznała ochryple. - Wylądowałam dokładnie tam, gdzie miałam być. Rozdział 6

- Będą wkurwieni, kiedy zobaczą mnie zamiast Ridera czy Shade'a. Reaper obserwował, jak czarna limuzyna zatrzymuję się kilka stóp od prywatnego samolotu Kadena Crossa. - Czyż nie o to ci chodziło? Odwrócił wzrok tym samym przestał obserwować wokalistę Mouth2Mout, który wziął żonę za rękę, gdy wysiedli z wynajętej limuzyny, aby posłać Cashowi wrogie spojrzenie, nie mogąc zaprzeczyć prawdzie, że celowo wykorzystywał swój wygląd do wzbudzania strachu i ostrzeżenia u innych. Nie chodziło o walor szoku, tylko o wyraźne ostrzeżenie, że nie tylko nie będzie się z nimi pieprzyć, ale jeśli wykonają jakiś ruch, konsekwencje będą tak skrajne, jak sugerował jego wygląd. Ich los byłby przesądzony... zgon. Jeśli jego ogólny wygląd nie sugerowałby tej dedukcji, to miał kilka tatuaży, które na to wyraźnie wskazywały. - Zarówno Shade jak i Rider wolą wtopić się w tło. - Cash nie odwrócił wzroku od niego. - Rider wtapia się w tło? Od kiedy? - Rider nie był w stanie zniknąć w tłumie, jeśli w pobliżu była więcej niż jedna osoba. - Jestem zaskoczony, że nie został członkiem zespołu tylko po to, żeby fani na niego krzyczeli. - Mogłeś przynajmniej nie zakładać kurtki "The Last Riders". - Reaper przyznał Cashowi uznanie za to że próbuje utrzymać swój temperament, a jednocześnie uwolnić się od frustracji. - Dlaczego nie powinienem jej nosić? To dlatego jestem zmuszony tu być. Reaper wrócił do obserwowania różnych osób, które wychodziły z limuzyny. - Jestem pewien, że Shade i Viper udzielili ci rady. Jeśli wkurzysz Kadena, wykopie twój tyłek z samolotu i nie przejmie się tym, że nie jest na ziemi. 40

mila8189

Ax, D-Mon i Sin, każdy bez osoby towarzyszącej. Reaper może nie chciał być obarczony pilnowaniem Ginny, ale to nie znaczyło, że podszedł do tego na pół gwizdka. Spędził noc, dowiadując się wszystkiego, co zdołał znaleźć o zespole. Cash irytująco kręcił się na siedzeniu ciężarówki przez co Reaper, skupił na nim uwagę. Brak zainteresowania Reapera ostrzeżeniem budził w Cashu złość. Brat mógł być żonaty i być ojcem, ale pozostał lojalny wobec " The Last Riders", nadal z nimi był, podczas gdy Reaper zrażał do siebie, ignorując większość tego, co mu doradzano. Kiedy Cash zacisnął palce, jakby żałował, że nie ma mosiężny na kostkach, Reaper wiedział, że cierpliwość Casha dobiega końca. Mimo, że z chęcią walczyłby o to, by odciąć się od nadchodzącego lotu, nie chciał wejść do samolotu z kolejnym siniakiem na twarzy lub złamanym żebrem, co było ulubionym celem Cash'a, gdy pozwalał pięściom przemawiać za niego. - Po co ta cała kapela przyleciała na wesele? - Reaper mógł sobie wyobrazić koszt przelotu prywatnym samolotem. Wyglądało na to, że jest ciekaw, dlaczego Kaden płacił rachunek tylko po to, żeby zagrać na małomiasteczkowym weselu. Było tam co najwyżej sto osób, nie była to liczba, dla której występowali. Nowy mąż T.A., Dalton, musiał sprawić, że warto było, by zespół odbył tę podróż. - Żona Kadena zaprzyjaźniła się z Penni, a Sawyer od czasu rozpoczęcia pracy Penni jest również blisko Grace, córki Daltona. Shade powiedział, że spotkali się z Daltonem kilka razy i zaoferowali, że zaśpiewają na jego ślubie. Wyjaśnienia Cash'a pasowało do tego, co wiedział o tych przyjaźniach. Kiedy Dalton i jego syn odwiedzili klub zanim on i T.A. zaczęli się spotykać, Reaper siedział w swoim pokoju lub jeździł na motorze. Jedyna interakcja, jaką miał z którymkolwiek z nich, była z Calderem, kiedy do nich dołączył. Żona Caldera, Vida, przyjaźniła się z kolej z Sawyer i Lili - żonami Kadena i Shade'a. Obie pary zawsze zatrzymywały się u Lily i Shade'a, ale na żadne odwiedziny nie zabierali członków zespołu. Gdyby nie szukał człowieka, który prześladował Ginny, nie zastanawiałby się nad różnicą. Każdy aspekt życia Ginny miał być obejrzany przez szkło powiększające. Aby znaleźć stalker, będzie muszą umieć odczytywać życie Ginny jak mapę, aby odsłonić słabość. Przez cały czas podczas ich pobytu trzymał się z daleka, jadł posiłki z The Last Riders i był świadkiem interakcji między trzema parami. Być może stały się one przyjaciółkami z powodu Penni, ale uczucie między trzema kobietami wydawało się bardziej siostrzane niż przyjacielskie. Nie obchodziła go żadna tajemnica, nie próbował kwestionować Shade'a czy Vipera odnośnie ich 41

mila8189

wcześniejszych związków. Ochrona Ginny wysunęła to na pierwszy plan jako kolejny szczegół, który trzeba było dopracować. Reaper przesłuchiwał Vipera, gdy tylko miał okazję zdobyć więcej informacji na ich temat. Dawno temu poprosiłby o informacje, których potrzebował. Teraz był sprytniejszy i mądrzejszy. Czyny mówiły głośniej niż słowa. Gdyby zagłębił się bardziej w życie osobiste Vincenta Bedforda, zamiast brać pod uwagę tylko jego interesy, zanim powierzył mu większość pieniędzy The Last Riders, to nigdy by nie trafił do niewoli. Pozwolił, by jego osobiste bezpieczeństwo było zagrożone, a winę za to ponosi tylko on sam. Wyglądając przez przednią szybę, Reaper poczuł gęsią skórkę rozchodzącą się po jego ramionach, gdy Ginny wysiadała z limuzyny. W przeciwieństwie do innych kobiet wsiadających do samolotu, była ubrana swobodnie w dżinsy i szary, obszerny sweter. Dżinsy nie były dopasowane do figury, były luźne i wyblakłe. Nic w nich nie skłaniałoby mężczyzny do wstania i zwrócenia jej uwagi, dopóki nie otworzyła ust, by śpiewać. Jej wyjątkowy talent lśnił jak płomień, podkreślając spektakularne wewnętrzne piękno. Promień uderzył go siłą ciężarówki Mack. Reaper nie poczuł iskry życia w swoim kutasie... od czasów kiedy była wywołana przez narkotyki wprowadzone w niego przez jego byłych porywaczy do sadystycznych celów Slate'a... i błędnie założył, że nigdy nie doświadczy tych samych seksualnych pragnień. Kiedy ona dotknęła jego policzka, reakcja seksualna ogłuszyła go, uniemożliwiając odsunięcie się od jej delikatnego dotyku. Najgorszą częścią jego niewytłumaczalnego zachowania było nieprzyzwoite przekonanie, że Ginny w jakiś sposób przekazała mu fragment swojej siły życia, trzymając się go tak, jakby zawsze była w nim. Jej dotyk dotarł i pogłaskał pokaleczoną duszę, która już nie wierzyła w ludzkie dobro. Odłamek zagłębił się głęboko, próbując sprowadzić świeży przypływ tlenu do głodującego Gavina. Zbyt późno, by wskrzesić człowieka, którym kiedyś był, Reaper musiał zmierzyć się z niezliczonymi uczuciami i... pragnieniami, które wywołała Ginny. Niewielkie poszukiwania, które przeprowadził zeszłej nocy, zanim złapał kilka godzin snu, ujawniły kobietę przeciwną do tych, które go pociągały. Jeśli Ginny porównała się do paczki, nie był zainteresowany otwarciem chyba, że mógł dowiedzieć się, kto jest jej prześladowcą, aby móc zabrać tyłek do domu. - Może nie będzie tak źle, jak myślisz. Patrzył, jak Cash zachęcająco kiwał głową w kierunku samolotu. Reaper sięgnął po pasek swojej torby. 42

mila8189

- Nie masz ze sobą zbyt wiele ubrań. - Cash spojrzał na niego z obawą. Tak samo spojrzał Viper, gdy nie chciał żeby go odwiózł na lotnisko. - Nie potrzebuję wiele. Charakterystyczna dla Casha cierpliwość przepełniona była irytacją. Planujesz zrobić coś głupiego, żeby wrócić następnym lotem? Jeśli tak, oszczędź Viperowi bólu głowy i powiedz mu, zanim wsiądziesz do samolotu. - Już to zrobiłem. - Co on na to? - Jestem tu, prawda? - Reaper spojrzał na ręce ściskające kierownicę. - Ty też chcesz kawałek mnie? Cash poluzował zacisk na kierownicy. - Nie. Chcę, żebyś się pozbierał do kupy. - Ty i wszyscy inni musicie zrozumieć, że starego Gavina już nie ma. On nie wróci. - Bracie... - Nie nazywaj mnie bratem - Reaper pękł, i usłyszał sfrustrowane westchnienia Cash'a. - Jesteś tym samym człowiekiem, z którym służyłem, nieważne jak bardzo uważasz, że nie jesteś, Reaper. Wszyscy się zmieniliśmy. Kurwa, nawet ty widzisz, że wszyscy się zmieniliśmy. Czy przeszliśmy przez to samo gówno, przez które musiałeś przejść? Kurwa nie, ale cholera, nie przejmuj się nami. Gdybyśmy wiedzieli, nie ma wśród nas brata, który nie cofnąłby się w czasie i nie zająłby twojego miejsca. Ale skoro nie możemy, nie umiejszaj tego, że każdy z nas odciąłby sobie jedną rękę tylko po to, żeby zobaczyć coś tak prostego jak uśmiech u ciebie. - Nie mam już, kurwa, do czego się uśmiechać. - Z przygnębieniem, Reaper przerzucił pasek torby przez ramię, przygotowując się do wyjścia z ciężarówki. - Znalazłbym sposób, żeby skończyć ze sobą, gdyby to, co ci się przytrafiło spotkało mnie. Jestem wystarczająco męski, by przyznać, że nie mam twojej siły. - Gdy Reaper sięgał do klamki Cash zamknął zamek w drzwiach, żeby nie mógł wysiąść. - Ale bracie, udało ci się, kurwa, wyjść z tego żywy. Nikt z nas by tego nie osiągnął i wiesz, kurwa, że to prawda. - Skończyłeś? - Reaper powstrzymał ripostę, którą chciał powiedzieć... że żaden z nich nie byłby na tyle głupi, by pozwolić Vincentowi Bedfordowi i Memphisowi ich zdjąć. Ale nie musiał tego mówić, bo wszyscy wiedzieli, że ta dwójka nigdy by ich nie pokonała. Nie, był jedynym Last Rider'em, który nie zasłużył na kurtkę, którą miał na sobie. Nigdy nie zasługiwał. Przyjaźń, którą kiedyś dzielił z The Last Riders, była kiedyś najważniejszą rzeczą w jego życiu. Teraz nic nie czuł, poza wstydem z powodu tego, co mu 43

mila8189

zrobiono. Nie był już godny bycia Last Rider'em, i to był strup na jego duszy, że nie był na tyle silny, by powiedzieć im to w twarz i oddać Viper'owi swoją kurtkę... ponownie. Codziennie obiecywał sobie, że to zrobi, a potem wsiądzie na swój motor i ruszy sam w drogę. Każdego dnia zawodził, nie mogąc zostawić za sobą ostatniej części swojego starego życia, ponieważ wiedział, że jeśli to zrobi, nie będzie już miał żadnego powodu, by oddychać... poza zemstą. Musiał przeżyć wystarczająco długo, by odebrać należną mu zemstę. Za każdym razem, gdy oddalał się od klubu, widział strach wyryty na twarzy brata, że to jest ostatni raz, gdy go widzi. O ile chciał sobie wmówić, że nic ani nikt go nie obchodzi, to jednak było kłamstwem. Obchodziło go to. To, co w nim pozostało, a co trzymało go przy zdrowych zmysłach, dotyczyło Vipera, któremu nie mógł sprawić więcej bólu. Dlatego zamierzał zacisnąć zęby i wsiąść do samolotu, mimo że każdy pierwotny instynkt w jego ciele mówił mu, żeby tego nie robił. Czy był wystarczająco silny i zdrowy psychicznie, aby chronić kobietę, którą Viper mu powierzył? Czy był na tyle zdeterminowany, by nie złamać się w obliczu jakichkolwiek narkotyków? Cash westchnął sfrustrowany, gdy otwierał zamki w drzwiach. - To idź. Łatwiej jest przekonać Greera Portera do rozsądku, niż ciebie. Skorzystał z okazji, by uciec z ciężarówki, nie oglądając się na Cash'a. Czuł potrzebę pomocy braci. Każdy z nich na swój sposób próbował przebić się przez barykadę, którą się otoczył. Chcieli wziąć na swoje barykady niektóre męczące wspomnienia z tego, co zostało na niego nałożone. Reaper to rozumiał. Gdyby był po drugiej stronie, robiłby to samo. Jak mógł im powiedzieć, że ich próby były skazane na niepowodzenie? Musiałby otworzyć mały ułamek swojej barykady, a to się nie stanie. Nie potrzebowali tego gówna, które rozlało mu się w głowie przez sposób, w jaki traktowali go bracia. Wolałby, żeby myśleli, że jest świrem niż zobaczyć litość w ich oczach. Gdy podchodził do samolotu i mężczyzny czekającego przy schodach, zobaczył, że oczy Kadena Crossa błądzą po nim, śledząc nowego przybysza, który dołączył do jego otoczenia. Wyraz twarzy Crossa nie zmienił się, nawet gdy zobaczył fryzurę czy kurtkę "The Last Riders", a jego badawcze spojrzenie nie zatrzymało się, dopóki nie obejrzał wszystkich szczegółów wyglądu Reapera zanim spotkał jego wzrok. - Ty musisz być Reaper. Gavin skinął głową do głównego wokalisty Mouth2Mouth, nie przyjmując jego wyciągniętej ręki. - Tak. 44

mila8189

Nie przejmując się tym, że jego powitanie zostało zignorowane, Cross poprosił go, by wszedł na górę. - Jeśli jesteście gotowi, ruszamy. Jesteś ostatnim, który przybył. Nikiel jest już na pokładzie. - Jestem gotowy, jak nigdy dotąd. - Reaper zmusił swoje ołowiane nogi do wejścia po małych schodach, odsuwając się nieco na bok, zamiast iść w górę. Ty pierwszy. - Reaper odwrócił wzrok od Crossa, obejmując otaczającą go asfaltową powierzchnię i drzewa graniczące z małym lotniskiem, jednocześnie utrzymując drugiego mężczyznę w zasięgu wzroku. - Możesz schować torbę w jednym z schowków nad głową, - Cross powiedział lakonicznie, gdy przechodził obok niego. Reaper wspiął się po krótkich stopniach, przygotowując się do wejścia do samolotu. Udało mu się nawet zapanować nad wzdrygnięciem się, gdy drzwi się zamknęły i zablokowały. Przeszukał kilka pustych miejsc. Ignorując propozycję Nickela, by usiadł obok niego, Reaper przeszedł obok niego i zaciekawionych członków zespołu, którzy otwarcie obserwowali, jak przechodził obok nich. Otwierając schowek nad głową, wepchnął do środka swoją torbę, po czym zdjął kurtkę. Już czując, że chce wyważyć drzwi i wydostać swój tyłek z samolotu, uczucie uwięzienia wywoływało u niego palpitację serca. Siadając na pustym siedzeniu z tyłu, zapiął pas bezpieczeństwa, nim wpadł w kompletny atak paniki. Koncentrując się na oddychaniu, wyobrażał sobie, że pływa w chłodnych głębinach oceanu, gdzie zawsze czuł się bardziej jak w domu niż na lądzie. W końcu był w stanie stłumić swoje wściekle bijące serce. Odzyskał kontrolę, gdy tylko usłyszał start silnika, przeniósł swoją uwagę od widoku za oknem do pozostałych pasażerów na pokładzie, zamiast patrzeć jak koła opuszczają powierzchnie pasa startowego. Rozpoznając sąsiadujących z nim członków zespołu, którzy z ciekawością patrzyli na niego, Gavin przesuną wzrok od D-Mona do kobiety, która siedziała przed basistą. Ginny była jedyną osobą, która nie rzucała mu spojrzeń, wyglądając przez okno. Potrafił stwierdzić, że ona nie chciała być w tym samolocie tak samo jak on. Z jej smętnego profilu, uznał że to nie było spowodowane tym samym powodem. Piosenkarka nie chciała zostawić Kentucky i jej przyjaciół. Viper powiedział mu, że opuściła Kentucky, tylko dlatego że dom, na który tak ciężko pracowała, aby kupić od Willi, spłonął. Natomiast Shade wyjawił że teraz, gdy zarobiła wystarczająco dużo pieniędzy, by kupić sobie nowy w ukochanym przez siebie mieście, strach przed przyciągnięciem prześladowcy 45

mila8189

do Treepoint powstrzymał ją przed powrotem tu na stałe. Z tego samego powodu odmawiała też powrotu do Queen City. Gavin chwycił podłokietniki, gdy luksusowy samolot zaczął podnosić przód, zagryzając krzyk, by wypuścili go z metalowego więzienia, i zamykając oczy, gdy silnik robił się głośniejszy. Jego głowa opadła z powrotem na zagłówek, gdy poczuł, że samolot unosi się w powietrzu, a silnik zamienił się w prawie bezszelestne mruczenie. Nie mogąc się powstrzymać, wpatrywał się w niebieski horyzont, gdy samolot wznosił się wyżej, w środku przeklinając Ridera i Shade'a, za to że zmusili go do przyjęcia tej pracy. Racjonalna część jego mózgu mówiła, że to nie ich wina, ponieważ wierzyli, że stalker próbuje znaleźć inną drogę przez ich ochronę, koncentrując się na ich kobietach, a nie na Ginny, podczas gdy drugą część jego mózgu nie obchodził ten fakt. Chciał tylko, żeby jego tyłek był na ziemi. Delikatny dotyk na jego dłoni sprawił, że odwrócił wzrok z pustego gapienia się przed siebie, gdzie mentalnie bił się z oboma mężczyznami. - Wszystko w porządku? Jej delikatne pytanie skłoniło go do wyrwania ręki spod jej. - Nie powinnaś była wstawać z fotela, gdy samolot się wznosi. - warknął. Przechyliła głowę na bok. - To było 20 minut temu. Pochylił głowę z powrotem do okna, widząc chmury w dole. - Czas mija, kiedy się dobrze bawisz, prawda? - Zażartowała. - Nie uważam tego za zabawę. - Rozumiem, że nie lubisz latać? Odwracając głowę od okna, wpatrywał się w nią. - Nie lubię być zamknięty, nie zależnie czy w powietrzu, czy na ziemi. Przez ułamek sekundy, Reaper żałował, że jest niegrzeczny dla Ginny, kiedy jej skóra pobladła, a usta zadrżały, jakby nie wiedziała, co powiedzieć. Instynkt przez który dążył do tego, by trzymać wszystkich kurwa z dala od siebie spowodował że silnie zareagował na to że choćby pozwolił jej usiąść obok niego, nie zauważając tego. - Przepraszam, że to ja jestem powodem, dla którego tu jesteś. Kurwa. Kurwa. Zraniony ton jej głosu przeniknął przez niego jak rtęć. Nie zamierzam z nią rozmawiać. Reaper powtarzał sobie, próbując powstrzymać dalszą rozmowę, mając nadzieję, że się podda i wróci na swoje miejsce. - To ostatnie miejsce, w którym chcesz być, prawda? - Nie powiedziałbym tego. - Cholera, jego postanowienie nie trwało trzech sekund.

46

mila8189

Zrozumiał, że spieprzył, gdy odprężyła się na siedzeniu. Kolejna seria rtęci przeleciała przez niego, tym razem w innej części jego ciała, gdy odrobina jej perfum dotarła do jego nozdrzy. Taylor używała słodkich, kwiecistych zapachów, które uważał za przeciwieństwo jej osobowości. Zapach Ginny był świeży i czysty, jakby właśnie wyszła spod prysznica. Obraz Ginny będącej pod prysznicem nago zatrzymał porównywanie obu kobiet. - Czy pomogłoby, gdybym zadzwoniła i poprosiła Vipera, by wysłał kogoś innego, gdy wylądujemy? - Nie, - zamruczał, ulżyło mu, że udało mu się wykrztusić słowo. Przynajmniej był coraz lepszy w formowaniu słów, kiedy była blisko. Gratulując sobie, próbował udawać, że jej nie ma, a tym samym odmówił jej kolejnej próby. - Więc utknąłeś ze mną. - Czy słyszał w jej głosie nutę zadowolenia? Pomimo jego powściągliwości, kobieta nie okazywała irytacji ani współczucia, że nie chciał być w tym samolocie. Ginny nie była podobna do żadnej kobiety, którą kiedykolwiek poznał. Nie unikała go, gdy jasno mówił, że chce zostać sam. Nie było też nic flirtującego w jej postawie; była otwarta i przyjazna, nie uciekała się do żadnej kobiecej taktyki, by złagodzić dyskomfort sytuacji. Nie udawała, że jest kimś, kim nie była tylko po to, by sprawić, by był dla niej milszy. Zaczynał rozumieć, dlaczego zasłużyła na szacunek The Last Riders. - Na razie. - Nowa obrona trwała o sekundę dłużej niż ostatnia. - Na razie? - Dopóki nie znajdę osoby, która cię prześladuje. - Lepiej, żeby to było prędzej, niż później, bo była zdeterminowana, żeby zagadać go na śmierć. - Skąd pomysł, że to ty dowiesz się, kto to jest po tym jak, większości Predatorów i Last Riders próbowało? - Bo ktokolwiek to jest, nie miał ze mną do czynienia. Rozdział 7

- Gavin, obudź się. Zaraz będziemy lądować. Obudził się nagle na miękki głos w uchu, jego pierwszym odruchem po przebudzeniu się w nieznanym miejscu było zerwanie się na równe nogi, ale ciepła ręka przyciśnięta do jego klatki piersiowej uniemożliwiała przejęcie

47

mila8189

kontroli impulsowi. Zamiast tego, spojrzał dziko w kierunku głosu, odnajdując współczujące spojrzenie Ginny wpatrującą się w niego. - Zasnąłem? - Tak. Odpłynąłeś. Na początku myślałam, że mnie ignorujesz, ale kiedy Kaden przemówił przez interkom, żeby zapiąć pasy, a ty się nie ruszyłeś, zrozumiałam, że śpisz. Nie mógł uwierzyć, że zasnął z tak wieloma ludźmi wokół niego, zwłaszcza że Ginny była tak blisko. Do diabła, nie mógł uwierzyć, że tak łatwo zasnął gdziekolwiek. Zazwyczaj potrzebował godzin by zasnąć, a sen i tak trwał krótko, przez co czuł się, jakby w ogóle nie spał. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętał, było to jak wyglądał przez okno i żałował że odpowiedział na wiadomość Shade'a w dniu wesela. - Mogę odzyskać rękę? Muszę zapiąć pasy. Głupio spojrzał w dół, zdając sobie sprawę że przytrzymuję jej rękę na swojej klatce piersiowej. - Przepraszam, - bełkotał, czując że krew napływa mu na policzki. Jej usta wygiął psotny uśmiech. - Polecam się. Reagując tak, jakby został uderzony, oderwał się od niej, odsuwając się tak daleko, jak tylko pozwalało mu na to jego miejsce. - Nie, dzięki. Ból wypełnił jej oczy na jego ciętą nutę. Odgarniając za ucho sztywne włosy, Reaper poczuł się, jakby nadepnął na małego kociaka. - Przepraszam. - Pierwsze przeprosiny, przyjmę. - Zapinając pasy bezpieczeństwa, Ginny patrzyła, jakby chciała zająć miejsce w pierwszym rzędzie w czasie lądowania. - Drugie, możesz mi wynagrodzić płacąc za kolację. Lepiej by było, gdyby nie przepraszał. Ta głupia kobieta nie dostała wiadomości, że nie jest zainteresowany. Najwyraźniej będzie musiał być dosadniejszy. - Nie, musimy wyjaśnić sobie kilka spraw od razu. Jestem tu, bo Viper nie dał mi wyboru. Jestem tu, by znaleźć osobę, która cię prześladuje. Nie jestem tu po to, by być twoim kumplem czy kimkolwiek innym. Jedyne, czego od ciebie chcę, to żebyś wykonywała to, co mówię, gdy chodzi o twoje bezpieczeństwo. Ty to robisz i się dogadamy. Rozumiesz mnie? - Tak mi się wydaje. - Zawahała się, a potem zapytała, - Jeśli nie masz nic przeciwko, mogę zadać ci szybkie pytanie? Reaper wielkodusznie zgodził się, całkowicie pochłonięty pełnym szacunku sposobem, w jaki brzmiała miękka struna w jej głosie. - Proszę bardzo. - Dziękuję. 48

mila8189

Jej grzeczność skłoniła go do myślenia, że skończy mówić. Nie zrobiła tego. Reaper został zaskoczony dumnym sposobem, jaki się z nim zmierzyła. - Po pierwsze, jeśli chcesz się okłamywać na temat tego, co wydarzyło się na weselu T.A. i Daltona, proszę bardzo. Nie będę cię powstrzymywać. Oboje znamy prawdę. Pewna siebie postawa Ginny, z wciąż widocznym bólem w oczach, nie mogłaby nim bardziej wstrząsnąć nawet gdyby samolot nagle zaczął spadać. Otwarcie nawiązywała do kontaktu, który nawiązali przy basenie, a on wciąż starał się wmówić sobie, że to się nie zdarzyło. - Poza tym, jeśli Viper jest powodem, dla którego tu jesteś i nie jesteś z tego zadowolony, to jest to twój problem z nim, nie ze mną. Nie chcesz być moim ochroniarzem? Więc nie rób tego. To takie proste. - Ginny podniosła rękę uciszając go, kiedy otworzył usta. - Jeszcze nie skończyłam. Jeśli chodzi o moje bezpieczeństwo, wszystko co musisz zrobić, to poprosić, a ja zapytam, jak wysoko, więc nie ma problemu myślę że się "dobrze" dogadamy, o ile będziesz pamiętał o tej jednej rzeczy. Możesz tu być tylko dlatego, że Viper chce, żebyś był, ale ja nie muszę korzystać z ochrony oferowanej przez The Last Riders, a to oznacza, że będę musiała znosić kogoś, kto jest dla mnie niegrzeczny. Byłam tam, widziałam to. Teraz, moje pytanie brzmi: Czy zadzwonisz do Vipera, czy ja mam to zrobić? Albo jeszcze lepiej, czy możesz się wyluzować i użyć cywilizacyjnego tonu, kiedy do mnie mówisz? Ginny nie była kotkiem. Była jak dzika lwica, która oczekiwała, że będzie traktowana jak równa z równym, albo jego tyłek wyleci na drogę. - Jestem spokojny. - Nie był, ale mógł udawać, że jest... na razie. Bycie odesłanym do domu, bo Ginny odmówiła ochrony przez The Last Riders przez jego zachowanie byłoby jeszcze gorsze. - Dobra. - Ginny pochyliła się do niego bliżej, a Reaper zesztywniał, gdy jej ręce sięgnęły do jego bioder. - Nie dotykaj... Ginny fachowo pociągnęła pasy bezpieczeństwa zapinając je na jego brzuchu. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Zmrużył oczy, aby spojrzeć na nią groźnie i mlasnął językiem na ten dźwięk uniosła pytająco brwi. - Wciąż jestem wyluzowany, - powiedział przez zaciśnięte zęby. - Nie wyglądasz na takiego. - Podniosła brwi wyżej. Jego ręce chwyciły mocno podłokietniki, żeby nie wyrzucić jej przez malutkie okienko. - Jestem. Więc, gdzie chcesz zjeść? - W Dirty Dan's. Umrę za hamburgera i porcję frytek. 49

mila8189

- Dirty Dan's? - Nie martw się, spodoba ci się tam, - zapewniła go, gdy koła odbijały się o pas startowy. - Wolę nie jeść w miejscu zwanym Dirty Dan's. - Przypomnę ci o tym, kiedy będziesz chciał wrócić. Wszyscy siedzieli w fotelach, aż Cross wyszedł z kokpitu. Gdy otworzył drzwi, pozostali w samolocie zaczęli zabierać swoje rzeczy z górnych schowków. Ginny odpięła pasy bezpieczeństwa, by wstać. - Nie zajmie mi to nawet minuty, muszę zabrać tylko torebkę. - Nie spiesz się. Niewzruszona jego brakiem zapału, wróciła na swoje poprzednie miejsce. A gdy wstał, by wziąć swoją torbę, odebrał sygnał że Nickel będzie czekał na zewnątrz. - Chcesz coś przekąsić, Ginny? Zamykając górny schowek, Reaper odwrócił się i zobaczył D-Mona podchodzącego do Ginny, by podać jej skórzaną torebkę, którą schowała. Obracając się, Ginny położyła rękę na siedzeniu, żeby się wesprzeć zachowując dystans od D-Mona. - Nie, dzięki. - Biorąc torebkę od D-Mona, zmarszczyła brwi dając do zrozumienia, że chce go ominąć, żeby mogła przejść wąskim przejściem. - Chodzi mi tylko o złapanie czegoś szybkiego do jedzenia. - D-Mon położył rękę na schowku nad głową, skutecznie powstrzymując Ginny przed wyjściem. - Nie. Lubię nasze stosunki zawodowe takie, jakie są, zgadzasz się? - Nie widzisz problemu ze spędzaniem czasu z Kadenem czy Axem. Dlaczego nie ja? Czy to możliwe, że jestem tylko tym mało znaczącym mężczyzną w hierarchii? Zawieszając pasek swojej torby na ramię, Reaper nie wtrącał się, ciekawy, czy był jedynym mężczyzną, którym nie miała problemu by postawić na swoim. Jeśli jednak D-Mon usiłowałby coś wymusić, był na tyle blisko, by w razie kłopotów rozbić twarz gitarzysty. Do diabła, i tak mógłby to zrobić. To byłby idealny sposób, aby zostać odesłanym do domu, broniąc honoru Ginny. Viper nie byłby w stanie go winić, kiedy Cross odesłałby go za to do domu. - Nie spotykam się z Kadenem ani Axem. To, co robimy, to praca. Co jest więcej niż mogę powiedzieć dla ciebie. Gdybyś pracował tak ciężko, jak się bawisz, nie mielibyśmy tak długich prób. Jestem pewna, że twoi koledzy z zespołu, jak i ja i cała twoja ekipa, docenilibyśmy to. 50

mila8189

- Jesteś dużym chłopcem. Powinieneś być w stanie słyszeć słowo "nie", bez urazy. Jeśli nie, możesz być tym, który wyjaśni Kadenowi, dlaczego nie będę już ćwiczyć z zespołem. - Prostując się, zrobiła krok do przodu, zmuszając D-Mona do zdjęcia ręki ze schowka. Podniósł obie ręce, wycofując się na lodowate spojrzenie Ginny. - Ja tylko się wygłupiałem. - Nigdy nie byłam dobra w tego rodzaju grach, i nie zamierzam zaczynać teraz, zwłaszcza z tobą. Reaper musiał jej przyznać uznanie; mimo że stał zaledwie kilka centymetrów dalej, a inni członkowie zespołu ani razu nie spojrzeli na nich, ani nie powiedzieli D-Monowi, żeby się wycofał, sama poradziła sobie z zakochanym gitarzystą. Stracił rachubę, ile razy Taylor chowała się za niego lub za jednego z The Last Riders, kiedy chciała mieć spokój. - Wiadomość odebrana. Nie można winić faceta za próbę. - Odsuwając się na bok, poszedł przejściem w kierunku przodu samolotu, gdzie wysiadali inni. - Gotowy? - Dostrzegając go, irytacja Ginny z D-Monona zamieniła się w tę samą szczerą życzliwość, z którą nadal go traktowała, jakby byli najlepszymi pieprzonymi przyjaciółmi. Nie zachowywała się tak tylko wtedy, gdy on próbował narzucić swoje zasady. Nawet wtedy udało jej się odwrócić to przeciwko niemu. - Tak. - Reaper poszedł w stronę kokpitu, zostawiając Ginny, by podążyła za nim. Gdy Ginny stanęła obok niego i nie widział nikogo innego, zwracając uwagę tylko na nią. Ale czuł coś dziwnego, jakby ktoś przyglądał się jej uważnie. Sztywna postawa Nickel'a z rozstawionymi nogami i ręką z tyłu pod skórzaną kurtką pokazywała, że czuje to samo. Zachmurzone niebo ograniczało jego zdolność do skanowania zacienionych miejsc, w których ktoś mógł się ukryć. Rząd okien terminala pozwalał setkom oczu śledzić ich kroki, gdy wchodzili do jednego z czekających na nich busa. Nickel zajął fotel zwrócony przodem do kierunku jazdy, a Reaper zajął ten, który dawał mu widok na tył obok Ginny. Reaper starał się nie myśleć o bliskości jej ciała obok niego, gdy pojazd ruszył do przodu. To była krótka podróż do prywatnego wejścia. - Gavin i ja idziemy do Dirty Dan's na lunch. Chcesz iść? - Ginny zapytała wprost Nickela. Nickel potrząsnął głową. - Spasuję. Wezmę nasze bagaże i Uberem pojadę do mieszkania. Pasuję ci, Reaper?

51

mila8189

- Tak. - Reaper udawał, że zgadza się na celowe kłamstwo Nickel'a. Spotkali się w jego pokoju dziś rano przed wyjazdem na lotnisko, aby omówić, jak poradzą sobie z bezpieczeństwem Ginny. Kiedy wędrowali między celami, postanowili że Reaper będzie jeździć w samochodzie z Ginny, podczas gdy Nickel będzie dyskretnie śledził ich, obserwując ogony. Reaper zadzwonił już wcześniej i wynajął samochód, który czekał na Nickel. Niedługo potem wychodzili z lotniska, Nickel ruszył w kierunku bagażu, a Ginny, członkowie zespołu i on szli przez terminal. - A co z ich bagażami? - Reaper spytał, kiedy zaczęli podążać za innymi na długoterminowy parking. - Jeden z pracowników Kaden odbiera je z samolotu i dostarcza do ich domów. Kaden nie lubi upubliczniać swoich nawyków związanych z podróżowaniem. - Nie osądzam, - powiedział Reaper, obserwując każdą osobę przechodzącą obok nich. - Oh ... Zazwyczaj ludzie to robią, gdy dowiadują się, że Kaden ma swój własny samolot. - Chroni swoją żonę i tych, na których mu zależy. Często z nimi podróżujesz? - Od czasu do czasu. - D-Mon często zawraca ci głowę? Ginny zwolniła tempo, pozwalając grupie wyprzedzić ich. - Zależy od tego, jak długo był z dala od swoich groupies. Nie nazwałabym go panem Wytrwałym. Bardziej jak panem Optymistą. - Ja bym go nazwał kutasem. - Reaper nie zawracał sobie głowy ściszaniem głosu by inni nie usłyszeli tak jak zrobiła to Ginny. Ginny roześmiała się. - Na twoim miejscu nie skreślałabym go tak szybko. Zarówno Shade jak i Rider go lubią. Może być zabawny, gdy nie ma kobiet wokół niego. Po przejściu między dwoma kamiennymi filarami, członkowie zespołu zaczęli rozchodzić się udając się do własnych samochodów, z wyjątkiem Kadena i jego żony. Reaper bacznie obserwował każdy pojazd, do którego wsiadali. Ginny machała, gdy przejeżdżali obok, naciskając przycisk na pilocie - Oto jesteśmy. - Otworzyła drzwi kierowcy szarej sportowej KIA, zaparkowanej z dala od pozostałych, Ginny szybko wsiadła do środka, zdusił przekleństwo idąc na drugą stronę auta. Otwierając tylne drzwi, wrzucił torbę na tylne siedzenie i przeszedł do przodu. - Nie rób tego więcej, - warknął zamykając drzwi. 52

mila8189

Wkładając kluczyk do stacyjki, spojrzała na niego z zakłopotaną miną. - Robić co? - Nie wsiadaj do samochodu, zanim nie sprawdzę, czy nikogo nie ma w środku. - Okay. Kiedy chciała wycofać samochód zatrzymał ją. - Wstrzymaj się kilka minut. - Okay. - Cierpliwie owinęła dłonie na kierownicy. Pięć minut później dostał wiadomość od Nickel na którą czekał. - Możemy już iść. Nie przejmując się, wycofała z miejsca parkingowego i włączyła radio. - To wszystko? Nie chcesz wiedzieć, na co czekaliśmy? - Nie. Mówiłam ci, że nie będę się z tobą kłócić o moje bezpieczeństwo. Nie spojrzała na niego skupiając uwagę na drodze. - Naprawdę łatwo się ze mną dogadać, zobaczysz. - Ginny spojrzała na niego i się uśmiechnęła. - Nie mogę się doczekać. - Ja też. Reaper chciał walnąć głową w deskę rozdzielczą. Czy ona musiała być dla niego taka miła? Wymądrzał się, a ona zachowywała się tak, jakby prawił jej komplementy. Pogłaśniając radio, wjechała małym SUV-em pomiędzy dwoma wolno poruszającymi się pojazdami, a następnie fachowo przeskoczyła na trzeci pas szybko poruszającego się ruchu, poruszając głową w rytm muzyki. Reaper chwycił cholerną klamkę, gdy Ginny prawie pocałowała ciężarówkę. Jej styl prowadzenia sprawił, że po jego plecach spłynęła kropla zimnego potu. Służąc w wojsku, nauczył się rozpoznawać kilka cech, które czyniły z niego świetnego żołnierza. Przez krótki czas, odkąd poznał Ginny, wykazała się nieustraszonością i odwagą. Bez mrugnięcia okiem radziła sobie z Viper'em, DMon'em i nim. Żołnierz w nim był wystarczająco bystry, by zdawać sobie sprawę, że rodzaj wewnętrznej siły nie jest zakorzeniony, lecz wynika z wyuczonego zachowania. Cholera. Nie spodziewał się, że zacznie ją lubić. Opieranie się natychmiastowemu przyciąganiu może być misją dla głupców. Mam przejebane. Ginny ściszyła radio. - Mówiłeś coś? - Nie. Po jedzeniu zadzwoni do Moona by zapakował swój tyłek do pierwszego dostępnego samolotu do Nashville. Nie obchodziło go, czy Cross chciał Moona 53

mila8189

tu, czy nie. Każdy dzień to byłaby próba sił, by utrzymać wspomnienia w zatoce, razem z koszmarami. Gdyby dał jej najmniejszą szansę, mogłaby siać spustoszenie na jego drżącej równowadze. Narysował wyimaginowaną linię na piasku i nie przekroczyłby jej dla niczyjego dobra. Reaper widział Ginny po drugiej stronie tej linii, wyraźnie jak za dnia. I nie tylko tam stała, ale i kopała rów. Wojownik wiedział, kiedy się wycofać. Nie miał takiej zdolności emocjonalnej, by uczestniczyć w wojnie, którą Ginny sygnalizowała, że zamierza prowadzić. Wojny miały swoją cenę, a on nie miał już nic do zaoferowania. Rozdział 8

- Żartujesz, prawda? - Stojąc przed malutką restauracją, wielkości szkolnego autobusu, Reaper wpatrywał się z wahaniem w brudną elewację lokalu, gdzie Ginny chciała zjeść. Wybuchając śmiechem, złapała go za rękę, pociągając go w stronę drzwi. Przestań być takim sztywniakiem. Spodoba ci się. Zapach, który wydobywał się, gdy otworzył drzwi, uświadomił mu, jak bardzo jest głodny, dopóki nie wszedł głębiej do restauracji. Ale jego apetyt przygasł gdy zobaczył, że wwnętrze jest bardziej brudno niż na zewnątrz, wydawało się, jakby nie było remontowane od czasu budowy. Jeśli miał zgadywać, restauracja miała co najmniej pięćdziesiąt lat, co było łaskawym założeniem. Ale, zanim zdołał zrobić tył zwrot, Ginny szarpnęła go na najbliższy metalowy stołek. - Marty? Jesteś tutaj? - Krzyknęła Ginny. Krzepki mężczyzna przeszedł przez drzwi pomieszczenia na końcu restauracji oznaczonego jako toaleta. Zauważywszy go, Ginny uśmiechnęła się do niego promiennie, gdy człowiek podszedł do lady, Reaper założył, że jest Marty'm.Gdzie indziej miałbym być? - Wiążąc biały fartuch za plecami, Marty przesunął się, stając przed nimi. Nie miała odpowiedzi na to pytanie i Reaper nie dziwił się jej; usposobienie Pierdol się Marty'ego, wyraźnie wypisane było z przodu jego fartucha. - Wracam z Kentucky! Tęskniłeś za mną? - Nawet nie wiedziałem, że wyjechałaś. Co chcesz zjeść? - Weźmiemy dwa zestawy, - Ginny zamówiła radośnie. Reaper spojrzał na nią spode łba. Czy ona jest na pieprzonym valium? 54

mila8189

Wielki mężczyzna nie ruszył się, żeby zacząć przygotowywać zamówienie. Kim jest nowy cień? - Marty, to jest Gavin. Gavin, Marty. - Ginny machnęła ręką między dwoma mężczyznami. - Reaper, - Reaper poprawił ją. Ginny kontynuowała, jakby nic nie powiedział. - To mój przyjaciel z Kentucky. Mężczyźni badali się krytycznym wzrokiem, żaden nie wyciągnął ręki w geście powitania. - Co się stało z okularami przeciwsłonecznymi i palantem? Uszczypliwy komentarz sprawił, że Reaper wygiął brwi w kierunku Ginny. - Ma na myśli Shade'a i Ridera, - Ginny wyjaśniła przed odpowiedzią na pytanie Marty'ego. - Zostali w domu. Shade spodziewa się kolejnego dziecka, a Rider też chciał spędzić więcej czasu ze swoją rodziną. Zostawili Gavina, żeby ich zastąpił. - Nie wygląda na zadowolonego z tego powodu. - Nie, nie jest. Mam nadzieję, że jeden z twoich burgerów sprawi, że wyjazd będzie dla niego wart zachodu. Marty przewrócił oczy na Ginny. - Chłopak ma oczy. Jeśli tylko bycie z tobą tak nie działa, to moje pieprzone hamburgery nie pomogą. - Rzuciwszy Reaper'owi pogardliwe spojrzenie, napakowany mężczyzna odepchnął swoje ciężkie ciało w ciasne przestrzeni i pochylił się, by wziąć hamburgery i frytki z małej metalowej zamrażarki. Dotknie jedzenie, które przygotuję dupek, tylko po to, by wepchnąć je do gardła tego palanta, mściwie pomyślał Reaper. - Marty musi być w dobrym nastroju. - Ginny uśmiechnęła się zaraźliwie, tak jakby ten dupek nie słyszał. Obracając się na stołku, wstała, by pójść do lodówki przy ścianie. Przesuwając szklane drwi, wyciągnęła dwa napoje, po czym wróciła i umieściła jeden przed nim. - Jest tam woda? Nie piję napojów. - Reaper opuścił nogi, przygotowując się do wstania, gdy usłyszał prychnięcie dupka. - Nie mam żadnych pieprzonych butelek z wodą - Odwracając się od grilla, Marty wziął zwykły matowy plastikowy kubek z półki, poszedł do zlewu i napełnił go wodą z kranu. - Ocean ma dość gówna; nie potrzebuje więcej pieprzonych butelek po wodzie. Reaper otworzył puszkę z napojem, gdy Marty wrócił do grilla i zaczął przerzucać hamburgery, wrzucając frytki do frytkownicy. Reaper przekręcił głowę na bok, gdy usłyszał stłumiony śmiech Ginny. - Co jest takie śmieszne? 55

mila8189

Opuściła rękę. - Ty jesteś. On uwielbia dręczyć swoich klientów. Tym wypełnia swój dzień. - To będzie jego ostatni dzień, jeśli nie przestanie. - Chłopcze, nie mógłbyś mnie zdjąć nawet gdybym miał związane za plecami ręce. Marty sięgnął pod grill, żeby wyjąć dwie białe torby, otwierając każdą z nich. Reaper patrzył, jak kładzie bułki na grillu, żeby je ogrzać, a następnie zaczął składać je z mięsem. Jego ruchy były szybkie i sprawne, ponieważ kolejni klienci zaczęli przechodzić przez drzwi. - Udało nam się dotrzeć tu tuż przed przerwy na lunch, - Ginny ucieszyła się, kiedy klienci zamawiali, i wychodzili na zewnątrz, czekając, wywołanie ich numeru, aby zrobić miejsce dla innych klientów. - Ta... Jak to się stało, że zamiast Marty'ego nazywa się Dirty Dan's? Oczy Ginny niemal wyszły z jej głowy na jego pytanie. - Cofnij to pytanie... Ginny gorączkowo próbowała zniechęcić go, machając ręką pod swoim gardłem. Ze złośliwy uśmieszkiem, Reaper zignorował ją. - Pierwszy właściciel umarł z powodu zatrucia pokarmowego? To był jeden z największych błędów w jego życiu. - Kurwa, chciałbym. - Marty zatrzasnął kasę, odsyłając klienta, który pędził za drzwi jak poparzony kot. - Dan jest moim byłym partnerem. Sukinsyn jest pieprzonym powodem, dla którego tu jestem, zamiast cieszyć się emeryturą na Bahamach. - Rzucając więcej hamburgerów na skwierczący grill, kontynuował swoją tyradę. - Kurwa, ukradł mi i mojej żonie czterdzieści kawałków. Mam nadzieję, że jego pieprzony kutas zgnije. A potem moja pierdolona kłamliwa żona ukradła każdego ostatniego centa z banku. Suka wzięła nawet moją kolekcję monet. Mam nadzieję, że te cycki, które kupiłem jej skurczą się do bryłek. Pieprzona suka... - Powinnam była cię ostrzec, żebyś nie wspominał imienia Dana, - Ginny szeptała kącikiem ust. Reaper wpatrywał się w nią, gdy od grilla padły przekleństwa. - Będę musiał pracować kolejne 20 lat, by móc przejść na emeryturę. Ginny uśmiechnęła się do Marty'ego przepraszająco, kiedy rzucił przed nimi dwie torby. Następnie sięgnął grubą ręką, by przesunąć keczup i butelki z musztardą bliżej nich. - Dziękuję, Marty. Jestem pewna, że Christy żałuje, że postanowiła cię zostawić. 56

mila8189

Reaper prawie zwymiotował na słodkie pocieszanie Ginny. - Wątpię w to. Pozostałe trzy, które poślubiłem, nie robią tego. Ten dupek znalazł cztery kobiety, które za niego wyszły? Ten drań musiał być nadziany. Bo na pewno nie jego wygląd i osobowość je przyciągnęły. - Nie udław się podziękowaniem, palancie. Reaper spiął się położył ręce na ladzie, żeby się podnieść. Miał zamiar złamać każdą kość w ciele dupka. Twarda ręka na udzie powstrzymała go. - Gavin jest po prostu zmęczony. Wcześnie rano mieliśmy lot. - Próba Ginny rozładowania sytuacji sprawiła, że gniew spłynął z niego jakby wyjął korek w zlewie. - Mój błąd. - Reaper posadził swój tyłek z powrotem na metalowym stołku. - Dzięki. Spojrzał na niego z drugiej strony lady następnie Marty odwrócił swoje masywne ciało z powrotem do grilla. Odsuwając rękę z jego uda, Ginny otworzyła jedną z torebek, jakby nic się nie stało, wyjmując burgera, wielkości White Castle. Ugryzła go, a drugą torbę przesunęła w jego stronę. - Jedz. Nie miał zamiaru dotykać pierdolonego jedzenia dziesięciostopowym kijem. - Zaufaj mi. - Biorąc gryza swojego burgera, otworzyła puszkę z napojem. - Marty może być trochę trudny do zniesienia, ale pokochasz go tak samo jak ja. - Wątpliwe. Reaper otworzył swoją torbę, przechylając ją, by zajrzeć do środka. Burger był na dole torby, Marty wrzucił frytki na górę. Wyciągając jedną z frytek, wrzucił ją do ust, gdy odkopywał burgera spod kopca frytek. Ginny patrzyła na niego z uśmiechem. - Marty mówi, że oszczędza produkty papierowe przy takim sposobie pakowania. - Oszczędzałby też papier, gdyby podawał potrawy na naczyniach. - Wtedy marnujesz wodę. Ten dupek przekonał ją do swojego sposobu myślenia, albo przez smak burgerów albo przez silną męską osobowość. Będąc przy nim mniej niż piętnaście minut, wiedział, że to nie mogła być jego osobowość dupka. Osiągając swój cel, Reaper wyciągnął jednego burgera. Ginny zaczęła już drugiego burgera, gdy on ugryzł pierwszego. Kurwa.

57

mila8189

Ginny skinęła mu głową, gdy jego oczy poszerzyły się w szoku, po cichu zgadzając się z nią, że burger był niesamowity. Frytki też nie były czymś, na co można było machnąć ręką. Zdając sobie sprawę z tego, że Dupek czeka na kolejnego klienta, Reaper wepchnął resztę małego burgera do ust i wykopał kolejnego, zanim Dupek mógł go zobaczyć. - Musisz otworzyć kolejną restaurację w Treepoint. Byłbyś milionerem, Ginny powiedziała do Marty'ego, wskazując na niego frytką. - To by nic nie dało. To ten grill sprawia, że burgery są takie dobre. Ma sto lat. - Numer 23 gotowe! - ryknął Marty. - To dziecko zaprawione jest latami smażenia burgerów. Reaper wpatrywał się w trzeciego burgera, którego wyciągnął z torebki, zastanawiając się, czy Dupek kiedykolwiek czyścił grilla lepiej niż tłusty fartuch, który miał na sobie. Reaper pomyślał o zapytaniu, ile lat ma olej we frytkownicy, a potem stwierdził, że tak naprawdę nie chce tego wiedzieć. Kiedy ręka nie natrafiła na kolejnego nie mógł się oprzeć, by upewnić się, że nie ma kolejnego burgera, którego ominęły jego palce. Kurwa. Ginny, szczęśliwie przeżuwała, wyjmując kolejnego ze swojej torby. Nie mógł zrozumieć, dlaczego jeszcze jadła, skoro zaczęła przed nim. Będąc wścibskim, zahaczył o jej torbę i zajrzał do środka, by zobaczyć jeszcze jednego burgera i więcej frytek. Zabierając mu torbę, Ginny sięgneła po ostatniego burgera. - Marty gwarantuje ci cztery burgery w torbie, ale jeśli chce dać ci więcej, to jego decyzja. - Ile dostałaś? - Sześć. - Jest tam też więcej frytek. - Marty zawsze był dla mnie miły. - Można tak powiedzieć. - W głos ociekał sarkazmem przez wyczuwalne zadowolenie dupka, gdy wydawał zamówienie oczekującego klienta. Żałując, że tak szybko spałaszował burgery, zazdrośnie patrzył, jak klient wychodzi z torbą cennych hamburgerów, zastanawiając się, jak bardzo chce kolejnego burgera. Wystarczająco, by przełknąć dumę i zamówić kolejną porcję burgerów? Ginny położyła kres jego debacie. - Możesz równie dobrze złożyć zamówienie. On wie, że tego chcesz. - Ja nie chce...

58

mila8189

Ginny śmiała się z niego wyjmując więcej frytek z torby. - Wiesz, że chcesz jeszcze jedną porcję, ja wiem, że tego chcesz, i Marty na pewno wie, że tego chcesz. Byłam tu i przerabiałam to wcześniej z Shade'em i Riderem. Złamanie jego dumy było nadal trudną do przełknięcia pigułką. - Następnym razem możesz zostać w samochodzie, a ja zamówię jedzenie. - Czy tak robili Shade i Rider? - Tak robią wszyscy. - Oprócz ciebie? - Nieuprzejmość mi nie przeszkadza. Tylko podłych ludzi nie lubię. - Jest jakaś różnica? Zgniatając pustą torbę, rzuciła na niego okiem. - Niegrzeczność rani słowami, podłość używa czynów. Jedno może się zagoić, drugie zostawia blizny. Wstając z miejsca, Ginny poszła do kosza, aby wyrzucić torby. - Marty, wezmę bardzo dużą na wynos, - krzyczała, gdy znów usiadła. - Muszę nadrobić stracony czas, gdy mnie nie było. Jedyną odpowiedzią dupka było prychnięcie z okolicy grilla. Ginny uśmiechnęła się do niego zachęcając go do odwzajemnienia uśmiechu. Reaper czuł się tak, jakby każda uncja tlenu została wyssana z restauracji przez ten jeden uśmiech. Wpatrując się w jego ręce, zobaczył, że się trzęsą. Przycisnął je do lady, aby zatrzymać te ruchy. Reaper gwałtownie wstał. - Odwołaj zamówienie. Chodźmy. - Udając się wyprowadzić słowa resztkami powietrza w płucach, chwycił za portfel w tylnej kieszeni, wyjął gotówkę i poszedł w kierunku kasy, nie zwracając uwagi, czy Ginny za nim idzie, czy nie. Położył trochę pieniędzy na ladzie i wyszedł, zanim Marty mógł po nie sięgnąć. - Powiedziałam mu, żeby zatrzymał resztę, - powiedziała Ginny, kiedy do niego dołączyła. Stał nieruchomo, wpatrując się ślepo przed siebie, koncentrując się na tym, by jego bolące płuca zaczęły pracować. - Wow. Te okna w tej ciężarówce są tak ciemne, że nie mogę uwierzyć, że widzą, jak prowadzą. Zamrugał na ciężarówkę, która przejeżdżała obok nich. Nie były aż tak ciemne. - Robi się cieplej, nie sądzisz? Dla niego było tak samo, jak wtedy, gdy weszli do restauracji. - Wkrótce nadejdzie wiosna. Praktycznie czuję jej zapach w powietrzu. A ty nie? Reaper, wziął głęboki oddech i poczuł przepływ tlenu do płuc. 59

mila8189

- Wszystko... co... ja... czuję... to hamburgery, - wykrztusił - Na pewno nie chcesz, żebym wzięła tą dużą porcję? Potrząsając głową, Reaper bez słowa podszedł do samochodu, i wsiadł do środka po tym jak Ginny otworzyła drzwi pilotem. Ginny poczekała, aż stanęli w korku, zanim się odezwała. - Czy zrobiłam coś źle? - Potulnie spojrzała na niego spod opuszczonych rzęs. - Nie. Byłem pełen. Włączył radio, ignorując ją, aż dotarli do kompleksu apartamentów. Wziął swoją torbę i poszedł za nią do holu, a potem do windy. Viper wynajmował mieszkanie obok Ginny dla The Last Riders na czas trwania jej kontraktu z zespołem. Kiedy Ginny zatrzymała się przy tym, w którym ma się zatrzymać wraz z Nickel'em, popchnął ją do przodu. - Chcę sprawdzić twoje. Stań w drzwiach, gdzie będę mógł cię widzieć, - kazał jej, kiedy otwierała drzwi. Wchodząc do mieszkania, Reaper krążył po nim. To był dom z ozdobnymi poduszkami na obitej szarej kanapie, ale przy tym z klasą. Idąc do drzwi, otworzył je, odnajdując szafę. Rzucił okiem na kuchnie szybko orientując się, że nie ma w niej miejsca gdzie mógłby się ktoś schować. Wchodząc do kwadratowego korytarza, zobaczył trzy pary drzwi. Jedne z nich prowadziły do łazienki. Spędził tam dłuższą chwilę, sprawdzając szafę na bieliznę i prysznic, zanim poszedł do pokoju po drugiej stronie korytarza. Musiał zignorować nagłe uczucie podniecenie jak po zażyciu niektórych narkotyków, od zapachu, który uderzył w niego, gdy wszedł. Reaper nie musiał wiedzieć, że to była jej sypialnia; mógł ją kurwa, wyczuć. To było jak wejście do pokoju wypełnionego wiosną. Spiesząc się, sprawdził dwie szafy i prywatną łazienkę, a następnie uklęknął, by zajrzeć pod jej łóżko. Podchodząc do okna, zauważył, że zasłona zapewnia odpowiednią ochronę przed ciekawskimi spojrzeniami. Wychodząc z sypialni, upewnił się, że Ginny została w miejscu gdy wchodził do pokoju gościnnego. Reaper poświęcił mu tyle samo uwagi, ile wcześniejszemu pokojowi, nim wrócił do miejsca, gdzie stała. - Daj mi swój telefon. Posłusznie, Ginny wyciągnęła swoją komórkę z torebki, przyglądając się, jak wpisuje numer na początek jej ulubionych kontaktów. - Napisz do mnie co najmniej godzinę przed podjęciem decyzji o wyjściu. Muszę wiedzieć, gdzie chcesz iść. Nie otwieraj drzwi przed wysłaniem mi smsa, nawet jeśli jest to Nickel. Dam ci zgodę przed otwarciem drzwi, jeśli ktoś podejdzie lub zapuka. Jeśli usłyszysz coś, czego nie jesteś w stanie rozpoznać, 60

mila8189

zamknij się w swojej sypialni, a potem w łazience. Trzymaj wszystkie okna zamknięte na zamek. Nie otwieraj ich z żadnego powodu. Zamknij za mną drzwi. - Tak jest, sir. Przechodząc obok niej, Reaper nie uniknął kontaktu wzrokowego, spodziewając się ujrzeć sarkazm. To, co zauważył, sprawiło, że poruszał się szybciej, aby uzyskać większy dystans między nimi. - Zamknij drzwi. - Dobranoc, Gavin. Sam nieuprzejmie zamknął drzwi, czekał tak długo aż usłyszał że wszystkie trzy zamki zamykają się zanim poszedł do wynajętego przez Vipera mieszkania. Mieszkanie miało rozkład dokładnie taki sam jak Ginny. Jedyną różnicą było umeblowanie. Ogromna, czarna, skórzana rozkładana kanapa dawała braciom miejsce, w którym mogliby się wygodnie rozłożyć, aby oglądać ogromny telewizor na ścianie. Znalazł pilot na stole i przełączył na kanał informacyjny, gdy wszedł Nickel, prowadząc swoją walizkę. - Próbowałem dostarczyć Ginny jej walizkę, ale ona nie chciała otworzyć drzwi. Reaper poszedł do otwartych drzwi, pisząc do Ginny, że jest w porządku i może wziąć walizkę. Obserwując, jak wychodzi, zaczekał, aż znajdzie się w środku, po czym zamknął drzwi. Zdezorientowany, Nickel wpatrywał się w niego. - Dlaczego nie otworzyła mi drzwi? - Bo powiedziałem jej, żeby otwierała drzwi tylko mi. - Tak ufasz bratu? - Ostatnim razem, gdy zaufałem bratu, straciłem prawie dziesięć lat mojego życia. Nikiel zbladł jakby został uderzony. - Prędzej czy później znów komuś zaufasz. - To się nie stanie dzisiaj, więc skończ z tym. - Wracając do telewizji, zaczął słuchać wiadomości, nie przejmując się zranioną dumą Nickel'a. - Jakieś ogony? Nickel zatrzymał się, jakby miał zamiar coś powiedzieć, ale musiał zdecydować, że to zmarnowany wysiłek. - Nie. Jeśli ktoś was obserwował, to jest dobry. Przysiągłbym, że ktoś śledził, ale jeśli tak było, to ich nie widziałem.

61

mila8189

- Jeśli jej prześladowca był na lotnisku i nie podążał za nią, to już wcześniej ją śledził i wiedział, że nie będzie w stanie za nią nadążyć. Ona prowadzi jak szalona. - Musiałem złamać kilka zasad, żeby trzymać ją w zasięgu wzroku. Powinna wystąpić w Cannonball Run, - Nickel doskonale podsumował, ciągnąc walizkę dalej do mieszkania. - Widziałeś kogoś podejrzanego na lotnisku? - Nie. - Reaper zdjął buty, dzieląc swoją uwagę między Nickel'a i wiadomości. - A ty? - Nie, ale zgadzam się, że ktoś czekał na nią, aż wysiadła z samolotu. Nie próbował też przekonać innych, że ich instynkty są złe. - Miałem ciężką noc, zdrzemnąłem się tylko przed spotkaniem z tobą. Mogę się trochę przespać? - Idź już. Nie jestem zmęczony. Reaper pozwolił Nickel'owi wybrać sypialnię by zając drugą. Rzucając torbę na łóżko, wyjął ubranie na zmianę i poszedł pod prysznic. Chłodny strumień wody usuwał zmęczenie, które odczuwał. Wycierając swoje ciało, ubrał się w czyste dżinsy i czarną termiczną koszulę z długimi rękawami, po czym wrócił do salonu. Z wyświetlanym wiadomościami w tle, poszedł do kuchni po coś do picia. Nalewając sobie szklankę soku pomarańczowego, osuszał włosy i postanowił zadzwonić do Moona i dać mu do zrozumienia, że wybiera się do Nashville. Zawiesił ręcznik na szyi i wniósł szklankę do salonu, aby wyłączyć telewizor by wykonać połączenie. Jego palec zawisł nad przyciskiem, gdy słuchał wiadomości. Kilka minut minęło, zanim kliknął przycisk wyłączający, wyjął telefon ale zamiast Moona wybrał imię Vipera. - Jeśli dzwonisz, żeby mi powiedzieć, że nie zostajesz... - Nie dlatego dzwonię, - Reaper przerwał mu. - Gdzie jesteś? - Piję piwo z Shade'em w kuchni. - Obaj idźcie do biura fabryki i oddzwońcie do mnie. Zadzwoń do Traina, żeby się tam z tobą spotkał. Musimy porozmawiać bez słuchających uszu. Możesz później przekazać reszcie. - Daj nam pięć minut. Kiedy Viper rozłączył połączenie, Reaper usiadł na kanapie, czekając na połączenie. Kiedy zadzwonił, powiedział Viperowi, żeby włączył go na głośnik. - Zaczynaj, - powiedział Viper. - Pamiętasz, o czym rozmawialiśmy kilka miesięcy temu? Viper ponuro odpowiedział bez zastanowienia. - Tak. - Jest tutaj. 62

mila8189

Rozdział 9

Ginny weszła do jaskrawego wnętrza klubu nocnego na spotkanie na które nalegał Kaden, obowiązkowo wszyscy musieli wziąć w nim udział drugiego dnia po powrocie do Nashville. Ogromna powierzchnia miała trzy bary z dwoma parkietami do tańca. Zobaczywszy większość personelu i członków zespołu siedzących przed sceną, Ginny znalazła pusty stolik. - Jak minęła podróż? Ginny uśmiechnęła się na powitanie do kobiety, która zajęła krzesło naprzeciwko niej. Zaprzyjaźniła się z Kimmy zanim zaczęła występować w Nashville. - Fantastycznie. - Cholera. Powinnam była przyjąć twoje zaproszenie i pojechać. - Tak, powinnaś była. - Czując się skrępowana, Ginny żałowała, że nie zwróciła większej uwagi na rady Kimmy dotyczące ubierania się i nakładania makijażu, kiedy zachwycające spojrzenia mężczyzn w pomieszczeniu okazywały rozczarowanie, że wizażystka i stylistka usiadła z nią, a nie z nimi. - Kim jest ten nowy cukiereczek? Ginny nie musiała pytać, o kim mówi Kimmy. Gavin wyróżniał się jak spuchnięty kciuk, niezależnie od tego, że próbował wtopić się w tło bocznej ściany wraz z ekipą ochrony Kadena. - To jest Gavin. Kimmy mrugnęła do niej dobrodusznie. - Zaklepany jak Rider i Shade? Ginny czuła się jak szmaciana lalka siedząca tak blisko Kimmy, mimo że starała się być atrakcyjna. Kimmy, jednak, była wspaniała w każdym ubraniu. Pod czas gdy Ginny spędziła godzinę na przymierzaniu ubrań, starając się osiągnąć ten sam efekt zachwytu Gavina, jakim mężczyźni obdarzali Kimmy. Jej wysiłki były całkowitą stratą czasu. Mogła być ubrana w strój królika playboya, a on by tego nie zauważył. Fala zazdrości, której doświadczyła, wprawiła ją w zakłopotanie i sprawiła, że była rozczarowana samą sobą. - Tak. - Kłamstwo ześlizgnęło się z języka, sprawiając że czuła się okropnie, ale nie starała się skorygować swojej odpowiedzi. Umieszczenie Gavina w kategorii "już zajęty" być może nie było najlepszym pomysłem na świecie, ale był najszybszym, który mogła wymyślić przy zainteresowaniu Kimmy.

63

mila8189

Osamotniona w przekonaniu, że ona i Gavin powinni być razem, czuła się jak przegrana jako kobieta. Nie wiedziała, jak flirtować i używać swoich kobiecych podstępów. Do licha, tego jednego razu, kiedy próbowała zrobić sobie sztuczne rzęsy wyglądała jak szop. Za każdym razem, gdy czuła małe pęknięcie otwierające się, aby zainicjować coś romantycznego między nimi, wydawał fizyczny i emocjonalny zakaz wstępu, natychmiast ją zamykając i musiała zacząć wszystko od nowa. Dziś rano, kiedy czekał na nią przed drzwiami jej mieszkania, atmosfera była wyraźnie chłodna. Szczerze pytając o plany dnia, zerwał wszelkie próby normalnej rozmowy. Przestała niechętnie próbować angażować go w rozmowę po pięciu minutach piętnastominutowej jazdy do klubu, kiedy zaczął pisać smsy. Przyjeżdżając do klubu, skierował się bezpośrednio na miejsce, w którym się teraz znajduje. Ginny zauważyła, że pozostali pracownicy ochrony stopniowo oddalają się od niego, tworząc większą odległość między nimi. Środki bezpieczeństwa ekip ochrony kładły nacisk na izolację, której Gavin domagał się od innych. Samo pojawienie się Gavina powodowało, strach Boży dla każdego rozsądnego człowieka, a rezerwa którą nosił jak drugą skórę, przed otoczeniem, łamała jej serce. Jedno słowo lub pierwszy krok od niego złagodziłoby ich obawy. Mogliby spojrzeć pod tatuaże, wyobrazić sobie jego starannie przycięte włosy zamiast sterczącej fryzury i jego ciepły uśmiech zachęcających ich ku sobie, zobaczyliby mężczyznę, którego widziała, mężczyznę, w którym się zakochała od pierwszego wejrzenia. Wciąż czuła mrowienie w dłoni, gdy dotknęła jego szczęki i zobaczyła piękną duszę, której nie można było ukryć bez względu na to, jak bardzo próbował się zakryć. Był i zawsze będzie dla niej Gavinem. - Dlaczego Alec stoi na jego głowie? Ginny spojrzała na Aleca, szefa ochrony Kadena rozmawiającego z Kadenem i stwierdziła, że na pewno nie stoi na jego głowie. Kimmy się uśmiechnęła. - Tylko sprawdzam. Widzę, że nie tylko ja doceniam twojego nowego cukiereczka. Ginny przyłapana zarumieniła się, bezmyślnie bawiła się guzikiem kremowej kurtki. - Sama mam coś do tatuaży, - Kimmy szepnęła konspiracyjnie, gdy jeden z oświetleniowców zbliżył się do ich stolika. - Witam, dziewczyny. - Lawrence, - Ginny przywitała się z nim, odwracając wzrok, gdy nachylił i pocałował zadarte usta Kimmy. 64

mila8189

To było wszystko, co Ginny mogła zrobić, aby ukryć swoją odrazę, kiedy Lawrence uniósł wargi, posyłając zadowolone z siebie spojrzenie w kierunku mężczyzn obserwujących ich w pomieszczeniu, zanim usiadł obok Kimmy i położy rękę na jej ramionach. - Gdzie byłeś dziś rano? Powiedziałeś mi, że odbierzesz mnie o dziewiątej. - Kimmy zmarszczyła brwi na swojego chłopaka. - A potem powiedziałeś mi, że nie wiesz, ile czasu zajmie ci wprowadzenie zmian, których chciał Nick, zatem żebym przyjechała sama. Lawrence zmarszczył brwi. - Tak, ale po tym jak Nick zadzwonił i powiedział, że zmiany nie są duże, mówiłem ci, że możemy przyjechać razem. - Musiałam zapomnieć. Przepraszam. - Nie szkodzi. Po prostu nie chciałem tłumaczyć się Kadenowi, gdybym przegapił spotkanie. Zwolnił Bruce'a za przegapienie spotkania w zeszłym miesiącu. Mam rachunki do zapłacenia i dziewczynę do zepsucia. Ginny miała ochotę zwymiotować. Jedyną osobą, która chciała być zepsuta był facet, który próbował zrzucić winę na swoją dziewczynę. Ginny nie mogła zrozumieć, co Kimmy widziała w Lawrence i dlaczego się z nim umawiała. Ginny spławiała go za każdym razem, gdy Lawrence zaprosił ją na randkę. Ale sytuacja się zmieniła, kiedy przeprowadzili się do Nashville. Osobiście, Ginny wierzyła, że Kimmy zaczęła się z nim spotykać, by uporać się z samotnością. Jedyną osobą, która nie lubiła Lawrence'a tak bardzo jak ona, był Nick, brat Kimmy, który nieustannie prosił ją, by przestała się z nim spotykać. - Bruce nie został zwolniony za to, że nie przyszedł na spotkanie, powiedziała Ginny, by skorygować kłamstwo. - Został zwolniony za to, że był pijany w nocy podczas koncertu. Nie pojawił się na spotkaniu, bo wiedział, że Kaden go zwolni. - Nie wiedziałem o tym. - Lawrence nawet nie mrugnął gdy został poprawiony. - Więc nie winię Kadena. Chrzani. Jak Lawrence mógł o tym nie wiedzieć? Plotki o tym krążyły przez tydzień po tym, jak Bruce pojawił się, by przekazać Alecowi jego identyfikator pracowniczy. - W dniu, w którym przyszedł oddać identyfikator i widziałam, jak z nim rozmawiasz, nie powiedział ci? - Ginny przyłapała go na kolejnym kłamstwie. - Nie. - Lawrence wzruszył ramionami. - Chyba zbyt się tego wstydził. - Myślę, że tak. - Mogła częściowo się z nim zgodzić, lub nazwać go kłamcą.

65

mila8189

Po tym, co powiedziała Kimmy o Gavina, nie mogła rzucić w niego kamieniami, chociaż bardzo chciała. Lawrence protekcjonalnie poklepał rękę Kimmy, która leżała na stole. - Kiedy przeprowadzisz się w ten weekend, całe to zamieszanie z podróżami nie będzie miało znaczenia. Będziemy cały czas razem jeździć. Wiadomość, że Kimmy wprowadzała się do Lawrence'a była zaskoczeniem. Jej przyjaciółka miała dwa poprzednie długotrwałe związki, lecz w obu przypadkach stanowczo odmówiła zamieszkania z nimi. - Myślałam, że planujemy przeprowadzkę w następny weekend. Nie powiedziałam jeszcze Nickowi. - Zmieszanie Kimmy było oczywiste. Kiedy Lawrence potrząsnął głową do Kimmy, jakby jej przyjaciółka była dzieckiem, Ginny przekręciła guzik od kurtki tak mocno, że odpadł. - Miałaś mu powiedzieć w zeszłym tygodniu. Po co z tym zwlekać? On wie, że spotykamy się od dwóch miesięcy. Zrozumie, że chcesz się wyprowadzić z mieszkania, które z nim dzielisz. Ginny patrzyła z niepokojem na deprawowaną twarz Kimmy. - Porozmawiam z nim podczas lunchu. Lawrence potrząsnął głową, nie zadowolony z tego, że Kimmy próbuje to naprawić. - Jemy lunch z Darlą, by poznać jej narzeczonego. Moja siostra jest tak samo ważna jak twój brat. - Ja nie... - Kimmy przycisnęła czubki palców do skroni. - Oczywiście, że jest... Po prostu wyleciało mi to z głowy. Porozmawiam z Nickiem po pracy. Lawrence przyciągnął ją bliżej do siebie. - Powinnaś zapytać Kaden, czy możesz wziąć kilka tygodni wolnego, żeby odpocząć. Zaczynam się o ciebie martwić. Wyglądasz na zmęczoną, a ostatnio zapominasz o wielu rzeczach. Ginny ścisnęła guzik tak mocno, że poczuła małe dziurki wbijające się w dłoń. Jeszcze bardziej nie lubiąca tego mężczyzny, nie potrafiła się powstrzymać od wtrącania się. - Myślę, że wyglądasz świetnie. Nie sądzę, by ktokolwiek tu powiedział, że wyglądasz na zmęczoną. Cleve i Terrel prawie płakali, kiedy nie przywitałaś się, przechodząc obok nich. Kimmy posłała jej wdzięczne spojrzenie. - Dziękuję. Dzięki temu czuję się lepiej. - Dzięki temu czujesz się lepiej? - Lawrence usunął rękę, sztywno odsuwając się od Kimmy. - Mój błąd, że zależało mi na tobie na tyle, by się o ciebie martwić. Zobaczymy się po spotkaniu. - Wstając, pokazał że jest wyraźnie urażony.

66

mila8189

Kimmy zaczęła wstawać, żeby za nim iść, ale Ginny nie dała jej szansy. Prędzej przykuje ją do ziemi niż pozwoli jej przeprosić tego dominującego mężczyznę. - Spotkanie się zaczyna. Kimmy usiadła z powrotem. Kaden, który omawiał wytyczne dotyczące występu jutrzejszego wieczoru zatrzymał rozmowy. Ginny tak bardzo przestraszyła się dramatycznych zmian u swojej przyjaciółki, że ledwo co wysłuchała słów Kadena. Gdyby spojrzenia mogły zabić, to te, które posyłał jej Lawrence, pozostawiłyby ją krwawiącą pod stołem. Ginny nie spodziewała się, że Kimmy to zauważyła, a nawet gdyby to zrobiła, Ginny wątpiła, że zwróci uwagę Lawrencowi w tej sprawie. To była Kimmy, której Ginny nie znała. Kimmy mogła tego nie widzieć, ale Gavin to widział. Przesunął swoją pozycję wzdłuż ściany, żeby mógł przez salę przez grupę techników zbierających się dalej od sceny śledzić poczynania Lawrence'a. Nieświadomie usta Ginny skręciły się z odrazą, gdy jeden z nich śmiał się patrząc na Kimmy i posłużył się łokciem jakby gratulował mu. Nienawidziła takich mężczyzn jak oni. Ich zabawa kosztem Kimmy miała być bardzo krótkotrwała. Po spotkaniu, miała zamiar znaleźć Nicka i porozmawiać z nim. Nie mogąc już dłużej patrzeć na tych ludzi, Ginny zwróciła uwagę na to, co Kaden mówił do załogi. - Oto lista na jutrzejszy wieczór. Nie chcę żadnych wpadek podczas występu, tak jak ostatnim razem, - ostrzegał, a jego asystent zaczął rozdawać kartki, na której była kolejność piosenek. Kaden nie zastanawiał się nad tym; każdy z pracowników wiedział, że oczekuje profesjonalizmu, płaci za najlepsze, a jeśli nie będzie w stanie osiągnąć standardów, na których mu zależało, znajdzie w mailu różowy pasek. - Zauważcie, że dodałem ostatnią piosenkę, nad którą pracowałam z Ginny. Jeśli publiczności się to spodoba, to będziemy trzymać się tej listy przez resztę koncertów, które nam zostały. Co prowadzi nas do czegoś, z czym zespół i ja zmagaliśmy się przez ostatnie kilka miesięcy. - Doszliśmy do wniosku, że nie będziemy przedłużać naszego kontraktu tutaj w Nashville. Nie tylko nie przedłużymy naszego kontraktu, ale postanowiliśmy skrócić nasze występy. Skończymy w ciągu najbliższych dwóch tygodni, a nie dwóch miesięcy, jak pierwotnie planowano. Zespół i ja wiemy, że będzie to trudna sytuacja finansowa dla personelu, ale chcemy zapewnić, że będziecie otrzymywać wynagrodzenie do czasu wygaśnięcia pierwotnego kontraktu. Miło nam było mieszkać w Nashville, ale jesteśmy gotowi na przerwę, dopóki nie podejmiemy decyzji, dokąd dalej zmierzać. Mamy nadzieję, że rozumiecie. 67

mila8189

Ginny nie była zmartwiona tą decyzją. Poinformowała już Kadena, że nie będzie przedłużać z nim kontraktu. Widziała jednak, że Kimmy mocno przejmuje się tymi informacjami. Pochyliła głowę, wzrokiem szukała Nicka, który siedział z przodu. Nick odwrócił się i dał jej uspokajający uśmiech. Kimmy nie szukała tego samego pocieszenia u Lawrence'a. Kątem oka, Ginny zobaczyła wściekły sposób, w jaki Lawrence przerwał rozmowę z dźwiękowcem. Ogłoszenie Kadena najwyraźniej było kluczowe w planach Lawrence'a, ponieważ Lawrence mieszkał tam, gdzie była zatrudniona jego ekipa. Więc, jeśli nie weźmie się do pracy i nie zamieszka z Kimmy, a bez pracy, na pewno to zakończy to ich związek. Ponieważ Nick na pewno wróciłby do Queen City, a to oznaczało, że Kimmy też by wróciła. Brat i siostra byli sobie bliscy i stali się jeszcze bliżsi od czasu śmierci rodziców. Ginny nie mogła być szczęśliwsza. Jeszcze zanim zaczął spotykać się z Kimmy, Lawrence sprawiał, że Ginny chciała brać prysznic, by pozbyć się tej okropnego osadu, którą sączyła jego obecność. Obrzydzenie nasiliło się tylko wraz z duszącym sposobem, w jaki traktował Kimmy. Na szczęście, nigdy nie kusiło jej, by akceptować jego odmienność, gdy po raz pierwszy dołączyła do ekipy w trasie. Gdy chodziło o relacje międzyludzkie, Ginny szybko przyznała, że nie była ekspertem. Mimo to, miała szczęście być świadkiem kilku szczęśliwych związków, ale to, co łączyło Kimmy i Lawrence'a, było niezdrowe w każdym aspekcie związku. Kimmy przeszła od zabawnej i pewnej siebie do nieśmiałej i niestabilnej. Nawet Nick zauważył drastyczną zmianę w swojej siostrze. - Jestem z Kadenem. Dla mnie w Nashville za dużo pada. Nie będę też tęskniła za bieganiem do garażu za każdym razem, gdy wybuchnie alarm o zbliżającym się tornadach. A co z tobą? - Kimmy zapytała, gdy skończyło się krótkie spotkanie. - Nie zamierzam wracać do Queen City. - Trzymając się z dala od miejsca, w którym miała zamiar się udać, Ginny widziała sygnał Gavina, który opuścił rękę, wskazując by pozostać w miejscu, a następnie niezauważalnie wymknął się przez drzwi, przez które wyszedł Lawrence. - Byłam na zakupach, gdy ciebie nie było. Jeśli masz kilka minut, chcę ci coś pokazać. Zostawiłam kostiumy w twojej garderobie. - Jestem wolna po jutrzejszej próbie dźwięku. - Nie masz nic przeciwko, jeśli zrobimy to teraz? Możesz wybrać, który założyć i będzie gotowy do przymierzenia po próbie dźwięku. Nie zajęło by to zbyt wiele czasu. Nie chcę, żeby Lawrence i jego siostra czekali.

68

mila8189

Ginny domyślała się, dlaczego nie. Kimmy miała podjąć ważną decyzję i pewnie potrzebowała okazji, by przedyskutować ogłoszenie Kadena z Nickiem, zanim pójdzie na spotkanie z Lawrencem. Niecierpliwiąc się, gdy Ginny nie poruszyła się, Kimmy niespokojnie zaczęła iść naprzód bez niej. - To nie potrwa długo. Ginny poddała się, gdy zobaczyła, że Kimmy się denerwuje doganiając ją. Szły na tyły sceny do garderoby. Na tyłach sceny była duża platforma ze schodami biegnącymi w dół, prowadzącymi do długiego korytarza i szatni wykonawców. Na końcu znajdowała się duża sala, w której goście VIP mogli się zrelaksować czekając na rozpoczęcie koncertu i gdzie mogli odbyć prywatne spotkanie i przywitać się z Kadenem i zespołem. Jej garderoba była bardziej szafą niż pokojem, ledwo mieściła się tam toaletka, krzesło i stelaż ze strojami, które wybrała Kimmy. - Mam nadzieję, że spodoba ci się to, co wybrałam, - powiedziała Kimmy, czekając, aż Ginny otworzy drzwi. - Jest jedna, którą pokochałam. To biała sukienka. - Więc jestem pewna, że ja też ją pokocham, - Ginny zapewnił ją, otwierając drzwi, a potem zatrzymała się gdy zobaczyła zniszczone wnętrze. - Co do diabła...? Kimmy była tak samo wstrząśnięta, jak ona. Setki kolorowych tkanin zostały pocięte i rozrzucone po pokoju. Zakrywając drżące usta, Ginny przeczytała wiadomość napisaną szminką na jej lustrze. - Słowiku, jeśli nie będziesz śpiewać dla mnie, nie będziesz śpiewać dla nikogo. - Kimmy, idź poszukać Gavina, - Ginny poinstruowała ochryple, wchodząc głębiej do pokoju. Pocięte zostały nie tylko ubrania, ale poduszka w krześle. Biała wata została rozciągnięta na toaletce. Ginny przełknęła żółć, która uniosła się do gardła, kiedy spojrzała w dół na białą watę i zobaczyła leżącego martwego ptaka. - Jestem. Odwracając oczy od ptaka, Ginny spotkała oczy Gavina w lustrze przed nią. Pragnęła rzucić się w jego ramiona i ukryć się przed faktem, że malutki ptak został zabity, by ją zranić, Ginny musiała zachować zimną krew, gdy odwróciła się do mężczyzny stojącego za nią. - Nienawidzę go.

69

mila8189

Rozdział 10

- Co jest, kurwa? Kto to zrobił? Sin pojawił się obok Gavina. Ginny rozpoznałaby, go po samym głosie. Był tak samo dobry jak Kaden, wyróżniał się melodyjnymi tonami. Ale o wiele głębszymi i płynniejszymi, wywoływały u kobiety myśli o delikatnej whiskey i zadymionej sypialni z satynową pościelą i seksownym perkusistą leżącej na niej. Kaden był bardziej jak koniak... mroczny i tajemniczy z nutami ognia pod skórą. Nie potrafiła dłużej patrzeć na zniszczenia w tym pokoju. Wymijając dwóch mężczyzn, Ginny wybiegła z pokoju, a Kimmy szybko przesunęła się na bok w korytarzu, aby zrobić jej miejsce. Gavin natychmiast wyszedł z pokoju, z telefonem przy uchu. - Alec, przyjdź do garderoby Ginny, migiem. Zamknij wyjścia. Nie chcę, żeby ktokolwiek wychodził bez mojej wiedzy. - Czy zostawiłaś mój pokój otwarty, kiedy przyniosłaś ubrania? - Ginny szepnęła w czasie rozmowy Gavina z Alec'iem. - Nie, - odpowiedziała Kimmy, wyglądała na przerażoną spoglądając na Gavina kończącego rozmowę. - Przysięgam, Ginny. Zawsze uważam żeby zamykać drzwi. Alec wbił mi to do głowy, gdy uświadomił mi, że tylko ja mam klucz, który pasuję do wszystkich garderób. Cóż, tylko ja oprócz niego. Nie zrobiłabym niczego, co zagroziłoby mojej pracy lub bezpieczeństwu kogokolwiek. Ginny położyła uspokajającą dłoń na ramieniu Kimmy. - Wierzę ci. Gavin nie był tego taki pewien. - Gdzie jest twój klucz? Kimmy uniosła nadgarstek w powietrzu, pokazując fioletową elastyczną opaskę z wiszącym kluczem. - Nigdy nie straciłam go z oczu. Nigdy, - powiedziała stanowczo. - Nawet kiedy śpię. Ginny uderzyła się dłonią w czoło, zirytowana sama sobą. - Zamek w drzwiach nie był zamknięty, kiedy je otwierałam. - Ginny potrząsnęła głową. - Nie mogę uwierzyć, że nie uchwyciłam tego zanim je otworzyłam. - Znowu się uderzyła. - Głupia. - Tak, to prawda. - Dzięki że starasz się, żebym poczuła się lepiej, - warknęła na Gavina. 70

mila8189

- Nie jestem tutaj, żebyś poczuła się lepiej. Powinnaś była na mnie zaczekać. Mówiłem ci, żebyś została na miejscu. - Nawaliłam. Okay? Czuję się tak samo źle jak jest. - Dobrze. Sin przyszedł jej na ratunek. - To nie jest jej wina. To tego skurwiela, który zniszczył jej pokój. Wszyscy zostawiamy nasze pokoje niezamknięte kiedy tu przyjedziemy. Nikt się nie spodziewa, że ich pokój zostanie zniszczony. Zazwyczaj miejsce jest pełne ludzi i wszyscy przychodzą i wychodzą. Ktokolwiek to był, wiedział, że wszyscy byli na spotkaniu. Ginny zbladła, chwytając Gavina za rękę, zapominając o irytacji na jego upomnienie. - Alec zazwyczaj ma ochroniarza spacerującego po terenie, nawet podczas spotkań. - Obawiając się, że będzie miała kolejną śmierć na sumieniu, Ginny ruszyła szybko do drzwi. A jeśli ochroniarz tam był, a ona nie zauważyła? Gavin złapał ją, uniemożliwiając jej wejście.- Sin, ty i Kimmy idziecie do pokoju dla VIP-ów i zamykacie drzwi. Wiem, że tam jest czysto, bo właśnie stamtąd przyszedłem. Sin kiwnął głową. - Mogę pilnować też Ginny. - Ona zostaje ze mną. Sin nie kłócił się, podobnie jak Kimmy, która wyglądała jakby poczuła ulgę, że została uwolniona spod podejrzeń Gavina. - Kimmy nie miała z tym nic wspólnego. Jeśli powiedziała, że zamknęła moje drzwi, to jej wierzę. - Ja też wierzę. - Wierzysz? - Tak, - powiedział krótko, odsuwając ją z drogi, gdy Alec przybył z czterema mężczyznami jego zespołu. W wąskim korytarzu było wystarczająco dużo testosteronu, by każda kobieta miała dreszcze, ale jedynym, który przyciągnął jej wzrok był Gavin. To nie Alec przejął dowodzenie, tylko Gavin. Wydając szybkie instrukcje, kazał Alecowi sprawdzić przez swoje radio, czy nie brakuje mu pracowników, w tymczasem wysłał dwóch, aby sprawdzili nagrania z kamer ochrony, i postawił dwóch ostatnich w przeciwległych punktach korytarza, aby upewnić się, że nikt nie wyszedł. - Mason zaginął, - zameldował Alec. - Czy wyjścia są zabezpieczone? - Zapytał Gavin. - Tak.

71

mila8189

- Zaczniemy od pokoju dla VIP-ów i będziemy schodzić w dół. Masz dodatkowego człowieka, któremu ufasz? - Zapytał Gavin Aleca, gdy szli do pokoju kilka kroków dalej. - Nate. - Dajcie go tutaj. Zapukał w drzwi, ale Sin otworzył je dopiero na polecenie Aleca. Z ręką za plecami, Gavin popędził ją do środka, sprawdzając toaletę, po czym wrócił do drzwi. - Nate już tu jest, - Alec powiedział Gavinowi, gdy wszedł przez drzwi. - Zostań tu z nimi. Nikt tu nie wchodzi, dopóki nie wrócę. Rozumiesz mnie? Nikt. - Tak, sir. - Nate szybko odpowiadał na polecenia Gavina, mimo że jego szef stał kilka centymetrów dalej. Zadowolony z odpowiedzi, Gavin wziął ją za rękę, prowadzając ją do odosobnionego rogu pokoju. - Masz swój telefon? - Zapytał. - Tak. - Ginny poklepała kieszeń kurtki, upewniając się, że wciąż jest tam gdzie umieściła go dziś rano. - Chcę co dwie minuty dostawać SMS-y z wesołym emotkami. Jeśli poczujesz się choć trochę nieswojo, wyślij mi smutną. - Okay. - Nie obchodzi mnie, czy ten pieprzony pokój stanie w ogniu, nie wychodzisz, kurwa. - Przysięgam, - obiecała, próbując rozładować napięcie w jaki z nią rozmawiał. Gavin tego nie odczytał. - Nie rozczaruj mnie znowu, Ginny. Ginny wyciągnęła rękę, przesuwając ją po jego ramieniu. - Nie zrobię tego. Starała się nie pokazać zranienia, kiedy on uchylił się od jej dotyku. Bezradnie patrzyła, jak Gavin i Alec wychodzą z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Z bijącym sercem, Ginny zajęła najbliższe krzesło. - Dlaczego ktoś miałby chcieć zniszczyć twoją garderobę? - Przestraszony głos Kimmy przerwał ciszę. Ginny nie wiedziała, jak to wytłumaczyć. Przed przyjazdem do Nashville Shade ostrzegał ją, żeby nie wspominała że miała stalker'a komukolwiek z załogi. Jedynymi, którzy wiedzieli, byli Kaden i zespół ochrony Aleca. - Nie wiem. - Nie miała pojęcia, kto był jej prześladowcą, więc nie kłamała.

72

mila8189

Kimmy tego nie kupiła. - Czy ta osoba odpowiedzialna za zniszczenia jest powodem, dla którego masz swoją własną ochronę? Pracuję w tej branży wystarczająco długo, by wiedzieć, że nie płacisz dużych pieniędzy za ten rodzaj ochrony bez cholernie dobrego powodu. Kaden ma ogromną liczbę fanów, ale obejmują swoim zasięgiem cały zespół, nie tylko jego. Co się dzieje, Ginny? Zakłopotana będąc pod trzema spojrzeniami skupionymi na niej, nie mogła się wykręcić, gdy zaginął człowiek, którego wszyscy znali. - Fan polubił mnie na tyle, że uderza w jedyny sposób, jaki może. - Najwyraźniej chce być więcej niż fanem, jeśli nie chce, żebyś śpiewała dla kogoś innego. Usta Kimmy otworzyły się. - Masz stalkera? Zaprzeczenie podsumowania Sina było daremne, więc Ginny tego nie zrobiła, odpowiadając na pytanie wstrząśniętej Kimmy. - Tak. Oczy Kimmy rozszerzyły się. - Od jak dawna? - Od czasów Queen City. Kiedy przeprowadziłam się do Nashville, on zatrzymał się. Tak myślałam, dopóki nie pojechałam do Treepoint i Viper powiedział mi, że ktoś obserwował Ridera. - Kto to jest Viper? - To mój kolejny przyjaciel. - Ginny wyciągnęła telefon, wysyłając do Gavina smsa z uśmiechniętą emotką. - Jezu. Masz stalker. Dlaczego nam nie powiedziałaś? - Kimmy spojrzała na Sin aby upewnić się że też nic nie wiedział. Sin potrząsnął głową.- Nie patrz na mnie. Byłem tak samo nie świadomy jak ty. Ginny oblizała jej nagle suche usta. - Alec i Shade powiedzieli, że będzie najlepiej, jeśli nie będziesz wiedział. Zmysłowe usta perkusisty ułożyły się w uśmiechu. - Wszyscy jesteśmy potencjalnymi podejrzanymi, Kimmy. - Nawet ja? - Kimmy potrząsnęła głową, jakby nie mogła uwierzyć, że ktoś pomyślał, że może być podejrzaną. - To znaczy, lubię cię, ale nie aż tak bardzo... To znaczy, nie bardziej niż przyjaciela. Ginny nie mogła nie śmiać się z zabawnej miny Kimmy. - Wiem, że nie. - Ginny zapewnił ją. - Myślę, że to był bardziej środek ostrożności, aby przypadkowo nie przegapić niewłaściwej osoby wśród personelu. Szok Kimmy zmienił się w złość. - Na przykład Nicka czy Lawrencea? Usta Ginny opadły na gniewny wybuch Kimmy. - Chodziła mi bardziej o kogoś, kto pracuje w klubie lub jednego ze stałych bywalców, którzy pojawiają się na pokazach.

73

mila8189

- Dobra, - warknęła Kimmy. - Bo mogę cię zapewnić że na pewno to nie Nick ani Lawrence. Nick był na spotkaniu zanim przyszłam, a Lawrence nawet cię nie lubi. Opowiadał mi o tym, jak go zaprosiłaś na randkę, a on ci odmówił. - Nie zaprosiłam go. - Powiedział, że tak. - Więc kłamie, albo pomylił mnie z kimś innym. - Może źle go zrozumiałam. Przepraszam. Może Kimmy przeprosiła, ale Ginny widziała wątpliwości w jej oczach. - Nigdy nie zapraszałam Lawrence'a, nawet na przyjacielskie spotkanie. Zapytaj kogokolwiek z pracowników zespołu lub z klubu, czy kiedykolwiek zapraszałam kogoś na randkę. Ja po prostu tego nie robię. Ginny wysłała kolejną emotkę. - Mogę za to ręczyć, - Nate wtrącił się z miejsca, w którym stał. - Ja też. - Potwierdził rozbawiony Sin. Rumieniąc się, Ginny przekręciła głowę w kierunku Nate'a, a następnie Sina. - Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. - Kimmy nie próbowała ukryć swoich zranionych uczuć. - Mówię ci wszystko. A ty nawet nie wspomniałaś, że miałaś stalkera, ani że się z kimś spotykasz. - Jesteśmy przyjaciółmi. - Ginny przerwała, żeby wysłać kolejną emotkę przed kontynuacją. - Wyjaśniłam, dlaczego nie wspomniałam ci o stalkerze, i z nikim się nie umawiam. - Więc ja nie... Ginny podskoczyła na krześle, kiedy Kimmy nagle wstała. - Skradasz się za moimi plecami, bo chcesz Lawrenca, prawda? - Co? Nie! - Oszołomiona przypuszczeniami Kimmy, Ginny chciała potrząsać nią by wlać trochę rozumu do głowy jej nielogicznie myślącej przyjaciółki. - Więc dlaczego nie umawiasz się? Chyba, że... Nigdy wcześniej nie widziała tej strony Kimmy, a ta nagła zmiana w jej zachowaniu przeraziła Ginny. - Ukrywasz się z Lawrencem. Udajesz świętoszka, jednocześnie z nim sypiasz... - Nie! Nie zrobiłabym tego! - Rozumowanie Kimmy było całkowicie niezgodne z jej normalnym zachowaniem. - Więc kto? Spędzasz większość czasu z Lawrencem przed występami... - To dlatego, że bez przerwy brakuje mu mojego wstępu. - Tylko Shade, który jest żonaty, i Rider, który ma dziewczynę przebywali z tobą. 74

mila8189

Nerwy Ginny były już wcześniej napięte przez to że jej pokój został zniszczony, a mężczyzna zaginął, więc szalone założenia Kimmy wysyłały ją na skraj cierpliwości. - To nie są jedyni mężczyźni, którzy byli w pobliżu! Żołądek Ginny opadł, kiedy twarz Kimmy skręcił szeroki uśmiech. - To Gavin, prawda? To dlatego powiedziałaś mi, że jest zajęty. Ginny nie była w stanie ukryć winy na twarzy przed Kimmy, która źle zinterpretowała to i uznała że odkryła prawdę. - Jesteś z Gavinem! Wow! Jesteś pewna, że nic nie dzieje się między tobą a Lawrence'em? - Jestem pewna. - Troska Ginny o irracjonalne zachowanie przyjaciółki została zastąpiona przez wybuch jej temperamentu. - I co jest tak szokującego we mnie i Gavinie? Kimmy wpatrywała się w nią, jakby nigdy wcześniej jej nie widziała. Ginny czuła to samo do niej. Zamknięcie w pokoju szybko rozpuszczało ich przyjaźń. - Po prostu wyobraziłam sobie go z kimś więcej... - Kimmy przerwała, kiedy zdała sobie sprawę, że powinna ugryźć się w język. - Co? - Zraniona, że Kimmy mogła mieć rację sprawiło że Ginny przesunęła się na krawędz krzesła. - Ładniejszą? - Panie..., - Sin przerwał pączkującą kłótnię. - Może to nie jest czas. - Seksowniejszą? Szczuplejszą? - Przez zazdrość Ginny mówiła rzeczy, których nie wypowiedziałaby będąc spokojną. - Tak bardzo martwisz się czy między o Lawrence'a i mną nic nie ma, ale to nie powstrzymało cię przed zapytaniem mnie, czy Gavin jest wolny! Wróciła Kimmy, którą Ginny znała. - Więc, ty i Gavin jesteście parą! Powinnaś była to po prostu powiedzieć! To nic wielkiego. Jestem taka szczęśliwa! W tym momencie, Ginny zamierzała rzucić urok na Kimmy z brodawką wielkości Plutona na jej górnej wardze, kiedy odgłosy od drzwi sprawiły, że Ginny się odwróciła, a potem chciała wtopić się w podłogę na widok stojącego tam Gavina. - Uh ... Ja ... - Ginny nigdy w życiu nie była tak zawstydzona. Mimowolnie pokazała mu, że żyje w alternatywnym świecie. - Mogę wyjaśnić. - I zrobiłaby to, natychmiast po tym, jak wymyśliłaby coś, co miałoby jakikolwiek sens. - To nie ma znaczenia. Rozumiem. Mówiłem ci, że to nie będzie łatwa tajemnica do zachowania. Jaka tajemnica? Przegapiła coś? Wypiła ten sam Kool-Aid, co Kimmy? - Znalazłeś Masona? - Zapytał Nate.

75

mila8189

- Tak. - Gavin zatrzymał się przed nią, położył ręce na jej ramionach. Znaleźliśmy go w chłodni w klubie. Jest w drodze do szpitala. Rozdział 11

- Dlaczego pozwoliłeś Kimmy przyjąć, że jesteśmy parą? - Ginny włączyła kierunkowskaz następnie przyśpieszyła, by wjechać na międzystanową. Była zbyt zdenerwowana faktem że Mason jest w szpitalu, by przejmować się upokorzeniem przed Gavinem, który podsłuchiwał rozmowę z Kimmy. - Chcę się dowiedzieć, jak bardzo zaborczy jest twój stalker wobec ciebie. Chwytając się kierownicy jak liny ratunkowej, Ginny kontynuowała jazdę, jakby jego emocjonalne wytłumaczenie nie wywierciło wielkiej dziury w jej sercu. - Rozumiem. Kątem oka zobaczyła, jak Gavin gwałtownie przekręca głowę w jej kierunku słysząc jej cichą odpowiedz. - Nie zgadzasz się? - Nieważne, co myślisz. - Wzruszając ramionami, Ginny skręciła. - Uważasz, że się mylę? Ginny nie odpowiedziała, siedząc sztywno za kierownicą - Więc, teraz będę traktowany milczeniem? Dobrze. Nie obchodzi mnie, czy się ze mną zgadzasz, czy nie. To moja decyzja. Naciskając pedał gazu, Ginny dotarła do swojego mieszkania w rekordowym czasie, wjeżdżając na swoje miejsce parkingowe z piskiem opon. Gavin przytrzymał się deski rozdzielczej, gdy zatrzymała samochód na parkingu. - Chcesz nas zabić? Odpinając pas bezpieczeństwa jednym pstryknięciem palców, Ginny przekręciła się na bok na swoim miejscu. - Postawić się na linii, żeby go wyciągnąć to jedno, a malowanie na tobie celu to drugie. To niedopuszczalne. Nie pozwolę, by jeszcze jedna osoba została skrzywdzona z mojego powodu. Zwłaszcza ty. Gavin odpiął pasy bezpieczeństwa tak samo zdenerwowany. - Dlaczego nie ja? Bo byłem na tyle głupi, żeby dać się porwać albo... Furia przeszła przez Ginny jak kula ognia. Pochylając się w stronę Gavina, Ginny przesunęła twarz do jego twarzy, szurgając go w klatkę piersiową. - Bo ja cię kocham! - krzyknęła w zamkniętym samochodzie. Zaskoczenie sprawiło, że uderzył ramionami w okno z tyłu. 76

mila8189

- Nie obchodzi mnie, czy uważasz, że jestem szalona, czy nie. To prawda. Od chwili, gdy wyszedłeś na to patio, wiedziałam, że to na ciebie czekałam... - Masz rację, jesteś szalona... Ginny znów go dźgnęła. - Zamknij się! Zawsze wiedziałam, że istniejesz. Zawsze... Po prostu nie wiedziałam, kim jesteś i gdzie! Potem wszedłeś na patio i już wiedziałam. - Ginny zniżyła głos, błagając go, by zrozumiał. - Wiedziałam. - Znowu go dźgnęła. - Zaprzeczaj sam sobie, że czułeś to samo. Proszę bardzo! Nie mogę cię powstrzymać. Ale nie okłamuj mnie i nie oczekuj, że pójdę dalej, jakbym nie wiedziała, co czułam. - Uderzając go szczególnie mocno, Ginny pochyliła się bliżej, aż poczuje jego oddech na jej ustach. - I jeszcze jedna dziwna rzecz... - Kolejny ostry cios kazał mu cofnąć się jeszcze bardziej... Nigdy. Nie. Porównuj mnie do innych kobiet! - Krzyczała. - I nie kłóć się ze mną, kiedy prowadzę. To nie jest już tylko twoja decyzja, kiedy narażasz swoje życie na niebezpieczeństwo, już nie. To, co robisz, wpływa też na mnie! - Wiem, jak wygląda życie bez ciebie. Jeszcze się nie przekonałeś, jak to jest, kiedy nie ma mnie w twoim życiu, ale przekonasz się. - Ginny odsunęła się od niego ze złością, wysiadła z samochodu i trzasnęła drzwiami za sobą. Dźwięk odbił się echem od ciszy w garażu. Po chwili nastąpiło mocne uderzenie za nią, które zatrzęsło samochodem. - Co to, kurwa, ma znaczyć? - Gavin krzyczał, do jej pleców. - To znaczy, że wracasz do domu! Dzwonię do Vipera, - Ginny krzyknęła odpowiedź zza ramienia, złośliwie uderzając kartą do windy. - Nie mówisz poważnie. Gdyby nie była taka wściekła, śmiałaby się z jego zdezorientowanego wyrazu twarzy. - Tak, mówię. - Podnosząc wysoko brodę, weszła do otwieranej windy. Powinieneś być zachwycony, - powiedziała złośliwie, naciskając numer swojego piętra, po czym szybko skrzyżowała ręce na piersi. - Przywiozłeś ubrania na zaledwie kilka dni, ale nie będziesz musiał ich nawet prać. Mijając go po otwarciu windy, Ginny poszła do swojego mieszkania i wprowadziła swój kod do zamka elektrycznego. Poruszając otwartymi drzwiami, machnęła ręką, żeby wszedł, przygotowując się do przeczekania, kiedy Gavin będzie sprawdzał mieszkanie. Uciekł jej mały pisk, gdy poczuła, że jest unoszona na palce stóp, gdy przytrzymując ją pod ramionami, wprowadził ją do wnętrza mieszkania. Wtedy Ginny poczuła że jej plecy dociśnięte zostały do ściany gdy Gavin zamykał drzwi.

77

mila8189

Zmuszona do odchylenia głowy do tyłu, aby spojrzeć na jego ponure rysy, Ginny uparcie podnosiła podbródek jeszcze wyżej, nie zamierzając wycofać słów, które powiedziała. - Jesteś najbardziej irytującą ko... Ginny zwęziła oczy w niemym ostrzeżeniu. - ...osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem. - To kompletna nieprawda. Rider ma ten tytuł. - Pogardliwie prychnęła. Ginny mogła praktycznie zobaczyć parę wydobywającą się z jego uszu, kiedy próbował zachować opanowanie. - Jest teraz na drugim miejscu, dzięki najbardziej bezsensownej gadce, jaką usłyszałem od ciebie. - To prawda! - Na kurwa pewno. - Mogę to udowodnić. - Jej oczy prowokowały go, by mogła udowodnić, że się myli. - Jak? Czy on się z niej śmiał? Innym razem byłaby podekscytowana widząc w jego oczach cokolwiek poza martwym morzem, tylko nie kiedy próbowała go przekonać. Opierając dłonie na jego piersi, odepchnęła go, doskonale zdając sobie sprawę z twardych mięśni pod jego koszulką i że jedynym powodem, aby mogła go odepchnąć, była jego własna wola. Mając wystarczająco dużo miejsca, by się poruszać, wyciągnęła telefon komórkowy, odnajdując zapisane na nim zdjęcia. Znalazła to, którego potrzebowała, nacisnęła i powiększyła je przekręcając ekran do niego. - Widzisz? Rzęsy Gavina opadły, gdy patrzył na zdjęcie. - Na co ja mam patrzeć? - Czy to ty jesteś w lustrze? - Ja? - Gavin złapał ją za nadgarstek, podnosząc telefon wyżej, aż był na poziomie jego oczu. - To ty, czy nie? - Ginny cieszyła się z jego ręki na jej nadgarstku, bała się, że telefon wypadnie z jej spoconej dłoni, i nie zobaczy tego samego, co ona. - Skąd masz moje zdjęcie? Ginny tak ulżyło, że położyła głowę na jego klatkę piersiowej. - Lily. Czując napięcie mięśni pod jej policzkiem, podniosła głowę, zanim on zdołał się od niej oderwać. - Czego dowodzi moje zdjęcie? - Nie wiedziałam, że to ty, dopóki nie wszyłeś na patio. Wiedziałam tylko, że jesteś człowiekiem, na którego czekałam. 78

mila8189

- Jesteś bardziej szalona, niż myślałem. - Jestem z gór Kentucky. Mamy przesądy, w które wierzymy. A jedno z nich mówi, że jeśli spojrzysz w lustro i w odbiciu na dnie schodów prowadzących do piwnicy, zobaczysz mężczyznę to za niego wyjdziesz za mąż. Lily zrobiła to zdjęcie w noc Halloween. Nie rozumiesz? - Jesteś na haju? Ginny włożyła telefon do kieszeni. - Nie. - To śmieszne. - Nagle, Gavin odwrócił się i zaczął przeszukiwać mieszkanie, po czym wrócił. - Oszczędź sobie kłopotu z dzwonieniem do Vipera. Jest zbyt zajęty w fabryce, by martwić się o twój dramat. Utknęłaś ze mną. Ginny stała nieruchomo jak posąg. Powiedziała to, co miała do powiedzenia. Tylko czas pokaże, że to, co mówiła, było prawdą. Niestety, zabrakło jej tego towaru, ponieważ jej stalker nie był już zadowolony z pozostania w tle. Gavin stając się ofiarą, był dla niej nie do przyjęcia. Nie chciała siedzieć i patrzeć, co się dzieje. - Czekanie na uderzenie burzy jest kurewsko bez sensu. To stawia cię w niekorzystnej sytuacji. Ginny nie skurczyła się od potężnego ciała Gavina górującego nad nią. - Co sugerujesz? - Wywoła tego skurwiela. Przejedź ze mną przez burzę i dowiedzmy się, kim on jest. - Nie chcę ustawiać na tobie celu. - Naprawdę nie chciała, żeby wyjechał, ale nie chciała też, żeby go skrzywdzono. Gavin uśmiechnął się, w sposób, który zamienił jej krew w lód. - Byłem w Navy. Burze są tym, w czym jestem najlepszy. Rozdział 12

- Co chcesz zrobić? - Torując sobie drogę do kanapy, Ginny usiadła. - Sprawimy, że uwierzy, że jesteśmy parą. - Jak to zrobimy? - Powiedziałaś Kimmy, że jesteśmy to dobry początek. - Właściwie nie powiedziałam jej, że jesteśmy parą, - spierała się. Powiedziałam tylko, że jesteśmy związani. Ona po prostu założyła, że o to mi chodziło. 79

mila8189

Gavin skrzyżował ręce na piersi. - Skąd to wrażenie? - Kimmy cię zobaczyła i zapytała, czy to ty zająłeś miejsce Shade'a i Ridera. - I...? - podpowiadał. - I... - Ginny z poczuciem winy spuściła wzrok na jego buty. - Zapytała, czy jesteś zajęty. Byłam aż nadto ostrożna i powiedziałam jej, że jesteś. - Dlaczego miałabyś być aż nadto ostrożna? - Cóż, nie mogłam powiedzieć na pewno, czy jesteś czy nie, więc wolałam być ostrożna i powiedziałam jej, że jesteś. - Skinęła głową, jakby to wyjaśniło mu jej sens myślenia. - Ale nie użyłaś tej samej ostrożności, wyznając mi swoje uczucia? - To co innego. - Czym to się różni? - Bo mamy być razem. - Musimy coś wyjaśnić... - Lepiej nie, jeśli chcesz, żebym się zgodziła na twój plan. - Wiesz, że nie będziemy prawdziwą parą, prawda? Ginny przewróciła oczami. - Oczywiście. Nie jestem szalona. - Chcę tylko, żeby to było jasne... - Okej, to jest jasne. Możemy przejść dalej? - Zaczniemy od tego, że ja wprowadzę się tutaj. - To mi pasuje. Gavin przebiegł ręką przez włosy. - Przestań. - Co takiego? - zapytała niewinnie. - Gapić się tak na mnie. Biedaczek zaciskał szczękę tak mocno, że widziała wypukłe mięśnie jego szczęki. Ginny nie mogła się powstrzymać, żeby się nie uśmiechnąć. - Gavin, wyluzuj. Ja tylko się z tobą droczę. - Wzdychając, udało jej się przyjąć bardziej spokojny wyraz twarzy. - Tak lepiej? - Tak. To jest poważne. Ktokolwiek cię prześladuje, zadaje sobie wiele trudu, żebyś go zauważyła. Nie będzie zadowolony, że twoja uwaga jest skupiona na kimś innym. - Bardzo poważnie traktuję twoje bezpieczeństwo. - Nie mówię o mnie. Mówię o tobie. Czy wiesz, że Mason jest byłym Green Berets? - Nie, nie wiedziałam. - Cóż, jest. 80

mila8189

- Rozumiem. - Wstając z kanapy, Ginny poszła do kuchni, wracając z konewką zaczynając podlać rośliny wokół pokoju. - Co rozumiesz? - Chcesz, żebym potraktowała to bardziej poważnie. Mam to. Dalej. Co się stanie, gdy wszyscy będą myśleć, że jesteśmy parą? - Damy mu szansę dotrzeć do mnie. - Jak? - Zacznę plan, którego będę się trzymał, gdy ty będziesz w pobliżu i dam mu szansę, gdy nikogo innego nie będzie w pobliżu. - Kto będzie ze mną? - Nikiel. I upewnię się, że będziesz albo na próbach z Kadenem, albo na scenie. Nie zostawię cię samej. - Nie sądziłam, że to zrobisz. Gdy niosła konewkę do kuchni, usłyszała telefon Gavina. Bezwstydnie podsłuchiwała jego rozmowę. - Co z Masonem? - Zapytał Gavin. Kiedy wcześniej prosiła, żeby mogła pojechać do szpitala, zamiast wracać do domu, powiedział jej, że Alec zadzwoni z informacją. Owijając ręce wokół talii, Ginny nerwowo czekała na zakończenie rozmowy. Na szczęście, nie trwało to długo. - Z Masonem w porządku. Alec odwiezie go do domu. Ma uderzenie z tyłu głowy i potrzebuje kogoś, kto będzie z nim przez kilka następnych dni, ale lekarz powiedział, że to nie wstrząs mózgu. - Cieszę się. Martwiłam się o niego. Idąc do stolika kawowego, Ginny wyjęła telefon komórkowy. - Do kogo dzwonisz? - Dzwonię do Aleca. Zamierzam zostać z Masonem. - Nie, nie zamierzasz. - Tak, zostaję. - Nie zważając na rozkaz Gavina, Ginny zaczęła dzwonić do Aleca. Mrugnęła, kiedy wyrwał jej telefon z ręki. - Chcesz, żeby ten ktokolwiek go znokautował, wrócił i skończył robotę? - Nie. - Mógłby pomyśleć, że coś się dzieje między tobą i Masonem zamiast ze mną. - Ktokolwiek to zrobił, obserwował mnie wystarczająco, by wiedzieć, kiedy i jak dostać się do mojej garderoby. Jestem pewna, że wiedziałby, że jestem tam, bo czuję się za to odpowiedzialna. - Chcesz obstawić jego życie przez to rozumowanie? 81

mila8189

Ginny zagryzła dolną wargę. - Nie. - Alec zostanie z nim dzisiaj wieczorem i upewni się, że nie zostanie sam, dopóki nie wyzdrowieje. - To nie poprawia mi humoru. - To będzie musiało wystarczyć, bo ty nie idziesz. - Lubisz rządzić ludźmi, prawda? - Co? Ginny usiadła na kanapie, żeby zdjąć tenisówki. Potem, zwijając się pod podłokietnikiem, położyła poduszkę na kolana, by poczuć się komfortowo. - Dużo mi rozkazujesz. Byłabym wkurzona, ale jesteś taki sam dla mężczyzn. Oczekujesz, że wszyscy będą wykonywać twoje rozkazy... Nikiel, Alec, jego ludzie. Założę się, że ty i Viper ciągle walczycie. - Kiedyś tak, teraz już nie tak bardzo. - Ból na jego twarzy pokazał, że nie chciał się do tego przyznać. Nie mogła się powstrzymać, ale próbowała uleczyć jego ból. - Obaj jesteście alfa. Poddaje się, bo cię kocha. - Gówno wiesz o Viperze i o mnie. Ginny zauważyła, że wyprostował się, próbując zaprzeczyć jej twierdzeniu. - Nie muszę. Widzę to na własne oczy. Ponieważ obaj jesteście samcami alfa, jedyną osobą, której Viper byłby w stanie się poddać, byłbyś ty. - Przestań tak mówić, jakbyśmy byli dwoma psami próbującymi sikać na to samo drzewo. Ginny skrzywiła się. - Na pewno nie postrzegałam tego w ten sposób. Obaj jesteście przywódcami, nie naśladowcami. To jest powód, dlaczego mielibyście walczyć. - Ja nie jestem przywódcą. - Reagując, jakby uderzyła w czuły punkt, Gavin poszedł do drzwi. - Idę po swoje rzeczy i porozmawiam z Nickel'em. - Zrobię nam lunch. - Zaoferowała, zaczynając wstawać. - Nie przejmuj się. Znajdę sobie coś, gdy wrócę. - Nie chciałam cię zdenerwować, Gavin. - Nie jestem zdenerwowany. Nie obchodzą mnie twoje opinie na tyle, żeby się nimi przejąć. Potrzebowała całej swojej silnej woli by nie rozpłakać się na jego bezduszną uwagę. Ale Ginny wolałaby raczej strzelić sobie w stopę, niż pokazać mu, że ją skrzywdził. Będzie lizać swoje rany po tym, jak wyjdzie. Ginny z dumą odrzuciła poduszkę na bok, by stanąć, jakby przeoczyła jego wskazówkę. - To sprawiedliwe. Nie pytałeś o moją opinię. Powinnam była zatrzymać je dla siebie. - Dając mu lekceważący skinienie podbródkiem, 82

mila8189

podeszła do drzwi, by je odblokować. - Jeśli jesteś gotowy, zamknę za tobą drzwi. Gavin zatrzymał się przed przejściem przez drzwi. - Wpuścisz mnie z powrotem, kiedy wrócę? - Oczywiście. - Podniosła swoje wyraźne spojrzenie na jego. - Starałam się odkryć, jakim jesteś mężczyzną, a ciebie nie obchodziło, jakim jestem typem kobiety. To pokazuje, że musisz mi zadać to pytanie. Być może nie znasz mnie jeszcze wystarczająco dobrze, by wiedzieć o mnie to samo, ale będę uczciwa i powiem ci to. Nie jesteś jedyną osobą, która nie boi się podróżować w burzy. Rozdział 13

Reaper wpatrywał się w ciemny sufit tak zmęczonymi oczyma, że wydawało mu się, że są wypełnione trocinami. Przewracając się na bok, rozkopał przykrycie. Wolna sypialnia Ginny miała rozmiar czwartej co do wielkości w klubie. Jego j rozbiegany umysł nie pozwalał mu zasnąć. Ciągle wracał do tego, jak z nią rozmawiał, kiedy za bardzo zbliżała się do prawdy. Pamiętał swoje kłótnie z Viper'em, kiedy po skończeniu i służby próbował przekonać swojego brata, by traktował go jak równego sobie. Mocno uderzyło go to, że spostrzeżenie Ginny było prawdopodobnie bardzo bliskie temu, co naprawdę się stało. Już jako dziecko Viper był bardzo odpowiedzialny; ich matka opierała się na nim zamiast na nieobecnym Tonie. Kiedy odeszła, Viper z łatwością wkroczył jako opiekun. Wstępując do Navy, każdy jego krok w górę drabiny dowodzenia stworzył i udoskonalił Vipera, aby stał się mężczyzną, którego należy szanować i bać się. Dopiero gdy Viper odszedł, Reaper zaczął polegać na własnych siłach, nie mając Vipera w gotowości, by pozbierać kawałki, gdyby wszystko poszło w gówno. Po wyjściu ze służby Tonemu nie było łatwo się dostosować do sytuacji. Ich ojciec spędził zbyt wiele nocy w barach, a Reaper stracił rachubę bójek, z których musiał go wyrywać. Nigdy nie powiedział Viperowi, nie chcąc, żeby martwił się o Tona. Kiedy był na tyle duży, by wstąpić do służby, Ton w końcu ustabilizował się na tyle, by rzucić picie i podjął pracę, która nadała nowy sens jego życiu. Gdy wstąpił do służby, Reaper znalazł swój cel w życiu. Wykorzystał umiejętności, których się nauczył i przesuwał się w górę stopni tak szybko jak 83

mila8189

Viper, aż wylądował w drużynie, którą dowodził Viper. Nie mieli wtedy problemów z opanowaniem, ponieważ zadaniem Vipera było pilnowanie swoich ludzi, a Reapera - wykonywanie jego rozkazów. Nie, dopiero kiedy założyli klub, zmieniła się dynamika ich relacji. Przypuszczał, że walki były spowodowane tym, że Viper go nie szanował i widział go tylko jako młodszego brata. Dzięki poznaniu punktu widzenia Ginny, zobaczył odwróconą stronę monety. Czy problemy z Viper'em wynikały z tego, że obaj mieli tak dominujące osobowości i tylko jeden mógł wygrać, a nie z tego, że jeden - drugiego postrzegał jako silniejszego lub słabszego, starszego lub młodszego? Przewracając się na drugi bok, Reaper przypomniał sobie poprzednie kłótnie ale spojrzał na nie z innej strony. Czy ona miała rację, czy Ginny dostała się do jego umysłu? Obawiał się, że dokładnie to się stanie. Jego emocje stały się chaotyczne, kolejna scena błysnęła w jego umyśle para, która udawała, że została porwana - ludzie, którzy go oszukali. Chwycił prześcieradło zaciskając na nim ręce, aby utrzymać się na łóżku, nie chcąc wstawać z miejsca. Zamknął drzwi sypialni, ale nie zabarykadował jej, bo nie chciał, żeby usłyszała, jak przesuwa meble. Sięgając po dodatkową poduszkę obok głowy, naciągnął ją na oczy, próbując zablokować pasek światła spod drzwi. Wyobrażał sobie, że cienie poruszają się z drugiej strony. Podświadomie czuł każdy obraz i dźwięk, co utrudniało mu spanie. Próbował wszelkich środków wspomagających sen, z wyjątkiem leków, których nie mógł wziąć. Był tak zmęczony, że czuł to w swoich kościach. Jakikolwiek krótki sen udało mu się uzyskać, był sporadyczny i na pewno nie głęboki. Zmęczony, zasypiał, po czym obudził się sapiąc z trudem łapiąc powietrze, pokryty zimnym potem. Usiadł na boku łóżka, zapalił światło, widząc dwie poduszki w dwóch różnych częściach pokoju i koc zwisający z przodu łóżka. Podnosząc zegarek, zobaczył, że spał przez dwie i pół godziny. Wiedząc, że nie zaśnie, podszedł do swojej torby i wyjął laptopa. Układając się wygodnie na łóżku, otworzył i przeszedł do pliku, który Shade wysłał mu o Ginny. Czytając strony, odkrył, że nie miała łatwego życia. Matka Ginny przekazała swoje prawa rodzicielskie ojcu, gdy miała cztery lata, pozostawiając ją do wychowania jej ojcu, Freddy'emu Colemanowi. Już po raz drugi czytał te informacje, a mimo to podniósł brwi na liczbę dzieci, którymi ojcem był Freddy. W chwili śmierci miał dziesięcioro dzieci, a z podanych mu informacji wynikało, że był dobrym ojcem, może trochę niekonwencjonalnym przez sposób, w jaki je wychowywał. Mimo, że większość 84

mila8189

dzieci miała różne matki, udało mu się utrzymać z nimi dobre stosunki. Dlaczego z matką Ginny było inaczej? Z tego co było napisane w raporcie, Ginny nie miała z nią kontaktu, odkąd zrzekła się swoich praw. Przesuwając dalej, czytał do miejsca gdzie jej siostra, Leah, i jej ojciec zginęli w wypadku, na czterokołowcu. Niedługo potem Ginny została odłączona spod opieki swoich braci i zamieszkała w domu zastępczym, dopóki nie skończyła studiów. Przeglądając szkolne akta i pracownicze, które wykonywała, gdy była już samodzielna, okazało się, że jest pracowitą i rzetelną pracownicą, zdeterminowaną, by poradzić sobie bez żadnej pomocy. To nie tak że miała oferowaną jakąkolwiek pomoc. Ani Colemanowie, ani jej rodzice zastępczy nie okazywali zainteresowania jej losem. Z tego właśnie powodu Reaper ponownie czytał raport. Dlaczego jej bracia nie próbowali utrzymać relacji ze swoją siostrą? Westowie byli jej rodziną zastępczą, więc mogło być tak, że nigdy nie rozwinęli relacji z Ginny, ale dlaczego jej bracia, zwłaszcza starsi, nie próbowali mieć na nią oko? Jej bracia trzymali się tego samego odosobnionego stylu życia, jakie mieli przed śmiercią ojca. Jedyny czas, kiedy opuszczali swoją posiadłość, to praca na stanowiskach robotniczych, które wykonywali w mieście, lub zakupy. Z raportów wynika, że żaden z nich nie miał dziewczyny w przeszłości, ani nawet obecnie. Reaper stwierdził, że to podejrzane, sporządzając notatkę, aby skłonić Shade'a do dalszego śledztwa. Przewijając w dół, Reaper kontynuował czytanie o stalkerze Ginny. To nie był jej pierwszy prześladowca. Nie, ten wątpliwy zaszczyt należał do jej pierwszego szefa, Cartera Dawkinsa. Wystarczająco stary, by być jej dziadkiem, ten szkodnik popełnił błąd, gdy Ginny pracowała dla niego w jego biurze ubezpieczeniowym. Przejrzał skrupulatne raporty Knoxa z czasów, kiedy jako szeryf przyjął zgłoszenie o nękaniu jej przez Dawkins'a. Ginny dzwoniła tylko raz; pozostałe telefony pochodziły od kucharki w restauracji, zaniepokojonej tym, jak Dawkins śledził Ginny. Ponieważ stary skurwiel był teraz sześć stóp pod ziemią, Reaper wiedział, że to nie on uprzykrza jej życie. Ginny miała niewielu przyjaciół w Treepoint. Nawiązała bliskie stosunki z Willą po tym, jak dla niej pracowała. Lucky, jako jej pastor, był jej szkolnym mentorem, kiedy była młodsza. Pozostałe, to tylko przypadkowe znajomości. Tak jak jej bracia, nigdy się nie umawiała. Nie mógł ominąć faktu, że pracowała dla " The Last Riders", Ginny zachowała się profesjonalną relację z członkami. Reaper z trudem uwierzył, że młoda kobieta w jej wieku nie przywiązała się do jednego z braci, biorąc pod uwagę 85

mila8189

to, ile godzin spędziła w klubie. Jeśli była z kimś, to albo potrafiła się kryć, albo Shade nie zawarł tego w raporcie, co było możliwe. Ale raport Shade'a był szczegółowy posunął się nawet do robienia notatek na boku, ale nie zagłębiał się głęboko w poufne sprawy, o których wiedziałby tylko ktoś bliski Ginny. Shade prawdopodobnie nie zrobił tego, ponieważ to nie miało nic wspólnego z tym kto ją śledził, i nadal nie ma poza rozbudzoną ciekawością Reapera. Po opuszczeniu Treepoint, przeniosła się do Queen City z Penni, siostrą Shade'a, jadąc w trasę z Mouth2Mouth. Informację Shade'a z życia Ginny z tamtego okresu pochodziły od Penny. Poza Penni, miała kilku przyjaciół ale żadnego Penni nie opisała jako bliskiego. Znalazła współlokatorkę, gdy zespół zrezygnował z trasy koncertowej. Gianna była przyjaciółką przyjaciółki, która pracowała dla Penni. Znowu nie było odniesienia do życia randkowego Ginny. Kończąc podsumował notatki Shade'a twierdzeniem, że poza pracą, Ginny prowadziła samotne życie, wychodząc tylko od czasu do czasu z przypadkowymi znajomymi, których poznała w Queen City, lub gdy odwiedzała Willę w Treepoint. Pocierając oczy, zamknął komputer. Od dzieciństwa nigdy nie interesowała się mężczyznami, ale powiedziała mu, że go kocha. Dlaczego? Chciał uniknąć pytania, ale jeśli miał zamiar zidentyfikować prześladowcę, Reaper musiał szukać w mało prawdopodobnych miejscach, aby znaleźć to, co Shade i Rider przegapili. Jej stalker ujawnił się po tym, jak Ginny śpiewała po raz pierwszy w klubie nocnym; czy stalker, tak jak on, czuł ten sam związek, z tą różnicą, że Ginny o tym nie wiedziała? A może wiedziała? Musiał zapytać, to była rozmowa, której nie chciał mieć, bo odsłoniłoby więź, którą czuł. Zamykając oczy, odpłynął, spał do czasu aż słońce zaczynało świecić przez szczelinę w zasłonach, rozświetlając ściany bladą bursztynową poświatą.

Zmuszając się do przeczytania swoich e-maili po zrobieniu sobie śniadania, Reaper nie spojrzał w górę z nad komputera, gdy usłyszał, że Ginny wchodzi do salonu. - Dzień dobry. - Dzień dobry. Otwierając maila od Viper, zaczął czytać ignorując ją gdy przechodziła do kuchni. 86

mila8189

- Wcześnie wstałeś. Nie odpowiedział, kontynuując pracę na komputerze. - Mogę zrobić nam coś do jedzenia, jeśli jesteś głodny? - Jadłem. - Chyba niewiele. Nie widzę żadnych naczyń. - Posprzątałem je. - Już je umyłeś i schowałeś? - Tak. - Wiedziałam, że jesteś dla mnie idealnym mężczyzną. Jego uwaga przeniosła się z ekranu komputera na Ginny, której uśmiech pokazał, że osiągnęła swój cel. - Idę zrobić kawę. Chcesz kubek? - Nie, dziękuję. Jeśli będę chciał, to zrobię sobie. Jej uśmiech zgasł, odwróciła się od lady, żeby zrobić sobie kawę. Wpatrując się w ekran komputera, nie mógł sobie przypomnieć, gdzie skończył i musiał zacząć od nowa. Kiedy po raz trzeci przeczytał e-mail, przyznał sam przed sobą, że słuchał małych dźwięków, które wydawała Ginny, zamiast skupić się na pracy. Odpowiedź na e-mail Viper stała się próbą wytrwałości, gdy usiadła naprzeciwko niego, gryząc tosta, wypalała wzrokiem dziurę tylnej części komputera. Ignorował ją tak długo, jak mógł, aż wreszcie podniósł błyszczące oczy. - Co? - Zawsze jesteś taki cichy rano, czy to tylko przy mnie? - I to i to. - Zdenerwowany, bardziej na siebie za to, że pozwolił jej odwrócić jego uwagę, dodał, - Próbuję pracować. Gdy się w niego uważnie wpatrywała, Reaper starał się nie wiercić się z niezręczności. Śledził wzrokiem jej szyje gdy połknęła kawałek tosta, próbując przygotować się na to, co wyjdzie z jej ust. - Proszę bardzo. Nie powiem ani słowa więcej. Obiecuję. A to ci, kurwa dobre. Wzięła łyk kawy, wyjęła komórkę i zaczęła coś w niej pisać. Wracając wzrokiem do e-maila, starał się ponownie skoncentrować, nie mogąc powstrzymać się od ciągłego obserwowania jej kątem oka, jak kończy toast i kawę, a następnie zbiera kubek i talerz wychodząc do kuchni. Kiedy nie wróciła do salonu, zaczął się zastanawiać, co ona robi. Im bardziej mówił sobie, żeby nie patrzeć, tym większą miał ochotę. Słyszał, jak otwierała i zamykała szafki, a potem idzie do lodówki, pomyślał, że robi to, by go zirytować. Miał zamiar 87

mila8189

poddać się swojej ciekawości i zapytać, co robi, gdy wyszła z kuchni i weszła do swojej sypialni. Gdy w końcu jej nie było, udało mu się dokończyć maila od Viper i odpowiedział na kolejny, gdy wróciła niosąc kurtkę. - Gdzie idziesz? Kiedy Ginny zacisnęła dwa palce i przesunęła je przez usta, a następnie udawała, że rzuca coś przez jej ramię, wiedział, że to zemsta. - Zamykanie ust i wyrzucanie klucza jest dziecinne. Muszę to skończyć, ale jeśli chcesz wyjść... - Zamykając komputer, zaczął wstawać, żeby z nią iść, rozdrażniony że praca, o której mówił, że chce skończyć, będzie musiała poczekać. Kiedy jednak wstał, podniosła rękę, by go powstrzymać, gdy od drzwi rozległo się pukanie. Podchodząc do drzwi, Ginny odblokowała zamki przed ich otwarciem. - Nie otwieraj... - Wstał tak szybko, że jego udo uderzyło w nogę stołu. Nie słuchała, otworzyła drzwi, kiedy Reaper zbliżył się wciąż kulejąc i zatrzymał się, widząc Nickel po drugiej stronie. - Gotowa? - Nickel zapytał, patrząc na niego zza ramienia Ginny. - Tak. Mam nadzieję, że ci nie przeszkodziłam. - Ginny uśmiechnęła się do Nickel'a tak samo słodko, jak wcześniej do niego a to działało jak włącznik powodujący reakcję jego kutasa. - Nie. - Nickel odwzajemnił uśmiech. - Przydałoby mi się też trochę zakupów. Rider zostawił tylko pół słoika masła orzechowego i kilka puszek zupy. Moglibyśmy zjeść lunch przed wyjazdem? Jestem głodny. - Mi to pasuje. Jadłam tylko tosta. Masz ochotę na burgery? Zapytała Ginny, wkładając telefon do torebki. Zabierała go do ich restauracji? Technicznie rzecz biorąc, to nie była ich restauracja, a on nie chciał tam wracać, ale ona o tym nie wiedziała. - Żartujesz? Jem tyle burgerów, że bracia nazywają mnie królem burgerów, - Chwalił się niklem. - Od kiedy? Nickel rzucił gniewne spojrzenie Reaperowi na to pytanie. Ginny zignorowała wymianę zdań między nimi, wychodząc przez drzwi, jakby go tam nie było. - Więc pokochasz tę restaurację, do której cię zabiorę. Jak, do cholery, ona mogła uważać, tą norę za restaurację? - Gotowy? - Gotowy to moje drugie imię, - Nickel żartował do niej. 88

mila8189

- Twoje drugie imię to Dwight. - Reaper kpiąco ujawnił prawdę. Nikiel spojrzał na Ginny ze współczuciem, biorąc jej rękę. - Rozumiem, dlaczego chciałaś wyjść. Ja stawiam. Reaper zamknął drzwi słysząc jej stłumiony śmiech, przeklinając, gdy zorientował się, że Nickel ma jedyny komplet kluczy do wypożyczonego samochodu. Zanim mógł po nie wyjść z mieszkania, dostał SMS-a. Patrząc na telefon, zobaczył, że to Nickel poinformował go, że zostawił klucze na ladzie w drugim mieszkaniu. Chciał się upewnić, że nie jest śledzona, ale musiał też wprowadzić możliwość przebywania osobno, aby dać jej stalker okazję do określenia wzorca zachowania. Chodząc po pokoju, czuł się jak w klatce przez to że wyszła bez niego. Nie obchodziło go kurwa czy była z Nickel; nie zmniejszyło to zdenerwowania przez które miał chęć wspiąć się na ściany. Planował zostawić ją gdy byłaby na próbie lub gdzie indziej, gdzie wokół było wiele ludzi, nie sam na sam z Nickel, w tym samym miejscu, do którego go zabrała. Pieprzyć to. Idę. Jego ręka była na klamce, gdy zawirował telefon w jego kieszeni. Tym razem Ginny wysłała mu SMS-a. Jego umysł zaczął zmierzać do przerażającego scenariusza, w którym Nickel był obezwładniony, a ona uciekała ratując swoje życie i błagała go, aby ją uratować. Naciskając na wiadomość przez ciemną ścieżkę, którą podążał jego umysł, zajęło mu chwilę, by zrozumieć, na co patrzy. Kurewsko szczęśliwa emotka. Poniżej było zdjęcie knajpy. Ginny dawała mu znać, że jest bezpieczna i gdzie byli. Wstrząśnięty usiadł z powrotem przy komputerze, zmusił się do ponownego otwarcia swoich e-maili, próbując przywrócić normalny oddech. Kusiło go, by sprawdzić puls, ale nie chciał wiedzieć, czy będzie miał atak serca. Niech to będzie pieprzona niespodzianka. Wznawiając pracę nad mailami, godzinę później przysłała kolejnego szczęśliwą emotkę, ze zdjęciem sklepu, w którym byli z adresem podanym poniżej. Szukając na mapach Google, zobaczył, że to tylko cztery mile od jej mieszkania. Bez obecności Ginny, był w stanie dokończyć pracę i błąkał się po pokojach, czekając na jej powrót. Spoglądając na swój zegarek, określił czas, jak długo powinny zająć im zakupy i powrót do domu. Dając im dodatkowe piętnaście minut, podszedł do okna, spoglądając w dół na parking z niepokojem czekając na pojawienie się samochodu Ginny. Ile pieprzonych zakupów ona potrzebuje?

89

mila8189

Jego dłoń zaczęła się pocić, gdy trzymał telefon tak mocno że omal nie pękł, gdy zabrzmiał dźwięk kolejnej wiadomości. - Jest w Starbucks! - Krzyknął w puste mieszkanie. Wpatrując się w szczęśliwą emotkę, schował telefon do kieszeni. Nie odsunął się od okna. Minęło kilka minut, zanim w końcu rozpoznał samochód Ginny skręcający na parking. Wyjmując telefon, zauważył samochód i ciężarówkę skręcającą za nimi. Wyjdzie i sprawdzi tablice rejestracyjne, kiedy wejdą do środka. Odwrócił się od okna na jej głos za drzwiami, spojrzał jeszcze raz przez okno, widząc czarne BMW wsuwające się na miejsce parkingowe po drugiej stronie ulicy, naprzeciwko apartamentowca. Kiedy Ginny i Nickel weszli do środka, wpisywał markę i model do telefonu. - Nic dziwnego, że żaden z braci nie powiedział mi o Dirty Dan's. Skąpe dranie chciały zatrzymać to dla siebie. Tak, właśnie dlatego, pomyślał sarkastycznie Reaper . - Mówiłam ci, że spodoba ci się, - Ginny przypomniała Nickel'owi, kiedy kładli kilka toreb z artykułami spożywczymi na ladzie. Przesuwając jedną zwykłą papierową torbę w jego kierunku, poszła za ladę, aby rozłożyć zakupy. - Ginny pomyślała, że możesz być głodny, - Nickel wyjaśnił, kiwając głową w stronę torby, chwytając dwie torby w ręce. - Marty ma charakter, prawda? - Polubiłeś go? - Reaper nie próbował sięgnąć po torbę z jedzeniem. - Może być trochę szorstki na krawędziach, ale gdybym miał problem z kutasami, nie byłbym Last Rider. - Możesz zrezygnować. Nikiel odrzucił jego sugestię, zahaczając jedną nogę o stołek przy ladzie. Rozumiem, że go nie polubiłeś? - Był w porządku, - skłamał Reaper przez zaciśnięte zęby, otwierając torbę i odsuwając frytki na bok, żeby mógł policzyć burgery. - Co zamówiłeś? - Ginny zamówiła dla mnie podstawowy zestaw. - Ile miałeś burgerów? Nickel próbował ukryć rozbawienia. - Sześć. Ile dał ci w tym maxi? - Sześć. - I ten skurwiel włożył może cztery dodatkowe frytki do torby, niż zwykle. Nie znosił tego dupka. - Powinieneś je podgrzać. Musi być zimne. Ginny chciała iść do Starbucks po sklepie na popołudniową herbatę. Próbowałeś jej? To zdumiewające... - Nie, - warknął, - Ja nie. Zarówno Nickel, jak i Ginny podskoczyli na głośny ton jego głosu. - Okay... tylko pytałem. Lepiej pójdę po moje lody do zamrażarki. - Nikiel wstał ze stołka. - Smakował mi lunch, Ginny. 90

mila8189

Ginny uśmiechnęła się do niego zza ramienia, gdy rozkładała słoiki z warzywami. - Cieszę się. Będziemy musieli to powtórzyć. - W każdej chwili. Widząc ostrzeżenie w oczach Reapera, Nickel ruszył do wyjścia. Zamykając za sobą drzwi, Reaper wrócił do swojej torby z jedzeniem. Ruszając kierunku Ginny, która wyjmowała kolejne artykuły spożywcze z torebek, wyjął talerz z szafki. Układając jedzenie, umieścił je w mikrofalówce, a gdy się grzało, napisał do Nickel'a marki i modele samochodów osobowych i ciężarówki, które były na zewnątrz i że chce ich numery rejestracyjne. Kiedy kuchenka mikrofalowa się wyłączyła, wyjął jedzenie, a następnie usiadł przy stole i patrzył, jak Ginny pracuje w kuchni. Prawie zapytał ją, czy nadal się do niego nie odzywa, ale powstrzymał się gdy przypomniał sobie, co się stało ostatnim razem, gdy zadał jej to pytanie. - Skończyłem swoją pracę. - Stawiając wszystko na jedną kartę, Reaper postanowił ustąpić i jako pierwszy przełamać niewygodną ciszę. Zamykając lodówkę, zaczęła składać puste torby. - Jak tam jedzenie? - Spokojne zachowanie Ginny pokazało jej brak zainteresowania. - Dobre. - Jedzenie z każdym kęsem smakowało bardziej jak papier. Chłód, który okazywała, uderzająco różnił się od tego, jak go wcześniej traktowała. Powinien być zadowolony. Zamiast tego, był dziwnie rozczarowany i nie potrafił wyjaśnić dlaczego. Po umieszczeniu pustych torebek na lodówce, Ginny przygotowała dużą szklankę wody z lodem. Niosąc ją do stołu, położyła ją przed nim. - Muszę wyjść za kilka godzin, aby przygotować się do występu dziś wieczorem. - Dzięki za jedzenie. - Nie musisz dziękować. - Wzruszyła ramionami. - Nie prosiłeś o to. Jeśli nie chcesz tego zjeść, nie rób tego. - chcę. - Kończąc jednego burgera, przygotowywał się do wymuszenia w siebie kolejnego. - Podobał ci się lunch z Nickel? - Było w porządku. Zmartwił się na jej nijaką reakcję. - Co było w tym nie tak? - Nie było cię tam ze mną.

91

mila8189

Rozdział 14

Odsuwając talerz całkiem bo stracił apetyt, Reaper sięgnął po komputer, otwierając plik, w którym zapisał o co miał ją zapytać. - Wygląda na to, że bardziej podoba ci się towarzystwo Nickel'a niż moje. Obserwując jej reakcję, zobaczył, że wydaje się być bardziej zdezorientowana niż zachwycona nutą zazdrości, którą celowo wstrzyknął w pytanie. Taylor uwielbiała sprawiać, że był zazdrosny. Do diabła, szczerze mówiąc, to właśnie to zwróciło jego uwagę na nią. Ginny przechyliła głowę na bok. - Dlaczego tak sądzisz? - Uśmiechasz się do niego tak samo, jak do mnie. Musiał przyznać, że nie oddała żadnego ruchu, który zdradzałby jej uczucia. Wydawała się naprawdę zdziwiona. - Nie, ja nie. - Tak, ty tak, - kłócił się. - Więc albo nie patrzysz wystarczająco mocno, albo nie chcesz widzieć różnicy. - A może to nawyk, o którym nie wiesz. Ginny opadła na krzesło naprzeciwko niego. - Dlaczego zamiast owijać w bawełnę nie przejdziesz do rzeczy i nie zapytasz, co chcesz wiedzieć? Próbujesz mnie zranić, bo nie staram się ukryć, że mi na tobie zależy? - Nie znasz mnie wystarczająco długo, by się o mnie troszczyć. Ginny zacisnęła szczelnie oczy, jakby odczuwała straszliwy ból. Kiedy podniosła wzrok z powrotem, poczuł intensywny smutek, próbując przebić się przez tarczę wokół jego serca. - Znam cię od zawsze, Gavin - szepnęła. - Bo czułaś związek ze mną na ślubie T.A. i Daltona? - Wiesz, że tak. Ty też to czułeś. - Z kim jeszcze poczułaś coś takiego? Wpatrywała się intensywnie osądzając co sprawiło, że poruszał się niespokojnie na krześle. - Myślisz, że to ja sprowokowałam mojego prześladowcę? - Nie celowo, nie. - Bo się do niego uśmiechnęłam? - To miły uśmiech. 92

mila8189

- Mówisz poważnie? - Poważna czekała, żeby to cofnął. Kiedy tego nie zrobił, wypuściła powietrze jakby uderzył ją w brzuch. - Jesteś palantem. Gdyby inny mężczyzna mi to powiedział, nigdy więcej bym z nim nie rozmawiała. Grymas pełen bólu, który ujawniła, wysłał następny przeszywający ból w jego piersi. - Nie mówię, że celowo... - Dzięki. - Sarkazm spływał z niej falami. Reaper spiął się na wściekłość rzuconą w niego zza stołu. - Nie, nigdy nie było nikogo innego poza tobą. Szkoda, że nie było. W tej chwili nie wiesz, jak bardzo żałuję, że to nie jest prawda. Gdyby tak było, nie siedziałabym tu dłużej. Uwierz w to, Gavin. - Upewniałem się, że zajrzeliśmy pod każdy kamień. - Czy to właśnie robiłeś? Nie wydaje mi się. - Potrząsnęła na niego głową. - Chyba próbowałeś wyjaśnić, dlaczego tak cholernie się martwisz o to, jak się uśmiecham do innych mężczyzn. Dlaczego nie zadzwonisz i nie zapytasz Nickel'a, czy chociaż pomyślał że z nim flirtuję? Następnie zadzwoń do Shade'a, Ridera, Moon'a - do cholery, zadzwoń do każdego mężczyzny, którego znam i zapytaj ich! Chcesz coś o mnie wiedzieć, Gavin, przyjdź i zapytaj. Nie rozpędzaj się i nie zakładaj o mnie czegoś, co nie jest prawdą. - Jedynym sposobem, by dowiedzieć się, kto to jest, jest znalezienie związku między tobą a tym, kto cię prześladuje. - Nie ma żadnego związku! - Łzy lśniły w jej oczach. - Nie ma żadnego związku. Nie może być, Gavin. - Przestań nazywać mnie Gavin! - Nie mogę nazywać cię Reaper! - krzyknęła w odpowiedzi. - Dlaczego nie? - Bo zakochałam się w tobie, zanim zostałeś Reaper'em. Zakochałam się, zanim naprawdę dowiedziałam się, czym jest miłość. - Przestań... Ja nie... - A co jeśli powiem ci coś, co możesz połączyć z moim prześladowcą? Szydząc, czekała na dalszą kłótnie. Kiedy nie mógł, nadal przebijała mu serce tak samo pewnie, jak wtedy, gdy dźgała go palcem w klatkę piersiową, gdy rozzłościła się na niego w samochodzie. - Nie ma żadnego związku z nikim innym, bo nigdy nie było nikogo poza tobą. Mam dużą rodzinę, głównie braci, ale miałam siostrę, która była dla mnie wszystkim. Nasz ojciec uczył nas w domu i oprócz czasu gdy Leah spędzała kilka dni w tygodniu ze swoją matką, była jedyną dziewczyną, z którą 93

mila8189

spędzałam czas. Kiedy Leah wracała z odwiedzin u matki, przynosiła książki i czasopisma, które mi dała. Leżałyśmy na jej łóżku i marzyłyśmy o tym, jak to będzie, gdy dorośniemy. Panie świeć nad jej duszą, Leah była romantyczką. Czytałyśmy razem czasopisma i książki i marzyłyśmy o mężczyźnie, którego będziemy kochać i o życiu, jakie kiedyś będziemy mieć. - Czuły, uśmiech na jej ustach przeszył twarde wnętrze jego serca, wiedząc, że żadne z marzeń Leah nigdy się nie spełni. - Leah chciała być astronautą. Była zafascynowana gwiazdami na niebie. To ona powiedziała mi, co to jest bratnia dusza, i marzyliśmy o tym, kim oni będą. Leah była pewna, że to chłopiec, którego widziała kilka razy. Powiedziała, że wszystkie znaki były skierowane w jego stronę. Kiedy Ginny zatrzymała się, by spojrzeć mu przez ramię, Reaper wiedział, że zagubiła się we wspomnieniach. - Znaki? - zachęcał ją do kontynuowania. - Takie jak jeden z górskich przesądów, o którym ci mówiłam, - wznowiła rozmowę, z powrotem skupiła się na nim. - Jest ich mnóstwo, a Leah znała wszystkie. Nasi bracia wymyślili kilka z nich tylko po to, żeby nas sprowokować. Jody powiedziała Leah, że imię jej męża zaczyna się na B. - Na jej wspomnienie roześmiała się. - Co jest w tym takiego zabawnego? - Zafascynowany nią i tą historią, zaczął myśleć o mężczyznach w mieście, których imiona zaczynały się na B. Nie mógł sobie wyobrazić żadnego, który byłby tak zabawny, dopóki nie wpadła mu do głowy jedna rodzina. - Hayes? Ginny musiała otrzeć łzy śmiechu. - Część majątku Hayes'ów graniczy z naszym. Mieli kuzynów, którzy zawsze przychodzili ich odwiedzać. Ich tata nadawał chłopcom imiona tylko na literę B. Leah zakochała się w Bubbie, ale Jody powiedział, że to może być Bud albo BoDean. Wtedy Matthew powiedział nam, że jeśli zakopiemy pukiel naszych włosów pod krzakiem na ich posiadłości w bezchmurną noc o północy podczas nawy księżyca, a następnie wykopiemy go w bezchmurną noc podczas pełni księżyca i włożymy do miski z wodą, włosy będą wskazywały kierunek, w którym będą nasi mężowie. Po wybuchu śmiechu Ginny Reaper założył, że dziewczyny były na tyle naiwne, że mogły zostać nabrane przez swoich braci. - Zrobiłaś to, prawda? - Oh ... tak. - Musiała wytrzeć więcej łez. - Ale skąd wiedziałaś, że to jest bezchmurna noc podczas nawy księżyca? Jego usta drgnęły, gdy jego pytanie wywołało kolejny śmiech. - To pytanie byłoby pomocne, gdybyś był w pobliżu, kiedy obcinałyśmy włosy. Wtedy wierzyliśmy Silasowi na słowo. 94

mila8189

Reaper nie mógł już dłużej powstrzymywać całkowicie zrozumiałego śmiechu. - On też w tym uczestniczył. - Tak. - Kiwnęła głową. - Wszyscy byli bardzo pomocni. Odwracali uwagę Pa, żebyśmy mogli się wymknąć. Oczywiście byliśmy przerażeni, zakradając się na posiadłość Hayes'a w środku nocy. Hayes i Portersi są stanowczy co do tego, jak radzą sobie z intruzami. Nasz tata też był, ale przynajmniej nie zastrzeliłby cię, gdybyś postawił stopę na jego posesji. Na szczęście udało nam się wrócić do naszego domu. Kiedy nadszedł czas, by wykopać włosy, nasi bracia wspaniałomyślnie pomogli nam znowu się wymknąć. Tym razem nie poszło tak łatwo. - Co się stało? - Nie udało nam się dokopać do włosów, gdy na drzewach pojawiły się trzy jasnopomarańczowe światła. Bardzo baliśmy się ruszyć, dopóki te światła nie zaczęły schodzić ze wzgórza, z którego pochodziły. Mieli latarki i lśniące ubrania, a ich skóra była zielona. Próbowałam ukryć się pod krzakiem, ale Leah tak się wystraszyła, że zaczęła krzyczeć. - Co wtedy zrobiłaś? - Poszłam za nią. Nie mogłam pozwolić im dorwać ją. Na szczęście udało nam się im uciec i wrócić do domu żywe. - Ginny położyła głowę na stole na złożonych i trzęsących się ramionach. Potrzebowała kilku chwil żeby kontrolować swój śmiech na tyle, żeby kontynuować. - Wystraszyłyśmy naszego tatę na śmierć, gdy wbiegłyśmy do jego sypialni, krzycząc, że nadchodzą obcy, i schowałyśmy się pod jego łóżkiem. Jego śmiech dołączył do jej, wyobrażając sobie przerażone dziewczyny. - Pa wyskoczył z łóżka, krzycząc do chłopców. Kiedy nie przyszli od razu, wiedział, co zrobili. Dał im dwie minuty albo weźmie pas. Cudem... - Ginny przewróciła oczy na to... - Pa nie chwycił karabinu, gdy wyszli owinięci w folię aluminiową i pokryci zieloną farbą. Biedna Leah prawie wpadła w histerię, zanim Pa zdołał wyciągnąć ją spod łóżka, by pokazać jej, że to nasi bracia. - Oni wszyscy to zrobili? - Wszyscy, oprócz Mosesa i Ezry. Oni pilnowali, by Pa był zajęty. Reaper chciał zapytać, ile czasu zajęło wyciągnięcie jej spod łóżka, ale jako chłopiec rozumiał ich wypaczone poczucie humoru, gdy chodziło o prześladowanie rodzeństwa. - Jak duże mieli kłopoty? - Rano, Freddy pozwolił Leah i mnie wybrać witka, którym dawał im lanie. Oczywiście... - krzywiąc się, potrząsnęła głową na swoją młodą ja...- po rozpoczęciu zawodzeń, błagałam go, żeby przestał. - Leah nie? 95

mila8189

- Nie, poszła się kąpać. Była bardzo rozgniewana. Przebiegliśmy przez kawałek trującego bluszczu. - Nie dopadł ciebie? - Trochę, ale nie byłam zła na chłopców tak, jak Leah. Zostawiła włosy, więc była bardziej wściekła na to niż na cokolwiek innego. Miłość, którą dzieliła z rodziną, była bezsporna; przejawiała się w jej głosie i wyrazie twarzy. Nie mógł zrozumieć, dlaczego jej bracia nie zostali w jej życiu po śmierci Leah i jej ojca. Jakby czytał w myślach, Ginny stawała się coraz bardziej poważna. - W każdym razie, nie próbowałyśmy tego ponownie. Było bilion innych sposobów, które próbowałyśmy bez swędzenia. - Z powodu zabaw, w które bawiłaś się, kiedy byłaś młodsza, myślisz, że jesteśmy ze sobą powiązani? - Rozumiem, że uważasz, że byliśmy tylko głupimi dziećmi. Ja też tak myślałam, dopóki nie dorosłam i nie zaczęłam chodzić do szkoły, i nie straciłam Leah. Nigdy nie wyrosłam z uczucia, że czeka na mnie ktoś wyjątkowy. - Kiedy mówiła, jej spojrzenie nie oderwało się od niego, otwierając bramy emocji, przez które przechodziła jako młoda dziewczyna. - Nigdy nie przeżyłam tych szkolnych zakochań, które miały inne dziewczyny. Na początku myślałam, że jestem po prostu nieśmiała, jeśli chodzi o chłopców. Potem, kiedy nie miałam tej samej dziewczęcej nieśmiałości zaczęłam myśleć, że może pociągają mnie dziewczyny. Byłam przestraszona i zdezorientowana, ale w głębi duszy wiedziałam, co tak bardzo mi to utrudnia. Brakowało mi części mnie... mojej bratniej duszy. Im byłam starsza, tym było gorzej. Chłopaki czuli się niezręcznie gdy byli w pobliżu albo gdy chcieli się do mnie zbliżyć. Czułam się, jakbym cię zdradzała. - Ginny posłała mu słodkogorzki uśmiech. - Nie uważasz, że to zabawne? Właściwie, to nie. Reaper starał się nie zmrużyć oka. Żył swoim najlepszym życiem, przeskakując od jednej kobiety do drugiej, potem zaręczył się z Taylor. Z kpiącej nuty w jej pytaniu, wiedza że zdawała sobie sprawę, że bycie wiernym młodej dziewczynie, o której istnieniu nawet nie wiedział, było najdalszą rzeczą w jego głowie. Wbrew sobie czuł się winny i nie podobało mu się to uczucie, walecznie wysunął szczękę. - Jeśli teraz nie wierzę w bratnie dusze, to tym bardziej wcześniej nie wierzyłem, gdy byłaś jeszcze dzieckiem. - Niepotrzebnie strzępię język prawda? - Ginny położyła płasko ręce na stole, żeby się podnieść. - Muszę wziąć prysznic, zanim wyjdziemy. 96

mila8189

- Ginny... Zdenerwowana, znów położyła ręce na stole, patrząc na niego z góry. Reaper cieszył się, że jest po drugiej stronie stołu. - Nie Ginnuj mi! Nie jestem zła, że wtedy nie wiedziałeś o mnie, ale teraz wiesz, i mimo tego, co czujesz, udajesz, że nie istnieje. - Nic do ciebie nie czuję! - krzyczał, wstając na nogi rękoma trzymając się stołu. Stali jak dwóch przeciwników, zaciekle nie poddając się drugiemu. - Kłamiesz. Wiem, że kłamiesz! Czuł jakby miał puścić pare. - Nie kłamię. Nie chcę cię skrzywdzić… Zdjęła ręce ze stołu. - Za późno, bo już to zrobiłeś. - Patrzyła na niego z góry. Jak dobrze, że w to wierzysz. Byłoby mi o wiele łatwiej, gdybym potrafiła się tak okłamywać. Ale ja nie potrafię. - Sięgając przez stół, Ginny zamknęła jego komputer. - Mam zamiar dać ci naprawdę dobry ubaw. Na pewno nie chcesz usiąść? - Jest dobrze. - Pstryknął w odpowiedzi. Wściekłość wylewająca się z niej powinna była go ostrzec, ale Raperowi zbyt spodobały się płomienne iskry, które się z niej wydobywały. Kolor uwydatnił jej policzki, a jej oddech poruszał gwałtownie jej piersiami. Odgarniając opadające włosy z twarzy, przypominała mu dziką kotkę, która szykowała się do ataku. Czysta żądza pędziła przez jego ciało jak fala przypływu, przyprawiając go o zawroty głowy. Przez szok musiał chwycić się boków stołu, ale Ginny nie zauważyła wpływu, jaki na niego wywarła. - Kilka razy mogłam przysiąc, że byłeś tak blisko, to uczucie przychodziło i odchodziło. - Ginny podniosła rękę, by pstryknąć palcami. - A potem nagle, nic. Nie czułam cię już więcej. Czułam, jakby w moim sercu był głęboki smutek, tak jak wtedy, gdy Leah i Pa umarli, tylko głębszy. O wiele głębszy. Czy ktoś, kogo kochałeś, umarł? Skrzywił się. - Moja narzeczona. - Ona nie umarła! - Krzyknęła Ginny. Zacisnął szczękę. - Zamknij się, kurwa! - Nie, nie zrobię tego! Kiedy nie czułam cię, myślałam, że zginąłeś w wypadku albo zachorowałeś. Pocieszałam się myśląc, że jesteś z Bogiem. Nie poprawiało mi to samopoczucia, ale wmawiałam sobie, że jesteś w pięknym miejscu z aniołkami śpiewającymi do ciebie, aż do czasu, gdy do ciebie dołączę. - Jej twarz wykrzywiła się w bólu, odbijając jego. - Wiem. To szaleństwo, prawda? To tylko niektóre z tych rzeczy, przez które przeszłam. - Masz pojęcie, jak się poczułam, gdy wyszedłeś na to patio, zobaczyłam cię i zorientowałam się, kim jesteś? Dowiadując się, że jesteś bratem Vipera i że 97

mila8189

to ty byłeś tym, który był przetrzymywany przez te wszystkie lata? Przez te wszystkie lata, kiedy śmiałam się z przyjaciółmi, chodziłam do kina i żyłam normalnym życiem, ciebie trzymano z dala od ludzi, których kochałeś? - Ginny wzięła uspokajający oddech - Nie oczekuj, że będę tu stała i trzymała gębę na kłódkę na temat tego, co do ciebie czuję po tym, jak straciłeś lata swojego życia i to, co mogło być. Zrób mi cholerną przysługę i zadzwoń do Vipera; zapytaj go, czy cię kocha i zobacz, co powie. Jeszcze lepiej, zadzwoń do któregokolwiek z The Last Riders i zobacz, co powiedzą! - Jej głos zniżył się o oktawę. - Po tym jak to zrobisz... Ginny sięgnęła po jego telefon komórkowy po drugiej stronie stołu, przesuwając palcem przeszukała kontakty po czym wyciągnęła rękę z telefonem - ...następnie zadzwoń do Taylor i zapytaj ją o to. Ogłuszony, Reaper nie wykonał żadnego ruchu, by odebrać telefon. Nie musiał dzwonić. Wiedział już, jaka będzie odpowiedź. Wszyscy, nawet najbardziej zatwardziali bracia, powiedzieliby mu dokładnie, że go kochają. Znał też odpowiedź Taylor. - I podczas gdy ty słuchasz kobiety, którą myślisz, że kochałeś... która nosiła twój pierścionek... Podniósł oczy z telefonu a ostry ból, który ujrzał w jej oczach, prawie powalił go na kolana. Stukając w bok jej czoła, jakby chciała wbić jakiś sens w jego głowę, kontynuowała. - Chcę, żebyś coś postanowił i trzymał się tego. - Bezwładnie opuściła rękę. - Której kobiecie zaufałbyś, że zawsze będzie przy tobie? Tej, którą prawie poślubiłeś, czy tej, którą poznałeś kilka dni temu? Sprawdź, czy potrafisz tak łatwo okłamywać sam siebie. Reaper stał, gdy odchodziła, czekał, aż zniknie z pola widzenia, a następnie opadł na krzesło i zakopał twarz w dłoniach. Nic z tego, co mu powiedziała, nie było prawdziwe. Logicznie rzecz ujmując, wiedział, że gówno o bratniej duszy nie istnieje, ale ona w to wierzyła. I niezależnie od tego, ile razy odtwarzał ten dzień przy basenie, miało to taki sam wpływ na niego. Czy kiedykolwiek postanowi się jej do tego przyznać? Nie mógłby. Kłamstwo choć bardzo ją raniło, było lepsze od prawdy. Podczas ich kłótni, będzie musiał trzymać stół między nimi, gdyż był zbyt doświadczony z kobietami, by nie rozpoznać jej chęci do przytulania i dotykania go. Powinien był jej powiedzieć... Nie możesz trzymać prochów.

98

mila8189

Rozdział 15

- Nie chcesz założyć tej sukienki, którą kupiłam? Siedząc cicho na krześle w garderobie Ginny, Reaper udawał, że leniwie przegląda telefon, gdy Ginny przeszukiwała ubrania, które zostały rozrzucone przez prześladowcę. - Spędziłam cały dzień szukając tego, - argumentowała Kimmy, podnosząc granatową, skórzaną sukienkę z regału. - Idealnie będzie pasować do ciemnego stroju Kadena, który założy do duetu na koniec występu. - Ja tego nie założę, Kimmy. Mam na sobie tę, którą przyniosłam. Podnosząc oczy z nad telefonu, zobaczył, że Kimmy rozpina worek na ubranie, pokazując suknię w środku. - Żartujesz sobie ze mnie, prawda? - Nie żartuję. - Zabierając torbę od Kimmy, Ginny powiesiła ją z powrotem na wieszaku. - Zróbmy sobie makijaż, chyba że chcesz być odpowiedzialna za opóźnienie przedstawienia? Przynajmniej nie był jedynym, który przychodzi zwarcia z Ginny gdy usłyszała odmowę do czegoś co już postanowiła. Reaper, zrezygnował z udawania, że nie słucha ich rozmowy, odłożył telefon, by z wyrachowaniem obserwować Ginny. Aby znaleźć jej stalker, musiał dowiedzieć się, jak blisko był przy niej. O ile osoba ta nie była kurwa niewidzialna, musiał być w jej kręgu znajomych, jeśli to nie była osoba, którą uważa za przyjacielem. Byli zbyt dobrze zaznajomieni z jej życiem, znajdowali dostęp tam, gdzie nie można było znaleźć nikogo, kto by się nie wyróżniał. Prześlizgnęli się obok Aleca, Shade'a i Ridera. Sama ta umiejętność pokazała, jak bardzo byli niebezpieczni. Ustępując Ginny krzesło, Reaper przesunął się, by stanąć pod ścianą, z dala od nich. - Jeśli chcesz poczekać na zewnątrz, dam ci znać, kiedy Kimmy skończy. Reaper oparł się ramieniem o ścianę, zapewniając sobie większy komfort. Dobrze mi tu, gdzie jestem. - Spotykając spojrzenie Ginny w lustrze, odrzucił jej sugestię. Gdyby chciał być dżentelmenem, stałby za drzwiami, zostawiając małą szczelinę, by sprawdzać jej bezpieczeństwo. Martwienie się o jej dobro nie było tym, co zakorzeniło go w miejscu, lecz chęć zmiany schematu jej postępowania, aby wybić z rytmu jej stalker. 99

mila8189

Sposób w jaki Kimmy zaczęła szczotkować włosy pokazał że stylistka nie była zadowolona z odrzucenia jej propozycje. Kiedy Kimmy położyła szczotkę na stole, zacisnął usta i zobaczył kilka cienkich włosów na szczotce. - Płacisz Kimmy za jej usługi, czy robi to za darmo? Kimmy obróciła się na wysokich obcasach. - Słucham? - Nawet ja mogłem wyszczotkować jej włosy nie robiąc jej krzywdy. Wstrząśnięta, Kimmy spojrzała na zakłopotane rysy Ginny. - Nie jestem wrażliwa, - powiedziała Ginny, próbując usprawiedliwić zachowanie kobiety. On nie bawił się z takim gównem. Jego wyraz twarzy stał się nieugięty. - Bądź łagodniejsza albo idź stąd. Ruchy Kimmy były wolniejsze i bardziej ostrożne, gdy ściągała włosy Ginny do tyłu, upinając je spinkami. Co jakiś czas Reaper przyłapywał ją na sprawdzaniu jego reakcji, gdy nakładała makijaż Ginny. Nieporadność z jaką pracowały nie przeszkadzało mu, ale wiedział, że Ginny tak. - Naprawdę podoba mi się ta niebieska sukienka, Kimmy. I doceniam starania, że ją znalazłaś dla mnie. Ja po prostu... Ja bym nie... - Nie chce jej założyć, bo jako jedyna nie została zniszczona - wyjaśnił Reaper, kiedy Ginny nie potrafiła. Kimmy ustawiając mały wiatrak przy twarzy Ginny zatrzymała się. - Powinnam była pomyśleć o tym sama, - Kimmy wyrzucała sobie. - Mogę to zwrócić. Ginny potrząsnęła głową. - Miałam zamiar zapłacić za sukienkę i zniszczone ubrania. - Jestem straszną osobą. - Zatrzaskując kuferek z kosmetykami Kimmy zaczęła wychodzić. Ginny złapała ją za ramię. - Nie mów tak. Powinnam była ci powiedzieć. Założyłam tylko, że wiesz, że za nie płacę. To moja wina. Nie obwiniaj się, skoro to przeze mnie ubrania zostały zniszczone. - Nie możesz winić siebie za czyny innych ludzi. - Kimmy zaczerwieniła się, gdy spojrzała w stronę Reapera. - Powinnam była wiedzieć, dlaczego nie chciałaś założyć tej sukienki. Byłabym przerażona, gdyby mi się to przydarzyło. - Jej usta wykrzywił grymas obrzydzenia do samej siebie. - Bardziej martwiłam się o mój portfel, zamiast zrozumieć, jak bardzo musi to być dla ciebie przerażające. Zawsze jesteś przy mnie, a kiedy mnie potrzebowałaś, próbowałam wyrwać ci włosy. Twój chłopak miał rację przywołując mnie do porządku. Usłyszenie tego jak zostaje nazwanym chłopakiem Ginny, wstrząsnęła nim, szczególnie gdy dostrzegł reakcji Ginny. Trzynastoletnia dziewczyna byłaby bardziej opanowana niż ona. Jej twarz wypełniła się szerokim 100

mila8189

wachlarzem emocji. Nieśmiałe, niewinne spojrzenie, które mu posłała, zmieszało się w przypływie wstydu, który zabarwił jej policzki. Tylko Viper trzymał jego tyłek w pokoju a nie wracającego do Treepoint. Wyjazd postawiłby Vipera na pierwszej linii frontu, kiedy stalker Ginny eskaluje. Zabicie ptaka zwiększyło jego groźby, co oznaczało że był bardziej skłonny uderzyć w osobę, która powstrzymywała go przed dostaniem się do Ginny. A teraz, to był on. Gdyby odszedł, Viper byłby tym, który zajmie jego miejsce. Reaper nie obchodziło, że jej prześladowca mógł próbować go załatwić. To co go panicznie przerażało na tyle by wrócić autostopem do Treepoint, to Ginny. Im dłużej był przy niej, tym bardziej bał się, że to, co mu powiedziała, było prawdą. - Naprawdę nie jestem wrażliwa. Moja siostra wyrywała mi włosy z cebulkami, kiedy... - Dziwne spojrzenie przecinało twarz Ginny, gdy opuszczała rękę z ramienia Kimmy, by wyłączyć mały wentylator. - ...kiedy byłyśmy małe. Gavin tylko mnie chronił, prawda? - Pewnie. Kimmy nie wierzyła w te bzdury, a Reaper nie chciał jej odpuścić za sposób, w jaki traktowała Ginny. Może i nie ma problemu z byciem palantem, ale nie skrzywdziłby jej włosów na głowie i nikt inny też tego nie zrobi, kiedy on tu będzie. Odsuwając walizkę z kosmetykami, Kimmy podeszła do stojaka, aby rozpiąć torbę z ubraniami, które przyniosła Ginny. Kimmy, wyraźnie świadoma, że patrzy, ostrożnie zdjęła sukienkę. Przyjmując sukienkę od Kimmy, Ginny posłała mu słodki uśmiech, który zawsze wykręcał jego umysł i zmieniał jądra w stal. - Gavin, możesz poczekać kilka minut na zewnątrz? Muszę się przebrać. Ta malutka przestrzeń mogła przyprawić o klaustrofobie, gdy cała trójka stała. Nie miała wystarczająco dużo miejsca, żeby się rozebrać, nie dotykając go. Reaper wyszedł tak szybko żę ledwo uniknął uderzenia drzwiami w tyłek. Sin i Kaden przestali rozmawiać po jego nagłym pojawieniu się na korytarzu. - Wykopały cię? - zapytał Sin - Możesz poczekać w moim pokoju, jeśli chcesz? - To nie potrwa długo. - Odrzucając ofertę, Reaper został przy drzwiach Ginny, odmawiając udziału w wysiłkach któregokolwiek z członków zespołu, by się z nim zakolegować. Nie chciał się z nimi zaprzyjaźnić, nie chciał dowiedzieć się, w co się pakują, a na pewno nie zaufa żadnemu z nich dłużej niż to było konieczne. 101

mila8189

Sin wzruszył ramionami na odmowę. - Widać stamtąd drzwi Ginny. Próbuję ci to tylko ułatwić. - Będę o tym pamiętał. - Reaper odwrócił głowę do Kadena. - Jak się ma Mason? - Jest wściekły na samego siebie, że pozwolił komuś dostać się do niego. - Takich lekcji ciężko się uczyć. - On sam powinien wiedzieć. - Alec powiedział mi, że ostro po nim pojechałeś. Reaper wzruszył ramionami. - Uprzedziłem go, żeby jego ludzie pracowali w parach. Shade i Rider ostrzegali, że stalker Ginny nie jest amatorem. Był zbyt pewny siebie, a to prawie kosztowało Masona życie. - To dosyć trudne, prawda? - wyluzowane zachowanie Sina, który podrzucał dziesięciocentówką uleciało przez niezadowolenie z tego że ktoś, kogo przed chwilą spotkał, krytykował człowieka, z którym pracował przez lata. - Spójrz na swojego szefa. Nie sprzeciwia się mi, prawda? Sin zwrócił się do Kadena, a jego oczy rozszerzyły się, gdy Kaden milczał. Mam gówno do zrobienia. - Robiąc kilka kroków potrzebnych, by dostać się do jego garderoby, Sin zostawił go i Kaden lodowato wpatrujących się w siebie. - Kiedy mam problem z kimś, z kim pracuję, rozmawiam z nim na osobności. Nie rozmawiam o ich pieprzonych problemach z innymi. - Rozmawiałeś z Alec'iem? - Rozmawiałem. Nawalił. Zostało to naprawione. Podwoił swój personel do końca naszego pobytu tutaj. - Więc dość już zostało powiedziane. - Sądziłem, że będziesz bardziej wyrozumiały wobec błędów innych ludzi. Reaper stwierdził, że Kaden nie lekceważył krytyki Aleca. Tylko Alec odpowiadał przed Kadenem, on nie. Jeśli Reaper chciał powiedzieć coś o tym, jak Alec radził sobie z bezpieczeństwem, to powinien być lepiej przygotowany na rzucenie jego własnych błędów mu w twarz. Codziennie żył ze swoimi błędami z przeszłości, więc nie było niczego, czym Kaden mógł w niego rzucić, czego by sobie nie zarzucał. - Więc źle myślałeś.

102

mila8189

Rozdział 16

Zespół rozgrzewał się, gdy Kimmy otworzyła drzwi. Cofając się krok w tył Reaper odsunął się na bok, żeby się o niego nie otarła. Zamiast odejść, zatrzymała się. - Lubię pracować z Ginny. Zwykle nie zachowuję się tak, jak dzisiaj czy wczoraj. - Więc nie powinniśmy mieć więcej problemów, prawda? - Nie, nie powinniśmy. - Zawstydzona, Kimmy ruszyła wąskim korytarzem. Kiedy wejście było pustę, wszedł do środka, a potem cholernie żałował że to zrobił. Jej długa, kremowa artystyczna sukienka miała dzwoniaste rękawy, które kołysały się przy każdym ruchu, gdy poprawiała materiał przylegający do bioder. Zaskoczony jej wyglądem, stanął ja sparaliżowany w miejscu. - Muszę na jakiś czas dać odpocząć burgerom Marty'ego. Nie był w stanie zareagować na nią. Jak Ginny mogła sprawić, że poczuł się jak mały chłopiec, który pierwszy raz widzi cycki? Gdyby stała obok Taylor, każdy mężczyzna skierowałby kutasa na Taylor, umieszczając Ginny w strefie przyjaciół. Taylor miała coś w sobie, co sprawiło, że mężczyzna chciał ją mieć: Ginny tego nie miała. Była sobą - dobrą, zdrową dziewczyną, która robiła zupę, gdy byłeś chory, wyświadczała ci przysługę, a nawet spędzała z tobą czas, gdy się nudziłeś. Taylor była piękna z zewnątrz, a piękno Ginny było zakorzenione w jej charakterze. Gdy był w pobliżu Ginny, zaczynał przypominać sobie rozczarowania w swoim związku z Taylor, zanim został porwany. - Dla mnie wyglądasz dobrze. Jej zranione spojrzenie wypatroszało go. „Dobrze” to było sześcioliterowe złe słowo dla kobiet, kiedy chciały być komplementowane. - Ładna sukienka. Pasuje do ciebie. - To miał być komplement. Odsuwając luźne kosmyki włosów, Ginny uśmiechnęła się do niego sztucznie, co nie dotarło do jej zranionych oczu. Jej zraniona duma sprawiła, że poczuł się jak kupa gówna. Nienawidził siebie za to, że stał się mężczyzną, którym był. Jednak każda zachęta, jaką jej dawał,

103

mila8189

bardziej by ją zraniła, jeżeli naprawdę uwierzyłaby w jego miłość. Wmawiał to sobie, ale nie uspokoił sumienia, a mimo to nie zrobił nic, by naprawić szkody. - Czekają na mnie. - Ginny... Przechodząc obok niego, poszła do drzwi. - Jeśli się nie pospieszę, to postawi Kadena w złym świetle. Wychodząc, Reaper poszedł za nią korytarzem. Jego spojrzenie przeszło z długich włosów spadające na jej plecy w jedwabistych falach by zatrzymać się na kołyszącym tyłku, w który wpatrywał się zamiast na tym dokąd zmierzał, co spowodowało, że uderzył nogą o metalowy stopień, niemalże upadając na twarz na początku schodów. - Kurwa! Przytrzymując się barierki nad nim, Ginny odwróciła się do niego. - Co się stało? - Nic, - mruknął. Skinęła głową i poszła schodami w górę. Tym razem był ostrożny, skupiając wzrok na schodach, a nie na jej tyłku, Reaper zdołał dotrzeć na górę. Potem, gdy zajęła swoje miejsce za kurtyną, musiał stanąć zaraz za nią lub spaść z małej platformy. Ogarnęła go nieodparta chęć, by chwycić ją za ramiona i przyciągnąć plecami do jego ciała. Chciał tego każdy jon w jego ciele, ale te w jego mózgu krzyczały, by zachować od niej emocjonalny dystans. Zniesmaczony pomysłem o dotknięciu Ginny, zrobił krok do tyłu. Metalowa barierka wbijająca się w jego plecy oczyściła jego umysł z konieczności trzymania jej ciała tak blisko niego. Nagle reflektor skierowany w stronę sceny uderzył w tę część kurtyny, za którą stała Ginny. Przesunęła kurtynę, by ich bardziej zasłonić. W ciemnym świetle, Reaper zobaczył błysk jej metalowej bransoletki na nadgarstku, gdy opadł dzwoniasty rękaw. To nie był pierwszy raz, kiedy ją zobaczył. Przypominając sobie kilka ostatnich dni, jedyny raz, kiedy nie zauważył jej na niej, do wtedy kiedy wyszła rano z sypialni. Kobiety często miały sentymentalne przywiązanie do biżuterii, w zależności od sposobu jej pozyskania. Taylor kochała biżuterię. Na specjalne okazje, kupił jej kilka sztuk, oprócz pierścionka zaręczynowego, który jej dał. Taylor wydłubałaby oczy za to, co nosiła Ginny. Drogi złoty łańcuszek błysnął, gdy światło w niego uderzyło, podkreślając maleńkie, zwisające amulety. Reaper żałował, że nie zwraca większej uwagi na różne amulety. Dał swojej pierwszej dziewczynie w liceum bransoletkę 104

mila8189

wiszącymi amuletami, małe świecidełko upamiętniające miejsca, w którym się spotykali. Jedyna zawieszka, który mgliście pamiętał u Ginny, to choinka z małymi kamyczkami o różnych kolorach, które odbijały światło. Uderzyło go silne uczucie, którego bardzo długo nie czuł. Na początku nie był pewien, co to jest, dopóki Ginny nie opuściła ręki i rękaw nie zakrył bransolety ponownie. To była zazdrość, atakująca tak szybko i zaciekle jego serce, próbująca wywołać reakcję z jego strony. Chłodno odsunął emocje na bok, koncentrując się na tym, kto mógł jej dać biżuterię. Mogła ją kupić sama, ale jakoś Reaper nie wyobrażał sobie, by Ginny wydawała na siebie taką kasę. Żyła prosto i oszczędnie, gromadząc godziwą pensję, którą płacił jej Kaden. Nie, bransoleta była prezentem. Bracia Ginny byli od niej odsunięci, odkąd skończyła 12 lat, więc ich pominął. Jej przybrani rodzice odwrócili się do niej plecami, gdy skończyła liceum, więc ich też odrzucił. Czy to była Willa? Były sobie bliskie jak siostry, więc istniało duże prawdopodobieństwo, że mogła dać jej bransoletkę w prezencie. Lucky byłby w stanie odpowiedzieć mu na to pytanie. Czy to naprawdę ma kurwa znaczenie, kto dał jej bransoletkę? Reaper skarcił się. Tylko że ta malutka część z tyłu jego głowy, część, która została oszukana przez Memphisa, Crasha, i Vincenta sygnalizowała mu że jest coś nie tak z Ginny. Nie wiedział co, ale dopóki się nie dowie, wszystko miało znaczenie. Było jeszcze coś innego. W raporcie na temat Ginny, Penni powiedziała Shade'owi, że kiedy Ginny zaczynała śpiewać w barze karaoke, potrzebowała przyjaciela, który by z nią zaśpiewał i pomógł jej opanować strach na scenie. Shade wyjaśnił również, że jedynym powodem, dla którego chciała teraz występować, było przyciągnięcie swojego stalker'a. Kobieta stojąca przed nim, czekając na znak, nie wykazywała żadnych oznak tremy. Albo Ginny była teraz przyzwyczajona do regularnych występów, albo po raz kolejny coś w jej zmianie było nie tak. Obydwa małe ziarenka wątpliwości trzymały jego instynkt w pogotowiu. Czy to był powód, dla którego Shade i Rider nie mogli się dowiedzieć, kto ją prześladuje, bo Ginny ukrywała przed nimi informacje? Jasne koło światła rozchodziło się po scenie, gdy zespół kończył obecny utwór. Reaper przestudiował plan koncertowy Ginny i wprowadzenia ją do czekającego na nią tłumu. Dla kogoś, kto miał cierpieć tereme sceniczną, Ginny wydawała się wyjątkowo opanowana. Kiedy światło uderzyło w bok kurtyny, za którą stała, Ginny przesunęła się na bok i wyszła na scenę, a muzyka przeszła na inną melodię.

105

mila8189

Przesuwając się teraz do przodu, gdy była już w drodze, Reaper mógł obejrzeć scenę i obserwować jej stanowisko przed stojakiem z mikrofonem; światło padało całkowicie na nią, tworząc wokół niej łunę. Kiedy ręka dotykała mikrofonu, krzyki i wiwaty tłumu automatycznie zatrzymywały się, jakby publiczność wstrzymywała oddech w oczekiwaniu. Reaper zdał sobie sprawę, że robi to samo, dzięki dźwiękom wstrzymanego oddechu. Kiedy śpiewała, to był jakby w innym świecie. Z pustych wyrazów twarzy widzów, mógł powiedzieć znajdowali się tam razem z nim. Naprawdę nie docenił tego, jak dobra była Ginny. Ginny sprawiała, że czuło się każde jej słowo, jakby pisała piosenkę wyłącznie dla ciebie. Jasne światła i bycie na scenie podkreślały to, czego brakowało mu wcześniej Ginny była gwiazdą. Może nie była sławna, ale była tam dla wszystkich, aby mogli ją zobaczyć. Przez chwilę, kiedy śpiewała, było jasne - nawet dla kogoś tak niedoświadczonego jak on - że jej przyszłość w muzyce będzie świetna. Potrzebował całej swojej siły woli, by oderwać od niej wzrok. Pomocne było ocenianie twarzy na widowni, zmuszając go do przeniesienia całej uwagi z dala od Ginny. Zarówno mężczyzna jak i kobieta byli urzeczeni, przez co trudno było ich wyeliminować potencjalnych podejrzanych. Mason został zaatakowany nieświadomie od tyłu, więc ktokolwiek był za to odpowiedzialny, musiał go przeciągnąć lub przenieść długim wąskim korytarzem, aby dotrzeć do bocznych drzwi kuchni klubu nocnego. Reaper nie sądził, że prześladowca miał po prostu szczęście, że korytarz był pusty. To było... skrupulatnie zaplanowane po tym, jak dowiedzieli się, że Kaden zwołał spotkanie. Kuchnia miała być pusta do wieczora, dając prześladowcy Ginny możliwość schowania Masona w zamrażarce bez obawy, że zostanie złapany. Spojrzenie Reapera przechodziło od stolika do stolika, gdy Ginny śpiewała, każde słowo pozwalało im doświadczyć emocji, jakie niosła za sobą ta piosenka. Dźwięk klaskania zwrócił jego oczy z powrotem ku Ginny, gdy muzyka zmieniała tempo, wygrywając pierwsze nuty kolejnej piosenki. Jesse, wokalista i gitarzysta, przeniósł się, by stanąć obok Ginny. Publiczność zaczęła wiwatować, a następnie ponownie umilkła. Kolejna fala zazdrości uderzyła w niego, gdy Ginny i Jess śpiewali razem. Przetrwał lata bez jakichkolwiek uczuć, poza nienawiścią i zemstą podsycającą każdą myśl, a jednak Ginny w ciągu kilku dni zdołała w jakiś sposób wzbudzić w nim wir emocji. Ciężko walczył o zachowanie zdrowego rozsądku od czasu, gdy wyszedł z nałogu. Kiedy Taylor odwiedziła go, informując, że nie ma już odwrotu, prawie 106

mila8189

go stracił, ale jakoś wyszedł z głębokiej rozpaczy. Stojąc za czarną kurtyną mając Ginny po drugiej stronie sceny, Reaper poczuł się, jakby właśnie otworzyła się przed nim pusta otchłań. Ginny chciała mieć z nim przyszłość, widziała go jako bratnią duszę, czekała na niego. To, czego Reaper był świadkiem, powtarzało mu, że to, czego chciała Ginny, nigdy nie wydarzy się w ciągu następnych miliardów lat. Przepaść była dla niego zbyt głęboka i szeroka, by mógł do niej dotrzeć bez zniszczenia tego, co z niego zostało. Ta kobieta była gwiazdą. Zaangażowanie się z nim nie tylko zniszczyłoby jej karierę, ale także głos, na który świat zasłużył. Wszyscy wiedzieli, co się dzieje z gwiazdami, gdy spadają na Ziemię... Znikały, jak gdyby nigdy nie istniały. Rozdział 17

Na dźwięk zza jego pleców Reaper obrócił się, widząc, jak Kaden zbliża się do metalowych stopni. Dotarłszy na górę, Kaden cicho obserwował występ Ginny, czekając na swój znak. Reaper pozostał nieruchomy kontynuując obserwację publiczności, mimo że nie czuł się komfortowo z Kadenem będącym tak blisko. Obserwował zatłoczone wnętrze i zauważył, że do i tak już pełnego klubu dobywa więcej ludzi, a wszyscy oczekują na pojawienie się Kadena na scenie. Reaper nie dziwiła popularność Kaden. Trudno było nie zauważyć seksualnej energii, która z niego wypływała. Muzyka, którą pisał i śpiewał, porywała słuchaczy, a jego wygląd robił resztę. Kaden emanował seksualną chemią, która wraz z jego talentem pozwalała mu z łatwością zapełnić miejsce dwukrotnie większe od tego. Reaper brakowało historii jego kariery, ale nie potrzebował raportów Shade'a by wypełnić puste pola. Media udokumentowały jego wzloty i upadki. Nie był to jednak wielki upadek, ponieważ publiczność nie opuściła go po tym, jak dowiedziała się o jego narkotykach i ostrych imprezach, które towarzyszyły jego stylowi życia we wczesnych latach. Śmierć matki, siostry i jej rodziny była punktem zwrotnym dla Kadena, który na kilka lat wycofał się ze światła reflektorów, a następnie pojawił się z bardziej dojrzałym, zahartowanym wizerunkiem. Zmieniło się również jego życie prywatne. Ciężkie, imprezowe dni zmieniły się w spokojny styl życia z żoną i dziećmi.

107

mila8189

Kaden chronił ich twardą ręką. Żadna część jego kariery nie miała wpływu na jego rodzinę, która była jego głównym priorytetem. Spekulowano, że Kaden powróci do poprzedniego stylu życia, ale wokalista pozostał nieugięty w nowym życiu, które budował, podczas gdy inni członkowie zespołu byli więcej niż szczęśliwi z ostrej jazdy na krawędziach. Kadenemu i Alecowi udało się ograniczyć do minimum liczbę problemów, sprawując kontrolę nad zespołem dzięki kontraktowi, którego Kaden zażądał przed powrotem do zespołu. Alec, nigdy nie oddalał się, gdy Kaden występował, był na samym dole schodów z jednym ze swoich ludzi, upewniając się, że żaden z fanów nie będzie miał okazji zbliżyć się do niego. - Ginny to dobry dzieciak. Ktokolwiek ją prześladuje, nie przestanie. To się tylko pogorszy, wraz ze wzrostem popularności. - Zgadzam się. - Uwaga Kadena wystarczyła, żeby Reaper oderwał oczy od tłumu. Wciąż się zastanawiał, mając nadzieję, że znajdzie twarz, którą już wcześniej widział. Reaper przeniósł uwagę na kolejny stół, ale para próbująca znaleźć puste miejsca przy stole w centrum klubu zablokowała mu dostęp. - Czy po zakończeniu kontraktu planuje powrót do Queen City lub Treepoint? - Będziesz musiał zadać jej to pytanie. - Pytałem. - powiedział Kaden, gdy piosenka Ginny i Jesse'a skoczyła się, a tłum zaczął krzyczeć domagając się kolejnej. - Więc chyba będziemy wiedzieć dopiero, kiedy to zrobi. - Zostaniesz z nią, czy zostanie przekazana komuś innemu? - Viper zajmie się tym. Aroganckie rysy Kadena, przesłonięte czarną kurtyną, okazały że był rozczarowany odpowiedzią. - Myślałem, że jesteś mądrzejszy. Reaper przeniósł na Kadena, pełną uwagę tracąc koncentrację z powodu nuty kpiny w jego głosie. - Co to, kurwa, ma znaczyć? - Jeśli ty lub któryś z The Last Riders sądzicie że Viper podejmuje decyzje, jeśli chodzi o Ginny, to wszyscy macie urojenia. Reaper już miał zamiar się z nim nie zgodzić, ale zatrzymał się. - Dlaczego? Czy powiedziała coś, czego nie wiemy? - Nie musi. Wiem to z doświadczenia przez to, że z nią współpracuje. Spójrzcie na nią. Podążając za spojrzeniem Kadena, zobaczył Ginny uśmiechającą się do tłumu, gdy krzyczeli domagając się, by kontynuowała śpiew. 108

mila8189

- Nigdy nie zostaje, niezależnie od tego, jak głośno krzyczą. Trzeba dwóch piosenek, żeby uspokoić ich i to przeważnie dlatego że kelnerzy mówią im, że będzie śpiewać jeszcze raz w programie. Próbowałem dodać dodatkową piosenkę do jej repertuaru, lecz odmówiła mi. I cokolwiek próbuję zmienić, ona się nie zgadza. Tylko jedna osoba mówi mi nie, kiedy chcę iść swoją drogą. Po kolejnym machnięciu, Ginny poszła w kierunku kurtyny. - Kim jest ta druga osoba? - Moja żona. - Krzywiąc się, Kaden wyszedł, gdy Ginny dotarła do kurtyny. Kiedy zobaczyła Reapera stojącego za kurtyną, ciepłe spojrzenie rozjaśniło jej twarz. Niespokojny, ręką odnalazł metalową balustradę. To było to spojrzenie, które wyobrażał sobie na twarzy Taylor, kiedy przyjedzie go odwiedzić, ale nie było go tam. Znał Ginny mniej niż sześć dni i czuł od niej więcej miłości niż od Taylor przez całe dwa lata, kiedy byli razem. - Widziałeś? Pomijając to, o co naprawdę pytała, Reaper podążał jedyną drogą, jaką mógł. Nie widziałem nikogo wyróżniającego się w tłumie. - Bał się, że jeśli da palec ona chwyci całą rękę. Tego, czego szukała, już w nim nie było. Kiedy Ginny zorientowała by się, że już nigdy nie będzie, przeszłaby na bardziej zielone pastwiska. Robię jej przysługę, Reaper powtarzał sobie. Jej ożywiona mina zniknęła, gdy schodziła schodami i z powrotem do swojej garderoby. Nikiel czekał przed jej drzwiami i uśmiechnął się do niej szeroko, gdy się zbliżała. - Cholera, kobieto! Następnym razem Reaper może pilnować twoich drzwi. Świetnie brzmisz! - Dzięki, Nickel. Reaper ledwo słyszał słaby głos Ginny, przy muzyce Kadena grającej kilka stóp dalej. - Możesz dać mi kilka minut samotności? Chcę posłuchać piosenki Kadena i przećwiczyć. Dziś wieczorem po raz pierwszy śpiewamy ją przed publicznością. - Proszę bardzo. Chcesz, żebym przyniósł ci coś do picia? - Zapytał Nickel. - Nie, dziękuję. Trzymam kilka napojów w swoim pokoju. Spodziewając się, że Nickel zrobi uwagę na temat samotnej Ginny w garderobie, Reaper czekał by zapytał, czy jest za to odpowiedzialny. Kiedy Nickel wrócił do swojej pozycji przy drzwiach, był jedynym, który zastanawiał się, dlaczego Nickel nie kwestionuje powściągliwego zachowania Ginny.

109

mila8189

Im dłużej tam stali, tym większa była ciekawość Reapera. Czy Nickel trzymał język za zębami, tylko po to, żeby nie zacząć się z nim kłócić? Czy też to jego poczucie winy sprawiało że odczytywał więcej w jej zachowaniu niż zranione uczucie, jak przypuszczał? Zmęczony staniem w miejscu, zaczął chodzić po wąskim korytarzu, który prowadził do głównej części klubu. Kiwnął głową do trzech strażników, których zadaniem było powstrzymanie każdego, kto próbował dostać się za kulisy, a następnie odwrócił się i wracając w to samo miejsce, zastanawiał się nad zachowaniem Ginny. Kurwa, był gorszy od trzynastolatka, który doświadczył swojego pierwszego zauroczenia, przesadnie analizując wszystko, co powiedział lub zrobił przy niej. Był tylko jeden sposób, aby dowiedzieć się. Reaper znów stanął przy drzwiach Ginny. - Czy Ginny wydawała ci się inna? Nikiel zmarszczył brwi. - Nie. Dlaczego? - Nie uważasz, że zachowywała się dziwnie? - Nie rozumiem, o co pytasz. Wydawała mi się normalna. Czy wyobraził sobie tę zmianę? - Nie zachowywała się przyjaźnie i nie uśmiechała się jak zwykle. Nickel potrząsnął głową. - Wydawała mi się całkiem normalna. Ginny nigdy nie była zbyt rozmowna z żadnym z nas. Myślę, że jest nieśmiała. Może to właśnie zauważyłeś bo nie byłeś przy niej wystarczająco długo. Czy rozmawiali o tej samej kobiecie? Zaczął pocierać skronie, jakby chciał pozbyć się zamętu, który tworzyła w nim Ginny. Opuszczając rękę, napotkał spojrzenie Nickel'a pasujące do jego zamętu. - Nie wydawała się nieśmiała, gdy wychodziła z tobą na zakupy, argumentował. - Ginny zachowywała się przyjaźnie, ale nie było nic nadzwyczajnego, o czym mógłbym pisać do domu. - Dlaczego miałbyś pisać do domu? - Ciekawość Reapera wzrosła. - Żartujesz, prawda? Większość braci wyciągało szczegóły z Shade'a i Ridera starając się dostać do Ginny, odkąd pracowała dla nas w klubie. Uwierz mi, jeśli Ginny dała mi jakąś wskazówkę, że jest choć trochę zainteresowana, cholera, byłbym taki jak wata cukrowa na patyku. - Ilu braci próbowało? - Łatwiej byłoby ci powiedzieć, kto nie próbował. - Nikiel roześmiał się, opierając się ramieniem o ścianę, by stanąć twarzą w twarz z nim. - Też zalazła ci za skórę?

110

mila8189

Sposób, w jaki Nickel z nim rozmawiał, przypominał mu czasy, kiedy dzielili się łatwym towarzystwem. Siadali, strzelali do siebie, gadali o kobietach i pieprzyli się, albo mówili kogo chcieliby pieprzyć następnego. Jego swobodne podboje seksualne zakończyły się, gdy zakochał się w Taylor, ale to nie znaczyło, że przestał słuchać i żartować z braćmi. Nie, to się zatrzymało, kiedy odwrócił się od klubu. Błysnęły wspomnienia z dobrych czasów, którymi dzielił się z Nickel'em, dopóki nie przypomniał sobie, kto jeszcze zwykle tam był - Memphis i Crash. Ich zdrada wobec niego była czymś, czego nawet śmierć nie mogła naprawić. To, co mu zgotowali, świadczyło o głębokiej nienawiści obu mężczyzn, których uważał za przyjaciół. Jeśli źle ocenił ich przyjaźń, to kogo jeszcze źle ocenił? Nie miał zamiaru pozwolić, aby ktokolwiek był na tyle blisko, aby mógł się dowiedzieć. - To atrakcyjna kobieta. Być może będę miał więcej szczęścia niż inni bracia. Reaper nie czuł żadnych skrupułów, wciągając Nickel w swoją sztuczkę, aby wkurzyć prześladowcę Ginny. Im więcej ludzi wierzy, że między Ginny a nim rozwijał się związek, tym bardziej prawdopodobne, że stalker się dowie. - Zrób to, bracie, - zachęcał Nickel. Nieoczekiwany wybuch poczucia winy z powodu oszukania Nickel'a prawie zmusił go do wprowadzenia Nickel'a do swojego planu. Zduszenie tej chęci stało się trudniejsze, gdy Nickel zaczął zwierzać się co lubi i nie lubi Ginny. - Nie możesz rozbić czaszki Marty'ego nie zależnie od tego jak bardzo tego chcesz. Rider tego próbował, a Ginny rozwaliła dozownik serwetek na nim. Na dodatek, Ginny nie rozmawiała z nim przez dwa tygodnie. Reaper na tą informacji zwęził oczy na Nickel. Nickel nie był tak podjarany na punkcje Marty'ego, jak udawał przed Ginny. Ten skurwiel próbował zaliczyć. Nie czuł się już winny, że okłamał Nickel'a. Oszołomiony słuchał informacjami, które bracia zebrali, próbując dostać się do łóżka Ginny. - Dobre zdanie Willi pomoże, ale nie za dużo. - prychnął. - Sam tego próbowałem. Jakakolwiek wzmianka o Ginny do niej i masz na karku Lucky'ego, z kazaniem o czystości. Czy musiałeś słuchać tych czarów Lucky'ego? - Nie... Nie mogę powiedzieć, że musiałem. - Cały czas chciałem tylko... Chciałem tylko rozwalić mu jaja Biblią leżącą na jego biurku. - Rozumiem, że słuchanie kazania nie pomogło ci w sprawie z Ginny?

111

mila8189

- Gówno. Oszczędź sobie wysiłku. Masz większe szanse z całowaniem tyłka Marty'ego. - Rozumiem, że to droga, którą podążasz. Nikiel niezręcznie przemilczał tą informację. - Kolejna rzecz, nie mów źle o Lucky przy Ginny, ona rozerwie cię na strzępy. Moon dowiedział się o tym, gdy skarżył się Shade'owi na to, że Lucky wygrał w karty jego wypłatę. Od tego czasu, kiedy tylko Viper chce wysłać Moona, aby zmienić jednego z nas, ona odmawia jego przyjęcia. - Myślałem, że to dlatego, że podbijał do kobiet wspierających piosenkarzy i ekipę? - Kurwa, nie! Moon robił, co mógł, by zdobyć Ginny. Zachowywał się. Przynajmniej, jak na niego. Miał do wyboru kobiety, ale trzymał się z dala od nich, bo miał większe ambicje. Krzyżując ręce na piersiach, Reaper słuchał jak Nickel wyrzuca z siebie tajemnice Moon'a, z których żadna nie była interesująca. To, co przykuło jego uwagę, to część o Lucky'm. - To było głupie posunięcie Moona. Lucky był jej pastorem i mentorem, gdy była młodsza. - Taa. - Coś jeszcze powinienem wiedzieć? - zgrzytnął. Gdyby bracia włożyli tyle wysiłku w odnalezienie stalker Ginny, co dostaniu się do jej łóżka, to skurwiel zostałby już złapany. - Zachowuj się przy dzieciach. Doc zawalił przez to. Nie pozwolił jednemu z dzieci Kadena usiąść na swoim motocyklu. Ginny skreśliła go też z listy. Reaper może sobie wyobrazić reakcję motocyklistów na dotykanie motocykla przez dzieciaka. Jeszcze nie pozwolił żadnemu bratu zaparkować w pobliżu jego cennego mienia. - Oh ... zanim zapomnę, nie mów jej... Chrząknięcie sprawiło, że obrócili się zaskoczeni widząc Ginny w otwartych drzwiach. Reaper był w stanie przynajmniej trzymać swoje gówno razem, podczas gdy Nickel stał się purpurowy, próbując znaleźć drogę wyjścia tłumacząc, dlaczego mówili o niej. - Ja tylko mówiłem o... Jewell. Reaper pytał, jak radzi sobie z zarządzaniem fabryką. Reaper przewrócił oczami na błagalne spojrzenie Nickel'a, by poparł kłamstwo ale postanowił nie rzucać się w ognisko. Nickel był zdany na siebie. - Potrzebujesz czegoś? - Ginny wygięła na niego brew. 112

mila8189

- Nie. Czas, żebym wróciła na scenę. To była jego kolej, żeby się wstydzić. Jakim cudem stracił poczucie czasu? Nickel posłał mu zadowolony z siebie uśmiech, bo Ginny zwróciła się do niego, a Reaper rozważył kilka opcji zemsty, gdy wrócą do Treepoint. Skurwiel nie chciał wiedzieć, jak to jest mieć wolne w sobotę. Nikiel ruszył za Ginny, gdy zmierzała w kierunku sceny. - Fajnie. Moja kolej... Twardy łokieć cofnął go. - Wszystko jest w porządku z twoimi uszami. Możesz słuchać tutaj, Reaper powstrzymał go, idąc za Ginny zanim Nickel mógł złapać oddech. Oszczędzając pochylonemu bratu triumfującego spojrzenia, wpadł na Ginny. - Co się stało z Nickel'em? Bez skruchy okłamywał zaniepokojoną Ginny, która zaczęła wracać korytarzem. - Jadł w Dirty Dan's lunch. Tłuste frytki szkodzą mu. - Oh. - Rumieniąc się, Ginny szybko obróciła się, spiesząc się w kierunku sceny, jakby gonił ją cholerny pies. Nie ma nic bardziej zawstydzającego dla kobiety, niż męska bezczelność na konieczność załatwienia potrzeby. Był dwa kroki od szczytu metalowych schodów, gdy spojrzał w górę i zobaczył stojącą nad nim Ginny. - Jesteś bardzo przystojny, kiedy się uśmiechasz. Zahipnotyzowany śledził Ginny zbliżającą się do krawędzi stopnia, aż dzieliły ich centymetry a potem patrzył jak podnosi rękę i przejeżdża kłykciami przez policzek do brody. - Podoba mi się twoja broda. Walcząc z impulsem otarcia szczęki o jej dłoń, chwycił jej nadgarstek odrywając jej dłoń, a metal pod jego dłonią złamał czar, który na niego rzuciła. - Kto dał ci tę bransoletkę? Reaper był tak blisko niej, że widział, jak jej źrenice rozszerzają się. Wiedział, zanim odpowiedziała, że Ginny skłamie. - Sama ją kupiłam. Zwęził na nią oczy, dając jej milczący sygnał, że jej nie wierzy. Wyrwała rękę z jego uścisku, zostawiając go samego na schodach, po czym ustawiła się za kurtyną. Wchodząc po pozostałych stopniach, zatrzymał się za jej plecami. - Kto dał ci tę bransoletkę? Kiedy Ginny nie odpowiedziała od razu, sądził, że w ogóle nie odpowie, ani nie powtórzy tego samego kłamstwa. - To był prezent gwiazdkowy. - Od kogo? 113

mila8189

- Od mojej siostry.

Rozdział 18

Odpowiedź Ginny miała sens. Noszenie prezentu od zmarłej siostry miałoby ogromną wartość sentymentalną. Nie mógł zrozumieć, dlaczego go okłamała, ale nie potrafiłby wyjaśnić z nią, dlaczego skłamała, nie będąc jednocześnie największym dupkiem na świecie. Przed jego rozmową z Nickel'em nie przejmowałby się tym, że zostanie obsadzony w tej roli. Do diabła, pracował nad tą rolą od czasu, gdy wsiadł do samolotu do Nashville. Coś mu jednak mówiło, że jeśli podejdzie do tego w niewłaściwy sposób, spełni się jego życzenie a nie był pewien, czy już się to nie spełniło. Złapanie prześladowcy Ginny oszczędziłoby pracy członków The Last Riders, których mogliby wykorzystać gdzie indziej. Zdjęcie z ramion Vipera troski o Ginny plus jego własny ciężar, który miał wrażenie, że za sobą ciągnie odkąd wrócił do klubu. Każda wymówka mogła być wystarczająco dobra na swój sposób, ale była też i wymówka, której nie chciał uznać - strach przed tym że Ginny wykreśli go ze swojego życia tak jak zrobiła to z Moonem i Dociem. Odmowa przyznania się do prawdy wyeliminowała strach, że Ginny zbliży się do przebicia się przez barierę, którą postawił wokół swojego serca. Po Taylor uwierzył, że żadna inna kobieta nie będzie w stanie pokonać jego obrony, a jednak Ginny zdołała go wykręcić na lewą stronę w ciągu kilku dni. Kiedy światło reflektora uderzyło w bok kurtyny, Ginny wyszła na scenę, gdy muzyka zmieniła się z wysokich tonów na miękkie nuty, które unosiły się nad głowami dopingującej publiczności. Brawa ucichły gdy muzyka ściszyła się do minimum. Publiczność zamilkła, chcąc usłyszeć nowe akordy piosenki, której nigdy wcześniej nie słyszała. Przesuwając się bliżej kurtyny, aby uzyskać lepszy widok, Reaper zobaczył Kadena i Ginny razem za mikrofonem. Widząc ich w świetle reflektorów, zrozumiał, dlaczego tłum milczał. Idealnie podkreślali swoje zalety. Surowa męskość Kadena dawała złudzenie seksualnej chemii bardzo kobiecemu wdziękowi Ginny. Reaper był pewien, że więcej niż jeden obserwator wyobraża sobie jak Kaden i Ginny się pieprzą. Widok ten był tak wyrazisty, że nawet on tam podążył, mimo że miał dowód na to, że Kaden jest wiernym mężem.

114

mila8189

Nowa piosenka zaczęła się od bardziej dominującej postaci Kadena przechodząc do słabszego głosu Ginny, stwarzając ważenie że nie będzie starała się przebić. Ale w miarę postępu piosenki, Ginny stawała się coraz twardsza, podczas gdy Kaden złagodniał. Gdy piosenka się skończyła, w klubie można było usłyszeć spadającą szpilkę. Nawet kelnerzy i kelnerki zatrzymały się, będąc pod wpływem piosenki. Oklaski były ogłuszające, gdy publiczność wstała. Kaden machnął ręką, jakby przyznając Ginny wszystkie brawa. Uśmiechając się szeroko, zespół zaczął grać wesołą piosenkę, tym razem zaczęła Ginny a Kaden dołączył do niej po przerwie. Publiczność nie przejmowała się zajmowaniem miejsc. Kiedy druga piosenka się skończyła, Kaden podziękował publiczności za przybycie na ich występ, ale musiał zacząć od nowa, kiedy publiczność nie przestawała prosić o bis. Reaper zobaczył zdziwienie na twarzy Kadena, kiedy ręka Ginny zakryła mikrofon i coś do niego powiedziała. Kaden skinął jej głową, a następnie odszedł na bok do Axa, który zaczął kolejną piosenkę. Zespół dołączył, gdy Kaden wraz z Ginny wrócił do mikrofonu. Kiedy skończyła się trzecia piosenka, publiczność spróbowała jeszcze raz, ale Ginny podniosła rękę nad głową, wyciszając ich. - Chcę wam wszystkim podziękować za to, że pozwoliliście mi podzielić się z wami moim głosem. - W głosie Ginny słychać było małe ale, przez co skupił na niej całą uwagę z miejsca w którym stał. Patrzyła na zatłoczony klub nocny, jakby robiła zdjęcie. Schodząc ze sceny, Ginny zostawiła Kadena, by poradzić sobie z tłumem, który domagał się więcej. Stonowana Ginny minęła go, jak gdyby go tam nie było. Kiedy dotarli do jej garderoby, Nickel rzucił mu pytające spojrzenie, jakby też zauważył, że coś jest nie tak. - Potrzebuję mniej niż minutę, żeby się przebrać, - powiedziała, wchodząc do swojej garderoby i zamykając za sobą drzwi. - Coś się stało? Zaniepokojony zmianą, Reaper potrząsnął głową. - Nie. Zwykle taka jest, gdy kończy się przedstawienie? - Nie, ale minęło już kilka miesięcy, odkąd tu byłem. - Nikiel odwrócił głowę od zamkniętych drzwi. - Na pewno nic się nie stało? - Jeśli chcesz wiedzieć, czy to ja jestem za to odpowiedzialny, zapytaj. Nie owijaj kurwa w bawełnę. 115

mila8189

- A jesteś? - Zapytał Nickel. - Nie. Poszliśmy na scenę, zaśpiewała, wróciła i tyle. W tłumie też nie widziałem żadnych nowych twarzy. - Dodał Reaper. Dźwięk otwierania drzwi przerwał ich rozmowę. Ginny przebrała się w parę dżinsów i ciemnogranatowy sweter na ramie zarzuciła torebkę. - Jesteście głodni? - Przyjazne pytanie Ginny było przeciwieństwem chłodnego zachowania, którą prezentowała przed wejściem do pokoju. Reaper zauważył zmianę w niej po pierwszym występie; Nickel zauważył dopiero po drugim. Nigdy nie widział jej występu poza weselem - Więc Reaper nie mógł wiedzieć, czy jej zachowanie było niezgodne z normą. Nickel wziął od niej torbę z ubraniami. - Mógłbym coś zjeść. - Jesteś pewien? - Ginny pytała niepewnie. - Gavin mówił, że twój żołądek był rozstrojony. - Naprawdę? - rzucając mu nienawistne spojrzenie, Nickel wziął rękę Ginny, pociągając ją w kierunku wyjścia. - Mam żelazny żołądek. Na co masz ochotę? - Myślałam, że po drodze do domu weźmiemy pizzę. Jeśli nie macie nic przeciwko? - Brzmi dobrze. - zgodził się Nickel przytrzymując otwarte tylne drzwi dla Ginny. Reaper zastanawiał się, czy Nickel byłby tak kurwa zgodny z butem wepchniętym mu w dupę. Prywatny parking dla pracowników był dobrze oświetlony. Reaper zobaczył Axa, Gina i Jessego rozmawiających przy samochodzie Kadena, a Kaden siedział na miejscu kierowcy. Nikiel włożył torbę Ginny do bagażnika, a Reaper sprawdził samochód Ginny, po czym dał znać że jest bezpieczny. - Weźmiemy pizzę i spotkamy się w mieszkaniu - Reaper polecił Nickelowi po zamknięciu bagażnika. Reaper pokazał rozczarowanemu Nickelowi środkowy palec na jego, siadając na przednim siedzeniu obok Ginny. - Jaką lubisz pizzę? - Spytała Ginny z telefonem w ręku. - Nie jestem wybredny, może być taka jak zwykle zamawiasz. - Zamawiam hawajski specjał, z dodatkowym ananasem. Reaper udawał, że się krztusi. - Zamawiam ekstra dużą dla miłośników mięsa. Podzielę się z Nickelem. Śmiech wypełnił samochód. - Nie sądziłam, że potrafisz. Reaper patrzył na nią, gdy zapinał pasy bezpieczeństwa. - Potrafię co? - Żartować. - Szeroko uśmiechnięta, Ginny uruchomiła samochód. 116

mila8189

Też nie wiedział, że potrafi. Kiedy obserwował ją w ciemnym wnętrzu samochodu, oderwała oczy od drogi na chwilę by posłać mu szybki uśmiech. - Nie martw się. Nie powiem nikomu. - Drażniła się. - Nikt by ci nie uwierzył. - Odwracając głowę, patrzył przez ciemne okno. - Dlaczego? Wielki zły Reaper nie umie żartować? Nie wiesz, że śmiech to pokarm dla duszy? - Nagle jesteś w dobrym nastroju. - Dlaczego miałabym nie być w dobrym nastroju? - Nie byłaś wcześniej. - Chyba po prostu trafiło do mnie, że śpiewanie w klubie dobiega końca. - Co zrobisz potem? - Nie podjęłam jeszcze decyzji. - To była ta sama wymuszona odpowiedź, której udzielała wszystkim. - Gówno prawda. - Mam kilka opcji, o których myślałam. - Takie jak? - Kiedy zdecyduję, dam ci znać. - Innymi słowy, bycie twoją bratnią duszą nie daje mi twojego zaufania? - Tak, jeśli uwierzysz, że jestem twoją bratnią duszą. Jeśli uwierzyłeś, powiedz mi, a ja będę całkowicie szczera na temat moich planów na przyszłość. Reaper zacisnął szczękę. Może poczekać, aż ona będzie gotowa mu powiedzieć. Nigdy nie był dobry przy ultimatum. - Mogę poczekać. - W takim razie mamy coś wspólnego. Powoli hamując, Ginny wjechała na wolne miejsce parkingowe przed pizzerią. - Przynajmniej wygląda czyściej niż ostatnia, do której mnie zabrałaś. - Powinieneś się rozchmurzyć. Dzięki temu pizza będzie łatwiejsza do zjedzenia. Możesz tu zaczekać. Nie będzie mnie minutę. Moje zamówienie jest gotowe. - Idę z tobą do środka. - Jak sobie chcesz. - Tak zrobię. - Wysiadając z samochodu, wszedł z nią do środka. Dwoje nastolatków za ladą przywitały się z nią, gdy weszła przez drzwi. Reaper stał przy kasie, gdy Ginny rozmawiała. Rozmowa trwała tak długo, że Reaper podniósł pudełka. - Nikiel czeka - przypomniał jej.

117

mila8189

- Oh ... masz rację. - Uśmiechając się do nastolatków, sięgała do kieszeni dżinsów i wyciągała trochę gotówki, dając ją dziewczynie za ladą. - To jest dla was dwojga do podziału. Powinno tam być wystarczająco dużo, żebyś mogła kupić tę sukienkę balową, którą chciałaś, Annie. Jason, możesz kupić te buty do tenisa, na które oszczędzałeś. Nastolatki wyglądali na zaskoczonych hojnością Ginny. Nie byli jedynymi. - Żartujesz? - Młoda dziewczyna, trzymająca w ręku gruby zwitek banknotów, była w stanie zebrać swój rozum, aby odpowiedzieć. Reaper współczuł pryszczatemu chłopcu, który patrzył na Ginny, jakby potrafiła zawiesić księżyc. Ginny rzuciła im słodkie spojrzenie. - Nie. Wy dwoje pracujecie za każdym razem, gdy tu wchodzę. Zasługujecie na to, by zrobić dla was coś miłego. Wkrótce opuszczę Nashville i chciałam dać wam coś, abyście mnie zapamiętali. - Wyjeżdżasz? Ginny uśmiechnęła się jeszcze raz do chłopca na jego zbolały wyraz twarzy Tak. - Nie wrócisz? - Nie. Reaper lubił sposób, w jaki Ginny nie dawała chłopcu fałszywej nadziei. - Będę za tobą tęsknił. - Ja będę tęskniła za waszą dwójką - podkreśliła to nie wyróżniając Jasona. - Za kilka miesięcy, nawet nie będziesz pamiętał mojej twarzy. - Będę pamiętał. Reaper założył, że chłopak będzie pamiętał. Trudno było zapomnieć o pierwszym zauroczeniu. Ginny wiedziała, jakie były uczucia chłopca. Nie okazała nadmiernej sympatii, ani nie poznała na cokolwiek innego jak tylko relację dobrego klienta, który doceniał ich pracę. - Czy mogę... - Ginny. - Reaper wkroczył, wiedząc, że chłopak zbiera się na odwagę, by zapytać. Ginny spojrzała na niego z wdzięcznością. - Powinniśmy już iść. Nasz przyjaciel będzie się zastanawiał, co nam tak długo zajmuje. Do zobaczenia. Przytrzymując otwarte drzwi dla Ginny, Reaper złapał spojrzenie nastolatka pełne zazdrości i urazy, Reaper po prostu zamkną drzwi za nimi. - Masz tam wielbiciela. Ginny czekała, aż wrócą do samochodu, zanim przyznała się do zauroczenia. To naprawdę uroczy chłopak. W pierwszym miesiącu kiedy Jason zaczął tu 118

mila8189

pracować, jego matka siedziała po drugiej stronie ulicy w samochodzie, obserwując go, bojąc się, że zostanie napadnięty. Jego tata zmarł, gdy był jeszcze dzieckiem, więc zostali tylko we dwoje. Słuchając Ginny, wyciągnął swoją komórkę. - Dużo można się dowiedzieć w ciągu kilku minut potrzebnych by odebrać pizzę. - Przesuwając się na swoim miejscu, przechylił telefon na bok, gdy zaczął pisać smsy do Shade. Ginny przechyliła głowę na bok. - Jeśli wysyłasz smsa do Shade'a o Jasonie, oszczędź sobie kłopotu. Jason nigdy nie był poza Nashville. Włożył swoją komórkę z powrotem do kieszeni. - Poważnie myślałeś, że Jason może być moim stalkerem? - Nie, ale to nie byłby pierwszy raz, kiedy się myliłem. - Przepraszam. Odwrócił szybko głowę. - Za co? - warknął. Reaper nie chciał współczucia od Ginny. - Za tak długie gadanie. Powiem Nickel'owi, że to była moja wina. Za każdym razem, gdy spodziewał się, że Ginny powie coś, by go wkurzyć, wyciąga wiatr z jego żagli. Wszystko w nim mówiło mu, że była po prostu taka cholernie miła. Ginny była typem kobiety, którą można było zabrać do domu na spotkanie z rodzicami, której twoi przyjaciele mogli ci zazdrościć. Nigdy nie pociągały go takie kobiety jak ona. Nie, zwracał uwagi na te, które miały ikrę i nie mówił tylko o wyglądzie. To był ten typ energii który krzyczał jedno słowo... seks. Typ kobiety, która potrafiła poradzić sobie z improwizowanymi wyczynami w klubie, na tyle kobieca, że poddała się mu, gdy był zdeterminowany, by zrobić to po swojemu. Kobieta, która, kiedy uczyniłaś ją swoją, sprawiła, że poczułeś się, jakbyś zdobywał zwycięskie przyłożenie podczas Super Bowl. Jego myśli zmieniły się w mroczne. Sarkastyczny głos z tyłu jego głowy spowodował że zacisnął pięści tak mocno, że krótkie paznokcie wbiły się w skórę jego dłoń. Więc jak dobrze zrozumiała Taylor twoje potrzeby?

119

mila8189

Rozdział 19

Reaper półprzytomny włączył prysznic. Opierając się o ścianę z płytek, pozwolił, aby silny strumień zimnej wody uderzył prosto w jego twarz. Zimna temperatura osiągnęła to, czego dwie filiżanki czarnej kawy nie mogły rozmyć mgły, która sprawiła, że czuł się dwa razy starszy. Gdy zaczął trzeźwo myśleć, zmienił wodę na letnią i zaczął myć włosy. Poruszając ręką po gładkiej części skóry głowy, poczuł po palcami mały zarost. Po wyjściu spod prysznica ogoli go swoją elektryczną maszynką do golenia. Ginny poszła z Nickel, do klubu na spotkanie z Kimmy by przymierzyć nowe ubrania, więc miał czas do zabicia, zanim ona wróci. Wyszedł spod prysznica, wysuszył się, owijając ręcznik wokół bioder, przesunął kilka razy przez wytatuowaną część skóry głowy. Był pochylony nad umywalką, spłukując obcięte włosy, gdy usłyszał sygnał telefonu. Chwytając czysty ręcznik, wycierał głowę sięgając po telefon, nie patrząc, kto dzwoni. - Twój ptak uciekł. Głos Shade'a na drugim końcu linii spowodował że opuścił ręcznik na ramiona. - O czym ty, kurwa, mówisz? - Ginny. Porzuciła Nickel. Nie może jej znaleźć. - Dlaczego do mnie, kurwa, nie zadzwonił? - Boi się, że go zabijesz, kiedy go zobaczysz. Chciał, żebym ci powiedział, żebyś tego nie robił. Reaper wszedł do sypialni, ubierając się szybko. - Jest bezpieczny, dopóki jej nie znajdę. Gdzie go zostawiła? - W klubie nocnym. Poprosiła Nickel'a, żeby przyniósł jej i Kimmy kawę z kuchni, a kiedy wrócił, już jej nie było. Kimmy powiedziała mu, że Ginny zaproponowała, że przyniesie im przekąski z salonu dla VIP-ów, i już nie wróciła. Kiedy Nickel sprawdził, nie było jej tam. - Skąd wiemy, że nie zabrał jej stalker? - Nakładając buty, Reaper stał i chwycił kurtkę, gdy wybiegł z pokoju. - Nickel znalazł list, który zostawiła w salonie. Był zaadresowany do niego. - Jej prześladowca mógł zostawić...

120

mila8189

- Nikiel sprawdził nagrania z kamer bezpieczeństwa. Wyszła sama, Shade przerwał mu - Kurwa. Zamiast iść do frontowych drzwi mieszkania, Reaper wszedł do sypialni Ginny. Szybko rzucił okiem, i zobaczył bladoniebieską kopertę podpartą o jej lampę. - Jak dawno temu? - zapytał Shade'a. - Ma trzydziestominutową przewagę nad tobą. - Powiedz Nickel'owi, że nie żyje. Nie powinien był tak długo czekać, żeby do mnie zadzwonić. - Zadzwonił do mnie natychmiast. Miał problem z włączenie ekspresu do kawy, bo inaczej nie miałaby tak dużych szans. - Podniósł kopertę, rozerwał ją, wyjął list. - Muszę kończyć. Zadzwonię, gdy dowiem się, w którą stronę zmierza. Jakiś pomysł? - Nie. Myślałem, że to może się wydarzyć. Ona odkładała kasę, więc nic nie stoi na przeszkodzie. Nie sądzę, że to będzie Treepoint albo Queen City. Jeśli jej prześladowca poszedł za nią do Nashville, nie będzie ryzykowała, że go tam zaprowadzi. - Zgadzam się. Ginny nie mogła uciec w gorszym dla nas momencie nie wiedząc, w którą stronę zmierza. Mamy pełne ręce roboty, zwiększając produkcję zaopatrzenia, a Arin powiedział, że powinniśmy to robić, zachowując nasze normalne zamówienia. Znajdźcie ją szybko. Jeśli zapadnie się pod ziemię, nie będziemy mieli szans na znalezienie jej zanim rozpęta się piekło. Zadzwoń do mnie, gdy znajdziesz trop. Mogę oddać kilku braci, jeśli będziesz ich potrzebował. Fakt że Viper i wszyscy bracia mieli ręce pełne roboty spowodował że ucieczka Ginny dodała tylko oliwy do ognia. Reaper mógł wyczuć napięcie z drugiej strony telefonu, przez co czuł się jak gówno, któremu Ginny z powodzeniem udało się wymknąć. Rozłączając się, Reaper zaczął czytać jej list, wychodząc z sypialni i mieszkania, idąc do drugiego mieszkania, które Viper wynajął. Gavin, Przepraszam, że musiałam tak odejść. Gdybym miała jakiś inny wybór, to bym tego nie zrobiła. Wiedziałam, że nie pozwoliłbyś mi odejść bez powiedzenia Viperowi. Ciężko jest żyć z wyrzutami sumienia, a on musiał żyć wystarczająco długo czując się zobowiązany wobec mnie.

121

mila8189

Nigdy nie powinnam była przyjmować jego pomocy. Pozwoliłam Shade'owi przekonać mnie do zaakceptowania ochrony " The Last Riders" ale zgodziłam się na to, ponieważ nie chciałam, aby komuś, na kim mi zależy, stała się krzywda z mojego powodu. Jeśli zostanę, to dokładnie to wywołam. Nie mogę pozwolić, by stała ci się krzywda. Wystarczająco mocno zostałeś zraniony w tym życiu, nie przyniosę więcej bólu pod twoje drzwi. Kocham cię, Gavin. Wyjazd nie był dla mnie łatwą decyzją, więc proszę Vipera i ciebie o uszanowanie mojej decyzji. Wysłałam do niego list, który powinien dostać jutro, wyjaśniający, dlaczego zdecydowałam się wyjechać. Pominęłam moje uczucia do ciebie. Możesz ujawnić tę część, jeśli chcesz. Nie chciałam, by obarczono cię jakąkolwiek winą. Nie można powstrzymać moich uczuć do ciebie, i są one tam mimo twojej odmowy przyznania się do swoich. Z drugiej strony, ja też nie wiem, czy mogłabym. Nie myśl, że odchodzę na dobre. Zobaczysz mnie jeszcze, jak się dowiem, kto mnie prześladuje i powstrzymam go. Proszę, powiedz Viperowi, żeby się o mnie nie martwił. Jestem zdana na siebie od dwunastego roku życia i jestem całkiem niezła w dbaniu o siebie. Jedyną częścią, której żałuję, jest opuszczenie cię. Wracaj do domu, Gavin, gdzie chcesz być. Zrób mi tylko jedną przysługę. Postaraj się nie zakochać w kimś innym. Naprawdę jesteś dla mnie przeznaczony. Kocham, Ginny Otwierając drzwi mieszkania, Reaper znalazł klucz, którego szukał na ladzie w plastikowej tacy. Były tam dwa komplety; jeden był do wynajętego samochodu, a drugi do zapasowego motocykla, który Rider przyprowadził, gdy ochraniał Ginny. Brat dostanie ataku szału gdy się dowie że Reaper go zabrał. Potrzebował jednak prędkości i manewrów, których nie mógł zapewnić samochód. Zamknął drzwi za sobą, był w windzie w niecałe 6 minut po telefonie od Shade'a. Wpychając list Ginny do kieszeni kurtki, śpieszył się szukając motocykla Ridera. Odpalając motocykl, włączył mapę Google na telefonie, próbując zdecydować, w którą stronę miała pojechać. Było tyle dróg z Nashville, że łatwiej mu było rzucić pieprzoną rzutką w mapę. Miał zadzwonić do Nickel i zapytać, czy nagranie z monitoringu pokazało, w którą stronę pojechała, ale uderzyła w niego pewna myśl. Ginny starała się w pożegnaniach. Napisała list do Nickel'a i do niego i wysłała go do Vipera. Powiedziała też dwójce dzieciaków w pizzerii wczoraj wieczorem, że nie zobaczy ich więcej. 122

mila8189

Wysyłając szybką wiadomość do Kadena, Reaper włożył telefon i list do kieszeni i wystrzelił z parkingu. Miał zamiar zaryzykować przy następnym ruchu Ginny. Jeżeli się mylił, nie dałoby się jej dogonić. Jadąc tak szybko, był zaskoczony, że nie został zatrzymany. Dziesięć minut zajęło mu dotarcie do miejsca, w które obrał za cel, a prawie dwadzieścia minut zajęłaby mu jazda do klubu nocnego. Znalezienie miejsca do zaparkowania było coraz trudniejsze, a nie miał czasu, więc zaparkował między dwoma samochodami. Właściciele się wkurzą, kiedy wrócą i zobaczą, że nie pozostawił im miejsca, aby mogli wykręcić samochodem. Nie przejmując się tym zsiadł z motoru, żeby wejść do restauracji do którego przysiągł, że już nigdy nie wejdzie. Marty był za grillem, a przy kasie stało kilku klientów. Reaper obszedł ich stając przy kasie. - Czy Ginny tu była? - Dzisiaj? - Otwierając brązową papierową torbę, zaczął wkładać do niej burgery. Umieszczając ręce na ladzie, Reaper przygotowywał się do skoku przez ladę, gdyby ten dupek dalej bawił się w gierki. - Tak, dzisiaj. - Wyszła jakieś dziesięć minut temu. - Reaper podniósł rękę uderzając w ladę ze frustracji. - Kurwa. - Udało jej się wam chłopcy wymknąć? - W którą stronę poszła? Marty podniósł koszyk z frytkami, żeby wrzucić je do worka. - Ruszyła w kierunku międzystanowym. Kiwnąć głową, Reaper skierował się w stronę drzwi. - Zaczekaj! Klienci przesunęli się, gdy Marty machnął na nich. - Weź to. - Marty trzymał torbę nad kasą, by ją chwycił. - Będziesz głodny, zanim ją złapiesz. Rzucając mu dezaprobujące spojrzenie, Reaper zignorował propozycję, sięgając zamiast tego do klamki. - Jeśli nie doceniasz Ginny, to nigdy jej nie znajdziesz. Nie kierowała tym samym samochodem, którym zwykle przyjeżdżała. - Czym jechała? - Czarnym, czterodrzwiowym Taurusem. Zgaduję, że to model z 2015 lub 16 roku. Zdjąłem tablice rejestracyjne. Są na torbie. Pochylając się do przodu, Reaper zabrał mu torbę. - Dzięki. - Nie zrobiłem tego dla ciebie. Zrobiłem to dla niej. Nie chcę, żeby coś się stało z tą dziewczyną. To moja najlepsza klientka. Przyszła, żeby dać mi 123

mila8189

prezent pożegnalny. Kupiła mi tygodniową wycieczkę do Dominium Republic. Marty potrząsnął głową. - Jakbym miał czas na wakacje. Ginny znaczyła dla niego więcej niż którykolwiek z klientów. Dupek dbał o Ginny, a ona o niego też, bo inaczej nie przyszłaby mu powiedzieć do widzenia i dać mu coś, co Marty zapamięta. - Zrób sobie wielką przysługę i sprzedaj swój biznes tak szybko, jak możesz. Zrób sobie przerwę od restauracji i zatrzymaj się w Dominium Republic na kilka miesięcy. - Dlaczego miałbym chcieć sprzedać? - Zwracam tylko przysługę. - Reaper wyszedł z torbą, zostawiając wpatrującego się w niego dupka. Na motorze zadzwonił do Shade'a podając mu numer rejestracyjny i kierunek jazdy. Potem, wkładając burgery do schowka, ruszył w kierunku międzystanowym. Wybrał zjazd w kierunku zachodnim, ponieważ południowa międzystanowa prowadziła na Florydę. Chociaż łatwiej było jej się ukryć między wszystkimi turystami, coś mu mówiło by jechać na zachód. Powiedział Shade'owi, żeby zadzwonił do Nickel i skierował go międzystanową na wschód. W ten sposób została im tylko północ ale gdyby Ginny ją wybrała zbliżyłaby się za bardzo do Kentucky, czyli dokładnie do miejsca, z którego wyprowadzała swojego prześladowcę. Po dotarciu na międzystanową, zaczął rozglądać się za czarnymi samochodami. Jego obliczenia były oparte na przypuszczeniach. Zgadywał, że gdyby się mylił, Ginny nie będzie już odpowiedzialnością klubu ani jego. Gdyby osiągnęła swój cel i udało jej się uciec, mógłby mieć Ginny z głowy na zawsze, a przynajmniej do czasu, gdy poczułaby się wystarczająco bezpiecznie, by wrócić do Treepoint. Błyszcząca czarna maska zwróciła jego uwagę. Przyspieszając, przejeżdżając między ciężarówką z naczepą a czerwonym pickupem, nastawiając własny kark by dogonić czarny samochód, zdeterminowany, aby ją złapać. Potem musiał tylko pozwolić jej odejść. Miał coś do zaoferowania, by pomóc jej go zapamiętać.

124

mila8189

Rozdział 20

Ustawienie się w kolejce za ojcem z dwójką małych dzieci nie było najlepszą decyzją, jaką kiedykolwiek podjęła. Ginny udawała, że cierpliwie czeka w kolejce na swoją kolej, tym czasem była zła na siebie. Szybciej byłoby wrócić do samochodu i pojechać do wejścia dla zmotoryzowanych. Wstąpiła do restauracji fast food, aby skorzystać z toalety i wziąć coś szybko do jedzenia i picia. Nie planowała trafić na pięciolatki, które nie mogły się zdecydować, czy chcą nuggetsy czy hamburgera. Powinna była poczekać, aż będzie gotowa zatrzymać się na noc. Jej burczący żołądek nie zgadzał się z tym, przypominając jej, że jest na początku kolejki. W końcu mogła złożyć zamówienie, po czym Ginny wzięła papierowy kubek od pracownika, aby napełnić go przy samoobsługowym automacie do picia. Ginny nałożyła pokrywę na wierzch, gdy skończyła i wbiła słomkę przez pokrywę, aby wziąć łyk, gdy usłyszała numer swojego zamówienia. Zakrztusiła się napojem, gdy zobaczyła Gavina stojącego w kolejce do złożenia zamówienia. Zaczęła się dusić i poczuła na sobie tuzin oczu, gdy próbowała oczyścić gardło. - Wszystko w porządku? - zapytała kobieta za ladą, która wydawała zamówienie. - Tak. - Kiwając głową, Ginny przyjęła zamówienie, nie wiedząc co robić dalej. Pracownicy za ladą patrzyli na nią z ciekawością, gdy się nie odsunęła. Nie mogła patrzeć na Gavina. - Idź usiąść, Ginny. Drżąc, Ginny znalazła pustą kabinę i usiadła. Wpatrując się w torbę, nie podniosła oczu, nawet gdy poczuła, że stół się trzęsie, gdy Gavin wsuwał się po drugiej stronie kabiny. - Zjedź. Ginny oblizała suche usta. - Potrzebuję ketchupu. - Przesunęła się, żeby wydostać się z kabiny. Dwie paczki ketchupu zostały rzucone przed nią. - Potrzebujesz soli? - Nie. - Mrugnęła.

125

mila8189

Otwierając torbę, wyjmowała nuggetsy i frytki, nie wiedząc, co dalej robić. Nie mogła sobie przypomnieć, czy widziała okno w łazience. Może musiałaby pójść... - Nawet o tym nie myśl. - Odradził jej. Nigdy nie przypuszczała, że mogłaby się bać Gavina, ale w pewnym sensie czuła jak by była teraz zima, gdy rozmawiał z nią. - Nie jestem już głodna. - Powinnaś zjeść. Nie zamierzam się zatrzymywać, dopóki nie będziemy potrzebować paliwa. - Nie jadę z tobą. - Ginny w końcu podniosła oczy, spotykając jego. Gavin wyjął swoje jedzenie i zaczął jeść. Ginny spojrzała na ogromniastą kanapkę którą kupił. - Ten Burger zawiera dwie krowy. - W torbie jest jeszcze jeden. Nie jadłem od dwóch dni. Ginny z poczucia winy podniosła nuggetsa. - Jak mnie znalazłeś? - To nie było łatwe. Wiesz, ile pieprzonych ludzi jeździ tym samym modelem samochodu, który kupiłaś? Ciągnął dalej, zanim ona mogła odpowiedzieć. - Od cholery. Nie byłbym w stanie cię złapać, gdybyś nie została zatrzymana za przekroczenie prędkości ostatniej nocy. - To było oszustwo - powiedziała bez skruchy. Łatwiej było grać na zwłokę, niż przyznać szczerze, że miała odrobinę za ciężką nogę na pedale gazu. - Byłam zmęczona w przeciwnym razie nie podpisałabym mandatu. - Nie będziemy się zastanawiać, jak bardzo ja jestem kurwa zmęczony, ani jak boli mnie tyłek. Ginny skrzywiła się na tą myśl. Czuła swój ból a miała wygodne siedzenia. - Jesteś na mnie wściekły? Gavin przeniósł się do swojego drugiego burgera. - Ujmijmy to w ten sposób... Gavin położył swojego burgera na stole i obniżył głos. - Ciesz się, że nie wierzę, że jesteśmy bratnimi duszami, bo inaczej pojechałabyś do Treepoint z tak obolałym dupkiem, jak mój. Ginny zmarszczyła brwi. - To niemożliwe. Samochód, który kupiłam jest bardzo wygodny. - Oh. - Ginny zaczerwieniła się, gdy zrozumiała, czym Gavin ją straszył. Wtedy gniew przyszedł jej z pomocą, łagodząc wstydliwą myśl o przełożeniu jej przez kolano Gavina. - Ty i twoje wojsko? - straciła opanowanie. Jej apetyt przepadł, zaczęła pakować swoje resztki jedzenia. - Nie potrzebuję wojska, jedna z moich rąk świetnie sobie poradzi.

126

mila8189

- Naprawdę? - Rozkładając ręce na stole, Ginny pochyliła się do przodu, wyraźnie wymawiając każde słowo wychodzące z jej ust.- Pozwól, że coś ci powiem, panie. Muszę-Wziąć-Się-W-Garść. Dostałam klapsa tylko raz w życiu, i to przez mojego brata. Jeśli kiedykolwiek spróbujesz dać mi klapsa, ja... Ja... Ginny przewała, próbując wymyślić groźbę na tyle przerażającą, by dwa razy pomyślał o daniu jej klapsa. - Co ty? - Drwił, zaczynając jeść swojego burgera. - Ja... wyleje szklankę zepsutego mleka, na coś twojego i wszystko, co zjesz, będzie smakowało kwaśno. - Boję się, - szydził. - Lepiej, żebyś się bał. Zrobiłam to raz, kiedy byłam wściekła na Jodi, a minął rok, zanim przestało działać. - Mam dla ciebie nowiny, nie wierzę w twoje absurdalne przesądy. Ginny rozerwała małą paczkę soli i rzuciła ją przez ramię na szczęście. -Dobrze ci radzę. - Ostrzegała. Gavin przewrócił na nią oczy, najwyraźniej nie biorąc jej wierzeń na poważnie. Ginny wzruszyła ramionami. - Więc spróbuj dać mi klapsa a przekonasz się. Gavin włożył resztę burgera do ust, i spakował swoje śmieci. - Może po tym jak się zdrzemnę. Możesz jechać przez kilka godzin. - Nie jadę z tobą. - Syczała. - Nie zmuszaj mnie, żebym wezwała na ciebie policję. - Wyjmując jej komórkę, machnęła nią przed jego twarzą. - Nie chciałabym tego, ale zrobię to. Gavin wzruszył ramionami. - Proszę bardzo. Zostaniesz aresztowana, jeśli to zrobisz. Ginny zmarszczyła brwi. - Dlaczego miałabym być aresztowana? - Samochód, którym jedziesz, został skradziony. Zadowolony uśmieszek, którym ją obdarzył, wzmocnił ciężar w piersi, który odczuwała od czasu opuszczenia Nashville. - Nie ukradłam samochodu, którym jadę. Ja go kupiłam. - Według akt policji stanowej w Utah jest poszukiwany. Możesz spędzić ze mną kilka dni jeżdżąc do Treepoint, albo spędzić kolejne dwa dni w więzieniu, dopóki Viper nie przyjedzie, żeby cię uwolnić. - Albo..., - Powiedziała Ginny, podając mu lepszą opcję, - ….mogę zadzwonić do Vipera, i możemy załatwić to przez telefon. Wtedy oboje będziemy mogli pójść swoją radosną drogą. - Viper nie chce rozmawiać o twojej sytuacji przez telefon. - Sytuacja, w której się znajduję, nie jest już problemem Vipera. - Ginny stanowczo odmówiła zboczenia z obranego przez siebie kursu. - Gavin, wiesz, 127

mila8189

że mam rację. Odcięcie się od wszystkich, których znam, to najlepszy sposób, by poradzić sobie z tym, kto mnie prześladuje. - Nie, ja tak nie myślę. Myślę, że to ułatwi mu dotarcie do ciebie. Kto by tam był, żeby cię chronić? - Oprócz 911? - Ginny dała mu krzywy uśmiech, który szybko zniknął gdy się w nią wpatrywał. - Potrafię zadbać o siebie... - Od dwunastego roku życia? - Moi rodzice zastępczy przyjęli mnie, żeby dostać nominację do kolejnych komitetów miejskich. - Byli dla ciebie agresywni? Ostre pytanie Gavina spowodowało, że Ginny podskoczyła na swoim miejscu. - Nie, nie mogę powiedzieć, że byli agresywni. Naprawdę nie potrafię wytłumaczyć, jak to było. Nie zrobili niczego, co mogłabym zgłosić jako nadużycie. Byli po prostu zimni, a kiedy z nimi mieszkałam, czułam chłód przez cały czas. Kiedy w końcu udało mi się odejść, to było jak wejście w środek lata. Obiecałam sobie, że już nigdy nie będzie mi zimno. Odkąd Shade powiedział mi, że mam stalkera, czuję się jakbym potrzebowała płaszcza w każdej minucie dnia i nocy. Chcę znów czuć ciepło, Gavin. Nie mogę jechać do Treepoint ani do Queen City. To nie fair, że pozwalam, by The Last Riders chronili mnie przed zimnem. Mogę to zrobić na własną rękę. Wszystko co musisz zrobić, to pozwolić mi odejść. - Nie zamierzam okłamywać Vipera. - Więc chyba jesteśmy w impasie, dopóki Viper tu nie przyjedzie. - Ty wsiadasz ze mną do samochodu, i wracamy do Treepoint. - Nie, nie jadę. - Wierz lub nie, ale świat nie kręci się wokół ciebie. Viper ma jakiś gówniany interes do załatwienia. Ma ważniejszy plan działania, nad którym musi pracować, niż bieganie za tobą. Ginny napięła się na swoim miejscu, bo już i tak poważny wyraz twarzy Gavina stał się nieugięty. - Nie uważam, żeby świat kręcił się wokół mnie. - Więc się, kurwa, zachowuj i tyle! Wyjechałaś, nie wiedząc, dokąd zmierzasz. WHO ogłosiło za granicą publiczny alarm o wybuchu epidemii wirusa. Skąd, kurwa, mieliśmy wiedzieć, czy wyleciałaś z kraju? Czy możemy się zgodzić, że jest teraz bardziej potrzebny w fabryce niż tu próbując przekonania cię do powrotu do domu? Epidemia powoduje, że wszyscy chorują i nie obchodzi mnie, czy szpitale i placówki medyczne są postawione w stan gotowości. Ludzie będą umierać, Ginny. Będziesz bezpieczniejsza w 128

mila8189

Treepoint niż gdziekolwiek się wybierasz. W różnych stanach będą inne poziomy ryzyka. Naprawdę chcesz utknąć w pierdolonym Egipcie, jeśli zachorujesz, albo jeśli ktoś, na kim ci zależy a ty będziesz setki mil stąd? Kurwa, ktoś tu może być zarażony. Chcesz mieć to na sumieniu, jeśli Viper tu przyjedzie, a potem zachoruje? Tylko dlatego, że nie było potwierdzonego przypadku w USA, nie znaczy że tego gówna tu nie ma. Dowiedziałem się tego w wojsku. Będą okładać ci dupę różami, aż nie będą już w stanie utrzymać tego smrodu. Dlatego powiedziałem Kadenowi, żeby wcześnie wypierdalał z Tennessee. - Rozmawiałeś z Kadenem o tej epidemii, ale nic mi nie powiedziałeś? Zraniona jego brakiem dzielenia się z nią tymi informacjami, musiała sobie przypominać, że jest w zatłoczonej restauracji i wrzeszczenie na niego byłoby nie na miejscu. - W Stanach Zjednoczonych nie odnotowano jeszcze żadnych przypadków, więc dmuchałem na zimne, jeśli chodzi o Kadena i zespół. Jeśli chodzi o omawianie z tobą wybuchu epidemii, to gdybyś trzymała się pieprzonego planu, to już byśmy wrócili do Kentucky, gdzie przygotowujemy klub od grudnia. Ma trochę racji, Ginny musiała przyznać przed sobą. - Jeśli nie będzie tak źle, jak sądzę, że będzie, nie chciałem robić góry z kretowiska. Niektóre epidemie nie są tak zabójcze ani tak zaraźliwe, w zależności od tego, gdzie zaczyna się rozprzestrzenianie i w jakim klimacie. Nazwali to CP-20. To rodzaj krwiopochodnego Pegivirus, który działa na serce. Zaczyna się od gorączki, a potrzebuje godzin by zatrzymać serce. Nie ma szczepionki, a największym ryzykiem jest zarażenie przez krew, jednak zaczynają myśleć, że może być przenoszony przez inne płyny ustrojowe. Dlatego moja rozmowa z Kadenem była tylko sugestią, aby przestać grać zanim dotrze do Stanów. Z drugiej strony, nie miałem zamiaru pozwolić ci pozostać w Nashville dłużej niż to konieczne. - Oh. - Nie szalała za jego podejściem do niej, ale nie mogła zaprzeczyć ciepłemu w brzuchu przez to jak troszczył się o jej dobro. - Naprawdę chcesz być sama, jeśli zachorujesz? Albo nie móc dostać się do swoich braci albo do Willi, tak? - Nie, - przyznała. Ginny wciąż pamiętała, kiedy prawie pękł jej wyrostek robaczkowy w wieku szesnastu lat. Obudzenie się samotna i przestraszona po operacji nie było czymś, przez co chciała przejść ponownie.

129

mila8189

Gavin nie musiał brnąć dalej, a ona nie mogła mu powiedzieć, dlaczego musiała wracać. Jeśli wybuch epidemii był tak zły, jak mu się wydawało, to był jeszcze jeden powód, dla którego musiała wrócić, oprócz braci i Willi - Trudy. Ginny opuściła ramiona, udając, że się poddała jego przymusowi. - Możemy iść. - Ginny podniosła torbę ze stołu, żeby ją wyrzucić. Wygrałeś. Ja poprowadzę. Rozdział 21

- A co z twoim motocyklem? - zapytała Ginny, gdy podeszli do jej samochodu, zauważając duży motocykl zaparkowany obok. - Viper załatwi kogoś, kto zajmie się nim zamiast mnie. - Jesteś pewny? Mogłabym pojechać za tobą, - zaoferowała Ginny. Gavin przeszedł na drugą stronę samochodu. - Pojadę z tobą. Po odblokowaniu drzwi, wsiedli do środka. - Nie ufasz mi? Wracam z tobą do Treepoint. Nie ucieknę ponownie. - Jestem zbyt zmęczony, by jechać. Ginny patrzyła, jak poprawia się w miękkim siedzeniu. - Chcesz, żebym pokazał ci drogę do międzystanowej? - Nie, idź spać. Mam GPS. Obudzę cię, jeśli będę musiała się zatrzymać. Zdejmując kurtkę, Gavin zrobił z niej poduszkę, którą przyłożył do okna. Ginny czuła się okropnie. Wyglądał na wyczerpanego, przez ciemne kręgi pod oczami i rysy zmęczenia, przez które wydawał się starszy. Odpalając samochód, Ginny zmieniła radio z wybuchowej muzyki na miękki koncert fortepianowy. Będzie miała szczęście, gdy nie zaśnie słuchając tego koncertu. Jedynym powodem, dlaczego miała tą stację zaprogramowaną w radiu, było to, że pisała piosenkę z tłem fortepianowym. Znalezienie drogi międzystanowej było łatwe, i nie zajęło jej to dużo czasu dojeżdżając do niej w całkiem przyzwoitym czasie. Co jakiś czas sprawdzała, co u Gavina. Sądząc, że śpi, odkrywała że patrzy się przez okno. Po piątym razie zwolniła, obawiając się, że nie może spać przy tak szybkiej jeździe. - Pomyślałem, że spróbujemy jeszcze raz. - Wzruszył ramionami, wyprostował się na swoim miejscu. - Boisz się, że obudzisz się w Nevadzie? -Drażniła się. - To tam się wybierałaś? - Chyba nigdy się nie dowiesz. - Nie zamierzasz mi powiedzieć? 130

mila8189

- Czy to ma znaczenie? - Ma, jeśli myślisz ponownie uciec. - Następnym razem upewnię się, że Viper otrzyma informacje, żebyś nie musiał po mnie przyjeżdżać. - Dlaczego po prostu nie powiesz mi tego sama? - Oboje wiemy, że przyszedłeś po mnie tylko z powodu Vipera. - Kiedy Gavin nie zaprzeczył, Ginny zmieniła muzykę na pop. Nie potrzebowała muzyki klasycznej z płaczącą harfą w tle, kiedy tylko to chciała zrobić. Każdy krok, który robiła w kierunku Gavina, nigdy nie pozwalał jej zdobyć choćby jednego cala. - Jak udało ci się mnie tak szybko znaleźć? - Trzy dni to nie jest szybko. Szybki byłby, gdybym zdołał cię złapać, zanim wyjechałaś z Nashville Marty powiedział mi, że zmieniłaś samochód, i dał mi numer rejestracyjny. Kilka razy byłem pewien, że cię dogoniłem, dopóki nie byłem wystarczająco blisko, by odczytać tablice rejestracyjne. Knox założył BLO dla twojego samochodu. Gdybyś nie została wczoraj zatrzymana, mój tyłek byłby w Nowym Meksyku, a dzięki zaniedbaniu jakiegoś skurwiela zdołałaś prześlizgnąć się przez BLO. Dzięki, że zatrzymałaś się tam na przerwę na siusiu. Gdybym miał przejechać jeszcze jedną milę, skończyło by mi się paliwo i straciłbym twój trop dopóki ktoś inny by cię nie zauważył. Ginny powstrzymała jęk. Prawie dotarła do miejsca, do którego zmierzała. Nikt nie zauważyłby jej, gdyby zjechała z głównych dróg. Oh, cóż... mentalnie wzruszyła ramionami. Żadne doświadczenie nigdy nie jest zmarnowane. Następnym razem, jeśli będzie musiała uciekać, upewni się, że nikt nie będzie wiedział jakim samochodem jechała bo nie zauważy jej i zdecydowanie zmieni trasę na bardziej skomplikowaną aby nie wpaść w inne oszustwa pomiaru prędkości. - O czym myślisz? Ginny spojrzała na niego z poczuciem winy. - O Marty'm, który mnie wydał. Mówienie mu tylko półprawdy nie jest takie złe, wmawiała sobie. Ginny nie sądziła, że doceni zboczenia jej pozostałych myśli. - Ja też byłem zaskoczony, zwłaszcza, że dałaś mu tak drogi prezent, by cię pamiętał. - Jesteś naprawdę dobry w byciu sarkastycznym, prawda? - Naprawdę? - Tak. - Zmieniła pas ten do wolnej jazdy a za nią pojawiła się ciężarówka z naczepą, Ginny poczekała, aż będzie bezpiecznie by kontynuować rozmowę. Wydajesz się zły, że dałam Marty'emu wakacje, czy się mylę? 131

mila8189

- Mam w dupie to, że dałaś mu wakacje, albo że dałaś tym dzieciom pieniądze, albo dałaś Kimmy swój stary samochód, albo... Ginny skrzywiła się, gdy głos Gavina stawał się coraz głośniejszy, wymieniając jej prezenty. - Nawet Nickel'owi dałaś kupon na zakupy do Dirty Dan's. Ginny sięgnęła po kubek z napojem, aby przepłukać jej suche gardło. Wtedy dopiero delikatnie zapytała, - Jesteś zły, że nic ci nie dałam? - Nie jestem zły! - Ryknął. Ginny odłożyła kubek, bojąc się, że wyleje przez to że ręka jej się trzęsła. Dałam im coś, by mnie zapamiętali. Nie planowałam nigdy więcej ich nie spotkać. - Ginny zauważyła, że gniew Gavina nie ustępuje. - Jeśli, prędzej czy później, planowałaś wrócić do Treepoint, to po co dawać Nickel coś? - Wiesz, że to był tylko kupon, prawda? - Ginny próbowała nie śmiać się z nierozsądnego gniewu Gavina. - Więc dlaczego nie dałaś mi tego kuponu? - Bo nienawidzisz Dirty Dan's. Nikiel nie. Uwielbia Marty'ego. Sarkastyczne prychnięcie Gavina spowodowało, że przygryzła dolną wargę. Gdyby nie była tak zła na Boga, podziękowałaby Mu za ten mały znak, który jej dał: Gavin nie był wobec niej tak obojętny, jak udawał. - On nie? - Też uważa, że Marty jest dupkiem. On po prostu chce zaliczyć. Zdezorientowana, Ginny zmarszczyła brwi na niego. - Nickel jest gejem? - On chce zaliczyć ciebie! - Musisz tak krzyczeć? Pękną mi bębenki. Poza tym..., - kontynuowała beztrosko - Nickel zawsze zachowywał się przy mnie nie nagannie. Jestem pewna, że się mylisz. Teraz, wracając do kuponu... - Nie róbmy tego. Skończyłem rozmawiać o kuponach i Nickel'u. - Ginny zignorowała jego sarkazm. Przyzwyczajała się do tego. - Kilkakrotnie wracałam do Treepoint i nigdy nie spotkałam się z Nickel'em. Więc, jeśli wróciłabym, to byłoby wątpliwe gdybym go spotkała. Dlatego dałam mu ten kupon. Właściwie to była jedyna rzecz, jaką przy sobie miałam. A nie sądziłam, że będzie chciał, żebym dała mu pieniądze. - Następnym razem, daj mu pieniądze. Ginny przyjęła tę informację, a potem kontynuowała, jakby nic nie powiedział. - Zostawiłam kopertę z listem wyjaśniającym... - Znalazłem, przeczytałem list. Wiesz, czego nie miał? Nie miał kuponu.

132

mila8189

- Gavin, nie miał kuponu, ani pieniędzy, ani pakietu wakacyjnego, ani kluczyków do samochodu, żeby ci o mnie przypomnieć. Chcesz wiedzieć dlaczego? - Nie, - mruknął w odpowiedzi. Ginny patrzyła przed siebie, żeby nie widział, że przewraca oczami na niego. - Nigdy nie miałam zamiaru pozwolić ci o mnie zapomnieć. Rozdział 22

- Weźmiemy jeden pokój z dwoma łóżkami. Ginny sięgnęła do portfela po kartę kredytową i wyjęła kartę, wychylając się nad zieloną liną, przed którą powinna zostać. Gavin nie odwrócił się, żeby ją od niej wziąć. Umieszczając kartę z powrotem w portfelu, nieświadomie zaczęła w irytacji tupać nogą. Mimo jej sprzeciwu, nie pozwolił jej zapłacić za nic, nawet za paliwo. Chciała się z nim kłócić, ale tego nie zrobiła, martwiąc się o to, że z każdą godziną, którą spędzili w podróży, Gavin jest bardziej zmęczony. Odbierając klucz elektroniczny od recepcjonistki, podpisał kwit karty kredytowej i oddał go. - Pokój 333. Winda jest za rogiem po lewej stronie. Ginny kręciła głową, zanim Gavin mógł odsunąć się od biurka. - Możesz dać nam inny pokój? - Podnosząc głos, żeby recepcjonistka mogła ją usłyszeć, zignorowała wrogie spojrzenie Gavina. - Taki, które nie ma tylu trójek? - Oh, pewnie. - Pracownica wróciła do komputera, wpisała inną kartę i przekazała ją Gavinowi. - Dziękuję. - Ginny znów się odezwała, nieumyślnie zwracając uwagę ludzi z kolejki czekających za nimi, by się zameldować. Starsza kobieta uśmiechnęła się, podnosząc głos przy odpowiedzi. - Nie ma problemu. Sama jestem trochę przesądna. Pokój 732. Gavin rzucił jej gniewne spojrzenie. - Co? - Wszyscy w holu wiedzą, w którym pokoju się znajdujemy. - Przynajmniej nie będą nas szukać w pokoju 333. Nie wyszła jej próba żartu. - Co było nie tak z pierwszym pokojem? - warkną. - Problem jest w trójkach, - cytowała. Nie wiedziała skąd, ale słyszała to już wcześniej. 133

mila8189

- Chodźmy, zanim zdecyduję się jechać dalej. - Znudziło ci się moje towarzystwo? Kiedy Gavin przyglądał się jej, uznała, że w jej najlepszym interesie będzie jeśli zacznie działać. Ginny chwyciła za rączkę walizki, przeciągnęła ją przez lobby i skręciła w lewo. Widząc windę przed sobą, odwróciła się, by upewnić się, że Gavin idzie za nią. - Co? - warknął. - Upewniałam się tylko, że idziesz za mną. Gavin uderzył guzik w windzie z taką siłą, że Ginny była zaskoczona, że nie wepchnął go w ścianę. - Czy ktoś ci kiedyś powiedział, że jesteś trochę nerwowy, kiedy jesteś zmęczony? - zaoferowała pomoc. Mężczyzna powinien wiedzieć, jak sobie radzić, zwłaszcza z kobietą. Jeszcze bardziej z kobietą, która interesowała się nim w sposób romantyczny. Jako bohater romantyczny, Gavin poniósł sromotną porażkę. Przynajmniej Nickel zająłby się moją walizką, skrytykowała w myślach mężczyznę, którego kochała. - Nie, - wychrypiał. Ginny wsunęła walizkę do windy, zanim Gavin mógł wejść, gdy tylko drzwi się zamknęły, szybko nacisnęła przycisk siódmego piętra, obawiając się, że utknie tam, jeśli użyje panelu windy tak jak na zewnątrz. - Cóż, jesteś. - Ginny przytaknęła skinieniem głowy. - Mówię tylko żebyś wiedział. - Ginny, obiecałem sobie, że nigdy nie skrzywdzę innej kobiety, ale ty sprawiasz, że to cholernie trudne. Gdy jej twarz zbladła, Gavin żałował, że nie zachował milczenia. Ginny niemal udało się udawać, że nie słyszała tego, ale jego udręczona twarz to utrudniała. - Nigdy nie skrzywdziłbyś nikogo dobrowolnie, Gavin. - To, co o mnie wiesz, nie zmieściłabyś w kieliszku. - Byłam przy mężczyznach, którzy krzywdzili kobiety, a ty nigdy nie upadł byś tak nisko. - Jak mówiłem, nie znasz mnie. Ginny porzuciła ten temat, gdy winda się otworzyła. Ich pokój był tylko cztery kroki dalej, więc łatwo było go znaleźć. Była zadowolona, bo Gavin wyglądał jakby miał zaraz upść. Przytrzymał otwarte drzwi, żeby weszła do środka, zanim sam to zrobił. Zamykając za nimi drzwi, Ginny z zainteresowaniem przyglądała się, jak wyjmuje pasek, po czym kilkakrotnie go składa, a następnie wpycha pod drzwi.

134

mila8189

- To jest bardzo praktyczna blokada drzwi , - komplementowała Ginny, ciągnąc walizkę dalej do pokoju. Gavin zatrzymał ją kiedy miała zamiar położyć walizkę na pierwszym łóżku. Weź drugie łóżko. Chcę spać bliżej drzwi. - Gavin, jeśli ktoś spróbuje wejść, oboje usłyszymy, niezależnie od tego, w którym łóżku śpimy. Kiedy przebiegł ręką przez włosy, rzuciła walizkę na drugie łóżko. - Musisz się trochę przespać, - radziła, jak zaczął kręcić się po pokoju, jakby ktoś się ukrywał pod łóżkami. - Tak zrobię. Chcę najpierw wysłuchać wiadomości. - Zrób to, - powiedziała Ginny, rozpinając walizkę. - Idę wziąć prysznic. Zabierając ubrania, Ginny weszła do łazienki. Zamykając drzwi, zajęło jej kilka minut, aby zdjąć ubrania przez myśl, że Gavin jest po drugiej stronie cienkiej ściany między nimi. Ginny śmiała się z siebie, że jest zbyt zdenerwowana, by się rozebrać. Gavin nie dał żadnej wskazówki, że postrzega ją jako kobietę. Kilka razy praktycznie błagała go o komplement, ale wtedy miała na sobie dżinsy i swój ulubiony rozciągnięty sweter. Włączając prysznic, umyła się, udało jej się uniknąć zamoczenia włosów. Zeszłej nocy umycie ich zajęło jej dość dużo czasu a nie chciała przeszkadzać uruchamiając suszarkę do włosów jeśli Gavin zasnął. Wsunęła się w szarą dwuczęściową jedwabną piżamę i po umyciu zębów związała pasek podomki, a następnie wyszła z łazienki na palcach, aby znaleźć Gavina opierającego się plecami o zagłówek łóżka. Jego jedyną próbą by poczuć się bardziej komfortowo było zdjęcie butów. - Prysznic jest twój, - powiedziała, siadając na łóżku naprzeciwko Gavina, skupiając się na światowych wiadomościach, które oglądał. Im więcej słuchała, tym bardziej się bała. - Czy z nami wszystko będzie dobrze? - Będzie, gdy dotrzemy do Treepoint. Przekaz z wiadomości nie był tak straszny, jak ponury wygląd Gavina. - Chodziło mi o wszystkich, nie tylko o nas. - Czas pokaże. Idź spać. Zamartwianie się tym dzisiaj nie poprawi jutra. Ludzie przeżywali pandemii od początku świata. Tę też przetrwamy. Ginny musiała przełknąć swój strach. Nie wiedziała, czy mogłaby poradzić sobie ze stratą jeśli cokolwiek stałoby się z którymś z jej braci, Trudy lub Willa. - Ginny...

135

mila8189

Oderwał jej oczy od telewizora posyłając jej uspokajające spojrzenie. Wszystko będzie dobrze. Prześpij się trochę. Chcę spróbować jutro dojechać bez zatrzymywania się na noc. - Okay. Dobranoc. Zdejmując podomkę, wsunęła się pod kołdrę, czekając, aż Gavin zgasi światło i telewizor. - Nie idziesz spać? - zapytała. - Za kilka minut. Chcę skończyć oglądać ten specjalny raport. Przechylając się na bok, wyłączył światło, a potem obniżył dźwięk w telewizorze. Przewróciła się na bok, i zamknęła oczy. Po tylu godzinach jazdy zasnęła po kilku niespokojnych obrotach. W środku nocy, z głębokiego snu obudził ją pełny pęcherz. Siadając na łóżku, odwróciła się w bok, by wstać i zobaczyła, że Gavin jeszcze nie zasnął. Cyfrowy zegar na szafce nocnej między ich łóżkami pokazał, że jest druga nad ranem. Zasnęła o dziesiątej. - Jeszcze nie zasnąłeś? - Smsowałem z Viper. Czekam na telefon od Shade'a. - Prawdopodobnie śpi, ty też powinieneś spać. Jesteś zmęczony, Gavin. - Nie, nie jestem. Nie potrzebuję dużo snu. - Wmawiaj to sobie. Tymczasem kręgi pod twoimi oczami wyglądają, jakby ktoś cię uderzył. Odrzucając jej nakrycie, Ginny poszła do łazienki. Opróżniła pęcherz i umyła ręce, wyszła, gotowa dać mu popalić, ale okazało się, że zasnął, jego zmęczenie w końcu wygrało. Cicho wzięła pilota do telewizora i wyciszyła go, bojąc się, że jeśli go wyłączy, nagły mrok go obudzi. Leżąc na łóżku, przekręciła się na bok, patrząc, jak śpi na siedząco. Czekała trzydzieści minut, aż była pewna, że zapadł w głęboki sen, zanim cicho wstała, stając w końcu jego łóżka. Delikatnie chwytając za dół jego dżinsy, pociągnęła aż do chwili, gdy leżał wciągnięty na łóżku. Kierując się do głowy łóżka, delikatnie poprawiła pod nim poduszkę. Rysy zmęczenia na jego twarzy ściskały jej serce. Nie mogąc się oprzeć, odrysowywała opuszki palców nad jego górną wargą, odskakując do tyłu, gdy przewrócił się na bok. Wracając do swojego łóżka, Ginny obserwowała go, aż zaczęła zasypiać. Obudziła się z początkiem hałasu dobiegającego z łóżka Gavina, zaniepokojona usiadła, widząc, jak rzuca się na łóżku. Poduszka, którą położyła pod jego 136

mila8189

głową, leżała na podłodze. Ostrożnie wstając, zbliżyła się do łóżka, nie wiedziała czy powinna obudzić go ze złego snu, czy nie. Potrzebował snu... Ostrożnie usiadła na brzegu jego łóżka obok jego biodra, położyła delikatnie dłoń na jego klatce piersiowej, gdy ten wydawał łamiące serce jęk. - Ciii... Wszystko w porządku... Jestem tu - zanuciła łagodnie. Przy jej dotyku, Gavin wypuścił powietrze, a potem zaczął oddychać spokojniej. Ginny siedziała tam, dopóki nie uznała, że znowu zapadł w głęboki sen. Powoli zdejmując rękę, zaczęła się podnosić, ale nawet nie zdążyła zejść z łóżka, zanim on znów zaczął kręcić się i zwijać, niemalże zrzucając ją z łóżka. Położyła rękę z powrotem na jego klatce piersiowej i znowu zaczęła do niego mówić. - Wszystko w porządku, Gavin. Jestem tutaj. Śpij, kochanie, śpij. Nie pozwolę nikomu cię już nigdy więcej skrzywdzić, - obiecała, oczy zaszły jej łzami od jego jęków. Jego klatka piersiowa zaczęła się podnosić i opadać tak szybko, że bała się, że jego serce nie będzie w stanie wytrzymać nacisku, jaki wywierał. To było boleśnie oczywiste, dlaczego nie spał. Ginny nie wiedziała, co robić, gdy jego gwałtowne ruchy odrzuciły jej rękę. Potem przypomniała sobie, co ona i Leah robiły po obejrzeniu strasznego filmu. Położyła się obok niego, owinęła rękę wokół jego talii, przytulając się do niego. - Ciii... Śpij, Gavin. Jestem tutaj. Nigdy cię nie opuszczę. - Używając swojej wolnej ręki, sięgnęła po jego drugą poduszkę i podłożyła mu ją pod głowę. Znalazła miejsce na jego ramieniu układając się na nim. Gavin przestał się poruszać, jego ciało stawało się cięższe pod jej, jakby jego napięte mięśnie się rozluźniały. Ginny zamknęła oczy, przytulając się bliżej Gavina. Odpłynęła ale budziła się co jakiś czas, gdy Gavin zaczynał znowu się rzucać. W pewnym momencie, Ginny za rzuciła jedną nogę na jego przytrzymując go, głowę położyła na piersi, używając jej masy ciała, aby pokazać mu, że nadal tam była. - Jestem tu, Gavin. Zawsze będę tu dla ciebie. Słodki mężczyzno, śpij... Kocham cię. Przy każdym jej zapewnieniu, oddychanie było łatwiejsze i wydawało się że kołysze go do snu. - Nigdy więcej cię nie opuszczę. Kocham cię. Zawsze cię kochałam. Zawsze będę kochała.

137

mila8189

Rozdział 23

Ginny uniosła ciężkie powieki, dostrzegając światło słoneczne przenikające spod zasłony. Leżała nieruchomo z ciągłym biciem serca Gavina pod uchem, była zdeterminowana, by spał tak długo, jak mógł. Z miłością zapamiętywała każdy z widocznych dla niej tatuaży, aby zająć czymś czas. O dziesiątej rano podparła podbródek na jego klatce piersiowej, aby złagodzić ból szyi, zauważając garb na jego nosie, który musiał być kiedyś złamany. Położyła głowę z powrotem, jego ręce przykuły jej uwagę. Lubiła jego ręce. Były silne, z odciskami na opuszkach palców. O jedenastej rano rozproszyła się, rozmawiając z Bogiem, mówiąc mu, że nadal jest na niego zła, ale gdyby mógł zdjąć ucisk z jej pęcherza na trochę dłużej, pracowałaby nad wybaczeniem mu, ale nie składa żadnych obietnic. O dwunastej, Ginny domyśliła się, że to nie wystarczy, ponieważ jej pęcherz był w fazie czwartego alarmu. Następne 30 minut spędziła na żałowaniu dwóch napojów, które wypiła wczoraj. Kiedy dziś trafią do restauracji dla zmotoryzowanych, napoje będą poza jej listą. Po pierwszej po południu, Ginny wiedziała, że nie może dłużej wytrzymać. - Kocham cię, kochanie, ale muszę iść. - Szepcząc, aby nie obudzić Gavina, zaczęła powoli oddalać się od niego jeden celowy ruch na raz. Z każdym ruchem obserwowała go uważnie, żeby się upewnić, że nie obudzi się przed kolejnym ruchem. Było to czasochłonne, ale warte zachodu, gdy stała nad łóżkiem, a Gavin pozostał we śnie. Ginny nie wiedziała, za co bardziej dziękować - że jeszcze spał, czy że nie obudził się, by znaleźć ją w swoim łóżku. Poszła do otwartej walizki ustawionej na krześle, wybrała parę dżinsów i fioletowy top z dekoltem w kształcie łódki. Idąc na paluszkach do łazienki, przymknęła drzwi, nie pozwalając im się zamknąć, bojąc się, że mały dźwięk obudzi Gavina. Widząc toaletę, zaczęła odmawiać Zdrowaś Maryjo, usiadła, starając się nie mruczeć zbyt głośno. Kiedy skończyła, położyła dwa ręczniki na toalecie przed spłukaniem wody, zadowolona z wyciszonych dźwięków dobiegających od klozetu. Dumna z siebie za to, że wydawała minimalne dźwięki, kiedy ubierała się i myła zęby, Ginny wyszła z łazienki i weszła do piekła. Gavin kręcił się po pokoju hotelowym, jak oszalały, próbując wyrwać sobie włosy. 138

mila8189

Przerażona, Ginny zamarła, ale było już za późno. Zauważył ją już. - Co mi zrobiłaś? - Ryknął na nią tak głośno, że Ginny obawiała się, że tanie zdjęcia wiszące na ścianach opadną. - Co? - Jest pierwsza godzina! - Wiem. Jesteś wściekły, że pozwoliłam ci spać? - Próbując dowiedzieć się, dlaczego był tak zły, obawiała się, że dowiedział się, że spała obok niego. - Nie sypiam ciągiem przez dziewięć pieprzonych godzin! Odurzyłaś mnie, gdy spałem? Jej usta opadły pod wpływem oskarżenia. - Oczywiście, że nie... Ginny została podniesiona i rzucona na łóżko. Opierając ręce na materacu po obu stronach jej głowy, Pochylił się nad jej twarzą, - Powiedz mi, co mi dałaś! Drżąc, wpatrywała się w niego. - Nic ci nie dałam. Gavin, byłeś zmęczony... Przerażona, chciała przyznać, że z nim spała, decydując się powiedzieć mu prawdę, zamiast przekonywać go, że go nie odurzyła, ale on nie dał jej szansy. - Byłem wyczerpany wcześniej o wiele bardziej i nigdy nie spałem przez dziewięć pieprzonych godzin! - Uderzając pięścią w materac przy jej głowie, Ginny wiedziała, że musi go uspokoić. Mimo, że była przerażona, to było nic w porównaniu z przerażeniem, przez które przechodził. Sięgając po każdą uncję odwagi, jaką posiadała, Ginny nagle owinęła ręce wokół jego szyi, wykorzystując wszystkie swoje siły, by wznieść się i obrócić, zmuszając go, by przekręcił się z nią, aż była na górze. Przyklejając się do jego twardego ciała, zakopała swoją twarz w zagłębieniu jego szyi, opierając na nim swoją pełną wagę. - Uspokój się, słodki mężczyzno. Nie odurzyłam cię. Przysięgam, że nie. Nie zrobiłabym ci tego. Kocham cię, Gavin, - szepnęła mu do ucha, czując jego trzęsące się ciało pod swoim. - Słodki, słodki mężczyzno, kocham cię..., powtarzała w kółko, aż poczuła jak przestaje drżeć i leżał wiotko, nie napinając się. Podpierając się na jednej ręce, Ginny podniosła głowę, by odgarnąć jego opadające włosy. Jego szalone spojrzenie było niewyraźne, wpatrujące się w nią. - Podoba mi się twój tatuaż. - Kciukiem, Ginny pocierała tatuaż pod uchem. - Czy to bolało? - Kiedy nie odpowiedział, Ginny pocierała kolejny niżej. - To jest mój drugi ulubiony. Jedyna rzecz, która mi się nie podoba, to twój kolczyk. Potrzebujesz czegoś innego. Nie wiem jeszcze co by pasowało, ale kiedy będę wiedziała, kupię ci.

139

mila8189

- Żeby cię nie zapomnieć? - Jego piękne oczy stawały się coraz wyraźniejsze. - Nie. Za każdym razem, gdy spojrzysz w lustro, będziesz wiedział, że jesteś mój.- Powiedziała wprost. Gavin zamknął oczy, a potem je otworzył, potrząsając na nią głową. - Nie poddajesz się, prawda? - Nie. Jestem kobietą z gór, nie umiem się poddać. - Ginny pocierała policzek o jego klatkę piersiową, zadowolona, że jego serce znów bije normalnie, zanim podniosła głowę spotykając jego oczy. - Nie odurzyłam cię. Znowu zamknął oczy, kiwając głową. - Wierzysz mi? - Tak. - Dobrze. Kiedy nie otwierał oczu, Ginny sądziła, że wciąż stara się upewnić samego siebie, że ona tego nie zrobiła. - Jesteś pewny? - pytała niepewnie. - Jestem pewien. - Jego kłamliwe oczy pozostały zamknięte. Ginny uśmiechnęła się. Nigdy nie bała się wyzwania. Cóż, bała się, ale nigdy nikomu nie dała tego zobaczyć. - Więc udowodnij to. Mogę cię tu pocałować? - Przeniosła swój kciuk do jego szczęki. Otworzył oczy. - Nie. - Będzie krótki i słodki, po to byś udowodnił, że mi wierzysz, - namawiała. - Mogę dać ci jeden, tak jak daję moim braciom. - Nie. - Wiedziałam, że mi nie wierzysz. Chyba będziemy musieli zostać tu cały dzień, bo ja nie jestem... - Powiedziałem, że ci wierzę. Czy jego usta drżały? Ginny zaczęła się martwić, że jej własne bicie serca wymknęło się spod kontroli przez początek małego uśmiechu. - Udowodnij to. - kusiła znowu. - Krótki i słodki... jak na słodkiego mężczyznę... - Jezu, po prostu to zrób! - krzyknął. - Po prostu się zamknij... Ginny nie dała mu szansy na cofnięcie pozwolenia. Dając mu szybkie cmoknięcie w policzek, Ginny zeskoczyła z niego na podłogę zbierając rozrzuconą piżamę, którą upuściła, gdy rzucił ją na łóżko. - To wszystko? - Gavin podparł się na łokciach, patrząc jak pakuję walizkę i zapinała suwak. 140

mila8189

Udając zmarszczenie brwi, postawiła walizkę na podłodze, a potem odwróciła się do niego twarzą. - Za długo? - Odgrywając nieporozumienie, Ginny zaciągnęła walizkę do drzwi. Gavin usiadł na łóżku, jego długie nogi zwisały z boku. - Potrzebuję prysznica, zanim pójdziemy. - Wstając z łóżka, usunął pas spod drzwi. - Zostań tu, a ja wezmę ubrania z samochodu. - Dlaczego nie przyniosłeś ich wczoraj w nocy? - Chciałem mieć wolne ręce na wypadek, gdyby ktoś próbował nas zaatakować. Twój prześladowca nie będzie ryzykował, że cię zgubi podczas twojej podróży. Chciałem być przygotowany, jeśli podejmie ostatnią próbę. Tym razem była szczera. - To dlatego nie zaoferowałeś mi wczorajszej nocy pomocy z moją walizką? Odwrócił się. - Jeśli chodzi o twoje bezpieczeństwo, bycie dżentelmenem zostawiłem na koniec. - Mogłeś mi powiedzieć. Kobieta musi wiedzieć takie rzeczy. - Ginny, jakie masz uczucia do mnie.... zmierzamy w dwóch przeciwnych kierunkach. - Gavin obojętnie powiedział, przebijając kolejną bańkę nadziei, że kiedykolwiek będzie ją kochał tak, jak ona kochała go. - Gavin, mogę wziąć własną walizkę. - marszcząc czoło w irytacji, odłożyła na bok swoje zranione uczucia. - Nie wiem, z jakimi kobietami masz do czynienia, więc dam ci bezpłatną wskazówkę, o co mi chodzi. Nie potrzebuję cię do noszenia mojego bagażu, jeśli jestem wystarczająco silna, by sama go nieść. To, co powinnam była powiedzieć, skoro ostatnim razem mnie źle zrozumiałeś, - Ginny mówiła wprost i dobitnie, - byłoby miło, gdybyś mnie uprzedził, że spodziewasz ataku kiedy wysiadamy z samochodu. - Powinienem był ci powiedzieć, - przyznał się niechętnie. - Ale... - Żadnych ale. Następnym razem, po prostu daj mi znać. Nie łatwo mnie przestraszyć i wytrzymam to, kiedy powiesz mi, że muszę być ostrożna. Nie mogę znieść tego, że myślisz, że jestem głupkiem nie dbającym o swoje bezpieczeństwo. Być może jesteś tu z rozkazu Vipera, aby mnie chronić, ale nigdy nie zapominaj, że mówimy tu o moim życiu, a jeśli spieprzę, rezultatem końcowym może być nie tylko to, że mnie zrani, ale i ciebie, a ta myśl jest dla mnie niepojęta. Gavin sięgnął po uchwyt jej walizki. - Ty nie przestaniesz. Idę po moje ubrania i załaduję twoją walizkę do bagażnika. Nie otwieraj nikomu drzwi. Ginny wysunęła rękę do walizki, zatrzymując go. - Nie gram w żadne gierki, powiedziała. - Kocham cię i nie zamierzam udawać, że nie. - Jej głos stał się łagodniejszy, ale był tak samo stanowczy. - Może zmierzamy w przeciwnych 141

mila8189

kierunkach, ale oboje możemy skończyć w tym samym miejscu. Mogę poczekać, aż tam dotrzesz. Gavin uśmiechnął się gorzko. - Byłem zaręczony z kobietą, która obiecała, że będzie na mnie czekać. Taylor nie dotrzymała słowa. Co czyni cię tak cholernie inną? - Gavin, kiedy to zrozumiesz, będziesz miał swoją odpowiedź. Rozdział 24

- Na następnym zjeździe jest stacja benzynowa. - Kręcąc się na swoim miejscu, Ginny zobaczyła przed sobą podświetlony znak. - Nie możemy się tam zatrzymać. - Zdecydowana odmowa Gavina skłaniała ją do błagania. - Mówiłam ci sześć zjazdów temu że muszę, - narzekała. - Jestem głodna i prawie skończyło nam się paliwo. - Coś jeszcze? - Tak, to ostatnia podróż, w którą zabieram cię ze sobą, - narzekała. - Podróż, której byśmy nie odbyli, gdybyś trzymała swój tyłek w Nashville. - Po prostu musiałeś o tym wspomnieć, prawda? Po raz tysięczny, żałuję tego. Nie masz pojęcia jak bardzo. - Stukając palcami w drzwi obok okna, pochyliła się do przodu, dostrzegając podświetlony znak. - Możemy się tam zatrzymać? Mają sklep z upominkami z domowej roboty ciągótkami.. - Nie. Poza tym, sklep z upominkami będzie zamknięty. - Gavin, bez skruchy przejechał obok zjazdu. - Tablica informowała, że jest otwarty 24 godziny na dobę, - poprawiła go. - Uwielbiam ciągótki. Nigdy nie próbowałam takich domowej roboty. - Ginny nieszczęśliwie obserwowała zachęcający do zjazdu z międzystanowej jasno oświetlony znak sklepu gdy przejeżdżali obok. Znak krzyczał do niej... Chodź tu. - Chcę, odpowiedziała w głowie, ale nie chce mnie wypuścić. - Mówiłaś coś? - Powiedziałam, że już nigdy nie pojadę z tobą na wycieczkę. - Składając ręce na piersiach, kręciła się na swoim miejscu, próbując zmniejszyć ucisk na pęcherz. Nie zatrzymali się, odkąd wyjechali dziś po południu. Była spragniona, głodna, musiała siusiu i cholera, chciała tą głupią ciągótkę. - Ile razy mam ci powtarzać, gdzie się zatrzymujemy? Za cztery mile spotka się z nami brat z paliwem i czymś do jedzenia i picia. 142

mila8189

Ginny patrzyła na niego podejrzliwie, gdy pominął najważniejszą część. - Czy ma też toaletę na swoim motocyklu? - Nie, ale będą tam drzewa i dużo prywatności. Jej głowa opadła z powrotem na zagłówek. Potem wyprostowała się, widząc kolejny znak zjazdu. - Nie możemy... - Nie. Ginny, to nie jest bezpieczne. Nie chcę nawet, żebyś wysiadła z samochodu, dopóki Jesus nie odjedzie. - Ta choroba jest gorsza, niż mi mówisz, prawda? - Mówię ci... - Zdenerwowanie Gavina nie wyglądało dobrze. Jego policzki wypełniły się jak u bobra, jakby myślał o odgryzieniu... jej głowy. Potem Gavin wypuścił długi oddech, niemalże rozdzielając jej włosy. - Nie chcę ryzykować niepotrzebnie. Siostra Jesusa wróciła z rejsu. Jesteśmy tylko ostrożni. Czy to jest wystarczająco dobre dla ciebie? - Oczywiście. - Jej umysł wypełniła nowa piosenka, która pojawiła się w radiu. - Nie jestem dzieckiem. Narzekam tylko, że nie mogę się doczekać, aż skorzystam z toalety. Przepraszam. Chcesz zagrać w inną grę? Gavin wyglądał, jakby nadepnął na zgniłe jajko. - Gram. Jak na kobietę, która nie lubi gierek, to zadziwiające, ile znasz gier samochodowych. - Nauczyłam się ich, kiedy byłam w drodze z zespołem. Może i nie lubię w nie grać, ale nie jest tak, że prowadzisz ze mną ożywczą rozmowę, kiedy próbuję z tobą porozmawiać. Nawet narzekałeś na światło w moim telefonie, bo przeszkadzało ci, gdy prowadziłeś. A teraz narzekasz na gry, które... - Ginny przerwała, żeby wziąć oddech. - ...nie pojmuję skoro wygrałeś cztery z pięciu. - Musiałem, bo kiedy pozwoliłem ci wygrać, napawałaś się przez 20 pieprzonych mil. Musiałem wygrać, żeby cię uciszyć. - Pozwoliłeś mi wygrać? - Ginny szydziła. - To ja pozwoliłam ci wygrać te wszystkie rozgrywki. - Tak na pewno, - wykpił ją. - Słodki mężczyzno, zaraz dostaniesz za swoje , - ostrzegała, niszcząc efekt kręcąc się na swoim miejscu. - Możesz przestać to robić? - Więc zatrzymaj się. Nie widziałam samochodu w promieniu 10 mil. - Mówisz poważnie? - Tak, straciłam swoją dumę cztery zjazdy temu. Gavin zwolnił samochód, stopniowo zjeżdżając z drogi obok drzew. Ginny ochoczo odpięła pasy bezpieczeństwa, otworzyła schowek i wyjęła plastikowy pojemnik. 143

mila8189

- Co to... - Chusteczki nawilżające. Są na wypadek, gdyby... - Wiem, po co są, - warknął - Na litość boską, pospiesz się. Rękę wciąż trzymała na klamce. - Masz broń? Gavin podniósł głowę z kierownicy. - Po co? - Żeby się chronić, gdy mnie nie będzie. - Mówisz kurwa poważnie? - Tak. Nie chcę się o ciebie martwić, gdy będę próbowała sikać. Możesz o tym nie wiedzieć, ale jeśli kobieta jest zdenerwowana, to trudno jest - Gavin podniósł rękę, żeby ją powstrzymać. - Mam broń. - Przydatna? Pistolet nie będzie przydatny, jeśli będzie na tylnym siedzeniu. Gavin przekręcił się na siedzeniu, ręką sięgnął za swoje plecy. - Jeśli ci ją oddam, zastrzelisz mnie i skrócisz moje męki? - Nie musisz być taki melodramatyczny. - prychnęła, otwierając drzwi samochodu. Zatrzasnęła drzwi, użyła latarki w telefonie komórkowym, żeby dotrzeć do najbliższego drzewa. Upewniając się, że nie ma tu małych futrzanych zwierzątek, Ginny zajęła się swoimi sprawami. Nie minęło dużo czasu, zanim wyszła zza drzew, by zobaczyć migające światła za jej samochodem. Gavin ją zabije. Prawie się przewróciła, tak szybko wracała. Nagle Ginny zamarła, gdy jasna latarka została skierowana w jej stronę. - Stój. Podnieś ręce do góry. Podejdź do tyłu samochodu. - Tak jest, sir. Tak Gavin ją zabije. Podchodząc do tyłu samochodu, Ginny czekała a oficer rozmawiał z Gavinem, którego ręce zwisały przez okno. - Oficerze, - zaczęła Ginny gdy samochód przejechał obok nich, - Mogę wytłumaczyć. - Cicho. - Milczała. Ginny mogła jedynie zrozumieć poszczególne słowa przez mijające ich samochody. - Prawo jazdy... Rejestracja... Skradziony... Ginny skrzywiła się na to. Była już martwa. - Nie ruszaj się. Podskoczyła, gdy policjant minął ją, by wrócić do swojego wozu. Trzymała wzrok na migających światłach woląc oślepnąć, niż patrzeć na reakcję Gavina. 144

mila8189

Myślała już o areszcie zapobiegawczym, gdy oficer wysiadł z samochodu i ponownie, przeszedł obok niej oddając Gavinowi jego prawo jazdy. Zacisnęła wargi, gdy usłyszała śmiech oficera, który od niechcenia oparł się o drzwi jej samochodu. Zbliżając się do końca bagażnika, po stronie kierowcy, Ginny mogła w końcu usłyszeć, co mówi funkcjonariusz, i żałowała że to zrobiła. - Moja żona rozwiodłaby się ze mną, gdybym nie zjechał dla niej do toalety. Gavin powiedział oficerowi, co robiła! Nigdy więcej nie chciała pozwolić mu wygrać gry "Nazwiska Celebrytów". - Przekażę przez radio. Owen złapałby cię, gdybyś przekroczył granicę stanu. Łapie każdego BOLO przechodzącego przez jego sekcję traktuje to jako swoją osobistą misję. Za każdym razem, gdy jedna z jego byłych żon potrzebuje nowego samochodu, jego brat, sędzia, upewnia się, że zostanie wystawiony na aukcję. Dam ci moją wizytówkę. Jak cię zatrzymają, mogę wysłać faksem, że list gończy został usunięty. Ginny obiecała sobie, że zwróci uwagę na nazwę następnego hrabstwa, przez które będą przejeżdżać, żeby mogła anonimowo zadzwonić do FBI żeby potrząsnąć tym małym miasteczkiem. - Możesz wrócić do swojego samochodu. - Pozwolenie oficera nie wyszło z taką samą dobrą, starą serdecznością, z jaką potraktował Gavina. Udając godność, której nie czuła, Ginny wróciła do samochodu. Migające światła za jej samochodem oświetlały wnętrze, pokazując zaciśniętą szczękę Gavina. - Nie wiem o co się tak gniewasz. To ja byłam tą, którą wyśmiewano. Urażona, naśladowała jego zaciskaną szczękę. - Jeszcze jedno słowo... Tylko jedno, - groził. Otworzyła usta, przygotowując się do dalszego rozsiewania nia swoich żalów. - Zrób to - zwężał na nią oczy - a zobacz, co się stanie. Siedząc na swoim miejscu patrzyła przed siebie, zastanawiając się nad zamknięciem ust i ponownym wyrzuceniem klucza, ale nie chciała testować swojego szczęścia. Jak do tej pory, dzisiejszy dzień był do bani... poza godzinami, które spędzała ciesząc się każdą sekundą, którą spędzała z nim. Ginny, straciła swoje oburzenie zanim osiągnął siedemdziesiątkę na międzystanowej, włączyła muzykę, potrząsając głową do jednej ze swoich ulubionych piosenek. - Zamierzasz uszkodzić sobie kark, - przestrzegał.

145

mila8189

Uznając to za dobry znak, że znowu z nią rozmawiał, Ginny złamała przysięgę milczenia. - Możesz wymienić tę piosenkarkę, zanim policzę do dziesięciu? - Nie. - Daj spokój... Nie spróbujesz, - marudziła. - Billy Idol. - Szczęśliwy traf. - Ginny figlarnie odwróciła się do niego. - Następna jest moja, - powiedziała na koniec piosenki czekając aż zacznie się następna. Musiała tylko posłuchać pierwszego uderzenia. - Cher. - Oszukujesz. Kładąc rękę na piersi, jakby się obraziła, Ginny nie przegapiła błysku jego białych zębów, kiedy próbował się nie uśmiechać. Wyglądało to bardziej jak grymas, ale nie była wybredna brała to, co mogła z niego wydobyć. - Nie nazwałabym tego oszustwem. Ja nazywam to zwycięstwem. - Wciąż oszukujesz. - Nie, nie zgadzam się, - Powiedziała Ginny śpiewającym głosem. Zrobiła się poważna, gdy Gavin zwolnił, by zjechać na nieoświetlony zjazd. - To tutaj spotykasz się z Jesusem? - Ginny strasznie obserwowała mroczną, krętą drogę przed sobą, na którą wjechał Gavin. Nie widziała żadnych świateł z firm ani domów. Przerażające było gdy Gavin zmniejszał prędkość, by zjechać z dwupasmowej drogi i wjechać na zamkniętą stację benzynową przez co pocierała jeden ze swoich małych amuletów. Z zewnątrz przednie okna były zabite deskami. Gavin zaparkował obok jednego z dystrybutorów, który nie miał cyfrowej pokrywy. - Jak dobrze znasz tego Jesusa? - Szeptała, kiedy zatrzymał samochód. - Spotkałem go kilka razy. Jesteś bezpieczna, Ginny. To Last Rider. Gavin spojrzał z zaskoczeniem na jej westchnienie ulgi. - Ufasz mu tylko dlatego, że jest Last Rider? - Nie powinnam? - Większość " The Last Riders" nie są solidnymi obywatelami. - Większość solidnych obywateli ma swoje wady. Spojrzała przez ramię, gdy za nimi pojawiły się reflektory, nie była świadoma przenikliwego sposobu, w jaki ją obserwował. - Czy to on? - Odwracając głowę do Gavina, przyłapała go na wpatrywaniu się w nią. - Tak. Jest z nim Neon. - Wyciągając skórzane rękawiczki z kurtki, włożył je, zanim sięgnął po klamkę i wyszedł z samochodu, zostawiając ją samą w środku.

146

mila8189

Przez muzykę Ginny nie mogła usłyszeć, o czym rozmawiali ale widziała dwóch mężczyzn schodzących z motocykli, ubranych w kurtki Last Rider i czarne rękawice. Jeden z nich poszedł do dystrybutora paliwa obok jej samochodu i włożył kluczyk z boku. Chwycił dyszę z dystrybutora i przekazał ją Gavinowi, który stał przy jej baku. Gdy Gavin tankował paliwo, mężczyźni wrócili do swoich motocykli, wyjmując plastikowe torby, które umieścili na bagażniku jej samochodu. Ginny poczuła ruch samochodu, gdy Gavin wyjął dyszę z baku paliwa. Obserwowała całą interakcję pomiędzy trzema mężczyznami, zauważając, że Gavin nie wypowiedział więcej niż dwa słowa do mężczyzn i zachował odległość od nimi. Gavin wziął torby z bagażnika, gdy jeden z mężczyzn włożył kluczyk z powrotem do dystrybutora. Potem Gavin poczekał, aż ci dwaj mężczyźni odjadą dopiero wówczas otworzył drzwi. Wewnątrz przekazał jej torby i uruchomił samochód. Przeszukując zawartość toreb, Ginny podzieliła artykuły. Wkładając dwie butelki wody do uchwytów na kubki, wyciągnęła jedną z zapakowanych kanapek, worek z frytkami i batonik czekoladowy, a resztę przekazała Gavinowi. - Myślałem, że umierasz z głodu? - Bo tak jest. - Otwierając kanapkę, ugryzła, po czym otworzyła chipsy. - Jest więcej kanapek i chipsów. - Wezmę to, co zostanie po tym, jak wybierzesz. - Biorąc chipsy, otworzyła jedną butelkę z wodą. - A gdybym chciał indyka, którego wzięłaś? - Tam są jeszcze dwa. Możesz je mieć. Gavin wyjął jedyną kanapkę klubową, która była dwa razy większa od tej, którą wzięła. Rozrywając ją, podał jej połowę. - Nie, dzięki. Ja... - Wiem, że lubisz Geno’s Subs. Weź połowę. - Skąd wiesz, że lubię Geno’s Subs? - Dirty Dan's nie jest jedynym miejscem, w którym często bywasz. Lubisz Geno’s Subs. - Rozumiem, że Shade uzupełnił notatki o to gdziekolwiek byłam w Nashville? - W Queen City i Treepoint też. - Otworzył torbę z grillowanymi chipsami i podał jej. Odkładając pozostałą połowę na bok, wzięła grillowane chipsy. 147

mila8189

- To do bani, że wszyscy tak dużo o tobie wiedzą. - Kolejny powiew ciepła uderzył w jej brzuch z powodu słodkiego gestu, który nieświadomie zdradził, że zauważył coś tak prozaicznego, jak jej preferencje dotyczące chipsów. - Tak, to prawda. - Zgodził się. - Mogło być gorzej, - powiedziała, grzebiąc za kolejnym chipem. - Jak? - Gniotąc pustą torbę po chipsach, które właśnie zjadł, Gavin wziął od niej te w połowie zjedzone. - Zaletą jest to, że żadna z kanapek nie ma sera ani cebuli, które nie lubię. Mam też mój chocolate fix na dzisiaj. - Musisz patrzeć na wszystko z dobrej strony? - Lepsze to niż bycie Gloomy Gus bo ten ktoś pozostanie anonimowy. A dodatkowo żadne z nas nie będzie miało cebulowego oddechu przez resztę nocy. Zbierając resztki swojego posiłku w jedną torbę, Gavin umieścił niezjedzone rzeczy w drugiej. Gavin wziął błyszczący przedmiot z torby i wręczył jej. Potrzebujesz skorzystać z postoju, zanim wyjedziemy? Ginny spojrzała na niego. - Wiedziałeś, że jest tu łazienka? - Tak. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Zwęziła na niego oczy podejrzliwie. Miałeś zamiar zostawić mnie w lesie, prawda? - Neon i Jesus byli za nami. Jeden z nich mógłby cię podwieźć. Wielki palant nie był wcale zażenowany tym, że się dowiedziała. - Co cię skłoniło do zmiany zdania? - Mandat z Ohio. Rozdział 25

- Jak długo zamierzasz się na mnie gniewać? Nie odezwałaś się ani słowem od ponad godziny. Choć cieszę się ciszą i spokojem, starzeję się widząc jak twoje spojrzenie strzela we mnie sztyletami. Ginny zacisnęła usta, zdeterminowana, by dać mu kolejną godzinę cichego leczenia. - Okayyyyy..., - przeciągnął samogłoskę - Czy możesz chociaż podać mi torbę z tylnego siedzenia. Widziałem tam paczkę z cukierkami.

148

mila8189

Sięgając za siedzenie Gavina po torbę, otworzyła ją i skierowała w jego stronę żeby wyjął, co chciał. Kiedy wyciągnął wszystko oprócz cukierków, wziął od niej torbę, odrywając oczy od drogi, żeby zobaczyć, że jest pusta. - Jesus musiał je zapomnieć, - Ginny zaoferowała wyjaśnienie. Gavin oddał jej pustą torbę, żeby mogła spakować rzeczy, które porozrzucał na boki. Umieszczając ją na tylnym siedzeniu, wznowiła stukanie palcami o drzwi. Znudzona, Ginny wyciągnęła telefon komórkowy i zaczęła pracować nad piosenką, którą pisała. - Co ty jesz? - zapytał Gavin z podejrzeniem ponownie odwracając uwagę od drogi. - Nic. - Oddaj to. Ginny zignorowała rękę, którą wyciągnął. - Nie. - To była duża paczka. Nie zamierzasz się podzielić? - Nie uważam, że to duża paczka, i nie, nie zamierzam. - Więc, masz cukierki. Jej gadulstwo pomogło jej wejść prosto w tę pułapkę. - Nie. - Dlaczego się nie podzielisz? - Nie wiem, - powiedziała sarkastycznie. - Pewnie dlatego, że miałeś zamiar zostawić mnie w lesie, gdyby nie zatrzymała cię policja. - Ile razy mam ci powtarzać, że zostałabyś tam na max dwie, trzy minuty? - Okay, - drwiła, kołysząc głową na boki, patrząc przed siebie. - Naprawdę nie dostaniesz żadnych cukierków. Wszystkie są moje. I też są dobre. Celowo rozgryzła twardego wiśniowego cukierka między zębami, wiedząc, że ten wielki palant usłyszy, co robi. Następnie głośno odkręciła papierek z kolejnego cukierka, żeby go otworzyć i wpakowała go do ust. - Jak w ogóle udało ci się wykraść cukierki z torby? Widziałem je tam, kiedy zawiązywałem torbę. - Nie wiem. Może byłeś zbyt zajęty byciem wielkim palantem, żeby to zauważyć. - Nie jestem palantem. - Nie, nie jesteś. Jesteś wielkim palantem. Gavin zdjął jedną rękę z kierownicy i sięgnął do kieszeni kurtki. - Czego szukasz? Jak będziesz się kręcił, to znów nas zatrzymają, strofowała go. - Próbuję znaleźć moją komórkę. Zadzwonię do Jesusa, żeby po ciebie przyjechał. 149

mila8189

- Jest ponad godzinę drogi stąd. - Wiem. - Żartujesz? - Zamierzasz dać mi trochę moich cukierków? - Dobrze. - Ginny sięgnęła do kieszeni, żeby wyciągnąć jeden i podać mu. Zadowolony? - Tak. Możesz wrócić do cichego traktowania mnie. - Straciłam chęć. Dało ci to zbyt wiele radości. - Wkładając telefon do kieszeni z cukierkami, przekręciła się na bok, żeby lepiej się go widzieć. Chcesz zagrać w inną grę? - Nie... Kiedy Gavin przerwał to, co miał zamiar powiedzieć, Ginny spojrzała przez przednią szybę. Zobaczyła samochód z włączonymi światłami awaryjnymi. Prostując się na swoim miejscu, poczuła, że samochód zaczyna zwalniać. - Czy to bezpieczne? - Pewnie nie, ale nie mogę zostawić ich samych. - Gavin zaparkował na poboczu za samochodem. - Chcę, żebyś przeszła przez konsolę i usiadła za kierownicę, gdy będę wysiadał z samochodu. Jeśli coś pójdzie nie tak, chcę, żebyś się stąd wydostała i zadzwoniła do Vipera. - Wyciągając telefon, zobaczył jak Ginny piszę w wiadomości do Vipera numer rejestracyjny samochodu przed nim. - Nie zamierzam cię zostawić. Gavin sięgnął przez konsolę, by unieść jej twarz. Jego mocny uścisk sprawił, że wpatrywała się w jego błyszczące oczy. - Rób, kurwa, co ci mówię. Ginny spuściła wzrok. - Nie mogę, - szepnęła. - Jeśli nie obiecasz, odjadę i zostawię ich. - Więc zostawmy ich... Nikt nie jest ważniejszy od ciebie. - Kurwa mać..., - Gavin przeklął, zwolnił chwyt i otworzył drzwi, gdy mężczyzna wysiadł z samochodu, szaleńczo machając do nich. Odsuwając się od niej, wysiadł z samochodu. - Zamknij, kurwa, drzwi. Staranuj tylną część jego samochodu, jeśli podniosę rękę w powietrzu. Ginny zaczęła się wspinać nad konsolą. - To mogę zrobić, - obiecała. Gavin trzasnął drzwiami samochodu, idąc do mężczyzny, który gwałtownie machał w stronę jego samochodu. Ginny chwyciła kierownicę, gdy Gavin biegł wokół samochodu, otwierając drzwi pasażera i schylając się.

150

mila8189

Z obawy o Gavina obserwowała drugiego mężczyznę, aby upewnić się, że nie próbują Gavina w ten sposób zaskoczyć. W Ginny uruchomił się alarm, gdy jej reflektory oświetlały Gavina, który wyjmuję nieprzytomną kobietę, kładąc ją obok samochodu. Kiedy nieznajomy padł na kolana obok niej a Gavin zaczął uciskać klatkę piersiową kobiety, Ginny nie mogła zostać w samochodzie. Szarpiąc za drzwi, pobiegła, klękając obok mężczyzny, który patrzył, jak Gavin próbuje reanimować kobietę. - Wracaj do samochodu! - Krzyczał Gavin, jego doświadczone ruchy nie straciły rytmu uciśnień, który stosował na nieprzytomnej kobiecie. - Wezwał pan karetkę? - Ginny zapytała spokojnie, próbując pomóc w jedyny możliwy sposób i wbrew rozkazom Gavina. - Są w drodze. Przegapiłem skręt do szpitala. - Mężczyzna szlochał. Byliśmy w drodze do domu matki Kristy. Chciała z nią zostać, dopóki nie urodzi się dziecko. Zaczęła się źle czuć tuż po naszym wyjeździe... Nie jesteśmy stąd... Ginny poklepała go po plecach, pokazując jej zrozumienie dla jego rozpaczliwego wyjaśnienia. Zatrzymując ucisk, Gavin podniósł jej podbródek i ścisnął jej nos. - Zakryj jej usta całkowicie twoimi i daj dwa powolne oddechy. Teraz. - Polecił mężowi, żeby szybko zrobił to, o co prosił. Mężczyzna nie pytał, szybko robił to, co Gavin mu kazał. - Proszę, nie pozwól jej umrzeć..., - Mężczyzna szlochał, gdy Gavin kontynuował uciskanie. Ona i dziecko są dla mnie wszystkim. Ginny patrzyła na Gavina, kiedy pocieszała płaczącego mężczyznę. Jego płonące oczy obiecywały jej karę za wysiadanie z samochodu. Mógł zrobić wszystko, co najgorsze, ale ona nie mogła zostawić po prostu cierpiącego mężczyznę, który patrzył, jak jego żona i dziecko umierają na jego oczach, tak samo jak on. Gavin nadal niestrudzenie pracował nad ożywieniem kobiety, pozostawiając tylko oddech mężowi. Widząc migające światła uderzające w drzewa, Ginny wstała, machając, by ich dostrzegli. Następnie pomogła mężczyźnie stanąć na nogi, gdy sanitariusz podbiegł w ich kierunku, próbując odsunąć ich od siebie. - Musimy dać im miejsce do pracy nad nią, - wyjaśniła panikującemu mężczyźnie, gdy próbował się od niej oderwać. Poszedł z nią, gdy w końcu zrozumiał, co próbuje zrobić, stanęli na trawie, patrząc, jak ratownicy medyczni przejmują stery. Ginny nie mogła sobie wyobrazić przerażenia, przez jakie przechodził mąż, którego życie żony i dziecka wisiało na włosku. 151

mila8189

Teren wokół samochodu szybko wypełnił się przyjeżdżającymi służbami, które pomagały parze. Przyjechały trzy samochody policyjne, jeden z nich zamykał pas ruchu, którym przyjechała karetka. Rozmawiając delikatnie z mężczyzną, Ginny mówiła mu, że jego rodzinie nic się nie stanie, że tak wiele osób było tutaj, aby zrobić wszystko, co w ich mocy, aby uratować jego żonę. Mówiła mu o wszystkim i o niczym, żeby zatrzymać go u swego boku. Gavin ruszył w ich stronę, kiedy sanitariusze przygotowali kobietę do transportu. - Zabierają ją helikopterem ratowniczym, - Gavin relacjonował mu to, co mu powiedziano. - Możemy jechać dalej, Ginny. Chcą, żeby przestawił nasz samochód. - Nie chcę go zostawiać..., - Ginny zaczęła kłótnie. - Policjant ma zawieść go do szpitala. Nie może z nią lecieć. Kiedy Ginny zobaczyła zbliżającego się policjanta, z którym rozmawiał Gavin, uściskała tego zrozpaczonego człowieka. Ginny puściła go, kiedy szczęka Gavina stwardniała, widziała że chciał na nią krzyczeć ale powstrzymał się. - Musimy przestawić samochód. - Usta Gavina ledwo się poruszały, gdy mówił. - Już idę. Patrzył, jak idzie poboczem, wracając do samochodu. Patrzyła przez okno, gdy Gavin odjeżdżał i widziała, jak mężczyzna wsiada do samochodu policyjnego. Ginny poczuła się fatalnie, że podniecenie pary w związku z oczekiwanym dzieckiem przybrało tak druzgocący obrót. Podczas jazdy siedział z kamienną twarzą, Ginny już miała przerwać uciążliwą ciszę, ale nie zrobiła tego. Gavin nie był gotowy, by być rozsądnym. Jej nerwy napięły się, gdy Gavin włączył kierunkowskaz, by zamienić się miejscami. Jadąc pasem przeznaczonym dla samochodów, Gavin zaparkował na pierwszym możliwym parkingu. Ginny wycierała spocone dłonie o uda, zauważając, że to miejsce było również najgorzej oświetlonym w okolicy. - Gavin ..., - Ginny zaczęła się przyznawać do winy, kiedy odpiął pas bezpieczeństwa tak mocno, że metalowe zapięcie wystrzeliło i uderzyło w osłonę. Chłodne powietrze owiało jej twarz, kiedy wyskoczył z samochodu, trzaskając drzwiami za nim. Ginny dała mu kilka minut, a potem wysiadła z samochodu. Parking był pusty. Nikt nie byłby w stanie uratować jej przed dzikusem, który zmierzał się do niej.

152

mila8189

Strach w jej piersi rozluźnił się, gdy podchodził do niej. Mężczyzna, który tak niestrudzenie próbował ratować nieznaną mu kobietę, nigdy nie byłby w stanie jej skrzywdzić. Jej dzikus miał delikatną duszę błyszczącą przez gniew, który czuł. Nawet zło, na które był narażone, nie mogło umniejszyć światła z wnętrza Gavina. Mogła je zobaczyć z miejsca, w którym stała. Bóg nie pozwolił na zniszczenie jej, osłaniając światło nawet przed Gavinem, chroniąc piękne serce, które zostało mu dane. Serce stworzone, by pasowało do jej, tylko do niej. Gdy Gavin chwycił ją za ramiona, szarpiąc ją w jego kierunku, jej oczy poszły do nieba, ulżyło jej, że dała sobie radę z tym wielkim facetem w samą porę. Reaper przyszedł po nią. Rozdział 26

- Co ty sobie myślałaś? - krzyczał. - Mówiłem ci, żebyś została w samochodzie. Jeśli gówno spadnie, muszę wiedzieć, że zrobisz, kurwa, to co powiem! - Ciszej. - Ginny położyła ręce na jego piersi, gdy zaciskał uchwyt na jej ramionach, opierając cały swój ciężar o jego ciało popychała go do boku samochodu. - Myślałam tylko o tym, że biedak traci żonę i dziecko, a jeśli ktoś mógłby ich uratować, to ty. Twarz Gavina wykrzywiła udręka. - Nie uratowałem jej, ona umarła. Starałem się ocalić dziecko. - Próbowałeś, Gavin. Dałeś jej dziecku szansę na walkę, a to więcej niż mieli, zanim się zatrzymałeś. Gavin drżał, jakby było mu zimno. Patrzył w przestrzeń, jakby był w innym miejscu i czasie. Owijając ręce wokół niego, przytuliła go mocno. - Uwielbiam gwieździste noce. Kiedy Leah i ja byliśmy małe, wspinaliśmy się przez okno naszego ojca i patrzyliśmy w niebo, czekając na spadające gwiazdy, abyśmy mogli wypowiedzieć życzenie. Wtedy właśnie dostałam mój pierwszy i jedyny klaps. Nie obchodziło nas, że to było drugie piętro, a daszek miał tylko kilka cali szerokości. - Widzisz to drzewo z małymi gałęziami? - Ginny kiwnęła głową w stronę małego drzewka niedaleko od nich. - Freddy zmusił Leah i mnie żebyśmy wybrały dwie gałązki, a potem powiedział Silasowi żeby dał nam lanie, kiedy je 153

mila8189

przyniesiemy. Nasze twarze były tak czerwone, jak ta ciężarówka parkująca po twojej lewej. Myśleliśmy, że jesteśmy za duże, żeby dać lanie. Pa powiedział mi, że nigdy nie będę za duża na klapsy, a potem przekazał ster Silasowi, by ten dał nam lanie. - Dlaczego nie zrobił tego sam? Ginny opuściła głowę na ramię Gavina z ulgą, że jego umysł wraca z mrocznego miejsca, w którym był. - Pa nie skrzywdziłby muchy, a tym bardziej dwóch małych płaczących dziewczynek, przed to że położył na nie rękę. Niestety, Silas nie miał tego problemu. To on nas znalazł i kilkanaście razy ostrzegał, żeby nie wychodzić na ten daszek. Nie słuchaliśmy. Potem nasze obserwowanie ograniczyło się do krzeseł ogrodowych, które Silas dla nas wystawił. Każdej nocy, która była tak piękna jak ta, pamiętam jak patrzyliśmy z Leah. - Jak możesz mówić, że to piękna noc? - wychrypiał. - Kobieta umarła, jej dziecko będzie potrzebowało cudu, żeby przeżyć, a on nie istnieje. - Jego ciało znowu zaczęło się trząść. Ginny dalej zaciskała ręce wokół niego, wsuwając ręce pod jego kurtkę, by pocierać kojącymi ruchami jego plecy. - Słodki mężczyzno, jest piękna, bo byłeś dla niej prezentem. Utrzymywałeś jej dziecko przy życiu, dopóki nie nadeszła pomoc, a jej mąż nie musiał znosić agonii utraty żony w samotności. Nie zawiodłeś dziś wieczorem, Gavin. Zrobiłeś, co mogłeś. Niezależnie od tego, czy dziecko żyje, czy umiera, nikt nie mógł pracować ciężej, by je uratować, niż ty. - Nie powinnaś mnie dotykać. Nie wiemy, co ją zabiło. To mogła być infekcja... - Albo to mogła być komplikacja z powodu jej ciąży, - Ginny skończyła za niego. - Powiedziałeś mi, że nie ma go w Stanach. - Powiedziałem, że nie wiemy tego na pewno. Muszę zadzwonić do Vipera. Ginny odsunęła się od niego, dając mu przestrzeń do prywatnej rozmowy. Skorzystała z okazji, by rozprostować nogi, a kiedy to robiła, Gavin poszedł za nią, trzymając ją w zasięgu wzroku, kiedy rozmawiał, będąc wystarczająco blisko, by zareagować, gdyby coś się stało. Kiedy inny samochód wjechał na parking, Ginny odwróciła się i poszła z powrotem do samochodu, aby poczekać w środku, mimo że samochód był zaparkowany dalej. Gdy Gavin pozostał na zewnątrz, wciąż rozmawiając z Viper, była całkiem pewna, że wie o czym rozmawiają.

154

mila8189

Nerwowo zapinając kurtkę, Ginny czekała, aż Gavin zakończy rozmowę. Kiedy wrócił do środka pięć minut później, nie od razu rozpoczął rozmowę. - Możesz mi powiedzieć. Ja już wiem. Spojrzał na nią z zaskoczenia. - Słuchałaś? - Nie, nie musiałam. Jeśli nie czułeś się komfortowo z tym, że jestem w pobliżu Jesusa z powodu jego siostry, to jest powód, dla którego Viper miałby takie samo wahanie co my, zwłaszcza odkąd zetknęliśmy się z kimś, kto umarł. Gavin potrząsnął głową. - Żeby być po bezpiecznej stronie, jesteśmy w stanie zawieszenia, dopóki nie zostanie ustalona przyczyna śmierci. Według Vipera a ja się z tym zgadzam, nie możemy zatrzymać się w klubie przez 9 dni dopóki nie sprawdzimy że nie mamy objawów. Musimy wziąć pod uwagę, że Lily jest w ciąży, a także zdrowie braci i ich żon. - Co oznacza, że pobyt u Willi jest również zabroniony. Ona też spodziewa się dziecka. Powiedziała mi tuż przed moim wyjazdem. - Tak. Potwierdzając jej inne założenie, Ginny nie winiła ich. To była jej wina, bo wyjechała. - Jeśli zachorujesz z mojego powodu, nigdy sobie tego nie wybaczę, szepnęła w ciemne wnętrze. - Nie powinnam była opuszczać Nashville. - Jeśli zachorujemy, to przeze mnie. Powinienem był się zorientować, że masz zamiar uciekać. Shade mnie ostrzegał. Zwłaszcza gdy dałaś bis a nigdy wcześniej tego nie robiłaś. Nie chciałem, żebyś uciekała z Nashville, a tym bardziej przez połowę kraju. - Gdzie się zatrzymasz? - Ginny nie miała zamiaru słuchać, jak się obwinia. - Viper wynajął nam dwa połączone pokoje w hotelu. Jeden z ludzi Knoxa zaopatrzy te pokoje w artykuły spożywcze, zanim przyjedziemy. Nie będzie musiał nawet iść do sklepu, bo Diamond ma wystarczająco dużo zapasów, że na pewno niczego jej nie zabraknie. - Jestem zdumiona, że Knox wciąż tam jest. Spodziewałam się, że Diamond zmusi go do przeniesienia się na jej wyspę, - powiedziała Ginny. - Wyspa jest do użytku w nagłych wypadkach, gdy wybuchnie epidemia Zombie. Diamond nie pozwala nikomu postawić stopy na jej wyspie, dopóki martwi nie wstaną ponownie. - Powiedział Gavin wykrzywiając kąciki ust. Diamond była znana w ich mieście z tego, że zawsze była przygotowana na katastrofę po ślubie z Knoxa. - Obawiała się, że nigdy nie będą chcieli wyjechać. - Śmiejąc się z braku rozsądku, w tym o czym rozmawiali, Ginny nie mogła się powstrzymać. 155

mila8189

Powiedziałam jej, że marnuje swoje pieniądze na wyspie. Powinna była zainwestować w podziemny bunkier. Jakiś koleś sprzedaje mieszkania w podziemnym kompleksie, dwa miliony za sztukę. Gavin zwęził na nią oczy po tym co przypadkowo powiedziała - Kiedy to było? - W Boże Narodzenie... kiedy błagała Knoxa, żeby sprawdził alarm systemowy, chciała, żeby jej kupił. Siedziałam z nimi przy tym samym stole z dr Price'em, kiedy zapytała go, czy myśli, że system będzie działać, jeśli coś bez bicia serca się poruszy. - Co on powiedział? - Dał jej wizytówkę Dr. Aldera. Jest psychiatrą, który wprowadza się do miasta pierwszego marca. - Psychiatrą? - Osobiście myślę, że powinna go zapytać, czy ma jakieś specjalne oferty na początek, ale jeśli powiesz komuś, że to powiedziałam, zaprzeczę. Robi się trochę drażliwa, kiedy mówisz jej, że apokalipsa zombie zdarza się tylko w filmach. Willa powiedziała mi, że po tym jak dr Price dał jej wizytówkę psychiatry, teraz jeździ do Jamestown, kiedy potrzebuje lekarza. Pewnego dnia mogę potrzebować prawnika i nie chcę spalić tego mostu u niej. Gavin nie uśmiechnął się całkowicie, ale było blisko. Powoli rozluźniał swoją gardę. Lecz wystarczyła najmniejsza rzecz, a on wycofywał się do środka skorupy, jak żółw wyczuwający niebezpieczeństwo. Chciał, aby jego twarda zewnętrzna powłoka stępiła ból, aby nikt nie znalazł się zbyt blisko. Słodki mężczyzna nie wiedział, że ona kocha żółwie. Trzeba było dużo cierpliwości, żeby pokazać im ich prawdziwą osobowość, a ona miała wiele do dania Gavinowi, kiedy będzie gotów zaakceptować to, co ona była gotowa mu dać. - Jesteśmy trzy godziny drogi od Treepoint. Damska toaleta jest pusta, jeśli musisz iść. - Zamierzasz zostawić mnie samą, gdy będę w toalecie? - Drażniła się. - Zależy od tego, jak długo jeszcze będziesz zagadywać mnie na śmierć, zanim pójdziesz. Ginny natychmiast wysiadła z samochodu. Pewnym siebie krokiem podeszła do toalety dla kobiet. Słodki mężczyzna był tak tępy, że nie zdawał sobie sprawy, że ona nigdy nie pozwoliłaby mu jej zostawić. Piekło musiałoby najpierw zamarznąć. Ginny nigdy w życiu nie sikała tak szybko. Myjąc ręce, wrzuciła papierowy ręcznik do kosza, zdeterminowana, by nie dać Gavinowi żadnego pretekstu do zostawienia jej. Wychodząc z toalety, potknęła się o własne stopy, widząc Gavina cierpliwie czekającego przed drzwiami. 156

mila8189

- Dlaczego nie poczekałeś w samochodzie? - zapytała z zaskoczeniem. - Chciałem się upewnić, że nie zostawiłaś kluczy w toalecie. - Podnosząc na nią ironiczne brwi, Gavin wyciągnął rękę po kluczyki. Sięgając do kieszeni, poddała mu kluczyki. - Chciałam się upewnić, że mnie nie zostawisz. - Ginny, jeśli nie chciałem, żebyś wysiadł z samochodu na stacji benzynowej, żebyś nie zbliżała się do Jesusa, to dlaczego miałbym pozwolić ci jeździć na motocyklu, skoro byłabyś jeszcze bliżej? - Żartowałeś? - Nie powiedziałbym, że to był żart, bardziej by cię wkurzyć, żebyś traktował mnie milcząco. Ginny patrzyła na niego z bólem. - Więc, dlaczego przyznajesz się do prawdy, skoro mamy jeszcze trzy godziny? Wielki palant z dumą zamachnął się w kierunku drzwi pasażera. - Wszystkie dobre rzeczy muszą się kiedyś skończyć. Rozdział 27

- Muszę zadzwonić. - Ginny wyłączyła radio, gdy Gavin wrócił na drogę. - Jeśli nie chciałaś, żebym podsłuchiwał, powinnaś była zadzwonić, gdy byliśmy na parkingu. Nie chcę się zatrzymywać. - Nie przeszkadza mi, że mnie słuchasz. - Po znalezieniu telefonu komórkowego, Ginny wybrała numer Silasa. - Hej. Ginny uśmiechnęła się, gdy jej brat odebrał. - Hej. Co ty robisz tak późno? - Oglądam telewizję. - Nie oglądaj; to jest przygnębiające. - Cieszę się, że po świętach rzuciłem pracę w tartaku. - Dlaczego? Czy coś się stało? - Nic wartego uwagi. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? - To nie było ważne. Ginny pozwoliła, na zmianę tematu. Silas zawsze milczał na temat traktowania go w pracy. Jego matka i ojczym pracowali w tym samym zakładzie, i to ona użyła swoich wpływów, aby Silas dostał tam pracę, gdy miał 16 lat. Z niewielu rzeczy, o 157

mila8189

których jej powiedział, Ginny przypuszczała, że był niesprawiedliwie traktowany przez ojczyma, w porównaniu z innymi pracownikami. - Czy mogę jakoś pomóc? - Nie. Wszystko w porządku. Nie jestem jedynym, który walczy. Dlaczego dzwonisz? - Nie mogę zadzwonić tylko po to, żeby z tobą porozmawiać? - Tak, jeśli to właśnie dlatego dzwonisz. - Może być jeszcze jeden powód, dla którego dzwonię. - Jaki jest...? - Jestem jakieś dwie i pół godziny drogi od Treepoint. Gavin rzucił na nią okiem gdy podała informacje. Nie wiedział, z kim rozmawia. Ginny dała mu sygnał palcem że jest ok, a potem wróciła do słuchania Silasa. Była pauza z drugiej strony telefonu. - Myśleliśmy, że będziesz w Nashville przez kolejny tydzień. - Zmieniłam plany. - Przygotuję więc twój pokój. Ginny musiała zamrugać by powstrzymać łzy, które napłynęły jej do oczu po ofercie. Lata spędzone z dala od nich nie mogły zostać nadrobione w ciągu kilku godzin, które spędziła z nimi, zanim musiała wyruszyć, aby złapać samolot powrotny do Nashville, ale to był początek. - Chciałabym móc, ale nie mogę u was zostać. - Chcesz zostać u Willi? Rozczarowanie w jego głosie odbiło się echem w jej własnym. Chciała zostać blisko Gavina, bojąc się, że straci postępy, który z nim zrobiła, ale Ginny równie chętnie poświęciłaby czas na odnowienie swoich więzi rodzinnych. - Nie, ja też nie mogę tam zostać. W drodze do Treepoint, mogliśmy być narażeni na CP. Zostaniemy w hotelu, dopóki nie dowiemy się, że nie jesteśmy zakażeni. - Wracaj do domu. Ginny znała ton głosu, którym mówił do niej. - Chcę być pewna że jestem zdrowa. Zadzwonię do ciebie, jak się urządzę w moim pokoju. Gdyby nadal rozmawiała z Silasem, poddałaby się jego żądaniom. Łatwiej byłoby jej wytłumaczyć, że nie chce zostawić Gavina gdyby nie słuchał. Jej szalony mężczyzna zabarykadowałby się w swoim pokoju i nie wyszedł. - Więc porozmawiamy wtedy. - Nie wściekaj się na mnie. Robię to dla bezpieczeństwa wszystkich. - Nie jestem zły. Rozumiem. 158

mila8189

- Brzmisz na wściekłego. - Nie jestem... Po prostu przyjedź tu bezpiecznie, dobrze? - Zrobię to. Kocham cię. - Ja też cię kocham. Rozłączając połączenie, Ginny włożyła telefon do kieszeni. - Masz w zwyczaju mówić mężczyznom, że ich kochasz? Ginny przewróciła oczami na nutę zazdrości w głosie Gavina. Zastanawiała się, czy to nie jest kolejna emocja, do której nie przyznałby się jej. - Kiedy oni są moimi braćmi, to tak. Jesteś jedynym mężczyzną, któremu powiedziałam, kocham. - To nie moja sprawa, z kim rozmawiasz. - Okej, - drwiła. - Myślałem, że nie masz żadnego kontaktu z braćmi. - To znaczy, że jest coś, czego Shade nie wie? - Przestań. Tyle z tego słodkiego mężczyzny, którego doceniała przed telefonem. To trwało całe 45 minut. - Poszłam się z nimi zobaczyć, zanim wyjechałam do Nashville. Udało nam się uleczyć nasze pęknięcie. - Tuż przed tym jak rozmawiałaś ze swoim bratem o rzuceniu pracy? - Jesteś bardzo podejrzliwy. Moi bracia nie wezmą ode mnie żadnych pieniędzy. Cóż, poza Fynn, ale on ma tylko czternaście lat, - Ginny poprawiła się. - Próbowałaś dać im pieniądze? - Odkąd byłam wystarczająco duża, by zacząć pracować. Nigdy nie zrealizowali ani jednego czeku. Moi bracia nie mają wiele, ale to, co mają, osiągnęli samodzielnie. Nasz ojciec nie miał centa przy duszy, kiedy umarł. Jedyne co posiadał, to nasz dom i posiadłość. Ledwo starczyło nam pieniędzy, by zapłacić za trumny jego i Leah. Silas musiał pożyczyć pieniądze od swojej matki, żeby za nie zapłacić. Kiedy znalazłam swoją pierwszą pracę, poszłam do niej, żeby spłacić pożyczkę, ale Silas już ją spłacił. Przez dwa lata pracował przez 16 godzin dziennie żeby ją spłacić. Silas pracował dla swojego ojczyma, który traktował go jak śmiecia. Nie tylko on. Cała moja rodzina była traktowana jak śmieci, odkąd pamiętam. Mój ojciec zmieniał kobiety, i przez to narobił sobie w mieście wielu wrogów. Przenosząc ich na jego dzieci. - Przerzucili się również na ciebie? - O tak. To dlatego Silas mnie zostawił. Nie chciał, żebym wychowywała się z piętnem Colemana. Jego próba była dla mnie żałosną porażką. Możesz 159

mila8189

zabrać dziewczynę z góry, ale nie możesz zabrać góry z dziewczyny. Tęskniłam za moją górą. Nadal tęsknię. Kiedy dowiem się, kim jest mój prześladowca, zbuduję swój dom w miejscu, w którym ja i Leah patrzyłyśmy w gwiazdy. - Jeśli zamierzasz zbudować tam dom, to dlaczego kupiłaś ten dom w mieście od Willi? - Nikt w mieście nie dałby mi pożyczki, tylko Willa. Kiedy miałabym wystarczająco dużo kapitału uzbieranego na budowę tego domu, mogłam go sprzedać i zbudować ten, o którym marzyłam. Moje dzieci będą wychowane na tej samej górze, na której ja dorastałam, - uprzedziła Gavina. - Czy twoim braciom nie przeszkadza, że zbudujesz tam dom? - Oczywiście że nie. To nie jest tajemnica. Leah i ja oboje zamierzaliśmy zbudować nasze domy blisko siebie, zanim ona umarła. Jej posiadłość była tuż obok mojej. Freddy zostawił każdemu ze swoich dzieci kawałek ziemi. Kiedy Gavin oderwał oczy od drogi na tyle długo, by na nią spojrzeć, Ginny zobaczyła, że marszczy brwi na nią. - Nie masz żadnej własności zarejestrowanej na twoje nazwisko. Ginny wzruszyła ramionami. - Posiadłość, którą Pa mi zostawił, nie będzie na moje nazwisko, dopóki nie skończę dwudziestu ośmiu lat lub nie wyjdę za mąż. Do tego czasu, jest na nazwisko Silasa. Freddy nie do końca wierzył w prawników. Nie chciał płacić 100 dolarów za godzinę za poradę prawną, skoro biblioteka w mieście jest darmowa. - Zrobił to z własnej woli? - Tak. - Czy poświadczono to notarialnie ze świadkami? - zapytał. - Oczywiście. Nie jesteśmy wieśniakami. - Wzdychając z irytacją, Ginny włączyła z powrotem radio. - Każdy z moich starszych braci był tego świadkiem, gdy Pa to pisał. - Czy on używał długopisu? Ginny wpatrywała się w jego nos. - Nie musisz być taki sarkastyczny. To całkowicie legalne. - Kto tak mówi? Bo jestem całkiem pewna, że nie. Gdyby Silas złożył testament twojego ojca w sądzie, Shade znalazłby go podczas przeszukania twoich akt. - Shade przeszukał moje akta? - Strach rozkwitł w jej klatce piersiowej z naciskiem wycelowanego w nią pistoletu z farbą, rozbijający jej wszelkie kłamstwa, które opowiadała od trzeciego roku życia. Miała zamiar opowiedzieć Gavinowi o wszystkich szczegółach jej życia; po prostu czekała, aż on polubi ją trochę bardziej. Nie mogła zagrozić bezpieczeństwu Trudy. Jej 160

mila8189

siostra nie naraziła jej na niebezpieczeństwo, kiedy zakochała się w Daltonie. Wkrótce musiała się wyspowiadać Gavinowi. Ginny rozumiała jego problemy z zaufaniem i każdy dzień, który minął, tylko pogarszał jej sytuację, gdy przyzna się do posiadania innej tożsamości. - Ginny? - Hmm ...? Przepraszam, nie usłyszałam, co powiedziałeś. - Mówiłem, że musiałaś wiedzieć, że Shade przeszukał twoją osobę, kiedy zaczął próbować ustalić, kim jest twój stalker. Shade nie przegapiłby tego. Mógł się nie dowiedzieć, kim jest twój stalker, ale nie z braku prób. - Nie wiedziałam, że to zrobi. - Ginny sięgnęła po letnią wodę z uchwytu na kubki, aby wziąć łyk, mając nadzieję, że złagodzi jej suche gardło. - Gavin, to nie ma znaczenia, czy Silas złożył papiery, czy nie. Kiedy będę gotowa do budowy, przekaże mi posesję. Robisz górę z kretowiska. Widziała, że Gavin nie był przekonany, ale nie mogła tego udowodnić, dopóki nie miała papierów w ręku że były one legalnie złożone i poświadczone notarialnie. Szukał oszustwa w złym miejscu. To ona oszukiwała wszystkich, na których jej zależało. - Daj mi jednego. Jej ręka wciąż była w kieszeni. - Huh? - Możesz wyłączyć znowu radio. Słyszę, że jesz te cukierki. - Robię ci przysługę. To zepsuje ci zęby. - Moje zęby są w porządku. To ty będziesz potrzebowała leczenia kanałowego, zanim dotrzemy do Treepoint. - Może i tak, ale ja mam ubezpieczenie dentystyczne bez dodatkowych opłat. - Bezwstydnie wrzuciła kolejnego cukierka do ust, odmawiając dzielenia się. Uwielbiała jego perłowe ząbki. - Jestem okropna, w byciu uprzejmą, - powiedziała śpiewającym głosem, potrząsając głową do wyimaginowanego rytmu. - Kiedy dotrzemy do Treepoint, pierwszy przeszukam torby z zakupami. Nie dostaniesz przede mną kolejnych Mr. Nice. Ginny parsknęła. - Knox nie włożył żadnych cukierków do toreb. - Skąd wiesz? - Mówiłeś, że Knox bierze artykuły spożywcze z magazynu zombie Diamond. Cukierków nie było na liście zakupów, którą aktualizuje co miesiąc. Pokazała mi tę listę, gdy byliśmy na świątecznej kolacji w kościele. - Dlaczego, kurwa, nie zawarła w niej cukierków? Bała się, że im zgniją zęby, a na jej wyspie nie ma dentysty. - Ginny wzruszyła ramionami, jakby to miało sens. - Jej wyspa jest mała. 161

mila8189

Ustaliła limit dwudziestu osób, które zaprosi do siebie. - Tylko dwudziestu? Ginny skinęła głową. - Zgadzam się. Dla mnie to też zbyt wiele osób. - Ile byś wzięła? - Na bezludną wyspę? Nie ma nad czym się zastanawiać - drwiła Ginny. - Dobrze... ile byś wzięła? - Tylko dwie. Ty i ja. Rozdział 28

- Pokój numer 26. i 27. - Reaper zablokował telefon po przeczytaniu smsa od Knoxa. - Przynajmniej jest na pierwszym piętrze, - powiedziała Ginny. - Siedzę tak długo, że nogi mi zdrętwiały. - Mówiłem ci, żebyś rozłożyła się na tylnym siedzeniu, - przypomniał jej, ponownie wrzucając bieg w samochodzie. - Co ty robisz? - Ginny chwyciła klamkę w drzwiach, jakby chciała wyskoczyć, gdyby nie pozwolił jej wysiąść z samochodu. - Nasze pokoje są po drugiej stronie hotelu, - wyjaśnił. - W ten sposób możemy wejść bezpośrednio do naszych pokoi, nie natykając się na nikogo. - Oh... - Nie jesteś jedyną która chce wysiąść. - Czym jesteś bardziej zmęczony? Samochodem czy mną? - I tym i tym. - Jego ręce zacisnęły się na kierownicy, wyczuwając ból, który właśnie zadał. Prawda była taka, że mógł jechać do nieprzytomności i nie obchodziłoby go to. To, czego potrzebował, to uciec od Ginny. Każdego dnia, który spędził z nią, Reaper czuł się, jakby tracił kontrolę nad emocjami. Ona była paradoksem... im więcej czasu spędzał z nią, odkrywał nowe aspekty jej osobowości. Ginny była urocza bez przesadnej słodkości. Jej reakcje były szczere... mógł powiedzieć, czy lubi, czy nie lubi czegoś lub kogoś, nie udawała czegoś przeciwnego. Była cholernie zabawna i wesoła, ekscytowała się najprostszymi rzeczami, które dawno temu straciły dla niego czar. Zachowywała się tak, jakby jej serce zostało złamane tylko dlatego, że nie mogła kupić ciągutek. Najbardziej dezorientującą częścią jej osobowości była zdolność do odnoszenia się do innych, niezależnie od ich sposobu życia. Ginny traktowała Kaden Cross 162

mila8189

tak samo, jak traktowała Kimmy i innych pracowników klubu. Początkowo myślał, że właśnie w tym celu dawała pamiątki po sobie, ale nie było w nich nic osobistego. Jej głównym celem była pomoc, a w zamian otrzymywała radość dawania. Odkrycie tej części jej osobowości dotarło do niego i uwolniło stłumione tak długo instynkty seksualne oraz chęć odkrycia reszty jej sekretów. Każda godzina spędzona w samochodzie wydawała więcej zakopanych instynktów, aż nie był w stanie powstrzymać się, gdy zapytała, czym jest bardziej zmęczony. - Zostawie twoją walizkę w samochodzie. Jak tylko sprawdzę twój pokój, wrócę i przyniosę ci ją. Ginny rzuciła mu zmartwione spojrzenie. - Nadal jesteśmy ostrożni? Myślisz, że ktokolwiek mnie prześladuje, będzie tutaj? - Wolę być ostrożny, niż przekonać się w gorszy sposób. - Ja też. - Poczekaj tu chwilę. - Reaper wysiadł z samochodu, sprawdzając kilka pojazdów na parkingu. Nie widząc nikogo w pobliżu, poszedł do jej drzwi. Otwierając je, zajrzał do środka, potem zamknął i zablokował drzwi. Wziął jej rękę, zaczął szybko iść w stronę hotelu. Gdy się zbliżyli, jego ręka zacisnęła się na jej ręku, zatrzymując Ginny. Ginny spojrzała na niego zdezorientowana. - Co się stało? - Ktoś chowa się za klatką schodową. - Gdyby nie był czujny, Reaper przegapiłby cień stojący za otwartymi schodami, które prowadziły na drugie piętro. Wyczuł palcem przycisk na pilocie samochodowym w dłoni, przygotowując się do odblokowania samochodu i wciśnięcia przycisku awaryjnego. - Kiedy powiem "idź", pobiegnij do samochodu i zadzwoń do Knoxa. - Ale... Nie miał czasu się z nią kłócić, bo cień wyszedł, gdy miał naciskać przycisk alarmowy. - Silas! Podekscytowany krzyk Ginny zatrzymał palec. - Zastanawiałem się, kiedy się pokażesz. Reaper trzymał Ginny przy sobie, kiedy chciała podekscytowana biec do swojego brata. - Zostań tu. - To mój brat..., - Ginny apelowała. Ale, na jego surowe spojrzenie, kiwnęła głową ze zrozumieniem. Kiedy brat Ginny wyszedł do światła, Reaper poczuł jak krew odpływa mu z twarzy. Silas był nieznajomym, którego spontaniczne uwagi skierowały go w 163

mila8189

stronę odosobnionych domów poza miastem, które były wykorzystywane jako magazyny narkotyków. Tak też dowiedział się, że Memphis używa narkotyków, wywołując reakcję łańcuchową, która ukradła mu prawie dziesięć lat życia. - To nie jest zbyt miłe powitanie, Ginny, - jej brat ją upomniał. Zdesperowana, Ginny przestała próbować uciec od Reapera. - Nie mogę się zbliżyć. Oboje mogliśmy być narażeni. - Ja też próbuję cię chronić, - powiedział jej Reaper. - Tylko dlatego, że CDC nie wierzy, że nie było żadnych przypadków w USA, nie znaczy, że nie było. Silas może być nosicielem, nie ma jeszcze żadnych objawów ani znaków. Zmieszanie niespodziewanego gościa Ginny sprawiło, że odpuścił trochę surowości, na wspomnienia o spokojnym mężczyźnie, którego rozpaczliwie próbował zaatakować, a który się okazał nim. - Silasa by tu nie było, gdyby była szansa, że jest zakażony, - zapewniła go Ginny. Reaper nie zwolnił chwytu na jej zapewnienie. Ginny pozwalała, by rządziły nią emocje, a nie ostrożność. Chciał nią potrząsnąć by przemówić jej do rozsądku. Była typem osoby, która kierowała się sercem a martwienie się o konsekwencje zostawiała na później. To była śmiertelna kombinacja i dopóki Viper nie znajdzie kogoś innego, kto by ją pilnował, tylko on stał między nią a tragedią. Nie wierzył, że wirus dotarł do Kentucky, ale nie był też pewien, że jej rodzinie można zaufać w kwestii bezpieczeństwa Ginny. Wolałby raczej uważać, że ma paranoję na temat wybuchu epidemii, niż złościć ją, że nie ufa jej bratu. - Silas, to jest Gavin. To mój przyjaciel. Przyjaciel? Reaper nie poprawił Ginny, pozwalając jej pozostać w grze. Może w innym życiu mogliby być przyjaciółmi, ale nie w tym. - Spotkaliśmy się. - Silas zrobił kolejny krok w stronę światła wiszącego na boku budynku. Ginny spojrzała na Reapera z zaskoczenia. - Spotkałeś mojego brata? - Nie wiedziałem, że to twój brat. To było dawno temu. Spotkaliśmy się w barze, - Reaper powierzchownie przekazał informacje. - To było dawno temu. - Silas przytaknął mu głową. - Miło cię znowu widzieć. Nie widywałem cię za często, odkąd wróciłeś do miasta. - Wiedziałeś, że zostałem porwany? Ja też cię nie widziałem. - Reaper powiedział stanowczo. - Zaskakujące w takim małym miasteczku. Silas wzruszył lakonicznie ramionami. - Nie wychodzę za często. To pierwszy raz, kiedy wyszedłem z domu, odkąd rzuciłem pracę. Słyszałem, że Last Rider wrócił z Ginny, nie wiedziałem, że to ty nazywasz się Reaper. 164

mila8189

Wszyscy w czterech stanach wiedzieli, że zaginąłeś wtedy. Zostałeś porwany. Sposób, w jaki to powiedział, mógł być uznany za stwierdzenie faktów lub pytanie. Odpowiedź Silasa i pozbawiona wyrazu twarz sprawiły że wskazówka w jego wykrywaczu kłamstw podniosła się. Viper potrafił utrzymać szczegóły porwania z dala od mediów, ale Reaper nie był na tyle naiwny, by sądzić, że wymknięcie się komukolwiek z The Last Riders, Predators, czy personelu szpitali, w których przebywał, mogło spowodować wyciek, który pozwoliłby na ujawnienie całej prawdy. - Skąd wiedziałeś, że Last Rider wracają z nią, skoro nie byłeś w mieście? - To, że nie przyjechałem do miasta, nie oznacza, że nie mogę odebrać telefonu. - Matka Silasa jest małą plotkarą, - Ginny wyjaśniła. - Niewiele w mieście przechodzi obok jej uszu. Reaper uznał to za cholernie dziwne. Niezobowiązująca odpowiedź Silasa nie dała odpowiedzi, skąd miał swoją wiedzę. Silas spojrzał na nich. - Oboje wyglądacie, jakbyście potrzebowali dobrego posiłku i odpoczynku. - Tak, może być. Ginny może do ciebie zadzwonić, gdy się obudzi. - Moja siostra wraca ze mną do domu. Ezra i Fynn trzymają duży kocioł z gulaszem na ogniu i chleb kukurydziany na ciepło. Dla ciebie też wystarczy. Chłopcy przygotowali dla ciebie zapasowe łóżko na wypadek, gdybyś zdecydował się zostać. - Zatrzymujemy się w hotelu, - Reaper odrzucił ofertę. - Silas... możemy być zarażeni. Próba Ginny, aby złagodzić tę sytuację nie pomogła. Ci dwaj mężczyźni angażowali się w bitwę charakterów, którą Reaper był zdeterminowany aby wygrać. - Ginny i ja mamy tu wszystko, czego potrzebujemy. Mój przyjaciel zarezerwował dla nas pokoje i przygotował nam już jedzenie. - Widzieliśmy. Załadowaliśmy już jedzenie, by zabrać je ze sobą. Wojna właśnie zaostrzyła się w kierunku, który Reaper nie zarejestrował, aż było za późno. - Tak? Silas podniósł rękę w powietrzu, zamykając ją w pięść, gdy była nad jego głową. Następnie Reaper zobaczył, jak poruszają się inne cienie, wchodzące w światło z różnych stron hotelu. Naliczył pięciu mężczyzn, gdy zbliżali się do niego. 165

mila8189

Silas opuścił rękę. - Nie byłem jedynym, który przyszedł powitać Ginny w domu. - I to była zmarnowana podróż, - powiedział Reaper. - Zostajemy tutaj. - W takim razie - Silas dopasował swoje ultimatum do jego własnego, My też tu zostajemy. - Już wynajęliśmy pokoje po obu stronach waszych. - Skąd wiedzieliście, które pokoje wynajęliśmy? - Reaper podejrzliwie go przesłuchiwał. - Nietrudno było się domyślić, które pokoje były dla ciebie i Ginny, gdy zobaczyliśmy, jak Knox pakuje do obu pokoi mnóstwo artykułów spożywczych. - Całkiem niezłe trafienie. - Silas nie wydawał się rejestrować jego sarkazmu. - Wiadomo, że potrafię wykonać kilka dobrych ruchów, kiedy sytuacja ich wymaga. Kiedy rozmawiali, Reaper wiedział, że Silas zbliża się do niego. - Nie było sensu, żebyś wynajmował tu pokoje. Ginny i ja mamy wszystko aby tu zostać. - Nie ma sensu, żeby którekolwiek z was tu zostało, skoro mam mnóstwo wolnych pokoi. Po co siedzieć w małym pokoiku, skoro można mieć dużo wolnego miejsca na zewnątrz? Wydajesz się być rozsądnym człowiekiem. Co jest bardziej sensowne: Pobyt tutaj, kiedy wiesz, że Ginny prędzej czy później otworzy swoje drzwi przed jednym z nas, albo wprowadzić się do mojego domu ze mną? - Silas zadał śmiertelny atak. - Jeśli tak bardzo martwisz się o to, że jesteście zarażeni, jedynym miejscem, do którego możesz się wprowadzić jest klub The Last Riders. Osobiście bym tego nie zrobił, słyszałem, że kilka tamtejszych kobiet jest w ciąży. - Więcej informacji od twojej matki? - Reaper zapytał ostrożnie. - Być może. - Silas uśmiechnął się, ale nie dotarło to do jego oczu. - Nie pamiętam dokładnie, kto mi to mówił. Czy się mylę? - Nie, nie mylisz się. - Zmęczona Ginny oparła się o Reapera. - Czy jest jeszcze jakieś inne miejsce, gdzie możemy się zatrzymać? Reaper spojrzał na nią z góry, zauważając że pytanie jest skierowane do niego, a nie jej braci, zostawiając decyzję w jego rękach. Każde miejsce, które mógł wymyślić, miało wady i żadne nie było tak bezpieczne, jak to, co oferowali Colemanowie. - Może nie było cię w mieście przez ostatnie kilka miesięcy, ale co z resztą twoich braci? - Reaper zapytał Silasa, nie poddając się temu, co może być

166

mila8189

najbezpieczniejszą opcją dla Ginny, pomijając bezpieczeństwo wszystkich pozostałych. Jeśli musiałby rozbić namiot za kościołem, to by to zrobił. - Przyjeżdżają do miasta nawet mniej niż ja. - Silas jest jedynym, który nie jest domatorem, - Ginny dokuczała swojemu najstarszemu bratu. - Mogli zachorować, - powiedział do niej zanim się poddał. - Mogliśmy zostać zarażeni. To będzie zabawa w czekanie, aby sprawdzić, czy nie mamy żadnych objawów, co oznacza, że będą musieli przeczekać to z nami, zanim wrócą do miasta ponownie. - Jeśli Ginny pójdzie gdziekolwiek indziej, ale z nami i zachoruje, będziemy zarażeni tak czy inaczej, bo nikt nie będzie w stanie utrzymać nas z dala od niej. - Silas zrobił krok na chodniku, gdy mówił. - Co do jedzenia, wszystkie artykuły spożywcze, które przysłał ci Knox, wystarczy, by nakarmić armię. Plus, mamy już trzy zamrażarki wypełnione po brzegi. Myślę, że damy sobie radę. - Macie trzy zamrażarki? - Reaper zapytał sceptycznie. Dla ludzi, którzy prawie nigdy nie przyjeżdżali do miasta, wydawało się, że mają nadmiar jedzenia. - Oglądałeś ostatnio telewizję? W górach nie ma nic do roboty poza polowaniem. Ginny wygląda, jakby była gotowa do upadku. Jedyna osoba, z którą Ginny i ty będziecie mieli kontakt to ja. Dlatego chłopcy zostają. Isaac i Matthew mają swoje miejsce, Jacob i Jody mają swoje, Moses ma swoje. Ezra i Fynn obaj mieszkają ze mną, ale Ezra wprowadzi się do Isaaca i Matthew, a Fynn zostanie z Jacobem. Widzisz? Mamy to wszystko rozpracowane. - Gavin, to zależy od ciebie. Ginny zostawiając mu decyzję, podczas gdy wszyscy jej bracia stali tam, przełożyła jego zdanie nad braci, których kochała i którym ufała, nałożyła na niego ciężar rozważenia najlepszego dla niej rozwiązania. Problem polegał na tym, że miał do dyspozycji inne opcje, ale wszystkie polegały na pozostawieniu jej bez ochrony. Zaczynając od tego, że Silas nigdy nie zgłosił testamentu swojego ojca. Ich ponowne pojawienie się w życiu Ginny mogło mieć inny motyw i dopóki nie mógł zapewnić Vipera, że Ginny jest z nimi bezpieczna, nie czuł się dobrze zostawiając ją samą. - Zadzwonię do Vipera, a potem zdecyduję. Daj mi minutę. - Zadzwoń do kogo chcesz, - Silas zachęcał spokojnie ze zdecydowaniem na twarzy, - ale nasza siostra albo wraca z nami do domu, albo my zostajemy.

167

mila8189

Rozdział 29

- Na pewno nie masz nic przeciwko temu, że zostaniemy z Silasem? Reaper nie patrzył na fabrykę " The Last Riders" ani na dom klubowy, gdy mijali je po drodze do domu braci Ginny. - Dziewięć dni minie szybko. - To nie była najlepsza odpowiedź, ale taka, która rozpoczynała jego pobyt z nimi na skalistym terenie. Nie chciał teraz szukać innego miejsca, a gdy ustalił, że z braćmi jest bezpieczna, miałby z głowy zarówno Ginny, jak i Viper. - Polubisz moich braci, kiedy ich poznasz. Ginny rozpromieniła się, gdy powiedział im, że Viper zgodził się, że to najlepsza dostępna opcja, jeśli nie jedyna. W przeciwieństwie do niego, Viper nie wahał się udzielić zgody na pobyt Ginny u Colemanów. Nie był tym, który musiał tam zostać. Nadal irytował się, że Viper nie zapewnił mu lepszej alternatywy. - Naprawdę to zrobisz, - zapewniła go Ginny. - Ty i Silas macie wiele wspólnego. - Na przykład co? - On też nienawidzi wycieczek ze mną. Nie mógł potrzymać małego uśmiechu błąkającego się po jego ustach. - Dopóki nie oczekują, że pójdę z nimi na polowanie i zachowają dystans, będziemy się dogadywać. - Aw ... Jesteś jak Mosses. On też nie uznaje zabijania zwierząt. Chcąc przewrócić na nią oczami Reaper opanował się, mimo że nie mógł utrzymać swojego sarkazmu. - Zależy, ile mają nóg. - Huh? - Nie mam nic przeciwko zdjęciu tej dwunożnej odmiany, która nie powinna była trafić na ziemię. To z zabijaniem tych bezradnych czworonogów, mam problem. - Kiedyś on też posiadał miękkie serce, dopóki nie pokazano mu z pierwszej ręki, do jakiej brutalności ludzie są zdolni. - Mam nadzieję, że żartujesz. - Czy to ten skręt? - Tak. Gavin, zabijanie... Nieważne. - Śmiało. Co miałaś zamiar powiedzieć?

168

mila8189

- Nienawiść napędza krzywdy. Wybaczenie gasi pożary. - Ginny wskazała w lewo. - Możesz zaparkować tam. - Nienawiść może też dostarczać tlenu do naprawienia zła. Nienawiść była jedynym powodem, dla którego tak ciężko walczył, by wyjść z odwyku. Bez chęci zemsty, zadowoliłby się usychaniem. Zemsta była jedyną emocją, jaką mógł odczuć po tym, jak Slate i jego zboczeni klienci odebrali mu jego seksualność. Wjeżdżając na parking, zobaczył braci Ginny rozładowujących zapasy Knoxa i wnoszących je do domu. - Są inne emocje, które mogą zrobić to samo. - Sięgając ponad konsolą, Ginny położyła rękę na jego, która spoczywała na kierownicy. - Nikogo bardziej nie interesuje niż mnie. - Wyciągając rękę, Reaper wysiadł z samochodu, idąc na tyły pickupa, gdzie stał Silas. - Potrzebujesz pomocy? Silas użył jednej ze swoich nóg, by popchnąć do niego pudło. - Możesz wziąć to. - Wskakując na tylną klapę, Silas wziął dużą walizkę, którą spakował dla niego Viper. Reaper trzymał się z dala od ganku, czekając, aż bracia Ginny wyjdą przed wejściem do domu. Na zewnątrz wyszedł barczysty mężczyzna, którego nie widział w hotelu. Zaczął machać do Ginny, gdy wysiadała z samochodu, schodził z ganku, ale ciche słowa Silasa, który wchodził po schodach koło niego, powstrzymało jego entuzjastyczną próbę powitania. - Ezra! - Ginny z uśmiechem odezwała się do mężczyzny, którego Reaper uznał za kolejnego brata. Młody chłopak wyszedł na zewnątrz, by stanąć obok Ezry. - Czy to ty, Fynn? - Ginny udawała, że światło ganku ją oślepia, kładąc rękę na brwiach, by przyjrzeć się chłopcu bliżej. Młody chłopak roześmiał się. - Tak. Ginny posyłała im całusy, sprawiając, że chłopak chichotał mimo że po męsku, starając się tego nie robić. - Czy Ezra przemycał ci swoje koktajle proteinowe? Prawie cię nie poznałam. Chłopiec uśmiechnął się do niej promiennie. - Ćwiczyłem z nim, - chwalił się Fynn, podnosząc rękę, aby pokazać Ginny jego mięśni. - Wow. - Wyglądając na pod wrażeniem, Ginny złączyła czubki palów dłoni by zrobić krąg wielkości grejpfruta, wyolbrzymiając rozmiar nieistniejącego bicepsa. - Widzę potencjał. - Tak? 169

mila8189

Serce Reapera opadło na miłość i kult bohatera widoczne w ekspresji dzieciaka. - Tak, - słowa Ginny brzmiały przekonująco, nie udawała swojej reakcji. Wszystkie dziewczyny w szkole zakochają się w tobie. Reaper zobaczył niezrozumiały wyraz twarzy chłopca. Ginny widząc smutną minę młodszego brata rzuciła pytające spojrzenie na Silasa, który położył rękę na ramieniu Fynna, dając mu do zrozumienia bez słów, że tam jest; to był pokaz braterskiej więź za pomocą prostego gestu. - Martwiliśmy się o ciebie, gdy nie odbierałaś naszych telefonów, upomnienie Ezry, odsuwając od Fynna skupienie Ginny. - Silas i Matt mieli wyruszyć rano, żeby zobaczyć co się dzieje. Cieszę się, że w końcu zadzwoniłaś i oszczędziłaś im drogi. - Przepraszam, Ezra... wszystkich. Powinnam była zadzwonić. Zmieniłam numer. Miałam zamiar zadzwonić ale zepchnęłam to na bok. - Możemy porozmawiać o tym później, - Silas powstrzymał pytania, które przeprosiny Ginny przywołały. - Ginny i jej gość są zmęczeni i nie muszą odpowiadać na wszystkie pytania. Ginny, przedstawisz wszystkim Reapera, zanim wyjdą. Wejdę do środka i przygotuję posiłek. Zostając w centrum uwagi, czuł, że wszyscy bracia Ginny go obserwują. Wtedy, jak w wieloletnim zwyczaju, bracia utworzyli linię. Byli różnego wzrostu i o różnej karnacji. Ginny wskazywała na lewą stronę, posyłając mężczyźnie bezczelny uśmiech. To jest Matthew, a ten obok niego to Isaac. Oni są myśliwymi w naszej rodzinie i dlatego nasze zamrażarki są pełne. Nie proś go, żeby poszedł na polowanie. On nie uznaje zabijania zwierząt. Reaper nie mógł tym razem powstrzymać przewrócenia oczami, podobnie jak ci dwaj bracia. Bracia mieli podobne brązowe włosy, ale inne fryzury. Matthew miał trutko przycięte boki i dłuższe na czubku podczas gdy Isaac były związane z tyłu. Matthew był o kilka centymetrów wyższy niż jego dwumetrowy brat, według szacunków Reapera. Ich przenikliwe spojrzenia unikały jego, gdy studiował ich wygląd. Nie wydawali się by byli dużo młodsi od niego. Ich skóra była opalona i zniszczona przez wystawienie na działanie pogody, jakby większość czasu spędzali na zewnątrz. Kiedy patrzyli na niego tak intensywnie, jakby był pod mikroskopem, widać było, że komentarz Ginny o braku chęci zabijania był odbierany z przymrużeniem oka.

170

mila8189

- To jest Jody. - Przesuwając się dalej, Ginny wskazała na mężczyznę o miodowych włosach i brązowych oczach. Jego twarz była najbardziej przyjacielska spośród stojącej grupy. Jody, tak samo wysoki jak jego starsi bracia, był cięższy od Matthew i Isaaca; i miał bardziej muskularną i większą klatka piersiową niż u pozostałych braci, jak gdyby mógł bez wysiłku wbić w ziemię stalowy pręt. Cokolwiek Jody robił, aby rozwinąć mięśnie górnych partii ciała, nie wiązało się to ani z ciężarami, ani z czasem na siłowni. - Jacob najbardziej przypomina naszego ojca. - Idąc do następnego brata, Ginny odsunęła kosmyki włosów, które wiatr zawiał na jej twarz. Jacob był bardziej kanciasty, szczuplejszy niż reszta. Jego wzrost był zbliżony do wzrostu Matthew, ale wydawał się o połowę lżejszy. Nie był kościsty, tylko szczupły. Łagodne, ciemnoniebieskie oczy przesuwały się po jego ciele skupiając się na tatuażach i fryzurze bez uprzedniego osądu, z którym stykał się u większości ludzi. - Moses opiekuje się wszystkimi zwierzętami na posesji. - Ten brat był tak samo opalony, jak inni, z tą różnicą, że jego karnacja była bardziej złota niż brązowa. Sjeno-brązowe włosy i lazurowe oczy, które badały go, jak gdyby widział pustą skorupę w środku. Nie było w nim nic małego. Był wśród nich Goliatem. Młody mężczyzna wyglądał, jakby mógł go złamać jak gałązkę, a on nie był mały. Mężczyzna musiał podnosić jakieś poważne ciężary lub podnosić pień drzewa nad ramionami. Moses miał też inną cechę, niż reszta jego rodziny. Nie mogąc dokładnie określić, co to było, Reaper planował obserwować go uważnie, aż będzie wiedział. Bracia zostawili pustą przestrzeń między Moses a kolejnym mężczyzną, którego Ginny przedstawiła. - Ezra musiał cierpieć przez Leah i mnie bo używałyśmy go jako naszej lalki. Ma dzięki nam łysy placek z tyłu głowy. Młody mężczyzna skrzywił się na wspomnienie. - Wyrzuciłem te zdjęcia, więc nie myśl, że będziesz w stanie je wyciągnąć i pokazać mu. - Głos Ezry dotarł do nich z odległości, która ich dzieliła. - Mam kopię, - spokojnie go poinformowała. Topazowe oczy błyszczały w wyzwaniu. - Gdzie one są? - To ja wiem, a ty się dowiedz, - zanuciła Ginny, próbując wzniecić kłótnię z bratem. - Ostrożnie. Chcesz, żebym mu pokazał zdjęcia, na których bawisz się w przebieranki? Ginny pośpiesznie potrząsnęła głową. - Porozmawiamy później. - Udając, że przykłada telefon do ucha, powiedziała, - Zadzwoń do mnie. 171

mila8189

Niezwykłe było to łatwe droczenie się po tak długim czase separacji. Reaper przypuszczał, że są zbliżeni do siebie wiekiem, musieli rozwinąć bliską więź, zanim ją zabrano. Ezra nie był podobny do żadnego z członków rodziny. Jego czarne jak węgiel włosy i topazowe oczy przyciągały uwagę, ale jakoś nie miał cech wyróżniających jak Mosses, choć jego ciało było prawie tej samej wielkości. - I wreszcie, Fynn jest dzieckiem w rodzinie. - Grymasem okazał wdzięczność za to, że został nazwany dzieckiem. Z informacji Shade'a o rodzinie Ginny wynika, że chłopiec urodził się tuż przed śmiercią ich ojca. Było pewne podobieństwo do Jacoba, ale wciąż dorastający chłopiec był tyczkowaty i niezręcznie przestępował z nogi na nogę obok Ezry, jakby trudno mu było pozostać w miejscu. - Jeździsz na motocyklu jak inni z Last Riders? - Ciekawe, elektryczne, niebieskie oczy patrzyły na niego zza trawnika. - Tak, - odpowiedział Reaper, spodziewając się, że następne pytanie będzie takie samo jak każde dziecko zawsze zadaje: czy mógłby zabrać go na przejażdżkę. Już planując swoją odmowę, był zszokowany smutnym wyrazem twarzy Fynna, gdy zwracał się do brata, chowając twarz w klatce piersiowej Ezry. Ezra położył rękę na ramionach Fynna. - Fynn boi się motocykli, - wyjaśnił Silas, podchodząc za grupą mężczyzn. - Chłopcy, lepiej wracajcie do domu. Fynn, spakowałeś swoją walizkę? Nie chcę, żebyś próbował zakraść się tylko po to, żeby zobaczyć Ginny. Ona zostanie na jakiś czas, tylko chcę się upewnić, że nie masz cooties. - Chłopak nie potrzebował kolejnej wskazówki. Wybiegł po schodach i zniknął w ciemności w ciągu kilku chwil. - Pójdę za nim. - Matthew wskoczył na ganek, ruszając za młodszym bratem. - Fynn boi się wszystkiego, co przypomina czterokołowiec, - wyjaśnił Silas, gdy inni jego bracia oddalali się w wolniejszym tempie. - Jak się dowiedział? - Nieszczęśliwie Ginny wpatrywała się w ciemność. - Dzieci w szkole, - odpowiedział Silas. - To moja wina. Powinienem był mu powiedzieć. Dzieci zamieniły to w żart. Ilu Colemanów potrzeba, żeby przejechać się quadem? - Zmarszczka bólu na twarzy Silasa pogłębiła się. Trzech. - Nie zrobili tego! - Ginny zaczęła ze złością wchodzić po schodach, gdy jej bracia byli wystarczająco daleko.

172

mila8189

- Zostaw go w spokoju, Ginny. To się stało niedawno. Od tego czasu Fynn każe dzieciakom za to płacić, nawet tym, którzy nie brali udziału w dokuczaniu. Próbuje starej sztuczki Matta polegającej na wyrzuceniu ze szkoły. Został zawieszony za bójkę. - Oh... sam mógłbym mieć kłopoty raz lub dwa za takie rzeczy. Przenosząc pudełko, Reaper poszedł za Silasem i Ginny do domu. Wnętrze było ogromne. Masywny kamienny kominek zajął centralną ścianę z dwoma kanapami umieszczonymi na dwóch przeciwległych końcach. Wygodne krzesła były rozstawione dookoła, zostawiając wystarczająco dużo miejsca do chodzenia. Oprawione w ramki zdjęcia wypełniały ściany na różnych etapach życia rodziny Ginny, tworząc przytulną, komfortową atmosferę, która sprawiała, że każdy wchodzący czuł się swobodnie. Podchodząc za nią do stołu, Reaper znalazł miejsce na jednym końcu ławki, naprzeciwko miejsca, na którym siedziała Ginny. - Nie jestem aż tak głodny. Silas postawił garnek na stole. Aromat zmienił jego zdanie. - Zaprowadzę cię więc do twojego pokoju. - Silas zaczął przesuwać garnek w stronę Ginny. - Mogę zjeść odrobinkę. - Sięgnął po łyżkę zanim Silas mógł ją zabrać. Biorąc kromkę chleba kukurydzianego z półmiska, ugryzł, po czym spróbował smaku gulaszu. Ciepły gulasz zsunął mu się do gardła z pyszną mieszanką przypraw, kawałków mięsa i warzyw. Gulasz był domowy. Był to posiłek idealny na zimną noc, pocieszający... - Smakuje ci? - zapytała Ginny, napełniając mu miskę, gdy sięgał po kolejny kawałek chleba kukurydzianego. Reaper mógł tylko kiwnąć głową, jego usta były pełne słodkiego chleba. - Cieszę się, że ci smakuje. - Ginny opuściła głowę, biorąc łyżkę z miski. Matthew robi go kilka razy w tygodniu, aby wykorzystać mięso. Napił się wody, zauważył, że brat i siostra obserwują go z rozbawieniem. Naprawdę nie chciał wiedzieć, jakie mięso jest w gulaszu. Ginny była pierwszą, która się złamała, wybuchając gromkim śmiechem. - To wołowina, - poinformował go Silas, w końcu litując się nad nim. - Ale nie mogę przysiąc, że nie pływa tam kawałek szopa. Jeden przewracał nasze kosze na śmieci, a Matthew obiecał, że zajmie się nim za mnie. - Powiedz mi, że żartujesz. - Zanurzając łyżkę w gulaszu, zrzucił mięso, próbując ustalić, co to było. Reaper zobaczył, jak głowa Ginny leży na stole, a jej ramiona trzęsą się od śmiechu. 173

mila8189

Skurwiel się z niego nabijał, a Ginny mu na to pozwalała. Nie mógł nawet być zły. To był pierwszy raz od czasu jego ratunku, kiedy był traktowany jak każdy inny. Cholernie, normalnie. - Witam w mojej rodzinie. - Ginny otarła łzy śmiechu serwetką. Przepraszam, że się śmiałam, ale twój wyraz twarzy był bezcenny. - Machając ręką na jego miskę, zachęcała go do dalszego jedzenia. - Nie martw się, podajemy szopa tylko gościom, których nie chcemy tu. Rozdział 30

- Myślisz, że będzie ci wygodnie? - Nie mogę powiedzieć, że kiedykolwiek spałem na bujanym łóżku. Nigdy nie widział żadnego, a tym bardziej nigdy nie spał na takim. Ginny upadła na koniec łóżka, wprawiając je w ruch. - Tata zbudował je dla mnie i Leah. Łóżko wyglądało jak inne łóżka, poza tym, że było zawieszone na czterech grubych linach zwisających z sufitu. - Zasypialiśmy tu, obserwując spadające gwiazdy, - powiedziała Ginny, schodząc z łóżka, żeby opuścić rolety na trzech oknach na każdej ze ścian. Skończyło się na tym, że spałyśmy tu więcej niż we własnym pokoju. To był tylko tylny ganek, dopóki nie zostałyśmy niemal pożarte żywcem przez owady, tak więc obudował go oknami i dodał grzejnik. - Klikając włącznik na przenośnym grzejniku, Ginny wykręciła dłonie czując się niezręcznie. - Wiem, że to niewiele. Jeśli wolisz, możesz mieć moją sypialnię, a ja mogę spać... - Będzie w porządku. - Plusem było że miał drzwi na zewnątrz, więc nie musiałby przechodzić przez dom, żeby dostać się do drzwi wejściowych. Z drugiej strony, wejście, które prowadziło do domu, nie miało drzwi. Ginny powiedziała mu, że Silas powiesił prześcieradło na karniszu, aby dać mu intymność podczas snu. - Mogę ci coś przynieść, zanim pójdę spać? Drzwi byłoby miło. Reaper zatrzymał tę myśl dla siebie, widząc przed sobą bezsenną noc. - Nie, już pokazałaś mi łazienkę. Idź do łóżka, zanim upadniesz. - Idę. Mam zamiar spać do późna. Jeśli wstaniesz wcześnie, czuj się jak u siebie w domu. Silas zostawił trochę płatków i chleba na śniadanie na 174

mila8189

wypadek, gdyby go nie było w pobliżu. I nie krępuj się włóczyć się po okolicy. Pewnie masz dość bycia uwięzionym. Upewnij się tylko, że jeśli pójdziesz zwiedzać, nie przekroczysz żadnego ogrodzenia. Portersi i Hayes najpierw strzelają a potem zadają pytania. Naprawdę nie chcę być obudzona odgłosami strzałów przed południem. - W ostrzeżeniu nie było żadnego rozbawienia. Ginny była śmiertelnie poważna. - Oni są tak rygorystyczni by nie wkraczać na teren prywatny? - Poczekaj, aż zobaczysz powiadomienia, które zamieścili. Nie będziesz musiał zadawać mi tego pytania ponownie. Jeśli zbliżysz się wystarczająco blisko, aby je przeczytać, to jesteś zbyt blisko ich własności, i zastrzelą cię zanim się zorientujesz, co cię uderzyło. - Jesteś z nimi spokrewniona? - Dlaczego pytasz? - Ginny pytając przechyliła głowę. - Wygląda na to, że Porters i Hayes nie są jedynymi, którzy nie są przeciwni podstępnym atakom. Ginny odczytała podstępne znaczenie jego słów. - Moi bracia właśnie witali mnie w domu. - Zasadzili się na mnie. - Byli zaniepokojeni. To była moja wina, że nie odpowiadałam na ich telefony. - Dlaczego tego nie zrobiłaś? - Byłam trochę rozproszona. - Ginny czule przesunęła kciukiem wzdłuż krawędzi jego skroni. - Słodki mężczyzno, to wyszło nam na dobre. Będziesz cieszyć się pobytem tutaj. Próbowałam wrócić, odkąd musiałam wyjechać. Nareszcie mogę się odwdzięczyć za podarowany mi prezent. Dobranoc, Gavin. Kiedy Ginny przeszła przez zasłonięte drzwi, nagle uderzyła w niego tęsknota. Pocierał ręką kark, jakby zacierał uczucie niekompletności i głębokiej samotności okrywający go jak ciemność otaczająca ziemię w nocy. Przebierając się w parę szortów, Reaper zgasił światła i wszedł do łóżka. Jego ruchy sprawiły, że łóżko kołysało się tam i z powrotem, po czym opadło w słabo odczuwalny kołyszących się ruchach, stan ten utrzymywał się, dopóki się nie ruszał. Przewracając się, Reaper ponownie wprawił łóżko w ruch. Najwyraźniej będzie miał kolejną niespokojną noc. Zmęczenie tak długą jazdą powodowało drżenie mięśni, więc wstał z łóżka, krążył wokół małego pokoju i liczył każdy krok. Kiedy powietrze stało się zbyt ciężkie do oddychania, wyłączył grzejnik, podniósł rolety i otworzył dwa z sześciu okien.

175

mila8189

Wypełniając płuca powietrzem, stał przy oknie, do momentu gdy bolące go mięśnie nie były w stanie go dłużej utrzymać. Następnie zsunął się na podłogę, opierając plecy o ścianę pod oknem. Poczuł powiew zimnego powietrza na spoconej skórze ale był zbyt zmęczony, by zamknąć okna, chciał wrócić do łóżka. Czując się ospały, przestał próbować się ruszać. Gdyby nadal wierzył w Boga, modliłby się, aby zasnąć i nigdy się nie obudzić. Może powinieneś się modlić, myślał sarkastycznie. Nigdy wcześniej nie odpowiedział na jedną cholerną modlitwę. Dlaczego miałby mnie teraz wyprowadzić z nędzy? Przewracając się na bok, poczuł szorstką powierzchnię dywanu na twarzy i ciele. Sen w końcu dał mu wytchnienie od lochów z torturami w jego myślach. Odtwarzając wyraźne obrazy tego, co zostało mu zrobione i tego, co zrobił pod wpływem narkotyków, kręcił się na podłodze, próbując uciec od wspomnień, od których nie mógł uciec we śnie. Sen pogarszał te wspomnienia. Nie można było ich odepchnąć ani z nimi walczyć, zamykając jego umysł w niekończącym się koszmarze, rozgrywającym się za każdym razem, gdy zasypiał. Sen stał się dla niego nowym dręczycielem, zastępując Slate'a - podobnie sprawiając, by nie chcieć przeżyć kolejnego dnia. Nieświadomie, jego ręce zacisnęły się na dywanie, marząc o wykopaniu dziury, którą ukrył pod łóżkiem. Miał zamiar to zrobić... ciągle kopać... ten urywek powtarzał się w kółko… Ciepło otuliło go jak miękki kokon, przyciskając go, zatrzymując jego niespokojne ruchy. Pocieszające ciepło wypędziło bolesne zimno, pozwalając mu wpaść w głębszy sen, bez koszmarów. Zapach słoneczników zastąpił brud, którego próbował nie wdychać. Czuł, że zapach perfum wnika w każdy por jego jestestwa, tak jakby nigdy nie mógł go zmyć, niezależnie od tego, ile razy próbował. Wyobrażał sobie siebie śpiącego na hamaku, kołyszącego się na słońcu z kimś śpiewającym w tle. Bóg w końcu odpowiedział na jego modlitwy... tak zawsze wyobrażał sobie niebo.... Głos wypędzający wspomnienia tak, jakby nigdy nie istniały. Płonące uczucie sprawiło, że podniósł ciężkie powieki i rękę, by pozbyć się tego irytującego uczucia. Nie był gotowy, by się obudzić. Jeszcze tylko pięć minut... Jeszcze pięć błogich minut i wstanie. Odwracając się na bok, poprawił poduszkę pod głową. Ruch kołysania spowodował że wróciła przytomność i świadomość że kolejna z jego modlitw

176

mila8189

nie została wysłuchana. Podrywając się, zauważył że jest na kołyszącym się łóżku okryty grubym kocem. Niewyraźne wspomnienie snu z kołyszącym się ruchem pod nim powstrzymywało jego strach. Musiał być tak zmęczony, że nie pamiętał, jak przechodził z podłogi na łóżko. Ciepło promieni słonecznych uderzających w jego twarz musiało obudzić go, a nie nagły ruch kołyszącego się łóżka. Wstając z łóżka, rozciągnął się leniwie, kręcąc górną częścią ciała w lewo i w prawo. Jego mięśnie poruszały się swobodnie, ból minął. Po wzięciu prysznica i przygotowaniu się, udał się do kuchni i nalał sobie kawy. Nie był głodny, więc postanowił sprawdzić obszerną posiadłość, na której dorastała Ginny. Skręcając za róg domu zobaczył tarczę przybitą do pnia drzewa. Za nie wielkim wzniesieniem, znalazł fort zbudowany z małych bali. Reaper mógł sobie wyobrazić godziny zabaw, które chłopcy spędzili na zewnątrz. Miejsce na ognisko w pobliżu do pieczenia pianek zapewniało dodatkową rozrywkę. Z każdym krokiem odkrywał więcej radosnego dzieciństwa, które musieli spędzić razem. Ziemia Colemanów była ich placem zabaw; rodzeństwo, było towarzyszem zabaw i powiernikami. Na innym wzniesieniem zobaczył samotny budynek wśród górujących drzew. Zaciekawiony, zmierzał w jego kierunku. Kiedy wczoraj wieczorem jedli, Ginny wyjaśniła, że Matthew i Izaac dzielili dom, który razem zbudowali po zakupie zestawu online. Opis Ginny nie przypominał tego, na co teraz patrzył. Jacob i Jody powiedzieli mu jednak, że wybrali łatwą drogę i kupili używane przyczepy, aż będą gotowi do budowy. Przez brak okien od frontu wygląda jak budynek gospodarczy, pomyślał Reaper gdy przechadzał się obok. Błyskawiczny ruch po drugiej stronie budynku, sprawił że zalał się kawą, którą trzymał w ręku. - Nie chciałem cię wystraszyć. - Izaac bez koszuli w skórzanych rękawiczkach, który sięgały do połowy przedramion, wskazał głową na plamę po kawie na jego koszulce. Reaper stał w miejscu, gdy Isaac stał przed dużą beczką zachowując wymagany dystans. Potrzeba zachowania odległości między nimi powstrzymywała go od zaglądania do beczki, aby zobaczyć, co robi Izaak. Długie metalowe kleszcze trzymały coś pod wodą. Przebłysk wspomnienia o tym, jak był trzymany siłą pod wodą, sprawił, że mimowolnie posunął się do przodu, nie zwracając uwagi na bezpieczną odległość, jaką chciał utrzymać. W tym samym czasie Isaac

177

mila8189

wyciągnął kleszcze z wody, odsłaniając metalowy drążek. Reaper obserwował, jak Isaac kładł go na stole za nim. Odsuwając się od stołu, Isaac machnął do niego ręką w rękawiczce. - Możesz zobaczyć. Czekając, aż Isaac odsunie się dalej, Reaper podszedł, widząc jeszcze kilka szczebelek, które tam zostały ułożone. - To będzie metalowy płot, kiedy Matthew i ja skończymy. Chcesz zobaczyć, jak to będzie wyglądać, kiedy skończymy? - Tak. - Masz ze sobą telefon? Po skinieniu głową, Isaac podał mu adres strony internetowej. Włączył stronę, znalazł, - Żelazo Braci. Zamów każde żelazo, jakiego potrzebujesz. Projekty ogrodzeń, huta żelaza, bramy. - Idźcie do ogrodzeń. To ostatnia strona na portalu. Podążając za wskazówkami Isaaca, znalazł ogrodzenie z kutego żelaza wokół domu ze skomplikowanymi szczegółami. Przewijając w górę, aby przyjrzeć się innym, przejął różne wzory, kształty i rozmiary ogrodzeń, które sprzedawał. - Ty je zrobiłeś? - Reaper przeszedł do innej strony, która pokazała pracę z użyciem żelaza, które oferowali, widząc różne pręty zabezpieczające i drzwi ochronne, które można kupić online. Oferowali również usługi instalacyjne. Przechodząc na inną stronę, zaczął czytać recenzje usług. Na podstawie tych recenzji Matthew i Isaac tworzyli żelazo, a Jody i Jacob byli odpowiedzialni za instalację. Wszyscy czterej bracia otrzymali wysokie oceny za jakość usług. - Z pomocą Matthew. Chcesz zobaczyć, jak je robimy? - Tak. - Zaczekaj tutaj. Otworzę okno. Możesz spojrzeć stamtąd do środka. Isaac wszedł do środka budynku. Widząc otwarte okno, czekał, aż Isaac się cofnie, żeby do niego podejść. Żar, uderzył go w twarz i poczuł się jak był w piecu. Reaper teraz zrozumiał, dlaczego Isaac i Matthew byli bez koszuli. Pot spływał po jego czole, a on był tylko przy oknie. Matthew trzymał w szalejącym ogniu długi metalowy drążek, dłoń w rękawiczce wykręcała roztopiony metalowy szczebel, jego profil był maską skupienia, aż z usatysfakcjonowanym chrząknięciem wyciągnął ją, by oddać ją Izaacowi. Isaac natychmiast zabrał ją, używając szczypiec. Matthew dał Isaacowi dużo wolnego miejsca, by mógł ją przenieść na zewnątrz. Kątem oka widział, jak Isaac wraca do beczki z wodą, by schłodzić żelazo. 178

mila8189

Reaper pozostał na swoim miejscu, z dala od mężczyzn, podziwiając, jak dobrze razem pracowali. Matthew, wytarł strumienie potu spływające po jego skroni w górną część rękawicy, a następnie odwrócił głowę w jego kierunku. - Dobrze spałeś? Kiedy rano widziałem Silasa, myślał, że jeszcze śpisz. - Idąc do izolowanego dzbanka z wodą w pobliżu pieca, Matthew wziął długi łyk, zanim wrócił do kuźni. - Tak dobrze. Matthew zaczął umiejętnie formować kolejny kawałek ogrodzenia w taki kształt, jaki chciał. - Ginny nie wspominała, że ty i Isaac pracujecie z żelazem. - Nie wspominał tego ani Shade'a ani Ridera. - Zastanawiam się dlaczego. - Matthew trzymał żelazo stabilnie w rękawiczce, gdy wykręcał metal w ogniu. Blask potu na jego górnej części ciała pokazał, jak silny był żar pochodzący z kuźni. - Nawet gdyby ludzie w mieście widzieli, jak robimy to, co sprzedajemy, przysięgliby, że widzieli, jak to kradniemy. Prościej jest utrzymanie naszych interesów dla nas. - Nie obchodzi cię, że mogę coś powiedzieć? - zapytał. - Nie utrzymujemy tego w tajemnicy. Po prostu nie chodzimy po mieście i nie rozmawiamy o tym, co tu robimy. To ograniczy złe recenzje, które by nam dali. - Ja mógłbym zrobić to samo. - Dlaczego miałbyś? Nie wyglądasz mi na człowieka, który byłby zainteresowany albo na tyle małostkowy, by martwić się, że będziemy zarabiać na życie. - Matthew wyciągnął metalowy szczebel, spojrzał na niego i włożył z powrotem do środka. - Poza tym, myślę, że masz więcej na głowie niż angażowanie się w to, co miasto robi, by poprawić sobie samopoczucie. - Co według ciebie mam na głowie? - zapytał Reaper, jego głos zabarwił gniew, gdy wstyd wypełnił go, spodziewając się, że wydarzyło się nieuchronne i został rozpoznany z filmów, które Slate zrobił z nim. Czy ktoś z Treepoint widział je i szerzył plotki o tym, co zrobił? Matthew odpowiedział mu na to pytanie. - Myślę, że martwiąc się o zarażenie się od kobiety, którą próbowałeś uratować i ochrona Ginny przed jej prześladowcą całkiem dużo masz na głowie. Nie uważasz? Isaac wracając do budynku był mile widzianą przerwą. - Nie tylko ja powinienem się martwić o zakażenie. Wszyscy powinni się martwić.

179

mila8189

- Martwimy się. - Isaac parsknął, biorąc szczebel, który podał mu Matthew, by zabrał go na zewnątrz. - Dlatego przyjechaliśmy do miasta po Ginny. - Nie przejmujesz się tym, że Silas zaraził się chorobą? - Jeśli tak się stanie to jego decyzja. Będziemy się o to martwić, jeśli to się stanie, tak jak o Ginny czy o ciebie, - powiedział Matthew praktycznie, przekazując kolejny szczebel Isaacowi. - To nie będzie pierwszy raz, gdy jedno z nas będzie chore, a drugie będzie musiało się nimi zająć. - Ten wirus zabija wielu ludzi za oceanem. Matthew zatrzymał się na chwilę przed włożeniem szprychy do pieca. - Wiesz też, z kim rozmawiasz, prawda? - Ciemne płomienie odbijały się na profilu Matthew. - Colemanowie walczą o przetrwanie od pokoleń. To nie jest dla nas nic nowego. Reaper musiał uszanować sposób życia Colemanów. Odizolowani, prowadzili swój sposób życia na własnych warunkach, bez niczyjej pomocy. Trzymali się kurczowo swojej godności, pomimo prześladowań, z którymi musieli sobie radzić, gdy opuszczali swoją górę. Potrafił zrozumieć, dlaczego Ginny tak ciężko pracowała, by zarobić wystarczająco dużo pieniędzy na budowę domu i dlaczego chciała, by jej dzieci wychowywały się tutaj. To był idylliczny sposób na życie, który już nie istniał, z wyjątkiem nielicznych osób, którzy byli gotowi stawić czoła wyzwaniom Czy byli na tyle odważni, by zabrać Ginny? Coś go dręczyło w kwestii jej prześladowcy. Nie mógł położyć na niej palca i zaczynał podejrzewać, że Shade i Rider mają to samo uczucie, dlatego byli tak zdeterminowani, by go przejąć. Świeże spojrzenie często widziało to, czego inni nie mogli zobaczyć. Korzystając z okazji, że Isaac był w środku budynku, Reaper powiedział im, że idzie dalej. Idąc przed siebie, przeszedł przez zagajnik z drzewami, chcąc rozplanować położenie domów braci Ginny i znaleźć punkty widokowe, z których można było obserwować Silasa. Wychodząc z drzew, gdyby nie patrzył, gdzie idzie, spadłby ze stromego wzgórza. Na dole na górze zbudowano dom w kształcie miski, odosobniony od drzew i niewidoczny gołym okiem. Nie miał pojęcia, że góra, którą wielokrotnie przejeżdżał, była tak daleko od klubu The Last Riders. Jak daleko ciągnęła się ziemia Colemanów? Jak na ironię, miał nadzieję, że prześladowca Ginny spróbuje namierzyć ten teren. Jego szczątki musieliby zeskrobywać z dna rozlewiska pod nim.

180

mila8189

Pochłonięty myślami, gdy włosy na jego karku zjeżyły się. Obracając się na pięcie, zobaczył Ginny wpatrującą się w niego pod drzewem za nim. - Wyszłam, by cię ostrzec. Widzę, że się spóźniłam. Rozdział 31

To, jak się obrócił, by stawić czoła osobie za plecami, nie dało Ginny czasu, by wymazać jej minę. Wszystko, co do niego czuła zostało uchwycone w tym momencie, zanim mogła to ukryć. Świadomość o tym nie powinna była tak mocno ciążyć na nim. Od początku mówiła mu, jakie są jej uczucia każdym słowem i dotykiem. - Starałam się cię nie wystraszyć, dlatego zostałam z tyłu, gdy zobaczyłam, na czym stoisz. Matthew i Isaac obawiali się, że możesz spaść i chcieli, żebym cię ostrzegła przed wzgórzem. Powoli zbliżyła się z rękami w grubej jeansowo - niebieskiej kurtce i stanęła obok niego, Ginny spojrzała w dół na rozlewisko. - Moses tam mieszka, poinformowała go, gdy nie próbował z nią rozmawiać. - Jak on powstrzymuje to od zalania, pod czas deszczu? - Tata wynajął koparkę. - Ginny wskazała na zbocze góry, na którym stali. - Użył skał, by skierować wodę do stawu po drugiej stronie skał. Tam też przeniósł krowy. Kręcą się w ciągu dnia, a jeden z chłopców przywiązuje je w nocy. - Ile jest krów? - Kiedy byłam mała, Freddy zazwyczaj trzymał cztery. Dwa cielęta i dwa dorosłe. - To pozwala zaoszczędzić potrzebę polowania na szopa i wiewiórki. Rozbawienie rozjaśniło twarz Ginny, odsłaniając głębokie wewnętrzne piękno, które, jak ziemia, na której stała, nie mogło być docenione z daleka. Instynkt, by opuścić miasto w dniu, w którym nie działał jego motor, miał rację. Jeszcze bardziej obawiał się, że nigdy jej stamtąd nie wyciągnie... albo, że już nie będzie w stanie tego zrobić. - Tak, to prawda, - złośliwie się z nim drażniła. - To nie znaczy, że nie znajdziesz kilku w lodówkach. Jego ręka zaczęła podnosić się w odruchu tak starym, że było to prawie tak naturalne jak oddychanie. Szarpnął rękę do tyłu, ale nie na tyle szybko, żeby Ginny przegapiła akcję. 181

mila8189

Zagryzła wargę tak mocno, że powstrzymała dopływ krwi ale po chwili pozwoliła krwi wrócić, podobnie jak to, co próbowała zrobić z jego pieprzonym sercem. - Miałeś zamiar mnie dotknąć, prawda? - Na jej twarzy nie było już żadnych oznak rozbawienia. - To był tylko odruch. To nic nie znaczy. - Okłamując siebie i ją, Reaper usiadł na ziemi. - Dla mnie to coś znaczy. - Nie powinno. - Podniósł patyk z ziemi, złamał go na dwie części, a potem wyrzucił. - Jesteś zdeterminowany, żeby nie dać mi ani kawałka, prawda? - Nie ma już we mnie nic do dania. - Patrząc przed siebie, zobaczył jak otwierają się drzwi Mosesa i trzy psy wychodzą na zewnątrz. Brat Ginny, wyszedł za nimi i rzucił żółtą piłkę psom, by ją dogonili. - Nie potrzebuję wiele, dzikusie. - Ginny podeszła do niego. Myślał, że odchodzi, kiedy odwróciła się w stronę brata, ale wtedy poczuł, że usiadła za nim. Z nogami po jego bokach, od niechcenia uniosła rękę nad jego ramionami. Pomimo tego, jak blisko była, żadna część jej ciała nie dotykała jego. Czując ją tak blisko, zamierzał wstać, gdy Ginny podniosła palec, by wskazać na psy. - Rudy to Ruby, czarny to Cooper, a czarno szary Owczarek Niemiecki to Suki. - Ładne psy. Moses przestał rzucać piłkę psom, mówiąc coś, czego Reaper nie słyszał z tak dużej odległości. Wtedy wszystkie trzy psy usiadły na trawie. Jeszcze raz Moses coś powiedział, a rudy pies poderwał się na nogi. Odsuwając psa na bok, Moses zaczął iść, a pies ruszył z nim, dopasowując się do jego kroków. - Co on robi? - Moses trenuje psy dla innych ludzi. Myślę, że jedynym, który nie jest wyszkolony przez niego, to owczarek niemiecki. Moses powiedział mi, że zmył się ze szkoły K-9. - Kiedy z nim rozmawiałaś? - Spokojnie, dzikusie. Widziałam go dziś rano, kiedy z nimi pracował. Zadzwoniłam do niego stamtąd, żeby się przywitać. Zadowolony? - Tylko sprawdzam. Ginny położyła podbródek na jego ramieniu. - Wolisz psa czy kota? - Żadne z nich. 182

mila8189

- Nie lubisz zwierząt? - Nigdy tak naprawdę nie miałem okazji ich mieć. Moja mama nigdy nam nie pozwoliła. Potem, kiedy dorośliśmy, Viper i ja byliśmy tak zajęci, że nie sądziliśmy, że to byłoby fair wobec psa. Co wolisz? Psa czy kota? Jej smutny wyraz twarzy przypominał sobie to, co przeczytał w jej aktach, ale dotarło do niego to za późno, by cofnąć to pytanie. - Jedno i drugie. Kiedy kupiłam dom Willa, miałam kota. Chciałam psa, ale postanowiłam poczekać, aż będę miała więcej czasu, by go wytrenować. - Moses mógłby wytrenować jednego dla ciebie. - Może pewnego dnia tak zrobię. Skręcając górną częścią ciała, odwrócił się do niej. - Po co czekać? Zamierzasz znowu uciec? - Nie. Obiecałam ci, że nie wyjadę. - Więc po co czekać? - Bo chcę poczekać, aż ty będziesz chciał psa. - Jej prosta odpowiedź wywołała jego równie szybką reakcję. Chwytając ją za brodę, popchnął ją, aż leżała na ziemi z nim wiszącym nad nią. - Przestań... Po prostu przestań. Klarowne oczy wpatrywały się w niego. - Naprawdę uważasz, że nie masz nic do dania? - Nie czuję nic do nikogo, a to dotyczy także ciebie. - Nie potrzebuję wiele... - Biorąc jego nadgarstek, przesuneła jego rękę, aż dłoń zakrywała jej policzek. - Uśmiech od czasu do czasu. - Ginny pocierała jego dłoń o policzek jak kotek błagający o głaskanie. - Nie potrzebuję buziaków i tęczy, słodki mężczyzno. Potrzebuję tylko ciebie. W jakikolwiek sposób wpuścisz mnie do swojego życia a będę szczęśliwa. Przysięgam. - Czego potrzebujesz, żeby zrozumieć, że nigdy nie będę cię chciał w moim życiu taką, jaką chcesz być? - Reaper pochylił się nad nią bezwzględnie. Pocałunki i tęcze? Ile masz, kurwa, lat? Czuł jakby wbijał gwoździe we własne serce z każdym słowem, które wypowiedział, Reaper żył zgodnie ze swoim imieniem. - Na samą myśl o seksie z tobą chce mi się wymiotować! Czy muszę być bardziej szczery? Nasza wspólna przyszłość nigdy nie będzie istnieć! Chcesz wiedzieć, jaką przyszłość dla nas widzę? Ja widzę cię za sobą, kiedy te dziewięć dni się skończą! Czy to dla ciebie wystarczająco proste, rozumiesz to teraz? warczał nad nią. - Nie, powiedziałeś już wystarczająco dużo. Rozumiem to.

183

mila8189

Całkowite spustoszenie na jej twarzy spowodowało, że wstał, by dać jej miejsce by wstać. Wstając chwiejnie, Ginny otrzepała tył swoich dżinsów. - Zostawię cię samego... na resztę twojego spaceru. - Z wyprostowanym plecami Ginny odeszła godnym krokiem. Bolesna tęsknota za nią dręczyła jego ciało. Owinął ramionami kolana, by schronić się przed chłodem wywołanym jej odejście. Splatając palce, Reaper zaczął je wykręcać, aby odwrócić uwagę od bólu serca. Podniósł głowę na niski skomlenie owczarka niemieckiego siedzącego i patrzącego na niego. - Odejdź, - syczał. Rozsupłując ręce, Reaper położył głowę na kolanach. Nie spojrzał ponownie gdy usłyszał kolejny skowyt bliżej niego. - Odejdź! - krzyknął. Mokry pysk wąchający jego ucho sprawił, że podniósł głowę. - Odejdź, - błagał zawodzącego psa. Ignorując jego rozkaz, pies przesuwał się, poruszając nosem między twarzą Reapera a kolanami, tworząc przestrzeń dla siebie. - Widzę, dlaczego wyleciałaś ze szkoły K-9. Powinnaś rozerwać mnie na strzępy. - Reaper chrząknął, gdy pies opadł na jego kolana, z językiem wystającym na boku, przewracając się na plecy, błagając o pieszczotę. Niechętnie poddał się błaganiu, gdy zaczęła ocierać się plecami o jego nogi. Przesuwając dłonią po grubej sierści Suki, uśmiechnął się, gdy oczy psa przewróciły się w jej głowie z przyjemności, aż zamknęła oczy i zasnęła. Reaper pozwolił psu spać spoglądając w dół na dom Mosesa, by zobaczyć, jak trenuje labradora. - Widzę, co robisz. Ukrywasz się, żeby urwać się ze szkolenia. Pies otworzył jedno oko, kiedy przestał pocierać jej brzuch. Uśmiechając się szeroko, wznowił pieszczotę. Obraz odchodzącej Ginny wciąż bolał jak cholera, ale przynajmniej obecność psa ujawniła szczerą prawdę o nim. Tylko dla psów był miłym towarzystwem.

184

mila8189

Rozdział 32

- Kolacja gotowa. Zamykając frontowe drzwi, Reaper zobaczył Silasa rozkładającego naczynia na stole. - Umyję się. - Reaper poszedł do łazienki, umył twarz i ręce, obawiając się spotkanie z Ginny przy stole. Przez większość dnia był na zewnątrz, dając jej przestrzeń i czas, którego potrzebowała, nim znów będzie musiała go spotkać. Czuł wstręt do siebie chyba większy niż ona, poszedł do stołu w jadalni. Silas był jedynym, który tam był. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że zacząłem bez ciebie. Byłem głodny. To były długie kilka dni. - Nie szkodzi. Zajął miejsce w połowie ławki i zobaczył, że Silas nie przygotował miejsca dla Ginny. - Chcesz, żebym powiedział Ginny, że jedzenie jest gotowe? - Zaoferował. - Ginny zjadła godzinę temu, powiedziała mi, że chce się wcześniej położyć. Reaper nałożył sobie małą porcję lasagn i wziął kawałek ciepłego tosta czosnkowego z kosza na chleb, rozrywając go na kawałki. Lasagna była jednym z jego ulubionych dań, i mimo to braku apetytu zmusił się by zjeść więcej niż kilka kęsów. - Co myślisz o tej górze? Matthew i Isaac mówili, że rozmawiali z tobą podczas spaceru. - Ty i twoi bracia macie tu piękne miejsce. Silas wziął kawałek tosta i kolejny kęs lasagny. - Góra jest wspólna dla nas wszystkich, również dla Ginny. Każdy z nas ma przydzieloną swoją część. Dostałem ten dom, bo jestem najstarszy. Pozostałe parcele są tej samej wielkości. Pa miał mapę własności i pozwolił każdemu z nich wybrać, który fragment chce. - Nadal ją masz? Nie miałbym nic przeciwko zobaczeniu jej. Nie miałem pojęcia, że twoja góra sięga tak daleko. - Mapa wisi w mojej sypialni. Pokażę ci po kolacji. Nasza posiadłość siega aż do linii West Virginia. Posiadłość sięga nawet dalej, niż myślał. Cholera. To było dużo ziemi. 185

mila8189

- Musi być ciężko utrzymać ją w rodzinie. Same podatki muszą być zabójcze. - Zawsze byliśmy w stanie związać koniec z końcem. Kolejna wymijająca odpowiedź, ale Reaper nie mógł winić go za to. To nie jego sprawa, skąd Colemanowie mieli fundusze na płacenie podatków od nieruchomości. - Jak daleko dziś zaszedłeś? - Doszedłem do posiadłości Mosesa. Byłem na zboczu z jednym z psów i spędziłem tam więcej czasu niż się spodziewałem. - Nieważne, jak długo zostałeś. Do czasu, aż będziesz gotowy do wyjazdu, masz dużo wolnego. - Za osiem dni nie będę ci już przeszkadzać. - Nie ma pośpiechu. Zostań tak długo, jak chcesz. Ale po ośmiu dniach, przydałaby się twoja pomoc. - W czym? - Dojenie kóz to jedyne zadanie, którego wszyscy nienawidzą. Pozbyłbym się ich, ale są zbyt użyteczne w utrzymaniu porządku z trawą. Chłopcy już zlecili tę pracę Ginny. Możesz jej pozwolić odpocząć, jeśli zdecydujesz się zostać dłużej. - Nie zrobię tego. - To była tylko oferta dla ciebie, możesz ją wziąć lub nie. - Przepraszam, nie chciałem zabrzmieć tak niegrzecznie. Nie miałem najlepszego dnia, jeśli chodzi o członków twojej rodziny. - Miałeś wymianę zdania z Matthew czy Isaac'em? - Nie. - Reaper odepchnął swój niezjedzony posiłek bo nie mógł się zmusić do dalszego jedzenia . - Ginny? Silas sięgnął po jego talerz, ustawiając go na swoim. Wstając od stołu, zaniósł talerze do kuchni, a następnie wrócił, aby posprzątać ze stołu. - Nie zapytasz, o co się pokłóciliśmy? - Nie. Lepiej, żebym tego nie robił, kiedy ty tu zostaniesz. Jestem jej starszym bratem, nie twoim. Jeśli byłeś dla niej kutasem to ty powinieneś starać się z nią pogodzić, nie ja. - A co jeśli nie chcę naprawić szkód, które wyrządziłem? - Więc po co wspomniałeś mi o tej kłótni z nią? - Zabierając koszyk z tostami do kuchni, wrócił z ciastem i dzbankiem kawy. - To szarlotka. - Niczego nie chcę.

186

mila8189

Silas zajął miejsce przy stole, nalał im obu kawę. - Użyła słowa na "N" w zdaniu z tobą? - Reaper spojrzał na niego z zaskoczeniem. - Czy Ginny powiedziała ci, że cię nienawidzi? - Silas wyjaśnił, biorąc kawałek ciasta. - Nie. - Więc poradzi sobie z tym, o co walczyłeś. - To było tak złe, że powinna była mi powiedzieć, że mnie nienawidzi. Patrzył ponuro na szarlotkę. Szarlotka była jego ulubionym ciastem. Reaper mógł przysiąc, że Silas wewnętrznie śmiał się z niego, ale nie pokazywał co myślał ani miną, ani głosem. - Nie powiedziała, i to się liczy. Liczy się szczęście. To jest most, którego nie chcesz przekroczyć. Kiedy Ginny powiedziała mi, że mnie nienawidzi, zajęło jej lata, aby porozmawiać ze mną ponownie. Ginny nie rzuca słów na wiatr. Powiedziała mi to tylko raz, a ja nigdy więcej nie chcę słyszeć, że to wychodzi z jej ust. To boli jak cholera. - Lepiej, żeby mnie nienawidziła. - Biorąc łyk kawy, Reaper mimowolnie podniósł kawałek ciasta. - Ginny dobrze ocenia charaktery, a ja ufam jej osądowi. Może ty też powinieneś. - Jej osąd jest do dupy. - Ugryzł kawałek ciasta, i poczuł że to pieprzone coś rozpływało się w jego ustach. Jeśli Ginny nadal go kochała po tym, jak ją potraktował, to znaczy że ma bardziej nie równo pod sufitem niż mu się wcześniej wydawało. - Dlaczego? - Czy spotkałeś któregoś z jej przyjaciół? - Nie. - Jest przyjaciółką faceta, który prowadzi restaurację w Nashville. - Ginny pracowała w restauracji, potem zajmowała się cateringiem dla zespołu, zanim zaczęła śpiewać. Co jest złego w przyjaźni z nim? - Restauracja nazywa się Dirty Dan's i jest prowadzona przez mężczyznę o imieniu Marty. To dupek. - Rozumiem. - Ma też przyjaciółkę, która jest jej "stylistką". - Reaper wzniósł palce w powietrze, żeby zaakcentować stylistę. - To pieprzona suka. A Ginny oddała jej pieprzony samochód. - Może Ginny miała powód, by dać jej ten samochód. - Silas napełnił kubek kawą, a potem podniósł dzbanek w jego kierunku. Przytakując, że chce dolewkę, Reaper kontynuował swoją opowieść. 187

mila8189

- Ginny powinna była zwolnić tyłek Kimmy, zamiast dać jej samochód. Ale najbardziej widać jej brak osądu w sposobie, radzenia sobie z jednym z członków zespołu, który ciągle do niej uderzał. - Co ona wtedy zrobiła? - Odrzuca go. - prychnął Reaper, podnosząc kolejny kawałek ciasta. Uderzenie w jaja zatrzymałoby naprawdę szybko. - Przypuszczam, że tak. Chcesz, żebym ci podgrzał lasagnę? - Nie, nie jestem głodny. - Wytarł cynamon z opuszków palców o serwetkę. - Jeśli jesteś pewien, mogę pokazać ci mapę, jeśli nadal jesteś zainteresowany? Zaproponowałbym ci więcej ciasta, ale nie ma już więcej. - Spoko. Naprawdę nie lubię ciasta. Wstali i weszli po schodach. Każde z drzwi na górze było otwarte, oprócz jednych, tylko jedne były szczelnie zamknięte. Był tam mały kwadratowy przedpokój z drzwiami wokół. Silas, skręcił w lewo i zaprowadził go do dużej sypialni z czteroosobowym łóżkiem, które zajmowało połowę pokoju. - To była kiedyś sypialnia naszego ojca. Zająłem ją po jego śmierci. A to jest mapa naszej posesji. Reaper przesunął się do ściany, gdzie wisiała oprawiona w ramki mapa. Więcej zdjęć Colemanów zostało rozmieszczonych wokół mapy. Wokół mapy było dziesięć kolorowych kółek, każde było podpisane wewnątrz koła. Zapamiętując legędę mapę, zobaczył, że działki Ginny i Leahi były obok siebie. Gdyby poszedł dalej, obejrzałby ją dzisiaj. Wiedział, gdzie jutro pójdzie. Oderwał wzrok od mapy i spojrzał na zdjęcia szczególnie do tych na których była Ginny. Zawsze była z nią inna mała dziewczynka. Szczególnie jedno z nich przyciągnęło jego wzrok. Ginny i druga dziewczynka miały długie włosy, które wiat zawiał im na twarz. Siedziały na kocu z koszem piknikowym przed sobą, i namiotem za nimi. - Ona była piękna. - Tak, była. Po komentarzu Silasa poczuł jakby wkraczał w jego prywatność przez wpatrywanie się w prywatne zdjęcia, zaczął wychodzić ale nim zdążył wyjść wpadło mu w oko inne zdjęcie. To było okrągłe czarne lustro z gwiazdami w środku. - To niezwykłe. - To mapa gwiazd. Nasz ojciec zrobił je na zamówienie dla każdego z nas. To mapa gwiazd w noc naszych narodzin. To, na który patrzysz, należy do Pa. 188

mila8189

Mój jest tam. - Mapa gwiezdna, o której mówił, wisiała na ścianie nad łóżkiem Silasa. Zwężając oczy na Silasa, Reaper do niej poszedł. - Nie wiem, komu za to zapłacił, ale są nie prawdziwę. - Jak to? - Silas złożył ręce na piersi, opierając się o jeden ze słupków łóżka. - Mają dwie różne konstelacje, które zostały nałożone razem. - Tak dobrze znasz te konstelacje, że możesz je rozpoznać po tym, jak na nie spojrzysz? - Zapytał Silas. - Musiałem to wiedzieć. Kiedy byłem w Navy, nie raz moje życie zależało od tej zdolności. Te dwie konstelacje nie byłyby w tej samej części nieba. Reaper prześledził wyimaginowane linie nad lustrem, by pokazać Silasowi bez dotykania mapy. - To po prostu nie jest możliwe. Kto to zrobił, musiał się pomylić albo nie wiedział, co robi. Powinieneś poprosić o zwrot pieniędzy, albo poprosić, żeby się tym zajęli, - Radził Reaper. - Z takim błędem, jestem pewien, że do tej pory zniknęli z interesu. - Być może. Sprawdziłbym i kazał im zrobić to dobrze. - Mógłbym, ale to nie byłyby te same, które dał nam nasz ojciec. Nie mieliby takiej wartości sentymentalnej. - Chyba tak. - Reaper nie wiedział, czemu mu przeszkadzało, że lustra były fałszywe. Silas widział, że się z nim nie zgadza. - Myślisz, że powinienem wymienić te lustra? - One nie są w porządku. - Reaper, gwiazdy nigdy się nie mylą. Rozdział 33

- Wcześnie wstałaś, - Reaper odezwał się, żeby nie wystraszyć Ginny, kiedy wprowadziła kozę do drewnianej skrzyni do dojenia, a jego głowa wystawała nad listewkami. - Wcześnie poszłam do łóżka. - Przesuwając się na bok stanowiska dojenia, Ginny włożyła pod kozę metalowe wiadro, które wcześniej wisiało koło jego głowy na szczebelkach. Zerknęła na niego przelotnie, po czym zaczęła doić kozę.

189

mila8189

Krótkimi, skutecznymi ruchami po których usłyszał odgłos uderzenia mleka w bok wiadra. - Wyglądasz na wypoczętego, - w końcu powiedziała. - Wcześnie poszedłem do łóżka. - Powtarzając ten sam powód, dlaczego wstała wcześnie, potem niezręcznie otworzył i zamknął usta, próbując ująć w słowa to, co chciał powiedzieć. - Przepraszam, - w końcu zamruczał, chcąc powiedzieć o wiele więcej, ale słowa nie wychodziły z jego głupich ust. - Wybaczam ci. - Ginny wysunęła wiadro spod kozy, położyła je na małym stoliku obok swojego pasa i wypuściła koze, do zagrody przymocowanej do stojaka. - To wszystko? - Przeciągając rękę przez włosy, chciał je wyrwać we frustracji. - Co chciałeś, żebym powiedziała? - Nie wiem... kurewsko cię nienawidzię, byłoby dobrym początkiem. - Ale ja cię nie nienawidzę, więc nie powiem czegoś, czego nie mam na myśli. - Pogwizdując cicho, Ginny odsunęła bramę do stacji dojenia. - Twoja kolej, Millie. Dawaj ją, Jack, - rozkazała. Reaper zbliżył się do zagrody i zobaczył przebłysk czarno-białego futra oddzielający konkretną kozę od stada składającego się z czterech sztuk. Pies umiejętnie manewrował kozą, aż nie miała innego wyboru, jak wejść na rampę. Gwizdnął nisko z uznaniem. - Jakiej rasy jest ten pies? - Owczarek australijski. Nie spojrzała na niego, z wyjątkiem przelotneho spojrzenia i kontynuowała dojenie kozy, jakby go tam nie było. - Nienawidzisz mnie, prawda? - Nigdy nie mogłabym cię nienawidzić. Powiedziałeś, co czujesz. Nie mogę cię o to obwiniać. - Nie musiałem być takim palantem. - Kopnął butem kępkę trawy. - Nie masz nic przeciwko, jeśli nie będziemy o tym rozmawiać? Odstawiając kolejny wiaderko mleka na bok, powiedziała - Próbuję załatwić kilka spraw dla Silasa. - Ginny przesunęła klapę otwierając j i wypuściła kozę. Potem, podnosząc wiadra z mlekiem, zorientował się, że został w tyle, kiedy zaczynała odchodzić. - Pozwól, że ja wezmę je za ciebie, - zaproponował, sięgając po jedno z wiader.

190

mila8189

Ginny odsunęła od niego wiadro. - Sama mogę je nieść. - Kilkakrotnie zamkneła i otworzyła oczy jakby próbowała uzbroić się w cierpliwość, zanim podniosła oczy do jego. - Czego chcesz, Gavin? Przyjęłam twoje przeprosiny. Jest dobrze. Nie musisz udawać miłego, dlatego nie będę cię prosiła, żebyś wyszedł. Czy to chcesz usłyszeć? Przyglądając się rozlanemu mleku na ziemi, Reaper miał wrażenie jakby przedzierał się przez ciemność, by wyjaśnić dlaczego był dla niej tak okrutny wczoraj, nie dając jej nadziei, że może być coś między nimi. - Pobyt tutaj nie był tym, czego chciałem... - Nie przyszła mu do głowy myśl, że ona będzie chciała, żeby odszedł. To na pewno powinno mieć miejsce po tym, jak z nią rozmawiał. Opuszczając wiadra, Ginny otworzyła drzwi do budynku gospodarczego. Sięgnęła do środka, włączyła światło, zanim podniosła wiadra i zabrała je do środka. - Wiem, o co ci chodziło. - Otwierając lodówkę, Ginny włożyła wiadra do środka i odwróciła się do niego. - Straciłeś panowanie nad sobą, bo byłam zbyt intensywna. Nie mogę cię winić, bo mówiłeś mi, że nie odwzajemniasz moich uczuć. Niestety, stałam się osobą, przed którą uciekałam. Zaciskał zęby na jej obwinianie się. - Przestań, Ginny. - Doszłam do wniosku, że muszę się wycofać i dać ci przestrzeń. Dlaczego było tak, że kiedy ona dawała mu dokładnie to, czego chciał, Reaper czuł, jakby jego serce właśnie miało eksplodować, zasysając cały tlen z budynku. Aby utrzymać równowagę, położył rękę na drewnianym stole, powodując grzechotanie butelek. - Siadaj, Gavin. Za tobą jest stołek. - Zaczerpnięcie głębokiego oddechu stało się niemożliwe. Mocnym uściskiem na ramieniu, Ginny zmusiła go, by usiadł na stołku. - Wow. Czy moje wycofanie się jest tak wielką ulgą? - Jej próba humoru nie pomogła. Nieświadomie zaczął szarpać się za koszulkę, jakby go dusiła. Chwytając go za dłonie, Ginny przesunęła się między jego uda. Puszczając jego ręce, przytuliła go mocno. Kołysząc się z boku na bok, chwycił za stołek, gdy próbował skoncentrować się, by przywrócić płuca do pracy. - Póki tu jesteśmy, powinniśmy przejść przez zamrażarki i wybrać, co zjemy na kolację dzisiaj wieczorem. Co powiesz na stek? Silas może rozpalić palenisko i możemy je grillować. Albo mogę włożyć pieczeń do piekarnika. Co brzmi lepiej? 191

mila8189

- Steki, - wydyszał. - Co chciałbyś do tego? Mogę zrobić pieczone ziemniaki, puree, albo słodkie ziemniaki. Które? - Pieczone. - był w stanie wydusić swoją odpowiedź. - A co z deserem? - zapytała, odsuwając mu włosy z twarzy za uszy. Moglibyśmy zjeść lody. Widziałam kilka smaków w tamtej zamrażarce. Patrząc, gdzie wskazywała, zobaczył białą lodówkę stojącą pod ścianą, obok kolejnej, która była równie duża. - ciasto. Położyła ręka na jego ramieniu, głaszcząc je. - Wiśniowe, brzoskwiniowe, czy szarlotkę? Silas trzyma tu swoje przetwory, aby każdy z chłopców mógł wziąć słoik do domu, kiedy tylko zechce. Na półce może być trochę jeżyny albo borówki. Nie widzę stąd, a ty? Spojrzał na półkę, na którą kiwała głową. Zwężając oczy, dostrzegł bazgroły na taśmie, której Silas użył jako etykiety. - To są jeżyny. - Jakie chcesz? Oddychając głęboko, odpowiedział, - Szarlotkę. - Miałam nadzieję, że wybierzesz to. Szarlotka to moje ulubione. Po kolejnym głębokim oddechu, podniósł rękę, by wytrzeć z czoła krople potu. - Będziesz musiał mi pomóc wszystko zanieść. - Uwalniając go, podeszła do zamrażarki i podniosła drzwi, pochylając się nad nią. - Chcesz pomóc mi wybrać steki? - zachęcała. - Silas lubi żeberka. Ja stawiam na polędwicę. A co z tobą? Wstał ze stołka, podszedł chwiejnym krokiem do zamrażarki, oddychając zimnym powietrzem, które parowało i pozostawiało wilgoć na skórze. Miał do wyboru wiele różnych opcji. - Są jakieś T-Bones? - Niech zobaczę. To są ulubione kości Isaaca. Zazwyczaj ukrywa parę pod hamburgerami... przynajmniej kiedyś tak robił. Niech spojrzę. - Przesuwając plastikowe worki, które były zamknięte i starannie oznakowane, Ginny podniosła jeden z triumfalnym uśmiechem. - Znalazłam jedną. Możesz wziąć steki, a ja wezmę ziemniaki i przetwory? - Ginny poszła do kosza, który stał na ziemi, zostawiając otwarte drzwi zamrażarki. Reaper oparł się pozostając w zimnym powietrzu, udając zainteresowanie ofertą mięsa w środku, tymczasem Ginny wrzuciła ziemniaki do kieszeni swojej kurtki. Zabierając z półki słoik przetworów jabłkowych, odwróciła się do niego. - Znalazłeś coś jeszcze? 192

mila8189

- Nie, jestem po prostu zaskoczony, jak wiele jest w tej zamrażarce. Czy pozostałe są tak samo pełne? - Kiwnął głową w kierunku dwóch pozostałych zamrażarek na drugiej ścianie. - Tak. Zdecydowanie są to ludzie mięsa i ziemniaków. - Sklepy spożywcze w mieście nie mają takiego wyboru. - Zabijają dwie krowy rocznie. W Zachodniej Wirginii, tuż za granicą, jest rolnik, który sprzedaje Silasowi swoje produkty wieprzowe. To jest to, co jest w jednej z pozostałych zamrażarek, a także kurczaki, które kupuje od tego samego rolnika co wieprzowine. - Co jest w tej ostatniej zamrażarce? - Żarcie śmieciowe. Mrożone pizze, ciastka, frytki, kukurydziane pyzy... wszystko, co jest w sprzedaży. Silas idzie na wyprzedaż i kupuje je hurtowo. - Last Riders mają jedną dla całego klubu. Powinniśmy zainwestować w kolejną. Zamrażarka zwróciłaby się w ciągu sześciu miesięcy biorąc pod uwagę jak bracia jedzą. - Tylko upewnij się, że masz zapasowe zasilanie. Mamy osobny generator dla tego budynku. Moglibyście stracić wszystko z zamrażarek, gdyby wyłączyło się zasilanie, - powiedziała, wychodząc z budynku. Zamykając za nimi drzwi, zaczęli iść w kierunku domu Silasa. - Musi być ciężko dźwigać wszystko ze swojego domu, aby przechować je w budynku gospodarczym, nawet jeśli czyni to wygodniejszym dla twoich braci. - Tak, gdyby to była jedyna droga, - zgodziła się. - Na szczęście, jest tam tylna droga. Jak już przygotujemy steki, możemy iść na spacer, i mogę ci pokazać. Jak szli, zdał sobie sprawę, że nie widzi już australijskiego owczarka. - Gdzie poszedł ten pies? - Moses prawdopodobnie zabrał go, gdy byliśmy w środku. Karmił krowy, kiedy przyszedłeś i miał zamiar zabrać kozy na północną stronę góry, kiedy skończy. Widzę, że już ich nie ma, więc musiał to zrobić. - Myślisz, że słyszał? - Zapytał z silnym akcentem. Jego ręce zaczęły płonąć od trzymania lodowatego mięsa. - Słyszał co? - Ginny nie oderwała oczu od drogi. - Moje kiepskie przeprosiny, - powiedział. - Nie było nic kiepskiego w twoich przeprosinach. - Położyła konfitury w zgięciu łokcia i przełożyła wolne ramię przez jego. - To były proste przeprosiny, i doceniam, że się na nie zdobyłeś.

193

mila8189

- Nie jesteś już na mnie zła? - Oblizał suche usta, za które obwinił dużą wysokość i strach przed tym, jak odpowie na jego pytanie. - Nigdy nie byłam na ciebie zła. - Opuściła rękę, by złączyć ich palce. Byłam bardzo zraniona, bardziej niż kiedykolwiek. - Nie jesteś już zraniona? - Eksperymentalnie ścisnął jej rękę w swojej. - Nie, nie jestem już zraniona. Ginny ściskała jego rękę do tyłu, ten ruch uwolnił szew w jego boku, umożliwiając swobodny przepływ powietrza przez płuca. Przyczyna była tak samo przerażająca, jak kłopoty z oddychaniem. Gdzieś po drodze ujawniła swoje uczucia a on zaczął jej wierzyć. Kiedy powiedziała, że zamierza się wycofać i dać mu przestrzeń, poczuł się tak, jakby wyrwała spod niego dywan. Wybaczenie Ginny znów uporządkowało jego świat. Reaper nienawidził się za to, że ją zaakceptował, skoro lepiej by dla niej było, gdyby powiedziała mu, żeby odszedł. Dla niej, on był gorszy niż wirus, który przejmował cały kraj. Przynajmniej z wirusem, miałaby szansę na normalne życie, kiedy to się skończy. Kochając go, jej szanse na bycie szczęśliwą malały do zera. Duchy nie miały szans na szczęśliwe życie. Rozdział 34

- To na pewno właściwy dom? Mroczny dom przyprawiał go o pieprzone ciarki. Aaron patrzył, jak Lena wyjmuje komórkę, żeby sprawdzić numery jasno podświetlone przez lampę na ganku domu. - Na pewno. Spójrz, tam jest ławka z czerwonymi poduszkami, o których mówił. Widok przez przednią szybę, tego co wskazywała jego żona, zwiększał strach, który odczuwał. - Powinniśmy stąd odjechać, Lena. To nie jest rozsądne. - Obiecałeś mi, że możemy to zrobić. Jej pogardliwy spojrzenie przedstawiało go jako mięczaka. Wiele razy zarzucała sobie, że za niego wyszła, zbyt wiele razy, by móc zliczyć. Za każdym razem gdy odmawiała zatrzymania ryzykownych spotkań seksualnych, na których kwitła. On nigdy nie zaspokajał jej potrzeb seksualnych, a ona dbała o to, by często mu o tym przypominać. Obwiniała go za to, że był tchórzem i 194

mila8189

zostawiał jej chęć odnalezienia pożądanej przez nią satysfakcji, której on nie był w stanie spełnić. - Mówiłam ci, że go sprawdziłam. Whitney i Derek umówili się już z nim na kolejne spotkanie. - Ufasz im, skoro rozmawialiśmy z nimi tylko kilka razy? W każdym aspekcie życia jego żona była bezwzględna. Widział, jak zwalniała, tylko dlatego, że pracownik przyszedł do pracy minutę później. Ona rządziła ich książeczką czekową, przez co dostawało mu się, jeśli wydawał pięć dolarów ponad to, co ona spodziewała się wydać, ale jeśli chodzi o seks, jej standardy były gorsze niż u dziwki. - Co jeszcze miałam zrobić, Aaron? To nie jest tak, że starałeś się zastąpić pomoc Slate'a w znalezieniu nam partnerów. - Nie opisałbym ich jako partnerów. - Rozejrzał się nieśmiało, widząc, że w pobliżu nie ma żadnych innych domów. Ostatni, który minęli, był kilka mil stąd. Jezu, powinien po prostu złożyć wniosek o rozwód. Zrobiłby to, ale za bardzo bał się złośliwości Leny skierowanej przeciwko niemu na sali sądowej. Nie ufał, że nie będzie na tyle mściwa, by wyciągnąć na światło dzienne wszystko o ich seksualnych przekrętach i zrzucić na niego winę. - Dalej. Zrobimy to czy nie? - Slate kazał nam trzymać się z daleka, dopóki nie skontaktuje się z nami ponownie. - Nie wyszłam za Slate'a, a ostatnim razem, gdy korzystaliśmy z jego pomocy, ten kawałek gówna, który nam dał, nie miał się czym chwalić. Oczywiście, że nie będzie chciał, żebyśmy znaleźli kogoś innego... nie będzie odrzucał pieniędzy, które mu daliśmy. - Ja idę. Możesz tu zostać, jeśli chcesz, - syczała przez zaciśnięte usta. Powiem ci, czego ci brakuje, kiedy wrócę. - Idę. - Niechętnie wysiadł z samochodu i wszedł po schodach z Leną, żeby zapukać do frontowych drzwi. Niecierpliwie czekając, miał zamiar powiedzieć jej, że będzie na nią czekał w samochodzie, gdy drzwi się otworzyły, odsłaniając mężczyznę w szortach. Pragnienie przerosło jego zmartwienie. W głębi duszy, to dlatego ożenił się z napaloną suką. Zmysłowy mężczyzna otwierający dla nich drzwi był pieprzonym seksem na pieprzonym patyku, albo będzie, gdy z nim skończy. Myślał o biczu, który kupił z myślą o podwójnym celu. - Mam wszystko ustawione dla nas na dole. - Na dole? - To Lena się zawahała, powstrzymując ich przed zejściem po tych dywanowych schodach, kiedy zaprowadził ich do zejścia przez kosztownie 195

mila8189

urządzonego salonu. Sześćdziesięcio-pięcio calowy telewizor wiszący na ścianie był najnowszą technologią. - Możemy to zrobić tutaj, jeśli chcesz. - Wzruszył ramionami. Zapłaciliście ekstra za nagrywanie nas, a moja kamera jest ustawiona na dole. Tylko dlatego ustawiłem się na dole, bo pokój gościnny jest większy od mojego. - Whitney i Derek mówili, że za pierwszym razem możecie być płochliwi. Jeśli chcecie, możemy wypić kilka drinków i przełożyć na inny raz. I tak nie chciałem tego robić, biorąc pod uwagę, że wirus się przemieszcza. Oczywiście, jeśli zmienimy termin, to nie oddam pieniędzy... - Nieważne, - Lena powiedziała niecierpliwie, nie wspominając o żadnym zwrocie. Mężczyzna ruszył, a oni poszli za nim schodami, jego szczupłe, umięśnione ciało ponownie zwróciło uwagę. Piwnica była urządzona w tym samym stylu, co salon z telewizorem i fotelami kinowymi umieszczonymi z przodu. Była tam nawet pieprzona maszyna do popcornu ustawiona z boku. - Chcesz trochę popcornu? Właśnie zrobiłem go kilka godzin temu, zapytał bez ogródek, przechodząc do otwartych drzwi z boku pokoju. Pokój był ustawiony dokładnie tak, jak prosiła Lena. - Zdejmijcie płaszcze. - Mężczyzna przeszedł do małej lodówki. - Zrób nam drinka. To nas wyluzuje. Lena poszła do małej lodówki, wyjmując koktajle w małych butelkach. - Ja wezmę Mai Tai. - Bob? - zapytała, używając fikcyjnego imienia, na które się zdecydowali. - Cokolwiek co uznasz, że będzie mi smakować. - Kładąc płaszcz na fotelu, Aaron zaczął rozpinać koszulę, patrząc na grube wybrzuszenie pod spodenkami moro, które miał na sobie. Podając mężczyźnie na łóżku jego Mai Tai, Lena otworzyła butelkę, żeby wziąć łyk, czekając aż Aaron skończy zdejmować ubranie. Wziął butelkę Punching Kangaroo Aaron usiadł na łóżku. Biorąc łyk, pobiegł ręką po umięśnionych udach mężczyzny, gdy Lena zaczęła się rozbierać. Obserwując jak mięśnie na gardle mężczyzny pracują podczas przełykania, Aaron poczuł jak jego erekcja nabrzmiewa. - Abby powiedziała, że masz na imię Bob. - Biorąc kolejny łyk, włożył rękę pod nogawkę szortów mężczyzny. Mężczyzna złapał i położył ją na kolanie. - Poczekajmy na Abby, potem zacznę nagrywać. - Już prawie.

196

mila8189

Aaron odwrócił się na dźwięk upadku, widząc, że jego żona zemdlała. Podskakując, złapał się za głowę czując zawroty głowy, rzucające go na kolana. Bezmyślnie wpatrywał się w napój, który rozlał się na dywan, spojrzał w górę, by zobaczyć mężczyznę, którego przyjechali tu pieprzyć, który wstał z łóżka i patrzył na nich z nienawiścią wylewającą się z jego oczu. - Kurwa, - wydał z siebie. - Tak, jesteś. Lena obudziła się, a potem chciała zemdleć. Oszołomiona, zdołała podnieść się na łokciach, by z przerażeniem patrzeć na pokój którego nigdy wcześniej nie widziała. Widząc męża leżącego na brudnej podłodze, zaczęła się do niego czołgać. Gdy się poruszała, jej głowa zaczęła oczyszczać się i łatwiej było się poruszać. Siadając przy mężu, zaczęła nim potrząsać. - Ocknij się! - krzyczała, stawała się coraz bardziej przerażona, im dłużej Aaron się nie budził. - Obudz się! Lena położyła głowę na jego klatce piersiowej, próbując usłyszeć bicie serca i zaszlochała, gdy poczuła, że porusza się pod jej uchem. Wstając, potrząsnęła nim mocniej, płacząc głośniej, gdy Aaron otworzył oczy. - Wstawaj! - krzyczała. - Musisz nas stąd wydostać. Pomagając mu usiąść, przeczołgała się za nim na odgłos otwierających się drzwi po drugiej stronie pokoju. Mężczyzna, który brutalnie ich obserwował, wydawał się znajomy, ale Lena nie mogła sobie przypomnieć, gdzie go wcześniej widziała. - W samą porę. Moon powiedział, że może skłonić cię do drinka. Nie powinienem był w niego wątpić; on zawsze nakłania dziwki, by mógł zrobić z nimi, co chce. Lena spojrzała na swojego męża, widząc tę samą zdziwioną minę, którą miała na twarzy. - Zrób coś, - szeptała, skamieniała kuląc się za Aaronem, jak tylko mogła, by ukryć się przed okrutnymi oczami wiercącymi w nich dziurę. - On nic nie może zrobić. Spoglądając przez ramię Aarona, zobaczyła pistolet wycelowany w nich. - Powinniście byli posłuchać rady Slate'a i ukryć się. Na szczęście dla mnie, wcześniej czy później wiedziałem że kilka jego chorych szczurów, będzie chciało wyjść i zobaczyć, co mogą wyrwać. - Jeśli znasz Slate'a, to wiesz, że mamy pieniądze. Możemy zapłacić 197

mila8189

dowolną kwotę, jaką chcesz aby pomóc nas uwolnić od człowieka, który nas zabrał, - targował się Aaron. Okrutny śmiech wypełnił ten pokój. - Prosisz o moją pomoc? To kurewsko zabawne. - Nie ma w tym nic zabawnego. Czy to jakiś żart? - Jej mężowi udało się stanąć na nogi. Odsłonięta, Lena stanęła na nogi, by znów się za nim schować. - Bez jaj. I nie ma takiej sumy pieniędzy na świecie, która skłoniłaby mnie do pomocy. Chcesz się stąd wydostać, będziesz musiał się podkopać. - O Boże! Już wiem, kim on jest... - Lena chwyciła męża w tali, żeby go do siebie przyciągnąć, czekając na dźwięk kuli. Aaron odwrócił się, żeby na nią spojrzeć. - Kim? - Dźwięk szmeru przyciągnął jego oczy z powrotem do drzwi. - Jestem rozczarowany, że tak łatwo o mnie zapomniałeś, - wyśmiewał się mężczyzna. - Pamiętam wszystko o tobie, Brad. O tobie też, Cami. Jak mogłem zapomnieć o przedstawieniu, które dla mnie przygotowaliście? Jestem taki zawiedziony. Aaron wyglądał na przerażonego. Odwrócił głowę, żeby zobaczyć, jak jego żona kiwa potwierdzająco głową. - Nigdy się nie dowiesz, jak miło było odnowić naszą przyjaźń, ale nie mam całej nocy, żeby dotrzymać ci towarzystwa. - Nie odchodź... - Błagalnie, zaczęła żebrać. - To był pomysł Aarona. Musiałam się zgodzić, albo groził, że odda mnie Slate'owi. Przysięgam... - Ty kłamliwa suko! - Jej mąż oderwał się od niej. - To wszystko było twoim pomysłem! Ten bałagan to też twoja wina! Przerażający gwizd zwrócił obojga uwagę na mrocznego mężczyznę, który ich obserwował. Bursztynowe oczy były jedyną częścią mężczyzny, którą pamiętała z nocy, kiedy ona i Aaron oszukiwali go, pozwalając mu wierzyć że zostali porwani i byli na łasce Slate'a. Próbował im pomóc, a w zamian spędzili resztę nocy gwałcąc i torturując go, aż nie był w stanie nawet krzyczeć. - On nas zabije. - Idąc pod ścianę, skuliła się w ciasną kulę, modląc się, żeby to było szybkie. - Aw ... Nie, nie zamierzam. Lena zaczęła się trząść, zbyt przerażona, by mu uwierzyć. Aaron uwierzył. - Ile chcesz? Możesz pojechać sam albo zabrać mnie do bankomatu... - Już się dziś śmiałem, więc zrobię to krótko i słodko. Chcesz żyć? 198

mila8189

Będziesz musiał na to zasłużyć. - Wykopałem dwa dołki. Jeden będzie miał klucz do drzwi, drugi pistolet. Pistolet będzie miał jedną kulę. Jeśli najpierw znajdziecie klucz, możecie otworzyć drzwi i będziecie wolni. Jeśli znajdziecie pistolet... wtedy staje się to trochę skomplikowane. Tylko jedna osoba wychodzi z tego pokoju żywa. Zostawię ci decyzję, które z was. Nie obchodzi mnie, kto to zrobi. Nie, czekaj, cofam to. Kibicuję ci, Brad. Z tego co wiem, to prawdziwa suka. Powodzenia! Lekceważąco, wyszedł przez metalowe drzwi, zamykając je za sobą. Aaron podbiegł do drzwi i zaczął szarpać za klamkę. Kiedy to nie zadziałało, zaczął krzyczeć, żeby się wydostać, waląc pięściami w nieugięty metal. - Co mamy zamiar zrobić? Lena już gorączkowo kopała i grzebała w ziemi, podczas gdy jej mąż marudził przy niej, jakby mogła pomachać magiczną różdżką i zabrać ich stąd. Przebijając się przez ziemię, zobaczyła, jak Aaron spada na ręce i kolana, by zacząć kopać. Jeśli pierwszy znalazł broń, była martwa. Tchórz wiedział, że nie zawaha się go zabić, by ocalić własne życie. Zabicie męża nawet by jej nie załamało, nie miała sumienia co do innych morderstw, które popełniła. Głupi frajerzy, których zabiła odpowiadających na ich ogłoszenia, dostali to, na co zasłużyli. Jedynym powodem, dla którego nie zabiła Aarona, była jego użyteczność w kradzieży tego, co mogli załadować do samochodów, podczas gdy ich ofiary leżały martwe. Wściekła, drążąc w stronę innego wykopu ziemi, który wydawał się wyższy niż reszta, zaczęła kopać, bolały ją już ręce; musiała najpierw zdobyć broń. Klucz byłby bezużyteczny bez pistoletu... Muszę znaleźć pistolet, Lena powtarzała sobie w kółko, gdy kopała. Muszę znaleźć pistolet... zanim on to zrobi. Reaper przycisnął gaz w ciężarówce na pustej międzystanowej, zadowolony, że uda mu się wrócić do Treepoint przed przypuszczalną godziną odstawienia ciężarówki Ridera. Plany poprzedniego wieczoru powiodły się bez żadnych problemów, gdyby tylko udało mu się wrócić, zanim Silas lub Ginny się obudzą i zorientują, że go nie ma. Brał prysznic, w czasie gdy Silas i Ginny przygotowywali palenisko do grillowania steków na kolację. Wychodząc spod prysznica, oddzwonił do Vipera. - Otrzymałem odpowiedź na jedno z ogłoszeń, które zamieściłeś.

199

mila8189

- Na które? - Reaper stanął na macie łazienkowej, ociekając wodą, nie starając się sięgnąć po ręcznik. - Pytanie, - Viper odpowiedział sardonicznie. - Wysłali zdjęcia? - Wysłali. Hammer uważa, że to jedna z tych par, z którymi miałeś interakcję. Interakcje to nie jest słowo, którym nazwałbym gwałty i tortury na mnie, pomyślał sobie, gdy odsuwał telefon od ucha. Zdjęcie było niskiej jakości, ale rozpoznał parę od razu, bo nie był odurzony, kiedy pierwszy raz zeszli do piwnicy. Tak się właśnie stało, gdy ich twarze i to, co mu zrobili, zostało wypalone w jego głowie. - Reaper? Rozpoznajesz ich? Przyłożył telefon do ucha. - Rozpoznaję ich. Slate nazywał ich Brad i Cami. - Odpowiedzieli jako Bob i Abby. - Przynajmniej jedno z nich ma fantazję.- Sięgając po ręcznik, zaczął się wycierać - Odpowiedziałeś? - Jeszcze nie. Czekałem na potwierdzenie, że to jedna z tych par, których szukałeś. - Wyślij mi link na mój telefon jednorazowy. - Nie myślisz o wyjściu, prawda? - Po prostu wyślij mi link. Ubierając się, poszedł do swojego pokoju, żeby wyjąć komórkę na kartę, który spakował mu Viper. Usłyszał, jak otwierają się i zamykają frontowe drzwi, a potem lekkie kroki w górę schodów. Ginny powiedziała, że weźmie prysznic, gdy Silas rozłoży steki. Włączając telefon, odebrał smsa od Vipera, a następnie wybrał link. Reaper nadal czuł przypływ adrenaliny, kiedy zdał sobie sprawę, że jeśli zaplanowałby to dobrze, Colemanowie nawet nie wiedzialiby, że wyszedł. Brad i Cami zasłużyli na jego osobiste pożegnanie. Reaper odpowiedział na ogłoszenie i wyłączył telefon na kartę. Nie włączy go, dopóki nie wyjedzie z Treepoint. Oddzwaniając do Vipera, wprowadził swój plan w życie. - Potrzebuję kółek. - Zamierzasz zostawić Colemanów? Niech jeden z braci się tym zajmie... Możemy ich przytrzymać w zamrarzalce dla ciebie. - Zrobię to dzisiaj wieczorem, z twoją pomocą lub bez. Wrócę tutaj. Nie muszę się do nich zbliżać, żeby zrobić, co chcę. - Czego potrzebujesz? - Kółek. 200

mila8189

- Jakiego typu? - Dużych, z dużą mocą. - Kiedy? - O dziewiątej. Zamierzam wcześnie iść spać. Zaparkuj ją przy zjeździe do Colemanów. Upewnij się, że jest wypucowany. Nie chcę tu wnosić żadnych zarazków. Odbierz rano o 06:00. A ja upewnię się, że jest tak samo czysty dla tego, kto odbierze. - Dostałeś zestawy do testów od Arin? - Hennessey dostarczył je godzinę temu. - Będę potrzebował kilku braci, którzy nie będą mieli nic przeciwko osobistemu kontaktowi z Bradem i Cami. Napiszą mi smsa z ich temperaturą, ale mogę ręczyć że dobrze kłamią. Jeśli żaden z braci nie zechce, to mogę zrobić to sam. Po prostu znajdź kogoś, kto przejmie za mnie obowiązki. - Mam już dwóch ochotników. Moon i Jesus mogą zatrzymać się w wynajętym domu siostry Jesus. Upewnij się, że trzymasz się od nich z daleka, by zapewnić Colemanom bezpieczeństwo. - Żeby zaoszczędzić nam czasu i nie musieć słuchać twojego narzekania, nie planowałem zbliżać się do żadnego z nich, ani do Cami i Brada. - Potrzebujesz czegoś jeszcze? Włożę pudełko z zestawami testowymi dla ciebie i Colemanów do ciężarówki. Laboratorium Arin nie ma jeszcze pozwolenia na testy. Ona daje je nam jako obiektom badań. Jeśli się sprawdzą, będziemy mieli co najmniej jedno zmartwienie z głowy. - Będą działać. Arin ma najlepsze prywatne laboratorium w kraju. - Nie zapomnij ich zabrać, gdy zostawisz ciężarówkę. - Nie zapomnę. - Bądź ostrożny. Mam nadzieję, że ich dorwiesz. Niech skurwiele spoczywają w piekle. - Odpoczynek będzie ostatnią rzeczą, którą będą robić, kiedy z nimi skończę.

201

mila8189

Rozdział 35

- Nie widziałem go tak szczęśliwego, odkąd tu jest. Ginny skopała buty na bok siadając na brzegu ganku. Czując, że Silas siada obok niej, zagryzła wewnętrzną stronę dolnej wargi obawiając się tego, o co on zapyta. Nie mogła okłamywać Silasa, tak samo jak przestać kochać Gavina. - Górskie powietrze mu służy. - Tak, pewnie tak. Chociaż Silas zdawał się z tym zgadzać, Ginny wiedziała, że to jeszcze nie koniec. Jej brat pomógł wychować ich wszystkich. Był ekspertem od wpuszczenia cię w sidła własnej roboty. Niestety, jej wiedza na ten temat nie powstrzymała jej od ruszenia do przodu. - Pewnie po prostu ulżyło mu, że wszyscy mamy negatywne wyniki testów na obecność wirusa. Cieszę się, że The Last Riders byli w stanie zdobyć zestawy testowe. Silas przekręcił się na bok, żeby się oprzeć plecami o słupek ganka, uważnie się jej przyglądając. - Zabawne, że nie powiedział nam wczoraj w nocy, zanim poszliśmy spać, że ma spotkanie dziś rano z Viper. - Gavin powiedział, że Viper wysłał mu wczoraj SMS-a, a on nie chciał nas obudzić. - Mógł mi powiedzieć o piątej, kiedy robiłem kawę w kuchni. Oszczędziłoby mu to konieczności zakradania się. Ginny zaczęła martwić się o górną wargę, kiedy dolna opadła. - Pewnie cię nie słyszał. Technicznie rzecz biorąc, to nie było kłamstwo. Gavin nie usłyszałby Silasa w kuchni, od drzwi którymi wszedł. - Przestań gryźć wargi. Nigdy nie graj w pokera, Ginny. Zawsze je gryziesz, kiedy próbujesz się wydostać z kłamstwa. - Ja nie kłamię... - Nie powiedziałem, że tak, - Silas cierpliwie kontynuował tę samą relację, którą dzieliła zanim jej rodzina została rozdzielona. - Powiedziałem próbując. Ginny usiadła w tym samym miejscu, z którego kiedyś korzystała, aby obserwować samochody przejeżdżające na drodze pod drzewem. Ona i Silas 202

mila8189

siedzieli tam co wieczór i patrzyli na samochody, kiedy rozmawiali. Słuchał, jakby jej uczucia były dla niego najważniejsze. Udzielił jej w tedy tyle rad, z których korzystała do dziś. Silas był zbyt uprzejmy i szczery, by dalej blefować, że Gavin nie wyszedł zeszłej nocy. - Nie wiem, gdzie poszedł, - przyznała. - Zamierzasz go poprosić, by wyjechał? - Nie. Obawiałem się, że mógłby zostać ranny, gdy wyszedł. Chodzi mi o to, że nie wiedział, że psy biegają po posesji w nocy. Gdyby Moses nie zawołał psów z powrotem, Reaper pielęgnowałby dziś rano kilka śladów ugryzienia. - Albo wciąż tkwi by na drzewie. Pamiętasz, kiedy Lindsey chciała zrobić ci niespodziankę z pudełkiem walentynkowych słodyczy. Gdyby Isaac nie słyszał jej krzyku, nadal siedziałaby na tym drzewie. - Dostała nauczkę i nigdy nie wróciła na posesję. Ginny w końcu zrozumiała, co Silas próbował zrobić. - Chcesz, żeby został. - Czy nie mówiłem tego? - Lubisz go, prawda? - Reaper jest trudnym człowiekiem do polubienia, ale tak, lubię. - Ja też, - Ginny przyznała, wycierając ręce o uda. - Wiem. - Silas położył swoją rękę na jej. - Czy to takie oczywiste? - Dla mnie tak... - Uśmiechnął się. - Wiem też, skąd wiedziałaś, że Reaper nie spędził nocy w swoim łóżku. Rumieniąc się na to co Silas sobie wyobrażał, pochyliła się do przodu, zanim jej słowa nadeszły. - Nic się nie stało. Przysięgam. On ma kłopoty... Gavin nie sypia dobrze. - Zwolnij, Ginny. Masz skończone osiemnaście lat, on też. - To nie jest tak, jak myślisz. - Ginny. Ginny... - Silas próbował ją uspokoić. - Nie obraziłabym cię przez ... w twoim domu. - Ja też go słyszałem. Uspokajasz go, żeby mógł spać. - Tak. Proszę, nie mów mu nic. Nie chciałby, żebyś wiedział. Gavin nawet nie wie, że tam jestem. - Może nieświadomie, ale wie, że tam jesteś, - powiedział jej. - Tak myslisz? - Tak. Myślę, że był tak źle traktowany, że jego umysł jest w ciągłym cierpieniu i nie może się przed nim ukryć, kiedy śpi. - Nie sądzę, żeby mógł się przed tym ukryć nawet gdy nie śpi.

203

mila8189

Silas skinął głową w smutnej zgodzie. - Przez kilka godzin w nocy, dajesz mu odpocząć. Cieszę się, że cię znalazł. - Znaleźliśmy siebie nawzajem. Jestem w nim zakochana. - Czujesz to tak, jak oczekiwałaś? - Nie, o wiele bardziej, Silas. To, co czuję, to jakbym szła i nagle znalazłam tę obłędnie doskonałą różę, która właśnie na mnie czekała. - Czując zakłopotanie przez sposób w jaki Silas patrzył na nią, odwróciła wzrok. Jestem głupia, prawda? Jestem za duża, żeby mówić jak dziesięciolatek. - Mam nadzieję, że nigdy nie będziesz za duża, żeby przestać mówić w ten sposób. Jesteś autorem piosenek i opisujesz swoje uczucia pięknymi słowami. Nie wstydź się, że twoja muzyka daje ci zdolność do otwierania serc. - Gavina serca nie otwiera. Nie może się doczekać, żeby się ode mnie uwolnić. - Z żalem wpatrywała się w drogę. Nie minie dużo czasu, zanim Gavin pójdzie tą drogą, bez niej. Silas przeniósł rękę z jej i podpierając się by wstał na nogi. - Po jego koszmarach mogę powiedzieć, że to co się z nim stało zostawiło ślad. Twoja doskonała róża została tak zdeptana, że boi się otworzyć swoje płatki, bojąc się, że znów zostanie zmiażdżona. Czy słyszałaś o Anastatikie rezurekcyjnej? - Nie. Ale, szczerze mówiąc, botanika była moim najmniej ulubionym przedmiotem. - Pa uczył nas o nich. Nazywa się je zmartwychwstałymi roślinami. Głodne wody i opieki, więdną, aż woda przywraca je do życia. Reaper ma silne korzenie, ale wrosły tak mocno i głęboko, by przetrwać, że potrzeba będzie dodatkowej miłości i troski, by wrócił do pełnego piękna. - Dla mnie jest piękny, taki jaki jest teraz. - Nie czuje się taki. - Silas przyłożył dłoń na kolanie. - Co mogę zrobić? - szepnęła, widząc, że Gavin skończył myć jej samochód. Zgłosił się na ochotnika, by umyć i posprzątać jej samochód, a ona w zamian zaproponowała, że zrobi mu domową pizzę i ciasto brzoskwiniowe. - Jedyne, co możesz zrobić, to oblewać go swoją miłością i trzymać serce otwarte, aby mógł wejść, kiedy będzie gotowy. - Mogę to zrobić. - Podskakując, spojrzała w dół na swojego brata. Dziękuję. Potrzebowałam rozmowy. - Nie ma za co. Wzmocniona radą Silasa po nieprzespanej nocy podczas której zastanawiała się, gdzie poszedł Gavin lub czy wróci, poszła przygotowywać obiad. Nucąc, zaczęła robić ciasto. Gdy ciasto rosło w ciepłej misce przy piecu, zabrała się za pizze. 204

mila8189

Kiedy już wszystko było zrobione, usiadła do kolacji. Ginny jadła pizzę, słuchając jak Silas i Gavin rozmawiają o silnikach benzynowych i elektrycznych. - Czy któryś z The Last Riders rozważyłby jego zakup? - Zapytał Silas. - Rider ma Zero SR/S. Używa go regularnie, ale lubi zbierać różne samochody i motocykle. Większość braci, którzy mają takie pieniądze, aby kupić motocykl elektryczny, po prostu poszliby dalej i kupiliby swój wymarzony. - Nie widzę wielu The Last Riders czy Predators jeżdżących na nich. Większość z nich po prostu kupuje jeden od Studa. - Wiesz, że Stud projektuje motocykle? Ginny zadławiła się kawałkiem pizzy na własną wpadkę. Stud nie reklamował się, że projektuje i robi motocykle. Szybko wpadła na wymówkę, żeby zyskać więcej czasu. - Rider ma jeden. Mając nadzieję, że mówi prawdę, Ginny przeprosiła i poszła do kuchni po ciasto. Kiedy wróciła, Silas i Gavin zamienili temat i rozmawiali o filmach. Pokroiła na kawałki i podała Gavinowi hojną porcję a Silasowi i sobie mniejsze. Chciała przejść obok gdy Gavin zauważył różnicę w rozmiarze. Wytrącona z równowagi dyskutują o Studu. - Nie jestem aż tak głodny. - Gavin zaczął przesuwać swój deser do Silasa. - Ginny wie, że jestem na diecie. Skarżyłem się do niej, kiedy ty sprzątałeś samochód. Przytyłem pięć funtów, odkąd ona tu jest. - Zadowolony z wyjaśnień Silasa, Gavin zaczął jeść swoje ciasto. - Co będziemy robić po kolacji? - Zapytała Ginny, wkładając łyżeczkę do ust. Spodziewała się, że przez to iż Gavin wyszedł na noc powie, że idzie spać wcześnie. - Masz karty? - Zapytał Gavin. - Moglibyśmy zagrać w pokera. Silas uśmiechnął się do niego niewinnie. - Myślę, że możemy mieć starą talię w jednej z szuflad. - Zjadając kolejny kawałek ciasta, Silas popchnął talerz z ciastem w stronę Gavina. - Tak dawno już nie graliśmy. Dzieciaki zgubiły wszystkie żetony. Mam przy sobie kilka piątek, jeśli grasz? Ginny ruszyła brwiami w stronę Gavina, próbując wysłać mu cichą wiadomość. Nie udało się. Gavin wyciągnął portfel i rozłożył pieniądze przy talerzu. - Sam mam kilka. - Ginny, weź mój portfel z szuflady przy frontowych drzwiach. Spoglądając skromnie na Gavina, Silas włożył ostatni kęs ciasta do ust. Ginny ukryła swój uśmiech za serwetką. 205

mila8189

- Chcesz rozdawać, czy chcesz, żebym ja to zrobił? - Zapytał Gavin. - Ty. Artretyzm w moich rękach utrudnia mi to. Ginny obniżyła serwetkę, znów poruszając brwiami. Wynik był tak samo nieskuteczny jak poprzednio. Gavin umiejętnie przetasował talię. Rozdając po mistrzowsku karty zobaczył jej poruszające się brwi i starał się ją uspokoić, że wie, co robi. - Grasz, Ginny? - Nie, ja zmyję naczynia. Jesteście zdani na siebie. - Ginny podniosła ręce w powietrzu, w geście kapitulacji. Ostrzegła go. Jej sumienie było czyste. Jesteś gotowy? - Gavin trzymał palce uniesione nad kartami. - Dopóki pamiętam, to tylko przyjacielska gra. Nie planuję przegrać mojej ostatniej wypłaty. - Tak długo, jak będziesz o tym pamiętał. Ginny przewróciła oczami, gdy wstała, by zebrać naczynia. Mężczyźni nie zdawali sobie sprawy, że nad kartami wpatrują się w siebie jak żarłoczne rekiny, widząc swoje chętne ofiary. Zostałaby i patrzyła, ale krwawe kąpiele miały to do siebie że rozpryskiwały się podczas morderstwa. Rozdział 36

- Dałem się wrobić, prawda? Ginny wzięła pudełko od Gavina, z którym Silas go wysłał na górę do niej. Miała krzyczeć na dół, prosząc o nie, gdy usłyszała, że Silas mówi, że zanosi się na burze w nocy i musi sprawdzić generatory, . Powstrzymując swój śmiech, spojrzała współczująco na Gavina. - Tak, dałeś. Ale nie czuj się z tym źle. Wychowaliśmy się wiedząc, jak dobry jest i za każdym razem nas wrobił. Jej ręka drżała, gdy Gavin siadał na jej łóżku. Dzieliło ich pudełko ale wzięła sobie do serca, że nie usiadł na drugim, bliźniaczym łóżku. - Kiedyś myślałem, że jestem dobry, ale zostawił mnie w tyle. Po pierwszych rozdaniach myślałem, że wypadłem z wprawy. Nie grałem od... Gavin urwał, wpatrując się w to, co trzymała w pudełku. - Od kiedy cię porwano? - delikatnie skończyła za niego. - Nawet przed tym, nie grałem od prawie roku. Ostatni raz grałem w klubie w Ohio.

206

mila8189

Ginny z czcią zawinęła lalkę Cabbage Patch w bibułę. - Pamiętasz swoją ostatnią grę? Musiałeś stracić dużo pieniędzy, skoro pamiętasz czas i miejsce. - Nie przez pieniądze to pamiętam. To był ostatni raz, kiedy bracia byli razem, dobrze się bawili... aż Rider i ja pokłóciliśmy się. Wkładając lalkę do pudełka, Ginny podniosła Biblię dziecięcą której obwódki kartek były złote. Pogłaskała palcem po zniszczonej skórze, nie patrząc na Gavina. - Co było przyczyną tego zgiełku... - Ginny przerwała poprawiając się, ostrożnie dobierając słowa, obawiając się, że Gavin się zamknie. - Co sprawiło, że pamiętasz ją najbardziej? To że ostatni raz spędziłeś z nimi czas dobrze się bawiąc czy walka z Riderem? Gavin podniósł małe trofeum. - Walka. - O co była ta walka? - O Taylor. Rider nazwał ją wojskową łowczynią. Ginny zmarszczyła brwi. - Rider musiał być na ciebie zły, żeby to powiedzieć. Gavin podniósł wzrok z trofeum. - Dlaczego? - Bo nie obrażasz czyjejś narzeczonej bez powodu. - Ginny wzruszyła ramionami. - Przynajmniej w Kentucky, tak nie robimy. - Memphis rozpoczął kłótnię, kiedy przegrał... potem przerodziło się to w kłótnie między Riderem a mną. - Teraz rozumiem, dlaczego pamiętasz. - Westchnęła Ginny. - Żałujesz, że pokłóciłeś się z Riderem. - Uderzyłem go. - Gavin położył trofeum, podnosząc drewniany szpikulec, który miał różno kolorowy papier przyklejony do czubka. - Co to jest? Ginny wzięła od niego ten patyk. Wkładając patyk między dłonie, zaczęła pocierać. - Tęczowy spinner. Gavin zabrał patyk naśladując jej ruchy. - Urocze. - Opuszczając zabawkę podniósł kostkę Rubika i zaczął odwracać pomieszane kolory. Ginny wciąż sortowała resztki swojego dzieciństwa. - W dniu, w którym musiałam zamieszkać z kimś innym po śmierci Freddy'ego i Leah, powiedziałam Silasowi, że go nienawidzę. Nigdy nie zapomnę tego spojrzenia na jego twarzy. - Nie widzącym wzrokiem, Ginny patrzyła w dół na wypełnionego wspomnieniami pudełka. - Mogłam wrócić do domu w każdej chwili po skończeniu osiemnastu lat, ale tego nie zrobiłam. Chyba nadal chciałam go karać. Łatwiej było winić Silasa, niż przyznać, jak bardzo go skrzywdziłam. On próbował ze mną rozmawiać w mieście, powiedziałam mu, że jestem zajęta i odeszłam. - Jak to się stało, że zaczęłaś znowu z nim rozmawiać?

207

mila8189

- Kiedy w końcu zaakceptowałam Silasa, nie miał za co przepraszać. Trzymałam się tego, jak źle się czułam z powodu sposobu, w jaki się zachowywano, i obwiniałam go za to, że nie sprawił, że poczułam się lepiej. Trochę pokręcone, prawda? - Podnosząc oczy, zobaczyła, że Gavin ją obserwuje. - Ostatnim razem, gdy przyszłam tu, by ich zobaczyć, jedyne co musiałam zrobić, to przejść przez drzwi, i to tak, jakbym nigdy nie wyszła. - Więc, wybaczyłaś Silasowi? - Wybaczyłam sobie. - Ginny wstała z łóżka, by pójść do drewnianej komody i podniosła małe, metalowe zwierzęta hodowlane. Na żadnym nie było kurzu. Silas utrzymywał czystość jakby czekał na jej powrót. Łzy zatkały jej gardło kiedy pomyślała o zmarnowanym czasie. Wracając do łóżka, jedno po drugim, zawijała w bibułę, i umieszczała je w pudełku po butach. - Dlaczego pakujesz swoje rzeczy do pudełka? - To nie moje. To Leah. Silas mnie o to poprosił. Chce, żebym je miała. - Zostawiasz jej zawieszoną mapę gwiezdną? - To zostaje. Gavin wstał z łóżka. - Czy Silas wspomniał, że mapy są błędne? Ginny odwróciła się od pudła, żeby spojrzeć na Gavina pochylającego się nad łóżkiem Leah, by lepiej zobaczyć jej mapę. - Co masz na myśli? - Te, które widziałem w pokoju Silasa, miały dwie różne konstelacje. Powiedział, że były to wykresy gwiezdne z nocy, kiedy urodził się on i twój ojciec. Leah jest dobra bo ma tylko jedną. - Wracając do jej łóżka, Gavin podszedł do mapy wiszącą nad jej łóżkiem. - Twoja jest zła, jak ich. - Co Silas powiedział o tym, że są złe? - Naprawdę nic. Powiedziałem mu, żeby skontaktował się z osobą, która je zrobiła. Silas powiedział, że prawdopodobnie nie zrobi tego, ponieważ to prezent od twojego ojca. - Wciąż widzę, jak je wieszał. Szkoda, że go nie poznałeś. Polubiłbyś go. - Mógłbym go pokonać w pokera? Zawijając metalowego koguta, Ginny roześmiała się. - Nie. Jak myślisz, kto nauczył Silasa grać? - Mógłbyś podać mi tablicę z komody za szkatułką z biżuterią? - Z humorem, Ginny kiwneła na Gavina kiedy wziął tablicę. - Silas jest mi winien trzysta dolarów. - Przegrani płaczą. - Cytując połowę starego powiedzenia, Ginny zabrała tablicę od Gavina. - Proszę, powiedz mi, że to jedyna rozgrywka, w której brał udział Silas. - Chciałabym, ale to byłoby kłamstwo. 208

mila8189

Gavin spojrzał w stronę drzwi, jakby miał nadzieję, że Silas przejdzie obok. - Próbowałam cię ostrzec. - Dokładnie kiedy to było? - Machnęłam brwiami. - Myślałem, że mówisz mi, żebym mu odpuścił. - Nie, to było ostrzeżenie. Kiedy zabrałam ciasto Silasowi, to mu powiedziałam, żeby tobie odpuścił. - Cóż, kurwa, nie zrobił tego. - Ty też nie, - przypomniała mu. - Jest tak cholernie dobry? - Wygrał każdy turniej pokerowy, w którym brał udział. W zeszłym roku, jak dobrze pamiętam, wygrał Międzynarodowy Turniej w Las Vegas. - Lewa powieka Gavina zaczęła drżeć. - Skoro wygrywa tak duże pule, to dlaczego tak długo pracował w tartaku? - Tartak ma najlepsze ubezpieczenie w hrabstwie, a Silas potrzebował tego, gdy był młodszy. Teraz jest mu łatwiej bo chłopcy mają własne interesy, a on może opłacić opiekę medyczną Fynn'a. Nie jesteś naprawdę wściekły, prawda? Miałam zamiar ci powiedzieć. Po prostu nigdy nie miałam okazji. A później ty chciałeś zagrać. Nie chciałam cię rozczarować. Byłeś w takim dobrym nastroju. - Teraz już nie jestem. - Widzę to, - uspokajała go. - Pomyślałam, co może się stać skoro grasz tylko pięciodolarowymi banknotami? - Do dwudziestki poszło naprawdę szybko. - Myślałam, że Shade wspomniał że Silas grał. Oglądał ze mną turniej był w telewizji. Gavin zamrógał obiema powiekami. - Nie zrobił tego. - Jesteś na mnie wściekły?Ja nie... - Nie. Wiem dokładnie, kto jest winny. - Kto? - Niewinnie zapytała. - Shade. Ten brat jest martwym mięsem, kiedy go złapię. - Naprawdę nie skrzywdziłbyś Shade'a. - Mina Ginny pokazała niedowierzanie. - Shade nie ma czterech nóg.

209

mila8189

- Ciężka noc? Ginny przesunęła się na bok, by pozwolić Silasowi napełnić jego termos. Dmuchając w kubek czarnej kawy, włożyła kromkę chleba do tostera. - Tak, - odpowiedziała niskim głosem, nie chcąc, by Gavin usłyszał, i się obudził. - Spędził większość nocy próbując rozszarpać materac. - Udało ci się przespać? - Trochę. Trzy godziny zajęło mu zasypianie, zanim mogłam wślizgnąć się do jego pokoju. Chcesz trochę tostów? - Nie, dziękuję. Naciskając dźwignię tostera, poszła do lodówki po przetwory. - Obiecałam sobie, że nie wejdę do jego pokoju. Usiadłam na schodach, mówiąc sobie, że nie wejdę. - Ginny zamknęła drzwi do lodówki, z pustymi rękami. Przyciskając czoło do drzwi, nie mogła już powstrzymać łez. Silas odciągnął ją od lodówki i wziął w ramiona. - Widziałem cię. Ulżyło mi, gdy weszłaś. Sam nie mogłem dłużej tego wytrzymać. Byłem bliski złamania się i obudzenia go. Prawdopodobnie skopałby mi tyłek za ten wysiłek. Ginny sięgnęła po papierowy ręcznik obok niej. - Dobrze, że tego nie zrobiłeś. On jest na ciebie zły. - Był dobry. - Silas zabrał jej papierowy ręcznik, wycierając łzy. Potem, otwierając lodówkę, wyjął przetwory, oddając jej. - Tylko nie tak dobry jak ja. - Niewielu ich jest. - Po zrobieniu tosta, poszła usiąść przy stole. Podnosząc swój termos, Silas poszedł do szafy w holu, by zdjąć metalową szkrzynkę z półki. Podchodząc do stołu, otworzył ją i wyjął broń. Ginny zamarła z tostem w połowie drogi do jej ust. - Chyba nie jest aż tak wściekły, że będziesz musiał się bronić. Silas uśmiechnął się do niej krzywo, gdy ładował broń. - To nie po to, by chronić się przed Reaper'em. Knox zadzwonił do mnie dziś rano, żeby dać znać, że Fish & Wildlife ogłosił alarm. Mężczyzna miał zostać aresztowany za przetrzymywanie psów. Zanim przyjechali, uwolnił je. Jego córka powiedziała im, jakie psy zostały uwolnione. Udało im się złapać trzynaście, ale dwóch nadal nie ma. Córka powiedziała im, że psy są groźne, dlatego złożyła doniesienie. To było za granicą cztery dni temu. Jeśli dotarli tak daleko, będą głodne, a ja nie chcę być ich następnym posiłkiem. Moses ma ich na oku. Nie chcę, żebyś wychodziła beze mnie i Reapera. Z pełnymi ustami, Ginny pokazała palcem że się zgadza pod jego stalowym spojrzeniem. Po wyjściu Silasa, posprzątała i tak już czystą kuchnię, a następnie nalała kolejny kubek kawy, gdy szukała przepisów w Internecie z wyciszonym 210

mila8189

telewizorem, aby nie obudzić Gavina. Ziewając Ginny pragnęła spać z nim kolejną godzinę, ale bała się, że się obudzi. Na ekranie telewizora rozbłysnął ostrzegawczy alert z wiadomościami o zbliżającej się burzy z silnymi wyładowaniami atmosferycznymi, które miały uderzyć zeszłej nocy, ale zatrzymały się w Ohio, powodując ulewne deszcze. Pisząc do Silasa o alarmie, Ginny usłyszała, prysznic. Wstając, zrobiła Gavinowi kilka jajek i tosty. Napełniała kubek, kiedy wszedł do jadalni. - Zrobiłam ci małe śniadanie. Jeśli nie chcesz, to wsadzę je do mikrofalówki dla Silasa. - Mogę zjeść. - Kiedy skończysz jeść, możesz iść ze mną, żeby przyprowadzić kozy? Moses doił je za mnie dziś rano i wypuścił. Silas nie ma pewności, że burza się zatrzyma i chce je z powrotem przywiązać. A Knox zadzwonił dziś rano, żeby go ostrzec przed doniesieniami o groźnych psach na wolności, i nie chce, żebym sama chodziła. Silas wyszedł ze swoją bronią. Gavin zmarszczył brwi. - Mam nadzieję, że twój brat nie jest taki jak Porters. Ginny odwróciła się. - Co masz na myśli? - Najpierw strzelają, potem zadają pytania. Niektóre z drzew na twojej posesji są grube; nie chcę, żeby któreś z nas zostało pomylone z którymś psem. Ginny podniosła na niego brwi. - Wątpisz w zdolność Silasa do strzelania? - On bierze też udział w turniejach strzeleckich? - Będziesz musiał zapytać, aby zobaczyć jego kolekcję broni. - On ma kolekcję broni? - Taką, która jest przekazywana od pokoleń. - Zaczynam rozumieć, jak on płaci podatki za tę górę. - W ten sposób Freddy sobie radził, a ponadto utrzymywał nas wszystkich. Mówiłam ci, że moja rodzina nie potrzebowała ode mnie żadnych pieniędzy. Nie mają dużo, ale udaje im się... - związać koniec z końcem - zakończył Gavin. - Dokładnie. - Niosąc naczynia do zlewu, Ginny poszła do szafy w salonie, żeby założyć płaszcz przeciwdeszczowy. Jeszcze nie padało, ale zachmurzone niebo pokazywało, że burza jest blisko. - Pytałaś go o testament swojego ojca? - Nie, nie pytałam. Ufam mu. - Ginny, ktoś cię prześladuje. Sprawdziliśmy wszystkich, z którymi miałaś kontakt w przeszłości i teraźniejszości. Nickel nadal jest w Nashville, a nikt nie okazał jawnego zainteresowania twoim wyjazdem. 211

mila8189

- Przy tym wirusie... - Ginny westchnęła. Nie potrafiła wytłumaczyć zachowania stalkera. - Naprawdę sądzisz, że Silas planuje mnie skrzywdzić tylko po to, żeby zatrzymać nieruchomość? - Myślę, że jest taka możliwość. - Tak bardzo się mylisz. - Dlaczego miałbym się tak mylić? Pokazałaś mi swoją działkę. Tylna droga, której używa Silas, przechodzi przez tylną część tej działki. Jeśli kiedykolwiek się pokłócicie, możesz zagrozić, że zamkniesz dostęp... - Nigdy bym tego nie zrobiła, a Silas o tym wie. Zna mnie też na tyle dobrze, że nie musiałby mnie zabijać, żeby dostać tę posiadłość. - Dlaczego nie? - Bo wszystko, co musiałby zrobić, to poprosić, a ja bym mu ją dała. Rozdział 37

- Ona cię lubi. - Zamykając bramę do zagrody dla kóz, Ginny poklepała owczarka australijskiego za dobrą pracę, obserwując jak Suki domaga się od Gavina uwagi. - Jest w porządku. - Gavin użył kolana w dżinsach, żeby odepchnąć ją do tyłu, kiedy Suki nie chciała się od niego odsunąć. - Moses przyjdzie po nie? Ginny spojrzała w górę na szybko ciemniejące niebo, wyjęła telefon i napisała do brata. - Moses powiedział, że właśnie skończył zaganiać krowy. Skoro czekamy, idę po hamburgery z zamrażarki. Postaraj się nie dać się zalizać na śmierć, kiedy mnie nie będzie, - żartowała. Uderzenie grzmotu sprawiło, że Suki skuliła się ze strachu za nogami Gavina. Ginny przyłapała Gavina na gładzeniu psa po głowie. - Widziałam to. Gavin skrzywił się. - Ten pies to duże dziecko. Ukryła się za mną, gdy uwolniłaś kozy z ich węzłów. - To pokazuje ci, jaka jest mądra, - Ginny odpowiedziała, robiąc głupią minę. Wchodząc do środka budynku gospodarczego, Ginny podeszła do zamrażarki, wyjmując mrożone mięso. Zdecydowała się wziąć bekon na śniadanie, otworzyła drugą zamrażarkę, gdy usłyszała, że Suki i Jack zaczynają szczekać. Myśląc, że psy bawią się z Gavinem, zignorowała je i chwyciła za bekon, gdy usłyszała warczenie psów. 212

mila8189

Zatrzasnęła drzwi zamrażarki, wybiegła i zmierzyła się z chaosem, gdy psy Mosesa walczyły z dwoma psami, których nigdy wcześniej nie widziała. Zagryzła krzyk, widząc jak Gavin sięga po broń schowaną za jego plecami. Kierując broń na psa walczącego z Suki, wahał się, bo psy zaciekle ze sobą walczące nie pozwalały mu oddać czystego strzału. Podbiegając bliżej, Ginny rzuciła mrożonym bekonem w walczącego z Suki przez co psy przerwały a ułamek sekundy, po czym znów zaczęły warczeć. Zanim jednak drugi pies nawiązał kontakt z Suki, upadł na ziemię. Gdy drugi pies nie zaprzestał walki, Suki pobiegła do drugiego psa walczącego z Jackiem. - Cholera! - Gavin krzyknął, przesuwając swoją pozycję, by znaleźć lepsze miejsce do drugiego strzału. Ginny też się ruszyła, mając nadzieję rzucić hamburgera w ten sam sposób, żeby rozdzielić psy. Poza bolesnym warknięciem masywnego, brązowego psa, który wykorzystując sytuację ugryzł Jacka, szalony pies nie przestał. Gavin wycelował w brązowego psa, ale zanim mógł strzelić, Suki złapała go za szyję, próbując zrzucić go z Jacka. Kiedy Jack upadł, Suki i brązowy pies stali się jedną wielką plamą brązowego futra. - Kurwa. - Gavin znowu wycelował broń. Z jego surowej miny Ginny wiedziała, że będzie strzelał. Zza drzewa po ich prawej stronie pojawił się błysk czarnego futra. - Gavin! - Instynktownie, Ginny zaczęła biec w kierunku Gavina, który był tyłem do trzeciego psa tylko cale od niego. Odgłos wystrzelonej kuli sprawił, że zatrzymała się z ulgą, gdy upadł czarny pies. Jej szloch zamienił się w krzyk, gdy brązowy pies walczący z Suki oderwał się od niej i rzucił się na Gavina, zanim mógł się odwrócić. Ginny pobiegła tak szybko, że nie czuła ziemi pod sobą, rzucając się na psa. Przewracając się na ziemie, została podniesiona na chwilę a następnie uderzyła plecami o drzewo przyciśnięta przez wściekłego psa. Odruchowo ramionami starała się obronić przed zębami blisko jej twarzy. Czuła ból ugryzienia w jej przedramieniu i modliła się, by nie krzyczeć. Nie chciała wystraszyć Gavina, gdy ten próbował zastrzelić psa przyciśniętego do niej. Przygotowując się do trzeciego strzału, starała się nie ruszać i pozostać w polu widzenia Gavina, który oderwał od niej psa, mimo że pies rzucał się na niego. W jednej chwili trzymał wyginającego się psa, a następnie leciał w powietrzu, lądując ze skomleniem.

213

mila8189

Czwarty pies wyszedł zza kojca koziego. Suki była na czarnym kudłatym psie zanim zdążyli go zobaczyć. Ostre kły ruszyły w kierunku Gavina, mimo że Suki zacisnęła zęby na jednej nodze psa. Jednym ruchem Gavin sięgnął po broń i wycelował w nadchodzącego psa. Na dźwięk klaksonu psy zamarzały w miejscu, gdy Moses wjechał ciężarówką na farmę polną drogą dojazdową. Pies, którego trzymała Suki, potrząsnął nią, a następnie uciekł w drzewa. Ginny zauważyła, że ten, którego Gavin wyrzucił kulejąc idzie za swoim towarzyszem. Wciąż skomląc. Kiedy Gavin odłożył broń, Ginny zobaczyła ślad krwi spływający po jego ramieniu. Obserwując go z troską, prawie potknęła się z powodu płynącego bólu jej pleców. - Co ty kurwa sobie myślałaś? - Warczał. - Myślałam, że nie chcę, żebyś zginął na moich oczach. Ignorując własną ranę, Gavin zdjął koszulę, rozrywając ją gdy Moses wysiadał z ciężarówki. - Wszystko z nią w porządku? - zapytał a trzy psy wyskoczyły z ciężarówki za nim. - Czy ona wygląda w porządku? - Gavin warczał zza ramienia, kiedy zawiązał kawałek koszulki w miejscu ugryzienia na jej ramieniu. Mrugając powstrzymywała łzy bólu, dała Gavinowi uspokajające spojrzenie, widząc jak Moses wyjmuje telefon komórkowy. - Jeśli dzwonisz do Knoxa, powiedz mu, że były cztery psy, a nie dwa, idą w kierunku Porterów, - powiedziała mu Ginny. - Nie zadzwonię do Knoxa. Dzwonię do Silasa. Wyśle chłopców, żeby pomogli mi namierzyć psy. On może zadzwonić do Porterów i Hayesów, żeby ich ostrzec. Moses wyjaśniał Silasowi, co się stało, podchodząc do Jacka, wygładzając czarno-białe futro. Wstając, zaczął podchodzić do psa, którego postrzelił Gavin. - Uważaj, - Gavin ostrzegał, widząc, co robi Moses. Moses zignorował ostrzeżenie, schylając się, by delikatnie dotknąć psa. Pies jęknął, ale Moses powiedział mu, żeby był spokojny. Moses podniósł oczy do Gavina. - Dlaczego go nie zabiłeś? Mogłeś. - One są wygłodzone i cierpią. Chciałem ich tylko nastraszyć. Moses podniósł się na nogi. - Do nogi - rozkazał swoim innym psom, gdy sprawdził pozostałe psy. - Rozładuję krowy, a potem zabiorę psy do Isaaca. Zabierze je do weterynarza. Trzeba je będzie zbadać na wściekliznę. Silas może zabrać cię do szpitala, kiedy tu przyjedzie. - Moses zaczął wyładowywać cztery krowy z przyczepy. 214

mila8189

Gavin zawiązał dwa rękawy swojej koszulki, żeby zatrzymać krwawienie na ranie po ugryzieniu. - Jak twoje ramię? - Zapytała Ginny. - Krwawienie ustało. To było tylko zadrapanie. Ginny przycisnęła palec między jego brwiami, kiedy klęczał obok niej. Przestań się krzywić. Nic mi nie jest. - Powinnaś była zostać w budynku i zadzwonić do Mosesa albo Silasa. Kiedy przestaniesz być tak kurewsko głupia? - Całe życie zadaję sobie to pytanie. - Ginny zdała sobie sprawę, że została ugryziona na tej samej ręce na której miała bliznę na dłoni. - Wmawiam sobie, że to przez to że jestem w złym miejscu w złym czasie, ale prawda jest taka, że... nie mogę się powstrzymać. Nie wiem dlaczego. - Wzruszyła ramionami, a potem drgnęła z bólu. - Nie chciałam, żebyś musiał strzelać, kiedy Suki przeszkadzała i nie chciałam, żebyś został ranny. W obu przypadkach zareagowałam bez zastanowienia. - Nie chodzi mi tylko o dzisiejszy dzień! - Wiem. - Ginny zagryzła wargę, żeby nie drżała. - Nie wiem dlaczego. - Ja wiem. Ginny odwróciła się od Gavina, chcąc rzucić się w ramiona Silasa. - Ginny idzie tam, gdzie aniołowie nie chcą iść. - Silas pochylił się, by uklęknąć w trawie z apteczką po drugiej stronie. - Bo nie są tacy głupi. - Gavin skierował swoją frustrację z niej na Silasa. - Wielu bohaterów nazywano głupcami. - Silas otworzył apteczkę, a następnie delikatnie podniósł rękę Ginny, by rozwiązać koszulkę Gavina. - Jej serce zawsze było za duże dla jej własnego dobra. - Podtrzymując ramię Silas zaczął czyścić ranę środkiem antyseptycznym. - Jadę, Silas, - Zawołał Moses. Silas nie podniósł oczu od ramienia Ginny, podnosząc głos, aby Moses mógł usłyszeć, co mówi. - Kiedy dzwoniłem do Knoxa, żeby powiedzieć mu o ataku, powiedział, że ojciec przyznał się do posiadania dodatkowych psów, o których córka nie wiedziała. Wszystkie zostały zaszczepione. Knox przefaksuje akta do weterynarza. - Musimy zabrać ją do szpitala. - Po co? To niewiele więcej niż zadrapanie. - Silas zdjął sterylną gazę, której używał do czyszczenia jej rany, pokazując ślady. - Masz aktualne szczepienia? - Tak.

215

mila8189

- Kiedy już cię zabandażuję, możesz sprawdzić czy nie ma więcej ran. Dr Price zaoferował, że spotka się z nami na dole wzgórza. Jeśli stwierdzi, że to konieczne, zabierzemy ją. Myślę, że to będzie bezpieczniejsza droga, niż narażanie jej na zarazki w szpitalu. - Wyciskając maść z antybiotykiem na ranę, Silas owinął ranę czystym opatrunkiem. - Knox jest pewny, że psy miały szczepienia? - Gavin wydawał się uspokajać pod spokojną postawą Silasa. - Jestem pewny, że tak. Możesz do niego zadzwonić i zapytać. Kiedy Silas chciał pomóc Ginny stać jej na nogi, Gavin był pierwszy. Uśmiechnęła się do niego uspokajająco widząc jego zmartwienie. - Nic mi nie jest. Silas ma rację. To tylko zadrapanie. - Zobaczymy, co powie lekarz, - dał za wygraną Gavin. - Pozwól mi spojrzeć na twoje ramię. - Silas udał się do Gavina po zdezynfekowaniu rąk. Podtrzymując Ginny ręką wokół talii, podniósł łokieć, żeby Silas mógł opatrzyć jego ranę. - Czy Moses zadzwoni, gdy wszystkie psy zostaną znalezione? - Zapytała Ginny. Przeraziła ją myśl, że ktoś nieświadomy natknie się na psy. - Na pewno to zrobi. Ale zadzwonię i dam ci znać, gdy będziesz rozmawiała z lekarzem, - Silas zapewnił ją. - Twoje ugryzienie jest gorsze niż Giny. To ty możesz być tym, który pojedzie do szpitala. - Silas skończył czyścić ranę, a potem owinął ją jak jej. Wy dwoje zostańcie tutaj, a ja pójdę do domu po ciężarówkę. Zaraz wracam. Silas zamknął apteczkę, przygotowując się do odejścia. Błyskawica rozjaśniła niebo. - Wygląda na to, że burza uderzy lada chwila. Powinniśmy wracać z tobą. Silas potrząsnął głową. - I tak musimy jechać tą drogą. Mamy czas. Ginny za bardzo boli, żeby chodzić. Ginny posłała swojemu bratu dezaprobujące spojrzenie. Kiedy Gavin się uspokoił, rozpalił w nim kolejny ogień. - Możesz poczekać w budynku gospodarczym, jeśli błyskawice się nasilą. Wzrok Gavina podążał za Silasem, aż znalazł się poza zasięgiem słuchu, po czym Ginny znalazła się pod jego jastrzębim spojrzeniem. - Co cię boli? - Plecy. - Więc na pewno pojedziesz do szpitala, kiedy Silas wróci.

216

mila8189

- Boli mnie tylko miejsce, w którym uderzyłam w drzewo, - protestowała Ginny. - Uderzenie nie było aż tak silne by cokolwiek zostało złamane. Nie mam żadnych problemów z oddychaniem. - Odwróć się i daj mi zobaczyć, - rozkazał. - Pokażę lekarzowi. - Ginny skrzywiła się na to, jak pruderyjnie zabrzmiała. - Jedziemy do szpitala na zdjęcie rentgenowskie. - Dobrze, możesz spojrzeć. - Ginny odwróciła się i użyła swojej dobrej ręki, by podnieść tył kurtki do góry. Gavin wyciągnął rękę, by jej pomóc, gdy zaczęła opadać. Kiedy Gavin milczał, odwróciła głowę, aby spojrzeć przez ramię. - Jak to wygląda? Nie mogła niczego wyczytać z twarzy Gavina; nie miała pojęcia, co myślał. - Gavin? - Ginny zaczęła się martwić. Była ranna gorzej niż myślała? - Nie wygląda to źle. Twoja kurtka gorzej oberwała. Kilka miejsc jest zdarte. Musisz je oczyścić i wetrzeć trochę maści z antybiotykami. Ginny skinęła głową z ulgą. - Silas może mi pomóc po prysznicu. Czując, że koszula i kurtka zsuwają się z powrotem w dół, odwróciła się do Gavina. - Dobrze, że założyłam moją kurtkę - Ginny przerwała, widząc wyraz twarzy Gavina. - Co się stało? - Będę wymiotować. Rozdział 38

Wiążąc pasek szlafroka wokół talii, Ginny opuściła łazienkę na piętrze, planując ubrać się w swojej sypialni, a następnie poszukać Silasa by posmarował jej zadrapania maścią antybiotykową. Uważnie sprawdzała czy jej opatrunek jest suchy przez co nie od razu zdała sobie sprawę że jej pokój nie był pusty. Zdrową ręką, mocno ścisnęła pasek. - Potrzebujesz czegoś? Siedząc na końcu jej łóżka, naprzeciwko drzwi, Gavin podniósł rękę z maścią antybiotykową. Rozumiejąc jego zamiar, Ginny poszła do komody, żeby wyjąć piżamę. - Silas pomoże mi, gdy wróci z ganku. Jej brat wyszedł na zewnątrz, by popatrzeć burzę, gdy brała prysznic. - Ja mogę. 217

mila8189

Ginny odwróciła się od szuflad. - To chyba nie jest dobry pomysł. - Mogę. Ginny dostrzegła jego wysiłek i współczuła mu. - Nie sądzę, że możesz i dla mnie jest to wporządku. - Ginny usiadła na łóżku Leah. - Moje uczucia nie są zranione. - Tak, są. Ginny spojrzała w dół na piżamę na kolanach. - Może trochę, - przyznała. - Mogę natrzeć cię pieprzoną maścią, - upierał się. - Silas zrobi to dla mnie. Gavin wstał. Myśląc, że wychodzi, zaczęła się przebierać, kiedy zamknął drzwi i wrócił, żeby usiąść. Zaskoczona, patrzyła, jak bawi się klapką maści. - Są rzeczy, które mi się przydarzyły, po tym jak zostałem porwany, a o których nigdy z nikim nie rozmawiałem. - Mogę sobie wyobrazić, że byłoby to bardzo trudne. - Ginny dokładnie warzyła słowa, przerażona, że powie coś złego. Zaśmiał się gorzko. - Twój najgorszy koszmar nie może opisać początku tego, przez co przeszedłem. Ginny zmusiła się do utrzymania twarzy bez wyrazu, obawiając się, że przez każdą odrobinę współczucia zamknie się. - Nie mogłeś porozmawiać nawet z Viper? - Nie. To ostatnia osoba, z którą bym rozmawiał. - Dlaczego? - Po co wkładać mu te koszmary do głowy? - Bo on cię kocha, - powiedziała wprost. - Viper jest na tyle silny, by dzielić z tobą ból. - Nie jest wystarczająco silny, by poczuć to, przez co przeszedłem. - Rozumiem. - Nie, nie wydaje mi się. - Nie możesz już więcej dotykać kobiet, prawda? Gavin wyprostował ramiona, patrząc jej prosto w oczy. - Nie tylko kobiet... każdego. - Gdybyś ponownie związał się z Taylor mógłbyś ją dotknąć? - Jej serce przestało bić, gdy czekała na odpowiedź - Mówiłem sobie, że mógłbym. - Nie jesteś teraz pewien? - Nie. - Dlaczego? 218

mila8189

- Ponieważ, kiedy dotknąłem twoich pleców, pragnąłem cię. Jej serce znowu zaczęło bić, następnie ścisnęło się kiedy kontynuował. - Wtedy myślałem, że będę wymiotował. Zasłużyła na Oscara za to, że nie pokazała, jak bardzo dotknęły ją jego słowa. - Myślisz, że źle byś się czuł, gdybyś ją dotknął? - Tak... Może... Nie wiem. Nic tak nie bolało jak słowa Gavina, że może znieść dotyk Taylor, a przez dotykanie jej miał ochotę zwymiotować. - Nie ma nikogo, z kim mógłbyś porozmawiać o swoich uczuciach? Przyjaciela? Kogoś w klubie, z kim czujesz się komfortowo. Dr Price wydaje się być naprawdę miły. - Czy rozmowa z kimś o tej bliźnie po oparzeniu na twojej dłoni sprawiłaby, że poczułabyś się lepiej? Nadal pamiętała straszliwy ból, który pojawił się, gdy złapała termometr do mięsa. Już nigdy nie używała tego termometru i była skłonna założyć się, że nie znajdzie go w kuchni Silasa. - Zrobiłabym to, z kimś kto był oparzony. - Nie jest tak łatwo mówić o tym gównie, które mi się przytrafiło. - Czy kiedykolwiek byłeś ufną osobą? Jeszcze przed twoim porwaniem? - Co masz na myśli? - Gavin przestał się bawić. - Wiesz, kiedy dorastałeś, zanim poszedłeś do wojska, gdy miałeś problem. Mogłeś porozmawiać z Viper, twoimi rodzicami albo przyjaciółmi, jeśli coś się działo w twoim życiu, co ci przeszkadzało? - Nie. Wychowałem się w rodzinie wojskowej; musiałem to przeboleć. - Nie było nikogo, z kim mógłbyś porozmawiać, jak... powiedzmy, że rozstałeś się z dziewczyną? - Nie. Nie potrzebowałem nikogo. - Mogłeś wtedy nie potrzebować, ale myślę, że teraz potrzebujesz. Rób małe kroki; znajdź coś o czym łatwiej będzie ci mówić. Nie nabrałeś tych wszystkich mięśni, zaczynając ćwiczyć od pięćdziesięciofuntowymi ciężarkami. Musiałeś zacząć od małych kroków, prawda? - Ginny ... słuchaj, chcę tylko wetrzeć to w twoje plecy. - Gavin ruszył w jej kierunku z tubką maści. - Pozwolisz mi? Kiwając głową, wstała. - Poczekaj tutaj. Włożę piżamę w łazience. Idąc do łazienki, Ginny zamknęła drzwi. Wsuwając swoją czarną, jedwabistą dwuczęściową piżamę a następnie zapięła górę. Zdejmując ręcznik, który miała owinięty wokół głowy, wyszczotkowała jeszcze wilgotne włosy, podczas gdy jej

219

mila8189

umysł był chaotycznym wirem emocji. Nie było nic bardziej przygnębiającego niż świadomość, że mężczyzna, którego kochała, ma mdłości przez nią. - Tak czuje się Gavin. Nie chodzi o ciebie, - szepnęła do swojego odbicia w lustrze. Nie kłopocząc się zakładaniem szlafroka, zanosła go do sypialni. - Chcesz, żebym usiadła na łóżku czy stała? - zapytała nerwowo. Gavin wstał. - Odwróć się tylko tam, gdzie jesteś. Odwróciła się, zdrową ręką zaczęła zwijać tył piżamy. Ginny nie poczuła wcierania maści w skórę i wiedziała, że Gavin przecenił swoje zdolności do radzenia sobie z tym problemem. Pozwalając, by jej bluzka opadła do tyłu, odwróciła się na bok, by sięgnąć do komody. - Mogę wysuszyć włosy, kiedy ty pracujesz na moich plecach? - Otwierając górną szufladę, wyciągnęła suszarkę do włosów. Podłączając ją do gniazdka pod włącznikiem światła, zaczęła suszyć włosy, udając, że nie jest to nic niezwykłego dla Gavina. - Cieszę się, że wszystkie psy zostały znalezione, - zaczęła mówić. - Moses powiedział, że użył hamburgerów i bekonu, żeby je złapać. Wszystkie są u weterynarza i mają się dobrze. - Co się z nimi stanie? Zostaną uśpione? - Ginny poczuła jego niepewny dotyk na jej ramieniu. - Moses zaoferował ich przeszkolenie. Zostały użyte jako przynęty w walkach psów, więc właściciel nie dostanie ich z powrotem. Kiedy sąd sfinalizuje dokumenty wydania i Moses je przeszkoli, znajdzie im nowy dom albo zatrzyma. Rocky się starzeje, więc Moses prawdopodobnie pozwoli jednemu z nich zająć jego miejsce. - Rocky? Nie widziałem go. - Niezrobiłeś tego. - Ginny przechyliła głowę na bok, by dostać się pod włosy i poczuła, że jej top z tyłu wznosi się w górę . - To jeden z psów stróżujących, który pilnuje posiadłości. Gdybyś poznał Rocky'ego, wiedziałbyś. - Ilu psów Moses pilnuje posiadłości? - Chyba sześciu. - Jak to się stało, że zbiegłe psy ominęły psy Mosesa? - Bo Moses jest tym dobrym trenerem. Uczy je atakować inne zwierzęta tylko wtedy, gdy próbują je zabić. Chyba że... - Chyba że? - Chyba, że mają dwie nogi i nie powinny być na naszej posesji. Potem pozwala im ich zjeść na kolację. - Wyszedłem zeszłej nocy. - Wiem. 220

mila8189

- Nie widziałem ich. - Moses musiał im dać coś z twoim zapachem. - Nie zaatakowali cię, kiedy tu przyszłaś? - Nie. Wiedziałam, że Moses przygotował ich na mój zapach, mimo że nie miałam już z nimi kontaktu. Zostawiłam trochę moich ubrań, więc przypuszczam, że użył jednego z nich. Zimny krem, który ją dotknął, sprawił że zacisnęła mocniej suszarkę w ręku. - Bałam się, że Suki zostanie trafiona kulą, kiedy strzelisz. Nauczyłeś się strzelać w wojsku? - Viper mnie nauczył. Ginny obróciła suszarkę, aby wysuszyć tył jej szyi i usłyszała ochrypły głos zza jej pleców. - Kto jest lepszym strzelcem... ty czy Viper? - Obaj jesteśmy dobrzy. - Martwiłeś się, że trafisz Suki? - Tak. Dotyk palców Gavina przesuwających się po jej plecach sprawił, że miała trudności z koncentracją. - Ona jest słodkim psem. - Serce mi stanęło, gdy wyszły te dwa inne psy. Bałeś się? - O ciebie. Nie wiedziałem, że potrafisz tak szybko biegać. Potem nie sądziłem, że kiedykolwiek przestaniesz się turlać. - Ja też nie. - Proszę. To powinno wystarczyć. Ginny poczuła, że jej bluzka opada. Wyłączając suszarkę, obróciła do Gavina. - Dzięki, doceniam twoją pomoc. Mam nadzieję, że to nie było takie złe. - W porządku. - Gavin zamknął wieczko, ale się nie odsunął. Dźwięk grzmotu wleciał przez jej okno, powodując grzechotanie okien. Ginny zobaczyła, że jej lustrzana mapa gwiezdna zaczyna się trząść. Jej lustrzana mapa była na przeciwległej ścianie do Leah, która nie poruszyła się. Ginny widziała, jak drży przy kolejnym trzasku grzmotu i poruszała się szybko, ale było już za późno. Ginny patrzyła w przerażeniu, jak spada ze ściany. Zanim ona lub Gavin mogli ją złapać, upadła, uderzając o przednią część łóżka tłukąc lustro w drobne kawałki szkła. Lustro nie było jedyną rzeczą, która właśnie została rozbita. Ginny miała straszne przeczucie, jakby jej nadzieje i marzenia nigdy się nie spełniły. Patrząc w dół, widziała tylko resztki jednej samotnej gwiazdy. Tylko jednej... samotnej gwiazdy. 221

mila8189

Rozdział 39

- Nie ruszaj się! - warknął Gavin, gdy zaczęła iść po miotłę i szufelkę, nie mogąc powstrzymać przed nim swojego smutku. Ginny znalazła się w ramionach Gavina. - Dlaczego płaczesz? Szkło cię zraniło? Ginny mrugnęła próbując powstrzymać łzy. - Nie. Jestem smutna, bo moje lustro się stłukło. - Przestań płakać. - Zażądał, jakby mogła natychmiast przestać. Płakała bardziej, kładąc głowę na jego ramieniu. - Freddy dał mi to lustro. - Wiem. - Odwracając się do drzwi, wyniósł ją z pokoju. - Zdobędę dla ciebie kolejne, - obiecał. - Mogę się upewnić, że jest właściwe. Gavin próbujący jej dokuczyć, tylko pogorszył sytuację. - To nie będzie to samo, - szlochała. - Chcę, żeby było takie samo. - Dlaczego? To było złe. Lamentowała głośniej. - Przestań tak mówić! - Mogę kazać zrobić dokładnie takie samo. Ginny podniosła głowę. - Przysięgasz? - Skoro to tyle znaczy, to przysięgam. Nawet jeśli nadal będzie błędne, dodał. - Dziękuję. Możesz mnie postawić. - Pociągając nosem przez łzy, próbowała uśmiechnąć się nieśmiało. - Nie chcę, żebyś czuła się źle. Nieodgadnione spojrzenie pokazało się na twarzy Gavina po którym pochylił głowę. Nim mogła odczytać jego ekspresję, jego usta przywarły do jej... Zaniepokojona tym, że jej pocałunek będzie dla niego odpychający, bała się poruszyć ustami. Oddała mu swoje usta, zamknęła szczelnie oczy, nie chcąc widzieć jego odrazy. Skupiła swoją uwagę na sztywnych i nieugiętych ustach Gavina i zorientowała się, że jej usta są takie same. Zmusiła się do rozluźnienia, dzięki czemu jej usta zmiękły, czując, że usta Gavina zaczynają się poruszać. Na początku myślała, że się odrywa, więc niezręcznie zaczęła odwracać twarz, ale Gavin ponownie zaczął się poruszać, zanim mogła się oderwać. Przytulił ją tak mocno, że jej głowa znalazła się w zgięciu jego szyi, więc nie była w stanie odwrócić się od jego pocałunku. Pocałunek Gavina był niewiele dłuższy niż ten, który dała mu w policzek w pokoju hotelowym. Jedyną różnicą było to, że złączyły się ich usta. Nie był to 222

mila8189

pocałunek namiętnie przeciągający się, które widziała w telewizji lub publicznie, kiedy pary nie dbały o to, kto ich widzi. W tym, co robił Gavin, nie było nic namiętnego. Właściwie, to było tak, jakby się zmuszał. Ginny przycisnęła koniuszki palców do boku jego brody. - Przestań, Gavin. - Gavin podniósł swoje usta. - Może próbujesz coś sobie udowodnić, ale rujnujesz mój pierwszy pocałunek. Szloch uciekający z jej ust znowu został zduszony przez jego wargi. Choć nie było to namiętne, nie czuła się już, jakby Gavin zmuszał się do pocałunku z nią. Jego usta były jędrne, ale tym razem było inaczej. Owijając ręce wokół jego szyi, jej usta poddały się jego, zmysłowe poruszanie się jego języka po jej dolnej wardze wywołało drżenie jej w jego ramionach. Z wahaniem Ginny otworzyła usta. Poruszenie jego języka na jej ustach spowodowało, że się wycofała, ale Gavin podążał za nią aż wreszcie znaleźli się w intymnym tańcu, kiedy pojedynkowali się i głaskali, aby zwiększyć przyjemność drugiej osoby. Niepewna, czy robi to dobrze, ale przede wszystkim obawiała się, że zniechęci Gavina do ponownego dotknięcia kobiety, naśladowała go. Lekkie pociągnięcia jej języka, wabiące i obiecujące, po których wycofywała się dając mu wybór pomiędzy pościgiem a wycofaniem się. Gavin był żołnierzem do szpiku kości. Podążając za nią, pojmał jej usta, zabierając do niewoli w zawrotnym pośpiechu, którego nie chciała nigdy zakończyć. - Przepraszam. Muszę iść do łóżka. Ginny została bezceremonialnie opuszczona na życzenie Silasa. - Moje lustro stłukło się, - zawstydzona Ginny wyjaśniła. - Gavin przeniósł mnie, żeby nie skaleczyła stóp. Silas kiwną głową w stronę pokoju. - Miotła i szufelka są w schowku. Potrzebujesz mojej pomocy w sprzątaniu? - Nie, poradzimy sobie. - Powiedział Gavin, nie ruszając się, żeby zdobyć rzeczy. - Więc dobranoc. Upewnij się, że nie wyciszycie swoich telefonów. Są ostrzeżenia przed tornadem. Jeśli alarm wybuchnie, natychmiast udajcie się do piwnicy. - Czy chłopcy powinni tu przyjść? - Isaac czuwa; nie martw się. Zostaję na górze, dopóki wiatr nie zwolni. Wygląda na to, że burza idzie w innym kierunku. - Skąd możesz wiedzieć? Ten grzmot był blisko.

223

mila8189

- Radar w wiadomościach pokazywał, że się rusza. Isaac zadzwoni, jeśli zacznie się rozwijać. - Dobra, ulżyło mi. - Powiedziała Ginny. - Gavin, jeśli pójdziesz po moje kapcie, ja wezmę miotłę. Dobranoc, Silas. - Dobranoc. Ginny zeszła po schodach, bojąc się wracać na górę, martwiąc się o reakcję Gavina na pocałunek, którym się dzielili. Za każdym razem, gdy zbliżała się do Gavina, on reagował na dwa sposoby: albo chował się w skorupie, albo powiększało się pęknięcie. Zabierając torbę na śmieci, wraz z miotłą i szufelką, wróciła na górę, by zobaczyć Gavina czekającego z tenisówkami. - Twoje kapcie są zbyt słabe, by nosić je podczas sprzątania takiej ilości szkła. Już zdjąłem twój koc i prześcieradło i spiąłem je razem. Możesz je włożyć do pralni i wziąć czysty komplet, podczas gdy ja będę zamiatał i sprzątał u ciebie. Zabierając pościel, Ginny czuła się, jakby ją odprawiono. Starając się tym nie przejmować, zeszła z powrotem na dół. Ładując pralkę, doszła do wniosku, że musi pokazać Gavinowi jego miejsce. - Małymi kroczkami, - mruczała, szukając drugiego kompletu pościeli. Znajdując to, czego potrzebowała, wróciła na górę i zastała Gavina wiążącego worek na śmieci. - Gdzie on trzyma odkurzacz? Chcę się upewnić, że wszystko już gotowe. - W pomieszczeniu gospodarczym, - odpowiedziała Ginny. - Wezmę go. Możesz przygotować łóżko. Mamrocząc do siebie, gdy był poza zasięgiem słuchu, wygładziła prześcieradło na swoim łóżku. Trwało to dłużej, niż się spodziewała, a kiedy miała zamiar iść go poszukać, wszedł do pokoju. - Przepraszam, oglądałem prognozę pogody. Burze przemijają. Rzucając poduszkę z powrotem na łóżko, odwróciła się, by spojrzeć na Gavina, kładąc ręce na biodrach. - Jeśli zamierzasz mi powiedzieć, że nasz pocałunek wywołał u ciebie wymioty... - Ginny, tornado uderzyło w Nashville. Ginny natychmiast usiadła, sięgając po telefon komórkowy na nocnej szafce, a następnie wyświetlając swoją listę kontaktów. Po prostu patrzyła w nią na oślep. - Nie wiem, do kogo najpierw zadzwonić. Gavin usiadł na łóżku obok niej. - Zespół już wyjechał z Nashville, a ja zadzwonię do Nickel. Do kogo jeszcze? - Marty, Kimmy, Pizza... 224

mila8189

- Zacznij od Marty'ego. Nie rozmawiała z nim długo przez telefon, tylko upewniła się, że nic mu nie jest. Potem zadzwoniła do Kimmy. - Byłaś podczas burzy? - Nie. Szkoda, że nie byłam! - Nie mów tak! - To prawda. Lawrence namówił mnie, żebym została z nim w Nashville. Pokłóciłam się z Nickiem, kiedy nie chciałam wrócić do Queen City z nim i zespołem. Byłam taka głupia, Ginny. - Co on zrobił? - Poszłam do sklepu sama, bo powiedział, że nie ma potrzeby, żebyśmy oboje jechali a on źle się czuje. Kiedy wróciłam, on był w łóżku z Jacey. Pamiętasz ją? - Niewyraźnie. Jest jedną z kelnerek w klubie nocnym. - Kiedy wpadłam w szał z powodu znalezienia ich w łóżku, Lawrence powiedział mi, że nigdy nie składał obietnic, że wyolbrzymiam ich relacje, a on tylko zapewniał mi mieszkanie, dopóki nie stanę na nogi. Jacey wprowadza się teraz do niego, a ja nie mam gdzie się podziać. - Nick pozwoli ci z nim zostać. - Nie mam dość pieniędzy, żeby dostać się do Queen City. Wydałam ostatnie pieniądze na rachunki Lawrence'a i te cholerne zakupy. - Kimmy... - Wiem..., - Zawodziła. - Nie musisz mi mówić, że mówiłam ci z Nickem że tak będzie. - Nie miałam zamiaru. Masz mój samochód? - Tak, ale nie mam nawet tyle pieniędzy, żeby kupić paliwo. - Wyślę ci wystarczająco, żebyś mogła wrócić do domu. Tylko nie mów Lawrence'owi, że wysyłam ci pieniądze. Po prostu odejdź. - Nie mogę prosić... - Nie prosisz, tylko ci daję. Możesz mi się odwdzięczyć, kiedy znów staniesz na nogi. - Dziękuję, Ginny. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś nie zadzwoniła. - Masz mój numer. Nie musisz czekać, aż zadzwonię, jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebować. Daj mi znać, gdy będziesz w drodze, żebym się nie martwiła. - Rozłączając połączenie, zdała sobie sprawę, że Gavin słuchał. - Chłopak Kimmy z nią zerwał? - Tak. 225

mila8189

Gavin zwęził na nią oczy. - Wiedziałaś, że to się stanie. Dlatego zostawiłaś jej swój samochód. - Wiedziałam, że ją dusi. Chciałam, żeby miała bezpieczną drogę ucieczki, kiedy pokaże swoje prawdziwe oblicze. - Skąd wiedziałaś, że to zrobi? - To jego zaangażowanie i zdolność, by udawać kogoś innego. Lawrence był zbyt pewny siebie. To, że spieprzył, nie zaskoczyło mnie. Zaskakujące jest to, że Kimmy potrzebowała tyle czasu, by zdać sobie z tego sprawę. Mam nadzieję, że odejdzie od niego bez żadnych problemów. - Myślisz, że to zrobi? - Płaciła jego rachunki. Będzie chciał wiedzieć, skąd ma tyle pieniędzy, żeby wyjechać. Jest bardzo podejrzliwy, nie jestem pewna czy nie spróbuje namówić jej, by została z nim i jego nową dziewczyną tylko dla jej pieniędzy. - Niech Nickel ją eskortuję poza miasto. Przytaknęła. - Napiszę do niej, żeby się go spodziewała. Gavin położył rękę na jej telefonie. - Nie mów jej. Podaj mi jej adres, a Nickel będzie miał na nią oko. Jeśli wpadnie w jakieś kłopoty, on będzie pod ręką. - Dlaczego nie pozwolisz mi jej powiedzieć? To ją uspokoi. - Nie martwię się o uspokojenie Kimmy. Martwię się o to, żeby Nickel był bezpieczny. - Powinnam była pomyśleć o bezpieczeństwie Nickel'a. Lawrence może być agresywny, gdy Kimmy odejdzie... - Mógłby też użyć Nickel'a, żeby złapać cię w pułapkę i zrobić, co chce. Jeśli ja widzę, po kilku dniach że jesteś lekkomyślna, Lawrence byłby na tyle sprytny, by wykorzystać to na swoją korzyść. - Lawrence nie jest moim stalkerem. - Ja też tak myślę, ale to nie byłby pierwszy raz, kiedy ktoś mnie oszukał. Ginny skinęła głową. - Mnie też nie. Podnosząc wzrok z ich rąk, spojrzała na niego z bliska. - Masz mdłości? - Nie. - Myślałam, że... - Zaczyna się - skrzywił się Gavin wstając na nogi. - Nie wyolbrzymiaj tego pocałunku... Podniosła swoją zdrową rękę, żeby go powstrzymać. - Nie miałam zamiaru robić wielkiej sprawy, że mnie pocałowałeś. Sprawdzałam tylko, jak się trzymasz, zanim poproszę cię o przysługę. Ja... zanim powiesz mi, że ten pocałunek nic dla ciebie nie znaczył, nie musisz mi tego mówić... już to pokazałeś. 226

mila8189

Gavin wyglądał na zaskoczonego. - O co chciałaś mnie prosić? - Nieważne. - Ginny odwróciła swój koc. - Mogę znaleźć inny sposób. Kładąc się na łóżku, położyła rękę na oczach. Jedyne, o co chciała poprosić Gavina, to żeby wyjął dla niej opakowanie lodu z zamrażarki. Ścielenie łóżka napięło już bolące mięśnie pleców. - Mógłbyś wyłączyć dla mnie światło i zamknąć drzwi po wyjściu? Jestem gotowa iść spać. Miałam ciężki dzień. Światło zgasło, a potem zatrzasnęły się drzwi, a ona zwinęła się na bok. Leżenie na plecach nie bolało tak bardzo, jak ból serca. Ginny mogła policzyć na dwóch rękach najgorsze dni w swoim życiu. Dzisiaj miał numer siedem. Została ugryziona przez psa, zraniona, jej lustro pękło, a Gavin zamienił się w cholernego, pękającego żółwia, dzięki temu że upewnił się iż pocałunek nic dla niego nie znaczył. Płakała i pociągała nosem użalała się nad sobą, wciąż podążając ścieżką wspomnień. Absolutnie najgorszą częścią dnia, który obecnie dzierżył numer siódmy, było to, że miała mieć teraz siedem lat nieszczęścia, na które czekała. Rozdział 40

Jasne błyski piorunów oświetlały ciemne wnętrze salonu. Licząc błyski pomiędzy trzaskiem grzmotu, Ginny usiadła na schodach, słuchając, jak Gavin wstaje z łóżka i wznawia swoje kroki. Za każdym razem, gdy wstawał, słyszała, jak kołyszące się łóżko uderza w bok ściany, ocierając się o okna. Słysząc skrzypienie kroku za nią w tym samym czasie, gdy grzmot uderzył nad głową, odwróciła się, aby zobaczyć Silasa schodzącego po schodach, siadającego obok niej. Położyła palce na ustach, skinęła głową na bok, milcząco przekazała mu, że Gavin jeszcze nie zasnął. - Zła noc? - zapytał delikatnym głosem. - Najgorsza, - szeptała, siedząc z rękami na zgiętych kolanach. - To chyba dlatego, że mnie pocałował. Robię mu się niedobrze. - Ginny, podniosła ręce i zakopała w nich twarz. - Nie, ty nie. - Ja tak. Powiedział mi. Silas położył pocieszające ramię nad jej ramionami, przyciągając ją bliżej jego boku. - On po prostu uważa, że tak.

227

mila8189

Ginny podniosła twarz. - Jestem całkiem pewna, że Gavin wie, kiedy chce zwymiotować. - Opisz mi, jak się czujesz fizycznie, kiedy Reaper jest blisko ciebie. Widząc, że jest poważny, odłożyła na bok swoje zakłopotanie i zaczęła myśleć o najlepszym sposobie na opisanie tego, jak czuła się z Gavinem. Jej gardło zacisneło się, próbując przeanalizować doznania, których doświadczyła i to, jak się czuła. - Czuję się tak, jakby moje serce wychodziło z mojej klatki piersiowej. Robi mi się... ciepło. - Ogień był lepszym słowem, ale nie mogła powiedzieć tego bratu bez większego wstydu. - Czuję się tak, jakby każde zakończenie nerwowe w moim ciele wiedziało, że on tam jest, a ja tak bardzo chcę go dotknąć, a kiedy to robię, ładunek elektryczny przechodzi przeze mnie. Dostaję motyli w brzuchu. - Ginny widziała, jak Silas uśmiechał się, gdy piorun migał po pokoju na dole. - Myślisz, że to właśnie czuje Gavin? - zapytała. - Ja tak, - szeptał tak cicho, że Ginny musiała odchylić głowę na bok, żeby go usłyszeć. - Myślę, że źle interpretuje sygnały, które daje mu jego ciało. - To nie jest możliwe. - Ginny potrząsnęła głową. - Gavin nadal kocha Taylor, jego byłą narzeczoną. Będzie wiedział, jak to jest być zakochanym. - Nie, nigdy jej naprawdę nie kochał, a na pewno nie był zakochany, jeśli okłamuje sam siebie co do swoich uczuć do ciebie. - Naprawdę tak uważasz? - Naprawdę tak uważam. Oboje odwrócili głowy, bo nie mogli zajrzeć do pokoju Gavina, skąd siedzieli, i słuchali, jak wraca do łóżka. Cicho, czekali, aż kołyszące się łóżko przestanie ocierać się o okna. Minęło kilka minut, zanim wznowili szepty. - Jeśli to prawda, to nie masz pojęcia, jak bardzo bym tego chciała... myślisz, że on to rozgryzie, zanim wyjedzie za dwa dni? - Reaper mógł odejść po tym, jak wyniki badań były negatywne. Nie zrobił tego. - Nie z mojego powodu. Myśli, że zamierzasz mnie zabić za moją część góry. - Nie będzie zadowolony, że mi to powiedziałaś. Ginny rzuciła na niego okiem, mimo że efekt w pełni zaginął w ciemności. - Oboje wiemy, że nigdy nie zrobiłbyś nic, by mnie skrzywdzić. Silas patrzył na nią z powagą. - Czasami nie da się uniknąć zranienia tych, których kochamy. Bardzo cię skrzywdziłem, gdy pozwoliłem, by państwo cię zabrało.

228

mila8189

- Zrobiłeś to, co musiałeś zrobić. - Ginny wtuliła się bardziej w jego pocieszające ciepłe ramiona. Było tak wiele bólu w przeszłości, teraz kiedy była starsza, patrzyła na to inaczej. - Kiedy odchodziłam, martwiłam się tylko o to, jak cierpię. Ciebie też to bolało, ale mnie to nie obchodziło. Chciałam, żeby tak było. Nienawidzę siebie, że byłam taka samolubna. Przez całe życie dbałeś o bezpieczeństwo naszej rodziny... - Ginny musiała przełknąć guzek w gardle mówiąc, o miłości swojego brata. - Nasza rodzina jest prawie dorosła, z wyjątkiem Fynn. Musisz zacząć szukać swojego własnego szczęścia. Zasługujesz na to, by znaleźć kobietę, która da ci tę samą miłość i poświęcenie, którą nam dałeś. - Zrobię to, gdy nadejdzie odpowiedni czas. - Uśmiechnął się do niej krzywo. - Zacznę pracować nad swoim szczęściem, kiedy Reaper i ty zaczniecie. - Dlaczego nie nazwiesz go Gavin, jak ja? - Nie bez powodu nazywam go Reaper, tak jak wszystcy inny, z którymi ma kontakt, Ginny. - Bezpośrednie spojrzenie Silasa sprawiło, że chciała odwrócić wzrok, ale tego nie zrobiła. - Nie pozwól, by twoja miłość zaślepiła cię tym, jaki typ człowieka stworzono, gdy go porwano. - Potrzebuje tylko czasu do uzdrowienia i nauczenia się mi ufać. - To będzie długa i samotna droga, zanim Reaper dojedzie autostradą do domu. W tej chwili myśli tylko o zemście na tych, którzy go skrzywdzili. Dopóki blokada nie zostanie usunięta lub nie pojawi się coś ważniejszego, nie zobaczy znaku zjazdu. - Wierzysz, że ma zamiar odpłacać się tym, którzy go skrzywdzili? - Tak. Słyszałem jego koszmary, tak samo jak ty. Ja też bym to zrobił. Ginny przypomniała sobie, co powiedziała jej Killyama, i zgodziła się z Silasem. Gavin miał przed sobą niekończący się pościg za odnalezieniem wielu ludzi odpowiedzialnych za popełnianie lub obserwowanie okrucieństw, które mu wyrządzono. Jednak to, czego szukał, było nieosiągalne. Ciemna sieć chroniła swoją własność. - Większość poszukiwań kończy się niepowodzeniem. - Chyba że przysłano bohatera, by mu pomógł. - Silas po cichu wstał, spoglądając w dół schodów w kierunku pokoju Gavina. - Zasnął. Rób to, na co czekałaś. Daj mu kilka godzin spokoju. Czując się odrętwiała, Ginny chwyciła balustradę, by pomóc sobie wstać. - Przy moim dzisiejszym szczęściu, nadal nie śpi, - szeptała. - Jest po północy. To nowy dzień. - Przypomniało mi się coś, nie masz przypadkiem czterolistnej koniczyny, prawda? 229

mila8189

- Nie, ale mam podkowę. - Nie mogę trzymać podkowy w kieszeni. - Poproszę Isaaca, żeby zrobił ci zawieszkę do bransoletki, którą nosisz. - Możesz zrobić mi jeszcze jedną przysługę? - Jaką? - Udawać, że chcesz mnie zabić... przynajmniej dopóki Gavin się we mnie nie zakocha? - Ginny, to jedyna rzecz, której bym dla ciebie nie zrobił, - powiedział stanowczo. - Ani nie spróbujesz? - błagająco drażniła się. - Ani nie spróbuję. Ginny bojowo czekała, aż łóżko przestanie się kołysać po kolejnym przewrocie. Każda próba wejścia na jego łóżko nie powiodła się przez jego rzucanie i obracanie się. Gavin obudzi się i zauważy ją, zanim zdoła go uśpić. Wyczerpana, obolała i zdenerwowana swoimi niepowodzeniami, Ginny poddała się. Robiąc krok do tyłu, zaczęła się wycofywać. Wtedy Gavin zmienił swoją pozycję do spania, odwracając się na plecy zaciskając palce wokół gardła. Nie mogła zostawić go, by dłużej cierpiał w tym koszmarze. Wracając do jego łóżka, mruczała do siebie, - Bądź dzielna. Co gorszego może się stać? - Może mnie zabić, - odpowiedziała sobie. - Nie ma ryzyka, nie ma zabawy, - mruczała do siebie. - Łatwo ci mówić... nie jesteś wariatem. - Jej zdrowy rozsądek nakłaniał ją do ucieczki. Ale zanim zdołała wycofać się z tego szalonego pomysłu, wyciągnęła rękę, budząc Gavina. Ginny napięła się przygotowując się do zderzenia z podłogą gdy została podniesiona. - A nie mówiłem, - jej zdrowy rozsądek się napawał, kończąc gdy Ginny poczuła materac pod nią zamiast podłogi. - Gavin, to ja! - Krzyczała Ginny, próbując przywrócić mu zmysły. Rzucając się na nią w ciemności, Gavin wydawał się równie okrutny, jak pies, który ugryzł ją dzień wcześniej. - Co ty tu, kurwa, robisz?

230

mila8189

- Boję się. - Udawała, że drży przy głośnym trzasku grzmotu. - Boję się burzy. Mogę z tobą spać? Obiecuję, że nie wydam dźwięku. Nawet nie będziesz wiedział, że tu jestem. - Wracaj do swojego pokoju. - Burknął, siadając. Otworzyła oczy przy kolejnym huku, od którego zagrzechotały okna, błagała, Proszę? Wrócę do swojego pokoju, kiedy burza się skończy. Ustąpił, przewracając się. - Twój tyłek się stąd wydostanie, kiedy to się skończy. Ginny podniosła rękę. - Słowo harcerza. - Wiem wszystko o twoim życiu. Nigdy nie byłaś w harcerstwie. Ignorując zagubione spojrzenie Gavina, wspięła się pod przykrycie. - Nie, Freddy nie pozwoliłby mi. Nie chciał, żebym sprzedawała ich ciasteczka. Powiedział, że musiałby wziąć kredyt hipoteczny, żeby zapłacić za ciastka, które on i moi bracia zjedzą. Przytulając się do materaca, Ginny szczerze westchneła na komfort, jaki ją otaczał. - To jest najlepszy materac w całym domu. Zrobiłam dziurę w tej stronie. - Obracając się na boku, Ginny ułożyła poduszkę pod policzkiem. Dobranoc, - ziewnęła. - Słyszę mnóstwo odgłosów dochodzących z twojej strony łóżka, warknął. Ginny nie odpowiedziała, udając, że śpi. Była tak śpiąca, że nie musiała nawet długo udawać. Ruch wahadłowy łóżka ją obudził. Na wpół śpiąca, odwróciła się i zobaczyła, że Gavin śpi i ma kolejny koszmar. Powoli rzuciła się na jego klatkę piersiową, czując, że Gavin obudził się pod nią. - Co ty, do cholery, robisz? - Próbuję zasnąć, - Mruczała w jego pierś. - Wracaj do spania. - Klepiąc go po piersi, wznowiła ten słodki sen, który miała. - Przesuń się. - Plecy mnie bolą. - Poklepała go jeszcze raz i przytuliła się mocniej do jego piersi. - Miałam zamiar poprosić o wyciągnięcie lodu z zamrażarki, zanim poszedłeś spać, ale byłeś dla mnie tak wredny, że nie prosiłam. - Ginny rzuciła jedną z jej nóg na obie jego. - Chrapiesz. - Przepraszam, - Ginny mruczała, wkładając dłoń pod policzek. - Tak lepiej? - Tak. - Dobra, teraz wracaj do spania i przestań mnie budzić, - grymasiła. 231

mila8189

- Obudziłem cię? - Tak! - Sennie, znowu go poklepała. - Muszę się trochę przespać. Wcześnie wstaje. - Po co? - Muszę zakopać lustro. Rozdział 41

- To najbardziej głupia rzecz, jaką kiedykolwiek w życiu zrobiłem, narzekał Reaper kiedy jego but utknął w błocie. Niech lepiej to będzie błoto. - Ciii... Chcesz, żeby nas zastrzelili? Prawie na nią wpadł, kiedy Ginny odwróciła się, żeby na niego spojrzeć. - Portersi nie zamierzają nas zastrzelić. - Racja. Przypomnę ci o tym w karetce pogotowia podczas drogi do kostnicy, - Żartowała, wznawiając marsz. Pochylił głowę przechodząc pod gałęzią, prawie potykając się o Ginny. Wysunął ręce do przodu by złagodzić upadek, próbując uniknąć gałęzi, która prawie odcięła mu głowę. - Co ty, kurwa, robisz! Siedząc, Ginny wpatrywała się w niego. - Staram się być sprytna, a ty nie pomagasz. - Ta jazd... - Czy możesz być cicho? - syczała. - Jeszcze lepiej, wracaj do domu. Będę tam za chwilę. - Nie zostawię cię tu samej w środku nocy. - Już prawie świt. - Podnosząc się na kolana, Ginny zaczęła się czołgać. - Musimy to zrobić przed świtem. - Dlaczego... - Też chciałbym to wiedzieć. Ginny pisnęła na męski głos dochodzący zza drzewa przed nimi. Reaper sięgnął ręką za plecy. - Trzymaj te ręce tak, żebym je widział, Reaper. Zapaliła się latarka, gdy inny mężczyzna wyszedł za innego drzewa. Światło było wystarczająco jasne, by oświetlić nie tylko Ginny i jego, ale i człowieka, który je trzymał. - Tate. 232

mila8189

- Reaper. - A ja to co? Byle kto? Nie przywitasz się? - Greer. - Tak lepiej. Co ty tam robisz, Ginny? - Zapytał Greer. - Trochę za wcześnie na sezon, żeby szukać naszych ziółek, prawda? - Czyżby? Reaper patrzył, jak Ginny wstaje na nogi i cofa się do niego próbując ukryć worek na śmieci za plecami. Czy ona myślała, że są ślepi? Biały worek na śmieci był dobrze widoczny jeszcze zanim Greer włączył latarkę. - W takim razie zakradnę się za kilka miesięcy. - Ginny odwróciła się, ale zimny głos Tate'a ją powstrzymał. - Co jest w tej torbie? - Nic. Dopiero miałam jej użyć, kiedy znalazłam twoją łatarkę. - Miałeś zamiar wziąć cały plon? Ginny zwróciła się do Reapera z prośbą o wyciągnięcie jej z tego bałaganu, w którym się znalazła. Reaper skrzyżował ręce nad piersią. To był jej absurdalny pomysł, pomyślał z obojętnością. - Tak. Przepraszam. Idziemy. Greer przesunął się za nimi, by zablokować im wyjście. Rozbawienie Reapera tą sytuacją ulotniło się przez ten ruch Greer. - Wracajcie tam, gdzie byliście. Ich zabujcze intencje podkreślił dzwięk przeładowywania strzelby i wyjście trzeciego mężczyzny zza drzewa. - Opuść broń, Dustin, - Rozkazał Greer. - Przyszli tylko na przyjacielską wizytę. Zaprosiłem Reapera, żeby spróbował naszych specjałów. Nie planowałem, szwedzkiego stołu, ale nie musimy być niegościnni tylko dlatego, że nie uprzedzili nas o rozsądnej porze. - Problemem nie jest brak uprzedzenia. Rzuć mi torbę, Ginny, - zarządał Tate. - Nie mogę. Nie chcę, byś się skaleczył. - Więc rzuć ją na ziemię przede mną. Ramiona Ginny opadły poddając się, następnie rzuciła plastikową torbę na ziemię przed Tate'em. - Pilnuj ich, - Tate powiedział, pochylając się, by rozwiązać torbę. Wyjmując latarkę z kieszeni, włączył ją, by oświetlić zawartość torby. Patrząc na nią, Tate zgasił latarkę, by zawiązać torbę z powrotem... 233

mila8189

- Co to było? - Greer spojrzał w stronę Tate'a. - Proszę, powiedz mi, że to martwy szop. Od miesiąca próbuję go zdjąć, a Holly mi nie pozwala. - To rozbite lustro. Ona próbuje dać nam swojego pecha. Dustin znów podniósł strzelbę. Tym razem, Tate nie powiedział bratu, żeby ją opuścił. Reaper chciał wyrwać resztę swoich włosów. - Proszę, powiedz mi, że nie wierzysz w te bzdury. - Nie potrzebujemy siedmiu lat pecha. Weź swoją torbę i idź. Dustin, upewnij się, że wrócą na swoją stronę ogrodzenia. - Zostawcie to tutaj. Ja się tym zajmę, - Greer przeciwstawił się Tate'owi. - Komu zamierzasz to dać? - Zapytał Tate. - Hayes'om. Miał już dosyć. Reaper złapał Ginny za rękę i zmusił ją do odejścia. Portersi nie zastrzeliliby kobiety, a gdyby go zastrzelili, zrobiliby mu przysługę. - Nie masz dużo czasu, Greer, - Ginny krzyczała zza ramienia. - Musisz zakopać lustro przed świtem. - Słuchaj, ona mówi mi, co mam robić. Idąc szybciej, Reaper słyszał jak rozmawiają za ich plecami, czując się jakby oglądał odcinek serialu "Strefa mroku", gdy Porters wymieniali się pięściami i ciosami. - Powinniśmy wracać? - Ginny szeptała. - Nie. - Greer, kiedy wrócę do domu, zrobię ci ciasteczka i przyślę słoik z miodem Silasa! - Ginny krzyknęła. Walka się skończyła. - Niech będą trzy! Tate i Dustin też chcą, aby trzymać swoje usta zamknięte! - Greer odkrzyknął. Reaper ścisnął mocniej rękę Ginny pośpieszając ją ze świadomość, że da im jeden z przetworów Silasa, aby osłodzić umowę. - Zwolnij, Gavin, - dyszała. - Oni nas nie gonią. - Nie, ponieważ oni tak jak ty pasują do tego wariatkowa. - Jesteś zły? - Tak. - Trochę czy bardzo? - Bardzo, - warczał. - Cóż, przynajmniej nie masz wymiotów, - bełkotała.

234

mila8189

Gavin obrócił się na pięcie na jej przemądrzały komentarz. - Powiem ci, czego nie zrobię. Nie zgadzam się na kolejny z twoich planów. Nie przyniosę miodu i ciasteczek... - Nie chciałam cię do tego zmuszać. Ja to zrobię. - I ty też nie! Wycelowali w nas naładowaną broń! - Technicznie rzecz biorąc, była wycelowana w ciebie. - Żartujesz sobie ze mnie? - Trochę. Dzikusie, nigdy nie byłeś w żadnym niebezpieczeństwie. Miałam ochronę. Otworzył usta. - Masz przy sobie broń? Gdybyś próbowała ją wyciągnąć, zastrzeliliby cię. - dłoń w której trzymał jej dłoń swędziała go by wiosłować jej tyłek z powodu jej lekkomyślności. Ginny skrzywiła się. Niestety, nie widział jej wyraźnie, gdy słońce zaczęło wschodzić. - Nie przyniosłam broni. - Więc o jakiej ochronie mówisz? Ginny zagwizdała przeraźliwie. Na dźwięk nie wiadomo skąd przybiegła do niego Suki. - Ona cię lubi. - To nie jest odwzajemnione uczucie. -Daj spokój, przyznaj się. Ty też ją lubisz. - Może trochę, - przyznał się. Ginny ruszyła na przód, szarpiąc go za rękę, zmuszając do wznowienia kroków. Suki kroczyła obok niego. Spojrzał w dół na ich połączone dłonie, gdy naturalnie zaczęły się kołysać między nimi, Gavin podniósł oczy na wschodzące słońce, obwiniając oślepiające światło za nagłą wilgoć w oczach, a nie żal z powodu przyszłości, która nigdy nie miała się zdarzyć.

235

mila8189

Rozdział 42

- Twoja podwózka już tu jest. - Już idę. - Odwracając się od okna, Reaper poszedł do łóżka po swoją walizkę. - Szkoda, że musisz jechać. Rejestrując tęskny głos Ginny, zaniósł swoją walizkę do drzwi, przy których stała. - Nie muszę tu być. Badałem się cztery razy i wszystkie testy wyszły negatywnie i minęło już ponad dziewięć dni, gdybym się zaraził, objawy, już by się pojawiły. Mogę już odejść. Ginny nie ruszyła się, żeby go przepuścić. - Nie martwisz się o Silasa? Chyba włożył mi dziś rano coś do kawy. - Włożył Funfetti creamer do twojej kawy. - Mogłam udławić się posypką. - Nie rób tego, Ginny. Nic ci nie będzie. Knox zamknął całe miasto, a infekcja rozprzestrzeniła się na inne hrabstwa. Twój prześladowca nie mógłby się dostać do miasta, nieważne jak bardzo by chciał. - Nie chcę, żebyś wyjeżdżał, bo boję się mojego stalkera. Nie chcę, żebyś wyjeżdżał, bo boję się, że Suki będzie za tobą tęsknić. - Jesteś tu. Możesz dotrzymać jej towarzystwa. - Zaciskając uchwyt na rączce walizki, odrzucił błaganie, które widział w jej oczach. - Moja podwózka czeka. Ginny skinęła głową i przepuściła go przez drzwi. Idąc korytarzem, poczuł się, jakby przeszedł milę. Dziwne uczucie utrzymywało się nawet wtedy, gdy dotarł do drzwi frontowych i je otworzył. Ledwo starczyło miejsca, by zamknąć drzwi, gdy on i Ginny przeszli przez nie. Wszyscy jej bracia czekali na zewnątrz. - Wszyscy chcieli się pożegnać, - Silas powiedział do niego, schodząc po schodach, aby zrobić więcej miejsca na ganku. - Do widzenia. - Najmłodszy machał do niego, zostając u boku Isaaca. - Na razie, - Reaper odpowiedział mu, przyjmując dłoń, którą wyciągnął do niego Isaac. - Uważaj na siebie. - Będę. - Reaper przesunął bok, by chwycić dłoń Matthew. - Wpadaj, kiedy tylko chcesz. Nauczę cię, jak pracować w kuźni. 236

mila8189

- Jest tam za gorąco dla mnie. - Nie wróci. Reaper planował trzymać się z dala od Colemanów, jak tylko mógł. - Przyzwyczajsz się do gorąca, - powiedział Matthew, przesuwając się, żeby mógł porozmawiać z Jody'm i Jacobem. Dobrze wiedzieć, skoro mam spędzić tam wieczność, pomyślał Reaper . - Odzywaj się czasem. Ginny będzie za tobą tęsknić. - Wzrok Jacoba przykuł jego uwagę. - Jody i mnie przydałaby się dodatkowa pomoc w montażu ogrodzenia, jeśli chcesz spróbować czegoś nowego, a nawet jeśli będziesz się nudzić przez jeden dzień. - Będę o tym pamiętał. Reaper odsunął się od nich, idąc na koniec ganku, gdzie stali Moses i Ezra. Muszę minąć jeszcze cztery osoby i będę wolny, mówił sobie Reaper. Moses skinął mu głową. - Nie przyprowadziłem Suki, żeby się z tobą pożegnała. Nie chciałem, żeby biegła za samochodem. Reaper skinął głową w odpowiedzi, zamykając serce na emocje, że po raz ostatni nie może zobaczyć psa. - Wpadnij do niej czasem, - zachęcił Moses. - Zatrzymasz ją? - Zapytał Reaper, mimo że mówił sobie, żeby tego nie robić. - Nie, pójdzie do nowego domu, jak tylko skończę ją szkolić. - Czy trafi do dobrego domu? - Nie wyjechałaby, gdyby tak nie było. Nie martw się, Suki będzie w dobrych rękach. Reaper zwrócił się w stronę Ezry. - Nie wiem, czy Ginny ci powiedziała, czy nie, ale ja mam motor. Jak tylko chcesz mieć towarzystwo, zadzwoń do mnie. Przyjąwszy ofertę krótkim uśmiechem, Reaper zszedł po schodach. - Masz mój numer, użyj go kiedyś. Mogę pożyczyć ucho, lub po prostu wystrzelić z wiatrem. - Wyraz twarzy Silasa zmienił się z przyjacielskiego na poważny. - Jeśli będziesz potrzebował czegokolwiek, po prostu daj nam znać. Jesteśmy dość dobrze zaopatrzeni i nie mamy nic przeciwko temu, żeby podać pomocną dłoń. Jedyne co musisz zrobić, to poprosić. Reaper musiał dorzucić kolejną blokadę do swojego serca przy pożegnaniu z Silasem. Brat Ginny był jak Viper, ale ci dwaj mężczyźni różnili się. Obaj wzbudzali zaufanie i mieli doświadczenie. Różnice te były trudniejsze do wytłumaczenia. Nawet jako chłopiec jego brat był zamknięty z powodu ich wojskowego wychowania. Mieli brać na siebie ciężkie ciosy, a nie jęczeć, gdy sprawy nie potoczyły się po ich myśli. Viper nie był tak surowy jak ich ojciec, 237

mila8189

ale trudno było z nim rozmawiać, zwłaszcza po odejściu matki. Sposobem Vipera na to, by poczuć się lepiej w tej sytuacji, było zajęcie się wszystkim. Silas był bardziej przywiązany do ziemi. Miał przeczucie, że przy tak licznej rodzinie, Silas widział i słyszał to wszystko. W dniach swojego długiego pobytu u nich, Silas znalazł czas dla nich wszystkich. Najwięcej porannych śniadań jadł z Mosesem. Następnie wykonywał obowiązki na górze, zanim pomagał Fynnowi w jego nauce online. Po zjedzeniu lunchów z Fynnem i Ezrą, Silas pomagał Jody'emu i Jacobowi załadować ich ciężarówkę z tym, czego potrzebowali do pracy następnego dnia. Przed obiadem zatrzymywał się, aby odwiedzić Matthew i Isaaca i zobaczyć, co zrobili w ciągu dnia lub nad czym pracowali. Ginny powiedziała, że Silas nie był jej stalkerem, a Reaper dobrowolnie przyznał jej rację. Góra nie była dla niego tym, co było ważne, tylko jego rodzina. Oni byli całym jego światem. Pożegnanie się z Ginny było jedną z najtrudniejszych rzeczy, jakie musiał zrobić w swoim życiu. Nie mogąc spojrzeć jej w oczy, skupił wzrok na SUV-ie, w którym był Viper. - Poprosiłem Matthew, żeby wymienił te tylne drzwi w pokoju, w którym spałem. To jest zbyt słabe. - Reaper czuł się, jakby mówił przez szybę - każdy odłamek ciął go. - Matt mi powiedział. Razem z Isaakiem wstawią je po kolacji. - Dobra. Upewnij się, że zgłosisz Viper, jeśli zobaczysz coś podejrzanego lub ktoś się z tobą skontaktuje. - Po co dzwonić do Vipera, skoro ja mogę zadzwonić do ciebie? - Nie planuję zostać w Treepoint. Nie zawracał sobie głowy tym małym dźwiękiem, który wydała Ginny. - Viper czeka. Do widzenia. - Gavin... Odchodząc, udawał, że jej nie słyszał, zatrzaskując w kolejną blokadę jego serce. - Nie zapomnij swojej obietnicy o moim lustrze. Będę czekać... - Głos Ginny złamał się. Otwierając tylne drzwi pojazdu, włożył walizkę do środka, po czym poszedł do przodu. Kiedy ręką sięgnął do klamki drzwi, Ginny zbliżyła się do niego. - I nigdy nie zapomnij... Kocham cię. Otworzył drzwi tak szybko, że Reaper był zaskoczony, że nie wyrwał klamki.

238

mila8189

Wewnątrz, zwrócił się w stronę Vipera. - Jedziemy - Patrząc na Vipera, nie chciał patrzeć na Ginny ani na ludzi, którzy patrzyli, jak odchodzi. - I nie mów, kurwa, ani słowa. Kiedy Viper zaczął wycofywać się z podjazdu, nie mógł powstrzymać się od ponownego spojrzenia. Jakikolwiek pomysł, że jego serce jest tylko organem, który dostarczał tlen tylko zimnej krwi pompującej przez niego, był kłamstwem. Ginny stała przed samochodem ze łzami spływającymi po policzkach, z bólem serca i tęsknotą widoczną dla Vipera, jej braci i dla niego. Na jej twarzy lśniła nadzieja, że wysiądzie z samochodu i ją przytuli; było to wyraźnie wypisane na jej twarzy. Gdy SUV odjeżdżał, zaczęła iść za nim w dół wzgórza. Wykorzystując całą swoją siłę woli, by nie krzyczeć do Vipera, by jechać szybciej, Reaper zapamiętał każdą część jej twarzy, sukienkę, którą miała na sobie i fakt, że Silas był tuż za nią na każdym kroku. Kiedy Viper skręcił w drogę i zobaczył jej ostatnie spojrzenie, jak umiera jej pełen nadziei wyraz, niemalże sięgnął po klamkę w drzwiach, ale tego nie zrobił. Nie mógł wrócić. Ponowne rozbudzenie jej nadziei byłoby okrutne. Jego przyszłość nie wiązała się z Ginny. Nie mógł. Wszystkie rzeczy, które zostały mu zrobione, co zrobił, co planował zrobić, plus każda pieprzona taśma z nim, powodowały że musiał umieścić więcej dystansu między nimi, niż droga do klubu. Niektóre odległości były nie do pokonania... - Nie możesz tego dalej robić. - Viper postawił nogę na sztangę, którą miał podnieść Reaper. -Twoje ciało nie zniesie tego znęcania się. Reaper przeniósł się do urządzenia dociskającego nogi, powstrzymując się od powiedzenia Viperowi, że jego ciało tolerowało znacznie więcej nadużyć niż podnoszenie ciężarów. Dodał dziesięć funtów więcej do ciężarów, niż wyciskał Shade. - Spierdalaj. Viper ruszył, by stanąć przed nim. - Nie mów do mnie w ten sposób. - Więc zostaw mnie, kurwa, w spokoju! - warknął. - Wychodzisz ze swojego pokoju tylko po to, żeby ćwiczyć. To nie jest zdrowe. - Nie wyglądam ci na zdrowego? - Reaper odwrócił głowę w stronę Jewell. - Czy ja wyglądam na zdrowego, Jewell? Jewell wzięła swój koszyk na pranie. - Idę złożyć moje ubrania na górę. 239

mila8189

- Nie wciągaj Jewell w naszą dyskusję. - Więc nie dyskutuj o moim osobistym gównie przy niej! - Masz rację. - Viper poszedł w stronę schodów do piwnicy. - Przy okazji, przyszedłem tu, żeby ci powiedzieć, że Lucky dzwoni do ciebie od godziny. Chce się spotkać w kościele. - Kto jeszcze tam będzie? - Nie powiedział. Ja tylko przekazuję wiadomość. - Viper zawrócił na dolnym stopniu. - Porozmawiaj ze mną, Gavin. Proszę. Kiedy Viper wracał, Reaper dobrze przyjrzał się jego twarzy. Przeszedł drastyczną zmianę, odkąd tylko wrócił. Wygląd Viper'a, nałożył na plecy Reaper'a kolejny ołowiany ciężar odpowiedzialności. Jego brat miał się lepiej, kiedy wierzył, że nie żyje. - Błagam cię, powiedz mi, co się dzieje, wiedzieć że wszystko dobrze. Ton powiedział, że kiedy przyszedł tu wczoraj, wyszedłeś po pięciu minutach. Próbował tylko z tobą porozmawiać. - Bo mówi to samo gówno, co ty. - Schodząc z urządzenia, Reaper wziął czysty ręcznik, który Jewel położyła i zaczął wycierać urządzenia. - Nie ma o czym mówić. Jestem cały i zdrowy. - Nie, nie jesteś. Reaper, byłeś w mrocznym miejscu od czasu twojej ucieczki. Rozumiem twoją potrzebę zemsty, ale zjada cię żywcem. - To nie ja wyglądam, jakbym stracił 10 funtów. Przestań się o mnie martwić. Gdybyś się o mnie nie martwił, przede wszystkim nie zostałbym porwany! Viper zatoczył się do tyłu, jakby został uderzony. Reaper chciał się zabić za spowodowanie bólu, którego był świadkiem podczas reakcji Vipera. Nie mogąc jednak naprawić szkód, poszedł do schodów, wchodząc po dwóch stopnie na raz, praktycznie biegnąc do swojego pokoju, aby zamknąć się w środku. Idąc do swojej szafki nocnej, chwycił za telefon, widząc nieodebrane telefony od Lucky'ego. Pisząc mu, że będzie tam za godzinę, poszedł do swojej łazienki wziąć prysznic. Zdejmując spodenki, wrzucił je do kosza, zanim wszedł pod prysznic. Włączając natrysk, stanął pod zimną wodą, walcząc z męczarnią emocji, które doprowadzały go do szaleństwa, bo nie mógł się od nich uwolnić. Zsunął się po ścianie prysznica, usiadł pod zimnym strumieniem wody. Owijając ręce wokół kolan, kołysał się tam i z powrotem. Pozwalając, by nienawiść zwyciężyła nad innymi emocjami związanymi z miłością, żalem i smutkiem, skupił się na motywacji, której potrzebował, by utrzymać oddech. 240

mila8189

Slate. Vamp. The Count. Musieli umrzeć... umrzeć... umrzeć... - Chciałeś ze mną porozmawiać? - Zamykając drzwi do biura Lucky'ego, Reaper próbował zająć jedno z krzeseł przed jego biurkiem. - Daj mi minutę. Skoro już tu jesteś, Knox przynosi ci kilka zdjęć do pokazania. - Z kim? - Arin opracowała nowy test DNA. Ulepsza ten, którego organy ścigania używają do stworzenia zdjęcia podejrzanych z ich DNA. Jej program porównuje zdjęcia ze zdjęciami do nowych dowodów tożsamości, które stany wymagają, by wszyscy je mieli. Lucky zatrzymał się, gdy drzwi do jego biura się otworzyły i Knox wszedł w mundurze szeryfa i położył teczkę na biurku Lucky'ego. Lucky wpatrywał się w tę teczkę, jego twarz była mieszaniną emocji. Możliwe, że pastor walczył z losem osoby z tej teczki, której szukał Reaper. Reaper chciał poderwać tę teczkę z biurka, ale pozwolił Lucky'emu nie spieszyć się. - Używając próbek DNA... które Hammer pobrał z materaca, jak również z miejsc w domu, zanim go podpaliłeś - Lucky wziął głęboki oddech - Arin uważa, że znalazła możliwy odpowiednik. Czując się oderwany, Reaper zdał sobie sprawę, że Lucky nie walczył z wiarą; było to wahanie przed powiedzeniem mu, że osoba w aktach była jednym z jego gwałcicieli. - Właściwie, są tam dwa możliwe przypadki, - poinformował go Knox. Brat z boku biurka Lucky'ego otworzył teczkę. - Obejrzałem pierwszy film, który Slate zrobił z tobą. Para pasuje do zdjęć, które wysłała Arin. Kurwa nierealne, co Arin zdołała zrobić, przefaksowałem te zdjęcia do Hammera i Jonasa, i oni też się zgodzili. Reaper obserwował twarz Knoxa, a nie te zdjęcia, które były w zasięgu jego wzroku. - Byłem tak odurzony, że nie mogłem ich rozpoznać, - powiedział zdrętwiały, pochylając się do przodu, aż tył jego niebieskiego jeansu ledwo dotykał krzesła. Nie dotykał zdjęć. Nie byłby w stanie, nawet gdyby wymierzono mu w głowę nałodowany pistolet. 241

mila8189

- Nie będziesz musiał. - Knox sięgnął, zamykając teczkę. - Dziś rano, Shade włamał się do ich domu, gdy byli poza domem i zrobił kopię ich twardego dysku. Bez wątpienia, Arin znalazła dla ciebie Vamp i The Count. Opierając się o krzesło, Reaper mocno oparł się na stopy w butach. - Shade włamał się dziś rano do ich domu? - Reaper nie czuł, jak poruszają mu się usta, gdy mówił. Musiał jednak mówić, bo Knox odpowiedział na jego pytanie. - Tak. Zaciskając palce na bokach szczęki, czuł skurcze mięśni, tak jakby mówił, Shade był w klubie, gdy ja ćwiczyłem. Lucky i Knox wymienili spojrzenie, zanim Knox odpowiedział. Gdyby jego palce nie były na szczęce, nie uwierzyłby, że mówił. - Oni mieszkają w pobliżu. - Jak blisko? Rozdział 43

- W czym mogę pomóc? - Przestraszona sprzedawczyni rozglądała się wokół sklepu jubilerskiego, jakby to ona potrzebowała pomocy. - Szukam nowego zegarka. - odpowiedział Reaper, przeczesując włosy do tyłu, które podobnie jak jego temperatura automatycznie przesuwały się do przodu, zanim jeszcze wszedł przez drzwi. Sprzedawczyni zakręciła się za ladą w kształcie podkowy. - Czy jest jakaś konkretna marka, której szukasz? - Rolex Daytona. Jej oczy poszerzyły się z chciwością. - Nazywam się Charline. Te sztuki są w sejfie. Muszę znaleźć właściciela, żeby mi go udostępnił. Zaraz wracam. Obserwując sprzedawcę wchodzącego do szklanego biura, Reaper zobaczył właściciela, który spojrzał na niego, po czym wzdrygnął się, gdy na jego twarzy pojawił się strach. Sięgając po ulotkę na ladzie, dalej obserwował, jak właściciel mówi coś do sprzedawczyni, przed jej powrotem. - Właścicielowi zajmie to tylko chwilę. Czy jest jeszcze coś, na co chciałbyś spojrzeć, gdy będziemy czekać? - Masz jakiś zawieszki dla kobiecej bransoletki? - Mamy. Proszę podejść tutaj. - Charline przeniosła się do sekcji lady bliżej biura. Z kluczem na elastycznej opasce na nadgarstku, wysunęła tylną część szuflady. - Złoto czy srebro? 242

mila8189

- Złoto. Paznokciami w manicure francuskim wyciągnęła tace z zawieszkami, kładąc czarną aksamitną tacę na szklanej ladzie. - Czy są jakieś, które w szczególności zbiera? - Nie wydaje mi się. - Spoglądając na zawieszki, szukał czegoś, co przypominało te na bransoletce Ginny. - Czy to ten zegarek, chciałeś zobaczyć? Na dźwięk męskiego głosu, Reaper spojrzał w górę z zawieszek i skoncentrował się na ekspozycji zegarków na aksamitnie wyłożonej tacy. - Mamy dwa. Charline chętnie wyjaśni różnice w nich. Jeśli żaden z nich nie jest tym, czego szukałeś, możesz go znaleźć w innym naszym sklepie. Zostawię ją, żeby zajęła się twoimi potrzebami. - Możesz mi pomóc? - Wymuszając słowa, Reaper podniósł oczy z zegarków. - Przydałaby się opinia innego mężczyzny, panie... - Celowo przerwał. - Dalt West. I oczywiście, nie mogę się doczekać, by panu pomóc. Dalt podniósł pierwszy zegarek. - To zegarek Cosmograph Daytona Black z diamentami. Dopracowując resztę szczegółów zegarka, Reaper podniósł rękę w stronę Dalt, przesuwając rękawy kurtki Last Rider'a do łokcia, odsłaniając jego blizny na nadgarstku. - Nie masz nic przeciwko? Ze względu na wirusa, wolę dotykać tak mało jak to możliwe. - Oczywiście, że nie. - Dalt West był blady jak ściana, a jego palce trzęsły się, gdy zapinał zapięcie. - Nie ma problemu. Dalt podniósł swoją przestraszoną twarz na Reapera. - Ja nie gryzę. - Żart Reapera sprawił, że właściciel wyglądał na bardziej przestraszonego. - Ile to kosztuje? - Dwadzieścia trzy tysiące dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć dolary. Przytrzymując nadgarstek wyprostowany, Reaper przekręcił go tam i z powrotem, studiując zegarek przed kolejnym wyprostowaniem nadgarstka. Jestem gotów zobaczyć drugi zegarek. - Reaper zasugerował, gdy Dalt nie rozpiął od razu zegarka. - Oczywiście. - Odpinając zegarek, Dalt położył go z powrotem na tacy, zanim podniósł drugi. - Ten jest zegarkiem Cosmograph Daytona White z nierdzewnej stali z zegarków Oyster i szafkami. Cena wynosi dwadzieścia

243

mila8189

cztery tysiące dziewięćdziesiąt dziewięć. - Tym razem ręka Dalt'a nie trzęsła się, gdy zapinał zegarek wokół nadgarstka. Przekręcając nadgarstek, aby światło trafiło na tarczę zegarka, docenił jego piękno. - Możesz go zdjąć. - Trzymając dłoń wyciągniętą, pozwolił Daltowi zdjąć zegarek. - Robią zegarki Oyster ze skórzanym paskiem? - zapytał. - Chyba mam taki w sklepie Lexington. Mogę go mieć tutaj przed piątkiem. Potrzebujem bezzwrotnej kaucji, zanim po niego wyślę. - Wzruszając ramionami, Reaper wyjął swój portfel. - Charline przyjmie twoją wpłatę. - West zabrał tacę z zegarkami, jak mówił, a potem odsunął się od lady. - Dziękuję za zakupy... - Dokąd z tym idziesz? Wezmę obydwa i... - Reaper położył palec na tacy z zawieszkami - ...wezmę złotą gwiazdę. - Amulet kosztuje dwa tysiące dwieście. - Podając cenę, sprzedawczyni użyła białej rękawiczki, aby wziąć zawieszki, wkładając tacę z powrotem do gabloty. - To jest drogie jak na zawieszkę, prawda? - Amulet to 24-karatowe złoto, a jeśli przyjrzeć się mu z bliska, można dostrzec drobne diamentowe drobinki. - Trzymała je dla niego, żeby je wziął. Reaper nie wziął od niej gwiazdy. - Wierzę ci na słowo... i księżyc. Przyglądając się tacę wnikliwie, wskazał na inną maleńką, która była tak mała, że prawie umknęła jego uwadze. - Tę też dodaj do mojego rachunku. Możesz je dla mnie zapakować? - Zostawię cię w zdolnych rękach Charline, - powiedział Dalt. - Miło było cię poznać. Przepraszam, nie powiedziała mi twojego imienia. - Mów mi Reaper. Dalt West zamknął swój sklep dokładnie o szóstej. Zmuszając się do spokojnego chodu a nie biegu, mimo że bardzo chciał, dotarł do swojego samochodu bez problemu. - Do zobaczenia jutro. Dalt podskoczył, gdy Charline zawołała przez okno. - Do widzenia. Kluczyki od samochodu wypadły mu z ręki, gdy próbował dostać się do swojego BMW. Podniósł je i wszedł do środka. Wycierając pot z czoła, uruchomił samochód. Jadąc spokojnie dwiema przecznicami do domu, prawie się posikał, gdy dwa motocykle wyjechały ze stacji benzynowej i pojechały za nim. Tak bardzo się 244

mila8189

pocił, że chciał ponownie wytrzeć pot, ale nie chciał wykonywać żadnych ruchów, które mogliby zobaczyć w jego lusterku wstecznym. Włączając kierunkowskaz, by skręcić w uliczkę, z ulgą zauważył, że motocykle jadą dalej główną drogą. Wjechał na podjazd, zatrzymał się w garażu i zamknął drzwi swojego samochodu, czekając aż drzwi do garażu całkowicie się zamkną, zanim praktycznie wypadł do środka. - Lisa? Lisa! Lisa! - Jestem na górze. Biegnąc na górę, poruszał się tak szybko, że przewróciłby się na schodach, gdyby nie trzymał się poręczy. - Gdzie jesteś? - Dalt krzyczał. - Jestem w łazience. Słysząc jej mamroczącą odpowiedź, pchnął drzwi, by zobaczyć Lisę otwierającą drzwi prysznicowe. - Co się stało? - Wszystko w porządku? Dlaczego nie oddzwoniłaś, kiedy dzwoniłem, albo nie odpowiedziałaś na moje smsy? - krzyczał. Siadając na końcu wanny, próbował złapać oddech. Lisa zakręciła wodę. - Byłam dzisiaj u fryzjera i lekarza, pamiętasz? Mówiłam ci wczoraj w nocy. Myślałam, że chcesz tylko wiedzieć, czy chcę wyjść na kolację. - Chwyciła ręcznik, żeby się owinąć, a potem zdjęła czepek prysznicowy. - Co się stało? Przerażasz mnie. - Gavin James przyszedł dziś po południu do sklepu jubilerskiego. Lisa zbladła. - Czy on cię rozpoznał? - Nie wydaje mi się. Wydał prawie osiemdziesiąt tysięcy dolarów. - Co kupił? - zapytała, odzyskując swój kolor. - Trzy Rolexy i trochę zawieszek. - Zawieszki? - Zawieszki, na kobiecą bransoletkę. - Wiem, o co chodzi. To znaczy, jakie to były zawieszki? - Gwiazda, księżyc potem wyszedłem, gdy wybierał trzeci. - Czy wspomniał, dla kogo to było? - Nie, byłem zbyt zajęty sraniem w majtki. - Nie bądź obrzydliwy. - Lisa poszła do zlewu, żeby napełnić szklankę wody. - Oczywiście, nie rozpoznał cię. Był tak naćpany za każdym razem, gdy byliśmy u Slate'a, że nie ma mowy, by pamiętał, jak wyglądamy. Kiedy wrócił do miasta, wiedzieliśmy, że nieuchronnie nas zobaczy. Byłam w UPS-ie pewnego 245

mila8189

dnia, kiedy przyjechał, i nie zwariowałam. - Wycisneła pastę na szczoteczkę, Lisa zaczęła myć zęby. - Jedźmy do Lexington i zostańmy tam w naszym mieszkaniu. - Najgorsze, co możemy zrobić, to panikować. Będziemy trzymać się planu, jak zawsze. - To wygodne dla ciebie. - Dalt wstał, żeby zdjąć ubranie. Potem, idąc pod prysznic, włączył wodę. - Będziesz bezpieczna za zamkniętymi drzwiami. Wypłukując usta, wypluła wodę do zlewu. - Zadzwoń jutro do sklepu i powiedz Charline, że czujesz się źle i martwisz się o bezpieczeństwo jej i klientów. - Nie twierdze że tego nie zrobie. Widziałaś ostatnio Gavina? - Dalt wszedł pod prysznic. - Kazał mi nazywać go Reaper. - Cholera. Teraz chcesz, żebym się z nim zobaczyła. Dalt zamknął drzwi prysznica na jej podniecony wyraz twarzy. - Chcesz się z nim zobaczyć, to wróci do sklepu w piątek. Jeden z zegarków, który kupił, był na specjalne zamówienie. - W piątek? Nie mam żadnych planów. Jeśli cię nie rozpoznał, Gavin nie rozpozna i mnie. To ty ugryzłeś go, kurwa, w szyję. Kutas Dalt twardo zapamiętał to, co Lisa przywoływała. - Nie chcesz skończyć? - Zapytał. - Nie, muszę wyłączyć piekarnik. Odebrałam kolację z King's. Zostawiłam ją na dole, ale jeśli nie wyjdę, nie warto będzie jej jeść. Pospiesz się ze swoim prysznicem. Mam dla ciebie niespodziankę. - Zdjęła ręcznik, przełożyła go przez kabinę prysznicową, a potem przycisnęła piersi do czystych drzwi prysznicowych, żeby go dręczyć. - Suka! - krzyczał dokuczliwie, gdy wychodziła z pomieszczenia. Pieprzyć kolację. Pospiesznie wziął prysznic, Dalt umył i spłukał włosy i wyszedł wysuszyć się. Ubrał się w brązowe spodnie i niebieską, dopasowaną koszulę, którą Lisa dla niego zostawiła. Jego żona nie ufała temu, co sam wybierał do noszenia na zewnątrz i wewnątrz domu. Jedyną okazją, kiedy dostał coś mniej kosztownego do noszenia, były wyjazdy na jedno z ich polowań. Z grymasem, Dalt musiał ścisnąć swojego kutasa, aby mógł zapiąć spodnie na wspomnienie Gavina pod jego kontrolą. Z nim przeżył jednym z najlepszych seksów jego życia... aż Slate zrujnował go przez złe traktowanie. Pieprzony sadysta nie mógł zrozumieć, że trzeba było się dbać o taką rasę jak Gavin. Nie wpędzaj go w ziemię, dopóki nie będzie miał już nic do zaoferowania. Wsuwając mokasyny, Dalt zszedł na dół, widząc Lisę już siedzącą przy stole. 246

mila8189

Idąc dalej w głąb pokoju, zatrzymał się na widok siedzącego przy stole mężczyzny. - Niespodzianka. Rozdział 44

- Powiedziałem twojej żonie, że nie chcę przerywać ci kolacji. - Reaper machnął bronią, którą trzymał na puste krzesło. - Nie krępuj się. Jedzcie. - Dalt West powoli usiadł na krześle po drugiej stronie stołu obok swojej żony. Zimno patrząc, jak Lisa West zmusza się do jedzenia steku na swoim talerzu, Reaper zwrócił broń na Daltona. - Powiedziałem jedz. Jego oczy skierowały się w dół, gdy Dalt sięgał po nóż do steków przy talerzu. - Proszę bardzo. Nie obawiaj się. - Reaper położył przed nim broń. - Nie zamierzam jej używać, dopóki mnie do tego nie zmusisz. - Reaper śmiał się tak mocno, że musiał położyć rękę na stole, by się podtrzymać. W końcu udało mu się opanować swoje niepewne emocje, Reaper mógł wznowić rozmowę. - Przepraszam, chyba jestem trochę wzruszony, że znowu was widzę. Powiedziałbym, że to przyjemność ponownie się z wami spotkać, ale nie miałem żadnej przyjemności za pierwszym razem. - Mam pieniądze. Możemy dać ci tyle, ile chcesz, - powiedział Dalt sinymi ustami. - W razie gdybyś nie zauważył mój statu finansowym, zapłaciłem dziś kartą za moje zakupy. Nie potrzebne mi twoje pieprzone pieniądze. Mam więcej niż wystarczająco dużo, żeby przeżyć całe moje życie. - Proszę, nie rób nam krzywdy. Pomimo nienawiści do tej kobiety, Reaper nie mógł łatwo pominąć jej łzawiącego błagania. - Nie położę ręki na żadnym z was. Chcę tylko trochę informacji, a potem zostawię was samych, żebyście dokończyli kolację. Pełen wątpliwości Dalt zwęził swoje oczy na niego. - Nie pozwolisz nam żyć. - Dlaczego nie? - Bałbyś się, że zgłosimy to policji stanowej. - To ostatnia rzecz, jaką byście zrobili. Wiesz, że będę zmuszony powiedzieć im, jakimi chorymi skurwielami jesteście. A wy jesteście chorzy. Oboje jesteście tak chorzy, że nie możecie oddychać tym samym powietrzem, co ja. Ale to, po co tu jestem, jest oczywiste. Gdzie jest Slate? 247

mila8189

- My nie... nie wiemy, - Lisa jąkała się szlochając, kiedy zwrócił na nią swoje okrutne spojrzenie. - Nie sądziłem, że tak, ale miałem nadzieję, że wiesz. - Wierzysz mi? - Oczywiście. Dlaczego miałabyś kłamać? To nie tak, że twoje życie zależy od tego, czy dasz mi te informacje, których chcę. - Reaper zaczął bawić się bronią, celując lufą w Lisę. - Jak zaczęliście korzystać z usług Slate'a? - zapytał Dalt'a. - Memphis zapoznał nas z nim. - Ach... mój przyjaciel Memphis nie przestaje zaskakiwać.... mimo, że już nie żyje. - On nie żyje? - Lisa i Dalt zapytali w tym samym czasie. - Nie martw się, to nie ja byłem za to odpowiedzialny. - Crash powiedział nam, że przeprowadził się z powrotem do Ohio. - Oczywiście... Crash. Nie zapominajmy o tym zdradzieckim skurwielu. Reaper zaśmiał się szorstko. - Przypuszczam, że nie chciał was przestraszyć... Nie, żeby Counta albo Vamp tak łatwo można było się przestraszyć. Muszę wziąć na siebie winę za jego śmierć. - Zwijając usta w grymasie obrzydzenia, Reaper czuł się brudny będąc z nimi w tym samym pokoju. - Wiesz, co tak naprawdę kurewsko mnie wkurwia? Jak pozornie normalna, atrakcyjna para, taka jak wy, mogła tak nisko upaść, by zgwałcić człowieka nie raz... ale wiele... wiele razy. Teraz, to jest to, co naprawdę mnie wkurwia! - przekręcił lufę pistoletu skierował na Dalta, Reaper kierując swoje następne pytanie do Lisy. - To było ugryzienie, prawda? Nie chciałaś, żeby zostawił ślady na twojej szyi, tak jak zrobił to mnie. - Kiedy przejeżdżał ręką po boku szyi, wzrok Lisy podążał za jej ruchem. - Tatuaże je zakrywają, ale blizny są tam. Zawsze będą. - Machnął pistoletem, wciąż wycelowanym w Dalta. Odpowiedz mi! - Nie chciałam, żeby mnie ugryzł, - przyznała. - Tak właśnie myślałem. - Wycelował lufę w Lisę. - Wkopałaś mnie w gwałt i ugryzienie, prawda? - Tak. - Skurwiel nie mógł zobaczyć jego oczu. - Wow, wy dwoje jesteście chorymi skurwysynami. Muszę wam dać dwa słowa uznania... Podczas mojego pobytu u Slate'a, oboje byliście najbardziej obrzydliwymi kawałkami bezwartościowego gówna, które mnie pieprzyły. Nie mogę powiedzieć, że żadne z was nie jest nawet człowiekiem. Zaczęliście grać w wyimaginowaną grę, ponieważ żadne z was nie chciało znieść bólu, który mi zadaliście, a ponieważ byłem tak kurewsko odurzony, że nawet nie pamiętam, 248

mila8189

ile razy mnie wykorzystywaliście. Na szczęście mam kopię twojego twardego dysku, żeby to policzyć. Wiesz, ile razy? - Nie. - Lisa była pierwszą, która odpowiedziała. - Dalt? A co z tobą? I pamiętaj, gdzie ta broń jest wycelowana, - Radził Reaper. Przerażony, Dalt odpowiedział, - Dwadzieścia sześć. - Dwadzieścia sześć razy, kurwa, miałem twojego kutasa w dupie. Ty i Lisa zapłaciliście za to, że jako pierwsi mnie zgwałciliście... - Spodoba ci się to. Nie mogłem dotknąć kobiety, ani mężczyzny, odkąd zostałem uwolniony. Cieszysz się, tym? - Nie, - Lisa szepnęła, kiedy uderzył w stół bronią. - Nie kłam, kurwa! Gdybym nie siedział tu z pistoletem przeciwko tobie, śmiałabyś się, kurwa, że jesteś górą! - Proszę, po prostu wyjdź. Nic nie powiemy, przysięgam. Widzisz, że jesteśmy przerażeni... - Nie wiem, nie obchodzi mnie to, - wyśmiewał się, nienawiść i wściekłość wrzały aż do momentu, gdy wściekłość prawie przejęła kontrolę. Muszę się napić. A ty? Gdzie twoje maniery? - Reaper przeniósł pistolet do Dalt. - Mógłbym się czegoś napić. Dalt wygląda jakby potrzebował czegoś do popicia steku. - Wstając, Reaper spojrzał na nich ze złością.- Po prostu poczuję się jak u siebie w domu i znajdę nam coś. Ufam, że się nie ruszycie... Zaraz wracam. Zostawiając broń na stole, poszedł do kuchni, gdzie wziął trzy butelki z lodówki. Wracając do jadalni, zobaczył Westów stojących przed drzwiami, blokowanych przez Vipera. - Ach, widzę, że się ruszyli. Miałem rację. Viper myślał, że będziecie zbyt przerażeni, żeby uciec. Nietoperze zawsze odlatują, gdy są odsłonięte. - Zejdźcie nam z drogi! - Dalt krzyczał, wymachując broniął, którą Reaper zostawił na stole. Ustawiając na stole butelki z wodą, Reaper podszedł do Dalt'a, który zaczął pociągać za spust. Reaper wyciągnął pistolet z jego ręki. - Myślisz, że jestem na tyle głupi, żeby zostawić naładowaną broń w twoim zasięgu? Albo uderzać nią w stół? - Reaper chwycił Dalt'a za tył koszuli i rzucił go na stół. - Siadaj na tyłku. Kiedy Lisa otworzyła usta, żeby wykrzyczeć przez otwarte frontowe drzwi, Reaper sięgnął za plecy po drugi pistolet. Dając rozładowaną broń Viperowi, Reaper skierował drugą broń w Lisę. - Ten pistolet może być nienaładowany,

249

mila8189

ale ten nie jest. Poważnie radzę ci usiąść. A jeśli będziesz krzyczeć, a bardzo bym tego chciał; poćwiczę strzelanie w twoje jebane migdałki. Kiedy Lisa wróciła do stolika, Reaper skinął kurwa głową Vipera, żeby zamknąć drzwi. Wracając na swoje miejsce przy stole, wziął butelkę wody, odkręcając nakrętkę. - Jedyne co znalazłem do picia, to Perrier. Jesteście nudni jak cholera. Na każdym zebraniu komitetu miejskiego, jesteś napuszona i zadzierasz nos na wszystkich innych. Mieliby niezły ubaw z waszych tyłków gdyby wiedzieli że zabawiasz się udając że jesteś wampirem? - Reaper napił się wody, po czym zakręcił nakrętkę. - Też bym uznał to za zabawne jak cholera, gdybym nie był twoim gryzakiem dwadzieścia sześć razy. Kierując broń na Dalt, Reaper zahaczył palcem o spust. - Masz pojęcie, jak bardzo chcę wybić każdy ząb z twojej szczęki i wepchnąć je w dupę jeden po drugim? Widząc pewną śmierć w oczach Reapera, Dalt zaczął płakać. - Tak. Kierując broń na Lisę, jego palec zawinął się mocniej wokół spustu. - Rzygać mi się chce, na myśl że byłaś matką zastępczą. Nie jedno, ale dwójkę dzieci umieszczono pod twoją opieką. Jedynym powodem, dla którego nie wepchnąłem ci komputera do pierdolonego gardła, jest to, że nie znaleźliśmy żadnych zdjęć ani taśm z dziećmi. - Jesteście sprytni jak pieprzony diabeł. Wiedziałaś, że dzieci dorastają i gadają, i byłaś na tyle mądra, żeby chronić swoją reputację, nie idąc w tą stronę. A może dzieci są zbyt bezradne dla was, fałszywych krwiopijców? Nie jest zabawnie zmuszać kogoś, kto jest bezbronny. Nie, to nie sprawiało, że czułaś się silna. Potrzebowałaś do tego dorosłego mężczyzny. Gratulacje, pomogłaś Slate'owi mnie złamać. Odkręcając wodę, wziął kolejny łyk i zamknął ją. Wstał, zachowując bezpieczny dystans od pary przy stole. - Viper będzie się martwił, że tak długo rozmawiam. Muszę iść i wydobyć go z jego niedoli. Ich ekspresja odzwierciedlała ich szok. - To wszystko? Nie zamierzasz nas zabić? Reaper odwrócił się do nich, rękaw jego kurtki musnął delikatnie krzesło służące bardziej do dekoracji, niż do siedzenia. - Powiedziałem, co chciałem powiedzieć. W porządku. - Zamierzasz wpuścić The Last Riders do środka i pozwolić im nas zabić, prawda? - Nie. Wyjadą ze mną.

250

mila8189

Lisa odetchnęła z ulgą. Dalt, przeciwnie, wiedział, że to zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. - Zamierzasz powiedzieć wszystkim w mieście, co zrobiliśmy. - Nie. Kiedy stąd wyjadę, nie będę o was więcej myśleć. - Podchodząc do drzwi, Reaper przekręcił klamkę. - Nie mogę uwierzyć, że pozwolisz nam żyć. Reaper usłyszał początek nadziei w jego głosie. - Musiałeś mnie źle zrozumieć. Nigdy nie mówiłem, że pozwolę ci żyć. - Proszę, nie rób tego. Błagam cię... Reaper wyłączył się na błagania Lisy i Solta. - Zamierzasz sprawić, że będziemy cierpieć, prawda? Zamierzasz sprawić, że przejdziemy przez upokorzenie kiedy Knoxa nas aresztuje, a potem nas zabije? Pierdol się! Powiedz mi, ile mamy czasu? Dzień? Rok? Dziewięć lat? Reaper podniósł rękaw swojej kurtki, żeby popatrzeć na swojego nowiutkiego Rolex'a. - Już po tobie. Wsiadając na motocykl, Reaper wpatrywał się w doskonały dom, idealnie wypielęgnowany trawnik, równo rozmieszczone krzewy. Kurwa, nawet skrzynka pocztowa przyćmiła wszystkie inne w okolicy. Jedyne, co psuło obraz, to odgłos piły łańcuchowej naruszający spokojną atmosferę tej okolicy. - Myślisz, że zadzwonią po policję stanową? - Nie. Wolą zginąć niż zrujnować swoją reputację. - Więc jak myślisz, co zrobią? - Myślę, że spróbują jakiegoś triku by stąd wypierdalać. Niecałe dwie minuty później, drzwi garażu Andrewsonów się otworzyły i wycofał się samochód. Reaper pozwolił, by tylne koła uderzyły w chodnik, zanim podniósł komórkę i wysłał sms-a do Cash'a. Głośny trzask nastąpił na chwilę przed przewróceniem się gigantycznego drzewa, które uderzyło w dach samochodu. - Myślisz, że jeszcze żyją? - zapytał Viper nie ruszając się z motoru, żeby sprawdzić. On też nie. Reaper wpatrywał się w drogi samochód, z którgo został placek. - Nie. Palik zabija wampira za każdym pieprzonym razem.

251

mila8189

Rozdział 45

Przechodząc przez przedsionek kościoła, Reaper krótko zapukał w drzwi Lucky'ego. Viper chciał, żeby wrócił do klubu po wyjściu od Westów, ale potrzebował świeżego spojrzenia na stalker Ginny. - Proszę wejść. - Masz chwilę? - Więcej niż jedną. Potrzebuję przerwy. Willa i dzieciaki nocują u Vipera i Winter, nie mam nic innego do roboty, jak tylko nadrobić papierkową robotę w kościele i pisać kazania. Wystarczy mi do przyszłego roku. - Lucky położył pióro z tuszem na biurku, gdy jego komórka zadzwoniła. - Przepraszam na chwilę, - Lucky powiedział, odpowiadając na wiadomość. - Przepraszam. Mam nową bramę na placu zabaw dla dzieci. Ginny namówiła swoich braci, żeby złożyli datek. Więc, co mogę dla ciebie zrobić? - Właściwie, to z powodu Ginny, wpadłem. Chciałem pomocy twojego umysłu w sprawie stalker Ginny. Jest coś czego Shadowi, Riderowi i mnie brakuje. - Wpychając ręce do tylnych kieszeni, chodził tam i z powrotem przed biurkiem Lucky'ego. - Zastanawiałem się, czy kontakty z Westami wzbudzą w tobie wyrzuty sumienia. Marszcząc brwi na Lucky'ego, Reaper zatrzymał się. - Jeśli chodzi o Westów, ostatnią rzeczą, jaką czuję, to poczucie winy. Ginny nie była blisko Westów. Shade podał, że nie rozmawiali od lat. Jego raport mówił, że Westowie dali negatywną opinię o Ginny. Nie było żadnej pozytywnej rzeczy, którą napisali na jej temat w aktach. Jedyny dobry uczynek, jaki kiedykolwiek zrobili to zrzeknięcie się opieki na rzecz państwa z tego drugiego dziecka, Darcy. - Zgadzam się. Lisa oddała Darcy państwu, gdy dziewczynka była chora i nie powiedziała o tym pracownikowi socjalnemu. Gdyby nowa matka zastępcza nie zareagowała wystarczająco szybko i nie zwróciła się o pomoc medyczną, ta mała dziewczynka umarłaby. Czy uważasz, że prześladowca Ginny może mieć jakieś powiązania z Westami? - Nie. Patrzyłem na ich twardy dysk. Westowie nie byli tacy jak inni. Slate był ich jedynym kontaktem, aby dostarczyć spełnienia ich fantazji. Przeglądałem informacje Shade'a i Ridera kilkanaście razy. Czegoś mi brakuje.

252

mila8189

- Shade zrobił to samo, co ty, kiedy obserwował Ginny. Obawiam się, że nie byłem zbyt pomocny dla niego i Ridera, gdy prosili mnie o świeże spojrzenie. - Lucky przekręcił pióro między palcami. Sfrustrowany sobą samym za to, że nie był w stanie znaleźć żadnych nowych koncepcji odnośnie stalkera Ginny, Reaper zatrzymał się przed oknem Lucky'ego. Colemanowie wyjmowali żelazną bramę z ciężkiego pickupa. Silas, Jody i Jacob nadwyrężali się, by podnieść bramę, gdy była już na ziemi. - W aktach nie było zbyt wiele informacji o matce Ginny, - Reaper głośno myślał. - Nie, nie było. - Lucky powiedział zza biurka. - Pytałem o nią Shade'a. Powiedział, że sprawdził ten trop. Jej matka zmarła wkrótce po oddaniu Ginny pod pełną opiekę ojca. - Poznałeś go kiedyś? - Freddy'ego? - Tak. - O tak, poznałem go. - Lucky roześmiał się. - Był postacią. Nie miał czasu dla kościoła ani dla mnie. Był milszą wersją Greera Portera, ale jeszcze bardziej przypominał człowieka gór, który chciał pozostać w izolacji. Jego dzieci były całym jego światem. - Silas bierze przykład z ojca. - Obserwując, jak mężczyźni na zewnątrz pracują, by ustawić bramę, Reaper nie mógł zlokalizować tego, co go martwiło. Każdego dnia po tym, jak opuścił Colemanów, dręczyło go to, że brakuje mu elementu, który sprawiłby, że wszystko ułożyłoby się w całość. - Masz jeszcze te akta, które dał ci Shade? - Tak. Reaper usłyszał, że Lucky otworzył szufladę biurka. - Mam ją tutaj. - Powiedział Lucky. - Kto był na przyjęciu współlokatorki Ginny, gdy znaleziono pierwszą notatkę? Gdy Lucky rzucił kilka nazwisk, Reaper zacisnął ręce na parapecie Lucky'ego. - Shade sprawdził każde z nich, - powiedział Lucky kiedy skończył listę. Poszedł nawet tak daleko, że włamał się do ich domów i sprawdzał dwukrotnie ich miejsce pobytu podczas każdej kolejnej notatki. Nie było żadnego związku. Dokuczliwe uczucie, którego doświadczał, było tak blisko, że prawie mógł go złapać... Reaper odwrócił się od okna, by zmierzyć się z Lucky'm. Gdy milczał Lucky spojrzał z kartoteki na biurku. - Co? - Nie było żadnego związku. 253

mila8189

Zaniepokojony tym, że powtórzył mu jego słowa, Lucky wpatrywał się w niego pusto. - Nie rozumiem tego. - Patrzyliśmy na to kurewsko źle. - Jak? - Jeśli nie ma żadnego związku z Ginny... - Musi być... Notatki i ataki... Reaper potrząsnął głową. - Jedną z pierwszych lekcji, jaką wyciągnąłem, gdy byłem w SEALs, było to, że jeśli nie da się rozwiązać problemu, trzeba go zmienić. - Więc...? - Wyjmij Ginny z równania. Lucky zbladł. - Problemem jest coś innego. - Ginny nie jest celem. The Last Riders są... - Reaper rzucił się otwierając drzwi do biura, zanim ostatnie słowo wyszło mu z ust. Biegnąc przez kościół, wybiegł przez drzwi wejściowe z Lucky depczącym mu po piętach. Skręcając za kościół, Silas, Jody i Jacob patrzyli na niego, jakby oszalał, kiedy biegł w ich kierunku. Reaper wyjął telefon komórkowy i zaczął dzwonić do Ginny w tym samym czasie, gdy zapytał Silasa, - Gdzie jest Ginny? - W domu. Ginny nie odbierała, a jej poczta głosowa nie działała. Reaper znowu wybrał ten numer. - Kto z nią jest? - Nikt. Moses musiał zabrać jednego ze swoich psów do weterynarza. Ezra i Matthew zabiera Fynn do jego matki. Isaac miał tam być, ale... - Kurwa! - przeklinając, Reaper zaczął bieć w stronę swojego motocykla. Lucky! - Wezmę Knoxa. Będziemy tuż za tobą. Zadzwonię do Vipera. - Lucky krzyczał ponad hałasem uruchamiania motocykla. Reaper zwolnił sprzęgło i wyjechał z parkingu, zostawiając po sobie ślady opon. Rozpędzając swój motocykl, pędził, by wyjechać z miasta, mijając wolno poruszającymi się pojazdy, jakby ich tam nawet nie było. Musiał dostać się na czas do domu Colemanów. Doły piekielne były otwarte, a on musiał się tam dostać przed zamknięciem. Brama nie mogła się zamknąć bez niego... a on przyprowadzi gościa.

254

mila8189

Rozdział 46

Podnosząc czyste pachnące lawendą prześcieradło do sznurka na pranie, Ginny przypięła jeden róg prześcieradła następnie przesunęła rękę wzdłuż sznurka, aby użyć kolejnego spinacza do przypięcia drugiego rogu. Wiatr delikatnie kołysał prześcieradło. Sięgając po kolejne prześcieradło, Ginny podniosła się, widząc Trudy stojącą przed prześcieradłem, które stanowiło dla niej przeszkodę w dostrzeżeniu jej. Wrzuciła spinacz do kosza na pranie. Walcząc z instynktem zbliżenia się do swojej siostry, cofnęła się o krok. - Mówiłam ci, żebyś tu nie przychodziła. - Mrugając powstrzymywała łzy z emocji, Ginny zdołała dać siostrze niepewny uśmiech. - Wytrzymałam całe dwa dni po powrocie z Florydy. Gdybym mogła namówić Daltona do pójścia na golfa, byłabym tu wczoraj. - Jak udało ci się dziś wyjść? - Powiedziałam Daltonowi, że Killyama i ja jedziemy do sklepu. - Zgodził się na to, że będziesz w pobliżu Killyamy? - Kazał Killyamie zmierzyć temperaturę i zmusił ją do zrobienia testu przed nim, zanim wpuścił mnie do jej samochodu. Byłam zdeterminowana, żeby cię dzisiaj zobaczyć. Tęskniłam za tobą. - Ja też za tobą tęskniłam. - Ginny uśmiechnęła się, a potem dała Trudy pozornie surowe spojrzenie. - Spodziewałam się, że zostaniesz jeszcze tydzień na Florydzie. - Wróciłam wcześniej z dwóch powodów. - Czy chcę je poznać? - Chyba nie. Ginny czuła, że spojrzenie Trudy krytycznie ją ocenia. - Killyama widziała cię kiedyś w sklepie spożywczym. - Powiedziałam cześć. - Ginny próbowała żartować, ale Trudy nie dała się oszukać. - Powiedziała, że wyglądasz okropnie. - Nie jestem chora. - Myślę, że jesteś. - Trudy nie zgodziła się z nią. - Cierpisz na ból serca, że Reaper wrócił do The Last Riders, a ty nie możesz go zobaczyć. Evangelino, to dlatego próbowałam oszczędzić ci tego bólu. 255

mila8189

- To nie jest w twojej mocy, by zmienić to, co ma być. - To, że jesteś taka smutna, nie jest tym, co powinno być. - Nie będę taka wiecznie. Gavin... - Proszę, powiedz mi, że nie myślisz, że któregoś dnia zrozumie, że cię kocha i wszystko będzie w porządku. Ginny przechyliła głowę na bok, żeby Trudy nie widziała, jak bardzo się denerwuje. - Przestań, Trudy. Nie możesz mnie chronić. Tak bardzo, jak chcesz, jest już za późno. Było za późno od chwili, gdy zobaczyłam Gavina. Nic, co możesz powiedzieć lub zrobić, nie zmieni tego, co do niego czuję. Gdybym mogła machnąć magiczną różdżką i cofnąć czas, nie zrobiłabym tego. Łzy zaczęły łączyć się z tuszem do rzęs Trudy. - Chcę, żebyś była szczęśliwa. Zasługujesz na mężczyznę, który może dać ci życie, o jakim marzyłaś. - Gavin jest mężczyzną, o którym marzyłam. - Ginny czkała szlochając. Widząc, jak Trudy startuje w jej kierunku, żartowała, - Zachowuj się. Daltona tu nie ma, żeby zmierzyć mi temperaturę. Jaki jest drugi powód, dla którego tu jesteś? - Z twoich smsów mogę powiedzieć, jak bardzo martwisz się o Reapera, odkąd odszedł trzy tygodnie temu. - Mogłaś napisać do mnie sms-a bez opuszczania Florydy. Mogłaś też prosić Killyamę, by odpowiedziała na moje smsy, które jej wysłałam. - Chciałam tu być, żeby ci to powiedzieć, - Trudy rozszerzyła powody, dla których tam była. - Killy powiedziała mi, że wszyscy martwią się o Reapera. Rzadko wychodzi ze swojego pokoju, a kiedy ktoś próbuje z nim porozmawiać, wszczyna z nim bójkę, albo wychodzi z pokoju, żeby spędzić godziny ćwicząc w piwnicy. Viper i Ton martwią się o niego. - Zapracowuje się na śmierć w fabryce na dodatkowe zmiany. Bracia starają się go uspokoić, ale kiedy to robią, kończy się to bójką. Kiedy Hennessy powiedział Viperowi, że Arin próbuje uzyskać zgodę na rozpoczęcie pracy nad szczepionką, Reaper był tam i zaproponował, że połączy ją z organizacją, która opracowuje szczepionki. Spotkał się z nimi podczas swojej służby w Navy. Stacjonował na Filipinach podczas wybuchu epidemii Ebola, a organizacja ta była gotowa dać Arin próbkę oryginalnego szczepu. Zgłosił się na tłumaczenie dla Arin i kilku naukowców do dyspozycji przez całą dobę. - Kiedy jeden z techników laboratoryjnych Arin zaginął, wysłał dwóch Last Riderów, aby ją odnaleźć. Wciąż jest zaginiona. Reaper jest podejrzany, ponieważ technik był asystentem głównego badacza, który pracuje nad szczepionką opracowywaną w laboratorium Arin.

256

mila8189

- Nie tylko jej technik zniknął, ale również Arin ma opóźnienia, które spowalniają jej badania. Laboratorium Arin nie ma charakteru komercyjnego, co jest zależne od prywatnego finansowania, które wykorzystuje do zapewnienia darmowych szczepionek w krajach rozwijających się. Jej darczyńcy zaczęli zamykać swoje kieszenie. Reaper nadrobił braki jakieś części. Jeśli stworzy udaną szczepionkę, to ona nie zostanie przekazana dużym firmom, które zarobiłyby na niej miliony. - Czy ona? - Oni tak myślą. Ale nawet jeśli to zrobi, będzie wolna. Hennessy nie opuszcza jej, gdy idzie do pracy, bo obawia się, że to, co stało się z jej technikiem, może jej się przydarzyć. - Czy wszyscy wiedzą, że Gavin zapewnia fundusze? - Tak. - Więc, jego życie też może być w niebezpieczeństwie? Widząc, jak bardzo się przejęła, Trudy starała się ją uspokoić. - Musieliby ominąć The Last Riders i Killyamę, żeby się do niego dostać. Jest nisko w hierarchii, bardziej zagrożeni są naukowcy i Arin. Ginny przesunęła prześcieradło oddzielające ją od Trudy, które wciąż podwiewało do góry, blokując jej widok na Trudy. - Czy Viper lub któryś z The Last Riders wie, dlaczego Gavin tak się zamknął, odkąd wrócił? Tęsknota za Gavinem tak bardzo ją raniła. W Ginny zapaliła się iskierka nadziei, że czuje się podobnie... dopóki Trudy nie zgasiła tej iskry. - Train powiedział Killyamie, że uważają, że to dlatego, że nie może znaleźć Slate'a, Butcher'a, i pary, na punkcie której Reaper ma obsesję. - Trudy zerknęła na prześcieradło za nią, żeby się upewnić, że nikt nie wyszedł z domu. - Tak czy inaczej, - kontynuowała Trudy, - myślą, że są blisko znalezienia tej pary, ale znaleźli Slate i Butcher. Przystąpili do Federalnego Programu Ochrony Świadków. Obaj uzyskają nowe tożsamości w zamian za pełną współpracę. - Gavin nie wie? - Boją się mu powiedzieć, biorąc pod uwagę nastrój, w jakim jest Reaper. Chyba mieli nadzieję, że porozumienie upadnie, albo złapią ich, zanim federalni będą mogli ich ukryć. Slate i Butcher zostali umieszczeni w ochronie świadków w zeszłym tygodniu, więc gówno wybuchnie naprawdę szybko, kiedy Reaper się dowie. - Będzie wściekły. - Ginny nie mogła zarzucać Gavinowi nienawiści do Slate. Ona nie była agresywną osobą, ale zrobiłaby wyjątek dla Slate.

257

mila8189

- Boją się, że to go zepchnie w dół, z którego nigdy się nie podniesie. Dlatego nie chciałam, żebyś się w nim zakochała. Nigdy nie będzie żył normalnie, dopóki nie załatwi sprawy ze Slate'em i Butcherem, a ja nie mogę go za to winić. To, co wiem o tym, co się z nim stało, wzbudza we mnie chęć pozbycia się ich. - Nie mogłabyś skrzywdzić muchy, - wyśmiewała się Ginny. - Stud i Calder zrobiliby to za ciebie. - Nie trzeba by było ich namawiać. Last Riders nie byliby jedynymi, którzy załatwiliby skurwieli, którzy skrzywdzili Reapera. Blue Horsemen i Predators również chcą, wyrównać rachunki za niego. Tak wiele osób odczuwało ból Gavina i chciało wziąć na siebie ciężar, który niósł, ale on im nie pozwalał, tak samo jak nie był skłonny wziąć tego, co ona chciała zaoferować. Kiedy Trudy ponownie spojrzała na prześcieradło, wiatr oplótł jej sukienkę wokół jej ciała. Ginny zmieniła wyraz twarzy, zanim Trudy odwróciła się. - Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy nigdy nie sfałszowały mojej śmierci? Trudy potrząsnęła głową, ból pojawił się w jej oczach. - Próbujesz mi powiedzieć, że wolałabyś, żebym tego nie robiła? - Nie. - Ginny ze smutkiem potrząsnęła głową. - Nie o to mi chodziło. To ja żałuję decyzji, które podjęłam. Gdybyśmy zostali na wyspach, mogłabyś prowadzić normalne życie. - Nie żyje normalnie? - Zakradanie się tutaj, żeby ze mną porozmawiać, nie jest normalne. - Mogłabym też odwiedzać twój grób. Co uważam za lepsze? Skąd to się wzięło, Evangeline? - Dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteś w ciąży? - zripostowała. - Miałam zamiar... Po prostu źle się czułam, mówiąc ci, skoro wiem, że jesteś taka nieszczęśliwa. - Czy Killyama, Sex Piston, Fat Louise i Crazy Bitch wiedzą? Z twarzy Trudy mogła powiedzieć, że tak. Trudy byłaby pierwszą, której by powiedziała, gdyby była na jej miejscu. Ginny ukryła ból, zmieniając temat. - Przyniosłaś mi pamiątkę? - Kiedy Killyama mnie odbierze, umieści za krzakiem skrzynkę obok twojej skrzynki pocztowej. Wsadzi ci mój prezent do środka. Trudy zawsze przy pożegnaniu dawała swoje prezenty. Kiedy były małe, Trudy powiedziała jej, że ona jest głównym prezentem, a ten drugi ma zostać otwarty, 258

mila8189

kiedy jej już nie będzie. Ginny nigdy nie powiedziała jej, że to nie działa. Żaden upominek w pudełku opakowanym w papier prezentowy nie sprawił, że były osobno. - Założę się, że wiem co to jest, - droczyła się Ginny, widząc jak Trudy patrzy na zegarek. Trudy nie chciała wyjeżdżać, ale Killyama czekała, żeby ją odebrać. - Założę się, że nie potrafisz. - Trudy otarła łzy. - Zawieszka z muszli morskiej. - Nie. - Zawieszka z koralowca. - Nie. Wymieniły jeszcze kilka zgadywanek, zanim Trudy znów spojrzała na swój zegarek. - Muszę iść, - powiedziała z żalem. - Wiem. - Ginny pochyliła się, żeby podnieść kolejne prześcieradło. - Nie zapomnij... - Nie zapomnę pudełka, mój prezent jest tam, - dokończyła Ginny. Trudy zawsze bała się, że ktoś natknie się na ich prezenty albo o nich zapomni. Z każdym rokiem dystans między nimi był coraz większy, a obawy Trudy coraz wyraźniejsze. Ginny nie mogła tego zrozumieć. Nigdy o nim nie zapomniała. To ona, sama, była tą, o której zawsze zapominano. Ginny podniosła się i znalazła się w objęciach. - Powinnam była najpierw powiedzieć tobie, - Trudy powiedziała zdławionym głosem. Ginny szybko odsunęła się. - Jesteś za blisko, Trudy. Musisz myśleć o swoim dziecku i Daltonie. Przestań się o mnie martwić. Od teraz twoja rodzina musi być na pierwszym miejscu, obiecaj mi? - To był tylko uścisk. Na jej pozorne upomnienie, Trudy poddała się. - Obiecuję.

259

mila8189

Rozdział 47

Ginny zamknęła i zablokowała zagrodę dla kóz. Chwaląc Millie, wysłała ją do domu Mosesa. - Idź na swoją ucztę. Uśmiechając się, obserwowała jak pies biegł, Ginny zaczęła spokojnie wracać do domu. Przechadzając pod drzewami, poczuła jak wiatr się wzmaga, kołysząc gałęziami. Zimny podmuch wiatru zdołał wślizgnąć się pod jej kołnierz, powodując zimne dreszcze rozchodzące się w dół jej kręgosłupa. Próbując utrzymać ciepło, włożyła ręce do swojej wygodnej, niebieskiej jeansowej kurtki. Z pochyloną głową wychodziła z zagajnika drzew. - Zacząłem tracić nadzieję, że ktoś jest w pobliżu. Ginny podniosła głowę, widząc dwóch mężczyzn idących w jej kierunku. Powoli, Ginny ruszyła do przodu. - To jest prywatna własność. Wyższy z dwóch mężczyzn wskazał kciukiem przez ramię. - Nasz samochód się zepsuł. Próbowałem znaleźć kogoś, kto wezwie dla nas holownik. - To jest własność prywatna. Proszę odejść. - Ginny nadal szła, ale odwróciła się do mężczyzn, skręcając w stronę warsztatu Matthew i Isaaca. Zadzwonię po holownik dla ciebie. Możesz iść poczekać w samochodzie. - Cholera. - Głos nieznajomego zrobił się złośliwy. - Gdzie jest ta cała gościnność Kentucky, o której słyszałem? - Kentuckyjczycy są gościnni dla zaproszonych gości, a nie dla włamywaczy. Musicie opuścić posiadłość. Teraz. - To pieprzona suka. Zabierzmy ją i jedźmy. Mężczyzna, który nazwał ją suką, wywołał u niej kolejny zimny dreszcz rozchodzący się po kręgosłupie. - Nigdzie się z tobą nie wybieram. Niższy mężczyzna zostawił swojego kumpla, żeby odciął ją od warsztatu Matthew i Isaac'a. Ginny zatrzymała się, ustawiając się, by utrzymać obu mężczyzn w zasięgu wzroku. - Widzę, dlaczego Reaper został tu tak długo. Jest spokój. - To słowo w twoich ustach jest śmieszne. Całe życie niszczyłeś każdego, kto się z tobą zetknął, - wyśmiewała się.

260

mila8189

Zadowolony z siebie uśmiech pojawił się na przerażającej twarzy, zaledwie kilka kroków od niej. - Reaper powiedział ci o mnie? Cieszę się, że zostawiłem trwałe wrażenie. - Właściwie, to nie zrobił tego. Reaper nie wspomniał ani razu twojego imienia. Nie wspomniał też o The Last Riders. Mężczyzna nie zmienił wyrazu twarzy, ale jego oczy stały się ostrzejsze. - Więc nie wiesz, kim jestem. - Oh, wiem kim jesteś... właściwie kim jesteście. - Blefujesz. - Usatysfakcjonowany wyraz twarzy stał się podstępny. Ginny przewróciła oczy na tego mężczyznę. - Naprawdę? Przykro mi, że nie odrobiłeś pracy domowej o mnie. Hammer powiedział mi, że to był twój największy problem, gdy byłeś w wojsku, dlatego nigdy nie zostałeś wybrany do wyższych zadań. Twój gust co do przyjaciół - Ginny zmarszczyła nos na drugiego mężczyzne - był kolejnym zarzutem przeciwko tobie. - Nie znam Hammera. - Wysoki mężczyzna patrzył na swojego zwolenika. - Ona blefuje. -Jesteś niczym więcej tylko małym żołnierzykiem w świecie Hammera. Ginny pozwoliła sobie pokazać jej obrzydzenie do mężczyzn. - Nie obchodzi mnie, kim jest piepszony Hammer. Możesz nam o tym opowiedzieć, kiedy załadujemy cię do samochodu. - Nie robiłabym kolejnego kroku, gdybym była tobą, Slate. - Ginny widziała, jak ten drugi mężczyzna zrobił niebezpieczny ruch w jej kierunku. Ani tobą Butcher. Obydwaj mężczyźni cofnęli się o krok po przywołaniu ich pseudonimów. Slate był pierwszym, który odzyskał swoją odwagę. - To wszystko bzdury. Jesteś całkiem sama. Upewniliśmy się. - Przez otrucie psa Mosesa? - Ginny potrząsnęła głową na mężczyzn. - To było to, co nas ostrzegło. Moses miał zostać ze mną w domu, ale musiał zabrać psa do weterynarza, dzięki tobie. Obserwowałeś nasz dom przez ostatnie dwa tygodnie, poznając nasz rozkład dnia. - Ginny pokazała pozory rozczarowania. Jej udawanie ustało. - Wiesz, byłam naprawdę zła na Boga za to, że pozwolił ci wejść w życie Gavina, ale kiedy Hammer powiedział mi, że pominąłeś luksusowe zakwaterowanie, które zapewniło ci FBI, to przywróciło trochę mojej wiary. - Załatwili mi dwupokojową dziurę w dupie. Jak tylko będę miał ciebie, Reaper przybiegnie. Znalazłem już małe miejsce tylko dla nas. Ginny zaczęła wyciągać ręce z kieszeni, zatrzymując się, gdy Slate otworzył kurtkę, by pokazać broń, która była wsunięta w przód jego spodni. 261

mila8189

- Chciałam tylko wyjąć ręce z kieszeni. Nie mam przy sobie broni. Ręka Slate'a przesunęła się na broń. - Powoli i spokojnie. Powoli wyjmując ręce, Ginny pokazała mu, że są puste. Slate zdjął rękę z pistoletu, pozwalając, by klapy kurtki zasłonili ją. - Chodźmy, - rozkazał. - Jeśli chcesz mnie, będziesz musiał po mnie przyjść - powiedziała mu Ginny. - Mi to pasuje. Butcher, weź ją. Mężczyzna, od którego Slate spodziewał się spełnienia rozkazu, nie miał w sobie nic atrakcyjnego. Mężczyzna był paskudny, jego rysy były tak niedopasowane, że każda z nich miała swoją własną osobowość. Ginny musiała powstrzymać wzdrygnięcie się gdy robił krok w jej kierunku. Butcher zamarł słysząc ostrzegawcze warczenie. - Ostrzegałam cię, żebyś się nie ruszał. Radziłabym ci uciekać, ale nie chcę iść do nieba z twoją śmiercią na sumieniu. Butcher zrobił krok do tyłu, gdy inny pies wyszedł zza kuźni Matthew i Isaaca. Slate nie przestraszył się na widok tych dwóch psów, ale Butcher stał w miejscu. Zaczął sięgać po swój pistolet, ale zamarł, gdy kolejny pies wyszedł z lasu, blisko jego boku. - Nie próbowałabym tego, Slate. Moses wyszkolił Lobo, by atakował każdego z bronią. Nie byłbyś w stanie pociągnąć za spust kikutem ręki, radziła Ginny. - Nawet jeśli zdejmiesz Lobo... - Ginny zagwizdała cicho, co wydobyło jeszcze cztery psy z ich kryjówek, z uniesioną sierścią i wyszczerzonymi zębami. - Mam wystarczająco dużo kul, aby je zdjąć, - groził Slate, ale nie zrobił ruchu do broni. - Chodźmy, Slate. - Zamknij się, Butcher. Mamy wystarczająco dużo naboi, żeby ich usunąć. - uparcie twierdził Slate. - Najpierw ty wyjmij broń. Potem ja wezmę swoją. - Ty pierwszy... - Nienawidzę przerywać wam tchórze robienie z siebie głupców, ale psy to najmniejszy z waszych problemów. - Ginny podniosła rękę w powietrzu, nie musząc patrzeć, kto wyszedł z lasu za nią. Slate nie miał pojęcia, z kim ma do czynienia, myśląc, że może wyprzedzić jej rodzinę.

262

mila8189

Oczy Slate'a poszerzyły się, gdy Tate Porter zatrzymał się obok niej, trzymając przy sobie strzelbę wycelowaną w niego. Butcher przywitała pocałunkiem w policzek lufa strzelby Dustina Portera - Na wypadek, gdybyś nie słyszał, przeładowania mojej strzelby jestem tuż za tobą, gotów odstrzelić ci pieprzony łeb, jeśli tylko drgniesz, - Greer Porter powiedział Slate'owi. - Proszę, drgnij. - Nie możesz mnie tknąć... Wszyscy pójdziecie do więzienia. - Slate powoli podniósł ręce w powietrzu. - Musiałeś przegapić znaki, gdy przecinałeś ziemię Portera. - kłamał Greer krytykując go. - Jakie znaki? - Slate zaczął odwracać głowę, żeby spojrzeć przez ramię na Greera, ale został uderzony w głowę strzelbą Greera, posyłając Slate'a na ziemię. - Te kurwa, które mówią, że intruzi zostaną rozstrzelani. Rozdział 48

Reaper zobaczył samochód nadjeżdżający zza zakrętu, gdy miał skręcić w zjazd Colemanów. Ze względu na prędkość, z jaką jechał, mógł albo jechać dalej pasem, którym jechał i zawrócić, kiedy tylko będzie miał okazje, co każda rozsądna osoba zrobiłaby, albo przyśpieszyć i mieć nadzieję, że zdąży przejechać przed nadjeżdżającym samochodem, co było całkowicie szalone. Wybrał szaloną drogę. Tak było szybciej. Skręcając, przechylił się tak że bok jego kurtki otarł się o drogę po czym udało mu się wyprostować motor. Idąc w górę stromym podjazdem, o mało co nie wjechał w samochód, którego bagażnik był otwarty z migającymi światłami awaryjnymi. Walące już wcześniej serce Reapera weszło na wyższy bieg. Nie rozpoznał samochodu, a gdyby się zepsuł, byłby na dole podjazdu, a nie w najbardziej stromej części. Zaparkował motocykl i zsiadł, wyciągnął broń jednym ruchem, gdy biegł po schodach domu Silasa. Zamiast wbiegać do środka, Reaper podszedł z boku drzwi i delikatnie przekręcił klamkę. Śmiał się z siebie, że jest teraz ostrożny, gdy już podbiegł do domu. Każdy w środku mógł go zdjąć przez okno przy jego braku ostrożności.

263

mila8189

Gdy jego telefon wibrował, kusiło go, by go zignorować, ale chciał się upewnić, że to nie Ginny. To był sms od Ginny. Jestem w warsztacie Matthew i Isaac'a. Skacząc z werandy, zaczął podchodzić do tej części posesji, nie kłopocząc się schodami. Kiedy jego stopy uderzyły o ziemię, radiowóz Knoxa wjechał na podjazd. Knox i Lucky nadal wysiadali z samochodu, kiedy Viper, Rider, Razer i Shade wyszli zza samochodu Knoxa. - Jak tylko dowiem się, co się kurwa dzieje, zamierzam cię skopać za zbliżanie się do wejścia przed tym samochodem, ty wiesz najlepiej, żeby nie wbiegać do domu bez wsparcia. - Wyduszając z siebie słowa, Knox pobiegł za nim, zatrzymując się, gdy zobaczył Greera Portera walącego Slate'a w twarz kolbą jego strzelby. - Te kurwa, które mówią, że intruzi zostaną rozstrzelani. Zimna furia ogarnęła go, gdy ogarnął to, co się stało, zanim przybył. Następnie przerażające wizje tego, co te dwa potwory zaplanowały dla Ginny, przesunęły się po nim jak kawałki lodu. Butcher i Slate planowali porwać Ginny, dlatego zostawili otwarty bagażnik samochodu, ale Porters pokrzyżowali im plany. Porters nie byli jedynymi, którzy przeszkodzili im w realizacji planu. Naliczył osiem psów krążących wokół Butcha i Slate'a, ich wściekłe zachowanie sprawiło, że wyglądali jak Cujo na sterydach. Gdyby te psy były podobne do tych, które zaatakowały jego i Ginny, nie mieliby szans. To, jak zostały strategicznie rozmieszczone wokół Ginny, blokując ją przed tymi dwoma potworami, stwarzało jej dużą szansę na ucieczkę. Na służbie wojskowej widział kilka świetnie wyszkolonych psów w akcji, które wykonywały różne obowiązki. Psy te zdawały się wyczuwać zło Slate'a i Butcher'a i z przebiegłością chroniły Ginny, jak gdyby była członkiem ich stada. Poruszając się jakby w zwolnionym tempie, Reaper stanął przed Slate'em. Nie czuł żadnej satysfakcji widząc go na kolanach przed sobą. Nie, to co Slate mu zrobił, i co próbował przenieść na Ginny, nie pozwalało na żadne emocje. Slate odczłowieczył go do tego stopnia, że nic nie zostało i właśnie dlatego Reaper nie zamierzał się wycofać z niego. - Bądź ostrożny. Ma pistolet schowany z przodu za paskiem spodni, Ostrzegał Greer, kiedy Reaper przyklęknął przy Slate. - Dziękuję za zorganizowanie mi tego najszczęśliwszego dnia w życiu.

264

mila8189

- Nie ma za co. - Używając kolby strzelby do uderzenia Slate'a w tył głowy, Slate upadłby do przodu, gdyby Reaper nie wyciągnął ręki, by popchnąć Slate'a do tyłu. - Mówiłem do Slate'a. - Krzywiąc się na Greera, Reaper wyciągnął rękę, zabierając pistolet od Slate'a i przekazując go Viperowi, który stanął u jego boku. - Po co dziękujesz temu workowi gówna? - Bo to będzie ostatni dzień, który spędzi na ziemi. - Więc chyba nie ma sprawy. - Greer podniósł strzelbę by ponownie uderzyć Slate'a. - Zamierzam uczynić twój dzień naprawdę wyjątkowym. - Reaper podniósł się, żeby odebrać Greerowi strzelbę. - Dlaczego to zrobiłeś? - On jest mój. - Kurwa. - Niezadowolony, Greer z oburzeniem odwrócił się od Slate'a do Butchera. - Mogę go mieć? - Nie, on też jest mój. - Kurwa. - Greer podniósł kolano, żeby kopnąć Slate'a w głowę. Przypuszczam, że nie masz tu nikogo kto by się tu ukrywał, kogo mógłbym mieć? - Greer zwrócił się do Slate'a. - Przestań, Greer. Wiesz, że tylko dwóch było - Tate upomniał swojego brata. - Nie zaszkodzi sprawdzić. - Greer złośliwie ponownie kopnął Slate'a w głowę. - Sądzę, że nasza praca jest skończona. Oddaj mi moją strzelbę. - Greer niecierpliwie trzymał wyciągniętą rękę czekając na broń. Kiedy Reaper nie oddał jej natychmiast, Greer odsunął się od Slate'a. - Nie dotknę tego skurwysyna. Oddaj mi ją. Reaper oddał mu strzelbę. Wolną ręką, Greer podciągnął swoje opadające jeansy. - Nasza praca jest skończona, chłopcy. Sądzę, że nie potrzebują już naszej pomocy. - Greer spojrzał na Ginny z wyrachowaniem. - Możesz powiedzieć Silasowi, kiedy tu przyjedzie... - Jestem tutaj, Greer. - Silas obszedł Knoxa, żeby Greer mógł go zobaczyć. - Oh ... dobrze, sam ci powiem. Możesz wysłać Moses z tym wrednym sukinsynem... - Greer wskazał na lśniącego psa, który pilnował Butcher przez co bał się ruszyć - ...żeby odpłacił nam za pilnowanie Ginny. Znowu szarpiąc za spodnie, Greer skierował się do młodszego brata, - Dustin, upewnij się, że zabrałeś broń z tej małej gnidy, którą pilnowałeś. 265

mila8189

Greer skinął głową Silasowi. - Nie mogę powiedzieć, że to była przyjemność robić z tobą interesy, bo tak nie jest. Upewnij się, że trzymasz się swojej strony ogrodzenia po... - Greer skierował palec w stronę Mosesa, który wychodził z lasu na posesje - ...tym jak Moses dostarczy mojego nowego psa. Reaper podążał wzrokiem za odchodzącymi Porters po czym przeniósł wzrok na grupę zebraną wokół Slate’a i Butcher’a widząc, że wszyscy bracia Ginny wrócili i że Fynn, którego nie było nigdzie widać teraz rozmawiał z Silasem. Zabierz swoją rodzinę i idź do środka. Knox przyjdzie i powie ci, kiedy będziecie mogli bezpiecznie wyjść na zewnątrz. Silas kiwnął głową. - Pozwolimy ci zająć się tą sytuacją. Fynn zostanie z matką na weekend. Mnóstwo czasu, żeby posprzątać każdy bałagan, jaki zrobisz. Colemanowie zaczęli odchodzić, oprócz Ginny i Mosesa. - Gavin... Reaper zignorował słodki ton jej głosu. Nie mógł jej słuchać, gdy jego umysł był pełen czystej nienawiści do dwóch mężczyzn, których szukał. Ginny nie chciała się jednak zamknąć, podnosząc rękę do jego ramienia, by go obrócić, starając się odwrócić jego uwagę od Slate'a. - Wiem, że zamierzasz zrobić to, co uważasz za słuszne. - Jej oczy błagały go. - Zemsta nie zmieni przeszłości i nie da ci przyszłości, na którą zasługujesz. - Jedyną przyszłością, na którą zasługuję, jest ta, w której będę żył, gdy wejdziesz do swojego domu. Ginny owinęła ręce wokół jego talii, opierając głowę o jego klatkę piersiową. - Jest przyszłość, w której mógłbyś ze mną żyć, gdybyś dał jej szansę... Reaper nie poruszył rękoma, odrzucając ją, chłodno robiąc krok do tyłu, a następnie wracając do Slate. - Jakakolwiek szansa na normalne życie została wykorzystana na długo przed tym, jak cię poznałem. Po lodowatym tonie, poczuł, że Ginny odchodzi i zdołał śledzić jej sztywne ruchy, gdy zaczęła iść w kierunku domu, nie oglądając się za siebie. - Moses, musisz odejść. - Ja nie odejdę. Ginny to nasza siostra. Widzieliśmy samochód w drodze na górę. Nie trzeba mówić, że ja, ani żaden z moich braci, nie będę się wtrącał, żeby im pomóc. - Moses pochylił głowę w dół do psa siedzącego czujnie u stóp Butchera. - Właściwie, jest coś, o czym musisz wiedzieć. Chcąc zmusić Moses do odejścia, Reaper zwlekał z odrzuceniem pomysłu, aby brat Ginny został. Było tam wielu The Last Riders, ale wciąż przeważały nad nimi psy Mosesa. Zdecydował się na wysłuchanie tego, co Moses miał do powiedzenia, może łatwiej mu będzie przekonać Mosesa do wejścia do domu. - Saber daje sygnał alarmowy. - Moses położył rękę na jasnobrązowo 266

mila8189

białej głowie psa, który siedział spokojnie obok Butchera. - Czuje na nim krew. Kazałbym Knoxowi sprawdzić, do kogo należy samochód zaparkowany na podjeździe. Butcher zaczął się trząść. - Nie pozwól, żeby Reaper mnie skrzywdził. Wezwij gliniarzy. Slate i ja mamy umowę z FBI... Reaper nic nie czuł, gdy Butcher błagał Moses o pomoc. - Saber nigdy się nie myli. - Moses pogardliwie zignorował prośbę Butcher'a, gdy oddalił się od człowieka, nie bojąc się stanąc plecami do potwora, by położyć rękę na psie, który trzymał Butcher'a w ryzach, mimo że Dustin odszedł. - Wiesz, dlaczego Greer chce Triggera? - Nie. - Bo każdy na tej górze wie, że Trigger uwielbia polować na cokolwiek lub kogokolwiek, co mu każę. Kiedy będzie po wszystkim, kuźnia Matthew i Isaac'a może spalić to, co zostanie. Myślałem, że te informacje przydadzą się, jeśli zdecydujesz, czy mogę zostać, czy nie. Dorzucę nawet ten mały porządek dla ciebie. - Moses poklepał bok nogi, a wszystkie psy natychmiast posłuchały jego cichego sygnału i utworzyły dwie grupy, po jednej z każdej strony. - Oni tylko mnie słuchają. Rozdział 49

- Niech zostanie, - Zgodził się Viper. Widząc Lucky'ego, Knoxa, Razera i Ridera, którzy też się zgodzili, Reaper stracił wszelkie zastrzeżenia, jakie miał. - Nie spuszczaj Slate'a z oczu. - Poleciwszy to Knoxowi i Razerowi, Reaper podszedł do miejsca, gdzie kulił się Butcher. Dając upust wściekłości, którą w sobie tłumił, Reaper uderzył Butchera w usta. Kiedy przewrócił się do tyłu na ziemię, Reaper podniósł nogę, by wbić go w ziemie. Zmieniając kierunek swojej stopy w ostatniej sekundzie, o centymetr od zmiażdżenia nosa Butchera, tupnął ciężkim butem w ziemie. Umieszczając swój drugi but po drugiej stronie głowy Butchera, Reaper podciągnął go za włosy. Kwilący jęk pochodził od człowieka, którego Reaper nienawidził bardziej niż życia. Kiedy Reaper stanął z nim oko w oko, pozwolił mu zobaczyć, nienawiść, która z niego wypływała. - Proszę, nie zabijaj mnie..., - szlochał. 267

mila8189

- Jesteś tylko brudnym gwałcicielem, który nie był na tyle męski, by wziąć to, czego chciał, więc kazałeś innym mężczyznom wziąć to za ciebie. Kazałeś mi... - Reaper zatrzymał słowa, które chciały wypłynąć, jak lawa wybuchająca z wulkanu nienawiści, co została na jego duszy, wciąż nie będąc w stanie uwolnić stłumionego wstrętu, któremu nie mógł pozwolić uciec w zasięgu słuchu otaczających go mężczyzn. Został upokorzony przez tych dwóch mężczyzn w latach swojej niewoli. Byłby przeklęty, gdyby hańba, którą nosił na co dzień, została bardziej odsłonięta. Jego upokorzenie i poniżenie zostały zarejestrowane na wideo na wieczność, podczas gdy jego zemsta nie będzie. Odbieranie im życia tak szybko, jak Crash'owi, nigdy nie ureguluje rachunku, na który czekał. - Jak bardzo chcesz żyć? - Bardzo, - wybełkotał, pociągając nosem - Dam ci większą szansę, niż ja miałem. - Wciąż trzymając Butchera za to co zostało z jego włosów, Reaper odwrócił go, dopóki nie stanął tyłem do niego, kierując go w stronę domu Silasa. - Zamierzam być fair. The Last Riders kolejno będą mogli cię dopaść, jeśli pójdziesz w tym kierunku. - Reaper skierował go w lewo. - Idziesz w tamtym kierunku, Porters cię mają. Masz większe szanse, jeśli pójdziesz w tym kierunku, ale musisz ominąć Greera. Powodzenia z tym. - Wyrwał fragment skóry głowy , gdy skierował go w prawo. - Idziesz w tamtą stronę, jesteś skazany na Mosesa i jego psy. Tu masz najmniejsze szanse. Nie wydaje mi się, żebyś wyprzedził jednego psa a tym bardziej ośmiu. - Używając tylnej części koszuli, skierował go prosto. - W tym kierunku, masz swoje największe szanse. Za tymi drzewami są dwa wzniesienia, z tyłu jest droga do tego podjazdu, którym wjechałeś. Jeśli będziesz miał szczęście, będziesz mógł nawet dostać się do swojego samochodu i odjechać. - Kto mnie dostanie, jeśli pójdę w tym kierunku? - Ja, - Reaper odpowiedział, wypuszczając go. - Wybieraj. Butcher spojrzał wstecz na The Last Riders, potem w stronę majątku Porterów, potem na psy. W końcu odważył się rzucić na niego okiem. - Pójdę w tym kierunku. - Butcher spojrzał na Slate'a, jakby chciał potwierdzenia, że dokonał właściwego wyboru. Slate był zbyt zajęty pielęgnowaniem guza na głowie, który dał mu Greer. - Będę hojny i dam ci trzy minuty przewagi. Reaper odwrócił głowę w stronę Butchera. - Biegnij.

268

mila8189

Trzydzieści minut później, Reaper wyszedł z zagajnika drzew, wracając tam, gdzie czekali The Last Riders i Moses... prosperując na wysokościach gdy poczuł jak życie Butcher'a opuszcza jego ciało, gdy owinął ręce wokół jego gardła. Idąc do Slate, sięgnął w dół poderwał go na nogi i szarpnął w kierunku podjazdu. - Gdzie idziesz? Reaper patrzył przed siebie, gdy Viper i inni mężczyźni podążali za nim wściekłym krokiem. - Slate i ja skończymy to razem, prawda? Szarpnął Slate do przodu pomimo jego próby wyrwania się, Reaper obserwował podjazd szukając samochodu, którego planowali użyć w próbie porwania Ginny. Widząc otwarty bagażnik, Reapera znów ogarneła wściekłość. - Jadę z tobą, - zażądał Viper. Reaper spojrzał w okno samochodu, żeby się upewnić, że zostawili kluczyki w stacyjce. Głupie skurwysyny. Z satysfakcją, jego emocje zmieniły się ze wściekłości w radosną euforię. Wszystko co planował w trakcje poszukiwań Slate'a, Butcher'a, Vamp'a i Count'a urzeczywistniło się. Cały ból i psychiczne męki, które przeżywał, prawie się skończyły. - Nie. Robię to sam. Wrzucając Slate'a do bagażnika samochodu, zatrzasnął go. - Jeśli nie chcesz, żebym jechał, weź któregokolwiek z nas. Nie obchodzi mnie kogo, - błagał Viper, próbując zablokować otwarcie drzwi kierowcy. - Ruszaj się, Viper! - Krzyknął. - Nie chcę cię skrzywdzić, ale zrobię to. Będziesz potrzebował ich wszystkich, żeby pozbyć się Butchera. Znajdźcie hodowcę świń i nakarmcie je tym, co zostało. Ułatwiłem ci to. - Używając ramienia, odepchnął Vipera z drogi na tyle, by móc się wsunąc do środka, ale zanim udało mu się zamknąć drzwi, Viper próbował go powstrzymać. Ruch niechcący zablokował Shade'a i Razera przed pomaganiem mu. Używając lewej stopy, Reaper odepchnął Vipera na tyle, aby zamknąć drzwi, jednocześnie je zamykając, gdy Knox i Moses szarpali za klamki, aby otworzyć pozostałe drzwi. Zamknął je od środka i uruchomił samochód. The Last Riders pobiegli za samochód. Skurwysyny wiedzą, że ich nie rozjadę.

269

mila8189

Jego pełna radości euforia zniknęła, gdy zobaczył, jak Ginny zatrzaskuje frontowe drzwi do domu Silasa. A później wszyscy jej bracia ustawiają się za nią. Skupiony na ucieczce, Reaper nie wzdrygnął się gdy usłyszał że Shade i Rider używają kamieni by wybić okna za nim. Zamiast cofnąć, Reaper ruszył do przodu po trawie, kierując się w stronę budynku gospodarczego. Widział że wszyscy biegną za nim więc przycisnął gaz mijając warsztat Matthew i Isaaca i przejechał między dwoma drzewami. Słysząc zgrzyt metalu, gdy otarł się bokami o drzewa, jego euforia wracała. Udało mu się. Umiejętnie poprowadził samochodem między drzewa, wyjechał z drugiej strony, jadąc za szybko prawie wjechał w zagrodę dla kóz. Skręcając, skierował samochód w stronę drogi dojazdowej, którą Silas używał do rozładunku artykułów spożywczych. Wjeżdżając na drogę, Reaper przycisnął stopą pedał gazu. Opuszczając okno, wyrzucił telefon komórkowy, gdy dotarł na główną drogę. Z piskiem opon skręcił w kierunku Zachodniej Wirginii w przeciwnym kierunku niż do klubu i miasta. Pogratulował sobie, gdy nie widział żadnych motocykli w lusterku wstecznym, ale też nie zwolnił. Skupiając się na jazdzie, spojrzał w dół na wskaźnik poziomu paliwa i z uśmiechem stwierdził, że nikt nie jest w stanie go docenić. Smak wolności, myślał radośnie. Nikt nie mógł go powstrzymać. Włączając radio, śmiał się histerycznie z piosenki Skylar Grey, - Coming home. - Tak, wracam! - Reaper krzyczał, czując wiatr wpadający przez otwarte okna, gdy jechał. - Wracam do domu... a ty nie możesz mnie powstrzymać.

270

mila8189

Rozdział 50

- Wysiadaj. Zostawiając otwarty bagażnik, Reaper odszedł, patrząc w dół klifu z najwyższej góry w Kentucky. - Gdzie jesteśmy? Reaper przeniósł wzrok od wpatrywania się w nicość do Slate'a, kiedy wyczołgał się z bagażnika. - Widzę, że bracia skorzystali z okazji, gdy polowałem na Butchera. - Twarz Slate'a była tak spuchnięta, że nie przypominał już siebie. Trzymając się za żebra, Slate musiał oprzeć się o samochód, aby nie upaść. - Masz swoją zemstę. Lepiej nie rób tego, co planujesz. - Myślisz, że kilka ciosów od "The Last Riders" i kilkakrotne uderzenie strzelbą to wystarczająca zemsta za lata tortur, przez które mnie przepuściłeś? - Może i nie, ale to wszystko, co będziesz mógł dostać. - Slate patrzył na niego [rzez szczeliny spuchniętych oczu.- Zabijesz mnie, zniszczysz wszystko, na co ty i The Last Riders pracowaliście i wsadzisz każdego z nich do więzienia. - Reaper złożył ręce na piersi. - Jak to? - Crash powiedział mi, gdzie wszystkie ciała są zakopane za klubem. - Martwi ludzie nie opowiadają bajek, - kpił. - Opowiadają, gdy są federalnymi informatorami. Jestem w programie ochronie świadków... - Robią cholernie dużo, żeby cię chronić. Slate próbował roześmiać się z niego, ale spuchnięte usta sprawiły, że wyglądał komicznie. - Ja znikam. Zgadnij, kogo będą winić? - Szybko zgadnę. Mnie. - Reaper cieszył się z tego, że Slate próbował przekonać go co go swojej śmierci. To był bezużyteczny wysiłek, ale Slate mógł podjąć każdą próbę. Nic nie zmieni wyniku. - Nie tylko ty, ale cały pieprzony klub. Reaper podniósł jedną z rąk, żeby spojrzeć na jego zakrwawione paznokcie. - Po tym, jak odkryliśmy dwulicowość Crash'a, naprawdę wierzysz, że nie rozważaliśmy możliwości, że ci o tym powiedział? Rozejrzyj się po tych górach otaczających miasto. Możliwości gdzie mogliśmy ukryć ciała są nieograniczone.

271

mila8189

- Może i tak. - Slate pochylił się, żeby złapać się za żebra, aż odzyskał oddech i podał kolejny powód, by go nie zabijać. - Ale czy ty lub ktokolwiek z The Last Riders wiecie, że Crash sfilmował zabójstwo Memphis. - Przekazałeś to FBI? - Zrobiłem to, ale jeśli mnie wypuścisz, mogę wycofać zeznanie w kwestii źródła pochodzenia taśmy, przyznam się że Nickel podrobił nagranie. Powiem im, że zrobiłem to dla pieniędzy, żeby dostać nowe życie... Mogę powiedzieć wszystko, co chcesz, żebym powiedział. Z każdym słowem pewność siebie Slate'a malała, widząc, że nie robi żadnych postępów. - Jeśli taśma naprawdę istnieje, to dlaczego musiałeś udawać, że śledzisz Ginny, aby wyciągnąć The Last Riders na zewnątrz? Wszystko, co musiałeś zrobić, to powiedzieć Viper o taśmie, a on dałby ci to, co byś chciał. - Viper nie zrobiłby tego, ale dałoby mu to czas aby dobrze przygotować się do ochrony The Last Riders. - Nie dałby mi ciebie. Nie, Viper by tego nie zrobił, Reaper milcząco się zgodził. - Viper kazał cię obserwować 24/7, nawet gdy od czasu do czasu wyjeżdżałeś. Potrzebowałem planów, żeby cię porwać. Nie poddajesz się bez walki. Musiałem cię do mnie przyprowadzić. Viper wysłał każdego pieprzonego Last Ridera, żeby ją ochronił, oprócz ciebie. - To dlatego śledziłeś miejsce zamieszkania Ridera, kiedy tylko Shade i Rider ją pilnowali. - Potrzebowałem Vipera, żeby zmienił to. Zadziałało, prawda? Triumfalny uśmiech Slate nie odniósł takiego efektu, jak chciał z brakującym przednim zębem. - To czemu próbowałeś ją porwać? - Miałbym cię z powrotem w Nashville, gdyby ta pieprzona suka nie wyjechała. - Nie udałoby ci się mnie tak łatwo porwać ponownie. Dlaczego zdecydowałeś się wykorzystać akurat Ginny? - Widziałem, jak śpiewała w Queen City. Rozpoznanie jej zajęło mi kilka godzin, ale przypomniałem sobie, gdzie ją wcześniej widziałem. To był strzał w dziesiątkę, - Slate nie mógł się powstrzymać przed napawaniem się swoim sprytem. - Crash wysyłał zdjęcia ludzi, którzy regularnie przychodzili do klubu. Sprawdziłem u moich kontaktów... - Masz na myśli Vamp i Count?

272

mila8189

-Dość długo ci zajęło rozgryzienie tego, prawda? - Slate posłał mu półuśmiech przez opuchnięte wargi. - Powiedzieli mi, jak blisko jest Ginny z Last Rider's i że czują się odpowiedzialni za pożar domu Ginny. Kazałem umieścić notatkę w mieszkaniu Ginny, aby sprawdzić, czy Last Rider's zareaguje. Spisali się na medal. - Jak umieściłeś ten list w mieszkaniu Ginny? - Chłopak jej współlokatorki ma nawyk, w które Butcher zaopatrzał zanim skończył studia. Butcher jest z Queen City; dlatego się tam ukryliśmy. Odwiedzaliśmy kilka jego starych kontaktów. - Więc, szantażowałeś go, żeby wykonywał za ciebie brudną robotę? - To nie było trudne. Kiedy ten frajer brał, ktoś inny kupował mu narkotyki, ale Butcher podszedł go. Powiedział mu, że mamy to nagrane, że daje pieniądze na narkotyki temu, któremu Butcher je sprzedał. - A on uwierzył ci. - Reaper potrząsnął głową, widząc przerażenie, jakie musiał odczuwać chłopak Gianny, zmuszony wykonywać rozkazy Butchera. - Bał się, tego nie zrobić. Wiedział, że go zabijemy, jeśli tego nie zrobi. Odchodząc od samochodu, Slate przeszedł do dużej skały, żeby usiąść. - Całe to gówno, - Reaper drwił z niego, - tylko dlatego, że obwiniałeś mnie o to, że zostałeś niesłusznie zwolniony. Twoja nienawiść do mnie... - Nie nienawidzę cię... Kocham cię. Wyznanie Slate'a przebiło Reapera na wskroś. Slate pokiwał głową, uśmiechał się z miny, która musiała być na twarzy Reaper'a. - Kochałem cię, a ty nawet nie zauważyłeś. - Nie, nie zauważyłem. - Gdybym zrobił jakiś pierwszy krok, kiedy służyliśmy razem, mógłbym złamać sobie karierę. Ja i tak ją straciłem... i ciebie. - Nie zgłosiłbym cię. Po prostu bym ci powiedział... - Powiedziałbyś mi, że nie. - Więc, wiedziałeś, że nie mogę ci odmówić, jeśli mnie porwiesz. - Mogłem usłyszeć, jak mówisz "tak", kiedy tylko chciałem to usłyszeć. I miał go... wciąż... i wciąż... Reaper wyłączył całe oburzenie, które odczuwał, wracając do zimnego spokoju. Odwracając się, wpatrywał się w klif, który był tak wysoki, że nie można było zobaczyć dna, jedyne co było widać, to wierzchołki drzew. Zachmurzone niebo stawało się coraz ciemniejsze. - Co wolisz: Zlecieć z tej góry, póki jest jeszcze wystarczająco jasno, żebyś mógł widzieć gdzie lecisz, albo poczekać, aż zrobi się ciemno i nic kurwa nie widzieć? 273

mila8189

- Nie zabijesz mnie. Zniszczysz The Last Riders. Pieprzyć FBI, możemy ruszać gdziekolwiek chcesz, kochasz plażę my... - Slate nadal próbował się targować. - Więc mogę żyć do końca życia na twojej łasce? - Reaper bezlitośnie szydził z niego. - To nie byłoby to samo. Teraz wiesz, co do ciebie czuję. Chmury na górze stały się ciemniejsze, a złowieszczy grzmot odbijał się echem od nieba. Błysk pioruna rozciągnął się po niebiosach, gdy burza nabrała sił. Krople deszczu spadły, uderzając w jego odwróconą twarz, mieszając się ze łzami płynącymi z jego oczu. Kierując się w stronę Slate, poderwał go i zaciągnął na krawędź klifu. - Kochasz mnie? - Reaper wziął go za drugie ramię, by unieść go w powietrzu. - Chcesz być ze mną? - Reaper krzyczał na niego z udręką. - Możesz, kurwa, spędzić ze mną wieczność, bo tylko w ten sposób możesz mnie znowu dotknąć! - wrzeszcząc w niebogłosy Reaper zawiesił Slate’a nad klifem, gdy uderzyły w niego jasne reflektory. Tymczasowo oślepiony przez światła, Reaper stracił koncentrację na ułamek sekundy, co pozwoliło Slate'owi wyrwać się z jego rąk. Siła walki sprawiła, że obaj mężczyźni stracili równowagę. Reaper upadł do tyłu na ziemie, a Slate zaczął spadać z klifu. Desperacko próbując ratować własne życie, Slate próbował sięgnąć do Reapera. Impuls mógłby zrzucić obu mężczyzn z klifu. Mrugając oczami w ulewnym deszczu, Reaper zobaczył błysk futra, zanim uderzył w ziemię, a potem usłyszał krzyk Slate spadającego z góry. - Nie! - Reaper krzyknął, zdeterminowany, by iść za nim. Wycierając oczy popatrzył na to, co go powaliło i zobaczył Suki leżącą na jego piersi. Kiedy desperacko próbował odepchnąć od siebie psa, pies zaskomlał. - Przestań, Gavin. Jeśli skoczysz, Suki pójdzie za tobą. Podpierając się na łokciach, Reaper spojrzał na mężczyznę oświetlonego z przodu ciężarówki. Odsuwając swoje mokre włosy, próbował się zorientować, kto to jest. Gdy sylwetka podeszła bliżej, błysk pioruna ujawnił cechy osoby, która uniemożliwiła mu zakończenie bolesnej egzystencji. - Zabierzcie ją i odejdźcie. - Robiąc coś, co przysięgał, że nigdy więcej nie zrobi, błagał, - Proszę... proszę, po prostu odejdź.

274

mila8189

Rozdział 51

- Nie mogę tego zrobić. - Silas szedł do niego, obserwując go. - Proszę... - Nie mogę pozwolić ci skończyć ze swoim życiem. To zbyt wiele znaczy dla tak wielu osób. - To dla mnie nic nie znaczy, - szlochał. - Chcę tylko, żeby ten ból się skończył. - Odwrócił głowę, nie potrafiąc spojrzeć na Silasa, patrzył na ogromną otchłań, która powinna był być jego ostatecznym miejscem spoczynku. - Kiedyś wiele to dla ciebie znaczyło. - Już nie... - Dlaczego nie? Wszystko, co ważne, wciąż tu jest, czeka na ciebie. - To nie to samo. - Nie, ale ty też nie jesteś taki sam. Jesteś starszy, mądrzejszy, możesz inaczej docenić życie. - Chcę odzyskać moje stare życie! - wrzeszczał do nieba nad nim. - Naprawdę? Jaką część tego życia chcesz z powrotem, której byś nie mógł przywrócić, gdybyś chciał? - Taylor! - To najlepsze, co możesz wymyślić? Już jej nie kochasz. Jeśli powiedziałaby ci, że wyjdzie za ciebie za mąż w tej chwili, poślubił byś ją? - Nie. - Dlaczego nie, jeśli kochasz ją tak, jak mówisz? - Odejdź... - Dlaczego. Nie? - Nie chcę o tym rozmawiać. - Przekręcając się na bok, odsynął się od Silasa i odepchnął Suki z klatki piersiowej, żeby usiąść. Zanim mógł stanąć, opadła na jego kolana, skomląc. - Dlaczego ona jęczy? - Psy są wrażliwe. Ona czuje twój ból. Suki przestanie, jeśli ją pogłaszczesz. Nie mogąc poradzić sobie z tym niskim skomleniem, zaczął ją głaskać. Dźwięk ustał. - Myślałem, że Moses zamierza ją oddać nowemu właścicielowi. 275

mila8189

- Zrobił to. Właśnie leży mu na kolanach. Reaper spojrzał w górę. - Moses mi ją daje? - Nie mogę sobie wyobrazić nikogo innego, kto będzie ją kochał lub traktował lepiej. - Nie chcę jej. - Pozwolił, by jego ręka zsunęła się z jej futra. - Kłamiesz, tak jak nie mówiłeś prawdę o swoich uczuciach do Ginny. Suki znowu zaczęła jęczeć. Automatycznie, Reaper znowu zaczął ją głaskać. - Nic nie czuję do żadnego z nich, - zaprzeczył. - Ile bólu musisz przejść, zanim przestaniesz się oszukiwać? Prawie się zabiłeś, Gavin. W którym momencie ból był nie do zniesienia i dlaczego nie możesz poprosić o pomoc? Reaper odrzucił do tyłu swoje mokre włosy. Deszcz i wiatr ustały wraz z przybyciem Silasa, pozostawiając w powietrzu wilgoć, przy której jego ubranie niekomfortowo przylgnęło do ciała. - Każdy zadaje mi to pytanie. I powiem ci to samo, co im powiedziałem: Z kim mogę rozmawiać? Nie wiesz, co mi się przydarzyło, i nie chcę, żebyś to wiedział. Ale mówiąc wprost, to było podłe i obrzydliwe. Z kim mam się podzielić tymi doświadczeniami? Z moim bratem? Kurwa, nie! Z The Last Riders? Nie, kurwa, nie. Psychiatrami? Mogą iść się jebać. Grupa wsparcia? Nie, nie potrzebuję koszmarów innych ludzi w mojej głowie. Mam już dość swoich. - Możesz ze mną porozmawiać. - Z tobą? - Potrząsając głową, Reaper spojrzał z Suki w górę. - Nie masz pojęcia, jak mi pomóc. Poważny wyraz twarzy Silasa nie zmienił się przy jego sarkazmie. Pocieszałem cię wiele razy, Gavin. Po prostu nie wiedziałeś, że to ja. - Mówisz o tym, kiedy zostałem u ciebie w domu? - Nie. - Silas kucając położył obok niego suchy liść i gdy wstawał liść wirował pod jego ręką. - Mówię o tym, że wiele razy... Oczy Reapera podążały za spiralą liścia w górę, gdy Silas podnosił rękę wyżej w powietrze. - ...pocieszałem cię, kiedy twoje ciało było tak obolałe od tych oprawców, że trzymałeś się przy życiu wyłącznie z własnej siły woli. - Silas obniżył rękę, liść miękko opadł na ziemię. Podnosząc rękę z powrotem w powietrzu, zrobił wyimaginowany krąg, a następnie ponownie opuścił rękę, aż dłoń była skierowana w jego stronę. Następnie, gdy otworzył palce z zamkniętej pięści, Reaper poczuł powiew wiatru nad nim ... i usłyszał szepczący do niego wiatr ... Przetrwaj... Wytrzymaj... Obiecałem ci zemstę... 276

mila8189

Obiecałem ci miłość... miłość, która czekała na ciebie... tylko na

ciebie... - Dotrzymałem swoich obietnic, Gavin. Przetrwałeś, wytrzymałeś, dostałeś swoją zemstę i obiecałem ci Ginny. Ona czekała na ciebie ... Ona nadal czeka. Było to coś tak bardzo wykraczającego poza wiarę, że jego umysł nie wierzył w to, co widział i słyszał. Chcąc zaprzeczyć temu, co mówiły mu oczy i uszy, otworzył usta, by zaprzeczyć temu, słowom Silas, gdy inne reflektory oświetlające obszar. - Cholera, wiedziałem, że nie zostanie w domu, - Reaper usłyszał mruczenie Silasa, gdy zwrócił się w stronę ciężarówki, która zaparkowała obok niego. Reaper nie musiał długo czekać, by dowiedzieć się, kim jest ten przybysz, natychmiast rozpoznając irytującą naturę. - Gdzie jest ten facet, z którym wyjechałeś? - Greer niecierpliwie rozglądał się dookoła. - Spadł z klifu, - odpowiedział za niego Silas. Greer Porter przeszedł na skraj klifu, patrząc w dół. - Cholera. Chciałem wepchnąć mu buta w dupę, zanim go zabijesz. Nie wiem, dlaczego cię posłuchałem, - Greer strofował Silasa, gdy do nich podszedł. - To był wypadek. - Taa... pewnie. To ostatni raz, kiedy cię słucham, kuzynie. Reaper spojrzał pomiędzy mężczyznami. - Jesteście kuzynami? - Ci ... - Greer wrócił na skraj urwiska. - Jesteś pewien, że nie żyje? - Jestem pewien, - Silas warknął. - Skąd? Zeszliście tam na dół i widzieliście? - Dlaczego ty nie zejdziesz na dół i nie sprawdzisz pulsu? - Nie wziąłem swoich butów do wędrówek. Chyba będę musiał uwierzyć ci na słowo. - Możecie już iść? - Reaper wkroczył w kłótnię. - Rozumiem, że nie uwierzył? - parsknął Greer. - Przerwałeś właśnie, gdy mu pokazywałem. - Nie wygląda na przekonanego. Nadal chce zanurzyć się w przestworzach? - Greer, sprawiasz, że mam ochotę wykonać skok. Zamkniesz się na kilka minut, żebym mógł skończyć z nim rozmawiać? - Proszę bardzo. - Greer z obrazą w głosie złożył ręce na piersi. - Nie powiem ani słowa więcej. 277

mila8189

- To byłby kurwa cud. - Głowa Reapera opadła w gorzkim śmiechu. - Chłopakowi odbiło, prawda? - Greer patrzył na niego z litością. Podnosząc głowę, Reaper uchwycił ekspresję Greera. - Nie patrz na mnie w ten sposób. Tak patrzą na mnie The Last Riders, kiedy nie mogę się napić... - Dlaczego nie możesz pić? - Bo jestem uzależniony! Pozwalam sobie na jednego drinka, kiedy zabijam jednego z tych skurwieli, którzy... mnie skrzywdzili. - Zgwałcili cię. To właśnie chciałeś powiedzieć, prawda, Gavin? To nie jest brudne słowo... To, co ci zrobili, jest przestępstwem. - Silas westchnął, ponownie kucając - Greer i ja wiemy. - Kto ci powiedział? Czy w mieście krążą o mnie plotki? - Byłem z tobą, a Greer przyszedł do ciebie w szpitalu. Jeśli pozwolisz sobie przypomnieć, pomógł ci przetrwać, gdy byłeś w ośrodku odwykowym. Obaj możemy ci teraz pomóc, jeśli nam pozwolisz. Nie musisz już sam przez to cierpieć. Nigdy nie musiałeś. Musisz tylko dojść do punktu, w którym będziesz chciał nas wpuścić, żebyśmy mogli pozbyć się bólu. Reaper podniósł ręce do oczu, wściekle je pocierając, jakby mógł wymazać wspomnienia dręczące jego umysł bardziej niż jakakolwiek śmiertelna infekcja. - Do diabła, wiem, jak to naprawić. - Greer odepchnął się i odszedł. - Przepraszam, - Silas przeprosił. - Jest jednym z powodów, dlaczego Colemanowie nie uważają Porterów za krewnych. - Słyszałem to! - Greer ryknął z wnętrza ciężarówki. - To Porters nie uważają Colemanów za krewnych. Wracając, Greer podał Silasowi piwo, a potem dał jedno Reaperowi. Otwierając swoje własne, Greer odwrócił się w stronę klifu, by wznieść toast piwem. - Przepraszam, że nie byłem tu, by wsadzić ci buta w dupę. - parsknął Greer. - Mogę wrócić za kilka dni w butach do wędrówek i odlać się na twoje gnijące ciało. Silas podniósł butelkę, żeby się napić. - Jeśli jego oczy są otwarte, to przyniesie pecha. - Więc poczekam kilka tygodni. Do tego czasu zwierzęta już go oczyszczą. Greer przechylił butelkę piwa w stronę Reapera. - Dalej, napij się. Dopilnuję, żebyś nie miał ochoty. - Nie zważając na to że zamoczy sobie spodnie, Greer usiadł na ziemię obok niego. - Ile czasu minęło od kiedy miałeś jedną z tych kiepskich mamuśek? - Greer wyciągnął jointa z kieszeni koszuli. Zapalając go, zaciągnął się, delektując się nim, zanim oddał go Silasowi. - Nie, dzięki.

278

mila8189

- Jak sobie chcesz. - Greer obniżył głos o oktawę, przyjmując kolejne uderzenie. - Cykor. Reaper nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Gdyby Greer nie był ostrożny, Slate nie byłby jedynym, który leżał na dole klifu. Nie zważając na mroczne spojrzenie kuzyna, Greer przytrzymał go przy Reaperze. - Nie mogę. Nie chcę być znowu uzależniony od niczego. Będę chciał innych narkotyków... - Dziesięć minut temu miałeś zamiar zanurkować nosem ze zbocza góry. Niewiarygodne, kurwa. - Greer niegrzecznie prychnął. - A teraz martwisz się o jednego macha? - Zaciągając się, Greer znów wyciągnął go w jego stronę. Jego wyraz twarzy zmienił się na taki sam poważny jak Silasa. - Weź jednego, a pokażę ci, co potrafię. Reaper wziął jointa, głęboko wdychając woń i rozkoszując się zapachem. Przed porwaniem, raz w tygodniu, brał piwo i dzielił się jointem z Riderem lub Shade'em tylko po to, by postrzelać do siebie gównem. Po zaciągnięciu się, Reaper zamykał oczy, delektując się smakiem. Wstrzymywał oddech, by poczuć pełny efekt przed wypuszczeniem dymu. - Dobre, nieprawdaż? - Powiedział Greer, biorąc kolejne uderzenie przed oddaniem mu go. Reaper wziął jeszcze jeden wdech. - Hodujesz to? - zapytał. Greer rozejrzał się, jakby był szpiegowany i obniżył głos. - Tak, ale nie mów nikomu. Jestem oficerem prawa. Knox każe mi robić test na narkotyki, mimo że czuję to na skurwielu, gdy przychodzi z lunchu. - Knox jest moim przyjacielem. - Powiedział mu Reaper. - I wciąż jest skurwielem. - Nie sprzeciwiałem się, tylko mówiłem ci na wypadek, gdybyś powiedział coś, co by mnie obraziło. Greer roześmiał się, uderzając go w ramię. - Masz rację, zabawne jest to, że masz trochę zielska w sobie. Suki podniosła głowę na dźwięk uderzenia, warcząc na Greer. - Zamknij się. - Kiedy te słowa padły, ton i delikatna ręka, której Greer używał do pogłaskania Suki, pokazywały łagodniejszą stronę Greera. - Cholera, to jest miłe. Dawno nie byłem z dala od Holly i dzieciaków, by cieszyć się męskim wieczorem. Zróbmy to jeszcze raz. Siedzimy, strzelamy jakieś gówno... pijemy kilka piw... rozmawiamy o czym tylko chcemy albo nie rozmawiamy. Powiedzmy... raz w tygodniu? 279

mila8189

Reaper widział, jak Greer patrzył na Silasa, a Silas kiwnął głową w odpowiedzi. - Raz w tygodniu, - zgodził się Silas. - Brzmi jak plan. - Biorąc ostatnie zaciągnięcie, Greer wyciągnął to, co mu zostało i schował to do tylnej kieszeni. - Teraz musimy się tym zająć. Viper i The Last Riders martwią się o ciebie. - Greer przesunął się na tyłku. - Daj mi swoją rękę. Reaper nie potrafił wyjaśnić, dlaczego tak łatwo poddał się prośbie Greera. Może to piwo, jointa, albo uczucie niewytłumaczalnego zaufania, które go dezorientowało. Greer chwycił go za rękę, a Silas wziął pozostałe ręce, aż znaleźli się w kręgu. - Zamknij oczy. Zostawił je otwarte. Jego zaufanie nie było aż tak duże. - Jak sobie chcesz. Reaper zwęził oczy na Greera, czekając na komentarz. Ale nie nadszedł. Greer wskazał na niego oczami. - Tego tu, miałem na myśli. - Oczy Greera były pełne radości. Pierwszy raz zobaczył podobieństwo do Colemanów. Czuł żar mrowienia jego dłoń, którą Greer trzymał w swojej, gdy wiatr delikatnie rozwiewał jego włosy wokół twarzy. Następnie ciepło zaczęło rozchodzić się po całym jego ciele, rozmrażając zimną powłokę osłaniającą emocje, które były zbyt bolesne, by je znieść. Słyszał rozproszone głosy w oddali, aż do momentu, gdy mógł je zrozumieć... Wyleczcie go. Zabierzcie stąd ten ból. Uleczcie go. Vamp zniknęła. Counta zniknął. Butcher zniknął. Slate zniknął. Zniknął ból, który spowodowali. Uleczcie go. Nigdy nie będziesz sam. Przeżyłeś. Przetrwałeś. Wygrałeś... Wygrałeś... Wygrałeś. - Chyba lepiej już pójdę, albo Holly wyśle po mnie grupę poszukiwawczą. Zamrugał oczami, gdy Greer puścił jego rękę, Reaper poczuł się zdezorientowany. Jak długo tam siedzieli? Suki spała, a na zewnątrz było ciemno, poza wciąż włączonymi światłami reflektorów. 280

mila8189

- Przyznaj, że najlepiej będzie jak wrócisz z Silasem i zostaniesz u niego na trochę. Nie byłem badany na infekcję. Nie miałem żadnych objawów choroby, ale to gówno znaczy. Mógłbym jutro umrzeć z powodu infekcji, a ty byś mnie obwiniał. Tak, lepiej wracaj z Silasem. Zadzwonię do Vipera i powiem mu, że zadzwonisz do niego jutro. - Greer wstał, żeby podciągnąć swoje luźne i mokre spodnie. - Na spotkanie w przyszłym tygodniu przyniosę krzesło ogrodowe. Jestem za stary, żeby siedzieć na tej cholernej ziemi, - narzekał Greer, idąc na skraj klifu plecami do nich. Szczęka Reapera opadła na dźwięk rozpinanych spodni Greera. - Co ty robisz? - zapytał Silas, jego wyraz twarzy był równie zdumiony. - A na co to wygląda? - krzyczał zza ramienia. - Sikam. Ten sukinsyn nie jest wart, żebym zakładał buty dla niego. Na szczęście, Greer zapiął dżinsy, zanim się odwrócił. Znowu podniósł spodnie, podszedł do swojej ciężarówki, a następnie zatrąbił klaksonem, gdy wyjeżdżał. Reaper odwrócił się do Silasa. - Wiesz... - Usta Silasa skręciły się w uśmiechu - ...to piwo przeszło bezpośrednio przeze mnie. Ja też muszę się odlać. Myśl o tym, że Slate jest zimnym, martwym ciałem, które jest celem moczu dwóch mężczyzn, dała mu więcej satysfakcji niż Slate, który rzeczywiście spadł z urwiska. Kiedy Silas wrócił, Reaper zaczął wstawać i tym razem Suki mu pozwoliła. Szczęśliwie machając ogonem, czekała na niego, by ją pogłaskać. - Chodź, dziewczyno. - Silas poklepał bok nogi, żeby zwabić do siebie psa. - Może cię pogłaskać w drodze powrotnej do miasta. Reaper spojrzał na ciemną przestrzeń nad klifem. Nie widział już nic. Widział jasne iskrzenie migoczących gwiazd. - Poczekaj chwilę, - powiedział Reaper, idąc do krawędzi. - Równie dobrze możemy zrobić to we trzech. Kiedy wrócił, Silas i Suki siedzieli już w ciężarówce. - Nie martwiłeś się o to, że zanurkuję nosem w dół? - Nie, - powiedział Silas, wycofując się na drogę, a następnie podjeżdżając do samochodu, który prowadził Reaper. Powoli, Silas użył swojej ciężarówki, żeby zepchnąć samochód ze zbocza góry. - Jeśli upadek go nie zabił, to to tak, - Silas żartował, wycofując się na drogę, a następnie wracając do miasta. - Dlaczego tego nie zrobiłeś? - Dlaczego nie martwiłem się, że skoczysz? 281

mila8189

- Tak. - Za bardzo bałbyś się, że Greer się na ciebie wkurzy. Rozdział 52

Nadal ciemna noc była pozbawiona lekkich podmuchów wiatru, które zwykle poruszały drzewami na zewnątrz domu. Siedząc na końcu ganku ze stopami na schodku poniżej, Ginny modliła się, aby zobaczyć reflektory Silasa zbliżające się do podjazdu. Podnosząc telefon komórkowy, ponownie sprawdziła, czy nie przegapiła żadnego SMS-a od Silasa. - Silas dotarł tam na czas. Ginny spojrzała z telefonu w górę, patrząc na stojącego na dole schodów Jacoba. - Uwierzyłbyś mu, gdybyś nie był jednym z nas? - zapytał wprost Moses. - Nie. - Ginny wpatrzyła się w gwiaździstą noc, wznawiając swoją modlitwę. - Myślisz, że Silas powie mu o nas? Przerażony głos jej młodszego brata przyciągnął jej spojrzenie z gwiazd do Fynn. - Nie dziś wieczorem, ale kiedyś, - Ginny go uspokoiła. - Nie ma się czego bać. Gavin nic nie powie, jeśli go poprosimy, by zachował nasz sekret. - Ale co jeśli powie? Nie chcę być traktowany jak Logan w szkole. - Nikt nie zna tajemnicy Logana. - Moses mu przypomniał. - Jedynym powodem, dla którego Logan jest prześladowany, jest to, że go dręczysz, żeby nikt nie wiedział, że jesteście spokrewnieni. Z tego samego powodu Silas został wyrzucony za znęcanie się nad Greer. Różnica jest taka, że Silas i Greer byli przyjaciółmi, a Silas chciał zostać w domu i opiekować się nami. Logan nie rozumie, dlaczego go dręczysz, a jeśli nie przestaniesz, Silas przetrzepie ci skórę. - Nie lubię Logana. Zaciśnięta szczęka Fynn sprawiła, że Ginny przewróciła oczami w ciemności. Każdy, kto miał parę oczu, mógł dostrzec podobieństwo między Fynnem i Greerem. Ale nikt w mieście nie był świadomy więzi, które były ukryte od pokoleń. Ci, którzy wiedzieli, zmarli lub byli zbyt starzy by połączyć fakty. Colemanowie wiedzieli o powiązaniach rodzinnych, ale milczeli, dopóki Tate nie dowiedział się o tym, gdy jego żona stworzyła schemat przodków i znalazła gałąź na drzewie genealogicznym prowadzącym do nich. 282

mila8189

Rodzina Ginny była ekspertem w utrzymywaniu swoich tajemnic. Gdy miała cztery lata, ich sekrety łatwo tłumaczyli jako jej wyobraźnia, lub sztuczki, które jej bracia lub Leah mogli wykonać. Wraz z wiekiem, ich tajemnice były coraz trudniejsze do ukrycia i wyjaśnienia. Aby im to przypisać, czekali na wyjaśnienie swoich darów aż do jej ósmych urodzin. Ginny wciąż pamiętała doskonale ten dzień. Jej postrzeganie świata zmieniło się nieodwracalnie i już nigdy nie zobaczyła swoich braci w tym samym świetle. W dniu jej urodzin, Silas i Freddy usiedli przy kominku, by wytłumaczyć jej, czym są dary, które zostały im dane. Każdy z Colemanów miał element mocy, który był przekazywany przez pokolenia. Każde pokolenie było mądrzejsze w obchodzeniu się z ich darami, uczyło się je ukrywać, ponieważ nazywano je czarownicami, czarnoksiężnikami i jeszcze bardziej przerażającymi przydomkami. Ukryli swoją tajemnicę, używając samej góry, na której się urodzili, aby pozostać odizolowanymi od tych, którzy starają się zniszczyć to, co nie jest dla nich zrozumiałe. Gdy pokolenia nauczyły się używać i wykorzystywać swoje moce, stały się tak silne, że zaczęły się bać, że ci, którzy obdarzyli je mocą, będą starali się je zniszczyć, gdy jedna z kobiet wykazywała inną moc niż ich. Przodek Freddy'ego użył tej mocy, by uratować dwóch swoich bratanków, którzy zachorowali. Jej mąż i dziecko wkrótce potem zachorowali, a jej pokuta polegała na bezradnym przyglądaniu się, jak umierają na tą samą chorobę, z której uratowała bratanków. Po kilku latach bycia wdową, zakochała się ponownie i chciała wyjść za mąż. Wiedząc, że wykorzysta swoją moc, jeśli jakaś inna rodzina znów będzie śmiertelnie chora, rodzina usunęła pokusę z jej drogi, dając jej i nowemu mężowi działkę po drugiej stronie góry. Oddalając ją i jej nową rodzinę, trzymali się z dala od siebie, aż pamięć o Colemanie i gałęzi drzewa genealogicznego Portera została zapomniana przez stronę Portera. Colemanowie utrzymywali tę wiedzę przy życiu, jednak obawiali się, że przeplatająca się węzły krwi stworzął dziecko, które będzie miało nieograniczoną moc. Strategia zadziałała. Żaden inny uzdrowiciel nie narodził się w linii Colemana po tym... aż do Leah. Wraz z odkryciem sekretu Colemanów w jej ósme urodziny, Ginny dostała swoją lustrzaną okrągłą mapę gwiazd, którą zrobił dla niej Freddy. Mocą

283

mila8189

Freddy'ego była umiejętność dostrzegania niebios i czytania gwiazd, tak jak inni mogli czytać i rozumieć mapy drogowe. Jej lustrzana mapa gwiazd pokazywała gwiazdy na niebie, pod którym centralnie się urodziła, a następnie Freddy powiedział jej, że gwiazdy towarzyszące jej były gwiazdami jej bratniej duszy w noc jej narodzin. - Mam bratnią duszę? - zapytała Freddy'ego bez tchu, podziwiając to, co on jej pokazywał i opowiadał. - Tak, zostałaś stworzona tylko dla niego. - Freddy podniósł ją i posadził sobie na kolanach. - Jak on ma na imię? - Musisz się tego sama dowiedzieć. To nie będzie zabawne, jeśli powiem ci wszystko. - Freddy zrobił komiczną minkę. - Jak mam go rozpoznać? Freddy położył rękę na jej sercu. - Dusze nie mają imion, a czasem inne starają się wmówić ci, że są twoimi przyjaciółmi, bo straciły swoje, albo są zmęczone szukaniem, ale ty jesteś Colemanem i jesteś wystarczająco silna, by czekać na tego, który do ciebie należy. - Jestem? - Tak, jesteś. - Twarz Freddy'ego stała się tak poważna, że Ginny musiała oprzeć się o jego klatkę piersiową, drżąc na odległe spojrzenie, które pojawiło się w jego oczach. - Musisz być bardzo silna, Ginny. Najsilniejsza, jaką będziesz musiała być w całym swoim życiu. Kiedy go znajdziesz, będziesz musiała być bardzo odważna. Obiecujesz mi? Ostatnim razem, gdy złożyła obietnicę, musiała zostawić rodzinę i... - Czy muszę lecieć kolejnym samolotem? - Nie zamierzam cię okłamywać; to będzie straszniejsze niż lądowanie samolotem. Ale w zamian obiecuję ci, że Silas i inni chłopcy będą tam, aby pomóc. - Freddy położył policzek na jej głowie. - Leah i ja będziemy ci pomagać w inny sposób, ale będziesz wiedziała, że jesteśmy tam z tobą. Wyprostowując się z jego klatki piersiowej, napieła swoją. - Tak długo, jak wiem, że ty i Leah też tam będziecie, nie będę się bała. Obiecuję. Obietnica, którą złożyła, wciąż brzmiała w jej głowie. Czy to miał na myśli Freddy, mówiąc o jej odwadze? Tato i Leah, Ginny wznowiła modlitwę, proszę, chrońcie Gavina. Proszę, przysięgam, dotrzymam obietnicy odwagi, po prostu przyprowadź go do domu. Niech Jody ma rację, że Gavin zmieni zdanie, a Silas może go uratować. Proszę. Jej umysł wrócił, odtwarzając dzień jej urodzin. Leah była u matki, a oni czekali z tortem i lodami, dopóki Freddy jej nie odebierze. Aby zachować jej 284

mila8189

umysł z dala od tortu, Freddy zabrał ją na górę, aby powiesić jej lustro gwiezdne na ścianie. Skacząc na łóżku doprowadzała Freddy do szału, ale cierpliwie przybił je, ignorując jej energiczne zachowanie. - Teraz mam takie samo jak Leah! - Ginny klaskała z radości. - Nie mogę się doczekać, aż Leah wróci do domu. Freddy poszedł zamknąć drzwi i usiadł na łóżku obok niej. - Twoje i Leah są inne. Tak jak ty różnisz się od reszty młodych. - Czemu? - Leah nie ma bratniej duszy. Nie wszyscy ją mają. I nie mów jej o tym. Będzie jej naprawdę smutno. W jej oczach pojawiły się łzy. Chciała, żeby Leah miała bratnią duszę, jak ona. Jej oczy rozbłysły do jej ojca, gdy wpadła na pomysł. - Mogę się z nią podzielić moimi. - Ginny zaczęła się śmiać z zachwytem. Freddy położył delikatną rękę na jej głowie. - Pamiętasz jak ci opowiadałem, że wszystkie dzieci mają dary, które czynią je wyjątkowymi. - Uh-huh. - Wiesz, jaki jest twój dar, Ginny? - Nie. Jaki? - szepnęła, widząc delikatny sposób, w jaki jej tata na nią patrzył. - Śmiech. - Śmiech? - Rozczarowana, zeskoczyła z łóżka. - Chcę mieć taki jak Silas, Isaac, albo Jody's. Każdy może się śmiać. Freddy wziął ją za ręce i posadził z powrotem. - Śmiech leczy, Ginny. Śmiech jest najbardziej wyjątkowym darem ze wszystkich. To dar, który straciliśmy, gdy Coleman został Portierem. Sprowadziłaś go z powrotem do nas i tego twoja bratnia dusza będzie potrzebować najbardziej. - Okay... - Nie była naprawdę przekonana, ale jeśli jej tata tak powiedział, to musiała to być prawda. - Nigdy nie trać tego daru. Śmiech leczy nawet najbardziej pokaleczone dusze. - Wolałabym czytać gwiazdy, jak ty i Jody. - Dziewczynko, kiedy właściwy mężczyzna będzie się z tobą śmiał, będziesz mogła nie tylko czytać gwiazdy, ale także sięgać i chwytać je. - Wow... Naprawdę? - Naprawdę, naprawdę. - Unosząc ją w ramionach, tańczył z nią. - Nie zapomnij chwytać tych gwiazd.... Ginny wróciła do teraźniejszości, kiedy Isaac wstał z bujanego fotela. 285

mila8189

- Nadjeżdżają. Ginny wstała, patrząc na swoich starszych braci szukając porady. - Co mam powiedzieć? - Po prostu bądź sobą. - To Moses odpowiedział jej. - On jest teraz jak ranne zwierzę. Niech przyjdzie do nas... Ginny próbowała słuchać rad Mosesa, naprawdę. To trwało do czasu, aż Gavin wysiadł z ciężarówki. Nie zdawała sobie sprawy, że się porusza. Poruszyła ustami, ale nie potrafiła formułować słów, wychodziły tylko ciche szlochy. Jej bracia wycofali się zgodnie z sugestią Mosesa, ale Ginny straciła ten mały rozsądek, który jej pozostał. Kiedy miała w zasięgu ręki Gavina, nieświadomie wysuneła rękę uderzając go przez co cofnął się o krok. - Ty wielki palancie! Suki zaczęła szczekać na nią, a Ginny rzuciła psu polecenie. - Cicho, Suki. Pies natychmiast przestał szczekać, zwijając się za Gavinem, by się ukryć. - Mówiłam ci, co się ze mną dzieje! Jestem zmęczona waleniem głową w ceglany mur! - Krzyczała na niego. - Ginny... - Silas próbował wstawić się za Gavinem, ale Ginny podniosła rękę do góry, zatrzymując go. - Trzymaj się od tego z daleka, Silas - warknęła, wątpliwości i lęki, sprawiały że ignorowała swojego brata. Silas pospieszył do miejsca, gdzie mężczyźni zaczęli grupować się obok Gavina, czekając, by go wesprzeć. To rozgrzało jej serce, jednocześnie wkurzyło Gavina. - Nie wierzysz, że jesteś moją bratnią duszą? Dobrze. - Pstryknęła na niego palcami. - Nie jesteś już moją bratnią duszą. Cofam to. Moja bratnia dusza... - Ginny uderzyła się w serce. - Moja bratnia dusza walczyłaby, by zostać ze mną, bo wiedziałaby, jak bardzo by mnie bolała jej strata. Walczyłeś latami, by pozostać przy życiu dla Taylor. Do diabła, bądź szczery, nadal byś ją chciał, jeśli ona chciałaby ciebie. Nie walczyłbyś o mnie ani jednego dnia. Ty wielki palancie! - Zaciskając dłonie w pięść, uderzyła go w ramię. Wielki palant stał tam i patrzył na nią, oszołomiony. Obracając się na pięcie, aby wrócić do domu, dotarła do pierwszego stopnia po czym obróciła się i stanęła twarzą w twarz z nim. - Nienawidzę cię.

286

mila8189

Rozdział 53

- Uh-oh ... Teraz ci się udało, - Ezra szepnął u jego boku. Odwróciła się i znowu ruszyła w stronę drzwi frontowych. Łzy spływające po policzkach Ginny wypatroszały go. Każdy mężczyzna stojący na zewnątrz wzdrygnął się na dźwięk trzaskających drzwi wejściowych i głośnego brzęku rygla zamykającego dom, zostawiając ich na zewnątrz. - Powodzenia w wyprowadzaniu jej z tego szalonego czaru, - powiedział Jacob, klepiąc Reapera po plecach. - Nieeee, - Jody się spierał. - Będzie z nim dobrze. Nie wyrwała mu żadnych włosów, żeby mogła mu zaszkodzić. Masz swój klucz do ciężarówki, Silas? - Nie, ona je zabrała. - Widzisz? - Jody jeszcze raz poklepał go po plecach. - Wszystko w porządku. - Może powinienem iść... - Właśnie przyszło mu do głowy, jak blisko stali bracia... jak blisko była Ginny. Znowu spieprzył sprawę. - Nie powinienem był przychodzić. Slate i Butcher mogli zostać zainfekowani. - Nie zgłoszono jeszcze żadnych przypadków w Kentucky. - Matthew wzruszył ramionami. - Mamy nadzieję, że wirus zginie, gdy będzie wystawiony na działanie ciepła. A nawet jeśli, Fynn i ja ocalimy cię, jeśli ty lub Ginny zaczniecie chorować. - Nie powinieneś mu mówić, - Fynn strofował brata. Patrząc na chłopca, Reaper rozpoznał strach na jego twarzy. Kiedy został porwany przez Slate'a, życie w strachu było codziennością. Nie chciał widzieć tego wyrazu na twarzy tak młodego chłopca. - Nic nie powiem, - obiecał. - Ginny mówiła ci, że nie powie, - zapewniał go Moses, choć jego wzrok był skupiony na tym, dla kogo były przeznaczone jego słowa. - Pamiętaj, że wszyscy jesteśmy rodziną. Reaper zachowa nasz sekret, a my jego. Gdyby nie miał takiego popieprzonego dnia, roześmiałby się z niezbyt subtelnej groźby, skierowanej do niego. - Nie martw się, Fynn. Ja też nie chcę ujawniać swoich sekretów. - Moses nie czuł tej samej powściągliwości w okazywaniu rozbawienia. 287

mila8189

Reaper nigdy nie powiedziałby o zdolności Silasa, nie tylko dlatego, że zabił Butchera na ich posesji i w połowie uwierzył w to, co Silas był w stanie zrobić, mimo tego, co widział na własne oczy, ale dlatego, że wydostanie się tajemnicy zaszkodziłoby Ginny. Odsuwając swoje wilgotne włosy z twarzy, zadrżał na słowa, którymi rzuciła w niego. - Cholera, cieszę się, że nie jestem tobą. - Ezra zarzucił po przyjacielsku ramię na jego ramiona. - Kiedy Ginny się wścieknie, uważaj. Nie pozwól jej zbliżyć się do twoich włosów i trzymaj swoje rzeczy tam, gdzie nie może się do nich dostać. Raz rzuciła klątwę na Isaac... jeden raz, a on miał problem ze znalezieniem wygodnego miejsca do siedzenia, dopóki nie wyszedł księżyc... spaliła parę jego bokserek w palenisku z gniazda szerszeni. Słowo do mądrych..., - Ezra szeptał konspiracyjnie. - Upewnij się, że Ginny jest w domu przed północą. Reaper uniósł brew. - Ty naprawdę nie wierzysz w klątwy, prawda? Czy stracił tę odrobinę zdrowego rozsądku, który mu pozostał? Mężczyźni i chłopak wokół niego wybuchli śmiechem. - Pytasz nas, czy wierzymy w klątwy? To kurewsko zabawne. - Ramiona Reapera drgnęły od śmiechu Ezry. - Ezra, język, - Silas upomniał, mimo że jego głos był pełen śmiechu. - Przepraszam, - Ezra natychmiast przeprosił. - Zignoruj przekleństwo, Fynn. - Myślę, że to zabawne, że wierzysz w czary, - powiedział Reaper, nie doceniając tego, że się z niego śmieje. - Nie pozwól, by twoja duma ucierpiała. Ty też pomyślisz, że to zabawne, kiedy zobaczysz, co możemy zrobić... - Ezra! - warknął Silas. Śmiech się zatrzymał. - Przepraszam, Silas. - Ezra opuścił rękę. - Musisz przyznać, że to było zabawne. - Nie sądzę, żeby Reaper był w nastroju do żartów. - Oh ... bo prawie gryzł ziemię? - Zapytał Ezra. Silas wyglądał, jakby chciał, by pochłonęła go ziemia na wspomnienie o próbie, którą Reaper podjął, by odebrać sobie życie. - Oni wiedzą? - Czy życie może być dla niego bardziej upokarzające? Skąd oni wiedzieli? Pojawiło się kolejne pytanie. Skąd Silas wiedział? Fynn przewrócił na niego oczami. - Oczywiście, że wiedzieliśmy. Jak myślisz, jak Silas cię znalazł? 288

mila8189

Reaper odwrócił głowę, żeby spojrzeć na Silasa. - Myślałem, że szukałeś mnie i znalazłeś. - Wiatr powiedział mu, gdzie jesteś, - powiedział mu Fynn. Pamiętał, jak wyrzucił komórkę przez okno, żeby The Last Riders nie mogli go namierzyć, pomyślał o powiewie wiatru, który pojawił się w samochodzie, gdy jechał. - Postradałem zmysły, prawda? Naprawdę jestem na oddziale psychiatrycznym, prawda? - Nie. - Ostrzegł go Silas, - Ale im dłużej będziesz w pobliżu, tym bardziej będziesz się tak czuł. - Jeśli nie jestem szalony, to jak mnie znalazłeś? - Fynn powiedział ci prawdę. Ponieważ byłem blisko ciebie, kiedy wyruszyłeś, mogłem za tobą podążać. Wiatr powiedział mi, gdzie byłeś. - Nie wygląda na to, żeby ci wierzył, - powiedział Jody. - Bo nie wierzę. - Nie pokazałeś mu? - Zapytał Ezra. - Zrobiłem to, ale chyba mi nie wierzy. - Silas wzruszył ramionami. Pomyślałem, że możemy powoli go wprowadzić. - Założę się, że uwierzy w to... - Matthew zbliżył się do niego. Patrząc w dół, Reaper widział, jak Matthew dotyka rękawa kurtki. Nie widząc nic niezwykłego, spojrzał na Matthew pytająco. Miał zamiar poprosić o pożyczenie telefonu komórkowego Silasa, żeby zadzwonić do najbliższego szpitala psychiatrycznego, żeby upewnić się, że nie jest pacjentem, kiedy poczuł, że wilgotny materiał jest ciepły i powoli zaczyna wysychać. - Nie masz pojęcia, do czego jesteśmy zdolni. Surowy sposób, w jaki Matthew z nim rozmawiał, sprawił, że uwierzył w niego. Mężczyzna wpatrujący się głęboko w jego oczy miał płomienie płonące w ich głębi. - Spokojnie, - Isaac powiedział swojemu bratu. - On już myśli, że jest szalony. - On nie jest szalony. - Ezra usunął rękę Matthew z rękawa Reapera, zastępując ją swoją własną. - Jest po prostu zmęczony walką z mrokiem. Wstrząśnięty opisem Ezry, tego przez co przeszedł, Reaper poczuł, że obręcz, która nieustannie go dusiła, zaczyna się rozciągać. - Nie możesz pogrzebać tego, co nie jest martwe, Reaper. Dobrze o tym wiesz. Gavin wciąż jest bardzo żywy. To od jego bólu nie można uciec. Jest o wiele lepszy sposób na radzenie sobie z bólem niż samobójstwo i ranienie tych ludzi, którzy cię kochają. 289

mila8189

I tak już rozbity, Reaper wypuścił ostry śmiech. - Jak? - Pozwól Gavinowi wrócić do światła. - Niski, monotonny głos Ezry zmusił Reapera do dalszego słuchania. - Daj Reaper'owi siłę, by zaakceptował to, co się z tobą stało, zamiast zamykać mu oczy na ból. Pozwólcie Gavinowi wrócić do światła. On jest tak zmęczony byciem samym w ciemności... Podziel się z nim światłem. - Nie mogę... Nie ma żadnego światła do dzielenia się. Ezra odsunął swoją rękę. - Może jeszcze nie... ale będzie. Jeszcze nie znalazłeś wystarczająco dużo światła, by podzielić się nim z Gavinem. Kiedy to zrobisz, znów będziesz cały. - Ezra odszedł, jego głos zmienił się w taki pełen humoru. Do tego czasu, nie bierz nic od Ginny w zielonym kubku. Do zobaczenia jutro. Chodź, Fynn. Musimy odrobić twoją pracę domową. - Isaac i ja musimy się zbierać. Musimy rano wstać, - powiedział Matthew. - Kiedy się jutro obudzisz, przyjdź do nas do warsztatu. Pokażę ci naprawdę, co ja i Isaac możemy zrobić. - Mrugnął do niego, ale nie odeszli bez udzielenia kolejnego ostrzeżenia. - Schowaj szczotkę do włosów. Isaac prychnął sardonicznie. - Schowaj swój pieprzony portfel. Patrząc na Silas, mężczyzna po prostu wzruszył ramionami, jakby nie wiedział, przed czym ostrzegają go bracia. Jody i Jacob poklepali go po plecach w zachęcie. - Sprawdzaj pod poduszką, zanim pójdziesz spać. - Jody poradził. - Sprawdź swoje buty, zanim założysz je rano, - Jacob zauważył przez ramię, gdy się odsuwali. - Oh, Jody i ja mamy pracę po południu. Przydałaby się nam pomoc, jeśli jesteś na siłach? - Jeśli będzie mógł, - Reaper słyszał, jak Jody mówi do Jacoba, gdy odchodzili. - Nie martw się. - Usta Mosesa zwinięte w uśmiech. - Prędzej czy później przeboleje to i skończy z tym szaleństwem. Z Ginny, musisz tylko mieć nadzieję, że twój duży palec nie zgnije zanim ona to zrobi. Zostawiłem w kuchni worek z karmą dla Suki. Możesz mi się odwdzięczyć, kiedy będziesz miał pieniądze. Nie będę tęsknił za karmieniem jej. Ona je jak koń. Reaper został w końcu sam z Silasem, który wpatrywał się uważnie w dom. Zdając sobie sprawę, że na niego patrzy, Silas spojrzał na niego pocieszająco. - Nie martw się. Możemy wejść tylnymi drzwiami. Gdy była naprawdę wściekła, zamykała też tamte drzwi. Dlatego tata zrobił drzwi osłonowe... za drogie było wyrywanie którychś z drzwi albo wybijanie okna, żeby dostać się do środka.

290

mila8189

Idąc obok Silasa, udali się do tylnych drzwi. Kiedy Silas sięgnął do drzwi, które były zablokowane, Reaper przypomniał sobie sugestię braci Ginny. - Nie martw się. - Silas przebiegł palcami po półce. - Ukryłem klucz, na wszelki wypadek. - Kiedy jego ręka opadła z niczym, Silas westchnął sfrustrowany, zanim odwrócił się do niego twarzą w twarz. - Okej, powinieneś się martwić. Rozdział 54

- Potrzebujesz jeszcze jednej dolewki, Ginny? - Mick krzyczał zza baru. - Nie, nic nie trzeba. Dzięki, Mick, - Ginny uspokoiła barmana. - Silas powinien tu być lada chwila. Przy pełnym drinku zastanawiała się, co Silasowi tak długo zajęło. Zaczęła sięgać po torebkę, żeby wyjść, wtedy zobaczyła, kto wszedł. - Silas prosił mnie, żebym podwiózł cię do domu. - Ja zadzwoniłam do Silasa, nie do ciebie. - On mnie prosił. Dzwonił Moses, jedna z twoich kóz zniknęła. - Więc zadzwonię do Matta. Ginny stanowczo nie chciała na niego spojrzeć, udając zainteresowanie tańcem Dustina i Jessie na parkiecie. Szuranie krzesła poinformowało ją, że Gavin zajął miejsce przy stole obok niej. - Po co tu przyszłaś? Silas powiedział, że chciałaś coś zjeść. Nikt nie przychodzi do baru, żeby jeść, zwłaszcza w takim barze. - Nieważne. - Sarkazm spływał z jej języka. - Nie starałeś się dowiedzieć się, co lubię, a co nie, więc pozwolę, by ten komentarz przeszedł obok. A co jest nie tak z tym barem? - To speluna. Ludzie przychodzą tu tylko po to, żeby się upić lub uprawiać seks. - Uważaj, Mick mógłby to usłyszeć, - syczała. - Mick jest właścicielem tego pieprzonego baru, on to wie. - Odejdź, Gavin. Zmieniłam zdanie. Nie jestem gotowa wracać. - Nie spieszy mi się. Poczekam na ciebie. - Nie odbierasz mojej wiadomości. Nie chcę jechać z tobą do domu. - Wiadomość, którą powtarzasz mi przez ostatnie trzy dni, jest kurewsko jasna. Skończyłaś ze mną. Widzisz, rozumiem to. Trudno nie zauważyć, kiedy na drugi dzień po przebudzeniu, widzę jak zawieszasz moją ulubioną koszulkę 291

mila8189

jako tarcze na drzewie. A jeśli tym nie pokazałabyś wystarczająco wyraźnego obrazu, to na pewno twoje zniknięcie pierwszego dnia to pokazało. Ginny spojrzała na niego przelotnie. - Wyglądasz na bardziej wypoczętego, niż kiedykolwiek cię wcześniej widziałam. - Od bardzo dawna nie czułem się tak dobrze. - Cieszę się z twojego powodu. Ginny skierowała swoją uwagę na tańczącą parę. - Nigdy nie przypuszczałem, że utoniesz w barze, tylko dlatego, że jesteś na mnie zła. To, co zrobiłem, nie miało żadnego wpływu na ciebie. Tylko dlatego, że mnie nienawidzisz i w końcu zrozumiałaś, że nie masz ze mną przyszłości, nie oznacza, że musisz zadowalać się mężczyznami, którzy są tu częstymi gośćmi. Otworzyła usta na jego założenia. - Żartujesz sobie? - Ginny przesunęła krzesło bliżej stołu. Składając ręce na stole, pochyliła się do niego bliżej. - Ty... ty... wielki, wkurzający palancie! Twierdzisz, że macham flagą nad głową, bo rezygnuję z nas? - Wściekłość sprawiła, że napadła na niego. - Powiedziałam, że nie jesteś moją bratnią duszą. To nie znaczy, że już cię nie kocham. Będę cię kochać do końca moich dni, ty wielki palancie. Bratnie dusze nie krzywdzą się tak, jak ty krzywdzisz mnie. - Ginny spuściła głos, walcząc z chęcią wykrzyczenia mu z całych sił ale nie daj Boże, żeby Dustin i Jessie podsłuchali. - O miłości wiesz tyle co kot napłakał. Wiesz, kogo mi przypominasz? Z dystansem, Gavin patrzył na nią z zaciśniętą szczęką. Ginny kontynuowała swoją tyradę, nie czekając na odpowiedź. - Poszukiwaczy, którzy byli podjarani, by wyruszyć na zachód w poszukiwaniu złota. Kiedy je znaleźli, zaczęli planować, co mają zamiar zrobić z tym złotem. Szczęśliwi, pojechali je sprzedać. Zgadnijcie, czego się dowiedzieli? To było złoto głupców. - Zdenerwowana, wskazała na niego palcem. - To, co miałeś z Taylor, było złotem głupców. To, co możesz mieć ze mną... gdybyś tylko chciał spojrzeć sercem, a nie oczami... jest prawdziwe. - To, co miałem z Taylor, nie było iluzją. - Nie? To nie było? Pozwolę sobie mieć inne zdanie. - Bycie słodką, wyrozumiałą kobietą donikąd ją nie zaprowadziło; Nadszedł czas, by Gavin usłyszał zimną, twardą prawdę. - Zbudowałeś tę iluzję że jesteście razem szczęśliwi. I z jakiegoś powodu nie możesz wyrwać się z wizji małżeńskiego szczęścia, z tymi 2,5 dziecka, które prawdopodobnie planowaliście mieć. Fakt jest taki, że gdybyś poślubił Taylor, byłbyś nieszczęśliwy. 292

mila8189

- Nie wiesz tego. - Czy poświęciłeś choć chwilę czasu, aby spojrzeć na jej stronę na Facebooku i zobaczyć, jakim życiem żyje? Miałeś kiedyś tych samych przyjaciół co ona. Czy pytałeś ich o nią? - Ginny wydała sarkastyczne westchnienie. - Nie ja jestem osobą, która łatwo się poddaje, ty jesteś. Jeśli kiedykolwiek pokochasz mnie tak, jak myślałeś, że ją kochasz, będę wściekła, że nie podjąłeś większego wysiłku. Śledziłeś swoich wrogów na końcu świata, ale zrezygnowałeś z Taylor, po jednym "nie". Zamiast tego tęsknisz za złotem głupców, które tak naprawdę nigdy nie istniało, ponieważ jest to łatwiejsze niż ryzykowanie sercem. - Nie wiesz, co jest w moim sercu. - Bo mi nie pozwolisz. - Ginny wypuściła nierówny oddech. - Nie pozwalasz nikomu zbliżyć się na tyle, by cię zranić. Gavin, tak wielu ludzi cierpiało, kiedy wierzyli, że nie żyjesz. Aby mieć taką miłość, trzeba odwzajemnić te uczucia. To, co cię niszczy, nie dotyczy tego, co zrobił ci Slate, ale tego, co zrobiłeś sobie samemu. Dzikusie, serce nie jest jak ramię czy noga, które można amputować i wciąż możesz żyć. Wiesz, co mnie najbardziej boli w tym, że prawdopodobnie przekroczyłbyś ten klif z Slate'em? Życie Leah'a zostało skrócone, a ty chciałeś zrezygnować z własnego. Nigdy nie pogodzę się z jej utratą i mimo, że nie chcesz tego słuchać, nigdy nie pogodziłabym się z utratą ciebie. Nawet jeśli nigdy nie bylibyśmy razem, wiedziałabym, że oddychasz, chodzisz i mówisz. Nie zniosłabym tego, że nie dzielisz ze mną tego szalonego świata, nawet jeśli nie jesteś przy mnie. Udręczone bursztynowe spojrzenie Gavina spotkało jej. - Nie jestem wart tego, przez co przeprowadziłem Vipera, braci i ciebie. - Nie, nie jesteś. Jesteś wart o wiele więcej. - Ginny wstała i wyciągnęła do niego rękę. - Chodź zatańcz ze mną. - Widząc, że zamierzał jej odmówić, sabotowała jego zamiar. - Poproszono mnie, do tańca dwa razy dziś wieczorem. Do trzech razy sztuka - Uśmiechając się do niego, wzięła go za rękę. - Kto cię poprosił do tańca? - Jego tygrysie oczy zwężyły się na nią, a ręka wykręciła się z jej i zamknęła jej dłoń wewnątrz jego. Zbliżył ją do siebie, aż jej kolana ocierały się o jego. - Dlaczego przyszyłaś tu dziś wieczorem? - Chodź zatańczyć ze mną, to ci powiem, - przymilała się do niego. Używając swojej wolnej ręki, odsunęła jego dłuższe włosy za ucho. - Proszę... dla mnie i Leah. Podzielimy się z nią tańcem. Uwolniła dłoń z jego wsuwając ją pod jego kurtkę, by zsunąć kurtkę z ramion. Gavin nie stawiał oporu, gdy w tle zabrzmiała piosenka Berlin - Take My Breath Away. 293

mila8189

- Zatańcz ze mną, Dzikusie. Znowu trzymając się za ręce, wstrzymała oddech, czekając na jego odpowiedź. Ciepły uścisk wzmocnił się gdy Gavin podniósł się na nogi. Na parkiecie, Dustin i Jessie zaczęli powoli odsuwać się od nich, aby dać im miejsce. Niedoświadczona, Ginny naśladowała sposób, w jaki Jessie trzymała swojego męża. Przesuwając ręce nad jego ramionami, Ginny zbliżyła się do Gavina, pozostawiając więcej miejsca, niż był miedzy Jessie a Dustinem. Wykorzystując rytm muzyki, Ginny zaczęła poruszać się tam i z powrotem. - Po co tu przyszłaś? Ginny potrząsnęła głową, - Powiem ci po naszym tańcu. Po prostu poczuj muzykę, Gavin. Chcę zapamiętać nasz pierwszy taniec, uczynić go wyjątkowym dla mnie... i Leah. Coś, co zawsze będziemy cenić, nawet jeśli nie zależy ci na mnie. Tylko ten jeden raz możemy udawać, że nigdy wcześniej nie kochałeś kobiety... i to jest zupełnie nowe dla nas dwojga. Zapomnij o mnie, Dzikusie, każ mi zapomnieć o wszystkim oprócz ciebie. Ginny czuła, że ciało Gavina rozluźnia się w stosunku do jej, gdy powoli się poruszał. Kiedy jego ręka podniosła się do jej ramienia, myślała, że będzie chciał ją odsunąć, zamiast tego podniósł jej rękę wyżej, aż jej ramię okrążyło jego szyję. - Trzymaj mnie w ten sposób..., - jego głęboki głos szeptał jej do ucha. Kładąc ręce na jej talii zbliżył się do niej. Powoli kołysał nimi tam i z powrotem. Była świadoma tego, że jej piersi były przyciśnięte do jego klatki piersiowej, aż do momentu, gdy muzyka przejęła kontrolę i jak zawsze, wpędziła ją w sferę marzeń, że Gavin nigdy nie trzymał innej kobiety tak, jak ją trzymał. Zmysłowo, ich biodra stykały się, potem rozstawały i znów spotykały się ze zmysłowością, której Ginny nigdy nie doświadczyła. To nie był taniec chłopca i dziewczyny; to była ziemska uczta zmysłów dla mężczyzny i kobiety nawzajemnie tęskniących za sobą. Kładąc głowę na jego ramieniu, pozwoliła muzyce unosić ją emocjonalnie, podczas gdy ona pozostała fizycznie świadoma różnic między jego muskularnym ciałem a jej kobiecym. Czując mrowienie w pachwinie i twardniejące sutki, Ginny świadomie zaczęła wycofywać się z przytłaczających ją uczuć. Ręka Gavina zacisneła się na jej biodrze, aby utrzymać ją w miejscu. Spojrzawszy na niego, została unieruchomiona przez mężczyznę wpatrującego się w nią. Kobiece ciarki powodowały, że jej piersi zaciskały się z pożądania.

294

mila8189

Zaczerwieniła się od tego, co zobaczyła w jego tygrysim spojrzeniu, Ginny zadrżała przy drapieżnym błysku, który rozpoznała, mimo że nigdy wcześniej nie była jego odbiorcą. Zdając sobie sprawę, że niespodziewanie opuściła swoją strefę komfortu, Ginny próbowała wycofać się. Gdy piosenka się skończyła, opuściła ręce. - Jeszcze jedna. Zwijając ręce z powrotem wokół szyi, Ginny trzymała się jej ze wszystkich sił. Kiedy zaczęła się następna nastrojowa piosenka, żałowała, że poprosiła go do tańca. Prosiła o taniec, który zapamiętałaby na zawsze, a nie taki, który wypaliłby się w jej duszy na wieczność. Ginny nie miała wątpliwości, że Greer i Silas będą w stanie sprawić, że Gavin będzie znowu pełen życia i była równie pewna, że to nie ona będzie czerpać z tego korzyści. Jak przeżyje, gdy wybierze inną kobietę, z którą ułoży swoją przyszłość, będzie miała dzieci, stworzy dom. Dom, którego szukała przez całe życie, najpierw z Trudy, a teraz z Gavinem. Kolejna piosenka płynnie się wkomponowała. Gavin odsunął się od niej, gdy po drugiej stronie baru rozbrzmiewały głosy. - Ty i Silas ustawiliście mnie tylko po to, żebym tu przyszedł? Całkiem nieźle dobraliście te miłosne piosenki. Ginny zamaskowała swoją zdruzgotaną reakcję i spojrzała w stronę baru. - Mick, dlaczego puściłeś te piosenki? Gavin wpatrywał się w nią po zadaniu pytania, zdziwiony że wezwała go na jego przypuszczenia. - Jessie przyniosła je dziś wieczorem, żebym zagrał dla nich. - Dzięki, Mick. - Sztywno idąc w stronę Gavina, wpatrywała się w niego. Zgaduję, że nie jesteś jedynym upartym mężczyzną w Treepoint. Przechodząc obok niego, podeszła do stolika po torebkę, a potem pośpiesznie skierowała się do drzwi wejściowych. - Poczekaj, Ginny. Ginny zaczęła iść przez parking w kierunku drogi. - Ginny, czekaj! Dłoń załapała jej rękę, zmuszając ją do zatrzymania. - Przepraszam. - Wciąż zadaję sobie pytanie, ile razy mam zamiar ci wybaczyć. Kocham cię, Gavin, ale nie jestem święta. - Pozwól, że odwiozę cię do domu. Nie powiem ani słowa więcej.

295

mila8189

- Wolę iść pieszo. Nie chcę żadnych oskarżeń, że próbuję zwabić cię na tylne siedzenie. - Cholera, posłuchasz? - Dlaczego miałabym to zrobić? - Przestała iść na tak długo, żeby wycelować palcem w jego klatkę piersiową. - Dlaczego się ze mną kłócisz? Wolisz jechać sam. - Ginny odwróciła się do marszu, poruszając się w kierunku drogi. - nie krępuj się. - Gavin zaszedł jej drogę blokując jej kolejny krok. - Przesadziłem, okay? - krzyczał. - Gdybyś pozwoliła mi powiedzieć jedno słowo, przyznałbym, że byłem pieprzonym dupkiem. Ginny złożyła ręce na piersi. - To, muszę usłyszeć. Ginny zacisnęła palce w pięści powstrzymując chęć wygładzenia bałaganu w jego włosach od nadmiernego przeczesywania ich ręką. - Słucham. - Podobał mi się taniec z tobą. Zamiast przyznać się do tego przed sobą, łatwiej było cię winić. - Dlaczego? - Bo nie spodziewałem się, że poczuję się z tym tak dobrze. Ginny zaczerwieniła się pamiętając ciepło, które rozprzestrzeniało się w jej ciele, gdy tańczyli. - Podczas tych dwóch tańców, czułem się jak kiedyś, jakbym miał świat u swoich stóp i kobietę, którą chciałem w ramionach. Przy trzecim tańcu zacząłem... - wydawało się jakby Gavinowi brakowało słowa. - Wariować, - Ginny dodała pomocnie. - Tak. - Muszę się do tego przyznać. Tajemniczy rtęć pędziła w jej krwioobiegu i znowu, podczas jego krzywego uśmiechu i zobaczyła błysk mężczyzny, którym kiedyś był... tego, który zaczynał wracać. Ciemne niebo rozpościerało się przed nią jak koc, a migoczące gwiazdy wydawały się jaśniejsze niż normalnie, jakby uśmiechały się do nich z góry. - Być może te gwiazdy ustawiły dla nas dzisiejszy wieczór, - powiedziała mimowolnie bardziej do siebie niż do niego. - Co masz na myśli? Ginny odwróciła wzrok od nieba. - Kiedy pierwszy raz przyjechałeś do Treepoint, gwiazdy nam nie sprzyjały. Byłeś zaręczony z Taylor, a ja byłam za młoda. Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, jakie życie prowadziłbyś teraz, gdybyś nie został porwany? - Staram się o tym nie myśleć. 296

mila8189

- Wejdź na stronę Taylor na Facebooku, jej życie to otwarta książka. - Mówisz kurwa, że lepiej było być porwanym niż być jej mężem? - Nie. Mówię ci, przestań grzebać się w swojej przeszłości jak jeden z tych poszukiwaczy złota, którzy ciągle kopali, mimo że roszczenia zostały odrzucony. - Masz na myśli kolejne roszczenie? Ginny nie pozwoliła, by ironia w jego głosie przeszkodziła jej. - Nie, bądź człowiekiem, który przyznaje, że się pomylił i rusz kurwa, dalej, - powiedziała kąśliwie. Gavin zaśmiał się. - Pierwszy raz słyszę, jak mówisz to słowo. - Uwierz lub nie, często pozwalam sobie na to słowo, kiedy jestem wściekła... Przestała się śmiać, kiedy zrozumiała, że on już jej nie słucha. - Co ty wyprawiasz? Gavin włóczył się po parkingu i patrzył w ziemię, jakby czegoś szukał. - Próbuje odnaleźć mój kolczyk. Musiał rozpiąć się, gdy zaczesałem włosy do tyłu. Rozglądając się pobieżnie po ziemi, Ginny zmieniła kierunek i poszła do samochodu Silasa. - Idziesz? - Nie pomożesz mi szukać? - Tu jest ciemno, a oświetlenie w środku jest jeszcze gorsze. To byłoby jak szukanie igły w stogu siana. Możesz zadzwonić do Micka i poprosić go, żeby miał na to oko. Osobiście uważam, że srebro bardziej ci pasuje. - Kolczyk był z szczerego złota... Ginny nieładnie parsknęła na niego. - Więc nabrali cię. To było dziesięć karatów i to jeśli miałeś szczęście. Z niecierpliwością uderzyła w dach samochodu. - Możesz otworzyć samochód? - Podrzucając jej kluczyki, zapytał, - Poczekasz tu, a ja wejdę do środka i się rozejrzę? - Nie krępuj się. - Ginny wsiadła do samochodu i przekręciła zapłon. Muzyka głośno grała, gdy Gavin wrócił dziesięć minut później. - Nie masz szczęścia? - Zapytała wyłączając radio. - Nie. Mick zadzwoni, jeśli go znajdzie. - Nie bądź taki zniechęcony, coś się pojawi. - Zwiększając głośność, Ginny opuściła okno samochodu, ciesząc się wiatrem wpadającym do samochodu. Gavin spojrzał na nią udręczony, a potem zmniejszył poziom dźwięku. - Nie powiedziałaś mi jeszcze, dlaczego poszłaś do baru. Ginny spojrzała na niego z bólem. - Muszę się do czegoś przyznać. 297

mila8189

- Co? - Zapytał, patrząc na drogę. - Umówiłam się z kimś. - Z kim? Odwróciła wzrok patrząc przez okno na zazdrosne zabarwienie w jego głosie. - Tylko pamiętaj, zanim wypadniesz z torów, że byłeś dla mnie wredny, kiedy tańczyliśmy. Przy okazji, czy nie jest w zwyczaju, że dżentelmen dziękuje kobiecie za taniec z nią? - Od wielu lat nie nazywano mnie dżentelmenem dłużej, niż mogę zliczyć. - Gavin włączył kierunkowskaz, żeby skręcić w jej podjazd. Po zaparkowaniu samochodu, zgasił silnik i odwrócił się do niej twarzą. Dziękuję. Podobał mi się taniec z tobą, aż do momentu, gdy zrobiłem z siebie dupka. Zdjęła rękę z klamki. - Możesz być naprawdę słodki, kiedy chcesz być. Możesz przytrzymać tę słodycz przez kilka sekund? Zrób mi przysługę i zamknij oczy. - Po co? - Po prostu zrób to. Gavin zamknął oczy. Ginny pocałowała go w usta. - Proszę bardzo. - Cofając się, wysiadła z samochodu, kiedy on jeszcze próbował się przegrupować. Opierając się o okno, przekazała mu wiadomość, zachowując między nimi bezpieczne drzwi samochodu. - Przy okazji, spotykałam się z Marty'm w barze. Kupił restaurację i chciał spróbować, kto robi najlepszego burgera w mieście i kto będzie jego największą konkurencją. - Marty kupił restaurację? - warknął. - Spójrz na to z drugiej strony, jak często jesz w barze? - Ginny uciekała z piskiem strachu, kiedy Gavin wyskoczył z samochodu. Śmiech podążał za nią, gdy zmierzała na ganek. Ginny pędziła co sił by dotrzeć pierwsza do frontowych drzwi, pociągnęła za klamkę tylko po to by stwierdzić, że są zamknięte. Ostrożnie spojrzała przez ramię, aby zobaczyć zadowolonego Gavina stojącego na dole schodów, potrząsającego kluczykami do domu w ręku. - Wow, proszę, role się odwróciły. Zuchwale ruszyła w kierunku końca ganku, pokazując żałosne dąsy. - Jak miałam go przekonać, żeby nie kupował tej restauracji? Powiedział, że jestem jak córka, której nigdy nie miał i tęsknił za mną. - Co się stało z jego biznesem w Nashville?

298

mila8189

- Tornado go zniszczyło, a jedyne co udało mu się uratować, to jego grill. Marty powiedział, że nie zdołałby tego uratować, ale mały ptaszek ostrzegł go, żeby sprzedał, zanim wybuchnie epidemia, i postawił grilla w swoim domu a do restauracji kupił nowy. Szalone, jak to się stało, nieprawdaż? Powstrzymując swój śmiech, wiedziała, że to Gavin ostrzegł Marty'ego, by wycofał się z biznesu z chwilą, gdy epidemia zaczęła się rozprzestrzeniać. - Jedyne, co mogę powiedzieć, - powiedział z grymasem, gdy przekazał jej klucz do domu, - to że żaden dobry uczynek nie pozostanie bezkarny. Rozdział 55

Ginny niosła kosz na pranie przez frontowe drzwi, kiedy motocykl wjechał na podjazd. Postawiła rzeczy na ganku czekając, aż Viper zejdzie z motoru i zdejmie kask. - Jest Reaper? Ginny skierowała się w stronę pobliskiego budynku gospodarczego. - Jest w kuźni Matthe’ego i Isaaca. - Mogę z nim porozmawiać? Serce Ginny łączyło się w bólu z Viper'em. Ostatnie dwa tygodnie musiały być dla niego ciężkie. Ten okropny dzień wciąż nią wstrząsał, byli tak blisko utraty Gavina. Nawet za milion lat, Ginny nie zapomni strachu, przez który przeszła, czekając na powrót Silasa. W każdej chwili była w agonii, że Silas nie dotrze do niego na czas, albo że nie będzie w stanie przekonać Gavina, by nie kończył swojego życia. Ginny uśmiechnęła się do Vipera zachęcająco. - Proszę bardzo. Myślę, że chciałby się z tobą zobaczyć. Jej serce pękało na wyraz bólu, który zmienił aroganckie rysy Vipera po jej słowach. - To byłby pierwszy raz od dłuższego czasu. - Jego wyraz twarzy był napięty, jakby nie wierzył jej zapewnieniom. Następnie Viper zaczął powoli podążać w kierunku budynku, jakby obawiając się tego, co tam znajdzie. Jego chwiejne kroki zatrzymały się, mimowolnie odwrócił się w jej kierunku. Uśmiechając się, zeszła z ganku, idąc do sznurka na pranie. - Dobrze mu idzie, Viper. Idź zobaczyć. - Obawiam się, że powiem coś złego. 299

mila8189

- Powiedz, co chcesz. Nie ma dobrego i złego sposobu, by z nim rozmawiać. Traktuj go tak samo, jak Shade'a i Ridera. - Nie mogę. - Dlaczego? - Chcę się upewnić, że ma się dobrze. A potem chcę go rozerwać na strzępy za odebranie mi dwudziestu lat życia. Ginny rozumiała mieszanki smutku i złości. Przeżyła ten okropny wieczór z tą samą mieszanką, co ją rozszarpywało. - Nawet nie miał zamiaru się ze mną pożegnać, - kontynuował Viper. Reaper planował odebrać sobie życie, gdy znalazł Slate'a. Kupił nawet każdemu z braci pożegnalny prezent! - skrzywiła się Ginny. Viper uśmiechnął się do niej ponuro. - Tak, bracia chcą się odwdzięczyć przez skopanie mu tyłka. Ginny zagryzła wargę, próbując nie śmiać się. Mogła sobie wyobrazić, jak zareaguje kilku The Last Riders. Żaden prezent nie zastąpiłby Gavina ani nie sprawiłby, że poczuliby się lepiej, gdyby mu się udało. - Nie wątpię - stwierdziła tylko. - Zostawił mi jakieś gówno. Uh-oh ... Ginny widziała, co nadchodzi. - Dał Riderowi i Shade'owi pieprzone Rolexy. Wiesz co mi zostawił? Jego ostatnią wolę i testament! Ginny nie musiała pytać, co z tym zrobił. Trudy zadzwoniła do niej po tym, jak zadzwoniła do niej Killyama. Killyama powiedziała, że Viper oszalał i przeszedł szaleńczo przez klub po tym, jak rozerwał na strzępy jego wolę. The Last Riders nadal znajdowali kawałki papieru, które były wszędzie rzucone. - Viper, w głębi duszy, nie sądzę, by Gavin był w stanie odebrać sobie życie. Dlatego nie miał dla ciebie prezentu... Kupienie go dla ciebie byłoby jego ostatnim pożegnaniem. Viper nie był przekonany. - Nie obchodziło go nawet, jak bardzo by mnie to zraniło, gdyby mu się udało. - Gavin czuł, że tobie i The Last Riders będzie lepiej bez niego. Starał się oszczędzić ci więcej bólu, a nie wywołać więcej. - Skąd wiesz? - Gavin powiedział Silasowi, kiedy zapytałam go o to samo. - Dzięki Bogu za Silasa. Ginny powtórzyła sobie to samo.

300

mila8189

- Dzwonił do mnie, żeby przekazać mi informacje o Reaperze. Chciałem przyjść tej nocy, ale kazał mi czekać. - Znudziło ci się czekanie? - Nie mogłem dłużej czekać. Przy okazji, jest tu Silas? Chcę mu podziękować. - On i moi inni bracia wyjechali na cały dzień. Pojechali do Louisville, żeby kupić trochę mosiądzu. Chcą wykorzystać ten dzień, żeby Fynn nie czuł się tak odizolowany. Zamierzają uderzyć do restauracji dla zmotoryzowanych i do kina samochodowego. - Wyjazd to dobry pomysł. Powinniśmy zorganizować dzień dla naszych dzieci. One szaleją. Chance i Noah doprowadzają Razera do szału. - Mogę sobie wyobrazić. - Śmiała się Ginny. - Ciągle mieli kłopoty, kiedy tam pracowałam. Nawet sobie nie wyobrażam, w co się wplątali, skoro tak długo nie chodzą do szkoły. - Ujmijmy to tak. Lily wczoraj miała poranne mdłości, co chłopcy wykorzystali na malowanie palcami. Kiedy wróciła, byli pokryci farbą. Powiedzieli jej, że to te tatuaże, które będą mieć, gdy będą starsi. - Brakuje mi ich. Zrobiłam trochę więcej dżemu dla Lily i Beth. Umieszczę je w twoim siedzeniu, jeśli nie masz nic przeciwko, żeby je zabrać? - zapytała. - Nie przeszkadza mi, że bawię się w posłańca, jeśli wyślesz dodatkowy słoik do klubu. Nie ma już żadnego odkąd Reaper skonfiskował ostatni słoik zamykając go w swoim pokoju. - Wyślę parę dodatkowych. Viper spojrzał w stronę budynku. - Może powinienem poczekać, aż Silas powie, że jest w porządku... - Powiedział mi, że przyjdziesz. Dlatego zrobiłam dżemy. - Skąd on wiedział? Ginny rzuciła mu krzywy uśmiech. - Możliwe że z tych dziesięciu proszących SMS-ów, które wysłałeś mu wczoraj. Zaproponowałby, żebyś przyszedł wczoraj, ale Gavin był z Jody'm i Jacobem i nie było go tu. Idź... Viper, naprawdę będzie dobrze. Po raz ostatni Viper skinął głową, zanim skierował się w stronę budynku gospodarczego. Ginny patrzyła, jak Viper zmierza do środka, gdy zawieszała kolejne prześcieradło. Ignorując resztę kosza, podeszła do starej twierdzy. Stamtąd mogła usłyszeć, co mówiono w środku ale z budynku nie można było jej zobaczyć. 301

mila8189

Ona i Leah nauczyły się tej podstępnej taktyki, gdy warsztat należał do Freddy'ego. Słuchali i chichotali za każdym razem, gdy ich tata był zły i sfrustrowany projektem, nad którym pracował odmawiając litanie przekleństw, których nigdy nie powiedziałby w pobliżu ich młodych uszu. - Jak się masz? - Ginny usłyszała, jak sztywno Viper pyta. - Lepiej. - Głos Gavina był tak samo powściągliwy jak Vipera. Ginny przy ciszy nerwowo wykręcała ręce. - Co ty robisz? - Viper zapytał. - Matthew uczył mnie, jak pracować w swojej kuźni. Pojechali do Louisville, żeby kupić trochę mosiądzu. Przygotowuję miejsce dla nich, żeby to postawili. - Dobrze wyglądasz. - pochwalił Viper. - Dobrze się czuję. Od dawna się tak dobrze nie czułem. Praca z Matthew i Isaac'em wyczerpuje mnie tak bardzo, że mogę spać całymi nocami. - Podoba ci się tutaj. - Podoba mi się. - Nie chcesz wracać do klubu, prawda? Dlaczego jesteś tak zdeterminowany, by wyciąć nas ze swojego życia? Ginny czuła łzy wzbierające się w jej oczach na ból w głosie Vipera. - Nie zasługuję na to, by być w waszym życiu. Surowe emocje Gavina sprawiły, że chciała do niego podejść, a jednak wiedziała, że bracia muszą rozwiązać swoje problemy, a nie mogli tego zrobić w jej obecności. - Ciągle nawalam, - dodał Gavin. - Jedyne kiedy spieprzyłeś, to gdy planowałeś odebrać sobie życie. Jak mieliśmy żyć bez ciebie? - Myślałem, że tobie i innym będzie lepiej beze mnie, tak jak wtedy, gdy Slate mnie miał. Zawsze, gdy jestem w pobliżu, wszystko spierdolę. - Gavin, to nie jest prawda. - Nie? Knox nie powiedział ci, co mu powiedziałem o Slate? Slate był poufnym informatorem. Crash sfilmował, jak zabito Memphisa. Chcesz wiedzieć, co jest kurwa zabawne? Zanim mi powiedział, byłem zdecydowany zrzucić nas obu z tego klifu. Potem byłem tak wściekły na to, co mi powiedział, że miałem zamiar go nastraszyć i zawieźć go do miasta, żeby mógł powtórzyć to, co im powiedział. Zrobiłbym wszystko, co by chciał... On by wygrał. Kiedy pojawił się Silas, wyrwał mi się z rąk i spadł. - Silas powiedział, że prawie za nim poszedłeś, że uratował cię jeden z psów Mosesa. Ten ... ten ...?

302

mila8189

Ginny musiała otrzeć łzy z policzków, gdy Viper walczył o to, by wydobyć słowa. - Tak. Ma na imię Suki. Moses mi ją dał. - Knox mi powiedział. Razem poradzimy sobie z FBI i dymem, kiedy przyjdzie czas. Przygotowałem braci. Jesteśmy gotowi. The Last Riders nigdy nie daliby Slate'owi szansy na wycofanie jego zeznań. Wiedzieliśmy, że był tajnym informatorem i przystąpił do programu ochrony świadków, zanim się im wymknął. Byliśmy wtedy na czas i nikogo z nas to nie interesowało. Bracia ciągali słomki, kto będzie tym szczęśliwym draniem, który go dopadnie, a potem oddadzą go w ręce Knoxa. - Kto wygrał? - Razer. Powiedział, że to łatwiejsze zadanie niż pobyt w domu z bliźniakami. Ginny musiała położyć rękę na ustach, by stłumić śmiech. - Próbowałem się zgłosić, ale Knox nie pozwolił mi, - powiedział Gavin. Powiedział, żeby poczekać, aż FBI zapuka do drzwi z nakazem aresztowania. Była pauza, zanim Gavin powiedział. - Przepraszam, Viper. Ginny nie usłyszała odpowiedzi Vipera. Minutę zajęło jej uświadomienie sobie, że Viper przytulał Gavina. Ginny kusiło, by zakraść się do okna, ale nie ruszyła się. Bracia zasłużyli na prywatność, ponieważ bardzo chciała zobaczyć, co się dzieje. - Kocham cię, Gavin. Proszę, nie przepuszczaj mnie znowu przez to piekło... Ja…. Ginny nie mogła dłużej powstrzymywać łez, kiedy głos Vipera załamał się. - Nie mogę stracić cię po raz drugi w życiu. Lubię myśleć, że jestem silnym mężczyzną, ale utrata ciebie złamałaby mnie. - Mam teraz głowę na karku... a przynajmniej dochodzę do siebie. Nie próbuję odciąć ciebie i braci od mojego życia. Po prostu łatwiej jest rozmawiać z Silasem... - A Greer? Powiedział, że ty i on spotykacje się w piątkowe wieczory. - Pomagają mi odnaleźć... normalność. Planowałem przyjść jutro i przeprosić braci, powiedzieć im, że byłem dla nich głupim gównem. - Większość z nich to głupie gówna i tak samo spierdolili. Wiesz, co jest twoją największą porażką, Reaper? Ginny zagryzła wargę na pytanie Vipera, bojąc się, że Gavinowi zaszkodzi jakikolwiek negatywny komentarz, który Viper miał powiedzieć. - Zawsze oczekujesz od siebie zbyt wiele. Nigdy nie wątpiłem w twoją zdolność do wykonywania pracy, ale za każdym razem, gdy próbowałem zdjąć 303

mila8189

z ciebie część ciężaru, ty gromadziłeś więcej gówna. Zawsze sam, szukałeś lokalizacji dla nowej fabryki, pozyskiwałeś inwestorów, uszczęśliwiałeś Taylor, radziłeś sobie z braćmi... Kurwa, to tylko połowa obowiązków, którymi się zajmowałeś. Im więcej wagi starałem się zrzucić z ciebie, tym większa była twoja niechęć do mnie. Nie miałeś mi nic do udowodnienia. To sobie chciałeś udowodnić. - Starałem się sprostać temu mężczyźnie... Ginny musiała wstrzymać szloch, kiedy słuchała załamanego głosu Gavina, takiego samego jak Vipera. - ...którego kochałem i szanowałem bardziej niż ktokolwiek inny i straciłem samego siebie, zanim Slate mnie porwał. Zakłopotany śmiech pojawił się kilka sekund później po ciszy, Ginny uznała, rozpracowują swoje różnice zdań. - Chcesz, żebym przyjechał jutro i podwiózł cię do klubu? - Tak. Nie zamierzam tam mieszkać, przynajmniej przez jakiś czas. Pytałem Silasa, czy to w porządku że zostanę tutaj, dopóki nie wyprostuję głowy. - Lepiej mieć odwiedziny, niż nie mieć cię w ogóle, chociaż musisz być przygotowany na to, że wepchną ci prezenty do gardła. - Śmiech Gavina był muzyką dla jej uszu. - Pamiętam, jak ostatni raz słyszałem, jak się śmiejesz. Ty i Evie żartowaliście. Pamiętasz to? - Nie. - Ja pamiętam. Tęskniłem za twoim śmiechem, Gavin. Jedyne czego kiedykolwiek chciałem dla ciebie, to żebyś mógł się znowu śmiać. Bracie, oddałbym każdego centa i wszystko co posiadam, by zobaczyć jeden z twoich uśmiechów. - Wiesz, kiedy zdałem sobie sprawę, że nie mogę się zabić? - Głos Gavina był tak stłumiony, że Ginny ledwo go słyszała i zdała sobie sprawę, że znów się przytulają. - Kiedy? - Kiedy piosenka pojawiła się w radiu. Wiesz, jaka to była piosenka? - Jaka? - Twoja ulubiona piosenka Guns N' Roses. "Knocking on Heaven's Door.

304

mila8189

Rozdział 56

Ginny umieściła już dżemy w siedzisku motocyklowym Vipera i właśnie podniosła kolejne prześcieradło do powieszenia, gdy Viper podszedł do niej. - Nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć się za to, co twoja rodzina dla nas zrobiła. - Nie jesteś nam nic winien, Viper. - Ginny przypięła spinaczem prześcieradło, a potem odwróciła się i spojrzała wprost na niego. - Ja też go kocham. - Wiem, że kochasz. Widziałem to, gdy zabierałem go z powrotem do klubu. Po tym jak wrócił, Reaper nie mógł spać. To, co z niego zostało, gdy pojechał do Nashville, chyba zostawił tutaj z tobą. - Wróciło to do niego i z każdym dniem wraca coraz więcej. Jego części nigdy wcześniej nie widziałam. Rozumiem, jakie to musiało być dla was trudne, kiedy myśleliście, że odszedł na zawsze. - Trudno o nim zapomnieć. Ginny zaczęła sięgać po kolejne prześcieradło, myśląc, że Viper skończył mówić, kiedy zobaczyła niezdecydowanie na jego twarzy. - Potrzebujesz czegoś jeszcze? Obawiam się, że cztery słoiki dżemów to wszystko, co mam. - Nie, to nie to... - Viper spojrzał na nią współczująco. - Taylor pojawiła się w klubie zeszłej nocy. Chce rozmawiać z Reaper'em. Jeszcze mu nie powiedziałem. Ginny udało się ukryć jej pytający wyraz twarzy. - Dlaczego mu nie powiedziałeś? - Daje jej czas na decyzję, czy chce zmienić zdanie ponownie. Jeśli znów złamie mu serce, mogę nie być z tego powodu tak miły dla niej. Zadzwonię do niego rano, jeśli nadal będzie tam przebywać i zapytam, czy chce się z nią zobaczyć, zanim przyjadę po niego. - Miejmy nadzieję, że nie zmieni zdania. - Nie martwisz się, że znów ją zobaczy? - Gavin mnie nie kocha, a to pozwoli mu sprawdzić, czy jego uczucia do niej są takie same. Jeśli są, to chcę tego samego, co ty i ja. Last Riders pragną, żeby Gawin był szczęśliwy. - Gavin nie jest jedynym, który zasługuje na to, by być szczęśliwym. 305

mila8189

- Ja jestem szczęśliwa. - Ręka Ginny uderzyła w jej serce. - Nie obchodzi mnie, czy nigdy nie poczuje do mnie nic więcej niż przyjaźń. On żyje. Złożyłam Bogu obietnicę, że jeśli Gavin będzie żył, to będzie wszystko, o co będę prosić. Zamierzam dotrzymać tej obietnicy. - Moja była taka sama. Chyba nie możemy być wybredni. Uśmiechnęła się do Vipera, zmieniając temat, zanim zalałaby się kolejnymi łzami. - Pozdrów Winter i Aishę ode mnie. - Tak zrobię. Zobaczymy się jutro, kiedy przyjadę po niego rano. Po wyjeździe Viper, Ginny zrobiła to, co zawsze, gdy miała chaos w głowie. Zaczęła śpiewać znajomą piosenkę, której tak dawno nie śpiewała. Zaskoczona, że słowa przyszły tak łatwo, Ginny uwolniła się od bólu serca, który czuła przez tę piękną piosenkę. Wyczuwała otaczającą miłość Leah, Ginny włożyła całe serce w piosenkę. Być może już nigdy nie będzie w stanie objąć Leah, a Gavin może nigdy nie odwzajemni jej uczuć, ale używając jej głosu, pokazała im, jak wiele dla niej znaczą. Z każdą nutą ... jej miłość unoszącą się w powietrzu... Reaper chwycił z wiszącej szafki szklankę, którą napełniał w starym zlewie. Obserwowanie jak płyn wypełnia szklankę czyniło go bardziej spragnionym, wraz z szumem pędzącej wody. Gdy była już prawie w połowie pełna, jego uszy zarejestrowały coś co przyprawiło go o gęsią skórkę. Powoli zakręcał kran, gdy woda przelewała się przez szklankę, przez co jego opuszki palców były mokre. Myślał, że śni, słysząc piosenkę śpiewaną głosem, który trzymał go przy życiu, gdy był w piekle. Ale gdy szum wody ucichł, słyszał wyraźniej głos anioła, który nie pochodził z jego głowy, lecz z drugiej strony otwartego okna, gdzie stał. Nadal wpatrywał się w metalowy zlew, zbyt przerażony, by spojrzeć w górę przez szybę, lecz gdy to zrobił, serce Reapera nagle zatrzymało się, a szklanka, którą trzymał w dłoni, upadła. To było jak patrzenie na obraz, a białe drewniane okno było ramą. Słońce sprawiło, że zielona trawa stała się złota, a wiszące właśnie białe prześcieradła na sznurze powiewały w rytmie na wietrze, dopasowując się do rytmu dźwięku płynącego z postaci znajdującej się za białą, falującą tkaniną. Poczuł nagły spokój, jakby cały jego ból, jego demony, jego wściekłość właśnie zniknęły a on z powrotem stał się człowiekiem, którym kiedyś był. Mężczyzny, który był silny, czysty i nietknięty. Mężczyzną, którym był, gdy po raz pierwszy usłyszał ten głos... Gavin. 306

mila8189

Gavin podszedł do drzwi kuźni, a potem zawrócił, jakby wskoczył do obrazu, by podążyć za głosem anioła. Jej głos zmienił się, ale tylko nieznacznie, jej ton, który kiedyś był młody i skromny, z biegiem lat stał się bardziej dojrzały, teraz mający lekki posmak tęsknoty. Zbliżając się, odsunął jedno z prześcieradeł z drogi. Kobieca sylwetka znajdowała się tuż przed nim po drugiej stronie prześcieradła. Anioł utrzymywał go przy życiu w jego najciemniejszych dniach. Słuchanie tej piosenki dało mu nadzieję na przetrwanie. Myślał, że jest to wymysł jego wyobraźni, tylko mechanizm, który utrzymywał go przy życiu, ale ona była prawdziwa... przez cały ten czas. To było odległe wspomnienie, które siedziało w najgłębszych zakamarkach jego umysłu, jak ukryty klejnot, który jego ciało chroniło przed zapamiętaniem, aby nie zepsuć go tym, czym się stał. Pamięć ta jednak powoli wkradała się z powrotem, gdy Gavin zobaczył przywołujące światło zza okna, wspomnienie, które zamienił na Taylor, ponieważ jego umysł nie był w stanie zaakceptować prawdy. Wspomnienie... - Ma piękny głos, prawda? - Lucky powiedział, przesuwając oczy z okna na niego. Gavin nie mógłby odpowiedzieć, nawet jeśli jego życie by od tego zależało. Wstając z biurka, podszedł do okna. Oparł rękę na ścianie i wyjrzał na zewnątrz. Dziewczyna siedziała na stole piknikowym plecami do kościoła. Śpiewała "In the Arms of an Angel" Sarah McLachlan, a sposób, w jaki śpiewała, ukazywał wiele bólu, zastanawiał się, czy była tego świadoma. To było strasznie piękne i przemawiało do jego duszy, jakby bezpośrednio do niego mówiła. - Była tu wczoraj wieczorem, prawda? - Tak, to ta dziewczyna, której udzielam korepetycji. - Kim była ta kobieta z nią? - Musisz mówić o jej przybranej matce. - To suka. - Powiedz mi coś, czego nie wiem. - Ton głos Lucky'ego ukazywał niechęć do matki zastępczej. - To dobry dzieciak. - Musi być, żeby tak śpiewać. - Opuścił rękę i zmusił się do odsunięcia się o krok od okna, ignorując szum lekkiego wiatru, który poruszał zasłony, nakazując mu poczekać jeszcze sekundę… Czując się niedorzecznie, że wyobraża sobie, że wiatr z nim rozmawia i z tym że obserwuje młodą dziewczynę, odszedł, odmawiając spojrzenia wstecz. Nie interesował się nią ani odrobinę w sferze seksualnej. To było bardziej jak

307

mila8189

przeczucie... czegoś..., jak zobaczenie kogoś w sklepie spożywczym i nie móc przypisać nazwiska do twarzy lub do czegoś znaczącego. Nagły podmuch wiatru podniósł prześcieradło, odsłaniając tożsamość jego anioła stróża. Jej śpiew nagle się zatrzymał. - Gavin? To ja, chciał jej powiedzieć. Zamiast tego, mógł tylko uformować jej imię. Ginny... Zaniepokojenie przecięło jej twarz, nie rozpoznając mężczyzny stojącego przed nią. - Czy wszystko jest w porządku... - Nie widziałem... Nie słyszałem tego wcześniej. - Co? - Zapytała, kiedy prześcieradło spadło między nimi. - Miałaś rację, - w końcu mógł się do tego przyznać, gdy Gavin wystąpił do przodu, odsuwając prześcieradło z drogi swoją wytatuowaną ręką, żeby móc na nią patrzeć. W końcu był w stanie wypowiedzieć słowa, których Reaper nie chciał powiedzie. - Bratnie dusze istnieją. Oczy Ginny zalśniły. Podniosła rękę, ale zatrzymała się tuż przed dotknięciem jego twarzy, wiedząc, że nie chce przynieść mu bólu w tej spokojnej chwili. Zamykając oczy, Gavin wcisnął w jej dłoń swój policzek. W momencie, gdy jej miękka skóra dotknęła jego, przez ułamek sekundy trwała chwila euforii. Poczuł... szczęście. Ale potem ból wrócił, tak jak zawsze. Jego brązowe oczy otworzyły się, gdy Reaper wrócił. Ona była aniołem, a on brudem. - Gavin, - Ginny próbowała go powstrzymać, gdy odwrócił się, by odejść. - Gavin, proszę, poczekaj. Zignorował jej błaganie, idąc dalej. - Reaper... Odwrócił się na imie z jej ust. - To pierwszy raz, kiedy użyłaś mojego pseudonimu. - Dusze nie mają imion. - Ginny przechodziła między rzędami prześcieradeł. - Moja rozpoznała twoją, kiedy cię zobaczyłam. Nawet gdybym straciła wzrok, i tak bym cię rozpoznała. - Wyciągnęła rękę, by schować pasmo włosów za jego uchem. - Może i uprawiałeś seks setki razy, poprosiłeś Taylor, żeby za ciebie wyszła, planowałeś mieć z nią dzieci ciałem... ale twoja dusza... zawsze była moja. Reaper zbliżył się do niej o krok, by spojrzeć jej w oczy. Jęcząc, przycisnął usta do jej. Uczucie, które przez niego przechodziło, nie było wstrętem, ale połączeniem dwóch dusz, jakby zbyt długo były osobno. Umieszczony między 308

mila8189

prześcieradłami, jakby jego dusza była wolna z brudów zbrodni, do których popełnienia zmuszali go inni, Reaper czuł się oczyszczony. Podczas wspólnego pocałunku, przy każdym ruchem języka w jej ustach, odzyskiwał drugą połowę ich serc, które zostały utracone, gdy ich dusze zostały rozdarte. Gorąco krwisty pocałunek rozpalił ogień w jego krwiobiegu, rozgrzewając zimną krew, którą pompowało serce bez żadnych prawdziwych emocji. Ginny wzbudzała nie tylko ciepło, ale i emocjonalną potrzebę połączenia się z nią... by znów stać się całością. Żeby odzyskać brakującą część, o której braku nawet nie wiedział. Dusza, która była odpowiednikiem jego. Silniki mogły pracować z brakującymi częściami, ale nie pracowały tak wydajnie lub nie osiągały prędkości, do których zostały zaprojektowane. Jeśli jednak znajdziemy brakujące części, silnik może pracować tak, jak został zaprojektowany. On i Ginny zostali zaprojektowani tak, aby być razem niezależnie od tego, jak wysoko byli w hierarchi lub w co wierzył. Ona miała być jego. Odrywając usta od jej, Reaper wziął głęboki oddech, czując, że może swobodnie oddychać bez ograniczeń. Próbował sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz tak kurewsko łatwo oddychał... potem przypomniał sobie... zanim oddał Viperowi swoją kurtkę. The Last Riders byli jego kotwicą. Bez nich zawiódł, nie dlatego, że nie był wystarczająco silny, ale dlatego, że uderzył w burzę i bez kotwicy wpadł na mieliznę. Nawet potężny pancernik mógłby zostać zniszczony bez kotwicy, która utrzymywałaby go na miejscu. Wierzył, że Taylor jest tą kotwicą, dlatego też trzymał się myśli o niej podczas porwania i kiedy został uwolniony. Wiadomość, że Taylor wyszła za mąż i spodziewa się dziecka, wysłała go w stronę ciemnej burzy. Teraz jednak widział, że Taylor nigdy nie byłaby wystarczająco silna, by utrzymać go w miejscu w niespokojnych wodach, które rozbiły go o skalisty brzeg. Tylko jedna kobieta miała siłę woli, determinację i była na tyle lekkomyślna, by utrzymać go stabilnie, by powoli i niestrudzenie przenosić go z powrotem na spokojniejszą wodę. - Podoba mi się ten niebieski odcień. Przypomina mi ocean. - Ginny przejechała ręką po prześcieradle, które było po jego lewej stronie. - Tak, - odpowiedział ochryple. - Dlaczego to robisz? - Co robisz? - Zapytała niewinnie. - Przekierowujesz moją uwagę na głupstwa. - Nie sądzę, żeby to było głupstwo. Wybrałam je, bo podoba mi się ten niebieski odcień. 309

mila8189

- Podoba mi się, ale nie na tyle, żeby o tym mówić, kiedy się całujemy. Owijając rękę wokół jej szyi, przysunął ją do swojej piersi. - Czy my się całujemy? - Drażniła się, oplatając go rękami. - Spróbuję, jeśli przestaniesz mówić o kolorze prześcieradeł i mnie powstrzymasz. - Mam przyjaciółkę, która ma ataki paniki. Czasami pomaga dać jej coś, na czym może się skoncentrować oprócz oddychania. Naprawdę mnie też nie obchodzą prześcieradła - szeptała. - I nie powstrzymuję cię, ale nie chcę zrujnować tej chwili, bo wywołuję u ciebie mdłości. - Nie mam ataków paniki, - zaprzeczył. - Okay ... ale tak jakbyś miał. - Nie mam. - Reaper opuścił głowę, żeby muskać ustami jej szyję. - I jedyne, co u mnie wywołujesz to podniecenie. Zszokowany wyraz jej twarzy sprawił, że roześmiał się przy jej skórze. - Czy nikt wcześniej nie mówił do ciebie brudnymi słowami? - Nie w moim zasięgu słuchu. - Śmiał się z jej sztywnego tonu. Badając kontury jej szyi, dopóki nie dotarł do jej ucha, Reaper, przesunął językiem po płatku usznym. Mrucząc, gdy zaczęła drżeć, przyciągnął ją bliżej swojego ciała. Przekręcając głowę na bok, ponownie znalazł jej usta, wbijając język do środka, gdy przesuwał rękę na jej kark, zatrzymując ją w miejscu dla swoich głodnych ust. - Gavin..., - dyszała. Wiosenna bryza spowodowała, że prześcieradła kołysały się wokół nich, gdy ich namiętność wzrastała. Drżał tak samo jak ona przez uczucia gorąca i pożądania, o których sądził, że już nigdy nie dane mu będzie doświadczyć. Patrząc przez jej ramię, zobaczył spinacze, którymi przypięte było prześcieradła. Odsuwając ręki z szyi Ginny, sięgnął po spinacze, uwalniając niebieskie. - W dniu ślubu T.A., nie byłoby mnie tam, gdyby Shade nie zadzwonił do mnie z prośbą o podwózkę, - szeptał przy jej ustach. - Byłem gotów wyjechać bez jego tyłka, potem usłyszałem, jak śpiewasz. Celowo owinął rękę wokół talii Ginny, aby podnieść ją wyżej, zanim położył ją delikatnie na prześcieradle. - To właśnie powinienem był zrobić, gdy cię zobaczyłem. - Przyciskając swoje usta do jej, Reaper pocałował Ginny delikatnie, jakby to był ich pierwszy pocałunek. Wirujące języki pogrążyły go w marzeniach, które świadomie tworzył. Zsunął ręce do jej talii, podnosząc jej cienki top odsłaniając jej piersi,

310

mila8189

kciukami odszukały wrażliwe punkty, gdy je dotknął wygięła się przyciskając do jego twardniejącego kutasa. Dysząc w doznaniach, wspomnienia, których nie chciał, powróciły, niszcząc szczególny moment, którego dla niej chciał. Siadając, jego ręce nieświadomie uderzyły w jego głowę. Chciał zmiażdżyć myśli w głowie. - Gavin... Gavin... Reaper opuścił ręce, by spojrzeć na nią przez ramię. - Chcę... ale nie mogę... Wziął uspakajający oddech zanim spojrzał jej w oczy, odwaga próbowała przyjść mu na ratunek, chcąc, by zrobił coś, czego nigdy wcześniej nie robił. Nie jestem już mężczyzną... Nie mogę... Byłem... - Gavin... jesteś najwieszym mężczyzną jakiego ktokolwiek spotkałam. Czy to by zadziałało, gdybym to zrobiła? - Ginny wygładziła prześcieradło, kładąc się na nim. - I tak? - Ginny położyła ręce wzdłuż jej boków. - Dotknę cię tylko wtedy, gdy będziesz chciał, żebym... i gdzie będziesz chciał. Jakkolwiek długo zechcesz, żebym to robiła. Moi bracia wrócą dopiero dzisiaj wieczorem. - Uwodzicielska oferta kusiła go. Położył się na biodrze, żeby jej nie obciążać, wrócił ręką do jej odsłoniętego brzucha. - Zdejmij swój top, - rozkazał z silnym akcentem. Ginny usiadła, by zdjąć swój top, a następnie wznowiła swoją pozycję na prześcieradle. - Bardzo mi się to podoba... bardzo. Ginny roześmiała się z niego. - Oczywiście, że tak. Jesteś dominujący jak cholera. - Nie jestem. Rzuciła na niego okiem. - Okaay, - wymądrzała się. - Zdejmij spodnie. - Okay. - Ginny rozpięła swoje dżinsy, wykręcając się z nich, a następnie odrzuciła je na bok po zdjęciu sandałów. Kiedy znów leżała, musiała zdusić chichot. - Co jest takie zabawne? - Co, kurwa, było dla niej zabawne, że próbował się z nią kochać? Bo on nie był prawdziwym mężczyzną... - Chcesz usłyszeć coś zabawnego? - Nie w tej chwili. Musiała zdusić kolejny chichot. - Ale to jest naprawdę zabawne. Chciał dać jej coś, co będzie dla niego kurewsko zabawne, gdy zobaczy jej twarz po tym, jak wiosłował by jej tyłek dla zabawy...

311

mila8189

- To jest ten sam zestaw bielizny, który miałam na sobie podczas ślubu

T.A. Cholera. Zaczął się śmiać. Kładąc głowę na jej ramieniu, przyznał się do prawdy. - Nie zasługuję na ciebie, - powiedział boleśnie w jej skóre. - Wiem. - Jej chichoty ustały, gdy odwróciła twarz w jego stronę. - Ale i tak mnie masz. Położył dłoń na jej ramieniu, ściągnął ramiączko jej stanika, a następnie chwycił delikatne ciało pod spodem. - Zawsze i na zawsze. - Przejdźmy przez to tu i teraz, a ja będę szczęśliwa. - Nie trzeba wiele, żeby cię uszczęśliwić. - Ściskając jej piersi w dłoni, kciukiem gładził jej sutek. Miały rozmiar dwudziestopięciocentówki i ciemnoróżowy kolor. Oblizując jedną koniuszkiem języka, zobaczył gęsią skórkę unoszącą się na jej ramionach. - Jesteś taka wrażliwa. - Dmuchając ciepłym powietrzem na jej sutek, patrzył, jak wije się, błagając o dotyk. Wirując wokół sutka w jego ustach, w zastraszającym tempie powróciło pragnienie, które miał przedtem. Ginny miała rację, był dominujący. Przykrywał ją swoim ciałem i siał to samo spustoszenie wobec jej zmysłów, co ona jemu. Zdając sobie sprawę z tego, że po raz pierwszy miała na sobie męskie ręce, Reaper zaczął powoli rozbudzać Ginny, przygryzając zębami jej sutek, a następnie łagodząc ugryzienie językiem. Poznając smak jej skóry, przesunął usta do jej drugiej piersi, nieświadomie zbliżając się do jej drugiego boku. Tworząc ścieżkę pocałunkami od piersi w dół do talii, przez wrażliwy pępek, powodując że kręciła się na prześcieradle. - Gdybyś to zrobił podczas ślubu T.A., zostalibyśmy aresztowani, - jęczała. - Nie. - Używając jego opuszków palców, zerwał jej majtki. - Większość gości było z Last Riders... dołączyliby do nas. - Huh? Wstrząśnięta tym, co powiedział, zaczęła siadać. Reaper popchnął ją z powrotem w dół. Klęcząc, rozłożył jej uda, aby zobaczyć pięknie różową cipkę. Dociskając palec do jej łechtaczki, stwierdził, że nie była wystarczająco mokra, aby go przyjąć, więc zaczął bawić się wstydliwym płatkiem. Przebłysków wspomnień, które wcześniej zniszczyły jego próby, nie było już na horyzoncie, kiedy stopniowo włożył jeden palec w jej wnętrze. - Pracowałaś w klubie. Nigdy nie poszłaś na górę?

312

mila8189

Z jej zszokowanej reakcji, wiedział, że nie. Nie mógł się jednak powstrzymać od dokuczania jej, zwłaszcza, że to zwilżało jego palec. - Nie, nie wolno mi było wchodzić na górę. I nawet gdybym mogła, nie patrzyłabym. Usuwając palec, Reaper obniżył się, by zmusić swoją czystą, małą dziewicę do utraty zmysłów. Uśmiechnął się do jej cipki, gdy próbowała złączyć uda. - Mówiłem ci, żebyś się ruszyła? Powróciła do poprzedniej pozycji rozsuwając nogi. Wkładając ręce pod jej tyłek, podniósł ją wyżej do swoich ust, przesuwając językiem po niej, rozluźniając jej ciasny wnętrze, by mógł wbić w nią swój język. Ginny wydała jeszcze jeden jęk, który spowodował że jego kutas naciskał na jego brzuch. - Jesteś tak cholernie ciasna. - Poruszając językiem, zaczął znowu bawić się jej wargami sromowymi, czując przyjemną wilgoć, której szukał. Wstając, spojrzał na nią na niebieskim prześcieradle. Każda część jej ciała była dla niego gotowa, od napiętych piersi po wilgotną cipkę, która delikatnie lśniła błyszczącymi sokami. Zdejmując spodnie, jego pragnienie płonęło, pośpieszając jego działania i powstrzymując koszmary. Opadł na kolana między miękkimi udami Ginny, kontrastującymi z jego bardziej umięśnionymi. Widok dał mu przypływ męskości, pragnąc odszukać i podbić jej tajemnicze głębiny. Ustawiając swojego kutasa przy wejściu, zamarł. - Gavin… kochaj się ze mną. Proszę …. Położył dłoń na prześcieradle obok jej ramienia i opuszczał się, wsuwając się w nią, kiedy Ginny docisnęła swoje uda do jego bioder i podniosła się. Wydając cichy jęk, Reaper zatopił się głęboko w głębinach Ginny i wstrzymał oddech. Został pochłonięty przez doznania, jakby zanurzył się w nieodkrytej tajemniczej zatoczce, w której kryło się piękno, którego nigdy wcześniej nie doświadczył. Głodne ruchy ich ciał poruszających się na prześcieradle pokazywały odwieczne piękno, które można było osiągnąć, gdy dwa ciała poruszały się jako jedno. Przy każdym uderzeniu jego kutasa zanurzali się głębiej, aż burzliwy szum namiętności sprawił, że chwytali się czegoś zupełnie poza ich zasięgiem, uczucia, które było nieznane, nawet nie wiedzieli, że istnieje, dopóki nie znaleźli się w miejscu tak wspaniałego piękna i nie doświadczyli go. Próbując złapać oddech, Reaper zdołał podnieść głowę, aby spojrzeć w oczy Ginny, widząc łzy wysuwające się z kącików jej oczu. 313

mila8189

- Czy ja cię zraniłem? - Zaczynając się odsuwać, zatrzymał się, gdy ona owinęła ręce wokół jego szyi. - Nie. Czy ja cię zraniłam? - zapytała. - Nie. - Nie mógł zrozumieć, dlaczego pytała, dopóki nie podniosła mu palców z policzków, żeby mu pokazać. - Czy to było prawdziwe? - Tak prawdziwe, jak to tylko możliwe. - Całując jej łzy, zsunął rękę pod jej brodę, podnosząc twarz. - Nigdy wcześniej się tak nie czułem. Nawet nie... Przycisnęła palce do jego ust. - Proszę, nie wymawiaj jej imienia, nie dzisiaj. Proszę... Chcę tylko, żeby to zostało między tobą a mną. Delikatnie chwycił jej nadgarstek, czując bransoletkę pod spodem. - Nie miałem zamiaru wypowiadać jej imienia. Miałem zamiar powiedzieć, że nie doświadczyłem tego nawet w mojej najśmielszej wyobraźni. - Dzikusie, trudno mi w to uwierzyć, - drażniła się. - Byłeś Last Rider'em przez długi czas, zanim się zaręczyłeś. Może i nie byłam na górze, ale mam uszy. Pewnego ranka przyszełam wcześnie i złapałam Luckyego i Ridera przebranych za piratów, goniących Willę. Zupełnie wierzę, że mogłeś sam przeżyć kilka z tych przygód. Wybuchając śmiechem, Reaper potrząsnął głową w zaprzeczeniu. - Kobieto, nigdy w życiu nie odgrywałem pirata, nawet gdy jako dziecko przebierałem się na Halloween. Zwężając oczy, patrząc na nią groźnie, uniósł jej ręce nad głowę. - Ale jeśli chcesz fantazjować o uprawianiu seksu z tajnym agentem, to kochanie, jestem do twoich usług. Rozdział 57

- Gdzie są te wszystkie dżemy? Widziałem, je wczoraj na blacie. Ginny spojrzała w górę z nad patelni. - Dałam je Viperowi. Silas przyniesie więcej z budynku gospodarczego, kiedy wróci dziś po południu. W lodówce jest trochę dżemu z winogron. - Kupiony w sklepie. Zaniosłaś te wszystkie słoiki do budynku magazynu. Dlaczego nie zostawiłaś jednego tutaj? - Właściwie, dwa miały zostać tutaj, ale kiedy poprosiłam Vipera, żeby zabrał parę do Lily, on poprosił o parę do klubu. - Dałaś im mój dżem? - zapytał Reaper przez zaciśnięte zęby. 314

mila8189

- Technicznie rzecz biorąc, te słoiki były moje. Nie rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi. Mam jeszcze dziesięć słoików w... - Problem w tym, że nie chcę, żeby Shade jadł twój dżem. Jest mój. Wiedział, że jest niedorzeczny, ale nie potrafił się powstrzymać przed zrobieniem z siebie większego dupka, więc opadł z powrotem na swoje krzesło przy stole, i wpatrywał się ponuro w ten niesmaczny tost. Ginny położyła przed nim talerz z bekonem. - Możesz zrobić sobie kanapkę z bekonem, - zasugerowała. - Zrobiłaś trochę do wysłania Shade'owi. Przewracając na niego oczami, odwróciła się w stronę kuchni. Posadził sobie ją na kolana i zmusił się do przeprosin. - Przepraszam. Owinęła mu ręce wokół szyi, ujawniając jego bleff. - Nie wyglądasz jakbym ci było przykro. - Nie jest mi przykro. - Czy mama nie nauczyła dzielić się? - Wszystkie kobiety w klubie obsługują Shade'a. Ginny zmarszczyła brwi. - Kiedy tam pracowałam, nie widziałam nikogo, kto by go obsługiwał. - Nie mówię o żonach. - Oh ... Rozumiem. Te kobiety, które tam mieszkają? - Tak. - Położył rękę na jej karku, kciukiem nakreślając kręgi na jej skórze. - Już więcej mu nie dasz? Proszę? - Nie dam mu już więcej dżemu. Zadowolony? Patrzył na nią podejrzliwie, próbując czytać jej w myślach. To nie było do niej podobne, że tak łatwo się poddała. - Jakie masz plany na dzisiaj? - zapytała, obracając się do niego, bawiąc się włosami na jego szyi. Na jej wspomnienie o nadchodzącym dniu, zmienił temat, nie chcąc rozmawiać o dwóch sytuacjach, które miał zamiar rozwiązać przed powrotem. - Idę do klubu, żeby porozmawiać z braćmi. Chcą zwrócić kilka prezentów, które im dałem. - Założę się. - Grymasiła. - Cieszę się, że nie dostałam takiego prezentu. Podnosząc ją wystarczająco, wyciągnął małe pudełko z kieszeni, a potem trzymał je przed nią. W jej oczach pojawił się strach. Potrząsnął głową, wyjaśniając, - Kupiłem je, bo... Wiem, że bransoletka wiele dla ciebie znaczy i chciałem żebyś miała coś ode mnie przy sobie. Nie

315

mila8189

chciałem ich kupować, z tego powodu z jakiego kupowałem zegarki braci. Kupiłem je, bo tęskniłem za tobą. Dała mu delikatny uśmiech. - W takim razie przyjmę twój prezent. Pocałowała go w kącik ust, potrząsając prezentem przed jego twarzą. - Niech zgadnę. - Znowu potrząsnęła małym pudełkiem. - To są amulety. - Dobrze zgadujesz. - Roześmiał się kpiąco. Potem nerwowo obserwował, jak otwierała pudełko, czekając na jej reakcję. - Aw ... one są piękne. - Całując go, kolejny pocałunek zaczął wymykać się spod kontroli, gdy oparła się o jego klatkę piersiową, głowa naturalnie skierowała się na jego ramię. Przerywając pocałunek, wyprostował ją na kolanach. - Zachowuj się. Viper będzie tu za pięć minut. Zrobiła zrzędliwą minę. - Tak szybko? Myślałam, że będziemy mieli co najmniej godzinę. Silas właśnie wyszedł, a ja... Widząc jej rumieniec na pewno z tego co miała zamiar powiedzieć, Reaper postanowił się z nią podroczyć. - Myślałaś, że po wyjściu Silasa skusisz mnie na małe bzykanko? - Posyłając jej wszystko wiedzący uśmiech. - Powinnaś była przyjąć moją sugestię i zakraść się do mojego pokoju po tym, jak poszedł spać zeszłej nocy. - Twój pokój nie ma drzwi, - przypomniała mu. - Co jest jednym z obowiązków, jakimi muszę się dziś zająć, jeśli się pośpieszysz i przyjmnij mój prezent, żebym mógł wyjść. Ginny patrzyła na zapakowany prezent w dłoni. - Jeśli go nie otworzę, zostaniesz tu ze mną? - wyszeptała. Podniósł jej podbródek, spoglądając jej w oczy. - Nie będzie mnie tylko kilka godzin. Nie jechałbym, gdybym nie musiał. - Uwalniając jej podbródek, odebrał pudełko i otworzył je przed nią. Zdejmując zawieszki, umieścił gwiazdę, księżyc, a na końcu parę diamentowych skrzydeł anioła w jej dłoni. Zamykając jej palce wokół zawieszek, podniósł jej pięść do ust. - Następnym amuletem, który ci kupię, będzie czterolistna koniczyna, by przypomnieć ci o naszej pierwszej randce. - Naszej pierwszej randce? Wzruszył ramionami. - Odmawiam myślenia o Dirty Dan's jako o naszej pierwszej randce. - Wolisz, żeby ci przypomnieć, że musiałeś wymknąć się przed rankiem, żeby zakopać lustro? - Tak, wolałbym. Wolałbym zupełnie zapomnieć o Marty'm, a ty mi w tym pomożesz, nie wspominając o jego przeprowadzce do Treepoint. 316

mila8189

- Tyl... - Nie, tyłek... chyba, że to twój, - żartował, klepiąc ją pośladek, żeby wstała, kiedy usłyszeli na zewnątrz odgłos samochodu Vipera. Biorąc ją za rękę, podeszli do drzwi. Podnosząc nadgarstek, patrzył w dół na bransoletkę, patrząc na amulety. Została dodana nowa, której nie widział w Nashville. - Kiedy dostałaś ten? - Reaper dotknął kruchego złotego dolara piaskowego - T.A. mi go dała. - Ginny nie podniosła oczu z bransolety. - Dlaczego T.A. dała ci zawieszkę? Wygląda na drogą. - Dała mi ją za śpiewanie na jej ślubie. - To było miłe z jej strony. - To miła osoba. Głośny dzwonek z podwórka kazał im wyjść na zewnątrz. Nie zważając na to, że Viper patrzył, pocałował ją w usta. - Kiedy wrócę, przyniosę te drzwi. - Powiesz Silasowi, dlaczego chcesz wstawić te drzwi? - Drażniła się. - Zostawię to tobie, - powiedział, schodząc po schodach. Widząc jej wyraz twarzy, wrócił na górę. - Porozmawiam z nim, dobrze? - Pocierając kciukiem o jej drżącą dolną wargę, przyciągnął Ginny do swojego ciała. - Jeśli to ma cię krępować, kiedy wrócę, porozmawiamy o tym i znajdziemy inne miejsce do zamieszkania. Teraz będziesz się zachowywać, czy będę musiał wepchnąć ten klakson w dupę Vipera? - Będę się zachowywać. Dzięki przytuleniu, które mu dała, poczuł się lepiej, gdy wyjeżdżał. Pomachał do Matthew i Isaaca, kiedy wchodzili do ich warsztatu, wsiadł do SUV-a Vipera. - Spóźniliśmy się, - Viper na niego naskoczył, zanim Reaper mógł zamknąć drzwi. - Dostałem tę wiadomość dwa klaksony temu, - Reaper odpyskował. - Mówiłem ci, że nie możemy się spóźnić na spotkanie z FBI, kiedy rozmawiałem z tobą dziś rano. Teraz nie będziemy mieli czasu na spotkanie z Diamond. - Wiemy już, co by nam powiedziała... bądźcie cicho i pozwólcie jej mówić. Zamierzam posłuchać jej rady, choć nie miała czasu jej dać. - Jesteś w dobrym nastroju. - Viper spojrzał na niego z podejrzliwością.

317

mila8189

- Zrób mi przysługę; jeśli przysięgnę że nie skończę ze sobą, przestaniesz szukać objawów, których nie ma? Przynajmniej już nie. Czuję się dobrze. Właściwie, to czuję się kurewsko świetnie. - Wróciłeś na swoje antydepresanty? Jeśli tak, podaj mi parę. Musiałem wysłuchać każdego brata w klubie, by zapakować Taylor razem z jej gównem z powrotem do jej samochodu, zanim przyjedziesz dzisiaj. Wtedy Knox zadzwonił i powiedział mi, że FBI na niego czekało, gdy rano wszedł na komisariat, z wezwaniem nas na przesłuchanie. - Sam odprowadzę gówno Taylor do jej samochodu po naszym spotkaniu. Możemy pozwolić Diamond rozmawiać z FBI. Oni muszą wszcząć przeciwko nam sprawę. Muszą udowodnić, że to my odpowiadamy za zniknięcie Slate'a. To zajmie trochę czasu. - A co z Memphis? Mają nagranie, żeby udowodnić, co się z nim stało, Viper stwierdził, parkując na policyjnym parkingu. - Chyba mam na to jakiś plan. Porozmawiamy po spotkaniu. Potem pójdę zobaczyć się z braćmi i zabiorę Taylor z twojej głowy. Przynajmniej Ginny nie wie, że jest w klubie, - powiedział, wysiadając z samochodu i wyłapując wyraz Vipera. Wiedział, kiedy miał przesrane. - Ona wie, że Taylor jest w klubie? - Tak. - Kurwa. Dzięki, starszy bracie. - Zatrzasnął drzwi samochodu. - Martwiłem się o to, jak zareagujesz. Myślałem, że Taylor była jednym z powodów, dla których chciałeś się zabić... - Viper zamknął usta. - Okay, spieprzyłem. Gavin się roześmiał, objął ręką ramiona Vipera. - Witajcie w moim świecie. Wszelkie przejawy uśmiechu zniknęły przed wejściem do biura szeryfa, gdzie recepcjonistka wysłała ich do sądu. - Knox i twój prawnik spotkają się z tobą w pokoju nr 2, na parterze. Czekają na was. Reaper i Viper wymienili się spekulacyjnymi spojrzeniami, gdy wyszli za drzwi i udali się do sądu. - Mamy przejebane. Dobry humor Reapera szybko zniknął po przekleństwie Vipera. Viper był uwikłany w burzę gówna, którą stworzył Memphis. Zdradziecki drań zasłużył na śmierć, której doświadczył. Chciwy skurwiel był gotów wysadzić cały pieprzony klub, ale go wcześniej schwytano. Szukając pokoju, Reaper zobaczył policjanta, który pilnował drzwi. Inny policjant stawał przed drzwiami w głębi korytarza. 318

mila8189

Policjant sprawdził ich identyfikatory przed otwarciem drzwi. - Upewnij się, że utrzymujesz dystans kilku stóp. - Przesuwając ich do środka, zamknął za nimi drzwi. Knox i Diamond czekali w środku. - Dzięki Bogu, że w końcu się pojawiliście. Grozili, że wydadzą nakazy aresztowania, jeśli nie pojawicie się w ciągu najbliższych dziesięciu minut. - Straciłem poczucie czasu, - Reaper wziął na siebie uderzenie za spóźnienie. - Skoro tak bardzo zależało im na naszym przybyciu, to gdzie oni są? - Prokurator Generalny rozmawia z agentami specjalnymi. Wezwą nas, gdy będą gotowi. Diamond z niepokojem przyglądała się Knoxowi, gdy czas mijał i nikt po nich nie przyszedł. Wiedząc, że mogą być nagrywani, nie omawiali żadnego z powodów, dla których mogli zostać wezwani na przesłuchanie. Zakładając, że byli tam, aby omówić Slate, byli ostrożni, by nie wymieniać jego nazwiska. Im dłużej trwało ich czekanie, tym trudniej było nie mówić, co Reaper wziął to za ich taktykę polegającą na wzięcie ich przez przeczekanie. - Czy to w ogóle jest, kurwa, legalne? Kazanie nam tak długo czekać? Zapytał Viper. Diamond, tak samo sfrustrowana jak wszyscy w pokoju, poszła do drzwi, żeby je otworzyć. Policjant przerwał mówienie coś do radia na ramieniu. - Poinformowano mnie, że mam zabrać was do większego pokoju na górze. Wszyscy pójdziecie za mną. Cała czwórka wyszło z pokoju. Reaper czuł ucisk w brzuchu, gdy wchodzili po schodach, przygotowując się do aresztowania. Dwa tygodnie temu niewiele go to by obchodziło. Wciąż czuł że tam powinien być, ale Ginny zmieniła go jeszcze zanim zdał sobie sprawę, że to ona stoi za głosem, który wzmocnił jego wolę przetrwania. Tak go zajmowała próbami rzucenia na niego klątwy, że stracił chęć zakończenia swojego życia. Sprawiła, że życie stało się znów warte zachodu. Nie wiedział, czy uda mu się przeżyć w małej celi bez niej. Pokój, do którego weszli, był salą sądową, ale nie było sędziego siedzącego przed ławą, tylko czterech mężczyzn w garniturach czekających na nich na przodzie sali sądowej. - Proszę usiąść i zachować bezpieczną odległość od siebie. - Starszy agent skierował ich na miejsca w przednim rzędzie. 319

mila8189

- Na prośbę FBI udostępniłam moich klientów, pomimo braku wcześniejszego ostrzeżenia. Skoro teraz gracie w jakieś gierki, wychodzimy. Diamond stanowczo zablokowała mężczyzn przed przejściem do nawy. Starszy mężczyzna, który musiał być wiodącym agentem, odezwał się. Przepraszam za zwłokę. Niestety, to było nieuniknione. Czekaliśmy na przybycie jeszcze dwóch osób. Właśnie powiadomiono mnie, że przybyli na lotnisko i będą z nami w ciągu najbliższych pięciu minut. FBI docenia waszą współpracę. Jak skończył mówić, drzwi za nimi znowu się otworzyły. Reaper odwrócił się, by zobaczyć Sex Piston, T.A., i Daltona wchodzących do środka, wyglądających na równie zaskoczonych, że się tam znaleźli jak oni. - Co ty tu robisz? Zgubiłaś się płacąc mandat? To jest prywatne spotkanie, - Diamond powiedziała ostro do Sex Piston kiedy weszli dalej do pokoju. - Nie wiem, czemu tu jestem, kurwa, ani T.A., ani Dalton. Zostałyśmy tu wezwani godzinę temu, - Sex Piston odparła. - Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś? - zapytała Diamond, spojrzała na grupę mężczyzn czekających na nich z przodu sali sądowej. - Próbowałam, kurwa! - Sex Piston krzyczała na swoją siostrę. - Panie, jeśli zajmiecie miejsca, będziemy gotowi, jak tylko ci, na których czekaliśmy, dotrą na miejsce. Ignorując wytyczne agenta, by zachować dystans, Knox i Diamond usiedli razem, podobnie jak Sex Piston, T.A. i Dalton. Kiedy agent prosił ich, żeby się odsunęli, Sex Piston otworzyła usta. - Pilnuj, kurwa, swoich spraw, a ja będę pilnowała swoich. Dziś trzy osoby zmierzyły mi temperaturę. Jest dobrze. Ile razy, kurwa, sprawdzano dziś twoją? Agent został uratowany przez otwierające się drzwi. Odwracając się, Reaper zdziwił się na widok tych, którzy weszli przez drzwi. Shade, Jonas, i ojciec Shade'a, Will. To gówno szło coraz gorzej. Reaper nie wiedział dlaczego tam byli, a z min Vipera i Knoxa, oni też nie wiedzieli. - Panowie, jeśli usiądziecie, możemy zaczynać. Nowi przybysze usiedli w rzędzie za nimi. Z wyrazów twarzy Willa i Jonasa, w przeciwieństwie do innych, wiedzieli, co się dzieje. - Wiesz, o co chodzi? - Reaper słyszał, jak Viper pytał Shade'a. Shade potrząsnął głową. - Tata zadzwonił do mnie pięć minut temu i powiedział, żebym się tu szybko dostał.

320

mila8189

Główny agent podał mu rękę. - Przepraszam za spóźnienie. Teraz, gdy wszyscy tu są, mogę to wyjaśnić. Kącikiem oka Reaper zobaczył, że kolory z twarzy T.A. odpłynęły a ona zaczęła się trząść. Dalton położył rękę wokół ramion T.A. Sex Piston też wyglądała na roztrzęsioną. Główny agent się przedstawił. - Nie przedstawiłem się. Jestem Agent Specjalny Corey. Chcę wyjaśnić, dlaczego FBI tu jest i... - Więc kurwa wyjaśnij już, - Sex Piston krzykneła. - Bardzo dobrze. Panie James, sprawa FBI o śmierć członka Last Rider, Memphisa Millsa, została umorzona. Akta zostały zapieczętowane i zamknięte. Dostarczone nam nagranie z domniemanej zbrodni zostało nieumyślnie zniszczone. - Agent przekazał mu teczkę. - W tej teczce znajduje się dokument stwierdzający, że nie zostaną wniesione żadne zarzuty ani nigdy nie będą one miały związku z panem Millsem lub świadkami, którzy dostarczyli te informacje. - Dlaczego państwo zdecydowało się być aż tak wyrozumiałe? Nie to, że mój klient był winny przede wszystkim, - zapytała Diamond. - Jeśli pozwoli mi pani kontynuować, odpowiem na wszystkie pani pytania. Agent Corey przeniósł się do Reapera. - Panie James, to jest zgoda na start szczepionki. ParmFYOU starał się o zgodę na start. Rząd przeprasza za opóźnienia firmy i zapewni ParmFYOU najwyższy dostępny priorytetach. Rozpoczęliśmy również dochodzenie w sprawie zniknięcia technika laboratoryjnego i będziemy informować zarówno ciebie jak i jej szefa o sytuacji. - Co więcej, nasza agencja nie będzie już oferować ochrony federalnej mężczyźnie, który cię porwał. Samowolnie zniknął, więc FBI nie jest już zainteresowane jego lokalizacją. Jeśli z jakiegoś powodu pojawi się martwy, jesteśmy świadomi okoliczności przestępczych, z którymi się zetknął i w razie potrzeby przyjrzymy się temu problemowi. Agent ruszył, by stanąć przed T.A. i otworzyć drugą teczkę, wyjmując dwie koperty. - Pani Andrews. - Agent przekazał T.A. jedną z kopert, potem wrócił do Reapera i wręczył mu drugą kopertę. - Te listy są od panny Evangeline Bellamy. Reaper spojrzał w górę rozrywając kopertę, kiedy T.A. zaczęła szlochać, zapytał Vipera. - Kto to jest Evangeline? - Pani Andrews i pan James, Evangeline chciała, żebym się upewnił, że wiecie, że nie podjęła tej decyzji pod przymusem i chce, żebyście uszanowali

321

mila8189

decyzję, którą podjęła. I powiedziała mi sześć razy, aby powiedzieć wam, że jest bezpieczna i Hammer będzie pomagał jej w drodze do domu. Otwierając kopertę, Reaper zaczął czytać list gdy T.A. zaczęła żałośnie płakać. Drogi Gavinie, To najtrudniejszy list, jaki kiedykolwiek napisałam. Mam przeszłość, o której ci nie powiedziałam. Tak wiele razy chciałam ci powiedzieć, ale bałam się, nie o własne życie, ale o moją siostrę, o Hammera i o Willa. Mam inną siostrę, o której nie wiedziałeś. T.A. jest moją biologiczną siostrą. Freddy adoptował mnie, gdy miałam cztery lata. Colemanowie dali mi nowe życie i zawsze będę wdzięczna za to, że je miałam. Proszę, nie nienawić mnie za to, że ci nie powiedziałam. Kocham cię, a myśl o tym, że mnie nienawidzisz, utrudniłaby mi to, co muszę zrobić. Kazałam Hammer'owi zawrzeć umowę, kiedy Killyama powiedziała mi, że Slate zniknął. Wiedziałam, że przyjdzie po ciebie. Był na tyle mądry, że wiedział, że nie przestaniesz go szukać. Nie miał innego wyboru, jak zabić cię pierwszy, a ja nie mogłam na to pozwolić. Moi bracia wyjeżdżający tego dnia zastawili na niego zasadzkę, a ja prawie cię straciłam. Mam nadzieję, że jego śmierć da ci spokój, na który zasługujesz. Viper powiedział mi wczoraj, że Taylor będzie dzisiaj w klubie, żeby się z tobą zobaczyć. Miałam nadzieję, że powiesz mi, że ona tam jest, ale nie powiedziałeś. Wiem, że nadal ją kochasz i kocham cię tak bardzo, że chcę, żebyś był szczęśliwy. Najtrudniejszą rzeczą dzisiaj było nie opuszczenie mojej rodziny, ale patrzenie, jak odchodzisz, żeby się z nią zobaczyć. Nawet jeśli zdecydujesz się nie wracać do Taylor, muszę uregulować swoją przeszłość, zanim będę mogła mieć przyszłość. Nauczyłam się tej lekcji od ciebie. Nie będę patrzeć, jak moja mała siostrzenica czy siostrzeniec dorastają beze mnie w ich życiu, tak jak musiałam to zrobić z Trudy. Życzę ci wszystkiego dobrego, dzikusie. Z całą moją miłością, Evangeline Reaper podskoczył na nogi. - Knox, daj mi klucze do swojego radiowozu! - krzyczał ponad przerażającymi krzykami Trudy. - On ją zabije! Jonas, powiedz im. - Trudy szlochała, trzymając się Daltona. Kiedy Knox dał Reaper'owi klucze, Reaper zaczął wybiegać z pokoju.

322

mila8189

- Panie James, nic nie da szukanie jej w Treepoint. Jej samolot odleciał 20 minut temu w nieznanym kierunku. Kurwa, kurwa, kurwa! Reaper pobiegł w stronę drzwi. Trzymając ręce przed sobą wypadł przez kolejne drzwi nie zatrzymując się. Widział radiowóz Knoxa zaparkowany na zewnątrz, jak wchodzili do sądu. Naciskając przycisk odblokowujący, gdy wychodził z drzwi, był w samochodzie i wycofywał z miejsca parkingowego, zanim Knox, Viper i Shade wybiegli. Jego serce pędziło tak szybko, jak jechał, Reaper włączył syreny, przejeżdżając przez ruch uliczny na głównej drodze i jadąc pod górę w kierunku Colemanów. Przejeżdżając obok klubu "The Last Riders", zobaczył mężczyzn biegnących po schodach w kierunku ich motorów. Mijając ich, zaczął zwalniać, aby skręcić w podjazd Colemanów. Ze złości uderzył w kierownicę kiedy musiał zwolnić i zatrzymać się aby przepuścić nadjeżdżający samochód. Jadąc w górę stromego wzgórza, już wiedział, że Ginny zniknęła. Nawet jeśli agent nie powiedziałby mu, to było to wypisane na twarzach jej wszystkich ośmiu braci, gdy zatrzymał ostro samochód. Zostawiając otwarte drzwi, Reaper pobiegł prosto do Silasa. - Powiedz mi, że wiesz gdzie ona jest, - Reaper błagał. Silas kiwnął głową. - Wiem, gdzie ona jedzie. - Dzięki Bogu! - Reaper wziął głębokie oddechy na potwierdzenie Silasa, opierając ręce na udach, gdy próbował złapać oddech. Nie oddychał, odkąd usłyszał, że Ginny odeszła. - Powiedz mi. Natychmiast wyjadę. Kiedy się wyprostował, jego oddech zatrzymał się ponownie na wyrazie Silasa. - Co się stało? Mówiłeś, że wiesz, dokąd ona jedzie. Głośny huk motocykli zbliżających się do podjazdu prawie zagłuszył jego pytanie. - Ona wraca na Clindale Island. - Wezmę samolot. - Prosząc o to, żeby Viper się pospieszył, już planował złapac pociąg i samolot w ciągu najbliższej godziny, nie przejmując się tym, co Silas miał mu powiedzieć. - Nic to nie da. - Silas potrząsnął głową. - Nikt nie może tam wylądować ani przypłynąć bez zgody właściciela wyspy. - Więc zdobędę jego pierdoloną zgodę. Kim on jest? - Człowiekiem, który chce zabić Ginny.

323
Begley Jamie - Road to Salvation 2 - Reaper’s Wrath.pdf

Related documents

670 Pages • 129,465 Words • PDF • 1.9 MB

323 Pages • 110,224 Words • PDF • 1.2 MB

323 Pages • 110,224 Words • PDF • 1.2 MB

205 Pages • 104,092 Words • PDF • 1.6 MB

205 Pages • 104,092 Words • PDF • 1.6 MB

1,123 Pages • 470,447 Words • PDF • 8.8 MB

8 Pages • 7,345 Words • PDF • 1.1 MB

360 Pages • 95,813 Words • PDF • 1.6 MB

2 Pages • 903 Words • PDF • 50.1 KB

363 Pages • 75,613 Words • PDF • 2.1 MB

157 Pages • 83,179 Words • PDF • 942.3 KB

370 Pages • 120,881 Words • PDF • 1.6 MB